|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mona
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Waldorf
|
Wysłany: Czwartek 06-07-2006, 19:28 Temat postu: |
|
|
daaaleeej!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nicky
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POLICE
|
Wysłany: Piątek 07-07-2006, 22:53 Temat postu: |
|
|
część #17
***
dzwoni babcia Rose. Bez zastanowienia odebrał:
- Dzień dobry pani Fox. Czyżby cos się stało? - powiedział radosnym głosem do słuchawki.
- Gustav, gdzie jest Rose? - chłopak przez chwile zamarł.
- Yyy...no...jest u mnie. - perkusista spojrzał na speszonych kumpli.
Domyślali się co jest grane.
- Powiedz jej, że ma natychmiast przyjść do domu.
- Ale proszę pani, co się stało? - zanim dokończył pytanie już było słychać podłużny sygnał informujący, że osoba po drugiej stronie odłożyła słuchawkę.
- Gustav? Co jest? - spytał Georg.
- Nie wiem, odłożyła słuchawkę zanim zdążyłem spytać.
- Ciekawe co się stało? A może dowiedziała się, że Rose ją okłamała z tym nocowaniem? - Bill się zamyślił.
- To niemożliwe...
- Dlaczego niemożliwe? - Georg próbował dotrzymać kroku kolegom powodując głośne pukanie na chodniku w parku szpitalnym.
- Nie wiem.. ona to tak ukrywała, że nawet Tom o tym nie wiedział...
- Ehh... - Bill głęboko westchnął.
Cała trójka zamilkła. Usiedli na ławeczce i zaczęli gadać o czymś zupełnie innym.
Gustav wahając się chwycił swoją komórkę i wybrał numer do Rose.
- Tom? Daj mi Rose...musze jej coś ważnego powiedzieć... nie... nie może poczekać... to pilne... tak bardzo... no daj mi ją do cholery!!!!!!!!! - wrzasnął już wpieniony perkusista.
Z oddali jeszcze usłyszał chichoty dredzika, a po chwili żeński, potulny głosik Rose.
- Gdzie jesteś? Dzwoniła twoja babcia i kazała ci wracać do domu... nie wiem o co chodzi... no... to podobno bardzo pilne... dobra.. tylko się pospiesz... - odłożył słuchawkę i spojrzał na zdziwionych Billa i Georga.
- No co?
- Nic - odpowiedzieli jednocześnie robiąc dziwaczne miny.
*
- Co ci powiedział? - spytał Tom przytulając mnie ramieniem.
- Że babcia do niego dzwoniła i kazała mi wracać szybko do domu. - dredzik zrobił zdziwioną minę w moim kierunku.
- Co się mogło stać? Ona wie, że spędziłaś noc na plaży?
- Chyba nie... nie mam pojęcia... - zamyśliłam się.
Przyspieszyliśmy kroku i po parunastu minutach byłam już pod domem. Pocałowałam skejta w policzek na pożegnanie i ruszyłam w stronę drzwi. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Drzwi się otwarły z małym trzaskiem.
- Babciu już jestem! - krzyknęłam.
Zabolało mnie gardło. Złapałam się ręką szafki, tak żeby nie upaść. Wszystko wirowało mi przed oczami i nagle zobaczyłam już tylko ciemny obraz - zemdlałam.
Babcia podbiegła szybko do mnie i krzyczała żebym się obudziła, ale ja juz nie słyszałam. Zadzwoniła po karetkę.
*
Szłam jasnym, białym korytarzem. Nagle weszłam do szklanego pomieszczenia. Za szybą zobaczyłam swoją mamę, uśmiechająca się serdecznie. Podeszłam do niej i chciałam zbić szybę. Waliłam w nią z całych sił, jednak ona zdawała się być niezniszczalna. Próbowałam coś krzyknąć, powiedzieć lecz na próżno. Z mojej buzi nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk.
Poczułam jak coś mnie łapie za rękę. Gdy na nią spojrzałam, nie zobaczyłam niczego, co mogłoby mnie dotykać. Szklany pokój znikł, a razem z nim najukochańsza mi osoba - mama.
Obudziłam się z transu. Leżałam w sali szpitalnej. Na szyi znów miałam bandaż jak poprzednio. Osobą, która dotykała mojej ręki była moja babcia. Ze łzami w oczach patrzyła mi prosto w oczy.
- Nareszcie się obudziłaś - odezwała się drżącym głosem.
- Babciu...co się stało? Dlaczego ten ból w gardle powrócił? - nic nie rozumiałam.
Moja babcia spoważniała. Znowu powróciła ta prawdziwa, surowa staruszka co na co dzień.
- Okłamałaś mnie Rose... - powiedziała surowym tonem, zmieniając temat.
- W czym? – nie zrozumiałam o co chodziło.
- Ty wcale nie nocowałaś u Gustava - zatkało mnie - dlaczego mnie okłamałaś Rose...?
- Ja...
- Czy ja tak cię wychowywałam? Wychowywałam cię na kłamczuchę? Pytam się po raz kolejny Rose... dlaczego nie powiedziałaś mi gdzie tak naprawdę idziesz? - jej ton z surowego przeistaczał się w pełen żalu i goryczy.
Jej siwe włosy były związane w kok co jeszcze bardziej sprawiało, że ma surowy wyraz twarzy i poważny wygląd. Ucichła i czekała, co jej odpowiem.
- Ja cię przepraszam babciu... wiem, nie powinnam była cię okłamywać...ale gdybym ci powiedziała prawdę, to nie pozwoliłabyś mi tam pójść, czyż nie?
- Tak, to prawda. Wiesz co ci mówiłam o twoim ojcu...nie chcę abyś żyła wspomnieniami Rose. To był okrutny człowiek i nie jest warty rozpamiętywania - wpadała znowu w tą wściekłość co zwykle, kiedy mówiła o moim ojcu.
- Dlaczego ty go tak nienawidzisz? Powiedz mi wreszcie! Chyba powinnam znać prawdę, w końcu to mój tata! Nie wiem o nim nic poza faktem, że był pijakiem i zbirem... wiem o nim same złe rzeczy, ani jednej zalety!
- Rose...
- A skoro jestem jego córką i kiedyś był mężem mojej mamy to chyba musiała go kochać prawda?! Dlaczego ty go tak nienawidzisz?! Dlaczego on zaczął pić i dlaczego teraz mieszkam z tobą a nie z nim?! - nie panowałam juz nad swoimi emocjami - Nienawiść robi z ciebie powoli złośliwą, pesymistyczną jędzę!! - wrzasnęłam.
Źle zrobiłam, bo nagle poczułam okropny ból w gardle. Rozpłakałam się, a babcia ze łzami w oczach pobiegła po lekarza. O dziwi nie wszedł mój lekarz, pan Fox, tylko jakiś inny starzec.
- Gdzie jest pan Fox? - wydyszałam.
Zaczęłam panikować, przestałam kontaktować, zachowywałam się jak wariatka.
- Twoja babcia nie życzyła sobie aby doktor Fox cię leczył. - odpowiedział, wstrzykując mi w obojczyk substancję, która zwykle pomagała. Czekałam, aż ból ustanie, jednak on coraz bardziej się nasilał. Zaczęłam się rzucać po łóżku szpitalnym.
- Boli! Boli! - coraz bardziej bolało.
Lekarz zadzwonił po pielęgniarki, które juz po chwili weszły do sali.
- Przygotujcie sale operacyjną... - powiedział przypinając mnie pasami do łóżka aby uniemożliwić mi rzucanie się.
- Pan Fox... niech on mi zrobi operacje - jedna z pielęgniarek wyprowadziła moją spanikowaną do granic możliwości babcię.
- Nie mogę tego zrobić. Twoja babcia kategorycznie tego zabroniła - do sali weszły znów pielęgniarki i razem z lekarzem zaczęły mnie wieźć w stronę sali operacyjnej.
*
Na niebieskim krześle, przed salą operacyjną, siedział chłopak z jasnymi dredami do ramion. Przy nim stał chłopak z czarnymi włosami ułożonymi starannie w tzw. mangową fryzurę. Parę krzeseł dalej siedziała siwowłosa staruszka. Cała trójka nie odezwała się ani słowem.
Nagle drzwi od kantorka lekarzy otworzyły się i wyszedł doktor Fox. Babcia się poderwała szybko z miejsca i zaczęła krzyczeć na mężczyznę, obwiniając go o same najgorsze rzeczy. Bliźniacy zdziwieni, przysłuchiwali się awanturze. Po chwili doktor Fox odsunął od siebie staruszkę na bezpieczną odległość i ruszył w kierunku sali operacyjnej. Nie zważając na krzyki babci i pielęgniarek, podszedł do lekarza, który miał przeprowadzić operacje Rose.
- Odsuń się...
- Ale Fox...nie możesz...umawialiśmy się, że nie będziesz...
- Powiedziałem odsuń się... jestem jej lekarzem odkąd się urodziła i teraz ja jej zrobię ta operacje...pozwól mi...proszę... - spojrzał się na kolegę. Jego wzrok wyrażał tylko dwa uczucia: cierpienie i błaganie o pozwolenie.
Lekarz podał Foxowi niezbędne narzędzia.
- Dziękuję.
- Pomogę ci... - zaoferował kolega.
*
Operacja trwała dwie godziny. Po staraniach lekarzy, odwieziono mnie z powrotem do sali. Narkoza jeszcze działała. Tom siedział przy mnie dopóki nie otworzyłam oczu. Gdy zobaczyłam jaką miał minę, od razu pożałowałam, że je otworzyłam. Był smutny jak nigdy.
- Tom..
- Cii… nic nie mów…odpoczywaj. – pogładził delikatnie moja dłoń.
Zamknęłam oczy i usnęłam, nie wiedząc kiedy.
*
Gdy się obudziłam Toma już nie było. Na jego miejscu za to siedział pan Fox, a twarz miał schowaną w dłoniach.
- Proszę pana? Wszystko porządku?
- Rose…tak, tak porządku.
- Mogę zadać jedno ważne pytanie?
- Pytaj – lekko się uśmiechnął.
- Dlaczego pan ma takie samo nazwisko co ja i dlaczego babcia nie chciała aby pan był moim lekarzem od kiedy tylko pana zobaczyła? – powiedziałam jednym tchem.
Pan Fox momentalnie posmutniał. Spojrzał się na mnie i chwilę milczał. Zaraz miałam się dowiedzieć rzeczy, która męczyła mnie już od dawna…
***
opowiadanie będzie zmierzało powoli do końca... miało być więcej części, ale nie ma sensu tego dalej ciągnąc i będzie lepiej jak opo będzie miało mniej niz zamierzałam części... pozdrawiam i miłej nocki życzę... papatki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ikuś :*
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 652
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z gaci skarba <3
|
Wysłany: Piątek 07-07-2006, 23:41 Temat postu: |
|
|
Dlaczego mniej?
Kochana?
Dlaczego?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mona
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Waldorf
|
Wysłany: Poniedziałek 10-07-2006, 15:15 Temat postu: |
|
|
o BOZE TO JEST JEJ TATA!?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicky
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POLICE
|
Wysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 15:16 Temat postu: |
|
|
Ikuś i Mona...dziękuję za komentarze...wszystko sie okaze juz niedługo bo opo powoli zmierza ku końcowi...z góry przepraszam za błędy i pozdrawiam wszystkich czytających
część #18
***
- Teraz ci coś powiem, ale obiecaj mi, że nie będziesz krzyczeć…
- Obiecuje – odparłam bez większego zastanowienia. Tak bardzo chciałam się dowiedzieć prawdy.
- Mam takie samo nazwisko ponieważ jestem… - przerwał, bo drzwi do Sali się otworzyły i stanęła w nich moja babcia.
- Proszę stąd wyjść – powiedziała siadając obok mnie na krześle – myślałam, że wszystko zostało panu wytłumaczone…a teraz żegnam… - spojrzała surowym wzrokiem na mężczyznę. Tamten tylko wstał i wyszedł bez słowa. Byłam jeszcze bardziej wściekła na babcie niż przedtem.
Pan Fox był MOIM gościem a nie jej. Przyszedł zobaczyć jak się czuję, a ona tak zwyczajnie go wyrzuciła.
- Skąd się dowiedziałaś, że nie nocowałam u Gustava, tylko w domku na plaży? – spytałam nawet nie patrząc na nią.
- Ta dziewczynka… Katrin… mi powiedziała… - odparła także na mnie nie patrząc.
Katrin była moim wrogiem, jedynym chyba w moim życiu. Nienawidziłam jej z całych sił, ale także było mi jej żal. Była blondynką, jedną z tych różowych Barbie. Nakryłam ja kiedyś jak o mały włos nie zaciągnęła do łóżka Toma. Całe szczęście gdy weszłam, starszy bliźniak oprzytomniał i postąpił jak rozsądny, dojrzały mężczyzna – po prostu wyszedł zabierając koszulkę, którą „zgubił”.
Od tamtej pory dokuczałyśmy sobie nawzajem. Teraz jednak przegięła. Miałam ochotę wstać, pójść do niej i jej przywalić. Zapewne bym to zrobiła, gdyby nie mój stan zdrowia i te kable, które były do mnie podłączone.
- Przepraszam cię za to, że nazwałam cię pesymistyczną jędzą… mogłabyś mnie zostawić teraz samą?
- Już wychodzę…
- Odpowiedz mi dlaczego go nienawidzisz? – szepnęłam lecz babcia już tego nie usłyszała. Do Sali weszła pielęgniarka z opatrunkami i lekami.
- Ten chłopiec w dredach siedział przy Tobie całą noc.. musiałam go siłą wysyłać taksówką do domu… - uśmiechnęła się zmieniając mi opatrunek. – To twój chłopak?
- Nie chodzimy ze sobą, ale mówi, że mnie kocha… - powiedziałam.
Nie wiem czemu, ale polubiłam ją. Miała taki ciepły uśmiech i spokojny ton głosu.
- Do zobaczenia później Rose.
- Do zobaczenia – pielęgniarka wyszła a ja dalej pogrążyłam się we własnych myślach.
*
Na biurku Toma leżał zielony pamiętnik, należący do nikogo innego jak Rose. Wahał się czy go otworzyć. Chciał poznać co czuje Rose i jej pomóc. Sądził, że to był jedyny rozsądny pomysł. Chwycił zielony zeszyt, gdy nagle drzwi z hukiem się otworzyły i wpadł Bill. Wskoczył na łóżko brata i zaczął po nim skakać jak oszalały. Tom szybko odłożył przedmiot i patrzył na Billa jak na idiotę.
- Mogę wiedzieć, co ci jest? – spytał dredzie.
- Zycie… jest… piękne – mówił skacząc.
- Mhm… a co się stało braciszku?
- Jedziemy w trasę za tydzień… - Bill zaczął skakać jeszcze szybciej.
Tom milczał. Bez słowa wyszedł z pokoju, zostawiając bliźniaka rozkrzyczanego już na całego. Był coraz bardziej wściekły. Nie chciał teraz wyjeżdżać w trasę, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać. Był tak blisko odnalezienia ojca Rose, a nagle Bill go informuje, że jadą koncertować. Postanowił pójść odwiedzić Georga w szpitalu, a później Rose.
*
W pokoju bliźniaków:
Bill, gdy się już uspokoił, zauważył zielony zeszyt na biurku brata. Ciekawość okazała się silniejsza i już po chwili czarnowłosy trzymał pamiętnik w dłoniach. Nie wiedząc, że to ważne i prywatne zapiski, otworzył go na 10 stronie i zaczął czytać:
Dzień: 31 stycznia 2004 roku.
Dzisiaj stało się coś czego nie zapomnę do końca życia. Nakryłam Toma, jak o mały włos nie przespał się z Katrin. Po pierwsze on ma 15 lat! A po drugie jak on mógł mi to zrobić?! Nie zraziło go nawet to, że Katrin robiła mi w życiu wiele świństw! Jemu chyba naprawdę na mnie nie zależy… a szkoda, bo mi na nim owszem! I to nawet bardzo. On nie wie, że go kocham jak chłopaka, a nie przyjaciela. Jednak to nie jest powód do tego, aby od razu robić mi takie rzeczy! Niby gada, że będzie mnie bronił i w ogóle, a z drugiej strony zachowuje się tak jakby miał rozdwojoną jaźnie! Obrońca się znalazł!! Od siedmiu boleści!! Zaczynam go nienawidzić! Wiem, że Bill stara się mi pomóc, dzisiaj też chciał, ale to mi wcale nie ułatwia. Nie mam już siły…idę się pociąć, może mi przejdzie!!!
Rose godz. 22:04
Po ostatnim zdaniu próbował sobie przypomnieć te dwie głębokie szramy na nadgarstkach Rose. Tego widoku nie da się tak łatwo zapomnieć, więc nie przyszło mu to z trudem.
*
- Właściwie to możesz wyjść już ze szpitala…tylko, że jedna z pielęgniarek z tobą pojedzie do domu, aby dopilnować twojego leczenia. – powiedziała pielęgniarka w różowym fartuszku, odpinając mi kroplówkę od ręki.
- Naprawdę? Mogę wrócić do domu?! – w środku odczułam przeogromną radość. Chyba jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam. W ciągu tego miesiąca miałam już dość szpitala.
- Tak, możesz wrócić do domu – pielęgniarka uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać mi lekarstwo – ostatnie w tym szpitalu, jakie miałam wziąć. Gdy mi go podała, strasznie pobladłam. Zadzwonił pager pielęgniarki i wyszła za chwilę na korytarz.
Ja siedziałam i patrzyłam w okno. Myślałam teraz co porabia Tom. Byłam ciekawa, czy przyjdzie dzisiaj do mnie i odprowadzi mnie do domu. Po 5 minutach pielęgniarka weszła do Sali i oznajmiła, że mam pójść do gabinetu doktora Foxa. Zdziwiona więc wstałam i pokierowałam się w stronę gabinetu.
*
Bill z Tomem i Gustawem oglądali telewizję, komentując koncert US5.
- Ale ten dredowaty to pajac – powiedział Tom.
Nie poszedł odwiedzić Rose, bo po prostu mu się nie chciało. Wrócił się do domu no i teraz siedział z chłopakami.
Bill z Guciem spojrzeli na dredzika jak na debila, po czym wybuchli niepohamowanym śmiechem. Mama bliźniaków była w pracy, Jeorg (ojczym bliźniaków) także, więc dom był tylko dla nich.
- Patrz, reklama red bulla – wrzasnął prosto w ucho Tomowi, Bill.
Skejt tylko jęknął i wlepił ślepia w TV.
Gdy reklamy się skończyły, w telewizji wyświetliła się młoda, blondwłosa speakerka zapowiadająca następną piosenkę – nowości na vivie.
- Ten zespół dopiero zaczyna karierę w Niemczech. Dziewczyny pochodzą z Polski, nazywają się Tola i Ala. Ich nowy i pierwszy singiel, którego zaraz zobaczycie, nazywa się „Uh la la la”.
- Słyszałem, że Polki są ładne – odezwał się Tom. Bill i Gustav tylko przytaknęli głowami na znak, że się zgadzają.
Jednak długo ich fascynacja nie trwała, bo gdy zobaczyli dwie dziewczyny, o których była mowa, skaczące jak dwie małe pchełki, od razu zmienili zdanie.
- Ja chyba mam jakiś inny gust… One wcale nie są ładne… - odezwał się Bill
- Ktoś nas chyba zbajerował z tymi tekstami o ładności Polek… - Gucio wpatrywał się w telewizor z otwartą buzią z przerażenia.
Cała trójka dostała szoku.
- Ty.. a może one SA z Rumunii? – spytał Bill dalej wybałuszając gały.
- Nie… Rumunki są ładniejsze – powiedział z ironia Tom.
Gdy teledysk się skończył, Gucio znudzony oznajmił wszystkim zgromadzonym, że wszem i wobec ogłasza, że udaje się na spoczynek do domciu, Bill poszedł pod prysznic, a Tom dalej wpatrywał się nieprzytomnie w ekran telewizora. Pojawiła się w nim speakerka i zaczęła opowiadać o trasie blog27 po Niemczech. Tom poirytowany wsłuchiwał się w to co owa pani ma do powiedzenia.
- Blog27 będzie supportować… - przełączył w połowie jej gadki na inny kanał, nie mogąc już dłużej tego słuchać. Nie wiedział jednak, jak wielki błąd popełnił, zmieniając kanał, akurat w tym momencie.
*
Gdy weszłam do gabinetu, doktor siedział w krześle o czyms zawzięcie rozmyślając. Całe pomieszczenie było białe do tego stopnia, że spoglądając na coś w ciemniejszym kolorze, dostawało się oczopląsu. Podeszłam i usiadłam wygodnie w fotelu, wyrywając tym samym doktora Foxa z zadumy.
- O Rose… już jesteś…
- Tak. Podobno miał mi pan coś ważnego powiedzieć… - spojrzałam na jego pełną cierpienia twarz i wzrok pełen smutku. Z dnia na dzień ten żal w jego oczach się pogłębiał. Siedziałam wpatrując się w niego jak w obrazek z uśmiechem na twarzy, wyrażającym szacunek.
- Ta wiadomość na pewno odmieni całe twoje życie… Jest mi bardzo trudno ci to powiedzieć, ale ze względu na to, że jestem lekarzem, to niestety jestem zobowiązany do tego, aby jednak cię powiadomić…
- Proszę konkretniej… co się stało? – zaczęłam się denerwować jego postawą. Owija w bawełne…ja chce konkretów!
- Jak wiesz, jesteś chora na coś poważnego…
- Chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.
- Po wynikach, stwierdziłem u Ciebie…
***
jutro o 21 wyjeżdżam, a że pakowanie zajmie mi pół dnia to nie zdąże niestety dać więcej części...dodam następne jak wrócę w sierpniu życzę miłego czytania i żegnam się już teraz z Wami, bo nie wiem czy jutro zdążę kocham Was wszystkie i dozobaczenia 1 sierpnia papatki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MarTiT
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 15:29 Temat postu: |
|
|
twoje opko bardzo mi sie podoba.. nie jest to jakaś wyszukana fabuła.. ale zajebi..e piszesz.. i teraz jedyne co mnie boli to to że mam czekac tyle czasu za kolejnym partem .. no ale cóż każdemy sie należą wakacje.. życze miłego wypoczynku..pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mona
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Waldorf
|
Wysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 16:09 Temat postu: |
|
|
łeeee!
zabje!
zgwałce!
pokroje!
usmazee!
i wszystko inne!
jak mogłas w taki momecie przerwac ?
<złaaaaa>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sobcia
Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: aa taka wiocha:)
|
Wysłany: Poniedziałek 17-07-2006, 16:35 Temat postu: |
|
|
jak bum cyk cyk ale kończenie
w takich momentach powinno być karane.
Ja mówie poważnie, no
ale jak wracasz 1 sierpnia to mozę przezyje
chociaz nie mówie, ze będzie łatwo.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 20:01 Temat postu: |
|
|
No cóż to kolejnej części sobie raczej nie przeczytam...
Nicki... Powiem Ci że te notki były jakieś przynudnawe...
Nie bardzo ale początki tego opowiadania były o wiele lepsze....
Nadal będę czytać bo już się przywiązałam...
Więc czekam.
Hollly.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicky
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POLICE
|
Wysłany: Środa 02-08-2006, 14:20 Temat postu: |
|
|
jestem, juz wróciłam, cała i zdrowa! dziękuję Wam za komentarze. To opko być może jest już troche przynudnawe ale nic nie poradze. musze je jakoś skończyć. Dedykacja dla wszystkich czytających! pozdrawiam Was. nie wiem kiedy następna notka... papatki!
część #19
***
- Po wynikach badań, stwierdziłem u ciebie... raka krtani... - lekarz ucichł i wpatrywał się we mnie swoimi smutnymi, niebieskimi oczami.
Ja nie wiedziałam co mam robić, czy uciec z płaczem, czy godnie ponieść klęskę na polu bitwy. Polem bitwy miał sie okazać ten cały wysiłek jaki wkładałam w zwalczeniu objawów jakie mi dokuczały. Wtedy myslałam, że to tylko jakieś zapalenie do wyleczenia, ale teraz cały mój świat legł w gruzach.
Do oczu napłynęły mi łzy, co bardzo szybko zauważył pan Fox.
- Jest jeszcze coś...
- O boshe... - załamałam się.
Wpatrywałam się w okno. Chciałam jak najszybciej wybudzic się z tego koszmaru.
- Niech pan mówi.
- Rehabilitacja jest możliwa tylko w dobrym szpitalu. My niestety tak dobrego sprzętu nie mamy, dlatego będziemy zmuszeni skierować cię do szpitala w Ameryce a dokładniej w USA. - no pięknie, poprostu cudnie! co ja teraz zrobie?! Zostawie tu babcię, chłopaków z TH, znajomych (których i tak prawie nie mam), moją "odskocznie od rzeczywistości"?!
Nie ma mowy!!
- Ile taka rehabilitacja potrwa? - bałam się zadać mu to pytanie.
- 2 lata... - lekarz najwyraźniej był także załamany.
- Ale pojedzie pan ze mna prawda?
- Niestety, twoja babcia mi na to nie pozwoli, Rose. Przepraszam Cię ale za 10 minut mam przeprowadzić operacje pacjentowi, więc musimy sie pożegnać.
- Rozumiem - powiedziałam i wyszłam, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Manatki miałam juz spakowane. Czekałam tylko na chłopaków. Usiadłam na łóżku szpitalnym i wpatrywałam się w niemieckie bravo, które Tom mi kupił pare dni temu, gdy trafiłam do szpitala po raz pierwszy. Szczerze mówiąc to wolałam tokio hotel jako devilish, bo wtedy byli skromniejsi...normalniejsi. Teraz są sławni na tyle, abym zaczęła się bać o to, że się rozstaniemy i nasza przyjaźń nie przetrwa. To smutne. Poza tym całą swoja zwyczajnośc utracili. Teraz kreują ich media
Teraz gdy miałam wyjechać do USA na rehabilitacje, moje przeczucia powoli sie sprawdzały. Gdy tak jeszcze chwile użalałam się nad swoim losem, do sali wszedł Tom.
- Jak się czujesz maleńka?
- Dobrze... Już lepiej... Możemy juz iść? - powiedziałam smutno.
Kaulitz zrobił zdziwioną minę i oboje wyszliśmy, targając moje tobołki w stronę wyjścia. Po drodze panowała niezręczna cisza. W samochodzie siedział Bill i Gucio, którzy znowu coś broili - jak to oni.
Wsiadłam bez słowa i w takim samym stanie dojechałam pod dom - milcząc. Wysiadając Tom podał mi moją torbę, jednak gdy chciałam ją od niego wziąć, on pociągnął mnie na bok.
- Rose, co sie dzieje?
- Nic.
- Przeciez widzę... powiedz mi bo zwariuję... - spojrzał głęboko w oczy. Ja chcąc uniknąć jego wzroku , spuściłam własny i wpatrywałam się w swoje buty.
- Widzę, że jednak kłamałaś. - odpowiedział puszczając moja torbę.
- Z czym?
- Z tym, że mnie kochasz...
- Tom...
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Wcześniej wszystko mi mówiłaś! - zaczął krzyczeć.
- Uspokój się... To nie takie proste : powiedzieć!
- A właśnie, że jest proste jak masz do tego kogoś zaufanie! Ty widzę do mnie go juz nie masz!
- Jestem chora... - powiedziałam cicho, ale nie na tyle, bo Kaulitz mnie usłyszał.
- To wiem...
- Mam raka krtani!! Dzisiaj lekarz mi powiedział!! Wyjeżdżam na 2 lata do Stanów na rehabilitacje!! A nie jest mi łatwo o tym mówić, bo boję się, że cię strace!! - wykrzyczałam mu w twarz i pobiegłam do domu, trzeskając drzwiami.
W oknie było widac wystraszonych Billa i Gucia i Toma, króty stał w tym samym miejscu wciąz patrząc gdzies w dal. Później skierował się, nie zważając na wołania brata, ze spuszczoną głową w odwrotną strone niż droga prowadząco do jego domu.
*
To co powiedziała mu Rose, trafiło w niego niczym strzała i przeszyła jego ciało na wylot. Łucznikiem była nie kto inny jak sama Rose. Nogi nie wiadomo kiedy same pokierowały go w stronę mola na plaży, a później do domku letniskowego taty Rose. Zaczynało robic się ciemno na dworzu. Za horyzontem, w różowo-pomarańczowych barwach znikało powoli słońce, w które opierając się o jedną z belek domku, wpatrywał sie zawzięcie Tom. Jego serce rozrywało się właśnie w smutku na tysiąc małych kawałeczków. Nie wiedział co ze soba zrobić. Wciąż w uszach dudniły mu słowa wypowiedziane nie tak dawno przez Rose.
Do oczu napłynęły mu łzy, których juz dłużej nie potrafił opanować. Zaczął płakać jak małe dziecko, mocząc dobie rękaw bluzy, na której oparł głowę. Trwało to z 10 minut zanim się opanował i ze szlochu wyrwała go ręka na jego ramieniu.
- Płaczesz? - spytał dziewczęcy głos.
Skądś go znał. Kiedyś już go słyszał. Odwrócił się i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczył...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sobcia
Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: aa taka wiocha:)
|
Wysłany: Środa 02-08-2006, 16:42 Temat postu: |
|
|
1?? czytam
Edit:
Ehh nareszcie.
Boze rak krtani?? 2 lata
w stanach?
O matko no to dziewczyno wyobraźnie
naprawde, biedna to Rose
ale mam wiekla nadzieje ze wyzdrowieje
nie nie mam nadziei ona musi wyzdrowieć
A Tom biedny Tom płacze ale Rose go pocieszy prawda?
Ok kończe czekam na new parta z utęsknmieniem
Zycze weny
Pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lov.
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Piątek 04-08-2006, 15:50 Temat postu: |
|
|
No no ... paskudna choroba ... Twoje opowiadanie przeczytałam już wczoraj podoba mi się ale mam takie wrażenie, że początki były lepsze. Czekam na następne części.
Pozdrawiam i życzę weny !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżampara
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 2108
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
|
Wysłany: Niedziela 06-08-2006, 16:10 Temat postu: |
|
|
Boże jakie to smutne
Ale bardzo pięknie napisane xD
Czekam na nową ntoek
Dalej !!!!
Dalej!!!!
Dalej!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lov.
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 16:54 Temat postu: |
|
|
When next part ??
Dobra teraz po polsku kiedy nowy parcik ?? bo chce sie dowiedzieć kto do Tomusia przyszedł!
PZDR.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 19:34 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, ale zawiodłam się...
Już nawet nie chodzi mi o powtórzenia.
Nie mówię o dziwnie złożonych zdaniach.
Mam na myśli potoczny język i to o czym mówię kiepskim zaczynającym.
"Bosh" i emotka.
Myslałam że po 18 częściach już nie zrobisz takich a nie innych blędów, a tu proszę.
Niespodzianka!
Pozdrawiam,
Holly Blue.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicky
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POLICE
|
Wysłany: Środa 30-08-2006, 12:17 Temat postu: |
|
|
Holly, wiem ja także się zawiodłam na samej sobie... kompletny brak weny spowodował że zaczynam pisać bardziej beznadziejnie niz na początku... za błędy przepraszam i wogóle za głupio złożone zdania... chciałam opowiadanie zakończyć przed początkiem nowego roku szkolnego... wybaczcie pozdrawiam!
Część #20
***
… zobaczył blond włosą dziewczynę z zielonymi , pięknymi oczami. Wpatrywała się w niego ze smutkiem.
„Pięknie Kaulitz… kobieta nakryła Cię jak ryczysz… nic gorszego chyba już nie mogło cię spotkać” – pomyślał z ironią, odwracając się znów plecami do nieznajomej.
Tamta dalej stała milcząc i wpatrywała się w chłopaka.
- Powiesz mi co się stało? – odezwała się przerywając ciszę.
- Nie…
- Mam odejść?
- Tak… - dziewczyna spojrzała zdziwiona na Toma i powolnym krokiem wyszła z werandy. Spacerkiem ruszyła wzdłuż ciemnej plaży.
Tom wszedł do domku i bezwładnie opadł na łóżko, które jeszcze pachniało perfumami Rose.
*
Za oknem było już ciemno. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w gwiazdy, które przysłonięte jasną otoczką przez światła miasta, było mało widoczne. Żałowałam, że Tom dowiedział się ode mnie prawdy w tak brutalny sposób. Nie mogłam wytrzymać z tym psychicznym bólem, który teraz nade mną zawładnął. Wstałam, założyłam ciepłą bluzę i po cichu wyszłam z domu. Ostatnio rzadko gadałam z babcią. Miała do mnie uraz, za to, że powiedziałam jej co sądzę o jej relacjach z moim ojcem. Czułam, że nadal ma do mnie o to żal.
Szłam po ciemnej ulicy. Na chodnikach było pusto, a samochody w ogóle ni jeździły. Postanowiłam poszukać Toma. Byłam w parku, w skateparku, w barze, koło dyskoteki Rock’n’Roll FALL i nie znalazłam dredzika. Jedyne miejsce jakie jeszcze nie odwiedziłam, a skejt mógłby być, to molo na plaży. Poszłam, przechadzając się po brzegu tak, aby woda obmywała moje gołe stopy. Obok mnie przeszła jakaś dziewczyna, stanęła i szepnęła:
-On naprawdę Cię kocha… - odwróciła się i szła dalej, a ja stałam w miejscu i nie wiedziałam czy zawołać za nią, aby poczekała, czy może pójść dalej szukać Toma. Zdecydowałam jednak, że teraz dredzik jest ważniejszy i pobiegłam w stronę domku mojego taty.
*
Tom siedział na balustradzie balkonu. Piekły go oczy od płaczu, w dodatku zaczynało mu się robić zimno. Nagle poczuł że ktoś go przytulał od tyłu.
- Mówiłem już żebyś sobie posz… - nie dokończył, gdyż ujrzał nie tajemniczą dziewczynę, tylko Rose.
- Tom… przepraszam…
- Ależ nic się nie stało – odpowiedział z ironią, w ogóle nie patrząc na dziewczynę.
Dalej wlepiał wzrok gdzieś w przestrzeń.
- Stało… nie powinieneś się o tym dowiedzieć w taki sposób. Przepraszam… - już miała odchodzić, kiedy skejt złapał ją za rękę i przyciągnął blisko siebie.
- Nienawidzę Cię – powiedział poważnie.
Dziewczyna wystraszona wpatrywała się w oczy chłopaka, w których buchały niebezpiecznie iskierki.
-Nienawidzę za to, że stałem się niewolnikiem… nie potrafię się od ciebie uwolnić. Kocham Cię i nie zostawię w tak trudnych chwilach jak te co teraz przeżywasz. – Tom się uśmiechnął, na co Rose odpowiedziała tym samym.
- Mój obrońca Tom – zachichotała.
Skejt ujął twarz dziewczyny w dłonie i namiętnie ja pocałował. Stali tak jeszcze chwilę poczym zabrali bluzę Toma i poszli plażą w stronę domu.
*
Rano obudziłam się w łóżku Toma. Chłopak jeszcze spał, przytulając mnie bardzo mocno do siebie. Powoli uwolniłam się z jego uścisku i poszłam do kuchni, tam zrobiłam chłopakowi śniadanie. Wróciłam do jego pokoju, wzięłam kartkę i długopis.
*
Idąc chodnikiem, a był wschód słońca, promienie oświetlały mi twarz. Myślałam nad tym jak mój tata mógł mnie zostawić dla wódki. Rodzice mają tylko pare lat kiedy to dzieci potrzebują ich pomocy i wsparcia. Później to rodzice muszą zabiegać o to, aby dzieci jeszcze chciały tej pomocnej dłoni. Mój tata zaprzepaścił wszystko. Już nic nie dało się zrobić. Teraz życie wydawało się puste, nic nie warte.
Jakimś cudem doszłam do cmentarza. Skoro już tam trafiłam, postanowiłam pójść na grób mojej mamy. Z uwagi na to, że już jej nie odwiedzałam bite 3 miesiące, to tym bardziej chciałam ją zobaczyć. Kupiłam kwiaty, białe róże, bo takie podobno najbardziej lubiła. Może stąd moje imię?... Wzięłam głęboki oddech i poszłam w stronę grobu. Było mi ciężko na sercu, tak jakby mi jakiś kamień nagle wyrósł w środku i ciążył. Gdy dotarłam już na miejsce to zamarłam. Przy nagrobku stał pan Fox.
Powolnym krokiem podeszłam obok mężczyzny i położyłam kwiaty. Widać było, że lekarz był przerażony tym, że akurat natknął się na mnie.
- Dzień dobry – odezwałam się po chwili niezręcznej ciszy.
- Witaj Rose.
Znowu cisza. Jednak nie trwała ona zbyt długo.
- Czas abym ci wreszcie powiedział prawdę…
- A więc zamieniam się w słuch… - zrobiło mi się jeszcze ciężej na sercu. Chciało mi się płakać.
*
Georg wyszedł wreszcie ze szpitala. Po obrażeniach, jakie odniósł podczas wypadku, nie było już nawet najmniejszego śladu. Przed budynkiem szpitalnym stała już cała grupka ludzi: Simone z mężem, Bill, Gustav, Staczy, mama i tata Georga. Sam chłopak chodził już normalnie. Po przywitaniu bliskich, wszyscy pojechali do domu basisty. Zamierzali urządzić małe przyjęcie powitalne na cześć Georga.
*
Tom budząc się napotkał kartkę napisaną przez Rose.
Tom..
Śniadanie zrobiłam, masz je na stole. Ja poszłam na spacer. Wrócę niebawem. Nie martw się o mnie. Zadzwonie jakbym zmieniła plany.
Całusy
Rose
- Ehh cała Rose – westchnął chłopak i zabrał się za jedzenie śniadania.
Gdy skończył, zadzwonił do niego menager.
- Przyjedźcie jutro we czwórkę do studia.
- Dobrze.
- A jak tam Georg?
- Właśnie się do niego wybierałem…
- W takim razie już nie przeszkadzam. Udanej zabawy – powiedział menager.
- Dziękuję i do jutra. – Tom się rozłączył.
Po wybraniu sobie gustownych ubrań, wysłała sms’a Rose, aby przyszła do Georga do domu na przyjęcie i wyszedł z domu.
***
prosze o szczere komentarze!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 30-08-2006, 12:36 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem zbyt dużo razy zmieniałaś narratora oraz miejsce i czas akcji. Powinnaś robić mniej takich "przeskoków".
Cóż... zła stylistyka...
Oraz emotikon , mimo tego że w liściku od Rose, mnie zraziły.
Wiem że stać CIę na więcej...
Cóż w tej notce nie podobało mi się zbyt wiele.
Czekam na następną, lepszą.
Pozdrawiam,
Holly Blue.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lov.
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Środa 30-08-2006, 13:59 Temat postu: |
|
|
hmm.... niewiem co napisać.
mam mieszane uczucia co do tej części.
Jak dla mnie za krótkie
i ta emotikona przy liście do Toma jest odrzucająca.
Więcej nie wymyśle.
Czekam na nowe mam nadzieje lepsze części
pzdr:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole_Tom
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A co za różnica:P:)
|
Wysłany: Środa 30-08-2006, 16:56 Temat postu: |
|
|
hej:) Przeczytałam narazie tylko pierwszą częśc Jest bardzo ładnie... Zaraz przeczytam więcej no i wezme sie wreszcie za pisanie swojej kolejnej części;P Widziałam pare błędów, ale nie czepiam sie bo moja ortografia i interpunkcja nie są zbyt estetyczne:D no to biorę sie do czytania:) Pozdrawiam:)
Nicole
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicky
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POLICE
|
Wysłany: Sobota 02-09-2006, 14:31 Temat postu: |
|
|
ok... wkleje ten chłam już do końca.. czytajcie
*********
Część #21
- Zabij mnie jeśli uznasz to za słuszne, ja zrozumiem doskonale…
- Ale za co? – spytałam, a łzy już mi zaczęły spływać Ciurkami – to nie pana wina…
- Moja, wszystko co przeżyłaś to moja wina.
- Ja mówię o chorobie a Pan? – doktorek się zmieszał i znów zapadła głucha cisza.
Przypatrywałam się panu Foxowi, wciąż czekając na odpowiedź. Powoli zaczynałam rozumieć co się szykuje. Moje poszukiwania ojca dobiegną końca, doktorek zna prawdę i być może zaprowadzi mnie do tamtego żula.
- Ja mówię o tym, że to ja Rose…
- Co pan?
- Ja jestem twoim ojcem… - zamurowało mnie.
Stałam i wpatrywałam się gdzieś w dal z przerażeniem. To on…już wszystko rozumiem.
- To dlatego babcia zrobiła ci awanturę, gdy byłem cię odwiedzić w szpitalu i kiedy chciałem zrobić najważniejszą operację w twoim życiu. Nie chciała dopuścić do tego, aby prawda wyszła na jaw. Czy pozwolisz mi wyjaśnić choć trochę to co się stało w przeszłości?
- … - nic nie byłam w stanie powiedzieć.
- Po śmierci twojej mamy, zatraciłem się w piciu alkoholu jak już zostałaś zapewne poinformowana. – przytaknęłam głową wciąż patrząc w dal. – piłem ponieważ sądziłem, że zatapiając w trunkach swoje smutki, ucieknę od nich. Myślałem, że poczuję się choć trochę szczęśliwy. Kochałem nad życie twoją mamę i po stracie kogoś takiego jak ona, nie potrafiłem na ciebie patrzeć. Tak bardzo jesteś do niej podobna Rose… - doktor mnie przytulił. O dziwo oddałam uścisk. Tak bardzo był mi potrzebny przez te wszystkie lata.
- Lecz gdy twoja babcia zobaczyła, że piję alkohol do nieprzytomności, zabrała mi ciebie. Jedyny skarb jaki mi został po Lile. To sprawiło, że jeszcze bardziej się załamałem. W sądzie posądziła mnie o to, że Cię biłem…nonsens! – spojrzałam na doktora zaskoczona.
- A nie bił pan?
- Nie. Jak mógłbym bić własną córkę?
- Niektórzy jednak to potrafią, więc czemu pan by miał nie potrafić?
- Rose, mówię prawdę.
- Co dalej? – zignorowałam jego twierdzenie.
Babcia uzyskała prawa do opieki nad Tobą. Nic nie mogłem zrobić. Za dużo argumentów było przeciwko mnie. Postanowiłem jednak, że zacznę żyć normalnie i odzyskam cię. Poszedłem do poradni, prosząc o pomoc. Skierowali mnie na odwyk. Przestałem pić. Chodziłem na spotkania, gdzie ludzie mięli ten sam problem z alkoholem co ja. Dużo dyskutowaliśmy. Wtedy zauważyłem, jak dużo straciłem przez trucie się trunkami, i że to nie rozwiązywało moich problemów tylko je mnożyło. – doktor na chwile przerwał. – dalej mówić? Strasznie pobladłaś…
- Niech pan mówi dalej.. – czułam się strasznie słabo, ale chciałam się dowiedzieć calutkiej prawdy.
- Po pozbyciu się chęci do picia, poszedłem na studia, na medycynę, chciałem zdobyć wyższy stopień profesora. Udało mi się. Później przyjęto mnie do pracy tutaj jako lekarza dzieci chorych.
Po pewnym czasie trafiłaś tutaj z dziwnymi objawami choroby. Postanowiłem, że zrobię wszystko, abym to ja był twoim lekarzem. Udało się. Problemem była jednak twoja babcia. Musiałem złożyć przysięgę na piśmie, że nic ci nie powiem o tym, kim jestem. Jednak ostatnio rozmawiałem z nią i powiedziałem, że dłużej nie mam zamiaru tego ukrywać. To dlatego babcia zaczęła tak nagle robić awantury. – wreszcie wszystko się wyjaśniło. Tylko, że ja tak dziwnie się poczułam…
- Rose? Wszystko wpo…Rose!!!!! – zemdlałam.
*
Pan Fox zawiózł Rose do szpitala. Tam zabrał ją na salę operacyjną, aby zbadać dokładniej co jej jest. Po jakimś czasie dziewczyna się obudziła.
*
Tom świetnie się bawił na przyjęciu powitalnym. Zbierając się do wyjścia z Billem i rodzicami, zadzwoniła jego komórka.
- Słucham?... co się stało? Już tam jadę! Do widzenia! – Tom był przerażony.
- Co jest? – spytał Bill.
- Rose jest w szpitalu. Muszę tam jak najszybciej jechać.
- Podwiozę cię – Jeorg zaoferował pomoc i już chwilę potem jechali w stronę szpitala.
Gdy stali przed salą gdzie leżała Rose, skejt wszedł, nawet nie pukając. Dziewczyna spała na łóżku. Wyglądała jak piękny anioł. Dredzik usiadł na skraju łóżka. Wiedział że Rose długo tak nie pociągnie. Leki przestawały działać, a on sam czekał z nadzieją na cud.
- Tom? – chłopak się ocknął.
Do Sali wszedł doktor Fox.
- Dzień dobry panie doktorze.
- To moja wina, że ona tutaj jest – powiedział i usiadł obok skejta, wpatrując się w swoją córkę.
- Dlaczego pańska wina? – spojrzał w oczy doktorowi i już po chwili w Sali po raz kolejny tego dnia, rozbrzmiewała przykra historia pana Foxa. Gdy doktor skończył, Tom nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w swojego aniołka.
***
część #22
***
Dwa miesiące później, rodziny Kaulitz, Schaeffer, Listing i Fox (bez babci), urządziły piknik. Wszyscy się bardzo dobrze bawili, a atrakcją wieczorową, kończącą zabawę, były kajaki i lampiony.
*
Był sierpniowy wieczór. Jaskółki świergotały i nisko latały nad brzegiem morza. Oznaczało to, że będzie padał deszcz. Rose ubrana była dzisiaj w białą sukienkę, a na plecach doczepione anielskie skrzydła. Założyła to wszystko, bo miał się odbyć bal przebierańców, ale niestety został brutalnie odwołany na ostatnią chwilę.
Dziewczyna siedziała na piasku, smutno wpatrując się w powoli juz zachodzące słońce.
- Jak się czujesz? - Rose nagle się ocknęła i spojrzała w kierunku postaci, która zadała jej pytanie.
- Hej Bill... chyba dobrze...
- To dlaczego jesteś smutna?
- ...
- Rose..powiedz...jestes moją przyjaciółką i chcę Ci pomóc...
- Ostatanio dużo sie wydarzyło. Cieszę się, że znalazłam tatę, że Tom mi wreszcie wyznał co tak naprawdę do mnie czuje, ale... - urwała.
- Ale? - Bill spojrzał pytająco na przyjaciółkę.
- Ja czuję, że umieram...
- Nie Rose, Ty jeszcze nie umierasz, zobaczysz że będziesz żyć bardzo długo... Rose? - Bill wystraszony przygladał się ciągle dziewczynie.
Była strasznie blada, a pomału na jej czole można było dostrzec kropelki potu.
- Wszystko wporządku, chodźmy juz do domu...
- Przykro mi, że bal nie wypalił. Sam się przebrałem za drakulę jak widać - zachichotał.
- Wyglądasz naprawdę odlotowo - Rose pomacała pelerynę koloru czarnego, którą miał na sobie chłopak.
Obydwoje wstali. Nagle Rose się zachwiała i upadła, uderzając głową o wystający kamień.
*
Tom siedział samotnie na korytarzu szpitalnym. Twarz jak zwykle miał ukrytą w dłoniach, tylko że tym razem płakał.
Pare minut temu siedział w sali i z nią rozmawiał, tak jak zwykle. Teraz już jej usta zostały zamknięte na wieczność, a jej ciało owinęła fala zimna.
Umarła, Rose nie żyje.
Nie mógł w to uwierzyć. Wczoraj jeszcze się śmiali, pływali na kajakach, a teraz ta młoda, śliczna dziewczyna umarła. Jej ostatnimi słowami było:
"Tom, jestes moim obrońcą"...
Wcale nie czuł się jak obrońca, wręcz przeciwnie. Obwiniał się za jej śmierć...
*
Po godzinie od wiadomości, że Rose nie żyje, powiadomiono o tym doktora Foxa i babcię. Pogrzeb miał sie odbyć za 3 dni.
Wciągu oczekiwania na ceromonię, doktor Fox zdążył się pogodzić z babcią (swoją teściową) i zamieszkali razem.
Dziewczyna, która rozmawiała z Tomem, pamiętnej nocy kiedy chłopak dowiedział się na co Rose jest chora, okazała się zjawą i nawiedzała go w snach.
3 dni później:
Na pogrzebie było duzo osób: personel szpitala, doktor Fox, babcia, rodzina Kaulitz, Schaeffer i Listing, Eve ("przyjaciółka" Rose), a nawet David...
- Miał czelność jeszcze się tu pokazać? - syknął Tom do pana Foxa, kiedy tylko spostrzegł kogo :przywiało".
- Tom, ważniejsza jest teraz Rose, nie jakiś tam gwałciciel. To, że przyszedł na jej pogrzeb może świadczyć o tym, że jednak żałuje tego co zrobił. - Kaulitz tylko spojrzał zaskoczony na doktora i już się nie odzywał.
Cała ceremonia polegała na: płaczu, papalaninie księdza i rozejściu się do swoich domów.
Najgorszym momentem była przemowa doktora Foxa.
- Nawet nie zdążyłem naprawić tego, co zniszczyłem... - tutaj pan Fox zwrócił się do Toma, który przed chwilą skończył swoją przemowę - Już za późno i nie wmawiaj mi Tom, że to nie moja wina. Takich błędów nie popełnia się w jednej chwili i w drugiej zaraz sie one rozwiązują... słowo "przepraszam" nie zawsze wystarcza, jednak Rose była wspaniałą osobą, która mimo cierpień zadanych przeze mnie, potrafiła mi wybaczyć... Kocham Cię córeczko... - jedna łza spłynęła po policzku mężczyzny na trumnę.
*
Od pogrzebu minął tydzień. Bill wyciągnął swojego brata na długi spacer, na łąkę. Obydwaj weszli na samotne wzgórze, z którego widać było piękną okolicę.
Cisze przerwał Tom:
- Ja wiem, że tak musiało się kiedyś stać. Przygotowywałem się do jej śmierci i mimo to, że Rose umarła, ja dalej wiem, że życie potrafi być piękne....mimo cierpienia jakie nam zadaje - skejt usmiechnął się ze łzami w oczach.
Bill poklepał brata po ramieniu.
- Czeka nas trasa koncertowa z Blog 27...
Tom nic nie odpowiedział, a młodszy Kaulitz nie ciągnął dalej tematu.
Obydwaj wpatrywali się na to, jak życie na otwartej przestrzeni, dalej płynie. To dziwne, że w kazdym zakątku toczy się w tym samym tępie, mimo że czasami nam się wydaje że pędzi, albo zwalnia.
THE END
**************
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MarTiT
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 02-09-2006, 15:27 Temat postu: |
|
|
piękne opowiadania.. szkoda że tak smótno się skończyło.. ogólnie jestem przesadną optymistką i mam uczulenie na smutek.. ale bardzo mi się podobało twoje opowiadanie.. pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 03-09-2006, 1:00 Temat postu: |
|
|
Jestem zdecydowanie na nie.
Kolejne opowiadanie zakończone śmiercią głównej bohaterki.
Stop.
To już było... myślałam, że nie wróci.
Czyżbym miała się spodziewać żyletek w najbliższym czasie?
Przypuszczam...
Za dużo razy przenosiłaś akcję...
Mówiłam kiedyś że to twój słaby punkt.
Zaczęłaś o wiele lepiej niż skończyłaś.
Bardzo mi przykro, ale taka prawda.
No może nie bardzo...
Odrobinkę.
Podrawiam,
Holly Blue.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole_Tom
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A co za różnica:P:)
|
Wysłany: Niedziela 03-09-2006, 13:44 Temat postu: |
|
|
Hmmm..
Ja również się zawiodłam...
Ten koniec... Uhh nie będę się wypowiadac sorry;(
Pozdrawiam
Nicole:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiuleczek
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 9:19 Temat postu: |
|
|
A ja zeby nie było samych minusów powiem że mi się podobało ale co do zakończenia to liczba umierających bohaterów jest coraz większa i niedługo w kazdym opku będą kończyć śmiercią. heh, ale ogólnie opowiadanie ładne tylko dość smutne =]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lov.
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 10:19 Temat postu: |
|
|
Zastrzeżeń nie mam.
Nie no sorki jedno jest!
Dleczego koniec i dlaczego to się tak skończyło ??
yy.... to chyba dwa wyszły
Było kilka błędów.
Nie pamietam jakie i gdzie one były.
Szkoda, że to koniec.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|