Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Anastazja...( w końcu coś nowego 19 listopad 2006)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Niedziela 19-02-2006, 17:17    Temat postu: Anastazja...( w końcu coś nowego 19 listopad 2006)

Prolog


Obudziło ją słońce świecące prosto w twarz. Spojrzała na biurko. „A więc to prawda”, pomyślała „ udało mi się, wygrałam”. Dziewczyna była szczęśliwa. Na jej biurku stał złoty puchar – znak, że po dwóch miesiącach udało jej się wygrać miejscowy konkurs i przejdzie do finałów krajowych. Była z siebie bardzo zadowolona, choć bała się, czy da sobie dalej rade. Jednak jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Popatrzyła na wyświetlacz i uśmiechnęła się. Tylko jedna osoba jest w stanie dzwonić do niej w sobotę o ósmej rano.
-Tak?- spytała lekko zaspanym głosem.
-Ann?
-No a któż by inny? W końcu jeśli dobrze pamiętam to mój telefon.- odparła z uśmiechem.
-Kochana wszystkiego najlepszego z okazji 14 urodzin – wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego jej najlepsza przyjaciółka.
-Co o co ci chodzi?- spytała ze zdziwieniem.
-No jak to o co chodzi? Przecież dziś mamy 9 grudzień, czyli twoje urodziny- Marta zaśmiała się do telefonu.
-Kompletnie zapomniałam, to wszystko przez ten konkurs.
-To prawda. Nawet mnie na imprezkę nie zaprosiłaś – odparła z udawanym wyrzutem Marta.
-Jejciuś sorki, ale całe te przygotowania i w ogóle... No głupio się przyznać, ale kompletnie zapomniałam. Ale co robisz dzisiaj wieczorkiem?? Masz jakieś plany?
-Nic nie robie, ale dlaczego się pytasz?
-Może wpadłabyś do mnie na noc i byśmy troszeczkę poucztowały?
-Ok! Nie ma sprawy. Będę o 18.- odparła uradowana Marta.
-No to jesteśmy umówione...
-Ann!!! - w ostatniej chwili zawołała Marta do słuchawki
-Jeszcze o czymś zapomniałam???
-Nie tym razem to ja. Gratuluje wygranej!!!
-Dzięki -z uśmiechem na ustach odłożyła telefon.


Poszła do łazienki, umyła się i zdecydowała,że skoro dziś jest jej święto to może troszeczkę dłużej pochodzić w piżamach. Wróciła do swojego pokoju. Uwielbiała go.
Błękitne ściany, wielki, miękki, biały dywan, okrągłe łóżko z masą poduszek. Mnóstwo zdjęć na ścianach z Martą, Krzyśkiem, Marią, i Darkiem oraz z rodzicami, a także te z występów. Obok zdjęć widniały dyplomy, wyróżnienia i puchary. Cieszyła się, że dziś do jej kolekcji dołączy kolejny.
Nagle ktoś na nią skoczył. Szybko się odwróciła i na jej ustach wymalował się uśmiech.
-Cześć kochana. Tęskniłaś??
W odpowiedzi została przewrócona na podłogę i uraczona wielkim, mokrym buziakiem.
-Boni ty świntucho! Złaź ze mnie ! - krzyczała ze śmiechem.
Gdy się pozbierała popatrzała w kierunku , z którego dochodziło radosne szczekanie i szybko rzuciła się w stronę łóżka.
-Boni świntucho chodź do mnie. Bo jak cie zobaczą na łóżku to znowu mi się oberwie.
Suczka owczarka szkockiego przybiegła posłusznie do swojej pani wesoło merdając ogonem.
-Chodź idziemy na śniadanie. - Nie zdążyła skończyć, a suczki już przy niej nie było. - No tak, jak zwykle zdradzona dla jedzenia.
Ann szybko ubrała się w to co miała pod ręką i wyszła z pokoju. Po drodze do kuchni postanowiła sprawdzić czy jej rodzinka już wstała. Zajrzała do pokoju swojego brata, ale Darka już nie było, tak samo w pokoju jej siostry Marii. „No nic” pomyślała „pewno mieli coś lepszego do roboty niż spędzić sobotni dzień ze swoją smarkatą siostrą”. Darek miał 19 lat, a Maria 15. Po chwili przypomniała sobie, ze pewnie pojechali już na dworzec. Bo miała przyjechać do niej babcia z Polski. Nie chcieli aby sama tłukła się do nich autobusem, po i tak długiej i pewnie męczącej podróży. Żałowała czasami, zresztą tak jak jej mama, że rzadko bywają w Polsce. No ale cóż. Rodzice po ślubie stwierdzili, że w Niemczech będzie im lepiej. Ojciec- Niemiec miał tam zresztą dobrą prace, a matka zgodziła się. I tak odkąd pamięta w święta i wakacje jeździli do Polski. Ale w tym roku babcia uparła się żeby przyjechać do nich.
Ann postanowiła, że zajrzy jeszcze do sypialni rodziców, ale tam też było pusto. Trochę się zdziwiła, bo rodzice w ciągu weekendu rzadko kiedy wstawali przed jedenastą, a tu – spojrzała na zegarek – dochodziła dopiero dziewiąta. „No nic – pomyślała- na pewno szykują się na przyjazd babci” (czytaj sprzątają, gotują, robią zakupy). Uśmiechnęła się do siebie o skierowała się w stronę schodów.
Dom mieli stosunkowo duży. Seledynowy, dwupiętrowy z czerwoną dachówką, wielkim ogrodem i basenem z tyłu domu. Choć duży lubiła go, bo był przytulny, fajnie urządzony i panowała w nim rodzinna atmosfera. Aby dostać się do kuchni musiała zejść po schodach. Gdy była mała rodzice musieli je zagradzać, gdyż uwielbiała się na nie wspinać, co niejednokrotnie kończyło się bolesnym upadkiem. Zeszła na dół.

Minęła przedpokój, weszła do salonu. Na kanapie leżała już zadowolona z siebie Boni. „Pewnie znowu coś zmajstrowała” - była to pierwsza myśl Ann na widok rozradowanej suczki.
Nagle posłyszała jakieś szmery na tarasie. Poszła w tamtą stronę. Zbliżając się do szklanych drzwi do jej uszu dotarły dwa krótkie słowa – ZAMKNIJ SIĘ – nie było by w tym nic dziwnego, gdyby... no właśnie gdyby nie były wypowiedziane po angielsku. Trochę zdziwiona, ale i zaciekawiona pociągnęła za klamkę i w tej chwili wylądowała na nie ( jak jej się wydawało ) tona confetti i serpentyn. Gdy jako tako wyplątała się z nich, usłyszała HAPPY BIRTHDAYS śpiewaną przez dwa głosy i aż ją zamurowało.
-Sarah ? Marc ? Co wy tu do cholery robicie???- spytała zaskoczona.
-Co my tu robimy ? - spytali chórem – przyjechaliśmy złożyć ci życzenia.
-Ale widze, że nasz widok cie nie cieszy – dodała blondynka – Kochanie zbieraj manele. Jak nas tu nie chcą to idziemy. - Powiedziała niby to poważną miną.
-Nie...nie – odparła trochę speszona Ann – Bardzo się cieszę, ze was widze, tylko jestem trochę zaskoczona, bo przecież mieliście być w Stanach.
-Ha ha ha mówiłem ci, że to będzie świetna niespodzianka.
-Ah Ann. Po prostu Marc wpadł na genialny pomysł - Tu odwróciła się do swojej połówki i słodko się uśmiechnęła.
-Hej – Przerwał jej udając urażonego – Bo się w sobie zamknę i będziesz tego żałować.
-To było by ciekawe – Przekomarzali się przez chwilę.
Ann patrzyła na nich i nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo przekomarzając się, zachowywali się jak para „szczeniaków”.
-Z czego się śmiejesz ? - Spytali zdziwieni.
-Z was – Wybuchła salwą perlistego śmiechu. - Popatrzcie na siebie.
Tamci spojrzeli na siebie nawzajem i również zaczęli się śmiać. Włosy Marc'a sterczały każdy w inną stronę, a staranna fryzurka Sarah po prostu legła w gruzach. Gdy się uspokoili Sara podjęła przerwany temat.
-No więc, Marc wymyślił żeby po drodze wpaść do ciebie...
-Ale wy przecież nie macie tu po drodze.
-Oj. To jest mały nieistotny szczegół. A jak poszedł ci wczorajszy konkurs??? - Po chwili. - A zresztą co się głupio pytam. Gratuluję. - W tym momencie Ann zostaje zaatakowana przez rozentuzjazmowaną kuzynkę i wyściskana.
-No ja eee – krótka wymiana zdań między Sarą a Marc'iem po angielsku – Serdeczne gratulacje.
-Dzięki. A skąd wiecie? - Zaśmiała się. - No tak głupie pytanie. Tato pewnie zdążył się pochwalić.
-Dokładnie – odparł Marc.
-Marc, musze cię pochwalić coraz lepiej mówisz po niemiecku.
-Dzięki. Mam dobrego nauczyciela – spojrzał znacząco na Sarah. - A zapomniałbym. Mamy coś dla ciebie. - Powiedział i wręczył jej kopertę.
-Co to jest? - Spytała zdziwiona i podekscytowana zarazem.
-Otwórz to się przekonasz. - Odpowiedzieli Sarah i Marc z tajemniczym uśmiechem.
-V.I.P. ??? Sorki, ale chyba nie jarze.
-Oh, Kochanie. Dobrze wiem, że muzyka i taniec to całe twoje życie, więc postanowiłam, że porywam cię na przerwę świąteczną.
-No i ??
-Mein Gott ! I będziesz mogła tańczyć i śpiewać na moich koncertach. Co ty na to???
Ann stała jak skamieniała. Ona na scenie, obok tak wielkiej gwiazdy jak jej kuzynka.
-Sarah...ja...ja..dzięki
-Sarah, musimy już jechać, jeżeli chcemy zdążyć na samolot. - Wtrącił się Marc.
-Dobra. Już idę. -Zwracając się do Ann- No to trzymaj się. Zadzwonię do ciebie i się ugadamy ok?? mam tylko nadzieję, że twoi rodzice się zgodzą...
-Ok. Mam wrażenie, że tak.
Ann dała buziaka Sarze i uściskała Marc'a jeszcze raz im dziękując za niespodziankę. Pożegnali się po czym Ann udała się na poszukiwania rodziców.
- Mamo!!! Tato!!! - Krzyczała, ale nikt jej nie odpowiadał. Sprawdziła w garażu, jednak auta rodziców stały na swoich miejscach. Wróciła do kuchni. Po chwili usłyszała krzyki dochodzące z ogrodu. Wyszła, chciała sprawdzić o co chodzi. Zobaczyła rodziców.
-Nie zgadzam się! Rozumiesz?! Nie zgadzam się!
-Ale kochanie...
-Nie chcę ciebie dłużej słuchać!
-Ale Krysiu przecież wiesz, że ona to kocha....
-Max zrozum. Nie zgadzam się!
-Ale to jest dla niej wielka szansa...
-Max, ty mnie chyba nie słuchasz. Nie zgadzam się, ona ma szkołę...
-Wcześniej ci to jakoś nie przeszkadzało....
-Po prostu nie myślałam, że do tego dojdzie.
-Pogodzi to. Zawsze jej się udawało. Ewentualnie załatwimy jej prywatnego nauczyciela....
-Nie!!!! Ona ma być normalną nastolatka...
-Przecież jest do cholery !!! A jeśli będzie mogła....
-Nie zgadzam się!!! Rozumiesz?! Mam tu coś do powiedzenia, w końcu jestem jej matką...
Ann nie mogła w to uwierzyć. Jej rodzice, którzy zawsze tak bardzo się kochali teraz kłócili się. kłócili się i to o co??? O nią i jej pasje. Nie mogła tego dłużej słuchać.
-Przestańcie!!!
Rodzice się gwałtownie. Dotąd nie zdawali sobie sprawy z jej obecności.
-Anastazjo... my – Tylko tyle zdążyła powiedzieć jej matka, zanim Ann jej przerwała.
-Przestańcie się kłócić... proszę – Po jej policzkach spływały łzy. -Przestańcie!
-Ależ dziecko my – Ale Ann nie dała matce dokończyć.
-No co powiesz mi że się nie kłócicie??? Przecież mam oczy i uszy.
-Ann my ...-Jej ojciec próbował rotować sytuację.
-Max zamknij się – syknęła z wściekłością matka Ann.
-Mamo jeśli to dla ciebie taki problem to zrezygnuje. - Ann sama nie wierzyła co mówi, ale brnęła dalej – Rozumiesz? Już nigdy więcej nie zatańczę, nie zaśpiewam, nie wystąpię. - Głos jej się załamał. - tylko już się więcej nie kłóćcie. - Już nie powstrzymywała łez które spływały potokiem po jej policzkach. Odwróciła się i pobiegła do domu. Ojciec próbował ją złapać, ale mu się wywinęła. Wbiegła do domu.
-Boni – zawołała po drodze.
Suczka posłusznie, z podwiniętym ogonem, jakby wiedziała co się dzieje, pobiegła za swoją panią. Ann wpadła do pokoju. Poczekała, aż Boni weszła i zamknęła drzwi. Podeszła do łóżka. Suczka nie odstępowała jej nawet na krok. Ann położyła się na łóżku, Boni ułożyła się tuż koło niej. Dziewczyna wtuliła twarz w sierść psa i wybuchnęła długim niepohamowanym płaczem. Suczka podniosła zatrwożoną mordkę i zaczęła lizać Ann po twarzy. Jednak to nic nie pomagało. Po godzinie płaczu Ann nie miała już na nic siły. Zasnęła zmęczona. Na posterunku pozostała wierna suczka, z wyrazem oczu, które mówiły – Nie martw się Ann jestem przy tobie, ja cię obronię-.



Obudził ją jakiś hałas. Spojrzała na zegarek. Dochodziła 10 wieczorem. Nagle zrozumiała,że ktoś dobija się do jej drzwi. Po chwili dotarły do niej słowa matki
-Anastazjo... Kochanie... Otwórz.
Ann rozejrzała się. Po woli dochodziło do niej, że to co się stało to nie był sen. To nie był żaden głupi koszmar, który po przebudzeniu pryska jak bańka mydlana. Zobaczyła leżącą na łóżku psinę. Przejechała ręką po sierści, która była jeszcze wilgotna od łez. Ann nie miała siły, a może po prostu nie miała ochoty na rozmowę z matką lub z kimkolwiek innym. Chciała, żeby dali jej święty spokój. Jak na zawołanie hałas za drzwiami ucichł. Usłyszała tylko cichą rozmowę. Jednak nie zrozumiała słów. Poczuła za to wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i popatrzała na wyświetlacz. „Marta – pomyślała – i co ja mam ci powiedzieć – zastanawiała się.” Ale to była jej przyjaciółka i wiedziała, że może na niej zawsze polegać. Odebrała. Marta zalała ją potokiem słów, z których Ann niewiele zrozumiała. Powiedziała przyjaciółce
-Przepraszam.
Nie miała siły żeby z kimkolwiek rozmawiać. Miało być tak pięknie: wygrany konkurs, urodziny, wspaniały prezent od Sary i Marc'a. A tu... Nie miała siły myśleć dalej. Zasnęła.


Po kilku dniach życie rodzinne w domu Ann powróciło jako tako do normy. Rodzeństwo nie dowiedziało się o kłótni. Wszystko było niby normalnie, tylko Ann... Dla wszystkich oprócz rodziców było dziwne,że dziewczyna nagle zrezygnowała ze wszystkich konkursów, występów. Ojciec próbował ją namawiać, ale ona przecież obiecała.
W miesiąc po kłótni w domu zaczęły się kolejne zgrzyty. Max nie mógł się pogodzić z tym, że jego żona zabrania szczęścia ich dziecku, bo przecież muzyka i taniec to było całe życie Ann. Krystyna jednak nie zmieniała zdania. Nie widziała zmian zachodzących w jej córce. Cieszyła się, że postawiła na swoim. Jednak ojciec Ann, Max widział, że w ciągu tych kilku tygodni dziewczyna zmieniła się, z radosnej, tryskającej energią i optymizmem nastolatki stała się smutną, cichą, zamkniętą w sobie myszką.
Pięć miesięcy później ojciec Ann wyprowadził się z domu. Anastazja strasznie to przeżyła. Zawsze miała lepszy kontakt z ojcem, może dlatego, że rozumiał jej pasję i chciała zamieszkać z nim, ale matka dziewczyny nie zgodziła się na to. Max nie chciał utrudniać rozstania, ciągając się z Krystyną po sądach w walce o prawa do opieki nad dziewczynami. Zamieszkał niedaleko starego domu, aby być z dziewczynami w stałym kontakcie. Ann została w domu sama, gdyż jej jedynym przyjaciel pozostała jej psina. Z matką i siostrą nigdy nie miała dobrego kontaktu, a brat zamieszkał z ojcem. Często zamykała się w pokoju, aby nucić pod nosem i tańczyć, ale to widziała tylko wierna sunia, która w dniu piętnastych urodzin Ann zdechła. Świat Ann zawalił się do końca...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Silije dnia Niedziela 19-11-2006, 23:26, w całości zmieniany 26 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bzdurka




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Niedziela 19-02-2006, 18:42    Temat postu:

Spoko opko...nawet wciągające czekam na następną część...
Wejdzi na moje opowiadanie...
http://www.thpoland.fora.pl/viewtopic.php?t=659


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zimny Szept




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam gdzie miasto o mnie plotkuje

PostWysłany: Niedziela 19-02-2006, 18:56    Temat postu:

Hm... Interesujące. Będę śledzić co będzie dalej, aczkolwiek najbardziej utrudniającą czytanie rzeczą było to, że dialogi nie są oznaczone myślnikami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Środa 22-02-2006, 18:45    Temat postu:

Dwa lata później

Ann została wyrwana brutalnie ze snu. Winny był telefon. Zaspana sięgnęła po niego i odebrała.
-Taaak? - Spytała przeciągając się.
-Wszystkiego najlepszego z okazji 17 urodzin – usłyszała zadowolony z siebie głos przyjaciółki.
-Marta ? Czyś ty zwariowała ? - Spytała śmiejąc się- Jest dopiero 5 rano.
-Wiem, że jest 5, a wracając do twojego pytania to czuję się dobrze. Chciałam być po prostu pierwsza...
-No, ale ci się nie udało..
-Co ?? Jak to??
-Po prostu. Pięć minut po północy dzwoniła Sarah i razem z Marciem złożyli mi życzenia.
-Ale chamy. - Powiedziała Marta oburzonym głosem. - No ale dasz się chyba wyciągnąć na miasto? Powiedzmy o 16 ?
-Sorki, ale nie mogę.
-Co ??? Dlaczego??? Niech pomyśle... już wiem. Sarah i Marc ???
-Co z nimi???
-Zaprosili cię.
-A skąd wiesz ?? - Spytała zaskoczona Ann.
-Powiedzmy, ze jestem genialna.
-No powiedzmy...
-A co nie jestem?
-A czy ktoś ci tak powiedział?
Dziewczyny gadały jeszcze chwile. Umówiły się, że Marta wpadnie do Ann o 14 i wspólnie naszykują się na spotkanie z kuzynami Ann.

Ann usiadła wygodnie na łóżku. Wzięła dużą puchową poduszkę, wtuliła się w nią i zamyśliła się. Trzy lata temu wyrzekła się swojej największej miłości. Dwa lata temu odeszła os niej jej najlepsza .... tak najlepsza przyjaciółka Boni. Potem pobyt w szpitalu i trudne leczenie. Od tego czasu Ann wydoroślała, stała się bardziej poważna i zamknięta w sobie niż kiedyś, ale od roku było już nieco lepiej. Znalazła sobie pracę po szkole, aby wypełnić wolny czas. Zakochała się, a nawet zaczęła się uśmiechać oraz śmiać, choć nie robiła tego tak pięknie jak dawniej. Miała nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie inny...





-No to jeszcze tylko makijaż i możemy iść. - powiedziała zadowolona Marta.
-A na cholerę mnie tak wystroiłaś ? Przecież idę tylko na spotkanie z Sarą i Marc'iem.
-No, ale w końcu dziś jest twój dzień i nie zaszkodzi jak będziesz dobrze wyglądać – odparła Marta z tajemniczym uśmiechem. - Pokaż mi się. - Ann wstała i krokiem modelki przespacerowała się po pokoju.
-I co wyglądam okropnie ?- Spytała Ann.
-Niestety kochana Wyglądasz wspaniale. - Powiedziała pełna entuzjazmu Marta.
No i miała racje. Ann prezentowała się wspaniale. Marta wymusiła na niej by założyła czarne biodrówki i do tego czarne szpilki. Ann chciała założyć swój ulubiony biały golf, ale przyjaciółka prawie siłą zmusiła ją do założenia obcisłej, turkusowej bluzki bez ramion, z rozszerzanymi u dołu rękawami. Blond włosy spięła lekko z tyłu głowy aby jej nie przeszkadzały. Całość uzupełniły delikatnym makijażem.
-Nie uważasz, że wyglądam zbyt...- Ann przejrzała się w lustrze. Podobało jej się to co zobaczyła. Ale i tak uważała, że ten strój był niepotrzebny. - No nie wiem. Czy ty czegoś przede mną nie ukrywasz??
-Ja? No coś ty. Po prostu uważam, że nie zaszkodzi jak się dzisiaj ubierzesz troszkę inaczej niż zwykle.
Ann czuła, że przyjaciółka coś przed nią ukrywa, ale nie chciała już drążyć tego tematu, bo wiedziała, że to i tak nic nie da, skoro Marta jeszcze jej nie powiedziała. Rozmyślania Ann przerwał telefon Marty.
-Tak?
-... - Ann nie słyszała słów rozmówcy, choć stała blisko przyjaciółki.
-Sorry.
-...
-Już idziemy. - Marta rozłączyła się. - Bierz płaszcz i idziemy.
-A kto dzwonił??? - Dopytywała się.
-Mój brat. Zawiezie nas do restauracji. A na którą jesteś umówiona z Andre?
-NA 20. - Ann uśmiechnęła się. Dzisiaj mijała ich pierwsza rocznica. „Ciekawe czy będzie pamiętał?” Dodała w myślach.
Marta szturchnęła ją lekko. Zbiegły po schodach. Po drodze złapała płaszcz z wieszaka, krzyknęła „cześć” i szybko władowała się do auta. Tam przywitał ją uśmiech Krzyśka.
-Wszystkiego najlepszego.- Powiedział.
-Dzięki.
-Dzisiaj – oznajmił Krzysiek poważnym tonem, na co jego siostra zareagowała śmiechem – Będę twoim szoferem. Więc dokąd panienka Anastazja sobie życzy??
Ann uśmiechnęła się, uściskała przyjaciela i podała mu adres restauracji. Przez całą drogę rozmawiali nawet nie spostrzegli się i już byli na miejscu. Chwile trwało zanim się pożegnali i punktualnie o 16 dziewczyny wkroczyły do restauracji. Przy wejściu przywitał je sympatyczny facet, na oko dobijający czterdziestki, który wziął od nich płaszcze, a następnie zaprowadził je do stolika przy którym pogrążeni w rozmowie siedzieli już Marc i Sarah. Dziewczyny szybko się przywitały, usiadły i złożyły zamówienie.
-No to co to za interes macie do mnie, że musiałam tu przyjechać, jakbyście nie mogli wpaść do mnie?? - Wyrzuciła z siebie jednym tchem Ann, co wywołało uśmiech na twarzach pozostałych.
-No więc...- Zaczęła Sarah.
-Nie zaczyna się zdania od „no więc” - poprawił ją Marc, za co zarobił kuksańca w bok.
-Wiemy, że od jakiegoś czasu pracujesz z dziećmi. Zajęcia z rytmiki, trochę tańca i tak dalej – kontynuowała Sara.
-No tak to prawda. -Odparła Ann, której umysł pracował na najwyższych obrotach,zastanawiając się co też jej sławna kuzynka wymyśliła.
-A co byś powiedziała na pracę z nieco starszymi dziećmi? -Wtrącił się Marc.
-Co? Nie rozumiem – Rzekła Ann wybałuszając oczy.
-Co ty na to, żeby współpracować z grupką młodzieży, pomóc im z układami choreograficznymi itd.
-No ale Sara przecież ja od kilku lat nie tańczę – Odparła nieco podenerwowana.
-Kochanie przecież wiem, że w domu samotnie trenujesz – w tym momencie Ann spuściła oczy – Tak samo jak wiem, że znasz wszystkie układy moich tancerzy jak i wielu innych osób. No i co ty na to ? - Spytał spoglądając uważnie na Ann, przed której oczami przebiegły tak dobrze znane jej obrazy : występy, konkursy, godziny treningów które mimo wszytko uwielbiała i rodzice. Potrząsnęła głową.
-Ale ja nie tańcze – Powiedział z naciskiem akcentując słowo „nie”.
-Ann posłuchaj mnie. Mój znajomy zapytał się mnie czy nie znam jakiejś młodej osoby kochającej taniec, która wie co robi. Jedyną osobą jaka mi przyszła na myśl byłaś ty.
Ann ze wzrokiem wbitym w talerz.
-Ale dlaczego.. Przecież wiesz
-Tak wiem – Przerwała jej Sara – Tak wiem, że twoja matka przez swoją głupotę zdusiła w tobie to co najbardziej kochałaś i kochasz. - Ann spojrzała zszokowana na kuzynkę. Nikt jej nigdy czegoś takiego nie powiedział. Sarah podchwytując jej spojrzenie dodała – Przepraszam Ann, ale ja po prostu chcę ci dać kolejną szansę. Chcę abyś była taka jak dawniej – Ann wlepiła oczy w kuzynkę, a Sarah wzruszyła bezradnie ramionami. - Jak nie chcesz to ja cię do niczego nie zmuszam. Chciałabym tylko abyś chociaż spróbowała. - Z nadzieją w głosie Sarah spoglądała na Ann.
-Ale jeśli...
-Jeśli ci się nie spodoba to zrezygnujesz.
Wszyscy, tzn. Marc, Sarah i Marta spoglądali na nią wyczekująco. A Ann??? Ann była się z własnymi myślami, gdy nagle usłyszała znajome głosy.
Kilka stolików dalej. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
...NuT...




Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrakóW

PostWysłany: Środa 22-02-2006, 18:58    Temat postu:

Pierwsza Very Happy Fajnie, fajnie zobaczymy co bedzie dalej Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
djbabcia




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Piekła

PostWysłany: Środa 22-02-2006, 20:20    Temat postu:

No i zobaczyła...
Wiecie co?? To trudne do potwierdzenia, ale nie ma tutaj już aż tylu wypocin jak kiedyś teraz ten dział wchodzi w zupełnie inny swiat taki nowy i czysty i twoje opowiadanie jest tego przykładem, ale jasne, że czasem znajdą się tu jakieś "śmieci" jednak ten dział powoli, powali, ale wychodzi na prostą!!!
Tylko tyle, bo nie mam nic więcej do napisania...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Sobota 25-02-2006, 22:41    Temat postu:

-To nie możliwe – Powiedziała na głos i zerwała się z miejsca.
Marta pierwsza zorientowała się o co chodzi. Ann kierowała się do stolika przy którym siedziały, tak dobrze jej znane, dwie całujące się postacie. Ann stanęła przy stoliku i przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu. Poczuła się jakby ktoś wbił jej nóż w plecy, najgorsze,że ten nóż należał do osób na której jej zależało. Została zdradzona a co gorsza zdradzona podwójnie.
-Jak mogłaś?! Jak mogliście?! - Wydusiła z siebie zachrypniętym głosem. Jej błękitne oczy zaszkliły się niebezpiecznie. Walczyła z sobą by się nie rozpłakać, ale jej twarz uzewnętrzniała wszystkie uczucia, które nią w tej chwili miotały.
Para odskoczyła od siebie gwałtownie. Byli zszokowani.
-Dlaczego ? - To jedno krótkie pytanie , które padło z ust Ann, spowodowało, że dziewczyna przestała nad sobą panować i wybuchnęła płaczem.
Chłopak wstał od stolika, podszedł do Ann. Próbował ją przytulić.
-Ann kochanie... Ja ci wszystko wytłumaczę – Nie zdążył, gdyż ręka Ann była szybsza. Poczuł ból. Dłoń dziewczyny wylądowała na jego policzku.
-Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej! Rozumiesz?! - Wykrzyczała przez łzy.
-Ann ja – Ann odwróciła się w stronę kobiecego głosu – Ja przepraszam...
-Powiedz mi – Ann opanował się na chwilę – Powiedz mi dlaczego? - Spojrzała w oczy dziewczyny- Mario powiedz mi dlaczego ? Za co ty mnie tak nienawidzisz? - Ann poczuła, że nie potrafi już nad sobą zapanować. Chciała krzyczeć, chciała ich zwymyślać od najgorszych. Ale nie nie potrafiła. Poczuła łzy spływające jej strumieniami po twarzy. Nie miała siły ich słuchać. Odwróciła się i mijając stoliki pobiegła do wyjścia z nisko opuszczoną głową. W drzwiach wpadła na jakąś grupę chłopaków. Zachrypniętym głosem powiedziała – Przepraszam – przecisnęła się miedzy nimi i wybiegła na dwór. Nie słuchała głosów, które wołały aby została, albo chociaż poczekała. Chciała być teraz sama.

Do stolika podeszło pięć osób Marta nie patrząc na nie wstała i wybiegła za Ann. Bała się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu bała się o swoją przyjaciółkę. Była wściekła na Andre i Marię, nie spodziewała się, że mogą być tak bezmyślni. Jednak wściekłość przesłaniał w tym momencie strach o Ann, gdyż był to dla niej straszny cios. Wiedziała gdzie ma iść. Jednak z każdym krokiem ogarniał ją coraz większy niepokój. To tu po raz pierwszy Ann jej powiedziała..., a ona to zbagatelizowała. Nadal nie mogła sobie tego wybaczyć. Powinna wtedy zareagować. Wspomnienia... Na szczęście Ann się wtedy nie udało, ale teraz... Tysiąc myśli kotłowało się w głowie Marty. Zbliżając się zaczęła się rozglądać. Szum rzeki. Wiedziała, że jej przyjaciółka gdzieś tu jest. Zobaczyła ją.
Ann siedziała skulona. W jej włosach odbijał się srebrny księżyc. Płakała. Marta podeszła szybko do przyjaciółki. Brutalnie ją przytuliła. Ann przez chwilę stawiała opór. Mimo wszystko nie chciała być teraz sama. Wtuliła się mocno w Martę i płakała. Pośród nocnej ciszy było słychać jej szloch i szum fal. Szum, który ją uspokajał.
-Marta, a jakbym... – odezwała się cicho.
-Ani mi się waż rozumiesz! – Marta poczuła łzy spływające po policzkach – Masz nawet tak nie myśleć ! Obiecaj mi to ! - Powiedziała twardo i mocno potrząsnęła Ann.
-Ale...ja nie mogę... ja już nie chcę... nie potrafię..
-Ann.. Proszę cię... Do jasnej cholery spójrz na mnie - Złapała twarz Ann w swoje dłonie i przyciągnęła do swojej. Ann spojrzała na nią. Jej twarz nie przejawiała już żadnych uczuć. Marta się przestraszyła. Było gorzej niż myślała. - Ann posłuchaj mnie. Ja wiem, że ci ciężko. Wiem , że to boli choć nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo. - Zauważyła, że Ann zaczęła jej słuchać. To dobrze pomyślała i kontynuowała na głos. - Nie będę ich tłumaczyć, bo nie umiem. Ale nie daj im satysfakcji. Musisz żyć. Słyszysz? Musisz żyć. Dla siebie, dla mnie. Wiesz, że bym sobie nie wybaczyła... - Ann spojrzała na nią smutno i powiedziała cicho, tak cicho jakby się bała własnych słów.
-Wiesz przecież, że to nie twoja wina..
-Nie moja? Ann przecież wiedziałam co chcesz zrobić i nie zareagowałam. Ale teraz ci nie pozwolę. Słyszysz nie pozwolę ci – Teraz to Ann spojrzała z przerażeniem na przyjaciółkę. Nigdy nie widziała w jej oczach takiej stanowczości. -Andre to dupek i nie przejmuj się nim, wiem, że z Marią nie będzie tak łatwo, ale ja zawsze będę i możesz na mnie liczyć, a Sarah daje ci szansę – Zauważyła nieme pytanie w oczach Ann – Wrócimy teraz do restauracji i powiesz im, że się zgadzasz...
-Marta, ale ja nie mam siły ..
-Zgodzisz się. To ci się przyda. Pamiętasz już raz pomogło, teraz też...
-Tak myślisz?
-Jestem o tym przekonana. Nowi ludzie, nowe wyzwania. Tego ci potrzeba. Tylko obiecaj mi, że ...
-Marta przepraszam – Przytuliła się do przyjaciółki. Ten jeden uścisk był dla nich czymś więcej niż tysiące słów. - Wracajmy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Piątek 03-03-2006, 16:19    Temat postu:

Widze, że ktoś tu zagląda więc daję nową część.



Po wejściu do restauracji dziewczyny skierowały się do łazienki. Marta próbowała doprowadzić Ann do porządku i po 10 minutach Ann wyglądała prawie tak dobrze jak przed wyjściem z domu z tą tylko różnicą, że na jej ustach nie było już promiennego uśmiechu a twarz zawsze pełna optymizmu teraz była smutna.
Dziewczyny wyszły z łazienki i skierowały się do sali. Marta szła przodem, Ann tuż za nią ze wzrokiem wbitym w podłogę, kurczowo trzymając rękę przyjaciółki. Bała się rozejrzeć, bała się, że oni nadal tu są. Na samą myśl o siostrze i jej chłopaku łzy napłynęły jej do oczu. Marta jakby czytając w jej myślach ścisnęła mocniej dłoń. Ann była jej za to bardzo wdzięczna.
Doszły do stolika. Ann szybko usiadła nie podnosząc wzroku, natomiast Marta stała jak wryta w ziemię. Popatrzyła na zmartwioną Sarę, która dała jej gestem znak żeby w końcu usiadła.
-Ann dobrze się czujesz? - Sara zwróciła się z troską do kuzynki. Wiedziała, że to pytanie jest absurdalne, bo widziała co się stało. Jednak nie chciała roztrząsać zaistniałej sytuacji, gdyż przy stoliku było teraz zbyt dużo osób, których Ann nawet nie zauważyła.
-Już mi lepiej – powiedziała Ann starając się nadać swojemu głosowi najbardziej naturalny ton, jednak jej to nie wyszło. Z każdego słowa pobrzmiewał smutek. - A co do propozycji to zgadzam się.
Przy stole zapadła cisza, ale nie na długo, gdyż po chwili do uszu Ann dotarły rozentuzjazmowane głosy facetów. Strasznie zdziwiona nareszcie podniosła wzrok i zamarła. Oto przy jej stoliku siedział czwórka nastolatków i jeszcze jeden gość. Najbardziej dziwił ją fakt, że ona ich znała. Nie raz krzyczała, płakała i tańczyła do ich muzyki. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Właściwie nie powinna być aż tak zdumiona, bo w końcu jej kuzynką była Sarah Connor, której mężem był Marc Terenzi i dzięki nim poznała już wiele sław, ale nie spodziewała, że dane będzie jej ich poznać. Nagle zdała sobie sprawę, że wszyscy od dłuższej chwili wpatrują się w nią wyczekująco. Nie wiedziała co powiedzieć, więc po chwili wypaliła :
-Ja was znam.
Ludzie zebrani przy stole wybuchnęli śmiechem. Tylko Ann się nie śmiała. Smutnym , zdziwionym i lekko zmieszanym wzrokiem wpatrywała się w kuzynkę.

Gdy śmiechy nareszcie ucichły Ann zwróciła się do Sary :
-Trochę nie rozumiem o co tu chodzi? - Wiedział, że to pytanie było głupie, ale była strasznie ciekawa o co tu chodzi.
-No więc ... - I po raz kolejny tego wieczoru Sarze nie było dane skończyć, gdyż jej mąż musiał się wtrącić.
-Sarah kochanie..- Zwrócił się do niej przymilnym głosem.
-Słucham ciebie skarbie – odpowiedziała mu tym samym tonem
-Nie zaczynamy zdania od no więc – Z uśmieszkiem na ustach powiedział Marc, co sprawiło, że towarzystwo przy stoliku znowu miało niezły ubaw.
Marc!!! Czy ty możesz być choć przez chwilę poważny – Zwróciła się do niego „obrażonym” głosem , co spowodowało kolejną salwę śmiechu. -No a teraz już na poważnie – Gdy wszyscy się uspokoili Sarah wróciła do tematu – Chodzi o to, że masz się zająć choreografią tego właśnie zespołu. Jeżeli oczywiście będzie to możliwe – Ann spojrzała na nią jeszcze bardziej zdziwionym wzrokiem, co wydawałoby się niemożliwe.
-No to my swoją rolę już odegrali i będziemy się zbierać, bo nam dziecko w domu płacze.
-Marc!!! - Sarah po raz kolejny skarciła swojego męża. - Tyler na pewno nie płacze bo jest pod dobrą opieką. No, ale fakt zrobiło się późno i trzeba się zbierać – Pochyliła się się nad Ann i szepnęła jej do ucha – Wszystko się ułoży, Zobaczysz będzie dobrze – To powiedziawszy dała jej całusa. Po czym razem z Marc'iem pożegnali towarzystwo i udali się do wyjścia. Przy stoliku pozostała Ann, Marta i piątka facetów.

Pierwszą myślą Ann było „Zabiję ją”, ale tak naprawdę była jej wdzięczna. Nie każdy ma taką szansę, a to co ją czeka może się okazać ciekawym doświadczeniem.
-Powiedziałaś, że nas znasz, no ale skoro to jest nasze pierwsze spotkanie to powinniśmy chyba dokonać oficjalnej prezentacji - Ciszę przerwał Tom – A więc... - Nie skończył, gdyż na sam dźwięk tych słów ludzie przy stoliku zaczęli się śmieć, przypomniała im się scena sprzed kilku minut. Sam Tom śmiał się najgłośniej z nich wszystkich. - No dobra, tera to już na poważnie. - Przy czym zrobił niby to poważną minę, którą towarzystwo również skwitowało śmiechem. - Ja jestem Tom – Zaczął prezentacje – Ta wymalowana panienka obok mnie to mój pseudo brat bliźniak Bill – te słowa również wywołały uśmiech, ale oczywiście Bill nie mógł być dłużny
-Dzięki Mopie – odparł.
-Nie no ja tu chyba nie wytrzymam – wyrzuciła z siebie Marta zwijając się ze śmiechu.
-Siostro - zwrócił się do niej Tom – Musisz wytrzymać, bo to dopiero początek. A teraz – odwrócił się w stronę krótko ściętego blondyna i powiedział z naciskiem na pierwszy wyraz – TO jest Gustav – kończąc zdanie wykonał coś co miało przypominać ukłon i odwrócił się do dziewczyn dodając – Nie musicie się go bać bo był już szczepiony – Za co zarobił w łeb od Gustava. Jednak nie zrażony kontynuował – Na koniec papcio naszego zespołu czyli czcigodny Georg – padł na kolana, ale szybko wstał bo znowu dostał po głowie tym razem od Billa- No co do cholery ? - Spytał patrząc na brata, który wskazał ręką na mężczyznę siedzącego obok – Ano zapomniałbym o osobie, która załatwiła nam to spotkanie. Nasz menager David.
-Miło nam poznać – odparły dziewczyny.
-Ja jestem Marta. A to właśnie jest Ann. - Powiedziała wskazując na przyjaciółkę.
Wszyscy wymienili między sobą uściski, nawet chłopcy, po czym zapadła niezręczna cisza, którą na szczęście szybko przerwał menager.
-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz?
- Właściwie to tak, tylko nie do końca wiem co miałabym robić. - Odparła Ann trochę niepewnie.
-Dostaniesz pod swoje skrzydła dziewięcioosobowy zespół. Cztery dziewczyny i pięciu chłopaków w wieku od 17 do 19 lat. Twoim zadaniem będzie zapanować nad nimi i nauczyć co nieco.
-Sorki, ale ja mam uczyć dziewiętnastolatków ??
-No tak – Odparł trochę zdziwiony jej reakcją David.
-I wy myślicie, że oni będą chcieli mnie słuchać? Przecież ja jestem od nich młodsza.
-Sarah mi powiedziała, że dasz sobie radę.
-Mam nadzieję , ale nie mogę tego obiecać. A właściwie to po co wam tancerze ? Przecież z tego co wiem to chłopaki całkiem dobrze sobie radzili sami.
-Występ tancerzy ma być przerywnikiem – Pośpieszył menager z odpowiedzią.
-Nie do końca rozumiem.
David uśmiechnął się.
-Chcemy aby tancerze występowali przed pierwszą piosenką, aby rozgrzać trochę publikę. Potem z dwa, trzy razy podczas koncertu, żeby chłopaki mogli chwilę odpocząć i na koniec.
-Aha. Teraz Rozumiem. - Ann pokiwała głową. Nagle zdała sobie sprawę, że nikt z pozostałych nawet nie pisnął słowa w trakcie tej rozmowy. Spojrzała w stronę chłopaków. Przyglądali jej się nie odzywając się. Nagle przyszło jej do głowy dlaczego Marta tak bardzo nalegała, żeby sie ubrała się „inaczej” niż zwykle . „Ona o wszystkim wiedziała” Ann uśmiechnęła się do siebie w duchu. Była pełna podziwu dla swojej kuzynki i Marty, że to wszystko zorganizowały. Odwróciło się do przyjaciółki. - Ty Małpo. - Te słowa wywołały zdziwienie na twarzach wszystkich. Marta po chwili zorientowała się o co przyjaciółce chodzi.
-A za co to ? - Spytała niewinnym głosem.
-O ty już dobrze wiesz za co. Pogadamy w domu.
Chłopcy zaczęli się śmiać, Marta po chwili dołączyła do nich. Po jakichś 10 minutach menager oświadczył, że musi iść. Młodzież została sama. Bawili się dobrze. Chłopacy opowiadali różne dziwne historie. Czas płynął szybko. O 21 dziewczyny stwierdziły,że muszą się zbierać. Już miały wychodzić, gdy Ann szczeliła się ręką w czoło. Wszyscy spojrzeli się na nią zdziwieni.
-Boże gdzie ja mam głowę – i zwróciła się do chłopaków – Zapomnieliśmy o najważniejszym. Kiedy zaczynem i gdzie mam przyjechać ?
-Chłopaki zaczęli się śmiać. W międzyczasie Tom wyjął markera i na serwetce napisał adres hotelu.
-Pasuje ci pietnastego o 15 – Ann skinęła głową. - Jeśli tak to jesteśmy umówieni – Puścił do niej zalotne spojrzenie numer 315, ale Ann nie zareagowała. Wzięła tylko kartkę, pożegnała się i wyszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noli




Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Piątek 03-03-2006, 16:53    Temat postu:

nie podoba mi sie bohaterka. po przeczytaniu 1 czesci nie mialam juz absolutnie ochoty na nastepna, ale sie jakos przemoglam;p. wracajac do ann: cieple kluchy bez charakteru. porzucic swoja zyciowa pasje bo mamusia podniosla glos i powiedziala "to jest be. nie pozwalam". jakas paranoja! nie mozna okreslic jaka ta dziewczyna jest, moze wyjasni sie to w nastepnych czesciach ale nie ukrywam, ze jestem do niej strasznie uprzedzona. daj jej troche zycia i co najwazniejsze wlasnego zdania!! charakterek tez nie zaszkodzi!! niech werszcie wszyscy przestana jej siedziec na glowie. weny zycze!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Środa 08-03-2006, 20:02    Temat postu:

czemu nie piszesz ja tak bardzo czekam na nastepna częśc!!
Powrót do góry
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Sobota 11-03-2006, 0:44    Temat postu:

Drogi Gościu przepraszam, że musiałeś czekać tak długo, ale już daje nową część.


Piątek 15 grudnia

Ann była zła sama na siebie. Była godzina 13:30 i właśnie kończyła lekcje. Zamiast posłuchać Marty i zrobić sobie małe wagary postanowiła, że pójdzie do szkoły, po której zostanie jej wystarczająco dużo czasu, aby wyszykować się na spotkanie. Teraz nie była już tego taka pewna. Do domu miała 15 minut drogi, czyli jak tam dotrze będzie już 13:45. Szybko coś przekąsi... Jednak dla pewności zaraz po opuszczeniu dziedzińca szkoły puściła się biegiem przed siebie.

W pośpiechu przeszukiwała kieszenie.
-Cholera. Dlaczego zawsze gdy się śpieszę to nie mogę znaleźć kluczy? - Zapytała sama siebie. - Mam – Poczuła wielką ulgę, która była także widoczna na jej twarzy.
Chwilę mocowała się z zamkiem, który w końcu poddał się. Wpadła jak burza do holu. Pierwsze co zrobiła to spojrzała na zegar, który wskazywał 13:37. Jeszcze nigdy tak szybko nie wróciła do domu, ale też nigdy nie szła prosto do niego tylko po drodze zaliczała wszystkie miejsca jakie były możliwe. Przestała rozmyślać i wzięła się do roboty. Ściągnęła kurtkę i buty. Wzięła plecak i udała się do kuchni.
-Cześć mamo! - Rzuciła w pustą przestrzeń, gdyż w pomieszczeniu nie było nikogo. Ann zauważyła na lodówce kartkę ze starannym pismem matki.
„Kochanie coś mi wypadło. Będę o 18. Maria wraca o 17. W lodówce masz pizze. „
Ann pociągnęła za uchwyt i znalazła cztery różne kartoniki. Jak zwykle wybrała wegetariańską. Włożyła ją do mikrofali i spojrzała na zabytkowy zegar wiszący na ścianie. Zobaczywszy, że minęło dopiero 5 minut postanowiła wziąć szybki prysznic. Odświeżona w samym ręczniku wróciła do kuchni po obiad i poszła do swojego pokoju. Zastanawiając się co ma ubrać.
Przez cały tydzień zastanawiała się czy powinna pójść. Bała się. Ale obiecała Marcie, że spróbuje. Wczoraj wieczorem podczas rozmowy ustaliły, że pójdą tam razem. Właściwie to Ann błagała Martę, by z nią poszła, a ta wspaniałomyślnie się zgodziła.
Ann postanowiła ubrać się normalnie. Tzn. czarne jeansy i fioletowy golf. Włosy związała w kok. Postanowiła nie robić makijażu, bo i tak by z niej spłynął, więc pociągnęła tylko usta błyszczykiem, wrzuciła dres i adidasy do torby i wyszła z pokoju.

-To co wchodzimy? - Marta skierowała to pytanie do przyjaciółki, która stała trochę niepewnie razem z nią przed hotelem, w którym Ann była umówiona.
-OK.
Ann złapała Martę za rękę i weszły przez ogromne szklane drzwi. Po drodze przywitały się z dobrze im znanymi ochroniarzami. Ann modliła się w duchu, żeby wszystko poszło gładko. Przejdą przez hol, wejdą do windy, wjadą na 7 piętro. Powinno im się udać uniknąć...
-O witaj Ann – Nagle z biura wyłonił się wysoki mężczyzna w eleganckim garniturze.
„Cholera”- zaklęła Ann w myślach i z uśmiechem na ustach odparła – Dzień dobry .- Dobrze znała tego faceta. W końcu był ojcem jej chłopaka, byłego chłopaka i na dodatek właścicielem tego hotelu.
-Przykro mi , ale Andre nie ma . - Powiedział.
-Nic nie szkodzi. - Całą siłę woli skierowała na to, by nadać swoim słowom normalny ton. Lubiła ojca Andre, ale dzisiaj nie miała ochoty z nim rozmawiać. - Przepraszam ale jesteśmy umówione na spotkanie, a na dodatek jesteśmy już spóźnione. Do widzenia. - Złapała Martę za rękaw i pociągnęła do windy.
-Co ty wyrabiasz? - Spytała zdziwiona Marta, gdy były już w środku. - Mamy przecież jeszcze chwilkę.
-Tak, ale w każdej chwili mógł zjawić się Andre, a nie mam ochoty go widzieć ani dzisiaj ani nigdy. - Odpowiedziała ze złością.
-Ok. wyluzuj.

Winda zatrzymała się na 4 piętrze. Drzwi powoli się rozsunęły i dziewczyny zobaczyły dredy i twarz na której zagościł uśmiech.
-O widzę, że przyszłaś – Zwrócił się do Ann. - A na dodatek przyprowadziłaś koleżankę – Odwrócił się w stronę Marty. Dziewczyny odpowiedziały mu uśmiechem.


Winda zatrzymała się na 7 piętrze. Tom ruszył pierwszy pełniąc rolę przewodnika. Dziewczyny szły za nim. Dotarli do pokoju 707.
-No to wy wchodźcie tutaj – Wskazał ręką na drzwi. - A ja pójdę po tą zgraję co to ja z nimi musze żyć i zaraz wracam.
OK.
Ann nacisnęła klamkę i weszła do pokoju. Stanęła jak wryta. Nie wiedziała, że w tym hotelu jest coś takiego. Pokój był dość duży. Podzielony na dwie części. Pierwsza ta do której weszły była normalna, tzn. Kanapy, fotele, barek, TV. Natomiast druga część była nieumeblowana, a ściany były pokryte lustrami.
-O już jesteś – Ann odwróciła się i zobaczyła menagera. - Jak ci się podoba?
-Dzień dobry. Ten pokój robi wrażenie. - odpowiedziała, jeszcze raz się rozglądając. - przyszłam z koleżanką. Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko.
-Ależ skąd i mów mi po prostu David. - I patrząc na zegarek dodał – Zaraz przyjdą tancerze, ale gdzie te chłopaki?
-Jeżeli chodzi panu – Ann pochwyciła spojrzenie menagera - ci o zespół to zaraz przyjdą – Spojrzał na nią zdziwiony – Widziałyśmy się z Tom'em.
-Aha.
-Mógłbyś mi powiedzieć gdzie jest łazienka ? - Spytała Ann. David wskazał jej drzwi obok barku. - No to ja idę się przebrać. Poczekasz na mnie? - Zwróciła się do Marty, która tylko skinęła głową.

Ann właśnie zakładała bluzkę gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi.
-Zabije go. Normalnie go kiedyś zabije. - Głos należał do chłopaka, który był wyraźnie czymś wkurzony.
Ann odwróciła się ujrzała postać z czarnymi nastroszonymi włosami.
-Bill? - Spytała niepewnie.
-No tak ja. Czego? - Chłopak odparł niegrzecznie i odwrócił się. Gdy zobaczył kto za nim stoi zrobiło mu się głupio. - Sorry. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest, ale sama widzisz – Wskazał na swoją twarz. - Jak chcesz to się śmiej. - Dodał zrezygnowany.
Ann nie śmiała się. Nie było jej do śmiechu, zresztą nie chciała dobijać Bill'a. Patrzyła tylko na jego usta pomalowane na krwisty kolor, różowe policzki i niebiesko pomalowane oczy.
-Kto ci to zrobił?
-Mój brat Mop i tych dwóch łajdaków. Wykorzystali mnie gdy spałem. - Bill uśmiechnął się widząc zdziwioną minę Ann. - Mam mocny sen. - Dodał.
-Aha. Powiedzmy, że rozumiem. - Odparła chłopakowi, który chciał właśnie zacząć zmywać makijaż wodą oraz mydłem i kolejny raz ją zamurowało gdy spojrzała na jego dłonie. - A to też sprawka Toma? - Bill spojrzał na swoje dłonie .
-Wiem, że w różowym mi nie do twarzy, ale niestety oni chyba o tym zapomnieli. - Uśmiechnął się do niej.
- Co ty mu zrobiłeś? - Ann spytała z uśmiechem kręcąc głową. Podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej kosmetyczkę. - Masz szczęście, że się z nią nie rozstaję. - Wyciągnęła ze środka mleczko, waciki i zmywacz do paznokci. Stawiając to wszystko na umywalce spojrzała na Billa i zobaczyła ulgę na jego twarzy.
-Normalnie ratujesz mi życie
-Masz rację, bo co by było jakby te wasze fanki zobaczyły cię w tym momencie.
-No. Wesoło by było. - Sięgnął po mleczko.
-Daj pomogę ci. - Powiedziała wyciągając buteleczkę z jego dłoni. - Ty zajmij się paznokciami, a ja twoją twarzą.
-A mam jeszcze takie małe pytanko zanim zaczniesz - Ann spojrzała na niego – Masz może przypadkiem czarną kredkę? - Spytał z nadzieją w głosie. Ann nie odpowiedziała, tylko z uśmiechem na ustach sięgnęła do kosmetyczki. Bill widząc mały przedmiot w jej rękach odetchnął z ulgą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Środa 15-03-2006, 23:54    Temat postu:

-No nareszcie jesteście, bo już mieliśmy iść wam na ratunek – Gdy tylko wyszli z łazienki przywitał ich głos Tom'a. Bill posłał mu mordercze spojrzenie i stanął przy barku, aby wyjąć coś do picia.. Ann ruszyła do Marty, ale zauważyła, ze ta rozmawia z kilkoma osobami. Nagle poczuła rękę na ramieniu. Obejrzała się i zobaczyła menagera.
-Mogę was prosić o chwilę uwagi – Wszyscy obrócili twarze w ich stronę – Dobrze. Chciałem przedstawić wam Anastazję. To ona obejmie nad wami kontrole.
Ann poczuła na sobie taksujące spojrzenia. Było jej głupio, że wszyscy się w nią wpatrują, chociaż wiedziała, że to z pewnością nastąpi. Z grupki dziewczyn odłączyła się jedna osoba i podeszła do niej.
-Cześć ja jestem Kate. To jest Candy, Mel i Fia oraz Stefen, Jack, Eryk, Paul i Klaus – powiedziała wskazując dłonią kolejne osoby.
-Hej. Mówcie mi Ann – rzekła witając się ze wszystkimi.
-No to może zaczniemy. Wy – Odezwał się David zwracając się do Georga, Gustava, Toma i Billa – Siadajcie z Martą na kanapie i patrzcie. Reszta na parkiet. - Odwracając się z powrotem do Ann – Twoja kuzynka mówiła, że lubisz układ do piosenki „Bounce” - Ann zrobiła zdziwioną minę – więc jej tancerze pokazali im – mówiąc wskazał głową w stronę parkietu – co mają robić. Co ty na to żeby najpierw pokazali czego się nauczyli?
-Nie ma sprawy. - Odparła Ann siadając na podłodze, jakiś metr od parkietu, gdzie mieli tańczyć, aby wszystko dobrze widzieć.
Ktoś włączył muzykę. Popłynęły pierwsze takty tak dobrze jej znanej melodii. Najchętniej sama zatańczyłaby od razu z nimi, ale chciała się przekonać z kim ma do czynienia.
Zaczęli. Od razu zauważyła, że weszli chwilę za późno. Ktoś może powiedzieć, że co to za różnica, ale Ann wiedziała, że idealne wejście jest niezbędne aby cała choreografia dobrze wyglądała. Skupiła się mocniej na tańczących, którzy jakby słysząc jej myśli zaczęli tańczyć w trochę szybszym tempie. Jednak to spowodowało, ze Fia się pogubiła, ale na szczęście szybko odnalazła rytm. Obrót skok i koniec. Ann zgrabnie podniosła się z podłogi i podeszła do grupki. Nikt się nie odzywał. Wszyscy czekali na to co zrobi. Wiedziała, że tak będzie, ale czuła się tym trochę skrępowana. Zastanawiała się nad tym co ma powiedzieć. Bała się, aby ich do siebie nie zrazić. Wystarczyło to, ze większość była starsza (tylko Mel i Candy były w jej wieku ).
-Chcecie chwile przerwy czy możecie zatańczyć jeszcze raz ? - Miała nadzieję, że nie wyczuli jej zdenerwowania.
-Możemy tańczyć. - Odpowiedzieli prawie wszyscy.
-Chwila. Ja musze do WC – Odezwała się Fia i poszła.
Ann korzystając z chwili przerwy zaczęła się rozciągać. Słyszała, że inni rozmawiają, ale wolała poświęcić ten czas na przygotowanie się. Czuła jak naciągają się jej ścięgna. Z Żalem stwierdziła, że nie jest już tak wygimnastykowana jak dawniej.
-Muszę to nadrobić. - Mruknęła sama do siebie.
Wróciła Fia. Reszta tancerzy także. Czekali już tylko na nią. „No to kobieto musisz dać z siebie wszystko” pomyślała.
-Tańczyliście dobrze, ale mieliście trochę złe ustawienie. - Spojrzeli na nią zdziwieni. - Klaus proszę cię stań tu, a Paul tutaj – wskazała ręką odpowiednie miejsca. - Kate przesuń się trochę do przodu. - Odwracając się w stronę publiki. - Georg jak machnę ręką to puść muzykę.
-Ok – odparł i rzucił się w stronę magnetofonu.
Ann stanęła między tancerzami. Pech chciał, że w samym centrum.
„A jeśli się pomylę albo o czymś zapomnę ?” zadawała sobie pytania, na które nie znała odpowiedzi. „No cóż, raz kozie śmierć” i już na głos spytała
-Gotowi? - ludzie stojący obok odpowiedzieli kiwając głowami, więc dała znak Georgowi i czekała na pierwszy takty.
Bounce baby out the door
I ain't gonna take this no more
Bounce baby out the door
Get up and move
Don't make me acy a fool
Just bounce...
Z początku Ann była spięta. Była pewna, że zaraz sie pomyli i zbłaźni przed wszystkimi, że zrezygnują z niej i wezmą kogoś innego. Ta myśl sprawiła, że Ann zdała sobie sprawę czego tak naprawdę chce.
Że chce być częścią tego zespołu, chce znowu robić to co kocha całym sercem. Postanowiła dać z siebie wszystko. Oczyściła umysł i skupiła się na tańcu. „Tak jak kiedyś” pomyślała.
Baby boy I know you'll never find
No stuff as goodas mine
She can't work you like I did
you can't look but you know I got that good shit..
Obrazy przewijały się przez jej umysł z prędkością światła. Już się nie bała. Wiedziała, że tańczy bezbłędnie. Myśl, że od ostatniego razu, gdy tak tańczyła minęło już kilka lat i , że nadal potrafi sprawiła jej przyjemność. Uśmiechnęła się i już z uśmiechem na ustach tańczyła do końca.
Just bounce.
Koniec. Ann uniosła głowę i spostrzegła, że wszyscy się w nią wpatrują.
-Cos się stało?
-Kobieto to było kapitalne – Pierwszy odezwał się Tom.
-Boskie. - Bill oczywiście nie mógł być gorszy.
-My chcemy jeszcze – na zmianę krzyczeli Georg i Gustav.
-Ekstra- usłyszała od strony parkietu.
-Przestańcie, bo się zarumienię.- Powiedziała, ale w duszy cieszyła się, że im zaimponowała.
-Przestań być taka skromna. Tańczyłaś super. - Powiedziała Marta podchodząc do niej.
-Gdzie się tego nauczyłaś ? - Usłyszała pytanie.
-Na próbach tancerzy mojej kuzynki.
-Przestań. My też się od nich uczyliśmy , a nie dorastamy ci nawet do pięt. - Ta uwaga z usta Kate była dla Ann dowodem, że ją zaakceptowali, gdyż wszyscy pokiwali głowami.

-To co, robimy teraz imprezkę? - Rzucił z nadzieją Tom.
Oczywiście nie było innej odpowiedzi oprócz chóralnego”TAAAK”
-No to my – wskazując na chłopaków z zespołu – skikamy po prowiant. - Tom ledwo skończył mówić , a już ich nie było.
Tancerze poszli się trochę ogarnąć. Ann również miała iść się przebrać, ale postanowiła najpierw porozmawiać z Davidem.
-I jak? Podobało ci się? - Spytała, próbując wyrównać oddech
-Czy mi się podobało ? Głupie pytanie. - Uśmiechnął się od ucha do ucha. - Mówiąc szczerze, to nie do końca wierzyłem Sarze, że osoba w twoim wieku może tak tańczyć. No, ale miała racje. Byłaś świetna.
-Dzięki. - Odparł trochę speszona. -Więc rozumiem, że chcesz ze mną współpracować, tzn. Twoja oferta nadal aktualna?
-Czy ja chcę? Po tym co pokazałaś? Kochana, jakbym powiedział, że z ciebie rezygnujemy, to by mnie chyba roznieśli na strzępy. - Ann uśmiechnęła się – Zresztą sama widziałaś i słyszałaś. Dobra ja lecę. Nie będę wam psuł zabawy.
David obrócił się i poszedł do drzwi. Ann skierowała się do toalety. Właśnie kończyła się malować, gdy do środka wparował jej przyjaciółka.
-Boże, Ann byłaś wspaniała. - Podeszła z wyciągniętymi ramionami, aby ją uściskać. - normalnie zapomniałam już, że ty się tak świetnie ruszasz.
-Wiem ja też...
-Czy to znaczy...
-Tak. To znaczy, że nie będę patrzeć na nikogo, tylko będę robić to co kocham.
-Nareszcie zmądrzałaś. - dziewczyny uśmiechnęły się do siebie. - No dobra Ann. Kończ już bo nie możemy pozwolić by zaczęli bez nas.

Gdy dziewczyny wróciły do pokoju impreza zaczynała się rozkręcać. Prowiant przybył, muzyka już grała, tylko nikt nie tańczył. Jako pierwsze „weszły na parkiet' i po chwili tańczyli już prawie wszyscy. Po kilku kawałkach Ann postanowiła odsapnąć. Zauważyła samotnego Billa stojącego przy barze, więc postanowiła dotrzymać mu towarzystwa, a przy okazji chciała się czegoś napić.
-Nie przeszkadzam? - Czarnowłosy chłopak odwrócił się w jej stronę.
-Nie skądże napijesz się czegoś ? - Ann kiwnęła głową. - Coś mocniejszego czy...
-Jeśli jest to poproszę zwykłą wodę mineralną. - Bill sięgnął za ladę i wyciągnął stamtąd buteleczkę i szklankę, którą Ann przyjęła z wdzięcznością.
-Świetnie tańczysz. - Odezwał się patrząc się przed siebie.
-Dzięki. Ty za to masz fajny głos.
-Ta? - Spojrzał na nią z ukosa.
-Chodzi mi o twój wokal.
-Jesteś naszą fanką? - Tym razem przyjrzał jej się uważniej.
-Podoba mi się wasza muzyka.
-Aha – Bill odwrócił się w stronę tańczących. - O widzę, że mój brat wziął się za twoją przyjaciółkę.
-To dobrze – Ann pochwyciła zdumiona spojrzenie czarnowłosego. - Szczerze to od zeszłego tygodnia nie było dnia bez „ochów” i „achów” pod adresem twojego brata. - Widząc pytanie w oczach Bill'a dodała. - Jest waszą fanką, a w szczególności starszego Kaulitz'a.
-To widzę, że mój braciszek ma ułatwione zadanie. - Uśmiechnął się pod nosem. - A jeśli mogę spytać, to co konkretnie podoba ci się w naszej muzyce?
Ann zamyśliła się na chwilę, chociaż odpowiedź była dla niej oczywista.
-Jeżeli pominiemy to, że muzyka wpada w ucho to na pierwszy plan stawiam teksty. Są... nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu słuchając niektórych słów, mam wrażenie jakby opisywały to co czuję, np. „Gegen meien Willen”. Wiem, że to głupie - Spojrzała mu w oczy – Naprawdę sam je piszesz?
-Tak.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym Ann postanowiła wrócić na parkiet. Zauważyła jednak, że już nikt nie tańczy, więc podeszła do dziewczyn aby się z nimi zapoznać. Rozmawiało się jej z nimi miło. W pewnym momencie poczuła że czyjeś ręce oplatają ją w tali.
„Pewnie ktoś za dużo wypił” - pomyślała, ale usłyszała:
-Cześć kochanie. - Nogi się pod nią ugięły. Jeszcze tydzień temu rzuciłaby mu się na szyję. Teraz jednak nie chciała go znać. Ann odwróciła się. Cały dzień prosiła Boga, aby go nie spotkać. - Nie przywitasz się ze mną? - Andre zbliżył do niej swoją twarz i pocałował nie zważając na protesty ze strony dziewczyny. Ann była wściekła, wyrwała się z jego objęć i zanim zdążył zareagować wymierzyła mu policzek.
-O co ci chodzi? - Zapytał masując obolałe miejsce.
-O co mi chodzi?! - Oczy Ann zaszkliły się. - Jak śmiesz.. - Podniosła głos nie zwracając uwagi, że twarze wszystkich zwróciły się w jej stronę. - po tym wszystkim...
-Ale kochanie. Ja ci chciałem to wszystko wytłumaczyć. - Mówił spokojnym głosem i złapał ją za rękę.
-Nie chcę twoich tłumaczeń i już ci chyba mówiłam żebyś mnie nie dotykał. - Nawet nie zauważyła gdy obok niej stanął Bill.
-Ann wszystko w porządku ? - Zapytał z troską.
-Nie wtrącaj się cioto – Rzucił w jego stronę Andre. - Kochanie – Dodał zwracając się znowu do Ann.
-Żadne kochanie! Rozumiesz?! - Po jej policzkach spłynęły pierwsze łzy. Łzy wściekłości i żalu, przepełnione pustką serca. - Nas już nie ma. Zniszczyłeś nas. - Powiedziała spokojnie. - A teraz wynoś się z mojego życia. Zostaw mnie w spokoju. - Zakończyła szlochając.
Andre chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Tom, Georg i Gustav „delikatnie” wyprowadzili go z pokoju.
Ann nie mała siły by wykonać najdrobniejszy gest. Ta krótka rozmowa bardzo ją zmęczyła. Poczuła czyjąś rękę i to, że ktoś ją przytula delikatnie prowadząc w stronę balkonu.

-Przynieś jej kurtkę – usłyszała głos Billa. Było jej głupio z powodu tego co się stało, ale bała się spojrzeć mu w twarz.
-Ann – Usłyszała głos przyjaciółki. - Załóż. - Ann wzięła kurtkę i przy pomocy Billa zarzuciła ją na ramiona. . Uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Dzięki, ale Martuś idź już do środka, bo się przeziębisz. - Powiedziała zmęczonym głosem.
-Jesteś pewna, że nie chcesz, abym została?
-Tak. - Odwróciła się do chłopaka. - Ty zresztą też idź.
-Zostanę. I tak chciałem się przewietrzyć. - Ann nie miała siły się sprzeczać, że wolałaby zostać sama.
Stali przez chwilę w milczeniu. Zaczęła się zastanawiać, czy słusznie postąpiła, czy ten wybuch był konieczny, czy nie powinna po prostu zlekceważyć Andre, wyśmiać go? Zdała sobie sprawę, że obecność stojącego obok niej Billa działa na nią kojąco i jak wiele znaczył dla niej gest czarnowłosego. To , że stanął obok. Tak niewiele, ale była mu za to wdzięczna. Najprawdopodobniej gdyby nie jego obecność, która dała jej oparcie nie zdobyła by się, aby powiedzieć to wszystko. Pewnie by stchórzyła, zresztą jak zwykle.
-Dziękuję i przepraszam. - Powiedziała.
-Za co? - Bill spojrzał na nią zdziwiony.
-Dziękuję, że stanąłeś w mojej obranie. A przepraszam za zachowanie Andre, bo... - Nie dał jej dokończyć.
-Nie masz mi za co dziękować, a tym bardziej przepraszać. - Uśmiechnął się do niej ciepło. - Zresztą wiem co się stało. - Spojrzał jej w oczy i zauważył, że znów zaszkliły się niebezpiecznie. - Przepraszam, nie chciałem. - Ann odwróciła się do niego plecami.
-To nie o to chodzi. - Mówiła spokojnie, ocierając łzy spływające jej po policzku. - Po prostu byłam na tyle głupia, by uwierzyć, że moje życie nareszcie się ułoży, że będę szczęśliwa. - Poczuła na ramieniu jego dłoń.
Odwróciła się gwałtownie i wtuliła się w niego. Po policzku spłynęły kolejne łzy. Płakała. Z początku cicho, nieśmiało, jakby się tego bała, później jej płacz przerodził się w spazmatyczny szloch. Przez kilka sekund Bill stał nie pewnie, zaskoczony reakcją dziewczyny. Nie wiedział co ma zrobić. W końcu to była obca osoba, przecież znali się dopiero kilka godzin. Po chwili wahania zrobił to co podpowiadał mu instynkt, objął ją . Nie mówił nic, miał wrażenie, że cisza będzie najlepszym wyjściem. Stali tak przez kilka minut, póki Ann się nie uspokoiła.
-Przepraszam – Powiedziała cicho pociągając nosem.
-Już ci mówiłem, że nie masz za co. - Spojrzała na jego twarz i ujrzała łagodny uśmiech. - Wracajmy do środka, bo muszę przyznać, że trochę zmarzłem.- Ann spojrzała na niego i zrobiło jej się głupio, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Bill nie ma na sobie kurtki.
-Wiesz nie mam ochoty na zabawę. Pójdę do domu.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, to cię odwieziemy.


Wrócili do pokoju. Ann ze smutkiem stwierdziła, że część towarzystwa się ulotniła pozostawiając po sobie tylko bałagan. A pozostali właśnie kończyli sprzątać.
-Słuchajcie. - Odwrócili się w jej stronę. - Chciałam przeprosić za zepsucie imprezy.
-Za nic nie musisz przepraszać. - Odezwał się Tom. - Po prostu wybraliśmy zły hotel. - Ann posłała mu pytające spojrzenie. - Marta nam powiedziała.
-Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Wtrąciła się dziewczyna.
-Nie. Nie gniewam się. Zresztą wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać. - I jako dowód uściskała przyjaciółkę.
-Słuchaj stary. - Bill podszedł do Georga. - Ann chciałaby już wracać do domu, więc zaproponowałem, że ją odwieziemy. Co ty na to?
-ok. Nie ma sprawy. A kto właściwie jedzie? - Okazało się, że wszyscy są chętni. - W takim razie skoczę po kluczyki od busa, a wy się zbierajcie. - Złapał Kate za rękę i wyszli..
Chwilę później (gdy odnaleziono rzeczy Ann i Marty) pozostali, czyli Tom, Marta, Ann , Gustav, Candy i Bill opuścili pokój. Zjechali na dół, a tam czekał już na nich samochód. Wpakowali się do środka i ustalili, że zanim odstawią dziewczyny do domu, zrobią sobie małą wycieczkę po mieście. Wszyscy bawili się świetnie. Gdy zajechali pod dom Ann okazało się, że dziewczyna usnęła. Marta już miała nią potrząsnąć, gdy usłyszała cichy głos „ Nie budź jej. Niech śpi.”






PS:Komentarze mile widziane...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amsta




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Czwartek 16-03-2006, 14:53    Temat postu:

prosze pisz dlej mnie te opka tak wciongaja a twoje jest zajebiste!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Niedziela 19-03-2006, 17:52    Temat postu:

Dzisiejsza część jest krótsza, niż zwykle, ale mam nadzieję, że się spodoba.



Obudził ją dźwięk telefonu, przeciągnęła się leniwie i ze zdziwieniem spostrzegła, że leży pod kocem. Zastanawiała się jakim cudem znalazła w swoim pokoju. Wstała w poszukiwaniu komórki. Po chwili skupienia zlokalizowała źródło dźwięku i sięgnęła do torby, wiszącej na oparciu krzesła. Spojrzała na wyświetlacz, który pokazywał „nr zastrzeżony”. Odebrała.
- Taak? - Spytała ziewając do słuchawki.
- Wyspałaś się ? - Usłyszała znajomy głos, ale nie potrafiła go sobie przyporządkować do żadnej osób, które zna.
- Tak. A z kim rozmawiam?
- Yyy sorry. Powinienem się od razu przedstawić. Bill z tej strony. Zapomnieliśmy się wymienić numerami.
- No fakt – Ann uśmiechnęła się – ale w takim razie skąd masz mój numer ? - Usłyszała śmiech.
- Powiedzmy, że od dobrej wróżki.
- Ciekawe, ciekawe.
- Skoro już wstałaś, to czy miałabyś coś przeciwko jakbyśmy się do ciebie wbili, powiedzmy – Ann usłyszała, że Bill z kimś rozmawia – za godzinkę?
- Ok, nie ma sprawy.
- No to ja już nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
- Pa. - Odłożyła telefon na biurko.
Ann spojrzała na zegarek, dochodziła 12. Ruszyła w stronę łazienki, gdy usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Odwróciła się i zobaczyła siostrę.
- Ann możemy porozmawiać? - Spytała wchodząc do pokoju i zamykając drzwi.
Ann poczuła kłucie w sercu. Na nowo odżyła scena sprzed kilku dni, to koszmarne uczucie zdrady i poniżenia. Walczyła ze sobą by się nie rozpłakać, by się opanować. Przypomniała sobie wczorajszą scenę w hotelu. Była już pewna, że nie kocha Andre, ale to nie zmieniało faktu, że ją zranili. Nie potrafiła spojrzeć na siostrę, a co dopiero o tym mówić. Rana była zbyt świeża, zbyt mocno bolała.
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym. - Powiedziała Ann szorstko wbijając wzrok w szybę, za którą padał śnieg.
- Ja... ja przepraszam. - Ann zerknęła na siostrę, słysząc ból w słowach Marii. Zauważyła łzy w jej oczach. - Proszę wysłuchaj mnie. Musimy porozmawiać.
- Dobrze. - Ann poczuła spływające po jej twarzy łzy. Szybko otarła je wierzchem dłoni znowu spoglądając za okno. - Powiedz dlaczego? - W pokoju zapadła cisza. Ann odwróciła się gwałtownie w stronę Marii. - Wydawało mi się, że chciałaś rozmawiać, więc mów do cholery dlaczego?!
- Bo ja – Maria wbiła wzrok w podłogę. - Nie chciałam... Nie myślałam... - Mówiła drżącym głosem. W końcu wzięła głęboki oddech. - Ja go kocham. - Podniosła głowę i spojrzała na Ann, czekała na jej reakcję.
Ann patrzała na siostrę zdziwiona słowami, które padły z jej ust. Zrobiła kilka kroków przed siebie i usiadła na parapecie. Nie spodziewała się tego. Prędzej powiedziałaby, że Maria zrobiła jej na złość, że najzwyczajniej w świecie chciała się zabawić jej kosztem. Nie przyszło jej do głowy, że Maria mogłaby...
- Ann powiedz coś proszę. - Maria zbliżyła się do siostry. - Powiedz coś, cokolwiek. Powiedz, że mnie nienawidzisz, że mam iść do diabła. Cokolwiek!
Ann spojrzała na zapłakaną twarz siostry.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej ? - spytała spokojnie.
- Nie wiem.
- Przepraszam. Spodziewam się gości. - Ann wstała z parapetu. Maria spojrzała na nią zaskoczona.
- No tak, rozumiem. - Odwróciła się w stronę drzwi.
- Nie kocham go.
- Co?
- Nie kocham go. - Ann zniknęła za drzwiami łazienki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amsta




Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Niedziela 19-03-2006, 18:36    Temat postu:

świtne czekam na nastepne części!!!!SmileSmileSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vaRiOoOtCa




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: KrakÓw of course XD

PostWysłany: Niedziela 19-03-2006, 19:08    Temat postu:

ha przeczytałam wszystki odcinki Very Happy
kozak jestem Wink
ahh i co by tu powiedzieć.. a raczej napisać Razz
podobało mi się. orginalnie wkręciłać tu TH.
no i nie odrazu rzucili się sobie w ramiona.

super.
czekam na następna część.
mam nadzieje, że pojawi się szybko Very Happy
pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Wtorek 21-03-2006, 23:04    Temat postu:

Cieszę się, że się Wam podoba. A oto następna część...



Po policzkach Ann spływały słone łzy mieszając się z wodą, która tryskała na jej twarz. Próbowała się uspokoić. Wszystko działo się za szybko. Ledwo zaczęła godzić się z rozwodem rodziców, a zdarzył się wypadek, który znów wywrócił jej życie do góry nogami. Później, gdy spotkała Andre myślała, że już wszystko się ułoży. Czuła się przy nim tak bezpiecznie, ale tylko do ostatniego tygodnia. I dzisiejsze słowa Marii, z których próbowała się otrząsnąć. Przekręciła kurek prawo i poczuła jak na jej skórze lądują lodowate igiełki.

Ann weszła do pokoju. Zerknęła na zegarek, miała jeszcze jakieś pięć minut zanim zjawią się goście. Zeszła na dół do łazienki po suszarkę. W holu minęła matkę, która oznajmiła jej, że wychodzą wraz z Marią. Ann skinęła tylko głową i patrzyła jak jej rodzicielka znika za zamykającym się drzwiami. Weszła do łazienki. Chwilę trwało zanim znalazła suszarkę, którą szybko podłączyła do źródła prądu. Już miała ją włączyć, gdy w całym domu rozbrzmiała melodia IX Symfonii Beethovena.
Ann zaklęła pod nosem, zerknęła w lustro i poprawiła ręcznik na głowie. Ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Nacisnęła klamkę i zobaczyła Martę.
- Cześć kochana. Właź szybko. - Pociągnęła ją za rękę.
- Miło mi , że mój widok tak się cieszy.
- Sorki, ale czekam na kogoś i muszę... - Ann usłyszała stłumiony chichot. Wyjrzała.
- Hej mała! - Ann zobaczyła Toma i resztę ekipy. - Wybacz, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać, jak cię zobaczyłem z tym kokonem na głowie.
- Ja też się cieszę, że was widzę. - Ann uśmiechnęła się słodko w stronę starszego Kaulitza. - Wiesz Tom , mi też się wydaje, że wyglądasz o niebo lepiej ode mnie w pomarańczowym ręczniku na włosach. - Tom stanął jak wryty, natomiast reszta paczki zrywała boki ze śmiechu na widok jego miny.
- Dobra. Właźcie, bo zimno. - Przerwała im Ann. -Rozbierzcie się, a potem idźcie do salonu. Martuś zaprowadzisz ich? Ja wracam za 5 minut. - szepnęła na ucho przyjaciółce.
- OK. Proszę wycieczki. Za mną. Na przód. Marsz – Z uśmiechem na ustach ruszyli za Martą. A Ann wróciła do łazienki.

Stanęła w drzwiach do salonu i przyglądała się przybyłym. Gustav siedział na jednym fotelu z Candy na kolanach. Po drugiej stronie usadowił się Georg z Kate. Tom usiadł na kanapie koło brata i jakiejś dziewczyny, która właśnie szeptała coś Billowi na ucho. Marta siedziała na poduchach, na podłodze.
- Już jestem. - Powiedziała Ann podchodząc do nich.
- Fajnie. - Bill posłał jej uśmiech i pokazał na dziewczynę obok. - To jest Paula.
- Cześć. - Dziewczyny uścisnęły sobie dłonie, po czym Ann usiadła obok przyjaciółki.
- Jak się spało? - Usłyszała głos Toma.
- A całkiem dobrze. - Ann zaśmiała się. - Tylko mam mały problem, bo nie pamiętam jak znalazłam się u siebie w pokoju.
- A to proste...
- Nie chcieliśmy cię budzić – Bill przerwał bratu -i zanieśliśmy cię do pokoju.
- No, no, no, Tom, nie wiedziałem, że ten twój braciszek potrafi być taki skromny. - Odezwał się Gustav. - Prawda jest taka, że Bill pod groźbą śmierci zakazał nam cię budzić i nie my, tylko on cię zaniósł – Kiwnął głową w stronę czarnowłosego.
- Aha.- Ann zrobiło się trochę głupio po tym co usłyszała. Zerknęła na Billa, który podziwiał swoje paznokcie. - No to może ja przyniosę coś do picia? Co chcecie? - Zebrała zamówienia i poszła do kuchni.

Zamknęła drzwi od lodówki i podskoczyła.
- Boże!
- Wiesz różnie już o mnie mówiono, ale Bogiem to mnie jeszcze nikt nie nazwał. - Chłopak wyszczerzył się – Ale sorry nie chciałem cię przestraszyć.
- Nic się nie stało. Tylko proszę cię Bill następnym razem narób więcej hałasu. - Ann również się uśmiechała. - Wiem , że potrafisz – dodała.
- OK – Wyciągnął ręce w jej stronę. - A teraz dawaj te puszki, bo sama się z wszystkim nie zabierzesz.
- Proszę weź to - Podała mu kilka puszek tak, że dla niej zostały już tylko buteleczka Coli i wody mineralnej.
- Wszystko ? - Spojrzał to na puszki to na nią. - Jakby jeszcze coś to wołaj. - Już miał wyjść gdy usłyszał
- Bill- odwrócił się z powrotem w jej stronę. - Dzięki.
- Za co? - Spytał zdziwiony i wskazał na puszki. - Za to, że to wziąłem?
- No za to też, ale głównie za wczoraj.
- Nie ma o czym gadać, - uśmiechnął się - ale wracajmy do reszty, bo nigdy nie wiadomo co ta banda może sobie ubzdurać.
- No to lepiej chodźmy.

Wrócili do pokoju. Wszyscy byli zajęci sobą tylko Paula siedziała sama i nie wyglądała na zbyt szczęśliwą.
- Coś długo was nie było – Powiedziała z kwaśnym uśmiechem.
- No ciekawi jesteśmy, co wy tam tak długo robiliście? - Dołączył do niej Tom z tą różnicą, że miał rozbawioną twarz.
- Odpowiedź jest prosta. - Ann spojrzała na Billa, który w milczeniu rozdawał napoje. - Poznawaliśmy się lepiej. - Usiadła obok Marty. - No a co to za interes mieliście?
- Chodzi o choreografię – Po raz pierwszy głos zabrał Georg. - A konkretnie chodzi o wasz pierwszy występ, który odbędzie się podczas imprezy sylwestrowej, na której zagramy, w hotelu w którym obecnie mieszkamy.
- Mówisz sylwester – Ann zastanowiła się szybko. - dwa tygodnie, nie ma problemu.
- No tak tylko, że David chce od was trzech układów.
- Co??? - Ann, Kate i Candy wpatrywały się w niego.
- Nie patrzcie się tak, ja tylko przekazuje informacje. I co o tym myślisz?
- Chwila. - Powiedziała Ann i zatopiła się we własnych myślach. Wszyscy wpatrywali się w nią czekając na jej decyzję. - Podejrzewam,że David nie wie czego od nas wymaga, ale po tym co wczoraj widziałam wydaje mi się, że damy radę. - Zobaczyła ulgę na twarzach chłopaków. - Najpóźniej pojutrze podrzucę wam płytki z kawałkami, które wybiorę, a wy się nad nimi zastanówcie i spotkamy się we wtorek. Co wy na to dziewczyny? - Candy i Kate pokiwały tylko głowami.
- Szybko działasz – Zaśmiał się Gustav.
- Mamy mało czasu, a ja raczej nie lubię go marnować.
- No to w takim razie my już nie przeszkadzamy – Powiedział Georg wstając z fotela. - Dzieciaki zbiórka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
***DieStar***




Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chrzanów OC!

PostWysłany: Środa 22-03-2006, 6:27    Temat postu:

opko cudowne, więc szybciutko dodaj następną część!! jak cię proszę! nie każ długo czekać Smile
pozdrawiam *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Niedziela 26-03-2006, 22:07    Temat postu:

Hej wszystkim!
Tęskniliście?
Przepraszam, że tak długo czekaliście. ta część właściwie miała ukazać się już w piątek, ale właśnie wtedy wredne wirusy postanowiły masowo zaatakować mój biedny komputerek, także nie było wyjścia i trzeba było zrobić reinstalkę windowsa. W tym miejscu wyjątkowo składam hołd mojemu bratu, który wyjątkowo miał w piątek dobry wieczór i bez szemrania zabrał się do roboty. Całą sobotę przsiedziałam przywracając mój komputerek do stanu używalności.
Teraz zaczynam się martwić co powiem jutro w szkole, gdy po wejściu do klasy polonistka powie "Gosia do odpowiedzi". A ja jej na to "Proszę pani naprawdę się starałam przeczytać "Zbrodnię i karę" i nawet przebrnęłam przez pierwsze 80 stron, ale .."
No właśnie, ale opko też miało być dzisiaj wcześniej tylko, że ja jak idiotka biegałam o pełnej godzinie na dół aby włączyć VIVE. Dwa razy omal nie przypłaciłam tego życiem ( co za idiota wymyslił schody w domu ) i wten sposób mi zeszło troszkę.... No dobra już nie przynudzam, bo zresztą i tak was to pewnie nie obchodzi. nowa część:



serdeczne pozdrowienia dla wszystkich stałych czytelników (jeżeli tacy są), a także dla tych którzy wpadają tu tylko przez przypadek




Za oknem już od kilku godzin było ciemno, a na niebie świeciły gwiazdy. Po ścianach tańczyły cienie, a Ann kończyła właśnie zgrywać ostatnią płytkę. Spojrzała na srebrny zegarek stojący na biurku,który wskazywał kilka minut po 21. Sięgnęła po telefon wiszący na ścianie i wybiła numer z pamięci. Po drugim sygnale usłyszała głos przyjaciółki.
- Stęskniłaś się za mną?
- Troszeczkę – uśmiechnęła się. - A nie nudzisz się czasami?
- Jeżeli siedzenie z bratem i jego dziewczyną jest według ciebie ekscytujące to się nie nudzę.
- To w takim razie ubieraj się szybko i przychodź do mnie.
- A po co?
- Pójdziemy do hotelu.
- Do tego hotelu? - Marta była wyraźnie zainteresowana tym pomysłem. - - Daj mi pół godzinki.
- Ok. Czekam. - Odłożyła słuchawkę.
Ann od dłuższego czasu nie słyszała tak bardzo podekscytowanego głosu przyjaciółki. „Oby tylko chłopcy mieli wolny wieczór” - pomyślała i wybiła numer do Bill'a.
- Słucham? - Usłyszała rozbawiony głos.
- Bill?
- Nie, Tom. O co chodzi? - Spytał po czym dodał szorstko – Skąd masz ten numer?
- Eee, Tom tu Ann..-Odparła zdziwiona jego reakcją.
- Sorry, ale jak zobaczyłem nieznany numer to sie przestraszyłem, że fani znowu przechwycili numer – mówił z ulgą w głosie.
- Nie to ja przepraszam. Dzwonie z domowego to dlatego.
- To zaraz go sobie zapisze. A chciałaś gadać z Bill'em. Już go wołam.
- Nie to nie jest konieczne. - Powiedziała szybko. - Chciałam się tylko dowiedzieć czy jesteście w hotelu i czy nie będziecie mieć nic przeciwko jakbym do was wpadła z Martą powiedzmy za godzinkę.
- Wydaje mi się, ze nikt nie miał by nic przeciwko. To czekamy. - Już chciał się rozłączyć, gdy usłyszał.
- Tom!
- Coś jeszcze?
- Wiesz przydałby się numer waszego pokoju.
- A no jasne. Pokój 207.
-Dzięki.

Podeszła do szafy, wyciągnęła z niej małą sportową torebkę i w drodze powrotnej do biurka spojrzała w lustro. Stwierdziła, że wygląda dobrze. Poprawiła tylko włosy, spakowała płyty i wyszła z pokoju.
Schodząc po schodach usłyszała głos matki, która rozmawiała z kimś przez telefon. Zostawiła torbę przy schodach i weszła do salonu. Matka nie zwróciła na nią najmniejszej nawet uwagi.
- Musimy porozmawiać – Powiedziała stanowczym głosem.
- Nie teraz. Widzisz, że jestem zajęta.
- Ale to ważne. - Zbliżyła się do matki.
- Przecież widzisz... Co ty wyprawiasz?- Spytała zdziwiona patrząc na Ann , która właśnie przerwała połączenie.
- Przepraszam, ale muszę ci coś powiedzieć. Zaraz wychodzę i...
- I to było takie ważne? - Przerwała jej matka. Ann wyczuła w jej słowach złość. - Zresztą gdzie ty się o tej porze wybierasz?
- Dasz mi skończyć? - Wzięła głęboki oddech. - Dostałam propozycję pracy. Będę tańczyć w pewnym młodzieżowym zespole. - Wyrzuciła z siebie jednym tchem. - I zanim mi przerwiesz, chcę ci powiedzieć, że nie obchodzi mnie, co ty o tym myślisz, już podjęłam decyzję.
- Ależ Anastazjo...- Próbowała się wtrącić jej matka.
- Jeszcze nie skończyłam. - Po policzku Ann spłynęła srebrzysta łza. - Kiedyś już dostałam szansą, ale nie pozwoliłaś mi z niej skorzystać. Jednak teraz jestem na tyle dorosła, aby sama podjąć decyzję.
- A szkoła? Pomyślałaś o tym?
- Tak. Nie martw się. Postaram się pogodzić szkołę z tańcem. Zresztą kiedyś mi się udawało.- Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. - Jeśli ci się to nie podoba, to wyniosę się do ojca. - Powiedziała, kierując się do przedpokoju. Założyła buty i płaszcz. - Nie czekaj na mnie. Nie wiem o której wrócę. - Dodała zamykając za sobą drzwi.

Tymczasem w hotelu

- Znowu bawisz się moim telefonem? - Spytał Bill, widząc brata ze swoją komórką w rękach.
- Nie, tylko telefon był do ciebie. - Odparł zadowolony.
- To czemu mnie nie zawołałeś kretynie – Bill rzucił się na Tom'a i wyrwał mu z rąk swoją własność. - Nie znam tego numeru – Powiedział sprawdzając ostatnie połączenie. - kto to?
- Pewna fajna osóbka, która mi powiedziała, że za godzinkę tu wpadnie ze swoją przyjaciółką. - Tom spojrzał na zdezorientowanego brata, a następnie na wściekła Paulę. - Oj bracie. Widzę, że ty nie kumaty jesteś. Dzwoniła Ann i wpadnie tu z Martą.
- To co imprezka? - spytał rozradowany Gustav, wyłaniając się z sypialni.
- No, nie mam nic przeciwko temu, tylko – Georg rozejrzał się po pokoju – chyba musimy tu trochę posprzątać.
Tom, Bill i Gustav powędrowali za wzrokiem Georg'a. Fakt, pokój nie prezentował się najlepiej. Na środku pokoju stała rozbebeszona torba Bill'a, obok której leżał stos czapeczek. Na stole i pod stołem poniewierały się puszki po Pepsi i Redbullu oraz pudełka po pizzy i chipsach.
- No to – powiedział Bill drapiąc się po głowie – ja z Tom'em i Paulą tu sprzątniemy, a wy z dziewczynami idźcie zrobić zakupy. Może być? - Gustav, Georg, Candy i Kate pokiwali tylko głowami i wyszli. Tom z Bill'em wzięli się do sprzątania, tylko Paula stała obrażona. Tom widząc ją szturchnął brata i kiwnął głową w jej stronę.
- O co chodzi? - Spytał czarnowłosy.
- Bo mieliśmy iść razem do klubu. - rzuciła mu w twarz z wyrzutem.
- A co to za różnica czy będziesz bawić się tutaj czy w klubie? - Powiedział spokojnie.
- Ja wiem, ja wiem – Tom zaczął podskakiwać z wyciągniętą ręką w górze. Bill zignorował go.
- Ale jeśli chcesz – dodał widząc jej minę – to poczekamy na wszystkich i pójdziemy razem.
- Nie dzięki. - Odparła rozdrażniona. - nie mam już ochoty na zabawę. Możemy zostać tutaj, ale sprzątać nie będę.
- To nie sprzątaj, - Wtrącił się Tom. - jeszcze byś sobie paznokcia połamała i była by tragedia – Dodał cicho pod nosem,ale nie wystarczająco cicho by Bill nie usłyszał. - tylko nie plątaj się pod nogami. - Obrażona Paula usiadła na kanapie, a Tom poczuł na sobie wzrok brata. - No co?
- Nic, a czy ja coś mówię? - Bill zbliżył się. - Musiałeś? - Spytał cicho wskazując w stronę swojej dziewczyny, która wyciągnęła pilniczek i zawzięcie piłowała paznokcia.
- Sorki brat, - Tom opuścił głowę – ale nie mogłem sie powstrzymać. Wiesz, że jej nie trawię.
- Ale mógłbyś..
- OK. Postaram się być milszy, ale zrobię to tylko dlatego, że jesteś moim bratem i nie chcę się z tobą kłócić o jakąś ku...- ugryzł się w język- o dziewczynę.
- Dzięki – Bill uśmiechnął się i poklepał brata po plecach. - Zbierajmy się do pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
***DieStar***




Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chrzanów OC!

PostWysłany: Poniedziałek 27-03-2006, 6:33    Temat postu:

Jupi Very HappyVery Happy czyżbym była pierwsza? no więc żadnych szczególnych błędów się nie dopatrzyłam, a reszta jest po prostu świetna!! Very Happy wiec terfz życzę duużo veny i czekam niecierpliwie na nowy odcinek... pozdrawiam **

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Poniedziałek 27-03-2006, 10:16    Temat postu:

Zrobiłam sobie małą przerwę w szokle i wpadłam na godzinkę do domu.
DieStar ale mi się teraz morda cieszy, jak przeczytałam twojego komencika. Nowa część bedzie najprawdopodobniej w środę, chyba , że mi jeszcze coś w szkole dowalą. A tymczasem zmywam się na lekcję bilogii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nena




Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Poniedziałek 27-03-2006, 13:43    Temat postu:

To jest super opko. Przeczytałam to co napisałaś do tej pory i jestem bardzo zadowolona Smile. Pisz dalej bo nie mogę się już doczekać next part'a. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Środa 29-03-2006, 21:17    Temat postu:

Dyskutowali o czymś zawzięcie, a dziewczyny znosiły kanapki i szklanki do pokoju. Gdy już wszyscy siedzieli wygodnie na kanapach postanowili, ze czekając na gości pooglądają TV. Problem polegał na wyborze kanału. Dziewczyny chciały oglądać Vive, Bill i Georg jakiś film na HBO, a Gustav i Tom najchętniej by pograli w jakąś grę. Zanim jednak doszło do ostrej wymiany argumentów usłyszeli pukanie do drzwi. Tom jako pierwszy, ku zdziwieniu reszty zerwał się z miejsca i doskoczył do drzwi. Przed otwarciem spojrzał w lustro wiszące tuż obok wejścia i poprawił czapeczkę. Nacisnął klamkę.
- Witam, witam drogie panie w naszych skromnych progach – Przywitał je z uśmiechem.
- Cześć. - Nieśmiało powiedziała Marta, na co Ann lekko się uśmiechnęła.
- Mówiąc szczerze, to myślałam, że dostaniecie jakiś apartamencik, a nie taki zwykły pokój. - Powiedziała Ann zamykając za sobą drzwi.
- Widocznie się nas boją. Rozbierajcie się i wchodźcie dalej.
Dziewczyny szybko zrzuciły z siebie okrycia i poszły do pokoju. Przywitały się i zajęły wolne miejsca.
- No to ja pójdę po coś do picia. - powiedział Georg i zniknął za drzwiami do kuchni.
- A co takiego pilnego miałyście, że nie mogłyście poczekać z tym do jutra? - Spytała Paula słodkim głosem.
Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni jej zachowaniem. Ann również. Zawsze starała się dawać ludziom szansę, a nie od razu ich oceniać. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła do tej dziewczyny antysympatię. Zresztą już rano wyczuła, że Paula była do niej wrogo nastawiona. Patrząc na Paulę zauważyła kątem oka powrót Georga z trunkami, każdy wziął puszkę piwa tylko Ann odmówiła.
- Po prostu zdążyłam już dzisiaj wybrać kilka kawałków do układów.
- A czy to jest takie ważne? - Przerwała jej Paula.
- Mamy mało czasu, a im szybciej zaczniemy tym lepiej. - Sięgnęła do torby, którą postawiła na podłodze i wyciągnęła z niej kilka cd'ków. - to są moje propozycje – powiedziała podając płyty dziewczynom. - Chciałabym, aby wszyscy je przesłuchali. Oprócz was oczywiście. - Zwróciła się do chłopaków. - Zastanówcie się nad nimi, jak chcecie to dołóżcie coś od siebie.
- Oki. Nie ma sprawy. - Candy i Kate odpowiedziały zgodnie.
- No to skoro interesy juz załatwione, to może zajmiemy się czymś przyjemniejszym? - Odezwał się Tom.
- Jestem bardzo ciekawy co ci chodzi po głowie Kaulitz. - powiedział Gustav wybijając jakiś rytm na poręczy fotela.
- No to ja myślę...
Ty myślisz??? - Spytał zszokowany Bill. - Boże do czego to doszło, mój brat myśli.
- Bardzo zabawne. Nie uważacie, że powinniśmy się lepiej poznać? - Wszyscy spojrzeli na niego zastanawiając się o co też może mu chodzić. - No nie patrzcie się tak ja tylko chciałem żeby dziewczyny nam o sobie opowiedziały.
- No tak jasne – kumple pokiwali głowami.
- A niby dlaczego my ? - Zaoponowała Marta.
- Bo o nas to wszystko jest w gazetach. - Opowiedział jej Tom.
- A skąd wiesz, że ja umiem czytać?
- Ok. Niech ci będzie.
Tom zaczął opowiadać o sobie. Później pałeczkę przejęła Kate, a następnie Candy. Dalej Georg, Gustav, Bill. Paula choć niechętnie, to też powiedziała o sobie kilka zdań. Przedostatnia była Marta i na koniec została Ann.
- Jak jesteście tacy ciekawi to mam na imię Anastazja – spojrzeli na nią zdziwieni. - Ale nikt oprócz mojej matki tak mnie nie nazywa. Mieszkam z matką i siostrą. Gdzie to już wiecie. Chodzę z Martą do tej samej klasy. Coś jeszcze chcecie wiedzieć? - Ann nie lubiła mówić o sobie, bała się przeszłości.
- A twój ojciec ? - Spytał Bill spoglądając na nią. Przestraszył się, gdy zobaczył na jej twarzy grymas smutku.
- Od dwóch i pół roku moi rodzice są rozwiedzeni, a ojciec mieszka niedaleko mojego domu, także jestem z nim w stałym kontakcie.
- A taniec ? - Kolejne pytanie padło z ust Kate.
- Nad tym to się muszę chwilę zastanowić, bo było tego trochę. - Ann uśmiechnęła się – 6 lat szkoły baletowej, kursy tańca towarzyskiego, breakdance, ćwiczenie z choreografami, no i od półtora roku prowadzę zajęcia z tańca dla dzieci.
- A dlaczego nie tańczysz u Sary? - Dopytywała się Candy.
- Szczerze? - Kiwnęli głowami. I w napięciu spoglądali na Ann. - Ostatni raz tak na poważnie tańczyłam 3 lata temu.
- Co? Ale..
- To prawda. - Marta potwierdziła słowa przyjaciółki.
- A dlaczego ? - Dopytywali się.
- Po prostu znudziło mi się. - Skłamała. Nie chciała mówić prawdy, bo co miała powiedzieć? Że była tak naiwna, że wierzyła, że jak zrezygnuje z tańca to jej rodzice się pogodzą. Tak wtedy w to świecie wierzyła, ale już od dawna wiedziała jakie to było głupie. Najgorsze ,ze rodzice pozwolili jej na to. - To co Martuś zbieramy się? - Przyjaciółka Ann w mig zrozumiała jej tok rozumowania i skinęła głową. Towarzystwo chwilę protestowało, nalegali by zostały dłużej, ale były uparte. Opuściły hotel w dobrych humorach.



Nadszedł wtorek. Ann z mieszanymi uczuciami szła do hotelu. Żałował, że Marta nie może jej dzisiaj towarzyszyć. No, ale cóż zrobić. Winda zatrzymała się na siódmym piętrze i Ann pełna obaw weszła do pokoju, w którym miał się odbyć trening. Prawie wszyscy byli obecni i przywiali się z nią serdecznie. Zauważyła, że nie ma jeszcze Kate i Candy, ale dowiedziała się, że one również zaraz się zjawią. Ann wykorzystując jeszcze chwilę wolnego poszła się przebrać.
Wychodząc z łazienki usłyszała głos Pauli.
- Musimy tu siedzieć? Wolałabym pochodzić po sklepach.
- Droga wolna. Nikt cię tu na siłę nie trzyma. - Odpowiedział głos należący do Tom'a.
- Już o tym rozmawialiśmy – Dodał Bill ponuro. Dziewczyna zaczynała go irytować swoim zachowaniem. Georg i Gustav tylko się uśmiechali.
- Cześć. - Ann podeszła do nich i zauważyła, że humor chłopaków od razu się poprawił. - Co wy tu robicie?
- No jak to co? - Odezwał się się Tom. - Przyszliśmy popatrzeć.
- No to bardzo mi przykro, bo popatrzeć to sobie możecie na wystawę w sklepie. - Spojrzeli na nią zdziwieni. - Macie sobie stąd pójść.
- A dlaczego ? - Spytał Tom siląc się na minkę kota ze Shreka.
- Ja zamierzam tu pracować, a wy zapewne będziecie nam przeszkadzać. Więc szybko dupy w górę i wynocha. - Powiedziała uśmiechając się.
- Chłopaki róbcie co mówi. - Odezwał się menadżer.
- Twojego tyłka to też się tyczy. - Ann odwróciła się w jego stronę. Chłopaki wybuchnęli śmiechem na widok miny Davida. Pomarudzili jeszcze chwilę, ale Ann była w tej kwestii nieugięta. - Jeśli cokolwiek będzie zrobione to dam wam znać – Dodała zamykając drzwi za plecami Tom'a.
- Wow. Nieźle sobie z nimi poradziłaś. - Usłyszała za sobą głosy. Uśmiechnęła się po raz kolejny tego dnia i podwinęła rękawy bluzy.
- No to dosyć gadania. Bierzmy się do roboty. - Powiedziała podchodząc do radia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dziuniaa




Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-cka

PostWysłany: Sobota 01-04-2006, 8:04    Temat postu:

bardzo fajnie piszesz =]. kiedy będzie następna część?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silije




Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno Odrz.

PostWysłany: Sobota 01-04-2006, 11:23    Temat postu:

Przez ostatnie dni nie pisałam, bo byłam chora i po 5 minutach siedzenia przed monitorem moje oczy odmawiały mi posłuszeństwa, ale nowa część jest już napisana w zeszyciku i muszę ją tylko przepisać. Także na nową część zapraszam około godziny 18, bo teraz mnie brat od kompa odgania (uroki posiadania rodzeństwa).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin