|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Panna P.
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 17:33 Temat postu: Są rzeczy na niebie i ziemi... |
|
|
Bla bla kolejne moje nudne opowiadanie. Dziwię się że nie dostałam bana za taką ilość moich prac na tym forum. Joke. Miłego czytania.
Aha, dodaję w kilku postach bo coś mi się pie... teges, każdy wie i dłuższe posty nie chcą się dodać...
Są rzeczy na niebie i ziemi,
o których nie śniło się waszym filozofom...
William Shakespeare
W dyżurce na pogotowiu rozbrzmiał ostry dźwięk telefonu. Pielęgniarz przeciągnął się i podniósł czerwoną słuchawkę.
- Halo?! Moja żona... Ja nie wiem... Proszę szybko... Ona chyba nie żyje!
Ze snu wyrwało mnie pragnienie. Wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Rozejrzałam się po mało znanym miejscu i nalałam sobie zimnej wody do turkusowego, lekko obtłuczonego kubka.
Nagle poczułam lekkie ukłucie w okolicy serca. Przeczucie? Bzdura. Nigdy nie miewałam przeczuć, więc uważałam je za głupotę.
Straciłam przytomność.
Młody policjant wzdrygnął się na widok zmasakrowanej twarzy kobiety. Pełnił służbę od trzech miesięcy, więc nie był przyzwyczajony do tak drastycznych widoków.
Spojrzał na siedzącego koło zwłok czarnowłosego mężczyznę. Płakał. Funkcjonariusz chciał poklepać go pocieszająco po ramieniu, ale uznał, że byłoby to niestosowne. Musiał wypełniać swoje obowiązki, więc zapytał :
- Proszę pana, czy może nam pan powiedzieć jak doszło do wypadku?
Mąż ofiary przygryzł wargę i zaczął mówić :
- Tak... Jechaliśmy do naszego domu w Emden... Zatrzymałem się tu na chwilę, aby załatwić swoją potrzebę fizjologiczną... Moja żona wyszła z samochodu, bo nie lubi... Bo nie lubiła siedzieć w miejscu. Potknęła się i w tym samym momencie zza zakrętu wyjechał rozpędzony samochód... - Głos mu się załamał. - I... Moja żona... On jechał tak szybko... Nie mogę w to uwierzyć...
- Czy pamięta pan jaki to był samochód?
- Tak... Ford... Srebrny Ford Focus. Numery rejestracyjne... CB... Dalej nie pamiętam...
Nie mogłam wysiedzieć w obcym mieszkaniu. Wrzuciłam na siebie ubrania Amber i wyszłam, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Na schodach znalazłam gazetę codzienną zostawioną przez roznosiciela. Beznamiętnie przerzucałam kartki, doprawdy, nie interesowały mnie kolejne głupie wybryki idiotycznych polityków.
Jeden z nagłówków przykuł moją uwagę : "Właścicielka znanej restauracji Amber Fitzgherald - Kaulitz nie żyje". Nogi ugięły się pode mną.
Pomyślałam, że razem z nią moje wszystkie nadzieje umarły. Wszystkie plany, marzenia. Bałam się, że trafię tam, skąd przyszłam... Bałam się, że znów spadnę na dno. Powróciły bolesne wpomnienia.
Moje świadectwo maturalne nie było najlepsze, ale zdałam. Niestety nie było nikogo, komu mogłabym pochwalić się zdaną maturą. Moja mama zmarła dwa lata wcześniej, oprócz niej nie miałam nikogo bliskiego.
Od kiedy pamiętam, piła. Razem ze swoimi kolejnymi partnerami, lub sama. Nigdy mnie nie uderzyła, nie pozwalała na to też moim kolejnym "wujkom". Piła, ale mnie kochała.
Zmarła na raka, a ja zostałam pod opieką Timona. Nie pił dużo, był dla mnie dobry. Przez jakiś czas przychodzili do nas ludzie z opieki społecznej, ale gdy Timon znalazł pracę w fabryce dali nam spokój.
Atrakcyjna, rudowłosa kobieta zamykała drzwi mieszkania. Wchodzący po schodach mężczyzna w średnim wieku zatrzymał się na chwilę.
- Dzień dobry pani Sonju.
- Witam pana.
- Dawno panią nie widziałem.
- Późno wracam, mam ogrom pracy, wie pan jak to jest. - Posłała mu promienny uśmiech i zeszła na dół. Wsiadła do czerwonej Nexii i odjechała.
Mężczyzną pokręcił głową z uśmiechem. Była tak atrakcyjna, ale samotna. Gdyby nie to, że tak żadko ją widywał, chętnie zaprosiłby ją na kolację.
Dwa miesiące przed moją maturą Timon przyszedł do domu lekko wstawiony. Obudziłam się, czując, że ktoś wchodzi do mojego łóżka. Poczułam cuchnący alkoholem oddech na mojej szyi. Lekko się wzdrygnęłam.
- Cicho, Ivonne! Chyba już nie muszę szukać kobiety, chodź no tu do mnie.
Nie poruszyłam się, ale on odwrócił mnie przodem do siebie. Krzyczałam.
Po wszystkim usiadłam w łazience na podłodze i włożyłam pięść do ust. Nie chciałam, aby on usłyszał, że płaczę. Krwawiłam. Nie tak wyobrażałam sobie "ten pierwszy raz".
Stan użalania się nad sobą trwał trzy dni. Później pomyślałam, że nie jest tak źle. Miałam dom, nie chodziłam głodna. Noce z Timonem traktowałam jak niemiły obowiązek. Bardzo bałam się ciąży, więc oszczędziłam na obiadach i kupiłam tabletki antykoncepcyjne.
Czerwona Nexia zatrzymała się przy kiosku. Kobieta, która z niej wyszła kupiła gazetę i wróciła do samochodu.
Znalazła to czego szukała. "Właścicielka znanej restauracji Amber Fitzgherald - Kaulitz nie żyje". Uśmiechnęła się do siebie i strąciła popiół z papierosa.
Dostałam świadectwo maturalne. Timon wrócił z pracy i nie zwrócił uwagi na pięknie nakryty stół. Uderzył mnie pięścią w twarz.
- Ty kurwo! Widziałem cię jak na przystanku obściskiwałaś się z tym gnojkiem!
Pocałowałam w policzek kolegę, który zawsze wracał ze mną ze szkoły...
- To Rob! Żegnaliśmy się!
- Zamknij się, dziwko! Nie biłem cię, ale widzę, że powinienem! Zdjemuj spodnie i kładź się!
Zacisnęłam zęby. Timon zaczął mocno sapać.
- Zdejmuj je, albo przyleję ci dwa razy mocniej!
Wykonałam jego polecenie, a on wyjął pasek ze spodni. Uderzył mnie dwadzieścia trzy razy. Zęby miałam mocno zaciśnięte, wyobrażałam sobie, że to wcale nie boli.
- Idę do Boba, umówiłem się z nim na piwo. Jak wrócę masz mi podać OBIAD a nie jakieś kluski z sosem.
Leżałam bez ruchu. Byłam w szoku. Nigdy nikt mnie nie bił, nie licząc lekkich klapsów z ręki mamy.
Wstałam z kanapy i podeszłam do komody. Wyjęłam dwie bluzki, dżinsy i kilka par bielizny. Nie wiedziałam do końca co robię. Wyszłam z mieszkania, na ulicy było pusto. Nie wiedziałam gdzie mam iść, nie miałam rodziny ani przyjaciół. Było grubo po dwudziestej trzeciej, położyłam się na ławce w parku i zasnęłam.
Ze snu wybił mnie głos policjanta. Wstałam szybko z twardej ławki i pobiegłam w nieznane. Skierowałam się w stronę dworca, który zawsze kojarzył mi się z brakiem nadzieji, smutkiem i brudem. Jednak musiałam gdzieś spać, więc usiadłam na zimnej posadzce. Po chwili podeszła do mnie śmierdząca dziewczyna. Była mniej więcej w moim wieku.
- Cześć... Kto ty? - Zapytała.
- Jestem Ivonne...
Splunęła i wyszczerzyła żółte zęby w uśmiechu.
- Kaia. Chcesz bułkę? - Wyciągnęła do mnie brudną rękę z przybrudzoną kajzerką. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jestem głodna.
Bill siedział naprzeciwko matki Amber. Nigdy jej nie lubił, bo ona miała go za snoba uważającego się za kogoś lepszego.
- Dzwonili do mnie z policji. Znaleźli srebrnego Focusa z numerami CBSXR877 dwadzieścia kilometrów od miejsca wypadku. Dwa dni wcześniej właściciel zgłosił jej kradzież.
Teściowa nie odzywała się, patrzyła się tylko na niego jak na trędowatego. Kaulitz wytrzymał jej wzrok i powiedział :
- Oni chcą, żebym zidentyfikował ten wóz. Zadbasz o szczegóły pogrzebu?
- Oczywiście, że zadbam o pogrzeb mojej córki! Czy teraz wszystkie pieniądze będą twoje?
Bill zacisnął pięści tak, że zbielały mu kostki.
- Mamo... Nie było podziału na pieniądze moje i Amber...
- TWOJE pieniądze.
Dałam im moje osiemdziesiąt złotych, a oni przyjęli mnie w swoje szeregi. Dowodził nam Paul, był niekwestionowanym liderem.
Codziennie chodziłyśmy z Kaią i Gebby myć szyby w samochodach, a Paul, Wall i Jerg pilnowali samochodów na parkingu. Za grosze, ale kto zapłaciłby pożądne pieniędze bezdomnemu?
Sonja usłyszała znajomą melodyjkę i odebrała telefon.
- Tak, kochanie?
- Son? Bądź ostrożna! Policja chce żebym zidentyfikował auto. Spotkamy się jutro na pogrzebie.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i powiedziała :
- Ty też bądź ostrożny. Kocham cię!
Bill siedział naprzeciwko matki Amber. Nigdy jej nie lubił, bo ona miała go za snoba uważającego się za kogoś lepszego.
- Dzwonili do mnie z policji. Znaleźli srebrnego Focusa z numerami CBSXR877 dwadzieścia kilometrów od miejsca wypadku. Dwa dni wcześniej właściciel zgłosił jej kradzież.
Teściowa nie odzywała się, patrzyła się tylko na niego jak na trędowatego. Kaulitz wytrzymał jej wzrok i powiedział :
- Oni chcą, żebym zidentyfikował ten wóz. Zadbasz o szczegóły pogrzebu?
- Oczywiście, że zadbam o pogrzeb mojej córki! Czy teraz wszystkie pieniądze będą twoje?
Bill zacisnął pięści tak, że zbielały mu kostki.
- Mamo... Nie było podziału na pieniądze moje i Amber...
- TWOJE pieniądze.
Dałam im moje osiemdziesiąt złotych, a oni przyjęli mnie w swoje szeregi. Dowodził nam Paul, był niekwestionowanym liderem.
Codziennie chodziłyśmy z Kaią i Gebby myć szyby w samochodach, a Paul, Wall i Jerg pilnowali samochodów na parkingu. Za grosze, ale kto zapłaciłby pożądne pieniędze bezdomnemu?
Powoli zaczęłam traktować dworzec jak dom, a ludzi, z którymi tam przebywałam jak rodzinę. Moja grupa nigdy nie była zaczepiana przez policję ani przez skinów. Paul miał chyba z nimi jakiś układ.
Pewnego dnia Wall chciał wejść do mojego worka, zwanego śpiworem. Syknęłam :
- Spierdalaj.
Ten jednak udawał, że nie słyszy. Zaczął dobierać się do moich dżinsów. Koło śpiwora stanął Paul i krzyknął :
- Nie słyszałeś?! SPIERDALAJ!
Nie wiedziałam na czym polega ta moc Paula, ale Wall dał sobie spokój.
Kiedy miałam ochotę na coś ciepłego, stawałam pod barem mlecznym i prosiłam ludzi o kupienie mi czegoś do jedzenia. Zawsze znalazł się ktoś, kto spełniał moją prośbę.
Tamtego dnia stałam pod barem Yego. Już kilkunastu przechodniów odmówiło mi kupienia czegoś gorącego. Pluli mi wzrokiem w twarz. W pewnym momencie zauważyłam piękną, elegancką kobietę z krótkimi, blond włosami. Pomyślałam, że chciałabym tak wyglądać. Moje włosy były podobnej długości, a po umyciu miały kolor zbliżony do tego złocistego blondu.
- Przepraszam, czy kupi mi pani coś do jedzenia?
Zatrzymała się i popatrzyła na mnie z ciepłym uśmiechem.
- Wejdźmy. - Powiedziała w końcu.
Stanęłyśmy w kolejce po jedzenie.
- Co byś chciała?
- Może... Pierogi i herbatę.
Myślałam, że zamówi jedzenie, zapłaci i odejdzie. Ona jednak wzięła dla siebie espresso i usiadła ze mną przy stoliku. Kiedy skończyłam jeść, zapytała :
- A teraz powiedz mi, dlaczego stoisz na ulicy i żebrzesz.
- Czy pani jest dziennikarką?
Blondynka zaśmiała się ciepło.
- Nie, moja droga. Jestem właścicielką restauracji.
W milczeniu sączyłam ciepłą herbatę.
- Nie powiesz mi nic? Dobrze. Mam propozycję. Szukam kelnerki do mojego lokalu, poprzednia zaszła w ciążę. Chodź ze mną. Mam wolne mieszkanie, miałabyś gdzie mieszkać.
To działo się zbyt szybko.
- Ale dlaczego...?
- Dlaczego? Może szkoda mi takiej dziewczyny jak ty? A może widzę w tobie siebie? Może po prostu chcę zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka?
- Kiedy ja panią zobaczyłam, też widziałam cząstkę siebie w pani.
- Nie jestem żadną panią, mów mi Amber.
- Jestem Ivonne... Dobrze, pójdę z tobą. Nie mam wiele do stracenia.
Znalazłyśmy się w ładnym mieszkaniu z drzwiami opatrzonymi tabliczką z numerem 67 na zadbanym, berlińskim osiedlu. Kąpiąc się zmywałam z siebie żal po stracie matki, ból bycia z Timonem, upokorzenia na dworcu. Zmywałam z siebie smutek i złość, a razem z pachnącym, kokosowym płynem, wdychałam radość i nadzieję.
Gdy wyszłam z łazienki, na łóżku znalazłam piękne ubrania i bieliznę.
- Załóż coś z tego, Iv. Mogę mówić do ciebie Iv?
Kiwnęłam głową i zaczęłam oglądać te cudowne rzeczy. Miałyśmy nawet ten sam rozmiar.
- Ale... Amber... Ja nie mogę tego przyjąć!
Amber roześmiała się perliście i objęła mnie.
- Iv, ja w tym już nie chodzę, a tej bielizny jeszcze nie miałam na sobie. Nie krępuj się, kochanie!
Wybrałam najskromniejszy zestaw. Ubrałam się i usiadłam obok Amber.
- To jak, może napijemy się wina i opowiesz mi swoją historię?
Wieczór był cudowny, snułyśmy z Am plany na temat świetlanej przyszłości. Gdy wróciła taksówką do domu, urwał mi się film.
Musiałam iść na pogrzeb. Stałam z tyłu. Ogarnął mnie niespodziewany ból. Kiedy spuszczali trumnę z ciałem mojej wybawicielki do ziemi, potworny ciężar przygniótł mi serce.
Wszyscy rozeszli się, a ja stałam na cmentarzu jakby przykuta do ziemi. Czułam się tak, jakby to moje ciało spoczywało w sosnowej trumnie. Po jakimś czasie upiorne wrażenie minęło i opuściłam cmentarz. Nie wiedziałam gdzie idę, byle przed siebie.
Atrakcyjna kobieta zatrzasnęła drzwi czerwonej Nexii i ruszyła w stronę bramy berlińskiego osiedla. Miała na sobie seksowną, zieloną sukienkę, przyciągała wszystkie męskie spojrzenia.
Weszła na górę po schodach i wyciągnęła z torebki klucze. Przekręciła jeden z nich w zamku i nacisnęła klamkę drzwi z numerem 67.
Nie mogłam wrócić do tego mieszkania, prędzej czy później ten gwiazdor, mąż Amber, upomniałby się o nie. W pewnym momencie poczułam, że muszę wrócić na cmentarz. Poczułam, że tam znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.
Bill nalał wina do kryształowych kieliszków i jeden z nich podał swojej towarzyszce.
- Za nas. - Powiedział.
Kobieta wypiła płyn z wyrazem błogości na pięknej twarzy.
- Świetnie. Pożegnaliśmy naszą kochaną, słodką Amber. Ludzie szczerze płakali, ach, jakie to smutne. Ja też musiałem płakać, jako wrażliwy Bill Kaulitz, pogrążony w żałobie po stracie ukochanej żony.
Rudowłosa roześmiała się.
- Nasz pomysł był genialny.
Siedziałam na ławeczce przy grobie Amber czując znany ciężar w sercu. Miałam oczy szeroko otwarte, ale widziałam czarną ziemię i robaki z niej wypełzające.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, co muszę zrobić. Jak w hipnozie wstałam z ławki i skierowałam się w stronę berlińskiego osiedla. Zastanawiałam się, dlaczego po śmierci Am tak często miewam przeczucia.
- Nic, mój kociaku nie wyszłoby z tego pomysłu, gdybym jako młody gnojek nie pasjonował się "wypożyczaniem" samochodów.
- Nic, kochanie nie wyszłoby z tego pomysłu, gdybym nie przejechała po niej tak pięknie i z gracją.
Rudowłosa podniosła kieliszek z winem i powiedziała :
- Za nas i realizację tego cudownego pomysłu!
Weszłam do mieszkania. Słyszałam muzykę i śmiech. Zamarłam. Chciałam się wycofać,a jednocześnie wiedziałam, że muszę tam być i słyszeć wszystko. Na kanapie siedziały dwie osoby - Bill Kaulitz, idol kobiet na całym świecie, a zarazem mąż Amber i piękna, rudowłosa kobieta, o mocnym makijażu.
Bill przysunął się do kobiety i objął ją. Jego usta spotkały jej chętne wargi. Jego dłonie wsunęły się we włosy. Nagle zobaczyłam, że rude, gęste sploty spadły na podłogę. Teraz ręce Kaulitza bawiły się krótkimi blond kosmykami. Serce podskoczyło mi do gardła.
- AMBER! - Krzyknęłam wpadając do pokoju. Zdawali się mnie nie słyszeć.
Dotknęłam ręki Am. Nie zareagowała.
- To ja ją znalazłam. Zauważyłam, że jest podobna do mnie i ją przyprowadziłam.
- Tak, ale to ja ci uświadomiłem, że musisz kogoś takiego szukać, kiedy twój interes stanął na krawędzi bankructwa?
- OK, ale to ja zdobyłam jej bezgraniczne zaufanie i wsypałam jej tego proszku do wina.
- Kociaku, a kto powiedział ci kilka miesięcy wcześniej, do kogo się udac, aby zdobyć nową tożsamość?
- Teraz cię zakasuję! Powiedz mi, kochanie, kto ubezpieczył się tak wysoko na życie?
- Dobrze, przyznam ci rację. Nie jestem już "tym" Billem Kaulitzem. Gdyby nie to ubezpieczenie, mielibyśmy same długi. A teraz znów jesteśmy bogaci! - Powiedział zdejmując jej sukienkę.
Stałam koło nich nie pojmując niczego.
Po chwili zrozumiałam, dlaczego czułam ten dziwny ciężar w sercu, gdy byłam na cmentarzu.
Zrozumiałam, dlaczego będąc koło tamtego grobu czułam jak chodzą po mnie robaki.
"Zdobyłam jej bezgraniczne zaufanie...". Moje zaufanie.
Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, nie mogłam kwestionować własnej śmierci.
Są rzeczy na niebie i ziemi,
o których nie śniło się waszym filozofom...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Panna P. dnia Niedziela 11-02-2007, 18:13, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Panna P.
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 17:58 Temat postu: |
|
|
Weszłam do mieszkania. Słyszałam muzykę i śmiech. Zamarłam. Chciałam się wycofać,a jednocześnie wiedziałam, że muszę tam być i słyszeć wszystko. Na kanapie siedziały dwie osoby - Bill Kaulitz, idol kobiet na całym świecie, a zarazem mąż Amber i piękna, rudowłosa kobieta, o mocnym makijażu.
Bill przysunął się do kobiety i objął ją. Jego usta spotkały jej chętne wargi. Jego dłonie wsunęły się we włosy. Nagle zobaczyłam, że rude, gęste sploty spadły na podłogę. Teraz ręce Kaulitza bawiły się krótkimi blond kosmykami. Serce podskoczyło mi do gardła.
- AMBER! - Krzyknęłam wpadając do pokoju. Zdawali się mnie nie słyszeć.
Dotknęłam ręki Am. Nie zareagowała.
- To ja ją znalazłam. Zauważyłam, że jest podobna do mnie i ją przyprowadziłam.
- Tak, ale to ja ci uświadomiłem, że musisz kogoś takiego szukać, kiedy twój interes stanął na krawędzi bankructwa?
- OK, ale to ja zdobyłam jej bezgraniczne zaufanie i wsypałam jej tego proszku do wina.
- Kociaku, a kto powiedział ci kilka miesięcy wcześniej, do kogo się udac, aby zdobyć nową tożsamość?
- Teraz cię zakasuję! Powiedz mi, kochanie, kto ubezpieczył się tak wysoko na życie?
- Dobrze, przyznam ci rację. Nie jestem już "tym" Billem Kaulitzem. Gdyby nie to ubezpieczenie, mielibyśmy same długi. A teraz znów jesteśmy bogaci! - Powiedział zdejmując jej sukienkę.
Stałam koło nich nie pojmując niczego.
Po chwili zrozumiałam, dlaczego czułam ten dziwny ciężar w sercu, gdy byłam na cmentarzu.
Zrozumiałam, dlaczego będąc koło tamtego grobu czułam jak chodzą po mnie robaki.
"Zdobyłam jej bezgraniczne zaufanie...". Moje zaufanie.
Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, nie mogłam kwestionować własnej śmierci.
Są rzeczy na niebie i ziemi,
o których nie śniło się waszym filozofom...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Panna P. dnia Niedziela 11-02-2007, 20:14, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia
Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 18:16 Temat postu: |
|
|
pierwsza ??
ykhm, ykhm no tak zedytowałabym wczesniej ale mój "kochany" komputer sie zawisił
ale do rzeczy
no tak co prawda sam fakt rozłorzenia opowiadania utrudniał mi czytanie ale muszę przyznąc że bardzo mi sie podobało
pare razy sie zamieszałam ale wyszłąm na swoje i co najwazniejsze zrozumiałam
śliczne i naprawde świetny pomysł
jestem zdecydowanie na tak
pozdraiwam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marysia dnia Niedziela 11-02-2007, 19:26, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
helcia
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co? a po co? a dlaczego?
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 18:26 Temat postu: |
|
|
Czy mi się wydaje czy jakiś błąd?
Dobra, koncze czytać.
Przyznaje bez bicia.
Nie zrozumiałam końca.
BYłoby miło gdybyś wyjaśniła...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez helcia dnia Niedziela 11-02-2007, 18:33, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Panna P.
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 18:30 Temat postu: |
|
|
Nie błąd Coś mi się ładnie powiedziawszy zwaliło i nie mogłam dodać tak długiego posta, więc rozdzieliłam na kilka krótszych, mam nadzieję, że mod to naprawi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Panna P.
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: się biorą dzieci?
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 20:18 Temat postu: |
|
|
Luthies napisał: |
PS: Zły pomysł z tym dodawaniem ^.^ |
OCZYWIŚCIE, ŻE ZŁY Bo mój.
Co miała biedna P. zrobić
Luthies napisał: |
Przerwałam w połowie.
Zbyt nudne.
Wybacz, ale nie tym razem. |
OK, nie zamierzam nikogo zmuszać do czytania
Marysiu, dziękuję za komentarz, cieszę się, że opowiadanie do Ciebie trafiło
Helciu, mam nadzieję, że po moim wyjaśnieniu zrozumiałaś końcówkę
Ah te emoty. Tak do kompletu -
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malutka
Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Niebaa..*
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 20:23 Temat postu: |
|
|
A mi się podobało, chociaż przyznam nie zrozumiałam końca. Ale ładne i lekkie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Incia
Dołączył: 08 Paź 2006
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szajzeeeeeeeeeeeeee!!!
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 21:36 Temat postu: |
|
|
Było ładne.
Spodziewałam sie czegoś lepszego... Szkoda.
Ale i tak było ok.
Historia skomplikowana.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.
Pozdrawiam i życzę weny
Inn
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Głupia Barbie
Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domku dla lalek
|
Wysłany: Niedziela 11-02-2007, 21:57 Temat postu: |
|
|
Wszystko się pogmatwało, niektóre kawałki są po dwa razy, a to zdecydowanie utrudnia czytanie.
Trochę mało realne.
Bez morału, ani specjalnie zapierającej dech w piersiach puenty.
Ale zawsze to jakiś pomysł.
Chociaż osobiście miałam wrażenie, jakby był to poplątanie historii z książki "Miłość w Berlinie" i filmu "Podaj dalej". Przynajmniej ten początek. Tak.
Raczej jestem na "nie".
Może powinnaś dopracować kolejne dzieło i poświęcić mu więcej czasu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|