Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

En tomant (embas) avec toi...+
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 9:52    Temat postu: En tomant (embas) avec toi...+

Za pełno mnie? Tak zdecydowanie.
Ale nie bójcie się. Wredne beztalencie Tea wyjeżdża już we wtorek.
Odpoczniecie Wink
Inspirowane. Jak zawsze. Dedykowane? Za słabe na dedykowanie komukolwiek.


***

,, Czas to najlepszy nauczyciel, szkoda tylko, że uśmierca swoich uczniów.”
AUTOR NIEZNANY

Zagryzła wargi, czując w ustach słodki smak krwi. Oczu nie otwierała. Zatraciła się bez reszty w zapachu Jego włosów… Świeżo zrywana mięta. Czy może być coś piękniejszego? Coś bardziej prawdziwego, kiedy On leży obok, wtulony w jej ramiona?
Opuszkami palców pogładziła delikatną skórę na policzku mężczyzny. Spał. Słodko jak zawsze. Spokojnie jak małe dziecko…
Nie miała serca go teraz budzić. Ucałowała Go jedynie w skroń, wychodząc z pokoju.
- Wrócę… Obiecuję…


Kiwał się na przemian w tył i w przód. Skórzana kanapa była wysłużona. Pamiętała zapewne bardzo dawne czasy. Gdy jeszcze była nowa, słyszała głośne okrzyki zachwytu ludzi przechodzących obok w salonie meblowym. Czym była teraz?
Starym, niepotrzebnym meblem, w niektórych miejscach nadgryzionym przez mole. Wspomnieniem dawnych czasów. Tych dobrych. Bo czy przeszłość nie wydawała się piękniejsza w obiektywie wspomnień?
- Złamała dane słowo? – Skinął w milczeniu głową, starając się nie patrzeć w starcze oczy. Pałały taką mądrością i litością, że aż bał się swojej reakcji. Raz już zachował się jak idiota, wstając i głośno oznajmiając, że nie ma zamiaru w tym uczestniczyć.
Wtedy to było, co innego. Bill cię do tego namówił.
- Czyli skłamała?
- Myślała, że spałem… Ale tak nie było. Wierzyłem, że mi ufała! – wyszeptał, przypatrując się z udawanym zainteresowaniem swoim bladym dłoniom. Kobieta siedząca naprzeciwko niego uniosła wzrok znad pożółkłych stronnic zeszytu, w którym coś zawzięcie notowała.
- A ty jej ufałeś? – Pytanie rozmyło się w odgłosach dochodzących z zewnątrz. Za podwójnym, drewnianym oknem rozpętała się prawdziwa ulewa. Gałęzie drzew tańczyły dynamicznie pod wpływem gwałtownych podmuchów wiatru. Towarzyszyło temu głuche uderzanie ciężkich kropel deszczu o szyby.
Skrzywił się, sięgając w głąb pamięci. Czy on Jej ufał? Gdyby chciał odpowiedzieć natychmiast, zapewne skinąłby tylko twierdząco głową. Lecz w tym przypadku było inaczej.
Była zbyt tajemnicza, by ufać jej do końca. Delikatna i… Krucha. Zbyt krucha. Na pierwszy rzut oka wydawała się jedynie ładną, zagubioną dziewczyną. W rzeczywistości była kimś więcej. Subtelną złośnicą. Z pozoru egoistyczną, a jednak tak bardzo przejmującą się problemami innych…
Pstryk.
Przed oczami niczym kolejne urywki pokazu slajdów przewijały mu się sceny z ich wspólnego życia. Jej ciepły uśmiech, pełen gracji sposób chodzenia i te długie, zgrabne nogi, które bardzo często ściągały na nią pełne pożądania spojrzenia mężczyzn. Denerwowało go to, chociaż sam niegdyś uwielbiał spoglądać z ich perspektywy na różne dziewczęta.
Pani Nowberry odchrząknęła znacząco, sprowadzając go na ziemię. Zamrugał powiekami, odpowiadając na pytanie głosem pełnym goryczy:
- Nie ufałem…
Po tych słowach zapadła między nimi martwa cisza. Zdawało się, iż rozmowa się skończyła. Doszli przecież razem do jednego z najważniejszych wniosków. On jej nie ufał. Nigdy. Możliwe, że chwilami, lecz robił to nieświadomie. Nigdy bez reszty. Więc, na jakiej podstawie miał czelność myśleć, że ona ufa?
Ufała. Jak nikomu innemu. Bo przecież miłość jest ślepa…


Kasztanowe pukle rozsypały się na wąskich, kobiecych ramionach. Skrzywiła się z niesmakiem, spoglądając w swoje lustrzane odbicie. Nic się nie zmieniła. Może jedynie zmianie uległ jej charakter, od dziecka piłowany na elegancką, młodą damę.
- Proszę bardzo mamo… Zniszczyłam dla ciebie swoje życie. Upajaj się teraz zwycięstwem – wymruczała do gładkiej tafli, poprawiając wytworny kok z tyłu głowy.
Kim była kobieta po drugiej stronie lustra? Na pewno nie nią. Ona była…
Inna?
- Przecież się zgodziłaś. Chciałaś tego równie mocno jak on – wymamrotała, wstając powoli z obitego białą skórą taboretu.
Faktycznie. Nie działo się to wszystko bez jej zgody. Czy tego pragnęła? Nie potrafiła osądzić. Zdecydowała i tyle. To była przemyślana decyzja. I tylko to ją powstrzymywało przed planowaniem ucieczki sprzed ołtarza.
Z zamyślenia wyrwało ją głośne pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się, gwałtownie odwracając w tamtym kierunku.
- Proszę!
- Gotowa? – Hans wepchnął się bez żadnego ostrzeżenia do wnętrza pokoiku. Uśmiechnęła się najszerzej jak potrafiła, kiwając niepewnie głową: - Doskonale. Zatem… Idziemy panno młoda. Muszę spełnić rolę ojczyma.
- Przynajmniej ty…
- Co ja?
- Chcesz spełnić swoją rolę w tym całym przedstawieniu. Ja chyba nie mam na to siły – Zignorował jej słowa. Zupełnie jakby przez ten krótki odstęp czasowy stracił zdolność słuchu. Zamienił się w gruby pień drzewa.
A może tak to już w życiu było? Milczenie jest potwierdzeniem, na które wielu czeka z niecierpliwością.



Deszcz cichł z każdą kolejną minutą. Zamiast niego dochodziły pojedyncze, głośne huki z brudnoczerwonego nieba. Jego niezmąconą szarość przecinały świetliste zygzaki.
Chłopak skulił się nieco bardziej na sofie, podkładając złożone ze sobą dłonie pod głowę. Bał się burzy. Z wielu ust usłyszał już ironiczne uwagi, że to żałosna dziecinada. Jemu to nie przeszkadzało. Z czasem przestał dzielić się swoimi wrażeniami na ten temat z innymi.
- A czy pani ufałaby komuś, kto nocą mówił, że kocha, a rano znalazłaby pani tylko list? – Przyjrzał się uważnie kobiecie naprzeciwko siebie. Ona wzruszyła ramionami, unosząc kąciki wąskich warg ku górze.
- Jakiej treści?
- Pisała w nim, że jest zaręczona. Cóż się dziwić, nigdy mnie nie kochała.
- Skąd ta pewność?
- A co innego do cholery skłoniłoby ją do tak szybkiego ożenku!? – Wstał, zaciskając palce do białości na dębowym blacie stolika od kawy.
Kolejny grzmot przeciął atłas ponad nimi. Rudowłosa również wstała, krzyżując ramiona na piersiach. Utkwiła swój groźny, sokoli wzrok w postaci Kaulitza. Zwilżyła dolną wargę językiem, nie odwracając spojrzenia. Co te wszystkie fanatyczki w nim widziały? Może i był przystojny. Grał na gitarze? Ale było przecież wielu takich. Musiało w nim coś być. Ewidentnie, gdyby nie to rzekome ,,coś” nie straciłaby aż tak radykalnie kontaktu ze swoją jedyną córką.
On również lustrował jej postać od góry do dołu, zatrzymując się dłużej na sporym wycięciu bluzki. Jego dusza wyrażała bezsprzeczną aprobatę. Uniósł oczy ponownie na jej twarz. Te delikatne rysy…
Nie była taka stara. Przynajmniej nie wyglądała. Starał się strzelić w odpowiednie okienko, na którym wypisane były cyfry. Przypuszczalny wiek terapeutki. Ale to tylko te chore myśli… Znowu.
Odchrząknęła znacząco. Tak, nareszcie natrafiła na ten element w wyglądzie dredziarza. Oczy. Głębokie, brązowe. Patrzeć w nie to prawie tak jakby się zatapiało w głębi oceanu gorzkiej czekolady. Zmienił się. Przez te wszystkie lata, podczas których Tokio Hotel podbijali świat jego twarz spoważniała, sylwetka nabrała męskich kształtów. Jedynym niezmiennym atutem były tęczówki.
Piękne…
- Skąd masz pewność, że to było zależne od niej?
- A od kogo innego? Czy za panią ktokolwiek mógł zdecydować w kwestii zamążpójścia? – Westchnęła zrezygnowana, siadając ciężko w obrotowym skórzanym fotelu. Będzie ciężej niż przypuszczała. On po prostu nie chciał przyjąć jej pomocy. Bądź też nie potrafił się otworzyć.
Prychnął pogardliwie, z impetem zaczynając przechadzać się po wyłożonym lakierowanymi panelami pokoju. Podparł brodę ręką, myśląc. Przecież tamten nie był aż taki przystojny. Widział zdjęcia w gazetach… Więc?
Pewnie był ode mnie bogatszy.
Ten argument jako pierwszy zahaczył o myśli blondyna. Ale on przecież też nie był…
- Tom uspokój się! Uspokój i siadaj! – Michelle była już całkowicie tym wszystkim wyczerpana. Usłuchał.
- Przepraszam. Krew mnie tylko zalewa jak o tym wszystkim pomyślę. Ja ją nadal kocham – Ugryzł się w język, nie mogąc uwierzyć, że ostatnie zdanie wypowiedział na głos. Instynktownie obejrzał się przez ramię w poszukiwaniu ukrytych kamer albo chociaż malutkich pluskw. Czegokolwiek, co miałoby na celu podsłuch jego rozmowy. To by dopiero była sensacja. W sam raz na pierwsze strony gazet…
Zaśmiała się dostrzegając jego niepokój. Przechyliła głowę nieznacznie w prawo, nadal go obserwując. Nie miał niczego oprócz oczu. I sławy. Ale przecież Julie nie kierowała się takimi pustymi argumentami. Była inna. To zrozumiałe. Przecież miała taką wspaniałą matkę.
- Może miała powody do rozstania?
- Może. Jej matka była jedną wielką przyczyną. Nigdy mnie nie lubiła, chociaż poznać się osobiście nie mieliśmy przyjemności. Pewnie w tej głupiutkiej głowie pojawiła się jasna smuga światła, że jak tak doskonale będzie się nam powodziło, to zostanę jej zięciem. Chyba nie czuła się tym faktem uradowana. Wydaje mi się, że to po części jej sprawka. Ten ślub z Ianem.
- Yyy więc obwiniasz za to jej matkę? – Jąkała się, nerwowo wygładzając beżową spódniczkę na udach. Zmarszczył czoło, unosząc brwi sugestywnie ku górze.
- Oczywiście. A kogóż by innego? Zaraz… Coś się stało?
- Nic. Zupełnie nic – Dla potwierdzenia tych słów zachichotała nerwowo, sztucznie. Wzruszył ramionami, mając już tego serdecznie dosyć. Zrobiło mu się niewyobrażalnie duszno. Przeszkadzało już wszystko. Nawet charakterystyczne zawodzenie wiatru w nieuszczelnione, drewniane okiennice. Gdyby wytężył wzrok, gdyby, chociaż na chwilę zapomniał o blondynce i skupił się na chwili obecnej może wszystko potoczyłoby się inaczej?
Przypuszczenia. Przecież w rzeczywistości były niczym. Ale wygodniej było zwalać zawsze i wszędzie ciężkie winy na nie. Taka… Odskocznia od świata realnego. Dobra, a jakże. Poczuł jak w kącikach oczu gromadzą się słone łzy. Pociągnął nosem, machinalnie trąc twarz rękawem bluzy. Nie będzie się mazał. Nie przez dziewczynę.
Michelle zesztywniała w pozycji siedzącej, czując jak żołądek podnosi się jej do gardła. Więc on ją…
Kochał?
Przecież potrafił jedynie bawić się ludzkimi uczuciami. Żonglować kolejnymi sercami, uśmiechając się przy tym perfidnie. Pomyliła się. Tak bardzo pomyliła…
- Nie wiedziałam, że mówisz prawdę. Boże, a jednak powinnam mieć oczy szerzej otwarte… - mamrotała niewyraźnie, przerzucając w krótkich, grubych palcach jakieś urzędowe papiery dla zabicia czasu. Podniósł się na łokciach do pozycji półleżącej.
- Przepraszam, ale, o czym pani mówi?
- Naprawdę nie wiedziałam…
- O CZYM PANI MÓWI!? – Podniósł swój głos niemal do krzyku. Wstał. Znowu. Tym razem jednak jeszcze bardziej gwałtownie niż poprzednio. Zadrżała, a ciało oblał zimny dreszcz.
- Jestem matką Julie – Trzask tłuczonego szkła rozniósł się echem po pomieszczeniu. Stracił zdolność wykonywania nawet najmniejszego ruchu. W przeciwnym razie zapewne wymierzyłby celny cios w twarz swojej rozmówczyni. Nie, nie to nie to. On nie stosuje przemocy wobec przedstawicielek płci przeciwnej, nawet tych zasługujących na istne piekło.
- Ona cię nigdy nie przestała kochać. Owszem to ja zmusiłam ją do tego ślubu. Uwierzyłam wszystkim plotkom. Jesteś gitarzystą sławnego zespołu, mającym bezkresne uwielbienie u dziewcząt. I jak ja, stara kobieta mogłam uwierzyć w szczerość twoich uczuć względem niej? To było chore! Chciałam tylko żeby była… Szczęśliwa. – Płakała. Po usianych głębokimi zmarszczkami policzkach spływały jej łzy. Zaśmiał się krótko, cierpko przemawiając:
- Na łzy już chyba za późno, proszę pani. Wyszła za Iana. I oboje teraz cierpimy. Przez co? Przez panią! Nie wybaczę tego pani! Rozumiem, mogłaby to zrobić pani mnie. Ale własnej córce? Czy matczyna miłość potrafi aż tak zaślepić? Na Boga, ona jest dorosła!
- Wiem o tym… Ale co się stało to się nie odstanie.
- Myli się pani – Pokręcił powoli, przecząco głową, jakby w desperackim geście odgonienia od siebie tych wszystkich myśli. W nadziei wytworzenia pomiędzy nimi niewidzialnej tarczy na wszelkie niepowodzenia. Powiedział, że nie ma racji. Ale jak to teraz udowodnić? Jak odkręcić? Przecież Julie żyje ze świadomością, iż jej nienawidzi…
Odwrócił się na pięcie, wychodząc spiesznym krokiem. Trzask drzwiami to ostatnie co Michelle zapamiętała.
Opadła bezsilnie na kanapę zajmowaną uprzednio przez niedoszłego zięcia, uśmiechając się delikatnie. Stąd miała całkiem przyjemny punkt obserwacyjny wydarzeń na zewnątrz.
- Serce nie sługa…

***

Wybiegł na parking, odruchowo osadzając na nosie ciemne okulary i naciągając na głowę kaptur. Lata praktyki czynią mistrza kamuflażu. Wsiadł, czym prędzej do swojego sportowego samochodu, przekręcając kluczyki w stacyjce. Przyjemny warkot silnika zabrzmiał niczym muzyka dla jego uszu zmęczonych natłokiem dopiero co usłyszanych słów.
Starał się zrozumieć. Zdołał jedynie miłość. Bezgraniczną matki do córki. Ale czy to upoważniało ją do zniszczenia jego miłości? Do przyczynienia się do roztrzaskania jego serca o posadzkę?
Absolutnie nie. Chociaż… Co nas nie zabije to nas wzmocni.

***

- Fakundo kocham cię.
- Ja ciebie też Frank…

- Znowu to samo… Czy ta telewizja schodzi na psy? – Niska blondynka nakryła się szczelniej czerwonym pledem, wpychając do swojej buzi kolejną garść słonych orzeszków. Ciemną przestrzeń dookoła rozświetlał jedynie blask padający z włączonego telewizora. Kobieta skrzywiła się, skacząc przyciskami pilota po kanałach. Ian wyjechał. Znowu zostawił ją samą. Chociaż nie rozpaczała z tego powodu. Każdy dzień bez niego to okazja do marzenia. Niekaralnego. Takiego ot sobie zwyczajnego. Jak to lubiła robić niegdyś. W ramionach Toma…
- Idiotko uspokój się! – Krzyknęła, strącając z ławy kryształową miseczkę z pozostałościami po łakociach. Wybuch kolejnej fali wrzasków powstrzymało pukanie, a raczej nachalne dobijanie się do drzwi. Truchtem pobiegła w tamtym kierunku, zerkając jednak przed otwarciem owego kawałka lakierowanego drewna na zegarek. Był już wieczór. Umówiona dzisiaj z tego, co pamiętała nie była z nikim. Więc do jasnej Anielki, kto to? Wiedziała, że nie powinna otwierać. Tyle mówiło się w dzisiejszych czasach o wzmożonej przestępczości i częstotliwości włamań do domów w dobrych dzielnicach. Ludzka ciekawość zwyciężyła. Przekręciła zasuwę.

***

Bicie jego serca przyspieszyło. Poczuł się jak bohater filmu puszczanego w zwolnionym tempie. Ujrzał jej twarz. Nic, a nic się nie zmieniła. Chyba zaskoczył ją jego widok. Nie było się, czemu dziwić…
Zastygła w drzwiach, otwierając kilkakrotnie usta tylko po to, aby je znowu zamknąć. Jak wyciągnięta z wody rybka.
- Tom? Co ty tutaj robisz? – W odpowiedzi na jej pytanie władował się bez żadnego przyzwolenia do hallu, napierając całym ciałem na dziewczynę, wciśniętą w ścienną wnękę.
- Byłem głupcem, Julie – Nie czekając na odpowiedź musnął wargami jej usta. Oddawała pocałunki, wpajając w nie całą tęsknotę i pożądanie. Nie opierała się. Przecież pragnęła tego od chwili ucieczki z apartamentu Kaulitzów…
Ian. Zamrugała oczami, przed którymi nie wiadomo skąd pojawił się obraz męża. Odepchnęła od siebie, dredziarza, dysząc ciężko. Widząc jego zdumioną, może nawet zawiedzioną minę wyszeptała:
- Byłeś. Ja też. Ale to już skończone. Jestem w ciąży. Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajam się do Iana. Kocham go. Ty na zawsze pozostaniesz jedynie wspaniałym wspomnieniem… - Zamurowało go. Nie czegoś takiego się spodziewał. Wręcz przeciwnie. Zabolało. Nawet bardzo. On ją kochał, a ona odpłaciła się mu czymś takim.
- Nie tak miało być. Miałaś rzucić mi się w ramiona, mówiąc, że tęskniłaś. Pocałować i zaprosić na noc. W późniejszym czasie rozwieść się z tym kretynem.
- Przykro mi, że pana rozczarowałam, panie Kaulitz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Teallin dnia Środa 19-07-2006, 10:42, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara Portman




Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 9:56    Temat postu:

Jak pierwszy raz czytałam, to myślałam, że skończy sie dobrze. I wtedy te kilka ostatnich zdań mnie rozbiło.
Pomysł był (jak dla mnie) bardzo orginalny, a wykonanie też niczego sobie.
Więc co tu dużo mówić? Bardzo dobre i tyle.
Pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beaciaa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 872
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 9:57    Temat postu:

pierwszam?

EDIT:
a jednak drugam Wink
Bardzo ładnie piszesz, bardzo mi się podobają twoje epitety, opisy.. ogólnie twój styl Very Happy

Zakończenie w pewnym sensie smutne, a z drugiej strony jednak też szczęśliwe. Gmatfam wiem;]
w każdym razie podobało mi się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 10:29    Temat postu:

Podobało mi się. Ładnie napisane, nie skończyło się happy endem. Przynajmniej dla Toma. Ciekawie to wszystko przedstawiłaś i przyjemnie mi się czytało.
Nic tylko chwalićSmile
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hela_z_wesela




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 11:06    Temat postu:

Na foki kalifornijskie - to było kurka coś. To mnie się podobało. Tak sobie ten, a potem tu i... Ja bym i tak strzeliła babkę w twarz.
I tak... No właśnie.
WIekszych błędów raczej nie widziałam. I dłogośc dobra.Trochę się pogubiłam na początku, ale teraz już jest dobrze.
I bardzo przyjemnie czyta się przy "Kim" Eminema. Serio, serio.
Chwila! Miałam już nigdy nigdzie się nie wypowiadać.

Z poważaniem:
hela_z_wesela


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Pinacollada
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gondor, Czwarta Epoka

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 12:31    Temat postu:

Nastrojowa muzyka do cudnego opowiadania to już coś.
Jak na przeklętą ironię słuchałam Feeder'a - Pain on pain.
Melodia wprowadziła mnie w tę atmosferę, uczucia bohatera owładnęły moim ciałem...
Bo jeśli powiem, że to cudo, to będzie za mało.
Bo jeśli powiem, że jest idealne, to ktoś zaraz przetoczy nic nieznaczące błędy.

Idę szukać twoich dalszych dzieł, by móc ponownie zatopić się w rzece delikatnych słów.

Pozdrawiam, Pina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 14:18    Temat postu:

Eh...
Podoba się?
Niemożliwe.
To jest...
ZŁE
Pozdrawiam i dziękuje za opinie ;*
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Falka
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza światów...

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 14:25    Temat postu:

Tea, jesli ci kilka osób mówi, że coś jest dobre, to mają racjęSmile
Lepiej nam uwierz:)
Bo naprawdę to jest niezłe opowiadanie.
Przynajmniej mi się podoba:0


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 14:32    Temat postu:

Eh, a trzeba było wierzyć pani od języka polskiego?
Nie. Bo wtedy bym nie pisała Wink
Tylko... Jestem zaskoczona, bo dotychczas pisałam tylko na blogach. Nie powiem nawet teraz tamto opowiadanie nabiera kształtów, ale forum się zawsze bałam.
Problemy wieku młodzieńczego Razz
Pozdrawiam
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prinzesschen




Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 15:04    Temat postu:

I nie było się czego bać.
To opowiadanie jest dobre.
Bardzo dobre.
Podobało mi się.
Choć musiałam przeczytać dwa razy.
Wiesz, w końcu mój mózg
Też ma wakacje
I nie działa tak szybko.
Po jekiemu ten tytuł?
Pozdrawiam.
Prinzesschen


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 15:08    Temat postu:

Prinzesschen - Tytuł?
Po francusku. W wolnym tłumaczeniu: ,,Spadając wraz z tobą w dół."
Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 15:12    Temat postu:

Teallin, jak Ty jeszcze raz powiesz, że nie umiesz pisać, to ja się baaaardzo zdenerwuję Twisted Evil Uwierz w siebie, dziewczyno! Falka ma rację - jak Ci kilka osób mówi, że dobrze piszesz, a opinii przeciwnych brak, to znaczy, że racja leży po stronie większości.

Ciekawa jednoczęściówka, dobrze napisana; bohaterowie realistyczni, ich problemy, rozterki i emocje też. Do stylu również nie mogę się przyczepić.

Jedno mnie tylko zastanawia: jak Tom mógł nie poznać swojej niedoszłej teściowej? Przecież chyba widział ją wcześniej, w czasach, gdy jeszcze chodził z Julie? Aż tak się zmieniła?

I taka drobnostka na koniec:
Cytat:
- Fakundo kocham cię.
- Ja ciebie też Frank…

Rozumiem, że ona ogląda tu jakąś telenowelę. Tylko, że Fakundo (właściwie chyba Facundo) to imię męskie, a Frank... też Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 15:19    Temat postu:

Loreley - A skąd wiesz, że to nie było o homeseksualistach? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 16:05    Temat postu:

Bo przypuszczam, że telenowele są pod tym względem obrzydliwie praworządne Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 16:27    Temat postu:

Ale ta nie była Razz Zresztą... Nie wiem, tak wyszło noo Smile
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauline...




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 18:04    Temat postu: Re: En tomant (embas) avec toi...

Teallin napisał:

- Fakundo kocham cię.
- Ja ciebie też Frank…


Fragment wprost rozbrajający, ale przejdźmy do konkretów...

Przeza całe opowisadanie miałam w głowie tylko jedno "O co do licha tu chodzi?"...
Może jestem niedorobiona, ale spodobało mi się, że się zastanawiałam...

Przeraziła mnie trochę długość. troszkę zniechęciła, ale teraz wiem, że "dobrego nigdy za wiele" Wink

Naprawdę ładnie to napisałaś...

A ostatnie słowa, gdzie dziewczyna zwtraca się do Toma na "ty"...
Naprawdę powaliły...
Byli tak blisko, a ty nagle te słowa oddaliły ich na setki kilometrów...

podobało się .... - nawet bardzo....

Pozdrawiam - molestuję Wink Idea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
S.E.T.A.




Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 210
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina mroku, tam na mym rumaku z krukiem u boku żyję w kaplicy...

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 18:58    Temat postu:

Dobre.
Idealna długość.
Ale nie skończyło się happy endem, tak jak się zapowiadało.
Może i dobrze?
W końcu nie wszystko w życiu kończy się szczęśliwie.
A to wszystko, przez matkę...
Ciekawy pomysł.
Gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Środa 19-07-2006, 20:44    Temat postu:

S.E.T.A - Przez matkę? Owszem ona się do tego przyczyniła. Jednak to musiało nie być trwałe. Bo gdyby tak, Julie bez chwili zastanowienia wróciłaby do Toma. A tak wolała Iana, dziecko i ustabilizowane życie. Miłość po fakcie.
Pozdrawiam Wink
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
S.E.T.A.




Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 210
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina mroku, tam na mym rumaku z krukiem u boku żyję w kaplicy...

PostWysłany: Piątek 21-07-2006, 21:02    Temat postu:

Tak.
Nie było trwałe, jednak...
Wyszło by później.
Cóż...
Może u Iana znalazła szczeście i spokój?
Przy Tomie by go nie miała zapewne..
W końcu to gwiazda...
Jednak to tylko opowiadanie...
Tak.
Miłość po fakcie..
Pozdrawiam również i się kłaniam...

*-Avis-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martu$ia




Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 21-07-2006, 22:15    Temat postu:

Hmm... cały czas czytająć to, zastanawiałam się, o co tu do cholery chodzi?! Od czasu, do czasu do głowy wpadał mi tam jakiś pomysł, ale to nie było to. Dopiero, gdzieś tak przy końcówce się zorientowałam o co chodzi Wink Dobra, teraz może coś na temat. A więc, podobało mi się. Dziewczyna została zmuszona, przez własną matkę, do wyjścia za mąż, za jakiegoś faceta, tak? Niby przy Tomie, miałaby wszystko, ale czy na pewno? W końcu to gwiazda, ciągłe koncerty, wywiady... No, ale ten cały Ian, tez wyjeżdżał i ją zostawiał... Praktycznie, nie wiem czy lepiej było by jej z Tomem, czy Ianem... No, dobrze. Juz nie ględze. Wink
Pozdrawiam i życzę weny...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teallin




Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł

PostWysłany: Sobota 22-07-2006, 8:22    Temat postu:

Martu$ia - aż takie skomplikowane? Nie wiem. Ja na ten pomysł wpadłam z matką i terapią po obejrzeniu ,,Serce nie sługa". Wink
Tea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się biorą erotyki?

PostWysłany: Sobota 22-07-2006, 14:02    Temat postu:

Takiego obrotu akcji to się nie spodziewałam.
Chyba mało kto się spodziewał.
Zwykle domyślam się co będzie dalej ale tym razem nawet przez myśl mi to nie przeszło! Wogóle nie miałam żadnego pojęcia jak to może się rozwinąć.
Długość trochę przeraża ale warto było dobrnąć do końca.
Oj warto warto.
Dobrze zrozumialam, że Julie wciąż kocha Toma tylko ma rodzine, męża, za duzo się już stało w jej życiu, żeby to teraz zmieniać, tak? O to chodziło?
Coś mi tak nie pasuje, że ten dialog na końcu był z dziebka sztuczny.
Ale i tak mi się podobało Smile

Pozdrawiam
Just Me


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ultimate




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zaświatów

PostWysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 21:47    Temat postu:

Hej! Z początku nie wiedziałam o co chodzi, ale mowię sobie poczekamy zobaczymy Wink I uff - dobrze że przeczekałam bo podobało mi się. Bardzo ładnie napisane, końcówka zaskakująca, i dobrze bo bajeczek już nam nie potrzeba Smile
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
"UKL...A"




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mchu i paproci

PostWysłany: Wtorek 03-10-2006, 22:37    Temat postu:

Orginalny temat i, jak zwykle,
wspaniałe wykonanie...

Masz wielki, naprawdę ogromny talent
i nie chce słyszeć, że ty nie umiesz pisać...

W swój świat wprowadzasz nas,
z takim zawstydzeniem, skromnością,
delikatnością, powoli ukazując nowe elementy,
które łączą się w całość...

Piękne są twoje opisy, bardzo rozbudowane,
wyważone i dopracowane, nie ma w nich przesady,
czy nadmiaru kolorów...

Wszystko to tworzy idealną całość...

Piękne zakończenie, wydawało się,
że będzie happy end, ale jednak nie...

Nie chciała wracać do przeszłości, do tego co było...

Stał sie dla niej bezosobowym, panem Kaulitzem,
a zarazem wspomnieniem, wspaniałym i wiecznym...

Po prostu piękne...

Nie trzeba mówić nic wiecej...

Pozdrawiam gorąco Exclamation
Sweet for you Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackAngel




Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź.

PostWysłany: Wtorek 03-10-2006, 23:52    Temat postu:

Tea, ja bym chciała jeszcze.
Czuję się niespełniona.
Słońce, dlaczego tak szybko?
Ja chcieć jeszcze!
Kurcze. Niby było długie, ale... za krótkie?
Mogłabyś pisać i pisać, ja bym z chęcią przeczytała.
Kompletnie zagłębiłam się w tekst.
Nie wiedziałam, że tak można.
A jadnak.
Słonko, mam nadzieje, żę niedługo znów coś napiszesz.
A ja będę mogła cieszyć się tym wspaniałym dziełem.

Dobranoc, Teuś.

~Black.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin