|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
night-kid
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zakładu dla przeciętnych inaczej
|
Wysłany: Niedziela 18-06-2006, 12:02 Temat postu: |
|
|
Nie będzie akcji ze shreka? (Płacze) No to może pan mlody kipnie na zawał w czasie nocy poślubnej? (nie, nie, to JA bym tak zrobiła) a może to Oli porzuci niedoszłego żonkosia przed ołtarzem? A moze wyjdzie za niego i wszyscy za wyjątkiem młodego bedą żyli długo i nieszcześliwie? Ech, ja i te moje scenariusze.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Domena
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Niedziela 18-06-2006, 17:39 Temat postu: |
|
|
AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ta reakcja kompletnie nie pasuje do moich fachowych, konkretnych i rzetelnych komentarzy, ale... czuję się, jakbym nie była sobą... Poryczałam się;/ Matko, jak jakiś dzieciak...
Fenomenalne. Po prostu... Aż mnie ciarki przeszły. Co dalej?! Co się dalej stanie?! Co ze ślubem, Olivią i Czarnym?! Ręce mi sie trzęsą... Chcę wiedzieć, baaa - MUSZĘ wiedzieć, co dalej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Idę już, bo se siarę robię... Wybacz. jestem cholerykiem, ale nie wiedziałam, że przeżyję to AŻ tak bardzo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 18-06-2006, 18:37 Temat postu: |
|
|
Moje komentarze robią się już chyba nudne. Ciągle piszę to samo, ciągle trwam w przekonaniu, że mi się podoba, że coraz bardziej wzbudzasz moją ciekawość. I chciałoby się czasem wymyślić coś oryginalszego, ale kiedy mi się naprawdę podoba i naprawdę moja ciekawość jest wzbudzona do wszelkich granic.
Jestem cholernie ciekawa, co się dalej wydarzy.
Czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy.
Ps.: Podobają mi się te wstawki przed całą treścią, te mniejszą czcionką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kay
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wherever...
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 16:50 Temat postu: |
|
|
Qrrrrcze ! Czemu skończyłaś w takim momencie?!?! ja tu siedzę zaczytana...rozmarzona...troche zrozpaczona z powodu nieszczęścia Billa, łykam tą opowieść jakby była zbawienną wodą na pustyni, a Ty kończysz odcinek. Buuu chcialaś mnie tym zabić będziesz mnie miała na sueminiu jeśli nie dodasz szybko następnego partu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 9:56 Temat postu: |
|
|
Czemu skończyłam w takim momencie? He, he, żebyście tu znowu zajrzały i czytały dalszy ciąg To się nazywa strategia Zresztą, prawie wszyscy kończą odcinki w najbardziej dramatycznych momentach...
Zauważyłam, że to opowiadanie robi się z odcinka na odcinek coraz bardziej melodramatyczne. Rany, ja powinnam przestać pisać takie psychodeliczne teksty, bo sfiksuję do końca
Dobra, kończę to przynudzanie. Dziękuję Wam za super komentarze. Uprzedzam, że nie wiem, kiedy będzie następny odcinek, bo nie mam napisanego jeszcze ani kawałka. A ten taki krótki...
madzia, te wstawki to po prostu fragmenty piosenek, nic wielkiego...
Pozdrawiam gorąco.
------------------------
Tak odchodzę bez pożegnania, jakby znienacka
Ktoś między nami zatrzasnął drzwi...
Żałował, że posłuchał matki. Lepiej by było gdyby został w domu, a rodzice i Tom, będąc na ślubie i weselu, jakoś by wytłumaczyli jego nieobecność. Wiedział, że Olivia nie uwierzyła w jego naiwne tłumaczenia. Znała go od tylu lat, potrafiła wyczuć, kiedy kłamie. Tak, ją trudno oszukać. A może po prostu on, Bill, nie umiał? Miał skrupuły, wahał się, a ona to widziała? Nie chciał jej okłamywać, bo co to za miłość budowana na fałszu? Ale nie chciał też jej unieszczęśliwiać mówieniem prawdy w takiej chwili.
Niestety, obie intencje znosiły się wzajemnie.
Popatrzył na piękny, kolorowy krajobraz jesiennego Loitsche. Zza drzew widać było dach domu Olivii…
Jeszcze kilka godzin temu był tam, widział ją ubraną w przepiękną, białą suknię.
Przypomniał sobie swój zachwycony wzrok, gdy Olivia stanęła w drzwiach. Ciekawe, czy tak samo patrzył na nią Marcus Wolt, widząc ją wchodzącą do kościoła? Pewnie tak. I z pewnością czuł wówczas coś, co dla Billa musiało pozostać tylko marzeniem – dumę, że ta biała suknia, biżuteria, makijaż i fryzura są dla niego.
Dumę, że ta, która to wszystko nosi na sobie, jest dla niego. Już na zawsze.
Bill nadstawił uszu. Wydawało mu się, że gdzieś w oddali słyszy bicie dzwonów. Ale skąd mogłyby…? Wsłuchał się dokładniej. Tak, to były dzwony, na pewno.
Serce mu stanęło.
Jak oparzony zeskoczył z parapetu i pobiegł do pokoju Toma. Otworzył na oścież okno. Oprócz chłodnego powietrza październikowego popołudnia uderzył go wyraźny, metaliczny dźwięk. Jasna melodia kościelnych dzwonów i jakieś stłumione, radosne okrzyki, mogące oznaczać tylko jedno.
Stało się.
Poczuł chłód, ale nie ten wraz z podmuchami wiatru wpływający przez otwarte okno, lecz jakiś chłód wewnętrzny.
Oczami wyobraźni zobaczył scenę, która pewnie w tym samym momencie naprawdę miała miejsce przed białym kościółkiem. Olivia u boku Marcusa Wolta, szczęśliwa, uśmiechnięta… Płatki kwiatów i ryż rzucane na młodą parę… Pierwsze życzenia…
Zabrzmiał ostatni akord tej dramatycznej opery granej od kilku lat. I nie było happy endu. Panna młoda nie porzuciła przed ołtarzem bogatego narzeczonego; nie zdała sobie nagle sprawy, że kocha kogoś zupełnie innego. Nie przybiegła, by, nadal ubrana w białą suknię, stanąć w drzwiach i oznajmić: „Kocham cię, Bill. Nie potrafię bez ciebie żyć”.
Nie, tak się nie stało. Bo takie sytuacje mają miejsce tylko w głupiutkich komediach romantycznych; życie jest dużo bardziej prozaiczne. W życiu panna młoda mówi TAK bogatemu narzeczonemu, a zakochany w niej głupiec może do woli wpatrywać się w drzwi – one i tak pozostaną zamknięte.
Czy Bill gdzieś tam, na dnie swego młodego serca wierzył, że bajkowy scenariusz mimo wszystko zaistnieje w rzeczywistości? Mówi się, że nadzieja zawsze umiera ostatnia. Jej płomyk do końca opiera się wichrom przeciwności losu. Ale w pewnym momencie podmuch jest już zbyt silny…
Ten moment właśnie nadszedł dla Billa Kaulitza.
Nie miał pretensji do Olivii, że postąpiła tak, jak postąpiła. Przecież nie miała żadnych przesłanek, które ewentualnie mogłyby skłonić ją do zostawiania Marcusa Wolta przed ołtarzem. On, Bill, w decydującej chwili stchórzył i nie wyznał jej swego uczucia. Z jakich zatem powodów szczęśliwa dziewczyna miałaby porzucić ukochanego? W jaki sposób miała przeniknąć tajemnice duszy chłopaka, którego od tylu lat traktowała jak przyjaciela, i nikogo więcej?
Nie, Bill nie miał żalu do Olivii, mógł mieć pretensje najwyżej do siebie. Może gdyby już dawno wyznał dziewczynie wszystko, wydarzenia potoczyłyby się zupełnie inaczej? Ale tak się nie stało. A teraz klamka zapadła – Olivia Alerön stała się panią Wolt, kimś już dla czarnowłosego chłopca nieosiągalnym. Między niedawnymi jeszcze bratnimi duszami zdawał się teraz wyrosnąć mur nie do przeskoczenia, przeszkoda nie do pokonania. Zamknęły się drzwi łączące ich światy.
Bill mimo targających nim sprzecznych, poplątanych uczuć jedno wiedział – nic tu po nim. Zatrzasnął okno i szybkim krokiem skierował się z powrotem do swojego pokoju. Tam jak w transie otworzył podróżną torbę i bez ładu i składu zaczął wrzucać do niej wypakowane zaledwie dwa dni wcześniej ubrania i kosmetyki.
Postanowił, że jak tylko Tom wróci z wesela – i wytrzeźwieje – wyjeżdżają z Loitsche. Natychmiast, bez chwili zwłoki.
To najlepszy sposób na zagłuszenie myśli i wspomnień – rzucić się w wir pracy, zająć karierą, podróżować, dawać koncerty, nagrywać programy telewizyjne. Wszystko, byle tylko nie myśleć.
C.D.N.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonia
Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 10:31 Temat postu: |
|
|
Piękne, po prostu piękne. Takie nieszczęśliwe i jednocześnie pełne uczuć. Bardzo mi się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*JoFy*
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z wyobraźni :)
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 12:37 Temat postu: |
|
|
właśnie przeczytałam z ciekawości to opko.....i nie żałuję jest po prostu piękne, bardzo mnie ujęła jego treść....opisy uczuć przeżyć... tak mi się żal zrobiło Billa....no ale czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kay
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wherever...
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 13:23 Temat postu: |
|
|
Biedny Bill ... tyle cierpienia ale przecież : CNOTLIWE DZIEWCZYNKI NIE LATAJĄ ZA CHŁOPAKAMI, BO KTO WIDZIAŁ, ŻEBY PUŁAPKA GONIŁA MYSZ ???
W tym wypadku Bill jest biedną, malutką myszką Jaka szkoda
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 13:28 Temat postu: |
|
|
Kay napisał: |
Biedny Bill ... tyle cierpienia |
Spokojnie, jeszcze mu to wynagrodzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 13:48 Temat postu: |
|
|
Wcześniej przeczytałam pierwszy odcinek, a potem ech.. brak czasu...
Ale teraz przeczytałam całe i jestem urzeczona !
Piękne opisy wewnętrznej walki z uczuciami, no i ona starsza...
hmmm.... lubię takie związki, przynoszą wiele rozkoszy...
Piszesz fantastycznie, tylko pogratulować !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
night-kid
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zakładu dla przeciętnych inaczej
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 17:17 Temat postu: |
|
|
E tam, klamka zapadła. Zwsze istnieją rozwody....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
panna x
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 17:50 Temat postu: |
|
|
Kurde... A ja miałam jednak nadzieję, że drzwi się otworzą, albo on pobiegnie i tak jak dziewczyny pisały "Shrek" pełną gębą a tu lipa . Jestem bardzo ciekawa jak to się skończy .
PySy.Przy tym tekście tarzałam się na podłodze przez 10 minut Cytuję: "(...)że jak tylko Tom wróci z wesela – i wytrzeźwieje (...)" >sika ze śmiechu<
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sadie
Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie uczucia są karygodne...
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 8:35 Temat postu: |
|
|
Dopuściłam się czynu, że tak powiem...KARYGODNEGO...
Eee...Dlaczego?? Bo jakoś nigdy specjalnie nie lubiłam czytać wielopartówek...
A ta mnie tak strasznie wciagła, że będę czekać na następną część obgryzając paznokcie z nerwów (czego nigdy nie robie xD)...
Więc napisz jak najszybciej kolejną część jesli chcesz ocalić moje paznokcie od zagłady xD...
ŻYCZĘ WENY!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 14:59 Temat postu: |
|
|
Chcąc oszczędzić Wasze nerwy i paznokcie daję Wam następną część
Pomysł na nią naszedł mnie wczoraj wieczorem. W zasadzie miała wyglądać trochę inaczej, ale wyszło to, co wyszło. Dziś mało o Billu
-----------------------
Mówią, że tęsknota jest po to, żeby jej nie rozumieć
Mówią, że tęsknota jest piękna wtedy, gdy i ktoś ją czuje...
* * *
Bill starał się zapomnieć i nawet mu to wychodziło. Po pewnym czasie z niekłamanym zdumieniem stwierdził, że myśli o Olivii już nie wywołują w jego sercu tak nieznośnego, palącego bólu, jaki pojawiał się wcześniej na samo wspomnienie jej imienia. Działała uleczająca moc czas? Odległości? Bill nie wiedział, ale powoli zaczynał akceptować istniejący stan rzeczy, oswajać się z nim. Olivia była żoną Marcusa Wolta i należało się z tym pogodzić.
Niekiedy tylko wszystkie tłumione uczucia dawały o sobie znać.
Każde wykonanie „Rette mich” na koncercie czy w telewizji… Fanki nie raz dziwiły się, dlaczego nastoletni wokalista śpiewa tę piosenkę tak uczuciowo, skąd czerpie emocje. Niektórzy ludzie sugerowali, że ten pełen pasji smutek jest udawany.
Nie był.
Bill Kaulitz, który sztukę kłamstwa opanował niemal do perfekcji, w tym przypadku był wyjątkowo szczery. Za każdym razem, zanim wyśpiewał pierwsze słowa ballady, mówił w myślach do siebie:
- Für dich, Olivia…
Mijały dni i tygodnie; jesień zamieniła się w zimę. Kariera Tokio Hotel rozwijała się w niesamowitym tempie, karuzela showbiznesu, która porwała czterech nastolatków z Magdeburga, kręciła się coraz szybciej. Kolejne koncerty, wywiady, sesje zdjęciowe, programy telewizyjne, przyjęcia, gale i promocje… Jedne za drugimi. Niekończący się ciąg, przerażająco długi szereg.
Bill potrzebował odpoczynku, choćby kilkudniowego, oraz spotkania z rodzicami, których nie widział od dawna. Od jak dawna – sam dokładnie nie wiedział. W każdym razie tęsknił, z każdym dniem bardziej. Maile, telefony i SMS-y przestały mu wystarczać.
W końcu on i Tom zdołali wygospodarować z napiętego terminarza trzy wolne dni by odwiedzić rodzinę w Loitsche.
Był początek marca.
* * *
Olivia Wolt nie lubiła tej niezidentyfikowanej pory roku pomiędzy zimą a wiosną. Podobno nazywa się to przedwiośniem… Phi, co to ma wspólnego z wiosną?, myślała. Wszystko szare, ponure, brudne…
Czuła się dziwnie samotna, co nie wpływało dobrze na samopoczucie, a melancholię potęgowała jeszcze bezsłoneczna, wietrzna pogoda. Marcusa prawie całymi dniami nie było w domu. Zaraz z rana szedł do swojego warsztatu samochodowego, który prowadził wspólnie z bratem, a po południu jechał dopilnować prac przy budowie nowego domu na przedmieściach Wolmirstedt. W tym czasie Olivia snuła się po pokojach jak cień. Niekiedy pomogła w czymś teściowej, ale tak naprawdę koszmarnie się nudziła. Tęskniła za Loitsche. Tam mogła chociaż pomagać mamie w kwiaciarni, tutaj miała zagwarantowaną pracę sekretarki, ale dopiero od maja. Jak przeżyć do jej pory…?
Spojrzała na zegar. Wpół do szóstej… Doprawdy, Marcus mógłby już wrócić… Pogoda była okropna – wył wiatr, a po niebie przesuwały się niskie, kłębiaste chmury. Zanosiło się na śnieg.
Olivia odeszła od okna, przez które bezowocnie wypatrywała samochodu męża, usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Bez namysłu pstrykała pilotem po kolejnych kanałach. Trafiła na VIVĘ. Akurat zaczynało się „Rette mich”…
Uśmiechnęła się leciutko.
Bill…
Uwielbiała tę piosenkę, zwłaszcza w wersji z teledysku. Smutny, pełen jakiejś nieokreślonej tęsknoty głos Billa wywoływał u niej dreszcze. Oglądając klip zawsze miała ochotę podać chłopakowi dłoń, podtrzymać go, nie pozwolić upaść. Wydawało się jej, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę, a wszystko będzie dobrze – przyniesie mu ratunek, którego wzywał.
Na okazanie emocji mogła sobie pozwolić jednak tylko wtedy, gdy oglądała cokolwiek o Tokio Hotel w samotności. Marcus nie lubił zespołu. Nie była to jakaś otwarta niechęć, ale Olivia ją wyczuwała. Oczywiście wiedział on, że jego żona przez lata była przyjaciółką bliźniaków Kaulitz i może właśnie to go denerwowało? Nie chciał, by ten fakt się wydał? Bał się, że dziennikarze nie dadzą jej spokoju? Tak mówił, ale Olivia czuła, że chodzi o coś innego. Niekiedy, gdy wspomniała o Billu, mogła wyczuć w zachowaniu czy słowach Marcusa coś jakby… zazdrość. A przecież nie miał powodów! Czyżby bał się, że jego żona ulegnie fascynacji sławnym wokalistą, do którego – w przeciwieństwie do rzeszy fanek – miała dostęp?
Olivia nigdy nie odważyła się porozmawiać z mężem na ten temat. Wiedziała, że Tokio Hotel – a zwłaszcza Bill Kaulitz – to dla niego sprawa drażliwa.
Patrzyła w szklany ekran i tak strasznie żałowała, iż może widzieć Billa tylko w takiej formie. Tęskniła za nim. Odkąd w październiku przyszedł złożyć jej ślubne życzenie, nie spotkała go ani razu. Na samo wspomnienie tamtego dnia czuła przenikliwy smutek. Przypominała sobie smutne oczy przyjaciela, jego pobladłą twarz, drżący głos, nad którym daremnie starał się zapanować…
Na weselu znalazła chwilę by porozmawiać z Tomem. Zapytała, co się dzieje z jego bratem, jaki jest właściwy powód nieobecności czarnowłosego na ślubie. Starszy z bliźniaków potwierdził wersję o złym samopoczuciu, ale ona i tak nie uwierzyła. Zbyt dobrze ich znała. Braterska lojalność ponad wszystko… Nawet ponad prawdę…
Nie naciskała, ale sprawa Billa nie dawała jej spokoju. A nie miała nawet możliwości, by z nim spokojnie porozmawiać.
Niekiedy tęskniła za starymi czasami, kiedy wszystko wydawało się o wiele prostsze. Za tymi czasami, gdy, śmiejąc się do rozpuku, rzucała się z bliźniakami poduszkami; gdy w trójkę leżeli nad Lindesee gapiąc się w niebo, albo gdy latem do późnej nocy siedzieli w ogrodzie drażniąc sąsiadów głośnymi śmiechami. Dzieciństwo jest takie proste, oczywiste… Szkoda, że czasu nie da się zawrócić…
„Rette mich” kończyło się… Ostatnie słowa wyśpiewane przez Billa, ostatnie dźwięki zagrane przez pozostałą trójkę…
Olivia wyłączyła telewizor; jakoś przestała mieć ochotę oglądać cokolwiek. W pokoju zapadał coraz głębszy mrok, ale ona nie zapaliła światła. Usiadła na łóżku i z szuflady w szafce nocnej wyciągnęła dość grubą, lekko pożółkłą kopertę formatu A4. To był jej skarb – trzymała tam wszystkie najdroższe jej pamiątki. Dla innych ludzi byłyby to zwykłe śmieci, bo co komu po bilecie na koncert sprzed dziesięciu lat, kartce z wyglądającym jak jakiś szlaczek autografem ulubionego piosenkarza, czy zaproszeniu na bal maturalny. Jednak dla Olivii koperta ta miała niezwykłe znaczenie. To były jej wspomnienia. O każdej ze schowanych tam rzeczy mogła opowiadać przez godzinę, przedstawiać wydarzenia z nią związane. Skarbnica pamięci…
Pogrzebała w kopercie przez chwilę, aż wreszcie znalazła to, czego szukała. Mały, zasuszony kwiatek. Różowy storczyk.
Marcus nigdy się nie dowiedział, że jego żona w swoim ślubnym bukiecie między białymi różami ukryła inny kwiat. Jeden z tych, które w tamto sobotnie, październikowe przedpołudnie przyniósł jej czarnowłosy szesnastolatek. Sama Olivia nie wiedziała, dlaczego właściwie tak postąpiła. Może chciała, by Bill chociaż w taki sposób był przy niej, gdy stanie przed ołtarzem; by towarzyszył jej w tak ważnej chwili. I nie potrafiła też odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego zachowała tego storczyka aż do tej pory w swojej pożółkłej kopercie. Coś jej kazało. Jakiś symbol przywiązania do chłopca? Być może…
Delikatnie pogładziła zeschnięte różowe płatki.
- Tęsknię za tobą, Bill…
Urodziny matki były dla Olivii okazją do odwiedzin w Loitsche. Marcus wyjechał zaraz po przyjęciu, ale ona postanowiła zostać jeszcze kilka dni, by pomóc mamie w kwiaciarni, odwiedzić znajomych… Po prostu pobyć trochę w rodzinnym miasteczku.
Był początek marca.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Czwartek 22-06-2006, 19:43, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
NeedLe
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z małego pudełka...
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 15:00 Temat postu: |
|
|
Boze.. jakie to jest cudowne! Właśnie przeczytałam całość i doszłam do wniosku, że masz ogromny talent! Przecież to cud świata! Bierz się za pisanie książki! Pisz! Nie zmarnuj! Och...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 15:30 Temat postu: |
|
|
Ślicznie... Znalazłam kilka pozjadanych literek, a raczej nie znalazłam tych literek na końcu pewnych słowów... Ale mimo wszystko jest świetnie.
Oni się spotkają w Loitsche na tych imieninach mamy Olivi, prawda?
Spodobały mi się te słowa na końcu obydwu akapitów 'Był początek marca'. Skojarzyły mi się z "Mistrzem i Małgorzatą' Bułhakowa. Tam też była zachowana taka ciągłość, gdy przechodziło się z czasów współczesnych do starożytnych. Trochę inaczej było użyte, ale w każdym bądź razie podobne i mi się tak skojarzyło.
Przedstawiłaś wszystko świetnie Mam nadzieję, że następna część już niedługo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*JoFy*
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z wyobraźni :)
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 15:59 Temat postu: |
|
|
ehhhhh.....pięknie, pięknie....tak uczuciowo i delikatnie opisane....obie zagubione dusze... hmmmm jakoś sie nie mogę doczekać następnego odcinka, bo cos czuję że się spotkają
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
majka5554
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 18:21 Temat postu: |
|
|
Swietne bardzo mi sie podab ))))
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 19:46 Temat postu: |
|
|
Przejrzałam wszystko jeszcze raz i mam nadzieję, że żadne literówki już się nie pałętają. Eh, ten mój wredny literacki perfekcjonizm...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Okla_xD
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Skawina - Kraków
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 20:56 Temat postu: |
|
|
Ooohh!!
Spotka się z nim!
Pięknie piszesz... naprawdę wspaniale. Zatracam się w tym wszystkim,, Loreley
Wspaniałe... szkoda mi Billa... jakaś mała łza zakręciła mi się w oku gdy czytałam jak Bill się denerwował jak przeżywał spodkania z tą Olivią... naprawdę wspaniałe...
Szkoda tylko, ze...ah zresztą... nie ważne
Napiszę innym razem
Taak.... ale piękne... podoało mi się...
Zaczarowałaś mój świat Loreley
Bo urzywasz barwnych określeń
Bo napisałaś to opowiadanie
Bo jesteś
Bo uwierzyłam ze miłośc istnieje...
Kocham cię za to
Pozrowienia dla ciebie i Weny życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonia
Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Piątek 23-06-2006, 7:20 Temat postu: |
|
|
Boskie!!!!!!!!!
No i muszą się spotkać To dopiero będzie historia. A zresztą wolne się wszystkim należy. Nawet takie od męża
Pisz następną notkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lunna
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 24-06-2006, 18:37 Temat postu: |
|
|
Piękne, nawet bardzo.. naprawdę. Wspaniale piszesz. Tak, jakbyśmy byli w centrum tego co się dzieje... cudownie.
Szkoda mi tego Billa z twojego opowiadania. On jest taki biedny i opuszczony.. ehh.. tylko przytulić.
Mam nadzieję że się spotkają. I czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 24-06-2006, 19:45 Temat postu: |
|
|
Piękne, naprawdę bardzo piękne.
Cudownie opisujesz uczucia.Cały czas jestem pod wrażeniem tego opowiadania.
Wielka buźka Ci za nie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
panna x
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany: Niedziela 25-06-2006, 11:26 Temat postu: |
|
|
Kurde... Nie mogę... Ja tak nie mogę... Nie umiem opisać tego co czuję po przeczytaniu każdej kolejnej części. Ale mogę jedynie napisać, że to coś bardzo dobrego i pięknego... Dziękuję za to opowiadanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Poniedziałek 26-06-2006, 13:42 Temat postu: |
|
|
Witajcie ponownie Dopiero dziś wklejam nową część, bo nie miałam kiedy pisać. Sobotę spędziłam w Warszawie, co potem przez pół niedzieli odsypiałam
Słuchajcie, ja normalnie wpadnę w samozachwyt jak będziecie mi takie komentarze pisać
Olka_xD - jeszcze nikt mi nie powiedział, że dzięki mnie uwierzył, iż miłość istnieje. Wzruszyłam się.
Dziekuję Wam wszystkim za tak piękne słowa i pochwały. Nie ma nic ważniejszego dla autora niż to, że ktoś docenia jego pracę
Jeśli chodzi o nowy odcinek, to będzie on krótki, niestety. Mam napisane trochę więcej, ale nie wiedziałam, w którym momencie to przeciąć. Ten wydał mi się najlepszy, bo inaczej odcienk byłby przeraźliwie długi.
Pozdrawiam
-----------------
Tysiące wspomnień
Rozpala mnie wciąż
Miliony zwątpień
Lecz gdzieś słyszę ten głos
By ciągle wierzyć, że warto jest żyć
Być dzikim wiatrem, sobą być
* * *
Olivia obudziła się w środku nocy zlana potem.
To, co się jej śniło, było… przerażające. Hmm, na pewno…?
Przetarła dłonią rozpalone policzki. Jezu, skąd te fantazje…?! Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Znali się od ponad siedmiu lat, a on nigdy nie pojawiał się w jej wyobrażeniach w taki sposób.
Uspokój, się, to tylko sen, mówiła do siebie w myślach. To nic nie oznacza…
Powtarzała to sobie wielokrotnie, ale mimo to cały czas miała przed oczami tamtą wizję.
Byli nad Lindesse. Leżeli na miękkiej trawie i wpatrywali się w niebo, tak, jak to czynili nie raz w rzeczywistości. Ale coś było inaczej… Byli sami, tylko we dwoje, bez Toma; znad jeziora nie wiał zwykły orzeźwiający wietrzyk; powietrze było ciężkie, parne, jak gdyby zbierało się na burzę.
Cisza… Cisza przed burzą…
W zasięgu wzroku nie było widać nikogo. Tylko oni…
Zamknęła oczy i pozwoliła słońcu pieścić swoje ciało. Takie cudowne ciepło… Lecz nagle poczuła, że coś jej przesłania słoneczną tarczę. Leniwie uniosła powieki i zobaczyła nad sobą twarz Billa. Pochylał się nad nią, a oczy błyszczały mu jakoś niebezpiecznie, niczym głodnemu zwierzęciu. Rękami oparł się o ziemią po obu stronach jej ciała, uniemożliwiając tym samym podniesienie się.
- Bill, co ty…
Nie zdążyła dokończyć zdania, bo w tej samej chwili jego usta zetknęły się z jej wargami. Zszokowana, w pierwszym momencie chciała odepchnąć chłopca, ale… nie zrobiła tego. Pozwoliła mu. Ogarnęła ją jakaś niemoc, a w żołądku poczuła dziwną sensację. Ciepło, ale nie to słoneczne… Jakieś ciepło wewnątrz… Coraz silniejsze… Zalewało ją gorąco.
Przygarnęła go do siebie, pogłębiając pocałunek, a jednocześnie czując, jak jego ręka przesuwa się po prawym udzie, stopniowo coraz głębiej zanurzając się pod cienki materiał sukienki.
Dreszcz i cichy jęk… Chwilowy przestrach z powodu tych reakcji… Znów jęk… Nie umiała się powstrzymać. To, co czuła, było tak cudowne, zniewalające. Nigdy wcześniej nie zaznała czegoś podobnego.
Jego usta schodziły coraz niżej. Policzki, szyja, dekolt… Nie chciała pozostać mu dłużna – podciągnęła jego koszulkę i zaczęła go gładzić i lekko drapać po plecach. Zamruczał cicho, nie przerywając pieszczot.
Namiętność i niecierpliwość... Powietrze, które zdawało się robić coraz gęstsze, bardziej gorące... Pot spływający po rozgrzanych ciałach…
Ubrania zaczęły im przeszkadzać, parzyć skórę. Pozbyli się ich szybko. A potem…
Nie, Olivia nie mogła tego wspominać bez zażenowania. Teraz, na jawie, nie mogła nawet myśleć o takiej sytuacji. Ale tam…
Tam wyzbyła się wszelkich hamulców, pozwoliła zniewolić się rozkoszy.
Smukłe, opalone ciało chłopaka, jego delikatne dłonie, kosmyki czarnych włosów subtelnie łaskoczące skórę, gorące usta. On… Jego namiętność… Rozkosz nie do opisania.
Pozwoliła mu.
Nie, ona chciała tego! Pragnęła znaleźć się w jego ramionach, kochać się z nim, zaznać jego pieszczot i pocałunków.
Przypomniała sobie roziskrzone oczy chłopaka, wpatrujące się nią. Pełne pasji i pożądania, ale jednocześnie niezwykłej czułości. Czy w rzeczywistości też potrafiłby tak patrzeć?
Nagle zapragnęła się o tym przekonać.
Czy umiałby dać jej taką rozkosz, spełnienie doskonałe?
Czemu ja o tym myślę?!, zdesperowana zapytała samą siebie. Nie mogę tak!
Bill… Nie, nie on! Przecież on ma szesnaście lat! Jest moim przyjacielem! Znam go od dziecka! Ba, on właściwie nadal jest dzieckiem! I z nim miałabym… Nie, niemożliwe! To tylko sen! Nic nieznaczący!
Nie mogę mu tego zrobić – pojawiła się inna myśl. On jest taki wrażliwy. Nie mogę mu dawać złudnej nadziei.
Ale to cudowne wrażenie… Jego namiętność, czułość… To niesamowite uczucie bycia z nim… Ciekawe, czy już jakaś dziewczyna zaznała tego od niego…?
Nie, nie mogę! Zresztą, to tylko sen… Nic więcej.
Długo przekonywała o tym samą siebie. Stopniowo się uspokajała. Ale mimo to za oknem zaczynało już szarzeć nim ponownie zdołała zasnąć.
* * *
Był w domu sam. Matka i ojczym pojechali na zakupy do Magdeburga, a Tom poszedł do jakiegoś kolegi, z którym od dawna się nie widział.
Cisza i lekki półmrok w pokoju, bo aura za oknem była pochmurna.
Bill tak marzył o wizycie w Loitsche, ale teraz pragnął już wrócić do swego „normalnego” szybkiego życia gwiazdy. Czyżby uzależnił się od adrenaliny, jaką mu ono przynosiło? Zamieszanie, poczucie bycia w centrum zainteresowania, świat zdający się kręcić wokół niego… Tam doba wydawała się za krótka, tu każda minuta wlokła się niemiłosiernie.
Wyciągnął notatnik i próbował coś napisać. Nic nie przychodziło mu do głowy. Kilkakrotnie zaczynał, tylko po to, by za chwilę stwierdzić, że słowa wychodzące spod długopisu są beznadziejne, i zamazać stworzone frazy.
Tragedia. Kompletna pustka w głowie. Zresztą, zawsze, gdy zasiadał do pisania z myślą, że „trzeba by coś stworzyć”, nic z tego nie wychodziło…
Zamknął notatnik. W tej samej chwili usłyszał dzwonek do drzwi.
Dziwne, przecież rodzice w supermarkecie spędzali przeważnie kilka godzin, a Tom też dopiero niedawno wyszedł… Kto to może być?
Dźwięk rozległ się ponownie.
Bill zszedł na dół. Wyjrzał przez wizjer i jego serce natychmiast zaczęło bić w szaleńczym tempie. Wysoka brunetka w szaro-zielonym płaszczyku mogła być tylko jedną osobą…
O Boże, co ona tu robi?!
Kilka sekund trwało zanim zdołał opanować oddech. Wreszcie przemknęło mu przez myśl, że nie powinien kazać dziewczynie czekać na dworze. Odemknął drzwi.
Po pięciu miesiącach Bill Kaulitz i Olivia Wolt ponownie stanęli ze sobą twarzą w twarz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Czwartek 29-06-2006, 22:24, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|