|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
drusilla
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 12:08 Temat postu: |
|
|
Dia,to kiedy możemy spodziewać się tej fajnej części my tu z tęsknoty usychamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nemi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 12:11 Temat postu: |
|
|
Dia zbieraj cztery litery i właź na gadu, bo "Mała Karolcia" jak mnie ostatnio ktoś ochrzcił, coś dla Ciebie ma
Padniesz po prostu:D
Uszy Baśki rlz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 14:22 Temat postu: |
|
|
Ufff, puff jest! Tak słodkie, że się zaraz zrzygam Kizz...
Rozdział 10. "Kaufst du mir?"
- Bill, zbieraj się! Idziemy!
- Czekaj chwilę, muszę drugie oko pomalować...!
- Ach, jak wspaniale mieć chłopaka, który spędza w łazience więcej czasu ode mnie... - westchnęłam, tak żeby usłyszał.
- Już ci się nie podobam...?? - zaskomlał boleśnie, wychylając głowę zza drzwi łazienki i wlepiając we mnie te swoje ślepia.
- To zależy, ile czasu będziesz jeszcze tam siedział. - marudziłam, patrząc na zegarek.
- Już prawie... Shit, bo mi się kreska rozmazała...
- Dom wariatów. Może ci się jeszcze sztuczna rzęsa odkleiła...? - zapytałam ironicznie.
- Bardzo śmieszne. Zawołaj szofera i idziemy.
- A niby czemu ja mam zawołać?? Sam se wołaj, nie jestem twoją służącą.
- Nawet tak nie pomyślałem. - odparł, unosząc brwi. - Co się z tobą dzieje? Napięcie przedmiesiączkowe, czy co...?
- Możliwe... - ziewnęłam. - Ale to chyba lepsze niż świadomość, że COŚ ci może stanąć w najmniej spodziewanym momencie. O ile ma co stawać... - mruknęłam, ale całe szczęście tego nie dosłyszał.
Bill spojrzał w dół.
- Wszystko jest w porządku, co się czepiasz... - ryknął śmiechem
Oblizałam się powoli i delikatnie pociągnęłam za zamek błękitnej bluzy, cały czas patrząc mu prosto w oczy.
- A teraz?
- Nie kuś mnie, bo pewnego razu ulegnę... - roześmiał się i popchnął mnie lekko w kierunku drzwi. - Gadałaś z chłopakami? - zmienił temat.
- Pewnie, ustaliłam im przebieg treningu i inne pierdoły. Ćwiczą jak opętani.
***
- Georgio, podaj mi jeszcze jedną butelkę Coli. - dredowłosy wyciągnął się leniwie na kanapie.
- Gusti, ty mu podaj, masz najbliżej.
- Czemu ja? - zaperzył się Gusti. - Ja ostatnio byłem po chipsy.
- Oj podaj, co ci zależy, wspomóż bliźniego w potrzebie.
- Tak, ale swojej Playstation to mi nie chciałeś pożyczyć, jak moja się zepsuła!
- Bo z kretynami nie obcuję. Trzeba mieć 'niezłego' cela, żeby zamiast na łóżko trafić do akwarium...
- To był wypadek! Gdyby Bill mnie wtedy nie zdzielił od tyłu poduszką, to bym trafił!
- To sobie trzeba było od Billa pożyczać, nie ode mnie... - Tom przeciągnął się na kanapie. - Daj i nie marudź. Gustav niechętnie sięgnął po butelkę i rzucił ją w stronę dredowłosego, ten nie złapał i butelka wylądowała na podłodze. Georg, nie uczestniczący do tej pory w dyskusji, pacnął się w głowę, rozpaczając nad niezdarnością przyjaciół.
- JAK DOBRZE MIEĆ SĄSIADA... W POTRZEBIE CI POMOŻE, ZAUFAC MU MOŻESZ... - włączył się Georg.
- A TOBIE CO??? - ryknęli gitarzysta i perkusista.
- A tak mnie naszła jakaś melancholia... nostalgię jakąś taką czuję... - rozmarzył się, nie zwracając uwagi, że wszyscy się od niego odsunęli. - Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Sara się dowiedziała, jak wypełniamy jej polecenia...
- Nawet mnie nie strasz! - wzdrygnął się ten, co nie złapał butelki. - Trzech chłopaków zginęło w nieznanych okolicznościach. Nikt nie wie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci, na ciałach nie znaleziono żadnych śladów. Kanclerz Niemiec w sobotę wieczorem wydał oświadczenie, jakoby była to zemsta opozycji za domniemane łamanie praw Pigmejów Afrykańskich, których czteroosobowa rodzina zamieszkuje w okolicach Koln. Informacje o szalejącej w okolicy blondynce powalanej krwią są nadal niepotwierdzone. - Tom pociągnął łyk Coli. - Ale całe szczęście nigdy się o tym nie dowie, bo jest na zakupach. Z Koffanym Billuńciem Miziu-Miziu. - ziewnął, biorąc kolejną paczkę żelek.
***
Wysiedliśmy przed największym centrum handlowym w Niemczech.
- Ile mogę wydać? - zadałam podstawowe pytanie, bo oczy mi się świeciły na samą myśl o tym szaleństwie zakupów.
- Ile chcesz. - odparł z miną: "Zrobi dla mnie wszystko, bo to ja mam kasę". - Oczywiście w granicach rozsądku. - dodał, widząc dziki błysk w moich oczach.
- Dobra, chodź. - pociągnęłam go do wejścia, ustaliwszy wcześniej z szoferem, że będzie tutaj na nas czekał ("niech pan się prześpi, bo to trochę potrwa."). - Super!
Weszliśmy i na początku nie wiedziałam, gdzie mam zwrócić oczy, wszystko kusiło. Bill roześmiał się na widok mojej miny.
- W Polsce nie macie centrów handlowych? - zadrwił.
- Jasne że mamy, ale przy tym to nawet Arkadia może się schować. - patrzyłam wygłodniała.
Bill zerknął na mnie podejrzliwie.
- Czasami zaczynam się ciebie bać. Rozumiem, że można lubić zakupy, ale żeby aż tak... No ale ostrzegali mnie. - dodał zrezygnowany.
Ruchomymi schodami wjechaliśmy na piętro. Kierunek - Body Shop. Po jakiś 30 minutach wyszliśmy, obładowani, kosmetykami do ciała. No, właściwie, to ja wyszłam, bo Bill to się raczej wytoczył.
- Idziemy już?? - zajęczał z nadzieją w oczach, chyba autentycznie wierząc, że to już koniec zakupów.
- Buahahahahahahaahihihihihihi! - roześmiałam się tak, że musiałam złapać się balustrady, żeby nie upaść. Śmiałam się, nie mogą przestać, aż w pewnym momencie zabrakło mi powietrza. Bill patrzył na to przedstawienie lekko oszołomiony, zachodząc w głowę, co mnie tak śmieszy. Po czterech godzinach chodzenia już go to nie dziwiło...
- Ja już nie mogęęęęęę...! - zajęczał mi prosto w ucho.
- Mięczak, widzisz jakie to wielkie? Jeszcze dużo zostało do przejścia. A teraz cicho bądź, muszę w końcu coś wybrać.
Umęczony sprzedawca pokazał mi chyba pięćdziesiątą bransoletkę, robiąc minę pod tytułem: "Nieważne, czy coś kupisz, czy nie, tylko idź stąd i nie wracaj." Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, mówiąc po polsku: "debil"! Wytrzeszczył oczy. Uśmiechnęłam się z wyższością i odwróciłam do Billa.
- Podoba ci się? - zapytałam, wskazując na srebrną bransoletę, wysadzaną mnóstwem malutkich diamentów.
- Miałem się nie odzywać. - odparł naburmuszony.
- Nie marudź. - pogłaskałam go po głowie. - Ładna czy nie?
- Ładna, nawet bardzo, ale ważne, żeby to tobie się podobała...
- Czy MI się podoba? Prześliczna! Tylko spójrz na cenę... - jęknęłam.
Bill zerknął na papierowy blankiet na sznureczku, gdzie widniała astronomiczna kwota i nawet się nie skrzywił:
- Eeee, wcale nie tak dużo.
- Żartujesz?? Tyle to mój stary przez rok zarabia. A wcale źle mu nie płacą. - dodałam, bo Bill już otwierał usta.
- No może rzeczywiście, tania nie jest, ale... PROSZĘ ZAPAKOWAĆ. - odezwał się głośno do sprzedawcy. Ten spojrzał na niego zdumiony, ale odczyt z platynowej karty pozbawił go wszelkich wątpliwości i w ukłonach odprowadził nas do drzwi.
- Dziękujemy i zapraszamy ponownie! - płaszczył się przed nami.
- W życiu! Nie lubię, gdy ktoś traktuje mnie lekceważąco. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i uwiesiłam się na Billu.
- Dziękuję, dzięki, dzięki, dziękiiiii!!! Nikt mi jeszcze nie sprawił takiego prezentu. I pewnie nie sprawi. - dodałam.
- Sun, udusisz mnie... - roześmiał się i też mnie objął.
- Tyle kasy! Dla mnie! Naprawdę, nie wiem, jak ci dziękować, ta bransoletka jest wyjątkowa!
- To dziewczyna jest wyjątkowa... - odpowiedział poważnie, zakładając mi włosy za uszy.
- Taak, wyjeżdżaj mi tu z tekstami jak z telenoweli brazylijs... - urwałam, bo usta Bill zbliżały się w moim kierunku.
Wylądowały na policzku. Otworzył oczy.
- Przepraszam, myślałem...
- Spoko, wiem co myślałeś, nic się nie stało, tylko mówiłam: potrzebuję czasu.
- Nie chciałem być nachalny. Zapomnijmy o tym i dobrze się bawmy.
Skinęłam głową. Kontynuowaliśmy rajd po sklepach i w końcu miałam już dość pokaźną ilość toreb. Już mieliśmy wracać, gdy nagle Bill zawołał:
- Patrz, tu jest taki świetny top! - wychylił się ze sklepu. Weszłam z ciekawością, co mogło mu się tak spodobać. Podniosłam głowę i poczułam jak uśmiech spływa mi z twarzy.
- Ja miałabym TO włożyć?? Przecież to jest jakaś przezroczysta chustka przeciągnięta przez metalowe kółka, a nie UBRANIE.
- Mi się podoba i uważam, że byłoby ci w tym dobrze.
- Też tak uważam. - do dyskusji włączył się sprzedawca
- A kogo to obcho... - urwałam, patrząc na sprzedawcę. Wysoki blondyn, na oko dwudziestoletni, trzymał w ręku identyczny top jak na manekinie. - Skoro tak uważasz... - odparłam słodko, wcale nie patrząc na Billa. - Zresztą, co mnie kosztuje przymierzenie... - roześmiałam się perliście, wyjmując delikatnie z jego ręki ten "ciuch". - Ale tyle wiązania... - skrzywiłam się, wskazując na wstążki na plecach.
- Pomogę ci! - szybko zaoferował się Bill, ale jego plan nie wypalił, bo nagle usłyszeliśmy krzyki:
- BILL!!! TO BILL KAULITZ! Z TOKIO HOTEL!! - jak spod ziemi wyrosła grupa 13 - latek i najwyraźniej szykowała się do szturmu na sklep.
- Sorry, muszę iść. - skrzywił się. - Wiesz obowiązki wzywają... - powiedział z wyższością do sprzedawcy. - Poradzicie sobie beze mnie? - zapytał, licząc że go zatrzymamy.
- Jasne... Eee... Michael - przeczytałam na plakietce przypiętej do jego piersi - mi pomoże. O nic się nie musisz martwić.
- Na pewno? - czarnowłosy miał nietęgą minę.
- Tak, idź! - pogoniłam go.
Podczas, gdy Bill wyszedł, Michael rozpakował top i podał mi. Weszłam do przymierzalni, tradycyjnie szczelnie się zasłaniając i włożyłam go. Oprócz tego, że było mi widać więcej niż bym chciała, było ok. Tylko te głupie wiązania...
- Pomożesz mi? - wyszłam z przymierzalni, trzymając się z tyłu za obie części, które trzeba było zesznurować do kupy.
- Jasne. - mrugnął. - Stań prosto.
Był już przy końcu, gdy powiedział:
- Możesz trochę opuścić spodnie? Muszę zapiąć ostatnie klamerki.
Niestety w tym momencie wszedł Kaulitz, który najwyraźniej pozbył się już hordy rozwrzeszczanych fanek. Spojrzał na mnie, zsuwającą spodnie, i wpadł w szał:
- Ty zboczeńcu!! Co ty wyprawiasz?! To moja dziewczyna!!! Łapy przy sobie, ty... - tu padło parę niecenzuralnych określeń w kierunku rodziny chłopaka dziesięć pokoleń wstecz. - Sara, bierz wszystko, idziemy! A to - rzucił banknot na ladę - za ten cholerny top. Wypchnął mnie ze sklepu.
- Co ty wyprawiasz?? - syknęłam.
- Co JA wyprawiam? Co ON wyprawia??!! Widziałem, jak się na ciebie patrzył, slina mu prawie po brodzie kapała!
- Przesadzasz!
- Ja przesadzam?? Ja?? Ja...?? To ten... - przytuliłam go mocno i reszta utyskiwań została stłumiona przez moje ciało, po chwili poczułam, że się uspokoił i już nic nie mówi.
- Bravo, grzeczny chłopczyk... Już dobrze, mamusia jest przy tobie... - głaskałam go po głowie.
- A ci mamusia dia mlećka? - zaseplenił, ale przerwał, gdy jakiś chłopak zagwizdał na mój widok: - Rany, jak ty wyglądasz? Zdejmuj to!
- Tutaj? - parsknęłam śmiechem. Poczułam, że mnie ciągnie w stronę toalet. - Właź!
- Ale to jest męska!!!
- No i co z tego? - rozdziawił gębę inteligentnie.
- No, ze ja mężczyzną nie jestem, baranie!
- Oj tam i tak tu nikogo nie ma. - wsadził łeb do pomieszczenia. - Chodź!
Stanęliśmy przed kabinami.
- Zdejmuj to! - rozkazał.
- Ale nie mam co na siebie włożyć zamiast! Torby zostały w tamtym sklepie!
- Aaa... - pacnął się w głowę, ale nagle go olśniło: - Włożysz mój T-Shirt.
- A ty? - zapytałam, unosząc brew.
- Ja mam jeszcze bluzę i kurtkę, styknie.
- Ok. Odwróć się. - zakreśliłam w powietrzu spiralę.
- Po co??
- No mam się przebrać, nie?
- Yhm. Ale dlaczego ja mam się odwracać? Wy wszystkie w Polsce takie wstydliwe jesteście? Niemki są...
- Co mnie obchodzą Niemki, ja jestem Polką i albo się odwrócisz, albo ja stąd idę. W tym stroju. - dodałam.
Westchnął i już miał się obrócić, gdy usłyszałam jakieś rozmowy. Ktoś wchodził do łazienki!
Pociągnęłam Billa do jednej z kabin i zablokowałam drzwi.
- Aż tak cię pali? Trzeba było powiedzieć, poszedłbym po dobroci... - dobry humor mu dopisywał.
- Zamknij się. W tym samym momencie drzwi się otworzyły i do toalety wparowało kilku zalanych facetów. Przekrzykiwali się i bełkotali.
- Jesli musisz mówić, to mów cicho, nie chcę żeby nas tu zauważyli.
- Czemu? - zapytał, najwyraźniej zadowolony, że znajdujemy się sami w ciasnej kabinie.
- Bo mogliby sobie coś złego pomyśleć! - przybliżyłam twarz, jednocześnie zniżając głos.
- I co z tego? Pomyśleliby, że młodzież się bawi i tyle... - on też przysunął twarz, żeby mnie słyszeć.
- Przypomnij mi, żebym ci złamała nogę. A teraz daj tą koszulkę, przebiorę się, jak już musimy tu czekać.
Zobaczyłam znajomy błysk w oku.
- Masz. - ściągnął koszulkę. - Teraz ty.
- No to się w końcu obróć. - wysyczałam.
- Niby gdzie, tu ledwo się ruszyć można.
Obróciłam go gwałtownie, ale to nic nie dało, bo i tak kątem oka mógł mnie obserwować.
- Hm... zrobimy tak: obrócisz się do mnie przodem, ale ja ci będę rękami zasłaniać oczy. Co niestety oznacza, że będę potrzebowała pomocy przy zdejmowaniu tego czegoś. Mógłbyś przynajmniej udawać, że się nie cieszysz. - westchnęłam, gdy czarnowłosy zerwał się do pomocy. Zasłoniłam mu oczy, a on zaczął rozwiązywać wstążki.
- No szybciej...
- Czekaj, delektuję się...
- Przysięgam, żebym nie miała rąk zajętych...
- Ale niestety masz. - wystawił język.
- Niestety...! - powiedziałam, niezadowolona. - Wiesz co, śmiesznie się tak na ciebie patrzy... Ja ci zasłaniam oczy, a ty mnie rozpinasz. Dziwna sytuacja.
- Nie dziwna. Fajna. Mam duże pole dla wyobraźni.
- Kaulitz... Ostrzegam! I schowaj ten ozor, bo ci go kiedyś obetnę.
Wywalił język jeszcze bardziej.
- Musisz się do mnie tak przyciskać tymi biodrami i w ogóle? - marudziłam.
- Ciasno jest!
- No, ale nie aż tak.
- A co, tak ci ze mną źle...?
- Żebyś wiedział.
Dobrze, że nie widział mojej twarzy, bo totalnie zmiękłam... A tak miałam przewagę.
- Kończysz już??
- A muszę...?
- Nooo... Rany, właśnie sobie pomyślałam, jak ja włożę ten T-Shirt, równocześnie zasłaniając ci oczy rękami...?
- Hehe, to serio masz problem... Bardzo ci współczuję... O taaak... Bardzo... - wyszczerzył się. - Skończyłem.
Złapałam za materiał, żeby nie spadł z mojej klatki piersiowej i podniosłam T-Shirt.
- Bill, patrz, naklejka z Neną! - wskazałam na przeciwległą ścianę.
- Nie ma żadnej naklejki, tymbardziej z Neną. No to już możesz... - zachłysnął się. - Jak ty to zrobiłaś? - wytrzeszczył oczy. - Kiedy?
- Po prostu mam refleks i tyle. - stałam przed nim już ubrana w koszulkę. - No nie patrz na mnie, jakbym ci pieszczochę zabrała!
Stał i patrzył się na mnie z taką miną, że mało brakowało, a spowrotem bym zdjęła ten T-Shirt.
- Nie bądź żałosny... - powiedziałam, ale nadal miał tak smutną minę, że dopiero długi kiss w policzek sprawił, że się uśmiechnął. - Chyba już poszli. - miałam na myśli tych pijaków. - Chodź. - odblokowałam kabinę i wyszliśmy prosto do samochodu, nie wchodząc już do żadnych sklepów. Bill polecił szoferowi przynieść nasze zakupy, bo sam nie chciał się pokazywac w tym sklepie. Siedzieliśmy, słuchając wiadomości, gdy nagle Bill sięgnął do radia i wyłączył je.
- Wiesz co... Jak to właściwie z nami jest...? - spytał. - Bo mówisz o mnie "mój chłopak" ale nadal nie wiesz, czy chcesz ze mną być...
- Sama chciałabym to wiedzieć, jak jest z nami. - westchnęłam.
- Teraz jest dobrze, ale chciałbym żebyśmy byli tak naprawdę blisko... W związku. Wiem, że jeszcze nie jesteś pewna i może masz rację, że lepiej poczekać, jak to się między nami ułoży... Ale ja się boję, że zamiast lepiej będzie gorzej, że się oddalisz... Nie chcę cię stracić... - powiedział prawie bezgłośnie.
- Nie stracisz. Nigdy. Obiecuję. Uwagę, że znowu zajechało telenowelą, już sobie darowałam. - Czy tak właśnie wygląda miłość?
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale uśmiechał się. Od ucha od ucha.
- Nie wiem, ale jeśli rzeczywiście to miłość, to niech sobie trwa ile chce... - pogładził mnie po głowie.
- Padam z nóg... Mogę się na chwilę położyć? Poleżę w drodze do domu.
- Pewnie... - umieścił wygodnie moją głowę na swoich kolanach i zaczął nucić pod nosem:
Ich bin nich´ ich, wenn du nich´ bei mir bist - bin ich allein...
Und das was jetzt noch von mir übrig ist - will ich nich´ sein...
Po chwili było słyszeć mój miarowy oddech. Czarnowłosy tylko się uśmiechnął, wzdychając.
- Do domu. Jedziemy do domu... - rzucił w stronę szofera, który załadował bagaże. W domu delikatnie ułożył mnie w łóżku i wyszeptał, że zaraz wróci.
Wszedł do chłopaków, którzy obłożeni mokrymi ręcznikami udawali wykończonych treningiem.
- Tylko żadnych śladów! - mrugnął porozumiewawczo i zamknął drzwi. Wszedł spowrotem do mojego pokoju i po cichu wyciągnął brasoletę z pudełka. Zapiął mi ją na prawym nadgarstku.
- Dobranoc, złośnico... - musnął leciutko wargami moje usta, przez sen nawet tego nie poczułam, i wyszedł z pokoju.
Bransoleta pięknie odbijała światło księżyca...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
drusilla
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 14:51 Temat postu: |
|
|
i co mam napisać jak zwykle suuuuper i już czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
panna krytyk
Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 14:58 Temat postu: |
|
|
Nie jest taka jaka miała być. Jest
Nowocześnie romantyczna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
malineczka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Night Club 8)
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 15:12 Temat postu: |
|
|
jakie zarombiscie romantyczne piekne cud miod i wogóle........ ale ci sie udala ta czesc nie zaprzeczam oczywiscie czekam na GORACE sceny ... np.cos w stylu jak w toalecie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AfterAll
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 596
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Piąte iglo od przerębla
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 15:15 Temat postu: |
|
|
DiaBollique napisał: |
Z Koffanym Billuńciem Miziu-Miziu |
to bylo ekstra
Pisz szybko cio dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martoHa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 15:44 Temat postu: |
|
|
"Fajną nie w sensie jakiegoś kunsztu (wiem, wiem, ten młodzieżowy slang ) pisarskiego, tylko sytuacji."
bez kunsztu??!! buahahahahaa dobre sobie dla mnie to jest mega kunszt
szczerze ci powiem ze moze pokazywanie tego mamie nie było by najlepszym pomysłem zwłaszcza tych fragm kłótni... hehe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~Princess~
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 16:51 Temat postu: |
|
|
boske... jak zwykle!! czekam na nastepne i mam nadzieje ze niedlugo sie pojawi!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
juna
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z twojej szafy
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 17:48 Temat postu: |
|
|
Och jak romantycznie się zrobiło... fajny parcik
Mój facet w realu w przeciwieństwie do Billa uwielbia zakupy. Zawsze mnei ciąga po sklepach (czego ja nie znoszę ) i muszę przymierzać milion szmatek...wrrr
Pisz dalej i więcej!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
avi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 18:13 Temat postu: |
|
|
jejuuuuu zakupy, to jest cos, co tygryski lubia najbardziej *.* a jeszcze tak przedstwione to huuuu Gdybym miala taka platynowa karte... *marzy*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bubbles
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 19:36 Temat postu: |
|
|
hah, dobre. miziu miziu !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cropqa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z... głębi oceanu...
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 20:04 Temat postu: |
|
|
O żesz ty! LoL.... fajnie wykombinowane xD aa i wiesz...czytałam to z zapartym tchem hehe.... ooołłł, ale zakonczenie przesloodziaśnie xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 21:17 Temat postu: |
|
|
Słodkie to, oj słodkie, że sama się zaraz porzygam // Ale też bym się chciała przekimać na kolankach u Billa Nie wiem, czy jutro będzie nowa część, bo muszę poważnie pomyśleć, jak to wszystko rozegrać, żeby się nie poplątało... Oj tak, muszę pomyśleć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Środa 01-02-2006, 23:55 Temat postu: |
|
|
Oooo JA PIPCE! Zajebiste mowe mi odjeło Pisz pisz pisz daleeeej!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
malineczka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Night Club 8)
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 8:13 Temat postu: |
|
|
to szybko mysl tylko zeby na dobre wyszlo!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
~Princess~
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 18:37 Temat postu: |
|
|
Właśnie!! myśl szybko bo my wszystkie czekam na następną część!!;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bubbles
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 21:24 Temat postu: |
|
|
tak, tak ja też czekam na cd.
kocham to opowiadanie, sama nie wierze , że to mówie..
zwykle czytając niektóre opowiadania aż mnie normalnie szlag trafia
ile bym dała, żeby przeżyć coś takiego na własnej skórze razem z jednym z Kaulitzów...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 21:40 Temat postu: |
|
|
Właśnie piszę parta i takie fajne sceny są, że uchuuuuuu I się w łeb biję, bo zamiast trzymać buzię na kłódkę, to daję Nemi fragmenty... Wrrr... Łamię swoją zasadę! Cieszę się, że się Wam podoba... Hm... dlaczego ja na forum jestem taka miła, a w życiu taka ironiczna...?
Kończąc wypowiedź tą ffery intelidżent analizą własnej osobowości mówię dzięki i dobranoc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: świat Aniołków xD
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 21:55 Temat postu: |
|
|
Nie no, boska część i wogóle boskie opko! Hehehe, a ja dziś byłam na mieście z bratem i robiliśmy zakupy, o zgrozo...wymęczyłam go xD Czekam na cd.....tylko napisz go szybko, bo nie wytrzymię!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nemi
Gość
|
Wysłany: Czwartek 02-02-2006, 21:55 Temat postu: |
|
|
No patrzcie ludzie, co ta Nemi w sobie ma<lol>
A fragmenty... mhm....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Piątek 03-02-2006, 13:36 Temat postu: |
|
|
Kolejna część, okupiona siedzeniem do 2 w nocy. Słodka, miejscami wyjątkowo rzygotliwa, ale piękna... Pochwała miłości i... BKeya Niestety fragmenty, które dałam Nemi, wystąpią kiedy indziej Liczę też, że zjawią się tu w końcu jakieś super ostre krytykantki
Rozdział 11. "Thema #1"
Szarp. Szarp, szarp.
- Zostaw mniee...
- Wstawaj i... skąd to masz?
- Co mam? - usiadłam, rozcierając sobie kark.
- To. - starszy Kaulitz wskazał na moją rękę.
-Aa, to. Bill mi kupił. - odparłam krótko.
- Hm, ja to już gdzieś widziałem... Czy tego nie mieli przypadkiem w...? - wymienił nazwę tego centrum.
- Dokładnie tam. - ziewnęłam, obracając bransoletkę.
- Ty, to to nieźle drogie musiało być!
- I było. - odpowiedziałam dumnie, acz zdawkowo. - Tam masz rachunek. - wskazałam stos paragonów piętrzący się na szafce. Tom podniósł się i po chwili trzymał w ręku ten właściwy.
- Ja cię pieprzę...!
- To miło, to tylko dlaczego ja nic o tym nie wiem...? Musisz być bardzo delikatny... - wybuchnęłam śmiechem.
- Oj tak mi się powiedziało, co łapiesz za słówka. - usprawiedliwiał się. - W każdym razie, ja bym tyle nie dał. - pomachał paragonem - A już na pewno nie dla ciebie.
- Spaaadaaaaj... - nie udało mi się stłumić potężnego ziewnięcia. - Nie słyszałeś, że miłość jest ślepa?
- Jemu to chyba nawet teleskop Hubble założony na oczy by nie pomógł... Co on w tobie widzi??
Zacisnęłam pod kołdrą pięści. O co mu chodzi, chce od rana zepsuć mi humor??
- I kto to mówi?? Nie pamiętasz, do czego mało nie doszło wtedy w salonie??
- Właśnie, prawie! - prychnął.
Bingo!
- A więc, do tego pijesz?! On może mnie całować i dotykać ile chce, a ty nie! - odparłam, kładąc nacisk na ostatnie słowa.
- Phi, żeby mi jeszcze zależało... - zgasił mnie, ale poczułam ulgę. - Po prostu jesteś jedyną, która mi do tej pory nie uległa. - powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało. - Nawet nie chodzi o to, że teraz jesteś z Billem, ale w ogóle.
- A można po pol... niemiecku?
- Ech... chodzi o to, że boję się, że nigdy nie znajdę wartościowej dziewczyny, nie tylko dlatego, że jestem gwiazdą.
- Wartościowej? Czyli z dużymi cyckami?
- No też... - ale zaraz się zreflektował. - Mówię poważnie. Chyba się wybiorę do tej twojej Polski. - dodał smutno. Zaczęłam mu współczuć, chociaż nie musiał się na mnie wyżywać.
- Wszystkie fanki byłyby zachwycone. Dobra, ja się idę ubrać. A tak przy okazji, to uważaj na siebie. - dodałam z powagą. - Bo wyczuwam jakiś zamach. Te spodnie za każdym razem szyją ci szersze i szersze. Chyba liczą, że się potkniesz i sam wykończysz. Tak więc miłego dnia.
Poduszka walnęła o ułamek sekundy za późno, już byłam w łazience. Ubrałam się i powlokłam do kuchni.
- Nein, nein, nein, nein, nein, nein, nein, neein! Schrei!
- O świetnie, mówiłam, żebyś ćwiczył głos, gdzie tylko możesz.
- E-e, po prostu mikser się zepsuł!
- Aha... Ale śpiewaj dalej, nie przeszkadzaj sobie. - poleciłam, oglądając mikser z każdej strony. Wcisnęłam 'Start' i nic. Włączyłam różne programy, tak samo.
Plask!
- Za co?? Nie piję, nie palę, nie puszczam się, a ta mnie bije?!
- No jeszcze by tego brakowało... Nie zamknąłeś obwodu łączenia szeregowego i prąd nie mógł płynąć, ponieważ nie wystąpiła iskra potrzebna do uruchomienia turbiny.
Bill spotkał na mnie jak na świadka porwania przez kosmitów w dzieciństwie.
- Że co??
- To znaczy, że nie włożyłeś wtyczki do gniazdka, baranie! - nie wytrzymał Georg.
- Dlaczego wszystkim trafiają się tacy mądrzy, przystojni i wysportowani chłopcy?? - zaskomlałam - tylko mi takie coś... W poprzednim życiu musiałam nieźle nagrzeszyć...
- Pewnie byłaś kobietą Hitlera!
- Albo kanibalką!
- Hodowałaś storczyki!
- Byłaś babką Leppera (chłopcy zostali trochę uświadomieni w najnowszej historii Polski)
- Wypełniałaś PIT-y!
- Testowałaś kosmetyki na zwierzętach!
- Oglądałaś za dużo kablówki!
- Lubiłaś owsiankę!
- Dobra, starczy, w każdym razie musiałam nieźle namieszać. A tak właściwie, to co jest złego w owsiance? - zastanawiała się głośno.
- NIE WIESZ, CO JEST ZŁEGO W OWSIANCE?? - wrzasnęli wszyscy razem.
- Nie, a powinnam? Uświadomcie mnie!
- No bo nikt...
- Jak powiesz komuś, że lubisz owsiankę, to ucieka...!
- Nikt nie lubi owsianki i tyle. - zakończył dyskusję Bill.
Zjedliśmy śniadanie i po ustaleniu planów na cały dzień (były dość luźne, w niedzielę nawet oni mieli trochę wolnego) każdy rozszedł się do swoich pokojów. Georg był umówiony na spotkanie w sprawie dalszej nauki w szkole, a tylko dzisiaj miał czas, by to załatwić. Gustav od tygodnia chodził jak struty z braku snu i na połowę zadawanych pytań odpowiadał: "spać", więc miał zamiar przekimać całe przedpołudnie ("a jeśli Bozia da, to i popołudnie!"), Tom postanowił rozpakować trochę listów od fanek, co przestało mnie dziwić, gdy zobaczyłam pokój cały zasłany częściami bielizny we wszystkich barwach świata, oczywiście najwięcej czerwonej... ; a Bill miał zamiar napisać nowa piosenkę. Zaległam więc przed telewizorem z zapasem cukierków z toffi i kocem. Najpierw obejrzałam DVD świeżo przysłane przez rodziców, były tam foty i filmy, trochę się rozkleiłam... Później obejrzałam odcinek przecudnej hinduskiej telenoweli, gdzie sprzątaczka wychodzi za mąż za księcia. Następnie przełączyłam na rozrywkę wieczoru: niemieckie telezakupy. Wpatrywałam się jak urzeczona w reklamę noży nierdzewnych ("15 sztuk w zestawie, każdy z innym ostrzem, wytrzymałe na niskie temperatury i twarde materiały.")
- Zawsze podziwiałam te programy, potrafią sprawić, że uwierzysz, że rozwiążą wszystkie twoje problemy. - zwróciłam się do czarnowłosego, który właśnie umieścił swoją, skądinąd, bardzo zgrabną, nie powiem, dupeńkę na sofie.
- Skończyłem! - odparł triumfalnie.
- No widzisz, a zawsze mówiłeś: "Nie dam rady, nigdy nie nauczę się siadać", a tu taka niespodzianka. Może juz niedługo wstawać się nauczysz.
- Bardzo śmieszne... O piosence mówiłem.
- Domyśliłam się. - wygładziłam niedbale koc.
- Jesteś bystrzejsza, niż mogłoby się wydawać... - do pokoju wtoczył się Tom.
- Jeszcze żyjesz? A tak pozatym to... IDŹ STĄD!!! - wrzasnęliśmy równocześnie.
- Czy ja aż tak wiele wymagam?? Odrobiny akceptacji ze strony przyjaciół? - ukrył twarz w dłoniach.
- Wracaj do swoich stringów, na pewno wśród ich właścicielek znajdziesz wrażliwą dziewczynę.
- A żebyś wiedziała! Jedna mi nawet wiersz napisała!
- Pokaż! - rzuciłam się w jego stronę. Wyjął majtki z wewnętrznej kieszeni spodni i podał.
- Tylko nie pognieć!
Zerknęłam na ten 'wiersz' i mnie zatkało...
Jestem bardzo ładna
I mam duże cyce.
Z siostrą się kochamy
Jak bracia Kaulitze.
- Prawda, że uroczy?? CO ty robisz?? - rzucił się w stronę kominka, w którym wylądowały owe stringi, ale było już za późno.
- Tak, to było bardzo głębokie, wzruszyła moje kamienne serce.
- A co tam pisało? - spytał Bill z ciekawością.
- Nie chciałbyś wiedzieć. Tom - wynocha!
- Właśnie, wynocha! I zajmij się czymś pożytecznym, możesz przykładowo wysprzątać mój pokój.
Tom wyszedł z pokoju robiąc wulgarny gest w naszą stronę. Pajac...
- Daj mi cukierka!
Sięgnęłam, ale moje palce trafiły w próżnię.
- Nie ma, właśnie jem ostatniego.
- To mi oddaj.
- Taa...
- Serio mówię.
- Dobra. Chodź tu.
Przysunął się i zbliżyłam swoją twarz do jego. Rozchylił usta, a ja językiem 'przepchnęłam' cukierka z moich ust do jego. 'Przejął' go i odsunęłam się. Bill przez chwilę cmoktał cukierka, ale szybko go zjadł.
- Wyłącz te głupoty.
Posłusznie wyłączyłam. Spojrzał na mnie, spuściłam wzrok. Ja spojrzałam na niego, on też spuścił. Siedzieliśmy kilka minut w milczeniu, gdy nagle jak na komendę rzuciliśmy się ku sobie. Poczułam jego usta na moich i zaczęliśmy się szaleńczo całować. Założyłam mu ręce za głowę, on gładził mnie po policzku. Jego usta były takie... takie miękkie, ja wiem... wypukłe, w każdym razie mogłabym je całować i całować bez końca. Przesuwałam rękami po jego plecach, ramionach, włosach. On założył ręce wokół mojej szyi i głaskał mnie po karku i plecach. Wpijał się w moje usta, chciał ich, tak jak ja chciałam jego warg. W końcu się od siebie odkleiliśmy. Nie wiem, ile minęło czasu, dla mnie to było kilka lat i ułamek sekundy jednocześnie. Wyglądało na to, że chyba nam obojgu zaczęło brakować tlenu... Pierwsza się odezwałam:
- Teraz chyba powinnam wyjść...
- Na filmie by tak było... - uśmiechnął się nieśmiało.
- Ale to nie film...
- Czasami mam wrażenie, że tak...
- Ja też... To niech ma tyle odcinków, ile Moda na Sukces...
- Więc nie wyjdziesz...? - popatrzył się na mnie wyczekująco.
- Nie... Chyba... nie... - oparłam głowę na jego ramieniu.
- Cieszę się... Nawet nie wiesz, jak bardzo... - zaczął mnie gładzić po głowie, zamyślony.
- O czym myślisz? - spytałam po kilku minutach.
- O tobie...
- Tak, a ja jestem cesarzowa Japonii...!
- A wiesz, że w pewnym sensie jesteś... - rozmarzył się. Bo jesteś z cesarzem Tokio. Hotel się wytnie.
- A ten cesarz to skromny jest, ja pierdolę... - wyszczerzyłam zęby.
- A ta cesarzowa, to wychowana jest, ja pierdolę... - nie pozostał mi dłużny.
Cisza. Ale nie taka, która ciąży... Miła.
- Nie sądziłam, że to takie fajne jest...
- Co niby jest fajne?? Bo zgłupiałem... - czarnowłosy spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- No, całowanie!
Zerwał się jak oparzony z kanapy.
- T-to, znaczy, że ty jeszcze nigdy się n-nie całowałaś??? - autentycznie się przeraził. - I masz 16 lat? JEZU! To znaczy, że ty jesteś... dziewicą????
- Jasne, że tak! Takie to dziwne...?
- Boże... z kim ja chodzę... z dziewicą, która się nigdy nie całowała!
- U nas jest inaczej! Oczywiście nie znaczy, że bym nie miała z kim... - rozmarzyłam się, na myśl o swoich wspomnieniach z Polski. - Ech... - wyszczerzyłam zęby.
- Co 'ech'?
- Raczej jaki, a nie co... Albo jacy...
- Więc jacy??
- I tak nie znasz... - odparłam nieprzytomnie.
- Ich szczęście! Wiesz, widziałem twój album ze zdjęciami, tam jest mnóstwo chłopaków, którzy wcale nie wyglądają na członków twojej rodziny...
- To tylko koledzy.
- Te dedykacje z tyłu nie brzmią zbyt koleżeńsko... - uniósł brwi.
- Widziałeś...? Ale serio to tylko koledzy. Chodzi o to, że oni by chcieli, a ja nie... Tylko kumple! Nigdy nic do nich nie czułam. A z tobą jest inaczej. - podkreśliłam ostatnie słowo.
Bill wpadł w lekką panikę.
- Ale dobrze było, co?? Bo pierwszy pocałunek jest bardzo ważny, zawsze się go pamięta! Nie byłem zbyt nachalny, nie naciskałem cię za mocno? Bo jeśli coś było nie tak, to sorry, nie chciałem. - zaczął chodzić po pokoju. Słuchałam tego z bananem na gębie.
- Wszystko było świetnie, wierz mi.
Kaulitz się rozpromienił.
- I tyyy... serio pierwszy raz...??
- Noooo... ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
- Ok, wierzę, tylko w życiu bym nie pomyślał... - wyszczerzył zęby.
- Czemu?
- Bo... b-bo... dobra byłaś. Jak na pierwszy raz. - wypalił i się zaczerwienił.
Bill Kaulitz się zaczerwienił??? Koniec świata.
- Pieprzysz...
- Nie, serio.
- I nie mówisz tak, żeby mi sprawić przyjemność, podbudować ego i ogólnie dowartościować...?
- Sorry, ale w tych sprawach nigdy nie kłamię... - odrzekł nagle poważnie. Po chwili, gdy zobaczył moją pełną niedowierzania minę, dodał: - Serio serio. Potrzebuje pani jeszcze paru lekcji, ale czuję, że będzie pani pojętną uczennicą. - udał nauczycielski ton.
- I zasłużę na czerwony pasek...
- Może nawet na stypendium. - spojrzał mi prosto w oczy. Kolejny długi kiss...
- Głowa mnie rozbolała od szczęścia i w ogóle.. - wtuliłam się w niego i leżeliśmy tak z pół godziny. Mogłabym tak leżeć do końca świata... Leżeliśmy tak w ciszy, gdy Bill powiedział:
- Zapomnieliśmy o piosence. Wygrzebał z kieszeni kartkę i podał mi, obserwując uważnie moją reakcję. Wzięłam i zaczęłam czytać.
Ona jest wszystkim tym czego jeszcze nie widziałeś
A ja myślę o niej, każdej godziny, każdego dnie
Wszyscy mają takie same halucynacje
Nawet kiedy to dziewczęca fascynacja
Powiedz mi, czy już wiesz
Ona jest tematem numer 1, 2, 3, 4, 5 i 6
Dotykając cię czuje się jak we śnie
Ale kiedy czuje dotyk to tak naprawdę go nie ma...
Ona jest tematem numer 1, 2, 3, 4, 5 i 6
Oczy są skierowane na nią gdy wchodzi
Nie przyjdziesz więcej z żadnej strony przez drogę tam
Teraz stoisz w szkole pewnie wszystkie pokoje puste
Britney jest jednak wczorajszym zainteresowaniem
Zobaczyli w nauczycielskim klopie
I powiedziałaś nigdy nie widziałaś wtedy skłamałaś i tak
A teraz płace za wasze show
Oglądasz się i płaczesz
To jest smutne kiedy wiesz
Ona zawsze zostaje twoim tematem numer 1...
Wczoraj nie myślałem o godzinie z nią
Obudziłem się z nimi przeciwko mojej woli
Wiesz, ze ona prowadzi do nałogu
Potem były jeszcze jakieś słowa, ale już ich nie widziałam, tylko łzy skapywały mi na kartkę, jedna po drugiej...
- Co jest...? Podoba ci się? CZEMU PŁACZESZ??
- Nie wiem... - uśmiechnęłam się poprzez łzy. - Piękne. Zazdroszczę tej dziewczynie, która cię natchnęła...
Bez kitu z kolczykiem się dobrze całuje...
- Zostańmy na tej kanapie do końca świata...
- Sama wiesz, że to niemożliwe, mamy trasę, kontrakty, umowy...
- Przecież wiesz, że nie mówię poważnie...
Wierzchem dłoni wytarł mi łzy.
- Obiecaj, że choćbyś się dowiedziała różnych... złych rzeczy... - nie patrzył na mnie - to zanim w nie uwierzysz, porozmawiaj ze mną.
- Spójrz na mnie! - rozkazałam ostro. Nie posłuchał...
- Chyba nie wyobrażasz sobie, że uda nam się to ukryć... A niektórzy nie będą życzyć ci szczęścia...
- Wiem, fanki...
- Heh, żeby to nawet o fanki chodziło... Inni... gorsi...
- Kto??
- Nikt, może nic się nie stanie!
- Przerażasz mnie... Co jest?
Nadal nie patrzył mi w oczy. Nie jest dobrze...
- Narazie nic... Ale przecież może się coś stać, jak to wyjdzie na jaw...
- Chyba zacznę codziennie czytać Bild... - uśmiechnęłam się.
- Mówię poważnie... Staraj się nie chodzić sama po zmroku... - coś takiego było w jego głosie, że nie pytałam więcej, tylko skinęłam głową. - A teraz cieszmy się ostatnimi chwilami spokoju... - przysunął się i pocałował. Jedno muśnięcie... drugie, trzecie... Nasze wargi rozpoczęły kolejny dziki taniec.
- Nie kocham cię.
- Ja ciebie też nie.
- To co tu robimy?
- Dajemy sobie korki z biologii.
- Aha. To mi pomóż, bo mam jutro sprawdzian z całej dotychczasowej nauki.
- Dobra, mój ty temacie numer 0...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unendlichkeit
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 907
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z innej bajki.
|
Wysłany: Piątek 03-02-2006, 14:14 Temat postu: |
|
|
najlepsze dla mnie było: "Te spodnie za każdym razem szyją ci szersze i szersze. Chyba liczą, że się potkniesz i sam wykończysz. " bo to chyba prawda jest xD
pzdr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
malineczka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Night Club 8)
|
Wysłany: Piątek 03-02-2006, 14:33 Temat postu: |
|
|
Jestem bardzo ładna
I mam duże cyce.
Z siostrą się kochamy
Jak bracia Kaulitze.
to bylo ostre!!!!!!!! a z ta piosenka ..odlot ... dziewica..pocalunek....korki z bilogi..hehe ale ta piosenka nawet fajna.... czekam na kolejna czesc!!!!!!! ale ta byla dluggaaaaaaaa oby tak dalej!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Piątek 03-02-2006, 14:43 Temat postu: |
|
|
Hm... czy Ty sobie zdajesz sprawę, że to jest Thema i nie ja ją napisałam Bo mam wrażenie, że nie Ale to pewnie moja wyobraźnia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|