|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 15:11 Temat postu: |
|
|
Kur...
Opera mi zaprotestowała, jak już prawie skończyłam pisać dd. Kur...! A miałam takie ładne, dla każdego kilka słów! A tak napisałam od nowa i do tego to to
Dobra, mam taką prośbę: wiem, że niektórzy TO drukują. Ma ktoś więc może TO w Wordzie. Byłabym wielce zobowiązana, otwierając pocztę i widząc plik z załącznikiem, w którym jest cała Złośnica. Bo ja, mądra, nie kopiuję tego do Worda, którego nawiasem mówiąc nie znoszę, i gdy ktoś zhakuje forum, to TO przepadnie w diabły xD dawno miałam Was o to poprosić, ale skleroza... Zresztą The_Fork też mnie o to prosiła, więc plizz Poprawcie mi humor po tych głupich protestach maszyn...
Ach, i nie patrzcie na błędy, już nie mam siły ich naprawiać x/
avi Nemi Tala_ Kamila martoHa Unendlichkeit vaRiOoOtCa
Inni kochani
Misfit; Sandy Strix; $wi$tu$; herbatka; Followme; Villish; orengada; Adeleida; mosia91; channel; neta; Nomed; Talia; Divalecorvo; MadisoOn; ewlina; Ania14; m@n!@czkA; Maka; aliss; *:M!s!a; SenYa; LnD; IzQa; Ancia; ashleyka; SeLeNe; m@n!@czkA; SimplePlanowa; elmo; Kasiex; Madziaa ;**; ForFastForYou;); afterall; Mariolka; Carmen; Mimowkaaa; Ramcia;
I specjalna dla Minq. Bóstwo moje pisarskie
Rozdział 25. "Alte Bekante?"
Brunetka spojrzała szybko za okno. Po czym odwróciła wzrok w stronę ściany, omijając Toma, jakby był w najlepszym wypadku meblem. I znowu popatrzyła za okno. I na ścianę. I znowu. I jeszcze raz.
- Kark cię nie boli? - Wypalił, mając dość ignorowania go w żywe oczy.
- Przepraszam - usprawiedliwiła się, jakby dopiero teraz go zobaczyła - zamyśliłam się... Dlaczego tu jestem...? - powtórzyła jego ostatnie zdanie. - Dobre pytanie... właściwie sama nie wiem - stwierdziła bezradnie.
- Bez urazy... - wydął usta - ale skoro tego nie potrzebujesz, to po co tu siedzisz... Możesz wyjść zza tych murów, żyć... Jak normalny człowiek. To znaczy, nie żebyś ty była nienormalna - dodał szybko.
- Nie wiem, czy bym potrafiła... - powiedziała dwuznacznie. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała: - Dwa lata temu... - zacięła się, jej oczy zaszły mgłą - m-miałam wypadek. Samochodowy. Padało... i mój ojciec kupił wtedy nowy samochód. Szybki, ale nie do końca sprawny, jak się później okazało - dodała zachmurzona. - Postanowiliśmy go wypróbować mimo brzydkiej pogody. Jechaliśmy - oczy zaczęły jej niepokojąco błyszczeć - i... nagle zaczęło coś stukotać. Miarowo. Gdy hałas stał się bardzo głośny, ojciec postanowił się zatrzymać. To znaczy... próbował - zaczęła przerywanie oddychać, szukając wzrokiem chusteczki. Tom podał jej opakowanie leżące na stoliku, cierpliwie czekając aż skończy. - Wylądowaliśmy na barierce, dachując nie wiem ile razy, nie pamiętam... - zaczęła płakać. - Miałam zapięte pasy. Oni nie. Wóz miał być bezpieczny... Zresztą nigdy ich nie zapinali. To mnie uratowało. Mnie i moją mamę, bo akurat była w delegacji. Tata zginął na miejscu - zagryzła wargi do krwi - a Antoine... mój brat; umarł równo tydzień po odwiezieniu do szpitala. - Płakała już na dobre, wcale się z tym nie kryjąc. Twarz jej nienaturalnie błyszczała, a Tom nawet nie poczuł, jak zaciska palce na jego dłoni. Przysunął się i nieśmiało ją objął, jakby obchodził się z jajkiem, gotowy w każdym momencie się cofnąć. Przytuliła go mocniej, opierając głowę na jego ramieniu. Czuł, jak łka, i pogłaskał ją po głowie. Nie wiedział, co ma mówić, co robić... Nie spotykał się z takimi sytuacjami na co dzień. Ostatnio chciał się przekonać, czy potrafi zdobyć dziewczynę bez żadnej, nawet najmniejszej inicjatywy z jego strony. Nie mylił się, oczywiście się powiodło.
- Spokojnie... Wszystko będzie dobrze - powiedział kojąco, czując że ma zupełnie mokry podkoszulek, ale nie przestawał jej głaskać. W końcu odsunął ją delikatnie, ale Feel spojrzała na niego przestraszona, jakby chciał jej zrobić krzywdę. Wzruszył bezradnie ramionami i zdjął czapkę. Dredy rozsypały mu się na ramionach. Podniósł wzrok na Feel.
Jej uroda kłóciła się z rzeczywistością, burząc wizerunek biednej, zmęczonej życiem istoty. Tak jakby dostała ją przypadkiem, z powodu pomyłki losu. Oddychała cicho, ale spazmatycznie; wyraźnie kończyły jej się łzy. Zamknęła oczy przyozdobione malutkimi przezroczystymi kropelkami i oparła głowę na poduszce. Ale nie puściła jego ręki. Pociągnęła go delikatnie do siebie.
- Połóż się koło mnie. - Poprosiła. Zamknęła oczy i powoli się do niego przysunęła, on też odruchowo przymknął powieki, przekonany, że zaraz się pocałują. Jednak Felicity wtuliła się tylko w jego szyję, bardzo bardzo delikatnie i bojaźliwie. Otworzył oczy, zaskoczony. Nie niemiło, nie zawodnie. Po prostu zwyczajnie zdziwiony, jak milion razy wcześniej i później od tego dnia.
- Późno już... - próbował się podnieść, ale go zatrzymała.
- Zostań...
- Wiesz, że nie powiniem, nie mogę... Zabiją mnie... - zajęczał przeciągle.
- To się spytaj, może ci pozwoli.
Dredowłosy prychnął.
- Uważaj bo. Jak jeszcze trochę tu zostanę, obedrą mnie ze skóry. - W tej chwili przeklinał na wszystkie diabły to, że jest gwiazdą. - Ale nie to jest najgorsze. - Dopowiedział. - Za dwa dni wyjeżdżamy w trasę po kraju. Na dwa miesiące.
Jego słowa zaciążyły w powietrzu jak chmura gradowa.
- Jesteś gwiazdą... Taka jest twoja rola. - Odpowiedziała beznamiętnie. Tom poczuł, jakby ktoś wbił mu szpikulec w ciało. - Na dwa miesiące... To długo - stwierdziła. - No cóż, dzięki za te dni, które ze mną spędziłeś - uśmiechnęła się lekko.
Dredowłosy czuł, jakby ktoś z całej siły kopał go w żołądek. Co ona gada?? Nie wierzył, zeby mogła tak szybko zapomnieć, wyrzucić go do śmietnika. Czuł się podle jak nigdy w zyciu.
- Nie dziękuj mi jeszcze teraz, wyjeżdżam dopiero za dwa dni - poprosił.
- Ale już się więcej nie zobaczymy.
- Dlaczego?
- Tak będzie prościej. Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy. Czuję się gotowa zmierzyć z szarą rzeczywistością. To mnóstwo dla mnie znaczy, zresztą nie tylko ja jestem ci wdzięczna, mnóstwo ludzi też... Dzięki. A teraz już idź. - Objęła go i wyprowadziła za drzwi.
- Moja czapka... - zaprotestował wskazując na leżącą na łóżku brązową czapkę. Spojrzała we wskazanym przez niego kierunku i wróciła się po nią. Wyciągnął ręce, ale samodzielnie włożyła mu ją na głowę, patrząc głęboko w oczy i muskając niby przypadkowo jego twarz. Ten gest, chociaż bez słów, znaczył dla nich o wiele więcej niż dla innych pocałunek.
- Do widzenia - powiedziała i cofnąwszy rękę, zamknęła drzwi z drugiej strony.
Dredowłosy oparł się o nie, czując w głowie zupełny mętlik.
*
- Już idziesz...? - Melanie objęła go w pasie.
- Tak, muszę. Wszyscy mają urwanie głowy, bo ważna osoba odeszła... która zajmowała się organizacją i wolę nie podawać się na talerzu jako danie wieczoru, żeby inni mogli się wyżyć.
- To zatrudnijcie kogoś nowego, ten chłopak co kiedyś był, wydawał się niezły. Czemu go zwolniliście...?
- Ach - westchnął Bill - okazało się, że próbował sprzedać nasze prywatne rzeczy na aukcjach internetowych. Wiesz, w sumie gdyby nie przypadek, nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli.
- Hm... Mam trochę znajomości, może znajdzie się ktoś zaufany. Jakby coś to dam wam znać - oparła głowę na jego ramieniu.
- Będę wdzięczny - odparł szczerze. - Cześć...
- Kocham cię! - Krzyknęła za schodzącym po schodach Billem. Uśmiechnął się i pomachał.
*
- Szybciej...! - pośpieszyła mnie siostra. - Jak za chwilę nie wyjdziemy, będziemy stały.
Mówiła oczywiście o kościele. Była niedziela, tydzień po moim przyjeździe do Polski. Piękny, słoneczny dzień, jakich ostatnio nie widywało się zbyt wiele. Nie, żeby lało. Ale nie było też pogodnie. Chmury zasłaniały to, co najważniejsze.
- Idę... - zamruczałam niechętnie, wcale nie podnosząc się z podłogi, na której usiadłam, żeby włożyć adidasy. Była zimna i twarda, a zgięta nogawka jeansów wpijała mi się boleśnie w udo. Ale ja tego nie czułam, zajęta ponurymi rozmyślaniami.
- Poklęczysz sobie w kościele. A teraz chodź, bo już późno.
Wyszłyśmy. Przekręciłam klucz w zamku, nacisnęłam profilaktycznie klamkę, nie ustąpiły; i zaczęłam schodzić po schodach. Gładka, śliska powierzchnia, tak znajoma, jak widok na szpital z mojego okna. Każdy, kto tu przyszedł, śmiał się, że jakby coś, oczywiście nigdy, tfu tfu, nie daj Boże, ale jeśli już, to mam blisko. Sama zazwyczaj się śmiałam i po raz tysięczny odpowiadałam na zadane pytanie, że nie, wcale mi nie przeszkadzają karetki. Z wiekiem stawało się to denerwujące, każdy myślał, że nie mam co robić, tylko nasłuchiwać sygnałów karetek...
Przeskoczyłam ostatnie trzy stopnie dużym susem, stawiając na nogi przynajmniej pół klatki. Zrobiłam krok i... wylądowałam na podłodze. Zaklęłam głośno, a przede mną jakby spod ziemi wyrosła sąsiadka, wytworna starsza pani, mająca niestety upodobanie do duszących, mdłych, słodkich zapachów perfum. Zakasłałam dyskretnie, czując jak ogarnia mnie fala tak gęstej woni, że możnaby ją kroić nożem.
- Przepraszam, a panienka do kogo? - spytała podejrzliwie, lustrując mnie od stóp do głów. Niecenzuralnego słowa zapewne nie usłyszała, a nawet jeśli, to nie dała tego po sobie poznać.
- Przepraszam, - sparodiowałam jej sposób mówienia - ale panienka tu mieszka.
- Mieszkasz? - porzuciła grzecznościowy ton. - Jak to?
- Normalnie. Nie pamięta mnie pani? Sarah, moi rodzice mają mieszkanie na strychu.
- Sareczka? - rozpogodziła się. Puściłam mimo uszu to znienawidzone zdrobnienie.
- Tak. Sarah - Sahara, pamięta pani? - nagle wpadło mi do głowy przezwisko z czasów dzieciństwa, gdy okoliczni chłopcy ganiali i wołali za mną niezwykle "mądrze" ,,Sarah - Sahara, zjesz sobie suchara??” A wszystko przez to, że kiedyś mama jednego z nich pożyczyła od mojej suszarkę do włosów ze specjalną końcówką do robienia fal i gdy moja chciała ją odzyskać, wysłała mnie do niej po odbiór, a ja jak zwykle bujałam myślami gdzieś daleko i nie zwróciłam uwagi, że pytając sąsiadkę, zamiast „Czy nie może pani oddać już tej suszarki?” powiedziałam „Mogę zjeść pani sucharki?”. Oczywiście Maciek, bo tak miał na imię jej syn, wszystko słyszał i wkrótce zyskałam nowe przezwisko. „Idziesz do Sucharki?”... „Nie widziałaś Such...?” i tym podobne. A jeśli chodzi o Saharę, to dlatego że na geografii chciałam zabłysnąć wiedzą i na pytanie, jaka pustynia znajduje się w Polsce, odpowiedziałam bezmyślnie „Sahara”. Tak powstało Sarah - Sahara. Pół biedy, że nikomu nie przyszło do głowy dodać "fujara". Pasowałoby.
- Ach, rzeczywiście... Aleś ty wyrosła...
- Yhm... Przepraszam, ale muszę już iść do kościoła - marzyłam, żeby jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza, ta woń łapała mnie za gardło i przyciskała kolanem do ściany.
- Idź, idź... Ale te dziewczyny rosną... dosłownie jak na drożdżach... - westchnęła.
„Na drożdżach, to szybko, to wino „rośnie”...” - pomyślałam i dogoniłam siostrę.
- Nie idę do kościoła - oznajmiłam. Zmarszczyła brwi, przystając.
- Czego?
- Jakoś tak... - wzruszyłam ramionami - pójdę na stację.
Parsknęła śmiechem.
- Kolejową? Po co?
- No. Jakoś tak... - powtórzyłam.
- Dobra. - Skinęła głową.
- Jakby coś, mam "koma".
- Yhm. - Poszła dalej, a ja się wróciłam. Po raz któryś tego dnia pomyślałam, że jest śliczna pogoda. Weszłam na dworzec, nie było nikogo. Widocznie dopiero co musiał odjechać pociąg. I rzeczywiście, w oddali zobaczyłam niknącą sylwetkę ostatniego wagonu, dumnie nazywanego "pasażerskim", gdy bardziej przypominał bagażowy z cyklu tych wygodniejszych. Usiadłam na ławce, uprzednio przekonawszy się, czy nie jest ubrudzona niczym podejrzanym, i wystawiłam głowę na działanie promieni słonecznych. Tak miło ogrzewały moją twarz...
- Cześć... - rozległ się cichy głos. Znajomy, jak już któraś rzecz z kolei. Wszędzie otaczały mnie wspomnienia, jakbym wyjechała na lata, a nie na parę miesięcy. Kochana wiocha...
Otworzyłam oczy.
- O! - zdziwiłam się. - Co tu robisz?
- Spotkałem twoją siostrę, która powiedziała mi... że poszłaś na stację - ciemny blondyn wyszczerzył zęby. Rafał, mój były... Chłopak, oczywiście. Zostawiony brutalnie na godziny przed wyjazdem. Nawet nie był zły. Tylko bardzo, bardzo smutny. Ale widocznie nie miał żalu, skoro sam tu do mnie przyszedł.
- Ech, Rafaelu... - westchnęłam, patrząc przed siebie. - Życie jest dziwne...
- Co ty nie powiesz - uśmiechnął się wyrozumiale. - Fajnie ci było w tych Niemczech...?
- Fajnie? - raczej zapytałam, niż stwierdziłam. - Nawet.
- Coś nie widzę... - udał przejęcie. - Zresztą jakby było fajnie, to byś nie wracała.
- Może i masz rację... - zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu, zamyślona. Mój mózg czuł się zrelaksowany, że nie musi nie tylko myśleć, ale jeszcze rozumieć obcej mowy.
- A jak tam u ciebie...? - zadałam tendencyjne pytanie.
- Powoli, do przodu - mrugnął. - Niedługo mam maturę.
- Ach, to powodzenia - oznajmiłam z entuzjazmem. - Ty nie miałeś przypadkiem niedawno urodzin? - zapytałam z ciekawością.
- Miałem, dwa tygodnie temu - oznajmił. Poderwałam się z drewnianej ławki.
- To... no co ja ci mogę życzyć... wszystko masz - wyszczerzyłam zęby - zdrowia, szczęścia, pomyślności... Nie lubię składać pustych życzeń - przerwałam. - Wiesz, czego ci życzę. Zresztą tobie i tak się każda rzecz uda, czego byś nie dotknął - stwierdziłam zgodnie z prawdą.
- Nie przesadzajmy - zaprzeczył, ale także się uśmiechnął. - A zmieniając temat: idziesz jutro do szkoły?
- A czemu pytasz? - zdziwiłam się lekko.
- Nic, tak tylko zapytałem... Bo słyszałem, że jesteś już w Polsce od tygodnia, a jeszcze ani razu nie byłaś na dworze, nie mówiąc już o tym więzieniu uciskającym uczniów. Starzy ci pozwolili, tak sobie odpuścić...?
- Yhm - przytaknęłam. - Sama nie wiem, co im się stało... "Tydzień nauki opuszczony, toż to grzech" - zacytowałam mamę.
- Nio tio sióper! - zaskomlał. - Jak zareagowali na twoją decyzję przyjazdu?
- Nijak, nie powiedziałam im, dlaczego wracam, nie ich sprawa.
Cisza.
- A właściwie... to czemu? Wróciłaś? - dodał.
- Bo tak - odparłam hardo. Oblizał się nerwowo i uśmiechnął łagodnie. Nabrał powietrza i zaczął:
- Widzisz... Ostatnio dużo myślałem.
- Ja też, ja też - parsknęłam gorzkim śmiechem. Zignorował moje wtrącenie i ciągnął:
- Od tygodnia, jak wróciłaś... myślałem... o różnych sprawach, o ludziach... o uczuciach... - zerknął na mnie spod jasnych rzęs.
- No i co wymyśliłeś? - nie czułam, żeby powiedział coś dziwnego. Często zdarzało mu się, właściwie nam obojgu, mieć takie momenty "wyłączenia ze świata".
Milczał, rzucając mi szybkie spojrzenia. Zachęciłam go do rozmowy ruchem ręki.
- Ja chyba cię nadal kocham... - wydusił, po czym zatkał dłonią usta, jakby wyjątkowo siarczyście przeklął.
Otworzyłam buzię szeroko i nie wiem jak długo tak stałam. Patrzyłam się na niego, mocno zdziwiona.
- Sorry, nie powinienem - zreflektował się, widząc że nie rzucam mu się na szyję z radości. - Przepraszam, Sarah, ale jak się dowiedziałem, że wróciłaś, to się poczułem... - urwał i przełknął ślinę - jakby to wszystko, co było między nami, wróciło.
- To co było między nami...? - zapytałam zafrasowana. Nie sądziłam, że on się tak mocno w to angażował. Dla mnie był raczej przyjacielem, niż chłopakiem. Oczywiście, przez pewien czas go kochałam, ale to nie było to. W każdym razie do tej pory nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spędzić z nim resztę życia!
Może w tym tkwił błąd...?
- Raf, poczekaj. - Poprosiłam, gdy odwrócił się z zamiarem ucieczki.
Spojrzał na mnie wyczekująco. Otwarte drzwi dworca trzasnęły, zamknięte nagłym podmuchem wiatru, który polizał moje włosy, zgarniając je na oczy. Rafał automatycznie założył mi je za ucho i cofnął rękę, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam się, jakby mnie prześwietlał na wylot.
- Uważasz... że powinniśmy spróbować jeszcze raz...? - zawahałam się. Wiedziałam, że po tych słowach nic już nie będzie takie jak przed minutą. Wspólne chwile przeleciały mi przed oczami. Ostatni wieczór przed wyjazdem...
- No, to zdrowie! - Kamil, ciemny blondyn o delikatnych rysach twarzy podniósł napój. Mówiąc napój mam na myśli jakiś bliżej niezidentyfikowany roztwór alkoholu i, jak wywnioskowałam po barwie, soku pomarańczowego.
- A czyje...? - roześmiałam się, czując ciężar w brzuchu, bo jutro o tej porze miałam być setki kilometrów stąd.
- Pomyślmy...! No, moje nie, Łabanka - uniósł szklankę i skinął nią w kierunku ciemnowłosego chłopaka, który rozmawiał z - ... Iza...? Nie, Izki też nie, zresztą ona jest już wystarczająco głupia, nie trzeba jej piwa - urwał, a wszyscy łącznie z wymienioną, zachichotali - wasze też nie... ani wasze... ani twoje... - po kolei przesuwał wzrokiem po zebranych w pokoju. W końcu wyszczerzył się jeszcze szerzej i zwrócił do mnie - Sar, twoje! Pijemy za Sar...! Idioto - krzyknął do ciemnowłosego, ale nie tylko on się odruchowo odwrócił - no proszę, po imieniu to nie, ale na "idiotę" każdy reaguje - podzielił się spostrzeżeniami. - Sar, twoje zdrowie!
Wszyscy opróżnili swoje szklanki.
- Będzie nam ciebie brakowało...!
- Wracaj szybko!
- Uważaj na tych szwabów!
Zewsząd posypały się dedykacje, życzenia i ewentualnie prośby.
- Pamiętasz, co mi obiecałaś?! Tam są...
- ... tańsze, wiem. - przytaknęłam. Cały wieczór raczyli mnie opowieściami, jak będę żałować, że wyjechałam i że jeszcze mogę zostać. Odpowiadałam na to wszystko z uśmiechem, nie przejmując się zbytnio. Swoją drogą, ciekawiło mnie, jakby teraz wyglądało moje życie, gdybym nigdy nie wyjechała. Ale gdyby ktoś dałby mi drugą szansę, chybabym to znowu zrobiła. Tylko niektóre rzeczy rozegrałabym inaczej.
O ile miłość i gra mogą stać koło siebie...
- Nie wyjeżdżaj... - w końcu zostaliśmy z Rafałem sam na sam. Bałam się tego, a zarazem podświadomie chciałam już mieć za sobą. Zostawianie niewyjaśnionych sytuacji to najgorsze, co można zrobić.
Udałam, że nie słyszę. Żadnemu z nas nie było lekko, więc po co przeciągać...?
- Wiesz, że muszę... Mi też nie jest łatwo zostawiać przyjaciół, wierz mi - przyznałam.
- Przyjaciół...? - uniósł brwi.
- Tak, przyjaciół. - Potwierdziłam, nie patrząc na niego.
Kochałam go jak brata, wspaniałego przyjaciela. Wiernego, "swojaka". A normalna miłość...? Teraz, gdy o tym myślę, uważam, że żadna miłość nie jest normalna. Ale była, dokładnie przez pierwszych sto dwadzieścia sekund naszego związku. Wtedy czułam, że kocham go jako chłopaka. A kolejne setki tysięcy sekund to tylko, a może aż, braterstwo dusz. Żadna miłość nie istnieje bez grama chemii. Większość z nich zawiera nawet więcej niż gram.
Tony?
Za mało.
Tysiące ton...
I żadna miłość nie utrzyma się na samej chemii. Bo na dłuższą metę przedawkowanie środków chemicznych szkodzi. Zresztą jest coś jeszcze...
W tym momencie czekamy na ciężarówkę z uczuciami.
Spóźnia się. A może zegarek jest źle ustawiony? Sprawdźcie, nie możemy sobie pozwolić na niedociągnięcia.
0, jest! Zatrzymajcie ją, bo pojedzie dalej!
Dobrze, staje. Otwierają się drzwi i wychodzą Bliskość, Czułość i Zrozumienie. Ale, ale! Czekajcie, to nie koniec. Ciężarówka ma wywrotkę, którą niezwłocznie opuszcza.
Wysypują się dziesiątki, setki innych uczuć, tworzących naszą Miłość.
Gdzie na trawnik???
Dopiero co liście zostały zgrabione na kupkę. Ale niech jej będzie. W końcu nie jesteś sama, masz kogoś, kto pomoże ci je wrzucić łopatą z powrotem na samochód, a potem ponownie zgrabić liście. Mówisz, że nie masz. To co w takim razie robi tu to Zaufanie, wylegujące się pod gruszą...? Dlaczego Wierność depcze kwietnik, skacząc po nim radośnie...? Powiedz Cierpliwości, żeby nie straszyła psa, bo biedak aż się kuli w budzie z nadmiaru nieznanego dotąd uczucia...!
Wątpię, żeby przyjechały tu przypadkiem. Zresztą nawet na zamówieniu pisze twoje imię i nazwisko. Nie ma mowy o pomyłce.
Teraz wierzysz...?
Kiwasz głową z gorzkim uśmiechem. Bo ciężarówka okazuje się dziecięcym resorakiem, nawet nie z Lego, ale masówką z supermarketu. A zgrabione liście leżą grzecznie na kupce. Dlaczego?
Przypominasz sobie, że mieszkasz przy jednokierunkowej ulicy. Taka bzdura przeszkodziła w jej przyjeździe! Mały detal!
A mogło być tak pięknie...
Następnym razem pamiętaj o detalach.
- Przyjaciela... Przyjaciela... - powtórzył tępo. - To, do widzenia. Przyjaciółko. - Dodał i wyszedł bardzo szybko. Patrzyłam za jego oddalającą się sylwetką przez okno aż zniknął za rogiem ulicy. Z jedenj strony czułam się winna, a z drugiej powtarzałam sobie, że nie można się zmusić do pokochania kogoś, tak samo jak nie wróci się życia zmarłemu.
- Naprawdę sądzisz, że mogłoby się nam udać...? - powtórzyłam.
- Jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie dowiemy. - Powiedział po chwili milczenia. - Czy te drzwi muszą tak skrzypieć? - dodał.
- Chyba nie - uśmiechnęłam się pod nosem. Tęskniłam za tym zwracaniem uwagi na szczegóły. - Spróbujmy.
Podszedł i wziął mnie za rękę, próbując pocałować, ale odwróciłam głowę. Zmieszał się lekko, ale udaliśmy, że nic się nie stało.
- Odprowadzę cię do domu, zimno się zrobiło...
*
- Mamo... daj mi spokój - jęknęłam niechętnie. Rodzicielka bezskutecznie próbowała odciągnąć mnie od komputera i... nauczyć gotować. Chociaż w tym przypadku piec.
- Musisz się nauczyć...
- Nic nie muszę - stwierdziłam opryskliwie. Rany, jak ta kobieta mi działa na nerwy...!
- Musisz - powtórzyła - bo jak będziesz miała dzieci i męża, to jak będziesz gotować?
- A kto powiedział, że będę miała męża! - warknęłam pod nosem, bo nie chciałam, zeby wykorzystała to, że nie mogę jej uciec, piekąc jakieś ciasto, na kazanie o rodzinie i dorosłości. Czy ona nie rozumie, że ja nie chcę i nie potrzebuję z nią kontaktu. Każde spotkanie, każda rozmowa powodowały we mnie narastającą falę złości. Najgorsze, że zdążyłam się już odzwyczaić! Może założę słuchawki...? O, tak. Słuchawki to zdecydowanie dobry pomysł.
- I wynieś te szklanki. Tą zieloną i tatusia.
- To moja. - Poinformowałam.
- Jak to? - spytała głupio. - Tatusia.
- TO JEST MOJA SZKLANKA! - krzyknęłam.
- Taty. - Brnęła.
- MOJA! TO MOJA SZKLANKA! NO MOJA! Moja jest ta do whisky, a jego z płaskim dnem! Zresztą jego się zbiła!!!
- Ludzie, kto cię Niusiu bije?! - tata wpadł do pokoju, zwabiony krzykami. I oczywiście musiał mnie nazwać swoim ukochanym zdrobnieniem, które pojęcia nie mam skąd wytrzasnął. - Ach, twoja matka niedobra! Mogłem się domyślić... Ale nie płacz już, uratuję cię - wybuchnął śmiechem.
- Tato! Prawda, że to jest moja szklanka??
- Nie, to jest tatusia nie twoja.
- TO JEST MOJA! MOJA SZKLANKA! - zdenerwowałam się na dobre. Wmawianie mi, że coś, co od dawna do mnie należy, naprawdę nie należy było niesamowicie irytujące.
- Spokojnie, ty mała wścieklizno - mama zaczynała tracić cierpliwość.
- To jest jej szklanka - potwierdził tata. - Spokojnie - nie przestawał się szczerzyć. - Już cię mama nie będzie biła, nie...
- Spadaj... - odezwałam się dyplomatycznie do rodziciela płci męskiej.
- Kiedy schodzisz?
- Nie schodzę. Dzisiaj.
- Za pół godziny. - Stwierdził.
- Ograniczasz moje "ja".
- I robię to z premedytacją. Albo puść mnie już. - Wpadł na "genialny" pomysł.
Prychnęłam tak, że było mnie słychać na parterze.
- Jeszcze czego. Dzisiaj cię nie wpuszczę - powiedziałam oschle.
- Chcesz nowy komputer?
Cios poniżej pasa!
- Chcę, ale tyle lat już czekam, że jeden dzień mnie nie zbawi. - Wyżywałam się na tacie.
- Puść tatusia - dobiegł mnie opryskliwy głos mamy.
O nie, teraz to już na pewno nie zejdę!
- Nie. On siedział wczoraj i dzisiaj. Teraz ja - oznajmiłam hardo. Swoją drogą, zawsze mnie dziwiło, że mam na nich wpływ. Że zamiast jako starsi i mający władzę w tym domu mnie nie wygonią.
- Dobra, to kiedy? - spytał tata.
- Mówię, jutro - uniosłam wysoko podbródek.
- Za pół godziny.
- Za godzinę.
- Ok, ale będę siedział tutaj i patrzył co robisz - tata podsunął krzesło i uważnie przyjrzał się otwartym kartom, a gdy z prędkością światła ściągnęłam strony, których dla własnego dobra nie powinien oglądać, wlepił łakomy wzrok w Winampa.
- Sama ściągasz te mp3 - ójki?
- No. - Odparłam rozwlekle.
- I co, ty je jakoś tak... na dysku trzymasz? - spostrzegawczość mojego ojca wywołała tradycyjną salwę śmiechu mojego i mojej siostry.
- A wiesz co... Bo ja robię tak... że jak już przesłucham... to je wkładam do koszyka... i ... - zawiesiłam głos, wymyślając na bieżąco - ... i zanoszę na skup zużytych empetrójek, wiesz ile kasy za to dostaję - łzy leciały mi z oczu ze śmiechu.
- No wiem, właśnie widzę. Tu jakaś kasa, tu i na podłodze i na biurku. A wiesz, że co zobaczę to moje - oznajmił wrednie.
- Ty żebyś swoich nie pogubił... - stwierdziłam ostrzegawczo. - Wcale nietrudno jest wejść do twojego pokoju.
- Właśnie wiem! - wykrzyknął, zrywając się z fotela i rzucając mnie w głowę pustą tekturką. - To ty mi zżarłaś ostatniego batona?
- Mogłeś mnie zabić - zaszlochałam, rzucając za siebie papier. - Ja...? - oznajmiłam niewinnie. - To Ośka pewnie - kiwnęłam głową na sis.
- Ja nic, nie, nie ruszałam! - zarzekała się. - To Niuśka.
- Wiedziałem. Niusiu...
Milczałam wyniośle.
- Jak wy możecie mnie tak oskarżać... Zamknę się w sobie i wyślę jako polecony do Guany.
- W końcu! - siostra wytrzeszczyła oczy.
- Ledwo przyjechałam, już mnie nie chcą...
Tata rzucił we mnie poduszką, coś mamrocząc, a Ośka oznajmiła, że chcą, ale po kwarantannie, wiadomo, ptasia grypa.
- W sumie, to dlaczego przyjechałaś...? - Spytała.
- Bo tak. - Odparłam, ucinając dyskusję. Nagle zachciało mi się stamtąd wyjść.
- Idę zobaczyć, co tam mama robi... - wyszłam.
These words are my own
From my heart flow
I love you, I love you, I love you, I love you
There's no other way
To better say
I love you, I love you...
[...]
I'm getting off my stage
The curtains pull away
No hyperbole to hide behind
My naked soul exposes
Whoah.. oh.. oh.. oh.. Whoah.. oh..
- Dobra, przestań już kręcić tym tyłkiem... - znudzona Olka przerwała moje próby dorównania głosem Natashy a tańcem J.Lo.
- Też cię kocham...
- Murzynek czeka - mrugnęła.
Weszłam do kuchni.
- To co mam robić? - spytałam z entuzjazmem mniejszym niż literki składające się na przepis ciasta.
Mama podniosła głowę i zaczęła:
- Nie będę żyła wiecznie, więc musisz coś umieć...
- WIĘC...? - starałam się głęboko oddychać.
- Więc masz tu przepis i czytaj po kolei.
Oblizałam usta i zerknęłam na przepis z miną "to nie ma sensu, bo jak wyjdzie, to i tak tego nienawidzę".
- Jakiś problem kochanie...?
- Żaden - odpowiedziałam słodko. - Ja nigdy nie mam problemów.
Mama pyknęła mnie w policzek, wyraźnie pokazując, że sądzi coś innego, ale powstrzymała się od komentarza.
1, 5 kostki margaryny
1 szklanka cukru
3 łyżki kakao
5 jajek
2 szklanki mąki (nieubitej, cokolwiek to miało znaczyć...)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
Dodatkowo.
cukier waniliowy
bakalie
kokos
- Wyrzucamy kokos. I... cukier waniliowy też. - Poinformowałam, wyjmując blachę. - Ta?
- Yhm. Teraz... - mama prowadziła mnie za rękę, dosłownie i w przenośni, mówiąc po kolei co robić. Jak zwykle "trochę" się nabrudziło, ale efekt końcowy był całkiem całkiem.
- Wrzucasz do teflonowego garnka całą margarynę. Podgrzewasz powoli, żeby się rozpuściła, warto ją pokroić nożem na mniejsze kawałki, tylko nie rękami, tak jak ty lubisz, potem to trudno zmyć.
- Yhm... Rozpuściła się.
- Wsyp cukier. Mieszaj aż się cały rozpuści. Potem wsyp 3 łyżki kakao. Rozmieszane wcześniej w kubku, żeby nie było grud. Jest już czekolada?
- Już. Rozdzielam żółtko do jednego kubka, białko do drugiego. Co teraz...? Bill, kochanie...? Znaczy mamo - uśmiechnęłam się, byle szybko ją zbyć. Jak dobrze, że mój mózg wie, kiedy mówić po niemiecku, a kiedy po polsku. Bo kochanie nie było po polsku, całe szczęście...
"Ja ci dam "kochanie". Baranie, to już szybciej!"
Podskoczyłam jak oparzona i pisnęłam cicho.
- Stało się coś?
- Nie, nic - zaprzeczyłam. Nic, oprócz tego, że znowu słyszę głosy. W mojej głowie...!
- Wlej białko do miksera, żeby ubić na pianę. W tym czasie zmieszaj mąkę z proszkiem do pieczenia. Przesianą! Ok, teraz wyjmij białko do miski, wlej tą czekoladową masę i dodaj, PO JEDNYM, żółtka.
- Ups! - wszystkie żółtka wleciały "za jednym zamachem".
- Trudno - nie przejęła się mama. Włącz, musi się wymieszać i powoli dodaj całą mąkę.
- Już... - powiedziałam po paru minutach.
- Dawaj to. Mieszamy to z ubitym białkiem i gotowe.
- Nawet proste...
- Mówiłam... Posyp blachę, znaczy, oblej olejem i dopiero wtedy posyp bułką tartą.
Robiłam wszystko, co kazała i wyszło świetne ciasto...
Jednak nadal utrzymuję, że nie lubię gotowania.
Jest kategorycznie za nudne.
I za dużo się myśli...
______________________
Ubolewam też nad faktem, że wielu, również stałych bywalcom nie chce się komentować. To tak dużo? Bo siągnę pod środki ostateczne ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
orengada
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1018
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: Osada posrańców.
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 15:12 Temat postu: |
|
|
Ahhh....cudo.
<marzy> jak ty pięknie piszesz... tak cudownie Jezu, jak w transie jakimś. Głupiego zdania poskładać nie potrafie, więc nie licz na to ze moj komęt bedzie normalny.
Az mi głupio, dosłownie mnie zatkało ! Diaaaaaaaa kiedyś Cię zabije za twój talent literacki. Doprawiasz mnie o dreszcze...
Mistrzyni zlituj się Jak to możliwe ze Orengada jak nieboszczyk pisze komęta i czuje jak na jaj policzkach pojawia się szkarłatyna ...
W koncu to niee komęt , to pieprzenie w babmuko
Dam edit za pare mintu, moze wtedy ochłone ...
Napisze cossensownego za pare minut.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez orengada dnia Czwartek 13-04-2006, 15:52, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 15:17 Temat postu: |
|
|
2?
_________
później
Ej no nie róbmy se jaj w kazdym razei czytam i skomentuje później..
____________________________________________________________
jeszcze później...
Dobra już komentuje:D Jezu że ci się Dia chce każdemu odpowiadać dobra ale co do opka....mraau... mnie się najbadziej podobały sceny z Tomem i Feel..mogłabyś więcej z nimi sce dawać...a nasza mała złośnica będzie jeszcze z Billem? bo sie na to nie zanosi.. w każdym razie Dia pisz tak dalej jakk zwykle było cudnie, miód na moje oczęta...ha wymyśliłam coś konstruktywnego..buźka:*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tajniaczka dnia Piątek 14-04-2006, 9:09, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Talia
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 15:18 Temat postu: |
|
|
3!
Przeczytałam!
No i trzeba strzelić komentarza.
Na początku łakomym wzrokiem przejrzałam ten cały part xD 8 stron 8 cudnych stron w Wordzie. Jak tu Cię nie kochać?
Aż się popłakałam. Na samym początku. To było... śliczne. Po prostu śliczne. Żebym to ja miała kogoś takiego pod ręką, który by przytulił, gdy mam dość tego wszystkiego...
A na koniec nie mogłam przestać się uśmiechać. Od dzisiaj będziesz mi się kojarzyła z murzynkiem.
Dziękuję.
Po prostu dziękuję za takiego cudnego parta. No i oczywiście za dedykację. Znaleźć swoje imię (bądź nick) na liście przed takimi partami, to czysty zaszczyt.
Ah... nie mam tego w Wordzie Ja nie drukuję x)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Talia dnia Czwartek 13-04-2006, 15:35, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
aliss :)
Gość
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 15:31 Temat postu: |
|
|
Na-śmiałam się jak cholera, ale siem podłamałam... Ale zakręciałaś... Chyba będziemy musieli nieźle poczekać na wątek z Tłustymi Hamburgerami (co za bezdusznicy wymyślili ten skrót?!?! )
Do następnego ;]
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzydeRcia niezalogowana
Gość
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:04 Temat postu: |
|
|
No tak, to teraz pozostało mi czekać, tydzień może dwa na nową notkę
Błaaagam niech ona się już niedługo spotka z Bill'em bo ja nie wyrobię psychicznie xD
4!
|
|
Powrót do góry |
|
|
vaRiOoOtCa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: KrakÓw of course XD
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:04 Temat postu: |
|
|
ohh Dia, boska dzięki za dedykację
no, a parcik jest hmm.
początek smutny, końcówka śmieszna
ahh uwielbiam taki kontrast.
cudownie się to razem komponuje.
hehe i pomysł z pieczeniam ciasta XD
w życiu bym na taki nie wpadła.
sama nienawidzę gotowania, to jest coś najgorszego na świecie!
ja herbaty nie umiem sobie zrobić, a co dopiero ciasto <lol2>
kurcze szkoda, że się już skończyło... XD
zaczytałam się i bum - koniec.
ale mam wielką nadzieję, że długo na next nie będę musiała czekać
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
avi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:06 Temat postu: |
|
|
Mod-DiaBollique napisał: |
Tata zginął na miejscu - zagryzła wargi do krwi - a Antoine... mój brat; umarł równo tydzień po odwiezieniu do szpitala. |
ten moment szczegolnie mi serduszko scisnal, bo doslownie 15min temu sie dowiedzialam, ze rano zmarl tata mojego kolegi z klasy..
Poza tym opo GIT GIT GIT
Co prawda w polowie czytania moj chory psychicznie sasiad wlaczyl techno ale tak sie wczulam w czytanie, ze prawie nie zwracalam uwagi na to wiekszej uwagi **
BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO podobaja mi sie te porownania, niezwykle zaskakujace i trafne
Ta ciezarowka byla wprost boska, w zyciu bym takiego czegos nie wymyslila..
"Polakom gratulujemy DII"
No i najbardziej proste zeczy w zyciu jak to pieczenie ciasta tak opisane jakbym tam stala obok i patrzyla sie w miske Tylko te nieszczesne bakalie.. fuu xP ostatecznie ci to wybacze **
No i czekam na kartke
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Villish
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1949
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Biedronki.
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:11 Temat postu: |
|
|
Ooo wszytsko ładnie ale brakuje mi tu..Billona:P
Eh..ze tez musiało sie to tak skonczyc..ale i tak wiem ze beda jeszcze ze sobą
Raf-eee..sie musiał pojawić no cóż
Najbardziej podobała mi sie scena Tomasza z Feel boska..
Weny:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mosia91
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ulica Sezamkowa :D
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:12 Temat postu: |
|
|
Boshhh
Jak ja lałam przy tym, kiedy Sarah się z mamą kłóciła o szklanke! "- Jak to? - spytała głupio. - Tatusia" to było śmieszne prawie sie ze śmiechu popłakałam... bosh...
a co do Toma i Feel ... nie wierze, zeby jej było to wszystko obojętne... oni muszą byc razem, bo sa naprawde super parą tzn. byliby
czyli, ze...Sun chodzi z Rafałem oj... a mówi "Bill kochanie"... ale by była wtopa gdyby tak powiedziała do Rafała ale dobrze, ze po niemiecku jeszcze troche mówi...
notka genialna i nawet nie smutna skoro sie śmiałam... a zazwyczaj rycze, przy twoich partach
dzięki za... dede? To było chyba dede nie?
czekam na następnego parta
DOPISANE: ahh no i to co mówiła Feel było smutne
i jeszcze to z tymi uczuciami i cięzarówką nieźle
a ja tam lubie jak Sun słyszy głosy wtedy są niezłe śmiechawki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:17 Temat postu: |
|
|
Czytam, czytam...
Niuch, niuch(co ja mam z tym niuchaniem ostatnio?!)
Parcik podoba mi się. Dziękuję za de-de
Och, to normalne(?) życie po powrocie do domku(właściwie to 'inne', bo który rodzic skazałby własne dziecko na tortury pieczenia Murzynka??). Takie rzeczy to tylko w opku Dii
Avi mnie sprowadziła na temat reklam... Wejście kurka smoczka=]
Gdy już minie cała euforia związana z new parcikiem, jeszcze tu wrócę
P.S. Właściwie to dzięki Dii znalazłam to forum... Pamietasz?! PAMIĘTASZ?!
EDIT:
Więc przebrnęłam przez te wszystkie 64 strony<szczeny opadły??> i skopiowałam całe opko do Worda. Czcionką 8 wyszło 97 kartek<ooo... Jaki LOL> Wyślę Ci to na maila. I nie musisz dziękować, bo czego się nie robi dla takiej pisarki
P.S. Ach... Piosenki Natashy... Lubiłam tą piosenkę, zwłaszcza teledysk... Ale potem mi się znudziła I znowu było "Unwritten".
Znasz??
EDIT2:
O ja pier****!! Kur**... Nie prześlę ci na maila, bo nie mam twojego:/ A tutaj przez forum nie da sie dołączyć załącznika:/
Jeśli będziesz tak łaskawa możesz podrzucic maila;-)
Spokojnie Martuśka, bez nerwów...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maka dnia Czwartek 13-04-2006, 17:15, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misfit
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na wschód od szkoły, a na prawo od przedszkola ^.^
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:27 Temat postu: |
|
|
Czy ja tam widze jakąś dedykacje dla mnie, dla Misfit? Och, aż podskakuje z radosci i cieszę zęby na sam widok tego jakże pienego nicka pod jakże piękną dedykacją. A nawet jak to dedykacja nie jest to i tak sie cieszę
A notka? Jak to notka...swietna poporstu! Bardzo podobał mis ie jak Tom sie zachował..dlaczego? Chyba nie umiem tego wytłumaczyć. Następne..niechce aby ten teges z rym Rafciem Nie chcę, ale to przecież od Ciebie zalezy xD
Następna scena..tata+kubek+Ja..boskie, a ile śmiechu xD
Następnie tata+koputer+Ja jakby wyjęte z mojego życia xD Tylko ja naszczęście nie mam siostry xD Ale takiego tate mam. Czułam się jakbym ja tam byłam.
Kolejne..Ciasto xD Boże...ma szczęście..ja tam bym to spaliło taka jestem zdolna..nawet wode spale więc co o cieście mam powiedzieć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kainka111
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Magiczna kraina
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:30 Temat postu: |
|
|
jezu jak zwykle super, super, super bosko czekam na new parta z niecierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-MadisoOn
TH FC Forum Team
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dochodzi twój głos?
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:39 Temat postu: |
|
|
mm.. miło mi, że jestem w "kochanych" hehe a ten part to.. sysko ślicznie ! jak zwykle... ale strasznie bylo mi smutno, podczas opisu wypadku:( Stracila ojca a pozniej od razu brata bieedna.. a co do Toma i Feel to oni muszą byc razem ! boo.. bo tak i już !! stanowiliby parkę ideolo ! ha ! i kropeczka .. pozdrówka i buziaki Dia *
-----------
"Bo...mój sens istnienia zabrałeś do grobu" ---> moja jednoczęściówka
http://www.thpoland.fora.pl/viewtopic.php?t=1966 ZAPRASZAM !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ona1666
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 643
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z łóżka Bama
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:41 Temat postu: |
|
|
Co mogę powiedzieć?? Genialnie! Zresztą jak zawsze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Label
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:41 Temat postu: |
|
|
Przybyłam. I teraz będę czytać.
...
EDIT:
Twoje opowiadanie jest....
Cudowne. Boskie. Świetne. Niesamowite. Wspaniałe. Wywalone. Wyśmienite. Extraśne. Przepiękne. Zayebiste. NAJLEPSZE!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Label dnia Czwartek 13-04-2006, 16:58, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasiex
Dołączył: 18 Mar 2006
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pooznań ;D
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:52 Temat postu: |
|
|
Wreszcie się dorwałam.. i czytam..
Dia... Jesteś mistrzynią metafor i porównań! Ten wywód o uczuciach dostarczanych ciężarówką.. xD
Na początku.. smutno.. Feel.. ale Tom chyba tak tego nie zostawi?
Bill był u tej.. jak jej tam... no tej łatwej pannicy xP ehhh, co za gość..
Biedna Sarah Wiem jak to jest jak mamuśka próbuje nauczyć gotować
Raf - out.
Ogółem - było świetnie, choć part taki trochę.. przejściowy?
Buziaki!
EDIT2: dede dla mnie?! ło matencjo nie wierzę... dzięęęki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasiex dnia Czwartek 13-04-2006, 17:36, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ramcia
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 16:59 Temat postu: |
|
|
Świetne!!! Tylko powiedz mi... oni będą jeszcze ze sobą prawda?? jak mi jest smutno że oni nie są razem... dzisiaj mam taki dzien ze wszystko mnie smuci... nawet taki zul co go dzisiaj widziałam mnie smucił.... biedny pewnie nie ma rodziny... i pije... bo co jest wazniejszcze od miłości?? życie bez miłości nie ma sensu....
Jejuś... co we mnie dzisiaj wstapiło??
Tak czy owak mam nadzieje że oni będą razem....
Ona nie może być z tym Rafałem... błagam!!!
czekam na new part.. mam nadzieje że niedługo będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kass
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Uć
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 17:10 Temat postu: |
|
|
Poczułam się osobiście dotknięta tym dopiskiem na samym końcu No, ale skoro w końcu sama się wygadałam, że przeczytałam całość, to muszę skomĘcic, nie?
Nie, nie, nie... znów źle. Ja CHCĘ skomentować. O! Bo śmiem twierdzić, że warto A że będzie to mój pierwszy komentarz od początku opowiadania, to się napiszę. Wybacz, Dia
<zagryza brzoskwinią z puszki>
Dobra, to już jestem gotowa.
Nie powiem, opowiadanie podoba mi się, wciągnełam się i czekam z niecierpliwością na każdy odcinek. Jednak na początku było mi troszkę ciężko. Nie wiem czemu, ale podchodziłam do czytania kilka razy. Może dlatego, że przeczytałam już tyle opowiadań o podobnej tematyce i podobnym rozwoju akcji, że już troszkę zaczełam się nudzić? Ale w końcu się przemogłam. No i z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej mi się podobało. Bo niby tematyka taka, jak w wielu innych opowiadaniahc: dziewczyna z Polski wyjeżdża do Niemiec, jest w jakiś sposób związana z TH i w końcu zaczyna chodzić z którymś z Bliźniaków. Ale w Twoim opowiadaniu jest jeszcze cos, co powodowało, że chciałam czytać dalej. Może był to styl, który na początku był całkiem niezły, a z każdym kolejnym rozdziałem stawał się coraz ciekawszy... Może to brak błędów, które mnie odrzucają zawsze, nawet jeśli mam czytać opowiadanie napisane świetnie i oryginalnie... Nie wiem, w każdym bądź razie coś w tym wszystkim jest.
A teraz przejdę do samej fabuły.
Jak już wspominałam jest nieco banalnie. Ale im dalej się czyta, tym mniej jest tej banalności, a to już jest duzym plusem. W efekcie dostajemy odświeżony pomysł, niby taki zwycazajny, ale wciągający. Opowiadanie jest pełne zaskakujących zwrótów akcji, dzięki czemu nie jest nudne. Ale... Sarah mnie wkurza. Nie lubię strasznie tej dziewczyny. Nie, źle powiedziałam. Ją lubię, ale nie lubię jej podejścia do życia. No a ta cała ucieczka przeważyła szale. Nie wiem, co to było, ale Sarah źle zrobiła i głupio. Ale teraz już troszkę późno na powrót. I w tym przypadku znów muszę trzymać stronę chłopców z TH, a w szczególności Billa, którego Twoja bohaterka podle potraktowała. No ale cóż... Stało się i się nie odstanie.
Pozostaje mi tylko czekać cierpliwie na dalszy rozwój akcji. Może jeszcze wszystko się dobrze ułoży... Chciałabym w to wierzyć
No, i w ten sposób zakończę mój wywód, jak zwykle zbyt długi.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na następną czesć!
Kass
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martoHa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 17:22 Temat postu: |
|
|
och... dedykacja dla mnie? na niebiesko? o rany ach dziękować choć nie wiem czy zasłużyłam
ach uwielbiam te twoje dialogi... normalnie czuję się jakbym tam stala gdzieś w krzaczkach czy za szafą i obserwowała to wszystko
pobudzasz moją wyobraźnię
ale hola hola... jedną pare już rozdzieliłaś (tymczasowo of kors ) ale Tomusia to już chyba nie chcesz rozdzielać mam nadzieje?! nie chce żeby wszyscy byli nieszczęśliwi... prosze cie chociaż Tomusia uchowaj kobieto!
kolejnym atutem twojego opowiadania są dłuuugie części
no i nigdy nie jest wiadomo co się w danej części wydaży...
ach czuję niedosyt!
dosłownie avi: "POLAKOM GRATULUJEMY DII"
i jej boskiego opowiadnaia niach niach
pozdrawiam (:
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martoHa dnia Piątek 14-04-2006, 21:35, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tala_
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 17:29 Temat postu: |
|
|
Ojj, Dia nastraszyłaś mnie Będę komentować, będę.
To porównanie do ciężarówki było świetne. A początkowa rozmowa Toma z Felicity.. boskie.
Part nowy za niedługo?
Luv ;* <33333
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Divalecorvo
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Królestwo Ciszy
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 17:48 Temat postu: |
|
|
ahh.. taka.. codzienna? byla ta nota? i cudnie opisana xD warto bylo czekac naprawde:D dziwie sie jednak ze przy rozmowe ze swoim bylym.. tzn w sumie juz nie bylym, nie pomyslala o Billu... za to przy pieczeniu.. ha! "kochanie" za to ten bęcwał, cham jeden glupi musial u Melanie znowu byc?;/ wkurza mnie chlopak:[ a Tom tez mogl bys ei abrzdiej postarac..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 17:55 Temat postu: |
|
|
superr dzieki za dedykacje
ahh ten Tom ...ale czuje ze cos bedzie ...
pieczemy ciasto to ja upieke ciasteczko dla ciebie
za tego nowego parta
niedlugo je wkleje ! czekam na njuu Buźka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AfterAll
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 596
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Piąte iglo od przerębla
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 18:26 Temat postu: |
|
|
Too się nazywa długa część
No cóż, super jak zwykle. Fajnie, że opisujesz te wątki poboczne etc. A na jakie ciasto to byl przepis ??
Mam nadzieję, że Bill i Sarah szybko sie spotkaja i poodzą. Coś ten Rafał mi się nie podoba
Może Bill wpadnie do Polski ??[/url]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Czwartek 13-04-2006, 18:26 Temat postu: |
|
|
Biedny Tom się rozczarował, że nie było pocałunku.......hehe
Dia, ja tam lubię piec i gotować, ale tylko sama, bez kogokolwiek, bo wtedy robię eksperymenty i do kuchni lepiej nie wchodzić A opowiadanko jak zwykle booskie i takie realne, czekam na next part pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|