|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 11:55 Temat postu: Blog27 i Tokio Hotel [23]+ |
|
|
Prawdopodobnie ostatni raz daję tutaj to opowiadanie, tzn., że jeśli zniknie po raz trzeci, to już go nie dodam, bo poszło sie paść tyle komentarzy i w ogóle, że brak mi słów.
Ale bądźmy dobrej myśli.
1.
Siedziała sama w pokoju, płacząc po raz kolejny przy tej samej piosence. Zawsze wzruszała się, gdy tylko słyszała utwór w swoim wykonaniu. Jedyną płytą, jaka była odtwarzana w jej wieży, był krążek o jakże wymyślnym tytule <LOL>. Ściany pokoju pokryte były plakatami i zdjęciami z jej podobizną - rzadziej razem z Alą, choć i takie się zdarzały.
Tapetką na wściekle fioletowym laptopie, była jej własna podobizna, a testami piosenek Blog27, miała zapisane wszystkie zeszyty i wolne miejsca w książkach. Dni Toli były policzone. Cierpiała na nieuleczalną chorobę - narcyzm.
Właśnie tańczyła w rytm "Hey boy", kiedy wpadła na genialny pomysł.
- Tato. Masz nową misję. - powiedziała, głupio się śmiejąc, jak zawsze.
- Taa? - mruknął niechętnie na sam widok córki.
Był bardzo przejęty jej stanem zdrowia. Kolejne odskoki miał zapisywać w specjalnym dzienniku, by lekarze mogli w końcu zidentyfikować wirus groźnej choroby, która z dnia na dzień pogłębiała swój stan.
- Załatwisz nam trasę z Tokio Hotel!
- Po co?
- Będziemy sławne! Wszyscy nas będą kochać! Tekstów naszych piosenek będą używać jako synetymów do pacierza.
- Synonimów chyba...?
- A co? Ja wróżka? Załatw, tatku, ja muszę być sławna, bo zwariuję. Sam przyznaj. Ja, taka piękność, chodzący ideał o genialnym umyśle z ponadprzeciętnym IQ... Chcę-być-sławna.
Następnego dnia, zrezygnowany ojciec naszej bohaterki udał się do siedziby swojej firmy, by kłopot omówić z przyjacielem.
- ...ślina ciekła jej z ust, a dziurki w nosie się powiększyły. Bardzo się martwię.
- No dobra. Zadzwonię do tego menagera Tokio Hotel. Może przyjmą dwie zdesperowane jako support. Niezłą kasę zgarną za służbę charytatywną. - zaśmiał się głupio.
- I tak ma być. Tolce się wciśnie, że chłopcy z zespołu je zaprosili i po bólu. - odetchnął z ulgą.
2.
Weszła do normalnej klasy - rodzice załatwili jej możliwość chodzenia do zwykłej szkoły, mimo stanu zdrowia. Stanęła na krzesło, z niego weszła na ławkę i krzyknęła głośno:
- Mamy trasę z Tokio Hotel! - z jej ust pociekła ślina.
Widząc obojętność klasy, zeszła z podestu. Każdy był zajęty własnymi sprawami, a ją wiecznie ignorowano bądź wyszydzano.
- Zamknij ten krzywy ryj. Kogo to obchodzi? - spytał skrzywiony blondyn, odrywając się na chwilę od książki.
- Wszystko powiem bratu! Zobaczysz! B-r-a-t-u! MOJEMU! Własnemu! Ty nie wiesz, co to znaczy MÓJ BRAT.
Wyszła z klasy. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Dziesięć minut później wróciła, szarpiąc młodego chłopaka za rękaw.
- No! To jest mój brat! - krzyknęła złowieszczo.
- Cześć. - odparła klasa chórem.
Znali go bardzo dobrze. Tola często się nim wyręczała. Gdyby był taki, jak ona, to może rzeczywiście ktoś by się go bał, ale on dzielnie znosił kaprysy siostry, jako, że była istotą niemyślącą, a już na pewno nie logicznie.
- Tolu, zostaw nas samych. Masz tu pieniążki, idź do sklepiku, poproś panią ładnie o batonika i zapłać. - powiedział powoli, wciskając jej dwa złote w dłoń.
Wyszła.
- No. To dzisiaj w tysiąca? - uśmiechnął się i rzucił karty na biurko.
Do wyjazdu został tydzień. Trasa miała zacząć się na początku lutego. Ala i Tola pakowały się. Czwarty raz z rzędu.
- Weź te różowe getry! Będą pasować do zielonego stanika! - powiedziała Tola, machając częściami garderoby koleżanki.
- A to? Co o tym sądzisz? - spytała Ala, podając dziewczynie jaskrawe niebieskie trapery z logiem ich zespołu.
- No! To jest trędi! - odparła, a jej oczy wypełnił dziki blask. Działo się tam zawsze, gdy myślała. A właściwie - działo się to rzadko, bo tylko wtedy, gdy myślała.
- Tolka, ale mu nie umiemy śpiewać... - wykrztusiła Ala w przebłysku mądrości.
- Nic się nie martw. Wczoraj dawałam koncert w łazience do dezodorantu z Biedronki. Też tak zrób i całą publiczność będzie nasza. Podbijemy świat!
~*~
- Mam dla was poprozycję, a właściwie już informację. - powiedział wysoki mężczyzna w długim płaszczu. - Załatwiłem wam support.
- Po co nam support? - spytał znudzony Bill.
- Nie zadawaj głupich pytań. - odparł mężczyzna.
- Wszystko słyszałem. - powiedział Tom, który akurat wyszedł z łazienki. - Wszystko zniosę, tylko nie nasze kopie.
- Ani piszczące fanki. - dodał Gustav.
- Ani napalone małolaty. - dorzucił ze śmiechem Georg.
- To polski zespół. Zaraz, jak to szło... Mam tu zapisane. - menager zespołu wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. - Blog27.
- Orginalne, doprawdy. - rzucił z ironią Bill.
- Dwie nastoletnie Polki. - zamilknął. - Ogarnijcie się trochę, potem przyjdę i omówimy szczegóły.
3.
Biegła, ile sił w nogach. Potknęła się o własną rękę. Usiadła i zaczęła płakać. Przechodni wrzucali jej drobne. Niektórzy zatrzymywali się, by głośno westchnšć o smutnym losie dziewczynki. Zebrała trzy złote, więc korzystajšć z okazji pobiegła do swojego ulubionego sklepu - "Świat Szmat".
Otworzyła drzwi nogą, ledwo utrzymując równowagę. Była cała obładowana.
- Ala? Ala, pomóż mi. ALA?! - piszczała.
- Ooo, zrobiłaś zakupy! - uśmiechnęła się szeroko i wzięła dwie wielkie reklamówki z dziwnymi kulkami materiałów w środku. - Skąd to masz?
- Od pani Celi ze "Świata Szmat". Zarobiłam trochę i postanowiłam zrobić zakupy. Wiesz, jako, że jesteśmy stałymi klientkami, to kilogram za 1 zł. - odparła zadowolona. - Pakujemy się jeszcze raz. To będą nasze ciuchy na trasę z Tokio Hotel.
Zadowolone skierowały się w stronę pokoju.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytała mama Toli, uzupełniając herbatę w kubku męża.
- Nie martw się, Kochanie. Albo jej przejdzie, albo sobie pojedzie, pobędzie tam z miesiąc i wróci. Odpoczniemy trochę.
W tym momencie z ogródka zaczął wydobywać się przeraźliwy dźwięk.
- MAMOOO, TATOOO, WRÓÓÓCIŁA WASZA TOLCIA!
- Kryć się! - krzyknął Janek i pociągnšł za sznurek wystający z pudełka z napisem "ALARM".
~*~
Księżyc świecił przez zaciągnięte żaluzje, rzucając blade smugi światła na pokój. Cztery postacie leżały w hotelowych łóżkach, namiętnie konwersując. Mimo późnej pory, nie byli senni.
- Mmm, lepiej nam nie mógł załatwić. Raz w życiu mu się naprawdę udało. - powiedział Bill, naciągajšc kołdrę na głowę.
- Byle były ładne. - uśmiechnął się szeroko Tom, ukazując równy rząd zębów.
- Ładne, jak ładne, bo jeśli będą jakieś kompletnie głupie, to ja dziękuję za miesiąc udręki... - odparł Gustav.
- Ciekawe, ile one mają w ogóle lat. - zamyślił się Georg.
- Z piętnaście, może szesnaście. Więcej nie przewiduję. - ocenił Bill.
- Mniej chyba też nie, cha, cha! - zaśmiał się Tom, rzucając poduszką w Billa.
- Po jakiemu będziemy z nimi rozmawiać, he?
- Po angielsku, braciszku. Chyba oczywiste.
- No, istnieje ewentualna możliwość ich znajomości niemieckiego.
- Oby.
- Ładne, miłe fajne - takie mają być.
- To się akurat okaże...
- Coś czuję, że to będzie naprawdę ciekawa trasa...
4.
- Tola? Tolka, nie udawaj. Gdzie jesteś? - zawołała lekko spanikowana matka dziewczynki.
W tym momencie rozległ się głos:
- Mała Tola czeka na rodziców przy punkcie informacyjnym. Mała Tola czeka na rodziców przy punkcie informacyjnym. Mała Tola... - kobieta powtórzyła informację kilka razy.
- Pójdę po nią. Ech... - westchnął zrezygnowany ojciec.
Już po chwili wracał, ciągnąc pociechę za obie ręce, przy czym skupiając uwagę podróżnych. Tola przykucnęła i bardzo dobrze bawiła się, jadąc po śliskiej podłodze, podczas gdy jej ojeciec miał naprawdę niemały problem z dostarczeniem jej na miejsce, gdzie czekała reszta rodziny.
- No, jesteście. Tola, bierz walizkę, tu masz bilety...
- Mamo... - zaczął Janek.
- A, racja. - przyznała kobieta. - Ty, Janku, masz bilety. - wcisnęła chłopakowi w rękę dwa bilety.
Oczy Toli, podkreślone mocnym makijażem, zwróciły się ku nadchodzącej dziewczynie. Była obładowana kilkoma małymi torbami i plecakiem ze stelażem. Wyglądała, jakby wybierała się na biwak harcerski. Tola rzuciła się, chcąc przytulić Alę na powitanie. Niefortunne zderzenie zaowocowało kilkuminutowym leżeniem na posadzce w budynku lotniska. Jedno jest pewne - tam już były sławne.
Obie dziewczyny wyglądały rozkosznie. Tola - zielona bluzka, niebieskie spodnie i glany koloru żółtka, natomiast Ala - czerwony beret, czarna bluzka na jedno ramię i wściekle różowe spodnie ortalionowe, które szeleściły, gdy tylko się poruszyła.
Tola, Ala, Janek i dwóch nowych gitarzystów, udali się przez rękaw do samolotu. Janek miał miejsce z chłopakami, a dziewczyny z jakąś obcą starszą kobietą. Ojciec Ali, mimo bycia menagerem Blog27, nie mógł jechać. Nie mógł, czy raczej nie chciał - pozostawmy to pod znakiem zapytania.
- Dzień dąbry! I'm Tola z Blog27. Jestem piosenkarką. Poproszę sok pomarańczowy. - rzekła do stewardesy, roznoszącej napoje.
Kobieta zmierzyła ją wzrokiem, ale zaraz przed oczami stanął jej mężczyzna, machający kuszącymi banknotami i natychmiastowo przypomniało sobie, że ma być miła.
- Ależ proszę. - odparła z miłym uśmiechem, odwróciła się i podała sok. - A dla pani? - spojrzała na Alę.
- Jabłkowy. Gazet pani nie czyta?
Zdezorientowana kobieta odeszła, ciągnąc za sobą wózek z napojami.
- Poćwiczmy akcent może, co? - zaproponowała Ala.
- Ach, jasne, dobry pomysł. Pozwól, że zacznę. - powiedziała Tola, malując powieki trzecią warstwą kolorów. - Aj em Tolcia fłom Blołg27. End juuu?
- Aj em Ala fłom di sejm bant!
Tym oto sposobem, nasze bohaterki miały zajęcie na całą podróż.
~*~
- Debile, gdzie schowaliście mój lakier?! - Bill biegał po pokoju, gorączkowo szukając wzmacniacza fryzury.
- Zgadnij. - rzucił Tom.
- Ja ci zaraz pozgaduję! Za chwilę mamy być na lotnisku! Czy ty widzisz jak ja wyglądam? Gdzie jest lakier?! - coraz bardziej się wściekał.
- Spójrz do lustra. - nakazał bratu, ale ten nie zrozumiał o co chodzi. - Masz go w ręce, geniuszu. A teraz rusz się, bo zostało niewiele czasu. - ponaglał brata.
Bliźniacy w końcu wyszli wraz z Georgem i Gustavem, zahaczając po drodze o swojego menagera, który, jak się okazało, nie mógł pojechać z nimi na lotnisko.
- Świetnie. Sam nas wpakował, a teraz czasu nie ma. Gbur jeden. - zachmurzył się Tom.
Gustav docisnął gaz i kilkanaście minut później byli już przy oszklonym budynku lotniska. Weszli i usłyszeli informujący głos kobiety.
- Wylądował. - rzucił któryś z chłopaków.
Nerwowo przygładzili ubrania, fryzury i ruszyli do wyjścia numer 5.
5.
Chłopcy stali przy wyjściu numer 5, uważnie śledząc wylewający się przez nie tłum. Z minuty na minutę coraz bardziej wytężali wzrok, ale niestety żaden z nich nie dostrzegł nikogo podobnego do nastolatek z jakiegokolwiek, nawet lipnego, zespołu.
- Jesteś pewien, że stoimy przy dobrym wyjściu? - spytał Bill brata.
- No, jestem pewien. - odparł, nie spuszczając z oczu tłumu ludzi.
- Może powinniśmy mieć takie tabliczki. No wiecie, z imieniem i nazwiskiem osoby, na którą się czeka. - zastanawiał sie Georg. - Naprawdę myślisz, że nie są w stanie nas poznać? - spytał retorycznie podirytowany Tom.
W tym momencie ktoś rzucił się na szyję jednemu z bliźniaków.
- Bill! - odparła śmieszna kolorowa dziewczynka.
- Eee... Jestem Tom... - odparł zmieszany.
- Mówiłem, żeby wysłać kogoś po te panienki, bo nas fanki zjedzą żywcem... - szepnął znudzony Gustav do Georga.
- No dobra, nie mamy dużo czasu. Więc, hmm, gdzie się mam podpisać? - spytał Tom, wyciągając markera z tylniej kieszeni spodni.
- Podpisać? Chyba raczej, gdzie ja mam się tobie podpisać? - spytała urażona dziewczyna.
- Mnie? Po co? - spytał kompletnie zdezorientowany.
- Też jestem sławna.
- Każda tak mówi. Coś jeszcze? Jak nie, to żegnamy uprzejmie, bo czekamy na kogoś. - odparł znudzony i odwrócił się na pięcie.
- Na nas. - nie poddawała się; wskazała palcem równie kolorową koleżankę.
Chłopcy dopiero zorientowali się, że obok stoi jakaś druga dziewczyna.
- Słucham? - spytał Tom z wyraźną kpiną.
- Jestem Tola, a to Ala. - wskazała ponownie przyjaciółkę. - Mamy z wami trasę koncertową!
- Blog27. - podsumowała krótko Ala, która do tej pory milczała, przyglądając się całemu zajściu.
Na twarzach chłopców widać było wyraźne zaskoczenie. Byli mocno zmieszani i nie wiedzieli za bardzo, co właściwie mają teraz zrobić.
- No cóż, doprawdy dziwne, że nas nie poznaliście... - Tola zrobiła kwaśną minę i wróciła do głośnego siorbania przez rurkę fanty, którą wyniosła z samolotu.
- Może przez twój nowy makijaż. - skwitowała Ala.
- Co?... Ach, tak! - zaśmiała się i mrugnęła do chłopaków, ukazując powiekę, na której były przynajmniej trzy niepasujące do siebie kolory.
Wtem na horyzoncie pojawiło się trzech chłopaków, taszczących różnego rodzaju torby, plecaki i walizki.
- Uff. - westchnął brat Toli, ocierając pot z czoła i kładąc porcję tobołów na posadzce. - Jestem Janek, brat Toli. - uśmiechnął się i podał rękę każdemu z chłopaków, po czym zwrócił się do dwóch młodych wokalistek jakże cudownego zespołu, Blog27:
- Dziewczyny, to są wasze bagaże. My idziemy po swoje, spotkamy się na parkingu.
Chłopcy mieli bardzo głupie miny. Odwrócili się, odprowadzając wzrokiem poznanego przed chwilą Janka w towarzystwie dwóch innych chłopaków.
- Mój brat jest perkusistą. - dumnie wypięła pierś, a właściwie miejsce, w którym powinna się takowa znajdować. - Ci dwaj pozostali to gitarzyści.
- A-ha. - zdołał wykrztusić Tom, jako pierwszy odzyskując mowę.
Ala uśmiechnęła się tak szeroko, że Bill, trzymający akurat ręce w kieszeni, odruchowo ścisnął monetę.
Tola wzięła Alę pod rękę, ciągnąc ją żwawo do przodu. Uszły kilka kroków, po czym Tola odwróciła się i rzekła:
- No co tak stoicie? Bierzcie nasze klamoty i chodźcie. - odparła, ale widząc reakcję adresatów słów, a właściwie wyraźny brak reakcji, zacmokała sygnalizując zniecierpliwienie, postukała obcasem i spojrzała na zegarek. - Wiem, że nasza uroda zapiera dech, ale szybciej, bo jestem głodna.
Chłopcy dalej stali jak wryci. Po chwili sięgnęli niechętnie po bagaże, uginając się zarówno pod ich ciężarem, jak i ilością, złapali względną równowagę i podążyli za dziewczynami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gall Anonim dnia Niedziela 03-09-2006, 14:32, w całości zmieniany 12 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 11:59 Temat postu: |
|
|
6.
Gustav zaparkował wypolerowany samochód na parkingu hotelowym. Chłopcy wyciągali bagaże, a Tola z Alą, by nie próżnować, postanowiły same wejść do hotelu. Nowoczesny budynek był naprawdę imponujący. Wspięły się po marmurowych schodkach, Ala delikatnie popchnęła ogromne złote drzwi i weszły razem do środka. Chwilę rozglądały się z prawdziwym uznaniem, aż w końcu podeszły do recepcji.
- Ile razy mam mówić, żebyście wchodziły wejściem dla służby?! Przykro mi, ale niestety resztki ze śniadania rzuciliśmy dzisiaj psom. Przyjdźcie jutro. - odparł recepcjonista, lustrując je wzrokiem od stóp do głów i wrócił do przeglądania porannej prasy.
- One są z nami... - z trudnością powiedział Georg, który uginał się pod ciężarem części pakunków.
- Prosiliśmy o zarezerwowanie apartamentu dla nich. - powiedział spokojnie, aczkolwiek z rezygnacją, Tom, który obwieszony najrozmaitszymi torbami i torebeczkami, wyglądał conajmniej jak nowoczesna wersja świątecznej choinki.
- Ale... Ach, rozumiem. Proszę. - powiedział recepcjonista, zdjął kluczyk i wręczył Tomowi, zupełnie, jakby obawiał się, że najlepszym pomysłem nie jest wręczenie takiego przedmiotu dziwnym kobietom.
Skręcili w prawo i rozdzielili się, gdyż były dwie windy. Do jednej wsiadły Tola z Alą, a do drugiej czwórka chłopaków, którzy zupełnie pominęli fakt, że przynajmniej jeden z nich mógłby być na tyle szarmancki, żeby towarzyszyć gościom w podróży na górę, ale żaden z nich najwyraźniej nie miał na to ochoty.
Pierwsza winda.
- Ach, Alicja, widzisz to?! Widzisz?! - Tola rzucała się po kabinie windy.
- Co? - spytała zupełnie szczerze Ala.
- Oni wszyscy na mnie lecą! Widziałaś, jak na mnie patrzą?!
- Nie, ale widziałam, jak patrzą na mnie... - rozmarzyła się.
- Czujesz ten zapach?
- Nooo, jakby się coś paliło.
- Zapach sławy, idiotko!
Winda druga.
- Za jakie grzechy? Za jakie grzechy?! - Bill siedział na jednej z walizek, z głową ukrytą w dłoniach.
- Może to tylko takie złe pierwsze wrażenie. - odparł niezbyt przekonany Gustav. - Czytałem o tym.
- Czarno to wszystko widzę.
- Daj spokój, ta Tolka nawet niebrzydka.
- Śmiech na sali. Człowieku, ale jaka głupia.
- Nie znasz jej.
- Wiesz, jakoś bardziej poznawac ochoty nie mam.
- Mamy z nimi spędzić miesiąc i jeśli nie podejdziemy do tego poważnie to uprzykrzymy życie i sobie, i im. - powiedział opanowany Georg.
- Co proponujesz? - spytał Tom, nie widząc już jakiejkolwiek nadziei.
- Spróbujemy je poznać. Od początku.
Drzwi windy otworzyły się jednakowo.
- Ooo, Tola, spójrz, kogo ja widzę...
- Stęskniliście się? - spytała Tola i zaczęła tarmosić Billa za oba policzki.
- Wiesz, jakoś specjalnie nie. - powiedział Tom, ale natychmiast dostał szturchańca w bok. - Znaczy, eee, taaak.
- To świetnie. - odparła Tola, której chichot przypominał dźwięk wydawany przez małą, zdesperowaną świnkę. - Prowadź. - powiedziała do Toma, chwytając go za rękę.
- O Boże. - powiedział Tom, odwracając się do reszty, podążającej za nimi, jakby oczekiwał natychmiastowej pomocy, i głośno przełknął slinę.
7.
Dotarli do drewnianych drzwi z ozdobną tabliczką, na której połyskiwały trzy cyferki - 227.
- Ach, jak to miło z waszej strony, że zarezerwowaliście dla nas apartament pasujący do nazwy naszego zespołu. - wyćwierkała bardzo zadowolona Ala.
- Cóż za ironia losu... - skrzywił się Bill, udając oddanego skupianiu uwagi na bracie, który właśnie drugi raz przekręcał mosiężny kluczyk.
- Po prostu szczęście. Los nam sprzyja poprzez liczbę dwadzieścia siedem. - odparła Tola, wtrącając się w marny dialog.
- Ale przecież tu jest dwieście dwadzieścia siedem, a nie samo dwadzieścia siedem, więc nie widzę czytelnego powiązania.
- Nie znasz się. - prychnęła Tola. - Na przykład wy. Jest was czterech, a nas dwie.
- No i co z tego wynika? - spytał Tom, uchylając drzwi i przepuszczając w nich dziewczyny.
- Jak to? Naprawdę nie wiecie? - dziwnie wybałuszyła oczy, siadając na miękkim łóżku. - Pomnożcie przez siebie nas i was. I ile to da? - spojrzała bezradnie na Alę.
- Osiem.
- Eee, no to spróbujmy inaczej... Was czwórka i nas dwójka, to osiem. Mamy jedną trasę, więc osiem i jeden da nam dziewięć. Pomnożymy to przez trzy, czyli ja i Ala plus nasz zespół. A to ile da? - spojrzała ponownie na przyjaciółkę, która właśnie sprawdzała pojemność szuflad w komodzie pod oknem.
- Dwadzieścia siedem.
- Sami widzicie. Szczęście, po prostu szczęście. - wyszczerzyła zęby, na których można było dostrzec ślady ciemnofioletowej szminki.
- Tak, tak. - pospiesznie odparł Gustav, zerkając ukradkowo na zegarek. - Wiecie, to wy się spokojnie rozpakujcie. Spotkamy się za godzinę w restauracji.
I wyszli, zostawiając dwie nowopoznane dziewczyny w ich hotelowym pokoju na - w tym przypadku - pastwę losu.
W tym czasie Tola i Ala wcale nie próżnowały. Postanowiły wywrzeć na chłopakach kolejne "dobre wrażenie", więc oddały się przygotowaniom.
- Fszo jam zie ulaś?! - wybełkotała Tola z głową w walizce.
- Powtórz. Ale najpierw wyjmij głowę, bo inaczej trudno będzie mi cokolwiek zrozumieć. - Ala wydała polecenie zupełnie jak dla osoby ułomnej, nie odrywając się od malowania paznokci na kolor najbardziej przypominający odcień dojrzałego buraka.
- W co mam się ubrać?! - spytała Tola, wyciągnąwszy głowę z walizki.
- W coś, hmm, olśniewającego. - zamyśliła się. - Może te nowe rybaczki, co?
- Które?
- Te, które znalazłaśmy przed twoim domem. - powiedziała Ala, nie racząc Toli spojrzeniem.
- O widzisz. Ty to masz głowę. - ponownie zanurkowała w jednej z kolorowych walizek w kratkę.
Już po czterdziestu minutach były prawie gotowe. Tola - fosforyzująca bluzka z ręcznie wykonaną podobizną słonia (tak przynajmniej twierdziła Tola, gdyż inni widzieli w tym jedynie nieregularną plamę), zielone spodnie do łydek, gdzie niegdzie poprzecierane na brązowo. Ala - czerwono-żółty kapelusz z połyskującymi diamencikami, szara bluzka bez rękawów, zgniłozielona bluza z logiem Blog 27 i fioletowa spódnica przed kolano, łudząco przypominająca grubą wartwę firanek.
- Ala... Zapomniałaś o czymś. - powiedziała Tola, siadając na krześle i wskazując na buta z setkami kolorowych cekinów.
- Ach, tak. - odparła Tola, przykucnęła i zaczęła wiązać sznurówki w butach koleżanki.
A wiedzcie, że z powodu ilości błyszczących cekinów, trudno było znaleźć samego buta, nie mówiąc już nawet o którejkolwiek ze sznurówek. Ala jednakże miała w tym wprawę. Sznurowała buty koleżanki już od dzieciństwa, bo zawsze szybciej przyswajała nowe umiejętności, o których Tola mogła jedynie pomarzyć.
- Gotowe. - odetchnęła, wstając.
Wzięły dwie gumy do żucia z serii "Piękny uśmiech w trzy minuty" i wyszły, starannie zamykając za sobą drzwi.
8.
Szły długim korytarzem po miękkim, czerwonym dywanie, wyobrażając sobie, że wokół machają do nich tłumy fanów. Niestety, albo i stety, po bokach były jedynie ściany z drzwiami w regularnych odstępach.
Stanęły przy windzie. Ala wyżywała się na małym guziku, służącym do przywoływania windy.
- Szybciej! - krzyknęła Tola, zupełnie jakby szybkość kabiny zależała od długości paznokcia Ali.
Winda przyjechała w tym momencie, kiedy Tola otworzyła usta z wyraźnym zamiarem kontynuowania swojej, jakże ciekawej, wypowiedzi.
- Stój! - krzyknęła Ala, łapiąc koleżankę za ramię.
- Dlaczemu? - spytała niepoprawnie.
- Nie pamiętasz? "Przed wejściem do windy, zawsze najpierw upewnij się, czy kabina znajduje się w środku." - nie brałaś tego w szkole?! - krzyknęła zrezygnowana.
- Nie? - spytała z nutką paniki. - Co teraz?
- No któraś z nas musi sprawdzić, czy jest, czy jej nie ma.
- No ja jestem, teraz ty sprawdź.
- Czy KABINA jest, nie my! Mówię o KA-BI-NIE.
Źrenice Toli rozszerzyły się niebezpiecznie.
- Co teraz? Co mamy robić?! - objęła mocno doniczkę kwiatka stojącego w pobliżu.
- Poczekaj, myślę. - Ala usiadła na podłodze po turecku i przyłożyła czubki palców do skroni.
W tym momencie drzwi windy zsunęły się z hukiem. Ala jednak pozostała niewzruszona. Wstała po kilku minutach, mówiąc:
- Wiem, co powinnyśmy zrobić! Wychylić głowę i sprawdzić, czy kabina jest, czy jej nie ma!
- Teraz to nie ma na co patrzeć. - wskazała palcem na zsunięte drzwi uniemożliwiające wstęp do windy. - Chodźmy schodami.
- No okej, ale... którymi? - spytała rozglądając się raz w jedną, raz w drugą stronę korytarza.
- No tymi. - wskazała Tola. - Są bliżej.
- Czy to według ciebie nie jest podejrzane, że schody są tak blisko windy? - spytała podejrzanie Ala, wesząc w powietrzu, jak pies.
- Faktycznie... Może i masz rację... Chodźmy tymi drugimi.
Obróciły się w prawą stronę, ruszyły prosto i zatrzymały się przy schodach.
Tola złapała Alę za ramię tak, jak uprzednio zrobiło to ta druga.
- A kabina? - spytała zadowolona, że zapamiętała.
- Cieszę się, że moje lekcje się przydają, ale schodami się po prostu schodzi w dół bądź w górę. Tu nie ma żadnych kabin. - pogłaskała Tolę po głowie, wzięła ją za rękę i zaczęły ostrożnie schodzić, na przemian trzymając się kurczowo poręczy.
- Trzydzieści siedem, trzydzieści dziewięć... - liczyła głośno Tola przebyte stopnie.
- Pominęłaś trzydzieści osiem. - napomniała delikatnie Ala.
- Wracamy. - zarządziła dziarsko, choć była zmęczona.
~*~
- Rozumiesz? Cha, cha. Ja jej wtedy mówię, że jestem Tobiasz. Wziąłem ten papier toaletowy i poszedłem do kasy. - Tom opowiadał, jak nakręcony, śmiejąc się przy tym głośno.
- To się nie ma z czego smiać, bo ostatnio musiałem podpisywać wszystkie produkty w koszyku jakiejś staruszki... - relacjonował Bill.
- Nie ma sensu czekać, zaraz mi się żołądek przyklei do kręgosłupa... - powiedział Georg i pstryknął palcami w celu wezwania kelnera.
Już po kilkunastu minutach zajadali się smacznie przyrządzonymi i elegancko podanymi potrawami, pijąc przy tym ulubione napoje i wesoło rozmawiając.
- Nie dziwicie się, że ich jeszcze nie ma? - spytał Gustav, zerkając kolejny raz na tarczę ściennego zegara.
- A co nas to? - rzucił niedbale Tom, opychając się frytkami. - Na niańkę wyglądam?
- Ano pokaż się bliżej... - Bill wyszczerzył zęby.
- Wzięliśmy nad nimi odpowiedzialność... W pewnym sensie. - dodał Gustav.
- To niech ktoś ich poszuka. Od razu mówię, że ja odpadam. - odparł krótko Bill.
- Ja też. - zaśmiał się Tom.
- Na mnie nawet nie patrzcie. - Gustav uniósł ręce w znaku bezradności. - Wystarczy, że nosiłem te toboły w kratkę. Do tej pory mi się w oczach mieni.
- Co? - spytał Georg, widząc na sobie spojrzenia trzech kolegów. - No dobra, dobra, pójdę. - przeciągnął się, leniwie wstał i zasunął za sobą krzesło z nadzieją, że przyjdą zanim skończy ową czynność.
- Powodzenia! - rzucił Bill za znikającym za zakrętem Georgem i wszyscy, jak na komendę, zaczęli się głośno i szczerze śmiać.
9.
Georg szedł na zmianę - raz szybko, raz wolno - najpierw ociągał się, przebierając nogami jak z ołowiu, a potem przyspieszał - zupełnie, jakby nie mógł się zdecydować, czy przedłużyć ciszę przed burzą, czy mieć wszystko za sobą.
Nagle usłyszał dzikie piski:
- Pięćdzięsiąt dwa! Hurra! - krzyknęła Tola, chwyciła Alę za ręce i zaczęły wykonywać własną wersję tańca zwycięzców.
Georg szybko schował się za rogiem. Czuł, że tchórzy i nie mógł wydobyć z siebie ani krzty odwagi. Myślał gorączkowo nad tym, co ma zrobić. Miał je po prostu znaleźć i przyprowadzić do restauracji, nic więcej. Może nic mu się nie stanie po drodze. Czemuż to niby coś miałoby się stać? To tylko dwie trzynastolatki. Tak, tylko i wyłącznie dwie małe, bezbronne dziewczyny. Nie z takimi miał już doczynienia. Wszystko będzie dobrze. Podejdzie do nich i zaprowadzi je na miejsce, po drodze zamienią ewentualnie kilka słów. Mimo wszystko czuł opór, którego nie umiał, a raczej nie chciał, przezywciężyć. Ale czego on się boi? Dwóch Polek? "Teraz albo nigdy!" - pomyślał i ruszył przed siebie.
- Yyy, ten... - zaczął nieudolnie.
- Ooo, Goguś! - Tola rzuciła się Georgowi na szyję.
- Że jak? - spytał, wytrzeszczając oczy i krzywiąc się niemiłosiernie.
- Goguś. Takie zdrobnienie sobie wymyśliłam. A co, nieładne?
- Nie. I nie chcę, żebyś tak do mnie mówiła. Jestem po prostu Georg. Krótkie imie, nie musisz zdrabniać. - oznajmił zdenerwowany, ale i znudzony. - Możesz mnie puścić? - spytał Tolę i nie czekając na jej reakcję, zdjął ręce oplatające jego szyję.
- Jak sobie chcesz, Gogusiu. - wyszczerzyła zęby, jak pies widzący swojego pana z kością w dłoni.
- Chodźcie. - powiedział, ignorując słowa dziewczyny.
Przez pół korytarza szli w milczeniu i to tylko dzięki Ali, która szturchała Tolę w ramię za każdym razem, gdy ta próbowała coś powiedzieć.
- Właściwie, to czemu stałyście przy schodach? Nie mogłyście po prostu zjechać windą? - spytał, nie zaszczycając żadnej z nich spojrzeniem.
- Bo... - zaczęła Tola, a Georg zwrócił się w stronę dziewczyn.
- Nie wiedziałyśmy, czy kabina jest w środku. - powiedziała Ala na jednym wdechu, wpadając koleżance w pół słowa.
- Nie mogłyście sprawdzić?
- No, tak wyszło, że nie. - Ala odpowiedziała po raz kolejny, a Georg spojrzał na nią.
"Jakie ona ma piekne oczy... Boże, o czym ja myślę?!" - skarcił się błyskawicznie w myślach.
Wprowadził je do dużego pomieszczenia o ciepłych kolorach, całego wypełnionego stolikami, przy których stały bogato zdobione krzesła.
Odnaleźli wzrokiem stolik, przy którym siedziało trzech pozostałych chłopaków i ruszyli ku niemu. Tola, która praktycznie biegła, jako pierwsza odsunęła krzesło z wielkim hukiem i usiadła naprzeciw Toma.
- Czeeeść, misiaki! - rzuciła, nie musząc silić się na przesłodzony głosik.
Tom zakrztusił się napojem, co zaowocowało kilkuminutowym kaszlem.
- Kretynko, brata mi chciałaś zabić, czy jak?! - krzyknął po niemiecku przewrażliwiony Bill, który swoją impulsywność mógł teraz wykorzystywać bez przeszkód, mając powód nawrzeszczenia na dwie dziewczyny.
- Możesz powtórzyć, bo nie zrozumiałam? - spytała kompletnie zdezorientowana, wciąż się uśmiechając.
- Nie. - warknął i klepał brata po plecach, by pomóc mu wyzbycia się kaszlu.
- Zamówcie coś sobie. My już jedliśmy, ale musimy obgadać kwestie koncertów. - Georg machnął ręką w kierunku kelnera, który już spieszył ku ich stolikowi.
- Co podać? - spytał potulnie.
- Dwa razy specjalność zakładu i raz... trzy... sześć razy colę. - zamówił Gustav.
- Hej, to my miałyśmy sobie zamówić! Sam tak powiedziałeś! - krzyknęła Tola, skupiając na sobie spojrzenia ludzi wokół.
- Ale nie mamy czasu do jutra. Znając zdecydowanie kobiet...
Tom ponownie się zakrztusił.
W drzwiach stanął brat Toli wraz z dwoma gitarzystami.
- Korzystając z okazji, że zgromadziliśmy się tu wszyscy... - zaczął Bill, gdy ci usiedli. - ...wypadałoby omówić parę spraw związanych z koncertami. No więc... Aha, tak... Dużo koncertów macie za sobą?
- Żadnego. - odpowiedział spokojnie Janek.
Chłopcy wytrzeszczyli oczy.
- Przyjeżdżacie za granicę, a we własnym kraju nie daliście ŻADNEGO koncertu?! - Bill zaśmiał się irocznie.
- No trudno, ale pewnie ćwiczyliście sporo, prawda? Próby i te sprawy... - powiedział Tom, szturchnąwszy brata.
- Łiii. - zapiszczała Tola i zerwała sie na równe nogi. - Ala, wzięłaś zgrzewkę mikrofonów?!
- O nie! Na śmierć zapomniałam!
- Zgrzewkę?... - spytał zdezorientowany Tom, którego szept zniknął gdzieś wśród pisków dziewczyn.
- Nasze dezodoranty z Biedronki... Do czego my, chlip, będziemy śpiewaaać? - jęczały skulone na podłodze, tonąc we własnych łzach.
- Biedronki? - spytał Tom Janka.
- To sieć polskich supermarketów. - objaśnił.
- Aaa... - mruknął Tom. - Ej, chyba nie myslałyście, że będziecie śpiewać do dezodorantów?! Macie prawdziwe mikrofony. Znaczy, eee, chyba macie? - spytał, odwracając się w stronę Janka.
- Mamy, ale one boją się do nich śpiewać. - prychnął, zanim ugryzł się w język.
- Co nie zabije, to wzmocni. Chyba nie wiedziały, w co się pakują. Kiepsko wróżę karierze na zachciankę. - parsknął Tom.
- Przejdźmy do repertuaru... - zaczął Bill.
Tola wstała.
- Eee, może usiądziesz sobie? - spytał Bill lekko zdziwiony.
- Nie mogę. Powiedziałeś, żebyśmy przeszli do repertuaru.
- Yyy... - Bill spojrzał znacząco na brata dziewczyny.
- Tolu, usiądź sobie i nie przeszkadzaj, wytłumaczę ci to wszystko potem. - powiedział Janek.
- Tak, no więc, co do repertuaru. Gracie przed nami, to proste, i macie pół godziny czasu. To będzie jakieś, hmm, pięć piosenek.
- CO?! - krzyknęły Tola i Ala równoczenieśnie, podnosząc się z miejsc.
- PÓŁ GODZINY?! - krzyknęła Tola, a jej źrenice gwałtownie zmieniły swoją wielkość.
- Pół godziny to jest połowa z tego, ile dzisiaj na was czekaliśmy. - odparł spokojnie Tom, patrząc na nie znacząco.
- Wiem, ile to pół godziny! - krzyknęła Tola, a ślina, która kapała z jej ust, teraz wypełniła połowę szklanki, w której uprzednio znajowała się cola.
- CO?! - teraz bliźniacy zerwali się jednocześnie z bardzo zaskoczonymi minami.
- BO WY MYŚLICIE, ŻE JA JESTEM GŁUPIA! - Tola rozpłakała się na dobre i wybiegła z pomieszczenia.
10.
Janek poderwał się gwałtownie z krzesła, chcąc pobiec za siostrą, by pocieszyć ją, zanim zrobi wielką rewolucję w całym hotelu, a była to poobiednia pora, kiedy to spora część osób wylegiwała się w swoich pokojach.
- Stój! - zatrzymał go Bill. - Ja to zrobię.
Wstał, zasunął krzesło, odszedł od stołu i skierował się ku wyjściu z jadalni, skąd już można było usłyszeć stłumione szlochy Toli.
Recepcjonista kiwnął głową w kierunku złotych drzwi wejściowo-wyjściowych, za kórymi, jak domyslił się Bill, miała się znajdować histeryzująca Tola.
Podszedł do drzwi, otworzył je powoli i gdyby zrobił szybki krok, nie patrząc pod nogi, potknąłby się o dziewczynę, a później poślizgnął przez kałużę imponujących rozmiarów, która była tuż przed nią. Tola płakała wniebogłosy z głową opartą na kolanach.
"Świetna reklama." - pomyślał Bill i usiadł obok dziewczyny.
- Przesuńmy się troszkę, zanim ktoś się o nas potknie. - starał się delikatnie uśmiechnąć.
Bill przesunął się w lewo. Tola zrobiła to samo, ani na chwilę nie przestając głośno szlochać.
- Bo widzisz... To nie jest prawda, że wszyscy myślą, że jesteś głupia. - odruchowo ugryzł się w język.
- Nie?... - spojrzała na niego swoimi zapuchniętymi od płaczu oczami.
- Nie. Jesteś bardzo miła i yyy... - gorączkowo poszukiwał jakiegoś słowa, które byłoby najmniejszym kłamstwem. - ...sympatyczna.
- Naprawdę?! - otarła nos rękawem i rzuciła się Billowi na szyję.
- I trochę, eee, zbyt impulsywna.
Oderwała się szybko i już chciała zacząć kolejny koncert, ale Bill dodał szybko:
- Ale to nic takiego. Nie ma się czym przejmować.
- Ja i tak nie wiem, co znaczy "impulsywna", po prostu źle zabrzmiało.
Bill starał się uśmiechnąć naturalnie, choć był święcie przekonany, że sztuczny uśmiech nie zrobiłby Toli różnicy.
- To jak, zgoda? - spytał, klnąc do siebie w myślach.
- Zgoda.
Otarła kilka ostatnich łez i dopiero wtedy Bill zobaczył, jak wyglądała. Całą twarz miała popaćkaną spływającymi kosmetykami. Na policzkach widniały czarne smużki po tuszu, wokół oczu miała roztarte cienie.
- Chodź, pewnie się martwią.
Zamknął oczy, szybko chwycił ją za rękę i odwrócił głowę w drugą stronę, żeby nie widziała, jak niemiłosiernie się krzywi. Wolną ręką otworzył drzwi i gestem zaprosił ją do środka.
~*~
- Naprawdę powiedziałeś jej, że jest miła i sympatyczna? - spytał Tom, wijąc się ze śmiechu po podłodze.
- Ciekawy jestem, co ty byś zrobił na moim miejscu.
Ale Tom nic nie odpowiedział, tylko zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
Byli w podziemnej sali hotelowej przeznaczonej do dyskotek, którą często wypożyczali do prób. Dość przestrzenna, zaciemniona sala z małą sceną, na której teraz cisnął się sprzęt chłopaków.
- Mam nadzieję, że nas tu nie znajdą... - powiedział Tom, strojąc gitarę.
- Nie ma szans. Za Chiny się nie domyślą, gdzie jesteśmy. - wyszczerzył zęby Bill, który właśnie skończył ustawiać mikrofon.
Zabrzmiały pierwsze nuty "Leb die Sekunde" i już Bill miał zacząć zwrotkę, kiedy drzwi otworzyły się szeroko. Ujrzeli w nich najmniej wyczekiwane osoby - Tolę i Alę.
- Ooo, jednak tu jesteście. - odparła słodko Tola.
- Jak nas znalazłyście? - spytał Bill z rezygnacją, włożył mikrofon do stojaka i zeskoczył ze sceny.
- Recepcjonista nam powiedział. - wyszczerzyła się Ala.
- Co za... - zaczął Tom. - ...niespodzianka. - przełknął głośno ślinę.
- Pan Bodziu jest bardzo miły.
- Kim jest, eee, pan Bodziu?
- Recepcjonistą.
- Z tego co pamiętam - wtrącił Tom. - to jeszcze wczoraj nazywał się Mark.
- Bo się nazywa Mark.
- Przed chwilą powiedziałyście, że Bodziu.
- Nie. Tak. Nie wiem. Ala, Ty wyjaśnij.
- Nazywa się Mark, ale my nazwałyśmy go Bodziu.
- I wszystko jasne. - westchnęli, domyśliwszy się, że to pomysł Toli, która miała wyraźną słabość do nazywania ludzi po swojemu.
- To grajcie coś. Po to przyszłyśmy.
- Eee, właściwie to my już skończyliśmy...
Opuścili pomieszczenie zostawiając dziewczyny same.
- Szybko! Tędy! - szepnął Bill do reszty, wskazując wąski korytarzyk. Biegli chwilę, starając się zrobić jak najmniej hałasu. Ujrzeli małe, kręte schodki, po których zaczęli się automatycznie wspinać.
- Tutaj! - powiedział Bill, otwierając małe drzwiczki.
Weszli do środka. W pomieszczeniu było pełno kołder, poduszek i poszewek, a w powietrzu unosiła sie woń krochmalu.
- Czy to nie jest, eee, schowek na pościel? - spytał Tom, rozglądając się.
- Nie da sie ukryć. - skwitował Bill.
- Pst, cichooo. - szepnął Gustav.
Zamilki. Przyłożyli ostrożnie uszy do drzwi i usłyszeli wyraźnie zbliżające się kroki. Georg podniósł klapkę z małego okienka i ujrzał dwie dziewczyny z Blog 27, rozglądające się nieporadnie po korytarzu.
Wstrzymali oddech. Tola i Ala obracały się, każda wokół własnej osi, dobre kilka minut, aż wreszcie skierowały się schodami w dół.
- Dobra, wypad, chłopaki. - szepnął Bill i rzucił się na przycisk przywołujący windę, która była naprzeciwko drzwi.
- Brawo, braciszku. - parsknął Tom. - Winda. Taaak, na pewno nas nie znajdą.
- Sam wymyśl coś lepszego.
Kabina windy przjechała, drzwi otworzyły się, a chłopcy natychmiast wskoczyli do środka.
- Nie znajdą. - odparł Georg, naciskając guzik z cyferką "6". - One nie używają wind. Tego jestem pewien.
Winda stanęła na szóstym piętrze. Bill ostrożnie wychylił głowę.
- Droga wolna.
Rzucili się korytarzem w stronę drzwi do pokoju. Gustav wyjął pospiesznie klucz, włożył w zamek, przekręcił dwa razy, nacisnął klamkę, popchnął lekko drzwi i... zamarł. On i każdy kolejny z chłopaków, który wszedł po nim do pokoju.
- Co wy tu robicie?! - krzyknął Bill wyraźnie rozwścieczony. - Tymaczasowa właśność prywatna! Jak wyście się tu w ogóle dostały?! Drzwi były cały czas zamknięte!
- Pani Tosia dała nam zapasowy klucz. - usmiechnęła się Ala.
- Posłuchaj dziecinko. Nie obchodzi mnie jakaś durna pani Tosia, która daje wam klucze do róznych pomieszczeń. - Bill nie przestawał krzyczeć. - Zaraz, zaraz... Jaka pani Tosia?
- Sprzątaczka.
- Tak, tak, takie bajki to telewizji. - powiedział Bill i dorzucił kilka przekleństw.
- No właśnie. - dodał Tom. - Bujać to MY, a nie NAS.
- Niby jak pani Wiesia dała wam klucz?! Zaraz się tam przejdę, to ją zwolnią. - kontynuował Bill.
- Pani Tosia, nie pani Wiesia. - poprawiła go Ala. - Pani Wiesia to nasza fanka, żona pana Bodzia, natomiast pani Tosia to jedna z tutejszych sprzątaczek, której powiedziałyśmy, że wyszliście, zostawiając nas u was w pokoju i biorąc ze sobą klucz, a my chciałyśmy iść na kolację, ale nie mogłyśmy zostawić otwartego pokoju. Dała nam klucz bez żadnych problemów. - Taaak, ma się ten urok osobisty. - zamrugała oczami Tola.
- WYNOCHA! - krzyknął Bill, który był tak wściekły, że Ala przez chwilę spojrzała na niego z prawdziwym strachem. - WYNOŚCIE SIĘ STĄD!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 12:07 Temat postu: |
|
|
11.
Bill kopnął najbliższą szafkę i ze złością rzucił się na swoje łóżko.
- Co te idiotki sobie w ogóle myślą?! Że co?! Że sobie mogą wejść za pomocą klucza pani Stasi i co dalej?! No co?! - spojrzał pytająco na każdego z chłopaków.
- Nie denerwuj się. Zapomniałeś, że mieliśmy być, eee, mili?
- MILI?! Nie mam zamiaru być miłym dla żadnej z nich. Jakieś totalne porażenie mózgowe, a ja mam byc miły?! - zaśmiał się z ironią. - Tym razem przesadziły. Koniec udawania. Nie będę miły. Jak będzie trzeba to sam im zapakuję walizki i zepchnę ze schodów razem z nimi!
- No, masz rację, przesadziły, ale... - zaczął Tom. - ...uważam, że musimy coś zrobić. Jutro oficjalnie zaczyna się trasa.
- Z kim ja mieszkam?! Ciebie zupełnie pograło czy jak?! - skrzywił się Bill. - Świetnie. Idź i przepraszaj, jak wolisz. Ja przechodziłem przez to rano. - spojrzał na swoją dłoń i popędził w kierunku łazienki.
- Świetnie... - westchnął Tom i rzucił się na uprzednie miejsce Billa. - To dopiero początek kłopotów...
~*~
- Nie będę, rozumiesz?! - odparła Tola, miotając się po hotelowym korytarzu.
- To świetnie. Twój ojciec nas zatłucze. Załatwił nam trasę, a my obrażamy zespół, który jest wyżej nas. - Ala osunęła się z rezygnacją po ścianie.
- Źle oceniasz sytuację. To tylko taka przygrywka. Nasza trasa, jesteśmy lepsze, ładniejsze, młodsze, fajniejsze, milsze... - zaczęła wymieniać.
- Przygrywka? Eee, przykrywka chyba, co? - przerwała jej wyliczankę.
- Przestań mnie ciągle poprawiać. Jestem głupsza, ale i tak lepsza.
Wciąż miotała się po podłodze. Drapała paznokciami miękką wykładzinę, na której co chwilę powstawały nowe ślady.
Ala przytrzymała jej ręce i przycisnęła nogi kolanem, by móc sięgnąć po klucz do ich pokoju. Otworzyła kieszeń, wyjęła mały kluczyk i puściła koleżankę, która teraz gryzła ją po nogach, podczas gdy ona próbowała trafić kluczem do zamku. Udało się. Przekręciła klucz, otworzyła drzwi na oścież, chwyciła Tolę mocno za nadgarstki i zaczęła nią sunąć po podłodze. Puściła dopiero, gdy ta leżała już obok łóżka w ich aparatamencie. Ala pospiesznie wyjęła dwie sznurówki z zielono-różowych glanów Toli i jedną związała ręce przyjaciółki, a drugą jej nogi. Po trudach i mękach związanych z zabezpieczaniem życia swojego i Toli w sposób dość orginalny, ruszyła na podbój jednej z walizek. Chwilę w niej szperała, aż w końcu ze zwycięską miną wyjęła kilka niewielkich obrazków. Wzięła jeden z nich, a resztę położyła na szafce nocnej. Na obrazku wybranym przez Alę, mienił się napis "W RAZIE POTRZEBY ZBIĆ SZYBĘ", a za cienką szybką było kilka tabletek na uspokojenie. Dziewczyna szybko chwyciła jednego różowo-zielonego glana, z którego uprzednio wyjęła sznurówkę, zrobiła wielki zamach i...
- AUUU! Moja nogaaa! - nie trafiła.
Wzięła kolejny zamach.
Tym razem uderzyła w "Przenośny zestaw młodego piosenkarza". Tola ją zabije.
Jeszcze jeden zamach.
Tak, udało się. Szybka rozbiła się na kilka kawałków. Dziewczyna wzięła tabletkę, wcisnęła ją koleżance do nosa tak, jak tłumaczyła mama Toli, a sama uciekła do łazienki i zamknęła drzwi, by przeczekać atak.
Wyszła po piętnastu minutach i rozwiązała Tolę.
- Uff. Dzięki. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - odetchnęła z ulgą Tola.
- Nie ma sprawy, nie pierwszy to raz i nie ostatni. - odparła Ala, siadając po turecku na łóżku. - Lepiej zastanówmy się, co teraz...
- Jak to co? Przyjdą i nas przeproszą.
- Tak myślisz?
- Jesteśmy gwiazdami światowego formatu.
- Faktycznie, racja. - powiedziała Ala, która teraz wyglądała, jakby miała nad głową żarówkę symbolizującą genialny pomysł.
- Wiesz... Możemy im zrobić niespodziankę.
- Niespodziankę? Jaką? - żarówka momentalnie zgasła.
- Wstawaj. - wzięła energnicznie portfel, a po chwili ochoczo wyszły razem z pokoju.
12.
Pół godziny później przekraczały już próg swojego pokoju, taszcząc za sobą reklamówki pełne różnych zakupionych wcześniej rzeczy.
- Uff. - westchnęła Ala, rzucając zakupy na łóżko. - Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?
- Czy kiedyś któryś z moich genialnych planów nie wypalił?
- Eee...
- Nic nie mów.
Tola wysypała zawartość reklamówek na wolne łóżko i zaczęła uważnie przyglądać się każdej z zakupionych rzeczy.
- E tam, i tak nie umiem czytać. - rzekła, przyglądając się składnikom z etykietki jakiegoś kolorowego napoju.
- Co to jest? - spytała Ala, podstawiając Toli pod oczy mały haczyk.
- A bo ja wiem? Pakowałam, co ciekawsze.
- Mhm. Może się przydać. - stwierdziła bez przekonania i rzuciła przedmiot za siebie.
Tola w końcu dokopała się do kusej czerwonej sukienki, chwyciła znalezione na śmietniku przed hotelem kozaki na niebotycznie wysokich szpilkach i ruszyła do łazienki w celu wykonania przymiarki "nowych" ubrań. Dla niej zupełnie nowych, a w rzeczywistości tylko Bóg jeden wiedział, z której już były ręki.
Wyszła dwadzieścia minut później bardzo chwiejnym krokiem, oparła się ręką o futrynę drzwi łazienkowych i spytała:
- I jak?
- Nieźle, ale przejdź się jeszcze po pokoju.
Tola zadarła nos do góry i pewna siebie ruszyła do przodu.
ŁUP!
Padła jak długa. Musiała się nieco przeliczyć, co do nadprzyrodzonych (w jej wypadku) zdolności. Ala ostrożnie chwyciła przyjaciółkę za ramiona i pomogła jej usadowić się na krześle.
- Mówiłam, żebyś wzięła te adidasy co leżały pod tym żółtym śmietnikiem, ale uparłaś się na TO. Sama jesteś sobie winna...
- Ha! Nie jestem taka głupia! - krzyknęła zadowolona i sięgnęła do jednej z nierozpakowanych jeszcze reklamówek.
Wyjęła z niej wściekle żółte adidasy, w środku których można było jeszcze podziwiać śmietnikowe uroki - jakieś łupki, papierki, zwierzęce odchody.
- Lepiej to wypierz. - powiedziała Ala, ściskając mocno nos jedną ręką i machając przed nim drugą, która była wolna.
- Która godzina? - spytała Tola, ignorując słowa koleżanki i podsuwając jej swoją rękę z zegarkiem pod same oczy.
- Dwudziesta trzydzieści.
- To świetnie. - wyszczerzyła zęby. - Przebieramy się w piżamy.
- Nie będę krzyczeć, zważając jedynie na to, że mogłoby to pogorszyć nasz stan zdrowia, a szczególnie twój, bo to już stadium zaawansowane. Powiedz mi tylko, co właściwie kombinujesz? Najpierw chciałaś zrobić jakąś niespodziankę chłopakom, a teraz chcesz, żebyśmy poszły spać.
- Nie poszły spać, tylko przebrały się w piżamy. - odparła zadowolona, że po raz pierwszy może kogoś poprawić i na dodatek tylko ona wie o co chodzi, więc jej najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka, jest od niej zależna.
- Załóżmy, że zrobi nam to wielką różnicę, ale powiesz w końcu co planujesz?
- Przebieraj się w piżamę i wychodzimy.
Obie przebierały się w tym samym czasie. Ala w łazience, a Tola w pokoju, wcześniej upewniając się, że zasłony są na pewno dokładnie odsłonięte, a wszystkie możliwe rzeczy, które dawały światło są włączone. Wszystko w celu zapewnienia sobie dobrej widoczności przez ludzi z zewnątrz.
Przebrały się, każda poprawiła swój makijaż, który wyglądał wprost genialne w połączeniu z nocnymi strojami właścicielek.
Ostatnie muśnięcia pudrem i były gotowe do wyjścia.
Ala zamknęła drzwi na klucz i chwyciła koleżankę pod ramię, najwyraźniej spodziewając się długiej podróży. Jednak owa podróż trwała niecałe dwadzieścia sekund, licząc razem z dwukrotnym przekręceniem klucza w drzwiach i sprawdzeniem, poprzez naciśnięcie klamki, czy aby na pewno są dobrze zamknięte. Wystarczyło wykonać dwa kroki w bok i zapukać do drzwi obok.
- Nie! - szepnęła Ala i w ostatniej chwili cofnęła rękę Toli, która była gotowa, by zapukać. - Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?
- Jak zawsze.
- No to fest.
Rozległo się ciche pukanie, a zza drzwi można było usłyszeć stłumiony głos, którego właściciel właśnie do nich zmierzał. Owym właścicielem był Tom, który ze znudzoną miną otworzył drzwi. Tola i Ala najwyraźniej nie miały zamiaru czekać na zaproszenie, bez słowa wtargnęły do środka. Tom zamknął drzwi, również bez słowa.
- Kogo niosło? Mam nadzieję, że nie nasze SĄSIADECZKI. - powiedział Bill kładąc nacisk na ostatnie słowo i zaśmiał się, co oznaczało, że humor nieco mu się już poprawił.
- Jakbyś zgadł... Ekhem...
Bill podniósł się na łokciach i odwrócił za siebie. Od razu dostrzegł dwa akcenty kolorystyczne w dość skąpych piżamach.
- Czego znowu? - spytał kładąc się spowrotem i wbijając wzrok w telewizor.
- My... - zaczęła Tola.
Bill wziął pilota i przełączył na pierwszy kanał.
- ...chciałyśmy...
Drugi kanał.
- ...bardzo...
Trzeci kanał.
- Przeprosić, tak?! - krzyknął Bill, wyłączył telewizor szybkim ruchem ręki i wstał.
- ...mile spędzić czas! - dokończyła w końcu Tola, a widząc, że Ala nie ma zamiaru nic powiedzieć, postanowiła kontynuować: - Przyniosłyśmy jedzenie i picie. Możemy pograć w Chińczyka.
Po raz kolejny nie czekając na zaproszenie, usadowiły się wygodnie na łóżku Georga.
- Świetny tu macie ten szmateks. - pochwaliła Ala.
- Eee? - odwrócił się Bill mimowolnie.
- No "Szperak u Waldemara"! Tola kupiła tam dzisiaj sukienkę, a jutro zrobimy na pewno większe zakupy, bo brakło nam już czasu.
- Z kim ja rozmawiam... - Bill odwrócił sie spowrotem.
- O właśnie! O czym porozmawiamy? - spytała Tola, machając wesoło nogami.
- Hmm... Pomyślmy... - zaczął Gustav. - Wasi ulubieni wykonawcy muzyczni, hmm?
- A to zależy. Mnie osobiście ostatnio zafascynowała twórczość Kapeli Wuja Zdzisia. Naprawdę genialna formacja... - wzięła głęboki oddech. - Bardzo też lubię zespół The Dolls.
- The Dolls? Może raczej The Doors? - spytał Georg.
- The Doors? Nieee, nie znam ich. Mówię, że The Dolls. Chciałyśmy tak nazwać z Tolą nasz zespół i wtedy się okazało, że nazwa jest zajęta. Jakiś czas później poznałam ich piosenki. Pożyczę wam płytę... To ona mnie inspiruje...
- Ja najbardziej lubię Blog 27, to najlepszy zespół. Potem przez dziewiędziesiąt dziewięć pozycji na mojej liście nie ma nic. Od numeru sto jesteście wy, Ich Troje, Mandaryna...
- Która z naszych piosenek podoba Ci się najbardziej? - spytał Tom, chcąc przerwać wyliczanie Toli.
- "Rety! Miś!" to jedna z najlepszych piosenek. Moja ulubiona. - odparła beztrosko.
Bill sturlał się z łóżka na podłogę, Tom wstał i usiadł, Gustav zamarł w bezruchu, a Georg popędził do łazienki.
Bill otworzył szeroko okno, uniósł ręce do góry, twarz skierował ku nocnemu niebu i krzyknął:
- Od tych dwóch wariatek... RETTE MICH!
13.
- Szybciej! - ponaglała Tola, kopiąc znacząco w koło samochodowe czubkiem buta. - Chcę zdążyć rozdać wszystkie autografy! - Skąd ta pewność, że ktoś będzie chciał? - spytał Bill z ironią i nadepnął jej na nogę.
- AUUU!
- Ups, sorry, przypadkowo. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i ruszył przed siebie.
- Przebaczam. - zamrugała oczami. - Ej, kto mi powie, dlaczego tu stoją wielkie kontenery z pomidorami?
Spojrzenia Toma i Billa spotkały się natychmiastowo. Oboje starali się ukryć śmiech.
- To taka, eee, tradycyjna zabawa. - zaczął Tom, modląc się, żeby nie roześmiać się dziewczynom prosto w twarz. - U nas w Niemczech, po każdym koncercie, są zabawy w pomidorach. Obyczaj taki.
Weszli tylnim wejścio-wyjściem, ruszyli wąskim korytarzykiem i stanęli przed parą czerwonych drzwi.
- Na lewo dla was, a na prawo dla nas. Macie czas, żeby się przygotować. - powiedział Bill.
Tom chwycił klamkę drzwi, które znajodwały się po prawej stronie, ale poczuł, że ktoś już ją trzyma. No tak, Ala.
- Lewa strona to tamta. - roześmiał się szyderczo i chwycił klamkę, z której Ala uprzednio zjęła swoją dłoń.
Wszyscy chłopcy udali się do pokoju, zostawiając Blog 27 na korytarzu, by mogli w spokoju debatować nad tym, czy aby na pewno Tom miał rację, mówiąc o tej lewej stronie.
Pół godziny później, kiedy techniczni układali sprzęt na scenie, oba zespoły siedziały w przedsionku do niej.
Tola podeszła do szmaty z napisem "Blog 27" i wyjrzała przez mały otwór.
- Ala! Ala, chodź tu szybko! Patrz, ilu mamy fanów!
- To są NASI fani, przykro mi. - odparł Bill z ironią.
- Zaraz się przekonamy!
Tola uśmiechnęła się szeroko i omijając wiszącą szmatę, wyszła przed nią.
- Cześć wszystkim! Tu Tola z Blog 27! Jesteście moimi fanami?
Ludzie zaśmiali się szyderczo, mimo tego, że nic nie zrozumieli.
- Cześć wszystkim! Tu Tola z Blog 27! Jesteście moimi fanami? - spytała tym razem po angielsku.
Ci, którzy zrozumieli, od razu wybuchnęli śmiechem.
CHLAST!
Dostała pomidorem w twarz. Straciła równowagę, zachwiała się i upadła.
Na scenę wpadł Janek. Chwycił siostrę, krzyczącą coś o tradycyjnej zabawie i zaciągnął ją spowrotem za scenę.
Po chwili wrócił, przeprosił publiczność za zachowanie małolaty, które pobieżnie wytłumaczył, po czym dodał to, na co wszyscy czekali:
- Koncert za chwilę się zacznie!
14.
- Za pięć minut wchodzicie! - krzyknął meganer Tokio Hotel, wskazując na dziewczyny z Blog 27.
Jeden z technicznych rzucił im dwa zestawy odsłuchowe i bez słowa odmaszerował.
Wszystko działo się w ogromnym pośpiechu, żeby wyrobić się w wyznaczonym czasie. Fani nie mogą czekać wiecznie.
Tola miotała się po całym pomieszczeniu, uciekając przed swoim zestawem odsłuchowym, który trzymała w ręce.
- Tola... Ciebie to mi po prostu żal. - westchnęła Ala. - Patrz, jak to się robi.
Wyprostowała się i uśmiechnęła, czując na sobie tępy wzrok przyjaciółki. Chwyciła zestaw, zamrugała oczami i zaczęła mocować się z dwiema słuchawkami. Jedną wcisnęła do nosa, a drugą wplotła w mocno pokołtunione włosy. Następnie chwyciła małe pudełeczko z zestawu i przypięła je do kołnierza bluzki. Ponownie wyprostowała się, przygładziła nogawki spodni i wyszczerzyła zęby.
- Alicja! Jesteś boska. Pomożesz mi?...
Kilka minut później obie dziewczyny były gotowe, by wystąpić przed rzeszą fanów Tokio Hotel, w których one same widziały jedynie zaślinionych ludzi, którzy ubóstwiają Blog 27.
Na scenę weszło dwóch gitarzystów i Janek, który już miał zasiadać do perkusji, gdy nagle zauważył swoją młodszą siostrę.
- Tola! Stój! Nie ruszaj się! Pozostań tam, gdzie jesteś!
Podszedł do niej ostrożnie i gwałtownie złapał za ramię, w obawie, że może chcieć uciec i zacząć swoje popisy wokalne.
Ze złością szarpnął dwoma zestawami odsuchowymi dziewczyn, po czym przymocował je prawidłowo i zasiadł przed błyszczącą perkusją.
Tola z Alą głośno odliczały:
- Trzy...
Złapały się za ręce.
- Dwa...
Uśmiechnęły się szeroko, ukazując sobie nawzajem rzędy krzywych zębów.
- Trzyyy!
Podskoczyły równo i wybiegły przed szmatę z logiem ich zespołu.
Tola ostrożnie podeszła do mikrofonu, który stał po środku sceny. Dotknęła go i szybko odskoczyła.
- Ala, ty spróbuj!
- Dlaczego ja?!
- Bo jesteś mądrzejsza!
- Jestem blondynką!
- No i co z tego?...
- Nie wiem, ale mów szybko, bo się na nas wszyscy krzywo patrzą.
Rzeczywiście. Na twarzach zgromadzonych można było dostrzec grymasy i pobłażliwe uśmiechy. Jednakże wszyscy w ciszy śledzili przebieg wydarzeń.
- Tola! Błagam cię, zrób coś! Jesteś mózgiem zespołu!
Na te słowa Tola uniosła głowę do góry w taki sposób, by wszyscy mogli podziwiać jej dziurki w nosie, po czym ostrożnie podeszła do mikrofonu.
Klepnęła niepewnie w stojak. Nie widząc żadnych iskier, postanowiła coś powiedzieć.
- Eee... Raz-raz. Raz-raz. Ooo, dziaaała. - roześmiała się histerycznie, co rozbawiło zgromadzoną publiczność. - Aaa, wy nie rozumieć polska mowa. Ja musieć mówić po angielski. - odetchnęła głęboko, wyjęła ze spodni małą, pogniecioną kartkę, rozwinęła ją i zaczęła głośno czytać: - Hejboj-geczjasa. Ups, sorki, to tekst piosenki. Zaraz, zaraz... Gdzieś to miałam...
Zdjęła katanę i rzuciła nią w Alę, która wzięła się za szukanie kartki.
Po chwili wyjęła małą papierową kulkę, rozwinęła ją i podała Toli, która wciąż wdzięczyła się przed mikrofonem, mrugając do blondyna z trzeciego rzędu. Chłopak najwyraźniej stwierdził, że dziewczyna ma tiki nerwowe, bo starał się ją ignorować.
- Mam! Cha, cha! Mówiłam, że znajdę! Ekhem... No to teraz po angielsku będę mówić... Ta-a. Ludzie! Super, że jesteście naszymi idolami, a my waszymi fankami!
Przez salę przebiegła salwa śmiechu.
PLASK!
Jeden pomidor.
Drugi.
Trzeci.
Sprawka dziewczyn z pierwszego rzędu.
- Ha! Kocham tę waszą zabawę! U nas w Polsce niestety nie ma czegoś takie...
PLASK!
Czwarty.
Piąty.
Tola leżała na ziemi.
Do mikrofonu podeszła Ala, odchrząknęła i krzyknęła, zapominając o funkcji, jaką posiada mikrofon:
- A teraz specjalnie dla nas od was! Koncert superzespołu! Blog... O, może pani powie. Tak, pani. - wskazała na kobietę w pierwszym rzędzie, ale widząc jej zdezorientowaną minę, postanowiła kontynuować: - Dwadzieścia siedem! Niestety, nie wygrała pani naszej płyty, ale chętnie osobiście wręczymy pani bluzę z logiem naszego zespołu. Najlepiej całą paczkę. Albo dwie. Dla dzieci, wnuków, prawnuków, praprawnuków, prapraprawnu...
PLASK!
15.
Obie dziewczyny, całe ubabrane pomidorami, leżały na podłodze. Na przemian próbowały wstawać. Niestety, bezskutecznie.
Publiczność zaśmiewała się do łez i rytmicznie tupała w podłogę, robiąc wielki hałas.
Kilka minut później, kiedy wszyscy z zaciekawieniem wyczekiwali na jakąś akcję młodych bohaterek, spod szmaty "Blog27" wynurzyła się ręka. Widzieli ją zapewne tylko ci, którzy znajdowali się w kilku rzędach, będących najbliżej sceny.
Dłoń błądziła, starając się wymacać coś na oślep. Trafiła na kapiszon Toli, który mocno ścisnęła i zdecydowanie pociągnęła ku sobie. Właścicielka zaczęła kaszleć i pluć na około. Ręka puściła i zaczęła szybko macać pole na nowo. Dotknęła twarzy dziewczyny - całej z pomidorowej papki. Wzdrygnęła się i odruchowo cofnęła do tyłu. Ponownie wysunęła się do przodu, wytarła w jeden z rękawów Toli i znalazła jej dłoń. Wówczas do owej ręki dołączyła druga i obie wciągnęły młodą piosenkarkę za zasłonę.
Następnie to samo stało się z Alą.
Chwilę później obie stały za sceną.
- ZDURNIAŁYŚCIE?! - wrzeszczał menager. - Nikt jeszcze nigdy nie zrobił z siebie takiego pośmiewiska przed kilkutysięczną publicznością!
Chłopcy przyglądali się całej scence z boku, nie ukrywając rozbawienia.
Już wcześniej domyślali się przebiegu koncertu.
Tak... Tylko, że sam koncert, o zgrozo, się jeszcze nie zaczął.
- JAZDA MI NA SCENĘ! Macie przynajmniej UDAWAĆ, że umiecie ŚPIEWAĆ! - meganer wciąż krzyczał, a jego żyła na skroni pulsowała groźnie.
- Masz. - Tom rzucił ścierką w twarz Ali. - Musicie jakoś wyglądać.
- Dzięki. Miły jesteś. - uśmiechnęła się słodko, choć nie kryła zdziwienia.
Kilkoma szybkimi ruchami pozbyły się pomidorowej maski i odważnie ruszyły w kierunku sceny...
- Tom... Myślisz o tym, o czym ja myślę?
Bill spojrzał znacząco w górę i przeniósł wzrok na brata.
- Chcesz powiedzieć...
- Dokładnie. - uśmiechnął się cwaniacko. - Chodź!
- Pst! Georg, Gustav, zajmijcie się nim. - wskazał na menagera. - Będziemy za parę minut.
Szybko ruszyli do przodu i zniknęli za rogiem, skąd dało się jeszcze słyszeć spanikowany głos Georga, który z przejęciem informował menagera o zamkniętych drzwiach, które za nic nie chcą się otworzyć. Dobrze znali ten numer. Ten i kilka innych, których zamiennie używali w różnych awaryjnych sytuacjach.
- Co proponujesz na początek? - spytał Tom, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Może... TO. - wskazał na pająka, wolno spacerującego po parapecie.
- O, tak! Świetny pomysł. - zaśmiał się cicho Tom.
- Pozwól, że ja to zrobię.
- Jak sobie życzysz. - wyszczerzył zęby.
- Ej, światło.
Bill chwycił pająka, wyciągnął rękę przed siebie, podbiegł szybko do szmaty z logiem zespołu dziewczyn i skinął umownie ręką, na co Tom zgasił światło.
Salę natychmiast wypełniły piski przestraszonych ludzi, a nasze młode artystki wciąż odstawiały koncert, pozostając niewzruszone.
Bill wychylił się ostrożnie, podszedł do Toli i kopnął ją w kostkę, a korzystając, że szukała sprawcy, położył jej soczystego pająka dokładnie na mikrofonie, który ściskała mocno w dłoni.
Zadowolony z siebie, opuścił scenę i wrócił do Toma, który szybko włączył światło.
- Trzy-cztery!
Rodzeństwo zatkało uszy dokładnie sekundę przed głośnym i rozpaczliwym piskiem Toli, która zdała sobie najwyraźniej sprawę z obecności małego gościa.
Pająk i mikrofon - tych rzeczy bała się najbardziej.
Tola głośno piszczała, krzyczała i zezowała oczami, a ludzie wtórowali jej śmiechem, myśląc, że to część jej solówki.
~*~
- AAA!
- Georg, dlaczego tak krzyczysz? - spytał menager, wciąż siłując się z drzwiami.
- TO Z NERWÓW! - krzyknął Gustav, również próbując przekrzyczeć arię operową Toli.
- ICH MUSS DURCH DEN MONSUUUN! - postanowili zjednoczyć głosy.
~*~
- Bill, co powiesz na drażetki? - spytał Tom i sięgnął do kieszeni spodni, z której po chwili wyjął opakowanie cukierków.
- Zawsze masz przy sobie? - zaśmiał się Bill i nie czekając na odpowiedź dodał: - Do dzieła!
Tom doczołgał się do bezpiecznej odległości od wiszącej szmaty i powoli rozerwał opakowanie. Wypuszczał do kilka kulek i zaśmiewał się, patrząc, jak cukierki turlają się w kierunku blogerek. Pozbył się większości zawartości opakowania, resztę wrzucił do buzi i wrócił do Billa, który już wspinał się po rusztowaniu sceny.
- Tom! Pst! Tu jestem! - krzyknął z góry.
- Co rzucasz?
- Hmm... Co my tu mamy...
Bill ostrożnie doszedł do małego balkoniku, gdzie powinien przesiadywać techniczny i zaczął się uważnie rozglądać.
- Jakiś czajnik... - mruknął.
BUM! Cisnął nim w scenę.
- Łyżeczka do herbaty... O, nawet dwie.
BUM!
- Krem do rąk...
BUM!
- Stop! Bill, przestań na razie.
- Chodź na górę, musisz mi pomóc.
Tom wdrapał się niezbyt zgrabnie na szczyt rusztowania i znalazł miejsce po przeciwnej stronie Billa.
Chwilę podziwiali z góry koncert, a raczej walkę na życie i śmierć z przeciwnościami "losu". A losem w tym przypadku była dwójka bliźniaków z pewnego niemieckiego zespołu.
- Dobra, no to na trzy puszczamy tę szmatę w dół.
Szybko rozwiązali grube sznury, trzymające płachtę i równo pozbyli się jej.
Spadła na Tolę i Alę, przerywając męki związane z drażetkami, latającymi przedmiotami codziennego użytku i groźnymi stworami zamieszkującymi mikrofony. Teraz obie miotały się pod wielką płachtą materiału, krzycząc i płacząc niemiłosiernie.
- Cholera! Mamy mało czasu! - krzyknął Bill.
Zeszli szybko z rusztowania mocującego i dołączyli do reszty zespołu, która wciąż udawała niemoc wobec zamkniętych drzwi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 12:09 Temat postu: |
|
|
Nowa, urodzinowa część dla Stove. Wszystkiego najlepszego!
16.
Mijał dzień po dniu, koncert po koncercie, porażka za porażką - oczywiście w przypadku dwóch dziewczyn z polskiego zespołu, które co koncert zażywały pomidorowych kąpieli - trzeba przyznać, że od tego czasu stan ich cery znacznie się poprawił. Georg, Gustav i bliźniacy dostawali codziennie zastrzyk wielkiej porcji śmiechu - przeważnie na koncertach młodych pseudopiosenkarek, które robiły z siebie pośmiewisko, bo w ciągu doby omijali Tolę i Alę najszerszym łukiem, jakim tylko mogli. Unikali ich towarzystwa i było im to naprawdę na rękę, ale byli też bardzo zdziwieni, że od ponad trzech dni żadna z dziewczyn nie próbowała im się narzucać. Obawiali się ciszy przed burzą. Dlatego też nie byli zaskoczeni, kiedy pewnego pięknego poranka błogi spokój przerwał głośny łomot w drzwi. Nie czekając na zaproszenie, do środka wtargnęła Tola, a za nią Ala ze spuszczoną głową, przez co wyglądała jak służąca tej pierwszej. Natomiast głowy wszystkich chłopaków skierowały się w ich stronę z niekrytą odrazą i zrezygnowaniem.
- Chyba pobiłyście swój rekord... Calutkie siedemdziesiąt dwie godziny nie pukałyście do naszych drzwi. Już nawet zacząłem mieć nadzieję, że tak też będzie do samego końca tej nieszczęsnej - w waszym przypadku - trasy. Bill z radości napisał dwie nowe piosenki, Tom nie urwał żadnej struny, a Georg znowu chodzi na ryby, bo zaczęły nieźle brać. Kolejny raz jednak utwierdzam, czy też uwierdzamy się, w przekonaniu, że nadzieja jest matką głupich... - zaczął swój wykład Gustav.
- ...ale matkę trzeba kochać. - wtrącił Bill, za co automatycznie dostał poduszką.
- No dobra, to co was tutaj - Tom zatoczył rękami wielkie koło. - sprowadza?
- Idziemy na zakupy. - poinformowała Tola.
Cisza. Wszyscy, prócz Ali, przez chwilę wpatrywali się z głupimi minami w obiekt dziewczynopodobny, który nosił nazwę "Tola", a po chwili każdy wrócił do tego, co robił przed wtargnięciem i zakłóceniem ciszy przez sąsiadki z pokoju obok. Bill skrobał coś na kartce, Tom w kółko podrzucał i łapał małą czerwoną piłeczkę, Gustav czytał jakiś poradnik, a Georg co chwilę przełączał kanały telewizyjne.
- Ekhem... - odchrząknęła Tola. - Tu jestem.
- No i co w związku z tym? - rzucił niedbale Tom. - Mam się śmiać czy płakać?
- Co w związku z tym? - powtórzyła pytająco blondynka, kiedy Tola spojrzała na nią. - Wychodzimy.
- Może któraś z was spytałaby się łaskawie, czy my w ogóle chcemy iść? - zmierzył je wzrokiem, a jego twarz przybrała pogardliwą minę. - Nie, nie chcemy. - dodał, widząc, że Tola otwiera usta.
Tom przykucnął przy łóżku brata, skinął na Georga i Gustava, a kiedy ci podeszli, wszyscy w czwórkę zaczęli się naradzać. Debatowali nad czymś półszeptem, zerkając co chwilę w stronę intruzek. Chwilę później Bill spojrzał na dziewczyny, które teraz wyrywały sobie nawzajem włosy z głów, i powiedział:
- Mamy taką yyy propozycję... - zaczął, a w oczach Toli natychmiast pojawił się dziki błysk. - Pójdziemy z wami na te zakupy...
Ala i Tola zaczęły rzucać się po dywanie, piszczeć i krzyczeć z radości. Na samym końcu wstały i odtańczyły własną wersję tańca zwycięzców.
-...ale - kontynuował Bill, ignorując miotające się obiekty. - pod warunkiem, że aż do końca trasy żadna z was nie będzie za nami chodzić, pchać się przed sam obiektyw, kiedy robimy sobie zdjęcia z fankami, gryźć nas po nogach, wieszać się na naszych szyjach, uczepiać nogawek od spodni i używać jakiejkolwiek z innych form komunikowania się z którymkolwiek z nas. - wskazał po kolei na każdego z chłopaków, jakby obawiał się, że dwa małe dziwolągi mogą go nie zrozumieć. - Mamy w ogóle udawać, że się nie znamy. - dodał, po czym po dłuższej pauzie spytał z chytrym uśmieszkiem: - Umowa stoi?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gall Anonim dnia Niedziela 05-03-2006, 17:17, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
stove
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z NASA ;>
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 12:19 Temat postu: |
|
|
O My Goddd!!!! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję ;*;*;*;*;*;*;*;*
Mówiłam Ci już jak bardzo Cię kocham? ;D
Nie?
To teraz Ci to mówię!!
Aaaaah!!!! Jesteś genialna!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 12:50 Temat postu: |
|
|
*.* genialnie.
brak mi słow po prostu '
czekam na next part!
weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kermit
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Muppet Show
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 13:09 Temat postu: |
|
|
Jest!!!
Viva la Gall Anonim!!!
Cudnie, cudnie, cudnie... moja radość nie ma granic!!!
Najpierw Latte teraz B27 i TH... Co za wspaniały dzionek!!!
Notka hmm... w twoim stylu-czyli zabawna i wspaniała!
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gall Anonim
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 13:38 Temat postu: |
|
|
Też się cieszę, że wróciłam.
Miło się czyta Wasze komentarza .
Nowa część, hmm, w najlepszym wypadku jutro. W gorszym - nie wiem ;D.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shprot_ka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 13:39 Temat postu: |
|
|
Genialne!!.....interesujący sposób przedstawienia "bohaterek" twojego opowiadania , będe pilnie śledzić i czekam na kolejne części!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~Princess~
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 13:44 Temat postu: |
|
|
achhhh ;D ja sie juz wypowiedzialam na temat 16 parta wiec sie nie bede powtarzac;D
czekam na next!
;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mavis
Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z krainy martwych
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 13:54 Temat postu: |
|
|
Gall cudowna część...
Wreszcie się jej doczekałam
Jak zawsze świetnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 14:06 Temat postu: |
|
|
Juhhhuuuu genialne Juhu juhu super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MAnia
Gość
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 14:34 Temat postu: |
|
|
Super jest to opowiadanie ja nie moge
|
|
Powrót do góry |
|
|
malineczka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Night Club 8)
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 14:45 Temat postu: |
|
|
mania czy my sie czasem nie znamy?? czy chodzisz do MZS nr 2 w B.
a co do opko to dawaj kolejna czesc to jest zajebocha kiedy kolejny part??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jolcia
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śrem
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 14:58 Temat postu: |
|
|
Gall kocham to opko...
Twoje teksty i pomysły sa jak najbardziej realistyczne i...
I w ogóle...
Po prostu świetne opko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: świat Aniołków xD
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 15:04 Temat postu: |
|
|
Lalalala, nareszcie! Juhuuuu!
*skacze po pokoju*
Tylko jak dla mnie, to za krótko xP Ale i tak było super. Jak pod koniec Bill zaczął wymieniać to, co Tola i Ala robiły przez cały czas (no wiesz, np. te wpychanie się przed obiektyw^^) to śmiałam się jak szalona, gdy sobie to wyobrażałam Super! Czekam na wiecej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vaRiOoOtCa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: KrakÓw of course XD
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 16:16 Temat postu: |
|
|
haha przeczytałam wszystko od początku i normalnie płakałam ze śmiechu.
świetne opowiadanie. <hahaha> boskie poprostu.
czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
avi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 18:38 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
a Georg znowu chodzi na ryby, bo zaczęły nieźle brać.
|
muahah przesmieszne xD
cale opo gitas czekam na niu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Schäfer
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zgorzelec - Miasto cudów
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 19:12 Temat postu: |
|
|
boSssssSsskie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzia :D
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 20:37 Temat postu: |
|
|
Aaaa dodaj, bo jestem ciekawa czy się zgodzą
Ja stawiam że się zgodzą i czekam na zakupy xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skarpetka
Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 21:19 Temat postu: |
|
|
Hmm, jeszcze nie skończyłam tego czytać... ale dam radę bo widzę że jest dobre... tylko mnie brak czasu dobija!!!
Jutro może się bardziej wnikliwe wypowiem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mimowkaaa<-- niezalogo
Gość
|
Wysłany: Sobota 04-03-2006, 22:18 Temat postu: |
|
|
A ja tam ciagle czekam na moment, kiedy beda czytac komentarze na swoim blogu:D ale i tak gitesss;D
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Niedziela 05-03-2006, 9:20 Temat postu: |
|
|
Hrj! przeczytsałam wszystko od początku.,Można się uśmiać. W ciekawym świetle przedstawiłas obie bohaterki. mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maladie
Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Niedziela 05-03-2006, 19:03 Temat postu: |
|
|
zarąbiste ! czekam z niecierpliwością na new PART !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
April
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 05-03-2006, 19:11 Temat postu: |
|
|
czytałam to 1 raz... drugi raz... i kolejny xD I za każdym razem było śmieszniej!!! Uwielbiam Cię za to opowiadanie!! Czekam na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|