|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:09 Temat postu: Dotrzeć do granic rzeczywistości.+ |
|
|
Moja pierwsza jednocześciówka, długo się zastanawiałam czy ją tutaj dodać.
No ale macie.
Aha, i nie ma tutaj dużo o TH.
O.
Miłego czytania.
„Dotrzeć do granic rzeczywistości.”
W pomieszczeniu było całkiem ciemno; zgaszone światło, zamknięte drzwi, zasłonięte grubymi kotarami okna nie przepuszczały świateł latarni. Panującą w nim ciszę przerywał ciężki, powolny oddech i nerwowe stukanie nogą. Powietrze było gęste, ciężkie, pełne papierosowego dymu, szczelność pokoju uniemożliwiała jego odświeżenie. Postać zaczęła nucić jakąś wesołą, skoczną melodię wypełniającą całą salę, miała niski, męski głos, a po chwili stłumione dźwięki hip-hopu dobiegające z słuchawek odtwarzacza mp3 stały się kolejnym dźwiękiem zakłócającym panującą w pokoju ciszę.
Nagle stukanie ucichło, ktoś wolno nacisnął klamkę, drzwi zaskrzypiały i otworzyły się szeroko rozświetlając pomieszczenie. Do pokoju wszedł mężczyzna, wysoki, rosłej postury, od niechcenia zapalił światło. Uprzednio osamotnioną postacią był dwudziestokilkuletni dredowłosy chłopak siedzący na staromodnej sofie. Miał delikatne rysy, wręcz nastoletnie. Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł na drewnianym krześle, tuż naprzeciwko chłopaka.
- Pan jest Tom Kaulitz? - spytał niepewnie wyjmując z torby i kładąc na niewielki stół dyktafon, notatnik i długopis. Dziennikarz miał wyraźne, semickie rysy, wąskie wargi i ciemne oczy bez wyrazu, nie patrzył na chłopaka, unikał jego spojrzenia. - Dotarcie do pana było trudniejsze niż myślałem. - odparł niedbale łamanym niemieckim z francuskim akcentem, a jego twarz rozświetlił niepewny uśmiech.
Chłopak nadal milczał, nie zdejmując słuchawek z uszu wpatrywał się w mężczyznę beznamiętnie, Francuz zaczynał się niecierpliwić.
- Możemy zacząć? - zapytał retorycznie machając Tomowi przed oczami dyktafonem; Kaulitz niechętnie wyłączył odtwarzacz i zsunął słuchawki tak, że niedbale zawisły na jego ramionach. Klatka piersiowa dredowłosego rytmicznie unosiła się i opadała, a jego serce biło powoli i spokojnie. Kąciki jego ust wygięły się lekko ku górze, układając je w uśmiechu, tym który swego czasu kochały europejskie nastolatki; odetchnął głośno i kiwnął głową.
- Co możesz powiedzieć o dzieciństwie panny Taylor? - zaczął wywiad mężczyzna, przysuwając czarny, plastykowy dyktafon bliżej Toma.
- Hayley dużo nie mówiła o przeszłości, chyba wstydziła się rodziców. Zawsze powtarzała, że nie żyją mimo, że było inaczej. Urodziła się w 1988 w Kalifornii, tam też zafascynowała się Jamesem Douglasem Morrisonem...
- Stąd też kazała mówić na siebie Pani Morrison... - dodał półszeptem dziennikarz, zapisując w notatniki najważniejsze informacje.
- Tak... Ona naprawdę go kochała, studiowała jego poezję, każdy fragment burzliwej twórczości. Od zawsze chciała być taka jak Jim, żyła na jego wierną podobiznę. - wyjaśnił chłopak zakładając ręce za głowę. - W gruncie rzeczy to byli podobni. Ojcowie obojga byli dla nich źródłem nieustannej frustracji. I w charakterze rodzica każdego z nich upatruje się również źródeł ich późniejszych skłonności rebelianckich.
- Cos ponad lat czterdzieści pięć. Anonimowy alkoholik i palacz. Człowiek nie będący człowiekiem przez większość swojego życia, a mimo to żałuje go. Żałuję jego życia. Wybaczam. Jego kres zbliżą się mimowolnie w tempie szaleńczym czai się tuż tuż... Nawet już nie za rogiem. Jednak nie przyznam się do pokrewieństwa z nim, nie potrafię mimo wybaczenia. - powiedziała mi pewnego grudniowego wieczoru - Te święta z góry spisałam do tych które będę chciała zapomnieć. Brat jest daleko... zbyt daleko nawet nie potrafię z nim porozmawiać przez telefon. Cholernie brakuje mi jego obecności w moim życiu. - spojrzała na zdjęcie Jima, które stało obok jej łóżka. - Ty też jesteś nie tam gdzie powinieneś być... powinieneś być przy mnie a wręcz we mnie. Cóż. Smutek z powodu postępowego nowotworu poprzednio opisanego człowieka. Szklanka za szklanką wysokooprocentowanych napoi w rękach rodziców. A mnie jasna cholera bierze jak widzę w pamięci ten żałosny obrazek. - prychnęła.
Już jako piętnastolatka uciekała z domu by pisać wiersze, które razem z przyjaciółmi przerabiali na piosenki. Styl ich muzyki? Oczywiście wzorowany na nieśmiertelnych The Doors Morrisona. Powrócili do powstałego w połowie lat sześćdziesiątych gatunku muzycznego - psychodelicznego rocka.
- Psychodeliczny rock? Psychodeliczny dosłownie oznacza odmienne stany świadomości, wywołane poprzez niecodzienne, multimedialne efekty, jak to się łączy z rockiem? - spytał mężczyzna podnosząc głowę i próbując nawiązać kontakt wzrokowy z rozmówcą.
- Chce pan rozmawiać o twórczości Insomnii, nie rozumiejąc nawet nazwy gatunku muzycznego który reprezentowali? - zaśmiał się pogardliwie chłopak - W istocie tak było, ale w przypadku słuchaczy i twórców tej muzyki, odmienne stany świadomości wywołane były zażywaniem marihuany, haszyszu, kwasu.
- Tworzyła w USA, więc jakim cudem się poznaliście, jesteście przecież z Niemiec... Możemy mówić do siebie na „ty”, prawda? - zawahał się Francuz.
- Nawet się nie przedstawiłeś. - odparł Tom uśmiechając się sarkastycznie.
- Yves René.
- Yves René.... - powtórzył chłopak. - To co chcesz wiedzieć, Yves?
- Jak się poznaliście? Taylor tworzyła w USA, ty w Niemczech.
- Po roku tras po Europie chcieliśmy skoczyć na głębszą wodę, wybić się i zrobić światową karierę. Koncerty na własną rękę po stanach byłyby nierozważne więc zostaliśmy grupą supportującą, jak się domyślasz supportowaliśmy Insomnię. Spotkaliśmy się w restauracji, zupełnie nie pasującej do naszego image‘u. Ale to właśnie Hay kochała - kontrowersje. Do tej pory pamiętam wygląd Hayley, każdą jej skazę i pieg z tego okresu. Miała długie czarne, proste włosy, wycieniowanie okalały jej podłużną twarz o bardzo wyrazistych rysach. Wywijające się na zewnątrz końcówki miała zabarwione na krwistą czerwień; nadawały jej one drapieżnego ale i figlarnego wyglądu. Niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z sarkazmem, a powieki zawsze były otoczone czarną kredką i cieniem; rzęsy grubo pokryte tuszem tworzyły rozłożysty wachlarz wokół jej migdałowatych oczu. Skórę na całym ciele miała śmiertelnie bladą, jednak nie była wtedy jeszcze tak bardzo wychudzona i uśmiechała się częściej - tak nieśmiało, uroczo, a jednocześnie zabawnie. To nie była ta sama dziewczyna co kilka miesięcy później. Jej oczy żyły własnym, niezależnym życiem, patrzyła się a płomień w jej źrenicach żarzył się. To było nasze pierwsze spojrzenie, a czułem jak bardzo jest mi bardzo bliska.
- Hayley. - powiedziała swoim zachrypniętym głosem, mrużąc turkusowe oczy.
Na resztę nie zwróciłem uwagi, jakaś trójka chłopaków, cholernie zróżnicowana wiekowo. Perkusista miał chyba dwudziestkę, basista około siedemnastu, a gitarzysta nie więcej niż piętnaście. Skierowała znacząco wzrok na jedyny pusty stolik w lokalu, po chwili wszyscy zasiedliśmy na miękkich krzesłach powłóczonych atłasem. Każdy z nas przyglądał się uważnie Hayley, ale tylko we mnie wywołała tak mieszane uczucia. Delikatna dziewczyna, bardzo wrażliwa i uczuciowa, z biegiem czasu okazała się egocentryczną, wredną, złośliwą pijaczką, którą media wykreowały na gwiazdę. Narzuciły jej tą rolę, a ona sobie na to pozwoliła.
Hayley oblizała zmysłowo usta, gdy wszyscy na nią spojrzeliśmy. Bill głupkowato się uśmiechnął, Gustav spuścił głowę i zaczął stukać palcami w kant stołu, Georg ze szkarłatnymi policzkami wpatrywał się w swoje dłonie, a ja? Ja bezpretensjonalnie położyłem rękę na jej kolanie; Taylor zachichotała, widząc nasze reakcję.
Dziewczyna przyjrzała mi się uważnie, przeleciała mnie wzrokiem jak tani towar na półce. To było dla niej oczywiste, że jesteśmy gorsi, bo nasz angielski nie miał odpowiedniego akcentu, policja nie musiała ochraniać nas na scenie, skandale nie były jednym z źródeł naszego sukcesu, a mimo to mieliśmy to co najlepsze.
- Dyktatorzy prestiżu - wycedziła oglądając nasze ubrania, chwytając ignorancko w palce materiał i po chwili puszczając - Drogie ciuchy, szerokie barki coraz cieńsze kobiety... To tylko pozory - tak ważne w tym zakłamanym wieku plastiku i betonu. Subkulturyzacja pod względem gustów muzycznych. Do czego to wszystko dąży? Otępienia społeczeństwa. - mówiła uśmiechając się zjadliwie. Na całe życie zapamiętam te słowa, nigdy jeszcze nikt tak mnie nie spoliczkował. - Bo komu potrzebna inteligencja czy tez elokwencja gdy zeszły już dawno na dalszy plan dając miejsce estetyce i wzrokowemu wydawaniu opinii ludziom których się nie zna i zapewne nigdy się nie pozna... Zagłada wartości wewnętrznych. Wielki kryzys więzi międzyludzkich.
Była próżna a i owszem. Setki spojrzeń w lustro, dziesiątki swoich fotografii, teksty piosenek również poświęcone jej samej.
- Nie znasz nas! Cholera jasna, nie znasz! - krzyknął Bill wstając od stołu - Czy ty uważasz, że masz mądre teksty? Że jesteś taka mądra? - żachnął się.
- Nie zawsze trzeba napisać coś mądrego. Czasem można zrobić sobie urlop od twórczego myślenia i pisać dla samego pisania. Wcale nie jest łatwo sprawiać, by słowa ożywały, a jeszcze trudniej jest później połapać się w tym co się w ogóle stało. Jeszcze większą sztuką jest usiąść bez żadnego pomysłu i rozpisać się na trzy strony A4 o krawacie prezydenta Busha albo o żywopłocie w ogródku wrednego sąsiada z naprzeciwka. - zakpiła sięgając do kieszeni marynarki po papierosa
Próżność nad próżności. Taka była. Zero skromności czy samokrytycyzmu. Szczera do bólu i bezpośrednia.
Za to kochali ją fani, krytycy, media, za to kochałem ją i ja.
Kobieta jest diabłem,
To co zostało mi powiedziane.
Kobieta jest diabłem,
To co zostało mi powiedziane.
Ona bierze całą twoją kasę,
Potem wydaje całe twoje złoto.
All right.
- Co było potem? - spytał René przekładając kartkę notatnika i trzymając długopis centymetr nad papierem.
- Kilka dni później mieliśmy pierwszy wspólny koncert. Ze sceny zeszliśmy wyjątkowo szybko, chyba po dwudziestu minutach. Oni grali prawie dwie godziny. Dwie pieprzone godziny jamowania. Ludzie szaleli, istne rock‘n‘rollowe szaleństwo. Ale to nie było to samo co na The Doors. Nie było tej publiczności spragnionej seksu, kolejnych obscenicznych skandali. Bo dla nich to było obecnie coś normalnego, przecież spójrz na obecne media - wszystko kręci się wokoło seksu i kontrowersji. To była jedna z rzeczy, która tak bardzo różniła ich od Dorrs’ów, nie przełamali żadnych kolejnych barier, bo już nie było czego przełamywać... - dodał Tom, a po chwili zamilkł.
Słychać było tylko miarowe nawijanie się taśmy kasety, jej brzmienie odbijało się echem po pomieszczeniu. Mimo, że było jasno, pokój stał się jakby martwym. Nagle dyktafon się wyłączył.
- Cholera... Taśma się skończyła. - syknął Yves spoglądając niepozornie na chłopaka. Jego oczy były przeszklone, uchylił delikatnie wargi oddychając ciężko, widać, że z wielkim wysiłkiem. Nie chciał płakać. Nie chciał wspominać. - Jeśli chcesz, możemy przerwać. Dokończymy to kiedy indziej... - powiedział niepewnie dziennikarz.
- Kiedy indziej mogę już nie żyć... - zachichotał Kaulitz, a mężczyzna popatrzył na niego przerażony. - Hayley płakała co kilka dni. Płakała a jej porcelanowe, szczere łzy spływały po bladym, wychudzonym policzku, chwytały i gniotły w agresywnym uścisku jej wrażliwość i serce. Nie mogła się pogodzić ze śmiercią Morrisona. Mimo, że minęło tyle lat ona nadal wracała pamięcią do Jego biografii, życia, upadków, wzlotów, miłości i nienawiści. Nie mogła sobie wybaczyć, że urodziła się lata po śmierci Jima, marzyła o tym, żeby być chociaż na jednym koncercie The Doors. Nawet jeśli miał to być koncert w Miami.
- Jest to najgorszy absolutnie koncert jaki kiedykolwiek dali The Doors. - mówiła, po raz kolejny oglądając muzyczną „wpadkę” idola. - Jim jest tak cudownie beznadziejny na tym koncercie, że aż chce mi się go słuchać ciągle, hehe.. I nieważne ze obraza widownie, ze wrzeszczy na pozostałych żeby przestali grac „Touch me„, że nie trafia z tekstem, że ten tekst zapomina, że jest tak nawalony i naćpany, że ledwo z siebie glos wydaje, a jak już wyda to jest to raczej połączenie skrzeku z beknięciem. Półprzytomny Jim jest po prostu fenomenalny! - zaśmiała się, a po chwili wybiegła z pokoju z płaczem.
To był taki absurdalny płacz, tęskniła za kimś kogo nigdy nie znała i nie pozna. Kochała go, mimo, że była niezdolna do miłości. Był jej jedynym Bogiem, bohaterem. Wyznawała go i oddawała mu cześć. Staraliśmy się jakoś temu zaradzić, pomóc jej by zaakceptowała to, że Jim Morrison nie żyje i nie ożyje, mimo jak bardzo by się starała. Ale ona nie chciała tego, wolała beznadziejnie płakać, wiedząc, że jej łzy nigdy go nie ożywią.
- To była jej ...
- Obsesja. - dokończył Kaulitz. - Kochała siebie, Jego i swoją obsesję tak bardzo, że nie potrafiła bez nich żyć. Brała coraz więcej, nie tylko kwas, haszysz, ale i amfetaminę, marihuanę. Potem dołączył do niej Bill. On za to chciał być taki jak ona. Osiągnąć szczyt swoich możliwości przez halucynogenne środki to nic trudnego; oni szli po najmniejszej linii oporu.
- Hayley kochała ból.
- A mimo to uciekała od niego jak najdalej.
- Kochała również śmierć?
- Była zafascynowana śmiercią i dążyła do autodestrukcji, bo...
- Chciała być jak Morrison?
- Była do niego złudnie podobna, ale nie była nim. Tego też nie mogła zaakceptować. Nie mogła również pokonać żadnych barier moralnych, bo wszystkie zostały pokonane. Zostało jej powielanie czegoś, co już kiedyś wywoływało kontrowersje i zachwyt.
- Uprawialiście seks? - spytał nagle dziennikarz odrywając na chwilę długopis od papieru i masując sobie nadgarstek.
- Hmm.. Jeśli to pomoże, to powiem tak - seks dla niej był dla niej czymś tak zwykłym jak podanie ręki na przywitanie. Ona uwielbiała jak jej fani i nawet fanki, ludzie sukcesu chcieli się z nią przespać. Kręciło ją to, bo miała świadomość, że jest pożądana, pociągająca, a wszyscy piszczą na widok jej wychudzonego przez pracę i narkotyki ciała, a na ponętne blondyneczki nie zwracają uwagi. Dawało jej to mściwą satysfakcję. W dzieciństwie miała przez swoje niedoskonałości kompleksy, w taki sposób podnosiła swoją samoocenę.
- Mówiłeś, że je ją kochałeś. Ale jaki to był rodzaj miłości?
- Nie wiem, cholera, nie wiem za co ją kochałem. Jednak nikt nie mówił: Tom i Hay.
- Mówili Bill i Hay. Ona i twój brat... Czy Bill też ją kochał?
- On miał do niej taki stosunek, jak Pam do Jima. Bo on kochał ją nie tylko za gwiazdorstwo, kochał ją za tą zwykłą, nieodurzoną narkotykami dziewczynę na co dzień. A o to było trudno. Chyba tylko w naszym towarzystwie była dłużej „normalna”. Lawirowała między nami, bawiła się raz mną, raz Billem, a my jej na to pozwalaliśmy. Byliśmy tak zaślepieni jej tajemniczą aurą. - tłumaczył - Później liczył się tylko Bill. Ona była damską wersją Jima a Bill męskim odpowiednikiem Pam. Jednak, mimo tej otoczki, ona nie kochała go tak jak Morrison Pam, jak już mówiłem nie była zdolna do prawdziwej miłości, bo ją całą poświęciła właśnie dla Pana Charyzmy. Mnie jedynie potrzebowała do rozmów jak była wypluta i wyczerpana.
- Powiedz... No powiedz skąd wziąć zapas sil na dalszy po tym świecie bieg... - prosiła, ale ja milczałem. Nie znałem odpowiedzi. Leżała na wielkim łóżku pod bordowo satynową pościelą, w za dużym rozciągniętym swetrze z mocną herbatą i zielonych majtkach w białe groszki, a dookoła leżała masa kartek z zapisanymi tekstami i muzyką. - Gdzie do cholery moja komórka! O, jest. A gdzie moja mp3? - wskazałem bez słowa rąb łóżka gdzie leżał odtwarzacz. - No to teraz czuję się bezpiecznie. pomimo tego że milczysz...
Nasze stosunki się psuły wraz z czasem, wraz z tym jak bardziej zbliżała się do Billa. Był taki niewinny, jak małe dziecko, a ona to podle wykorzystała, stworzyła z niego swoją marionetkę. Największym ciosem była dla mnie wiadomość o jej ciąży. Miała dziecko z moim bratem.
- Miała dziecko?
- Usunęła ciążę. Bez jakichkolwiek oporów. Po prostu zabiła dziecko mojego bliźniaka. To był pierwszy krok do jego śmierci. - zatrzymał się na chwilę
- Śmierci Billa?
- Tak. Śmierci moralnej. Nigdy więcej się nie zakocha i nikomu nie zaufa. Spotkałem się z nim kilka dni po tym, jak Hayley usunęła ciąże, nie zapomnę jego wyrazu twarzy, przerażał mnie i wywoływał współczucie zarazem.
- Kiedyś byłem bardzo ufnym człowiekiem... Lecz moja ufność z wiekiem runęła jak domek z kart. Lekki podmuch wiatru, a a ja już nie potrafię wierzyć ludziom... a wczoraj doznałem olśnienia, wczoraj doznałem niezwykłego szoku... jednak potrafię zaufać. Zawziąłem się w sobie, przełamałem moje bariery i naprostowałem coś co na początku znajomości oszukałem i skłamałem... Prawda jest okrutna jak mi się wydawało ale nie dla niej. Na niej nie zrobiła żadnego wrażenia. A ja się tak obawiałem ze ją stracę. Cały dzień krzątało mi się w głowie jak jej o tym powiedzieć... a jej ciepło sprawiło, że jakoś samo wyszło... - mówił auśmiechając się i wpatrując w ścianę, a jego piwne oczy były bez wyrazu. -Nawet nie wiesz jak ja ją ubóstwiam... Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona. Nieświadomie pomaga mi i prostuje drogę... Drogę ku śmierci.
- A co z Insomnią?
- Ze swoim zespołem nie spędzała dużo czasu. Ona przepijała większość część kasy, którą wspólnie zarabiali; nie cierpieli jej za to. W całej swojej miłości do Taylor jej nie cierpieli za uzależnienia. Spotykali się na koncertach i w studiu, ale ona zawsze był upita. Nie radziła już sobie z karierą. Była za młoda na to, przecież miała tylko osiemnaście lat gdy się poznaliśmy. My co prawda byliśmy od niej młodsi, ale wydawaliśmy się silniejsi.
To już koniec, piękny przyjacielu
To już koniec, mój jedyny przyjacielu,
To już koniec.
Jest bolesne puszczać cię wolno
Ale ty i tak nigdy nie pójdziesz za mną
Koniec śmiechu i delikatnych płaczów.
Koniec nocy, kiedy to próbowaliśmy umrzeć
To już jest koniec...
- 'Jedyne czego w życiu możemy być pewni to śmierć... nic poza nią nie jest pewne' wciąż śpiewała opierając się na mikrofonie aby nie upaść, już wtedy była martwa. Widziałem i czułem jak Hay umierała od środka, ciągle popadała w narkotykowy sen.
- Ułamek sekundy i już po wszystkim. Kruche jest życie ludzkie. Ciułamy czas jak szaleni, bo wydaje się nam, że kiedyś nam go naprawdę zabraknie tym czasem nieświadomie już go tracimy. - powiedziała mi jakby wyczuwając, że niedługo dołączy do Jima. Jej oczy stały się mroczna jak nie odkryta ciemna, głęboka woda.
Jeden z jej ostatnich zapisków, pisanych na wzór wiersza był pozornie przepełniony miłością i oczekiwaniem na spełnienie się.
„On zawsze gdzieś tam jest / Choć moim oczom daleki / Pozbawiona świadomości / Brnę po czubek głowy w nim / Topię się nim / Umieram nim / Tylko po to by narodzić się w jego ramionach / W nim... / Ach... Oparzyłam się.” - wyrecytował Tom z pamięci. - Niektóry spekulują, że jest on poświęcony Billowi. Inni - że mnie, pozostali natomiast, ze Jimowi. Wg mnie natomiast, że ten tekst jest poświęcony cierpieniu. Utwierdziło mnie w tym ostatnie zdania z zeszytu: „Budząc się wiem, że jest / i, że będzie wciąż błąkał się w moim umyśle”. To właśnie prawdziwa, szczera Hayley - niespotykane... - podsumował chłopak i umilkł.
Dziennikarz zmienił ponownie kasetę; zapadła chwila nieznośnej, dudniącej w uszach ciszy.
- Opowiedz o jej ostatnim koncercie, o tym widowisku w Miami. - poprosił René nastawiając dyktafon na nagrywanie.
- Teatralność tego koncertu polegała po części na tym, że był on grany w teatrze. Wszystko odbywało się na scenie, która rządzi się swoimi prawami, ale był to przede wszystkim koncert - zaczął Kaulitz - Jednak najpierw była konferencja prasowa. Hayley miała podkrążone oczy, maskowała je duża ilość markowego fluidu, aby nadać im wyrazu pomalowano je na niebiesko, co idealnie komponowało się z kolorem jej tęczówek i podkreślono czarną kredką. Na zapadnięte policzki naniesiono róż by ożywić jej, i tak już martwą, twarz.
- Za kogo się pani... - zaczęła Michaelle Thomas z magazynu „Rolling Stone”
- Nie jestem żadną panią. - mruknęła Hayley rozsiadając się wygodniej w fotelu.
- Dobrze, więc, za kogo się uważasz? Jaka jesteś w swoim mniemaniu?
- Urocza dziewuszka z różem na policzkach, czarnym tuszem i kredką. Nie umie gotować, ale uwielbia różowe wino. „Puci-dziewczynka” co nie lubi jajecznicy. I jestem fajna, bo latem nie noszę stanika! - zaśmiała się popijając pokaźny łyk whisky. - Dobra, tak na serio, to hmm... - chciała robić wrażenie osoby ważącej słowa, idealnie dobierające je do sytuacji. - Jak ktoś powiedział : "zbyt romantyczna na ten świat" mimo, że na to nie wyglądam. Po trzykroć bujam w obłokach; poza tym, znaj moje dobre serce. Kocham gwiazdy. I księżyc. I w ogóle, niebo. Niewyjaśniony lęk przed upływem czasu daje się we znaki.
- Czujesz się wyjątkowa? - zapytał inny dziennikarz.
- Może nie jestem inna, ale na pewno nie jestem taka jak ty... Na przekór wszystkiemu, szczęśliwa. - mężczyzna uśmiechnął się sarkastycznie. - I nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. - dodała.
- Czym się zajmujesz na co dzień?
- Smarowaniem długopisem po kartce w celu obnażenia tego co dzieje się w moim umyśle, tudzież radosną twórczością na scenie w celu podobnym. - zatrzymała się na chwilę. - Oglądaniem filmów późno w nocy, kiedy samotność przynosi ze sobą zapach czerwonego wina i męskich papierosów. Wciskaniem nosa w pożółkłe kartki i oczekiwanie, aż grzywka nasiąknie oparami kawy. Słuchaniem Jimiego Hendriksa porą przedpołudniową, a The Doors tuż po osiemnastej i aż do samego rana.
- Co cię interesuje?
- Tajniki ludzkiej psychiki. „Czemu robisz tak, a nie inaczej?” Ale im dłużej znam ludzi tym mniej mnie dziwi, a szkoda.
- Plany na przyszłość?
- Właśnie dziś czuję, że nic mi się w życiu nie uda i sprawdzą się przepowiednie rodziny.
- Jakie przepowiednie?
- Tajemnica. - szepnęła Taylor kładąc palec na ustach.
- Kim właściwie jesteś ?
- Musisz zdać się na wyobraźnię. Byłam snem. Nie żyję. Już. Koniec.
Nagle wstała i oświadczyła, że musi przygotować się do koncertu. Wyszła i później nikt z dziennikarzy jej nie widział żywej.
Sam koncert rozpoczął się około w pół do dzesiątej wieczór, trzy godziny po zakończeniu się konferencji prasowej. Hayley wyszła na scenę, w ręku trzymała papierosa i butelkę whisky. Był to ostatni i najlepszy koncert Insomnii. Taylor śpiewała wspaniale Jej głos był zachrypnięty, niski ale i niesamowicie kobiecy.
- Nie płaczę. Nie lubię. Ciebie też. I jego. - wyszeptała i zespół rozpoczął występ energicznym „Do-wi-dze-nia”.
Co jakiś czas popijała whisky i zaciągała się kolejnym zapalonym papierosem, który następnie rzucała w tłum. Chwyciła mikrofon i zaczęła przechadzać się skrajem sceny; nie przejmując się grożącym jej upadkiem pochylała się nad publicznością i wywrzaskiwała przekleństwa oraz ostrzeżenia przed nadchodzącym apogeum.
- I daj mi coś, daj. Tylko nie słowa. Za dużo już ich. Niedobrze mi od nich, wymiotuję. Tobą. Nim. Nimi. Sobą. - śpiewała wskazując na sufit teatru, sugerujący, że mówi do Boga, potem na jednego z grupy ochroniarzy pod sceną, zespół i siebie. Nagle upadła i zaczęła symulować płacz - Oj nie warto wierzyć, oj nie warto marzyć.... - piosenkę zakończyła zwariowanym krzykiem, w którym wtórowali jej fani - Do-wi-dze-nia!!
Przez koncert przeplatały się ich największe przeboje „ Jutro”, „Cukiernia”, „Seks”, „Show-biznes”, „Romans” a także mniej znane jak „Noc”, „Artystyczne gówno”, „Święty Prezydent„.
- Jutro zniknie tak jak dziś. Nie naprawisz mnie. Nie zdążysz. - Taylor leżała na skraju sceny dysząc ciężko, jednak zespół już zaczynał kolejny utwór. - Twoja krew smakuje jak cukierek. Cukierek pozornej radości... - śpiewała mimo zmęczenia, wstała i w czasie wstępu gitarowego odtańczyła wariacki taniec, wzorujący się na tym Jima.
- Tam jest neurotycznie i tam klei gwiazdy. - zakończyła piosenkę („Show-biznes”) mrocznym szeptem, gdy zespół już przechodził do „Seksu” złączonego z „Romansem” - Serca palpitacje. Stany podniecenia. Chwila. To tylko chwila. Tak jak i ty. Lalala... Niepotrzebne słowa, płytkie oddechy, papierowa miłość wszędzie jest. - Opierając się na stojaku od mikrofonu wzięła łyk whisky. - A były czasy zwykłej miłości, a były czasy zwykłej czułości. Ten romans mocno naciągany, mocno krótkotrwały, mocno mocno.
Ponownie odstawiła szamański taniec, pod koniec rzucając się w tłum fanów. Każdy chciał jej dotknąć, Hayley płynęła na rękach tych dzieciaków wciąż śpiewając.
- Nocą wychodzimy razem i rozrywamy ludzkie arterie. Potem jest krew na poduszkach. I błyszczące oczy z bliska...
Wróciła na scenę dopiero po półgodzinnej improwizacji gitarowej Zac’a, bo tak chyba nazywał się ich gitarzysta. Nagle Hayley potknęła się o kabel i upadła. Fani zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej myśląc, że to część przedstawienia. Kiedy Taylor wstała zaczęła walić stojakiem od mikrofonu o podłogę. Potem przewróciła go i skakała po nim, aż ten się wygiął, po czym Hay podniosła go i znów powaliła kopniakami. Publiczność bynajmniej się nie wystraszyła, lecz spoglądała na nią z niebotycznym zachwytem.
- Śmierć, śmierć, śmierć! - krzyczała aż wszyscy umilkli. - To słowo przeliteruj jednoznacznie. Nawet ulotność jest prosta, skoro jesteś pod ziemią. - szepnęła i zeszła ze sceny. Było już dobrze po dwunastej, ale ludziom nie wystarczała ta dawka Insomnii.
Nagle ktoś z widowni, a po chwili dołączyła się do niego reszta, zakrzyknął fragment z jeden piosenek: „Cuz she's such a stupid cat!*” Był on sygnałem dla zespołu, że publiczność żąda bisu, który zazwyczaj miał miejsce po nawet najbardziej męczącym koncercie. Jednak wtedy Hayley siedziała już w taksówce i jechała w kierunku lotniska. Leciała do Paryża - nieodwołalnie. Dwa dni później umarła. Według lekarzy było to przedawkowanie heroiny lub środków nasennych, ja uważam, że morderstwo...
- Jak to „morderstwo„? Kto może być zabójcą?
- Morderstwo na niewinności i dziecięcości. Morderstwo z zimną krwią i bezbłędnym planem. Morderstwo na amerykańskiej moralności. - Tom na chwilę się zatrzymał, wziął głęboki oddech. Zabójcami są media i sława.
***
Był letni, bezwietrzny sobotni dzień. Młody, dwudziestokilkulatek szedł pospiesznie ulicami Berlina. W rękach trzymał prostokątny pakunek zapakowany w matowy, brązowy papier i przewiązany szarym sznurkiem. Chłopak skręcał w zaciemnione uliczki chcąc skrócić sobie drogę do domu. Większość mieszkańców siedziało w domu lub nad wodą; upał nie pozwalał spędzić dłuższej chwili na zewnątrz, zwłaszcza w zurbanizowanym centrum stolicy Niemiec.
Mężczyzna zatrzymał się przed brudno-żółtym blokiem i nerwowo szukał kluczy w kieszeniach spodni. Gdy je znalazł pchnął drzwi i przeskakując co drugi stopień wbiegł na trzecie piętro. Wszedł do swojego mieszkania, rzucił klucze na szafkę, zdjął buty i usiadł na jednoosobowym, miękkim łóżku w swojej małej sypialni. Niechlujnie zdarł z paczki papier, jego oczom ukazała się książka w twardej, czarnej oprawie. Na okładce było czarno-białe zdjęcie ładnej, nastoletniej dziewczyny stojącej przed mikrofonem, z zapalonym papierosem w jednej ręce i z butelką whisky w drugiej papierosem. Tytuł brzmiał jednoznacznie:
Rock is dead,
czyli światłocień egoistyczno-narcystycznej
duszy Panny Hayley Taylor.
***
Pierwszy fragment tekstu to „Woman is a devil”; nie tłumaczyłam „All right” bo straciłoby to swój urok XD
The woman is a devil,
That's what I've been told.
Woman is a devil,
That's what I've been told.
She'll take all your money,
Then she'll spend all your gold.
All right.
Kolejny jest to „The End” z pierwszej płyty Drzwi.
This is the end, beautiful friend
This is the end, my only friend,
The end
Hurts to set you free
But you'll never follow me
The end of laughter and soft cries
The end of nights we tried to die
This is the end
*”Cuz she’s such a stupid cat!” (pol. „Bo ona jest tak głupim kotem”) ja tak mówię na nauczycielkę angielskiego, a w polskim to beznadziejnie brzmi, więc dodałam do po angielsku.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ^-^
Możecie bić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Unendlichkeit dnia Piątek 05-05-2006, 16:16, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:16 Temat postu: |
|
|
Pierwsza:D Czytam...
_____________________________________________________________
No co ja mam powiedziec....odebralo mi mowe Kocham twoje opowiadania ale ta jednoczęściówka..cóż..napisz coś jak odzyskam mowe..
_____________________________________________________________
Hmm...komentuje..:> Takie..ja wiem..dziwne? Zastanawiające? Inne? Dużo się zastanawiałam nad tym...ty to umiesz do refleksji zmusic..czytałam to o 24.00 i zasnac nie mogłam, sama do siebie gadałam^^ Ciesze sie że mimo mniej zwiazane z TH, bo za duzo juz tego tutaj jest...juz mi sie przejadły romansidła...ale ty..hm..pisz dalej:]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Środa 03-05-2006, 13:44, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Free
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 916
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: pomiędzy rzeczywistością, a wyobraźnią.
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:20 Temat postu: |
|
|
hmn..ide czytac
EDIT:
zaczelam i nie skonczylam..dopiero dzis se przeczytalam
i...
no zatkalo mnie.
bardzo...jakby to okreslic...trafiajace do czlowieka.
jako na twoja pierwsza jednoczeciowke jest ona dzielem.
wielkim dzielem.
chyba kazdy kto to przeczyta ma podobne wrazenia do moich.
a dlugosc jest okropnie okropnie dluga...i az sie czytac chce ( no moze nie wszystkim)
wiem, wiem...kulawy komentarz..ale nie stac mnie na wiecej.
pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Free dnia Niedziela 07-05-2006, 16:03, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
suSanana
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 742
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: warsaw, looser.
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:22 Temat postu: |
|
|
Już przeczytałam to na forum After. Jednakże wkleję to, co tam wystukałam. Tak o.
Nie wiem co napisać, żeby nie spieprzyć nastroju.
Znalazłam tu Twoje cechy chakarketu, mimo iż Cię nie znam, oraz swoje.
Potencjalnie czytałam o Tobie, ale to było o mnie.
Dziwne. Dziwnie się czuję.
Może tak do do mnie trafiło, bo mam podobny, niemalże identyczny stosunek do Morrisona?
Bo moje cechy charakteru ledwo różnią się od Hayley?
Wreszcie ktoś opisał to, co chciałam przeczytać. I to jesteś Ty, Unen. A ja jestem pod wrażeniem.
Aż dziw, że sprostałaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Przeglądajac kolejne literki doświadczam tego jaka jestem inna. I dochodzę do wniosku, że nie ja sama. Bo w końcu Ty to napisałaś. Co by oznaczało, że jesteś podobna.
I tak nie opiszę tego co czuję, bo w głowie mam makabryczny natłok myśli.
Pozatym wywiad - forma tekstu, który lubię najbardziej. Nikt nie odda tak idealnie całej historii jak sam bohater.
Liczę, że nie napisałam aż tak nie wyraźnie, że nie zrozumiesz. Chciałabym, żebyś zrozumiała, chociaż część.
A teraz idę przeczytać jeszcze raz. Lubię napawać się moją innością.
Serdecznie pozdrawiam ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:22 Temat postu: |
|
|
Ale za co?
Za co bic?
Czy piekno i orginalnosc zasluzyly na ciosy?
Czy chcemy ranic to co wyjatkowe i niepowtarzalne?
Nie sadze...
Czegos takiego jeszcze nie czytalam i nigdy nie przeczytam...
Wspaniala, sprawdzona autorka, wykonanie wprost idealne...
Tylko klaniac sie nisko i calowac stopy jestesmy godni, my, czytelnicy...
I zadne slowa nie wyraza nigdy mojego podziwu...
Nigdy, bo tego nie da sie opisac. Tak niezwykly swiat...
Cale uczucie i te pustke... w moim umysle...
Gratuluje wielkiego talentu, a teraz odejde w jego cieniu, jak zawsze pokorna i oddana, czekam na kolejne dziela:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:36 Temat postu: |
|
|
suSanana - wiesz, to jest tak, że czasem czytając coś jesteś w stanie lepiej daną osobę poznać niż żyjąc z nim pod jednym dachem od lat. a nastrój jest a za chwilę go nie ma, tak po prostu, bo przecież to taka ulotność.
Puk, puk.
Kto tam?
Cisza, w czerwonej sukience.
Milczenie krwawiącej jedwabnej arterii.
~durch_den_monsun - ja nie chce żebyście mnie uważali za kogoś genialnego, bo ciągle się potykam a to co jest tutaj to wynik mojej kilkutygodniowej krwawicy i owych potknięć..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Fish'n
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 961
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd!
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:50 Temat postu: |
|
|
Unen...
Jesteś boska.
Tego się nie da określić słowami...
Może zedytuję tego posta, jak dojdę do siebie...
EDIT:
Już.
Było kilka literówek, brakujących przecinków, ale nie pamiętam, gdzie...
W każdym bądź razie trochę "wariowałam" przy tych wszystkich myślnikach, a mowa tu o tym, gdy Tom cytuje słowa Hayley.
W jednym momencie myślałam, że to część wywiadu, i dopiero w połowie wypowiedzi zrozumiałam, o co chodzi.
Jednak nie jestem od tego, żeby się wymądrzać, bo sama piszę, w przeciwieństwie do Ciebie, dennie, nudno i... aaa... walnę o ogółem: do d***.
Lubię czytać, jak ktoś pisze o czymś/kimś bliskim swojemu sercu.
Przynajmniej wiem, że mam do czynienia z kimś wyjątkowo elokwentnym.
Wzruszyłaś mnie, naprawdę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noire
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 18:24 Temat postu: |
|
|
gdy zobaczyłam ile tego jest.
to zwątpiłam.
czy chce to czytac.
ale jednak...przeczytałam
i co?
i nic
przeczytałam.
i koniec.
a moze nie?
powiem tyle.
fajne to było.
podobało mi sie.
takie inne.
orginalne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-channel
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1640
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z marzeń
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 21:57 Temat postu: |
|
|
Jej Unen...napisałaś jednoczęściówkę - super!
Na samym początku jakby o Tobie, jako o osobie która uwielbia The Doors a idolem jest Jim Morrison
Unen! Naprawdę mi się podobało! mam nadzieję, że zaskoczysz nas czymś jeszcze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Fish'n
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 961
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd!
|
Wysłany: Środa 03-05-2006, 13:49 Temat postu: |
|
|
channel napisał: |
Na samym początku jakby o Tobie, jako o osobie która uwielbia The Doors a idolem jest Jim Morrison
|
Ba!
A ta Hayley to chyba "zaczerpnięta" z Paramore.
Nie mówiąc o Tomaszu.
Tak więc wszyscy ukochani w jednym opowiadaniu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żyrafa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 03-05-2006, 14:02 Temat postu: |
|
|
Wchodzę do jednoczęściówek, szybko przeglądam wzrokiem nowe dzieła
i nagle się zatrzymuję
Unen napisała jednoczęściówkę...
Nie mogłam tego przegapić
Przeczytałam
Nie powiem, było długie, bardzo długie
I dobrze
Bo mogłam się dowoli delektować twoją twórczością
Było piękne
i pełne emocji
uczucia...do The Doors
Cudne...
A ja nie potrafię napisac nic logicznego
Bo to było zbyt piękne
Przepraszam...
Co prawda znalazłam kilka literówek i sporo błędów interpunkcyjnych
Cytat: |
nieładnie zawisły na jego ramionach |
coś mi tu nie pasuje
to oczy w końcu miała niebieskie, turkusowe czy migdałowe ??
Cytat: |
ona zawsze był upita. |
literówka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
TaniecDuszy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imielin (śląskie)
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 8:38 Temat postu: |
|
|
Mnie powaliło jedno... To jak się Tom wypowiadał Nie za wygórowany poziom jak na Dreda naszego? Ja sobie go nie umiem wyobrazić z takimi słowami na usatch... ahhh opo bjutiful. i koniec. kropka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sunia
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 11:17 Temat postu: |
|
|
mnie też zatkalo, wbilo w fotel...
niesomowite..
mimo, że tekst byl haotyczny. ale nie wyobrazam sobie, ze opowiadanie o czyms takiem mogloby byc poukladane.
mocne..
swietny pomysl
swietne wykonanie
genialne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pixie
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 16:15 Temat postu: |
|
|
Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem w tej chwili dumna, że czytasz moje marne opowiadanie.
To było świetne.
Nareszcie jakaś porządna jednoczęściówka na tym forum! A już myślałam, że to niemożliwe. Ostatnio zaroiło się tu od opowiadań 'z przesłaniem', 'pisane w pięć minut', 'wiem, że jest beznadziejne, ale i tak daję', 'krótkie i z błędami, ale przecież treść się liczy'. Jeśli kogoś uraziłam tymi słowami, to proszę mi wybaczyć, ale tak właśnie uważam. Nie lubię filozoficznych opowiadań na dziesięć linijek pisanych w tempie cztery dziennie. Wolę jak ktoś pisze najpierw przemyśli to, co chce napisać, a potem pisze bez ograniczeń ilościowych i czasowych. Dlatego mi się podobało.
Historia była fascynująca. Znienawidziłam Hayley. I pokochałam Hayley. Nie umiem tego rozgraniczyć. Była egoistyczna, chamska i wyprana z uczuć, a jednak ją rozumiem... Rozumiem, dlaczego nie potrafiła przestać. Sława, szybkie życie bez ograniczeń, pełne skandali, obsesja na punkcie Morrison i śmierć. Sex, drugs & rock'n'roll.
'- Morderstwo na niewinności i dziecięcości. Morderstwo z zimną krwią i bezbłędnym planem. Morderstwo na amerykańskiej moralności. - Tom na chwilę się zatrzymał, wziął głęboki oddech. Zabójcami są media i sława.'
Ten fragment jest genialny. Tak, media i sława potrafią budować, ale również niszczyć. Bezwzględnie. Hayley chyba tez o tym wiedziała, ale nie chciała się opierać, tylko pozwoliła się zabić.
Uwielbiam takie klimaty i skomplikowane postacie.
Cudo. I Twój styl, te wszystkie górnolotne wypowiedzi Toma - mimo wszystko pasowąły mi do niego. W końcu był już dużo starszy i dużo widział w życiu, był świadkiem upadku Hayley. Pozorny chaos w opowiadaniu. Co prawda parę razy, aż za bardzo poplątałaś cytowane wypowiedzi Hayley z tym, co mówił Tom, ale reszta była tak genialna, że to się nie liczy.
Patrz, jaki beznadziejny komentarz napisałam. Ale to wszystko Twoja wina - po przeczytaniu tego opowiadania nie wiem co powiedzieć. chciałabym napisać tyle rzeczy, ale nie umiem ich ubrać w słowa. Mam nadzieje, że z mojej wypowiedzi da się odczytać jak bardzo mi się podobało i pod jak dużym jestem wrażeniem. Wybacz, że robię Ci wiochę pisząc tyle głupot, ale musiałam. Masz talent.
Buźka Unen!
P.S. Nie śmiać się z tego komentarza. Tak, wiem, że jestem nienormalna i zdecydowanie za dużo gadam/piszę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pixie dnia Czwartek 04-05-2006, 21:09, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 18:24 Temat postu: |
|
|
Żyrafa - turkus to odcien niebieskiego, chyba, no nie? xD boschesz... a migdałowate powinny chyba być, nie migdałowe, bo o ksztalt chodzi
AsiaKaulitz - no bo on ynteligentny chłopak sie zrobił, przecież ma te dwadzieściakilka lat
sunia - dziękuję bardzo ja zazwyczaj piszę chaotycznie, ale wydawało mi się, że akurat tutaj chaos będzie niezbędny, by dodać kilmatu ^-^
Pixie - ależ moja Droga! Jakie marne opowiadanie, o czym Ty mówisz? :> ja kocham Twoje opowiadanie, kocham twoich chamskich tokio-hotelowców! *.* I mozesz pisac komentarze tak długie jak Ci się tylko podoba.
Dziękuję za te ciepłe słowa. ;*
Zauważyłam, że moje opowiadania robią sie coraz smutniejsze. Ja po prostu nie potrafię pisac pozytywnie. Całą euforię "zużywam" w życiu codziennym. Jednak muszę nauczyć się pisać coś "happy" ^-^ By nie zasmucać czytelników. XDD
Buźka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żyrafa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 03-06-2006, 18:23 Temat postu: |
|
|
Heheheh, pewnie , że turkus to odcien niebieskiego. Chyba , ale to tak jakoś dziwnie brzmi.Aaa...I migdałowate. fakt, jeżeli o kształt chodzi.
A żeby po raz kolejny dać dowód mojejmu uwielbieniu dla twego dzieła, określę je ubogim w słowa lecz bogatym w treść wyrażeniem : " Jak kwiaty na niebie " , którego używam dopiero drugi raz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sailor Moon
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 11:13 Temat postu: |
|
|
Unendlichkeit.....czemu ja dopiero teraz na to wchodzę????
Ja nie moge no nie wiem co napisac......po prostu jezyka w gebie mi zabrakło....
Ide zbierac moje zęby....
Wróciłam.
Dobra, jeszcze raz. To było genialne. Najlepsza Twoja jednopartówka.
Jedno mnie tylko zdziwiło....to pewno Twoje przeoczenie.
Gdy charakteryzowałas Hayley pisałas o jej niebieskich teczówkach. Jakieś dwa zdania potem mówisz, że czarna kredka obrysowywałajej migdałowate oczy. A na koniec piszesz o jej turkusowych oczach. To które w końcu ??
Pozdraiwam serdecznie. Sailor Moon ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
helcia
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co? a po co? a dlaczego?
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 13:50 Temat postu: |
|
|
to było niesamowite!! no świetne!! tak bardzo oddawało to co teraz sie dzieje...w świecie gwiazd i nie tylko... pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredna_$uka
Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Ruchy.
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 17:23 Temat postu: |
|
|
O God.
To było śliczne.
Mimo błędów.
Było bardzo ładne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanne
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 11:39 Temat postu: |
|
|
co tu dużo mówić
piękne
bardzo piękne
niektóre momenty skłaniały do myślenia...
piszesz tak idelanie że nie wiem co napisać...
Ps. Sailor Moon ja tam nawet nie zwróciłam na to uwagi na serio?
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiorka
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 19:47 Temat postu: |
|
|
Eee...- Tylko na tyle mnie stać...
Odebrało mi mowe- to było piękne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 20:33 Temat postu: |
|
|
Sailor Moon, jak już tłumaczyłam Żyrafie, migdałowate* oznaczają kształt, a turkus to odcien niebieskiego : >
*poza tym jak można mieć oczy koloru migdałowego? x_x bo w skórce jest rudo-brązowa, a bez - biała. x)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 20:09 Temat postu: |
|
|
Powiem tylko że przeczytałam. Dawno temu. Pamiętam tylko że to było takie oryginalne.. inne. Pisz dalej jednopartówki bo ci to wychodzi. Noi tak długie Ja lubię czytać.. co mam ci powiedzieć? Wiesz, że umiesz pisać, masz talent. Tak.. przeczytałam.. i dziękuję.
EDIT:
Ale ze mnie dupa. I co ci z takiego komenta? Zwykle piszę coś bardziej konstruktywnego.. ale teraz nie potrafie i mnie to wkurza. Przepraszam... może kiedyś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|