Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zaćmienie

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 19:32    Temat postu: Zaćmienie

Zainspirowana przez moich wspaniałych przyjaciół.
za wszelakie błędy przepraszam, dedykuje ludziom którzy pozwalają mi naprawiać swoje błędy.

____________________

Zaćmienie

Czasami, mam takie chwile, w których chciałabym wszystko rzucić. Nie mówię tutaj rzecz jasna o samobójstwie. Chciałabym raczej ćpnąć to w kąt, jak starą i zepsutą już zabawkę.
Jestem szczęśliwa owszem i nigdy nie sądziłam inaczej. Tylko, że ja muszę być szczęśliwa. Bo skoro nie ma miejsca lepszego od tego gdzie jestem, co czego mogę więcej chcieć ?
Jestem zawsze w centrum uwagi. Gdzie się nie pojawię, mówi się tylko o mnie. Setki tych samych pytań.
Sława ?
Tak, jeśli chcesz nazwij to sławą. Jednak to właśnie ta popularność każe mi chcieć się stąd wyrwać. Tutaj jest inaczej. Tym niebem, jak zresztą każdym innym, rządzą inne wartości. Nie ma tu niczego co jest tam, a tam nie ma niczego co jest tutaj. No może poza jednym małym szczegółem – mną. Bo ja niestety jestem częścią i piekła i nieba. Być może patrząc na mnie raczej nie można mówić o przedmiocie, jednak właśnie to uprzedmiotowienie jest zupełnym wyrazem tego jak się czuję. Choć traktowana jak ktoś szczególny, ostatnio czuje się raczej jak lustro. Taki normalny, ziemski przedmiot, częsta przyczyna próżności.
Odbijam w sobie wszystko prócz siebie. Szczęśliwa szczęściem oczywistym, pusta od łez których nie ma.
Gabriel mówi, że grzeszę. Ale co on może wiedzieć ?
Kocham wszystkich i wszystko.
Kocham miłością czysta i nieskazitelną. Tak idealna, że prawie nierealną.
Wy wierzycie, ufając, że wasza wiara albo zdziała cuda, albo przepadnie, jakby nigdy jej nie było. Ja wierzę bo z wiary powstałam i z wiary jestem. Wierze, bo wierzyłam zawsze. Ja wiem. Wy gdybacie. Wasza wiara jest błogosławieństwem. Dla mnie to kolejna, przypisana z góry cecha.
Żyję bardziej niż wy. Jestem silniejsza. Jestem weselsza.
Zapomniałam.
Ciągle się zapominam.
Gabriel mówił mi, że musze się z tym kontrolować.
Ja nie „jestem”.
Ja byłam.


- Czasem zastanawiam się, co w tobie jest takiego, co nie pozwala mi przestać się nad tym zastanawiać – usłyszała znajomy męski głos
- Tego już nie ma... – wtuliła twarz w skrzyżowane kolana
- Jesteś jednak uparta. – westchnął – Ten stan który śmiesz nazywać „smutkiem” nie jest, nigdy nie był dla ciebie
- Ten stan taranuje moja duszę i zamyka moje usta w połowie słów, których nie wolno mi wypowiadać – szepnęła
- Pora na ciebie – udawał, ze ni słyszał co mówi
- Jaka to ironia – zaśmiała się gorzko – Skoro jesteśmy tak bardzo nierealni, to dlaczego tak wiele potrafimy zmieniać ?
- Do czego dążysz ? – spytał podchodząc bliżej jej pleców – Zadajesz tak proste pytania, szukając w nich tylu zbędnych odpowiedzi. Zmieniłaś się.
- Cały czas się zmieniam. – poczuła jak kładzie jej dłoń na ramieniu
- Kiedyś obracałaś się na każde brzmienie mojego głosu – zaśmiał się w duchu – goniłaś za nim, tylko po to aby zobaczyć jak wyglądam
- Może nie robiłabym tak gdybym rozumiała, jak można wyglądać inaczej niż normalnie – pozostała niewzruszona
- A teraz ?
- Teraz jest już późno. Już nie podlegam żadnemu ze strażników. Ostatni, władający dwunastą godziną nocy odszedł ode mnie 7 dni zwykłych temu.
- Przestań używać tego prostackiego języka ! – ton jego głosu wyraźnie się podniósł
- Wiec jak mam wyrazić w czasie każdą sekunda z którą co raz więcej rozumiem a coraz mniej widzę ? – krzyknęła – Jestem prosta ! Nie zmienisz tego ani ty ani Ojciec. Ale do jasnej cholery ...
- Tasartir ! – zdenerwował się
- Nie mów tak do mnie! – odsunęła się do niego, cały czas stojąc tyłem – Nie ja wybrałam ten tytuł ! Jestem Urioviel, a i to nie jest łatwe ...
Zapadła cisza.

Czy wiesz jak to jest nie mieć zegara ?
Nie rządzi tobą wtedy czas. Nie ma godzin. Nie ma minut.
Wszystko jest wiecznością. A wieczność niczym.
Uczyli mnie, że wszystko tutaj jest czymś. Że będę chciała chcieć, bo tak muszę.
Ale sama niechęć do słowa „musieć” zaczęła budować mur.
Mur niewidzialny, więc dla wszystkich nieistniejący.
Ale skoro on znał moje myśli, dlaczego uważał ze zmieniłam się nagle.
Czy oszukałam go tym co uważał za zbyt proste ?


- Kto ? – spytała po chwili
- On – wskazał palcem na chłopaka. Szczupłego i wysokiego o czarnych, nastroszonych nieco włosach.
- Jest jeszcze zagubiony, szuka same siebie – zaczęła opowiadać – jego imię w naszym języku brzmi ... – przymrużyła oczy - Aegnor Telrúnya i oznacza ...
- Skończ ! – przerwał jej – Miałaś tego nie robić , wiesz dobrze ze nie zagląda się do czyjejś duszy tak od razu
- Miałam wiecznie być ... – szepnęła sama do siebie – Kiedy ? – spytała
- Teraz – odpowiedział
- Jak ?
- Zobaczysz
- Dlaczego choć raz nie możesz czegoś zmienić ? – spytała zrezygnowana – Dlaczego nigdy nic nie mówisz ponad to czego i tak wiedzieć nie powinnam ?

Bo ty walczysz, a ja tylko patrzę.
Bo ty krzyczysz a ja choć mogę stłumić każdy krzyk, to zbyt wysoko stąpam by go usłyszeć.


- Tym razem będzie inaczej – Gabriel powiedział cicho i odszedł.
Dziewczyna zamknęła spragnione wypoczynku oczy. Uśpiła skórę.

Wolno mi spadać. Wolno być wolną w swej wolności.
Moich stóp nigdy nie zrani żadne z twardych podłoży.
Wiec zamieniłbyś się ze mną na role ?
Podarł swój scenariusz tak aby tamto życie już nigdy nie istniało ?
Leć...
Ja tylko istnieję
Zazdroszczę ci.
Ty zawsze możesz mówić, że dopiero uczysz się latać
Ja idealna w swoim perfekcjonizmie latam wyżej niż ty będziesz wstanie
Ale ja nigdy nie opadnę tak nisko by poczuć że naprawdę mogę się przewrócić
Bo zdarza się całkowite zaćmienie serca
Ale nigdy nie będzie nas już drugi raz

...

- Bill – wysoki chłopak wyciągnął prawą dłoń, w celu przywitania się z nieznajomą
- Urioviel – czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko
- Oryginalne imię – zauważył– Ma jakieś znaczenie ? – spytał zaciekawiony.
- Nie – odpowiedziała natychmiast – Nie oznacza kompletnie nic.. – spojrzała w błękitne niebo nad głową.

Urioviel – w języku starym, już dawno zapomnianym, znaczy dokładnie tyle co „anioł”. W czasach zmierzchłych nadawane tylko walczącym lub strażnikom, w mowie potocznej oznaczało również „wszystko”.

- Bill – powiedziała czarnowłosa wchodząc do ciemnego pokoju – Bill ! – zawołała głośniej gdy chłopak nie reagował – no Bill rusz się w końcu !!! – chwyciła róg białej kołdry i z całej siły ściągnęła ja z chłopaka który o mało nie wyleciał przez to z łóżka
- Co ? – spytał zaspany, unosząc lekko oczy ku górze
- Chodź się ze mną przejść – czarnowłosy nie zareagował tylko przewrócił się na drugi bok– Słyszysz ? – szturchnęła go łokciem w plecy i usiadła obok niego
- Na żarty ci się zebrało ? – spytał lekko podirytowany
- Kiedy ja mówię całkiem poważnie – spojrzała na niego a on obrócił się twarzą do niej – Chodźmy gdzieś ... no nie wiem gdziekolwiek – uśmiechnęła się
- Urioviel... – westchnął i usiadł obok niej – Która jest godzina
- Nie wiem – wzruszyła ramionami – cos koło 3 w nocy...
- To dobrze.. już myślałem że znowu pół dnia przespałem... idź spać – już chciał się kłaść jednak dziewczyna złapała go za bokserki
- Ale mi się nie che spać – skomlała
- Ale mi się chce – warknął

Jesteś taki zagubiony
Szukasz siebie, gdzieś pomiędzy złymi wyborami
Znasz smak zbyt wielu łez
A ty chcesz poczuć powiew tych wszystkich tchnień
Pragniesz być kimś więcej niż „tym który opowiada”
Twoje serce siedzi tak głęboko
Chcesz kochać tak bardzo że aż boli
Lecz jesteś jeszcze za słaby by chcieć, chcieć
Wymykasz się z objęć nocy i nie pozwalasz dotknąć się słońcu
W twoim życiu nie ma nocy
Nie ma tez dnia
Panuje tam chwilowe zaćmienie.



- Bill no nie bądź taki, tylko ty mi zostałeś a jak pójdę sama to się pewnie zgubię...
- No dzięki – udawał obrażonego
- Nie marudź – wystawiła mu język i podeszła do szafy – Ubieraj się – rzuciła mu na łóżko jakieś ubrania
- Zawsze stawiasz na swoim ? – spytał i wraz z ubraniami skierował się do łazienki
- yhm – uśmiechnęła się szeroko i z rozmachem rzuciła na łóżko
Kiedy chłopak wyszedł z łazienki leżała wśród białej pościeli i bawiła się jego telefonem komórkowym.
- Niezłe wiadomości piszecie sobie z bratem – powiedziała nawet na niego nie patrząc
- Robisz dzisiaj wszystko abym cię znienawidził – stwierdził stanowczo i oparł się o ścianę

Naprawdę mógłbyś ?
Gdybym cię poprosiła, tylko raz, jeden jedyny
Abyś zapałał do mnie nienawiścią.


- Nie czujesz się czasem samotna ? – chłopak spojrzał na przyjaciółkę przenikliwie
- Przecież mam ciebie – czarnowłosa uśmiechnęła się
- Ale mnie masz tylko czasami, a przez resztę doby jesteś sama

Zawsze Ciebie mam

- Nigdy o tym nie myślałam – odwróciła głowę – Przez całe wieki byłam, jak wy to mówicie „sama”
- „Wy” ? – brunetka złapała ja za słówko
- Jest już późno, idź spać – rozkazała zaskoczona
- Jest środek dnia - zauważyła

Jeszcze zbyt wiele w twoim życiu środków
Schematy nie pozwalają ci oddychać
Jeszcze zbyt często jesteś bo musisz
...
A jednak znam to zbyt dobrze
Szukając ciebie znajduje siebie
To co było proste staje się zbyt skomplikowane
Chcę tego wszystkim tym czego nie mam


- To już bez znaczenia – Urioviel posmutniała
- Czasami mam wrażenie że chciałabyś mi powiedzieć więcej niż możesz

To nie tak
Wróć. Stój. Poczekaj.
A gdzie ten perfekcyjny scenariusz ?
Gdzie idealnie odgrywane role ?
Czy naprawdę jestem aż tak samotna ?
Miałam cię wyleczyć, a tym razem to ty jesteś moim lekarstwem.
Nie znam smaku i zapachu. Nie mam czucia. Jestem głucha i ślepa.
Muszę być szczęśliwa.


- Dziękuje ! – Bill ucałował czarnowłosą w policzek
- Za co ? – spytała zdziwiona
- Za to że jesteś – przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła

Czy naprawdę tyle wystarcza ci do szczęścia?
W świecie który zbyt szybko pędzi
Na oślep
Wśród ludzi którzy nigdy nie będą szczęśliwi
Tobie wystarczy tak niewiele
Zazdroszczę ci
Uczysz się latać
Masz wielkie serce
A mnie już nigdy nie będzie po raz drugi


- To bez sensu ! – krzyknęła wchodząc do białej komnaty
- Ty tutaj ? – spytał z ironią – Parzcież nigdy nie przychodziłaś tutaj przed zakończeniem zadania. Czyżby cos było nie tak ? – zaśmiał się gorzko – Dobrze – zaczął ponownie gdy dziewczyna milczała – A więc co według ciebie ma sens ?
- Nic... zupełnie nic... moje istnienie, to co robie, to co czuję ... wszystko jest dokładnie niczym...
- Panna Nikt ... – zaśmiał się
- Tak jestem nikim jeśli o to ci chodziło! Chciałeś abym się do tego przyznała więc proszę masz ! Ale zostaw mnie już w spokoju – schowała twarz w dłoniach
- Wiesz dobrze ze to wszystko to tylko gra.... bawię się z tobą, słowami które tak często nazywasz głupimi. Nie zmienisz świata, nie zmieniając ludzi. Nie znajdziesz lekarstwa na raka. Pogódź się z tym. Nie jesteś taka jak on! Przestań istnieć przeszłością. Nigdy nie znajdziesz sensu tam gdzie najpierw go nie stworzysz...
Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej i zaczęła głośno płakać.
- Twoje łzy nic nie zmienią....
Każda kolejna kryształowa kropla zabijała każdą jej najmniejszą część. Wszystko co było w niej umierało tak pomału. W torturach. Tak łatwo było zamknąć teraz ten świat w szklanej kuli o oglądać nie biorąc w tym udziału. Tysiące barw jednej szarości. Świat załamujący miliony fal światła w jednym dźwięku. Tylko ona, w niebie które należało do niej. Jej pierwsze nic nie znaczące łzy.
Oderwała się od istnienia i spojrzała w dół. Siedział sam na zielonej ławce w starym parku. Zamknęła oczy. Dobrze wiedziała o czym myślał.

Myślałeś kiedyś jak to jest móc czytać w czyichś myślach ?
Przeszywać jego dusze na wylot.
Zaglądać w zakamarki do których on wcale nie chce cię wpuścić.
Ile razy pragnąłeś przeniknąć umysł brata ?
Jak bardzo chciałeś wiedzieć co myśli o tobie ta śliczna dziewczyna z sąsiedztwa ?
Uwierzył byś że ten dar to największe w świecie przekleństwo ?


- Nie rozumiem go ... – posmutniała
- Ale nikt ci nie każe... to część świata do którego nie należysz. Nie twoje niebo. Nie ..
- ...powiem mnie jest być Tobą, bo twoje słowa są jak cukier rozcieńczony wodą, a ja nadal pragnę być szalona i przeżyć swoje życie tak jak mi się podoba, bo jestem jeszcze troszeczkę zakochana resztkami bezsensownej miłości ... – powiedziała gładko i powabnie , jak wyuczona regułkę – Już rozumiem – uśmiechnęła i skierowała w stronę drzwi komnaty
- Gdzie idziesz??
- Przed siebie
- Przecież jest środek nocy – spojrzał na czarne niebo
- Ta noc jest wyjątkowo piękna... – odpowiedziała ponętnie
- To bez sensu ...
- A więc co według ciebie go ma? – zaśmiała się
- Bawisz się ze mną ? – spytał z niepewnością w głosie
- To tylko gra... wiesz że tak naprawdę wszystko może mieć sens?? Wiesz że na zimę liście spadają z drzew aby powrócić na wiosnę? Podobno gwiazdy nie są wieczne – odwróciła się tyłem do niego i zamknęła oczy – Dziś jest pełnia.
- Mówisz jak oni
- Jeszcze przez trzy wschody słońca będę jedną z nich
- Więc powinnaś już spać
- Nie... boję się spać sama – szepnęła – Niektóre anioły rodzą się ludźmi – szepnęła i zniknęła

A co jeśli jakiś człowiek urodzi się aniołem ?
Przecież to tylko przestawione wyrazy.
Nie chce istnieć wierząc że mogłam żyć.
Nie potrafię umierać chociaż się urodziłam.
Przekręcam słowa, gdy tylko mam na to ochotę.
Chcę wierzyć że nie jestem pomyłką.



- Podejdź tam ! – Urioviel pchnęła lekko czarnowłosego
- No coś ty ! Nie mogę – chłopak oparł się o szkolna szafkę
- Czego się boisz ? To pierwszy w twoim życiu bal ! Zobaczysz, że ci nie odmówi – czarnowłosa uśmiechnęła się

Co raz więcej ciebie we mnie.
Coraz częściej się uśmiechasz
Marzysz.
Powiedz mi jak to jest mieć marzenia ?
Gonić za czymś dla wielu nie spełnionym ?
Ja często wyciągam rękę z góry, jak małe dziecko po upragniona zabawkę.
Tylko że ja nie potrzebuję podobno zabawek.
Muszę być szczęśliwa.
A ty coraz bardziej chcesz być szczęśliwy


- To był cudowny bal ! – brunet zachwycał się każdym wspomnieniem wpatrując się w granatową poświatę usypana srebrnym popiołem

Czasami nienawidzę swojego daru przewidywania


- Ty wiesz , prawda ? – Urioviel spojrzała na przyjaciółkę pytająco. Zrozumiała.
- Że mnie okłamałaś ? – tamta kiwnęła tylko głową – Tak. Wiedziałam już dawno temu.

A nadal byłeś ?
Dlaczego ?
Miałam cię uczyć, a to ty nauczyłeś mnie.
Miałam ci pomóc a to ty pomogłeś mnie.
Miałam zaistnieć w twoim życiu, ale to ty byłeś w moim istnieniu


- Twoje imię oznacza wszystko o czym nigdy nie mówisz – kontynuował – tylko gdzie leży sens ukrywania tego ? – spytał
- Może tam gdzie ktoś bał się popełnić błąd – szepnęła
- Zawsze mówisz zagadkami, dlaczego raz nie powiesz mi kim jesteś naprawdę ?

Naprawdę... co znaczy naprawdę ?
Przecież w moim świecie nie ma kłamstw
W moim istnieniu nie ma tych prawdziwych historii
Są tylko te które nie niszczą


- Musiałabym ci opowiedzieć bajkę bardziej banalną od tych wszystkich nudnych opowieści, które nic nie wnoszą w twoje życie
- A więc opowiedz mi nawet najmniej wartościową historię, która nie zniszczy tego co razem zbudowaliśmy...

Gdy rodził się świat, najpierw powstało niebo. Gdy rodziło się życie najpierw powstało istnienie.
A niebo rozpadło się na 12 lekkich części. Wtedy Bóg tchnął pierwsze istnienie. Archanioł Gabriel – jedyny który dostał klucze do każdego nieba.
Wtedy Bóg dał życie. Ulotne i nie wieczne. Kruche i łamliwe.
A ludzie byli słabi i grzeszni.
Lecz nawet ci, którzy tak przebiegle złamali dane im przykazanie dostali łaskę. Łaskę trzynastego nieba. Nieba dla ludzi ale bez ludzi.
W niebie tym istniały anioły które dawały nadzieje. Pomagały i prowadziły w ciemnościach.
Anioły nie rodziły się same z siebie. Nie powstawały tez z powietrza.
Za każdym razem, gdy Bóg ronił jedną łzę, spowodowana grzechem ludzkiego nasienia, zmieniała się ona w migocząca gwiazdę. Gabriel łapał je wszystkie i umieszczał na grantowym niebie. Gdy człowiek który był powodem danej łzy umierał, gwiazda gasła. Tak widzieli to śmiertelnicy. Tak naprawdę powstawał anioł. Czysty i nieskazitelny. Lekki i bez grzechu. Perlisty i srebrny jak boska łza.
Lecz i aniołowie zawiedli. Gdy jeden z nich postanowił się zbuntować i odejść Bóg uronił pierwszą z łez spowodowana bólem istnienia. Tym razem i Gabriel zawiódł. Zbyt osłabiony odejściem przyjaciela, jako jedyny z aniołów poczuł co to znaczy być. Nie złapał boskiej łzy która z wielkim hukiem rozlała się po całym piekle. Dotykając ziemi odbiła się o ludzi i wróciła do nieba. I tak narodziła się Tasartir - księżniczka aniołów.
„Narodziła” gdyż jako jedyna nigdy nie była gwiazdą, i jako jedyna „była” choć przez chwile. Władając trzynastym niebem rosła z chwili na chwilę.
Tylko ona mogła schodzić na ziemię i pomagać ludziom.
Lecz Tasartir była często zbyt ludzka. Choć nigdy nie znała smaku cielesności, dobrze wiedziała jak bardzo istnienie różni się od życia. Idealna – szukała klęski.
Pilnowana przez zastępy strażników, rosła jak człowiek. Nigdy nie używała swojego prawdziwego imienia. Nie chciała swojego tytułu. Nie czuła się wyróżniona.
- Nie wolno ci ukrywać kim jesteś naprawdę – przestrzegał ja Gabriel
- Zbyt wielu rzeczy mi nie wolno jak na moja wolność- odpowiadała smutnie
- Jesteś księżniczką... – nie dawał za wygraną
- Nigdy nią nie byłam! Wiesz dobrze co to oznacza, to nie jest dar, to przekleństwo ! _ krzyczała – czasem wystarczy mieć wszystko aby zapragnąć trochę mnie – wzdychała
- Księżniczką jest ta która docenia wartość każdej chwili, ta która cieszy się uśmiechem innych, ta która potrafi naprawdę pomagać - tłumaczył
- A wiec ja nie zasługuję na to aby nosić ten tytuł - kończyła
Lecz nadszedł czas gdy i ona dojrzała. Strażnik ostatniej z godzin nocy pożegnał ja czule i zniknął pozostawiając we własnym niebie. Lecz ona nie czuła się usatysfakcjonowana. Chciała mieć mniej niż dostała. Chciała złotej klatki od której kiedyś się odbiła.


- Widzisz tą gwiazdę ? – chłopak wskazał przyjaciółce migocząca kropkę
- Tak
- To ja – Bill uśmiechnął się szeroko
- Odnalazłeś siebie – Urioviel poczuła dziwne uderzenie po lewej stronie klatki piersiowej

Jutro będę już zbyt wysoko by cię dotknąć
Pozwoliłeś mi zajrzeć do swojej duszy
Udało mi się, lecz tym razem to ty wygrałeś
Bo w ludziach jest piękne to, że są wstanie się zmieniać
Po każdym zaćmieniu i tak będzie światło


- Bill wstawaj jedziemy do szpitala! – ojciec blixniaków wbiegł zdyszany do jego pokoju
- Co się stało ? – spytał zaspany
- Mama zaczęła rodzic – rzucił i wybiegł z domu kierując się do samochodu w którym już po chwili siedział również czarnowłosy.

Byłam zbyt krótko by poznać smak cierpienia
Byłam zbyt długo by nigdy nie tęsknić za życiem


- Dziewczynka ! – krzyknął lekarz
- Piękna ! – Bill spojrzała na swoja siostrzyczkę. Była taka maleńka. Miała czarne włoski, a gdy dotknął jej delikatnego ciałka, ta rączką, niezgrabnie złapała jego palec. Dobrze znał ten dotyk.
- Maja państwo już imię ? – spytała pielęgniarka
- Tasartir ! – krzyknął chłopak – chcę aby miała na imię Tasartir
- A więc niech będzie Tasartir – powiedziała szczęśliwa kobieta
- Bo każda księżniczka, zasługuje na to aby nosić swój tytuł ... – szepnął – Pozwolę ci być po raz drugi... - pomyślał

Bo zdarza się całkowite zaćmienie serca...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cheza




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 19:37    Temat postu:

Klep Wink Edit jak wrócę.

EDIT:

Było ładnie, lecz nie powaliło mnie na kolana. Czegoś mi zabrakło. Za mało uczuć, emocji. Piękne słowa to nie wszystko, trzeba tchnąć życie do opowiadania. Dać mu ducha. Tak, bym mogła poczuć, żeby uczucia bohaterów oplotły moje ciało, dały się poczuć. Chwile radości, smutku. Wylane łzy, serdeczny śmiech. Nie mniej jednak było ładnie. Po prostu ładnie. Może następnym razem treść mnie powali, po ciele zaczną swój marsz mrówki, gdy będę czytać kolejne linijki tekstu przesiąknięte uczuciami ukrytymi pod wachlarzem słów.

Pozdrawiam,
Chez.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cheza dnia Poniedziałek 12-02-2007, 19:02, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 19:57    Temat postu:

Luthies - doceniam ze weszłaś, przeczytałas i skomentowałaś, nispodobało ci się - trudno, nie będę cię na siłe do niczego przekonywać bo i tak by mi się nie udało, mimowszytko dziękuję za opinie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malutka




Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Niebaa..*

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 20:04    Temat postu:

Zaczęłam ale nie skończyłam. Ale ogólnie nie było źle, było tak sobie. Pewnie stać Cię na więcej. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia




Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 11-02-2007, 21:41    Temat postu:

Malutka - hmm czy potrafię lepiej ?? nie wiem, napisałam tak jak czuje, ale dzikuje za komentarz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin