Blue Nati
Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wtorek 29-05-2007, 11:21 Temat postu: Ławka |
|
|
Szłam przez park, od czasu do czasu kopiąc ze złością jakiś kamyk.
Przyjechałam tu, bo wierzyłam, że spełnią się moje marzenia.
Byłam pewna, że wszystko będzie tak jak w tych romantycznych komediach, które lubiłam oglądać.
Ona nieszczęśliwie zakochana, on szczęśliwy we wszystkim, tylko nie w miłości.
Ona przyjeżdża do miasta w, którym mieszka on i poznają się przypadkowo.
Jak to tam dalej było?
Ach...miłość od pierwszego wejrzenia, wspólne życie, duży dom, a kiedyś dzieci.
Wymarzony scenariusz na życie.
Szkoda tylko, że nierealny.
Zaczęłam szukać jakiejś wolnej ławki. Nic. Wszystkie pękały w szwach, pod naciskiem zakochanych par, tudzież odrobinę starszych zakochanych par z rozwrzeszczanymi dzieciakami. Mdło mi się zrobiło.
Po chwili znalazłam ławkę, trochę na uboczu. Siedział na niej jakiś szczupły chłopak, ubrany na czarno, w ciemnych okularach i bluzie z kapturem, naciągniętym na głowę.
Pochłonięty był słuchaniem mp3.
- Ech, jeden co wygląda dość normalnie – mruknęłam i skierowałam się w stronę ławki.
Usiadłam obok chłopaka i zaczęłam rozmyślać. Przez chwilę słyszałam rockową muzykę, która nagle ucichła.
- Coś się stało? Chłopak cię rzucił? Pokłóciłaś się z siostrą? Czy dręczy cię coś innego? – usłyszałam delikatny głos. Skądś go znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Zauważyłam, że chłopak się mi przygląda. Normalnie odburknęłabym: „ Co cię to obchodzi?” , albo „ To nie twoja sprawa!” . Teraz nie mogłam. Dziwne uczucie mówiło mi, że jemu, chociaż go nie znam, mogę powiedzieć wszystko.
- W pewnym sensie podpadam pod kategorię „chłopak mnie rzucił”. – zaczęłam. – Ale on nawet nigdy ze mną nie był. Nigdy ze mną nie rozmawiał, nie śmiał się...nawet na mnie nie patrzył. Po prostu nie wie o moim istnieniu. A ja go tak kocham... nie mogę bez niego żyć. Przyjechałam tu, bo wierzyłam, że go spotkam, że się we mnie zakocha i że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Żałosna jestem. – zakończyłam.
- Nie jesteś żałosna. To piękne ile zrobiłaś dla osoby, która nawet cię nie zna. – powiedział. – Dlaczego się poddajesz?
Ukryłam twarz w dłoniach.
- Bo to tylko moje marzenia. Nie zasługuję na niego. Poza tym ma pewnie o wiele ciekawszych znajomych niż ja.
- Kto to jest? Ktoś sławny? – spytał.
- Tak...to Bill Kaulitz. – powiedziałam cicho.
Chłopak poruszył się niespokojnie.
- Jesteś...jesteś pewna, że on jest tego wart? Tyle poświęciłaś...
Tym razem ja się poruszyłam.
- Tylko mi nie mów jaki on jest głupi, żałosny i niczego nie warty! Nie nazywaj go kretynem, czy jak tam sobie chcesz. Nienawidzę tego. Co on im zrobił, że tak go niecierpią? No co?! Nie rozumiem niektórych ludzi. – westchnęłam.
Dotknął mojej ręki.
- Nie chciałem nic takiego powiedzieć. Widzę, że bardzo ci na nim zależy. Nie mam pojęcia czym sobie zjednał taką niezwykłą dziewczynę. – powiedział cicho.
- Wszystkim. Od pierwszego wejrzenia. Zaczynając od tego co robi i jego zachowaniu, kończąc na stylu i wyglądzie. – spojrzałam na niego uważnie. – Powiedz coś o sobie, bo jak na razie to ja ciągle nawijam.
Uśmiechnął się.
- Świetnie mi się z tobą rozmawia.
Zaczęłam się śmiać.
- Dużo powiedziałeś. Wiesz co? Jakiś strasznie tajemniczy jesteś. Te okulary i kaptur... och zdjemij go. – odsunęłam kaptur.
- Nie, lepiej nie... – szepnął.
Zobaczyłam długie czarne włosy, w których pobłyskiwały białe pasemka.
- O Boże...ale... – nie mogłam wykrztusić ani słowa.
Zdjął okulary. Spojrzałam prosto w brązowe oczy.
- Ty...ty...
- Jestem Bill. – roześmiał się.
Dalej wszystko potoczyło się już szybko. Co mogę powiedzieć? Było jak w moich marzeniach. Nawet lepiej. Wszystko jednak jest do czasu. Nasze szczęście ktoś postanowił ukrócić. Wziął nasze życie w swoje ręce.
Dlaczego?
Bo byliśmy zbyt szczęśliwi? Nie wiem.
Park.
- Pamiętasz? Tu się poznaliśmy – powiedział Czarnowłosy z uśmiechem na ustach.
- Jak mogłabym nie pamiętać? – również się uśmiechnęłam.
- Przysięgaliśmy tu sobie, że zawsze będziemy razem. Nawet po śmierci. – pogładził mnie po policzku.
- I tak jest – pocałowałam go.
Spojrzeliśmy na naszą ławeczkę. Siedziała na niej dziewczyna razem z chłopakiem. Nawet przypominała mi mnie i Billa.
- Wiesz... czuję tu ich obecność – powiedziała dziewczyna.
- Ja też. To nie powinno ich spotkać. Byli tacy szczęśliwi. – chłopak pogładził dziewczynę po ręce.
- Na pewno nadal są. Tylko, że teraz gdzie indziej – spojrzała w górę, w stronę błękitnego nieba.
- Nataly...musimy iść – powiedział Bill.
- Dobrze. Mam nadzieję, że im nasza ławka też przyniesie szczęście. Ścisnęłam mocniej jego rękę i poszliśmy razem.
W stronę błękitu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|