|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 23:08 Temat postu: Krystalizacja winy (2-4) (22.02.2007) |
|
|
Lubicie horrory? [edit: albo trillery? to opowiadanie plasuje się gdzieś pomiędzy]
-------------------------------------------------------------------------------------
Część1
Są ludzie, którzy trzymają się ideałów. Wiara, nadzieja, miłość… rodzina. Zdarzają się jednak chwile, kiedy takie idee umierają w nierównej walce z ludzkimi słabościami; chwile, które nie dają o sobie zapomnieć. Odbijają się echem w światach ludzi i bogów wpływając na nie i zderzając. Tak właśnie zwykłe dni zmieniają się w plątaniny dziwnych przypadków i nieokiełznanego szaleństwa.
x-x-x
Czołgał się przez ciemność w stronę lasu. Powyżej szumiała niewzruszona połać ukrytej w mroku zieleni, zdającej się nachylać i przesuwać, żeby znaleźć dobry punkt obserwacyjny. Słyszał za sobą ciężki oddech brata, więc bez obaw posuwał się dalej. Kamienie raniły mu dłonie, a patyki wbijały się w ciało. Zbliżał się do drzew: ratunku i nadziei. Georg i Gustav już tam czekali. Wystarczyło tylko przemóc ból i wytrzymać jeszcze chwilę. Tylko kilka metrów przez powietrze nieznośnie wypełnione odorem benzyny.
Obudził go zapach pomarańczy i już wiedział, że to będzie miły poranek: śniadanie w hotelowej restauracji, omówienie grafiku dnia i do boju! Między wyjściem a samochodami czekały dziewczyny z plakatami i aparatami. Pięć minut i mieli to ciepłe powitanie w chłodny poranek za sobą. Niskie i słabe jeszcze słońce raziło w oczy przez całą drogę na wschód, a drzewa jakby odchylały konary zabierając cień znad drogi.
Poczuł jak coś chwyta go za nogę. To Bill, który teraz chyba machał ręką, żeby czołgał się dalej. Jednak poprzez ciemność lejącą się z każdej strony trudno było to określić z całkowitą pewnością. Mimo to ruszył naprzód. Kamyk ostrzejszy niż inne wbił mu się w dłoń; stracił oparcie. Jeden z rzadkich momentów, kiedy nie było przy nim suki Fortuny, by mógł się na niej wesprzeć.
Opierając policzek na oparciu fotela podsumowywał dzień. Świetny wywiad w radiu, sesja zdjęciowa, która na pewno zrobi furorę, trochę „papierkowej roboty” – choć pewnie nie powinien osobiście odpowiadać tylu fankom, palce gitarzysty nie mogą marnować się na klawiaturze. W końcu obiad. Teraz jeszcze tylko próba przed jutrzejszym koncertem i będą mogli odetchnąć: minie kolejny dobry dzień. Wtedy już tylko hotel i…
- Spać. – Usłyszał, ale nie był pewny, czy to nie przypadkiem jego własny głos.
- Za… zaczekaj. – Wydyszał tuż za nim Bill. – Nie dam rady.
Tom z wysiłkiem podniósł się na kolana i przez chwilę siedział łapiąc dech, później odwrócił się do brata i zarzucił sobie jego ramię na szyję. Chciał go pociągnąć i to właśnie uświadomiło mu czym są urazy wewnętrzne, od których roi się w filmach akcji. To ból. Nagły i przeszywający. Odruchowo zwinął się w kłębek, co okazało się być nawet gorszym przeżyciem. O ścianę lasu uderzył, jakby wydany przez zarzynane stępionym już nożem zwierzę, ryk.
Wrzask, którym Bill dla zabawy zakończył próbę wykrzykując ostatnią piosenkę, ogłuszył chwilowo zespół, ale też wprawił w świetne humory. Było już ciemno, kiedy wyszli z klubu i mieli ruszyć z powrotem. Wsiadając do samochodu Georg obudził swoim gadaniem kierowcę. Kiedy chłopcy tylko się usadowili, a Bernard roztarł zaspane oczy, wyjechali. Miasto szalało światłami, kolorami i przepływającymi przez ulice tłumami ludzi. Każdy róg tętnił życiem. Aż chciało się tu zostać: wpaść do jakiegoś klubu, potańczyć i wypić drinka. Jednak kiedy wjechali w spokojny, jakby śpiący las, zmęczenie dało o sobie znać.
Wyczerpany, bardziej bólem i strachem, niż wysiłkiem, ruszył ciągnąc za sobą Billa.
- Szybciej! – Z pomiędzy krzaków wychyliły się dwie przerażone głowy. – Ruszcie się! Ogień. – Krzyczał Gustav klęcząc w trawie. Wyglądał, jakby ktoś porządnie go sprał.
Z tyłu coś rzeczywiście skwierczało i Tom nagle zaczął sobie z tego świetnie zdawać sprawę. Skupiony na tym dźwięku zmusił się do ruchu. Każdy pokonany centymetr był jak metr, a każdy metr dzielący go od drzew odbierał nadzieję.
Niemal zasypiali w siedzeniach, kiedy nagle zapiszczały opony, samochodem zarzuciło. Świat się zakołysał, zafalował i w ogólnym huku i brzęku stanął na głowie. Zapadła cisza. Boże…
- Nie. – Tom znów usłyszał słabo swój głos.
- Co nie? – Wyszeptał mu do ucha jeszcze słabiej Bill.
- Nic. Przebieraj nogami.
- Nie mogę. Brzuch mnie… – Zaczął spazmatycznie kaszleć, a twarz Toma skropiła ciepła krew. – boli.
- Szybciej! – Wrzeszczały dwa głosy z lasu. – Ruszcie…
Coś zapiszczało z tyłu, zazgrzytało i słowa umilkły. Nastała cisza jakby świat czekał na spóźniony wschód słońca.
- Uciekaj! Teraz! – Krzyknął przez kaszel Georg. – Zaraz wybuchnie! Teraz! Teraz! Teraz!
Nagła dawka adrenaliny postawiła Toma na proste nogi. Pociągnął brata w górę, ale ten zsunął mu się z ramienia jak wyliniały płaszcz. Obrócił się, żeby go podnieść i kątem oka zauważył ciało pokryte bąblami wielkości pięści w jasno płonącym samochodzie.
W ciemnym wozie to Georg pierwszy rozbudził się z płytkiej nieprzytomności. Rozpiął pasy i… runął na dach. Na klęczkach rozejrzał się wokół. Jedynymi światłami były przednie reflektory skierowane na pustą drogę. Poklepał po policzku Gustava, którego głowa się lekko kiwała. Pomogło. Spojrzał tępo przed siebie i też się rozpiął. Budził bliźniaków, kiedy Georg z przedniego siedzenia próbował ocucić Bernarda. Nic to nie dawało. Leżał na dachu, a pasy zwisały obok: rozpięte i obojętne.
- Zostaw go i wynośmy się stąd. – Dobiegł go zachrypnięty głos Toma. Gustav otworzył drzwi i powoli zaczęli wychodzić. – Do lasu. Miedzy drzewa. Niech któryś zadzwoni po karetkę i straż pożarną.
Trzech nastolatków ruszyło bardzo wolno, na wpół idąc, na wpół czołgając się. Perkusista usiadł na jezdni i zaczął wstukiwać na komórce numer. Czekał na połączenie, kiedy Georg go zawołał. Spojrzał niepewnie na samochód i telefon. W końcu położył go na jezdni, rzucił okiem na ekran krzyczący „połączenie przekazywane” i jakby pijanym krokiem, wykorzystując rękę jak trzecią nogę, której w tej właśnie chwili mu zabrakło, ruszył za resztą. Kaszlał przy każdym kroku. Minął bliźniaków. Bill człapał dalej, ale jego brat położył się na żwirowym poboczu i oddychał ciężko. To nie był dobry pomysł. Nie zwalniając kroku, powiedział:
- Tom... rusz się.
To przeważyło. Chłopak zaczął biec pełnym pędem w stronę głosów. Za jego plecami rozległ się rozdzierający huk i okolica rozświetliła się nagle. Drzewa wystraszone odsunęły gałęzie z dala od ognia, ciekawość nie była wystarczająco silna, żeby ryzykować opalenie gałęzi dla tego przedstawienia. Tom runął pomiędzy krzaki zakrywając głowę rękami.
W tym czasie Bill obrócił się i podpierając ramieniem patrzył obojętnie i tępo na wrak. Z nieba runęły jego fragmenty rzucone w powietrze przez wybuch. Małe i większe. W tym kawałek rurki, która wbiła się wprost w pierś chłopaka i zatrzymała dopiero głęboko w ziemi. Nie miał już siły na nią spojrzeć. Ból i zmęczenie otumaniły go i pchnęły w nieprzytomność. Ręka, na której był oparty, ugięła się, a on osunął się wzdłuż rury na wilgotną ziemię.
- Gdzie ta karetka? – Spytał bardziej świata, niż któregoś z kolegów Georg oszołomionym głosem.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Gaheri dnia Sobota 24-02-2007, 14:28, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Drache
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 23:17 Temat postu: |
|
|
1? A zresztą...
Co tu dużo gadać, chyba szykuje się kolejne opowiadanie, które będę czytać po kilka razy Zwłaszcza, że to będzie horror.
Pozdrawiam i życzę weny
ps Tutaj będzie ten skasowany z innego opowiadania fragment?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 23:39 Temat postu: |
|
|
Tak. To to opowiadanie. Tyle, że tamten fragment nagle strasznie się oddalił i przy odrobinie szczęsćia pojawi się dopiero jako 3 część albo nawet dalej.
Niesamowite, że zauważyłaś .
ps. Byłoby miło, gdybyście zwracały mi uwagę na fragmenty, które wam się nie podobają, albo których nie rozumiecie. Dla dobra tekstu .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 14:08 Temat postu: |
|
|
O matko.
Zatkało mnie.
Dawno nie czytałam czegoś równie dobrego!
Ciekawa akcja, choć to dopiero pierwszy odcinek!
A wszystko cudownie uchwycone. Każde słowo idealnie pasuje do druiego, tworząc całość, którą ma się ochotę czytać bez końca.
Aż mi głupio, że nie mam żadnego "ale", które zawsze gdzieś mnie dręczy.
Nie mam pojęcia co będzie dalej- i dobrze. Nie lubię kiedy wszystko jest przewidywalne.
Oj masz WIELKI talent.
Już nie mogę się doczekaj kolejnej części
Na pewno przeczytam
Pozdrawiam
wariatka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwunnia
Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z bajkowego świata dla małych dziewczynek*
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 16:20 Temat postu: |
|
|
Świetne...
Do dopiero sam początek, a ja już nie mogę wyjść z podziwu
Bardzo mi się spodobało; zwłaszcza, że to horror.
Masz wielki talent...
Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Konefka
Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 16:37 Temat postu: |
|
|
Tak! To jest to!
Nietuzinkowy pomysł, staranne i pracowite wykonanie... pełen wypas.
Strasznie podobały mi się te przeplatane fragmenty na początku tekstu. Uwielbiam przeciwności xD
Cóż, na razie to w żadnym wypadku nie przypomina horroru, ale wolę nie zapeszać, bo jeszcze w następnej części wprowadzisz do opowiadania wilkołaki albo wiewiórki-ludojady ;]
Pozdrawiam -
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sroczka
Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domku mojego
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 17:20 Temat postu: |
|
|
- cudne
- śliczne
- piękne
- zajefajne
- wciągające
Dobra dużo by tu jeszcze wymieniać a mi się nie chce, akurat ustalam szczegóły imprezki więc nie mam zbyt dużo czasu, ale na neue opowiadaniue chwila się znajdzie . Twój nick kojarzy mi się z jakimś opowiadaniem, chyba z tych od lat 15 ale nie jestem pewna. ż tym co mi sie kojarzy to opo jest sup[er zajefajne, musze sprawdzić. Pozdrowionka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Witja
Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 19:15 Temat postu: |
|
|
AAAA! Gaheri! Ty, ty żyjesz!
Moja radość nie ma końca...
Opowieści z dreszczykiem, tego tu chyba brakowało. Dział wieloczęściówek roi się od romansów, a tu ja grom z jasnego nieba spadasz Ty z dreszczowcem pod pachą. Bravo!
Widać ze się zbyt podnieciłam, no nie znów.
Jak na pierwszą część wyszło ciekawie, chociaz <za>krótko jak na mój gust. no cóż ta koncepcja. W sumie sparawdzaczką błędów nie jestem więc na te tematy sie nie wypowiadam.
Pozdrawiam i życzę weny.
Witja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chay
Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 19:31 Temat postu: |
|
|
Aaach, nie można było lepiej utrafić w mój gust, ostatnio spragniony czegoś mrożącego krew w żyłach i wywołującego zimne dreszcze na kręgosłupie.
Zapowiada się genialnie. Aż mnie zżera chęć na więcej.
Weny życzę , i pozdrawiam.
P.S. Mamuniu, kochana, właśnie sobie zdałam sprawę, że Braterska Miłość była twoja. Łał. Rispekt, czytałam z wypiekami na twarzy. Wierzę że tym opowiadaniem przebijesz sama siebie.
Jeszcze raz weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 20:39 Temat postu: |
|
|
Gaheri. jak miło widzieć cos Twojego na forum. Przyznaję szczerze, że mi brakuje trochę "Każdy, kogo da się zabić"
Oj, było bardzo dobrze. Kocham Twój styl, nie można się oderwać od tego co piszesz. A piszesz w bardzo profesjonalny sposób. I do tego mam wrażenie, że fabułą również będzie świetna. Nie mogę się doczekać kolejnych części.
Czekam na te bardzo długie notki, jakich nam dałaś posmakować wcześniej.
I pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 12-02-2007, 21:58 Temat postu: |
|
|
Ostatnio kusząc się na przeczytanie czegoś nowego, zwracam uwagę na autora.
To naprawdę pomaga, nie uwłaczając nikomu, trafić na świetny tekst.
Znowu mi się udało i chociaż nie przepadam za horrorami (niestety, zawsze mnie śmieszyły i nigdy się nie bałam), jak na razie to mi bardziej wygląda na thriller.
Jednak to dopiero pierwsza część, więc napewno akcja się rozwinie w tamtym kierunku.
Będę zaglądać, z niecierpliwością wyczekując nowych części.
Pozdrawiam B.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Środa 14-02-2007, 11:26 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że tak wielu osobom ten text się podoba... i że mnie pamiętacie po tak długiej nieobecności .
Luthies, dziekuję za wyłapanie błędów. Bardzo mi żależy, zeby ktoś to robił, bo to pozwala mi poprawić text. Zastanawiam się jeszcze, czy w samej opowieści nie ma jakichś zgrzytów... Wierzę, że nie każdemu wszystko może się podobać, ale chyba właśnie dzięki temu jest ciekawie. Mimo to zastanawiam się, co cię rozpraszało, bo jeśli jest to coś, na co mogę mieć wpływ, to chciałabym nad tym popracować. Gdybyś była w stanie jakoś określić na czym polega problem, byłabym wdżęczna . Co do rozumienia, to sam text jest niezrozumiały, czy "to jako horror" jest niezrozumiale?
Witja, jeśli dobrze pamiętam, to niestety ogólnie będzie krótko. Jak na razie to każda część ma około 1.500 słów (jedna ma chyba 2.500). Po przejściach z "Każdy, kogo..." postanowiłam nie pisać długich odcinków.
Falka, zastanawiam się, czy nie wrócić do pisania tamtego opowiadania (tylko jeszcze nie wiem, czy ciągnąć je dalej tak jak było, czy zedytować istniejący fragment i dopiero iść dalej. wszelkie propozycje w tym względzie mile widziane). Wiem, że pozwoliłam ci je zamknąć, i to dość niedawno, ale zwyczajnie tak sobie myślę... Co do długich notek, to nie wiem, czy będą się pojawiały.
Beata, wiem, że między horrorami, a trillerami istnieją jakieś różnice, ale ja zawsze używałam tych słów zamienie, więc może się okazać, że to będzie triller. (może ktoś mi podrzucić definicje obu gatunków? )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sara Portman
Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ
|
Wysłany: Środa 14-02-2007, 16:45 Temat postu: Re: Krystalizacja winy (1) |
|
|
Gaheri napisał: |
- Gdzie ta karetka? – Spytał bardziej świata, niż któregoś z kolegów Georg oszołomionym głosem. |
Brakuje tam tego "a". Bo zapytał kogo? czego? - świata, a nie świat.
Pamiętasz mnie jeszcze, Gaheri? Wiem, teraz się zastanawiasz, "Cóż to za idiotka? Znam ją?".
Nieważne.
Ja pamiętam ciebie i to się liczy.
Pamiętam twój talent i to, że musiałam czytać po dwa razy jedną notkę, żeby cokolwiek zrozumieć. Teraz było inaczej - owszem, z talentem - ale za to zupełnie jasno. Oczywiście jest tajemniczo i mrocznie, jednak nareszcie można w skrócie opowiedzieć komuś tę część, a nie tak jak w przypadku "Każdego, kogo dało się zabić" nic nie wspominać, bo nie wiadomo od czego zacząć.
Wiesz, typu "Hej! Zauważyłaś, że Gaheri ma nowe opowiadanie? Nie? No coś ty! No to poczekaj, opowiem ci trochę, a na pewno będziesz chciała przeczytać!".
Co do treści: podobała mi się, nawet bardzo. Napisane z zachowaniem rytmu opisów i naturalności (nielicznych) dialogów bądź monologów. To tyle.
Pozdrawiam...
Sara Portman
PS: Aha, jeszcze jedno: mam nadzieję, że Bidon już się nie podniesie. Dlaczego? Tak z czystej złośliwości...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Środa 14-02-2007, 20:48 Temat postu: |
|
|
Gaheri PASKUDO!
Czemuś mi nie powiedziała, że już dodałaś? *kopie w tyłek*
Widze, że jednak ten tytuł..
Szkoda, że nie w dziale od 15, ale ścierpie xD
Klepie a koment w piątek jeśli pozwolisz.
Ciesze się, że wracasz! <333
EDIT
Dobra, jestem xD
Naprawdę, ja nie wierzę, ale Ty wciąż mnie zadziwiasz swoimi pomysłami..
Niby to wszystko takie proste, ale tym stylem..
Dodajesz tej tajemniczości, grozy.
A horrory to mój ulubiony gatunek!
Więc masz wielkiego plusa
I tu mam jeszcze większego zawiasa.. bo wiem jak będzie ta część następna wyglądać i nie wiem co myśleć..
Czy oni.. ten tego?
Nie wiem.
I ta braterska miłość..
Wypadek, las..
I ta rurka co go przebiła.. ale on przeżyje. Ale będzie ciężko..
Tylko Twoje opisy sprawiają, że wszystko to widzę tuż przed swoimi oczami.
Jakbym tam była.
Jak zwykle mnie zachwyciłaś Gaheri
Więc czekam na next i życzę weny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Piątek 16-02-2007, 20:54, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
BabySitter
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: prosto z drzewa xD
|
Wysłany: Środa 14-02-2007, 21:02 Temat postu: |
|
|
O matko...
Gaheri z nowym opowiadnaiem, świetnie
Podobało mi sie niezmiernie. Bez najmniejszego zarzutu.
I ten nastrój grozy....
Świetne.
Z niecierplwościa czekam na new!
pozdrawiam ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Środa 14-02-2007, 21:16 Temat postu: |
|
|
Saro, ja lubię bawić się opisami, więc w tym opowiadaniu będą one kręgosłupem całej treści. Może być? Dialogów ogólnie nie lubię, więc bedę się starała je skrócić do minimum, a w takim wypadku łatwo jest je naturalnie pisać, bo człowiek się nie zmusza do myślenia: jak to załatwić, żeby było inaczej niż dziesięć linijek wyżej... Co do Billa, to choć irytuje mnie na mnóstwo różnych sposobów, to jednak o wiele bardziej nie lubię Toma. Młody będzie musiał się podnieść, zeby dokopać braciszkowi .
Tajniaczko, gomen *błaga o litość i rozciera bolący zadek*. hciałam, zeby każdy miał okazję sam wpaść na to opowiadanie i nie chciałam się nikomu narzucać, więc nie dałam ogłoszenia do prasy o wznowieniu mojej działalności trucicielskiej . Co do działu, to nie jestem zwyczajnie pewna, czy w tamtym to opko by się odnalazło i dobrze czuło. Jednak tak samo myślałam o "Braterskiej miłości". Dlatego, jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu uzna, że to opowiadanie nalezy przenieść do działu "od 15", to poproszę o to którąś Modkę.
Jednak nie jestem pewna, czy to będzie potrzebne.
W każdym razie, jeśli po przeczytaniu wystąpi u was choć jeden z niżej wymienionych objawów dajcie mi znać, a gdyby opowiadanie zniknęło, szukajcie w dziale "od 15":
problemy z zaśnięciem
nerwowe ściskanie misia, tulenie go i ciągnięcie za ucho
drgawki
napady lęku
odraza i decyzja nie czytania dalej ze względu na dobro swojej psychiki
rozglądanie się po pokoju i wrażenie, ze jest się obserwowanym
szukanie (wołanie) mamy
strach przed otwarciem lodówki (o tym w dalszych częściach)
problemy z jedzeniem, niechęć do jedzenia, głównie kanapek z kurczakiem (o tym też później)
zasypianie przy zapalonym świetle
strach przed ciemnymi, ciasnymi pomieszczeniami, ew. korytarzami
niechęć do dotykania ścian (o tym też później)
strach przed przebywaniem w samotności
odruchy wymiotne
Czekam na wasze ewentualne doniesienia, a tym czasem życzę miłego życia .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czwartek 22-02-2007, 16:12 Temat postu: |
|
|
Część2
Nie budził się. Wszyscy jakoś dochodzili do siebie, a on jeden się nie budził. Leżał podpięty do całej znanej współczesnemu człowiekowi aparatury medycznej i nic to nie dawało. Czekanie powoli stawało się irytujące, a powodów tego było dokładnie tyle na ile grup można było podzielić w tych czasach niemieckie społeczeństwo. Pięć. Pierwszą grupę stanowił Tom, który nie chciał mieć dzieciaka na sumieniu, ale można by go podciągnąć też pod drugą, którą stanowili ludzie tracący coraz większe ilości euro z każdym kolejnym dniem bierności zespołu. Tu jednak większość udziałów mieli pracownicy wytwórni płytowej. Dalej były fanki, które popadały w coraz głębszą depresję, jeśli nie widziały każdego dnia nowego zdjęcia swojego pupilka. Potem ludzie, którzy zwyczajnie się przejmowali, na przykład Simone i Jörg Kaulitz. Ostatnią grupą byli ci, którzy mieli serdecznie gdzieś, co dzieje się z tym szmirowatym zespołem, ale dobrze się bawili przyglądając się całej tej drwinie z narodowej żałoby. W sumie to były cztery powody, bo tym ostatnim nie zależało na zdrowiu Billa.
Tom, przybity i nieobecny, siedział w wózku inwalidzkim za drzwiami, zbyt zawstydzony, żeby wjechać do środka, zbyt winny, żeby wylegiwać się we własnym łóżku pod okiem młodziutkich pielęgniarek. Sytuacja marnie na niego działała. Z nerwów wstał i zaczął krążyć po korytarzu. Co jakiś czas spoglądał przez szybę na, sprawiającego wrażenie martwego, brata.
- Pacjent czy odwiedzający? – Huknęła tuż obok tubalnym głosem potężna pielęgniarka.
Chłopak przyjrzał się swojej piżamie i wielkim, puchatym kapciom, które mama przyniosła mu dla żartu. Zadziwiające, że nawet w takiej sytuacji umiała się zdobyć na, marne wprawdzie, ale jednak zawsze, poczucie humoru. Tom czuł się z tym jeszcze bardziej parszywie, uznając to za dowód, że go nie nienawidzi. To kolejny dowód na miłość matki do dziecka, albo uzależnienie od osoby wnoszącej grube tysiące do rodzinnej kasy. Do wyboru zależnie od światopoglądu lub nastawienia danego dnia.
- Odwiedzający. – Odparł z zaczepnym uśmiechem.
Kobieta odpowiedziała tym samym i mruknęła pod nosem coś o interesującym „garniturze” i pantoflach.
- Pacjenci leżą w łóżkach albo siedzą w wózkach. Wybieraj.
Jeszcze raz spojrzał w szybę.
Z przerażeniem przyglądał się przebitemu bratu powoli osuwającemu się na ziemię. Potykając się i upadając starał się utrzymać na nogach i do niego dotrzeć. Rurka sterczała jak maszt z tonącego statku. Była ciepła. Cieplejsza od policzka Billa. Tom nie mógł na to patrzeć. Złapał pręt obiema rękami i mocno szarpnął. „Teraz jest już w porządku” pomyślał.
Z rezygnacją usiadł w wózku i spojrzał na swoje idiotyczne kapcie. Miały go rozweselać; tyle, że czasem to za mało. Tym razem przydałaby się raczej dobrze rokująca na przyszłość fabryka kapci właśnie wchodząca na giełdę.
- Jedziesz gdzieś? – Spytała pielęgniarka robiąca wrażenie jeszcze większej, kiedy patrzyło się na nią z dołu. Miała surową, ale miłą twarz. Nawet w jej głosie było coś przyjemnego, choć gdy się odzywała ściany zdawały się lekko wibrować.
- Nie. Tu mi dobrze. – To było mniej lub bardziej oczywiste kłamstwo. Zależnie od punktu widzenia. Z miejsca, w którym stała kobieta, wyglądało nieźle, więc wróciła do swoich spraw.
Dwóch lekarzy przeszło obok nawet na niego nie patrząc.
Dwaj sanitariusze wyskoczyli z karetki. Rzucili wzrokiem na płonący samochód i zrezygnowali. Ruszyli biegiem w stronę bliźniaków.
- Co to za dziura? – Spytał mniej zdyszany dopadając do leżącego chłopaka.
- To od tego. – Tom pokazał rurkę zakrwawioną do połowy. – Przebiło go.
- A ty to wyjąłeś? Oszalałeś?! – Z paniką malującą się na twarzach przestali zwracać na niego uwagę, a z ich rozmowy, zanim zapakowali Billa do karetki, słyszał już tylko pojedyncze słowa.
Krwotok… brak akcji serca… beznadziejny przypadek… reanimacja… tylko cud…
- Cholera. – Mruknął, a mała dziewczynka o nierealnych blond lokach ciągnięta gdzieś przez zamyśloną matkę zrobiła oburzoną minę. Miała szansę wyrosnąć na całkiem ponętną kobietkę z irytującym charakterem. Tom skwitował to spostrzeżenie krótkim: za dziesięć lat na jeden raz.
Znów wstał i oparłszy się o framugę okna zastygł wpatrzony w zamknięte oczy brata.
Część3
Po raz kolejny oglądał, zagojone już, zadrapania na dłoniach i przeklinał każde będące potencjalną blizną, kiedy do pokoju weszli Gustav i Georg.
- Jak żyjesz? – Opuścił dłonie.
Ich ubrania irytująco przypominały o lecie panującym na zewnątrz. Przynieśli ze sobą jego zapach, a Tom marzył tylko, żeby też zacząć z niego korzystać, albo żeby pogoda się zepsuła i wszyscy stracili tę możliwość. Od wejścia do szpitala jeszcze nie zdjęli okularów przeciwsłonecznych, co oznaczało, że atak ze strony fanek albo dziennikarzy z aparatami był dość prawdopodobny. Kolejna z listy przyjemności, na które nie miał teraz szans. Wyjrzał przez okno z tęsknotą i dziecięcym rozżaleniem. Nie miał najmniejszej ochoty na tę dyskusję; zwłaszcza, że to akurat on byli jego rozmówcami.
Irytowało go, że obaj jego koledzy wyszli ze szpitala już jakiś czas temu. Poprawiał sobie humor myśląc, że najwyraźniej narządy wewnętrzne były dobrze chronione przez tony mięśni i zwały tłuszczu. Nie wspominając już o pustych głowach, którym nic nie było w stanie zagrozić. Teraz robili sobie wakacje, czasami udzielając wywiadów, czyli spędzali czas wyginając się przed aparatami i szczerząc gęby do podstarzałych dziennikarek, kradnąc uwagę należną podporom zespołu pod ich nieobecność. Takie chwile przypominają, jaką dziwkę potrafi z siebie zrobić życie. Wszystko to oczywiście wtedy, kiedy nie obijali się w domach wgapiając się we własne facjaty nie znikające z telewizji. Z przejęciem rozprawiali o traumatycznych przeżyciach i o tym jak wspierają bliźniaków i ich rodzinę. Tom kwitował to w myślach krótkim „gówno prawda”, ale nic nie mówił na głos. Uznał, że czas na porządki przyjdzie później.
- Spytaj o to Billa.
- Daj spokój. Z tobą gadam. Z resztą on jeszcze śpi, - to słowo całej trójce wydało się nie na miejscu – a ty dobrze o tym wiesz. – Nieme oskarżenie, do którego Georg nie do końca miał prawo po tym, co odstawił w tamtym lesie. – Nadal masz o to do siebie żal? – Bardziej podsunął niż spytał.
- A powiedziałem tak? – Nagły wybuch Toma był zaskoczeniem nawet dla niego samego. Tyle, że w tej konkretnej chwili wydawało się to wyjątkowo na miejscu.
- To nie twoja wina. – Przewrotnie, zabrzmiało to jak kolejne oskarżenie.
Nastała cisza.
- Jeśli coś mu się stanie, to będzie wasza wina! – Głos mamy, krzyczącej na lekarza, wydał się Tomowi smutniejszy niż kiedykolwiek. – Jak operacja? Wiadomo coś?
- Wciąż trwa. – Jakby nie dosłyszał groźby. – To nie będzie prosty zabieg i może zająć jeszcze kilka godzin.
- Ale wyjdzie z tego, prawda? – W każdym słowie słychać było łzy i nadzieję. – Będzie dobrze, tak?
- Pani Kaulitz, syn trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Tym bardziej pogorszonym przez… - Urwał i z zakłopotaniem spojrzał na Toma. Odchrząknął i ciągnął dalej. – Jego serce kilka razy się zatrzymało. Mam tu na myśli śmierć – zmieszał się – kliniczną. W takich warunkach trudno cokolwiek przewidzieć.
- Nie ważne. – westchnął Tom patrząc na błękitne niebo za oknem. – Gdzie David?
- Siedzi u dzieciaka. – Rzucił Georg, ale szybko wpadł na pomysł rozwinięcia myśli. –Twierdzi, że dobrze mu się tam pracuje. Wiesz, cisza i spokój, nikt nie przeszkadza. No bo wiesz, czarny śpi i… Wiesz.
- Chciał przyjść cię odwiedzić... – Gustav spróbował ratować sytuację w obawie o zranione uczucia kolegi. Umilkł pod wpływem jego wzroku mówiącego: jesteś idiotą.
- Ale wiesz, ktoś zadzwonił, a ten gość przecież zawsze jest w robocie. – Dorzucił Georg korzystając z ciszy.
- Jasne, spoko. Przynajmniej on... W odróżnieniu od niektórych darmozjadów.
- Nie przejmuj się. Podobno mają cię szybko wypuścić... A my, wiesz, nie dajemy o sobie zapomnieć. – Chodziło mu o zespół, ale nie zauważył, że to zdanie miało drugie dno.
- I gówno z tym. Bez Billa i tak dużo nie zrobimy. Kariera przecieka nam przez palce szybciej niż czas choremu na raka. – Jeszcze raz przyjrzał się dłoniom i z irytacją wyjrzał przez okno. – Niech go wszyscy diabli! Przecież musimy wracać do pracy!
x-x-x
Wysoko pod sufitem coś maleńkiego zalśniło w rogu pokoju. Żaden z trzech chłopców jednak nie zwrócił na to uwagi.
Część4
Rozległa łąka leżąca u stóp bladozielonych gór, z drugiej okalana była bezkresnym jeziorem. Na ich złączeniu stała krucha postać. Spokojne fale obmywały oplecione mokrą trawą bose stopy chłopaka. Bryza od wody rozwiewała mu włosy, a jej szum koił.
Choć w tym miejscu nie były potrzebne żadne słowa, myśli ani działania, mógł ruszyć w którąkolwiek stronę i nie czując głodu, znużenia czy tęsknoty wędrować przez piękno i spokój. Jednak jemu to nie było potrzebne. Wystarczyło mu tylko stać; trwać. Idealne miejsce by być szczęśliwym.
Czas krążył gdzieś pomiędzy kwiatami: wciąż na widoku, niezmienny i radosny. Oprócz jego śmiechu, tylko miarowy oddech chłopaka mącił mruczankę wiatru. W pobliżu nie było żadnego intruza ani niedoskonałości terenu, która mogłaby wzbudzać niepokój. Jednak to właśnie uczucie nie opuszczało go przez długie godziny.
Słońce, jeśli w ogóle gdziekolwiek było, nie zachodziło. Nie rozglądał się jednak by go szukać. Czekał. Takie przynajmniej odnosił wrażenie. Nie wiedział, czy ktoś ma do niego przyjść, czy coś ma się wydarzyć, ale to mu nie przeszkadzało. Patrzył przed siebie widząc wszystko i nie zwracając uwagi na nic. Czas tańczył w pobliżu tylko czasami o niego zahaczając.
x-x-x
Kiedyś uwagę chłopaka zwrócił drobny blask i cień, który tuż po nim pojawił się na pobliskim kamieniu. Nie myślał o niczym, ale gdzieś głęboko próbował zdecydować, czy to na to czekał. Wtem ciemna plama oderwała się od powierzchni i zaświeciła drobnymi ślepiami. Spojrzała na chłopaka i przez chwilę przeczesywała sobie pióra masywnym dziobem. W końcu nastroszyła się i rzucając się do lotu, krzyknęła:
- Niech go wszyscy diabli!
Powietrze wypełniło się krakaniem. Chłopak patrzył na to, wiedząc już, że nie dowie się na co czekał, bo to niepokój wyszedł mu na spotkanie. Było w tym coś znajomego. Nie wiedział co, choć może powinien.
Łąka stanęła w płomieniach, a góry zniknęły za zasłoną gęstych kłębów czarnego dymu. Gorąco opalało mu twarz i dłonie. Nie czuł tego, oczywiście. Dla niego realny był tylko niepokój, który starał rozpoznać.
Woda, coraz bardziej żółta i gęsta, wspinała się po jego nogach: paląc spodnie i tworząc ropiejące bąble na skórze. Lecz on tylko starał się coś sobie przypomnieć...
Pojedyncze kruki runęły z czarnej plątaniny na niebie i obsiadły go tam, gdzie jeszcze nie dotarła siarkowa hybryda rodząca się z wody, i szarpały go dziobami. Nie patrzył, kiedy połykały płaty mięsa, bo oczy zaciskał w koncentracji. Coś stopniowo do niego wracało. Zdawało się być tak blisko i daleko, tak oczywiste i nie do uwierzenia jednocześnie. Wspomnienie na wyciągnięcie ręki, uciekające jak mgła spomiędzy palców.
Kleista, żrąca masa pochłonęła go niemal całego i zaczęła ściągać w dół, kiedy odzyskał całkowitą ostrość myśli:
- Tom. – Oświadczył z namaszczeniem sam sobie oczywistą prawdę i w tym właśnie momencie siarkowa breja zalazła mu usta gryząc wargi, paląc podniebienie i język.
Poczuł nagle siłę z jaką ciało wykrzykiwało mu wprost do mózgu alarm o bólu i wrzasnął razem z nim. Za późno. Powierzchnia jeziora była już wysoko ponad nim, jego wycie nie mogło rozerwać powietrza wypełnionego biciem skrzydeł, skwierczeniem ognia i ryku wichru rozbijającego szalone fale żółci o ścianę gorąca.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gaheri dnia Sobota 24-02-2007, 18:45, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drache
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 22-02-2007, 16:21 Temat postu: |
|
|
zajmuję miejsce
smutne, jednak bardzo mi się podobało. Nie wiem dlaczego, ale lubię jak Billowi coś się dzieje w opowiadaniach (wiem, że to dziwne, ale cóż). Co prawda, nie do końca zrozumiałam, o co chodziło w końcówce ale ja już tak mam.
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Drache dnia Czwartek 22-02-2007, 21:07, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schulzzz
Dołączył: 26 Mar 2006
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czwartek 22-02-2007, 18:15 Temat postu: |
|
|
klep!
EDIT:
Kocham Twój styl pisania.
Uwielbiam.
Przeraziłam się...
Słuchałam do tego muzyki Angela Badalamenti i całkowicie wczułam się w to opowiadanie.
Jestem w strasznym szoku.
Nie wiem co powiedzieć...
To było coś innego, coś nowego, coś co wywołało we mnie dziwne emocje.
Czekam na nowy odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Schulzzz dnia Piątek 02-03-2007, 16:56, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 22-02-2007, 23:03 Temat postu: |
|
|
Trochę strasznie zaczyna się tu robić.
To coś błyszczącego pod sufitem, to chyba nie jest duch Billa?
Miałam wrażenie, że na końcu pochłonęły go odmęty piekła, a może to tylko moja chora wyobraźnia kazała mi tak myśleć? Niemniej jednak ja właśnie tak to wszystko skojarzyłam.
Piękne opisy, czasem mroczne, ale działające na wyobraźnię i pewnie o to chodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Obserwatorka
Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: nevermind.
|
Wysłany: Czwartek 22-02-2007, 23:36 Temat postu: |
|
|
Świetny pomysł, gratuluje.
Całość powala na kolana.
Muszę ochłonąć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Piątek 23-02-2007, 0:14 Temat postu: |
|
|
Drache, ja też lubię, jak Bilowi coś się dzieje, ale niedługo to Tom będzie cierpiał . Co do końcówki, to mogła być lekko zakręcona... ktoś mi to już powiedział, ale.... (wyjaśnienia szukaj u Beaty ).
Schulzzz, nie znam tej muzyki, ale chyba poszukam, skoro tak tutaj podpasowała . Martwi mnie tylko jedno (i cieszy jednocześnie): tak silne uczucia, które wzbudził w tobie ten fragment. Ktoś, kto czyta wszystkie cześci tego opka jako pierwszy, uznał, że początek jest marny, mało wciągający czy straszny i raczej nie wywołuje większych emocji (zgadzam się z nim, ale jakoś muszę zawiązać akcję, więc chwilowo musi być lekko nudnawo )... Skro tak, to już się boję, jak możesz zareagować na to, co pojawi się tu później .
Beato, z tym duchem, to nie do końca tak, ale w tych klimatach (nie powiem nic więcej). Co do reszty, to strzał w dziesiątkę ! Nie bój się swoich skojarzeń, zaufaj im i dziel się nimi z nami. Jestem ciekawa każdej waszej myśli na temat textu...
Obserwatorko, jestem zaszczycona. Mam nadzieję, że również później będziesz do tego podchodziła w ten sposób.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gaheri dnia Piątek 23-02-2007, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Konefka
Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 23-02-2007, 0:22 Temat postu: |
|
|
Och... To jak najbardziej w Twoim stylu. Rozbrajasz mnie tekstem, jego treścią i sensem. Piszesz niezwykle dojrzale, wspaniale opisujesz uczucia, przeżycia, a także wydarzenia.
Tylko jedno mi się nie podobało. Mianowicie rozchodzi mi się o fragment:
Cytat: |
Obaj jego koledzy wyszli ze szpitala już jakiś czas temu. Najwyraźniej narządy wewnętrzne były dobrze chronione przez tony mięśni i zwały tłuszczu. Nie wspominając już o pustych głowach, którym nic nie było w stanie zagrozić. Teraz robili sobie wakacje, czasami udzielając wywiadów, czyli spędzali czas wyginając się przed aparatami i szczerząc gęby do podstarzałych dziennikarek, kradnąc uwagę należną podporom zespołu pod ich nieobecność. Takie chwile przypominają, jaką dziwkę potrafi z siebie zrobić życie. Wszystko to oczywiście wtedy, kiedy nie obijali się w domach wgapiając się we własne facjaty nie znikające z telewizji. Z przejęciem rozprawiali o traumatycznych przeżyciach i o tym jak wspierają bliźniaków i ich rodzinę. Tom kwitował to w myślach krótkim „gówno prawda”, ale nic nie mówił na głos. Uznał, że czas na porządki przyjdzie później. |
Strasznie... krytycznie oraz odrobinkę brutalnie. Gustav i Georg na pewno nie są pozbawionymi mózgu osiłkami. W każdym człowieku jest coś dobrego, a to, że nie są zbyt rozmowni podczas wywiadu niekoniecznie jest spowodowane beznadziejnie niskim IQ. No i idiota nie zdołałby opanować gry na instrumencie.
Ale w gruncie rzeczy to detal. Niepotrzebnie ględzę.
Ogólnie było super. Oczekuję tak samo dobrej części trzeciej. Pozdrawiam -
PS. W dalszym ciągu to nie przypomina horroru. Ani trilleru. Za mało akcji, za dużo uczuć [ale to bardzo dobrze!].
EDIT DO POSTU GAHERI:
Nie ma sprawy xD To ja się cieszę, że moje zrzędzenie na coś się przydało.
No i ulżyło mi, że to tylko punkt widzenia Toma, bo G&G są chyba w gruncie rzeczy w porządku.
Pozdrawiam -
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Konefka dnia Piątek 23-02-2007, 14:27, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Piątek 23-02-2007, 6:50 Temat postu: |
|
|
Widzę, że najwyraźniej lubisz "panów G". Ja też . Wolę ich niż bliźniaków...
Należy mi się kopniak za ten fragment . Jednak nie dlatego, że go napisałam, ale z powodu przeoczenia: to miał być punkt widzenia Toma, a ja tego nie zaznaczyłam . Jutro postaram się do tego wrócić i jakoś poprawić.
Nie chciałam ich w ten sposób przedstawić. Zwłaszcza, że inne zachowania tych chłopaców będą przeczyły takiemu opisowi.
Od początku czułam, że z tym fragmentem jest coś nie tak, ale nie byłam pewna co...
Cieszę się, ze to zauważyłaś. Właśnie takie rzeczy są dla mnie ważne: wyłapytawnie błędów, pomyłek, fragmentów, które wam tu nie pasują... zwyczajnie coś, co należy poprawić. Dziękuję ci, Konefko .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sara Portman
Dołączył: 12 Lip 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z MARZEŃ i DOKONAŃ
|
Wysłany: Piątek 23-02-2007, 7:50 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam.
Powiem szczerze, że jedna rzecz nie przypadła mi do gustu. Mianowicie: opisy nie miały rytmu. Były jak jedna piosenka złożona z tekstów do trzech innych. Przynajmniej ja tak uważam.
Co nie zmienia faktu, że gdyby brać wszystkie osobno albo małymi grupkami, to można je uznać za fenomenalne. Nadają nastrój. Do tego prawie cały czas leciałaś przemyśleniami Toma, co nadało trochę... no nie wiem, wredoty? W każdym razie, jeśli chodzi o ten aspekt, to jest świetnie.
Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy. To tyle.
Pozdrawiam...
Sara Portman
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|