|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Minq
Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dolina muminków
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 10:08 Temat postu: Bursztynek (opowiadanie) |
|
|
Opowiadanie, które napisałam daaaaawno temu... i teraz zdecydowałam się je tu wrzucić, żebyście mogli mi powiedzieć, co o nim myślicie. A nowa część Tarota do końca tygodnia, obiecuję. XD
Bursztynek
część pierwsza
"Bursztynek, bursztynek
Znalazłam go na plaży
Słoneczna kropelka
Kropelka złotych marzeń..."
Shen nic nie mógł poradzić na to, że za każdym razem gdy widział Bursztynka przychodziła mu do głowy ta koszmarna piosenka z dziecinnych lat. Sama jego osoba kojarzyła mu się ze słowem "bursztynek", a słowo to z kolei natychmiast przywodziło mu na myśl tę słodką i jakże odrażającą melodię. Właśnie dlatego, każde spotkanie z Bursztynkiem źle wpływało na jego nastrój. Z resztą, ten mężczyzna sam w sobie był bardzo irytujący. Pełen zawadiackiego uroku, inteligentny, bezczelny, złośliwy i ...okrutny - bo w końcu każdy zabójca jest na swój sposób okrutny. A jednak paradoksalnie któraś z tych cech sprawiała, że S, mimo uprzedzeń, uważał B za swojego najleoszego przyajciela. A to było u niego rzadkością. Większość ludzi była jego zdaniem zbyt mało inteligentna, by być w stanie zrozumieć jego podejście do życia.
- Witaj, psiaczku.
"Psiaczku". Oczywiście. Bursztynek zawsze tak go nazywał, łącząc te słowa ze swym leciutkim, łagodnym uśmiechem, który był błędnie odczytywany przez innych jako seksowny. Prawdziwy seksowny uśmiech Bursztynka poruszyłby nawet Matkę Boską. Dodajcie do tego jego ciepły głos, który wszystkim kojarzył się z łóżkiem i różnymi ciekawymi rzeczami, jakie można w nim robić, tą sylwetkę, szczupłą i lekko umięśnioną i ten sposób poruszania się, przywodzący na myśl dzikiego kota... mało kto by to wytrzymał, prawda? Nic dziwnego, że Bursztynek miał niesamowity wpływ na ludzi. Na jego widok tylko rozdziawiali usta i robili wszystko, aby raczył pozostać z nimi dłużej. Tylko nieliczni byli na niego odporni. Na szczęście, Shen do nich należał.
Jednak chłopak za nic nie mógł pojąć, dlaczego Bursztynek miał takie właśnie przezwisko. Nie pasowało ono zbytnio do 21-letniego zabójcy, i to jednego z najdoskonalszych w swym fachu. Podejrzewał, że miało to jakiś związek z jego złocistymi oczami i włosami, ale nie było to wystarczające wyjaśnienie.
- Hej, Matt. - Shen był chyba jedynym człowiekiem, który jednocześnie znał i używał prawdziwego imienia Bursztynka. Głównie dlatego, że większość pozostałych zamilkła na zawsze w tajemniczych okolicznościach. Prawdopodobnie mieli jakiś związek ze sławną już w okolicy Tajemniczą Przeszłością Bursztynka.
Bursztynek dalej się uśmiechał, ale w jego oczach pojawił się przelotny błysk - błysk, który dla wszystkich poza Shenem oznaczał "zwiewaj, albo giń". Shenowi to drugie nie groziło (a do pierwszego nie miał ani podstaw, ani ochoty), więc bardzo lubił się z Bursztynkiem drażnić. Z niewiadomych nikomu przyczyn, (które też na pewno miały związek z Tajemniczą Przeszłością Bursztynka) mężczyzna ten nie znosił swojego prawdziwego imienia i każde jego wspomnienie wywoływało w nim mordercze instynkty. Porady w stylu "może je po prostu zmień?" kończyły się tragicznie dla radzących.
- Aha, chcesz się ze mną... pobawić? - zapytał Bursztynek, siadając obok przyjaciela. - Likier bananowy - dodał, patrząc na barmana, który w odpowiedzi mruknął:
- Przecież zawsze to zamawiasz - po czym pochylił się za ladą zręcznie unikając niespecjalnie przyjaznego uśmiechu złotookiego mężczyzny.
- Jeszcze nie zwariowałem - Shen wyszczerzył zęby. - Chcesz posłuchać o naszej nowej misji, czy nie?
- Cóż... - Matt upił mały łyczek ze szklanki z drinkiem. - Zależy, czy to coś ciekawego. Jak nie, to przekaż szefowi, że nie wchodzę.
Stosunek Matta do szefostwa był, delikatnie mówiąc, lekceważący. Albo raczej, był lekceważący z odległości 500 metrów i więcej. Z bliska Bursztynek zachowywał się wyjątkowo uprzejmie w stosunku do wszystkich, którzy mogli pochwalić się wyższą pozycję społeczną. Był mistrzem w robieniu wszystkiego, by nie wpakować się w kłopoty. Problem polegał na tym, że miał w sobie jakąś magiczną siłę, która przyciągała je jak magnez. Na szczęście, dzięki swemu urokowi osobistemu i prywatnemu kodeksowi moralnemu (bardzo różniącego się od kodeksu większości ludzi), zwykle wychodził z nich cało.
- No, moim zdaniem to całkiem ciekawa sprawa - Shen zmarszczył w uśmiechu swój mały, przyprószony piegami nosek. - Spójrz - podsunął przyjacielowi zdjęcie.
- Masz aparat? - zapytał Bursztynek, przypatrując się postaci z fotografii. Był to młodziutki chłopak, najwyżej 17- letni, o dużych, kocich, niebieskich oczach i ciemnych włosach o oryginalnym, zielonkawym połysku, związanych w ogon. Był drobny i szczupły, ale widać było po jego budowie, że umie używać miecza. Jego skóra miała ciekawy odcień, nieco ciemniejszy od koloru skóry większości mieszkańców Alesic. Musiał pochodzić z daleka; po prostu bił od niego blask fascynującej, egzotycznej urody.
- Mam - odpowiedział Shen. - Pamiątka po tej całej aferze z Graczami.
Gracze byli to ludzie z naszego świata, a więc z Ziemi. Uważali oni, że Anaesthesia to po prostu wspaniała gra VisuaL-RPG. Mniej-więcej rok przed akcją tego opowiadania, z rozmaitych powodów zostali z Anaesthesii bezceremonialnie wyrzuceni, pozostawiając po sobie kilka urządzeń, które mieszkańcy tego świata natychmiast zaadaptowali. Choć oczywiście, wciąż były one rzadkością i były bardzo drogie.
Shen brał spory udział w całym tym zamieszaniu, natomiast Bursztynek nie miał o tym wszystkim bladego pojęcia i wcale nie był zainteresowany.
- Hmm - mruknął, uśmiechając się do Shena leciutko. - Aparaty są sporo warte...
- Zapomnij - prychnął Shen.
- Jak uważasz - Bursztynek wzruszył ramionami. - A więc to - stuknął palcem w fotografię - jest nasza nowa ofiara?
Shen potrząsnął głową.
- Niezupełnie. Nie mamy go zabić. To dość skomplikowana sprawa - chłopak ze znużeniem oparł policzek na dłoni. Nie cierpiał tłumaczyć. - Słyszałeś o nowej ustawie burmistrza?
- Nie. Wiesz, że polityka mnie nudzi. Są na świecie o wiele bardziej interesujące rzeczy.
- Wiem, wiem - Shen przewrócił oczami. - Więc wyobraź sobie, że burmistrz chce nałożyć podatki na wszystkie nielegalne organizacje: gildię złodziei, szpiegów i naszą gildię.
Bursztynek parsknął do swojego drinka.
- Gość zwariował - podsumował, wycierając usta dłonią. - Podatki? Na nas?
- To nie wszystko! Mimo, że będziemy płacić, policja będzie nas dalej śledzić.
Matt wzruszył ramionami.
- Taak? A myślisz, że oni potrafią złapać własne psy?
- Ale liczy się sam fakt! Przecież to nienormalne!
- No, raczej nie - mruknął Bursztynek, wpatrując się w szklankę z resztką likieru. - I co, mamy delikatnie dać burmistrzowi do zrozumienia, że nam takie rozwiązanie nie odpowiada? - dodał, uśmiechając się szeroko.
Shen odpowiedział uśmiechem.
- Można tak to określić. Słuchaj: burmistrz wyrusza niedługo w podróż w ważnej sprawie służbowej. Syna zostawia na miejscu i wynajmuje dla niego ochroniarzy. My ich odnajdujemy, zabijamy, a następnie się pod nich podszywamy. Wciskamy mu, że jesteśmy po to, by go pilnować, zdobywamy jego zaufanie i na pierwszym spacerku po mieście spokojnie i bez szumu przyprowadzamy go tutaj. Potem stawiamy ojcu żądania, a gdy się już na wszystko zgodzi, wypuszczamy chłopca. Proste.
- Nieźle. Nie mów, że szef to wymyślił - w oczach Bursztynka pojawił się psotny błysk.
- No co ty. Kazał mi po prostu załatwić sprawę i pogrążył się w papierach - Shen westchnął. - Ta praca mu nie służy - mruknął ponuro.
- No, już dobrze - Bursztynek uśmiechnął się pobłażliwie. - To kiedy zaczynamy?
- Jutro w południe. Spotkajmy się na rynku pod fontanną. Za pięć dwunasta, dobra?
***
- A tak właściwie, to co cię w tej sprawie zainteresowało? - zapytał Shen, uśmiechając się przebiegle. Szli właśnie jedną z rozświetlonych słońcem uliczek Alesic. W powietrzu unosiły się nieprzyjemne fale gorąca, jak zwykle w okolicach południa. Mimo to, przeciętni ludzie zmuszeni byli do pracy. Alesic było jednym z miast, których nie było stać na sjestę.
- Zobaczysz - w policzkach Bursztynka pojawiły się miękkie dołeczki, jak zawsze, gdy jego uśmiech przybierał tajemniczy wyraz.
- To ma jakiś związek z synem burmistrza, prawda? - Shen z roztargnieniem ominął grubą kobietę powoli człapiącą chodnikiem z koszem jabłek pod pachą. - Nie mów, że ci się spodobał. Nie miałeś nikogo od dwóch lat. Odkąd ten jakiś twój najemnik wystawił cię do wiatru.
- To ja go wystawiłem do wiatru. Załatwił wszystko tak, jak mu kazałem, ale akurat nie miałem pieniędzy. Jakoś nie chciał uwierzyć, że zapłacę mu jak tylko dostanę wypłatę. A poza tym, to wcale z nim nie byłem.
- Och, ale jestem na tyle inteligentny, żeby połączyć jego odejście z twoim nagłym celibatem. Wcześniej sypiałeś ze wszystkim co było ładne i miało dwie nogi. A teraz?
Matt lekko zmarszczył brwi.
- Mam dziewczynę... - mruknął niechętnie.
- Chodzi ci o tą napaloną blondynkę? - Shen prychnął z lekceważeniem. - Leci na ciebie, jak wszystkie inne. Wiem, że ten typ ci nie odpowiada, chyba, że na jedną noc.
- Skąd wiesz? - Bursztynek najwyraźniej tracił cierpliwość. Shen doszedł do wniosku, że lepiej dać mu spokój.
- Mniejsza o to. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie?
Uśmiech powrócił na twarz Matta.
- Och... po prostu wydaje mi się, że ta sprawa będzie znacznie bardziej interesująca, niż ją przedstawiłeś.
- Naprawdę? - Shen lekko wydął wargi. Nienawidził być niedoinformowany. Był przyzwyczajony do tego, że wszystko wie najlepiej. Co takiego Bursztynek mógł mieć na myśli?
Jednak Shen nie zdążył wypowiedzieć swego pytania na głos, gdyż w tej chwili znaleźli się na rogu ogrodu otaczającego siedzibę burmistrza.
- Więc burmistrz wyjeżdża za - Bursztynek zerknął na zegarek - pół godziny? Jesteś pewny, że ci ochroniarze nie stawili się tam wcześniej?
Shen pokręcił głową.
- Nasz wywiad jest wystarczająco dobry, żebyśmy mogli im zaufać. Ice powiedział, że oni są z armii, a wiesz, jaka armia jest kompetentna.
- No to gdzie oni są?
- Shh! - syknął Shen ostrzegawczo, gdyż w oddali rozległy się jakieś głosy.
Z początku były niewyraźne, ale po jakimś czasie poszczególne zdania zaczęły nabierać sensu.
- Nie wyobrrrrażam sobie, jak mam brrrronić tego lalusia! - skarżył się skrzekliwie jeden z głosów. - Jak go zobaczę, to zamorrrrduję!
- Krasnolud - szepnął Shen. - To jedna z naszych ofiar. Miał być krasnolud i coś jeszcze.
- Co jeszcze?
- Nie wiem.
- Zaaaaamooorduuuujesz? - odezwał się drugi głos, jakby w odpowiedzi na ich wątpliwości.
- Jakiś tępy goryl - ocenił Shen.
- Tak, ty gliniany móżdżku! - skrzeknął pierwszy głos ze złością. - Nie dość, że mam taką rrrobotę, to jeszcze za partnerrrrra przydzielili mi ciebie! Koniec świata!
W tym momencie Shen doszedł do wniosku, że strażnicy są dostatecznie blisko, by się im ujawnić. Skinął głową i obaj błyskawicznie wyskoczyli zza rogu. Zanim ich ofiary zdążyły choćby pisnąć, już leżały przygwożdżone do ziemi. Jednak, nie na długo. Shen się mylił. Basowy głos wcale nie należał do tępego goryla. Należał do wielkiego, śmierdzącego trolla. I to właśnie Shen miał wątpliwe szczęście być tym, który się na niego rzucił.
- O kurde! - przeklął chłopak z przerażeniem, po czym zawisł w powietrzu. Troll trzymał go za rękę i z wielkim zainteresowaniem obracał w kółko, jak małe dziecko nową zabawkę. Zanim Matt zdążył cokolwiek zrobić, troll obrócił Shena pod bardzo dziwnym kątem i rozległ się nieprzyjemny trzask łamanej kości, a po nim seria nieprzyzwoitych przekleństw.
- Mogę to zmiażdżyć? - zapytał troll swego partnera, który właśnie dusił się pod kolanem Bursztynka.
- Na co czekasz, debilu?! - jęknął Shen, przerywając na chwilę demonstrację wszelkich brzydkich słów tego świata, podkreślaną przez rytmiczne wierzganie nogami. - Aż szlachetnie zawołam, żebyś uciekał i że ja go zatrzymam?!
- Nie - odparł Bursztynek wesoło. - Nie muszę czekać na twoje pozwolenie, żeby uciec przed czymś takim -oświadczył, wstając. Krasnolud zachłysnął się powietrzem i umarł.
- To była ironia, kretynie! - warknął Shen.
- Przecież wiem, dupku! - odparował Matt.
Troll ze zdezorientowaniem kręcił głową, patrząc to na jednego, to na drugiego zabójcę. Głowa zaparowała mu od nadmiaru myślenia i w powietrzu zaczął unosić się smród siarki.
- No to zrób coś! On mi zaraz urwie rękę! -Shen zamachnął się lewą nogą i porządnie kopnął trolla w nos. - Teraz!
Bursztynek podbiegł do potwora i jednym szybkim ruchem wbił zatruty sztylet w tylną część jego ciała. Troll zawył żałośnie, rzucił Shenem o bramę do ogrodu, złapał się za tyłek i z dużą jak na trolla spostrzegawczością oświadczył:
- Dupa mnie boli! - po czym padł na ziemię. Trucizna, którą dysponowali zabójcy zawsze działała szybko.
Matt skrzywił się z obrzydzeniem, i podszedł do leżącego pod bramą przyjaciela.
- Urwał ci tę rękę? - zapytał, marszcząc brwi.
- Skąd ta nadzieja w twoim głosie? - zachrypiał Shen, z wyraźnym trudem podnosząc się do pozycji siedzącej.
Bursztynek przewrócił oczami.
- Nie po to zostałem zabójcą, żeby trolle wyrywały ręce mnie i mojemu partnerowi - mruknął, z wściekłością patrząc na trupa. - To miała być bezpieczna robota. Bez rannego wstawania, z nieograniczonym dostępem do kawy i sporą pensją. W zamian za to trzeba tylko raz na jakiś czas zabić jakiegoś znienawidzonego przez wszystkich dupka, który boi się własnego cienia.
- Taa, jak brakuje chętnych to oferty zawsze wyglądają korzystniej. Mnie szef wciskał, że w tej robocie spotyka się mnóstwo fajnych lasek - Shen prychnął z pogardą. - I zgoda, są, tylko że zwykle muszę je zabić. Nie powinniśmy usunąć tych trupów?
- Po cholerę? Powiemy, że chcieli się pod nas podszyć - Matt usiadł obok przyjaciela. - Kiedy przyjdą?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że szybko, ręka mnie boli - Shen skrzywił się lekko.
- Spuchła - skomentował Bursztynek. - Pewnie złamana w kilku miejscach.
- Nie musisz mnie pocieszać - wycedził Shen przez zęby. - Mam nadzieję, że synalek burmistrza ma jakąś słodką panienkę od leczenia.
Matt uśmiechnął się. Zainteresowanie Shena pięknymi kobietami stawało się już legendą, mimo, że on sam miał zaledwie dziewiętnaście lat. To nie było dużo jak na kanon tego świata, ale sporo, jak na kanon zabójców. Wbrew pozorom, w ich gronie osoby starsze niż 25 lat były rzadkością. Nie dlatego, że praca była niebezpieczna. W końcu, jedynymi osobami naprawdę zagrażającymi zabójcom byli inni zabójcy. No i potwory i śliskie schody, ale to dotyczyło wszystkich. Po prostu było to zajęcie dobrze płatne. Po kilku latach można było przejść na dożywotnią emeryturę.
Wracając do Shena. On sam także nie narzekał na brak powodzenia, mimo że nie był wysokim brunetem o niebieskich oczach. Jego włosy były ciemnorude i roztrzepane, oczy - orzechowe. Miał też malutki nosek pokryty piegami i drobne usta ze skłonnością do bardzo szerokich uśmiechów. Był niższy od Matta o jakieś pół głowy i raczej szczupły. Lubił jednak nosić luźne, nieco za duże ubrania, co nadawało mu wygląd przerośniętego pluszowego psiaka. Mimo to, dziewczyny za nim przepadały. Mogło to mieć sporo wspólnego z jego urokiem, inteligencją i umiejętnością mówienia odpowiednich rzeczy w odpowiednich sytuacjach.
Nagle, gdzieś w głębi ogrodu rozległy się głosy, trzask zamykanych drzwi i ciężkie kroki po ścieżce. Bursztynek szybko otrząsnął się z zamyślenia.
- Wstawaj, idą - nakazał i nie czekając na odpowiedź Shena, pociągnął go za zdrową rękę, stawiając go na nogi.
- Coo powiemy...? - zapytał Shen nieprzytomnie. Jakoś dziwnie się czuł. Przed oczami zaczęły mu się pojawiać małe, czarne kropeczki.
Matt spojrzał na niego z niepokojem.
- Oprzyj się o mnie - rozkazał, obejmując chłopaka ramieniem w pasie. - Powiemy, że to my jesteśmy wynajętymi przez niego ludźmi, zapomniałeś?
- Aaach... -wymamrotał Shen inteligentnie, po czym zemdlał, a jego głowa ciężko opadła na ramię przyjaciela.
Cholera, pomyślał Bursztynek, zawsze muszę sam załatwiać najgorsze sprawy.
Ogrodowa brama otworzyła się i na drogę wyszło czterech potężnych osiłków. Za nimi powoli, majestatycznie wyczłapał jakiś niski, gruby facet, prawdopodobnie sam burmistrz. Burmistrzowie zawsze tak wyglądali. Ponadto, nosili wysokie, śmieszne, czarne kapelusze. A jednak ten był wyjątkiem, gdyż jego głowa świeciła łysiną, nie licząc paru kosmyków tłustych włosów, przylizanych nad uszami. Jeśli już o uszach mowa, to na ich łysość burmistrz nie musiał narzekać.
Za burmistrzem wyszło kolejnych czterech osiłków, z tymże ta seria niosła jakiś duży, czarny, piszczący i wierzgający worek.
Interesujące, pomyślał Bursztynek, ale zanim zdążył coś z tego widoku wywnioskować, gruby człowieczek podczłapał do niego i łypnął na niego spod czoła.
- Dzień dobły - przywitał się. - Co tu się stało? - podejrzliwym wzrokiem omiótł martwego trolla i krasnoluda.
- Och, dzień dobry, panie burmistrzu! - zawołał Matt raźnym głosem, przywołując na twarz uprzejmy uśmiech. - To, co leży na ziemi to niegodni pańskiego wzroku barbarzyńcy! Zdrajcy i szpiedzy, którzy ośmielili się zaatakować mnie i mego przyjaciela, wiernych ludzi armii, służebników pana i tego kraju!
Burmistrz przeniósł pełne sceptyzmu spojrzenie na Bursztynka i prawie leżącego na nim, nieco zielonkawego na twarzy Shena.
Sam fakt ataku bynajmniej go nie dziwił. Bójki były na ulicach Alesic codziennością. Ale że armia, zamiast uciekać w panice, pozbyła się dwóch zabójców? I to w dodatku, jednego trolla? To było zdarzenie godne uwagi.
- Dopławdy? - krzaczaste brwi burmistrza powędrowały ku górze.
- Doprawdy - potwierdził Bursztynek bezczelnie. - I dobrze by było, gdyby dał nam pan kogoś, kto umie leczyć. Pan wybaczy, ale mój towarzysz nie czuje się najlepiej i naprawdę chciałbym go już położyć w jakimś łóżku.
- Och... oczywiście - mruknął burmistrz, nieco zbity z tropu. Sposób zachowania Bursztynka na wszystkich tak działał. - Płoszę, może pan wejść do domu. Ami zaopiekuje się pańskim przyjacielem. Łozumiem, że zaczyna pan pilnowanie mego syna od łazu?
- Oczywiście, szanowny panie - Bursztynek lekko skłonił głowę. - Życzę powodzenia w interesach - dodał, ze słodkim uśmiechem.
Burmistrz nerwowo potarł czoło.
- Tak, tak... oczywiście - powiedział i zerknął niepewnie na wierzgający worek. Pięciu osiłków usiłowało właśnie wepchnąć go na tylne siedzenie powozu, ale mimo ich wysiłków, wyglądało na to, że trochę to jeszcze potrwa.
Bursztynek doszedł do wniosku, że nie warto tracić czasu na dochodzenie. I tak wszystko wyjdzie po drodze. Zamiast tego, skierował się ogrodową ścieżką, prosto do wielkich, białych drzwi domu burmistrza. Ponieważ nie miał wolnej ręki, by zadzwonić, kopnął w nie parę razy.
Po chwili drzwi uchyliły się i wyjrzała zza nich blada twarz obdarzona wielkimi, jasnoniebieskimi oczami.
-Słucham? - zapytała twarz słodkim, dziewczęcym głosikiem.
- Cześć - Bursztynek wyszczerzył ząbki. - Zostałem wynajęty do pilnowania syna burmistrza. Mój kolega jest ranny. Mogłabyś nas wpuścić?
- Och, ależ oczywiście! - drzwi otworzyły się szerzej.
Co za naiwność, pomyślał Bursztynek, wchodząc do środka. Równie dobrze mógłbym być zabójcą. Chwilkę. JESTEM zabójcą.
Ową niezbyt bystrą osóbką okazała się młodziutka, może szesnastoletnia dziewczyna. Oprócz dużych, bladoniebieskich oczu ocienionych ciemnymi rzęsami, miała bardzo jasne blond włosy związane w ogon i niezwykle bladą skórę. Ubrana była w obcisły biały top i krótką spódniczkę mini.
- Och! - zawołała, gdy tylko zamknęła za Bursztynkiem drzwi. - Co się stało pańskiemu przyjacielowi? Jest... zielony na twarzy! - ostatniemu zdaniu towarzyszył chichot, jakby to była najzabawniejsza rzecz, jaką dziewczyna w życiu widziała.
Bursztynek ułożył Shena na ławie ustawionej pod ścianą.
- Ma złamaną rękę. Zemdlał, chyba z bólu - powiedział.
- Napraaawdę? - blondyneczka zrobiła wielkie oczy.
- Całkiem naprawdę - zirytował się Bursztynek. - Potrzebny mi jest jakiś lekarz. Ma na imię chyba Ami, czy coś takiego.
- Amiiii? - oczy dziewczyny urosły jeszcze bardziej. - Ale Ami to ja! - zawołała i wybuchnęła śmiechem.
Niech mi ktoś pomoże, pomyślał Bursztynek. Niech ktoś mi da trochę cierpliwości.
- Skoro Ami to ty... to mogłabyś coś mu zrobić z tą ręką?
- Oczywiście - odparła Ami rzeczowym tonem, a Bursztynek z trudem pohamował w sobie chęć mordu.
Dziewczyna przykucnęła przed ławą i ostrożnie dotknęła dłonią czoła Shena, a następnie jego ręki.
- Gotowe! - oznajmiła po chwili.
Bursztynek uniósł brwi. Gotowe? Tak bez bandaża? Jednak nie zdążył wypowiedzieć swych wątpliwości na głos, gdyż Shen wstał i nieprzytomnie rozejrzał się wokoło. Gdy tylko jego oczy spostrzegły Ami, na jego twarzy pojawił się szeroki, perwersyjny uśmiech.
- Co za ślicznotka! - zawołał. - Jak ci na imię?
Ami zachichotała.
- Ami! - i znów chichot.
- Jakie ładne imię! -Shen wstał i przeciągnął się. - Czuję się jak nowo narodzony.
- Ręka cię nie boli? - zapytał Matt, patrząc na niego uważnie.
- Ani trochę! - Shen nie odrywał wzroku od Ami. - Jesteśmy w domu burmistrza? Podoba mi się tutaj.
- Nie wątpię - mruknął Bursztynek kąśliwie. - Więc, gdzie jest nasz pupilek? - zwrócił się do Ami.
- Pupilek? - powtórzyła Ami tępo, znów robiąc swoje wielkie oczy.
- Jaka słodka... - mruknął Shen z rozmarzeniem.
Równie słodka, co głupia, pomyślał Matt.
- Syn burmistrza - głośno wyjaśnił. - Jak on się w ogóle nazywa?
- Ach, chodzi panu o Issy'ego? - Ami uśmiechnęła się z rozbrajającą słodyczą, w ogóle nie zauważając Shena, który stał teraz tuż za nią z miną Predatora.
Bursztynek poczuł, że robi się mu niedobrze.
- Taaak. Issy'ego - powtórzył, krzywiąc się nieznacznie. - Więc gdzie on jest?
- Pewnie ćwiczy - Ami wzruszyła ramionami i zachichotała, gdyż Shen objął ją ramionami w pasie.
Uciekaj od niego, dziewczyno, bo pożegnasz się z niewinnością, pomyślał Bursztynek. Jednak Ami najwyraźniej nie miała zdolności telepatycznych, gdyż zamiast uciekać, wciąż chichotała.
- Jesteś taka śliczna... - szepnął jej Shen do ucha. - Mam ochotę cię schrupać.
- Pan jest taki miły... - zaśmiała się Ami.
- Mów mi po imieniu. Shen.
- Dobrze, Shen - odparła Ami i znów zachichotała.
- ...więc gdzie jest ta siłownia? - zapytał Bursztynek, patrząc na długi korytarz wypchany drzwiami do granic możliwości.
- Jaka siłownia? - Ami uwolniła się z uścisku Shena i wzięła Bursztynka pod ramię. Shen zamordował go wzrokiem.
- Issy nie ćwiczy na siłowni. Chodzi o salę ćwiczeń... jakiegoś... Kena Do -- pociągnęła Bursztynka w kierunku schodów.
- Kena Do?
- Nie wiem, kto to - dziewczyna wzruszyła ramionami. - Tutaj - machnęła ręką w kierunku korytarza - są pokoje oficjalne. No wie pan, jadalnie, salony, sala taneczna. Na górze - teraz wskazała schody - są sypialnie gościnne, domowników i gabinet pana burmistrza. A na dole jest właśnie sala Kena Do, basen, pralnia i cośtam jeszcze. Nie wiem co, pracuję tu dopiero od czterech dni.
Czterech dni, pomyślał Matt. To dopiero sprawdzona, zaufana służba. No, ale Ami nie wyglądała na szpiega. Była na to stanowczo za głupia ...chyba, że była dobrą aktorką.
- Więc... Bursztynek już sobie poradzi - powiedział Shen, zdecydowanym ruchem odciągając blondyneczkę od Matta. - Idź pilnować swojego pupilka, a ja zaopiekuję się Ami - dodał, uśmiechając się szeroko.
Bursztynek wcale nie miał zamiaru protestować. Im szybciej Shen zaliczy tę dziewczynę, tym lepiej. Każda sztuka nudziła mu się po pierwszym razie. Oczywiście, nie znaczyło to, że potem traktował je gorzej... był równie "miły", ale spać z nimi nie miał już ochoty. Cóż, Matt nie zamierzał kwestionować jego moralności. Tak naprawdę, niewiele go to obchodziło.
Mężczyzna zbiegł po schodach, białych i zabójczo śliskich, i znalazł się w szerokim korytarzu o niskim suficie. Okno było tylko jedno, na samym końcu, tuż przy pułapie. Wpadało przez nie blade światło, które nadawało miejscu wygląd szpitala.
Pierwsze drzwi znajdowały się tuż przed Mattem, po jego lewej stronie. Były drewniane i szerokie. Bursztynek zajrzał do środka, mając nadzieję, że będzie to właśnie owa sala Kena Do. Mylił się. Była to sala do ćwiczenia kendo.
No tak, pomyślał, to bardzo w stylu tej dziewczyny. Kena Do. Ciekawe, gdzie była Barbie? Pewnie w kuchni, zamiast barbecue.
Mężczyzna wszedł do środka. Tutaj było nieco jaśniej, a drewniane ściany nadawały pomieszczeniu przytulny wygląd. Jednak sala była całkiem pusta.
Pudło. Mimo to, Bursztynek doszedł do wniosku, że nie ma ochoty wracać na górę i pytać Ami o inne możliwości. Wolał sam poszukać.
Wyszedł na korytarz, darując sobie zamykanie za sobą. Ruszył przed siebie, ale zanim zdążył otworzyć kolejne drzwi, te otworzyły się same.
A zza nich wyszedł...
CDN
...pan Leszek Miller, Budda, Enrique Iglesias i Aniołki Charliego. Żartowałam. Tak na serio, to był to Paszczak który trafił tam w poszukiwaniu czystych podpasek. See you next time! Sevastov!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 11:14 Temat postu: |
|
|
Będzie tu TH? Jak nie będzie, to muszę przenieść do działu Nasza Twórczość, gdyż tam lądują dzieła niezwiązane z TH...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 13:55 Temat postu: |
|
|
2?
EDIT
No dobra, teraz wdech i wydech... wdech i wydech...
Mistrzyni...
Bogini...
Moge cos powiedziec? Kilka zwyklych slow.
Zaryzykuje...
Jest pieknie. Tajemniczo. Intrygujaco. Wciagajaco.
Czyli to, co kocham.
Widac kto jest autorem... oj widac.
Jedna z moich mistrzyn, tak wspaniala.
Gratuluje pomyslu. Talentu.
Po coz innego moge? Tylko wielbic.
No, ale ja niegodna by tu byc, ciesze sie z nowego dziela, a teraz odejde.
Jak zawsze pokorna i oddana, w znienawidzonej ciszy, pelnej szacunku:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-Negai dnia Czwartek 18-05-2006, 14:04, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z prochu
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 13:56 Temat postu: |
|
|
3?
Ach, jutro dokończę czytać, bo mimo, że zostało mi niewiele, to nie zdążę skończyć, gdyż mnie zganiają z kompa!
Ale czyta się świetnie. Ciekawe, czy będzie coś o TH. Jeśli nie, to i tak będę śledzić, bo jest bardzo łaaaaadne!
edit;
Bueheheheh "Dupa mnie boli!"
Uwielbiam Shena xD
A Matt też jest zabójczy xD Kocham ich xD I Ciebie też, Minq
Ale Ami mnie wkuuuurza
Kiedy next parcik???????
Już się nie mogę doczekać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LadyMakbet dnia Sobota 20-05-2006, 21:37, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vinga
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Texasu
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 14:07 Temat postu: |
|
|
a co to <come back>? jesli tak to... fajnie? nie bylo by naprawde milo (delikatnie mówiac) gdybys znowu zaczela pisac na forum, jakos pusto tu bez Ciebie.
a co do Tarota to trzymamy za słowo!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-channel
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1640
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z marzeń
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 16:23 Temat postu: |
|
|
Wielka Minq i jej kolejne opowiadanie przeczytam wszystko jak tylko znajdę czas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina_xD
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland xD
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 16:51 Temat postu: |
|
|
5?
Brak mi słów, więc zbyt długiego przemówienia wygłaszać nie będę.
Po prostu GENIALNIE. Hm, coś mi się zdaje, iż TH tutaj nie będzie, ale to w sumie nie ma znaczenia. Minq jesteś mistrzynią; wielkie brawa. Cudowne, po prostu c u d o w n e.
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego!
Onieśmielasz, Minq, po prostu onieśmielasz.
Pozdrawiam, z pokłonami i błagając o jeszcze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 16:54 Temat postu: |
|
|
Super, już mi się podoba, nie mówiąc o tym co będzie dalej. Wciąga, że ho ho:)) nie mogę sie doczekać następnej części:))
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Milusia
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 647
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka (śląsk xD)
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 17:05 Temat postu: |
|
|
a Ja któraś tam z koleji..
Minq..kurde co ja moge jeszcze innego powiedzieć o Tobie...
Po prostu kobieto pisze wspaniale...tak intrygująco zachęcająco..
Przeczyta sie pierwszą linijke i chce sie czytać dalej..
oh..Kocham Cie normalnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 17:23 Temat postu: |
|
|
Jeśli w tym opowiadaniu nie ma się pojawić TH, to bym na Twoim miejscu nie umieszczała go tutaj, tylko starała się poważnie o wydanie książki (oczywiście, jeśli skończysz).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kathleen
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 17:53 Temat postu: |
|
|
Ja chyba podpisze się pod każdym postem tutaj napisanym. Naprawdę nic dodać, nic ująć. Gratuluje talentu...
Chylę czółko w Twoją stronę.
P.S. Rzeczywiście moglabys się zastanowic nad wydaniem książki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ayane
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mogłabym mieszkać z Tomem ^^
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 17:59 Temat postu: |
|
|
Chyba będę trochę inna...
Nie zwaliłaś mnie z nóg (a to trochę dziwne >.>)
Nie zpowodowałaś tego co zawsze. Czyli szybszego bicia serca, powiększenia źrenic itd.
Smutno mi z tego powodu...
Ale mam nadzieję, że się poprawisz (xD) i mnie uszczęśliwisz (xD).
A na Tarota czekam z wielką niecierpliwością
;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Minq
Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dolina muminków
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 18:31 Temat postu: |
|
|
Dia, sorki, wiesz, że nie jestem na czasie. XD Przenieś, proszę Cię. Bo TH nie będzie.
Dzięki wszystkim za ciepłe słowa, jak zwykle
A Ty Ayane po prostu lubisz opa o bliźniakach, hmmm? ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hela_z_wesela
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 18:59 Temat postu: |
|
|
Jasne - Paszczak. Jak dla mnie będzie to Buka xD
Świetne, świetne, świetne.
Kul po prostu.
Z poważaniem:
hela_z_wesela
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z prochu
|
Wysłany: Niedziela 28-05-2006, 10:07 Temat postu: |
|
|
Minq... Kiedy będzie następna część?
Ja chcę wiedzieć co z Mattem i Shenem
hmm? Kiedy vędzie parT????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z prochu
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 19:42 Temat postu: |
|
|
Buuu... Czekam, czekam i się nie doczekam...
Moja bogini nic nie napisała... xD (ale się wazeliniarz ze mnie - joke, naprawdę jesteś boginią)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hela_z_wesela
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 15:27 Temat postu: |
|
|
A tu się ludzie z nudów rozrywkują widzę... xD
Nic, nic, ni!
Na Boga tu NIC się nie dzieje.
Ło Jezusie i Maryjo 0 czemu ten pajak jest taki wielki, a porusz się tak wolno?
Z poważaniem:
hela_z_wesela
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martosia
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 07-07-2006, 15:58 Temat postu: |
|
|
Kim Ty do cholery jesteś, że Bóg obdarzył Cię takim talentem?
Zazdrość, zazdrość, zazdrość mnie poprostu zżera jak to czytam. Wiesz dlaczego? Bo się zastanawiam dlaczego to właśnie ja tak nie pisze.
Jestes wyjątkowa, podziwiam Cię.
Oddałabym wszystko co mam żeby tak pisać.
Chyle czoła do samej ziemi.
Jak zawsze krótko i na temat...
Martosia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Czwartek 27-07-2006, 16:20 Temat postu: |
|
|
Ach...
Dzis wpadlam do tego dzialu i mysle sobie:
Pewnie mam tu ze 30 czesci do nadrobienia... o jej... pewnie bedzie zawiedziona, ze porzucilam czytanie .
A tu co?
Nic. Kompletnie nic. Pustka.
Wszystko tak, jak bylo ostatnim razem.
Litosci, blagam litosci.
Czekam, w nadzieji na "lepsze jutro", wiesz?
Pozdrawiam:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Niedziela 30-07-2006, 20:46 Temat postu: |
|
|
Dobra przeczytałam, i nie będę kometować bo Cię nie ma już na tym 4um, nawet się nie pożegnałaś.
A szkoda. O.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hela_z_wesela
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA
|
Wysłany: Czwartek 14-09-2006, 8:40 Temat postu: |
|
|
Ja juz ledwo pamietam o czym to było.
Jakieś zabijaki, jakas noga.
Z poważaniem:
hela_z_wesela
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|