|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nique
Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z popiołów, jak feniks;)
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 16:49 Temat postu: |
|
|
Zawiozłam wszystkie papiery na studia, już jestem prawie oficjalnie studentką Politechniki Warszawskiej W dodatku na drugiej lekcji jazdy dociągnęłam do 100km/h
Trzeba to uczcić
Angie: wiem, że dialogi powinny miec nioeco inny zapis, ale zostawiam jak jest. W następnym opowiadaniu będzie lepiej, I promise Och, uwierz, oni są tu potrzebni A fabuła... Ten i ostatni part będą wyjaśnieniem. Moze Ci się spodba
Jeszcze wracając do "mhroooku" Ja naprawdę piszę jak przestylizowana gówniara? A pierwsze wrażenie niemal zawsze bywa mylne Mnie jeszcze nikt nie ocenił poprawnie
Teallin: przeczytasz i skomentujesz jak wrócisz Nie, Tom nie dostanie nietoperza Ale fakt, są słodkie
Mod-Falka: z tym Morfeuszem to rzeczywiście przesadziłam, ale musi tak zostać.
Wszysto się kiedyś kończy Ale ma nadzieję, że zakończeniem zaskoczę pozytywnie
No to proszę bardzo Część nr 6 BTW, moja ulubiona
Kolejność imion odpowiada kolejności opisu postaci na obrazie.
Enjoy
VI.
No i co, zadowolony jesteś? Akcja się rozwija, już nie jest jednakowa. I nie będzie. Co ci się jeszcze nie podoba? Że nic nie jest wyjaśnione? Ja nie piszę powieści kryminalnej, żeby na końcu się wszystko wyjaśniło. Chcę ci tylko opowiedzieć pewną historię, która z pewnością jest tego warta. Więc przestań się dąsać i posłuchaj...
Gdy obudził się następnego ranka, po raz pierwszy był pewien, że wydarzenia nocy nie były snem. Porozmawiał z tajemniczą istotą, znał jej imię, nawet głaskał ukochane zwierzątko. Wiedział też, kim jest. Kreaturą, żywiącą się ludzka krwią. Wampirzycą. Ale obiecała go nie skrzywdzić. A on uwierzył. Nie mógł jednak pozostawić tego bez komentarza. Znalazł w książce telefonicznej numer na plebanię i po krótkiej rozmowie z dyżurującym księdzem wiedział, co ma zrobić. Teraz czekały go dwie bardzo ważne rozmowy. Z egzorcystą, żeby dowiedzieć się czegoś o ‘Dzieciach Nocy’ w ogóle. I z bratem.
Ściskając w dłoni kartkę z nazwiskiem, zastukał do drzwi plebani. Nie do końca był pewien, co tu robi, przecież kościoła ostatnio nie odwiedzał. Ale egzorcysta był chyba jedyną osobą, która mogła mu udzielić rzetelnej informacji.
-Słucham pana?- kobieta która otworzyła mu drzwi patrzyła na niego z niesmakiem. Stanowiła odzwierciedlenie klasycznego wyobrażenia gosposi. Siwe, spięte w koka włosy, pomarszczona, surowa twarz i dosyć potężna sylwetka. Dopełnieniem obrazu był falbaniasty fartuszek w kolorze białym nałożony na brudno fioletowy sweterek. Blondyna zatkało.
-Ja do księdza Schmidta...- wyjąkał po chwili. Nie mógł się otrząsnąć z wrażenia, jakie wywarła na nim kobieta.
-Umówiony był?- warknęła. Wyraźnie jej się nie podobał. Zresztą nie ma się co dziwić, większość reprezentantów jej pokolenia by po prostu zamknęło drzwi widząc kogoś takiego stojącego na wycieraczce.
-Tak, dzwoniłem rano i...- nie było mu dane skończyć.
-Nazwisko.- popatrzyła z wysokości swoich stu osiemdziesięciu centymetrów na chłopaka.
-Kaulitz. Tom.- pokazał zęby w uśmiechu numer dziewięć, przeznaczonym dla starszych kobiet. Ta jednak była wyjątkowo oporna na próby zmiękczenia.
-Poczeka.- burknęła i zatrzasnęła blondynowi drzwi przed nosem. Ciężko oparł się o ścianę i zaczął układać w głowie pytania, które chciał zadać księdzu. Po krótkiej chwili drzwi otwarły się ponownie, ale tym razem stał w nich szczupły staruszek w okularach.
-Tom?- spojrzał na chłopaka pytająco. Ten kiwnął głową. –Jestem ojciec Schmidt, zapraszam do środka.- weszli do budynku i skierowali się ciemnym korytarzem do pokoju na tyłach domostwa. Tutaj ksiądz zaprosił Toma żeby usiadł, odebrał od przerażającej gosposi tacę z herbatą i starannie zamknął drzwi. Usiadł w fotelu naprzeciwko chłopaka. –Twój telefon rano bardzo mnie zaintrygował. Chcesz się dowiedzieć czegoś o wampirach...
-Tak.- wziął do ręki filiżankę i zaczął ją obracać w dłoniach. –Piszę referat na niemiecki...
-Nieprawda.- przerwał mu staruszek. –Nie bój się powiedzieć, ja nic nikomu nie zdradzę.
-Ale to jest trochę...- nerwowo bawił się kolczykiem w wardze. –niewiarygodne...
-Chłopcze, ja jestem egzorcystą, wiele z tego co widziałem wydawało się niemożliwe a było jak najbardziej realne.- uśmiechnął się ciepło. –Tak więc powiedz co cię dręczy.
-Skoro ksiądz tak mówi...- poprawił się w fotelu. –No więc, to wszystko zaczęło się trzy noce temu...- zaczął opowiadać egzorcyście swoją historię. O nocnych odwiedzinach. O tym jak bardzo go hipnotyzował jej głos. O zabawie z nietoperzem. O tym jak z nią rozmawiał, jak dowiedział się kim jest i o obietnicy, że nic mu nie zrobi. Trwało to dosyć długo, a kiedy skończył ksiądz wpatrywał się w niego uważnie.
-No cóż...- przemówił po chwili. –Rzeczywiście było dosyć niewiarygodne.
-Ksiądz mi nie wierzy?- blondyn gwałtownie podniósł głowę. –Wiedziałem, że tak będzie...
-Ależ wierzę ci... Może nawet będę mógł ci wyjaśnić dokładniej parę rzeczy. Ale na razie proszę cię o dokładny opis tej dziewczyny.- chłopak popatrzył zaskoczony na księdza.
-Eeee ...- zająknął się –Więc miała czarne włosy, takie długie...- pokazał palcem w okolicy swojego łokcia. –Była bardzo blada. I miała takie duże oczy, mocno umalowane. Bardzo dziwne. Zielone w czerwone plamki, czerwone obwódki dookoła tęczówek i źrenice pionowe jak u kota. Długa suknia, najpierw biała potem czarna, na głowie coś w rodzaju korony... Co jeszcze... Była boso. I oczywiście te skrzydła... Jak u nietoperza i do tego ogromne. Tak ze cztery metry rozpiętości...
-Hmm...- mężczyzna podniósł się z fotel i skierował w stronę biblioteczki. Po chwili poszukiwań wyjął opasłą księgę oprawną w czarną skórę. Blondyn ze zdumieniem obserwował jak ksiądz przerzuca strony woluminu. –To ona?- podsunął mu pod nos otwartą księgę. Chłopak popatrzył na obraz namalowany na jednej ze stron. I oniemiał. Malowidło przedstawiało osiem osób. Na tronie siedział mężczyzna o włosach w kolorze popiołu i oczach jak węgle. Uśmiechał się dziwnie ukazując kły, z czego lewy był wyraźnie nadłamany. Tuż za nim, po lewej stronie stał drugi. Miał długie, ciemnogranatowe włosy. Lodowato błękitne, pogardliwe spojrzenie zdawało się być utkwione w oglądającym. Po prawej stał wysoki, szczupły rudzielec. Czerwone kosmyki trójkątnie ściętej grzywki opadały na jedno z dużych, ciemnoniebieskich ślepi. Ironiczny półuśmiech wykrzywiał mu wargi. Trzymał dłoń na ramieniu blondyna siedzącego na prawym oparciu tronu. Włosy w kolorze miodu miał z przodu krótsze, z tyłu dłuższe i mocno nastroszone. Oczy w kolorze nieba i okrutny uśmiech na pięknej twarzy. Na drugim podłokietniku siedział, wygodnie oparty, chłopak sprawiający wrażenie negatywu blondyna. Czarne włosy do ramion przysłaniały mu nieco twarz. Spomiędzy nich wyglądały wściekle czerwone oczy w oprawie długich rzęs. Całości dopełniał rozmarzony uśmiech i nieobecne spojrzenie. Na podłodze półleżał szósty mężczyzna. Krótkie, potargane, brązowe włosy, zielone oczy i pełne usta. Roześmiany, wpatrywał się w chłopaka siedzącego obok. Ten odwzajemniał i spojrzenie i uśmiech. Miał srebrzystego irokeza i oczy niczym bursztyn, złote i przejrzyste. Delikatne rysy twarzy. Trzymał w dłoniach ręce dziewczyny zwiniętej w kłębek między nimi i przytulonej do kolan popielatowłosego. Czarnowłosej, skrzydlatej, z diademem na głowie i w długiej białej sukni.
O oczach zielonych jak wiosenna trawa, ale nakrapianych krwią. Pod obrazem podpis: „Zafir, Aren, Fabrizio, Eskel, Xavier, Mischel, Ravian i Cartia. r.1657”
-Skąd ksiądz to ma?- wydusił, odzyskawszy głos.
-Długa historia. Na razie odpowiedz mi na pytanie, czy rozpoznajesz którąś z postaci na obrazie?- spytał podnosząc księgę z kolan Toma i kładąc ja na stoliku.
-Ta dziewczyna… To ta sama, którą widuję nocami…
-Hmmm…-zasępił się staruszek –No cóż, jest tak jak przypuszczałem. Nie będę cię oszukiwał, sprawa jest dosyć poważna.
-Co znaczy poważna?- blondyn spojrzał na mężczyznę trochę przestraszony. –Okłamała mnie, coś mi może zrobić?- dopytywał się.
-Tobie nic się nie stanie.- powiedział uspokajającym głosem. –Ale bardzo możliwe, że komuś innemu coś złego się przydarzy. Na razie jednak chcę ci o niej coś opowiedzieć.- upił łyk herbaty. –Teraz jest znana jako Cartia, ale naprawdę nazywała się Caretta Charlotte Delacour. Urodziła się w roku 1289 we Francji, jako córka jednego z wysokich urzędników królewskich. Prowadziła spokojne życie do momentu, gdy przed siedemnastymi urodzinami została porwana przez wampiry. Przez tą siódemkę z obrazu…
-To ona jest aż tak stara?- wyrwało się zaskoczonemu chłopakowi. Na widok spojrzenia księdza umilkł, po chwili jednak spytał. –Który dokładnie ją stworzył?
-W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Wszyscy są jej ojcami. To był rodzaj eksperymentu, w którym brała udział Wielka Siódemka, czyli najstarsze i obdarzone największymi mocami wampiry. Cartia jest stworzona z krwi wszystkich siedmiu, odziedziczyła po każdym najsilniejszą cechę i jest nie do pokonania.- westchnął. –A twoja historia nie jest mi obca, bo sam ja kiedyś przeżyłem. Czwartej nocy zabiła mojego brata…
Wracając do domu kilkadziesiąt minut później, był jak otępiały. W uszach wciąż dźwięczały mu te trzy słowa. Zabiła mojego brata… Cóż, on też miał przecież brata. Najbliższą mu osobę, mającą ten sam zestaw genów. Ukochanego bliźniaka. To niemożliwe, żeby ktoś wyglądający tak niewinnie jak ona mógł zabić. Potrząsnął powątpiewająco głową, mijając obojętnie grupkę dziewczyn zastanawiających się głośno, czy to gitarzysta Tokio Hotel je właśnie minął. Noga za nogą, powolnym krokiem wlókł się do domu. Przed oczami przesuwały się różne obrazy. Moment, gdy tuliła nietoperza, gdy się do niego uśmiechała… Nie chciało mu się wierzyć, że jest zimną morderczynią. Ale to przecież wampirzyca, przemknęło mu przez myśl. Przypomniał sobie długie, sprawiające wrażenie niezwykle ostrych, kły, jakimi dysponowała. Wampiry zabijają by żyć, nie dla przyjemności, prawda? Nagle w głowie rozbrzmiały mu ponownie słowa księdza…
-Niektóre wampiry nienawidzą tego, czym są i uśmiercają tylko jedną osobę w miesiącu, bo tyle wystarcza, by przeżyć. Inne, jak Wielka Siódemka, kochają zabijać. Każdy z nich ma podczas pełni na swoim koncie nawet kilkanaście ofiar, czasami mordują nawet podczas innych faz cyklu księżyca. A Cartia, mimo swojego wyglądu, jest najokrutniejsza z nich wszystkich…- to brzmiało tak bardzo nierealnie dla sceptyka, jakim niewątpliwie był blondyn. Najokrutniejsza… Nagle wyobraźnia podsunęła mu bardzo sugestywny obraz. Jego brat, leżący bez życia na ziemi. I czarnowłosa dziewczyna, pochylona nad nim. Uniosła powoli głowę i uśmiechnęła się do obserwującego chłopaka. W wielkich oczach błyszczała żądza mordu, a z kącików ust spływały cienkie strużki krwi. Także kły były splamione czerwienią. A odpowiadające im kształtem ślady ugryzienia były na szyi jego bliźniaka…
Zemdliło go. Potrząsnął głową odganiając od siebie natrętny obraz i starannie zamknął za sobą drzwi do domu.
-Bill? Jesteś gdzieś tutaj?- krzyknął rozglądając się niepewnie po holu. Tym, co uderzyło go od razu po wejściu do budynku, była nienaturalna, dzwoniąca w uszach cisza. Przed oczami ponownie przemknął mu przerażający obraz zakrwawionego bliźniaka. Głośno przełknął ślinę
i zaczął szukać brata. Salon, kuchnia, łazienka, pokój mamy, gabinet ojczyma… Wszędzie pusto. Modląc się w duchu, żeby nie było już przypadkiem za późno, szybkim krokiem pokonał schody i rozpoczął przegląd pokojów na górze. Gwałtownie otworzył drzwi do pokoju czarnowłosego. I nic. Billa nie było w środku. Łóżko rozgrzebane, pootwierane okna i niesamowity bałagan. –To już chyba koniec… Spóźniłem się…- wyszeptał, patrząc na pootwierane szuflady. Wyglądało to, jakby ktoś czegoś tu szukał. Nagle usłyszał jakieś odgłosy, dochodzące z pokoju obok. Serce podskoczyło mu do gardła. Wziął do ręki jeden z lakierów brata i zaczął skradać się korytarzem w stronę źródła dźwięku. Zdecydowanym ruchem nacisnął klamkę prowadzącą do pokoju, w którym odbywały się próby…
-Tu się schowałeś!- wykrzyknął ucieszony. Faktycznie, drugi bliźniak siedział oparty o fotel i coś zaciekle pisał w notesie. Na dźwięk głosu blondyna odwrócił się.
-Piosenkę pisałem.- machnął na wpół zamazaną kartką. –I to nie ja się chowam, tylko ciebie nie ma w domu cały dzień. Gdzie byłeś?- podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie, jednocześnie biorąc ze stołu szklankę z RedBullem.
-U egzorcysty- czarnowłosy aż zakrztusił się z wrażenia.
-Po co?- wydusił z siebie, jednocześnie wycierając plamy po napoju. –Czujesz się opętany?
-Nie do końca.- blondyn opadł na oparcie fotela. –Posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć… Tylko siedź i mi nie przerywaj…
-Nie ma sprawy. O co chodzi?- czarny poprawił poduszkę pod głową. Spod niej posypały się papierki po cukierkach, ale żaden z nich nie zwrócił na to uwagi.
-Mówiłem, nie przerywaj.- warknął. Bill spojrzał na niego zdziwiony. –No wiec wszystko zaczęło się trzy noce temu…- opowiedział bratu całą historię. Słuchając monologu blondyna, drugi bliźniak siedział jak zamurowany, wpatrując się w brata z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. –I chciałbym, żebyś dziś w nocy poznał ją osobiście…
-Tom… Czy ty się o mnie boisz?- wyszeptał po chwili. Chłopak zarumienił się lekko.
-Chyba można tak powiedzieć…- wymamrotał. –To jak, chcesz ją zobaczyć? Bo coś mi się wydaje, że mi nie do końca wierzysz…
-Sam nie wiem, co o tym myśleć. Opowiadasz historię o wampirach, że tajemnicza skrzydlata dziewczyna odwiedza cię nocami. To trochę nierealne. I do tego podobno ma mnie zabić. Ty byś mi uwierzył w coś takiego?
-Chyba nie.- po krótkim zastanowieniu pokręcił głową. –Ale to nie o to chodzi. Chcesz ją poznać, czy nie?- czarny umilkł, patrząc w okno. W głowie kłębiły mu się różne myśli. Z jednej strony to było tak nierzeczywiste, ale z drugiej… Coś mu mówiło, że blondyn nie kłamie. Nigdy go przecież nie oszukał. W końcu spojrzał na brata.
-Chcę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 19:46 Temat postu: |
|
|
No to był zwrot akcji. Kurczę nie spodziewałam się tego.
Mam nadzieję, że Bill nie umrze... naprawdę wole go zywego
Szkoda, że to przedostatnia część, no ale wszystko co dobre szybko się kończy
Naprawdę bardzo lubię to opowiadanie.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 20:15 Temat postu: |
|
|
Buuu...
Szkoda, że Tom nie dostanie nietoperza
Jednak mimo wszystko cieszę się, że zdołałam przeczytać jeszcze przed wyjazdem. Teraz ostatnia część. Decydująca.
A mnie nie będzie. Nie no...
Zły termin wybrałam
Niesamowity zawrót akcji jak już Falka powiedziała. Cudowne. I te wszystkie opisy, dialogi, bezgłędne zdania...
Cud, miód i maliny. Kocham twój styl pisania
Papiery na uczelnię? No to gratuluję. Moja mama skończyła kilka tygodni temu studia zaoczene Tzn. obroniłą pracę
A jazdę zaiście trzeba oblać
*wychyla wielką banię*
Całuję gorąco I do mojego powrotu. Będę tęśkniła
Tea
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angie
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pod łóżka
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 21:17 Temat postu: |
|
|
ła, gratuluję studiów ;> (ja mam jeszcze rok...) i jazdy też (dziś zaczęłam kurs...) XD
nie, nie piszesz jak przestylizowana gówniara - po prostu skojarzyłam wampiry + Evanescence + tajemnicze, romantyczne (nie w sensie romansu, ale w sensie stylu) opowiadanie i pojechałam stereotypem. mea culpa.
ta część, przyznam szczerze, podobała mi się - o wiele lepsza niż poprzednie. wreszcie coś się dzieje, nawiązuje się akcja, tajemnica wbrew pozorom się nie wyjaśnia, ale pogłębia. do tego wizyta u egzorcysty. na początku parsknęłam śmiechem, jak sobie wyobraziłam Toma dzowniącego na plebanię ;> ale potem... wreszcie odnalazłam klimat. o dziwo, nie w czasie nocnych spotkań z wampirzycą, ale w czasie dziennej wizyty u egzorcysty. i potem też.
jedyne, co mi nie przypasowało tym razem, to sprawa historii Cartii. opowiedziałaś ją wcześniej w którejś części, a teraz egzorcysta ją powtarza w czasie rozmowy z Tomem. wydaje mi się, że to niepotrzebne. raz by wystarczyło (raz w czasie rozmowy z Tomem, to kilka części wcześniej wydało mi się zbędne).
szkoda mi trochę, że to już koniec, bo wreszcie mnie to wszystko zaciekawiło ;> no nic, poczekamy i zobaczymy, jak się to wszystko rozwiąże.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
..::ANiuLLa::..
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: jestem?... nie wiem
|
Wysłany: Czwartek 27-07-2006, 15:38 Temat postu: |
|
|
powiem szczerze...
zaczynając czytac myslalam, ze to nastepne nudne opowiadanie o aniolach, wampirach...
ale podoba mi sie jak zadne inne...
i zaluje ze sie konczy
pozdrawiam i czekam na koniec
PS jesli mozesz poinformuj mnie przez pw o nowej czesci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nique
Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z popiołów, jak feniks;)
|
Wysłany: Piątek 28-07-2006, 13:51 Temat postu: |
|
|
Mod-Falka: jeśli się nie spodziewałaś, to dobrze Bo po co pisac coś, czego można się od razu domyślić
Bill będzie żył. Mam za miękkie serce, żeby go zabić
I bardzo się cieszę, że lubisz tą historyjkę
Teallin: ale co by biedny Tom zrobił z nietoperzem ? Przeczytasz jak wrócisz I skomentujesz Bo nie daruję I bardzo dziękuję za wszystkie komplementy
Angie: no i proszę, jednak mi się udało cię zaciekawić mam nadzieje, że ostatnia część nie zawiedzie
..::ANiuLLa::..: pozory czasem mylą Ale bardzo się ciesze, że Ci się podoba
No więc nadzeszła pora zakonczyć Mam nadzieję, że nie zabjecie mnie za zakończenie i że się spodoba
Chętnych na przeczytanie dodatku specjalnego, czyli historii Wielkiej Siódemki, proszę o zgłaszanie się na PW.
I zapraszam do czytania moich jednopartówek. Adresy w opisie
Dedykacje dla: Mod-Falki i Teallin, za to, ze są ze mną od początku Dziękuję
Czytamy z soundtrackiem. Koniecznie. BTW to jest najpiękniejsza piosenka, jaką kiedykolwiek napisano. Nie mam racji ?
http://www.youtube.com/watch?v=B1Kje1dJR5k&search=stairway%20to%20heaven
VII.
No i cóż, doczekałeś się wreszcie. Siódma i zarazem ostatnia część. Szybciej niż myślałam, wcześniej niż się spodziewałeś. Zadowolony? Ach, tak, rzeczywiście, jeszcze nie wiesz. Ale posłuchaj jak skończyła się ta opowieść. Potem będziesz mógł to ocenić. A zatem zacznijmy. Po raz ostatni…
Pełnia. Srebrzysty, idealny okrąg na niebie. Dookoła gwiazdy. Świecące tak, jakby chciały w ciągu tej jednej nocy wypalić stuletni blask. Cała Ziemia spowita tą perłowa poświatą. Na drzewie siedziało już kilkanaście nietoperzy, co kilka minut przylatywały nowe. Bezgłośnie wirowały w powietrzu, by po chwili przycupnąć wśród gałęzi starego dębu. Panowała cisza. Szczelnie otulała wszystko, co materialne, sprawiając wrażenie, jakby dźwięk przestał istnieć. W powietrzu czuć było wibrującą magię. Podczas takich nocy jak ta mogło się stać kompletnie wszystko…
Znowu ten sam pokój, to samo łóżko. Nawet księżycowe światło wpadające przez okna, wdawało się być takie samo. Tylko jeden szczegół odróżniał tą noc od trzech poprzednich. Oprócz fazy księżyca, oczywiście. Teraz na łóżku siedziało dwóch chłopaków. Blondyn z dredami, tak doskonale znany z poprzednich nocy. I farbowany brunet, jego brat bliźniak.
Obaj z podkulonymi pod brodę kolanami, szeroko otwarte oczy wpatrujące się w drzewo za oknem. Dwie pary czekoladowych tęczówek odbijających tarczę księżyca.
Nagle zerwał się wiatr. Zatrzasnął wpółotwarte drzwi balkonowe, poderwał z gałęzi siedzące tam nietoperze. Powietrze wypełnił świergot zwierzątek. W tym samym momencie wskazówki zegara przesunęły się na godzinę trzecią nad ranem….
Tak jak podczas poprzednich nocy pojawiła się ona. W tumanach kurzu wznieconego przez wiatr, z rozwianymi włosami i sukienką, tym razem czerwoną, promieniując dziwnym światłem, wyglądała jak bogini śmierci. Wicher ustał, tak samo nagle jak się pojawił, a w powietrzu rozległ się śmiech. Jej śmiech. Perlisty, pełen szczęścia, a jednocześnie bardzo złowieszczy… Podleciała do drzewa i opadła na jedną z gałęzi. Przystanęła na jej końcu, rozkładając skrzydła dla zachowania równowagi i zaczęła śpiewać…
There's a lady who's sure all that glitters is gold
And she's buying the stairway to heaven.
Nietoperze wirowały wokół niej, jak w jakimś niesamowitym tańcu. Co chwilę któryś zbliżał się do dziewczyny, domagając się głaskania, albo przysiadał jej na ramieniu wtulając pyszczek w alabastrowo białą skórę policzka.
When she gets there she knows, if the stores are all closed
With a word she can get what she came for.
Zza szyby obserwowały całą scenę dwie pary jednakowych, ciemnobrązowych oczu.
-I co, teraz mi wierzysz?- wyszeptał blondyn. Czarny nic nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w sytuację rozgrywającą się przed nimi. W tej chwili był szczęśliwy, że od tajemniczej postaci oddzielała ich szyba.
Ooh, ooh, and she's buying the stairway to heaven.
Ale drugiemu z chłopaków najwyraźniej ta bariera przeszkadzała. Zdecydowanym ruchem popchnął drzwi balkonowe, które uchyliły się z lekkim szmerem. Nie zwracając uwagi na protestujące szepty brata wyciągnął go na zewnątrz.
There's a sign on the wall but she wants to be sure
'Cause you know sometimes words have two meanings.
Zauważyła ich obecność. Mimo, że nie dała tego po sobie poznać, blondyn wiedział. Może przez to dziwne uczucie, jakby ktoś otwierał mu umysł? Jeszcze raz wszystko przestało się dla niego liczyć, nieważny był nawet brat stojący obok, najwyraźniej równie przerażony jak on za pierwszym razem. Ale to się nie liczyło. Jedyne, co teraz dla niego istniało, to jej głos.
In a tree by the brook, there's a songbird who sings,
Sometimes all of our thoughts are misgiven.
Był pewien, że piosenkę już kiedyś słyszał, ale nie potrafił z niczym jej skojarzyć. Ale czy to było ważne? Tymczasem czarny powoli dochodził do siebie po pierwszym szoku. Tak jak drugi bliźniak zaczynał postrzegać ja inaczej.
Ooh, it makes me wonder,
Ooh, it makes me wonder.
Widział filigranową postać czarnowłosej, delikatny profil jej twarzy i wielkie skrzydła. Fascynowała go. Ale najbardziej urzekał go hipnotyzujący wokal. Niesamowity głos wyśpiewujący piosenkę uznawaną za najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek napisano.
There's a feeling I get when I look to the west,
And my spirit is crying for leaving.
W przeciwieństwie do blondyna rozpoznawał utwór. „Stairway to heaven” Led Zeppelin. Nagle istota się odwróciła. Obu chłopaków zamurowało. Nawet z kilkumetrowej odległości było widać czerwony blask, jakim promieniowały jej oczy.
In my thoughts I have seen rings of smoke through the trees,
And the voices of those who stand looking.
Z kącików ust, dziś już nie bladych, ale niemal czarnych, spływały wąskie strużki krwi. Nadgarstki miała przewiązane białymi wstążkami, których końce swobodnie spływały wzdłuż sukienki.
Ooh, it makes me wonder,
Ooh, it really makes me wonder.
Uśmiechnęła się drapieżnie, wciąż nie przestając śpiewać. Błysnęły kły. Również zakrwawione. Blondyn opadł na posadzkę, mamrocząc coś pod nosem z przerażenia, a czarny cofnął się w stronę drzwi. Ale one były zamknięte…
And it's whispered that soon if we all call the tune
Then the piper will lead us to reason.
-Czego się boisz?- rozległ się głos w głowie blondyna. Aż podskoczył, rozglądając się nerwowo dookoła. –Mnie?- ten sam złowieszczy śmiech odbił się echem po jego czaszce. Kreatura patrzyła mu prosto w oczy. Czerwone tęczówki zdawały się wypalać jego duszę…
And a new day will dawn for those who stand long
And the forests will echo with laughter.
-Przecież obiecałam, że cię nie skrzywdzę.- kontynuował głos. –A ja dotrzymuję obietnic… O swojego brata też możesz się nie bać.- dodała po chwili. –Dzisiejszej nocy już dosyć ludzi straciło życie…- powietrze zawibrowało szaleńczym, złowieszczym śmiechem, który zdawał się napływać znikąd. Skrzydlata nie przestawała śpiewać.
If there's a bustle in your hedgerow, don't be alarmed now,
It's just a spring clean for the May queen.
Bracia popatrzyli po sobie. Starch w oczach blondyna spotkał się z takim samym przerażeniem pomieszanym z niezrozumieniem w oczach czarnego.
-T-tom, co ona miała na myśli?- wyszeptał bliźniak. Drugi popatrzył na niego zaskoczony.
Yes, there are two paths you can go by, but in the long run
There's still time to change the road you're on.
And it makes me wonder.
-Ty ją słyszałeś?- wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Czarny pokiwał glową. –Nie wiem, co to znaczy, ale na pewno dzieje się coś złego…
Your head is humming and it won't go, in case you don't know,
The piper's calling you to join him,
W oddali księżyc powoli zmieniał barwę. Jakby dopasowując się do nastroju, osnuwał się krwawą mgłą. Stawał się coraz większy i groźniejszy, stanowiąc idealne dopełnienie skrzydlatej i wirujących w powietrzu nietoperzy…
Dear lady, can you hear the wind blow, and did you know
Your stairway lies on the whispering wind.
Istota podniosła ręce do góry. Jak na komendę wszystkie zwierzątka zaczęły świergotać, tworząc makabryczny podkład do melodii wyśpiewywanej przez nią. Odgarnęła włosy z twarzy i pozwoliła głosowi sięgnąć wyższych tonów.
And as we wind on down the road
Our shadows taller than our soul.
There walks a lady we all know
Who shines white light and wants to show
How everything still turns to gold.
Przesunęła palcem wzdłuż dolnej wargi, ścierając na wpół zaschniętą krew. Patrząc bliźniakom w oczy powoli zlizała lśniącą, czerwoną smugę. Uśmiechnęła się z satysfakcją na widok czystego strachu emanującego z twarzy chłopaków. Podniosła drugą dłoń, dotychczas zaciśniętą w pięść i rozchyliła palce.
And if you listen very hard
W powietrze powoli uniosły się trzy przedmioty. Z tej odległości nie dało się określić dokładnie, co to było, ale bliźniacy mieli złe przeczucia.
The tune will come to you at last.
Łańcuszek z zawieszką, jakiś prostokątny przedmiot i coś małego okrągłego. Trzy obiekty wirujące przed skrzydlatą.
When all are one and one is all
Nagle dziewczyna zeskoczyła z gałęzi. Prawie nie poruszając skrzydłami podleciała do chłopaków. W ich stronę poszybowały też dziwne przedmioty. Ale nie zawisły w powietrzu. Lekko opadły na wyciągniętą dłoń blondyna. Bliźniacy spojrzeli po sobie.
To be a rock and not to roll.
Łańcuszek Georga, którego nigdy nie zdejmował. Teraz pęknięty. Ukochany scyzoryk Gustava, pamiątka po dziadku, zmarłym jakiś czas temu. Nigdy się z nim nie rozstawał, a teraz leżał przed nimi, przełamany. I obrączka Andreasa, najlepszego przyjaciela braci, którą dostał od swojej dziewczyny na trzecią rocznicę i od tamtej pory była dla niego najcenniejszym skarbem. Wszystkie rzeczy naznaczone krwią właścicieli.
Bliźniacy popatrzyli sobie w oczy. Zrozumieli znaczenie stwierdzenia, że już było dosyć ofiar tej nocy. Zniszczyła ich, nie robiąc krzywdy fizycznej. Odebrała najlepszych przyjaciół…
And she's buying the stairway to heaven…
Tokio Hotel przestało istnieć…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Piątek 28-07-2006, 16:43 Temat postu: |
|
|
No tego to się nie spodziewałam...
Serio, w ogóle nie pomyślałam, że ona może zabić kogoś z otoczenia bliźniaków. Co najwyżej Toma albo Billa, no ale oni mieli być bezpieczni. A tu taki ZONK.
Zaskoczyłaś mnie.
Oczywiście ja się pisze na specjalny dodatek Zresztą wyślę ci jeszcze wiadomość na PW.
I przede wszystkim dziękuję za dedykację. Wiesz, to wcale nie było trudne byc z Tobą od początku do końca. Coś mnie tu przyciągało i nie mogłam odejść
Pozdrawiam gorąco
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angie
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pod łóżka
|
Wysłany: Piątek 28-07-2006, 21:14 Temat postu: |
|
|
łał. zaskoczyłaś mnie. naprawdę.
czytając tę część, cały czas się obawiałam, że zabraknie ci mocnego uderzenia na koniec... a tu jest. i to bardzo mocne, takie jak lubię.
generalnie, ta i poprzednia część to dwie najlepsze tego opowiadania.
i w ogóle, no, powtórzę się: zaskoczyłas mnie mocno. a to nie takie proste ;>
i też się piszę na dodatek specjalny. koniecznie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kala
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Ze świata, którego nie ma...
|
Wysłany: Sobota 29-07-2006, 21:11 Temat postu: |
|
|
WOW. Tyle mam do powiedzenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ville :]
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 06-08-2006, 12:19 Temat postu: |
|
|
egh...
dopiero teraz komentuje (przeczytalam jak ci napisalam, ze chce ten dodatek)
ale brutalnie mnie z kompa wywalili
mniejsza o to...
To jest piękne
piszesz slicznie i nie mówie tego dlatego bo cię polubilam, ale na prawdę mi się to podoba:)
mam nadzieje , ze napiszesz cos jeszcze(inne opowiadanie) bo taki talent się zmarnowac ine moze
ostanie zdanie było najlepsze
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
..::ANiuLLa::..
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: jestem?... nie wiem
|
Wysłany: Niedziela 06-08-2006, 18:44 Temat postu: |
|
|
koniec był na prawdę zaskakujący tego się nie spodziewałam... szok jednym słowem...
ta część była super jak z restą całe opowiadanie
pozdrawiam i mam nadzięję, że jak napiszesz coś nowego dasz znać
buźka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ville :]
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 06-08-2006, 20:16 Temat postu: |
|
|
Nique: Mam nadzieję, że mnie mile zaskoczysz czymś nowym xD Chyba nikt w to nie wątpi, że piszesz pięknie:)
odaję ci moją wenę i gorąco całuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Wtorek 08-08-2006, 10:46 Temat postu: |
|
|
Zaskoczyłaś mnie...
I to jeszcze jak.
Wracam schorowana do domu i co widzę?
Wielki finał mojego opowiadania o nietoperzach
Cóż nie spodziewałam się czyjejkolwiek śmierci. A już napewno nie śmierci Andreasa, Gustava i Georga.
Te wampiry, wampiry...
*mruczy niewyraźnie pod nosem*
Ale jak zwykle ubrałaś wszystko wprost po mistrzowsku w słowa. Czysta perfekcja.
Przy tobie czuje się jak jakiś robak, który odbiega w marzenia pisząc jakieś bazgroły.
Niecierpliwie czekam na nowe dzieła...
Całuję
Tea
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|