Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Braterska miłość (część 5 -ver.1-, BILL) +
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 15:41    Temat postu:

Historia 1 Część IV
Bill


Wystarczyło jakoś zacząć. Zrobić cokolwiek głupiego i mieć nadzieję, że Gustav mnie nie wyśmieje. Tylko co znaczy „jakoś” i „cokolwiek”?

Trzymałem się blisko niego. Siadałem obok albo naprzeciwko i żołądek mi się skręcał całymi dniami. Do tej pory myślałem, że podrywanie dziewczyn jest skomplikowane, ale dopiero startowanie do kumpla jest prawdziwym wyzwaniem. Nie miałem pojęcia, co robić. Gadałem bzdury i spalałem się za każdym razem, kiedy chłopaki zaczynali się ze mnie śmiać. Przez całe dnie szczerzyłem się jak kretyn i czasami miałem już siebie dość. To, że Tom co jakiś czas rzucał mi zniecierpliwione spojrzenia, wcale nie pomagało. Podobnie jak to, że wokół kręciło się mnóstwo ludzi. Jeśli mam się ośmieszać, to wolałbym nie mieć publiczności. Przynajmniej na początku.

x-x-x

Kiedyś mieliśmy wolny dzień i nie chciało nam się ruszyć z pokoju. Od rana ględziliśmy o głupotach i opychaliśmy się chipsami.

- Jak możesz śpiewać, nie mając wyczucia rytmu? – Gustav nie mógł wyjść z podziwu, kiedy, niby od niechcenia, bawiłem się jego pałeczkami.

Nawet się nie starałem, żeby dźwięki miały jakikolwiek sens. Zwyczajnie musiałem się czymś zająć, żeby znów nie palnąć jakiejś bzdury i nie dać chłopakom powodu do naśmiewania się.

Chciałem też zebrać myśli i wpaść na jakiś genialny pomysł na zbliżenie się do niego tak, żeby go nie wystraszyć, i żeby mnie nie znienawidził. Mission Impossible 4,5. W roli głównej: największa ofiara losu w niemieckim show biznesie, czyli ja.

Zaczął wystukiwać coś palcami na stole, a ja próbowałem powtórzyć ten schemat. Wyjątkowo niezdarnie. Zacząłem się dokładniej przyglądać jego rękom, ale coraz bardziej się gubiłem.

- Nie! – Zniecierpliwiony okrzyk Gustava i dłoń, która bardziej musnęła moją twarz, niż wymierzyła mi policzek kompletnie mnie zaskoczyły i pałeczki poleciały w górę. Jedna spadła mi na głowę, a druga, z chlupnięciem, wprost do szklanki Toma.

Po raz kolejny tego dnia Georg miał ze mnie świetny ubaw. Zwiesiłem z rezygnacją głowę i po chwili uderzyła w nią mokra pałeczka. Szlag trafił fryzurę. Nie wiem po co w ogóle się tego dnia czesałem.

- Powinieneś być komikiem, nie piosenkarzem. – Katastrofa. Czy naprawdę trzeba przejść przez tyle upokorzeń, żeby kogoś poderwać? – Trzymaj. – Gustav schylił się i podniósł pałeczki, które teraz podsuwał mi pod oczy. Czyli to jeszcze nie koniec piekła na dzisiaj? Najwyraźniej nie, bo Georg właśnie rozsiadał się wygodnie tak, żeby mieć na mnie dobry widok. – Od początku. Nie patrz na moje ręce, bo to nie jest teatrzyk lalkowy. Tu chodzi o muzykę. Równie dobrze możesz zamknąć oczy i zwyczajnie słuchać mojego rytmu.

„Słuchać mojego rytmu.” Podobno byłem poetą, artystą, kimś wyjątkowo wrażliwym, a te słowa nie wzbudziły mojego najmniejszego zainteresowania. Dalej topornie brnąłem przez bagno, zamiast pozwolić się ponieść pobliskiemu strumieniowi płynącemu przez Wybawienie do Zagłady.

Zamknąłem oczy i zacząłem wybijać rytm, który słyszałem, ale w pobliżu pojawił się chichot Georga. Znowu się zgubiłem.

- Uciszysz się!? – Rzuciłem pałeczki na stół i zacząłem go okładać pięściami. Niby na żarty i było z tego mnóstwo śmiechu, ale... On nawet nie wiedział jak bardzo się męczę i jak mnie to frustruje. Odepchnął mnie i już miałem sobie darować.

- Tom, lepiej ćwicz głos, – nie mógł odpuścić – bo jak media wyniuchają, że naszemu wokaliście słoń nadepnął na ucho, to będziemy musieli go wywalić z zespołu. – Nie wytrzymałem. Roześmiałem się i przeskoczyłem na jego fotel. Wymierzyłem mu kilka celnych ciosów.

- Odszczekaj to! – Przypomniało mi się, jak kiedyś często biliśmy się w ten sposób i zszedł ze mnie cały stres obecnej sytuacji. Zacząłem się śmiać. Niemal histerycznie, co pogłębiło się, kiedy Georg zaczął mnie łaskotać w samoobronie. Skręcałem się ze śmiechu i traciłem oddech. Zapomniałem o zadaniu, które nade mną wisiało.

Do czasu. Poczułem, jak ktoś obejmuje mnie wpół i odciąga do tyłu. To Gustav jedną ręką postawił mnie na nogi.

- Wy sobie żartujecie, a to przecież poważny problem. – śmiał mi się niemal nad uchem – Dość zabawy. Trzeba nad tobą popracować.

„Trzeba nad tobą popracować.” Jakim idiotą musiałem być, skoro...

- Odpuść sobie. To beznadziejny przypadek. – Na te słowa znów chciałem się rzucić na Georga i dać mu nauczkę. Wyrwałem do przodu i... Nic. Obejmujące mnie ramię było jak stalowa bariera: nie do ruszenia. W dodatku po chwili Gustav przyciągnął mnie do siebie jaszcze mocniej.

- Daj spokój, Bill. Pozwolisz się sprowokować byle rzępole?

- O kim mówisz, kajtku!? – Georg zerwał się na równe nogi, a my już pokładaliśmy się na podłodze ze śmiechu. Nawet Tom spadł z fotela, opluwając napojem cały stół.

W tym momencie przypomniałem sobie, co powinienem robić. Udając, że próbuję wstać i nie przestając się chichrać, oparłem się o Gustava, ale ręka, niby to przypadkiem, ugięła mi się i na niego upadłem. Miękkie lądowanie, ale nie mogę powiedzieć, że przyjemne.

- Niedojda! – Usłyszałem za sobą, a z przodu miałem twarz naszego perkusisty, który spokojnie czekał, aż dojdę do siebie i wstanę.

Tylko czy to był aż taki dobry pomysł? Cała sytuacja dawała mi wymówkę, żeby się do niego zbliżyć. Usiadłem i oparłem się o Gustava. Niemal leżałem, a chłopaki nadal śmiali się w niebogłosy. Po lewej widziałem jego nogi, które ułożył wygodniej, kiedy stało się jasne, że nie mam zamiaru się ruszyć. Za jego placami leżały pałeczki, które gdzieś w tym zamieszaniu spadły ze stołu. Sięgnąłem po nie przez niego i odwróciłem się w prawo. Spojrzałem mu w oczy z cichym życzeniem, żeby się nie wystraszył, nie odebrał tego jako zbyt nachalne, żeby zrozumiał. Nic się nie działo.

- Wiesz co? On ma chyba rację. – Nachyliłem się bliżej i pomachałem pałeczkami między naszymi twarzami. – To nic nie da. Ja chyba rzeczywiście jestem beznadziejnym przypadkiem. – Wzrok wbiłem w jego oczy tak głęboko, że gdybym chciał, dosięgnął bym marzeń. Zamiast tego dotarł do mnie, jakby, cień obecnej myśli.

Przytaknął skinieniem głowy – nie wiem: moim słowom, czy spojrzeniu? – i podparł się na łokciach. Nie odsunąłem się. Choć może powinienem był, ale w tej chwili przyszło mi do głowy, że David chyba miał rację, że z Gustavem łatwo pójdzie. Zbyt łatwo i to mnie przerażało. Nagle okazało się, ze odwrotu może już nie być. Co się dzieje, do jasnej...!? Czy nie powinien mnie odepchnąć, uciec, albo coś w tym stylu? A może aż tak marny ze mnie podrywacz, że nawet nie poczuł się zagrożony? Jakiś dziennikarz mógłby teraz powiedzieć, że przecież nie jestem Tomem. Może potrafiłbym nim być, gdybym chciał. Jednak w tej sytuacji nie chcę! Nigdy!

- Ej, chłopaki! – podciągnął się trochę, żeby wystawać głową ponad stolik. Na drugim końcu pojawiły się głowy Georga i Toma. – Przejdziemy do historii. Jesteśmy jedynym zespołem z głuchym wokalistą!

Śmiech, który nas ogarnął, długo nie ustawał. To było miłe, mimo że wciąż szukałem spojrzenia Gustava, a kiedy je odnajdywałem, ogarniała mnie panika.

Nie opuszczało mnie pytanie: co robić?

x-x-x

- Dobra, ja nie dam za wygraną. – Ktoś złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić. Przy fotelu mnie zatrzymał i posadził.

To był Gustav. Właśnie okrążał stolik i siadał naprzeciwko. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął dwie pary pałeczek. Jedną wcisnął mi w ręce. Serdecznie nie miałem na to teraz ochoty i zastanawiałem się po co mi to, skoro nie zamierzam grać na perkusji. Chciałem go spławić i zająć się czymś przyjemniejszym, ale do pokoju właśnie wszedł David i uśmiechając się, podniósł brew w zdecydowanym przymuszeniu. Mimo wszystko postanowiłem wstać i wyjść.

- Nie, nie! Spokojnie. Nie przeszkadzajcie sobie. Usiądę tutaj i po cichu powypełniam trochę papierków. – Rozsiadł się w jednym z foteli i udawał, że nie zwraca na nas uwagi, choć co chwilę wyłapywałem jego spojrzenie. W tej chwili, po wszystkich jego idiotycznych gadkach, miałem go już dość i zbierało mi się na wymioty, kiedy się zbliżał. Zdecydowałem, że wychodzę i zacząłem wstawać. – Bill, ja mówię serio. – zaczął twardo, a kiedy skończył, miał ton nie znoszący sprzeciwu. – Siadaj.

Skapitulowałem i spojrzałem wyczekująco na Gustava.

- Dobra. Tak jak wtedy: zamknij oczy i słuchaj. – Zaczął uderzać o stół i, kiedy myślałem, że już wiem, co robić, dołączyłem się. Nie było źle, ale ciągle miałem świadomość obecności Josta. Na tę myśl straciłem rytm. – Spokojnie, zacznij od nowa.

On nawet nie przestał grać, ale w sumie to nie on ma głupie gadki tego pajaca na głowie. Znów się zgubiłem. Jeszcze raz. Gustav nie musi się tak poświęcać. Pałeczka mi się wyśliznęła z ręki. Cholera, przecież on też w tym siedzi. Może i jeszcze nie musi się poświęcać, ale przecież to, co zamierzam mu zrobić… do czego próbuję go do tego przekonać… Otworzyłem oczy i spojrzałem w tę ufną twarz. Ale ze mnie świnia, że tak go podchodzę!

- Przyniesiesz?

- Tak. – Wstałem. Dobity i pełen podziwu dla własnej ignorancji rozejrzałem się po podłodze. Znalazłem pałeczkę. Poszedłem po nią i wpadłem na Georga. – Jak chodzisz!?

- Tom, słyszałeś? Nasz głuchy wokalista niedojda, który, jak się okazuje jest też ślepy, spytał, jak chodzę. – W drugim pokoju rozległ się ciepły śmiech, a tuż za nim usłyszeliśmy huk, wiązkę przekleństw i znowu śmiech. Tom doczołgał się do drzwi.

- Nic mi nie jest. – Trzymał się za łokieć, a koszulkę miał zalaną Red Bullem.

- Następna niedojda. – skwitował Georg – U was to chyba obciążenie genetyczne.

- Biiill!

- Idę. – Podniosłem pałeczkę i wróciłem do stołu. Po drodze spojrzałem na Davida. Zdawał się nie zauważać całej sytuacji, ale kiedy tylko usiadłem, zaczął spoglądać to na mnie, to na Gustava.

- Zamknij oczy. – Usłyszałem rytm i spróbowałem do niego dołączyć.

- Katastrofa. Odpuśćcie sobie.

- Wal się, Georg.

- Nie słuchaj go. – Zamknąłem oczy i zastanowiłem się chwilę.

- Jak mam go nie słuchać? Kiedy zamykam oczy, to skupiam się właśnie na słuchaniu.

- To patrz na mnie. I graj. – Spojrzałem na ręce Gustava i próbowałem się wczuć.

- Nie tam! Twarz mam tutaj. – Wskazał pałeczkami na siebie, a ja jakoś nie miałem ochoty podążyć za nimi wzrokiem. David chrząknął. Spojrzałem na niego. Przyglądał mi się twardo. Przeniosłem wzrok na Toma. Odniosłem wrażenie, że bardzo się stara nie patrzeć na mnie wyczekująco. To jakaś zmowa? Pakt: świat przeciw Billowi? Pewnie mówili o tym w wiadomościach, ale przegapiłem. Dobra, niech wam będzie.

Spojrzałem Gustavowi w oczy. Zebrałem się w sobie i wyobraziłem sobie, że to zabawa. Miałem udawać, że on jest dziewczyną, którą chcę poderwać, ale nie wolno mi się do niej odezwać. W szkole mieliśmy z tego niezły ubaw, a niektóre panienki nie wytrzymywały i z piskiem „Nie gap się na mnie!” okładały nas zeszytami. Zaśmiałem się na to wspomnienie i zacząłem bębnić w stół. Nie wiem czy dobrze, nie wiem ile razy się myliłem. W tej chwili o tym nie myślałem. Skupiałem się na zabawie i oczach Gustava. Nawet nie zauważyłem, kiedy Tom włączył telewizor.

Patrzyłem w oczy dziewczyny. Jakiejkolwiek dziewczyny i starałem się ją przekonać, że jest tą najwspanialszą, jedyną, a moje ręce same pracowały z pałeczkami.

- Może jeszcze będą z ciebie ludzie. – Powiedziała niskim głosem i nagle iluzja, którą stworzyłem prysła. Przede mną znów siedział mój kumpel, a pałeczki wyleciały w powietrze. Jedna szybko wróciła i trzasnęła mnie w rękę przy akompaniamencie okrzyku Toma:

- Znowu!? Hamuj się, cholera. – Zimny prysznic. A nawet dwa. Spojrzałem na Gustava i przypomniało mi się, że startuję do chłopaka i wcale nie mam na to ochoty.

x-x-x

Przez cały ten czas, wszystkie te dni, wzrok Toma nie dawał mi spokoju. Na początku myślałem, że może tylko mi się wydaje, ale potem… Miałem pewność, że o coś mu chodzi. Czemu nie mógł mi tego zwyczajnie powiedzieć? Tak jak kiedyś… Gdyby tylko ze mną porozmawiał…

Gdybym tylko ja z nim porozmawiał… Oczywiście to się nie stało. Nie tak na prawdę. Zbytnio wstydziłem się tego, co zdawało się być moim zadaniem.

Milczeliśmy. Zbyt intensywnie. Zbyt wymownie. Szaleństwo jego wzroku w końcu stało się nie do wytrzymania. Przestałem patrzeć w te oczy, które tak dobrze znałem, a które sprawiały mi wtedy tyle bólu. Wiedziałem, czego ode mnie chciał. Nie musiał mnie ponaglać w ten sposób…

Nie znajdywałem w nim oparcia. Nie miałem już nawet opoki w Davidzie, który przecież jeszcze nie dawno był mi bliski jak ojciec. Mogłem tylko skupić się na Gustavie. Może gdybym uczynił z niego swojego powiernika i przyjaciela numer jeden, byłoby mi łatwiej przetrwać to piekło i… go usidlić.

x-x-x

Tamtego dnia długo zbierałem odwagę. Leżąc w łóżku patrzyłem w ścianę. Mój mózg i serce pracowały na najwyższych obrotach, a za mną Tom rozbudzał się i bez słowa krzątał po sypialni. Czekałem aż wyjdzie i błagałem, by… Nie, nie mogliśmy się od siebie tak po prostu oddalać.

- Tom, - poderwałem się i obróciłem tak szybko, że zakręciło mi się w głowie, ale nie mogłem teraz przerwać – ty… wiesz, co tu się dzieje, prawda? Ty… rozumiesz?

- Taa.. Wiesz? Nie gadajmy o tym. Zwyczajnie rób, co chcesz i uważaj, dobra? – Nawet nie założył koszulki. Wziął ją ze sobą i wyszedł do wspólnego pokoju. A mi zbyt kręciło się w głowie, żeby jakoś zareagować.

Uważaj? Więc mu zależało, ale w takim razie, czemu był taki zimny? Czemu nie powiedział „nie rób tego, nie warto”? Albo „nic wbrew sobie”…Kiedyś tak mówił… Kiedyś… A tamtego dnia nie powstrzymał mnie. Nie chciał nawet o tym rozmawiać. Zostawił mnie samego z tą sytuacją.

Z powrotem rzuciłem się na poduszkę i obrazując sobie na suficie piekło ostatnich dni czekałem na siłę, by wstać i stawić czoło Gustavowi. Ostatnia deska ratunku posypała mi się w rękach w drzazgi, więc konfrontacja z brutalną rzeczywistością była jedyną opcją dalszego działania. Chciałem umrzeć… Odejść i zostawić to wszystko za sobą, ale dokąd bym wtedy trafił? Czy pewny koszmar jest lepszy od niepewnego raju? Dla mnie tak, bo w każdym śnie, choćby nie wiem, jak złym, słońce czasem prześwieca przez czarne chmury.

x-x-x

Kolejne godziny były zimne i samotne. Tom oglądał telewizję ciągle zmieniając kanały, a reszty nie było. Siedziałem na fotelu wgapiając się w okno i słuchając pomruków aprobaty lub dezaprobaty Toma na teledyski, na które natrafiał i tancerki, które w nich występowały. Bez sensu!

- Słuchaj, chcę wrócić do tej rozmowy z rana…

- A ja nie, więc daj spokój. – Nawet nie stracił rytmu naciskania guzika na pilocie. – Powiedziałem ci, co miałem do powiedzenia. Reszta zależy od ciebie.

- Właśnie o to mi chodzi. – Szukałem stosownych słów, ale kiedy na mnie spojrzał ze zniecierpliwieniem wszystko mi się pomyliło. Najłatwiej było powiedzieć to prosto z mostu. – To przecież też twoja sprawa.

- Moja? Nie, rób, co chcesz, a mnie w to nie mieszaj. Kocham cię, ale wiesz, bez przesady. – Podniósł się z fotela i rzucił mi pilota na kolana. Spojrzałem na ten kawałek plastiku, który w tej chwili nie był mi do niczego potrzebny, a tym czasem Tom podszedł bliżej. Złapał mnie za brodę i nakierował moją głowę tak, żebyśmy patrzyli sobie prosto w oczy. Z bliska. – Dopóki mnie nie zawiedziesz, to nie jest moja sprawa, jasne? – Ostatnie słowo było nienaturalnie miękkie. – Ale jeśli mnie zawiedziesz… - Znów był zimny i zaczął mnie trochę przerażać. Jego dłoń powoli zaciskała się na mojej skórze. Coraz mocniej… Aż… Musiałem wyrwać się z jego uścisku. Nadal patrzył na mnie twardo.

Wyszedł. Dopiero wtedy zebrałem odwagę na oddech. Wróciłem do sypialni nawet nie troszcząc się o pilota, który spadł mi z kolan. Nie przejmując się drzwiami, których za sobą nie zamknąłem.

Słowa brata, tak mimo wszystko był moim bratem, uderzyły we mnie jak betonowa płyta. Chciałem płakać, ale łzy nie nadchodziły. Nie byłem tylko osamotniony i porzucony. Byłem zdradzony, a to wyzwalało we mnie wściekłość. Zanim to sobie uświadomiłem, minęło dużo czasu, ale, kiedy to się w końcu stało, wybuchłem i z krzykiem zacząłem demolować pokój.

Chciałem niszczyć, ale nie wiele mogłem zrobić. Skakałem po łóżkach, deptałem i kopałem pościel, rozrzucałem torby i ubrania, zerwałem zasłony i z wrzaskiem rzuciłem się na ścianę. Chciałem się przez nią przebić do sprawiedliwego świata. Jednak tylko pobrudziłem ją podeszwami i podrapałem sprzączkami, które zwisały mi z ubrania tu i ówdzie. Z czasem napłynęły łzy, a ja dusząc się nimi opadłem na podłogę. Za plecami miałem ścianę tak zimną, jaki był mój brat. Mój kochany brat…

- Kocham cię, słyszysz? Kocham! Kocham… a ciebie przy mnie nie ma i nawet nie możesz tego usłyszeć.

- Bill? – Tom, to ty? Usłyszałeś? Spojrzałem w stronę drzwi. Nie.

- Gustav... – otarłem łzy – co tu robisz? – To i tak nie było ważne. Wszystkie decyzje zostały już podjęte, a ja mogłem się im jedynie podporządkować. – Wejdź. I zamknij drzwi… Musimy pogadać. Jak facet z facetem. – Cokolwiek to znaczyło w tej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaheri dnia Poniedziałek 18-09-2006, 12:33, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sakura




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Straconych Iluzji...

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 15:53    Temat postu:

EDIT

Ooo... No to się zaczyna dziać. I to nieźle... Rozumiem Billa. Rozumiem jego uczucia do brata... Nieważne skąd. I wiem, co się przeżywa... Kiedy najbliższa ci osoba jest obok ciebie, a mimo to za daleko, żeby się z nią porozumieć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sakura dnia Niedziela 17-09-2006, 15:59, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ccia




Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 17:48    Temat postu:

Bosska część! Jak zwykle nie mogę wyjść z podziwu i biję Ci pokłony za ten part xD
I chociaż jest to opowiadanie to jest mi straaasznie żal Billa... Jak on musiał się poczuć w takiej sytuacji... Najważniejsza osoba odwraciła się od niego Neutral
Argh, kocham to opo i chyba nie wytrzymam do kolejnej część Very Happy Oczywiście czytam również to co piszecie z Lisq, równie świetne tylko jeszcze nie skomentowałam Laughing
pzdr Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wild Engel




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kau(litz)czukowiec

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 18:57    Temat postu:

AAaaaaaaaa!
Serce mi bije tak mocno, że chyba nic sensowego nie wymyśle heh
....
....
....
....

adrenaliny mam teraz full i nie wiem czemu.....
Kurde, ja sie martwie o Bill'a! Wiem, że to fikcja ale..... taka.... taka realistyczna!!!

Boże..... ja tutaj nie wytrzymam.......
Cholera jasna jak jutro nie przeczytam drugiego parta to nie wiem co zrobie! Zawału dostane! Za dużo tej adrenaliny jak na mój malutki móżdżek!

Plizzzzzz...... napisz nową część.,....... jutro? Twisted Evil

Koffam....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Niedziela 17-09-2006, 19:31    Temat postu:

Boże, a już myślalam, że przegapiąłm. Naszczęście nie.
Ale zauważyłam jeszcze jakieś drugi opowiadanie związane z "Braterską miłością" więc zaraz pójdę i też tam zajrzę.

No co amm pisać?
W kółko musiałabym pisac to samo, ajuż mi się nie chce.

poprostu opowiadanie, od samego początku mnie intryguje i nadal tak jest. Masz talent do stwarzania nastroju, a każdy kolejny odcinek odtwarzam sobie jak film w telewizji.

Więc jest wprost idealnie..


Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 12:41    Temat postu:

Tych, którzy już przeczytali czwartą część, uprzedzam, że wprowadziłam kilka poprawek (znalazłam notatki pisane w autobusie Wink ). To tylko kilka zdań, ale może dla niektórych okażą się one ważne.

To niesamowite, że wciąż udaje mi się wywołać w was tak silne uczucia. Jestem szczęśliwa z tego powodu i dumna, że zainteresowałam was na tyle, że wracacie tu nawet po miesiącu mojej nieobecności.

Dziś jeszcze nie będzie kolejnej części Wink , bo pisanie jej trochę mnie przerasta. Może jest ona zbyt osobista, a może zwyczajnie zabrnłam w zbyt skomplikowane emocje. W dodatku w tym momencie historia rozbija się na trzy odnogi i nie jestem do końca pewna, którą powinnam się zająć najpierw.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tselinka




Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brodnica

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:08    Temat postu:

No nareszcie nowa część Smile Kurde, biedny Bill. Robi to wszystko dla Toma a on go jeszcze tak perfidnie olewa.... no chamstwo Razz Jestem ciekawa jaki będzie przebieg rozmowy Gustava&Billa. Być może Gustav coś już podejrzewa ?;> Może wspólnie pójdą na jakis układ? Smile hmmm..... no niewiem. Czekam z niecierpliwością na nową część Very Happy Oby szybko sie pojawiła Very Happy

ps. a to"Braterska Miłośc-po drugiej stronie lustra" to też sie zalicza do tego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:13    Temat postu:

"Po drugiej stronie lustra" to dalsza część opowieści Toma. w końcu chciałyście wiedzieć, co zdarzyło mu się później Wink ... Macie okazję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cheza




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 18-09-2006, 15:45    Temat postu:

No wreszcie nadrobiłam zaległości. Przeczytałam i nie żałuje czasu, jaki poświęciłam by doczytać części, których nie zdążyłam wcześniej.

Rozumiem uczucia Billa, to, jakie emocje nim targają. Jego brat jest tak blisko, ale i zarazem tak daleko, ten fakt boli jeszcze bardziej, niż gdy osoby ukochanej nie ma przy nas. Ładnie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Teraz pozostaje mi czekać na kontynuacje, gdyż akcja zmierza coraz bardziej ku punktowi kulminacyjnemu.

Wybacz za tak marny komentarz, ale czuje się jakby ktoś przeciągnął mnie przez wyżymaczkę.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merka




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 22-09-2006, 19:46    Temat postu:

Po prostu cudo. Wybacz że nie napiszę nic więcej tym arzem, ale muszę odsapnąć. Moze nawet i przemyśleć bo mam jak narazie mętlik w głowie xD
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wtorek 26-09-2006, 9:01    Temat postu:

Historia 1 Część V wersja 1
Bill

(Wiecie, czym jest szaleństwo i skąd pochodzi?)

Z jakiegoś powodu podłoga była bardzo blisko i otaczała mnie. To było jak uścisk: ciepło-zimny, miękko-odrzucający i alienujący. Chciałem tak zostać. Było dobrze. Choć tyle mi z życia i przyjemności zostało. Pokój falował, a ja… Byłem nikim. Bardzo samotnym nikim, kto nie miał nic prócz tej podłogi i ściany za plecami.

Kiedyś wierzyłem w wiele rzeczy. W siłę rodziny, która powinna być nierozerwalną prawdą trwalszą niż dom. Jednak rodziny upadają, a wraz z nimi ludzie, którzy je tworzyli. Straciłem to.

Wierzyłem w sztukę. Ta jednak jest dziwką lgnącą do łóżka wypchanego forsą i diamentami. Ma rozbiegane oczy od dragów i błyskotek, którymi w końcu się otacza. Ona nie jest żadną ze wspaniałych muz, tylko nienapełnialną skarbonką na rzeczy. Robi laski na prawo i lewo, a potem swoim wielkim, rozpasionym odwłokiem wydala ludzi, którzy poświęcili jej życie, ale nie mogli jej dłużej karmić. Wtedy odchodzi i rżnie się z innym. Suka.

Wierzyłem w przyjaźń. David był nawet więcej niż przyjacielem. Zawsze miałem go bliżej niż mógłbym się spodziewać. David! Skurkowańcu! Żeby cię tak… Szlag trafił… Ciebie i te twoje pomysły… Podszepty… Przekonywanie… Mógłbym cię teraz… Nie wierzę już w przyjaźń. Koniec dyskusji.

Koniec, powiedziałem! Nie sprzeczaj się ze mną!

To, co, że mu ufałem? To było dawno i już się skończyło, a ty nie zmieniaj tematu!

Słyszałem uderzające o siebie paznokcie. Chyba były moje. Lakier mi odpryskiwał, a maleńkie mróweczki wchodziły mi na dłonie i zbierały to, co się oderwało.

Wynocha!

Wierzyłem w brata. Mój brat… Brat! Braciszek… Słodki, mały, starszy brat… Miałem kiedyś brata. Był. To miło z jego strony. Był. Brat. Brraaattt-t-t.

Ha, ha, ha! Brat.

Wynocha, robale!

Mogłem potrząsać ręką, ale nie uciekały. Wgryzały się w skórę i czekały, aż przestanę. Śmiały się ze mnie. One też miały braci i śmiały się ze mnie. Byłem pośmiewiskiem. Nie! Idźcie sobie. Podłoga. Twardo.

Gustav wciąż siedział na fotelu. Wychylał się do mnie i coś mówił. Machał rękami. Zachowywał się, jakby bardzo mu na czymś zależało. Był, jak szaleniec. Nie podchodź, wariacie, myślałem. Nie zbliżał się.

Mrówki. Odgryzały mi paznokcie i wynosiły gdzieś daleko, jakby to były liście pokazywane na Discovery. Zlizałem je. Wszystkie. Z każdego palca po kolei. Wynocha!

Mój brat. Miałem go kiedyś. Dokąd poszedł? Nie ma go. Nie ma… Nieee-ma…

Nie krzycz na mnie! Ciągle się ze mną kłócisz! Zamknij się!

Trząsłem się. Ktoś mną trząsł. Boli, przestań. Mówił.

Nie wiem, co! Jego spytaj! To nie moja strawa!

Ktoś trzymał mnie za twarz. Był ciepły. To, jakby mnie przytulał. To miłe.

- Miii-łeee. Puść. Puść mnie! – Coś obijało się o moje ręce, które latały w powietrzu.

Miałem kiedyś brata. Kochałem go. Mama go kochała. Tata go kochał, ale przestał. Mnie też. Jörg go kochał. A teraz nie ma. Nie ma.

- Nie ma! Jego nie ma! Ha, ha! – Boli. Podłoga mnie uderzyła. Jest z nią noga łóżka. Czemu wszyscy sprzysięgli się przeciw mnie? Nie lubię was.

Nie lubię podłogi, i łóżka, i toreb, i ubrań wokół mnie, i chipsów, i Gustawa, który znów mną trzęsie. Idź sobie, wariacie! Puść mnie, bo mi krzywdę zrobisz.

- Kocham cię…

- Ja ciebie też Bill. Tylko już przestań, ok.?

- …Tom. Kocham cię, braciszku. Gdzie byłeś?

- Bill? – Och! Bill! Bill! Czemu to ciągle powtarzasz? Jakby to miało znaczenie.

- Bill! Bill! Bill! Biiii-iiiil! Ha, ha! – Chwila. Brat. Nie ma go. To nie on. – Wynoś się oszuście! – Coś miękkiego uderzało o moje ręce. – Wynoś się! Nie oszukasz mnie. Nie jesteś moim bratem! Idź!

Drzwi zatrzasnęły mi się przed twarzą. Wypuśćcie mnie stąd!

Nie krzycz na mnie. Wiem, że trzeba je zamknąć, żeby wyjść.

Przekręciłem klucz. Były już zamknięte, więc mogłem już przez nie przejść. Złapałem za klamkę. Szamotała się. Nie chciała, żebym poszedł. Ciii! Ciii-cho-sza… Hi, hi…

x-x-x

Igła była zimna, ale z niej wypływał ciepły sen. Wszystko dobrze. Tylko jakiś wariat ciągle wrzeszczał za ścianą i walił w drzwi. Za raz je wyważy. Świat jest pełen niedojebów…

Pokój skakał. Pod nogami miałem pościel i śmiałem się. Chciało mi się płakać. Nie wiem, czemu miałem mokrą twarz, a kiedy jej dotknąłem ręce barwiły mi się na wszystkie czarne kolory tęczy. To było super! Mogłem piać z radości, a oczy mi łzawiły. Latałem. Naprawdę latałem, a pokój obijał się o mnie jak pijany.

x-x-x

Psychol zza ściany ciągle krzyczał. Czy on nie wie, że robię coś ważnego? Sufit się zbliżał i oddalał. Wyciągałem do niego ręce, żeby go przytrzymać na miejscu, ale on nie wyciągał swoich, więc nic nie wychodziło z tej współpracy.

To tak jak ze mną i Tomem. On też przestał wyciągać ręce. Potrafi tylko poganiać, a przecież sam nie uratuję dla niego tego zespołu.

- Przydałoby mi się wsparcie, wiesz? Wiesz to?! – Nie wiesz. Nie obchodzi cię to.

Przyszedł do mnie papieros. Przyniósł nawet zapalniczkę, więc siedzieliśmy tak we trójkę i gadaliśmy. Tyle, że nie wiele się odzywałem, bo nie dawali mi dojść do głosu. Nie ważne, bo niby, co miałem powiedzieć? Że jestem sam? Że tak potwornie boję się tego pokoju, który śmieje się ze mnie? Że boję się Davida, Toma i Gustawa? Nudy. Papieros nie chce tego słuchać. Ani zapalniczka, bo skrzyknęła kolegów, żeby nie musieć mnie słuchać. Leżeli tacy dłudzy i biali na podłodze, na jakiejś bluzie Toma. Ja też się tam położyłem. Pachniała nim i była tak samo zimna. Wszyscy razem patrzyliśmy, jak gwiazdy spadają: całe niebo naraz.

To takie piękne.

Bo życie jest piękne.

Pięknie.

- Tom, chodź, musisz to zobaczyć!

x-x-x

W pokoju było ciemnawo. Skądś dobiegało nikłe światło. Musiałem wstać i… Nie wiem, co, ale podniesienie się było dobrym startem. Trochę zakołowało mi się w głowie, ale w sumie bez większych rewelacji. To nie był mój pokój. Tu było tylko jedno łóżko, które trochę zafalowało, kiedy się rozglądałem wokół.

- Bill? – Obok leżał Gustav. Wyglądał na zaspanego. – Jak się czujesz?

- A jak mam się czuć?

- Po tym, jak się zachowywałeś, ile siniaków sobie nabiłeś i po tym, co sobie wstrzyknąłeś, nie wiem, jak możesz się czuć, ale lepiej się połóż.

O co mu chodziło? Spojrzałem, jak obserwuje mnie jednym okiem, przecierając jednocześnie drugie. Tom byłby szczęśliwy, widząc ten obrazek. W końcu tego chciał, prawda?

- Z czego się śmiejesz?

- Z Toma, z ciebie i ze mnie.

- Co w nas jest takiego zabawnego? – Patrzył jak małe dziecko i trochę zbyt mocno miętosił poduszkę.

- Nic, masz rację. To raczej dramat, niż komedia. – Nie spuszczał ze mnie oczu i chyba bardzo intensywnie starał się mnie zrozumieć. – Kto cię tak podrapał?

- Ty. Kilka godzin temu. Strasznie waleczny się zrobiłeś. David kazał mi zapytać, o co ci chodziło.

- Nie wiem. Nie pamiętam, żebym ci to zrobił.

- A jednak. Tymi paznokciami – Podniósł moją rękę i przysunął mi ją przed twarz. Tipsy były poobgryzane, a lakier to tylko historia. Pobojowisko. Znowu czeka mnie manicure. I to szybciej niż myślałem. – Dotknij. To, że nie pamiętasz, nie znaczy, że one znikną. – Położył moje palce na zadrapaniach na szyi i skrzywił się lekko pod dotykiem.

- Ktoś powinien to opatrzyć. – Nie pozwalał mi zabrać ręki. Choć nawet nie walczyłem o to. Było mi to obojętne. Pozwoliłem dłoni tam leżeć.

- Wiem, chciałem, żebyś najpierw zobaczył.

- Mam przeprosić? Nie wiem, za co, bo nie mam pojęcia, czemu to zrobiłem.

- Nie ważne. – Leżał z zamkniętymi oczami i wyglądał, jakby zasypiał. Nawet moją rękę trzymał bardzo słabo.

Chciałoby się wyjść i pozwolić mu spać, a jednak wciąż tam byłem i zastanawiałem się, o co mu chodzi. Czemu zrobiłem coś takiego?

- Mówiłem coś? Kiedy ci to zrobiłem…

- Tak, że mnie kochasz… - To się wpakowałem. Tom i David mają, czego chcieli i to w najgorszy możliwy sposób. Wykrzyczałem to pewnie i zaatakowałem go. I co jeszcze? Próbowałem zgwałcić? Po co? Ja przecież wcale… Rany.

- Przepraszam. – Miał smutne oczy. No i jasne, bo niby, jakie miały być? Nie mogłem patrzeć. Przewróciłem się na bok, a Gustav sapnął przeciągle.

- David sprząta twój pokój, zanim obsługa coś wywęszy.

- A co? Tom nabałaganił z jakąś panienką? – Nie odpowiadał dość długo.

- Nie ważne. Mam cię tylko spytać, gdzie ma szukać reszty narkotyków, zanim Tom spali wszystkie twoje ciuchy, żeby je znaleźć. – Zaśmiał się cicho, a ja palcami odnalazłem na lewej ręce ślad po igle. Makabrycznie marne nakłucie. Ślad zostanie na dłużej. Kicha.

- Niech nie szuka. Jeszcze się przydadzą.

Zatrząsł całym łóżkiem, kiedy się przysuwał i nachylał. Tuż przy uchu usłyszałem szept:

- Co ty robisz, Bill? – Mogłem się odwrócić tylko o kawałek, zanim oparłem się o niego. Był strasznie blisko i wyglądał wyjątkowo spokojnie. Patrzyłem na niego z dołu i zacząłem się zastanawiać, czy to odpowiednia chwila, żeby podeprzeć się na łokciach, wyciągnąć szyję i zacząć go całować oplatając nogami jego łydki i stopy i masując plecy czy klatę… Dla Toma.

- Robię to, czego wszyscy zdają się ode mnie wymagać. Tyle, że nikt nie chce mi pomóc. – Mógłbym to zrobić. Teraz. Tylko, że serdecznie nie chcę. – Odczep się, zanim też się w to wplączesz.

- Posłuchaj…

- Nie. Daj mi spokój. – Wróciłem do poprzedniej pozycji i zacząłem się zastanawiać nad wszystkimi za i przeciw, a włosy opadały mi na oczy. Łzy? Nie, już nie. Zwyczajnie smutne było to, że cała ta sytuacja w ogóle zaszła.

Gustav leżał za mną i chyba zasypiał, bo oddech mu się wyrównywał, a ja chciałem stąd wyjść i zejść mu z oczu, a jednocześnie zastanawiałem się, jak bolesne będzie teraz spotkanie z innymi, kiedy będę musiał wrócić do swojego pokoju i życia. Gdyby tylko ktoś mógł mnie wtedy przytulić i ukołysać do snu. Albo chociaż powiedzieć, co dalej rozbić. Łapać okazję na zadowolenie brata, czy ratować duszę i ciało?

W sumie, czego się bałem? Przecież to nie byłoby naprawdę. To tylko udawanie i na pewno nie byłoby aż tak źle… To tylko moje ręce na jego ciele, jego dłonie zgniatające mnie przy każdym dotyku, nasze usta łączące się na krótko lub dłużej i języki spotykające się, masujące i oplatające… To tylko strasznie dziwny pierwszy raz… i drugi, trzeci i ile tylko by chciał, kiedy by chciał, bo na pewno nie z mojej inicjatywy. Potem zdjęcia, uważne spojrzenia pełne zainteresowania, czy obrzydzenia i miliony pytań, na które szybko trzeba by wymyślać miliony kłamstw. To historia, która by do mnie przylgnęła i dziewczyna, której pewnie nigdy już bym nie zdobył. To mama, która by pytała, dlaczego i ja okłamujący ją tak jak wszystkich innych: chamsko i prosto w twarz. To świat, który by mnie zaszufladkował i zamknął mi tysiące ścieżek… I świadomość, że się sprzedałem i wszystko dzieje się wbrew mnie. To gwałty z przyzwoleniem moim i Toma. Gwałty, bo przecież nigdy miłość.

x-x-x

Potrafię?

Nie, oczywiście, że nie. Dlatego niech się walą i szukają innego kozła ofiarnego. Niech David się odczepi, a Tom sam radzi ze swoimi problemami, skoro nie chciał mi pomóc w pomaganiu jemu.

- Gustav?

- Co? – Spał. Głupio tak go budzić.

- Nic. Tylko tyle, że już dobrze. Rozumiesz? Teraz już wszystko będzie dobrze.

x-x-x

Kiedy ktoś jest żywym szesnastolatkiem, to wydaje mu się, że wszystko może być dobrze. Jak w bajce albo filmach. Jak w teledyskach, ale z wiekiem, albo choćby po śmierci, człowiek dowiaduje się, że nie wystarczy czegoś chcieć, kiedy wszyscy w pobliżu chcą czegoś innego. Dlatego dobrze jest mieć kogoś po swojej stronie. Tyle, że kiedy uważa się, że już wszystko będzie fajnie, nie myśli się o stronnikach. To jeden z moich wielu błędów. Choć początek miałem dobry: podjąłem decyzję wbrew wszystkim i zdecydowałem się walczyć. Szkoda tylko, że w tym wieku nie jest się gotowym na tego typu bitwę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atan




Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dortmund (DE)/ Stalowa Wola (PL)

PostWysłany: Wtorek 26-09-2006, 11:58    Temat postu:

1? zajmuje. Zedytuje...
Dotad bylam skrytym czytelnikiem, ale nie da rady sie nie ujawnic.
Slowa podziwu, naprawde... Nie ma co sie powtarzac po innych, wiesz dobrze, ze to jest wprost swietne. Masz talent... Mam na to dowody. Po prostu jak czytalam, moglam przejrzyscie sobie to wyobrazic... Ten kawalek opisujacy ''srodek'' Billa po odurzeniu sie narkotykiem... To bylo swietnie, genialnie napisane. Dokladnie... No i wogole. tajemniczo! Bo na pewno czytelnik na poczatku nie wie, co sie dzieje w tej czesci Very Happy Dopiero pozniej wiadomo. I to u Ciebie kocham! Mmm!
Pozdrowienia i weny zycze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atan dnia Wtorek 26-09-2006, 12:17, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noire




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tychy

PostWysłany: Wtorek 26-09-2006, 12:59    Temat postu:

Jak zwykle super.
Trozhe musiałam nadrobic.
ale jest ok.Smile

czekam na next.
~Rok$@n@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ccia




Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wtorek 26-09-2006, 17:35    Temat postu:

Shocked
Pierwszy raz nie wiem co napisać...
Po prostu... nie do opisania!
Jak zawsze niezmiernie mi się podobało!
Szkoda, że stosunkowo krótko, ale to nic,
piękny part! Gratluję i czekam na next Wink
Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tselinka




Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brodnica

PostWysłany: Środa 27-09-2006, 11:25    Temat postu:

Cudna częśc xD tylko troche długa, ale to nic takiego Wink Bardzo fajne opisy Very Happy Bill bijący się z myślami Very Happy bardzo ciekawie to opisałaś
czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enough




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 30-09-2006, 12:51    Temat postu:

Po czymś takim to trzeba otworzyć okno.
Uff...
Jestem pod OGROMNYM wrażeniem.
Na początku byłam totalnie zdezorientowana...
Bill. Ech. Po tym wszytskim chyba nabawie się schizofrenii.
Z Tom'em to inna sprawa.
Jego brutalność jest przerażająca, ale sytuacja w jakiej się znalazł jest zdecydowanie anormalna.

Obojgu tylko współczuć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Poniedziałek 02-10-2006, 19:00    Temat postu:

Atan, wiesz, ostatnio czułąm się trochę znudzona tym opowiadaniem i zwyczajnie musiałam czymś zaskoczyć. Nie tylko was, ale też siebie. Chyba się udało, ale to nie znaczy, że w czymś mi to pomogło. Przede mną pisanie ciężkiej części i jakoś nie mam do tego energii...

Wild Engel, Very Happy . Czasami słowa nie są potrzebne. Wystarczy, że napiszesz: byłam, przeczytałam... i ewentualnie jeszcze 3 słowa, zeby administracja nie czepnęła się zbyt krótkiego postu .


Rok$@n@, miło mi, że wciąż czytasz. Mam nadzieję, ze żadna z nas nie będzie musiała czekać zbyt długo.

fanka_Minq, Ciekawa jestem, czy długo jeszcze będzie mi się udawało zaskakiwać. Ps. czy te ciągłe zaskoczenia nie stają się już męczące?


Ccia, pamiętaj, że nie liczy się długość (rozmiar Wink ), tylko technika, wykonanie i krzyk rozkoszy na końcu Cool .

TselinkA, cieszę się, że ci się podoba. Czy jednak jest coś, czego według ciebie brakuje w tym opowiadaniu? Cokolwiek, nawet najdziwniejszy szczegół...


Enough. Zdezorientowana? Czemu Wink ? Serio pytam... W pozytywny, czy negatywny sposób?
Anormalna sytuacja? Właśnie się zastanawiam w jaki sposób mogę ją jeszcze bardziej odrealnić Twisted Evil .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Poniedziałek 02-10-2006, 19:59    Temat postu:

nie nadążam z czytaniem :p
lece czytac ale skomentuje jutro wybaczycie? bo muszę Francuski odrobić :p albo jeszcze dziś ale późno późno ale napewno skomentuję Very Happy

więc
no jak zwykle neichcem ale muszem pochwalić
jest ślicznie
bardzo podoba mi sie opis gdy Bill wstrzykuje soie narkotyki, ale hmm mogło to byc trochę dłuzsze bo bardzo szybko sie skonczyła a było bardzo dobre a ja nie zdążyłam sie nawet wczuć i już bach koniec
ogółem to jak zwykle jestem zauroczona no pieknie pięknei pieknie az brak słów na to
czekam na next


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Admin-Elli :)
TH FC Forum Team



Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warsaw D.C.

PostWysłany: Wtorek 17-10-2006, 13:41    Temat postu:

Nadrobiłam dwie części, które są chyba jak do tej pory najbardziej wymowne i pokazują, z jakimi uczuciami i emocjami musiał stoczyć bitwę Bill, by zrealizować plan Davida, który uszczęśliwiłby Toma. Jego kochanego, jedynego brata, którego kochał ponad wszystko, którego nie było, gdy on potrzebował go tak jak nigdy do tej pory…Widać jak bardzo słaby psychicznie jest, Bill, i że nie daje sobie z tym wszystkim rady, a to dopiero początek jego walki z samym sobą i stawienia czoła całemu światu…
Tak historia mimo swojej brutalności jest wyjątkowa. Nie szczędzisz opisów przeżyć i emocji co daje czytelnikowi możliwość wczucia się w sytuację bohaterów i jednocześnie zacząć myśleć ich tokiem myślenia…niewiele ludzi to potrafi, a tobie się to udaje z odcinak na odcinek coraz bardziej umiejętnie Wink Czekam na kolejną część Very Happy Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fanka_Minq




Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia ^^

PostWysłany: Sobota 04-11-2006, 17:00    Temat postu:

hah. Trzeba przyznać, że powoli zaczynam się gubić w tych wszystkich zaskoczeniach. Ale muszę powiedzieć, że th dawno mi zbrzydło, i wpadam na forum wyłącznie w celu obskoczenia nowości Twojego autorstwa, lub Minq, i mimo, że nie ma szans by moja druga mistrzyni powrocila, wciaz mam nadzieje
obie macie świetny styl, i potraficie naprawdę zaciekawić czytelnika. Oby tak dalej! Sukcesów pisarskich życzę

czekam na nową część Smile
i jeszcze jedno - nie uważacie, że powinien powstać specjalny dział na opowiadania yaoi? Fanek coraz więcej.. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wild Engel




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kau(litz)czukowiec

PostWysłany: Sobota 04-11-2006, 20:31    Temat postu:

Małe dziecko chcieć nową część....
Małe dziecko płakać
Małe dziecko uwielbiać te opko
Małe dziecko kochać Gaheri
Małemu dziecku odbijać

Pomóż małemu dziecku, bo małe dziecko potrzebuje tego opowiadania do życia Twisted Evil
Małe dziecko źle sie czuć bo we wtorek dostało 2- z chemii
Małe dziecko być wtedy roztargnione
Małe dziecko nie myśleć racjonalnie
Małe dziecko myśleć tylko o... o historii Bill'a i Tom'a w Twoim opowiadaniu

It loves you


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Wtorek 19-12-2006, 23:17    Temat postu:

przywracam na prośbę autora Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaheri




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sobota 17-02-2007, 16:06    Temat postu:

Długo, bardzo długo... zdecydowanie za długo mnie tu nie było. Jednak wracam. Teraz dam wam trochę czasu na przypomnienie sobie dotychczasowej historii, a już niedługo przybedę z nową częścią.

Mam nadzieję, że równie dobrą jak poprzednie, a chciałabym nawet, żeby była lepsza. Zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stąd

PostWysłany: Niedziela 18-02-2007, 11:23    Temat postu:

Can't wait Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stąd

PostWysłany: Środa 28-02-2007, 20:11    Temat postu:

Zobaczcie to video http://www.youtube.com/watch?v=KIeWpVfEkYU 2:55-3:50. Kiedy to zobaczylam od razu pomyslalam o tym opowiadaniu.

Ponadto :http://youtube.com/watch?v=bgXNbEgsmFs

Ale to pierwsze skojarzenie wywarlo na mnie spore wrazenie Very Happy

Gaheri napisał:

- Jak możesz śpiewać, nie mając wyczucia rytmu? – Gustav nie mógł wyjść z podziwu, kiedy, niby od niechcenia, bawiłem się jego pałeczkami.

Nawet się nie starałem, żeby dźwięki miały jakikolwiek sens. Zwyczajnie musiałem się czymś zająć, żeby znów nie palnąć jakiejś bzdury i nie dać chłopakom powodu do naśmiewania się.

Chciałem też zebrać myśli i wpaść na jakiś genialny pomysł na zbliżenie się do niego tak, żeby go nie wystraszyć, i żeby mnie nie znienawidził. Mission Impossible 4,5. W roli głównej: największa ofiara losu w niemieckim show biznesie, czyli ja.

Zaczął wystukiwać coś palcami na stole, a ja próbowałem powtórzyć ten schemat. Wyjątkowo niezdarnie. Zacząłem się dokładniej przyglądać jego rękom, ale coraz bardziej się gubiłem.

- Nie! – Zniecierpliwiony okrzyk Gustava i dłoń, która bardziej musnęła moją twarz, niż wymierzyła mi policzek kompletnie mnie zaskoczyły i pałeczki poleciały w górę. Jedna spadła mi na głowę, a druga, z chlupnięciem, wprost do szklanki Toma.

Nie patrz na moje ręce, bo to nie jest teatrzyk lalkowy. Tu chodzi o muzykę. Równie dobrze możesz zamknąć oczy i zwyczajnie słuchać mojego rytmu.

Zamknąłem oczy i zacząłem wybijać rytm, który słyszałem, ale w pobliżu pojawił się chichot Georga. Znowu się zgubiłem.

- Uciszysz się!? – Rzuciłem pałeczki na stół i zacząłem go okładać pięściami. Niby na żarty i było z tego mnóstwo śmiechu, ale... On nawet nie wiedział jak bardzo się męczę i jak mnie to frustruje. Odepchnął mnie i już miałem sobie darować.

„Trzeba nad tobą popracować.” Jakim idiotą musiałem być, skoro...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin