|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Piątek 30-06-2006, 22:14 Temat postu: "Wiara, nadzieja, miłość" + |
|
|
Witam! To moje pierwsze opowiadanie, więc od razu ostrzegam, że z pewnością jest kiczowate i pełne błędów. Starałam się jednak jak najlepiej je napisać, więc proszę, doceńcie to. Dedykacje dla:
- Monis!, ponieważ to właśnie jej opowiadanie było jednym z pierwszych, które przeczytałam i od niego zaczęło się moje zainteresowanie pisaniem. Wiele Ci zawdzięczam, dziękuję
- ~ddm moja kochana, ponieważ mobilizowała mnie do pisania i "w ciemno" twierdziła, że to nie chłam, choć nigdy na oczy nie widziała nic mojego autorstwa. Teraz możesz zweryfikować swoje poglądy. Tobie słońce także bardzo dziękuję
„Wiara, nadzieja, miłość”
Codzienny, rutynowy wręcz widok przedstawiał się dla zimnych, białych ścian państwowego budynku. Ten powtarzający się niemal codziennie, za każdym razem, gdy kilkanaście metrów dalej ważyły się czyjeś dalsze losy.
Trzy postacie na cichym korytarzu.
Młody, może osiemnastoletni chłopak - podkrążone, piekące od dziesiątek wypływających z nich ostatnimi czasy gorzkich łez czekoladowe oczy, blada skóra i widoczny w każdym ruchu ból. Oczywiście nie fizyczny, tylko rozdzierający serce i duszę ból wewnętrzny, ból – bezsilności. To pierwsza.
Druga – kobieta w średnim wieku, już na pierwszy rzut oka w równie wielkim rozdarciu jak jej towarzysz. Co chwila nerwowo spoglądała na wiszący na ścianie zegar i na białe, jak cała reszta pomieszczenia, podwójne drzwi. A jej oczy... kto nie widział nigdy prawdziwego, matczynego cierpienia, ten nawet nie mógł się domyślać ich wyrazu.
I ostatnia – mężczyzna, a dokładniej mąż tej kobiety. Jego emocje nie były aż tak widoczne, najwyraźniej wpajane mu w dzieciństwie, że „chłopaki nie płaczą” odniosło jakiś skutek. Ale i on nie pozostał obojętny. W jego krokach, gdy przemierzał w tę i z powrotem biały korytarz, widać było to samo, co w zachowaniu tamtego chłopaka, w oczach kobiety...
Każde z nich w nieco inny sposób przeżywało wewnątrz zaistniałą sytuację, ale czuli to samo.
Bezsilność.
Smutek.
Złość na los.
Niemożność pogodzenia się z tym, co już nastąpiło.
A także z tym, co być może miało.
Wyjściem najlepszym, najgorszym i tym pomiędzy.
Czekanie było okrutne. Każda sekunda była dla nich minutą, a minuta – godziną.
Nieznośna cisza jeszcze bardziej potęgowała to uczucie. A za białymi drzwiami ich ukochana Amy...
- Ile już minęło? – spytał niepewnie chłopak.
- Dopiero godzina – oznajmiła grobowym głosem matka, ocierając ukradkiem zabłąkaną łzę z policzka.
A miało trwać jakieś cztery.
Chłopak usiadł na stojącym pod ścianą krześle i ukrył twarz w dłoniach. Był świadomy tego, że najgorsze może nadejść już niedługo. Nie wiedział, jak sobie poradzą... on i Amy, jeśli staremu lekarzowi i jego pomocnikom się nie powiedzie. Nigdy w życiu jeszcze nie doświadczył takiego cierpienia. Było ona dla niego zupełnie nowe i nieznane, kroczył tą ścieżką jak niewidomy, niepewnie wyciągając ręce przed siebie.
Oczywiście w jego krótkim życiu były trudne momenty, jak choćby rozwód rodziców, czy wyzwiska zazdrosnych o powodzenie u dziewczyn chłopaków w szkole. Niby się nimi nie przejmował, ale bynajmniej szczęśliwy nie był, że w oczach niemal całej męskiej populacji Loitsche był „tym wyglądającym jak laska Kaulitzem z pseudo - rockowego zespoliku”. A rozwód? Było mu ciężko, ale w końcu jakoś się pogodził z tym, że te dawne, szczęśliwe czasy nie wrócą. Przelewał ból na kartki papieru, to było dobre na każdy problem, i jeszcze pomogło spełnić jedno z marzeń życia – tworzenie muzyki.
Drugim była miłość – to też się udało. Nie od razu oczywiście. Wiele razy zdążył sparzyć się fałszywym uczuciem, więc był raczej nieufny. Dwa razy, jeszcze za czasów zwyczajnego życia, zasmakował nieszczęśliwego zakochania. Wówczas samotny, odrzucony, inny niż wszyscy, niemal zwątpił w prawdziwą miłość. Także wtedy, gdy bez ustanku słyszał i czytał platoniczne wyznania od fanek wielbiących go za wygląd i piękny głos. Miał wówczas poczucie, że jest sam pośród tłumu, że wokół ma tyle ludzi, a zarazem nikogo naprawdę bliskiego. A nie chciał związku na pokaz, z pierwszą lepszą dziewczyna, bez uczucia. Więc, ku uciesze fanek, przez półtora roku kariery był sam. Ale nutka oczekiwania pozostała. Nadal w głębi duszy wierzył, że widocznie jego czas jeszcze nie nadszedł, że gdzieś – może daleko, a może tuż za rogiem – czeka na niego ta właściwa osoba.
I nie pomylił się. Wreszcie miłość zapukała do drzwi jego zabieganego życia. Cichutko, bo właśnie w takim parku, pragnąc chwilę odpocząć od znęcającego się nad gitarą brata i roześmianych kumpli, spotkał kobietę przynajmniej części swojego życia. Miał nadzieję, że całego...
Gdy wtedy, pół roku temu, pierwszy raz zobaczył Amy, był bardzo zaintrygowany jej osobą. Siedziała na ławce, trzymając w jednej ręce pióro, a w drugiej zeszyt. Jej długie, czarne włosy powiewały na wietrze, a stalówka pełna zapału biegała po gładkiej kartce, tworząc kolejne małe, literackie dziełko – owoc pisania, pasji dziewczyny. Wyglądała na uduchowioną, wrażliwą zarówno na piękno, jak i cierpienie, delikatną istotkę.
Jemu zawsze podobały się przebojowe imprezowiczki. Tym razem jednak miało być inaczej. Choć nie była oszałamiająco piękna, ot, taka sobie zwykła nieznajoma, Bill od pierwszej chwili miał nieodpartą chęć zbliżenia się do niej. Tamte chwile pamiętał doskonale, jakby miały miejsce wczoraj. Znamienne momenty...
- Mogę? – spytał troszkę niepewnie, stanąwszy obok ławki.
- Tak. Siadaj. – odpowiedziała podnosząc wzrok na chwilę, po czym kierując go znów na zeszyt. Cisza. Wreszcie, po kilku minutach padło kolejne pytanie:
- O czym piszesz?
- Poczekaj. Daj mi chwilę.
Dokończywszy zaczętą myśl, zamknęła zeszyt i spojrzała na Billa swoimi zielonymi, pełnymi głębi oczyma, jak gdyby już przy tym pierwszym spotkaniu chciała przeniknąć do wnętrza jego duszy i poznać ją bez słów.
O wszystkim. O życiu. O śmierci. O nienawiści. O cierpieniu. O szczęściu. O miłości. – przerwała na chwilę tą wyliczankę, by zaczerpnąć oddech – Najczęściej właśnie o niej, bo tak trudno ją spotkać, tą prawdziwą, tą szczerą, tą jedyną...A tu mam jej namiastkę. Mogę sobie pomarzyć wieczorem. – podsumowała z nutą smutku w głosie.
- Jakbym słyszał siebie. Chyba mamy trochę wspólnego. Ona ucieka też przede mną. Jakby bawiła się w kotka i myszkę…
- Dajesz się tej melancholii?
- Nie. Znika, niczym mały głód w reklamie Danone, gdy zamykam zeszyt po napisaniu piosenki.-stwierdził, uśmiechając się pod nosem - A poza tym, jak ci na imię?
- Amy.
- Bill.
Podali sobie ręce. A dalej było z górki. Już nie istniał rozwrzeszczany manager i piszczące fanki – dla niego. Dla niej na chwilę zniknęły pióro i zeszyt. Bo i po cóż teraz byłyby potrzebne, skoro wizja jej twórczości znalazła się tak blisko. Chciałoby się powiedzieć, że to ideał, ale te nie istnieją. Więc prawie.
Jego się zmienił w ciągu zaledwie paru minut. Ta dziewczyna nie miała w sobie nic z imprezowiczki, a i tak była niezwykła. Kilka spotkań i już byli parą. Następne – pierwszy pocałunek. I kolejne. Poznawali się i docierali coraz bardziej. Oboje znaleźli to, czego szukali wytrwale przez długi czas. Jedno było dla drugiego najlepszym przyjacielem, powiernikiem najskrytszych tajemnic, sposobem na budzenie się, zaśnięcie i spędzenie każdego kolejnego dnia. Amy czuła, się jak gdyby dawniej przepowiadała spełniająca się właśnie przyszłość, a Bill – po prostu jak cholerny szczęściarz. Spełnienie marzeń jednego i drugiego było tym, co przeżywali. Przyspieszone bicie serca, motyle w brzuchu, rozpierająca ciało i ducha energia – to wszystko za mało, by opisać to, co działo się w ich wnętrzach.
A teraz? Spora zmiana, pomyślał gorzko, wracając myślami do obecnego biegu wydarzeń. Stwierdzenie, które kiedyś usłyszał, że „szczęście nigdy nie może trwać zbyt długo” po raz kolejny okazało się prawdą. Tym razem trwało zaledwie kilka, a dokładniej cztery miesiące. Wszystkie elementy doskonałej układanki jego życia były skompletowane, gdy pewnego dnia obserwująca próbę zespołu Amy niespodziewanie zemdlała. Bladość jej twarzy była wręcz przerażająca, a powód – nieznany. Incydentem obarczono niedosypianie i zapomniano o nim.
Niesłusznie. Gdy podobna sytuacja zdarzyła się w kilka dni później po raz drugi, wszyscy byli już trochę zaniepokojeni, zwłaszcza, że często dokuczały jej silne bóle głowy i pojawiały się mroczki przed oczami. Opuszczała ją też chęć działania, taka „wola walki” – a przecież zawsze była, choć wrażliwa i rozmarzona, to także silna i niepoddająca się. Zmartwiony Bill i rodzice Amy dbali, by dużo spała i nie przemęczała się. Ale gdy to nie pomagało, to wiedzieli już, że choroba mogła być jedyną przyczyną dolegliwości.
Diagnoza, początkowo niejasna, stała się przejrzysta po krótkiej rozmowie ze starym lekarzem. Jego słowa i komputerowe wydruki były jak sztylety przecinające gwałtownie nić na krótko zdobytego szczęścia dziewczyny i wbijające się bezlitośnie w kochające serca rodziców. Mało znana, rzadka choroba o łacińskiej nazwie, której Amy nawet nie potrafiła wymówić, miała w ciągu najdalej trzech miesięcy zabrać jej kolorowe okno na świat – wzrok i łączność z dwiema księgami emocji – rozmową i muzyką - słuch. A może nawet najcenniejszy dar - życie. To było coś podobnego do stwardnienia rozsianego, tylko występujące u młodszych ludzi i bardziej złośliwe, dopiero kilka lat temu odkryte przez lekarzy.
Bill pamiętał każdą chwilę z tamtego spotkania, także tą, w której dowiedzieli się najgorszego. Zbierał się w sobie przez kilka minut, zanim poczuł się wystarczająco gotowy na zadanie tego pytania. Pytania, na które odpowiedzi wolałby nie znać... gdyby to mogło być możliwe. Ale w żadnym razie nie było.
- Doktorze, jakie są szanse na całkowite wyleczenie? – spytał niepewnie.
- Wierzysz w Boga, młody człowieku? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie. – stwierdził krótko, pewny swojego zdania.
- To lepiej uwierz, jeśli chcesz, by ona jeszcze wyszła stąd o własnych siłach. – poradził mu lekarz.
- Jak to? – dopytywał się Bill, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Bo jedynie on potrafi czynić cuda...
Nigdy nie wierzył. Zatwardziały ateista, podobnie jak brat. Ale ta sytuacja była wyjątkowa. Początkowo, gdy dotarła do niego groza sytuacji, miał wrażenie niepohamowanej pustki w sercu i wielkiego, z każdą sekundą powiększającego się żalu. Do siebie, bo wydawało mu się, że zrobił za mało dla ratowania zdrowia Amy. Do lekarza, bo nie dawał jej prawie żadnych szans. I jak do tej pory do Boga, w którego co prawda ostatnio jakby trochę zaczął wierzyć. Nie po to jednak, by modlić się, lecz by wyrzucać jeszcze jednej, tak przecież wyjątkowej osobie, niezasłużone krzywdy Amy.
Ale wyobraźnia zaczęła podsuwać mu straszne obrazy. Oto na szpitalnym łóżku leży ociemniała, głuchoniema Amy, bezradnie wyciągając ręce do jego twarzy, by dopiero po jej dotknięciu przekonać się, kto jest przy niej. Albo... nie, o tym nawet nie chciał myśleć... Trupioblada, ubrana w czarną sukienkę ukochana i powoli coraz bardziej skrywające jej ciało wieko trumny. A później ona sama spuszczana powoli do ziemi... Nie, na to Bill nie mógł pozwolić. Chciał zrobić wszystko, żeby to nie wydarzyło się naprawdę w niedalekiej przyszłości. Nawet to, na co nie mógł zdobyć się przez osiemnaście lat swojego burzliwego życia.
Gdy już jedynie księżyc i odległe gwiazdy oświetlały ciemne niebo, a pielęgniarki niemal siłą wyrzuciły go ze szpitala, skierował swoje kroki do pobliskiego kościoła. O nie, ta decyzja nie przyszła mu łatwo! Długo walczył z sobą samym, aż wreszcie był gotowy. Na szczęście droga nie była daleka, bo mógłby zdążyć się rozmyślić.
Po kilkunastu minutach był na miejscu. Stał przed sporej wielkości budynkiem, o pomalowanych na kremowo ścianach, wysokiej wieży z dzwonem i rzeźbionych, masywnych drewnianych drzwiach. Wziął głęboki oddech i z lekkim wysiłkiem je uchylił, po czym cicho wsunął się do środka. Kościół był prawie pusty, jedynie gdzieś pod ścianą zakonnica czyściła posąg jakiegoś świętego. Bill powoli skierował się w stronę ołtarza, po drodze rozglądając się z ciekawością. Prawdę mówiąc, pierwszy raz w życiu był w takim miejscu, jego poświęcenie było więc tym większe. Z niemałym oporem uklęknął na klęczniku służącym do przyjmowania komunii i złożył ręce. Patrzył w górę na olbrzymi, drewniany krucyfiks i bodajże pierwszy raz w życiu myślał o Bogu. Wreszcie ukrył twarz w dłoniach i zaczął cicho modlić się:
- Panie, ja nie wiem, czy ty istniejesz, czy nie... Po prostu nie jestem w stanie ot tak uwierzyć... Ale jeśli jednak, to wiesz, o co cię proszę, tylko o jedno. Ona nie zasłużyła na cierpienie, proszę, błagam, Panie, zrób to dla niej, dla rodziców, na końcu może i dla mnie... Ja wiem, nigdy nie wierzyłem, nie jestem godny, by cię o cokolwiek prosić... więc robię to w Jej imieniu... Boże, wysłuchaj mnie! Mówią, że jesteś dobry i miłosierny, więc nie daj jej cierpieć, umrzeć... oddaj mi tą chorobę, ja bardziej na nią zasłużyłem... Proszę... – wyszeptał drżącym głosem. Potem wreszcie podniósł głowę i jeszcze raz spojrzał w umęczone oblicze Chrystusa – Chryste, błagam Cię o cud! Daj nam nadzieję...
Wypowiedział te ostatnie słowa, po czym z powątpiewaniem wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Stanąwszy przy drzwiach, odwrócił się po raz ostatni w stronę ołtarza, przyklęknął na jedno kolano i przeżegnał się. „Proszę!” – powiedział cicho po raz ostatni i wyszedł w ciemną noc, kierując się w stronę domu.
*
Dziś był ten dzień, najważniejszy ze wszystkich, odkąd Bill i rodzice, a potem i Amy, dowiedzieli się prawdy. Miała odbyć się operacja, której wynik przesądzi wszystko. Albo Amy będzie zdrowa, albo nic się nie zmieni i choroba będzie postępować dalej, albo dziewczyna odejdzie na zawsze. Początkowo nikt nie chciał zgodzić się na to, wszyscy bali się ostatniego, najgorszego. Ale lekarz niezmordowanie przekonywal ich i twierdził, że ryzyko zgonu jest stosunkowo niskie, a zarazem o wiele większe są szanse na wyeliminowanie choroby, więc wreszcie rodzice i Amy podpisali zgodę.
Tej nocy nikt nie spał. Dziewczyna zastanawiała się nad swoim dalszym losem, Bill myślał, jak to będzie, gdy jego ukochana straci wzrok i słuch, a rodzice – jak to rodzice – po prostu byli niesamowicie zdenerwowani, sprawa przecież dotyczyła ich jedynej, ukochanej córki, której za żadne skarby świata nie chcieli stracić. Każdego przy życiu trzymała nadzieja i przekonanie, że „wszystko będzie dobrze” Nikt nie myślał o przyszłości. A Bill chyba troszkę uwierzył w siłę swej modlitwy sprzed kilku tygodni, bo tego dnia, tym razem w domu, jeszcze raz prosił Boga o wsparcie. Wiara, nadzieja, miłość – bez tego ta noc całej czwórce dłużyłaby się jeszcze bardziej.
Nadszedł ranek. Bill, który zwykle mawiał, że „jeśli rano nikt go nie obudzi, może przespać całe życie”, tym razem wstał bladym świtem. Wziął szybki prysznic, ubrał się w byle co i najszybciej jak mógł znalazł się w szpitalu. Stanął za drzwiami sali Amy i chwilę myślał, co powie jej na początek tego szczególnego dnia. Już wiedział.
Powoli, cichutko uchylił drzwi, aby przypadkiem nie obudzić czarnowłosej, na wypadek, gdyby spała. Ale nie. Była na to zbyt zdenerwowana. Leżała na łóżku z otwartymi oczami i słuchawkami na uszach, z których płynęła cicha, według zaleceń, muzyka. Ujrzawszy Billa zdjęła je i podniosła się na poduszkach.
- Przyszedłeś się pożegnać, tak? – spytała na powitanie gorzko
- Nie. Jestem tu, by jeszcze raz ci powiedzieć, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, jak bardzo cię kocham i choćby nie wiem co się stało, nigdy cię nie opuszczę. – zaczął swoją przemowę
- Bill, ja ciebie też kocham... Ale to nie takie proste. Jeśli operacja się nie uda, ale zostanę tutaj... na tym świecie... to będę tylko kaleką, ciężarem dla bliskich. – dziewczyna udawała przekonanie, ale chyba sama nie wierzyła, że zgadza się z tym co mówi
- Przestań! Bądź dobrej myśli! Uda się, a jeśli nie, to ja i twoi rodzice będziemy się tobą opiekować.
- Mówię to na wypadek, gdyby nie wyszło. Jeśli tak się stanie, mam prośbę do Ciebie. Tylko wysłuchaj mnie do końca, dobrze? – spytała, patrząc smutnym wzrokiem na Billa.
- Dobrze. Słucham.
- A więc, nie chcę tego mówić, ale za bardzo chcę Twojego dobra, by pozostawić sprawy własnemu biegowi. Więc, Bill, chciałabym, byś obiecał mi jedną rzecz... to nie będzie łatwe ani dla mnie, ani dla ciebie. Ale wiemy oboje, że będzie lepiej, jeśli zapomnimy o siebie. Rozstaniemy się spokojnie, ty odejdziesz, zapomnisz o mnie, będziesz żył swoim wspaniałym życiem w wielkim świecie... Jesteś młody, piękny, utalentowany, świat leży u twych stóp, szkoda, byś zmarnował to wszystko na życie obok takiej kaleki, jaką być może zostanę... – ciągnęła swoją wizję, a słone, ciężkie łzy pojawiały się w jej oczach, po czym powoli spływały po policzkach, znacząc na nich mokre ścieżki.
- Dosyć! Amy, nie mogę tego słuchać! – przerwał jej wzburzony Bill. – Chwilę temu mówiłem, że nigdy cię nie opuszczę, że zawsze będę przy tobie! Myślisz, że mógłbym ot tak zapomnieć? Odejść? Znaleźć sobie kogoś innego i wymazać ciebie z pamięci? – rzucał jak szalony pytaniami, na które odpowiedź była oczywista. – Nie! I dlatego zostanę. Wiem, że ty także chcesz, bym to zrobił. Najwspanialsze życie gwiazdy będzie dla mnie puste i smutne bez ciebie.
- Bill, proszę... przyrzeknij mi, że jeśli się nie uda, zapomnisz, odejdziesz i będziesz szczęśliwy beze mnie... Obiecaj mi to.
- Nie. Tego nigdy nie zrobię, nawet nie myślę o takiej możliwości. Wywiązałbym się z każdej twojej prośby, oprócz tej jedynej. To jest twoje jedyne życzenie, którego nie spełnię. I nawet mnie o to nie proś, to na marne.
- Ale pamiętaj, przemyśl to jeszcze. Idą już po mnie...
Rzeczywiście, przez kawałek przeszklonej ściany Amy ujrzała dwie pielęgniarki i tyleż samo lekarzy. Za nimi szli rodzice. Poczuła, że oto może po raz ostatni ogląda świat i słyszy głosy, chłonęła więc najmniejszy szczegół twarzy ludzi dookoła i każde słowo przez nich wypowiadane. Miała wrażenie, jakby za te kilka minut miała iść na skazanie. Nie chciała, ale to było jedyne wyjście...
Cała szóstka weszła do sali. Personel czekał, aż Amy będzie gotowa. Najpierw matka, potem ojciec, podchodzili do córki, całowali ją w czoło i szeptali na ucho kilka słów otuchy i pocieszenia. Próbowali ukryć swoje zmęczenie po nieprzespanej nocy, wielkie zdenerwowanie i smutek. Ale oczy kobiety były tak czerwone, że nawet najlepsze kosmetyki nie zamaskowałyby tego.
-Kochanie, jeszcze będziesz wspominać te dni jako staruszka, wszystko pójdzie dobrze, zobaczysz! – mówił mężczyzna niespokojnym głosem, wymuszenie się uśmiechając.
Przyszła kolej na Billa. Podszedł do łóżka i mocno objął Amy, jakby chciał przekazać jej trochę swojego zdrowia i nadziei. Złożył na jej ustach krótki, delikatny pocałunek, po czym z całkowitą pewnością powiedział:
-Nie zapomnę. Nigdy.
Teraz lekarze mogli już przystąpić do dzieła. Poprosili odwiedzających o wyjście. Wówczas zrobili Amy ostatnie badania i po kilkunastu minutach wyjechali wraz z łóżkiem z pokoju. Skierowali się do sali operacyjnej, by zacząć wreszcie swoje dzieło. Oby udane.
A Bill z rodzicami mieli czekać długie cztery godziny na szpitalnym korytarzu. Minęła dopiero jedna, no i jeszcze kilka minut, podczas których czarnowłosy wspominał wszystkie wydarzenia związane z Amy, ich związkiem i jej chorobą.
- Dlaczego właśnie ona? To takie niesprawiedliwe, pomyślał chłopak, gdy przypominał sobie, z jaką dobrocią jego ukochana odnosiła się do skrzywdzonych zwierząt, osieroconych dzieci, głodnych ludzi. Nie zasłużyła sobie na to!
Po kilku godzinach:
Właśnie minął czas, w którym operacja według przewidzeń lekarzy miała się skończyć. Niepokój, zniecierpliwienie, a przede wszystkim niepewność, sięgały zenitu. Na szczęście, a może i nieszczęście, wreszcie otworzyły się białe drzwi. Stanął w nich lekarz, ten sam, który kilka tygodni wcześniej doradzał Billowi wiarę jako jedyne lekarstwo. Teraz z wyrazu jego twarzy niewiele można było wyczytać, bądź co bądź – nie był on pełen euforii. Zaraz za nim wyszły z sali dwie pielęgniarki, prowadząc łóżko, na którym leżała pacjentka.
-Amy! – krzyknął Bill
-Spokojnie, młody człowieku, to jest szpital, tu musi być cisza. Zapraszam na rozmowę. – powiedział, po czym ruszył przed siebie, a za nim trzy osoby, które za kilka minut miały usłyszeć wyrok z jego ust.
Weszli do gabinetu.
-Proszę usiąść –gestem ręki wskazał trzy krzesła.
-Niech pan wreszcie powie co z nią! Powiodła się ta operacja czy nie? – spytała podniesionym głosem mocno roztrzęsiona matka.
-A więc, odpowiadając na pani pytanie, nie do końca. Co prawda panna Springston będzie żyć – oznajmił, niczym wybawiciel, a w tym momencie wszyscy odetchnęli z ulgą – lecz uszkodzone zostały jej nerwy wzrokowe i słuchowe. Niestety, nie mogliśmy nic zrobić. Przykro mi. – powiedział z prawdziwym smutkiem w głosie. – możecie teraz ją zobaczyć, ale z narkozy wybudzi się dopiero za jakieś dwie godziny.
- Naprawdę nie można uratować jej wzroku i słuchu? Nic nie da się zrobić? – pytała, niesiona ostatnimi iskierkami nadziei, ale przeraźliwie szlochająca matka.
- Nie. Proszę pani, z tym naprawdę da się żyć. Córka jeszcze będzie szczęśliwa - mówił, ale nikt już go nie słuchał. Całą trójką wyszli z gabinetu, by zobaczyć ich skarb, który niestety nie mógł i nie będzie już nigdy w stanie odwdzięczyć się im tym samym.
Mocno przygnębiający był widok śpiącej Amy podłączonej do kroplówki i mnóstwa innych urządzeń. Nie mogli być długo w jej sali, pielęgniarka powiedziała, że zawoła ich, gdy pacjentka się obudzi.
I w ten sposób były przed nimi kolejne dwie, długie godziny. Ich serca, choć cierpiące, były teraz nieco spokojniejsze, gdyż przynajmniej już wiedzieli na czym stoją. Próbowali rozmawiać, lecz niezbyt się im udawało. Wreszcie każdy zajął się swoimi myślami, próbując ułożyć sobie wszystko w głowie i pogodzić z zaistniałą sytuacją. W ten sposób minął czas i pielęgniarka wyszła zza drzwi sali Amy, mówiąc:
-Mogą państwo wejść, tylko proszę pojedynczo!
Pierwszeństwo mieli oczywiście rodzice, najpierw matka, potem ojciec. Bill musiał trochę zaczekać. Gdy nadeszła jego kolej, właściwie nie wiedział jak ma się zachować. Bo nad mówieniem nie musiał się zastanawiać... cokolwiek by nie powiedział, i tak nie dotarłoby to do uszy Amy. Mimo niepewności po chwili wahania wszedł do środka.
Dziewczyna oczywiście leżała, nadal podłączona do kroplówki. Oczy miała otwarte, skierowane w nieokreśloną przestrzeń. Oczywiście nie zareagowały na wejście Billa. Ten powoli podszedł do łóżka i ujął w swoje dłonie dłonie ukochanej, po czym dotknął nimi swej twarzy, by Amy wiedziała, kto ją odwiedził. Gdy wyczuła pod palcami zimny metal kolczyka w brwi, była już pewna w stu procentach. Zdziwiła się, przecież prosiła, by odszedł. Jak widać nie posłuchał. Niepewnie, nie słyszała się przecież, powiedziała dziwnym, jakby nie swoim głosem:
- Miałeś zapomnieć!
Bill wiedział co, ale nie miał pojęcia jak to przekazać. Wreszcie po raz drugi podczas tego nietypowego spotkania ujął w swoją dłoń rękę Amy w ten sposób, jakby kładł jej przed oczyma kartkę papieru. Powoli, drukowanymi literami, palcem wskazującym drugiej ręki, zaczął kreślić na skórze wewnętrznej stronie dłoni ukochanej dobitne słowo, które wyrażało wszystko: „Nigdy”. Gdy skończył, Amy chcąc nie chcąc ze zrezygnowaniem pokiwała głową. A więc mógł zacząć „pisać” kolejny, jeszcze ważniejszy wyraz. Tym razem Amy wyczuła wyraźnie, że spod jego palca wyszło, jakże ważne na całym świecie, zaledwie sześcioliterowe „kocham”. Zastępowało ono każdą, nawet długą i pełną wyznań rozmowę czy list. Tak krótkie, a zarazem tak wiele znaczące. Pokazujące zarówno uczucia, myśli, jak i deklaracje czy plany na przyszłość. Po prostu wszystko, co w tej chwili było ważne dla tej dwójki.
Bill nakreślił tylko to jedno słowo, pominął często dodawane do niego „cię”. Ale tego nie musiał przekazywać dziewczynie. To i tak było oczywiste, że właśnie ją, nikogo innego. W momencie, gdy umarła Wiara, zgasła Nadzieja, pozostała im już tylko Miłość.
Czekam na szczere opinie, konstruktywną krytykę i wytykanie z pewnością licznych błędów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ahinsa dnia Poniedziałek 03-07-2006, 17:22, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Piątek 30-06-2006, 22:18 Temat postu: |
|
|
1?
EDIT
Cytat: |
Trzy postacie na poza tym wyludnionym korytarzu. |
Tu malutki blad. Przeczytaj sama to zdanie.
A teraz ogolnie...
Szykuj sie na jeden z najdluzszych komentarzy, jakie tu otrzymasz. Czuje, ze musze i chce, powiedziec Ci wszystko, co poczulam czytajac.
Najpierw, pozwol, ze zacytuje najpiekniejszy fragment opowiadania:
Cytat: |
- Wierzysz w Boga, młody człowieku? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie. – stwierdził krótko, pewny swojego zdania.
- To lepiej uwierz, jeśli chcesz, by ona jeszcze wyszła stąd o własnych siłach. – poradził mu lekarz.
- Jak to? – dopytywał się Bill, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Bo jedynie on potrafi czynić cuda... |
Kocham temat wiary. Uwielbiam o tym czytac i pisac. To niezwykle glebokie. I piekne.
I stalo sie cos, co sprawilo, ze plakalam zanim zaczelam czytac, ale Ty wcale mi nie pomoglas. Z kazda linijka coraz wiecej lez splywalo po moich policzkach. Czulam sie niesamowicie, oczarowalas mnie.
I powiem Ci, ze to jedna z lepszych jednoczesciowek, jakie czytalam w swoim zyciu. Naprawde.
Wzruszylas mnie, wywolalas lzy, oczarowalas, podporzadkowalas sobie. Jak nikt, kto dopiero debiutuje.
I juz teraz wroze Ci slawe forumowej mistrzyni. Pisz tak dalej, rozwijaj sie, a zajdziesz na sam szczyt. Mialam racje wierzac w Ciebie. Nie mylilam sie ani przez chwile.
I gdy bylo juz po wszystkim, tzn. po operacji, gdy wiadomy byl ich dalszy los, dobilas mnie. Tym zdaniem:
Cytat: |
W momencie, gdy umarła Wiara, zgasła Nadzieja, pozostała im już tylko Miłość. |
Tak piekne nawiazanie do tytulu i tresci. Niesamowite.
A na koncu, choc powinnam na poczatku, chce podziekowac za dedykacje. Niezasluzona, ale zawsze. Bardzo dziekuje...
A teraz odejde. Pod wielkim wrazeniem. Czy uda mi sie zasnac? Watpie.
Ale ciesze sie, bo zmusilas mnie do myslenia, a kochana sunia mowi, ze to wielki dar.
Pozdrawiam i czekam na kolejne dziela:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-Negai dnia Piątek 30-06-2006, 23:02, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredna_$uka
Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Ruchy.
|
Wysłany: Piątek 30-06-2006, 22:30 Temat postu: |
|
|
2?
EDIT:
Ech sama nie wiem.
Czytało sie dziwnie.
Temat, nie wiem czy się powtarzał.
Ja chyba już śpię.
Ale cóż.
Może jutro skomentuje jeszcze raz.
EDIT2:
Okey, okey dotarło do mnie.
Po czasie ale jest.
Musiałam się "z tym przespać".
To mi w każdym bądź razie pomogło.
Cóż, nie powiedziałam jeszcze czy mi się podoboało.
A mogę stwierdzić że podobało mi się.
Nie było to idelane, nie było też złe.
Było dobre ale możnaby było popracować tu trochę nad ciekawszą fabułą.
Ogólnie ładnie składasz zdania.
Czekam na twój kolejny part.
Pozdrawiam.
EDIT3:
Sama nie wierze że napisałam taki długi komentarz, To nie w moim stylu a jednak.
P.S. Czekam na podsumowanie Mojej Wrednej Dziewczynki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
helcia
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co? a po co? a dlaczego?
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 10:56 Temat postu: |
|
|
Cóż...
Nie wiem za bardzo co powiedzieć.
Ładne.
Trochę ciężko się czytało.
Kilka fragmentów omijałam.
Ogólnie było ślicznie.
Ja tak samo jak DDM kocham temat wiary,Ponieważ ja sama nie wierzę.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanne
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 12:20 Temat postu: |
|
|
kolej na mnie...
wzruszyłaś mnie...
na prawdę..
nie płakałam, ale zmusiłaś do chwili za dumy... (co nie zdarza mi się często...)
eh...
piękna partówka...
nie mogę powiedziedzieć o niej nic złego...
nawet minimalne błędy nie szkodzą jej
a najpiękniejsze zdanie?
już zauważyła je ~DDM
"W momencie, gdy umarła Wiara, zgasła Nadzieja, pozostała im już tylko Miłość."
to zdanie zawładnęło mną...
złowa myśl...
jaka wielka...
nie wierze, zę debiutujesz?
jeżeli tak to napisz jaknawięcej opowiadań... jednopatówek...
nie mogę narzekać na to, że "krótkie"
nie jest taki...
krótsze nie mogłoby być, tak samo dłuższe... zepsułoby całą magie...
tak magię, ponieważ to jest czarujace... mistyczne (chyba złe słowo wbrałam, ale wybacz mi... piszę pod wpływem chwili)
co jeszcze?
nic więcej napisać nie mogę...
pozdrawiam i czekam na więcej owoców Twej twórczości...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Me@n_G!rl
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 14:23 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się nawet bardzo.
Było tak pełne uczuć ale i spokoju i cierpienia.
Masz talent - pierwszy raz to mówię komentując opowiadanie.
Jak rzadko zakręciła mi się łza.
Już wczoraj widziałam Twoje dzieło ale odstraszyła mnie jego długość.
Przeczytałam je z polecenia Wrendej_$uki i nie żałuję.
Czytało mi się tak lekko a jednocześnie tak trudno bo przez łzy.
Dziękuje...
Chyba nie muszę życzyć weny oraz sukcesów i tak sobie poradzisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wredna_$uka
Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Ruchy.
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 14:28 Temat postu: |
|
|
Kochanie Ratuj mnie!!!!!
:] Wykorkuje zaraz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martosia
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 14:52 Temat postu: |
|
|
Mistrzyni
Mogę Cię tak nazywać? Już?
Pisz, pisz, pisz... pisz !
Nie zgadzam się z Helcią! Wcale nie czytało się ciężko, wręcz przeciwnie. Chłonęłam ten tekst w siebie.
Jestem zachwycona.
Zdania są wręcz idealnie skonstrułowane. Jesteś wspaniała
Jak moja mama weszła do pokoju i przerwała mi czytanie myślałam, że zaraz się rzuce na nią z nożem.
Niewierze, że to Twoje pierwsze opowiadanie.
Jeżeli chodzi o moje zdanie to myśle, że już bijesz całą reszte ''pisarek'' na głowę.
Och, och, och... Kocham
Za krótkie! To było tak piękne, że wydawało się za krótkie.
Podziwiam. Oddałam się Twojej twórczości.
Martosia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 19:32 Temat postu: |
|
|
A więc, najpierw podziękuję wam wszystkim za to przyjęcie. Spodziewałam się zupełnie innej treści komentarzy i cieszę się bardzo, że spodobało się moje opowiadanie.
~ddm: Błąd już poprawiłam. Cieszę się, że tak bardzo ci się podobało. Bałam się, że to co napisałam, rozczaruje się, że spodziewałaś się czegoś lepszego. A jednak, udało mi się Ciebie zadowolić. A z tą sławą forumowej mistrzyni, to zdecydowanie przesadzasz! Ja nigdy nie będę pisać tak dobrze jak największe talenty tutaj. A dedykacja jak najbardziej zasłużona.
Wredna_$uka: Cieszę się, że ci się podoba. Oczywiście, że nie było idealnie, bo ja dopiero uczę się pisać i średnio mi to wychodzi. Ale staram się jak najbardziej.
helcia: Ja także nie wierzę, i właśnie nie wiedzieć czemu, temat wiary ciągle mnie "prześladuje" gdy piszę. Choć ta jednopartówka akurat nie miała być o wierze, to wyszło tak przypadkiem. Właściwie ostateczny tytuł pojawił się pod sam koniec pisania, jako któryś tam z kolei - wcześniej było kilka innych, lecz uznałam, że ten pasuje najlepiej.
Jeanne: Tak, debiutuję. Co prawda pisałam wcześniej to i owo, ale niewiele i tylko "do szuflady", nikomu tego nie pokazywałam. To jest pierwsze, co opublikowałam. Miło mi, że zmusiłam cię do zadumy i wzruszyłam cię.
Me@n_G!rl: Mam talent, powiadasz? Miło to słyszeć, lecz trudno uwierzyć. Mi się na razie nie udało. A weny zawsze się przyda, jej nigdy za mało
Martosia: Mistrzyni? Niee, to za duże na mnie słowo. Ja dopiero zaczynam i mogę co najwyżej uczyć się od mistrzów. Na mamę nie rzucaj się z nożem, bo będę miała wyrzuty sumienia Opowiadanie jest pierwszym opublikowanym i ma bodajże 8 stron w wordzie. To raczej dużo jak na jednopartówkę, więc mi tu nie narzekać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Milusia
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 647
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka (śląsk xD)
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 19:37 Temat postu: |
|
|
hmn..Podobało mi sie..XD
ale jak dla mnie za długie
musaiłam sie jakby zmuszac zeby czytac dalej
ale fajne xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kajman
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: nieważne.
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 20:20 Temat postu: |
|
|
To jest...
Musze ochłąnąć...
Zaraz wróce.
EDIT:
Nie moge się wysłowić...
zaraz przyjde.
EDIT2:
Eeee...chyba jeszcze nie
EDIT3:
Widzisz? Widzisz?
No normalnie 8 minut potrzebowałam żeby ochłąnać..
Ochłąnąć po wspaniałej jednoczęściówce, jaką przed 10 minutami przeczytałam.
Dziwczyno...Ja Cię po prostu kocham! (nie jestem lesbijka )
No...takie...arcydzieło po prostu!
I to Twoja pierwsza partówka?
Na serio?
Nie wierze...profesjonalistka?
Na to wygląda
No cóż pozostaje mi powiedzieć.
Boskie, cudowne i...śliczne
Masz ogromniasty talent...no ja zazdroszcze...zazdroszcze
Pozdrawiam i weny życze i z niecierpliwieniem czekam na następnego parta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Just Me
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się biorą erotyki?
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 13:34 Temat postu: |
|
|
No cóż, czytałam to chyba z dobrą godzinę
Co chwila odchodząc
Dlaczego?
Bo musiałam się uspokoić
Nie mogłam czytać, bo wszytsko widziałam za lekką, słoną mgłą
Ale nie płakałam
Chociaż moje oczy tak bardzo chciały;
Przeraziłam się ilością partówki
Ale jak zobaczyłam tyle pozytwynych komentarzy
"Nie no. Takie świetne to ja też muszę przeczytać"
- I nie żałuje
Bo było warto
Tyle emocji i wzruszenia, że wystarczy na cały dzień
Tak ślicznie to wszystko opisałaś...
Pozostaje wierzyć, że następne będą równie wspaniałe
Mieć nadzieję, że będzie mi dane je przeczytać
Miłość pozostawić dla innych
Bo ja chyba nie umiem kochać tak jkabym chciała...
It's only me ... Just Me ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kajman
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: nieważne.
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 13:49 Temat postu: |
|
|
Hmmm...Just Me, a podobno nie czytasz komentarzy pod jednopartówkami, bo chcesz być w innym wypadku inna
Ty kłamczucho, poczekaj ja Ci tu dam
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
apricot
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 17:37 Temat postu: |
|
|
Kochana Natalienne! Obiecałam że przeczytam i cóż...przeczytałam muszę powiedzieć że jak na debiutantkę piszesz bardzo ładnie nie obyło się również bez błędów stylistycznych (jakby powiedziała moja pani z polskiego ) ale tym akurat najmniej się musisz przejmować Lubie tematy wiary a Twoje opko porusza jego bardzo głębokie podkłady przy czym jest bardzo dokładnie opisane Muszę Cię pochwalić bo widać że starałaś sie napisać coś wzruszającego a zarazem wpowadzającego w osłupienie. Zawsze skupulatnie sprawdzałaś moje opka za co bardzo Ci dziękuje również chciałabym wskazać Ci błędy jakie popełniłaś ale widze że nie ma potrzeby gdyż już ~DDM je wypisała. Zresztą sama się poprawisz...jeszcze troszkę pisania a osiągniesz szczyty serc forumowiczek
pozdrawiam i całuje gorąco
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanne
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Poniedziałek 03-07-2006, 13:47 Temat postu: |
|
|
a może napiszesz kolejne opowiadania? lub zamieścisz to co pisałaś 'do szuflady' ? byłoby miło xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Poniedziałek 03-07-2006, 15:50 Temat postu: |
|
|
Milusia: długie, bo ja lubię się rozpisywać A nie było sensu robić z tego np. dwuczęściówki.
Kajman: Tak, właściwie pierwsza, wcześniej coś pisałam, ale niewiele. Ja też jestem w szoku... że aż tak ci się podobało. Żadna ze mnie profesjonalistka, raczej amatorka. Następnego parta nie będzie, bo to jednoczęściówka jest! Zamiast może będzie nowe opowiadanie. Ale nic nie obiecuję!
Just Me: No nie wiem, czy następne będę równie wspaniałe, o ile w ogóle powstaną, gdyż mam chwilowy brak pomysłów
apricot: no tak... bardzo głębokie pokłady wiary... które wyszły zupełnie przypadkiem. Miało być kompletnie inaczej! Ale skoro się podoba, to moze dobrze że jest jak jest. Ja też całuję
Jeanne: To co było "do szuflady" się nie nadaje. Mam w planach napisanie tego i oewgo, ale trochę sobie poczekacie, bo niedługo wyjeżdżam na calutkie 2 tygodnie. A zresztą u mnie pisanie idzie bardzo wolno, bo jestem okropnym leniem [/b]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reckless
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 03-07-2006, 16:25 Temat postu: |
|
|
Kochanie to było piękne, aż się popłakałam. Żałuję, że tak późno przeczytałam Twoje dzieło, ale na prawdę nie miałam czasu. te słowa, te opisy, te uczucia, TA MIŁOŚĆ. koniec był najlepszy.. kiedy Bill kreslil na dłoni Amy literki ja je czułam na swojej dłoni.
PIĘKNIE.
nie jestem w stanie napisac nic wiecej.
powinnas pomysleć o pisaniu wielocześciowek, bo talent w Tobie siedzi...
Cytat: |
Panie, ja nie wiem, czy ty istniejesz, czy nie... Po prostu nie jestem w stanie ot tak uwierzyć... Ale jeśli jednak, to wiesz, o co cię proszę, tylko o jedno. Ona nie zasłużyła na cierpienie, proszę, błagam, Panie, zrób to dla niej, dla rodziców, na końcu może i dla mnie... Ja wiem, nigdy nie wierzyłem, nie jestem godny, by cię o cokolwiek prosić... więc robię to w Jej imieniu... Boże, wysłuchaj mnie! Mówią, że jesteś dobry i miłosierny, więc nie daj jej cierpieć, umrzeć... oddaj mi tą chorobę, ja bardziej na nią zasłużyłem... Proszę... – wyszeptał drżącym głosem. Potem wreszcie podniósł głowę i jeszcze raz spojrzał w umęczone oblicze Chrystusa – Chryste, błagam Cię o cud! Daj nam nadzieję... |
to też było piękne. To poświecenie. Ta skromność. Natalienne stworzyłas cudo...
i jeszcze ta dedykcja dla mnie.. nie powinnas.. niepowinnas.. ale bardzo Ci dziekuje... nie lubię jednoczesciowek, nigdy ich nie czytam, ale ta była na prawdę piekna.. długo o niej nie zapomnę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Poniedziałek 03-07-2006, 21:34 Temat postu: Re: "Wiara, nadzieja, miłość" klawiatury natalienn |
|
|
natalienne napisał: |
W momencie, gdy umarła Wiara, zgasła Nadzieja, pozostała im już tylko Miłość.
|
Natalienne.
Mówisz, ze to twoje pierwsz opowiadanie.
Przepięknie napisałaś.
Niektóre osoby mogą napisać 600 opowiadanie, ale nie potrafia napisac jak Ty.
Nigdy takiej nie widziałam.
Piękne.
Nawet to zamało.
Nie potrafie ... nie potrafie opisać jak bardzo mi sie podoba.
Poprostu zakończe swoją wypowiedź.
Ściskam, całuje i życze wenki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reckless
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 04-07-2006, 8:14 Temat postu: |
|
|
Sick napisał: |
OPISY są tak dramatyczne, że aż nudne. Monotonne. Zbyt wiele słów którymi chciałaś nadac utworowi charakter, Uczyniły one z twojego dzieła pusty zbiór epitetów.
Nie ma sensu.
Nie ma rytmu,
Nie ma charakteru. |
gdyby to był pusty zbiór nie byłoby tutaj tylu pozytywnych komentarzy
Sick napisał: |
Bo nie potrafisz używać piękbnych słów. Nie umiesz. Wszędzie je wtykasz. WSZĘDZIE. A już bajwięcej tam gdzie nie trzeba.. |
nie potrafi ? ha! to zes palnęła. to opowiadanie nie jest ani przesłodzone, ani zgorzkniałe. jest w sam raz. a wiesz dlaczego ? To jest opowiadnie o milosci - SZCZĘSLIWIEJ, a nie nieszczęsliwej o jakiej piszesz TY i tu piękne słowa sa jak najbardziej wskazane
Sick napisał: |
Tym razem nie chce widzieć żadych "cichysz korytarzy". Wiesz, na korytarzu może BYC cihio... ale żeby ONE BYŁY CICHE? Milczą? Moje wciąz gadają, Towarzyskie są. |
a uczyli Cię w szkole o przenośni i uosobieniu ? bo co widze, ze nie.. jesli natalienne chce zeby JEJ korzytarze były ciche, to beda, Twoje moga nawet wrzeszczec !
Sick napisał: |
Zdań nie zaczynaj on "i", "a" itd. |
dlaczego ? bo Pani Sick tak napisała ? Zrobi dziewczyna oc zechce, a są takie zdania, które trzeba własnie tak zacząc.
Sick napisał: |
PS: Kiedy zdecydujesz się napisać coś ambitnego BEZ tego "piękna", które szpeci- daj znać. |
Ciebie wido cznie szpeci, wielbicielko bólu, cierpienia i szarości TA jednoczesciowka jest ambitna i mozecie mnie cmoknac jesli tak nie uwazacie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
April
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 04-07-2006, 8:53 Temat postu: |
|
|
Pierwsze opowiadanie? Nie wierzę. Tak łatwo nabrać się nie dam.
Ale kochana! To było.. śliczne! Nareszcie jakaś jednoczęściowka ze szczęśliwym (na swój sposób) zakończeniem. Teraz o takie trudno.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ostatnie zdanie. Nie dlatego, że koniec, ale dlatego, że sens tych słów jest co najmniej piekny..
Widzisz co zrobiłaś? Nawet nie umiem się wysłowić
Bardzo mnie ciekawi jak Bill będzie z nią rozmawiał. Bo Amy nie usłyszy przecież tego co mówi, a wyczytać z ust też się nie da..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Admin-*zakochana*
TH FC Forum Team
Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 944
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju 483
|
Wysłany: Wtorek 04-07-2006, 11:01 Temat postu: |
|
|
Niech mówią coc chcą mi się podobało
Troche długie, ale warto przeczytać
SUPER
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanne
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Wtorek 04-07-2006, 12:49 Temat postu: |
|
|
hehe to może będziesz pisać w zeszycie i jak przyjedziesz to przepiszesz?:> poczekamy na pewno xD
napewno nie były też okropne te 'do szuflady' mogę siezałozyć
pozdraiwam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reckless
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 04-07-2006, 15:29 Temat postu: |
|
|
stare czasy ? nie pamietam takich Sick, nie z Tobą. ja tez wyglosilam swoją opinie. A to ze byc moze zrobilam to nie kulturalnie to moja sprawa. o !
kóniec i kropka. zdania podzielone, nie ma co sie kłocic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ayane
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mogłabym mieszkać z Tomem ^^
|
Wysłany: Piątek 07-07-2006, 13:46 Temat postu: |
|
|
Stop! Nie kłócić się! Mamy oceniać tą cudowną jednoczęściówkę! A wy zachowujecie się gorzej niż moja czteroletnia kuzynka! (Nie chodzi mi o wszytskich)
Co do Twojej, jak już wyżej wspomniałam cudownej jednoczęściówki.
Muszę przyznać, że zrobiłaś kawał dobrej roboty. Na początku długość mnie trochę przestraszyła, ale kiedy zaczęłam to wszytsko czytać... żałowałam, że już się skończyło.
UWIERZ MI!
Nie wiem dlaczego, ale właśnie ten kawałek podobał mi się najbardziej. (Zapisałam sobie w moim notesiku xD Szkoda, że nie zdobęde autografu... ;____________;)
Pozdrawiam, życzę weny.
Mam nadzieję, że przeczytam jeszcze wiele takich cudów, które wyjdą z pod Twojej klawiatury
;* ;* ;*
Edit.
Zaczęłam drugą stronę komentarzy x3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Czwartek 27-07-2006, 22:10 Temat postu: |
|
|
No tak, obiecałam sobie że będę odpowiadać na wszystkie komentarze, a tu leń dopadł i nic z tego. No, ale lepiej późno niż wcale
Monis! wieloczęściówka kochanie się pisze i to już długo. I jeszcze to potrwa, bo u mnie napisanie chociażby dwóch stron dziennie graniczy z cudem... Taka jestem leniwa. Ale będzie kiczowato, nieco oklepanie i bez sensu. Inaczej nie umiem.
Hell's Angel Bardzo się cieszę, ze tak ci się podoba. Naprawdę wiele dla mnei znaczą takie komentarze. I muszę nieskromnie przyznać, że to ostatnie zdanie też mi się podoba.
Sick Nie moczyłam klawiatury i zła nie byłam. Tego chciałam i spodziewałam się takiej opinii. Tylko nie myśl sobie, że jedynie twoja opinia jest naprawdę szczera. Myślę, że każdego taka była. Po co mieliby słodzić? Ja tego nie potrzebuję.
Amber Amber, naprawdę pierwsze, przejrzyj forum a nie znajdziesz nic innego. Gdzie indziej też nie ma. A co do rozmów, to Bill jej może w brajlu (nie wiem jak to sie pisze) pisać wiadomości.
*zakochana* Lubię się rozpisywać, toteż krótkei byź nie mogło. Fajnie, ze przypadło ci do gustu
Jeanne Przykro mi to mówić, ale przez 2 tygodnie obozu napisałam chyba raptem 6 stron A5 Nie bło czasu, warunków... Ale jak coś się pojawi, powiem co o tym
Ayane Cud to to nie jest, ale może zobaczysz. Tobie także dam znać. Czyjego autografu? Billa? Może kiedyś zdobędziesz Bo Amy nie jest przecież sławna poza tym, że wzorowałam sie trochę na Amy Lee z Evanescence, tworząc tą postać.
Dziękuję za wszystkie komentarze, te pozytywne i te negatywne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|