|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lotte
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc ;)
|
Wysłany: Piątek 14-04-2006, 23:31 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się ten od odcinek spodobał Ciekawe czy się z nimi spotka Czekam na nastepną cześć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Sobota 15-04-2006, 10:44 Temat postu: |
|
|
madzia_m dzięki za wyłapanie błędu, już go poprawiłam. Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć.
vaRiOoOtCa pół roku, sześć miesięcy, dalej nie będę przeliczać, bo bym się pewnie pogubiła. A czy się spotka to czas pokaże.
A następna część prawdopodobnie we wtorek, bo nie miałam czasu nic napisać i w święta też raczej nie dam rady (chociaż może jak wszyscy pójdą spać??? )
A z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam :
Kolorowych jajeczek,
wycinanych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim udanego lania
w mokrym dniu suchego ubrania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Środa 19-04-2006, 21:25 Temat postu: |
|
|
Miało być wczoraj, ale jest dzisiaj. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten jeden dzień spóźnienia.
„Dlaczego nie chcesz z nimi rozmawiać?” - w głowie Ann pobrzmiewały słowa Marty, które padały niemalże podczas każdej rozmowy. Zawsze odpowiadała jej krótko „Tak będzie lepiej”.
Teraz po odejściu przyjaciółki, gdy została sama pod murem, a w oddali było słychać piski fanek zadawała sobie pytanie „Czego ty się czegoś boisz?”
Tak bała się. Bała się, że całkowicie wymazali ją z pamięci, że na jej wspomnienie wzruszą obojętnie ramionami. Bała się spojrzeć im w oczy, choć kilka miesięcy temu sama podjęła decyzję.
-Ja mam to założyć? - Ann stała przed Peterem z bawełnianą koszulką w wyciągniętych rękach, na której widniał napis OCHRONA.
-Jak dla mnie możesz być bez, ale tylko dzięki niej będziesz miała miejsce w pierwszym rzędzie i być pewna, że fanki cię nie zlinczują. - Widząc minę Ann, Peter uśmiechnął się, aby dodać dziewczynie otuchy. - To wsadź w uszy. - Podał jej małe słuchawki. - Dzięki temu nie ogłuchniesz od pisku, ale będziesz za to doskonale słyszała co dzieje się na scenie. - Pomógł założyć jej małe elektroniczne ustrojstwo. - Będziesz stała obok mnie. Za chwilę się zacznie, więc idź już pod scenę, a ja zaraz do ciebie dołączę. Aha, jakby ktoś pytał, to jesteś tłumaczem. -Ann posłusznie pokiwała głową i poszła w kierunku sceny.
Tłum się niecierpliwił. Nagle w całej sali zapadła ciemność. Po chwili snop światła oświetlił Gustava, znajdującego się na podwyższeniu, który zaczął wybijać, wszystkim bardzo dobrze znany rytm. Następnie na scenie pojawiły się kolejne jasne punkty, w których stali Tom i Georg. Chłopaki przyłączyli się do perkusisty. Wszyscy czekali, aż pojawi się jeszcze jedna osoba. Wraz z pierwszymi wersami Jung und nicht mehr jugendfrei na scenę wbiegł Bill. Fani śpiewali wraz z nim. Gdy piosenka się skończyła Bill przemówił.
-Witam polskich fanów. - Publika oszalała.
***
Ann uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc łamaną polszczyznę, wydobywającą się z ust czarnowłosego chłopaka. Stała blisko Petera i dzięki temu czuła się bezpiecznie, gdyż początkowo wątpiła w to, że barierki wytrzymają napór fanów. Koncert trwał. Bill śpiewał dalej Beichte, Ich bin nich' ich, a następnie Schrei. Pod koniec piosenki Bill przerwał śpiew, muzyka ucichła. Stanął na brzegu sceny, by być bliżej publiki i powiedział, że chciałby teraz zaprosić kogoś na scenę. Ann przestraszyła się, gdyż chłopak szukał wzrokiem Petera. Wcześniej również patrzyli w tą stronę, jednak nie przyglądali się uważnie, ale teraz...
Ann poczuła na sobie jego wzrok. Podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Nie była pewna, czy ją rozpoznał. Nie chciała jednak tego sprawdzać. Odwróciła głowę i pobiegła do wyjścia.
***
-Bill chciałby zaprosić teraz kogoś na scenę. - Chłopak uśmiechnął się słysząc Martę tłumaczącą jego słowa. Podszedł na brzeg sceny i zaczął szukać Petera, który jak zwykle stał po prawej stronie. Wzrok Billa spoczął na dziewczynie w krótkich, czarnych włosach, która stała obok niego. Już wcześniej ją zauważył. Było w niej coś znajomego. Stał już na kraju sceny, blisko tej dziewczyny. Korzystając z okazji spojrzał na jej twarz.
„Czy to możliwe?” zadał sobie nieme pytanie. Ich spojrzenia się spotkały. Już chciał wyciągnąć do niej rękę, gdy dziewczyna odwróciła się i pobiegła do wyjścia. Chciał coś krzyknąć, gdy usłyszał pytanie „Ta?” bezmyślnie skinął głową, wciąż się zastanawiając czy to możliwe.
***
Siedziała w holu pięciogwiazdkowego hotelu, którego nazwę dostała w trakcie rozmowy z Martą. Czekała, aż zespół wróci z koncertu. Wiedziała, że przed pójściem na imprezę, jeżeli na nią pójdą, najpierw przyjadą tutaj. Czekała zastanawiając się, dlaczego właściwie uciekła.
***
-Widzieliście minę tej laski, jak stanęła koło Billa? - Tom zadał pytanie, sadowiąc się wygodnie w fotelu.
-Nie nabijaj się z dziewczyny. - Skarciła go z uśmiechem Marta, stając koło niego.
-Oj lepiej już chodź do mnie.- Złapał ją za rękę i szarpnął delikatnie tak, że wylądowała z piskiem na jego kolanach.
-Wiecie co – odezwał się Bill – może to dziwne, ale wydawało mi się...
-Tobie też? - Przerwał mu Tom wpatrując się w niego.
-A możecie nam powiedzieć co ? - Spytała Georg szukając wzrokiem swojej dziewczyny.
-No, bo wydawało mi się, że widziałem Ann – powiedział Bill – ale nie jestem pewny, bo dziewczyna wyszła.
-No i wyglądała trochę inaczej. Dodał Tom. - Marta?
-Co ?- Spytała trochę zbyt szorstko.
-Nic, ale wydaje mi się, że ty powinnaś coś na ten temat wiedzieć.
-Przykro mi. - uśmiechnęła się niewinnie i dała buziaka chłopakowi, aby załagodzić swoje zachowanie. -No, ale teraz mnie puść. Pójdę się przebrać, bo mi trochę zimno.
Ledwo wyszła, a jej telefon, który został na stole, zaczął dzwonić.
-Marta, telefon! - Tom nie usłyszał odpowiedzi, więc podniósł aparat i odebrał. - Słucham? - W słuchawce usłyszał kobiecy głos, jednak nic nie zrozumiał, gdyż słowa były wypowiedziane w obcym języku. Po chwili namysłu powiedział – Moment – i poszedł w kierunku drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła Marta. -Kochanie? - Zapukał.
-Tom mówiłam...- Zaczęła uchylając drzwi i widząc go ze swoją komórką.
-Tak mówiłaś mi, żebym nie bawił się twoim telefonem – I podał dziewczynie jej własność. - Do ciebie. Nie wiem kto, bo nie po niemiecku.
-Dawaj. - Zabrała telefon z jego dłoni i dała buziaka w usta, jednocześnie mówiąc – Halo? - przyzwyczaiła się już do tego, że Tom odbierał rozmowy do niej. - No cześć słoneczko...Tak Tom...Ok. Nie ma sprawy, a gdzie jesteś?,,, Już idę. - Włożyła telefon do kieszeni. - Sorki Tom, ale muszę wyjść. Sama. - Dodała, zanim padło jakiekolwiek pytanie.
-O tej godzinie? - Spytał zły. Nie podobało mu się, że po raz kolejny gdzieś idzie i nie chce nikogo ze sobą zabrać.
-Tomciu, jestem dużą dziewczynką, a poza tym jest jeszcze wcześnie. Nie gniewaj się. Pa. - Posłała mu całusa.
-Dzięki, że przyszłaś. - Ann uśmiechnęła się na widok Marty.
-Nie ma sprawy, tylko Tom zaczyna się robić zazdrosny. - Przywołała sobie w pamięci miną chłopaka, gdy kolejny raz zamknęła mu drzwi przed nosem. Nie wyglądał na szczęśliwego. - Bliźniaki cie widzieli, ale nie są pewni, czy to na pewno ty. Zmyliły ich twoje włosy.
-Wiem, dlatego wyszłam z koncertu i przyszłam tu.
-Zastanawiasz się?
-Tak, zastanawiam
-Dziewczyno nie masz nad czym myśleć. Chodź. - Złapała Ann za rękę i pociągnęła za sobą do windy.
Usiadł na parapecie, patrząc się w niebo. Delikatnie, jakby bojąc się, że mógłby uszkodzić kartkę, rozprostował smukłymi palcami arkusz, który nosił ślady wielokrotnego zginania papieru.
„Nie mam do was pretensji...” napisała, ale on miał sam do siebie za to, że zareagował wtedy tak gwałtownie. Powinien się wcześniej zastanowić, przecież ją znał. Dziś minęło już sześć miesięcy, sześć pieprzonych miesięcy. Próbował rozmawiać z nią przez telefon, ale po krótkim czasie zerwała z nimi kontakt. Ostatnie słowa jakie od niej usłyszał brzmiały „Proszę cię, nie dzwoń więcej”. Dobrze je pamiętał. Słyszał jej smutek, ale i stanowczość. W końcu postanowił to uszanować, ale nie znaczyło to, że zapomniał. Pamiętał ją dobrze, każdy gest, uśmiech, cierpliwość, gdy po raz tysięczny wparowywali do pokoju przerywając im próbę. Zawsze miała czas by porozmawiać. Jej spojrzenie. Wiedział, że ją wtedy zranił, wczytał to w jej oczach.
Usłyszał hałas dochodzący z salonu. „Pewnie Marta wróciła” pomyślał.
No właśnie Marta. Przekazywała im strzępki informacji, że u Ann wszystko dobrze, że jakoś jej się układa. Jednak, gdy tak mówiła, wyczuwał w jej słowach fałszywą nutę. Nie to, że ich okłamywała, ale nie mówiła całej prawdy.
To spojrzenie. Im dłużej o tym myślał, tym był coraz bardziej pewien, że należało do niej. Przeklinał siebie w duchu, że nie zeskoczył ze sceny i nie pobiegł za tą dziewczyną, tak dla pewności.
Usłyszał skrzypnięcie drzwi. Zobaczył smugę światła, która po chwili zniknęła. Ktoś był w pokoju. Nie wiedział jednak kto, gdyż było ciemno.
-Witaj Bill.
Czy to możliwe? Tak, dobrze znał ten głos. Pamiętał. Serce podeszło mu do gardła, gdy dziewczyna podeszła bliżej i stanęła w srebrzystej poświacie. Nie mógł uwierzyć, że to prawda. Ale tak, to była ona. Stał przed nim, uśmiechając się niepewnie i czekając na jego reakcję. A on nie mógł oderwać od niej wzroku. Stanął na ziemi. Podszedł do niej i po prostu ją przytulił.
***
Weszły do białego pokoju. Gwar rozmów ucichł. Wszyscy wpatrywali się w ich stronę. Ann stała niepewnie, ściskając dłoń Marty. Czekała na jakąkolwiek reakcję. Nie wiedziała, co powiedzieć. Stała tak w milczeniu, zadając sobie pytanie „Po co mi to było?” Poczuła, że ktoś ją ściska. Spojrzała na rozradowane twarze Candy i Kate. Odpowiedział im uśmiechem. Potem po kolei ramiona Gustava, Georga i Toma. Widziała na ich twarzach szczerą radość. Ulżyło jej. Cieszyła się, że mimo wszystko o niej pamiętali. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu czarnowłosego. Bez zbędnych pytań Tom wskazał jej drzwi. Podeszła do nich na palcach i delikatnie, niemal z czułości nacisnęła klamkę, ale mimo ostrożności drzwi cicho skrzypnęły. Wślizgnęła się do pokoju, w którym panowała ciemność. Jedynym oświetleniem były promienie księżyca. Po chwili, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do braku światła, zobaczyła smukłą postać na parapecie, która patrzyła w jej stronę, ale jej nie dostrzegała, gdyż stała w mroku.
-Witaj Bill. - Powiedziała lekko drżącym głosem.
Przyglądała mu się, czekając na jego reakcję. Zrobiła niepewnie krok do przodu, stając w nikłym świetle księżyca. Po chwili zobaczyła, że chłopak zsuwa się z parapetu i podchodzi do niej . Poczuła jego ręce, oplatające jej ciało. Odwzajemniła uścisk, wtulając się w niego tak jak kiedyś.
Siedzieli jak na szpilkach, czekając ma Ann, która dosłownie kilka sekund temu poszła przywitać się z Billem. Każdy chciał jej zadać mnóstwo pytań. Byli ciekawi co u niej słychać.
Drzwi się otworzyły i po chwili do stolika dosiadły się dwie osoby.
-Opowiadaj. - powiedziała Kate.
-Ale co? - Spytała Ann uśmiechając się.
-Co u ciebie ? - Słowa Toma przerwał dźwięk telefonu.
Ann sięgnęła do kieszeni i spojrzała na wyświetlacz.
-Przepraszam was na chwilę. - Powiedział i wstała od stołu. - czego chcesz? - Odezwała się po polsku. Odpowiedziały jej słowa po niemiecku. - Nie mamo, będziemy rozmawiać po polsku, a jeśli nie chcesz mówić przy Patryku to zawsze możesz iść do innego pokoju
-Gdzie jesteś ? - Usłyszała szorstki głos matki i zamykane drzwi.
-Z – zawahała się przez chwilę – z przyjaciółmi.
-O czym ty gadasz?
-A co? Ja nie mogę mieć przyjaciół?
-Nie, nie o to chodzi, tylko...
-Tylko co?
-Michał jest z tobą? - Słyszała, że jej matka już ledwo nad sobą panuje.
-Nie, nie ma.
-A o której planujesz wrócić?
-Nie wiem, ale nie musisz na mnie czekać, bo sobie poradzę.
-Anastazjo!...
-Przepraszam cię, ale jestem zajęta. Będę, jak wrócę. - Rozłączyła się. Wróciła do towarzystwa, na których twarzach ujrzała wyczekiwanie. Tylko oczy Marty wyrażały smutek i troskę.
-Wszystko ok?
-Nie martw się, to normalka – i przechodząc na niemiecki – u mnie nie dzieje się nic ciekawego, ale opowiadajcie co u was.
Tak, jak podczas ich pierwszego spotkania chłopcy opowiadali dziwne przygody z minionego półrocza. Ann nie powiedziała o sobie nic nowego, o czym chłopacy by nie wiedzieli czyli, że jej matka ma faceta, a jej samej jakoś się układa. Śmiali się i wygłupiali tak jak kiedyś.
-No i wtedy... - Gustav znowu opowiadał jakąś historię, gdy telefon Ann znowu zadzwonił. Odebrała.
-Co jest misiek? - Chociaż mówiła po polsku zauważyła zainteresowanie na twarzach znajomych.
-Krystyna jest wściekła. Rzuca się na wszystkich. Nie można przejść obok, żeby się człowiekowi nie oberwało, więc dla świętego spokoju powiedz mi, gdzie jesteś, a ja zaraz do ciebie przyjadę.
-Jestem w Radissonie. To ten hotel na Purkyniego. - Dodała po chwili zastanowienia.
-Będę za pół godzinki.
-A nie możesz za godzinkę?
-Dobra. Masz godzinę.
-Dzięki. - Rozłączyła się. - to o czym gadaliśmy?
Gustav podjął przerwany temat. Marta nachyliła się do Ann i spytała szeptem po polsku.
-Kto to jest Misiek?
-Nikt. A czemu to tak ich zainteresowało?
-bo ja czasem mówię misiek do Toma.
Ann uśmiechnęła się i wróciła do rozmowy z pozostałymi . Gdy poczuła wibrację w kieszeni, spojrzała na zegarek, który wskazywał 10 minut po umówionej godzinie. Ann zerwała się z miejsca.
-Sorki, ale musze się zmywać.
-Co już? -Usłyszała jęk zawodu.
-Przykro mi, ale taxi na mnie czeka.
Towarzystwo uparło się, aby ją odprowadzić. Zeszli schodami na dół, cały czas rozmawiając. W holu Ann podeszła do wysokiego, przystojnego bruneta, witając się z nim buziakiem w policzek. Chwilę jeszcze porozmawiała z grupą przyjaciół.Pożegnała się i wyszła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Silije dnia Sobota 22-04-2006, 21:12, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 20-04-2006, 16:44 Temat postu: |
|
|
Pod względem treści jest w porządku, ale coś trzeszczy od strony technicznej. W niektórych miejscach, np. pogubiłaś literki, co troszkę utrudniało czytanie.
Zauważyłam też, że kilka razy zmieniłaś narrację. Myślę, że powinnaś to w jakiś sposób zaznaczyć, chociażby oddzielić w ten sposób: ***. Od razu by się lepiej przyswajało cały tekst.
Tak jak mówiłam na początku treść jest niezła. Najbardziej przypadł mi do gustu moment z ochroniarzem i koncert. No, ale oczywiście nie mogę pominąć chwili spotkania z Billem. Uwielbiam takie romantyczne sytuacje, chociaż mogłaś trochę dłużej to pociągnąć. Ogólnie jest w porządku
Jak będziesz miała kiedyś chwilę, to zajrzyj na moją jednoczęściówkę. Chciałabym poznać Twoje zdanie na jej temat. Adres w podpisie (dokładniej to adresy, bo napisałam dwie)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Czwartek 20-04-2006, 17:06 Temat postu: |
|
|
Madzia_m sprawy techniczne nigdy nie były moją mocną stroną. Muszę przyznać, że bałam się tego co napiszesz, gdyż miałam duże wątpliwości dotyczące tej części, ale gdy dziś przeczytałam to co wczoraj stworzyłam, to jestem nawet zadowolona. A na Twoje jednoczęściówki oczywiście zajrzę, tylko w nocy, bo wtedy się lepiej czyta. Dzięki serdeczne za to, że czytasz i komentujesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Niedziela 23-04-2006, 21:47 Temat postu: |
|
|
Weszła do przedpokoju, trzaskając drzwiami. Wiedziała, że nikt nie śpi, bo z ulicy zauważyła światło.
Domek jednorodzinny. Cztery pokoje, kuchnia, dwie łazienki, żyć nie umierać, ale dla niej było to więzienie. Nie potrafiła tu przebywać. Dusiła się w tych ścianach. Nie umiała znaleźć swojego miejsca.
Oparła się o drzwi, aby ściągnąć buty i zobaczyła cień na podłodze. Szybko poderwała głowę, by spojrzeć w brązowe oczy szatyna.
-Prosiłem cię...
-Odwal się. - Powiedziała szybko, patrząc się na twarz Patryka.
Był tak podobny do swego syna. Tak samo przystojny, choć starszy o dwadzieścia pięć lat. Te same rysy twarzy, uśmiech, a nawet niektóre gesty. Zdobył sobie jej sympatię, że otwarcie powiedział, że nie chce zastępować jej ojca, ale chciałby się z nią zaprzyjaźnić. Ale Ann nie umiała. Co prawda tolerowała go, a nawet lubiła, tylko tyle.
Zaprzyjaźniła się natomiast z Michałem. Było między nimi pięć lat różnicy i znali się od niedawna, ale znaleźli wspólny język. On jeden w tym domu wiedział o niej wszystko, znał całą jej historię. Michał pomagał jej, gdy po kolejnej kłótni z matką miała dość, gdy wpadała w doła lub kłopoty. Był jej powiernikiem, pocieszycielem, przyjacielem.
-A gdzie Michał? - Niski głos wyrwał ją z zamyślenia.
-Parkuje auto. - Odpowiedziała pustym głosem.
-Powinnaś...
-Nie mów mi co mam robić. - Przerwała agresywnie. Ann usłyszała hałas, dochodzący zza pleców Patryka i zobaczyła matkę. - Mówiłam, że nie potrzebny mi komitet powitalny. - Wyrzuciła z siebie.
Kątem oka zauważyła, że Michał wyszedł z garażu i ściąga buty. Z powrotem skupiła uwagę na matce, która podeszła do niej i po chwili Ann poczuła pieczenie na prawym policzku. Patryk i Michał wpatrywali się w tą scenę z niedowierzaniem.
To nie pierwszy raz dłoń matki wylądowała na jej policzku, ale dla mężczyzn to była nowość. Ann nawet się tym nie przejęła. Przyzwyczaiła się. Do wszystkiego można przywyknąć. Spojrzała matce prosto w oczy. Zawsze w takich momentach zastanawiała się, jak do tego doszło. Potem wszczynała awanturę, która zwykle kończyła się jej wyjściem z domu i całonocnym włóczeniu się po ulicach. Ale tym razem miała dość. Zbyt dużo się wydarzyło, zbyt dużo emocji. W jej umyśle zaświeciło się światełko, które jarzyło się w niej od kilku dni.
-Ostatni raz. - Powiedziała spokojnie.
Minęła matkę zaskoczoną pokojową postawą córki. Poszła do salonu, w którym stała tylko kanapa, mały stolik i witryna, do której Ann skierowała swe kroki. Otworzyła szafę, a jej wzrok spoczął na kilkunastu butelkach. Przejechała palcem po etykietkach. W końcu zdecydowała się na drogie, czerwone wino, jedno z najlepszych, które matka trzymała dla gości. Wzięła jeszcze otwieracz, leżący w szufladzie obok. Odwróciła się i poszła do przedpokoju. Minęła domowników, którzy obserwowali ją w milczeniu. Wspięła się po schodach i zamknęła drzwi do swojego pokoju.
Nie zapaliła światła. Wolała tajemniczą ciemność. Szła przez pokój po omacku, w myślach przytaczając sobie jego rozkład. Pomieszczenie pomalowane na czerwono, czarne meble. Na prawo od drzwi duże okno, do którego podeszła i otworzyła je na oścież. Postawiła butelkę na parapecie. Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i stawiając ostrożnie kroki, skierowała się do komody, na której stała mini wieża, nacisnęła play. W międzyczasie sięgnęła do szuflady, w której leżało kilka małych świeczek. Zapaliła je i postawiła na szafce. Wróciła do okna. Usiadła na parapecie tyłem do drzwi. Otworzyła butelkę i pociągnęła solidnego łyka, kołysząc się w takt smutnej piosenki, płynącej z głośników. Postawiła wino przed sobą. Usłyszała ciche kroki i po chwili na drugim końcu parapetu zobaczyła twarz Michała.
-O co poszło tym razem? - Spytał spokojnie, jednocześnie wyciągając rękę w stronę butelki. Ann patrzyła, jak powoli podnosi wino do góry i wlewa w siebie czerwony płyn.
-O to co zwykle. - Odparła beznamiętnie, wyciągając mu butelkę z dłoni, aby się jeszcze raz napić. Wykrzywiła usta w grymasie, gdy płyn dostał się do jej gardła. Zacisnęła palce na szyjce, a następnie wystawiła rękę za okno. Rozluźniła uścisk, a butelka wysunęła się z jej dłoni. Po chwili usłyszała odgłos tłuczonego szkła. - Jak zwykle wie wszystko najlepiej. - Mówiła, patrząc się na to, co jeszcze przed chwilą było najlepszym winem w kolekcji jej matki. - Chcesz wiedzieć? - Spojrzała na Michała, na jego szare oczy pełne spokoju, troski i cierpliwości. - Spieprzyła mi kolejne 6 miesięcy mojego życia, a dziś rano mi oświadczyła, że czy mi sie podoba czy nie, za trzy dni wyjeżdżam na dwa miesiące na kolonie do jakiejś dziury pod wschodnią granicą Polski.
-I co z tym zrobisz?
-Jeśli tak bardzo chce, żebym wyjechała, to wyjadę.- Odpowiedziała pewnym głosem,a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
O nic więcej nie pytał. Właśnie wstawał nowy dzień.
***
Siedziała w kuchni, z jedną nogą opartą o krzesło.
-Prosiłam cię, żebyś tu tego nie robiła.
Ann spojrzała w stronę, z której pochodził głos i wbiła igłę w przedramię, powoli, z satysfakcją naciskając tłoczek.
-Najwyższy czas, żebyś przywykła do tego widoku. - Odpowiedziała ze stoickim spokojem.
-Wiesz przecież, o co mi chodzi.
-Nie wiem nic oprócz tego, że za każdym razem jak na mnie patrzysz, myślisz „ćpunka”. - Sprzątnęła strzykawkę ze stołu.
-Anastazjo przestań!
-Nie – Ann podeszła do matki – to ty przestań i przyjmij do wiadomości, że to – otworzyła dłoń, na której spoczywała mała fiolka – jest częścią mnie.
***
Krajobraz za szybą zmieniał się szybko. Pola, lasy, budynki, stacje kolejowe i ludzie, którzy zamieniali się miejscami niemal na każdym przystanku.
Ann siedziała sama, wciśnięta w kąt przedziału pierwszej klasy. Ze słuchawek jej odtwarzacza CD pobrzmiewały pierwsze takty „Perfect” zespołu Simple Plan. Ann zanuciła, delikatnie zmieniając tekst.
Hey Mum look at me
Think back and talk to me
Did I grow up according to plan?
And do you think I'm wasting my time
Doing things I wanna do
But it hurts when you disaprove all along
And now I try hard to make it
I just want to make you proud
I'm never gonna be good enough for you
Can't pretend that I'm alright
And you can't change me
Cause we lost it all
Nothing lasts forever
I'm sorry, I can't be perfect
Now it's just too late
And we can't go back
I'm sorry, I can't be perfect
Spojrzała w okno i zobaczyła dwie wielkie łzy, powoli spływające po jej twarzy.
Kilka godzin wcześniej
-Jesteś pewna?
-Michał proszę cię, weź walizki i zanieś je do auta, a ja zaraz przyjdę.
Chłopak już bez zbędnego gadania wziął torby i wyszedł. Ann udała się do salonu.
-Mamo przyszłam się pożegnać.
-O czym ty mówisz? - Spojrzała na nią zdziwiona. - Przecież...
-Ja nie jadę na tę twoją kolonie. - Ann mówiła spokojnie. Chciała, aby chociaż ta rozmowa nie zakończyła się kłótnią. - Ja wracam do domu.
-Przecież tu jest twój dom.
-Nie i ty dobrze o tym wiesz.
-Nie zgadzam się. - Krystyna powiedziała stanowczo.
-Przykro mi. - Ann mimowolnie się uśmiechnęła. Spodziewała się tego. Starała się nad sobą panować, ale łzy zaczęły cisnąć się jej do oczu. - Wiesz dobrze, że nie przyjechałam tu z własnej woli. Wiesz, że nie jestem tu szczęśliwa, a poza tym nie potrafimy się dogadać, więc będzie lepiej...
-Nie zgadzam się...
-Jesteś śmieszna z tym swoim uporem. - Po policzku Ann spłynęła łza. - Myślałam, że mnie zrozumiesz.
-Krystyna zgódź się. - Ann obejrzała się za siebie i zobaczyła Patryka.
-Nie.
-To i tak nic nie zmieni. Ja już podjęłam decyzję. Miałam tylko nadzieję, że rozstaniemy się...
-Wynoś się!- Ann spojrzała osłupiała na matkę. - Jeśli chcesz jechać to się wynoś!
Ann patrzyła chwilę w ciszy na swoją rodzicielkę. Podeszła do niej i pocałował ją w policzek, zaskakując tym nie tylko Krystynę, ale i samą siebie.
-Mimo wszystko kocham cię. - Odwróciła się i stanęła obok Patryka. - Przepraszam.
-Rozumiem, było ci ciężko. - Ann nieraz zastanawiała się skąd w nim tyle cierpliwości do niej.
-Dzięki za wszystko i opiekuj się nią.- Uścisnęli się.
Ann skierowała się do wyjścia, czując na swoich plecach palące spojrzenie matki. Zbiegła po schodach i szybko wsiadła do samochodu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Silije dnia Poniedziałek 24-04-2006, 21:36, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 24-04-2006, 20:58 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się. Ciekawie opisane i ogólnie wywarło na mnie dobre wrażenie. Nie było wielu błędów, co mnie bardzo ucieszyło. Tylko na końcu trochę sie popsuło. Tutaj w tym miejscu:
Silije napisał: |
-Rozumiem, było ci ciężko. - Ann nie raz zastanawiał się skąd w nim tyle cierpliwości do niej.
-Dzięki za wszystko i opiekuj się nią.- Uścisnęli się.
Ann skierował się do wyjścia, czując na swoich plecach palące spojrzenie matki. Zbiegła po schodach i szybko wsiadła do samochodu. |
Nieraz pisze się razem. A w drugim słowie zjadłaś literkę. Ale to są mało ważne niedociągnięcia.
Czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Środa 03-05-2006, 3:12 Temat postu: |
|
|
Dawno nie pisałam. Przepraszam. O tej porze powinnam być jeszcze na imprezie u znajomych, ale mam grobowy nastrój i siostra kolegi podwiozła mnie do domku.
Wszyscy śpią, a na dworze zimnica. Wspaniały czas na przemyślenia. W mym chorym umyśle powstają kolejne zdania - dalszy ciąg historii Ann.
Madziu_m dzięki za komenta. Gdy tylko go przeczytałam naniosłam drobne poprawki na poprzednią część.
Wszystkim czytającym życzę miłej lektury i nieśmiało proszę o pozostawianie komentarzy.
"Powrót Ann cz.1"
Wzdłuż ścieżki rosły krzewy herbacianych róż. Ann zatrzymała się przy jednym z nich i nieśmiało dotknęła jednego z pączków. Pod palcami poczuła delikatny, aksamitny materiał, z którego stworzone były płatki tego wspaniałego kwiatu. Uważając, aby nie ukłuć się w palce, ostrożnie zacisnęła swą dłoń na kolczastej łodyżce i ułamała ją. Uniosła kwiat do góry i wtuliła w niego nos. Wraz z wspaniałym zapachem do umysłu wdarły się wspomnienia. Żałowała, że te obrazy to już przeszłość. Ona, Maria i Darek biegający po ogrodzie z roześmianymi buziami i rodzice uśmiechający się do siebie. Cudowne chwile. Przeszłość. Momenty, które minęły i nigdy więcej nie wrócą. Poczuła łzę spływającą po policzku. Szybko otarła ją wolną dłonią, wzięła walizki, które postawiła na ziemi i zgrabnie pokonała kilka stopni dzielących ją od drzwi frontowych. Przekręciła klucz w zamku i powoli weszła do środka.
Dom ojca.
Ciepłe kolory, którymi pokryte były ściany, sprawiały, że człowiek od razu czuł się jak u siebie. Ann weszła dalej. Przeszła przez salon zastawiony kwiatami. Dom sprawiał wrażenie pustego, ale nie spodziewała się komitetu powitalnego, gdyż nikomu oprócz Michałowi nie mówiła o swoich planach. Szła do swojego pokoju. Uśmiechnęła się, powtarzając w myślach „mój pokój”. Nie była w nim od pół roku. Mimo, iż po rozwodzie mieszkali oddzielnie, ojciec uparł się, żeby miała u niego pomieszczenie, które będzie należało tylko do niej, po prostu własny pokój. Była ciekawa czy coś się w nim zmieniło.
Otwarła drzwi. Postawiła torby obok wejścia i rozejrzała się. Liliowe ściany, białe meble, wszystko utrzymane w nieskazitelnej czystości. Jej uwagę zwróciła jedna rzecz, której nigdy wcześniej tu nie było – małe, białe łóżeczko.
Ann podeszła bliżej i zobaczyła śpiące niemowlę. Nachyliła się nad łóżeczkiem, aby się lepiej przypatrzeć. Położyła na poduszce różę, którą cały czas ściskała w dłoni.
-Czego pani tu szuka?
Ann odwróciła się gwałtownie na dźwięk tych słów, wypowiedzianych lekko przestraszonym głosem. W drzwiach zobaczyła dwudziestoparoletnią kobietę w brązowych włosach. Spojrzała przez ramię na śpiące dziecko i spostrzegła podobne rysy twarzy.
-Może to ja powinnam cię o to spytać? W końcu to dom mojego ojca. - Odpowiedziała, spokojnie spoglądając na nieznajomą., która podeszła do łóżeczka i poprawiła kocyk malcowi, a następnie spojrzała uważnie na Ann.
-Ty jesteś Ann? - Spytała po chwili namysłu.
-Tak, ale nadal nie wiem kim ty jesteś.
-Ja jestem Dora, przyjaciółka twojego ojca. - Ann spojrzała na nią zaciekawiona.
-Wiedziałam, że ojciec z kimś mieszka...
-Ale nie spodziewałaś sie takiego widoku?
-Czy to...? - Ann spojrzała na łóżeczko.
-Nie, to nie jest twoja siostra.
-Aha.
-Przepraszam za to powitanie, ale Max nic mi nie mówił, że przyjedziesz.
-Tata o niczym nie wie i to ja przepraszam, bo mogłam was uprzedzić.
Stały chwilę w milczeniu przyglądając się sobie nawzajem.
-No to może napijemy się herbaty? Chyba, że wolisz odpocząć?
-Herbata to dobry pomysł, ale daj mi 5 minut.
Ann weszła do kuchni. Na szklanym stoliku czekała już mrożona herbata, a Dora niosła właśnie talerz pełny ciasta. Usiadły na przeciwko siebie. Żadna nie wiedziała od czego zacząć. W końcu Ann odezwała się, wybierając niegroźny temat.
-Jak ma na imię? - Dora spojrzała na nią zaskoczona.
-Moja córka? - Ann skinęła głową. - Victoria.
-Vicki...ładnie. - Uśmiechnęła się. - A ile ma miesięcy?
-W zeszłym tygodniu minęło osiem.
-A gdzie jest jej ojciec?
-Nie wiem.
-Jak to?
-Tak po prostu. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu.
-A czy ty i mój ojciec jesteście razem?
Ann przyglądała się uważnie twarzy kobiety, którą poznała kilka minut wcześniej. Dora patrzyła chwilę, zanim odpowiedziała na szklankę, którą trzymała w dłoniach.
-Właściwie to jesteśmy przyjaciółmi.
-Dzięki, że jesteś szczera. - Ann podniosła się z krzesła. - to ja pójdę przenieść walizki.
-Dlaczego?
-Bo w nim mieszkacie.
-Ale to twój pokój. Łóżeczko stoi tam, bo mi się bardzo spodobał i poza tym jest z niego blisko zarówno do kuchni jak i do ogrodu. Jak Max wróci, to je przeniesiemy.
-Nie, niech tam zostanie.
Ann usłyszała hałas z przedpokoju – zamykane drzwi i rozmowę. Odwróciła się w stronę wejścia, w którym po chwili pojawiła się Maria.
-Mamy urwanie głowy i wpadłam tylko na chwilę, bo... - Dziewczyna utkwiła wzrok w Ann.
Ann uśmiechnęła się i podeszła do siostry., Dziewczyny wpadły sobie w ramiona. Po chwili w kuchni zjawił się ich ojciec. Zdumiony patrzył na scenę, która rozgrywała się przed jego oczami. Dopiero po chwili zrozumiał co się stało i szybko podszedł, aby przywitać się z najmłodszą córką.
Dwa dni później
Przed hotelem była już długa kolejka. Nastolatkowie, dziewczyny i chłopaki stali i czekali, aż nadejdzie ich pora i zostaną wpuszczeni. Czarnowłosa mijała ich bez słowa, słysząc za sobą gwizdy, jak i okrzyki oburzenia. Przedarła się na początek kolejki i pokazała ochroniarzowi plakietkę z napisem V.I.P. Goryl ledwo rzucił okiem i utorował jej przejście, wzbudzając tym irytację tłumu. Dziewczyna zaś dziękowała w duchu siostrze za to, że dzień wcześniej dała jej ten „ nic nie warty” kawałek plastiku. Wchodziła po schodach, rozglądając się. Nic się nie zmieniło. Hotel wydawał się taki sam, jak pół roku temu, gdy go opuszczała. W drzwiach zobaczyła Marię, która przywitała ją z szerokim uśmiechem.
-Wspaniale wyglądasz. - Powiedziała przyglądając się jej uważnie.- Gdyby mnie Dora nie uprzedziła, to mogłabym cię nie poznać.
Ann uśmiechnęła się i spojrzała na swoje odbicie w szklanych drzwiach. Czarne, skórzane spodnie podkreślały jej zgrabne nogi. Srebrne szpilki dodawały jej kilka centymetrów wzrostu. Czerwony, haftowany gorset opinał jej wąską talię. Kruczoczarne włosy, jeszcze tydzień temu króciutkie, dziś sięgały jej do połowy łopatek – efekt kilkugodzinnej pracy Dory. Tusz do rzęs i karminowa pomadka dopełniały obraz.
Weszły do hotelu.
-Ja muszę jeszcze coś załatwić, ale ty idź już na salę. - Powiedziała Maria i szybko zniknęła za pierwszymi drzwiami.
Ann skinęła głową i ruszyła przed siebie. W sali było już sporo ludzi. Jednak do oficjalnego rozpoczęcia imprezy zostało trochę czasu.. Ann zauważyła, że mimo wszystko dla kilku osób zabawa już się skończyła. Jacyś dwaj faceci przy jednym ze stolików nie byli w stanie utrzymać się na nogach, bynajmniej nie dlatego, że pili napój pomarańczowy. Ann skierował swoje kroki do baru, gdzie postanowiła przeczekać do rozpoczęcia. Zamówiła sobie sok grejpfrutowy i usiadła twarzą do sali.
Przepraszam, że krótkie. Wiem, że po tak długiej nieobecności należy się wam coś dłuższego i lepszego, ale niestety nic więcej teraz nie naskrobię.
Mogę tylko powiedzieć, że do piątku powinna pojawić się nowa część.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Silije dnia Środa 03-05-2006, 15:21, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 03-05-2006, 14:33 Temat postu: |
|
|
Bardzo dobra część. Przyjemnie mi się ją czytało. Ciekawie to przedstawiłaś. Znalazłam kilka błędów i bym pewnie je zostawiła w spokoju, ale jeden strasznie mnie zraził. A mianowicie, słowo "skórzane" pisze się przez "ó", a nie tak, jak Ty napisałaś przez "u". Ogólnie reszta błędów nie jest bardzo rażąca i ujdą w tłumie...
No i oczywiscie czekam na ciąg dalszy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Engel
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Bieszczady
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 16:12 Temat postu: |
|
|
Extra czekam na nast. część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Sobota 06-05-2006, 23:46 Temat postu: |
|
|
Madzia_m cieszę się, że Ci się podobało. Za błędy przepraszam, ale polski to trudny język, poza tym ostatnia część pisana była trochę póżno (albo wcześnie zależy jak kto woli) i nie miałam już siły sprawdzać błędów, które mimo moich szczerych chęci zawsze się gdzieś wkradną.
Engel dzięki za komenta i ponawiam prośbę do reszty czytelników ( wnioskuję, że takowi istnieją, bo cyferki w liczniku ulegają zmianie) o komentowanie, gdyż komentarze naprawdę mobilizują, a poza tym chciałabym poznać Wasze zdanie na temat mojego pisania.
No dobra to ja już więcej nie marudzę tylko daję kolejną część.
Miłego czytania.
"Powrót Ann cz.2"
Po dwudziestu minutach na scenie pojawił się właściciel hotelu. Wciągu minionego pół roku przybyło mu trochę siwych włosów, zauważyła Ann, ale była to jedyna zmiana jaka wpadła jej w oko. Wraz z jego pojawieniem na sali zapanowała cisza. Wszyscy skierowali głowy w stroną sceny. Czekali.
Ann też czekała, gdyż Maria mimo próśb i gróźb nie chciała wyjawić co to za okazja.
-Pewnie nie możecie się już doczekać, co?! - Odezwał się ojciec Andre. Odpowiedziały mu zniecierpliwione krzyki zebranego tłumu. - Chcieliśmy uczcić powrót naszych wspaniałych gości.
W tym momencie drzwi do sali otworzyły się. Do środka wkroczyły cztery osoby, a z głośników popłynęła tak dobrze znana Ann melodia. Zakrztusiła się i odstawiła szklankę na ladę. Barman spojrzał na nią, ale ona nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Nie spodziewała się, że tak szybko spotka się z chłopakami. Cała czwórka uśmiechała się szeroko i witając się z ludźmi, weszli na scenę.
-Dziękujemy panie Berger, ale to nie było konieczne. - Powiedział Georg witając się z właścicielem hotelu.
-Sami byśmy sobie coś zorganizowali. - Dodał Tom.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale drzwi do sali otwarły się z hukiem i do sali wpadła Marta, rozglądając się na wszystkie strony i wykrzykując imię swojego chłopaka „Tom!” , „Tom!” Wbiegła szybko na scenę.
-Tom już dawno po wieczorynce – powiedziała z wyrzutem – a ty jeszcze nie w łóżku? Natychmiast marsz do pokoju. - Władczym gestem wskazała mu drzwi.
Towarzystwo ryknęło śmiechem. Tom'a zatkało. Patrzył zszokowany na swoją dziewczynę, nie wiedząc co powiedzieć. Szukał ratunku w przyjaciołach, jednak Bill i spółka również zwijali się ze śmiechu. Jeszcze raz spojrzał na Martę i zauważył, że ta ledwie zachowuje poważny wyraz twarzy. Odpowiedział jej morderczym spojrzeniem i również wybuchnął śmiechem, przytulając ją do siebie.
Ann obserwowała to zdarzenie ze swojego miejsca przy barze. Ta scena bardzo ją rozbawiła i jakby dodała pewności siebie. Dopiła sok i zapłaciła barmanowi. Przejrzała się w lustrze wiszącym za barem i poprawiła niewidoczny kosmyk włosów. Chciała wyglądać idealnie. Ruszyła w stronę stolika, przy którym usiadł team.
-Cześć. - Powiedziała stając obok nich. Towarzystwo odburknęło jej coś, gdyż każdy był zajęty sobą. - Wiecie co, moglibyście się bardziej postarać.
Tym razem zwrócili na nią uwagę. Przyglądali się jej w milczeniu dłuższą chwilę.
-Czy my się znamy? - Spytała Marta.
Ann zaczęła się śmiać wprawiając towarzystwo w osłupienie. Zastanawiali się co to za wariatka.
A ona przyglądał się ich twarzom, przeskakując oczami z jednej na drugą i na każdej widziała szczere zdziwienie, aż trafiła na twarz Bill'a i spojrzała mu w oczy.
-Ann? - Spytał niepewnie.
-No brawo!- Klasnęła w dłonie jak małe dziecko. - Mogę? - przysiadła obok czarnowłosego, nie czekając na odpowiedź. - A już myślałam, że będę musiała tak stać do rana. - Ann spojrzała po raz kolejny na ich osłupiałe twarze. - No co?
-Nic tylko...- Zaczęła Marta.
-Zmieniłaś się ... - Dokończył Gustav.
-Ale przecież ... -Próbował powiedzieć Georg.
-Co ty tu robisz? - Zadał pytanie Tom.
-Aktualnie to siedzę z wami przy stoliku. - Zobaczyła krzywe uśmiechy na ich twarzach.- Ale widzę, że nie o to wam chodzi. Po prostu wróciłam.
***
-Dora! Ratuj mnie! - Ann wpadła do salonu jak burza, wyciągając ręce w błagalnym geście.
-Ale co się stało? - Kobieta spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem
-Została mi godzina, a ja nadal nie wiem, w co mam się ubrać. - Dora wybuchnęła śmiechem.
-Myślisz, że tak będzie dobrze? - spytała Ann, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Jedwabna, czarna spódniczka, czerwony gorset i biała marynareczka, a do tego skręcone włosy upięte fantazyjnie na głowie.
-Gdybyś poszła w dresach, to by cię nie wpuścili. - Dora przyglądała się swojemu dziełu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Ann otworzyła.
-Gotowa? - Dziewczyna skinęła głową.
Ann rozglądała się po sali restauracji w trakcie drogi do stolika. Było tu całkiem przyjemnie. Wszystko w odcieniach bieli i złota, dużo kwiatów i przyjemna dla ucha muzyka.
-Powiesz mi wreszcie co to za okazja? - Usiadła na krześle, korzystając z pomocy kelnera.
-A czy musi być jakaś okazja? Po prostu chciałem zjeść z tobą kolację.
-Tato nie wciskaj mi kitu, bo kolację to mogliśmy zjeść w domu. - Ann patrzyła na swojego ojca, z rozbawieniem przypominając sobie sytuację z przed kilku minut, gdy obsługa wzięła ich za parę.
-Chciałem z tobą porozmawiać. - Ann zerknęła na niego, gdyż powiedział to bardzo poważnie. - Jak długo zostajesz?
-A co, już masz mnie dość?
-Nie tylko...
-Tylko co? - spytała agresywnie.
-Spokojnie. Po prostu chciałbym wiedzieć. Twoja matka mówiła mi, że nie przyjedziesz, bo chcesz jechać na jakąś kolonię.
-To ciekawe.
-Co?
-To, że to ja chciałam jechać na kolonię.
-A dlaczego?
-Bo to ona chciała, żebym pojechała. - Patrzyli chwilę na siebie w milczeniu. Kelner przyniósł karty dań, więc złożyli zamówienie. Gdy oddalił się od stolika, podjęli przerwaną rozmowę.
-A jak długo chciałabyś zostać?
-Szczerze? - Ann spojrzała w brązowe oczy ojca.
-Tylko szczerze.
-Chciałabym tu zostać na zawsze.
-A mama?
-Co mama?- w jej głosie pobrzmiewała nutka irytacji.
-Co ona na to?
-Była szczęśliwa, że się wynoszę. - Ojciec spojrzał na nią zaskoczony. Ann udała, że nie zauważyła jego spojrzenia. - To co jemy? - Spytała, gdyż w między czasie podano ich zamówienia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
***DieStar***
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chrzanów OC!
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 8:18 Temat postu: |
|
|
a już myślałam, że to koalcja z Billem xD niewiem czemu, ale tak mnie naszło... parcik był świetny jak zawsze a teraz pozostaje mi czekać na więcej pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Engel
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Bieszczady
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 10:51 Temat postu: |
|
|
I suuupcioooo....juz chce nowa czesc ) mam nadzieje ze ona bedzie z Billem coooo???? Zboczuszki łączmy się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ancia_13
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 19:59 Temat postu: |
|
|
Ja też mam taką nadzieje i jeszcze że ona będzie tańczyła(wróci)do zespolu!!!Czekam a kiedy nowa część????????Pozdro;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lotte
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc ;)
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 22:10 Temat postu: |
|
|
Uch...wreszcie nadrobiłam wszystkie zaległości, a było tego kilka odcinków.
Podoba mi się.
Co jeszcze moge powiedzieć...
Chyba tylko to, że czekam na następną część.
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Wtorek 09-05-2006, 21:37 Temat postu: |
|
|
Eeee dziękuje za komentarze, poprawiły mi trochę humorek.
Co do nowego parta to nie wiem, kiedy będzie. Mam już pewien zarys co się w nim będzie działo, ale gorzej z wykonaniem i do tego ta durna szkoła, przez którą nie mam czasu się nawet dłużej zastanowić nad rozwojem sytuacji, ale może w nocy coś naskrobie bo mi się wtedy najlepiej pisze.
***DieStar*** - kolacja z Billem mówisz, zastanowię się nad tym pomysłem.
Engel - czy będzie z Billem to ja jeszcze nie wiem. Zobaczymy, czas pokaże.
Ancia_13 - to samo co powyżej, a nad kontynuowaniem wątku tańca to się szczerze mówiąc nie zastanawiałam.
lotte - a zastanawiałam się gdzie jesteś i czy moje opowiadanko Ci się znudziło.
No to ja się odmeldowywuję ( czy jak to się tam pisze) i życze wam miłej nocki, miłego dzionka i powodzenia w szkole, które mi się bardzo przyda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lotte
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc ;)
|
Wysłany: Wtorek 09-05-2006, 21:40 Temat postu: |
|
|
E tam, nie znudziło mi się.
Tylko moja skleroza i roztargnienie, znowu się odezywały.
Najnormalniej na świecie zapomniałma o tym opku...
No ale już jestem z powrotem i mam zamiar dręczyć Cię moimi komentarzami
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Niedziela 14-05-2006, 10:39 Temat postu: |
|
|
Lotte mówisz, że masz zamiar dręczyć mnie swoimi komentarzami. Czy to oznacza, że powinnam zacząć się bać?
Dziś mam dla Was nową część. Jest troszkę dłuższa niż to zwykle bywało. Mam nadzieję, że nie uśniecie po przeczytaniu kilku pierwszych linijek i jakoś dobrniecie do końca.
Miłego czytania.
W pokoju panowało małe zamieszanie. Ludzie chodzili z kąta w kąt, ciągle czegoś szukając. Marta coraz bardziej zniecierpliwiona dobijała się do drzwi, dzielących ją od łazienki. Po dłuższej chwili ujrzała niezadowoloną twarz basisty.
-O co...
-Potrzebuję lustra.
-Ja też.- Georg zamknął jej drzwi przed nosem.
Marta lekko poirytowana zaczęła walić pięścią w drzwi, co odniosło pozytywny skutek, gdyż otworzyły się ponownie.
-Czego?!
-Georg ja skończę w pięć minut. Zresztą jestem tak wielka, że przysłonię ci całe lustro?
Chłopak zastanowił się chwilę i otworzył szerzej drzwi.
-Właź, tylko mi nie przeszkadzaj.
Dziewczyna szybko przemknęła obok niego i stanęła przed lustrem. Sięgnęła po dużą kosmetyczkę, która leżała na szklanej półce i szybko wzięła się do dzieła. Po kilku minutach przyjrzała się dokładnie swemu odbiciu, aby stwierdzić, że efekt jest zadowalający. Gdy wychodziła z łazienki, zerknęła na Georga, który z anielską cierpliwością walczył ze swoimi włosami.
Marta skierowała swe kroki do sypialni, aby po kilku sekundach wrócić do salonu. Nie lubiła takiego bałaganu, jaki dziś powstał w ich pokoju, którego powodem był wypad na miasto. Od rana tłoczyło się tu pięciu ochroniarzy, których żadnym sposobem nie mogli przekonać, że są niepotrzebni. Gdy dyskusja na ten temat nie przynosiła skutków, próbowali wynegocjować mniejszą liczbę strażników, ale również bez efektu. Nawet menadżer był przeciwko nim.
-Czy ktoś widział moje bluzki? - Powiedziała w przestrzeń, nie oczekując na jakąkolwiek reakcję, ale po chwili wyrosły przed nią dwa wieszaki, za którymi stał uśmiechnięty Gustav.
-A proszę bardzo. Na fotelu były.
Z ulgą podziękowała chłopakowi, gdyż nie miała najmniejszej ochoty znowu przekopywać się przez stertę ciuchów. „Zapamiętać. Dziś wieczorem rozpakować walizki” notowała w myślach. Rozejrzała się po salonie za dredowłosym, który znowu wykłócał się o coś z ochroniarzami.
-Tom- Poczekała, aż chłopak skończy – którą?
Tom obrócił się i przyjrzał uważnie swojej dziewczynie, po czym jego wzrok spoczął przez dłuższą chwilę na dwóch wieszakach.
-Jak dla mnie, to czarna. - Powiedział po krótkim namyśle.
-Tak myślałam.
-Kochanie...
-Tak? - Automatycznie Marta spojrzała na jego dłonie, w których znajdowały się dwie czapeczki.- Moim zdaniem biała. - Cmoknęła go w policzek i zniknęła za drzwiami sypialni.
Tom był już właściwie gotowy do wyjścia, ale rozejrzał się po pokoju, aby upewnić się, że o niczym nie zapomniał. Jego wzrok spoczął na Billu. Chłopak zdał sobie sprawę, że jego bliźniak od ponad godziny siedzi nieruchomo, wpatrując się w jeden punkt. Tom znał dobrze ten stan zawieszenia.
-Bill. - Zero reakcji. - Bill. - Znowu to samo.
Tom sięgnął po poduszkę, leżącą na fotelu, wycelował i rzucił. Poduszka idealnie trafiła w głowę czarnowłosego. Bil otrząsnął się z zamyślenia.
-Co robisz idioto?! - Spojrzał wściekle na Toma.
-Nic. Zbieraj się. - Odpowiedział dredowłosy wzruszając ramionami.
-A po co? - Tom spojrzał w sufit jakby tam szukając ratunku przed inteligentnym pytaniem brata.
-No zaraz jedziemy.
-Ja zostaję.
-Przecież to ty nalegałeś na ten wypad. Od dwóch dni nie słyszałem od ciebie nic poza tym, że ci się lakier skończył, wosk albo kredka.
Bill zbył to milczeniem.
-Co jest? Jakiś problem? - Marta wyłoniła się z sypialni i podeszła do Toma.
-Nic. -Chłopak nachylił się jej do ucha i dodał szeptem. - Książę Ciemności stroi fochy.
-Tylko tyle? - Spytała z uśmiechem. Tom skinął głową. - Daj mi minutkę.
***
Ann stała pomiędzy regałami, z coraz większą bezradnością spoglądając na ich zawartość. Co chwila wyciągała rękę, aby ściągnąć któryś przedmiot z półki, ale cofała dłoń, będąc już tylko kilka centymetrów od celu. Kątem oka zerkała na zniecierpliwioną ekspedientkę, która znów spoglądała na zegarek, aby po raz kolejny podnieść twarz z miną świadczącą o tym, że ma ciekawsze rzeczy do robienia. Jednak to nie pomagało dziewczynie w podjęciu decyzji.
Wreszcie po półgodzinie Ann poddała się i z pełnym portfelem, bez zakupu i z przepraszającym uśmiechem na ustach wyszła ze sklepu. Wmieszała się w tłum kolorowych, roześmianych ludzi. Zatopiona w myślach rozważała wyższość Kubusia Puchatka nad innymi misiami i czy tygrysek jest lepszy od pluszowego pieska, ale niestety nie potrafiła wysnuć żadnych samodzielnych wniosków. Zaśmiała się pod nosem i rozejrzała wokół siebie. Chwilę trwało zanim zorientowała się, w którym miejscu centrum handlowego się znajduje, gdyż była zbyt zajęta swoimi myślami, aby zwracać uwagę na drogę. Zastanowiła się chwilę, dokąd jeszcze mogłaby się wybrać, gdy tuż przed jej nosem pojawiła się tablica z nazwą jej ulubionej drogerii. Bez namysłu skierowała do niej swe kroki, mając pełną świadomość, że jej budżet na tym ucierpi.
Po raz kolejny zbliżyła tester do nosa i wciągnęła świeży zapach cytrusów do płuc, aby po chwili tę samą czynność powtórzyć z tą różnicą, że tym razem do jej świadomości docierał inny aromat. Po pięciu minutach wyeliminowała osiem zapachów i zatrzymała się na dwóch ostatnich, bo za żadne skarby świata nie mogła zdecydować się, który jest lepszy.
-Ja wziąłbym ten.
Ann usłyszała męski głos tuż nad swoim uchem i ręka należąca do tego głosu wskazywała tuż nad jej ramieniem na zieloną tubę, w której tkwił flakon aromatycznego płynu. Dziewczyna z przestrachem odwróciła się gwałtownie, by zobaczyć młodą twarz z wielkimi, czarnymi okularami przysłaniającymi oczy i ze sportową czapeczką na głowie uśmiechającą się do niej szeroko.
-Nie chciałem cię przestraszyć.
-Dlaczego ty zawsze musisz się tak skradać, co Kaulitz? - Powiedziała po chwili wpatrywania się w smukłą sylwetkę. - Mówisz, że te ? - wzięła do rąk opakowanie, które przed chwilą wskazał.
-Ładne są. Chyba jakieś cytrusy. - Ann spojrzała na niego zaskoczona.
-A skąd wiesz? - Spytała, bo wydało jej się niemożliwe, żeby zgadł w ciemno, jaki zapach kryje się w opakowaniu.
-Niedawno pomagałem wybrać Tomowi dla Marty.
-Przekonałeś mnie. - Wsadziła perfumy do koszyka. I ruszyła przed siebie, wzdłuż rzędu półek zastawionych najprzeróżniejszymi kosmetykami, by po chwili przystanąć przed jedną z nich i wybrać kolejny zakup, którym okazała się kredka do oczu.
-Ja na twoim miejscu wziąłbym tą. - Powiedział chłopak, który cały czas podążał za nią i podał jej mały przedmiot.
-Myślisz, że lepsza? - Spojrzała na niego i po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech, gdy czarnowłosy dołączył ten sam produkt do swoich zakupów. - Ok, wierzę ci. A co ty tu robisz?
-Jestem na zakupach, nie widać? - Bill wskazał na swój koszyk.
-No dobra, to nie było zbyt inteligentne.
-Pomóc ci jeszcze w wyborze czegoś?- Spytał, gdy przyglądała się małym pojemniczkom, w których ukryty był kolorowy, sprasowany proszek.
-Nie, mam już wszystko. - Powiedziała odrywając wzrok od zapełnionych półek.
-A to w takim razie dasz się zaprosić na colę? - Zadał pytanie stając przed nią.
-Na colę nie. - Zobaczyła cień rozczarowania na jego twarzy. - Ale lodom nie odmówię.
-No to zapraszam cię na lody.- Ann uśmiechnęła się do niego i skierowali się w stronę kas.
Choć przed nimi była już mała kolejka, to kasjerka okazała się wykwalifikowanym pracownikiem, gdyż klienci odchodzili w zadziwiająco szybkim tempie. Po wyjściu z drogerii Bill i Ann skierowali się do kawiarni, w której nie było żywej duszy.
-Jaki smak wybierasz? - Czarnowłosy zwrócił się do dziewczyny.
-Czekoladowy.
-Dwa czekoladowe poproszę. - Bill powiedział do ekspedientki i już po chwili miał przed sobą dwa pucharki lodów. Wziął obydwa i skierował się do stolika. Ann szła tuż za nim z torbami.
Usiedli na przeciwko siebie i pomału zaczęli jeść zimny deser, przyglądając się sobie nawzajem w milczeniu. Gdy skończyli, pojawiła się kelnerka, która zabrała szkła i zostawiła ich samych. Ann sięgnęła do torebki i zaczęła przerzucać jej zawartość. Bill przyglądał się jej uważnie, aż usiadła spokojnie z portfelem w ręku.
-Co robisz?
-No jak to co, oddaje ci kasę.
-A za co?
-Za lody.
-Ale to przecież ja cię zaprosiłem.
-Ale...
-A zresztą od jednego deseru nie zbiednieję.
-Jak chcesz. Przekonałeś mnie tym ostatnim argumentem, bo mój portfel jakoś dziwnie schudł po tej wizycie w tej drogerii.
Siedzieli tak rozmawiając o wszystkim i o niczym, co jakiś czas któreś z nich wybuchało śmiechem. W pewnym momencie Ann zesztywniała.
-Nie wiem czy wiesz, ale ten facet pod filarem cały czas nam się przygląda.
-Który? - Bill spojrzał we wskazanym kierunku.
-Ten o wyglądzie dzikiej małpy. - Chłopak parsknął śmiechem. - Co cię tak bawi?
-Nic tylko, że ta dzika małpa to mój ochroniarz.
-Eee..- Ann zmieszała się trochę. - No to może wytniemy to ostatnie zdanie? - Uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. - Muszę się zbierać.
-Już? - Bill wydał jęk zawodu.
-Za godzinę zamykają, a ja muszę jeszcze coś kupić.
-A mogę iść z tobą? Może ci się jeszcze na coś przydam?
-Ty a może weźmiesz jednak tamtego robota?
-Bill! - Ann powtarzała to po raz kolejny z rezygnacją w głosie. Zaczynała żałować, że zgodziła się na jego towarzystwo. - Mówiłam ci, że ma być maskotka, więc z łaski swojej uspokój się . - Bill stanął w miejscu i przybrał poważny wyraz twarzy. Ann z trudem powstrzymywała się, by nie wybuchnąć śmiechem. - No tak już lepiej, a teraz skup się. Piesek – pomachała mu przed twarzą białym, kudłatym szczeniakiem – czy może misiu?- wyciągnęła przed siebie rękę z brązowym niedźwiadkiem.
-Chyba misiek- czarnowłosy przyjrzał się uważnie zabawkom, by po chwili wydąć usta w podkówkę i żałosnym głosem powiedzieć – ale wolałbym koparkę.
-Bill! - Ann mimowolnie uśmiechnęła się. - Jak tak bardzo chcesz to kupię ci ją na urodziny. Kiedy masz? We wrześniu prawda? - Chłopak skinął głową. - No to juz niedługo.
-Przepraszam państwa, zaraz zamykamy. - Zwróciła się do nich kasjerka.
-Tak, tak oczywiście. - Ann wzięła misia i podeszła do kasy.
Po chwili byli już na zewnątrz.
-No to ja zmykam. - Dziewczyna odezwała się, gdy byli już obok wyjścia.
-A czemu?
-Za pięć minut mam autobus.
-Przestań. - Bill machnął ręką, by po chwili złapać ją za nadgarstek i pociągnąć w stronę windy.
-Co ty robisz? - Szła tuż za nim, nie stawiając oporu.
-Nie widzisz? Zaciągam cię do winy, gdzie cię wykorzystam, a potem, gdy będzie już po wszystkim to cię porzucę.
-Bardzo śmieszne, ale ja naprawdę muszę iść, bo mi środek transportu ucieknie.
-Patrzcie, patrzcie. Kogo my tu mamy?
Ann i Bill stanęli w miejscu i obrócili się, słysząc znajomy głos należący do starszego Kaulitza, obok którego stała Marta.
-Fajnie was widzieć, ale ja naprawdę muszę lecieć. - Spojrzała na chłopaka, który nadal trzymał jej rękę. - Mógłbyś mnie puścić?
-Dlaczego mam brata kretyna? - Tom po raz drugi dzisiejszego dnia wzniósł oczy do góry. - Przecież możemy cię odwieźć.
-No właśnie miałem jej to zaproponować. - Odezwał się Bill.
-Z tego co mi wiadomo, to proponowałeś, że mnie wykorzystasz, a potem porzucisz. - Powiedziała Ann poważnie.
Tom i Marta spojrzeli na młodszego bliźniaka z rozbawieniem w oczach. Czarnowłosy też się uśmiechnął.
-No to jak zgadzasz się?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Engel
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Bieszczady
|
Wysłany: Niedziela 14-05-2006, 12:15 Temat postu: |
|
|
hehehehehe faaajnie...Billus zachowuje sie jak malutki chlopcyk co chce lobocika chce jeszczeee....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
***DieStar***
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chrzanów OC!
|
Wysłany: Niedziela 14-05-2006, 12:56 Temat postu: |
|
|
Ja też chce koparkę... albo nie... ja poproszę taki samochodzik na akumulator :d hihi... parcik - fenomenalny... czeekam na więcej, jak zawsze
Die
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ancia_13
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Niedziela 14-05-2006, 18:51 Temat postu: |
|
|
Cudne od poczatku mi sie to opo podoba i nie zamierzam przestawać go czyrtać pozdrawiam i czekam na następna cżęść pozdro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 21:32 Temat postu: |
|
|
Engel Bill zachowuje się jak chłopczyk? W porównaniu do niektórych moich kolegów (wiek 17-18 lat) to on zachowuje się jak dorosły mężczyzna.
***DieStar*** ja zawsze chciałam mieć zdalnie sterowany wóz strażacki i kiedyś miałam, a właściwie to mój brat miał, ale po kilku dniach rozłożył go na części pierwsze, bo to takie dziwne dziecko co od małego lubiło bawic się śrubokrętem i mu to zostało do dziś. Parcik fenomenalny? Miło mi, że tak myślisz. Ja uważam, że jest dobry, a może i bardzo dobry, ale do fenomenu to mu daleko.
Ancia_13 fajnie, że opko podoba Ci się od początku , że je czytasz i masz zamiar dalej czytać. Mam nadzieję, że nie zawiodę i kolejne części również przypadną Ci do gustu.
A nowa część najwcześniej w weekend, bo niestety cierpię na brak wolnego czasu i obawiam się, że bedzie to trwać do końca maja, jak nie dłużej.
No to ja już się z Wami żegnam i pozdrawiam Was (zarówno tych komentujących, jak i nie komentujących) bardzo serdecznie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 17:30 Temat postu: |
|
|
Oj, troszkę się spóźniłam z czytaniem i komentowaniem. Ale już nadrobiłam straty i zabieram się do komentowania
Powiem szczerze, że ta ostatnia część bardziej mi się podobała od poprzedniej. Była taka wesoła, przyjemna. I niestety się pogubiłam z deka w tej części 'Powrót Ann cz.2". Nie wiem, czemu, ale jakoś trochę pobłądziłam w tej treści. NIe wiedziałam, skąd niektóre rzeczy się wzięły. Chociaż może jest to spowodowane tą sporą przerwą w czytaniu.
No to kończę. Część naprawdę fajna, przyjemna.
Pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy i zapraszam na moje opowiadanie 'Lambada'. (link w podpisie )
edit:
A co do braku czasu, to mogę Cię pocieszyć, że ja ostatnio też mam takie ograniczenia. Ale zostały jeszcze tylko 24 dni robocze do końca roku. ( no chyba, że pan Roman G. zrobi nam wolne na przyjazd papieża, to jeden dzień mniej )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silije
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Odrz.
|
Wysłany: Poniedziałek 22-05-2006, 22:43 Temat postu: |
|
|
Madzia_m co do części Powrót Ann cz.2 to nie dziwie się, że się pogubiłaś, bo ja jak to ostatnio czytałam też nie za bardzo wiedziałam o co mi chodziło, gdy to pisałam. Może dlatego, że tamta część była tworzona na wariata w niezbyt sprzyjających dla zdrowia psychicznego warunkach - ciągle mi się ktoś kręcił po pokoju i odrywał mnie od pracy. A Jeśli chodzi o Lambadę to moją opinie już chyba znasz. Jeżeli Romek będzie się tak dalej starał, to może go jeszcze polubie (Nie wierze, że to napisalam)
No, to ja przybywam z nową częścią, która była pisana w mękach, w przerwach między zakuwaniem geografii a słówkami z niemieckiego, więc nie jestem pewna co za bzdety wymyśliłam, ale nie chce mi się już tego czytać, dlatego za wszystkie błędy i nieciekawą akcję przepraszam.
Mimo wszystko życzę miłego czytania.
***
Jasne słońce wspinało się powoli coraz wyżej po nieboskłonie, od czasu do czasu przysłaniane małą, białą chmurką. Mimo wczesnej pory było już stosunkowo ciepło. Rześkie powietrze, z każdym kolejnym oddechem wypełniało płuca Ann, która wbiegała właśnie do parku – miejsca, które w okolicy najbardziej nadawało się do porannego joggingu. Podczas drogi nie spotkała żywej duszy, nie licząc ludzi zasiadających za kierownicą swojego auta, sunących wzdłuż drogi w drodze do pracy. Biegła alejką, obsadzoną jarzębinami, wsłuchując się w radosne śpiewy ptaków, ukrytych wśród gałęzi.
Czuła się wspaniale. Nareszcie wolna. Nikt jej nie ograniczał, nie mówił ciągle co ma robić, mówić i jak się zachowywać, aby przez przypadek nie urazić szanownych sąsiadek. Mogła bawić się całą noc,a gdy wracała nad ranem, nie czekała na nią kolejna porcja wyrzutów i awantur tylko cisza.
Ann wróciła na ulicę, którą tu przybiegła. Na chodnikach zaczęli pojawiać się ludzie ze swoimi pupilami, aby dostarczyć im porcję ruchu. Dziewczyna zatrzymała się przy osiedlowym sklepiku i weszła do środka, ściągając czapeczkę z głowy. Za ladą stała starsza pani, z okularami na nosie, która przywitała Ann miłym uśmiechem. Czarnowłosa jak co dzień zrobiła zakupy, które składały się z podstawowych artykułów spożywczych i gazety. Sprzedawczyni cały czas pilnie przyglądała się Ann. Pod tym badawczym spojrzeniem dziewczyna poczuła się troszkę speszona i gorączkowo zaczęła szukać powodu, dla którego miała by się stać celem obserwacji, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Pożegnała się ze sklepikarką i spacerkiem wróciła do domu.
Róże posadzone wzdłuż ścieżki prowadzącej do wejścia zaczynały pomału przekwitać, co nieco zasmuciło Ann, gdyż uwielbiała zapach tych kwiatów. Po cichu otworzyła frontowe drzwi i udała się do kuchni, w której unosił się zapach świeżo parzonej kawy. Z za stołu przywitał ją uśmiech ojca, na który również odpowiedziała uśmiechem. Wyładowała zakupy z reklamówki, kładąc gazetę na krześle i poszła wziąć szybki prysznic.
Po piętnastu minutach świeża i pachnąca, w wytartych szortach i topie pojawiła się z powrotem w kuchni. Spojrzała na ojca wpatrującego się w okładkę gazety nic nierozumiejącym wzrokiem, nad jego ramieniem pochylała się Dora z takim samym wyrazem twarzy.
-Coś ciekawego piszą? - Spytała Ann nalewając sobie soku.
Obydwoje podnieśli głowę w tym samym momencie. Nikt się nie odezwał, tylko podali jej gazetę.
Ann stała oparta o blat szafki, przeglądając czasopismo. Na pierwszej stronie nie było nic ciekawego, więc przewróciła stronę i zakrztusiła się widząc znajome sylwetki. Oczy szybko zaczęły obejmować kolejne linijki tekstu, próbując odnaleźć jakikolwiek sens kolorowych obrazów. Gdy skończyła, zamknęła gazetę i spojrzała na okładkę, gdzie widniało wielkie zdjęcie czarnowłosej pary, siedzącej w kawiarni i krzykliwy napis „ Kim jest tajemnicza towarzyszka wokalisty Tokio Hotel?” Przełknęła ślinę, wydawało jej się, że wszyscy siedzący w kuchni słyszeli to, gdyż w pomieszczeniu panowała cisza. Dziewczyna podniosła powoli wzrok z nad gazety i napotkała spojrzenie ojca.
-Fajnie wyszłaś na tej fotce.
-Dzięki tato. - Odparła nadal zaskoczona zawartością artykułu. -Ale nie rozumiem...
-Czego?
-Nie, już nic. - Powiedziała, odkładając kolorowe czasopismo na stół. - O której jedziemy? - Spytała ojca.
-O 10.
-To ja idę do ogrodu.
Szeroki korytarz był pusty. Nie było słychać gwaru, ani rozmów zwykle towarzyszących temu miejscu. Ann rozglądała się po kątach ciekawa, co się zmieniło, ale wszystko było po staremu. Stanęła za plecami swojego ojca przed mahoniowymi drzwiami. Opiekun Ann zapukał do drzwi i przepuścił ją przodem. Czarnowłosa weszła pewnie do gabinetu. Kobieta siedząca za biurkiem wstała i przywitała ich,po czym ręką wskazała dwa fotele, na których mieli usiąść.
-To jest właśnie Ann. - Mężczyzna napotkał zdziwione spojrzenie dyrektorki. - Znaczy się Anastazja.
-Tak, tak poznaję. - Kobieta taksowała Ann od stóp do czubka głowy. - Miło mi, że chcesz do nas wrócić.
-Akurat mnie poznajesz- Pomyślała dziewczyna, a na głos odparła. - Ja też się cieszę.
-Potrzebne są tylko papiery z polskiej szkoły i wszystko będzie gotowe.
Ann spojrzała zdenerwowana na ojca, który posłał jej uspokajający uśmiech.
-Postaramy się to załatwić do końca tygodnia.
-W takim razie czekam.
Kobieta podniosła się z krzesła, dając tym samym znak, że rozmowa dobiegła końca i otworzyła przed nimi drzwi. Ann szła za ojcem do samochodu. Przed szkołą spotkała grupę dziewczyn, które przyglądały się jej bardzo uważnie. W odpowiedzi na te spojrzenie mocniej naciągnęła czapeczkę.
Dziewczyna cmoknęła ojca w policzek i wysiadła z samochodu. Popchnęła furtkę, która otworzyła się bezszelestnie, by po chwili nogą domknąć ją za sobą. Zgrabnie wbiegła po schodach i weszła do domu. Ściągnęła czapeczkę i ręką przeczesała włosy, ciesząc się, że spotkanie z szanowną panią dyrektor ma już za sobą. Przechodząc przez kuchnie złapała jabłko leżące na stole i wpiła w nie swoje zęby. Przez chwile rozkoszowała się słodkim smakiem, przeklinając tego, który wymyślił skórkę na jabłkach. Poczuła jak sok spływa jej kącikiem ust i szybko pochwyciła go językiem. Zajrzała do swojego pokoju, w którym panowała jednak kompletna pustka, więc poszła na taras. Usłyszała czyjeś głosy i zaciekawiona wyjrzała przez barierkę do ogrodu. Zadziwił ją trochę obraz, który ujrzała, ale i ucieszył. Zbiegła szybko na dół, by dołączyć do osób zebranych w ogrodzie, którzy przypatrywali się rozgrywce w pin-ponga między perkusistą a basistą.
-Cześć.- Przywitała się.
-Mówiłam im, że zaraz będziesz. - Dora podeszła do Ann.- Muszę wyjść na godzinkę lub dwie. - Powiedziała szeptem. - Zostaniesz z małą?- W odpowiedzi na pytanie otrzymała skinienie głową. - Dzięki Vicki jest u mnie. - Pożegnała się z pozostałą piątką i uciekła.
-Już się za mną stęskniliście?- Na ustach Ann pojawił się uśmiech.
-Nie, po prostu nudziliśmy się i nie mieliśmy nic lepszego do roboty. - Odpowiedział Gustav na chwilę odrywając się od gry.
-A ja się nigdy nie nudzę - dziewczyna zrobiła krótką pauzę – bo inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą.
Towarzystwo uśmiechnęło się.
-No dobra, rozgryzłaś nas siostro - powiedział Tom kładąc rękę na ramieniu Ann – tylko ani słowa prasie .
-Taa, bo by się wydało, że chodzę z kretynem. - Marta nie mogła sobie darować, by mu nie dogryźć.
-Też cię kocham słoneczko.
Ann uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc to romantyczne wyznanie uczuć.
-No właśnie, jeśli chodzi o gazety...
-To muszę przyznać, że do twarzy ci z łyżeczką w buzi.
-Dzięki Tom, czyli już widzieliście...
-Mama zadzwoniła rano z pytaniem, co to za laska, z którą...
-Tom zamknij się ! - Po raz pierwszy do rozmowy włączył się Bill. Ann zerknęła na niego z rozbawieniem, a Tom jakby nie słyszał brata kontynuował dalej.
-Co to za laska, z którą Bill jest w gazecie? Szkoda, że nie widziałaś młodego, jak wybiegł z pokoju uwaga, uwaga bez ułożonych włosów i makijażu, by po chwili wrócić z gazetą. A żebyś widziała jego skupienie, gdy czytał ten artykuł,. Tak inteligentnie to nie wyglądał od czasów odkrycia do czego służy kibel.
Ostatnia uwaga Toma rozbawiła wszystkich z wyjątkiem Billa, który posyłał bratu mordercze spojrzenie.
-Nie słuchaj go..
-Dlaczego? To bardzo ciekawe. - Powiedziała, uśmiechając się, ale zauważyła, że czarnowłosemu nie było wesoło.
-To ja wam teraz opowiem, jak to było, gdy Bill...
Marta pochwyciła spojrzenie Ann i natychmiast zareagowała.
-Tom, a pamiętasz, że ja dzisiaj jadę do rodziców?
-Co? - Para pogrążyła się w rozmowie, zapominając na chwilę o przerwanym temacie.
-Mam nadzieję, że się nie gniewasz .
-A na kogo?
-Chodzi mi o artykuł.
-Nie ma o czym gadać, byłam tylko trochę zaskoczona, ale w sumie to fajnie zobaczyć swoją twarz w gazecie.
-To dobrze.
-WYGRAŁEM!!! - Do uszu wszystkich dotarł tryumfalny krzyk Gustava, który postanowił na dodatek odtańczyć taniec radości, porywając do niego Ann. Dziewczyna ze śmiechem brała udział w dziwnym połamańcu, wymyślonym przez chłopaka.
Po chwili, obydwoje zmęczeni wyginaniem ciała usiedli na trawie.
-To może pójdziemy do domu się czegoś napić. - Zaproponowała Ann, gdy tylko jej puls powrócił do normalnego stanu. Propozycja spotkała się z ogólnym poparciem.
Georg pomógł wstać jej z ziemi i poprowadziła ich do domu. Z salonu porwała Martę do pomocy, pozostawiając chłopaków na chwilę samych. Ledwo weszły do kuchni, gdy do ich uszu dotarły głośne dźwięki muzyki dochodzące z salonu.
-Kur*a!
Marta spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę, która obróciła się gwałtownie i wypadła z kuchni.
Ann przebiegła przez salon, rzucając tylko do chłopaków „ściszcie to”. Koledzy popatrzyli jeden na drugiego i posłusznie spełnili jej polecenie. Ann jak burza wpadła do sypialni Dory, w której pobrzmiewał płacz dziecka. Czarnowłosa pochyliła się szybko nad łóżeczkiem i delikatnie wzięła na ręce maleństwo.
-Już dobrze. Cii.- Powtarzała raz po raz, kołysząc Victorię w ramionach.- Śpij, zamknij oczy śnij, śpij-Ann zanuciła cicho, pierwszą piosenkę jaka przyszła jej do głowy. Niemowlę pokwiliło jeszcze troszkę, by po chwili rozciągnąć usteczka w uśmiechu zadowolenia
Dopiero wtedy, gdy mała uspokoiła się na dobre podniosła głowę i zobaczyła przyjaciół stojących w progu.
-Nie bójcie się, ona jeszcze nie gryzie. - Uśmiechnęła się w ich stronę.- Przedstawiam wam Victorię.
Marta pierwsza podeszła bliżej by zobaczyć małą. Zaraz za nią trochę niepewnie podeszli chłopcy.
-To może, zamiast tak tu stać, chodźmy do salonu. Tylko czy ktoś mógłby wziąć misia i buteleczkę?
Bill jako, że stał najbliżej sięgnął do łóżeczka i uśmiechnął się na widok znajomego niedźwiadka.
Wrócili do salonu. Ann zerknęła na zegarek i stanęła niepewnie. Spojrzała na ludzi stojących tuż obok niej i zatrzymała wzrok na przyjaciółce.
-Martuś, weźmiesz ją na chwilkę? Ja skoczę zrobić jej coś do jedzenia. - Marta zawahała się przez chwilę, ale skinęła głową. - To usiądź sobie w fotelu.
Dziewczyna posłusznie wypełniła polecenie i usiadła wygodnie. Ann położyła jej Victorię na kolanach tak, by mała mogła obserwować właścicielkę nóg, na których leżała. Chłopaki tymczasem przysiedli na kanapach. Ann czym prędzej udała się do kuchni. Otworzyła szafkę, w której znajdowała się kaszka, a do jej uszu dobiegł cichy płacz.
-Ann?! - Usłyszała niemalże przerażone głosy przyjaciół.
-Niech Bill coś jej zaśpiewa. Najlepiej Durch den Monsun. - Odpowiedziała kontynuując przygotowanie kaszki bananowej.
Po chwili wróciła do salonu z gotowym posiłkiem i spojrzała na piękny obrazek, który malował się przed nią. Bill siedział na jednej poręczy fotela i śpiewał.
„Und hält er wirklich was er mir verspricht.
Ich weiss das ich dich finden kann
Hör deinen Namen im Orkan
Ich glaub noch mehr dran glauben kann ich nicht”
Jego głos wibrował w pokoju, łagodnie wdzierając się do duszy Ann. Nad małą pochylał się Tom z rozpuszczonymi dredami tak,że jego włosy były tuż nad Vicki, która próbowała je pochwycić w swoje drobne rączki. Gustav i Georg stali za Martą uważnie się przyglądając, aby nic nie przegapić.
-Widzę, że świetnie się beze mnie bawicie. -Powiedziała podchodząc do nich i biorąc małą na ręce. Podczas gdy ona karmiła Victorię pozostali przyglądali się im w skupieniu.
Ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi i po chwili w salonie pojawiła się Dora.
-Już jestem- powiedziała wchodząc-ale widzę,że świetnie dajecie sobie radę. Chodź do mamy słońce ty moje- Ann oddała jej niemowlę.- To my sobie idziemy i już nie przeszkadzamy.
-Nie nie trzeba, bo my będziemy się już zbierać. - Odezwał się Georg wstając z kanapy.
-Już?
-Tak, bo ja dzisiaj zmywam się do rodziców, a chłopaki jutro jadą do Magdeburga. - Powiedziała Marta, dając buziaka przyjaciółce.
-Aha.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Silije dnia Wtorek 13-06-2006, 13:23, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 29-05-2006, 20:07 Temat postu: |
|
|
Wybacz, że dopiero teraz się odzywam. Mam nadzieję, że rozumiesz ... brak czasu. Straszny zapieprz mam w szkole, więc nie miałam nawet chwilki, żeby przeczytać i skomentować. No i jeszcze mam teraz omawianie 'Zbrodni i kary' na polskim... co jest równoznaczne z większym nawałem pracy. Oczywiście nie zapomniałam o Tobie i Twoim opowiadaniu. Już się zabieram za zagłębianie się w lekturze i zaraz zedytuję.
edit:
Przeczytałam. Część mi się bardzo podobała. W wielu opowiadaniach pojawia się wątek zdjecia dziewczyny z którymś z chłopaków na okładce. Ty przedstawiłaś to w ciekawy sposób, który naprawdę przypadł mi do gustu.
Bardzo podobały mi się te momenty. Takie żartobliwe, lekkie. Po prostu świetne.
Silije napisał: |
-Co to za laska, z którą Bill jest w gazecie? Szkoda, że nie widziałaś młodego, jak wybiegł z pokoju uwaga, uwaga bez ułożonych włosów i makijażu, by po chwili wrócić z gazetą. A żebyś widziała jego skupienie, gdy czytał ten artykuł,. Tak inteligentnie to nie wyglądał od czasów odkrycia do czego służy kibel |
Silije napisał: |
-A ja się nigdy nie nudzę - dziewczyna zrobiła krótką pauzę – bo inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą. |
No i ogólnie podobało mi się opisanie tego wszystkiego. Jest kilka błędów. Nie chcę się jakoś wybitnie czepiać i naprawdę nie miałam zamiaru tego robić, ale kiedy zobaczyłam pewne dwa byki nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zwrócić na nie uwagi. A mianowicie chodzi o:
Silije napisał: |
Popchnęła furtkę, która otwarła się bezszelestnie |
Otworzyła
Silije napisał: |
Zaraz za nią trochę niepewnie podeszli chłopacy |
To jest błąd prawie, że niewybaczalny. Jacy 'chłopacy'?
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to wytknięcie, ale nie mogłam tego tak zostawić. (i tu tutaj ujawnia się moje spaczenie, spowodowane uczęszczaniem do klasy językowo-humanistycznej...)
Pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy i oczywiście zapraszam do siebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|