|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 17-06-2006, 10:38 Temat postu: |
|
|
Buahahaha, buahahaha, buahahah!
ŚWIETNIE!
Super rysujesz
Oj, jaki zaszczyt Też Cię kocham
Ja Was wszystkie kocham!
Parcik chyba jutro naskrobię na kompa jak nie to w poniedziałek
Dzisiaj bym to zrobiła, ale ni mom czasu, bo koleżanka przychodzi do mnie kochana channel
Dlatego czekajcie cierpliwie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Label
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Sobota 17-06-2006, 11:24 Temat postu: |
|
|
No to czekamy.
W skupieniu.
<czeka.>
<w skupieniu.>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patuśka:):)
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z drzewa :D
|
Wysłany: Sobota 17-06-2006, 12:48 Temat postu: |
|
|
No to ten nos może być w innym kształcie to był przykład... heh . No to życze duuuuuuuuuuuuużo weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Sendess
TH FC Forum Team
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: place where dreams and reality become one
|
Wysłany: Sobota 17-06-2006, 12:57 Temat postu: |
|
|
Channel, nie żyjesz
MY CHCEMY PĄCZUSIA!
No.
Chce next.
No.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Label
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Sobota 17-06-2006, 13:09 Temat postu: |
|
|
Mavi napisał: |
Channel, nie żyjesz
MY CHCEMY PĄCZUSIA!
No.
Chce next.
No. |
No.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 17:43 Temat postu: |
|
|
Szalala...
New part wkracza na stronkę...
Dedykejszyn dla Amber, która tym razem pierwsza skomentowała
Ten part jest słaby, wiem to na 1000%, ale to dlatego, że na następny szykuję super sensacyjną część. Choć wiem, że mi się i tak nie uda.
Wiecie co? Przejrzałyście mnie.
Chodzi o sondę. 10 dla Ali, to już coś. A właśnie to ona odejdzie.
Teraz nowa sonda. Muszę ją tylko obmyśleć.
Miłego czytania
XX
Alicja obudziła się na korytarzu po dwóch minutach. Zamrugała kilka razy powiekami i powoli, trochę chwiejnie, wstała z miejsca. Wykonała kilka wolnych kroków w przód, a po chwili już zaczęła biec, prawie potykając się o własne nogi. Dotarła do pokoju, w którym na łóżku siedziała rozwścieczona Tola, zignorowała ją, wytargała zza jednego z łóżek wielką, ciemnozieloną walizkę, którą rzuciła na środek pokoju. Sprawdziła jej nienaruszoną zawartość- czyli całą garderobę Blogerki- i chwyciła uchwyt walizki. Stękając, wyniosła walizkę na korytarz i zapukała do pokoju obok.
- Proszę!- zawołał jakiś mężczyzna i blondynka wstąpiła do środka pomieszczenia, zostawiając walizkę na swoim miejscu.
Był to pokój identyczny jak ten, w którym dotąd przebywała. Różowy. Na dużej kanapie siedziało trzech nagich mężczyzn. Tak się Ali przynajmniej zdawało, dopóki nie zauważyła ich różnokolorowych bokserek.
Mężczyźni wyglądali na całkiem zadowolonych- na stoliczku przed nimi leżał stos kart do gier oraz jakieś papiery- które rudowłosy, siedzący po lewej stronie kanapy, pospiesznie zakrył rękami. Brunet siedzący po prawej stronie trzymał w ręku szklankę z jakimś napojem, a mężczyzna pośrodku- szatyn z kozią bródką- rozkoszował się masażem palców u nóg, który robiła mu jakaś kobieta z turbanem, siedząca na podłodze przed nim.
Ala zwróciła się do szatyna.
- Przyszłam powiedzieć „Do widzenia”, wujku!- wymamrotała po polsku.
- Tak, jasne, super, pa.- Mężczyzna machnął lekceważąco ręką i przymknął oczy.
- Gdyby się Tola pytała- jestem w domu.- dodała blondynka, marszcząc czoło.
- Super, trzym się.
Ala wzruszyła ramionami i obróciwszy się na pięcie, zatrzasnęła za sobą drzwi i uchwyciła walizkę.
„Ten brunet jest całkiem słodki...”- pomyślała, po czym gwałtownie wstrząsnęła głową, aby wyrzucić z niej tą myśl. Walizka okazała się za ciężka, aby ją nieść- dziewczyna musiała ją pchać z całej siły, żeby w taki sposób wlec ją aż do wyjścia hotelu. Nagle za jej plecami usłyszała głos Chrisa.
- Dzieweczko, a dokąd ty z tym bagażem?- spytał szarmancko.- Może ci pomóc?
- Dzięki, ale bez łaski! Przecież wiem, że wy mnie wszyscy nie nawidzicie i chcecie, żebym zniknęła! Nic was nie obchodzę! Gówno!- wykrzyknęła i rozpłakała się.
Blondynka przystanęła i załkała głośno. Chris podszedł do niej i poklepał ją współczująco po plecach. Ala wzdrygnęła się i odskoczyła wystraszona.
- Nie dotykaj mnie! Nara, do zobaczenia nigdy!- wydusiła z siebie i cofnęła się o parę kroków, po czym z rozmachem pobiegła do walizki, którą z podwojoną siłą popchnęła o kilka metrów dalej. Chris obserwował wyczyny dziewczyny aż do chwili, gdy ta wraz z bagażem zniknęła za rogiem ściany. Wtedy podskoczył do góry i krzyknął:
-Juhuuuuuuuuuuuu!! Ala odchodzi!!! Szabadabaduuu!
Wykonał krótki taniec wymyślony przez niego- i uniósł ręce do góry, potrząsając nimi parę razy, wołając przy tym „Huuuuhuuuu!!”. Uspokoił się dopiero, gdy z jednego z pokoi naprzeciwko wyszedł jakiś gburowaty pan, który zaczął coś krzyczeć o ciszy nocnej.
Blondyn w małych podskokach dotarł do własnego pokoju i wskoczył na łóżko. Zaczął po nim skakać i Toli opowiadać o ucieczce Ali. Szatynka z przerażoną miną przyłożyła rękę do ust i zerwała się na równe nogi. Chris chciał ją jeszcze wspowstrzymać... za późno, dziewczyna wybiegła już z pomieszczenia.
***
- Tato, Ala uciekła!- wydukała Tola w stronę szatyna z bródką i tupnęła nogą.- To nie fair!
- Tolciu, kochanie, nie widzisz, że jestem zajęty...- wskazał na turban przed nim.
- Skoro cię nic nie interesuję, to... ach, co będę mówić... Nic nie powiem... Nie będę się tłumaczyć! Jesteś... eee... ACH!
Szatynka z wrzaskiem opuściła pokój i zderzyła się z Richiem, który właśnie z zadowoleniem kroczył przez korytarz.
- Nie, no, zaś ty?!- krzyknęła i upadła na kolana, załamując się.
Rozpłakała się. Szlochała, jęczała, krzyczała. Blondyn zignorował ją i z dumą wrócił do holu hotelu. Dziewczyna po paru minutach wstała, otrzepała spodnie z brudu i wróciła do pokoju. Na jednym łóżku drzemał już Jay, a obok niego Mikel. Chris i Izzy leżeli pod ścianą, rozmawiając. Billa i Toma nie było- musieli w takim układzie pozostać na noc w gabinecie lekarskim- a Gustav i Georg grali w szachy na kanapie.
- Chyba pójdę spać. Tak będzie najlepiej. A Ala pewnie się rozmyśli i wróci.- powiedziała Tola pod nosem i podeszła do okna.
***
Bill przebudził się w nocy po raz drugi. Tym razem, sądząc po odgłosach wydanych przez brata- nie sam. Ręką wymacał w ciemności przycisk od lampki nocnej i zapalił światło.
- Jak się czujesz?- spytał Toma, który leżał na łóżku z otwartymi oczami.
- Jak myślę, że jesteśmy z Asfaltami, to gorzej. A ten gips jest DURNY.
- Ciesz się, że tylko przekręciłeś kostkę- mogłeś mieć złamaną nogę, jak przypuszczaliśmy.- powiedział Bill z lekkim uśmieszkiem.
- Nie możemy chociaż wrócić do pokoju? To pomieszczenie jest beznadziejne. A tam mam moje cieplutkie, wygodne, mięciutkie i super łóżeczko.- wyszeptał dredowłosy z smutnymi oczami.
- Teoretycznie- czemu nie?
- A praktycznie?
- ZWIEWAMY!- wyszczerzył się Bill, wskakując na równe nogi.- Weź kule i idziemy!
Tom natychmiast spoważniał.
- Ku....le?- wyjąkał.
- Słyszałeś, co mówiła lekarka... A jak chcesz chodzić z tym gipsem? Proszę bardzo, jak chce...
- No dobrze, dobrze.- przerwał mu blondyn, siadając.- Pomóż mi proszę.
Po dziesięciu minutach chłopcy zakradali się po cichym, mrocznym korytarzu w kierunku pokoju. Kule Toma stukały dosyć głośno- jednak nie zważali na to i szybko dotarli do drzwi.
***
Na następny dzień wszyscy mieszkańcy pokoju zostali obudzeni o godzinie 5 nad ranem przez menagera Us5. Nachylił się nad każdym z nich i wrzeszczał im do ucha.
- Ryśku, pobudka, twoja bajka leci!- Blondyn otworzył momentalnie oczy i jęknął.
- Krzyśku, poplamiłem twój garniturek....- wyśpiewał brunet wesoło i nachylił się nad łóżkiem Jaya.
- Jacku, pogotowie po ciebie! Umierasz!
- Izka... dredy ci się rozwaliły!
- Michaśku, gdzie twój wór na ziemniaki?
Obudziwszy ostatniego z swoich podopiecznych, uśmiał się serdecznie i wyszedł z pomieszczenia, krzycząc jeszcze do nich:
- Aha i obudźcie tych tam!- i zniknął za drzwiami.
- Aaaaa, po cholerę nam wstawać...- wymamrotał Jay, ziewając.
Nikt nie ruszył się z miejsca ani nie odezwał się słowem. Po pięciu minutach do pokoju wkroczyli tym razem obaj menagerowie, ubrani w eleganckie, identyczne garnitury. Jefferson na widok znów zasypiających Asfaltów ryknął na cały głos:
- WSTAWAĆ, LENIE!!
Krzyk ten nie wyrwał ze snu tylko Asfaltów- Bill i Tom wyprostowali się na łóżku, a Gustav i Georg wydali z siebie ciche stęknięcie, przecierając oczy. Jedynie Tola, śpiąca na podłodze pod oknem, chrapała nadal smacznie.
- Bo...dzo...dem dzyyyrrrg?- wydukał Tom, rozciągając mięśnie i mrugając oczami z niewyspania.- Zz...baaaadź...- dodał i opadł z powrotem na poduszkę, mlaskając leniwie ustami i zamykając powieki.
- Idziemy na beach! Na cały dzień!- oznajmił rozpromieniony Jefferson i klasnął w dłonie.
- Cooo...? Mamy kamyki jeść czy coooo...- wyszeptał Bill w półśnie.
Menagerowie, widząc stan swoich podopiecznych, pokręcili głowami i spojrzeli po sobie bezradnie. Wzrok Jeffersona przyciągnął przyrząd, który leżał na jednej półce- megafon Billa, który używa na koncertach. Brunet wyszczerzył zęby i uchwycił go do ręki, nacisnął na guzik i w całym pokoju, zapewne nawet w całym hotelu rozległa się głośna, przeraźliwa syrena. Gustav podskoczył na podłodze z przerażenia, Bill wyturlał się z łóżka i spadł na ziemię- Jay krzyknął, a Richie się rozpłakał. Jefferson wyłączył syrenę i odstawił megafon z zadowoleniem na bok. Tola nadal chrapała pod oknem.
Hubert zabrał głos.
- Ubierzcie się lekko, weźcie kąpielówki- Richie, ubierz się jak... eee... człowiek i nie waż się brać ten różowy STRÓJ, który mi ostatnio pokazywałeś- i zbierzcie się w holu za pół godziny. Jedziemy autobusem na plażę piaszczystą kilometr stąd. Do zobaczenia.- powiedział sztywno, jakby nauczył się tego na pamięć i wyszedł z pokoju.
Jefferson z rozbawieniem mrugnął jednym okiem i poszedł za nim, zatrzaskując drzwi.
- Jak mus, to mus.- westchnął Bill i pomógł Tomowi wstać i podał mu kule.
- Muszę je brać?- jęknął Tom z smutną miną i poszedł o kulach do szafy, z której wyciągnął potrzebne mu ubranie.- Taki psi los...
- Nie martw się, słyszałeś- już jutro można ci zdjąć ten głupi gips. A na plaży jakoś wytrzymasz z tymi kulami.- pocieszył go Gustav, wciągając na stopę niebieską skarpetkę.
- A co z fankami...?
Gustav zignorował te pytanie i odezwał się nagle:
- Widział ktoś moją drugą skarpetkę?
- Richie wrzucił ją do akwarium. Żartuję- powiedział Izzy, widząs minę Gustava.- Jest pod łóżkiem.
- Którym?!- spytał blondyn, rozglądając się wokół.
- Tego już nie pamiętam.- Izzy wzruszył ramionami.
- Szalala, hopsasa, misie były dwaa...- zaczął Richie śpiewać wesoło, ubierając się.
- Te, nie śpiewaj piosenki z Wieczorynki.- skarcił go z ironią Izzy.
- To nie jest z Wieczorynki!- zbuntował się blondyn.- Jedzieeeemy na plażę, jedzieeeemy na plażę...
- ZAMKNIJ SIĘ!- krzyknął Tom, czując, że nie wytrzyma w tym towarzystwie.- IDIOTO!- dodał.
- Nie nazywaj mojego puci-puci słitaśnego i różowego karmelka idiotą!!- Izzy stanął obok Toma i spojrzał na niego groźnie.
- A właśnie tak, ty, ty... eeee... SZCZOTKO!- Tom uśmiał się głośno, wskazując na dredy Izziego. Ten wykrzywił się.
- Zabiorę na plażę mojego mi... Och, on nie żyje...- stwierdził Richie smutno.- No to mojego autko. Ojej, miałem je przecież przelakierować... O kurczak.
- BOŻE!- nie wytrzymał Bill.- Naprawdę, ja naiwniak, myślałam przez ostatni dni, że jesteście W MIARĘ normalni- Tom prychnął.- A tu widzę, że zaczynacie znów być tacy BEZNADZIEJNI jak na początku! I coś rozgadani też jesteście...
Tola obróciła się pod oknem na drgui bok i wrzasnęła we śnie:
- NIE CHCĘ OWSIANKI!!- i nastała cisza w pokoju.
Ps. nie wiecie jak się kasuję sondę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazia
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: od Bloo
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 18:40 Temat postu: |
|
|
1?
EDIT.
W sumie to ja nie wiem xP Mnie się podobało ;D 'Nie chcę owsianki' ;D Jak ona mogła. xP Ciekawa jestem co się dzieje z Ala. Biedactwo śpi gdzies pod mostem ;D Huh. Plaża... Mr... Pewno się tam coś będzie działo, jak sądzę ;D Czekam na nową ;**** Cmoks ;****
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kazia dnia Poniedziałek 19-06-2006, 18:52, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazia
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: od Bloo
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 18:40 Temat postu: |
|
|
1?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Sendess
TH FC Forum Team
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: place where dreams and reality become one
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 19:20 Temat postu: |
|
|
2!
Dx
Edit:
RooooShoFy strój Ricziego na plaże
Wspaniale ;D cute cute cute! Jakbym ja miała miec taka pobudke to bym sampowolnie wstawała o bylektórej godzinie xD
Wspaniale *.*
wspaniale
no.
a na następny odcinek mam suprajs dla Ciebie Maksiu
no.
szykuj sie xD
no.
XD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-Sendess dnia Wtorek 20-06-2006, 10:05, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karolcia ;)
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Polski ;)
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 21:54 Temat postu: |
|
|
Buahahahhaahah xD xD to jest dobre
Biednyy Tomuś ma skręcona noge ;D;D
Nie mart się bede cierpiec razem z tobą =]=]
Buziole:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Label
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Poniedziałek 19-06-2006, 21:57 Temat postu: |
|
|
4. Okay idę czytać, a komenta wystawię jutro
O Kurczak.
To było zayebiste
Mwahahahaha
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fragile
Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z domu bez klamek.
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 10:58 Temat postu: |
|
|
Mwahahahaha jak zwykle bosko Kocham Twoje opowiadanie Poprostu boskie! Nic dodać, nic ująć Czekam na new
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
April
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 20:54 Temat postu: |
|
|
Zapomniałam! Na śmierć zapomniałam skomentować! Eh.. cała ja
No więc zacznijmy od początku.. LEŻĘ nap odłodze tak mnie wgniotłaś tą dedykacją... Nie należy mi się! Moje komentarze są najbardziej bezsensowne i do tego żałosne jak nie wiem. I co z tego, że byłam pierwsza ? Miałam szczęście
A więc... bosko bosko i jeszcze raz bosko xD
Uwielbiam te spolczenie imion... Jacku xD
Napaliłam się na sexy Jay'a xD
PiS
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 16:18 Temat postu: |
|
|
Kat-
A mi się nie podoba Ach, następny part chcę zrobić fajny. Ale i tak mi się nie uda. Ale SPRÓBUJĘ. W końcu na plaży może się dużo dziać Ha, ha!
Mavi-
SUUUPRAAAAJS!! JUUUHUUU!!
<skacze pod sufit>
Mła, jak coś lubię, to suprajzez. Ha!
A part taki wspaniały zaś nie jest
Karolcia -
Na następny raz niech uważa xD
IzQa-
Danke. Co mam więcej powiedzieć?
Viccy-
Ojej. Nie myślałam, że Wam się to tak spodoba. Myślałam, że tym razem jest naprawdę do dupy... Ale widzę, że fani zdania nie zmienią xD Dzięki.
Amber-
Należy Ci się Of course! Jesteś już od początku ze mną i z Asfaltkami, należy Ci się (tym bardziej, że pierwsza skomenciłaś xD) Sexy Jay? xD Nie rozumiem Was... bosko? Eeech. Ale i tak danke.
PIIIXIIIIEEEEE!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ashleyka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Środa 21-06-2006, 21:52 Temat postu: |
|
|
Maxime napisał: |
- Nie nazywaj mojego puci-puci słitaśnego i różowego karmelka idiotą!!- Izzy stanął obok Toma i spojrzał na niego groźnie.
|
zostawić Izoldę na kilka dni i znowu debil się uczy jakiegoś ruskiego języka od Ryzia
co za dziecko niesforne
a Rysz i tego rOosHoOfFy stor na plażę o żesz..musze to zobaczyć
mhm.. mam nadzieję ,że w next parcie będzie jakaś kolejna wieelka akcja
pozdrawiam panią Max
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z prochu
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 8:02 Temat postu: |
|
|
A ja właśnie siedzę w szkole I nie mam co robić, więc tradycyjnie wlazłam na thpoland xD.
I sobie przeczytałam^^
Ala odchodzi? MOje złotko, moje kochanie, łeeeee! Żahcik, of course to b. piękna wiadm! xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 14:30 Temat postu: |
|
|
ashleyka-
Dziękuję za pozdrowienia, nawzajem Chcę wielką akcję zrobić. Ale to wymaga dużo czasu, więc nie martwcie sie, że nie będzie długo new parta xD Zamiast tego przeczytajcie se znów początki na blogu i komentujcie
LadyMakbet-
Piękna, piękna, aż za piękna xD To marnujesz czas czytając moje opko? Co za zaszczyt xD
PIXIE, KAJŚ TY??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: z prochu
|
Wysłany: Czwartek 22-06-2006, 14:50 Temat postu: |
|
|
No, skąd, nie marnuję. Tylko po prostu nie wiedziałam, co mam robić, weszłam na thpoland - patrzę, jest new nocia. No, i od razu mam co robić i się nie nudzę xD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Klaudyna XD
Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: ten Monsun XD !!
|
Wysłany: Sobota 24-06-2006, 12:09 Temat postu: |
|
|
Eh musiałam nadrabiac dwa party
GOMENE MAX !!! <wręczam Ci twoją ulubioną bombonierkiee >
Obie części coolowskie xD
I ta tez ! I wcale nie beznadziejna !
LadyMakbet - racja Jak sie czyta to opo to nie można sie nudzić
Ojj taaak ! Na plaży to .. musi coś być !
PO nadrobieniu już wszystkiego - mam jeszcze wiekszą cheć na jeszcze xD XD XD
Ahh.. Bill w blond włosach mnie nawiedzaaaaa !!!
Maxime - kocham cie za to opko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 24-06-2006, 14:16 Temat postu: |
|
|
Ha! A ja mam już początek new parta! Ha!
Ale na plaży jeszcze nie są xD ale mam już pomysły i je specjalnie pospisywałam...
Ale czekam na Pixie...
I czekam...
I czekam...
Z nudów nawet piosenkę napisałam xD po niemiecku
Czekam na komenty na blogu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ashleyka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Niedziela 25-06-2006, 18:50 Temat postu: |
|
|
Maxime napisał: |
ashleyka-
Dziękuję za pozdrowienia, nawzajem Chcę wielką akcję zrobić. Ale to wymaga dużo czasu, więc nie martwcie sie, że nie będzie długo new parta xD Zamiast tego przeczytajcie se znów początki na blogu i komentujcie
|
ee..ale ja chcę już teraz natychmiast w tej chwili new parta !!
Maax bo już nie wytrzymuję xP
może chociaż ten jeden jedyny raz uda mi się być first
a gdzie siePixie podziała??
bo dodatku brak
buuzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
April
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 28-06-2006, 11:12 Temat postu: |
|
|
Ale Max, jak mamy czytać początki na blogu, skoro my jesteśmy tak niecierpliwe, żesię nie da?
Mikel powiedział, że Cię kocha. Za to, że Ala odeszła. Powiedział, że jeszcze Tola i przyjdzie do Ciebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 28-06-2006, 15:16 Temat postu: |
|
|
Oł jea, maj lejdis, mam NEW. Tyle że jak zwykle na kartce
Może jutro będzie. Postaram się.
Powtarzam- może.
A do tego czasu imprezujcie sobie z Asfaltkami xD
A Amber, złotko, Mikel mnie kocha? Nie! Cholera
ashleyka, ja też czekam na Pixie. Niedobra Pixie. Be.
Koffam Was dziewczyny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Label
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Czwartek 29-06-2006, 10:47 Temat postu: |
|
|
Maxime napisał: |
Koffam Was dziewczyny |
My Ciebie teeeż
Wreszcie nowy parcik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 17:17 Temat postu: |
|
|
Olelelelele...
Nowy paaaart...
Dedykacja dla Kat, której się tym razem udało, oraz dla ashleyki. Za co? Sama powinna wiedzieć
XXI
Pod hotelem "Clementine" stała grupka zdenerwowanych osób, które rozmawiały ze sobą lub kopały nogami w kamyki. Niektóre z nich także obserwowały biedronki chodzące po błyszczącym od porannego słońca chodniku lub po trawniku, wilgotnym jeszcze po rannej rosie, od czasu do czasu przefruwając obok nosa jakiegoś z osobników, na co blondynek, który się głównie nimi interesował, za każdym razem głośno piszczał i wymachiwał rękami. Dwóch mężczyzn stało w pewnej odległości od tej grupki, starając
się wyglądać tak, jakby tych osób obok nie znali.
- Kiedy ten przeklęty autobus przyjedzie?- denerwował się Tom, który z słuchawkami w uszach i iPodem w ręku wystukiwał nogą w rytm słuchanej piosenki.- Wieki jeszcze będę czekał? Czy mogę iść z powrotem spać?
Nikt nie udzielił mu informacji, więc z obrażoną miną słuchał dalej muzyki.
- Łiiii!- pisnął Richie, wskazując na biedronkę, która właśnie przefrunęła obok.
Jay, stojący koło niego, marszczył czoło, zastanawiając się nad czymś głęboko.
"Gdzie ta mała maruda?”- pomyślał, rozglądając się wokół, poszukując Alę. „Czemu te dzieciaki nie są z nami? Czyżby się okazało, że będzie spokój?”
Chris i Mikel z rozpromienionymi twarzami grali małą piłeczką w „zośkę”. Każdy by przyznał- szło im nieźle. Jednak w pewnej chwili Mikel kopnął za mocno i piłeczka poleciała nad blondynem za ogrodzenie hotelu na świeżo ukoszony trawnik.
- O, kurczak, co teraz!- krzyknął warkoczykowaty i spojrzał pytająco na Chrisa.
- Nie wiem.- odparł ten.
- Mam się wdrapać po płocie i skoczyć na trawnik?
- Super, pomogę ci.
Podeszli pod ogrodzenie i obadali je ponurym wzrokiem. Było wysokie na około 2 metry. Jefferson spostrzegł ich obserwacje i zaniepokoił się.
- Hej, guys, co zamierzacie zrobić?
- Bawić się piłką.- oznajmił Mikel prosto zwyczajnie.
- Ach, no to dobrze. Nie psujcie niczego!- dodał Jefferson, nie wiedząc, gdzie owa piłeczka się znajduje, i wrócił do swej konwersacji z Hubertem.
Mikel włożył jedną stopę między druty, a rękami chwycił się ogrodzenia. Chris z zamieszaniem, bo nie wiedział, gdzie go przytrzymać, przejechał ręką po jego pośladkach.
- Nie trzym mnie tam, debilu!- wrzasnął warkoczykowaty.- Nogi mi przytrzym!
Wdrapał się trochę wyżej, a Chris puścił go. Mikel bez pomocy kolegi wdrapał się aż na samą górę, a gdy tam dotarł, przełożył jedną nogę na drugą stronę i tracąc równowagę, gwałtownie przysiadł na górze ogrodzenia.
- Auuuu!- jęknął, wykrzywiając się i chwytając się ogrodzenia.
„O kurczak, jakie to wysokie...”- stwierdził w duchu i spojrzał na dół. Poczuł, że przewraca mu się w żołądku.
Dotąd nikomu się nie przyznał, ale- lęk wysokości dręczył go już od dzieciństwa. Wykrzywił się i zacisnął zęby.
- Co jest?- usłyszał głos Chrisa, wydający mu się tak odległy...
- Pomocy!- krzyknął Mikel, nie wiedząc, co robić.
- Pomocy?
- Spadam, debilu!- szepnął mulat ze strachem.
Mikel spojrzał w górę, chcąc zapomnieć o wysokości, jednak nie potrafił na długo- ciągle zerkał w dół.
„Ale ze mnie maczo...”- pomyślał i przewrócił oczami, odmawiając po cichu modlitwę. Chris zaczął się pod płotem śmiać; nikt nie dostrzegł, że Mikel jest w niebezpieczeństwie. To pogarszało sytuację znacząco.
Nagle w sercu warkoczykowatego zapaliła się mała iskierka nadziei- zza rogu hotelu wyłoniła się postać małego chłopczyka, wesoło skaczącego po trawniku. Mikel zagwizdał i smarkacz podniósł głowę.
- Hey! Tu! Tu!- zawołał po niemiecku, machając jedną ręką, po czym stracił równowagę i chwycił się szybko płotu.
- Czego?- odezwał się piegowaty rudzielec żujący gumę piskliwym głosikiem.
- Ehm... Mógłbyś pomóc?- szepnął Mikel cicho, przyznając w duchu, że to wielka oznaka tchórzostwa, pytać malucha o pomoc.
- Co? Mów głośniej, bamboocha-murzynie o świńskim ryjku!- ryknął chłopczyk i wytknął język.
- Smarkaczu, pomożesz mi, czy...
- ŚWINIA! CHRUM-CHRUM! Świnka ma straaaaaachaaaa!- krzyknął rudzielec i wybuchnął śmiechem, przeskakując z jednej nogi na drugą.
Mikel przeklął pod nosem i spojrzał bezradnie w stronę Chrisa, który, jak gdyby nigdy nic się nie stało, gawędził sobie spokojnie z jakimś mężczyzną.
„Dzięki, wielkie dzięki, PRZYJACIELU”- pomyślał Mikel z wściekłością. Strach ogarnął go coraz bardziej. Czuł, że zaraz spadnie...
- BEKSALALA, POJECHAŁA DO SZPI...
BUUM.
Mikel zamrugał oczami. Właśnie upadł na ziemię z wysokości 2 metrów i nic nie poczuł... Upadł nadzwyczajnie miękko. Co to jest? Przetarł zbrudzoną dłonią spocone czoło i chciał wstać.
Wtedy nadepnął na czyjąś dłoń.
Mikel wrzasnął- Chris poszedł w jego ślady i uczynił to samo... bo Mikel leżał na nim.
„Chryste!”- spanikował warkoczykowaty i podniósł się na nogi. Obadał kolegę wzrokiem. Wyglądał na żywego.
Mikel podał mu rękę i pomógł mu wstać. Spojrzał za ogrodzenie- smarkacz gwiżdżąc podrzucał w dłoni piłeczkę i znikł za rogiem.
***
- Szybko, szybciej, najszybciej, wsiadaj, Richie!- poganiał Jefferson, stojący przy drzwiach autobusu i kiwając dłonią w stronę blondyna.- Nnnooo!
- Już, już!
Richie, ciężko dysząc, wybiegł z hotelu z jakimś słoikiem w ręku. Przykucnął przy trawie i trwał tak przez kilkadziesiąt sekund, plecami obrócony do pojazdu.
- RICHIE!
- Już!
Blondyn wstał pospiesznie i ruszył w stronę autobusu. Wsiadł do środka przez przetrzymywane przez menagera drzwi, które ten za nim zatrzasnął.
Swoją zdobycz przyciskając mocno do piersi, przegramolił się na drugą stronę pojazdu i opadł na siedzenie obok Izziego. Autobus ruszył z piskiem opon.
- Pół godziny spóźnienia... Co za cholerny pojeb*ny autobus...- zagadał go jego sąsiad, przyglądając się ciekawie słoikowi.- Co tam zaś masz, rybę? Bo jakoś cuchnie.
Richie zignorował ten komentarz myśląc o Pączusiu, jednak po paru sekundach odparł:
- Nic... to znaczy... słodycze.- powiedział szybko i zmienił temat, a słoik schował do plecaka.- Jak ja lubię jeździć w mini-busikach...
W tej chwili autobus stanął i ktoś otworzył drzwi z zewnątrz. Richie z zaciekawieniem odwrócił wzrok od szyby, w którą się wpatrzył i ujrzał staruszkę, która wdrapywała się po schódkach przy pomocy beżowej laski z głową orła, z Hubertem i Jeffersonem przy bokach, którzy ją podtrzymywali. Poczłapała chwiejnie w kierunku ich siedzeń i usiadła naprzeciwko Billa i Toma. Odłożyła laskę na bok i zaczęła im się perfidnie przyglądać. Na policzkach Toma pojawiły sie delikatne rumieńce, na co Izzy się głośno uśmiał.
Autobus jechał dalej.
- Kto to jest?- szepnął Richie do Jaya, który siedział za nim, a ten wzruszył ramionami. Spojrzał więc pytająco w stronę Jeffersona, a ten odwzajemnił spojrzenie, kiwając głową.
- Babciu?!- jęknął nagle Chris. Wszyscy odwrócili się do niego i przyglądali mu się z zaskoczeniem- sam blondyn zaś był blady z twarzy i mamrotał coś niezrozumiałego.
- Czyżby to mój kochany wnuczuś-puczuś?- odezwała się wreszcie staruszka chrypkowatym głosem, uśmiechając się do Chrisa wesoło, ilustrując także Mikela siedzącego obok niego.- Daj się uściskać!
Wstała z miejsca, chwyciła się oparcia siedzenia i zamierzała powędrować w stronę wnuka. Jednak nagle autobus gwałtownie zahamował i babcia wpadła wprost na kolana Billa, który przyjął minę poszkodowanego. Przywarł jak najmocniej do siedzenia, a babcia, gdy autobus ponownie ruszył, opadła z powrotem na swoje siedzenie, opuszczając biednego Billa.
- No to... później!- krzyknęła głośno, z czego Bill, nadal wstydliwie zamieszany, wywnioskował, że musiała być przygłuchawa.
Obok nich pojawił się Hubert.
- Ta kobieta to babcia Chrisa. Przyjechała tu specjalnie z Kolonii, żeby odwiedzić swojego wnuka, którego, jak mówi, już lata nie widziała- oznajmił, odrobinę wzruszony.- No i... nie mogłem jej wyrzucić z autobusu...
- Babciu...- wyszeptał Chris, który przystanał obok menagera, jedną ręką trzymając się siedzenia, a drugą ujmując dłoń kobiety.- Jak dawno cię nie widziałem...- dodał, a małe łzy pojawiły się w jego kącikach oczu.
- Chłopcze, siadaj, bo zostaniesz zaraz kaleką, tak jak ja prawie przed chwilą.- skarciła go staruszka, zerkając na niego zmrużonymi oczami zza grubych szkieł okularów.- Ja sobie w tym czasie pogawędzę z tym uroczym państwem tu...- machnęła ręką w stronę Chrisa, a ten po chwili zastanowienia wrócił do tyłu na swoje miejsce.
- Taaaak...- westchnęła babcia, chwytając się nagle za serce.- Ta starość...
Odetchnęła głęboko i przymknęła oczy. Tom szturchnął Billa, a kobieta je znów otworzyła.
- Ty!- krzyknęła nagle.- Jak tobie, młody paniczu, na imię?
- Tom...- odparł chłopak po chwili wahania.
Bill już otworzył usta i chciał coś powiedzieć, gdy staruszka go wyprzedziła:
- A tobie, śliczna panienko?
Brunet spojrzał za siebie, jednak nikogo płci żeńskiej tam nie dojrzał. Przeniósł wzrok na kobietę i dostrzegł, że ona go obserwuje. Znów rozchylił usta, jednak...
- Eee... to...- zaczął Tom.
- Tak?
- Jestem chłopakiem!!- oznajmił Bill wstydliwie, czując, że oblewa się rumieńcem.
- A tak, tak, te dzisiejsze czasy takie, że nawet rozróżnić się nie da.- westchnęła kobieta, a Bill przygryzł wargę.- Zaniedługo jeszcze ci TWOJEGO GATUNKU będą w spódnicach chodzić i biustonosze nosić!
- Mój...?- Bill zamarł.
Tom szturchnął go ponownie, czując, że za chwilę wybuchnie śmiechem. Brunet postanowił już milczeć i ignorować kobietę.
- Ty też nie lepszy.- przeniosła wzrok na Toma i obrzuciła go surowym spojrzeniem.
- Co, ja?- zdziwił się dredziarz.
- Tak, TY!- wykrzyczała staruszka mu w twarz i chwyciła laskę do ręki.- Jak ty wyglądasz! A co to za drut?- spytała i nachyliła się do Toma, chwytając go drżącą ręką za kolczyk w wardze. Dredowłosy jęknął. Babcia zaczęła nim poruszać w górę, w dół, na lewo, na prawo, robić okrążenia, wbijać go mocniej w wargę...
- Zostaw go pani!- nie wytrzymał nagle Bill, widząc cierpienie w oczach brata. Staruszka opadła z powrotem na oparcie i zilustrowała znów Billa.
- Taki z ciebie pyskacz, tak? Wojny tobie trzeba!- krzyknęła oburzona.
- Ekskjuz mi...- wtrącił się któs nagle.
Babcia aż się wzdrygneła i chwyciła się ponownie za serce. W przejściu stał Richie, uśmiechając się dziecinnie i uprzejmie.
- Aa, Chris, mówiłam ci już...- zaczęłą po niemiecku, a Richie na słowo „Chris” pokręcił mocno głową.
- Me no Chris, no, no, no...- próbował się z kobietą dogadać, jednak ona go zignorowała i nadal mówiła coś o rodzinnych manierach.
- Psze pani, to nie Chris. To jego kolega.- wytłumaczył Tom, nie kryjąc rozbawienia; najwidoczniej wybaczył kobiecie już tamtego małego, bolesnego „ataku”.
- AAA!!- krzyknęła kobieta nagle i uniosła laskę w stronę Richiego.- Precz, zdrajco! Co zrobiłeś z Chrisem?!
Blondyn na widok tej niezrozumianej groźby cofnął się o krok do tyłu, jednak pozostał niewzruszony i po prostu stał, oglądając poczynania kobiety z zaciekawieniem.
Ta nagle uniosła się płaczem.
- Brudne... rozpieszczone... bachory...- wychrypiała, oddychając ciężko.
- Du ju spiiiiiiiiik Inglisz?- spytał Richie znienacka. Staruszka momentalnie przestała szlochać.
Patrzyła na blondyna przez długą chwilę z miną nic nie wyrażającą, a Richie zastanowił się, czy może nie lepiej uciec. Blondyn ścisnął słoik w ręku, który miał znów przy sobie i milczał. Twarz babci gwałtownie się rozjaśniłą.
- AHA!- wszyscy się wzdrygnęli.- Ruska! Ty par ruska, chłopczyku, tak?- spytała, co zamurowało Richiego.
-...?
- Ha! Umiem trochę po rusku, to z czasów wojny.- skierowała się do bliźniaków, jak gdyby była im winna wytłumaczenia. Zaraz potem znów spojrzała na blondyna.- Nas ne dogoniat, nie, malchiku?- spytała uprzejmie, a Richie z zaskoczenia aż opuścił swój słoik. Wtedy zaczęła się tragedia.
Pojemnik stłukł się o podłogę, rozleciał na małe kawałki i z jego wnętrza wyfrunął tuzin biedronek, prosto na staruszkę. Babcia krzyknęłą tak głośno, że autobus się zatrzymał, a wszyscy wraz z menagerami i kierowcą zebrali się w przejściu. Kobieta straciła przytomność. Jefferson i Hubert przecisnęli się przez tłum Asfaltów i szybko wynieśli staruszkę z autobusu.
***
Menagerowie wrócili do rozgadanego autobusu po piętnastu minutach- bez babci. Mieli zamieszane twarze. Jefferson wrzasnął na Richiego.
- PRZEZ CIEBIE ZAWAŁU DOSTAŁA, TY CHOLERNY...
- Spokojnie.- Hubert poklepał go po ramieniu.- Ja to załatwię.
Zwrócił się do blondynka, który z strachem w oczach zaczął się trząść.
- Będzie...ok?- wydukał.
- Tak. Już więcej biedronek nie zbieraj, dobrze?- upewnił się rudzielec ze spokojem w głosie. Richie skinął głową.- No to, jedziemy dalej!- oznajmił i klasnął w dłonie.
- A co z babcią?- wtrącił się Izzy.
- Zostaje. Będzie pod opieką lekarzy, a później... przyjedzie po nią wściekła rodzina. Całe szczęście, że tu akurat szpital był... co za dziwny zbieg okoliczności...- Hubert wyszczerzył się.- Koniec gadania, jedziemy!
Wszyscy wrócili na swoje miejsca, a Tom nachylił się do brata i szepnął mu do ucha:
- Ulga. Nareszcie spokój. Ona gadała więcej od ciebie normalnie.
- Cóż za komplement.- odparł Bill ironicznie.
- Nie ma sprawy. Braciszku, pamiętaj- zawsze do usług...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|