|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mariolka
Dołączył: 14 Lut 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 19:09 Temat postu: |
|
|
Diuś... Gdzie Ty sie podziewasz??Tesknimy za Tobą straszliwie... weny brak czy co??Przeciez tacy wielcy pisarze jak ty nie cierpia na jej brak... pisz kochanie...wracaj do nas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 19:11 Temat postu: |
|
|
Co się sracie, że tak literacko powiem xD Pisze się i jak się napisze, to będzie ;] W tej chwili, to mi się płakać chce. Znalazłam genialną piosenkę, właściwie koleżanka miała ją w telefonie, a ja sobie przesłałam. Kiedyś Wam pokazę. Teraz jeszcze za wcześnie... Spokojnie, będzie kiedy będzie. Zresztą konsekwentnie dbam o ymydż potwora.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 19:14 Temat postu: |
|
|
Mod-DiaBollique napisał: |
Co się sracie, że tak literacko powiem xD |
Dia Tyś jest normalnie boska ! xD Hyhyhy
Dobra już dobra, czekamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
avi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 19:35 Temat postu: |
|
|
Mod-DiaBollique napisał: |
Znalazłam genialną piosenkę, właściwie koleżanka miała ją w telefonie, a ja sobie przesłałam. Kiedyś Wam pokazę. Teraz jeszcze za wcześnie... |
huu ja sie wlasnie zasluchuje w "Keep singing my song" Christiny A. *.* Jedna z najcudowniejszych songow jakie slyszalam ever, nie dosc ze tekst wpanialy, to ten glos <3 w jednym momencie wyciaga tak, ze na jednym wdechu leci chyba przez 13s !!
ps. gdzie zniknely cyferki z teamtu?
pps. czekam na fres niu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanne
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielkopolska
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 20:07 Temat postu: |
|
|
a ja w "S.O.S" Riahnny
Dia kachana nie znęcaj się nad nami niech się nowa część napisze szybko prosze, tfu prosimy *_* tęsknimy i usychamy napisz szybko coś prosimy *_*
pozdrwiam i całuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 20:15 Temat postu: |
|
|
No ja tak gadam i gadam tej części, ale ona cwana&uparta. Tylko jeszcze nie i jeszcze nie. Nie, nie i nie.
Jeny, skąd się takie cosie biorą...? Bo w Tesco tego nie sprzedają. Ja jej mówię, że ma jakieś wewnętrzne opory i jak chce pogadać, to przecież jej nie wyśmieję. No, może trochę...
A ona, że szybko, to motocykliści na drzewie lądują. A Bill się z nią zgadza i pierdzieli o głupotach. Że go zgwałcić żule próbowali. Że go nie obchodzą strajki pielęgniarek. Że on i tak zużyje wszystkie naboje do pióra, co wiszą na mojej lampce, bo będzie poradnik dla kobiet w ciąży pisał.
Z kim ja muszę pracować...? Dodatek za ciężkie warunki, jak nic. Nawet jakby tym pielęgniarkom mieli jeszcze zabrać, a nie dołożyć. I niech mi przypomni ktoś, że mam baterie w końcu oddać facetce od biologii, bo już czwarty dzień je noszę. I że mam dość koleżanek bazgrzących "Paula to theBill" na moich zeszytach.
I że mam skrzywioną psychikę. Ale to, to już dawno wiecie. Ach, przynajmniej Barca jest niezawodna.
W przeciwieństwie do mnie. Będzie, kiedy będzie ;*
Czyli see you next łik.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 20:34 Temat postu: |
|
|
Mod-DiaBollique napisał: |
Czyli see you next łik. |
Ekhem... Ja rozumiem, ze część jest cwana&uparta, no ale Dia, bez przesady. Nex łik Ja nie wytrzymie.
Daj jej może kopa w tyłek i niech się bierze do roboty, tzn niech się pisze
A poważniej mówiąc, to oczywiście czekam niecierpliwie i doczekać sie nie mogę, jak to ja, ale broń Boże nie poganiam. Niech się pisze ile chce, byle nie za długo
Pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 20:41 Temat postu: |
|
|
Tak ja się zgadzam z natalienne, my Cię nie poganiamy (nie gdzie tam wcale), po prostu grzecznie i kulturalnie czekamy na więcej xD
Buheheh to jest mój 69 post, nie powiem Wam z czym mi się ta liczba kojarzy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SeLeNe
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z NiEbA =]
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 20:50 Temat postu: |
|
|
A ja bede cierpliwa... Staram się Die zrozumieć... Jestem wyrozumiała *lol*
No, to czekam kochana... Ino troche shkoda, że ta twoja czesc taka uparta...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 21:01 Temat postu: |
|
|
Ano szkoda, szkoda, ale jak trzeba to trzeba.
Do cierpliwych świat należy. A na świat składa się między innymi bodajże 30 część "Złośnicy"
Więc postaram się nie wchodzić tu co 5 minut...
Taaa jasne...
A kłamię 500 razy na minutę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
poprostuslonecznik
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: ja jestem?
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 21:48 Temat postu: |
|
|
a ja nie bede cierpliwa, bo next łiiik??
byłoby dobrze, ale, no własnie... next łiiiik??
dobra Dia, bede malo wyrozumiała, bede Cie meczyla upierdliwymi komentami, ale nic nie zrobie, musze poczkeac, taa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ashleyka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 8:44 Temat postu: |
|
|
Myślałąm ,że jak nie ma cyferek to niu part się szykuje ,ale chyba muszę pooczekać xP
Chyba jakoś dam radę..
weny życzę i pozdro ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dareczka23
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: brodnica
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 11:38 Temat postu: |
|
|
Połacz juz ją z Billem
niech ona jedzie juz do Niemiec albo nich od zadzwoni o ta bransoletke
kiedy new parcik?
ile czyalam ... no ale wkoncu skonczylam
pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misfit
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na wschód od szkoły, a na prawo od przedszkola ^.^
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 13:27 Temat postu: |
|
|
Ale mi się poprostu skojarzyła ta ściana, moja winna??
Niech oni już ten teges, bo to już się nudne tobi..nie nie opo!
Tylko to, ze ja ciagle pienie w każdym poście o tym xD
A tak wogóle mam szlabanos
Jak widać zawodny plan szlabanu bo jego dorwałam się do kompa xD
Musze nadrobić zaległości w czytaniu..tak samo myślałam a Towim opie, a tutaj?
Ni..nicc...niicc.
I co ja biedna malutna i okrutna mam począć xD
Wiem, wiem czekać na next part, ale ile to trwać będzie
I ja tam nie wierze, że tacy faceci się zdarzają
Wiesz jak to mówi moja mama..ten wiek ...
Bo ja feministka jestem, ot co
(PS. ale Billa jak Billa i tak i tak mogłabym zaadoptować nie zważając na feministyczną duszę )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nemi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 20:06 Temat postu: |
|
|
Ach. Ty pisz. A ja będę czekała.
I podczas oczekiwania poszukam sobie znajomych w 1 LO, żeby Cię potem ktoś ode mnie skocił porządnie na Otrzesinach, jak się do nas do budy "Pod Czerowynym Dachem" dostaniesz
Twoja sygnatura... Ten brzuch...
Pamiętasz Isupowa i "Daj mi"? No normalnie xD
Buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nomed
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 21:08 Temat postu: |
|
|
Next łik?!
Ar ju krejzi?!
Ty Potwornie Potworzasto-Potworzasty Potworze.
Ja nie wytrzymam tak długo...;(
Tak to jest, wierzyć na słowo starszym - a miały być częściej nowe części!
Okropna.
Ale ja dalej waitin'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chiquita
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 21:20 Temat postu: |
|
|
Lol a mi się czytać jakoś nie chce, więc nie będę się tu płaszczyć xD tak czy owak zawsze ta nutka ciekawości jest... 'A ciekawe jak tam Sara żyje, co Bill porabia' xP
a co do tej weny... strzel sobie z 5 setek a wyobraźnia już tak zacznie pracować że na 30 stron napiszesz xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nemi
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Piątek 19-05-2006, 21:30 Temat postu: |
|
|
Dia to potwór. Męczy Billa.
Biedny Bill...
Pisz Dia!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 19:23 Temat postu: |
|
|
No Dia, unieś nas ponad Ziemię, dodaj coś Jestem bardzo niecierpliwa, ale poczekam...
Poczekam, tak długo, jak będzie trzeba.
To miło ; )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 20:17 Temat postu: |
|
|
Potwór mówi, że do 22 będzie.
10 stron.
Kocham Was.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laribett
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie odchodzą białe elfy...
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 20:22 Temat postu: |
|
|
Tak!!
Jest!!
Jeah!!!
Ja!!!
Yes!!!!
Da!!!
Ja woll!!!Ja woll!! Ich libe alkochal!!!
Ale się ciesze, i czekam niecierpliwie!!!!
Wohl
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 20:24 Temat postu: |
|
|
Potworze..potwórku... KOCHAM CIE! 10 stron? Oooooo yeaaa!! xD I do 22.00?? Nie nie nie nie nie to jest za dużo szczęścia naraz...Daila...kocham Cie:* I czekam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 20:34 Temat postu: |
|
|
Żesz do chiolery jasnej, ja musze już spadać! Kurdeeeee...
Dia, przeczytam jutro, wybaczysz, prawda? Yhh...
No ja nie mogę......Siła wyższa...
No to do jutra, eh.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kainka111
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Magiczna kraina
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 21:03 Temat postu: |
|
|
jezu Dia kochanie 10 stron <wow> mówiłam że cię kocham ???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-DiaBollique
TH FC Forum Team
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Sobota 20-05-2006, 21:05 Temat postu: |
|
|
Hm...? Daila? Co to za twór?
ona1666 - to prawda, też mam wrażenie tej walki o najładniejszy komentarz. Tyle, że sama ją nakręcam, bo one mnie inspirują.
Dedykowane Misfit. Żebyś wiedziała, jak mi się micha cieszy jak czytam Twoje głooopoty
Zapraszam na jak zwykle niezwykle xD nudną część. Rzucajcie kamieniami, alby tylko celnie, żebym długo nie cierpiała.
Rozdział 31. "DD"
- Zauważyłaś, że gdy jesz rzodkiewkę od koniuszka lub od łodygi w głąb... to ona jest taka ostra i gorzka, bardziej niż jak heblujesz ją zębami z góry na dół...?
- Dawno. A czy ty zauważyłaś, że kubki w puszce z napisem "Nie dotykać" sprzedają się lepiej niż te, na których pisze "Ręcznie malowane przez Koło Gospodyń Wiejskich Wsi Zaquprze?"
- To jest taka wieś...?!
- A jak myślisz...? Chyba nie. Ten pistolet do robienia baniek jest niezły, ma funkcje pulsującą, wibrującą i "Dzikie Tsunami" - Ośka zawiesiła głos dwuznacznie, krztusząc się ze śmiechu.
- Ty, to na pewno jest pistolet do baniek? - Zaciekawiłam się, podnosząc z dywanu upuszczoną ofertę jednego z supermarketów.
- Kto ich tam wie... Skończyłam! - oznajmiła triumfalnie, demonstrując mi własnoręcznie zrobione z koralików i żyłki, kolczyki. Z jednej strony żyłka trochę za bardzo wystawała, a lewy kolczyk na oko wydawał się krótszy niż prawy, ale ogólnie wyglądały bardzo ładnie.
- Będą pasowały do tej błękitnej bluzki z kwiatami... - zauważyła, obserwując moje odbicie w lustrze.
- Jakiej "z kwiatami"? Nie pamiętam, żebyśmy miały taką.
- My nie. Mama ma... Znaczy, miała - pogrążyła się w lekturze podręcznika do francuskiego. Zrobiłam minę mającą wyrażać mój stosunek do tego języka, na co ona prychnęła lekceważąco i z powrotem spuściła wzrok do książki. - Wiesz, w sumie to mi trochę szkoda tego twojego Rafała... - stwierdziła po kilku sekundach ciszy. - Snuje się po szkole jak nieprzytomny, "zarobił" parę kos, zaczął opuszczać nawet kółko chemicznie... - podzieliła się świeżo zdobytymi spostrzeżeniami.
- Taaa... Opuszcza zajęcia kółka chemicznego...? To koniecznie muszę do niego wrócić, przeze mnie nauka traci wybitnego odkrywcę, naprawdę... - odparłam sarkastycznie.
- ...i przestał oglądać swój serialek!
- Nie dziwię się... Cyżby w końcu zauważył, że aktorka grająca główną rolę wygląda jak żeńska wersja Ronaldinho?
- Nie o to mi chodzi. Ten nadal ogląda i chyba będzie to robił aż do śmierci. Mówię o polskim...
- Ach. Zawsze uważałam, że ludzie oglądający "M jak Miłość" mają skrzywioną psychę.
Jad się dosłownie ze mnie wylewał, tak jakby do tej pory był trzymany za zaporą, która wreszcie nie wytrzymała i puściła. Nawet wały przeciwpowodziowe wielkości Emipre State Building by jej nie powstrzymały!
- Głupi Janas! Głupi Kaczyński! Głupi Lepper! Głupi Rydzyk! Głupi kierowcy! Głupi pseudokibice! Głupi Rasiak! Głupi burmistrz! Głupi sąsiad, co nie umie podlewać kwiatków pionowo!
- Zapomniałaś jeszcze o Rydzyku i Kaczyńskim - spokojnie odparła Ośka. - Jak to się odmieniało... Kes ke il...?
- Przecież powiedziałam o... Rydzyku i o Kaczyńskim też... - zaprzeczyłam, przerywając chwilowo litanię do Świętego... w każdym razie do kogoś, kto opiekował się głupkami. Aż mu współczułam...
- O Rydzyku tak, ale co do Kaczyńskiego nie ma pewności. Mówisz o nim, czy o jego bracie...?
- A który wpadł na pomysł, żeby zwędzić naszego jedynego naturalnego satelitę?
- Starszy.
- To ten młodszy jest głupszy. Gdyby dał mu zakosić ten Księżyc, to może przestałby mieć ochotę na rządzenie państwem...
- Albo nie wpuszczałby do rządu Liczyrzep. Liczyrzepy to duchy gór, moja nieoczytana siostrzyczko... - wyjaśniła łaskawie, widząc moje zaskoczone spojrzenie.
- Dlaczego otaczają mnie sami frajerzy...?!
- Bo... ciągnie swój do swego.
*
- Życie jest pięęękne, życie jest pięęęęęękneeeee!!! - zawodził starszy z panów K., owijając dredy w nieskazitelnie biały ręcznik z błękitnym delifinkiem o lazurowych oczach z koralików w rogu.
- Boski delfinek - oznajmił jego brat, doczekawszy się wreszcie na zwolnienie łazienki. - W końcu wolne... - wyjął z szafki taki sam ręcznik, jednocześnie robiąc wyrzuty bratu, że kto to widział, żeby tyle siedzieć w łazience - ... o, patrz, mój jest z Pikachu! - pokazał.
- Zobacz, może jest z Charmanderem, to sobie zmienię... - odparł ironicznie Tom. - Życie jest cudowne! - wyszczerzył się i wskoczył na łóżko. Podniósł się na klęczki i zrobił fikołka.
- Co ty wyprawiasz...?! - mruknął Bill, bo gdy tylko wychylił głowę z ponad szafki, oberwał w głowę swoją własną poduszką. Po chwili Tom oberwał ręcznikiem z wypukłą kaczuszką, której spod kupra wystawała pisanka ("musi mieć niezłe zwieracze" - pomyślał ciemnowłosy). - Odechciało mi się... - powiedział niechętnie i odwrócił się na pięcie, zostawiając Toma samego, by mógł w spokoju pławić się w swoim szczęściu. Zjechał luksusową windą na poziom "0" i zostawiwszy informację u portiera, gdzie jest, wyszedł. Już miał otworzyć drzwi wejściowe, gdy zobaczył przed hotelem hordę fanek "od lat pięciu do stu pięciu" z transparentami. Cofnął się błyskawicznie za palmę, nie zważając na dziwne spojrzenia, rzucane mu przez gości siedzących na sofach w holu, i ruszył do tylnego wyjścia, prowadzącego na zamknięty jeszcze o tej porze roku, basen. Lawirując pomiędzy soczyście zielonymi leżakami (do wynajęcia na cały dzień za jedyne 3,50!) dotarł do muru, stanowiącego ogrodzenie, biegnące wokół całego budynku.
- Zobaczymy, czy jeszcze coś pamiętam z naszych ucieczek... - mruknął, przypominając sobie, jak z tysiąc razy dawał drapaka ze szkoły razem z Tomem, gdy sytuacja robiła się naprawdę poważna i "przeciwnik" miał przewagę liczebną bądź lepiej znał teren. Z czasem, gdy bliźniacy podrośli, to przed nimi niektórzy musieli uciekać, bo nikt nie był tak zwinny jak Bill ani nie miał tak szybkiego prawego sierpowego jak Tom. - Przydało mu się ćwiczyć tą grę na gitarze... - czarnowłosy uśmiechnął się mimowolnie, badając palcami występy we wcale już nienajsolidniejszym murze. - Jesteśmy w domu... - klasnął w ręce, znalazłszy wreszcie upragnioną szczelinę, na której mógł oprzeć stopę. - Patrzcie państwo i podziwiajcie, słynny wokalista wieje przez brudny, obsmarowany płot - parsknął śmiechem, ale niedługo dane było mu się cieszyć, bo sekundy potem leżał na ziemi. Występ okazał się niezbyt wytrzymały i nawet jego, w porywach pięćdziesięciokilowe, ciało było dla niego zbytnim obciążeniem. - Cholera...! Moje plecy... - uniósł się na łokciach i zasyczał, czując jak go pieką. Zdjął kurtkę i spojrzawszy na zdartą skórę, skrzywił się potwornie i natychmiast odwrócił wzrok. Wziął parę głębokich wdechów i... poczuł, jak na jego głowę coś kapie. - Pada...? - miał minę jakby to, że oprócz upadku przydarzyło mu coś jeszcze, było grubą przesadą i skaraniem Boskim, na które przecież jeszcze w swoim krótkim życiu nie zasłużył... - Pada... - potwierdził, gdy delikatna mżawka zamieniła się w deszcz, który padał coraz zajadlej. Ale dzięki temu obmył jego skaleczone łokcie i ku zadowoleniu chłopaka okazało się, że rana nie była tak poważna, na jaką wyglądała.
- Czy tak wygląda idol nastolatek...? - zapytał sam siebie, gdy wyprostowawszy się, obejrzał swoje odbicie w kałuży, powstałej w czasie, teraz już, ulewy. Brudne, miejscami rozdarte dżinsy odkrywały fragmenty ud i łydek, rękawiczki były całe ubłocone, gdy podparł się, by złagodzić upadek, a wgięta klamra paska wpijała mu się boleśnie w podbrzusze. Rozmazany makijaż i oklapnięte włosy, przyklejone do twarzy, sprawiały, że wyglądał jak człowiek, którego nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce w środku nocy. - Chyba nie... - prychnął i sięgnąwszy po jeden z kamieni, tworzących żwirową ścieżkę, wrzucił go do kałuży. Odbicie zniknęła, a pod wpływem kupki piasku, która poderwała się z dna wody, kałuża zmętniała.
*
- Nie wiesz, gdzie jest Bill...? - Melanie oparła podbródek na kuferku kosmetycznym, stojącym na stoliku.
- Na dworze... - obojętnie odparł Tom, zdenerwowany, że ktoś wyrywa go z marzeń.
- A kiedy wróci? - uparcie drążyła, nie zważając na niechęć do jakiegokolwiek kontaktu swojego rozmówcy.
- Nie wiem. Po co ci on? - w końcu obrócił się do niej twarzą.
- Podziurawiłam dla niego ser... - oznajmiła, marszcząc brwi.
- Co zrobiłaś...?! - Blondyn aż otworzył oczy.
- Podziurawiłam ser. On lubi taki z dziurami, a ten był zupełnie bez dziur. Chciałam mu sprawić przyjemność - wzruszyła ramionami, skubiąc paznokieć.
- Acha... A jak to zrobiłaś...? - zaciekawił się Tom, zupełnie już przytomny.
- Normalnie... Nożyczkami... - jej ton wskazywał, że dziurawienie sera nożyczkami to zwykła, rutynowa czynność, którą co wieczór wykonuje każda przykładna niemiecka żona.
Dredowłosy wyszczerzył się do ściany. Nagle wpadł mu do głowy ciekawy pomysł.
- Wiesz, dzisiaj na kolację był makowiec. Bill lubi makowiec, ale bez maku... To tak na przyszłość, jeśli chciałabyś wiedzieć...
- Serio? - zdziwiła się.
- Serio - potwierdził, nie mogąc się doczekać miny brata, gdy ta zacznie wybierać mak z jego ulubionego ciasta. Na samą myśl zrobiło mu się weselej...
*
- W ostatnich latach obserwuje się nagły wzrost związków, w których to mężczyzna jest młodszy, często nawet o wiele, od swojej partnerki. I chociaż takie układy nadal należą do mniejszości i większość z nas kręci nosem, że jednak lepiej pozostać w swojej "okolicy" wiekowej, bo pary takie nadal budzą zdziwienie wśród znajomych, zdarzają się nawet pytania o "nagle pojawiającego się syna" przy boku kobiety. Wzrost takich... - oderwałam wzrok od ekranu telewizora i zawiesiłam się gdzieś daleko...
- Bo to nasza Polska kochana, czego żeście się spodziewali...? - Ośka zapytała ironicznie i przeskoczyła na inny kanał. - Zero tolerancji.
- A telas... biesiemy nasie siaśłyki... - młody mężczyzna złapał zręcznie za drewniane patyczki. - Ooo, siuper pachną nasie siaśłyki... i nastawiamy tego piekarnik na temperatura 180 stopni, bez termoobiegu. Gdy siasł'ki się pieką, zrobimy barrrdzo fajny sos parmellano, prawda Magdo...?
- Tak, a powiedz, co będziesz potrzebował do tego sosu? Bo widzę tu różne warzywa...
- O tak, Magda. To my zrobimy fajny sos z... jak to się nazywa...? - kucharz się zawahał.
- Bakłażan. Ach, pięknie pachną te twoje szaszłyki.
- Siaśłyki są superr...! Potrzebujemy do sosu parmellano, którego nazwa wywodzi się od parmezanu, bo właśnie tego sera jest głównym składnikiem naszego sos, majeranku... ach, świeszy, pachnący majeranek... teraz myjemy go pod wodą, dokładnie tak... i obrywamy same listki, bo łodyga jest gorzkie...
- On ściemnia, mówię ci - stwierdziła, wskazując na pichcącego na ekranie Pascala Brodnickiego. - Założę się o co chcesz, że on lepiej mówi po polsku, niż pokazuje. To tylko taki bajer dla telewizji... Tyle lat siedzi w Polsce i jeszcze by się nie nauczył...? - dodała sceptycznie.
- I ten opieczony brzeg jest superr, bo można wziąć całe do buzi... - rozległa się kolejna część monologu Pascala.
- Ja tam nie wnikam, co on chce brać do buzi...
- Daj na HBO, może jakiś fajny film leci... - poprosiłam. Natychmiast przełączyła, wydawało się, że nawet sprawiło jej to ulgę; programy kulinarne nie ułatwiały jej wytrwania na diecie.
- ZzzzZzzz... Bzzziiiit...
- No nie. Nie odbiera. Ósmy raz w tym miesiącu! - wkurzona rzuciła pilotem. Odbił się od komody, w której talerze "dla gości" aż zadrżały i wylądował na stosie "Rzeczpospolitych".
- Rzeczywiście, bez jaj, co oni sobie wyobrażają...?! - poderwałam się z fotela.
- Gdzie idziesz? - spytała, gdy wrzuciwszy na siebie kurtkę i ultralekkie adidasy, ruszyłam do drzwi.
- Do ich biura. Nie po to płacimy, żeby non stop przerywało...!
- Ale leje... - poinformowała, wyglądając przez okno. - A oni - miała na myśli rodziców, którzy wybrali się na zakupy - zabrali wszystkie parasolki...
- A twoja?
- W naprawie... Znowu szwy poszły - westchnęła głośno.
- Niedługo te naprawy wyjdą drożej niż kupno nowej... Trudno, z cukru nie jestem, to się nie rozpuszczę. Zresztą, sama wiesz: "Czasem słońce, czasem deszcz..." - Zacytowałam tytuł jednego z naszych ulubionych filmów i zamknęłam drzwi na klucz. Zbiegałam po schodach, spotkałam tatę.
- O, a ty już? A gdzie mama? Kupiliście coś? - zasypałam go pytaniami.
- A ty dokąd? - spytał, patrząc się na moją szyję. - Fajną... masz... bluzkę... - oznajmił, bezczelnie wgapiając się w głęboki dekolt. Uśmiechnęłam się pod nosem. Każdy facet jest taki sam, wszystko co mam dwie nogi i cycki, nie wyjdzie żywe, nieważne czy jest jego szefową, panią w pasmanteryjnym czy nawet krewną. Zbyt łatwo tracą głowę i dlatego to kobiety są przyszłością tego świata...!
- Taaa...
- No, Niusiu... żebyś ty jeszcze w swoim pokoju sprzątała, to byłaby z ciebie idealna córka... - powiedział nieprzytomnie.
Wybuchnęłam śmiechem i odparłam, zapinając kurtkę pod samą szyję:
- Wisisz mi dwanaście sześćdziesiąt za zakupy. W lodówce jest wreszcie coś normalnego, bo nie wszyscy żywią się podsmażanym surowym mięsem z Makro. A idę teraz do biura kablówki, znowu HBO nie działa...
- Znowu?! Ci palanci chyba ocipieli! - tata użył swojego ulubionego określenia na osoby, które mu czymś zalazły za skórę.
Kiwnęłam głową "na odczepnego" i wyminąwszy go, zeszłam. Całe szczęście jeszcze nie lało, a jedynie lekko kropiło. Szybko doszłam do biura stacji telewizyjnej.
- No, w końcu... - mruknęłam, bo moje włosy nie wyglądały zbyt zachęcająco, potargane i wilgotne. Po chwili jednak zupełnie zapomniałam o włosach, bo na drzwiach wisiała taka oto tabliczka:
"Z powodu remontu biuro pozostanie nieczynne do 28 maja. Prosimy o kontakt telefoniczny pod numerem..."
- Cool... - dałam upust swojemu "szczęściu". Wyszłam spod małego zadaszenia i poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Z nieba spadały strumienie deszczu, a pioruny waliły jeden po drugim. Przechodnie szybko uciekali do domów i na przystanki autobusowe, byle tylko nie przemoknąć do suchej nitki. - Normalnie cool...! - powtórzyłam, stojąc na deszczu jak głupia. Teoretycznie powinnam pójść do domu. Ale coś nie pozwalało mi wrócić do ciepłego, suchego gniazdka. Tak jakby problemy powiedziały "dość" i kategorycznie domagały się rozwiązania.
Już.
Teraz.
Natychmiast.
Ani chwili dłużej...
- To gdzie idziemy, kochanie...? - zapytałam sama siebie, chociaż znałam odpowiedź. Tam, gdzie zwykle.
Na stację...
*
- Frajerki. - Czarnowłosemu chciało się śmiać. Przelazł w końcu przez ten "cholerny płot" i gdy to zrobił, poczuł się, jakby nagle odzyskał wolność. Zostawił za sobą napalone fanki, dybiące na jego, co prawda wątpliwe już, dziewictwo, Martina, któremu grymasy zaczęły powoli działać na nerwy, Melanie, która była na każde jego skinienie i za to jej nienawidził, oraz Toma, który jako jedyny nie powodował w nim chęci dewastowania wszystkiego, co znajdowało się w zasięgu wzroku, ale ta jego szczęśliwość aż do bólu sprawiała, że chciało mu się rzygać.
Wcale mu nie zazdrościł.
O nie, tylko palant by tak pomyślał!
No gdzież, nie ma mu nawet czego zazdrościć.
Nigdy.
No bo czego?
Nie ma czego!
Ta cała Phil i tak go zaraz rzuci.
Zawsze tak jest. Bo miłości nie ma.
A jak jest, to to nie jest miłość.
Istnieje tylko gra.
I ty zazwyczaj przegrywasz.
A masz tylko jedno życie. Po co je marnować?
Cholerna miłość.
- Kur*a, nienawidzę tej pierdolonej miłości! Albo tego, co się nią nazywa!!! - wrzasnął na całe gardło. - Super, jeszcze mnie teraz zacznie boleć i nie będę mógł śpiewać. Bo masz kur*a nie przemęczać głosu! Bo kur*a żadna walona fanka nie będzie chciała cię słuchać! Bo jesteś młody i nie wiesz, co to showbiznes! Bo masz robić to, to i to! - Bill nie krzyczał, ale mówił przez zaciśnięte zęby. Szansa, że ktoś go tu usłyszy, i tak była znikoma. - W sumie tylko debil chodzi po dworze w taką pogodę - powiedział do siebie i parsknął śmiechem. Spojrzał na swoje paznokcie.
- Lakier odprysł... - zauważył i po chwili śmiał się na cały głos. Histerycznie. Nie mógł przestać. Śmiał się i śmiał. Zaczynało mu brakować powietrza, mięśnie już dawno dały mu znać, że wystarczy. Zgiął się w pół i po pewnym czasie opanował. Było mu strasznie zimno, ubranie było przemoczone na wskroś. Ale ciuchy to nic.
Najgorszy był ten mętlik w głowie.
Myślenie sprawiało mu ból, i fizyczny, i psychiczny.
Bo musiało przynieść jaką decyzję.
A decyzja oznaczała mus działania.
Na to nie był jeszcze gotowy. Nie chciał musieć wybierać.
Bo wybór oznacza, że coś stracisz. Gdy masz dwie możliwości, do momentu wyboru możesz jeszcze zmienić swoje zdanie.
A gdy wybierzesz, to koniec.
Co... Gdy... Wybór... Będzie... Niewłaściwy...?
Czarnowłosy kreślił te słowa na powierzchni wody, która zebrała się w dziurze w chodniku. Znikały, zanim zdążył mrugnąć.
- Ale jesteście zajebiście nietrwałe... - powiedział, nawet im lekko współczując. - To chyba nas różni. Ja mogę trwać. Stanowić o sobie. A wy nie, znikacie... Nie macie możliwości wyboru. Nikt was nie pyta... - głowa zaczynała go boleć od natłoku myśli. Wszystko zwalało mu się naraz, w tym samym momencie. - Boże, poczekajcie! - potarł oczy. Czuł, że zaczyna wariować. Gada do siebie i do kałuży.
- Wy przynajmniej nie odpowiecie... Może to i lepiej, lepsze to niż bezsensowne rady... - odetchnął głęboko. - Do tego najchętniej bym teraz zaciągnął jakąkolwiek dziewczynę w krzaki i uprawiał z nią dziki seks to rana... - mruknął, rozpaczliwie szukając w zasięgu wzroku jakiejś kobiety. Niestety, żadnej w okolicy nie było. - Dlaczego ja mam takie pieskie szczęście...?! - zajęczał, wstając z mokrego chodnika.
*
Przeszłam przez most i usiadłam na niebieskiej, obdrapanej ławce na stacji. Powietrze było tu zaskakująco czyste.
- Ulga dla alergików... - pomyślałam, widząc rząd topoli całkowicie mokrych. Właściwie, to wyglądały podobnie do mnie, zauważyłam z wiadomych powodów ograniczoną dozą sympatii - no bo kto by się cieszył, że wygląda jak zmokła topola...?
- I nid a soldzie'... łaryjap, łajyjap... 'noł tu kary big fings... - zanuciłam. Miły wstęp do niezbyt miłych rozmyślań...
- Dlaczego niektórzy myślą tak dużo, a inni wcale? - zapytałam w duszy. Całe szczęście tym razem nie odezwał się absolutnie żaden głos. Może to i lepiej... - I dlaczego ja muszę myśleć aż tyle? Wszystko roztrząsać... analizować... nie móc zapomnieć, zostawić i przejść do porządku dziennego? Dlaczego miłość jest czymś, co tak bardzo wnika w nas? Nawet jeśli już jej nie ma, długo nie można wymazać jej z pamięci.
Bo chyba trudno wymazać coś, o czym się mówi, że będzie "na zawsze"...?
- Ale przecież my nigdy nie mówiliśmy, że będziemy ze sobą do końca życia... - stwierdziłam dość przytomnie. Taka była prawda, chyba oboje rozumieliśmy, że te słowa mogą okazać się puste... A może baliśmy się? Planowanie "naszej" przyszłości też było dziwne.
Takie na najbliższe dni i miesiące. Nie mówiliśmy, co będzie za rok, za dziesięć lat... Oczywiście w kwestii zespołu często, ale w kwestii nas RAZEM, nigdy...
Chyba oboje baliśmy się zobowiązań, więzów.
Święty węzeł małżeński.
Bill dał mi jasno do zrozumienia, że to prawdziwy węzeł. Nie pozwolił sobie pójść drogą rodziców. Jego dzieci mają mieć prawdziwy dom, mówił.
Jego dzieci?
Jego?
A nie nasze?
To też było dziwne. Zbyt mało bliskości, byśmy mogli mówić o wspólnych dzieciach. Właściwie to była bardziej moja wina, niż jego. Zawsze bałam się, że uczucie przerodzi się w obsesję zazdrości. Złotą klatkę. Były moje dzieci i jego dzieci. Także dzieci "w ogóle", czyli widziane na ulicy choćby. Tylko raz powiedział, że chciałby być ojcem moich dzieci. A potem i tak oboje udawaliśmy, że tego nie było, bo czuł, że mnie wystraszył...
Nie umiałam inaczej.
Jest za wcześnie, mam 16 lat i nie muszę chyba jeszcze decydować?!
Jesteśmy nastolatkami do cholery!
Nie musimy od razu przysięgać sobie wiecznej miłości!
- Czasami mam wyrzuty, że za mało mu dawałam od siebie...
Nie chodzi nawet o seks. Chociaż to też, to też... Takie straszne, że nie chciałam mu od razu wskoczyć do łóżka... Ani chwilę potem?
Oczywiście, wyglądałoby, że powinnam. Przecież KAŻDA by z nim poszła jeszcze z pocałowaniem ręki. Mało jest pustych trzynastolatek, nawet trochę czternasto-, które ubierają się na czarno, wkładają sobie na przeguby opaski z trupimi czaszkami, malują na czarno paznokcie i już myślą, że dzięki temu są prawdziwymi fankami i Bill je zauważy.
Do diabła, przecież takich są tysiące! A każda gotowa na seks, bo nie wie jeszcze, na czym sama technika polega. Bo nie na leżeniu na sobie.
Dlaczego, nawet gdy ktoś nas zrani, gdy go nienawidzimy, nie możemy zapomnieć?
Bo słowa na "b" kojarzą się w przeciwieństwie do wielu Polaków, nie z Bońkiem. Ani nie z bochenkiem chleba.
Bo zwykłe, miękkie, usłyszane w niemieckiej telewizji "genau" powoduje uderzenie krwi do głowy.
Bo nie można spać po nocach i chce się płakać, gdy zobaczyło się przypadkiem czerwony Axe na półce w Stokrotce i... powąchało.
Bo za nic włoży się do koszyka jabłek, nawet gdy są napisane na liście zakupów ogromnymi, drukowanymi literami.
Bo był... jest wyjątkowy.
"Bo ja będę Twoim Donaldem, a Ty moją Daisy, Aniele..."
- Nawet nie pamiętam, jak to leciało! - grałam sama ze sobą na zwłokę. - Zero... czterdzieści dziewięć... - palce same zaczęły wstukiwać numer. Poruszały się jakby po wydrążonej ścieżce, po znanym torze.
Ja nie chcę! Nie, nie, nie!
- ... sto trzydzieści trzy...
Nie, no mówię, że nie! Nein, nein, nein, nein, nein!
- ... dziewięć... pięć... jeden...
Głucha jesteś, czy aż tak powalona? Ja nie chcę tego!
- ... cztery cztery cztery...
- Połączenie międzynarodowe, prosimy czekać, trwa nawiązywanie do: Niemcy, Baden-Württemberg, Stuttgart...
Odłóż tą komórkę. Odłóż ją. Odłóż! Jeszcze możesz!
- Guten Tag, Sie benutzen eure Netz "T-Mobile". Bitte warten Sie einen Moment mal, die Verbindung ist jetzt realisieren. Bitte warten... Bitte warten...
Jeszcze możesz uciec...! Jeszcze masz szansę!
*
- Aż tak źle wyglądam...? - zaniepokoił się bliźniak, gdy pierwsza kobieta, jaką spotkał po dwóch godzinach włóczenia się, uciekła z krzykiem. - Zresztą i tak jesteś brzydka - dodał, wzruszając ramionami. Powoli zaczął żałować, że w ogóle wyszedł z hotelu. Było mu zimno, a łokcie zaczynały trochę boleć. - Jak nic się rozchoruję... - pomyślał niechętnie, bo stanęła mu przed oczami mina Martina, gdy zejdzie na śniadanie i na pytanie, gdzie się podziewał, odchrypnie coś w stylu "nha tfoshhę".
- Właściwie to nic nie odchrypnę, bo rana nie dożyję. - stwierdził optymistycznie. Zacznie się tylko torturowanie słowne ("gdzie byłeś?", "mogli cię porwać!") i cielesne, (gdy zaczną w niego pakować antybiotyki czy, co gorsza, stare i znane sposoby, czyli mikstury według przepisu babci Martina, których zażywanie, nie dość że było czynnością obrzydliwą, to kończyło się w najlepszym wypadku wysypką w miejscu, o którym się raczej nie mówi, w każdym razie publicznie)... - Życie gwiazdy... - prychnął.
Dryńńńń - dryń!!!
- Ocho, już dzwonią... Dajcie mi wszyscy spokój. Muszę zmienić dzwonek, ten jest beznadziejny. - pomyślał i spojrzał na wyświetlacz. Zamarł.
To nie był Martin. Nie był Tom. To nie była nawet Krystyna z gazowni.
- O... Boże... - wyjąkał. Znał ten numer... ach... jak dobrze go znał... na pamięć. - S- słucham...?
Cisza.
- Słucham...?? - powtórzył. Żołądek raz podskakiwał mu do gardła, raz spadał w dziurę bez dna.
Nic.
- Halo...? S-sarah...? - spytał, czując niepokój.
Nadal nic.
- Halooo? Sarah, to ty...??? - pytał raz po raz. W końcu spojrzał na zegarek. Trzy minuty. Nawet nie zauważył, że tyle czasu minęło mu na ciągłych dopytywaniach.
Liczył, że w końcu się odezwie... O ile to była ona.
Tuuuut!!!
- Ja wam dam głupie żarty, idioci...!!! - wrzasnął, tak by ktokolwiek był po drugiej stronie, go usłyszał.
Nadzieja umiera ostatnia...? To możecie już jej kupować nagrobek.
*
Odłożyłam telefon od ucha. Co ona chce zrobić??
Zabić się?!
- Kurwaa, no kuurwa! - zaklęłam i zapomniawszy zupełnie, że nadal trwa połączenie, odłożyłam komórkę na ławkę i zaczęłam spokojnie iść w stronę dziewczyny. Była wysoka, dużo wyższa ode mnie, dobre metr siedemdziesiąt osiem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby... nie leżała na torach.
- Modelka... - pomyślałam głupio. - Co ona chce zrobić?! I czy nikt tu nie pracuje?! Czy deszcz to wystarczająca wymówka, żeby przestać uważać na cokolwiek?! Całą siłę woli skupiłam na tym, żeby nie zacząć biec. Miałam wrażenie, że to ją wystraszy. - Spokojnie, tylko spokojnie - mówiłam w duszy. - Wszystko będzie dobrze. Jej się nic nie stanie, ani nie rzuci się na ciebie z powodu przedawkowania psychotropów...
- Tuuut!!! - w oddali rozległ się sygnał pociągu. Jeśli mnie słuch nie mylił, to właśnie zatrzymał się na Zachodniej Stacji. Czyli miałam jakieś niecałe trzy minuty. Cholera!
- Co tu robisz? - spytałam inteligentnie. Otworzyła szeroko oczy.
- Zostaw mnie. Chcę się zabić. Chcę umrzeć...
Święty Actimelu, co robić, co robić, co robić...? - ukryłam twarz w dłoniach. Przecież ja tu przyszłam tylko posiedzieć, pomyśleć, a nie ratować psychopatów... Nie tak sobie wyobrażałam sceny ratowania niedoszłych samobójców. W telewizji mają czas na rozmowy i głęboką analizę psychologiczną, by w końcu przekonać, że nie warto się zabijać.
A to jest pieprzone życie.
- Zostaw mnie - naciskała. - On mnie nie kocha, więc nie mam po co żyć...
Ach, więc to chodzi o chłopaka. Mężczyźni to debile. Każdy jeden i wszyscy razem wzięci.
- Zwariowałaś?! - spytałam, ale ona spojrzała na mnie tak, że przestałam mieć co do tego wątpliwości. - Zejdź z tych torów, chcesz umrzeć przez jakiegoś debila?!
- Ja go kocham! Jest całym moim światem!
- Właśnie widzę!
Tuuuuut!
Cholera, cholera. Kur*a, cholera, kur*a!
- Ten pociąg zaraz na ciebie wjedzie, rozumiesz??
- I dobrze. Chcę się zabić, nie mam po co żyć?
- A co on zrobił? Co on ci zrobił?!?!
- Rzucił mnie dla jakiejś puszczalskiej! Bo nie chciałam iść z nim do łóżka!
- I chcesz umrzeć dla takiego palanta?!
- Rafael nie jest palantem! Ja go kocham!
Cholera, lera, lera, lera!!!
Życie jest...!
- Jak to Rafael? Co za Rafael?!
- Mój chłopak!
Tuuut-tuuut!!!
- Blond włosy, niebieskie oczy, wysoki?! Ma znamię na lewym przedramieniu?
- Skąd wiesz?! - poderwała się.
Teraz!
Tuuuuuuuuut!!!
Pociąg zahamował ze świstem.
- Ała, co robisz?! Moje kolana...
- Ciesz się, że żyjesz! - próbowałam przekrzyczeć zgrzyt hamulców, gdy centymetry od nas wielki pojazd zatrzymał się, wzbudzając tuman kurzu. - Nie rozumiem was, pustych idiotek - ukłoniłam się w jej stronę, wkurzona - że dla chłopaka chcecie się zabić. Ten Rafał, to ma na nazwisko...? - chciałam się ostatecznie upewnić, gdy emocje już opadły.
- Piekarczyk.
Wypuściłam powietrze z płuc z siłą niewiele mniejszą, niż ów pociąg.
- A nie wiesz przypadkiem - zaczęłam słodko - jak nazywa się ta dziewczyna, z którą jest? - zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.
- Wiem - odparła gorzko. - Sarah...
Jaki ten świat mały...
- ... Beznadziejne, pretensjonalne, wieśniackie imię. Sam Rafał tak mówił.
- Całkowicie się z tym zgadzam... - odparłam, automatycznie uderzając o siebie kostkami.
ZAMORDUJĘ.
A najciekawsze, że w końcu wiem, kogo...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-DiaBollique dnia Niedziela 21-05-2006, 8:37, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|