|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Image
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z domu
|
Wysłany: Piątek 11-08-2006, 17:45 Temat postu: |
|
|
Czytam...
EDIT_
To było cudowne... Pięknie to napisałaś. Naprawdę...Nie mam słów...
Czekam na dalszą część i pozdrawiam**
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 11-08-2006, 20:52 Temat postu: |
|
|
Oto i nowy odcinek. Ostatnio nie bardzo mam czas na pisanie, bo akurat teraz pracuję. Wychodzę rano, wracam wieczorem i padam z nóg. Niemniej staram się ciągnać oba moje opowiadania. Proszę o wyrozumiałość.
Jesteście kochani, Wasze komentarze są dla mnie niesamowitą motywacją. Dziękuję
Ten odcienk chciałabym zadedykować ~ddm, która, jak widzę, robi mi tu reklamę
----------------
Odcinek 3
* * *
Drobna szatynka stała przed lustrem w łazience i zmywała z twarzy makijaż. Na bawełnianym waciku zostawały resztki pudru, beżowych cieni do powiek i tuszu do rzęs. Na końcu dziewczyna przemyła twarz chłodną wodą i wreszcie poczuła się normalnie. Nie cierpiała noszenia takiej ‘tapety’, ale tym razem okazja była wyjątkowa.
Co prawda wcale nie miała ochoty iść na tę imprezę, jednak nie potrafiła odmówić, gdy ją tak usilnie prosił.
Zobaczysz, będzie fajnie… No nie rób mi tego… Koncert jest dla ciebie i afterparty też…
Skusiła się. I żałowała.
Tłum nieznanych jej osób, które ciężko było jej uznać za odpowiednie dla siebie towarzystwo; wymalowane, wystrojone dziewczyny, za wszelką cenę starające się zwrócić na siebie uwagę Kaulitzów, Georga albo Gustava; różni ‘ludzie z branży’, których nazwiska nic jej nie mówiły… Przypuszczała, że będzie się źle bawić, ale liczyła, że obecność Billa zrekompensuje poczucie wyobcowania. Niestety zawiodła się. Zwykle brylujący w towarzystwie młodszy Kaulitz tym razem sprawiał wrażenie, jakby męczył go tłum, głośna muzyka i śmiechy. Siedział przy stoliku, popijał kolejne drinki i był wyraźnie poirytowany, gdy ktoś do niego zagadywał. Widziała to i sama też nie chciała narzucać się mu ze swoją osobą. Zamienili parę zdań, w czasie których Bill z całych sił starał się zachowywać naturalnie i być miły, ale ona zbyt dobrze go znała, by nie wyczuć, że coś jest nie w porządku. I wiedziała, dlaczego.
Och tak, widziała ją. Tę piękną brunetkę w żółtej koszulce, siedzącą na jednym z balkonów. I widziała wzrok Billa, gdy patrzył na tę dziewczynę. Cała ta gra z „Rette mich” tym razem wyglądała wyjątkowo realistycznie. A może to wcale nie była gra…?
A potem, gdy tajemnicza brunetka zniknęła z balkonu, w oczach Billa błysnął szok, ale też smutek. Głos mu zadrgał leciutko, ledwo wyczuwalnie. Chyba nikt poza nią nie zauważył różnicy…
Wiedziała, że myślał o tej dziewczynie przez cały wieczór; nie musiała nawet pytać. Po kilku miesiącach znajomości z Kaulitzem bezbłędnie potrafiła wyczuwać jego nastroje i humory… Tak, dziwna nieznajoma zawładnęła umysłem piosenkarza na tyle, że przyjaciółka, dla której podobno grał cały ten koncert, przestała się liczyć. Wcześniej gdzieś na dnie serca tlił się w niej ułudny promyk nadziei, że być może „Rette mich” Bill skieruje do niej. Ten jeden jedyny raz… Pomyliła się. I wiedziała, dlaczego tego nie zrobił; dlaczego wolał tamtą.
- Jesteś dla niego tylko przyjaciółką, Elli Himmler – powiedziała do swego odbicia w lustrze. – Tylko przyjaciółką, nikim więcej.
Nie, nie czuła zazdrości, czuła tylko smutek i… strach. Obawę, co może wyniknąć, jeśli Bill postanowi odszukać tajemniczą brunetkę.
* * *
W pokoju paliła się tylko jedna, mała lampka, stojąca na biurku. Oświetlała ona postać młodej dziewczyny, wpatrzonej w ekran komputera. Leżący na łóżku czarny kot spoglądał na swoją panią żółtymi oczami, jak gdyby zaciekawiony, co też ona czyta.
- Boże, co mnie obchodzi, jaki on ma numer buta – mruknęła do siebie Nadine. Gdyby kot mógł ją rozumieć, z pewnością byłby zaskoczony, że jego poważna zazwyczaj właścicielka przegląda strony internetowe poświęcone czyimś butom. Kot jednakże nie byłby również w stanie zrozumieć fanów Tokio Hotel…
Nadine długo walczyła ze sobą zanim zdecydowała się wpisać w Google nazwę zespołu, który nie tak dawno zakończył występ pod oknami jej mieszkania. Ignorancja wobec tego typu ‘gwiazd’ – a także swego rodzaju złość na wokalistę – walczyły w niej z ciekawością. Z jednej strony miała ich tylko za kolejny młodzieżowy zespół, na którego punkcie chwilowo oszalały nastolatki, a takie coś raczej nie wzbudzało w niej zainteresowania, jednak z drugiej, była ciekawa, jaka jest skala tej Tokio-manii.
Gdy zobaczyła, jak Google na hasło ‘Tokio Hotel’ wyświetla ponad siedem milionów odpowiedzi, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Tyle stron, for dyskusyjnych i blogów poświęconych czterem nastolatkom. Tyle ludzkiej pracy, czasu i talentu. Czy oni w ogóle są tego warci?...
Przejrzała kilka losowo wybranych witryn, by zaczerpnąć podstawowych informacji. Dowiedziała się co nieco o chłopakach – między innymi o owych rozmiarach butów, dziwiąc się, skąd fanki mają takie wiadomości, poznała tytuły piosenek, a także rzuciła okiem na parę blogowych opowiadań.
- Syriusz, ja zaraz dostanę zawału – oświadczyła czarnemu kocurowi, który właśnie usadowił się na kolanach swej właścicielki. – Powiedz mi, czy ja w wieku piętnastu lat też tak beznadziejnie pisałam?
Kot, nawet gdyby potrafił mówić, to nie byłby w stanie stwierdzić, jaki był poziom twórczości Nadine Wiederfeldt, gdy była nastolatką, gdyż mieszkał w jej domu dopiero od dwóch lat.
- Wszystko na jedno kopyto – mruknęła, pobieżnie zapoznawszy się z kolejnym ‘dziełem’, w którym niepokorna dziewczyna zostaje sławną piosenkarką i rozkochuje w sobie Billa Kaulitza. – Na dodatek błędów jak ziaren piasku na pustyni. Dość tego!
Kliknęła WSTECZ. W tym samym momencie komputer dał znać, że zakończyło się ściąganie teledysku do „Rette mich”. Nadine otworzyła plik, będąc ciekawa, jak brzmi piosenka, którą bez jej zgody zaintonował dla niej wokalista – na dodatek opatrzona obrazem.
Pierwszy kadr – zbliżenie na twarz Billa, wpatrującego się w widza wymalowanymi na czarno oczami… Lekko nieobecne spojrzenie chłopaka… Pierwsze słowa piosenki…
Zum ersten mal alleine in unserem Versteck…
Kot zamruczał, słysząc jakiś nieznany mu głos, ale Nadine nie zwróciła na to uwagi. Wpatrywała się w ekran, początkowo starając się zachować obiektywizm i nie podchodzić emocjonalnie do tego, co przesuwało się przed jej oczami i docierało do jej uszu. Z każdą kolejną sceną było to coraz trudniejsze. Jakieś nieznane uczucie pojawiło się w sercu dziewczyny; coś, czego by się nigdy nie spodziewała poczuć podczas oglądania teledysku zwykłego młodzieżowego zespołu. Pewnie rodzaj smutku, ale zarazem uniesienia. Coś, co przez sekundę dało o sobie znać wtedy, gdy siedziała na balkonie słuchając śpiewającego na scenie Billa. Teraz to uczucie spotęgowało się, podsycone widokiem ubranego na czarno wokalisty, rozpaczliwie wołającego słowami piosenki o ratunek i za wszelką cenę starającego się utrzymać równowagę – czyżby także emocjonalną?
Nadine zwykle potrafiła oddzielić emocje od realistycznego spojrzenia na świat, ale tym razem nastąpiło jakieś przemieszanie. Jeden głos podpowiadał, że to przecież tylko teledysk, zrobiony po to by się podobać, by wzbudzać zachwyt i uczucia nastolatek, ale drugi kazał popatrzeć na wszystko sercem.
Nagle dziewczyna zapragnęła, aby czas się cofnął, by znów siedziała na balkonie i mogła popatrzeć na tego czarnowłosego chłopaka, który do niej kierował tak piękną – musiała to przyznać – piosenkę. Wtedy nawet dobrze nie słyszała słów… Zapragnęła też spotkać go ponownie, poznać, porozmawiać z nim, zapytać, dlaczego wybrał właśnie ją. Już nie czuła złości. Na zimnej fasadzie racjonalnego patrzenia na świat pojawiła się pewna rysa.
„Rette mich” kończyło się. Kamera po raz ostatni zrobiła najazd na twarz Billa, stojącego z wbitym w ziemię spojrzeniem. Nikt go nie uratował…
Nadine podparła ręką brodę, a drugą dłonią delikatnie głaskała kota, który nadal leżał na jej kolanach. Wzrok miała skierowany w podłogę, a w jej głowie trwała burza. Nie w pełni uformowane myśli przelatywały przez mózg, powoli jednak układając się w pewną całość, tworząc skondensowany wniosek.
- On tu przyjdzie, Syriuszku – powiedziała cicho, nadal jednak patrząc w dywan. – Bill Kaulitz się tu zjawi. Za bardzo go zainteresowałam…
Oczywiście pewna być nie mogła, ale ta myśl wywołała niej swego rodzaju satysfakcję.
* * *
- Bill, co ci się dzisiaj stało?
Na dźwięk głosu brata siedzący na łóżku i zajęty zmywaniem paznokci wokalista Tokio Hotel podniósł głowę.
- Heh?
Tom usiadł po turecku na kanapie i popatrzył uważnie na bliźniaka.
Wreszcie mogli spokojnie porozmawiać. Skończyło się świętowanie udanego koncertu w jednym z magdeburskich klubów, godzina była prawie czwarta nad ranem, a bracia Kaulitzowie wreszcie wrócili do swego wynajmowanego mieszkania.
Tom wyszedł właśnie spod prysznica. Mimo iż pod strumieniem chłodnej wody spędził ponad dwadzieścia minut, nadal był lekko ‘wymięty’, gdyż mając przed oczyma wizję wolnego dnia pozwolił sobie na ‘kilka’ drinków, niekoniecznie bezalkoholowych. Wystarczało mu jednak trzeźwości na rozmowę z bratem.
- Och, nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi – skrzywił się. – Przez cały wieczór byłeś kompletnie nieobecny duchem, zawieszałeś się co chwilę… Myślisz, że cię nie znam?... Co się stało?
Czarnowłosy odłożył zmywacz, nie zwracając uwagi na to, iż trzy paznokcie lewej ręki nadal ma pokryte czarnym lakierem. Milczał przez chwilę, zastanawiając się, czy powiedzieć bratu o wszystkim, co leży mu na sercu, czy też zachować to dla siebie. Wiedział jednak, że Tom nie da tak łatwo za wygraną. Patrzył teraz wyczekująco.
- Na koncercie – odezwał się w końcu – widziałem pewną dziewczynę…
- A ja setki – wyszczerzył zęby blondyn. - Niektóre dość skąpo ubrane. Nie mogłem się skoncentrować na grze…
- Przestań – Bill zrobił znudzoną minę.
- No dobra, już nie żartuję. – Gitarzysta wiedział, że brata niekiedy drażni jego lekkie podejście do płci przeciwnej. – Opowiadaj.
Bill odetchnął głęboko. Wzrok miał lekko nieobecny, gdyż myślami nadal był na magdeburskim rynku.
- Wiesz, że zawsze wybieram jakąś dziewczynę, by zaśpiewać dla niej „Rette mich”. – Tom przytaknął. – I dzisiaj też tak było. Tylko, że nie wybrałem żadnej z tych przed sceną.
Tom zrobił zdziwioną minę.
- A kogo? Elli?
- Nie, dla niej bym nie umiał „Rette mich” zaśpiewać. Ta dziewczyna… zobaczyłem ją, jak siedziała na balkonie jednej z kamienic… No i tak jakoś mnie zainteresowała.
- Ehm, i co w tym dziwnego? – W mniemaniu Toma nie był to powód, by się źle bawić na imprezie. – Zaśpiewałeś piosenkę i już. Pewnie się laska ucieszyła i popłakała.
- No właśnie nie – Bill zwiesił głowę. – Ona sobie poszła.
- Co? – dredziarz wytrzeszczył oczy.
- Poszła sobie – powtórzył jego brat nieco zdenerwowanym głosem. – Zanim jeszcze skończyliśmy grać. Tak jakby miała to wszystko gdzieś!
- Może nie była naszą fanką? – wysunął hipotezę dredowłosy. – Albo nie wiedziała, że śpiewasz dla niej?
- Na pewno wiedziała, patrzyła na mnie. A potem po prostu poszła.
- Ładna była? – Tom, przekrzywiwszy głowę, spojrzał na brata. Na jego ustach igrał lekki uśmieszek.
- Uhm – kąciki ust Billa uniosły się odrobinę. – Szczupła brunetka z jakąś śmieszną fryzurą. Dużo nie widziałem, za daleko było… Tom – podniósł głowę – chciałbym ją spotkać.
- No to w czym problem? – ton głosu blondyna wskazywał, iż faktycznie nie widzi on żadnych trudności. – Jutro… a właściwie dziś… mamy wolne. Idź tam i czekaj. Jak będziesz mieć farta, to ją zobaczysz, a wtedy zagadaj. Tylko nie baw się w Romea i nie wołaj jej spod balkonu – zaśmiał się.
Billowi jednak nie było do śmiechu.
– To wcale nie jest takie proste. Ja nawet nie mam pojęcia, jak ona się nazywa. Mam stać jak idiota pod tą kamienicą, a jak ta dziewczyna będzie szła, to podejść i powiedzieć: „Cześć, jestem Bill Kaulitz, śpiewałem wczoraj dla ciebie ze sceny, ty mnie olałaś, ale mimo to może się poznamy”? Nie bądź śmieszny, Tom.
- Och, okazja do zagadania zawsze się znajdzie – starszy z bliźniaków bynajmniej nie wydawał się zrażony. – Nie martw się… Ale zauważyłem coś ciekawego.
- Tak? A co?
- Lubisz zdobywać dziewczyny – uśmiechnął się. – Lubisz się o nie starać, zabiegać. I to właśnie teraz, kiedy mógłbyś mieć każdą.
Bill popatrzył w okno, za którym jeszcze rozpościerała się zupełna ciemność.
- Problem w tym, Tom – powiedział na poły do brata, na poły do siebie – że ja nie chcę pierwszej lepszej.
- Wiem, ty mój mały romantyku. – Blondyn wstał i pieszczotliwie poczochrał czarne włosy swego bliźniaka. – A ludzie ci zarzucają, że tylko udajesz takiego wrażliwa… No dobra, idę spać, bo padam z nóg. Przed piętnastą nie wstaję, nawet gdybyś powiedział, że się żenisz… Słodkich snów o tajemniczej nieznajomej – uśmiechnął się jeszcze zawadiacko i zniknął za drzwiami.
Bill westchnął głęboko. Dla Toma żadna sytuacja wiążąca się z dziewczynami nie była kłopotliwa ani zagmatwana. Po prostu starszy z braci wychodził z założenia, że jak nie ta, to inna; świat jest pełen piękności. On, Bill, był inny – gdy jakaś przedstawicielka płci żeńskiej utkwiła mu w pamięci, to nie potrafił jej stamtąd wyrzucić. Tak właśnie stało się tego wieczora. Tajemnicza brunetka w żółtym T-shircie na dobre zagościła w jego głowie. Zaintrygowała go.
Podczas hucznego afterparty zdecydowanie nie był w imprezowym nastroju. Sączył drinki i zastanawiał się nad dziwnym zachowaniem dziewczyny. Dlaczego poszła? Zezłościła się? Nie podobała się jej piosenka i sposób wykonania? Bill nie umiał znaleźć odpowiedzi na te pytania. I wiedział, że nie znajdzie, dopóki nie zamieni choćby kilku słów z niezwykłą adresatką wczorajszego „Rette mich”.
Raz kozie śmierć, pomyślał. Pójdę tam.
Zmył lakier z ostatnich trzech paznokci i nastawił budzik w komórce na godzinę dziewiątą, co było dla niego osobliwością po nocy spędzonej na imprezie. Zgasił światło i wsunął się pod ciepłą kołdrę. Mimo zmęczenia długo nie umiał zasnąć. Za oknem zaczynało już szarzeć nim Bill zapadł w objęcia Morfeusza.
C.D.N.
------------
Aha, chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że te myśli Nadine o fankach TH i tworzonych przez nie opowiadaniach nie są absolutnie moimi własnymi przekonaniami. Tak mi po prostu pasowało do akcji i koncepcji postaci Nadine. Niech zatem nikt nie czuje się urażony
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Piątek 11-08-2006, 21:57, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gossipgirl
Dołączył: 13 Cze 2006
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 11-08-2006, 21:38 Temat postu: |
|
|
No tak przeczytałam.Podobało mi się jak zawsze i podoba mi się coraz bardziej,ale myślałam,że Nadine nie przekona się tak szybko do Billa.Strasznie podobała mi się rozmowa Toma i Billa.Taka realistycznaxD.Czekam na niuu i mam nadzieję,że napiszesz w końcu coś mega długiego^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Piątek 11-08-2006, 22:36 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Na zimnej fasadzie racjonalnego patrzenia na świat pojawiła się pewna rysa. |
Najladniejsze zdanie. Tak wyrozniajace sie wsrod tych prostych, ktore i tak urzekaja w Twoim opowiadaniu.
Dziekuje na wstepie za dedykacje. Nie skomentuje tego .
I coz mam powiedziec.
Lubie Billa w tym opowiadaniu. Bo czyz fanki nie marza o tym, by byl wlasnie taki? Wrazliwy, delikatny, romantyczny.
Wszystkie maja w duchu nadzieje, ze taki jest. I na tym opiera sie to wszystko...
Part mi sie bardzo podoba. Ukazuje duza czesc Billa, jego sfery emocjonalnej, tego, jak spoglada na sprawy sercowe.
Bardzo ladnie.
Mam nadzieje, ze kolejna czesc niedlugo, bo czekanie na jedno z ulubionych opowiadan, nie jest przyjemne.
I coz. Dziekuje za wszystko.
Pozdrawiam:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yuna vel laya
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Vampirlandu ]:->
|
Wysłany: Sobota 12-08-2006, 18:07 Temat postu: |
|
|
NO przeczytałam i powiem Ci, że jest fajnie.
MAsz dobry styl pisania, lekko się czyta, a poza tym jest interesujące.
Pod koniec parta chciałam jeszcze i jeszcze, a tu BUM i koniec.
No cóż zostaje mi tylko czekać na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 12-08-2006, 22:53 Temat postu: |
|
|
Przyszła dzisiaj do mnie moja wena, własciwie to wróciła wczoraj, ale dzis ją przegoniłam, bo nie miałam dla niej czasu, chciałam wreszcie wszystko przeczytać.
Spodobało mi sie niezmiernie i widzę, że juz masz całe w głowie, sądząc po prologu.
Juz sobie wyobrażam co tu sie będzie działo, jakieś zauroczenie wisi w powietrzu.
A biedna Elli? Mówiłam, że nie wierzę w przyjaźń między kobietą a mężczyzną, bo jak widzę w serduszku Elli cos zakiełkowało, aż mi żal się jej zrobiło.
Czy wiesz, że jesteś w nielicznym gronie moich ulubionych autorek?
Nie?
No to teraz już wiesz!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blood
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z Piekła
|
Wysłany: Niedziela 13-08-2006, 10:07 Temat postu: |
|
|
hm... Loreley.. chyba ostatnim razem komentowałam prawda?
ale i tym razem nie omieszkam ; - ).
bardzo podobała mi sie ta część.
jednak chyba pierwsza najbardziej wpasowała mi się.
o błędach nie będę mówiić bo tu ich nie było.
te wszystkie przemyślenia i zarzuty...
powiedz tylko jedno, Nadine chce się spotkać z Billem?
bo co innego to powiedzieć, że on tu przyjedzie, a co innego chciać żeby przyszedł.
`pozdrawiam.
stała czytelniczak, która musi od nowa zacząć czytać Opokę.
`Blood.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Niedziela 13-08-2006, 11:38 Temat postu: |
|
|
gossipgirl --> Nadine wcale się tak szybko nie przekonała; po prostu coś powolutku zaczyna w niej pękać, ale to nie znaczy, że od razu rzuci się w ramiona Billa Ale ona nigdy nie zostanie jego fanką, jeśli o to Ci chodzi.
~ddm --> Twoje uznanie naprawdę dużo dla mnie znaczy, dziękuję. A co do mojej wizji Billa, to on ma dwie strony osobowości: romantyczną i zdecydowaną, stanowczą, które sie przenikają. Od razu mówię, że nie zawsze będzie objawiał tylko tę pierwszą. Jednowymiarowe postacie są, jak dla mnie, nudne; lubię różnych popapranców emocjonalnych
yuan vel laya --> No cóż, wszystko co dobre szybko się kończy He, he, ta moja skromność... Dzięki za komentarz i obiecuję, że postaram się jak najszybciej napisać nowy odcinek.
Beata --> To jest zbrodnia: przeganiać własną wenę by czytać czyjeś opowiadanie
Tak, mam już konkretną wizję tego tekstu, może jeszcze bez podziału na poszczególne sceny, ale za to końcową widzę bardzo wyraźnie;) Nie potrafiłabym zasiąść do pisania nie wiedząc, co chcę przekazać czytelnikom.
A co do Elli... Jej uczucia to jedna z najtrudniejszych kwestii, z jakimi muszę się zmierzyć w tym opowiadaniu. Ale czy ona zakochała się w Billu, na razie ani słówka nie pisnę.
Blood --> Czy ona chce się spotka z Billem...? Na pewno ją w pewien sposób zaintrygował, a ona lubi ciekawe osobowości. Wadą Nadine jest to, że wszystko analizuje na dziesiątki różnych sposobów, nawet swoje uczucia, które, nawiasem mówiąc, nigdy nie są w pełni precyzyjne. Trochę chce, ale nie dlatego, że on się jej spodobał, czy coś w tym stylu. Och, zresztą dowiecie się. Ja sama niekiedy nie rozumiem Nadine
Dziekuję Wam za te komantarze i postaram się Was nie rozczarować kolejnym odcinkiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Poniedziałek 14-08-2006, 8:57 Temat postu: |
|
|
Więc tak kotku:
Jak znajdziesz chwilę wolnego wbijaj na kominek Ale to kiedyś jak będziesz na siłach. Po swoich rodzicach wiem jak praca wykańcza nawet młodych (34 lata to taka starość?).
Cóż z początku byłam trochę sceptycznie nastawiona. Przez tytuł. Jednak jak zobaczyłam nazwę autora...
Przeczytałam. Wszystkie 3 narazie części.
I wiesz co?
Powtórzę się i powiem:
Masz wielki talent.
Naprawdę mi się podoba. Na tym forum istnieją znakomite jednoczęścióki. Ale wieloczęściówek... Ze świecą szukać.
Więc bardzo się cieszę, że mnie tak zainteresowało
Postać bohaterki jest wyrazista, ale nie przesadzona. Ładnie zarysowałaś również całą sytuację koncertową. Szczególnie tą z Rette Mich, chociaż jak ja byłam na koncercie to troszeczkę inaczej wyglądało, ale nie wypominam
Czekam niecierpliwie na nową część
Buziaki;*
Tea
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 17-08-2006, 19:05 Temat postu: |
|
|
Loreley, to już trzecie opowiadanie Twojego autorstwa, które miałam przyjemność czytać. Jestem zachwycona i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś znakomitą pisarką i chyba z dużym doświadczeniem. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
Cała ta historia bardzo mnie zaintrygowała. Nadine wydaje się być ciekawą osobą, jednak nie wiem dlaczego, jak dla mnie jeszcze ciągle nie do końca zarysowaną, wyrazistą. Pozostawia u mnie uczucie niedosytu i tak jak pisałam wcześniej, nie wiem dlaczego.
także Bill, uważam, że jest intersującą postacią. Dokładnie taką, jakiej oczekują fanki. Wrażliwy, romantyczny. Bardzo się cieszę, że tak go wykreowałaś. Taki mi także najbardziej pasuje.
Nie mogę też pominąć Elli, która bardzo utkwiła mi w pamięci z 'Opoki'. Ciągle utrzymuję, że podoba mi się ta postać. Jest inna, niż reszta. Jest wyjątkowa i to wzbudza moją sympatię. Nie poddaje się jakimś wpływom. W tym odcinku poczułam do niej jeszcze więcej sympatii. Nie powiem, że się zakochała w Billu, mimo że wiele na to wskazuje. Nie mam pewności. Ale wiesz, własnie to, że możliwe, że czuje do niego coś więcej, sprawia, że lubię ją jeszcze bardziej.
Masz fantastyczny styl. Potrafisz pociągnąć czytelnika za sobą, do świata swojego opowiadania. Błędów nie popełniasz, wszystko jest poprawnie i stylistycznie, ortograficznie i interpunkcyjen. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie mam się do czego przyczepić.
Piszesz wspaniale, wciągając. Mam nadzieję, że nowa część zarówno do 'Opoki', jak i do 'Inspiracji' pojawi się już niedługo, jednak nie chcę Cię poganiać. Nie tylko pisaniem człowiek żyje.
Pozdrawiam Cię serdecznie i całuję, M.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahinsa
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zadupie zwane Warszawą ;]
|
Wysłany: Czwartek 17-08-2006, 20:03 Temat postu: |
|
|
Zaraz po przeczytaniu "Opoki" przybyłam tutaj, bo mało mi było słów i zdań twojego autorstwa. Co prawda stan ten się nie zmienił, ale nie darowałabym sobie, gdybym przeszła obojętnie obok tego opowiadania.
Tak jak poprzednie bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. Będę się powtarzać, mówiąc, że masz wspaniały styl pisania, prosty, a zarazem poruszający. Tu jest mniej tego ciepła i harmonii, więcej za to tajemniczości i "analitycznego" myślenia Nadine. Zrobienie z tego dalszego ciągu "Opoki'' było fantastycznym pomysłem. Oba opowiadnia wzajemnie się uzupełniają. Smaku dodaje postać Elli, która teraz zdobyła u mnie jeszcze większą sympatię.
Jest perfekcyjnie. Błedów ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych czy jakichś powtórzeń - brak. Cudowny klimat. Masz talent. No i nową czytelniczkę, ale to już pisałam w "Opoce"
Pozdrawiam i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 18:34 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam za komentarze. Pozwolicie, że odpowiem na nie jutro, bo dziś mam okropnego doła, a poza tym boli mnie głowa. Wybaczcie.
Mam dla Was za to nowy odcinek. Może przynajmniej do pisania się nadaję...
P.S. Czy mógłby mi ktoś przesłać teledysk do "Wir schliessen uns ein"? Bo mój e-mule chodzi baaaardzo powoli. Poprawcie troszkę humor biednej Loreley...
Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
-----------------
Odcinek 4
* * *
Majowe sobotnie przedpołudnie było słoneczne, ale dość chłodne. Po magdeburskim rynku kręciło się trochę ludzi, głównie robiących zakupy w pobliskich sklepach. Kilka osób siedziało pod parasolami czynnego od niespełna godziny baru na świeżym powietrzu. Jakiś staruszek przysiadł na ławce i karmił gołębie okruchami bułki. Nikt nie zwracał uwagi na szczupłego chłopaka w jasnych dżinsach i czarnej bluzie z kapturem naciągniętym na głowę. Wielkie okulary przeciwsłoneczne zasłaniały niemal połowę twarzy nastolatka. Bardzo dobrze znanej wszystkim twarzy. Nikomu z przechodniów nie przyszło do głowy, że ten chłopak, którego teraz mijają nawet nie zaszczyciwszy spojrzeniem, poprzedniego wieczora tu, na tym rynku, śpiewał dla kilkunastu tysięcy rozgorączkowanych ludzi.
Ale teraz Bill Kaulitz nie myślał o koncercie, a przynajmniej nie o nim samym. Stosując się do rad brata przyszedł, by rozszyfrować zagadkę tajemniczej dziewczyny, którą zobaczył wczoraj na jednym z balkonów.
Stojąc od dwudziestu minut oparty o barierkę oddzielającą ulicę od chodnika, Bill coraz częściej zadawał sobie pytanie: Co ja tu w ogóle robię? Absurdalność całej tej sytuacji docierała do niego mocniej z każdą następną minutą. Oto stoi jak idiota pod kamienicą o beżowej fasadzie i czeka na jakąś dziewczynę, którą widział z daleka przez kilka minut, a która w ogóle nie wydawała się być nim zainteresowana! Ba, która wyraźnie miała go gdzieś! Nie wie nawet, czy ona będzie tędy dziś przechodzić! A jeśli nawet, to jak się zachować? Co powiedzieć? Tak zwyczajnie podejść i zagadać?
To nie ma sensu, stwierdził w końcu. Robię z siebie kretyna.
Bill nigdy nie wierzył w przeznaczenie, podobnie jak nie wierzył w Boga i inne zjawiska nadprzyrodzone; był zwolennikiem poglądu, iż każdy jest kowalem własnego losu. Racjonalny aż do bólu. A jednak, gdy później wspominał ten moment, wielokrotnie zastanawiał się, czy aby na pewno nie istnieje żadna siła wyższa, jakaś potęga kierująca ludzkim losem i wyznaczająca ścieżki życia.
Oto bowiem w chwili, gdy już zrobił pierwszy krok spod barierki, zamierzając wrócić do domu, dostrzegł dziewczynę – wysoką brunetkę w postrzępionej fryzurze, ubraną w poprzecinane gdzieniegdzie dżinsy i ciemnozieloną, sztruksową kurtkę. Zmrużył oczy, by się lepiej przyjrzeć i serce zaczęło mu bić szybciej. Tak, to była ona! Ta, której tak uporczywie wyglądał. Szła w jego stronę, niosąc w ręku parcianą torbę z zakupami.
Poczuł niemal ekstatyczną radość, ale zarazem strach. Jak się zachować? Co powiedzieć? A może po prostu czekać? Czy też lepiej podejść?
Nim zdążył odpowiedzieć sobie na te pytania, a tym bardziej zanim podjął jakąkolwiek decyzję, dziewczyna znalazła się tuż przed nim. Bill mógł już zauważyć jej duże piwne oczy, które – co dopiero po chwili do niego dotarło – spoglądają na niego spod lekko ściągniętych brwi.
- Bill Kaulitz?
Na dźwięk swojego imienia w ustach nieznajomej chłopak drgnął. Rozpoznała go! Rozpoznała pomimo tego kaptura na głowie i wielkich okularów!
- Skąd… skąd wiesz? – zapytał, nieco spuszczając okulary. Znad czarnych opraw spojrzały na Nadine zdziwione brązowe oczy.
- Bo podejrzewałam, że cię tu mogę spotkać – rzuciła. Zachowywała się zupełnie swobodnie. – Ponadto maskujesz się tak, że nieświadomie ściągasz na siebie jeszcze większe zainteresowanie.
Na jej ustach Bill dostrzegł lekki, nieco pobłażliwy uśmiech. W ogóle po raz pierwszy miał możliwość przyjrzenia się tej dziewczynie z bliska i jedno uderzyło go z całą siłą: była od niego starsza! Nie potrafił na pierwszy rzut oka stwierdzić, o ile, ale na pewno miała ponad dwadzieścia lat. Nie, żeby to miało dla Billa jakieś większe znaczenie – przecież nie zamierzał się z nią żenić! – po prostu zdziwił się. Gdy wczoraj spoglądał na nią ze sceny, wydawała się mu mniej więcej w jego wieku. Reszta jednak się zgadzała: śmiesznie powycinane, ciemne włosy, szczupła twarz, zgrabna sylwetka. Z bliska mógł też dostrzec kilka dodatkowych elementów: ciemne oczy o badawczym spojrzeniu, białe ząbki, w nieco wampirzy – tak mu się skojarzyło – sposób obnażające się w uśmiechu oraz srebrny kolczyk w lewym płatku nosa. Niewątpliwie miała w sobie coś przykuwającego uwagę, mimo iż nie była klasyczną pięknością.
- Dlaczego tak dziwnie się mi przyglądasz? – zapytała, a kąciki jej ust były nadal lekko uniesione, tak jakby już znała odpowiedź. – Porównujesz z tym, co zaobserwowałeś wczoraj?
- Skąd wiedziałaś, że przyjdę? – odparł pytaniem na pytanie.
I znów ten uśmiech, pomyślał. Jakbyś wszystko wiedziała…
- Czułam… Zaskoczyłam cię wczoraj, prawda?
Bill kompletnie stracił animusz. Zwykle był okropną gadułą, a doświadczenie w showbiznesie dodatkowo podnosiło jego kwalifikacje jeśli chodzi o mówienie w każdej chwili i na każdy temat. Teraz jednak, stojąc twarzą w twarz z tą dziwną dziewczyną, miał trudności z wykrztuszeniem z siebie kilku słów.
- Ja… chciałem przeprosić, jeśli cię wkurzyłem – bąknął, choć przecież nie przyszedł tu, aby się kajać.
- Nic się nie stało… No, ale nie będziemy przecież stać na ulicy, chyba, że chcesz zostać rozpoznany?
- Nikt mnie nie pozna. – Bill, mimo tego, co powiedziała wcześniej brunetka, wierzył w skuteczność kamuflażu.
- Mylisz się – odparła wprost. – Spójrz dyskretnie w lewo. Tamte dwie już od jakiegoś czasu przyglądają ci się podejrzliwie.
Bill skierował źrenice w odpowiednią stronę, mimo iż twarz nadal miał zwróconą w kierunku Nadine. Faktycznie, przed sklepem z biżuterią stały dwie dziewczyny – wysoka blondynka i niższa, o włosach farbowanych na rudo – które, pozornie zainteresowane wystawą, co jakiś czas uparcie zerkały w jego stronę, szepcząc coś między sobą.
- Cholera! – mruknął. – Musimy stąd spadać. Nie chcę, żeby mnie poznały.
- Czyżbyś miał dość sławy?
- Proszę cię, chodźmy gdzieś – Bill posłał Nadine błagalne, a jednocześnie napastliwe spojrzenie. Nie miał ochoty droczyć się.
Na wargi dziewczyny wypłynął uśmiech.
- To może wstąpisz do mnie na chwilę? Pogadamy spokojnie…
- Mam iść do ciebie do domu? – Bill wytrzeszczył oczy.
- Chyba się nie wstydzisz? – udała zdziwienie. – Odkąd to Bill Kaulitz przejmuje się konwenansami?
Chłopak nie zadał sobie trudu odpowiedzenia na to pytanie. Perspektywa wizyty w mieszkaniu tej osobliwej dziewczyny wcale mu się nie uśmiechała. Nie miał jednak wielkiego wyboru, bowiem dwie fanki przyglądały się mu coraz wnikliwiej, a on nie miał ochoty zostać rozpoznanym. Po prostu nie!
- Dobra, prowadź…
- Daleko nie mamy, to przecież tutaj. Dobrze zapamiętałeś.
Skierowała się już w stronę bramy, w której znajdowały się drzwi do kamienicy. Bill poszedł za nią. Jak na jego gust, to wszystko toczyło się zbyt szybko.
Nagle jedno ugodziło go z całą siłą.
- Odwiedzam cię w mieszkaniu, a nawet nie wiem, jak masz na imię…
Odwróciła się, będąc już przy drzwiach.
- Nadine – odpowiedziała. – Nadine Wiederfeldt.
Imię to miało potem wielokrotnie gościć na ustach Billa.
* * *
Gdy kilka minut później stanęli przed drzwiami mieszkania Nadine, poczucie zażenowania jeszcze nie opuściło Billa. Dziewczyna, wręcz przeciwnie, wydawała się zupełnie swobodna, jak gdyby zapraszanie do domu obcych facetów było dla niej normalnością.
- Tylko się nie przestrasz bałaganu – powiedziała, przekręcając klucz w zamku. – Nie spodziewałam się gości. Nikt mnie nie odwiedza, więc nie przywiązuję większej wagi do porządku.
Bill uśmiechnął się, ale w głębi duszy poczuł strach, jaki też widok zastanie za drzwiami. Nie było jednak tak źle. Nadine przepuściła go w progu i jego oczom ukazało się zwykłe w gruncie rzeczy mieszkanie. Składało się właściwie z jednego tylko pokoju, mającego po prawej stronie niewielki aneks kuchenny. Tuż przy drzwiach wejściowych znajdowały się inne, niewątpliwie od łazienki, a po przeciwnej stronie – duże okno i wyjście na balkon. Urządzenie kawalerki było raczej skromne, ale jednocześnie oryginalne. Najbardziej rzucało się w oczy ogromne łóżko, mające właściwie postać grubego materaca, przykryte bordową narzutą. Na samym środku tego łoża leżał czarny kot. Naprzeciw łóżka, na niskiej szafce stał telewizor, w rogu zawalone różnymi papierami i notesami biurko, a na nim komputer. Drugi róg pokoju zajmowała sporych rozmiarów oryginalna lampa w nieco staroświeckim stylu, służąca chyba bardziej jako element dekoracyjny niż źródło światła. Po prawej stronie łóżka stał kwadratowy stolik, a wokół niego cztery lekko podniszczone pufy w orientalne wzorki. Dalej regał na książki i bibeloty, oraz szafa. Było to właściwie całe wyposażenie pokoju. A kuchnia, jak to kuchnia – szafki, półki, mała lodówka, kuchenka gazowa, zlewozmywak. Wszystko stłoczone na niewielkiej przestrzeni.
Wbrew ostrzeżeniom Nadine, w mieszkaniu nie panował aż tak straszny bałagan. Owszem, walało się trochę ubrań, zwłaszcza na łóżku, blatu biurka niemal nie było widać spod sterty kartek, a naczynia dość gwałtownie domagały się mycia, ale nic poza tym.
- Mieszkasz sama? – Bill rozejrzał się po pokoju, dopiero teraz ściągając kaptur i okulary; czarne włosy rozsypały się wokół twarzy.
- Nie, z Syriuszem.
- To twój chłopak? – wypalił, zanim zdążył pomyśleć, co mówi. Ze zdziwieniem stwierdził, iż ta myśl wywołuje w nim jakieś nieprzyjemne uczucie.
- Nie, Syriusz to on. – Nadine wskazała na czarnego kocura, który akurat przeciągał się leniwie.
Bill zdał sobie sprawę, że palnął gafę, ale zmieszanie starał się pokryć śmiechem. Także Nadine uśmiechnęła się, jednak inaczej; jakby zdawała się mówić: „Przejrzałam cię, mały”.
- Napijesz się czegoś? – zapytała, stawiając torbę z zakupami na kuchennym kredensie. – Mam herbatę, kawę i wodę mineralną, niestety coli brak.
- Skąd wiesz, że lubię colę? – zdziwił się chłopak.
- Trochę sobie o was poczytałam – odparła, zajęta wykładaniem zakupionych towarów na kuchenny kredens. – W końcu, wypadało mi wiedzieć, kto śpiewa pod moim oknem, na dodatek dość bezczelnie się na mnie gapiąc.
Uśmiechnęła się zadziornie, a czarnowłosy poczuł się nagle bardzo speszony. Jego zwykły, raczej swobodny styl bycia w zderzeniu tą dziewczyną uległ kompletnemu zanikowi.
Przydałby się Tom, pomyślał. Tom i te jego flirciarskie gadki.
- To w końcu co do picia? – powtórzyła Nadine.
- Ehm, może być herbata.
- Ok. Cukier?
- Nie, dzięki.
Nadine nastawiła wodę w czajniku elektrycznym i wrzuciła do kubków torebki Liptona. W tym czasie czarny kot, do tej pory leżący na łóżku, podniósł się i skierował do kuchni, po drodze obrzucając Billa zdziwionym i niezbyt przyjaznym spojrzeniem, które zdawało się mówić: „A ty co tu robisz? To mój rewir”.
- Zaraz dostaniesz swoje jedzenie, Syriusz – powiedziała Nadine, gdy zwierzak zaczął się ocierać o jej nogę. – To straszny głodomór – zwróciła się do Billa. – Więcej wydaję na jedzenie dla niego niż dla siebie.
- Dlaczego nazwałaś kota Syriusz? – zapytał chłopak. – Dziwne imię…
- Ale ładne – odparła, jednocześnie otwierając torebkę Whiskasa i przesypując karmę do kociej miseczki. – To tak na zasadzie kontrastu. Syriusz to przecież Psia Gwiazda, więc jako imię dla kota w sam raz, nie uważasz? Poza tym to na cześć mojego ulubionego bohatera z „Harry’ego Pottera”.
- Aha – odrzekł bardzo ‘inteligentnie’.
Ona czyta „Harry’ego Pottera”?, pomyślał. Dorosła dziewczyna i takie książki? Wolał jednak nie wypowiadać tego na głos.
Zaciekawiony rozejrzał się po mieszkaniu i jego wzrok padł na sporych rozmiarów malowidło nad łóżkiem. Obraz, namalowany jakąś nieznaną Billowi techniką, przedstawiał nagą, długowłosą dziewczynę stojącą na rozstajach dróg. Prawa strona płótna utrzymana była w jasnych, ciepłych barwach i objawiała coś jakby abstrakcyjny raj, natomiast lewa to był ciemny chaos poplątanych linii, z których wyłaniały się niewyraźne zarysy książki, dłoni, oka i dwóch czy trzech przedmiotów, których chłopak nie potrafił zidentyfikować. Przed odwróconą tyłem do widza dziewczyną wznosił się drogowskaz. Na strzałce skierowanej w prawo było napisane MY LOVE, na tej zwróconej w lewo – YOUR DREAMS.
Bill przez dłuższą chwilę przypatrywał się malowidłu, próbując odgadnąć jego znaczenie. Nadine kątem oka zauważyła jego zainteresowanie obrazem.
- Każdy, kto tu przychodzi, przygląda się temu – wyrwała chłopaka z jego myśli. – Już dawno powinnam to wyrzucić, ale na swój sposób jestem przywiązana do tego kiczu.
- Dlaczego kiczu? – Bill zwrócił się w jej stronę. – Mi się podoba. Tylko nie rozumiem przesłania. Odnosi się do ciebie?
- Ktoś tak uważał. – Ona także zapatrzyła się w płótno. – A przesłanie może kiedyś zrozumiesz… Mój były to namalował. Był takim malarzem-amatorem, przekonanym, że wszystko na świecie da się wyrazić za pomocą farb i pędzla… Niestety, często pewne rzeczy bardzo upraszczał…
Czajnik wyłączył się, zwiastując, iż woda jest już zagotowana, więc Nadine ponownie zajęła się przygotowywaniem herbaty, nie wyjaśniwszy nic więcej. Bill natomiast stał na środku pokoju, nie wiedząc, co powiedzieć. Wspomnienie o jej byłym facecie, na dodatek malarzu, spowodowało, że poczuł się trochę niezręcznie. Ponadto nie spodziewał się takiej szczerości ze strony dziewczyny.
- A ty czym się zajmujesz? – zadał pierwsze lepsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy.
- Słucham?
- No… pracujesz? Uczysz się?
- Jestem pisarką – odpowiedziała, w międzyczasie zalewając wrzątkiem herbatę. – I możne powiedzieć, że także dziennikarką. Felietony i takie tam sprawy…
- Serio jesteś pisarką? – czarnowłosy wytrzeszczył oczy. Pisarze zwykle kojarzyli mu się ze starymi dziadkami, siedzącymi w obitym boazerią gabinecie z drewnianą fajką w zębach. – Wydałaś jakąś książkę?
- Uhm, dwie powieści, ale kariery na tym nie zrobiłam. Zresztą, wcale się nie spodziewałam, że zrobię. Zebrałam parę pozytywnych recenzji, moją twórczość określono jak ‘obiecującą’, ale nakład był mały, a większość kasy ze sprzedaży wzięło wydawnictwo. Zwykła dola początkującego pisarza… Proszę, twoja herbata.
Bill wziął z rąk Nadine zielony kubek z nadrukiem liścia marihuany. Dziewczyna miała czerwony – bez takich symboli.
- Dzięki.
- Usiądź. Przecież nie będziesz tak stał.
Gdzie mam usiąść?, pomyślał chłopak, dyskretnie rozglądając się po mieszkaniu. Nie było żadnych foteli czy krzeseł, tylko te śmieszne, niskie pufy. Bo przecież nie usiądzie na łóżku! W końcu przysiadł niepewnie na pufie obitej ciemnoczerwonym materiałem z nadrukiem chińskiego smoka. Nadine zajęła miejsce naprzeciw niego, z tym, że na brzegu łóżka.
Bill gorączkowo myślał, co by tu wystarczająco mądrego, a jednocześnie naturalnego powiedzieć. Mógł się wpatrywać w dziewczynę stojąc na scenie, gdy dzieliło go od niej przynajmniej czterdzieści metrów, ale teraz, siedząc naprzeciw niej, nie był w stanie spojrzeć w te przenikliwe, piwne oczy. Czuł się, jakby był prześwietlany rentgenem. Wydawało mu się, że ona sczytuje wszystkie jego myśli i analizuje je z prędkością najnowszego superkomputera. To było bardzo nieprzyjemne uczucie.
- To jak, powiesz mi, dlaczego gapiłeś się na mnie wczoraj? – odezwała się Nadine po dłuższej chwili tej krępującej ciszy.
Czarnowłosy, aby odwlec moment odpowiedzi, pociągnął z kubka spory łyk herbaty, parząc sobie przy tym język.
- Uważaj, gorące – uśmiechnęła się lekko Nadine.
- Czuję – wydusił. Oczy zaszły mu łzami. Wiedział jednak, że długo tej komedii nie pociągnie, a dziewczyna nie zrezygnuje z prób uzyskania odpowiedzi na pytanie.
- Masz o to pretensje? – postanowił najpierw ‘wysondować’ pisarkę.
- Nie. Dlaczego miałabym mieć pretensje? Tylko wydawało mi się to trochę… hmm… tandetne. No wiesz, takie udawane emocje, sztuczne gesty, plus słowa tej piosenki…
Bill poczuł się urażony.
- Dzięki za szczerość – mruknął.
- Nie obrażaj się. Ja po prostu zawsze mówię, co myślę. I nie łapię się na takie gierki. Większy pożytek miałbyś z którejś z tych dziewczyn przed sceną. Dlaczego nie zaśpiewałeś dla jednej z nich?
Bill znowu poczuł na sobie to badawcze, przeszywając spojrzenie. Spuścił wzrok, a jednocześnie postanowił odpowiedzieć szczerze.
- Bo żadna z nich mnie nie zafascynowała.
Dopiero teraz podniósł oczy. Dwie pary ciemnobrązowych tęczówek spotkały się i przez dłuższą chwilę trwały w wymianie spojrzeń.
- Nie zafascynowała… - powtórzyła Nadine, która chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi. – A ja cię zafascynowałam?
- Zainteresowałaś – sprecyzował Bill. Powoli zaczynał łapać grunt pod nogami. – Siedziałaś na tym parapecie i niby patrzyłaś na koncert, ale z taka wyższością… wręcz pogardą…
- A ty nie jesteś do tego przyzwyczajony, prawda?
- Tak jakby – uśmiechnął się kącikiem ust.
- I postanowiłeś sprawdzić, czy gdy zaśpiewasz mi „Komm und rette mich…”, to wzbudzi to we mnie emocje? Czy zacznę się zachowywać jak jedna z tych twoich rozwrzeszczanych fanek?
- Wcale mi nie zależało, byś zaczęła się tak zachowywać – zaprzeczył gorąco. – I wiedziałem, że nie zaczniesz.
- Skąd? – popatrzyła na niego uważnie, przechylając głowę.
- Co, skąd?
- Skąd wiedziałeś?
- Czułem.
- Ach tak… A przeczułeś, że po prostu sobie pójdę z tego balkonu?... Czy młody, sławny Romeo wziął pod uwagę, że Julia może mieć jego miłosne wyznania gdzieś?
Na ustach Nadine, gdy to mówiła, cały czas igrał wesoły uśmieszek. Ale Billowi bynajmniej nie było do śmiechu – ignorancja dziewczyny zaczynała go drażnić. Czy ona naprawdę znajdowała przyjemność w wyśmiewaniu się z niego?!
Nadine zauważyła minę czarnowłosego i postanowiła dać mu spokój.
- Dobra, skończmy z tym. Wiedz tylko, że nie gniewam się o tę piosenkę. W zasadzie powinnam czuć się wyróżniona, prawda?
- Ale się nie czujesz, prawda?
- Prawda – Nadine z uśmiechem zakończyła wymianę ‘prawd’. – Już ci mówiłam, to nie robi na mnie wrażenia. Gdybyś śpiewał szczerze, wówczas owszem, ale taka pokazówka… - Spoważniała. – Nie, Bill, ja już w zbyt wielu farsach brałam udział, by emocjonalnie do nich podchodzić.
- Przepraszam, głupio zrobiłem – zaczął chłopak po dłuższej chwili, nerwowo obracając w dłoniach kubek.
- Przecież powiedziałam, że się nie gniewam – Nadine przerwała to kajanie się. – Wręcz przeciwnie, to było całkiem miłe.
Bill spojrzał na nią zaskoczony. Jeszcze przed chwilą mówiła, że ma takie wyznania gdzieś, a teraz stwierdza, iż jednak są one ‘całkiem miłe’? Nie nadążał za tą dziewczyną.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? Nie mam w piersi bryły lodu zamiast serca. Chyba każda dziewczyna ma w sobie coś z romantycznej, naiwnej Julii. Prawda, Syriuszku? – Z czułością poczochrała czarnego kota, który właśnie ułożył się na podołku swej pani. – Zresztą, co ty możesz o tym wiedzieć? Jesteś tylko zwykłym, w tej chwili przeżartym Whiskasem samcem.
Kocur chyba rzeczywiście na temat romantyzmu kobiet nie miał wiele do powiedzenia, za to najedzony po gardło był z pewnością, o czym świadczyło pełne zadowolenia mruczenie.
- Takiemu to dobrze, nie sądzisz, Bill? Nic, tylko je, leży, śpi i miauczy na przemian. Żadnych zmartwień ani obowiązków.
- Bardzo o niego dbasz – powiedział chłopak, patrząc, jak Nadine głaszcze lśniące futro kota.
- A o kogo mam dbać? Syriusz to mój jedyny domowy towarzysz. Mam tylko jego.
Mówiła niby swobodnie, ale w tonie jej głosu dało się wyczuć nutę smutku i jakby… zaciętości.
- No, a twoja rodzina? Przyjaciele? – Bill brnął w niebezpieczny obszar, choć instynktownie czuł, że to nie wyjdzie nikomu na dobre.
Nie zdążył już jednak dowiedzieć się, jak Nadine zareaguje na próbę wtargnięcia w tak intymny obszar jej życia, bo w tej samej chwili rozległ się donośny dzwonek telefonu komórkowego. Bill rozpoznał „Paradise city” Guns’n’Roses…
- Cholera! – mruknęła pisarka, zrzucając z kolan kota. Zerwała się z łóżka i pobiegła do kuchni, gdzie na kredensie leżała rozdzwoniona, rozświetlona komórka. – Tak, słucham… Dzień dobry, redaktorze… Felieton? Tak, już prawie napisany… No, wiem, że miałam przynieść rano, ale niestety wczoraj miałam tu koncert przed oknami – wymownie zerknęła na Billa – i nie mogłam się skoncentrować na pisaniu. Obiecuję, że jeszcze dziś tekst będzie gotowy… W takim razie umówmy się – spojrzała na zegarek – na trzynastą. Może być?... Dobrze, będę na pewno. Do zobaczenia.
Z wyraźna ulgą nacisnęła czerwoną słuchawkę.
- Naczelny dzwonił – zwróciła się do zaciekawionego Billa. – Miałam mu dziś rano złożyć na biurku nowy tekst, ale wczoraj kompletnie nie mogłam się skoncentrować na pisaniu.
- Przez nasz koncert?
- Nie tylko – westchnęła. – Ostatnio w ogóle brakuje mi weny, nawet na artykuły, nie mówiąc już o tym, żeby zacząć jakąś nową książkę. A w moim przypadku jak nie ma weny, to nie ma kasy… - Zorientowała się, że chyba za dużo powiedziała i dodała, siląc się na wesołość: - No, nie ma co się użalać, trzeba się wziąć do roboty… - Popatrzyła na czarnowłosego. – Bill, nie chciałabym cię wyganiać, ale naprawdę muszę napisać ten artykuł…
Chłopak pojął w mig. Zerwał się na nogi, wcześniej odstawiając kubek z dopitą zaledwie w połowie herbatą na stół.
- Już znikam. Dzięki za herbatę.
- Nie ma sprawy. Teraz już wiesz, gdzie mieszkam, więc jak będziesz miał trochę czasu, to wpadnij. Będzie mi miło…
Gdy minutę później Bill schodził z drugiego piętra, miał mieszane uczucia. Spotkał się z dziewczyną, która poprzedniego wieczora tak go zainteresowała, ale chyba nie tego oczekiwał. Myślał, że to osoba w jego wieku, jakaś zwykła nastolatka, tymczasem przyszło mu zmierzyć się z osobliwą, starszą od niego pisarką, która – ciągle nie mógł się pozbyć tego uczucia – posiadała jakąś dziwną umiejętność przenikania ludzkich myśli. Może miało to związek z jej zawodem?... Wiedział jedno: nie czuł się przy niej swobodnie, ciągle kontrolował słowa i gesty, onieśmielała go. Ale zarazem odczuwał dziwną satysfakcję z faktu, iż dziewczyna chciała się z nim spotkać ponownie. Satysfakcję i radość. Był pewien, że z zaproszenia skorzysta. Za bardzo go zaintrygowała.
Tymczasem Nadine, gdy tylko za Billem zamknęły się drzwi, uśmiechnęła się do siebie, dopijając resztkę swojej herbaty.
- Syriuszku, to może być bardzo interesująca znajomość…
C.D.N.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Sobota 19-08-2006, 8:17, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blood
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z Piekła
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 18:45 Temat postu: |
|
|
1?
EDIT:
no cóż.
trochę krótko nie uważasz? jednak wciąż czuje ten cierpki smak po słowach Nadine. i to zakłopotanie Billa. takie, słodkie? Oo
być może.
masz doła? hm... moich sposobów na doła nie będę proponować, bo oglądanie filmów psychologicznych przy kubku wrzącego kakao nie jest czymś normalnym .
prześle mi linka, ale co chcesz? xD
mp3 WUSE?
połączenie DLT i WUSE?
czy samo WUSE?
`pozdrawiam.
czekajaca na więcej.
`Blood.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blood dnia Piątek 18-08-2006, 19:12, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SzydeRcia
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 19:02 Temat postu: |
|
|
2
- Tylko się nie przestrasz bałaganu – powiedział, przekręcając klucz w zamku. – Nie spodziewałam się gości. Nikt mnie nie odwiedza, więc nie przywiązuję większej wagi do porządku.
jedyny błąd jaki znalazłam powinno być powiedziałA :p
po za tym część baaardzo mi się podobała, zresztą jak poprzednie
Czekam na nexta
Pozdrawiam! ;*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SzydeRcia dnia Piątek 18-08-2006, 19:19, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gossipgirl
Dołączył: 13 Cze 2006
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 19:10 Temat postu: |
|
|
3.
edit:
Wiesz,że mnie bardzo zaskoczyłaś?
Całkiem inaczej wyobrażałam sobie ich rozmowę..
Biedny Billon.Chyba trochę się speszył
Jestem ciekawa jak potoczą się ich losy^^
Czekam jak zawsze na niuu : )
Pozdr:
gossipgirl
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 19:41 Temat postu: |
|
|
gossipgirl, a jak sobie wyobrażałaś? Ja chętnie się dowiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 19:52 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Nagle jedno ugodziło go z całą siłą.
- Odwiedzam cię w mieszkaniu, a nawet nie wiem, jak masz na imię…
Odwróciła się, będąc już przy drzwiach.
- Nadine – odpowiedziała. – Nadine Wiederfeldt.
Imię to miało potem wielokrotnie gościć na ustach Billa. |
Ten fragment spodobal mi sie najbardziej. Ostatnie zdanie wyraznie wskazuje na to, ze ta znajomosc szybko sie nie skonczy. Dalsze losy staja sie w pewnym stopniu przewidywalne, ale to zaledwie ulamek procenta calosci. A w odniesieniu do tej czesci, nadaje tresci nutke tajemniczosci.
Czesc jak najbardziej mi sie podobala. Moze nie powalajaca, ale na pewno bardzo dobra.
I uwierz, ze trudno bylo mi napisac te slowa, naprawde...
Moze to dlatego, ze nie wyczulam dzis tego charakterystycznego ciepla, do ktorego zdazylas mnie przyzwyczaic?
Poczulam jedynie chlod wnetrza Nadine. Przepraszam...
I mam nadzieje, ze nie wezmiesz tych slow do siebie.
Dlatego wybacz, jesli urazilam.
Wole byc po prostu szczera. I wiem, ze to zrozumiesz.
Czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 21:27 Temat postu: |
|
|
Hm...
I co ja mam ci Loerey powiedzieć, słońce?
Podobało mi się.
A wiesz dlaczego?
Bo Nadine ma fajny charakter. Nie jest kolejną dobrą dziewczyną, którą można od razu mianować na świętą.
Nie. Ona ma pazurki. I nie boi się ich pokazywać.
Było takie realistyczne.
I poprzez to ciekawe.
Bill się wystraszył. Starszej dziewczyny. Racjonalnie podchodzącej do życia. Nie jakiejś szajbniętej fanki, z którymi ma na codzień do czynienia.
Ona jest inna. I chyba to go tak do niej ciągnie
Ale to tylko moje zdanie.
Czekam kotek na nowy odcinek. Kolej na Opokę, o ile się nie mylę.
Całuję
Tea
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Teallin dnia Sobota 19-08-2006, 10:03, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gossipgirl
Dołączył: 13 Cze 2006
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 18-08-2006, 21:45 Temat postu: |
|
|
Loreley napisał: |
gossipgirl, a jak sobie wyobrażałaś? Ja chętnie się dowiem |
Myślałam raczej..że Nadine wpadnie w jego ramiona i bla,bla,bla.
Przynajmniej nie jest jedną z tych pustych dziewczyn,a raczej kobiet.
I bardzo dobrze,o!
Nasza Loreley już spręża umysł na następny odcinek?xD
No cóż..w końcu do cholery po coś jestem tym jasnowidzem.xD xD xD
Pa.: *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yuna vel laya
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Vampirlandu ]:->
|
Wysłany: Sobota 19-08-2006, 11:09 Temat postu: |
|
|
No i totalnie odebrało mi mowę...
Po poprzednim odcinku nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, no może miałam pewne podejrzenia, ale mniejsza o to.
Podoba mi się postać Nadine, ma dość ciekawą osobowość i jak to stwierdził kto wzceśniej "ma pazurki".
Zapowiada się obiecująco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 19-08-2006, 15:41 Temat postu: |
|
|
Czytam, pochłaniam, zastanawiając sie jednocześnie jak Ty to robisz, że nie moge sie oderwać?
Dopiął swego, przyszedł i poznał ową tajemniczą dziewczynę, ale podczas rozmowy z nią był bardzo spięty i może przez to zaintrygowała go jeszcze bardziej swoim luźnym podejściem do jego osoby, jakże przecież sławnej osoby.
Zastanawiam sie tylko jakim rodzajem uczucia ich połączysz, bo że połączysz tego jestem pewna. Juz widać, że w pewien sposób są soba zafascynowani.
Podobał mi sie dialog, jaki ze soba poprowadzili, zwiastujący poczatek długiej zapewne znajomości, bo jak sądzę to on będzie dla niej tytułową inspiracją.
Pozdrawiam:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 7:57 Temat postu: |
|
|
Opuściłam dwa odcinki, ale jest w tym jeden plus. Mogłam je sobie przeczytać jeden po drugim. I to było naprawdę piękne.
"Opoka" już zakończona, ale czytając "Inspiracje" wcale tego nie odczuwam.
Postać Nadine to jest mistrzostwo świata. Lubię Elli, ale Nadine chyba jednak bardziej przypadła mi do gustu. Czyżby te tytułowe inspiracje miała czerpać z Billa? Albo to Bill będzie się nią inspirował...
Zapowiada się naprawdę ciekawe opowiadanie.
I masz u mnie wielkiego plusa za Syriusza. Uwielbiam koty, lubię to imię i nawet czytałam Harry'ego Pottera:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 13:54 Temat postu: |
|
|
Nie było mnie długo, ale nadrobiłam zaległości.
Spodobała mi się Nadine. Naprawde.
Ma taki ciekawy charakter.
I to właśnie przez nia zaciekawiło mnie opowiadanie.
Pozdrawiam
Piekielny Aniołek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
TaniecDuszy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imielin (śląskie)
|
Wysłany: Środa 23-08-2006, 16:55 Temat postu: |
|
|
Loreley kochana:)
Znowu ciekawe opowiadnie:)
Po Opoce przeszłam do Inspiracji:)
Oczywiście tutaj ellie miała zejść na drugi a nawet dalszy plan. Ale Czy ona czasem czegfos do niego nie czuje?
Sądzę że Nadine jest już zafascynowana w jakiś sposób
Pięknie:)
Czekam na dalszy ciąg
Pozdrawiam serdecznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 27-08-2006, 11:21 Temat postu: |
|
|
Kolejny raz napisałaś świetną część. Naprawdę wyśmienicie ukazałaś zachowanie Billa, jego pewne cechy charakteru i to samo z Nadine. Dialog przeprowadziłaś rewelacyjnie. Aż czułam jakbym siedziała obok nich z kubkiem herbaty, a wokół gdzieś krążył lub siedział skulony Syriusz (Tak na marginesie bardzo mi się podoba, że nadałaś mu takie a nie inne imię. Pasuje do kota, moim skromnym zdaniem.)
Mam nadzieję też, że często pojawi się w tym opowiadaniu także postać Elli. Bardzo ją polubiłam z 'Opoki' i ciężko jest mi się z nią rozstawać. Wiem, że to opowiadanie będzie głównie o Nadine, ale jakoś będzie mi brakować Elli i tymi 'wstawkami' z nią dałaś mi nadzieję, że jeszcze zagości w Twoich tekstach.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Ps.: Czy mogłabym mieć jakąś możliwość przeczytania innych Twoich opowiadań, nie zamieszczonych na forum i niekoniecznie o TH? Twoja twórczość bardzo mnie zainteresowała
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|