Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Konterfekt (część 2) 31/12/06

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schwungfeder




Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Poniedziałek 25-12-2006, 23:49    Temat postu: Konterfekt (część 2) 31/12/06

Dwie wersje.
Jedna tutaj. Druga w wieloczęściówkach.
Ta będzie lepsza, przyznam, bo tutaj będę się bardziej starać.

Fabuła dziwna, może znajoma się wydać co poniektórym...
Wszyscy sięzawsze oburzają, że moje odcinki są takie krótkie, dlatego, specjalnie dla Was, połączyłam dwa odcinki
I tak będę robić. Tam dwa, tutaj jedno...

Całość chcę zadedykować Troskliwemu Misiowi, Beacie i fumiko.
Dlaczego?
Ponieważ tę 'trójcę' bardzo kocham i wielce podziwiam za ich twórczość.
Każde słowo przez nie napisane było, jest, i będzie, dla mnie zawsze najpiękniejsze i najcudowniejsze.
Również każda chwila, spędzona na rozmowie z Wami, jest dla mnie lekiem na wszelkie dolegliwości...
Także... to dla Was!

Wesołych, spokojnych i radosnych świąt, kochani!

Miłej lektury...

_

- Wiesz… - zaczęła, odkładając pędzel. – Ja nie jestem mistrzem, jeżeli coś nie wyjdzie to…
- Maluj. – Przerwał jej, aksamitnym głosem, i uśmiechnął się zachęcająco.
Rudowłosa westchnęła, w odruchu nerwowym, chwyciła narzędzie rzemieślnicze w smukłe palce i jednym, pewnym pociągnięciem, rozpoczęła szkic, do jej pierwszego, a zarazem ostatniego portretu…

Miesiąc wcześniej

- Naprawdę, nie mam pojęcia dlaczego David nas zabiera ten wernisaż. – Oznajmił trójce towarzyszy, czarnowłosy chłopak, obserwując zmieniające się obrazy w szybie limuzyny.
- Mówił, że prasa będzie o tym pisać. – Krótkowłosy blondyn skrzywił się mimowolnie. – Pewnie chce żeby na łamach gazet, były wiadomości o naszym ‘zainteresowaniu sztuką’.
Dredziarz, którego nogi spoczywały na skórzanym siedzeniu nadwozia, wykonał gest, sugerujący jego znudzenie i dezaprobatę.
- Pobędziemy tam z godzinkę. – Rzekł. – A potem się zmyjemy stamtąd i nie będzie po nas śladu.
- Na pewno, Tom? – Zapytał ze sztucznym niedowierzaniem szatyn, odzywając się po raz pierwszy, od kiedy ruszyli na wystawę. – Myślałem, że potrzebujesz mniej niż 60 minut, na poderwanie dziewczyny.
Czarnowłosy przeniósł wzrok z szyby, na szatyna, który wyraźnie rzucał wyzwanie przyjacielowi.
- Mogę w mniej! – Prychnął Tom. – Półgodziny. Wystarczy. Co ty na to, Georg?
- O! Gustav, zapisz to na taśmie. – Rzucił blondynowi Georg. – Chcę, żeby było sprawiedliwie.
- A stawka?
Już nie słuchał. Odrzucił głowę do tyłu i zamknął oczy.
Czuł, że to będzie długa noc…

Stał z kieliszkiem w przy jednym z obrazów. Zdziwiło go, jak bardzo zachwycał się tymi dziełami. Zastanawiał się, ile pracy trzeba było włożyć, aby dopracować każdy mały szczegół, każdą małą rysę na twarzy, i ile namiętności wkładał artysta, wodząc pędzlem po płótnie.
Co inny obraz wywoływał w nim różne uczucia.
Widząc ten smutny uśmiech, i zabiedzone oczy u tego dziecka, trzymającego małego fiołka, poczuł żal i chęć powrotu do dzieciństwa… Ile on mógłby zmienić, gdyby cofnął się w przeszłość….
A ta niebieskooka, roznegliżowana blondyna, leżąca wśród róż... Obudził się w nim palący żar, pożądanie. Była taka… prawdziwa. Dopracowane do najmniejszego szczegółu: te piersi, ta skóra, nawet pieprzyki. Łaknął, by posmakować tych pięknych truskawkowych ust, tej delikatnej brzoskwiniowej skóry…
- Piękne, nieprawdaż? – Wyrwał go z zadumy melodyjny, wysoki głos. Usłyszawszy je, spodziewał się małego dziecka, które zgubiło rodziców wśród malowideł, jednak gdy ujrzał dorosłą kobietę, stojącą z alkoholem, był dość zaskoczony.
To była dojrzała kobieta. Może i mała – sięgała mu do ramion, ale na pewno nie towarzyszyła mu nieletnia.
Miała spokojne rysy twarzy. Stalowe oczy mieniły się na tle burzy rudych loków, które przykrywał czarny, sztruksowy beret. Beżowy płaszcz, uszyty z tego samego materiału co nakrycie głowy, przykrywał jej drobną, smukła figurę, a ręka, w której trzymała alkohol, była pokryta różnymi, kolorowymi bransoletkami.
- Na pewno. – Przytaknął, uśmiechając się do nieznajomej.
- Zawsze chciałam tak malować. – Powiedziała. – Od kiedy byłam dzieckiem. Moje bazgroły nie są niczego warte.
- Jest pani malarką? – Zapytał, wyraźnie zaciekawiony.
- W pewnym sensie. – Odrzekła. – Trochę zawód, trochę pasja.
- To ciekawe… - Mruknął, zastanawiając się czy muzyka to wciąż jego pasja, czy tylko zawód.
- A pan? Nie powinien pan szaleć w tej chwili na scenie, odkrywać kawałek brzucha dla wygłodniałych fanek? – Mrugnęła, chichocząc.
- Czasami lubię odpocząć... Oderwać się od rzeczywistości. – Westchnął. – Wernisaż to też szansa na zapomnienie. – Skłamał. Wcale nie chciał tu przychodzić. Ale teraz, poznając tę młodą damę, przestał żałować przybycia tutaj. Z każdym słowem, co raz bardziej go intrygowała.
- Doskonale rozumiem. – Rzekła rozmarzonym tonem. – To piękne – móc uchwycić czyjś wyimaginowany świat lub postać, pociągnięciem pędzla.
- Dokładnie. – Zgodził się z rudowłosą.
Nastała chwila ciszy, po czym nieznajoma zerkając na zegarek powiedziała:
- Czas już na mnie.
Odłożyła pusty kieliszek na tacę kelnera, stojącego niedaleko i zaczęła zmierzać ku wyjściu.
- Moment! – Krzyknął za nią. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem. – Ma pani może imię?
Zaśmiała się.
- Kristin. – Odpowiedziała, otwierając drzwi wyjściowe.
- A nazwisko?
- Następnym razem! – Krzyknęła i pomachała mu na pożegnanie.
- A jeżeli go nie będzie?! – Ale nie dostał odpowiedzi. Zniknęła z pola widzenia za szklaną ścianą.
Cudownie, burknął w myślach.
Zobaczył bliźniaka, opierającego się ręką o filar, pod którym stała długonoga szatynka. Z szelmowskim uśmiechem, przyklejonym do twarzy, szeptał jej coś na ucho.
Parę metrów dalej napotkał wzrokiem Georga i Gutava, obserwujących podryw gitarzysty.
Bill zaśmiał się pod nosem i przewrócił oczami.
Podszedł do malowideł, by raz jeszcze się im przyjrzeć.
Pomyślał o rudowłosej malarce…
Miała rację. To dzisiejsze spotkanie, nie będzie ich ostatnim.
Usiadł na skórzanym fotelu, znajdującym się naprzeciw obrazu, przedstawiającego blondynkę w różach.
Spojrzał na płótno ostatni raz i odpłynął gdzieś myślami…

***

W hotelowym pokoju grała głośno muzyka. Telewizor był włączony, ktoś rozmawiał przez telefon.
Kakofonia.
- Wyłącz to! – Krzyknął Bill do Georga, wskazując na wieżę hi-fi. – Zaraz ogłuchnę!
Szatyn nabrał do buzi kolejnej garści popcornu i kiwnął przecząco głową.
- Debile… - Burknął pod nosem Bill.
Podszedł do wieszaka i założył czarno-białą, skórzaną kurtkę.
- A ty dokąd? – Tom wystawił głowę zza drzwi łazienki. – Jest po dwunastej.
- Wiem. – Odrzekł, zakładając szal i czapkę. Nacisnął klamkę. – Będę później.

Chłodne powietrze owiewało jego chudą sylwetkę, gdy chodził po opustoszałych ulicach Hamburga. Mróz szczypał go uporczywie w twarz – poprawił szal. Włożył ręce do kieszeni i kontynuował swoją samotną wędrówkę.
Nareszcie był sam. Nikt go nie dręczył prośbami o autografy, nikt nie piszczał na jego widok.
Tutaj, teraz – był tylko on i świst zimowego wiatru.
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał w rozgwieżdżone niebie. Chmury odpłynęły, a gwiazdy rozjaśniały swoim blaskiem ulicę. Nie zauważył kiedy uśmiechnął się sam do siebie na ten widok.
Przyśpieszył kroku. Robiło mu się zimno, a na drzwiach wszystkich kawiarenek i sklepów widniał napis ‘zamknięte’.
Rozglądnął się z rozpaczą w puszkowaniu jakiegoś przytulnego miejsca.
Może pójdę do hotelu?, przemknęło mu przez myśl.
Nie. Nie chciał wracać do tego hałasu. Miał dzisiaj dosyć swoich przyjaciół. Dziwiło go, że tak nagle, towarzystwo Toma, Georga i Gustava, stało się takie męczące dla niego. To nie było już tak jak kiedyś. Zero wolnego czasu, mały kontakt z dawnymi znajomymi… Cały czas musiał się uśmiechać, udawać, że wszystko jest dobrze. Ciągłe wywiady, koncerty… Monotonia świata biznesu go przytłaczała.
Pójdę na odkryte lodowisko na Bernstrasse, pomyślał, tam zawsze jest otwarte.

Puste ławki. Brak żywej duszy. Tylko szelest liści, obracanych przez wiatr, w szalonym tańcu.
Przeklął w myślach.
Westchnął w bezsilności. Już miał wracać, gdy nagle usłyszał skrzypienie metalowych ławek. Odwrócił gwałtownie głowę w stronę, skąd dochodził dźwięk.
Nagle ujrzał znajomy, czarny, sztruksowy beret.
Przeszedł labiryntem ławek i doszedł do siedzącej w pierwszym rzędzie, miedzianowłosej kobiety.
- Co…
- Ja tu robię? – Dokończyła bardzo dziewczęcym głosem. – Sama nie wiem.
Poklepała w miejsce obok siebie, jednocześnie zapraszając go do przyłączenia się do niej. Posłusznie usiadł na lodowatej powierzchni. Żałował, że nie ubrał cieplejszych spodni.
- Skąd… Skąd pani wiedziała, że się znowu spotkamy? – Spytał, zacierając ręce z zimna.
- Niektóre rzeczy się wie. – Mrugnęła do niego. – Ja czułam, że znów się zobaczymy.
- Dlaczego? – Przyglądnął się jej z zaciekawieniem.
- Nie wiem. – Stwierdziła i zamknęła oczy. – Ale takie coś się wyczuwa. Mniejsza… Co pan tutaj robi?
- Spaceruję. – Odpowiedział krótko, a jego rozmówczyni parsknęła śmiechem.
- Jest pan uroczy. – Rzekła z uśmiechem na twarzy. – Naprawdę.
- Nie mów mi ‘pan’. – Obruszył się czarnowłosy. – Mów mi po imieniu, Kristin.
- Dobrze, Bill. – Położyła nacisk na jego imię. – Ale szczerze, co taką gwiazdę jak ty, sprowadza na opustoszałe lodowisko?
- Pożądam ciepła.
Kristin spojrzała na niego pytająco.
- Takiego materialnego.
Wybuchła kolejną salwą śmiechu. Gdy już się uspokoiła, rzekła:
- Chodź, kochaniutki. – Wstała, poprawiając beret. Wyciągnęła do niego rękę. – Znam świetną knajpkę, otwartą całą dobę.
Spod jego malinowych ust wyłoniły się białe zęby…

- A ja poproszę Latte Royal. – Powiedział Bill, oddając menu kelnerowi.
- No, no! Kawa na noc. – Zauważyła Kristin. – Spać nie pójdziesz.
- Ee tam. – Machnął ręką czarnowłosy. - Nic mi nie będzie.
Rudowłosa zachichotała.
- No dobrze. – Zaczął Bill. – Wiem o tobie trzy rzeczy: masz na imię Kristin, jesteś malarką, i masz niską samoocenę. – Wyliczył na palcach. – Uzupełnisz braki?
Kristin przygryzła w wstydzie wargę i podrapała się po rudej czuprynie.
- Nazywam się Kristin Karol Amsel, mam 21 lat. Mieszkam w małej kamiennicy na Hoffstrasse, z moimi trzema kotkami. Jestem marzycielką bez wykształcenia, która zarabia malarstwem na życie. Maluję zazwyczaj krajobrazy, albo robię kolaże. Moim największym marzeniem jest odzwierciedlić czyjąś duszę na płótnie, ale się boję, bo, jak sam stwierdziłeś, uważam, że wyszłaby z tego niezła kicha. – Powiedziała na jednym wydechu. – Wystarczy?
- Tego monologu się spodziewałem na pierwszym spotkaniu, ale tak też może być. – Zaśmiał się. – A rodzina?
- W Berlinie.
Kelner podszedł do stolika z zamówieniem. Postawił przy Billu latte, a przy Kristin kawałek ciasta owocowego.
- Dziękujemy. – Powiedziała Kristin.
- Ja mam taką małą prośbę… - Szepnął do Billa kelner.
- Tak?
- Czy byłoby dla pana problemem podpisanie tej kartki? – Wystawił mu pod nos długopis i skrawek papieru.
Czarnowłosy przewrócił oczami i złożył swój podpis.

- Naprawdę, ja mogłam zapłacić. – Rzekła z wyrzutem Kristin, wychodząc z kawiarenki z Billem.
- Przestań. Byłbym zażenowany. – Powiedział i uśmiechnął się do swojej towarzyszki.
- Chcesz gdzieś jeszcze iść? – Zapytała ochoczo dziewczyna, przystając.
- W sumie… Po tym cappuccino i tak nie zasnąłbym. – Stwierdził po krótkim namyślę.
- To dobrze. – Szepnęła tajemniczo Kristin. – Bo tak się składa, że chcę cię gdzieś zabrać.
- Gdzie?
Zachichotała.
- Zaraz zobaczysz.
Złapała go za rękę, i zaczęła go prowadzić w nieznanym mu kierunku…

Byli w jakimś starym parku. Drzewa zasłaniały gwiazdy, niespokojny wiatr umilkł, zamieniając się w delikatny zefir. Tylko małe lampiony oświetlały drogę usłaną z suchych liści.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?
- Cicho. – Powiedziała. Usłyszał w mroku jej cichy śmiech.
Niczego prawie nie widział w tych egipskich ciemnościach, więc pewnie i mocno trzymał rękę dziewczyny.
- To tu. – Zatrzymali się.
Przed sobą widział zarys ogromnego, starego dębu.
- Przyprowadziłaś mnie tu tylko po to, żeby obejrzeć jakieś spróchniałe drzewo?
- Och! Poczekaj! – Wzburzyła się.
Słyszał jak grzebie w swojej czerwonej torbie i jak klnie pod nosem.
- Jest – Wyszeptała uradowana.
Po chwili coś zaświeciło mu prosto w twarz.
- Zwariowałaś?! – Zasłonił oczy ręką.
Zachichrała, rozbawiona sytuacją. Latarką świeciła na pień drzewa.
- Na wernisażu widziałam, jak rozpływasz się nad obrazami. – Powiedziała spokojnie, a jej wysoki głos nagle przybrał barwę ciepłą, niski ton. – Wtedy stwierdziłam, że jesteś romantykiem i marzycielem. Dlatego teraz jesteś tu, ze mną, bo chcę ci coś pokazać.
Zaświeciła latarką wyżej, w punkt na konarze, tuż pod miejscem, gdzie zaczynały się rozrastać gałęzie.
- Widzisz? – Zapytała. – Jeżeli nie, przypatrz się.
Czarnowłosy wyostrzył wzrok, i nagle, zobaczył wyryty w korze napis głoszący:
„Kocham Cię na wieki, Amelie.
Twój Olivier”
- Zachwycające, wiem. – Powiedziała rozmarzonym głosem Kristin. – Odkryłam to całkiem niedawno… Musiał ją bardzo kochać. Wiesz, co mnie zaciekawiło? To, że te słowa widnieją tak wysoko. Co oznacza, że wyrył to bardzo dawno temu. Ich imiona rosły wraz z tym drzewem… I zobaczy jak wysoko dorosły! Piękne jest to, że niektóre rzeczy potrafią trwać wiecznie. Miłość, przyjaźń i pożądanie… Zastanawiam się, czy kochał ją do końca. Ja wierzę, że tak.
Słuchał jej jak zaczarowany. Nie mógł wykrztusić z siebie słowa. W tej chwili, sprawiła, że uderzyła strzałą w jego serce, którego gruba, szklana powłoka rozbiła się na małe kawałeczki. Coś w nim po prostu pękło. Ale… to przez nią, czy przez miłość dwojga zakochanych w sobie ludzi, po których ślad został na tym dębie?
Spojrzał na nią.
W świetle latarki widział jej rumieńce od zimna, subtelne rysy i perłowy uśmiech. Miedziane loki opadające na jej twarz, kołysały się na delikatnym wietrze.
Nie wiedział co zrobić. Stał tam, jak słup soli, w bezruchu. Odwrócił się do niej.
Tylko jedno przyszło mu namyśl.
- Jesteś niesamowita.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schwungfeder dnia Niedziela 31-12-2006, 1:18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martosia




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 12:07    Temat postu:

Pierwsza?

Sama nie wiem.
Coś w tym jest, a jeżeli nie to z pewnością będzie, bo pod koniec okryła mnie już taka typowa dla pięknych opowiadań magia.

Jednak narazie to początek, więc nie powiem zbyt wiele.
Czekam na następne.

I fajnie, że robisz długie odcinki (no w przeciwieństwie do mnie Rolling Eyes )... bo lubię Wink.

I.
Czekam na następny,
mam nadzieje, że niedługo,
bo zazwyczaj zapomninam o opowiadaniach.

Więc,
czekam,
Martoś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 13:17    Temat postu:

dziękuje za dedykacje kochana
nawet nie wiesz jak mi sie miło zrobiło

od Ciebie wymagam bo stać Cię na wiele
i tak od pozcatku
ten kilkuzdaniowy pozcatek jest świetny
takie pzreneisienie
czyli narysuje go piekne Smile
co dalej
wprowadziłaś dziwny stereotym ze oni nie lubia sztuki, ale pasowało to tutaj
chciałąbym to wizdeic Tom flirtujacy na wernisarzu :}
obraz potrafi zahipnotyzowac i nie dziwie sie Bilowi :}
teraz tak podoba mi sie fabuła i pomysł ciekawe nawet bardzo
ale błedy
kilka zdań było dziwnie skonstruowanych
no nie "co inny obraz" ale moze lepiej "każdy nastepny", nie wiem to co inny mi dziwnie brzmiało
i jakoś tak strasznie przemknęłaś przez to
gdy czytałam to jak ona wychodzi wyobrazałam sobie ze on bedzie przychodził tam na wystawe, z nadzeija ze ja tam spodka, ale nei i nagle na ulicy z czystego przypadku
za szybko znow ich połączyłas, jak dla mnie przynajmniej
poza tym miłość
na koncu było coś ze wybuchła w nim miłość, tzn moze iskierka nie wiem ale cos na miare miłosci. nie wiem no mam do tego mieszane uczucia
pozadanie owszem, po jednym spodkaniu, no dwóch
pożadanie byłoby tu idealne
ta miłość jakoś mnie przeraza
ale wierze ze wybrneisz z tego tak ze bede zachwycona
czekam na nastepna i przepraszam ze tak sie czepiam, ale od koga, ale od Ciebie bede wymagac bo mam podstawy :}
*


ps: wolałam Małą Lotke bo umiałam to pisać przynajmniej Razz :} **********************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*JoFy*




Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z wyobraźni :)

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 13:51    Temat postu:

hmmm Bill i sztuka...
no nie powiem podoba mi się ten pomysł
jakos tak pasuje mi to do niego..
bardzo mi się podoba fabuła...
gwiazda i zagadkowa artystka, to będzie interesujące i nietypowe Very Happy
i to z tym drzewem ahh, chyba jednak są we mnie jakiś pierwiastki romantyczki Razz
narazie tyle tylko powiem i czekam na więcej Smile
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 26-12-2006, 18:13    Temat postu:

Dziękuję za dedykację ale trochę przeceniasz moje umiejętności pisarskie.

Dlaczego Ty zawsze z góry przewidujesz coś nieprzewidywalnego, hę?
Zdziwisz się, ale podoba mi się. O błędach nie będę wspominać, bo już poprawiłaś, widziałam tylko wielką litanię jaką wytknęła Ci DiaBollique, oczywiście w dziale "wieloczęściówki".
Muszę przyznać, że ciekawą fabułę wymyśliłaś, no i Lotko, Ty naprawdę dobrze piszesz. Podobały mi się Twoje przenośnie, szczególnie ta:
Cytat:
W tej chwili, sprawiła, że uderzyła strzałą w jego serce, którego gruba, szklana powłoka rozbiła się na małe kawałeczki.

Może trochę za dużo przecinków Wink

Pozostaje mi tylko powiedzieć, że czekam na kolejną część.
Buziaczki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schwungfeder




Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 27-12-2006, 14:50    Temat postu:

Martosia Długie odcinki - dla mnie są też ciężkie do napisania. Cieszę się, że tu wpadłaś. Mam nadzieję, że następna część ukaże się całkiem niedługo. Pozdrawiam Smile

Troskliwy Miś Jest mi niezmiernie miło, że tu wpadłaś Ode mnie wymagać wiele? Zdziwiło mnie to wprawdzie, bo nigdy nie przejawiałam żadnych umiejętności pisarskich, ale dziękuję... uznaję to za komplement i solidną mobilizację. Jeżeli chodzi o Billa i Kristin... Kto tu mówi o miłości, pożądaniu? Tutaj jest po prostu oczarowanie osobą - spontaniczność, wolność... a zresztą. Zobaczysz już w następnym odcinku Smile
Co do Schwungfeder.... to jest po prostu Lotka po niemiecku, więc możesz dalej mówić Lotka jeżeli Ci wygodnie

*JoFy* Dziękuję. Cieszę się, że Ci się podoba. A tutaj taki lekki wątek romantyczny był... Będzie go więcej. Mam nadzieję, że Cię jeszcze tu zobaczę Smile Pozdrawiam

Beata Tak. Będę pamiętać tę litanię, ale! dzięki niej, nauczyłam się nawyku sprawdzania prac po napisaniu, a nie dawanie 'oryginałów'. I tak - zaskoczyłaś mnie tym, że Ci się podobało. Byłam prawie pewna, że będziesz na nie, ale jak widać, każdy może się pomylić Smile Do usłyszenia 'Buzi'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sobota 30-12-2006, 0:57    Temat postu:

Droga Lotko, bardzo Ci dziękuję za dedykację - aż mi skrzydełka wyrosły i znów muszę sufit malować
Bardzo mi się podobało - jakaś nieuchwytna magia i ciepło biją z tego opowiadania... Tam się wydarzy coś fascynującego, porywającego, a jednocześnie subtelnego i szalenie osobistego... Czuję to... Zapowiada się niebanalna fabuła, a i warsztat masz dobry - piszesz lekko i tak... naturalnie? <wiem, brzmi to głupio, ale takie mam odczucie>

W jednej kwestii zgodzę się z Misiem - troszkę zwolnij, tak subtelne, ulotne opowiadanie ze sztuką w tle nie może gnać przed siebie na oślep, potrzeba mu zamyślenia, wolno płynącego czasu i słodkiego zapachu weny...

Pozostaje mi życzyć Ci natchnienia i czekać na kolejną część

Buziaki fumikowe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schwungfeder




Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 0:24    Temat postu:

fumiko tak tak... czujesz to. Zobaczymy czy Twoje przeczucia Cięnie zawiodą. Cieszę się, że wpadłaś A przystopowac - tak przystopuję Smile Pozdrawiam


No i następny odcinek
Krótki... Ble. Ale więcej z siebie wycisnąć nie mogłam.

Chciałam, żeby była muzyka, ale ta, która mi pasowała, nie znajduje się na żadnej stronie.
Jeżeli ktoś ją ma, to zapraszam: Stroke 9 - City Life

Z dedykacją dla Troskliwego Misia, Beaty, fumiko i madzi_m - za dzisiejszą rozmowę i Na Nowo

Oby w Nowym Roku spełniły się wszystkie Wasze marzenia!

*
Wybiła godzina jedenasta.
Bill czekał przed głównym budynkiem wernisażu na Kristin. Siedział na betonowych schodach, skubiąc czarne paznokcie. Przechodzący obok ludzie stawali, by przypatrzeć się mu, ale po chwili kręcili głową i odchodzili. Pewnie nie wierzyli, że to Bill Kaulitz, bo niby... co on tutaj miałby robić?
Dzień był piękny. Słońce oświetlało wszystkie ulice i zakątki Hamburga. Z nieba sporadycznie spadały małe płatki śniegu, ozdabiając delikatnie budynki. Wiatr przestał wiać, a w powietrzu roznosił się zapach karmelu. Czarnowłosy odpływał myślami, przypominając sobie lato w Loitsche, w którym pewnego dnia z Tomem, zjedli mnóstwo jabłek w karmelu, a potem żałowali, bo brzuchy ich bolały przez następne parę dni.
- Jestem. – Usłyszał znajomy dziewczęcy głos, zza pleców. – Długo czekasz?
- Na szczęście nie. – Wstał, przy pomocy rudowłosej. – Gdzie chcesz mnie dzisiaj zabrać? Odwołałem dwa wywiady dla ciebie.
- Oj, jakiś ty słodki. – Złapała Billa za policzek i szarpnęła nim parę razy. – Mam w planach nadrzecze, kawiarenkę, może park, wernisaż…
- Dobra, już wystarczy. – Uciszył ją czarnowłosy. – Chodź. – Wystawił ku niej prawą rękę. Kristin zachichotała po czym z dumnym uśmiechem, złapała chłopaka za ramię.

Czy jest możliwe znać kogoś przez zaledwie dwa tygodnie, ale mieć wrażenie, że znało się tę osobę całe życie?...
Wiele ludzi wątpi w to stwierdzenie, ale wokalista Tokio Hotel, mógł z przyjemnością powiedzieć, że to prawda.
Dziwiło go, że ostatnie kilkanaście dni spędzonych z Kristin, były takie… magiczne. Stwierdził, że jest niesamowita. Bo tak właściwie, nigdy nie miał przyjemności spotkać tak szalonej, spontanicznej i pełnej życia osoby.

- Co ty robisz? – Bill patrzył z przerażeniem na Kristin.
Właśnie ściągała buty i skarpetki… w samym środku zimy! co najbardziej zaszokowało młodego Kaulitza.
- Widzisz przecież. – Odpowiedziała z ironią.
- No tak, ale się rozchorujesz, będę musiał cię odwiedzać i… CO TY ROBISZ?!
Kristin wspinała się po niebieskiej barierce mostu.
- Wchodzę. – Odparła z powagą.
Stanęła i rozwarła ręce, jak do latania, i spojrzała w ciemną otchłań rzeki pod nią.
Na plecach Billa pojawiły się zimne strużki potu.
A jeżeli ona spadnie?, pomyślał.
- Schodź. – Powiedział stanowczo.
- A co? Boisz się, że spadnę? – Zapytała z cwanym uśmieszkiem.
- Nie. – Prychnął czarnowłosy.
- Jak chcesz. – Podniosła nogi i delikatnie wychyliła się do przodu.
Przerażony chłopak szybko złapał ją za płaszcz.
- A nie mówiłam, że się o mnie martwisz? – Uśmiechnęła się Kristin i zeszła z barierki.
To był test?
- Przerażasz mnie. – Oznajmił Bill.
Kristin zachichotała i zaczęła iść w nieznanym mu kierunku.
- Gdzie znowu pędzisz?
- Gdzieś! – Odkrzyknęła i zaczęła biec przed siebie.

Kochał jak się śmieje, bo w taki uroczy sposób przygryzała wtedy dolną wargę. Albo gdy przed odpowiedzią na każde zadane przeze niego pytanie, drapała się po głowie. A jej bardzo wysoki głos, który drażnił go jeszcze parę dni temu, teraz był medykamentem na wszystkie choroby.
Nie, nie zakochał się w niej, ale na pewno darzył ją specyficzną sympatią.

- I znów tu jesteśmy. – Powiedział do siebie Bill, rozglądając się po znajomej kawiarence, w której to poznał lepiej rudowłosą malarkę.
- O tak… Tyle że, tym razem jesteśmy tu za dnia. – Stwierdziła, dłubiąc widelcem biały obrus.
Nastała cisza między nimi. Bill oglądał swoje paznokcie, a Kristin zawijała swoje loki na palec, rysując serduszka ołówkiem po nakryciu stołu.
Po stwierdzeniu, iż jego paznokcie są w idealnym stanie, zaczął się przyglądać towarzyszce.
Kristin nie była brzydką dziewczyną. O nie. Jej uroda nawet nie była na przeciętnym poziomie. Na pewno sięgała wysoko. Jej delikatne rysy i mały zadarty nosek, sprawiały, że posiadała wygląd dosyć dziecinny. Jednak cienkie, ostre brwi, dodawały jej śmiertelnej powagi. Wybuchowa mieszanka.
- Co by było – przerwał milczenie czarnowłosy, – jeżeli bym nie przyszedł na lodowisko?
- Wierzysz w przeznaczenie? – Spytała odkładając ołówek.
Bill pokręcił głową.
Bo… jak miał odpowiedzieć? Czy naprawdę istnieje przeznaczenie? Jesteśmy komuś przeznaczeni?
- Głupku. – Sięgnęła ręką przez stół i puknęła go w czoło. – A powinieneś! Masz tu idealny przykład.
- Aha. Czyli my będziemy parą? – Zaśmiał się czarnowłosy.
Kristin spiorunowała go wzrokiem.
- Wcale tak nie powiedziałam. – Obruszyła się, zakładając ręce na piersi. – Nie każdy musi być parą. Po prostu, gdzieś było zapisane nasze spotkanie.
Bill prychnął.
- To jest zapisane w wielkiej książce, którą nosi Bóg. – Powiedział z przekąsem. I dodał cichutko po chwili: - Który zresztą nie istnieje…
- Skoro nie wierzysz, Kaulitz, to wytłumacz mi fakt, że się spotkaliśmy po raz drugi, co?
- Zbieg okoliczności.
Miedzianowłosa dziewczyna spojrzała na niego, jak na ohydnego robala. Zacisnęła ręce. Bill miał wrażenia, że zaraz wyskoczy zza stołu i go udusi.
- Jesteś zwykły. – Syknęła.

Czasami dziwiło go jej zachowanie. Była taka… infantylna.
Nierzadko brakowało mu słów na jej wybryki. Śmiała się do rozpuku z najgłupszych sytuacji, egzaltowała się na widok budki z lodami…
Może to była jej magia? Może właśnie TYM go tak urzekła?
Czuł się jak jej obrońca, jej stróż – musiał jej pilnować… ale w tym samym czasie ona pokazywała mu świat widziany jej oczami…

- Mam nadzieję, że się niedługo zobaczymy. – Powiedziała Kristin, na schodkach kamienicy z czerwonej cegły. Stała dwa stopnie wyżej od Billa, żeby być na tej samej wysokości, co on.
- Jasne… Ale pamiętaj, że żyjemy w osobnym świecie, dlatego mam mało czasu. – Bill wymusił na twarzy uśmiech.
- Ajaj, Bill. – Przeczesała palcami jego czarne włosy. – Wszystko w swoim czasie, nie? – Nachyliła się i pocałowała go w skroń. – Śpij słodko. – Dłonią wskazała kierunek, w którym miał pójść czarnowłosy.
Zaśmiał się pod nosem i wyciągnął komórkę, żeby zadzwonić po swój transport.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schwungfeder dnia Niedziela 31-12-2006, 1:20, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beata




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 0:25    Temat postu:

1, ale komentarz jutro Smile

Edit:
Cytat:
Ale pamiętaj, że żyjemy w osobnym świecie


Jakoś słowo "osobnym" nie bardzo mi tutaj pasuje, może lepiej byłoby w "innym"?

No, no, ciekawą osobowość ma ta malarka, szlona z niej panna.
Juz ją wiedziałam, spadającą z tej barierki, aż mi ciarki po plecach przeszły, mam lęk wysokości, więc nawet jak czytam o takich sytuacjach to mam dreszcze.
Bardzo ciekawa jestem dalszych przygód tej pary, wiem, że będzie ciekawie.
Buziaczki i bardzo dziękuję za dedi Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Niedziela 31-12-2006, 16:46, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
izzy91




Dołączył: 07 Sie 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: In Unserem Traum (B.Kay+Ich)

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 9:40    Temat postu:

2 Very Happy
fajne opo Wink
jednak troche nie rozumiem wstępu ale bw Little thongue man
tak już ze mną jest Little thongue man


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 13:19    Temat postu:

przeczytałąm
dopiero teraz wybacz
dziękuje za dydykacje *****
podobała mi si eta czesc te przemyslenia poprzeplatane z wydarzeniami :0
ale jakoś znów za szybko mi si edziało
strasznie bedzisz Razz
ja lubie długie opisy wydarzen mogłas pociagnac kawiarenke itp ale itak jestem zachwycona
powoli sie rozkreca i w koncu wybuchnie no Smile
buziaki moja mała dziewczynko


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mod-Troskliwy Miś dnia Wtorek 02-01-2007, 23:54, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martosia




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 31-12-2006, 13:43    Temat postu:

4, skomentuje teraz.

Robi się coraz ciekawiej.
I zastanawia mnie charakter rudowłosej. Jest inna. Ja mimo wszystko żyje w przekonaniu, że każdy chcę być inny, a wychodzi na to, że w głębi serca wszyscy jesteśmy tacy sami.
Ma wyjątkowo ciekawą osobowość i chciałabym aby jej przyjaźń z Billem trwała dalej, a może nawet przerodziła się w coś silniejszego. Miłość?
Taka mała, miła, na swój sposób słodka i ostra... ciekawe jaka jest w łóżku? Laughing , oho, już zaczynam Rolling Eyes .
Ciekawie.
Kończę.

Czekam,
Martośka.

A... i udanego Sylwestra .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 12-01-2007, 18:21    Temat postu:

Kochana Lotko, czuję, że nieźle namiesza Billusiowi w głowie ta szalona Kristin Smile I wcale nie musi to być od razu wielka miłość. Takie dwa charaktery z dwóch różnych światów nie zakochują się w sobie ot, tak...

Nadal mi się podoba - piszesz lekko i ciekawie, bardzo ładnie... i wiem, co mówię Smile
Czekam na więcej Smile

buziaki,
fumiś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misfit




Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na wschód od szkoły, a na prawo od przedszkola ^.^

PostWysłany: Sobota 13-01-2007, 19:58    Temat postu:

Oł przeczytałam.
Bardzo mi się podoba (:
Żałuje, zę tylko te 2 odcinki, mogłam skonsumować, wiec czekam na wiecej.
Od opowiadania bije magia, widziana oczami artystki.
W niektórych momentach czytałąm jakby o sobie.
To było, niezwykłe (:
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tesco

PostWysłany: Piątek 18-05-2007, 15:05    Temat postu:

w tym opowiadaniu już nikt dawno się nie wypowiadał więc uznaję je za przeczytane przez większość
więc przenoszę Do Archiwum


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania Archiv Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin