|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nena133
Dołączył: 18 Mar 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: ...z piekła...
|
Wysłany: Środa 03-05-2006, 13:40 Temat postu: |
|
|
oczywiście że poczekamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kasik16;*
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 16:49 Temat postu: |
|
|
Czasami warto jest zaryzykować i nie poddawać się. Życie, choć może nie zawsze takie, jak byśmy tego chcieli, jest darem i powinniśmy czerpać z niego wszysto co się da. Hmmm, może źle się wyraziłam. Życie warte jest tego by zaryzykować. Nigdy, przenigdy nie należy się załamywać i stacić chęci do życia.
Wiem coś o tym. Dwa lata temu spotakała mnie starszna tragedia. Zmarł mój kochany dziadziuś i stasznie cierpiałam. Do tej pory odczuwam jego brak. Nigdy go nie zapomnę, ale wszystko mi go przypomina. Teraz wiem, że życie ludzkie jest kruche. Tak kruche i nieporadne, że trzeba je pielęgnować jak najdelikatniejszy kwiat.
Pozdrawiam......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lunna
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 17:33 Temat postu: |
|
|
Julie, jesteś tam kochana?
Powiedz chociaż że żyjesz, bo jak się tak nie odzywasz, to aż się zaczynam o Ciebie bać..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Okla_xD
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Skawina - Kraków
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 20:20 Temat postu: |
|
|
Ehh...Julie zdaję sobie sprawę że nie masz czasu pisać , nie chcesz , nie dajesz rady, nie możesz...różnie to bywa.
I nie pogniewamy się. BO przecież na każde opowiadanie przyjdzie czas. Jak na moje "TOm i Bill czyli jaja samuraja" Nie potrafię już tego pisać...nie potrafię się cieszyć z pisania tych głupot... Straciłam coś czego już nie odzyskam... przez co nie potrafię pisać. Wystarczy że zamknie się jedna część mnie a kończę coś poza sobą. Straciłam przyjaciółkę. I Choć wiem że to nie moja wina bo to ona mnie zostawiła to jednak wiem że nie zrobiłby tego bez jakiejś mojej winy. Tak samo jest z opowiadaniem. Jest jak przyjaciółka. Gdy opuszcza mnie wena opuszcza mnie i ono. A Ciągnąć na siłę się nie da.
Dlatego Julie... naprawdę szkoda że chcesz zakończyć. Ale nie będę cię o to ścigać obrażać się na Ciebie i bóg wie co jeszcze. Też Cię Kochamy pamiętaj o tym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Piątek 05-05-2006, 14:42 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że już kończysz. Trudno twoja decyzja. Ale wiedź, że opowiadanie jest super i nie chcemy abyś je kończyła....... Dobrze, że napiszesz jakieś koncowe części. Strasznie mi przykro, że kończysz te wspaniałe opowiedanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Talia
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 05-05-2006, 15:05 Temat postu: |
|
|
Julie, wiesz, co sądzę na ten temat. Wiesz, że nie mam ochoty pozostawić na Tobie ani jednej rysy. Twoja decyzja- ja mam za zadanie uszanować ją i przyjąć do świadomości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
herbatka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Piątek 05-05-2006, 15:47 Temat postu: |
|
|
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
ja zawsze od pierwszego odcinka kazdego opowiadania nastawiam sie na to ze mimo swojej swietnosci (mimo ze kazde zeżera mi troche mysl, bo sobie ciągle cos z kazdego przypominam) kiedyś się poprostu skończy.
Nie można ciągnąc wszystkiego w nieskonczonosc bo wyjdzie moda na sukces. Nawet życie się kończy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~Kama~
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przemyśl
|
Wysłany: Piątek 05-05-2006, 18:54 Temat postu: |
|
|
Kochana Julie choć na początku było mi strasznie szkoda i łzy same mi leciały, pogodziłam się z tym. Wszystko ma swój początek i koniec. Cieszę się również, że piszesz coś nowego. Nie moge się już doczekać, bo masz talent.
Również czekam na końcówke Utaconego, myśle, że będzie to coś wspaniałego, bo tego właśnie można się spodziewać po Tobie.
buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lib
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 10:07 Temat postu: |
|
|
Jesteś już pewna na 100%, że to koniec?!
Proszę!
Daj nam znać...
Czekamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julie
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zaświatów =)
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 11:04 Temat postu: |
|
|
Tak, jestem pewna. Po prostu nie umiem i nie dam rady dalej tego tworzyć. Ostatni odcinek niedługo powinien się pojawić. Nie wiem, czy będziecie zaskoczone i czy będzie się Wam podobało... Czas pokaże.
Dzięki za wszystko, za to, że jesteście i byłyście !
PS: Nie, nie odchodzę z forum... To tylko koniec tego opowiadania, ale jakaś część mnie wciąż jeszcze sobie egzystuje :]...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ayane
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mogłabym mieszkać z Tomem ^^
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 12:27 Temat postu: |
|
|
Łzy stanęły mi w oczach...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 18:24 Temat postu: |
|
|
Ja rozumiem, że już nie możesz pisać dalej. Ale dobrze, że nie odchodzisz z forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szmula
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu Toma Kaulitza :D - Sttetin
|
Wysłany: Poniedziałek 08-05-2006, 11:47 Temat postu: |
|
|
Kiedy next part!!??
Padnę.
Już nie żyję.
Do powstania z grobu przywróci ci tylko moja część!
Pozdro*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ViicKy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Poniedziałek 08-05-2006, 14:50 Temat postu: |
|
|
Ale...ale...ale...
ja nie chcę, żeby się to kończyło...
Julie przetrwałaś tą krytykę,
która padała pod Twoim adresem...
I... Twoje opowiadanie jest świetne.
Od samego początku czytałam to opowiadanie.
A teraz ma się skończyć...
Zaraz się rozkleje, a ja tak nie lubię płakać...
<płacze> poprawka <ryczy>...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
orengada
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1018
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: Osada posrańców.
|
Wysłany: Czwartek 08-06-2006, 10:45 Temat postu: |
|
|
Wiesz co?
Przykro mi z tego powodu.
Bo to było moje pierwsze opowiadanie. Takie które naprawde mi się podobało. Pamiątka z tego dawnego forum. Bo mówiąc szczerze forum się zmieniło. I odczuwają to osoby, które były z nim prawie odpoczątku.
Dokończ opowiadanie.
Prosze.
Napisz coś.
Nie odbieraj słońcu promieni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Okla_xD
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Skawina - Kraków
|
Wysłany: Czwartek 08-06-2006, 13:35 Temat postu: |
|
|
Przykro mi że nie będziesz już pisać..
Jesteś świetną pisarką, potrafisz pobudzić ludzką wyobraźnię.
Masz do tego dryg...
NIestety a może stety... nie będe cię zatrzymywać ani błagać byś pisała dalej.
Powód jest prosty :
1. Każde opowiadanie Kiedyś musi się skończyć
2. Autor też musi wreszcie odpocząć i zakosztować czegoś nowego.
3. Presja nakładana na autora ... o tak...
Taka jest kolej rzeczy. Zwłaszcza jak czasami zdarzy się coś nie oczekiwanego w życiu , a tak życie nas zaskakuje, to ta jedna żecz zaćmi wszytskie dotychczasowe... Tragedia jest tragedią, życie życiem, śmierć śmiercią i trzeba się z tym pogodzić tak jak opowiadanie jest tylko opowiadaniem i wiadomo że ono wcale nie odbije się w żeczywistości...
Przykro mi Julie...
Kochałam To opowiadanie...
Kocham nadal...
Myślę że zakończysz je jakoś z sensem... Nie śmiercią ani nic...
Jakimś oryginalnym końcem.
Mam tylko do Ciebie ostatnią prośbę...
Zaskocz mnie w ostatniej części... Nie wiem... Możesz zrobić z Tego Happy End... bo kocham Je...
Bardzo Cię proszę...
Pozdrawiam Całuję
Nie zapomnimy Julie o tym opowiadaniu.
A w żadnym wypadku ja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Piątek 16-06-2006, 20:02 Temat postu: |
|
|
Miały być końcowe części. Może jestem ślepa ale ich nie widze a już troche czasu czekam.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lib
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 12:42 Temat postu: |
|
|
No... Yyyy... Eeee.... Gdzie jest ten part kochana? Może poprostu napisz, że go nie napiszesz abyśmy sobie nadziei nie robili?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julie
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zaświatów =)
|
Wysłany: Wtorek 20-06-2006, 17:35 Temat postu: |
|
|
Wena na to opowiadanie wciąż nie przychodzi !!!
Jeśli KIEDYŚ przyjdzie to je napiszę
Możecie czekać, albo nie
Ale i tak dzieki za cierpliwość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julie
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zaświatów =)
|
Wysłany: Niedziela 23-07-2006, 13:05 Temat postu: |
|
|
To już ostatnia część tej dziwnej, nieskładnej opowieści, w której wciąż tyle rzeczy pozostaje bez wyjaśnienia. Pozostawiam tę część Waszej wyobraźni, jeśli chcecie, same możecie zdecydować, co się stanie dalej. Zaczęłam ją pisać, kiedy coś zaczynało się w moim życiu, coś, co mogło, być może, po jakimś czasie stać się miłością, a co okazało się jedynie niewykorzystaną szansą. Kiedy to się skończyło, choć właściwie nie miało początku, zaczął się dla mnie bardzo ciężki okres. Nie potrafiłam pisać już „Utraconego życia Billa Kaulitza”…
To właśnie dlatego kazałam Wam tyle czekać. Być może wyszłam na bezlitosną, ale nie potrafiłam wcześniej. Chociaż niby to opowiadanie nie miało nic wspólnego z moją historią, znaczyło dla mnie tak dużo, bo to razem z nim COŚ zaczęło się dziać. Dlatego dopiero teraz poczułam, że minęło już dość czasu, aby skończyć z jednym i z drugim – zarówno z przeszłością jak i z tym opowiadaniem.
Może nie zakończyłam go w żaden wyszukany sposób. Może wiele z Was spodziewało się, że to potoczy się tak, a nie inaczej. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie . Nie czuję potrzeby, aby się tłumaczyć z motywów swego postępowania .
Na samym końcu chcę podziękować Wam wszystkim, że czytałyście, za te wszystkie komentarze, pozytywne czy negatywne, mniejsza o to. Ważne, że byłyście, że przeżywałyście razem ze mną to, na co skazałam moich bohaterów.
Tę część dedykuję Jolci, bez której nie pozbierałabym się w tych tak ciężkich momentach, dzięki której jeszcze mogę dać Wam tę ostatnią część – słowem – osobie, która w pewien sposób uratowała mi życie. Dedykuję ją także Mai – Słońce, za wszystko!
Ostatnia dedykacja jest dla Niego, ponieważ to z nim w jakiś sposób wiążę to opowiadanie – nie pamiętasz już może, że jestem i prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy, ale pamiętaj, że byłam.
Ona jest dla Was… Dzięki jeszcze raz za wszystko …
A teraz… miłego czytania po raz ostatni . Pozdrawiam …
„Utracone życie Billa Kaulitza” – ostatnia czesć
Bill i Melanie siedzieli razem na zniszczonej drewnianej ławce w parku. Głowa dziewczyny opierała się o ramię czarnowłosego. Na jej kolanach radośnie dokazywał mały Marc.
Minęły już prawie dwa lata. Dwa długie lata, odkąd wszystko w ich życiu zrobiło zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Odkąd w miarę spokojne życie dwojga nastolatków zmieniło się diametralnie. Czas pozostawił piętno na wyglądzie zarówno Mel, jak i Billa. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że nie są już tymi samymi ludźmi. Są w życiu rzeczy, które zmieniają człowieka. Jedną z nich jest właśnie posiadanie dziecka.
Bezpowrotnie minął już czas nocnego imprezowania i wielu przyjemności, na które mogli sobie kiedyś pozwolić. Kiedyś, gdy byli… kim właściwie? Dziećmi?
- Czuję się taka stara… - westchnęła Melanie. – A przecież mam dopiero dziewiętnaście lat...
- Ja też… - mruknął Bill w odpowiedzi.
Czuli się już zmęczeni życiem, które przecież dopiero powinno się dla nich zaczynać. Niestety, wszystko potoczyło się za szybko i w zupełnie niewłaściwym kierunku. Dlaczego właśnie na nich padło? Dlaczego nie na dwójkę innych nastolatków, tylko na „sławnego Billa Kaulitza” i jego przyjaciółkę Melanie Schlusse? Na to pytanie nikt nie znał odpowiedzi, a zadawali je sobie wielokrotnie. Tak po prostu się stało i musieli się z tym pogodzić.
Nie znaczy to oczywiście, że przeklinali los, iż tak właśnie się stało. To prawda, lepiej byłoby, gdyby ta noc i impreza sprzed kilku lat w ogóle nie miały miejsca, lecz przecież w pewien sposób czuli się szczęśliwi! Ponadto, gdyby nie to, Bill prawdopodobnie nigdy nie zdałby sobie sprawy, że to, co czuje i zawsze czuł do Melanie to miłość, a nie tylko przyjacielskie uczucie, jakie żywił do niej Tom.
Ups… Zabolało. Wspomnienia o bracie wciąż sprawiały Billowi ból, chociaż od jego ucieczki z Katrin minęło już trochę czasu. Jednak to jest chyba tak, że choćby minęło nawet wiele lat, myśl, że rodzony brat cię zdradził i uciekł gdzieś z jakąś zdzirą, zabierając ponad połowę waszego wspólnego majątku, zawsze będzie trochę bolała. Choćby dlatego, że to, co zrobił… jest nie do pomyślenia. Dlatego po prostu boli. I tyle. Nie pozostaje nic innego jak pogodzić się z tym.
Tamten dzień na zawsze pozostanie mu w pamięci. Czy Tom przez cały czas grał, udawał? Wyszło tak, jakby był zupełnie pozbawiony uczuć. A przecież to wcale nie musiało tak się potoczyć.
Niby to właśnie on powiedział Billowi, co zrobiła Katrin, jak się w stosunku do niego zachowała. Że praktycznie sprzedała go jakiejś gazecie, zdaje się, że był to „Die Zeit”, dla własnej korzyści. A przecież to, co było między nimi… Związek, który opierał się jedynie na czystej, spalającej niczym ogień namiętności i niczym więcej. Z pewnością nie można tu było mówić o uczuciach. Ona była doświadczona i sporo starsza, on bardzo młody i głupi. Katrin zdecydowanie była zbyt słodka i zbyt dobrze wiedziała, co robi. Świetnie opanowała umiejętność manipulowania ludźmi i Bill podejrzewał, że prawdopodobnie to samo zrobiła z Tomem.
Cóż, on też nie był święty, spędzając tyle czasu z Melanie, która wtedy była przecież dziewczyną Toma. Zawsze tłumaczył się jednak sam przed sobą, że przecież ona miała jego dziecko, nie Toma. Kiedy myślał o tym dłużej, dziwiło go, jak bardzo ta cała sprawa była zakręcona. Na początku on, Tom i Mel byli tylko przyjaciółmi. Potem nastąpiła cała masa dziwnych wydarzeń i w efekcie Melanie zaczęła chodzić z Tomem, bo wydawało jej się, że go kocha, jednocześnie będąc w ciąży z Billem. Jakiś czas później w jego życiu pojawiła się Katrin i zaczęli się spotykać, a potem nastąpił zwrot, urodziło się dziecko i to on, Bill zaczął spotykać się z Mel – „pomagać jej przy dziecku”, a „opuszczony” w ten sposób Tom odnalazł pocieszenie w chętnych ramionach Katrin. Wszystko się pomieszało, lecz na nudę w życiu z pewnością narzekać nie mogli.
Bill nawet nie wiedział dokładnie jak to się stało, że Tom tak po prostu uciekł. Z pewnością nakłoniła go do tego Katrin, żądna sławy i pieniędzy, lecz przecież brat miał swój rozum i wolną wolę, mógł jej zwyczajnie odmówić. Nie wiedział jednak, jak dobrze Katrin umiała wykorzystywać swoje atuty i że na Toma działała tak silnie. Właściwie można było zrozumieć jej postępowanie, była dorosła i teoretycznie mogła robić, co jej się podobało, ale dlaczego musiała wykorzystać w swych planach Toma? Prawdopodobnie, gdyby go „poprosiła”, tak jak to ona umiała „prosić”, dostałaby od niego pieniądze na dobry start i mogła zrobić, co jej się podobało. Lecz jego brat zostawił na lodzie zespół… Tak się po prostu nie robi. Cóż, może i Tokio Hotel nie stało się tanim boysbandem, ale już nie było to po prostu to samo, co na początku, kiedy zaczynali we czwórkę.
Pewnego dnia po prostu… zniknęli. Bez słowa wyjaśnienia, zostawili tylko kilka szyderczych słów nagryzmolonych na kartce: „Spadamy stąd. Bawcie się dobrze w mamusię i tatusia. Tom i Księżniczka”.
„Księżniczka”? Ciekawe... Chyba księżniczka dziwek.
Od tamtej pory, a minął już prawie rok, nie mieli od nich żadnych wiadomości, i może to nawet byłoby dobrze, gdyby nie to, że matka wariowała z niepokoju o syna. Niestety, nikt nie potrafił jej pomóc. Sprytny, siedemnastoletni starszy synek przepadł jak kamień w wodę.
Może już nawet nie żył, kto wie?
*
Pogoda tego dnia była piękna. Zza puchatych, białych chmur wyglądało słońce. Nie było wiatru, nie poruszał się nawet jeden listek.
- Hej, jest pięknie! – zauważył Bill, spoglądając na Mel. – Aż chce się żyć.
- Może… - przytuliła się do niego trochę mocniej.
- Wyjdź za mnie.
- Co? – dziewczynie zdawało się, że się przesłyszała.
- Wyjdź za mnie – powtórzył Bill. – Kocham cię.
Melanie uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Ja też cię kocham, Bill. Zawsze cię kochałam. Jesteśmy przyjaciółmi prawie od pieluch, pamiętasz?
- Wyjdź za mnie – powiedział chłopak po raz trzeci, jakby nie zwracając uwagi na to, co ona mówi.
Nagle wstał i ukląkł przed nią, biorąc ją za rękę. Zarówno ona, jak i Marc, patrzyli na niego z takim zaskoczeniem, jakby co najmniej powiedział, że wygrał milion, choć mały przecież z pewnością nie rozumiał, co się dzieje.
- Melanie, kocham cię. Wyjdź za mnie – powtórzył po raz kolejny. – Właśnie zdałem sobie sprawę, że… mam już wszystko. Brakuje mi chyba tylko tego… pełnego szczęścia. Dlatego chcę, żebyś za mnie wyszła. Została moją żoną. To będzie pięknie! Uszczęśliwisz mnie jeszcze bardziej i do końca życia. To tak, jakbyś dała mi jakiś eliksir szczęścia.
- A… a… a pierścionek? – Mel wykrztusiła pierwszą i póki co jedyną rzecz, jaka w tej chwili przyszła jej do głowy i zaraz zawstydziła się tego, zdając sobie nagle sprawę, jak to zabrzmiało.
- Ach, pierścionek! – Bill machnął ręką. – To jeden z tych niepotrzebnych drobiazgów, które tylko psują powagę chwili. Ale…
Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić, podniósł się szybko. Na moment zniknął w wysokiej trawie i chwilę później znów klęczał przy niej, chowając coś w dłoniach.
- A więc… Zapytam jeszcze raz – odezwał się. – Melanie, czy wyjdziesz za mnie?
Patrzyła zaskoczona, jak na jej serdecznym palcu pojawia się cienka obrączka z trzech splecionych źdźbeł trawy, a z przodu, jako oczko pierścionka, różowa stokrotka.
- Może być? – chłopak uśmiechnął się lekko i na krótką chwilę Melanie zobaczyła w tych zmęczonych orzechowych oczach dawnego Billa.
- Piękny… - szepnęła, nie mogąc wydobyć głosu, gdyż ściśnięte gardło dławiły łzy wzruszenia i jednocześnie szczęścia.
Patrzył na nią wyczekująco. Przez chwilę w głowie zagościła mu myśl, że Mel odmówi, że zerwie z dłoni prymitywny „pierścionek” i powie coś w stylu: „Nie, Bill, przepraszam, ale to nie dla mnie, nie chcę”. A on podniesie się z kolan i też będzie miał łzy w oczach, bo jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał, nie chce dzielić z nim życia.
- Tak – usłyszał szept, który wyrwał go z zamyślenia. Otrząsnął się i spojrzał znów na Melanie.
- Co? – teraz to on zmusił ją do powtórzenia.
- Tak! Zgadzam się.
Zanim dotarło do niego, na co dziewczyna tak naprawdę się zgodziła, ona już płakała otwarcie; po policzkach ciekły jej strumienie łez. Nie tak to sobie kiedyś wyobrażała. Wiele lat temu obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek wyjdzie za mąż, na zaręczynach nie uroni ani jednej łzy.
Zacznijmy jednak od tego, że nigdy nie spodziewała się, że wyjdzie za Billa Kaulitza.
- Właśnie dałaś mi dożywotni eliksir szczęścia – roześmiał się Bill i podniósł się, aby usiąść na powrót koło niej. Pocałował ją. Robił to wcześniej już wiele razy, lecz teraz jej łzy smakowały jak płynący po policzkach słodki miód. Wydawało mu się, że nie są wcale słone. – Kocham cię… Tak bardzo cię kocham… - szepnął, jedną ręką przytrzymując wiercące się dziecko, a drugą gładząc dziewczynę po policzku.
Nie przestawała płakać.
- Już dobrze – wyszeptał. Zarzuciła mu ręce na szyję i objęła go mocno, przytulając się, tak jak nigdy wcześniej. Wtulił twarz w jej długie włosy; pięknie pachniały jaśminem. Zaskoczyło go, jak wiele zaczął dostrzegać, gdy zdał sobie sprawę, że kocha tę dziewczynę jak nikogo innego.
- Ale ja muszę teraz wyglądać… - powiedziała Mel stłumionym głosem.
- Normalnie – pocałował ją w czubek głowy. – Ty zawsze jesteś piękna. Dla mnie najpiękniejsza na świecie – mrugnął do niej, choć nie mogła tego widzieć.
- Nie mów tak! Patrzysz przez pryzmat miłości – zarzuciła mu żartobliwie.
- No to co? Ale przez pryzmat czy nie przez pryzmat, to i tak prawda – zgasił ją ze śmiechem. – Wiesz, teraz mam ochotę się śmiać. Tak głośno, na cały ten park. Ale nie potrafię nawet pokazać, jak bardzo jestem szczęśliwy. Bezgranicznie. Nie ma miary na moje szczęście.
- Ja też jestem bardzo szczęśliwa – uśmiechnęła się do niego. – Dopiero teraz mam wrażenie, że wszystko zaczyna się układać. Tak strasznie pieprzyło mi się życie, najpierw ta nieszczęsna impreza, potem Lukas… Sam wiesz… - wzruszyła ramionami. – A teraz… Teraz jakby się zaczęło układać. Dziękuję – cmoknęła go w ucho.
- Zmieniłaś się, mała – Bill roześmiał się cicho. – Nikt by cię teraz nie poznał.
- Nie jestem mała – zaprotestowała. – Mam dziewiętnaście lat!
- A ja osiemnaście, i co z tego? Zaczynamy teraz nowe życie – spojrzał na nią z czułością. – Moja żono – dodał z uśmiechem.
- Przyszła żono – sprostowała.
- Nie bądź taka drobiazgowa – Bill pokazał jej język.
- Jeszcze mogę cofnąć zgodę – drażniła się z nim Mel.
- Nie możesz – zaprzeczył. – Tak jak nie możesz cofnąć czasu, tak samo nie masz prawa zmienić decyzji.
- Bo co, każesz mi podpisać papierek, że tego nie zrobię? – śmiała się.
- Jak będę musiał…
- Kocham cię – pocałowała go. – Błądziłam, jakbym miała czarne okulary.
- No to ktoś musiał ci je w końcu zdjąć, a że na mnie padło, no cóż… - Bill wzniósł oczy do nieba, za co otrzymał kuksańca. – No dobra, już dobra, moja piękna, nie rzucaj się tak – znów pokazał jej język i trzymając się za ręce, ruszyli wolno w stronę domu. Marc, na swych krótkich nóżkach, podążał za nimi, co chwilę się zatrzymując, aby dokładniej przyjrzeć się jakiemuś szczególnie interesującemu patykowi.
Ot, szczęśliwa rodzinka.
*
- Tak naprawdę – odezwała się Mel, stojąc w sklepowej przymierzalni i wkładając przy pomocy Billa białą, ślubną sukienkę – to chciałabym wciąć ślub na plaży, boso, w krótkiej sukience na ramiączkach i z kwiatem we włosach, które rozwiewałby wiatr. Nie lubię tych sztywnych ceremonii w kościele.
- Marzysz, kochanie… - uśmiechnął się chłopak. – Uważaj, bo porwiesz rękaw – ostrzegł, pomagając jej włożyć chude ramię w siateczkowy rękaw sukni.
- Ale ja mówię serio – nadąsała się. – Naprawdę o tym marzę.
- Spróbuj przekonać tego księdza, czy jak mu tam, żeby przyszedł na plażę, to pogadamy wtedy.
- Zobaczysz, że to zrobię – zapewniła Mel z taką pewnością siebie, że Bill prawie jej uwierzył, jednak uśmiechnął się tylko.
*
- Zachód słońca nad morzem to coś doprawdy cudownego - szepnęła Mel na ucho Billowi, wspinając się na palce. Chłopak skrzywił się i poprawił opadające z chudego tyłka hawajskie spodenki. Spełniło się marzenie Melanie i właśnie brali ślub na plaży. Im bliżej było do końca, tym bardziej Bill żałował, że nie zrobili tego jak normalni ludzie w normalnym kościele. Zachodzące słońce tak mocno grzało, drobny piasek właził mu między palce, a nieszczęsne spodenki opadały i wciąż je musiał podciągać. Mel jednak wydawała się zachwycona i to było najważniejsze, więc starał się nie pokazać, jak bardzo mu się to wszystko nie podoba.
- Taaa… - mruknął, z rozpaczą starając się niedostrzegalnie po raz kolejny podciągnąć spodenki.
Musiał przyznać, że Mel wyglądała pięknie. Długie, rozpuszczone, ozdobione dużym kwiatem włosy falami opadały na plecy, a króciutka sukienka z kwiecistym motywem ładnie opinała jej ciało. Tak jak pragnęła, była boso. Na jej twarzy malowała się radość, oczy jej się śmiały i wyglądała tak uroczo, jak mała dziewczynka.
Billowi ręka zadrżała, kiedy wkładał cieniutką złotą obrączkę na palec dziewczyny i przez głowę w jednej chwili przeleciało mu tysiące myśli. Czy nie będzie tego żałował? Czy jest na to gotowy? Czy na pewno to Melanie jest tą właściwą? Jednak kiedy spojrzał w rozognione miłością oczy swojej ślicznej żony, wszystkie wątpliwości minęły jak ręką odjął.
- Tak – powiedzieli poważnie oboje, a potem… potem zaczęli się śmiać, tak, jakby za chwilę miał się skończyć świat. Zupełnie tak, jak gdyby już nigdy nie mieli się śmiać. Zdezorientowani goście patrzyli, jak jedno co chwilę próbowało uspokoić drugie, co w efekcie kończyło się jeszcze większym wybuchem śmiechu.
- No, już w porządku – wykrztusiła w końcu Mel. Nagle Bill spoważniał. Zostawił chichoczącą dziewczynę i powoli rozejrzał się jeszcze raz, chcąc się upewnić, że na pewno dobrze widział. Że to, co widział, nie było złudzeniem.
Odwrócił się i szedł powoli po piasku w stronę jednej, najwyraźniej spóźnionej osoby. Albo osoby, której w ogóle nie powinno tu być.
- Tom – powiedział najpierw cicho, a potem krzyknął głośno: – Tom!
Postać odwróciła się. W chudym, opalonym chłopaku w takich samych spodenkach, jakie on miał, Bill rozpoznał swego brata bliźniaka.
- Bill – rozpromienił się blondyn. – Szukałem cię.
- Ja szukałem ciebie przez rok – wolno powiedział czarnowłosy. – Wróciłeś.
- Wróciłem.
Stali naprzeciwko siebie z poważnymi minami, nie bardzo wiedząc, co robić. Bill uświadomił sobie, że cała złość na brata w jednej chwili wyparowała, jakby nigdy jej nie było.
- Gdzie byłeś? – zapytał brata.
- To długa historia – Tom machnął ręką, jakby ze znudzeniem. – W ogóle niewarta opowiadania. Słuchaj, Bill… Przykro mi! – wyrzucił z siebie. – Katrin to szmata, nie była warta ani mnie, ani ciebie.
- Dopiero teraz to zrozumiałeś? Do mnie dotarło to już dawno – odparł Bill.
- Byłem takim debilem, nie wiem, jak mogłem ci to zrobić – powiedział ze smutkiem Tom. – Ale to już przeszłość. Możemy o tym zapomnieć? Proszę… Tak bardzo chciałbym zacząć od nowa…
Bill myślał przez chwilę zanim skinął wolno głową.
- Możemy – powiedział tylko.
Bliźniacy objęli się mocno, dopiero zdając sobie sprawę, jak bardzo za sobą przez cały ten czas tęsknili.
Wiedzieli, że teraz, cokolwiek się stanie, będą mądrzejsi o te kilka doświadczeń i już nie pozwolą rozdzielić się w ten sposób.
- Właściwie to z tych naszych przygód można by zrobić całkiem ciekawą książkę – zauważył ze śmiechem Tom. – Jakiś pomysł na tytuł?
- Taa… „Utracone życie Billa Kaulitza” – mruknął Bill.
- Czemu „utracone”?
- Tak mi się tylko powiedziało – wykręcił się czarnowłosy i nie powiedział już nic więcej.
W oddali Melanie stała, trzymając Marca za rączkę i uśmiechała się sama do siebie.
- Spotkanie po latach… - mruknęła. – Spotkanie po latach…
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
apricot
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Niedziela 23-07-2006, 13:07 Temat postu: |
|
|
1?
Kochana Julie! Tak bardzo nie chciałam żebyś kończyła opowiadanie, jednakże nie mam do Ciebie żalu gdyż wiem jaki smutek przynosi życie i jak bardzo ciężko jest wtedy wogóle o czymś myśleć a tym bardziej już o opowiadaniu...
wszystko co dało swój początek w Twojej główce musiało dać i koniec...Koniec tak piękny a zarazem tak przewidywalny... Pamiętam siebie. Był miesiąc styczeń i dzień w którym poraz pierwszy weszłam na to forum. Szukałam czegoś co przyniesie mi ulgę w najcięższych dla mnie chwilach i co sprawi mi radość...Czułam się zagubiona w śród tych wszystkich stron z komentarzami. Nie widziałam jeszcze na czy polega pisanie takiego opowiadania...
Przeglądając strony weszłam przypadkowo na tytuł "Utracone życie Billa Kaulitza..." Naprwde, uwierz mi że przypadkowo. Przeczytałam pierwszy part, drugi, trzci, czwart, piąty i tak do ósmego. Było już wtedy pare godzin czytania. Jednakże zawsze głupio mi było coś skomentować. Bałam się że jak jestem nowa to nikt nawet nie zwróci uwagi na to co pisze..."więc po co jakiś komentarz i ta cała rejstracja i zakładanie konta?" - pomyślałam. Przeczytałam i wyłączyłam komputer. Długo myślałam nad przesłaniem tego opka i tym jak pięknie jest ono napisane. Chwyciłam zeszyt i zaczęłam pisać - bardzo podobne opowiadanie a wręcz indentyczne. Myślałam kim jest tak wrażliwa osoba która pisze takie dzieło. Po kilku dniach czekania na kolejną część włączyłam forum. Szukałam w śród 7 stron Twojego dzieła. Jednakże nie zapamiętałam nazwy. Całymi godzinami otwierałam każde opko po kolei w nadzieji że znajde to jedyne które tak bardzo mnie zafascynowało. I znalazłam. Wtedy postanowiłam założyć konto i pierwszy post jaki napisałam jako Apricot zawidniał właśnie pod Twoim opowiadaniem. Każda kolejna część przynosiła mi tyle radości. Czułam jakąś prawdziwą więź między mną a bohaterami. Trudno było czekać na koljną porcję Twojego taletu. Jednakże cierpliwie odliczałam dni do napisania przez Ciebie posta.
Kiedy zobaczyłam że kończysz Utracone życie Billa Kaulitza, muszę się szczerze przyznać, że po moich policzkach popłynęło kilka łez. Ja - tak bardzo zafascynowana, miałam utracić coś co przynosiło mi tak wiele radości? to było straszne i nie dopuszczałam tego do myśli. Jednak po ostatniej części zorozumiałam dlaczego postanowiłaś zakończyć. Każdy rozdział w naszym życiu zaczyna się i kończy. A to co przeżyło się tak cudownie jak czytanie Twojego dzieła na zawsze pozostanie w pamięci i w sercu.
Chciałam Ci jeszcze raz podziękować za to że byłaś i tyle emocji i uczuć przekazywałaś nam - czytelnikom.
To co robiłaś, mam nadzieje że będziesz robić, czyli pisanie byłaś cudowna. I pamiętaj że to Ty byłaś natchnieniem mojego opowiadania - Życia po śmierci.
Kocham Cie za wszystko co wniosłaś w moje smutne, jak do tamtej pory, życie...
komentuje ostani raz... - ze smutkiem odchodzę
Apricot
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez apricot dnia Niedziela 23-07-2006, 13:49, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CaroLLa xD
Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ...zapomniałam _-_
|
Wysłany: Niedziela 23-07-2006, 13:25 Temat postu: |
|
|
No to skomentuję ten pierwszy i ostatnio raz...
Bardzo podobał mi sie koniec.
Wyjaśnił mi wszystko, chociaż nie czytałam tego opa.
Cieszę się ze wszystko wróciło do normy.
Muszę Ci przyznać, ze to opo jest jednym z lepszych.
Ja tutaj sie nie rozpisuje i czekam na jakies inne i moze jeszcze bardziej ciekawsze opowiadanie z Twojej strony?
Pozdrowiania i papaty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
magda190th
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska:p
|
Wysłany: Niedziela 23-07-2006, 15:22 Temat postu: |
|
|
Tak bardzo chciałabym, abys kontynuowała swoje opowiadanie. No, ale cóż...wszystko co dobre i przyjemne szybko się kończy. Piękniej nie mogłaś zakończyć. Aż mi się łza zakręciła w oku. Mam nadzieję, że po tym mega sukcesie napiszesz nowe, które będzie tak samo dobre, a może i o niebo lepsze. Pozdrawiam gorąco i życzę powodzenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Niedziela 23-07-2006, 19:07 Temat postu: |
|
|
Choć to ostatnia część to bardzo wspaniała. Sama nie potrafie pokazać jak mi sie podoba. Zakończenie jest wspaniałe i nie masz z czego się usprawiedliwiać. Twoje opowiadanie było po prostu wspaniałe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Nati*
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wawa
|
Wysłany: Poniedziałek 24-07-2006, 11:39 Temat postu: |
|
|
Julie piękne, szczęśliwe zakończenie!! Bardzo mi się podobało, bo lubie szczęśliwe zakonczenia :>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|