|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Poniedziałek 21-08-2006, 19:21 Temat postu: |
|
|
Loreley napisał: |
Wiadomość dodatkowa - to będzie już ostatnia część. |
Eee...? Że co?!
nie ja Ci nie pozwalam. Zabraniam!
To nie może być ostatnia część. Nie! Nie rób tego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Wtorek 22-08-2006, 19:37 Temat postu: |
|
|
Hell's Angel, niestety wszystko ma swój koniec.
Na pocieszenie zostają Wam jeszcze "Inspiracje".
Teallin, bardzo w porę wysłałaś tę PW Mam nadzieję, że wena do Ciebie przyjdzie
Ten odcienk, jak już zapewnie wiecie, ostatni, chciałam zadedykować Moim Przyjaciółkom, Ani i Krysi. Choć tego nie przeczytają, to chciałam im podziękować za to, że ze mną wytrzymują, potrafię zrozumieć, dodają sił... i w ogóle za wszystko.
Życzę wszystkim miłego czytania. I czekam na jakieś podsumowujące komantarze
------------------------
* * *
- … no i się zgodziła! – Tom uśmiechnął się z triumfem. – Szlag, mój braciszek to by potrafił nawet przekonać diabła do nawrócenia.
- Faktycznie musiał niezły kit wciskać, skoro poszła na taki układ – stojący obok dredziarza wysoki szatyn w uznaniu pokiwał głową. – Przecież zawsze mówiła, że chce, żebyście skończyli szkołę.
- Sven, a kto ci mówi, że nie skończą? – odezwał się drugi z chłopaków, blondyn w podobnych do Toma hip-hopowych spodniach. – Tylko, że trochę nietypowo… Kurde, Tom, zazdroszczę wam! Też bym się chętnie stąd wyniósł.
- A wcześniej byśmy dokopali Lötzer – rozmarzył się Sven. – Zamienili jej życie w piekło. Proponowałbym zniszczenie tego jej obleśnego fioletowego Clio…
- Ja bym wykręcił jakiś numer tej głupiej piździe Hollerstein, za to, że mnie udupiła w pierwszym semestrze tamtego roku.
- Och, tak…
Podczas, gdy koledzy snuli kolejne fantazyjne plany zemsty na znienawidzonych nauczycielach, Tom pogrążył się myślach. Nadal opornie do niego docierał fakt, iż już za tydzień pożegna się ze szkołą być może na zawsze. Matka, przekonywana przez Billa w prawie dwugodzinnej rozmowie, w końcu skapitulowała. O ile kolejne argumenty przytaczane przez młodszego z bliźniaków udawało się jej zbić, o tyle słabą stroną rodzicielki okazała się jej emocjonalność. Gdy Bill zaczął, na wpół szczerze, na wpół ubarwiając, opowiadać, jak to jemu i Tomowi źle w gimnazjum, matka prawie się popłakała i wyraziła zgodę na to, by rzucili szkołę i zatrudnili prywatnego nauczyciela. To ostatnie Billowi średnio się podobało, gdyż wolałby całkowicie poświęcić się karierze muzycznej, ale w tym przypadku matka pozostała nieugięta. Tradycyjna szkoła – nie, kontynuacja nauki – jak najbardziej. Musieli pójść na kompromis. Po kolejnych dyskusjach został on wypracowany i już niedługo, po załatwieniu wszystkich formalności, bliźniacy mieli pożegnać znienawidzone Kurfürst-Joachim-Friedrich-Gymnasium.
Tom sam się sobie dziwił, czemu w takim razie zawitał jeszcze do szkoły, jednak matka stwierdziła, że tak będzie lepiej. Nie liczyła, iż dyrektor wystawi jej synom pozytywną opinię, jednak chciała choć trochę zneutralizować ich negatywny wizerunek w oczach władz gimnazjum. I w związku z tym Tom, chociaż uważał takie podejście za totalnie głupie, skapitulował. Mógł się poświęcić, wiedząc, że i tak nie potrwa to długo. Jeszcze tylko tydzień i zacznie się ‘normalne’ życie – koncerty, wywiady, imprezy, kasa płynąca na konto nieprzerwanym strumieniem… Żadnej matematyki, głupich docinków ze strony starszych chłopaków i niemiłych nauczycieli. Niech żyje wolność!
Tak Tom podchodził do całej sytuacji i był naprawdę dumny z Billa, który tak umiejętnie potrafił rozegrać batalię z matką. O ile starszy z bliźniaków zawsze umiał zbajerować dziewczyny, o tyle mama znacznie łatwiej poddawała się wrażliwemu, subtelnemu czarowi Billa. Ciekawe, jak on to robił…? A zresztą nieważne, grunt, że się udało.
- Tom, a ty zamierzasz jakoś ‘godnie’ pożegnać się ze szkółką? – Z zamyślenia wyrwał Kaulitza głos Svena. Na ustach szatyna igrał diabelski uśmieszek.
- Co…? Nie, chyba nie. Mam już wszystkiego dość, chcę po prostu jak najszybciej się stąd wynieść... Chociaż – mrugnął do kolegów – nigdy nic nie wiadomo.
Tamci dwaj zatarli ręce. Wiedzieli, że Tom i jego brat nie dadzą tak łatwo o sobie zapomnieć wszystkim w Kurfürst-Joachim-Friedrich-Gymnasium, w którym to przez kilka lat byli naczelnymi rozrabiakami. Zwłaszcza, że w ostatnich tygodniach uczniowie, także nauczyciele, mocno dali się im we znaki, i niepodobnym do bliźniaków Kaulitz byłoby puścić im to płazem. Podsumowując – zapowiadała się niezła akcja.
- Tylko wymyśl coś odjechanego – powiedział blondyn w hip-hopowych spodniach.
- Nie martw się, Peter. – Wargi Toma wygięły się w perfidnym uśmiechu. – Ta szkoła tak szybko o Kaulitzach nie zapomni.
- No, to rozumiem. – Peter klepnął kumpla w ramię. – Nie ma to jak rozstanie z klasą…
Usta stojącej niedaleko od trójki kolegów dziewczyny zadrżały lekko. Usłyszała tylko niewielki fragment rozmowy, ale to wystarczyło, aby poskładać wszystko do kupy. Bill i Tom opuszczają szkołę! To koniec. Porzucają znienawidzone gimnazjum, w którym doświadczyli tyle przykrości. Wyruszają na podbój muzycznego świata, zostawiając wszystko inne za sobą.
Tak, wiedziała o tych planach, przecież Bill sam jej mówił o nich tamtego dnia, w parku, ale mimo to łudziła się, że nigdy nie dojdzie do ich realizacji. Zwłaszcza, iż młodszy Kaulitz nic o tym nie wspominał w ubiegłą sobotę, ani nigdy później, gdy prowadzili ze sobą internetowe pogawędki. Kiedy Bill załatwił tę sprawę z mamą? Musiało to być już jakiś czas temu, bo przecież bliźniacy dopiero poprzedniego dnia wrócili z Berlina, a tymczasem ze słów Toma wynikało, że cała procedura ‘pożegnania ze szkołą’ została uruchomiona wcześniej.
Jeszcze wczoraj wieczorem rozmawiała z Billem na ICQ i nie pisnął ani słowa! W ogóle o tym nie wspominał! Dlaczego?!
Poczuła się strasznie zawiedziona. Myślała, że on ma ją za przyjaciółkę, a przynajmniej koleżankę, przed którą nie musi ukrywać takich spraw. Widocznie była zbyt naiwna. Czy on w ogóle zamierzał jej powiedzieć o swoim odejściu ze szkoły? A może po prostu pewnego dnia po południu by się pożegnał, jak gdyby nigdy nic, a następnego poranka zwyczajnie nie zjawił na lekcjach? Zniknął, nie powiedziawszy choćby głupiego „Cześć, miło było cię poznać”?
A tak się cieszyła na dzisiejsze spotkanie z nim! Od soboty, kiedy to odwiedziła go w domu, nie widzieli się. Bill wyzdrowiał do wtorku i wraz z zespołem pojechał do Berlina na nagrania dla ZDF-u. Wrócił wczoraj i, choć był zmęczony, obiecał, że pojawi się w szkole. Czy mogła przypuszczać, że tym samym zacznie swój ostatni tydzień pobytu w tej placówce?
Nie miała pretensji, że rzuca naukę, wszak wspominał o tym pomyśle wcześniej. Nie miała żalu, że odchodzi, pozostawiając tę, którą miał za przyjaciółkę, samą. Ciężko było od niego wymagać, żeby kierował się interesami jakiejś małomiasteczkowej dziewczyny, jeśli na drugiej szali stała jego ukochana muzyka. Nie, to wszystko potrafiła zrozumieć i zaakceptować, choć było jej ciężko. Nie umiała tylko pojąć, dlaczego tak długo trzymał ten fakt w tajemnicy. I o to już miała żal!
Odwróciła się i powoli poszła przed siebie korytarzem, z trudem hamując łzy napływające do oczu. Dobrze chociaż, że Tom jej nie zauważył. Nie chciała też już spotkać Billa. Niech on sobie robi, co chce! Jest zwykłym kawałem chama niegodnym krzty zaufania! A wydawał się taki dobry, czuły, wrażliwy. Normalny. Wszystko gra pozorów, udawanie! Zapewniał ją, iż jest jego przyjaciółką, ale były to tylko puste słowa. Co to za przyjaźń, skoro jedna ze stron nie potrafi się zdobyć na odrobinę szczerości?!
W sumie, czego ty oczekiwałaś, Elli?, zapytała samą siebie. Przecież nigdy nie miałaś przyjaciół i sądziłaś, że nagle się to zmieni za sprawą Billa Kulitza? Naiwna idiotko! Tacy jak on nie zwracają uwagi na takie szare myszki i nie liczą się z ich uczuciami.
A już myślała, że wszystko się jakoś ułoży. Po sobotniej rozmowie z mamą ich stosunki nieco się ociepliły. Nie było to jeszcze to, czego oczekiwała dziewczyna, ale wszystko zdawało się być na dobrej drodze. Matka chyba wreszcie zauważyła, jak zaniedbywała starszą córkę i zaczęła poświęcać jej nieco więcej uwagi. Atmosfera w domu znacznie się poprawiła, a Elli była nieskończenie wdzięczna Simone Kaulitz, która poradziła jej szczere porozmawianie z mamą. Dziewczyna wierzyła, że kiedyś jeszcze będzie miała okazję zobaczyć się z tą mądrą kobietą i podziękować jej osobiście. Nie uważała tych nadziei za bezpodstawne – wszak liczyła, że jeszcze kiedyś będzie mogła odwiedzić Billa. Nadzieja matką głupich! Bill opuści szkołę i pewnie w ciągu paru dni zapomni, że kiedykolwiek znał kogoś takiego jak Elli Himmler.
Nie wiedziała, dokąd idzie; nogi same niosły ją przed siebie. Po prostu chciała się znaleźć gdzieś, gdzie byłaby sama i mogłaby w spokoju, może nie szczędząc łez, poprzeklinać podłość Billa i swoją naiwność.
Nagle poczuła silne szarpnięcie za rękę.
- Zaczekaj no, dziewczynko – wycedził jakiś damski głos.
Elli, pociągnięta pod ścianę, stanęła twarzą w twarz z trzema niezbyt sympatycznie wyglądającymi dziewczynami. Jedną znała – to była Jenny Wessler, młodsza od niej o rok, drugą skądś kojarzyła, ale nie miała pojęcia, skąd, natomiast trzecia nie była jej znana nawet z widzenia. W każdym razie wszystkie trzy wpatrywały się w nią z nienawiścią i zaciętością w oczach.
Elli przestraszyła się, tym bardziej, że nikt w pobliżu nie zwrócił uwagi na całe zajście.
- Czego ode mnie chcecie? – wydusiła, za wszelką cenę starając się nie pokazywać strachu.
- Naprawdę nie wiesz? – Jenny ironicznie wykrzywiła wargi. – No patrzcie, dziewczyny, jakie toto niedomyślne. I pomyśleć, że Kaulitz się z nią spotyka!
- O czym wy…
- Odpieprz się od niego – ta trzecia, nieznana, nie dała Elli skończyć pytania. Pochyliła się w stronę szatynki tak, że prawie stykały się nosami. – Zostaw Billa w spokoju, bo inaczej może się to dla ciebie źle skończyć.
Elli kompletnie nie wiedziała, o co im chodzi. Ten napad był dla niej czymś totalnie absurdalnym i nieuzasadnionym.
- Nie rób takiej idiotycznej miny – powiedziała Jenny. – Wiemy, że kręcisz coś z Kaulitzem. Samantha widziała cię, jak w sobotę wchodziłaś do jego domu.
Wysoka blondynka energicznie pokiwała głową, a Elli skojarzyła, skąd ją zna. To była ta panna w dżinsowej mini, z którą spotkała się w furtce domu Kaulitzów.
- A kilka godzin później odjeżdżałaś stamtąd w samochodzie jego matki – ciągnęła dalej Jenny. – To chyba o czymś świadczy, no nie, wypłoszu?
- Ja musiałam się zmyć od Billa po dwudziestu minutach – odezwała się Samantha. – I jeszcze jego matka i Tom niezbyt miło mnie potraktowali. Ty siedziałaś tam ze siedem godzin…
- Więc nie wciśniesz nam kitu, że jesteś dla niego tylko koleżanką – rzuciła zjadliwie trzecia dziewczyna.
- Właśnie, Babi – odparła Jenny, po czym ponownie zwróciła się do Elli: - Zatem wyryj sobie w tej tępej główce, że od Billa z daleka, kapujesz? Radzę zakapować. Jeśli on nie będzie z którąś z nas, to tym bardziej nie będzie takim zerem jak ty.
- Elli! Wreszcie cię znalazłem!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Kilka kroków przed nią stał Bill, ale uśmiech coraz wyraźniej znikał z jego twarzy. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na przestraszoną i jakby zapłakaną Elli, by zorientować się w sytuacji.
- Co tu się dzieje? Czego od niej chcecie? – zwrócił się ostro do trzech prześladowczyń, które stanęły jak wmurowane. Jako pierwsza opamiętała się Jenny.
- Bill! – uśmiechnęła się fałszywie.
Na chłopaku nie zrobiło to najmniejszego znaczenia.
- Pytałem, czego od niej chcecie? O co znowu macie sprawę?... Elli, zrobiły ci coś?
Dziewczyna w pierwszym momencie chciała podejść do Billa i tak po prostu pociągnąć go za rękę gdzieś, gdzie byliby sami, aby tam wypłakać się w jego ramionach, ale sekundę później przypomniała sobie o tym, jak zawiódł jej zaufanie. Wcale nie jest lepszy od tych trzech!
- A co cię to obchodzi? – krzyknęła, wprawiając tym Billa w kompletne zdumienie i zwracając na siebie uwagę połowy korytarza. – Co cię w ogóle obchodzą moje problemy?! Zostaw mnie w spokoju!
Omijając oszołomionego chłopaka, pobiegła korytarzem. Miała dość! Została upokorzona przez te trzy idiotki, które opacznie pojęły jej znajomość z Billem, a na dodatek on musiał być tego świadkiem. Myliła się kiedyś, sądząc, że przyjaźń z Kaulitzem nie niesie z sobą żadnych niebezpieczeństw. Zawsze znajdą się ludzie zazdrośni o najmniejszy gest sympatii ze strony gwiazdora. A zatem dobrze, że to już koniec.
Dobrze…?
- Elli! – krzyknął za nią Bill.
- To chyba koniec ‘miłości’ – Samantha szepnęła zgryźliwym tonem do koleżanek.
Chłopak usłyszał to i krew zagotowała mu się w żyłach. Oskarżycielsko wskazał palcem na trzy nastolatki.
- Z wami, dziwki, jeszcze się policzę!
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na ich wytrzeszczone w bezgranicznym szoku oczy. Biegiem ruszył przez korytarz. Cokolwiek stało się Elli, że tak zareagowała na jego obecność, nie mógł jej zostawić samej. Musiał wszystko wyjaśnić.
Wiedział, dokąd dziewczyna się udała. Nie pomylił się – siedziała na ‘swoim’ murku między wejściem do szkoły a pracownią historyczną. Podkuliła kolana pod brodę i chyba szlochała.
- Elli, co się stało? – zwrócił się do niej łagodnym tonem. – Dlaczego…?
- Idź sobie! – wychlipała, nie podnosząc wzroku. – Daj mi święty spokój!
Bill nie zrezygnował. Nie należał do osób, które łatwo się poddają. Już nie takim problemom musiał stawiać czoło w swoim szesnastoletnim dotychczas życiu. Przysiadł obok dziewczyny.
- Elli, spójrz na mnie. – Delikatnie ujął ją pod brodą i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. – Powiedz mi, o co chodzi? Zrobiłem coś nie tak?
- Wszystko jest nie tak, Bill – odparła, nieco mniej histerycznie, ale nadal ze łzami w oczach. – Całe to popieprzone życie. Jak jedno się zaczyna układać, to coś innego musi się schrzanić.
- Ale co się stało? – chłopak chciał poznać konkrety. – Chodzi o te trzy kretynki? Nie przejmuj się nimi. To zwykłe malowane lale bez krzty rozumu, przeżarte zazdrością. Nie ma co sobie zawracać nimi głowy.
Elli spuściła wzrok. Nie chciała, by Bill widział wyraz jej oczu, gdy będzie mówić, co tak naprawdę leży jej na sercu.
- Nie chodzi o nie… Dlaczego nie powiedziałeś mi, że za tydzień odchodzisz ze szkoły? – odezwała się cicho, po dłuższej chwili milczenia.
Bill zamrugał szybko, zaskoczony tym, co usłyszał.
- Elli, ja…
- Usłyszałam dziś przypadkiem, jak Tom mówił o tym kolegom – wpadła mu w słowo, spoglądając na niego. – Wiesz, jak ja się poczułam? Jak ktoś zupełnie niegodny twojego zaufania. Jak właśnie taka pusta lala, która jest dobra do pogawędek na ICQ w wolnych chwilach, ale której się nie mówi o niczym ważnym. Bill, gadaliśmy ze sobą wczoraj wieczorem! Dlaczego mi nie powiedziałeś? Dlaczego musiałam się dowiedzieć w taki sposób?
- Wiesz, dlaczego? – odetchnął głęboko. – Dlatego, że chciałem ci to powiedzieć w cztery oczy, a nie przez głupiego laptopa.
Elli kolejne słowa zamarły w gardle. ‘Chciał powiedzieć w cztery oczy?’ Przecież to takie proste! Dlaczego nie przyszło jej to do głowy?!
- Masz do mnie żal? – Nie odczytał jej milczenia jako zapowiedzi czegoś pozytywnego.
Spojrzała w jego smutne oczy i cała złość z niej wyparowała. Zrozumiała, że zachowała się jak rozhisteryzowana panienka, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa.
Parszywa egoistka!, przeklęła samą siebie.
- Bill, przepraszam… - zwiesiła głową. – Ja po prostu myślałam, że nie powiedziałeś, bo… no, bo masz mnie gdzieś.
- Co??? Ja ciebie mam gdzieś? Dlaczego w ogóle tak pomyślałaś?
- Ja… Kurczę, Bill, mi się to ciągle wydaje jakieś nierealne.
- Co?
- No, to, że jesteśmy przyjaciółmi… Znaczy, przynajmniej ja sądzę, że jesteśmy… - zaczęła nieco nieskładnie. – Zawsze uważałam, że tacy ludzie jak ty, sławni, popularni, nie zwracają uwagi na takie szare osóbki jak ja. Ja cię naprawdę bardzo lubię i jesteś dla mnie oparciem w tej szkole… Przestraszyłam się, że ci zaufałam, a ty mnie olałeś…
Popatrzyła na chłopaka znękanym wzrokiem. Widać było, iż wypowiedzenie tych słów sporo ją kosztowało. Nie lubiła się przed kimś otwierać, tworzyła wokół siebie taki swoisty parasol ochronny, bała się komukolwiek zaufać w obawie, że każdy tylko stroi sobie z niej żarty i chce ją zranić. Wykorzystać i porzucić jak zużyty przedmiot, nie posiadający uczuć. Odgradzała się od świata, uciekając w świat swojej wyobraźni, objawiającej się na papierze w postaci rysunków.
Bill wszystko to zrozumiał właśnie w tamtej chwili. Odkrył drugie dno duszy Elli Himmler.
- Elli, nigdy bym cię nie ‘olał’ – zapewnił ją szczerze. – To raczej ty jesteś dla mnie oparciem w tej szkole, a nie ja dla ciebie. Dzięki tobie w ogóle jestem w stanie tu wytrzymać.
- To dlaczego odchodzisz?
Bill westchnął. Wiedział, że będzie musiał poruszyć ten temat. Przyjaciółka wpatrywała się niego z jakąś dziwną mieszaniną żalu, pretensji i wyczekiwania w oczach, ale on spojrzał przed siebie, na szkolne podwórze.
- Pamiętasz co ci mówiłem wtedy, w parku? Że dla mnie najważniejsza w tej chwili jest muzyka? To jest jedyny powód. Wytrzymałbym nawet te chamskie docinki, jakie mnie tu spotykają na każdym kroku, dałbym radę, przyzwyczaiłem się, ale po prostu nie pogodzę nauki z karierą. Nie dam rady czasowo, ani nerwowo. Doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a od nas często się oczekuje, że będziemy w pięciu miejscach jednocześnie. Siedzenie w budzie to dla mnie strata czasu.
- Zawsze się tu dusiłeś, prawda? – stwierdziła bardziej niż zapytała.
- Taaak – Bill w zamyśleniu pokiwał głową. – Każdego dnia, jak tu szedłem, to miałem poczucie, że w tym czasie mógłbym robić tysiąc ciekawszych, pożyteczniejszych rzeczy. Teraz moje marzenia powoli zaczynają się spełniać… Elli, proszę, zrozum mnie.
- Rozumiem, Bill. Przecież to twoje życie, robisz, co chcesz. Tylko… boję się trochę, jak to będzie… Ty odchodzisz, a ja zostaję. Sama, skazana na przebywanie z osobami pokroju Jenny Wessler…
Bill początkowo westchnął ze smutkiem, ale chwilę potem iście szatański pomysł zaświtał mu w głowie. Czy to pomoże? A co jeśli tylko pogorszy sprawę?... Trudno! Przynajmniej udowodnią, że potrafią nie tylko siedzieć ja mysz pod miotłą i pokornie przyjmować ciosy.
Rozejrzał się po szkolnym podwórzu. Po akcji, jaką odstawiła Elli przy jego współudziale, sporo osób wyległo na dwór, by zobaczyć, jak to się dalej potoczy. Wszyscy niby starali się zachowywać dyskretnie i udawać, że sprowadziły ich tu zupełnie inne interesy, ale każdy zauważyłby te spojrzenia, drwiące uśmiechy i szepty.
Czarnowłosy postanowił wykorzystać tę nieco wątpliwej jakości widownię. Zerwał się, chwytając Elli za rękę.
- Bill, co ty…
Nie zwrócił uwagi na jej protesty.
- Słuchajcie no wszyscy! – krzyknął, a w jego głosie zabrzmiała niezwykła zaciętość.
Uczniowie na podwórzu zwrócili w jego stronę zdziwione oczy. Na kilku twarzach pojawił się niesmak, że w ogóle ktoś taki jak Bill Kaulitz śmie się odezwać.
– Wy wszyscy pokroju Larsa Breitela, Eve Geikahler, Jenny Wessler i cała reszta! Mnie i mojego brata już niedługo pozbędziecie się z tej szkoły i już możecie zacząć się z tego faktu cieszyć. Niestety Elli zostaje w tym bagnie. Strasznie mi jej żal, że musi przebywać wśród takich hien…
Niektórzy mruknęli gniewnie, jednak szok był zbyt wielki, by zareagowali.
- … ale zapamiętajcie sobie, że jeśli tkniecie ją choćby palcem, to będziecie mieć ze mną do czynienia. I ja, k***a, nie żartuję! Wystarczy, że ona piśnie mi choć słówko, że spotkała ją jakaś przykrość, albo chociaż zobaczę ją zapłakaną czy smutną! Jedno jej słowo, a przyjadę tu choćby z Australii!
Cała ta scena miała w sobie coś niezwykle dramatycznego. Szczupły, czarnowłosy chłopaka, cały czas ściskając dłoń drobnej, wystraszonej szatynki, wykrzykiwał to, co leżało mu na sercu, do otaczających go ludzi, którzy zamieniali jego życie w piekło. Już mu nie zależało na opinii, naganach, nienawiści, plotkach. Ostatni akord.
Spośród tłumu wyłonił się nieco przestraszony zachowaniem brata Tom.
- Bill, daj spokój.
- Spieprzaj, Tom! – Czarnowłosy utrzymał bliźniaka na dystans. – Powiem to, co chcę powiedzieć i nikt mi nie zabroni…! A zatem zapamiętajcie sobie – krzyknął ponownie – i wbijacie do głów, że Elli Himmler jest moją przyjaciółką! Nie dziewczyną, nie kochanką, ani nikim innym! Jest moją PRZYJACIÓŁKĄ! I zawsze może na mnie liczyć! Wystarczy jedno złe słowo do niej, a zobaczycie, do czego jestem zdolny! Mnie możecie sobie obrażać do woli, bo, powiem szczerze, lata mi to koło dupy, ale jej obrażać nie pozwolę! Zapamiętajcie do dobrze!
Jakby specjalnie na zakończenie tego przedstawienia zabrzmiał dzwonek zwiastujący koniec przerwy. Bill umilkł, a tłum powoli zaczął się rozchodzić. Większość uczniów zmierzających w stronę drzwi spoglądała na czarnowłosego spode łba, ale niektórzy wymieniali między sobą ironiczne uśmiechy i uwagi. Ktoś mruknął w kierunku Kaulitza: „Idiota”, inny: „Czubek”, jeszcze następny stwierdził, że „zupełnie mu się w tym nażelowanym łbie poprzestawiało”…
Billa to nic nie obchodziło. Nadal stał w miejscu, kurczowo trzymając dłoń Elli, a jego wątła pierś unosiła się w szybkim oddechu; usta miał zaciśnięte. W sercu jednak szalała dzika, przewrotna satysfakcja. Dość tych upokorzeń! Może ten wybuch nic nie da i nie zmieni, ale on, Bill Kaulitz, przynajmniej pokazał, że umie nie tylko pokornie siedzieć i bez słowa przyjmować to, co mu zafundują inni. Przynajmniej wszyscy usłyszeli, co o nich myśli. Już mu nie zależało na niczym w tej szkole. Wyjątkiem była Elli.
- Bill, dlaczego to zrobiłeś? – usłyszał obok jej cichy głos.
- Bo miałem już dość tego wszystkiego. Niech wiedzą, że nie pozwolę, by cię upokarzano.
- Tylko nie wiem, czy to był dobry pomysł. Boję się, że może być jeszcze gorzej…
- Dlaczego?
- Bo mogą chcieć się zemścić.
- Palcem cię nie ruszą – zapewnił Bill zdecydowanym tonem. – Słyszałaś, co im powiedziałem.
- Bill, jak ty się łudzisz – westchnęła dziewczyna, wysuwając swoją dłoń z jego. – Ciebie tu nie będzie i z pewnością będziesz mieć tysiąc innych, ważniejszych spraw na głowie niż moje szkolne problemy.
Spuściła głowę, nie chcąc patrzyć mu w oczy. Nagle poczuła się, jakby przytłaczał ją ogromny ciężar, którego w żaden sposób nie da się zrzucić z ramion. I bała się, że Bill swoim ‘wystąpieniem’ tylko dołożył kolejne kilogramy do owego ładunku. Przecież on jej nie obroni, nie wesprze, nie pocieszy. Ona zostanie w Wolmirstedt, a on wyruszy na dalszy podbój niemieckiego rynku muzycznego. Co go będą obchodzić zmartwienia jakiejś zwykłej dziewczyny, nawet jeśli przed chwilą zadeklarował wobec niej przyjaźń!
- Elli, przecież ja nie jadę na koniec świata – powiedział pogodnie, ujmując jej twarz w dłonie i zmuszając tym samym do spojrzenia sobie w oczy. – Będę przyjeżdżał do domu tak często, jak to tylko będzie możliwe. Zawsze znajdę dla ciebie chwilę czasu. A poza tym żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! Są telefony, SMS-y, maile… Zawsze jakoś się ze sobą skontaktujemy.
- A ty w ogóle będziesz mieć dla mnie czas? – zapytała z powątpiewaniem. Mimo iż bardzo chciała, ciągle nie umiała do końca uwierzyć zapewnieniom chłopaka.
- No pewnie!... Elli, potrzebuję cię. A wiesz, po co? Żeby nie zwariować! Ty jesteś normalna i we mnie widzisz normalnego człowieka, a nie jakiegoś pieprzonego gwiazdorka. Za to cię polubiłem. Za twoją szczerość, naturalność… Nie zmieniaj się nigdy i nie pozwól, żebym ja się zmienił.
To był odruch – Elli całym ciałem przytuliła się do Billa. Nie odchodziło, ją czy ktoś to widzi i, jeśli tak, to co sobie pomyśli. W dziewczynie pękła jakaś tama, którą sama przez lata skrupulatnie budowała. Koniec skrywania emocji i kontrolowania reakcji. Wreszcie spontaniczność i radość.
- Jakbym kiedyś zaczął świrować, to kopnij mnie w tyłek – zaśmiał się Bill, choć w rzeczywistości był wzruszony zachowaniem przyjaciółki. – Ale naprawdę zdziel z całej siły, żebym wrócił do pionu.
- Masz to jak w banku – uśmiechnęła się zadziornie, odsuwając się od chłopaka. – Będę twoim strażnikiem normalności.
- A zatem od tej pory twój oficjalny tytuł brzmi: Strażnik Normalności Billa Kaulitza.
Przez chwilę żartowali sobie z nowo zdobytej przez Elli funkcji, jakże odpowiedzialnej, ale zarazem zaszczytnej. W końcu Bill rozejrzał się po szkolnym podwórku, i chyba do głowy przyszło mu coś niezbyt legalnego, bo na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Elli, tak sobie pomyślałem… Lekcja i tak już się zaczęła, więc chyba nie ma większego sensu iść do klasy… Może zatem byśmy…
- Co? Poszli na wagary?
- Z ust mi to wyjęłaś! – wyszczerzył swoje białe ząbki. - Ja mam dziś jeszcze matmę i w-f. Moje ukochane przedmioty, kurde mać, nie ma co!
- A ja chemię, równie uwielbianą.
Patrzyli na siebie kątem oka, a każde myślało dokładnie o tym samym, w podobny, zabawny sposób przygryzając wargi. W milczeniu wrócili po swoje torby zostawione na murku, po czym, nie oglądając się za siebie, raźnym krokiem pomaszerowali w stronę bramy. Ramię w ramię. Bill Kaulitz i Elli Himmler.
- Wiesz, co postanowiłem? – odezwał się chłopak. – Że przez ten tydzień, jaki mi został, nie opuszczę w budzie ani jednego dnia.
- Ha, ha, musiałabym cię nie znać, żeby w to uwierzyć!
- Założymy się? Naprawdę tak zrobię! Pozłościmy jeszcze trochę tych wszystkich kretynów.
- A, jeśli tak, to jestem jak najbardziej „za” – Elli uśmiechnęła się złośliwie. – Wkurzymy Jenny Wessler…
- …i Samanthę Toller…
- …i Eve Geikahler…
- Och, dla wszystkich starczy czasu.
- Godnie pożegnasz się z tą szkołą.
- Na pewno długo mnie tu nie zapomną, gwarantuję ci to.
Oczywiście cała ta rozmowa miała charakter humorystyczny. W rzeczywistości Bill i Elli nie zamierzali się na nikim mścić, bo to by znaczyło, że zniżają się do poziomu osób, które przez długi czas tak bardzo dawały się im we znaki, nie tylko bezpośrednimi docinkami, ale także ignorowaniem i spychaniem na margines, co niekiedy jeszcze bardziej bolało. Dla tych dwojga nie było ważne, co myślą o nich inni. Oni mieli siebie, swoją przyjaźń, swoje zaufanie. Choć pozornie wszystko ich różniło, stanowili dla siebie oparcie, taką swego rodzaju opokę w środowisku, które ich nie akceptowało.
I teraz, przekraczając szkolną bramę, wychodząc ze szkolnego podwórza na spłukaną wcześniej jesiennym deszczem ulicę, wierzyli, że tak będzie zawsze.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Wtorek 22-08-2006, 20:05 Temat postu: |
|
|
1?
EDIT
Opoka.
Teraz juz wiem skad ten tytul.
Zaufanie, wsparcie i zrozumienie. Przyjazn.
To, na czym opiera sie nasze zycie.
Nie spodziewalam sie takiego zakonczenia. Jestem totalnie zaskoczona.
Dlatego tak pozno edytuje.
Przemowienie Billa bylo bardzo odwaznym krokiem. przede wszystkim bardzo pieknym.
Jednak najbardziej wzruszyl mnie moment, gdy Elli sie do niego przytulila. Tak, to chyba ruszylo mnie najbardziej. Znow to cieplo, to, ktore tak bardzo cenilam/cenie/bede cenic w opowiadaniach. Zawsze.
I przyznaje bez zadnych zachamowan, ze to jedno z lepszych opowiadan, jakie tu mialam okazje przeczytac. Nie patrze w tej chwili na malusienke bledy. Teraz liczy sie tresc, a opowiadanie jako calosc.
Bardzo mi sie podobalo. Naprawde niezmiernie zaluje, ze to juz koniec. Pociesza mnie jedynie mysl, ze sa jeszcze inspiracje z malym nawiazaniem do tego opowiadania.
To chyba wszystko. Z calego serca gratuluje.
Pozdrawiam:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-Negai dnia Wtorek 22-08-2006, 21:58, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Wtorek 22-08-2006, 20:15 Temat postu: |
|
|
BRAWO!
Cudowne, piękne.
Prawdziwa przyjaźń
. . .
Ze świecą szukać takiej w tych czasach. Tak...
XXI wiek.
Nie ma to jak chamstwo.
Podobało mi się. Całe opowiadanie było magiczne.
Orginalne na swój sposób.
Nie opowiadało o miłości. Tylko o prawdziwej przyjaźni.
W połączeniu z twoim stylem pisarskim, świadomą zabawą językiem wyszło naprawdę znakomite dzieło.
Masz rację. PW w porę. Ja tak zawsze
Ale...
No mamy Inspiracje. A po nich coś nowego napiszesz, ja już to wszystkim obiecuje.
Inaczej zmusze siłą
A wierz mi potrafię być bardzo przeonująca
Powinnam napisać coś więcej.
Wiem o tym. Ale jestem oczarowana.
Całuję baaaardzo mocno słońce ty moje
Tea
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Wtorek 22-08-2006, 21:49 Temat postu: |
|
|
Czemu ostatnia? No czemu? Ja nie chcę! Ledwo odkryłam to opowiadanie, a tu już koniec!
Co do części, była cudowna, wspaniała, boska i tak dalej.
Znów czułam ciepło, spokój i harmonię, gdy niemal wypływały z monitora i wypełniały mnie. Pięknie to zakończyłaś.
Wyobraziłam sobie tą scenę, jak oni idą obok siebie, patrząc w przyszłość z uśmiechem, albo to "wystąpienie" Billa...
Ach, tego nie da się opisać.
Jestem pod wrażeniem.
A wiesz, za co najbardziej cenię to opowiadanie? Za to, że to było o przyjaźni, nie o miłośći, a właśnie o przyjaźni. Przedstawiłaś we wspaniały sposób to piękne zjawisko.
Udało ci się też zachować oryginalność, gdyż zazwyczaj opowiadania traktują o miłości, a twoje wręcz przeciwnie.
Cóż, szkoda że to już koniec, ale co zrobić?
To Twoja decyzja.
Mogę tylko życzyć ci weny do "Inspiracji" i kolejnych dzieł i serdecznie pozdrowić.
Więc życzę weny i pozdrawiam, zauroczona natalienne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
"UKL...A"
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mchu i paproci
|
Wysłany: Wtorek 22-08-2006, 22:40 Temat postu: |
|
|
Piękna część i równie piękne zakończenie
Bardzo umiejętnie opisujesz
ludzkie emocje i przeżycia...
Każdą część czyta się bardzo lekko
mimo, iż jest w nich tak dużo,
jakże ważnych treści,
które każdy z nas powinien
nieść w swoim sercu, aż po grób...
Bo przecież, gdy mamy przyjaciół...
...prawdziwych przyjaciół...
to mamy wszystko
Gartuluję ci talentu, dobrego stylu
i pięknego opowiadania
Pozdrawiam gorąco
Sweet for you
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 7:28 Temat postu: |
|
|
Loreley, to było po prostu wspaniałe.
Brakuje mi słów, zeby napisać to wszystko, o czym teraz myślę.
Szkoda, że to już zakończenie tego opowiadania, ale ten ostatni odcinek był mistrzostwem.
Jeśli chodzi o tytuł to od początku wiedziałam dlaczego taki a nie inny, ale ty pokazałaś to wszystko wspaniale. Przyjaźń, zaufanie, potrzebę bycia z kimś kto zrozumie i pomoże w trudnych chwilach. I to ciepło, które emanuje z każdego słowa...
Gratuluję pięknego opowiadania. I idę czytać "Inspiracje".
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 8:54 Temat postu: |
|
|
Zdałoby się powiedzieć "mistrzostwo świata".
Piszesz tak realnie, że czytając dech zapiera. Wszystko widziałam, napaść na Elli, jej płacz na murku, ale najbardziej urzekła mnie ta fantastyczna przemowa Billa, tak realnie to opisałaś, że widziałam jak to mówił, jak gestykulował przy tym rękami i widziałam też jego wyraz twarzy. W dodatku bije z tego tekstu ogrom uczuć jakie targają głównymi bohaterami, ich żal, wściekłość a w końcu zrozumienie i radość.
Cudnie Loreley, tylko pogratulować pomysłu i talentu.
Jesteś wielka, a ja kłaniam się Tobie nisko.
Dziękuję i pozdrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiuleczek
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 9:50 Temat postu: |
|
|
Piękne to było, a ostatnie wydarzenie na szkolnym podwórku było że tak powiem - wzruszające Bardzo ciekawe opko Ci wyszło. Wszystko takie realistyczne. Ładnie opisane. Poprostu świetne i już :].
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 10:35 Temat postu: |
|
|
Brak mi słów. Naprawde.
Uwielbiam czytać o przyjaźni a tym barziej w twoim wykonaniu.
Wszystko jest idealnie do siebie dobrane.
Naprawde.
Loreley... mistrzuniu.
Szkoda, ze to koniec. Ale ,jak sama powiedziałas, kiedyś musiał nadejśc.
Musze się zadowolić drugim opkiem.
To opowiadanie zalicza się do lepszych. Przynajmniej u mnie.
Czekam na więcej twoich prac.
Pozdrawiam i całuje
Piekielny Aniołek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 11:08 Temat postu: |
|
|
Loreley było świetne...
zaskoczyłaś mnie zakończeniem...
ale i tak było ładne
no więc dziekuję
i zabieram się za "Inspiracje".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rosenrot
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 944
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Utopii
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 11:35 Temat postu: |
|
|
No proszę, jak i zaczęła, tak i zakończyła po mistrzowsku.
Świetna część. Dowiodłaś tego, że masz talent.
Podobało mi się zakończenie.
Takie proste, ale mające w sobie to 'coś'.
Tak mało powstaje opowiadań o przyjaźni.
Zapoznanie, zauroczenie, miłość, sex, rozstanie, powrót...
A u Ciebie jest inaczej.
Och, strasznie mi się podobało całe opowiadanie i napewno prędko o nim nie za pomnę.
Gratuluje telantu, moja droga.
A teraz... szukam Inspiracji.
Pozdrawiam.
Pees. Ty mój mistrzu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonia
Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 12:50 Temat postu: |
|
|
To opowiadanie zakończyłaś z klasą. Nikt nie może Ci powiedzieć, że było do niczego, bo to czysta nieprawda. Mnie samej bardzo się podobało i liczę na to, że będziesz pisać inne. Pozdrawiam i buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
TaniecDuszy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imielin (śląskie)
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 13:00 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Ci za to opowiadanie:*
Było cudowne.
Piękna przyjaźń i ta wykrzyczana scena.
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kyla
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 15:04 Temat postu: |
|
|
Napisałaś to pięknie szkoda, że to już koniec. Można by było w ciekawy sposób pokazać, jak sława wpływa na Billa i jak Elli sobie z tym radzi... Ale to twoja decyzja, którą jak najbardziej szanuję Jezeli masz chwilkę wolną (myślę, że znajdziesz, bo ju ie iszesz tego opo ) to zapraszam ciebie do mnie, bo szczere liczę na twoją krytykę pozdrawiam buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koudi
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z pewnego miasta gdzieś w centrum kraju
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 18:25 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam całe....Namówiła mnie do tego koleżanka, Tealin. I jestem jej za to bardzo wdzięczna. Opowiadanie jest, jest taka właśnie opoką. Pokazuje, że każdy może znaleźć przyjaciela, osobę, która zawsze wysłucha i doradzi, a jak trzeba to da porządnego kopniaka w tyłek To jest to. Zwykła historia, zwykła przyjaźń. Tak po prostu. Nic dodać, nic ująć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 21:33 Temat postu: |
|
|
Naszło mnei tak koło 19 żeby przeczytać coś skończonego... bo zauważyłam kilka "zawieszonych" opowiadań, których chciałabym poznać zakończenie. Jest tylko jedna rzecz której w tym momencie żałuję i tępię się za swoją głupotę, mianowicie to, że nie widziałam, czytałam chodżby przeglądałam tego wcześniej.
W sumie to chyba kiedyś miałam nawet wejść ale zrezygnowałam z mojego zamysłu. A szkoda...
Mimo że historia była krótka i raczej toczyła się szybko było to najpiękniejsze zakończone opowiadanie które z miłą chęcią przeczytam w chwili gdy posmakuję goryczy... albo moja przyjaźń znów stanie na włosku...
Elli może na początku byłą jakaś bezbarwna, jednak z każdą częścią stawała się coraz bardziej wyrazista i właśnie ta stopniowość pozwoliła mi się do neij przekonać. Tak samo jak Bill i w ogóle całe to opowiadanie.
Przyjaźń jest piękna... o ile ma się pewność że jest szczera.
Teraz tak może nietypowo jak dla mnie, ale dziękuję, że mogłam to przeczytać... zaczęłam się zastanawiać nad moimi znajomościami i ogólnie życiem...
Dziękuję ;*
Całuję,
Holly Blue.
P.S.
Gdyby nie to, że siedzę cały dzień na komputerze i fakt iż oczy wymagają odpoczynku, a mama każe wyłączyć komputer, to już czytałabym Inspiracje. Ale nic straconego... jutro też dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 26-08-2006, 20:53 Temat postu: |
|
|
Ja nie skomentowałam jeszcze tego końca? Kurczę, a byłam przekonana, że to zrobiłam, bo przeczytałam w dzień zamieszczenia. Zaraz to będę nadrabiać.
Zakończyłaś to opowiadanie w wielkim stylu. Niesamowicie. A jednak przyjaźń pokona wszystko. Sama bym chciała mieć takiego przyjaciela, jakim dla Elli był Bill, a dla Billa Elli i każdemu kogoś takiego życzę. Bo to piękne uczucie. Przyjaźń, a za nią idzie zaufanie, bezpieczeństwo...
Już wiele razy Ci pisałam, co sądzę na temat Twoich opowiadań i cały czas trzymam się tego zdania. Jesteś dla mnie wzorem do naśladowania w pisaniu. Styl masz perfekcyjny, posługujesz się barwnym słownictwem, nie popełniasz błędów... Tak, moja Mistrzyni...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kyla
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 31-08-2006, 14:35 Temat postu: |
|
|
Miałam skrytą nadzieję, że napiszesz jednak więcej i więcej, i więcej... Ale się przeliczyłam Szkoda, ale będę czytać twoje inne dzieła
http://www.thpoland.fora.pl/viewtopic.php?t=4406
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|