Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

La isla Bonita. Rozdział V
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewidzialna




Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiecie, że ja to ja, a nie ktoś inny? [Kraków]

PostWysłany: Czwartek 17-08-2006, 12:14    Temat postu:

Zaintrygowana Twoją osobą po przeczytaniu pewnego komentarza i widząc Twój podpis przy jednym w tytułów wieloczęściówek postanowiłam zajrzeć i przeczytać.

Spodziewałam się czegoś odmiennego od większości fan ficków w sieci i nie zawiodłam się.

Bonita to bezczelna ignorantka. Czasem może nawet zbyt bezczelna, ale ma to swoje plusy. Napisałaś na początku, że ktoś może pomyśleć, że Twoja bohaterka jest pusta. Cóż jak dla mnie pusta nie jest, bez wątpienia. Jest zbuntowana i choć moim zdaniem wybiera złą drogę, dla unaocznienia swego buntu, troszkę zazdroszczę jej odwagi.

Akcja nie dzieje się zbyt szybko. Wszytsko jest dosadnie opisane.
Przekleństwa?
No cóż, a który nastolatek ich nie używa?
Szczególnie taki, który uważa się poniekąd za idealnego bożyszcza.
Przecież taki musi pokazać jaki to on nie jest dorosły 'macho'.
Masz świetny pomysł i język.

Na razie nie mam nic więcej do powiedzenia. Zobaczymy co będzie dalej.

Pozdrawiam
Niewidzialna***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Pinacollada
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gondor, Czwarta Epoka

PostWysłany: Piątek 18-08-2006, 7:32    Temat postu:

Cytat:
Obudźcie tego alkoholika, wpadnę tu po niego za pół godziny, dlatego ma wyglądać jakby wypił tylko dwa piwa...
{...}
- Dwa piwa...zwariował. Jak on na codzień wygląda jakby z siedem wypił...

Mwahaha xDDD
Zabiłaś mnie tym tekstem
Wygląda jakby wypił 7 piw, ludzie trzymajcie mnie
Cytat:
- Głowa mnie napierdala, brzuch mnie boli i coś mi strzyka w karku. Po prostu...czuję się jak zwłoki - wyjęczał, śliniąc drewniane deski parkietu, na którym leżał.

Oj, jaki Tomuś biedny, kaleka z niego...
Może rentę dostanie? Surprisedo:
Cytat:
- Rany Julek!! Jaka fantastyczna sukienka! - złapałam czarny, satynowy materiał - Chcę ją kupić! - przyglądałam się lekko rozkloszowanej u dołu spódnicy.
- To jest spódnica

Nie wyrabiam xDDD
Bonita udaje totalną kretynkę, ma talent ;D

Przeczytałam wszystko.
Już w połowie pierwszej części wiedziałam, że przypadnie mi do gustu.
Sol, wszystko co piszesz jest świetne.
Masz juz stałą czytelniczkę.

Pozdrawiam,
Pinacol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tekla




Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 307
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krainy czarów...

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 10:46    Temat postu:

Dobry!
Przeczytałam... Przeczytałam i nie żałuję. Sporo literówek, ale da się przeżyć. Piszesz śmiesznie, ale potrfisz przystopować... Lubię taki styl. Trochę poezji przeplatanej z luźnym tekstem...
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood




Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Piekła

PostWysłany: Sobota 19-08-2006, 11:05    Temat postu:

Sol, tak mi sie ta część podoba jak Tom klnął, że musiałam przeczytać jeszcze raz.
rządzisz!
mwahahah xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mary-kate




Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 12:56    Temat postu:

Next part Very HappyVery HappyVery HappyVery Happy im waiting Very HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mimowkaaa




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Rypin;\

PostWysłany: Wtorek 22-08-2006, 13:56    Temat postu:

Oj billus, jaki on mądry i słodki i w ogóle mhhrau Very Happy
Hehehehee... ja już chyba widzę te powiązania między nimi wszystkimi.;>
Zapowiada się baaardzo ciekawie:]
czekam na nowego parta
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Środa 23-08-2006, 16:43    Temat postu:

Niejaka autorka tego opowiadania, przypomniała sobie o tymże wytworze jej wyobraźni i zaczęła pisać nową część ; D
Ah no... do piątku pewnie skończę, bo na razie mam jedną stronę, a pisząc ją stwierdziłam, że moje opowiadania są jakieś ...wyuzdane i demoralizuje młodzież xD
[Cicho... głupawka mnie łapie, przez to, że Vive Live z TH dzisiaj oglądałam i nie mogę przestać wariować : P Mua, Mua...]

Pozdrawiam i do następnej części : P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Środa 23-08-2006, 16:50    Temat postu:

No nareszcie.
Bylo by milo, gdyby cos sie dalej pojawilo.
O kurka, jaki rym.

W kazdym razie chcialam przekazac, ze cieszy mnie rozpoczecie pisania.
Weny zycze.
Pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 17:46    Temat postu: Rozdział IV

Przepraszam, że w ogóle nic nie dodawałam.
Jakoś nie miałam ochoty nic tworzyć. Dzisiaj usiadłam i dokończyłam ten rozdział. Hm...wyszło nawet dobrze, aczkolwiek to dopiero początek.
Mam nadzieję, że w miarę szybko napiszę nową część Trafiony - Zatopiny! bo mam całkim przyzwoity plan lekcji...i na razie zerowy plan pozalekcyjnych zajęć.
Przepraszam za literówki...nie mam siły tego czytać.
Pozdrawiam.



Rozdział IV
Perła pośród brylantów



- Rilla usiądź jak dziewczynka! - u dołu schodów ustał blondyn, który swoją fryzurą przypominał fana McFly.
- Zwariuje - rzuciłam go garścią słonecznika i zerknęłam na chłopaka o ciemnych, bursztynowych oczach, który zaczął perfidnie obgryzać paznokcie - Przestań! - wstawiłam nogę i kopnęłam go w palce, które właśnie miał zbliżyć do twarzy. - Przecież miałeś nie obgryzać!
- To silniejsze ode mnie, nawet ty mnie nie powstrzymasz - odpowiedział, odsuwając się ode mnie i nerwowo przyciskając palce do ust.
- Willis ty pieprznięty oblechu! Bo ci wsadzę lufkę w dupę, jak nie przestaniesz! – ostrzegłam, patrząc na jego dziecinną twarz, która chwyciła za serce nie jedną dziewczynę.
- Gdzie reszta? - spytał blondyn siadając w na starej, miękkiej kanapie obok mnie.
- Ril wybacz, ale muszę - bronił się chłopak, o ciemnej karnacji
- Ty frajerze - złapałam go za pasek od spodni i pociągnęłam w swoją stronę, czego skutkiem było to, że usiadł mi na kolanach - Dawaj łapska! - wyrwałam mu opuszki palców z buzi i wykręciłam dłonie do tyłu - Zgwałcę cię jak jeszcze raz zobaczę, że to robisz.
- Ale jesteś - burknął.
- Czy ktoś odpowie mi na moje pytanie, czy jestem tu sam do jasnej cholery!- krzyknął Colin patrząc na nas z wyrzutem.
- Nie będziesz już obgryzać? Czy mam ci tyłek wymacać? – nie zwracałam uwagi na blondyna, który wlepiał w nas swoja niebieskie ślepia.
- Oj dobra nie będę, ale nie bij mnie już więcej – puściłam jego dłonie a on wygodnie rozsiadł się na moich kolanach, przerzucając nogi przez oparcie kanapy – A teraz możesz mnie poobmacywać i wypieścić – uśmiechnął się ukazując, rząd białych zębów i mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Możecie się przestać miziać obok mnie – Colin odsunął się na drugi koniec kanapy – Jezu zostawić was samych na kilka godzin a już by się ruchać chcieli – przewrócił oczami.
- W cale się nie ruchaliśmy – oburzył się Willis – Dopiero teraz – przytulił policzek do mojej piersi, a ja pogłaskałam go po czarnych włosach, którym wskazana by była wizyta u fryzjera.
- Wariatka i idiota – mój przyjaciel zmrużył oczy – Jakie to słodkie – parsknął śmiechem.
- Przyznaj się, że mi zazdrościsz – odezwał się chłopak leżący już na moich kolanach – Rilluś tylko mnie tak docenia, prawda? – spojrzał na mnie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Zjeżdżaj Willis, już mi się znudziłeś – wygoniłam go z moich kolan, poprawiając szorty, które zjeżdżały mi z bioder.
- Czyli gdzie reszta? – spytał ponownie Colin, wyjmując z kieszeni plastikowe pudełeczko, które ja dobrze znałam lecz jego zawartość była mi obca. Co tym razem tam miał?
- Nie wiemy – wzruszyłam ramionami – Nat jeszcze nie wrócił ze spotkania z moim ojcem, Kent jest z mamą na zakupach, a Leslie ma przecież szlaban – wymieniłam ze znudzoną miną.
- A co ty dzisiaj tak na różowo? W lustrze się nie widziałaś, czy matka pożyczyła ci coś ze swoich ciuchów – zauważył Colin otwierając pudełko. Spojrzałam na swój T-shirt, w barwne odcienie, różowych pasków i uśmiechnęłam się kwaśno.
- Śpieszyłam się rano – bąknęłam – Zresztą i tak dzisiaj mam formalną zmianę wizerunku – parsknęłam śmiechem, bawiąc się łańcuchem przy spodniach – Tatulek chce zrobić ze mnie paniusie – powiedziałam lekko.
- I ty się na to godzisz? – Willis wstał z fotela.
- Nie mam wyjścia – skłamałam, spuszczając wzrok. Wiedziałam, że nie zrozumieją gdy powiem im, że robię to wszystko dla Nathana. To jeden, a raczej jedyny sposób by zbliżyć się do niego, a ja nie mogę zmarnować takiej szansy. Dla niego mogłabym paradować nago, jeżeli byłoby to konieczne, zatem kilka godzin udawania kogoś kim się nie jest, będzie czymś znośnym.
- E, lala a ty nie musisz już iść? – Colin rozwijał tą tajemniczą zawartość paczuszki. paczuszkę.
- A która jest? – spytałam przestraszona.
- Czternasta – bąknął Willis i jak zahipnotyzowany obserwował nieopalone dłonie blondyna.
- Powiedz mi tylko co dzisiaj masz – wstałam niechętnie.
- Nie, bo stąd nie wyjdziesz – spojrzał mi pewnie w oczy i kolejny raz kazał mi już iść.
- Oj wrzuć na wstrzymanie z tymi tekstami, Richard po mnie przyjedzie jak tylko powiem gdzie jestem – mówiłam ze złością. – Zresztą już sobie idę.
- Hasz.
- Zostaje.

***

- Ja pierdole, Rill idź już – odezwał się Colin zdejmując mnie z Willisa, na którym leżałam.
- Spiżdżaj – odparłam, pozwalając mu się ciągnąć za włosy.
- To ty spiżdżaj! To moja piwnica i mój dom, zatem won mi stąd i biegiem na podjazd, bo tu słyszę jak ten twój szofer napierdala w klakson! – darł mi się do ucha, a ja jak zwłoki dalej leżałam na klatce piersiowej czarnowłosego, przysłuchując się jego przyśpieszonej akcji serca.
Buch, buch, buch.
- Nie chce mi się – jęknęłam, obejmując biodra chudego chłopaka, który nieznacznie zamruczał potwierdzając, że mu się to podoba.
- Wiedziałem, że tak będzie! Wiedziałem... – gorączkował się stojąc nad nami – Bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, co się z tobą dzieje po haszu, a najgorsze, że to dobie początek! Teraz wstaniesz i grzecznie wsiądziesz do samochodu, pojedziesz do firmy ojca i bez żadnych kłótni pozwolisz żeby zrobili z ciebie laleczkę. Następnie spotkasz się z klientami i wszystko cacy załatwisz, zrozumiano? – wysyczał mi do ucha, łapiąc mnie za włosy i ściągając na podłogę. – I puść go już, bo wiesz jak on szybko się podnieca – skarcił mnie ostrymi słowami, a ja posłusznie zabrałam dłonie z jego bioder – Tobie to całego pluton wojska potrzeba, a jemu wystarczy naga kartka papieru...to znaczy goła..
- Czysta – poprawiłam, przewracając oczami.
- Chyba się zjarałem – blondyn usiadł na fotelu zawieszając wzrok na jakimś odległym punkcie w czasoprzestrzeni i zupełnie odpłyną
- Banda nadzianych ćpunów – prychnęłam jakby to mnie też nie dotyczyło, kierując się do stromych schodów, po których weszłam bez większego problemu.
Przeszłam przez jasny korytarz o imponującej długości i skręciłam w lewą stronę, otwierając białe drzwi, które wręcz zlewały się ze ścianą i jedynie złota klamka mogła być drogowskazem dla osoby, która była pierwszy raz w tych pomieszczeniach, bo ja znałam tą drogę na pamięć. Mogłabym spać, a trafiłabym do wyjścia.
Promienie lipcowego słońca zalały mnie falą mdłości. Nie widziałam nic na oczy, dlatego spuściłam głowę i starałam się nie zwymiotować na soczyście zielony trawnik, na którym właśnie stałam.
Trzy głębokie wdechy, czystego powietrza i mogłam podnieść głowę. Zmrużyłam oczy i szybko przebiegłam przez równo ostrzyżoną trawę, by nikt ze służby mnie nie nakrył.
Z daleka dostrzegłam Richarda, który nerwowo chodził w około lśniącego, srebrnego Crystala.
- Już idę! – wydyszałam biegnąc w jego stronę i nie patrząc na szlachetne krzewy, po którym deptałam.
- Matko święta. – szofer zbladł widząc mnie gnającą przez posiadłość Hansa Riechstoffa – jednego z trzech współwłaścicieli domu mody R&R.
- Richard! – wydusiłam z trudem opierając się o jego ramię – Szybko...do taty ..bo znowu się...chyba spóźniłam... – władowałam się na tylne siedzenie auta i pożałowałam, że to nie limuzyna, w której bez problemu mogłabym znaleźć napój gaszący pragnienie po tym szybkim, krótko dystansowym biegu.
- Dwadzieścia minut już tu na panienkę czekam! – powiedział lekko zdenerwowany, siadając za kierownicą i zapalając silnik, który przyjemnie pomrukiwał.
- Ale to nie moja wina, że pali... – ugryzłam się w boleśnie w język by tylko nie dokończyć tego zdania – Że się zależałam – palnęłam – To znaczy, zasiedziałam – szybko zamilkłam. – Dobra moja – przyznałam się. – A teraz gazem do ojca, bo mamy jeszcze... – zerknęłam na wyświetlacz telefonu, gdzie migały cztery cyferki – Dwie minuty – uśmiechnęłam się, a Richard miał ochotę wyskoczyć przez przednią szybę. – Czyli zdążymy jeszcze zajechać do McDrive! Bo umrę z pragnienia, a tego chyba nie chcesz, prawda?

***

Dwie, wysokie dziewczyny, siedziały na niskich, metalowych stołeczkach na zapleczu i nerwowo paliły papierosy, co chwilę spoglądając na siebie.
- Riechstoff zwariował – szczupła dziewczyna, o włosach w kolorze palonej kawy, wyprostowała kolana i zsunęła cienkie paseczki butów na jedenastocentymetrowej koturnie, w etniczne wzory i odetchnęła z ulgą – To już druga próba, która znowu będzie trwać do dwudziestej drugiej, a ja już nie wytrzymuje! – powiedziała z żalem do dziewczyny, która patrzyła na nią obojętnym wzrokiem. – Nie mam czasu nawet na cholerne party!
- Trzeba być twardym w tej branży – odparła brunetka lustrując wzrokiem, jej długie zgrabne nogi, które można było teraz podziwiać w całej okazałości, bo ciemnooka podwinęła lekko rozkloszowaną spódnicą, która przed chwilą mocno opinała jej uda. – Dasz sobie radę skarbie – uśmiechnęła się do niej, poprawiając jedwabne tasiemki owinięte wokół nadgarstka..
- Oh, ty jesteś tu już od ośmiu miesięcy – westchnęła – A to dopiero mój drugi w tej firmie – chciała zagryźć wargi by poczuć w końcu jakiś inny ból niż ten, który dręczył jej stopy lecz w porę się opamiętała. – W Lizbonie tak nas nie męczyli – zmarszczyła mocno podkreślone brwi i zaciągnęła się papierosem.
- W Lizbonie? Oh przestań – jej rozmówczyni wstała ukazując swoją sylwetkę w całej okazałości. Chude ramiona, nogi tak idealne, że niczym wycięte z kolorowego pisma. Plecy proste jak deska do prasowania, płaski brzuch, zgrabne pośladki i niewielkie piersi – To jest Berlin, kochanie. Pracujesz nieustannie przez miesiąc, a później delektujesz się widząc siebie na pierwszych stronach czasopism – spojrzała na nią wyzywająco – Później będziesz odpoczywać, teraz skup się na pracy. Jak dobrze wypadniesz to masz szansę na podwyżkę – posłała jej tajemnicze spojrzenie, po czym zaśmiała się – Chyba, że masz inne sposoby na zarobienie niezłej kasy.
- Nienawidzę tych twoich żartów – zaciągnęła się jeszcze raz i zgasiła papierosa.
- Ale faceta nie szczędzącego komplementów i pieniędzy chętnie bym poznała – mówiła – Bo Clinique podrożało – westchnęła i idąc za przykładem koleżanki, zgasiła papierosa.
- To używaj Nivea – mrugnęła do niej i obie wybuchnęły śmiechem.
- Prędzej kupię L'orèal- skrzywiła się
- L'orèal ma genialne szampony – wtrąciła, ustając obok znajomej z branży, co było pewnie niespotykanym widokiem. Piękności, których talie były cienkie jak u os stały w małym, zagraconym pomieszczeniu w fantazyjnych strojach i rozprawiały na błahe, a raczej cholernie nudne tematy.
- Wolę Lancome - odparła brunetka, podchodząc do szerokich, szarych drzwi i od razu nacisnęła matową klamkę.
Ah. Te ‘modne’ dziewczyny.

***

Julius Rasender rzadko krzyczał, a gdy już krzyczał miał stosowny powód i nie krył swojego oburzenia i frustracji.
Żaden pracownik domu R&R nie lubił gdy jeden z głównych projektantów, a zarazem ich szef się denerwował, szczególnie gdy i tak cały personel chodził jak na szpilkach, ponieważ zbliżał się długo oczekiwany pokaz, ekskluzywnej linii wydanej specjalnie z okazji dziesięciolecia spółki R&R.
A teraz zamiast porządnie zająć się ostatnimi poprawkami, elegancka szatynka w luźna spiętych włosach stała przy rzędzie wieszaków, patrząc na jakąś smarkule, która dostawała porządny opieprz od jej szefa.
- Bonita! Do...jasnej cholery i wszystkich diabłów! – lamentował mężczyzna – Czterdzieści pięć minut spóźnienia! – uderzył w rząd metalowych wieszaków, które zakołysały się na stelażu – Czyś ty całkiem zwariowałaś? – spojrzał na córkę, która stała oparta o ścianę i jakby nieobecna, nic sobie nie robiła z jego krzyków. – Zwariuje, normalnie zwariuje z nią. Nie wytrzymam, zabierzcie mnie gdzieś daleko, bo nie wytrzymał – chodził po miękkim, różowym dywanie od jeden ściany do drugiej – Była żona wariatka, córka nieodpowiedzialna wariatka i jak ja mam unikać stresu? - momentalnie spojrzał na szatynkę, która w tym momencie miała ochotę schować się za stelażem z wieszakami. – No jak?
- Urlop? – podsunęła niepewnie.
- Chyba po śmierci – mruknął oddychając ciężko.
- Ale tato – odezwała się siedemnastoletnia dziewczyna, której twarz okalały bujnie poskręcane loki – Bo to kolejka do McDrive’u była... –szepnęła, ściągając mocno dolną wargę, która była zdecydowanie pełniejsza, od cieńszej – górnej.
- Jezuś maryjo i wszyscy święci w tym posranym niebie! – krzyknął Julius, marszcząc czoło.
- Ale... – dziewczyna zaczęła znowu, ale mężczyzna przerwał jej ostro.
- Nic nie mów! Nic! – syknął i odwrócił się energicznie do kobiety w białych satynowych spodniach i luźnym żakiecie wprost ze szwalni Balenciaga – Flora – skiną na nią, a ta podbiegła – Zawołaj Patricka i macie się nią zająć. Włosy, makijaż, jakiś strój i małe wprowadzenie do marketingu – mówił, a młoda kobieta tylko kiwała głową, mając ochotę sprzedać tej dziewczynce, kopa w jej zgrabne dupsko. Przez nią nie może uczestniczyć w przygotowaniach, tylko musi ‘odpitalać’ brudną robotę... bo jak ubrać takie straszydło, które wygląda jak ten Tony Hawk w damskiej wersji!
Flora przemogła się i powstrzymała się przed uszczypliwym komentarzem.
- Oczywiście, wszystkim się zajmę – odpowiedziała z uśmiechem i zerknęłam na dziewczynę, które ze znudzoną miną oglądała sukienki przewieszone przez stelaż..
- Wyśmienicie – odparł Julius, wychodząc z przymierzalni i zostawiając ze sobą dwie kobiety, które mierzyły się wzrokiem.
- Dobra maleńka – wystrzeliła Flora, choć była niższa od dziewczyny, która stała naprzeciwko niej – Spóźniłaś się kupę czasu co mnie niezmiernie wkurza, bo gdyby nie to, dawno bym miała cię z głowy i wraz z twoim ojcem zajęłabym się modelkami – jej oczy pociemniały ze złości.
- Siostro, wrzuć wsteczny – powiedziała dziewczyna lekko, siadając na jeden z toaletek – Wybawiłam cię od tej nudnej roboty – mrugnęła porozumiewawczo do szatynki, która była zdziwiona jej spoufalonym tonem.
- Ja lubię swoją pracę – zmarszczyła brwi, przyglądając się uważniej dziewczynie, która miała jej zająć popołudnie.
- Lubisz? – Bonita spojrzała w jej zielone oczy i uśmiechnęła się lekko – To zabiorę ci tylko pięć minut. Nic we mnie nie zmieniaj, daj mi tylko jakąś kieckę i styka. – machnęła ręką. – Masz na imię Flora tak? To francuski imię?
- Ja jestem z Francji – odparła szatynka, uśmiechając się pod nosem przypominając sobie, że sądziła iż córka Rasendera to snobka
- Z Francji? Oh super! Może z Paryża? Byłam kiedyś w Paryżu ale już nic nie pamiętam! – mówiła z iskierkami w dużych, piwnych oczach, które świeciły się jak dwie gwiazdy.
- Nie. Jestem z Le Mans – odparła wolno, a gdy zauważyła, że dziewczyna znowu ma zamiar zalać ją potokiem słów, znowu zaczęła – Bonita, czekaj chwilunie muszę wykonać jeden telefon, to tylko minuta – powiedziała szybko zanim ona coś z siebie wykrztusiła i wyjęła z kieszeni złotą Motorole z serii D&G, wybierając numer znajomego stylisty – To zajmie tylko chwilę – powiedziała do dziewczyny, zanim usłyszała w słuchawce znajomy, słodki głos, który zawsze poprawiał jej humor.
- Misiaczku w czym pomóc? – odezwała się osoba, która znajdowała się gdzieś na terenie tego budynku.
- Patrick, przyjdź do przymierzalni na trzecim, co? Bo przyszła już.. pani Bonita Rasender – zerknęła na dziewczynę, która na dźwięk słów „pani Bonita Rasender”, wybuchnęła niekontrolowanym chichotem, co jeszcze bardziej zdziwiło Florę, bo utwierdzała się w przekonani, że albo dziewczyna jest porządnie naćpana, albo pozytywnie zakręcona. Hm...
- Daj mi dwie minuty – powiedział, po czym brutalnie się rozłączył. Kobieta schowała telefon, do małej, zgrabnej kieszonki w żakiecie i podniosłą głowę, patrząc prosto na Bonitę, która podrzucała flakon perfum.
- Nie zbij – rzuciła podchodząc bliżej.
- Ah, jesteście artystami ale ani krzty w was fantazji i wyobraźni – westchnęła, przewracając oczami i odstawiając z niechęcią ekstrawaganckie perfumy.
- A w tobie chyba zbyt duża szczypta fantazji i szalonych pomysłów odbiera racjonalne myślenie – posłała jej wymowne spojrzenie.
- Racjonalne? A co to jest racjonalizm? – spytała sarkastycznym tonem, chowając ręce w głębokich kieszeniach, szerokich, dżinsowych spodni, które były wytarte do granic możliwości.
Elegancka kobieta nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie córki szefa, bo drewniane drzwi o wiśniowym odcieniu otworzyły się z impetem i próg przekroczył bożyszcz większości modelek, ubrany w różową koszulę i obcisłe, jasne dżinsy.
Bonita uśmiechnęła się z podekscytowana na widok mężczyzny, z różowymi pasemkami, na burzy blond włosów, który z szalonym błyskiem w oku obrzucił ich uroczym uśmiechem.
- Flor! Skarbie – ucałował elegancką kobietę w policzek, wypinając przy tym pośladki, aby przypadkiem nie dotknąć jej swoim kroczem.
- Bonita – zwróciła się do dziewczyny - To jest Patrick Gregory Morales, najlepszy stylista na tym globie - wskazała na mężczyznę, który uśmiechnął się wyzywająco - Marzenie każdej modelki, każdej kobiety - dodała.
- Flor, nie słodź więcej - przerwał jej, podchodząc do damskiej wersji Tony'ego Hawk'a. - Miło mi - podał jej dłoń, patrząc głęboko w oczy. - Masz piękne, ciemne rzęsy - stwierdził - Niczym Salma Hayek. – stwierdził na pierwszy rzut oka - Siadaj, zaraz zobaczymy co możemy z tobą zrobić - podsunął jej obrotowe krzesełko, a sam usiadł naprzeciwko, przypatrując jej się z uwagą.
- Ja nie chcę niczego zmieniać - posiadaczka owych rzęs, zmarszczyła nosek przyglądając się mężczyźnie z niechęcią. - Wszystko ze mną ok! - obrzuciła ich zirytowanym spojrzeniem.
- Spokojnie - Patrick, zgrabnym ruchem zaczesał jej włosy za uszy i zmarszczył swoje rozjaśnione brwi - Włosy są w porządku, tylko ten przedziałek na środku mnie drażni. Flor dawaj nożyczki - stanowczo obkręcił krzesło, na którym siedziała dziewczyna, przez co znalazła się na przeciwko szerokiego lustra, w którym widziała zakręconą dwójkę ludzi mody.
- Nożyczki? - panienka Rasender wierciła się niemiłosiernie, szukając wzrokiem osoby, która mogłaby ją wyzwolić od radykalnego stylisty i napotkała tylko spojrzenie Flory, która całym swoim ciałem mówiła, że zgadza się na wszystkie posunięcia Patricka. Stylista, który chce nożyczki? Hm... to rzeczywiście musi być wszechstronnie uzdolniony stylista. – Zapuszczam te włosy od dwóch lat! Nie waż się ich ruszać! - wykrzyknęła.
- Drapieżny kociak z ciebie - uśmiechnął się mężczyzna, łapiąc w garść nożyczki i spryskiwacz, którym zwilżył obficie włosy - Tniemy na sucho, Boni - stylista miał tendencje skracania imion, co doprowadzało do pasji siedemnastolatkę.
- Bonita. Mam na imię Bonita, nie Boni - powiedziała przez zęby obserwując jego powabne ruchy, przy zaczesywaniu jej sprężynkowatych włosów.
- Kotek, czeszę, ubieram i doradzam wielu dziewczynom, ale nigdy nie miałem klientki, która nie chciałaby zobaczyć mnie w akcji - mówił dziwnie zaciągając, przez co nikt nie miał wątpliwości, że jest gejem.
- Bo psujesz mój wizerunek! - zmarszczyła brwi gdy ‘ciachnął’ pierwszy kosmyk.
- Jeszcze go nie masz skarbie – rzucił, bezlitośnie tnąc włosy.
- Oh jesteś okropny! – westchnęła z bezsilności..
- A ty jesteś moim odkryciem roku – uśmiechnął się z rozmarzeniem..

***
- Proszę cię Bonita, nie wierć się. – usłyszałam karcący głos.
- Jeny no! Co ty kurczę ze mną robisz – fuknęłam nie bacząc na to, że rozmawiam z Florą, którą poznałam jakieś pół godziny temu i w dobrym tonie byłoby zachowanie spokoju.
- Masz być za piętnaście minut na drugim piętrze, a jeszcze nie skończyłam makijażu - popryskała mi czymś twarz, a ja kaszlnęłam z obrzydzeniem.
- Co to było?
- Podkład w mgiełce - odparła niewinnie - Jeszcze tylko usta i będziesz szturmować Berlin nowym lookiem.
- No już nie mogę się doczekać - rzuciłam z sarkazmem - Jak tylko wrócę do domu zmywam to z siebie. Matko jak by chłopacy mnie teraz zobaczyli... - szepnęłam z przejęciem i mimowolnie jęknęłam gdy Flora odwróciła mnie do lustra. - Co ty ze mną zrobiłaś! - krzyknęłam.
- Masz tylko lekki podkład, wytuszowane rzęsy i wiśniowy błyszczyk - wydęła niewinnie usta. - Oh kochanie jesteś teraz amerykańskim marzeniem!
- Nie dość, że mam na sobie...na sobie... bluzkę, w którą ledwo weszłam i spodnie, przez które ześlizguje się z krzesła, bo są z jakiegoś chrzanionego jedwabiu...a do tego wyglądam jak jakaś zasrana...Delma jakaś tam! - krzyknęłam z oburzeniem..
- Salma Hayek w młodszej i seksowniejszej wersji - poprawił Patrick, każąc mi wstać.
- Co za różnica - burknęłam posłusznie unosząc swoją szanowną pupę i prezentując się w całej okazałości.
- Ta karmelowa bluzeczka z nowej kolekcji jest słodka - uśmiechnął się poprawiając gładkie wstążki przy wiązaniu bluzki.
- Rzeczywiście, obecna kolekcja jest wyśmienita - zgodziła się kobieta.
- Już? - spytałam przypominając o swoim istnieniu.
- Wiesz co masz robić, kociaczku? Bajerujesz ich, podrzucasz kilka drogich ciuchów...i tak za to nie płacą, a powinni - mruknął - Dopasowujesz dla każdego odpowiedni styl, pomierzą, wybiorą i pójdą...nic wielkiego wystarczy gadać, a ty akurat gadane masz dobre - mrugnął do mnie, łapiąc za podbródek - Musisz kiedyś ze mną wypaść na miasto, byłabyś wspaniałą osobą towarzyszącą - ukazał rząd wybielonych zębów i puścił mój podbródek.
- Chodźmy już, bo całkiem przygotowania pokazu nas ominą - ponagliła szatynka - Odstawimy cię na drugie piętro i wszystko pokażemy - oznajmiła wychodząc z pomieszczenia.
Zerknęłam na moje ubrania i buty. Leżały jak gdyby nigdy nic na krześle. Bez zastanowienia podeszłam tam i przewiesiłam sobie wszystko przez przedramię. Flora posłała mi zdumione spojrzenie a ja odpowiedziałam jej zanim zapytała:
- A to wiesz, żebym nie musiała już schodzić - uśmiechnęłam się promiennie - Przebiorę się tam - kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie ale skinęła głową.
Wyszliśmy na korytarz i od razu biegiem ruszyliśmy do winy, która właśnie podjechała na piętro. Weszliśmy do srebrnego pomieszczenia a zaraz za nami wkroczył czarnowłosy mężczyzna o czarnej karnacji, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
Powiedział coś do Patricka w nieznanym mi języku, lecz intuicja podpowiadała mi, ze to właśnie włoski. Przełknęłam ślinę bo miałam wrażenie, że rozmawiają o mnie a ja jak ta boża krówka stoję i udaje, że w ogóle mi to nie przeszkadza. Zagryzłam usta i zerknęłam na Florę, która przysłuchiwała się tej wymianie zdań z uwagą, a po chwili uśmiechnęła się pod nosem i dodała coś po francusku. Rozmowa przeszła na ów język. Oparłam się barkiem o ścianę windy i nawet nie miałam zamiaru zrozumieć o czym rozmawiają i westchnęłam z ulgą gdy winda w końcu się zatrzymała.
- Tędy kociaku - Patrick skierował mnie na koniec korytarza i otworzył przede mną ciemne, drewniane drzwi, które były w większej części domu mody. Wkroczyliśmy do jasnego, przestronnego pomieszczenia. Na środku stały dwie czarne sofy, trzy małe pufki i jak można się domyślić mały, matowy szklany stolik, po którym walały się przeróżne katalogi i czasopisma.
Dwa niewielkie schodki oddzielały te dwie części pomieszczenia, bo dalej dostrzegałam tylko stojaki, na których wisiały kosmicznie drogie ubrania.
- Tam masz trzy przebieralnie - mężczyzna wskazał na lewą stronę, gdzie znajdowały się trzy brązowe parawany - Tutaj na wieszakach masz ciuchy. Prawa strona damska, lewa męska a reszta to zbędna bajka - puścił mi oczko - Poradzisz sobie, jak coś to dzwoń.
- Nie mam numeru - zmartwiłam się.
- Już masz - dał mi różową wizytówkę, a ja uśmiechnęłam się tylko w duchu, gdy ta niezwykła dwójka zniknęła za drzwiami.
Nie bacząc na nic, rzuciłam swoje ciuchy na ziemię i zaczęłam zdejmować obecne. Kopnęłam bluzkę w karmelowym odcieniu i rozwiązałam jedwabne spodnie, które, które gładko zsunęły się z moich nóg, gdy do moich uszu dobiegło stanowcze pukanie i drzwi momentalnie się otworzyły. Stałam oniemiała i przyglądałam się zaszokowana, na mężczyznę w dłuższych włosach stojącego w drzwiach, a nad jego ramieniem widniały trzy głowy i trzy różne miny, lustrujące mnie od góry do dołu.
- To chyba nie tu - powiedział pośpiesznie szatyn, zamykając drzwi.
- To modelka? - wtrącił jeden z nich, a ja dalej stałam nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Szybko zrzuciłam złote czółenka i schyliłam się po luźne szorty, które pośpiesznie naciągnęłam. Zebrałam wszystkie ubrania i wpakowałam pod siedzenie sofy, następnie włożyłam swoje czarne Vansy i nie bacząc na nic, wbiegłam po dwóch schodkach, dopadając jakąś czarną bluzkę, którą bez zastanowienia założyłam.
Jak oparzona zbiegłam ponownie na dół i chodząc w tą i z powrotem myślałam nad tym co powinnam teraz zrobić, gdy ponownie usłyszałam pukanie.
Spojrzałam na drzwi. Nie otworzyły się, aczkolwiek wzmogło się stukanie do drzwi.
Wypuściłam powietrze ze świstem i podeszłam do drzwi, naciskając od razu klamkę.

***

- To była ta nowa modelka z Wenezueli? – mężczyzna w czarnej, dokładnie wyprasowanej, koszuli siedział na składanym krześle obserwując kobiety idące pewnie po wybiegu z niewinnymi minkami malującymi się na twarzy, co dawało nadzwyczaj seksowny kontrast.
- Ta? To przecież ... – zaczął jego sąsiad z lewej strony.
- Ta z windy, Patrick – sprostował marszcząc krzaczaste brwi i notując coś w grubym, skórzanym notesie.
- A ten niepokorny i niewdzięczny kociak – Patrick uśmiechnął się, przeczesując dyskretnie palcami swoje różowe pasemka. – To Bonita Rasender, córka szefa.
- Nie gadaj – mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie – Rasender trzyma w domu taką perełkę? – zdziwił się.
- Raczej nie on, a jego żona – mrugnął – Wiesz przecież jaka jest Ruth Rasender, ta dziwaczka. Przez nią dziewczyna ma chore poglądy, trzyma się z chłopakami i niedługo obrbauje bank z nudów – przewrócił oczami i założył nogę na nogę – A córeczkę mają faktycznie pyszną. Ah pyszna dziewczyna, pyszna. – zamyślił się - Faktycznie... wygląda jak dziewczyna wprost z Wenezueli...
- ładnie wycięta i kształt twarzy zachwycający...a te rzęsy. Mogłaby się pokazać – pokiwał głową i ponownie coś zanotował, zerkając na wybieg.
- Ja już się o to postaram... to moje odkrycie roku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Poniedziałek 04-09-2006, 17:58, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Pinacollada
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gondor, Czwarta Epoka

PostWysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 17:52    Temat postu:

Jestem pierwsza? Cool

Edit:
Cytat:
- W cale się nie ruchaliśmy – oburzył się Willis – Dopiero teraz – przytulił policzek do mojej piersi, a ja pogłaskałam go po czarnych włosach, którym wskazana by była wizyta u fryzjera.

xDD
Pewnie było mu przykro z tego powodu Laughing
Aha, wcale, nie w cale.
Cytat:
– Dwie minuty – uśmiechnęłam się, a Richard miał ochotę wyskoczyć przez przednią szybę. – Czyli zdążymy jeszcze zajechać do McDrive! Bo umrę z pragnienia, a tego chyba nie chcesz, prawda?

O tak, McDrive jest najważniejszy xD
Cytat:


To zakodowana nazwa firmy, czy zwykły błąd?

Hm...
Ogólnie sądzę, że to wstęp do czegoś większego, a nawet do całej esencji opowiadania.
Bonita jaka niecierpliwa...
Chociaz jej się nawet nie dziwię.

Pozdrawiam,
Pinacol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 19:46    Temat postu:

Pinacollada, te zaszyfrowane nazwy firm już zmieniłam, bo widocznie nie można tu odczytać czcionki jaką pisałam w edytorze... Pech.
Racja, to wstęp do czegoś więszkego.
Ja nie lubię za szybko gnać. Wszystko musi być jasne i...hm powiedzmy, że oczywiste.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mod-Negai
TH FC Forum Team



Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Poniedziałek 04-09-2006, 20:21    Temat postu:

No dobrze.
Wreszcie nowa część. Długo musieliśmy czekać, ale przynajmniej jest, co czytać.
Błędów troszkę, ale przymykam oko.

A samo opowiadanie... hm...
Na początku miałam Rillę za pustą panienkę, jak wielu z nas.
Potem ten obraz się zmienił, gdy wyjaśniły się okoliczności. I dziewczyna nabrała wartości, przynajmniej w moich oczach.
A teraz znów to traci; jest dla mnie pustą panienką.
Irytuje mnie jej zachowanie - będę szczera. Ale to nawet dobrze, bo lubię wyrazistch bohaterów. Łatwiej ich potem skojrzyć z wydarzeniami i zrozumieć niektóre z podjętych decyzji.
Ogólnie ładnie. Oby tak dalej.
Czekam na więcej i życzę weny Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tekla




Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 307
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krainy czarów...

PostWysłany: Wtorek 05-09-2006, 17:39    Temat postu:

Fajnie, fajnie. Tylko bardzo denerwowały mnie niedokończone wyrazy. W większości są to "Ł" na końcu słowa. Nie lubię takiego czegoś.
Powróćmy jednak do treści.
Bardzo ciekawie. Czekam oczywiście na next. Lubię Twój styl pisania. Nie robisz błędów i literówki bardzo sporadycznie się widywało. Aczkolwiek te zakończenia wyrazów raziły mnie w oczy.
Czekam na następną część... Mam nadzieję, że trochę wcześniej.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mimowkaaa




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Rypin;\

PostWysłany: Wtorek 05-09-2006, 20:26    Temat postu:

widze ze bohaterka lubi mcdonald`s, zupelnie jak ja;)
sporo bledow, ale to juz staly punkt, chociaz mozna by cos z tym zrobic. styl pisania swietny, akcja mi sie podoba, to opowiadanie naprawde Ci sie udalo, gratuluje pomyslu i zycze weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noire




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Tychy

PostWysłany: Środa 06-09-2006, 15:19    Temat postu:

czytałam wszystko od wczoraj..
i tak teraz myślę.
Jachcę więcej!

Podobało mi się.
strasznie!

Więcej nie napiszę.
Czekam..

~Rok$@n@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis




Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Środa 06-09-2006, 16:47    Temat postu:

Musiałam aż zedytować tamten głupi post, bo przeczytałam jeszcze raz Mr. Green
Zbieraj się Sol. Może pomyślisz o kontynuacji na nowym forum.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nemesis dnia Niedziela 06-05-2007, 15:07, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Czwartek 07-09-2006, 14:43    Temat postu:

ciekawie napisane, jak zwykle fajnym stylem byl momentco prawdy gdy sie poguilam troche ale mi sie podoba.. czekam na new

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurelia




Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wtorek 05-12-2006, 16:28    Temat postu:

Sol, mam nadzieję, że nie zapomniałaś o nowym parciku Smile Wiedz, że czekamy, pozdr.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sol




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam Diabeł młode chowa.

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 19:32    Temat postu:

Kurcze, zapomniałam pisać do La isla Bonita! Uh, zebrałam się dzisiaj i napisałam nową część. Przepraszam, że wydaje się nudna ale to jedna z przejściowych...jeszcze nie ma rwącej akcji i tak dalej, no ale trzeba to przeboleć bo ja inaczej nie umiem : P Wybaczcie.
Za błędy "miskuzi".


Rozdział V
Szaleństwo wciąż jest sexi


- Bonita, pani Bonita? – chłopak w dredach zmarszczył brwi i oparł się o framugę drzwi.
- Wystarczy Rilla – rzuciłam, wpuszczając czwórkę chłopców, którymi miałam się zająć, do środka z nieznacznym niesmakiem w ustach. – Dobra chłopaki mówię od razu nie znam was, jestem tu po raz pierwszy i raczej nie wyglądam na profesjonalistkę obcykana w modzie, choć powinnam dlatego jedyną rzeczą w jakiej będę mogła wam pomóc to w przebraniu się - wystrzeliłam bez ogródek.
- Dobra jest – długowłosy szatyn, parsknął śmiechem.
- Ale chyba tu pracujesz, prawda? – czarnowłosy chłopak, wyszedł na przód czwórki i zgrabnym ruchem zdjął duże, czarne okulary i spojrzał mi w oczy.
- Tak jakby – odparłam z niewinnym uśmiechem.
- Tak jakby? Co to znaczy tak jakby? – zmarszczył czoło i zlustrował mnie od góry do dołu jakbym właśnie oświadczył mu, że zaraz do mu kopa w dupę.
- To znaczy tak jakby, idioto – odparłam z niesmakiem i zwróciłam się do szatyna – Rozgościcie się. – posłałam mu uroczy uśmiech.
- Jasne – odparł lekko zaskoczony moim przyjaznym stosunkiem, do niego i uścisnął mi dłoń – Georg – oznajmił. – A ty Rilla, pamiętam – dodał pośpiesznie, następnie skierował się w stronę metalowych wieszaków, które kołysały się na stelażach.
Czarnowłosy otworzył usta ze zdziwienia, po czym pośpiesznie je zamknął i zacisnął ze złością, gdy Gustav oraz Tom przywitali się ze mną.
- Nie krępujcie się – dodałam, ze szczerym uśmiechem, do trzech chłopców.
- Zaraz, zaraz. – czarnowłosy ruchem dłoni oznajmił, że coś mu to nie pasuje – Dlaczego wy się jej słuchacie – bezczelnie kiwnął w moją stronę głową i wydął usta.
- Bill proszę cię, nie rób awantury – Georg przewrócił oczami.
- Ale ona... – zaczął ponownie.
- Bill. – uciął krótko Tom, a wokalista ze złością na twarzy usiadł na sofie i z założonymi rękoma wpatrywał się w drzwi. – Dzięki.
- Nie ma sprawy – wydusił przez zaciśnięte zęby,
- Wybacz, mój brat ma dziś zły dzień – blondyn spojrzał wymownie na brata.
- Jasne. Kilka dni temu chyba też taki miał, bo wylądowałam przez niego na komisariacie – powiedziałam lekko, po czym utkwiłam swoje piwne tęczówki w osobie, która siedziała na sofie.
- Co? – Gustav zmarszczył brwi.
- Wiedziałem, że skądś cię znam – uśmiechał się z niesmakiem i zmierzył mnie ponownie wzorkiem – Chyba nic się nie zmieniłaś – zakpił.
- Ty chyba też nie – odgryzłam się - Dalej ten sam styl teatralnej lalki – roześmiałam się sądząc, że żart był wyśmienity, ale po minach chłopców wyczytałam jedynie politowanie i nutkę złości – No co?
- Pstro – odparł szybko Gustav.
- Nie lubicie mnie? – zmarszczyła brwi – Nie lubicie – stwierdziłam, gdy spojrzałam na Billa i jego grymas.
- Chwila – odezwał się Georg – Po pierwsze cię nie znamy – wyjaśnił – A po drugie dlaczego od razu nie lubimy? Będziemy razem pracować, dlatego sympatia będzie jak najbardziej wskazana – wyjaśnił z przekonaniem, a Tom kiwnął głową, chowając ręce do kieszeni.
- Chyba źle zaczęliśmy- powiedziałam z przejęciem, a na ich twarze wtargnął lekki uśmieszek.
- Fatalnie - burknął Bill.
- Przepraszam . Nie chciałam wyjśc na wredną sukę – powiedziałam, a cała czwórka zdziwiła się moim bezpośrednim podejściem.
- Spoko – wykrztusił Tom. – Ty zawsze taka jesteś?
- Jaka?
- No taka...miła?
- Raczej naiwna – Bill wstał i znudzonym wzrokiem ogarnął pomieszczenie.
- Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi.
- Właśnie – podsumował podchodząc do mnie.
- Chcesz powiedzieć, że jestem głupia? – spojrzałam na chłopców, którzy stali za nim.
- Nie, po prostu mam sprzeczne myśli – wyjaśnił z lekkim uśmieszkiem i wszedł po schodkach, na podest. – Masz fajną bluzkę na sobie, znajdź mi taką M – polecił.
Spojrzałam na swoją bluzkę, stwierdzając, że jest damska. Zmarszczyłam nos i podeszłam do stojaków w poszukiwaniu M.
- Chyba mam ją na sobie – powiedziałam niewyraźnie, obserwując jak Tom manewruje między wieszakami.
- To daj mi ją – Bill spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego? – wybuchnęłam.
- Kto cię tu zatrudnił? – spytał natarczywie.
- Mój ojciec – syknęłam.
- Jak się nazywa? – pytał dalej.
- Julius Rasander – odparłam z wyższością, która w tym przypadku była naturalna.
- A. – odparł i ratowanie spokorniał – To dasz mi przymierzyć tą bluzkę? – spytał uprzejmie.
- Nie. - ucięłam, a jego oczy zapłonęły ogniem i nie był to na pewno ogień pożądania.
- Luz. – szepnął przez zęby i zatopił się w poszukiwaniu ubrań.
- Wredna jestem, nie? – uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Głupia – mruknął ktoś z niezidentyfikowanego miejsca.
- Idiota - szepnęłam.

***

- Wkurza mnie ta panna – blondyn szedł żwawym krokiem przez korytarz.
- Przestań Gustav – odrzekł szatyn.
- Jest ode mnie wyższa – skrzywił się Tom, a Bill parsknął śmiechem.
- Ale tak samo jak ty wstydzi się swojego tyłka – podsumował czarnowłosy – Nosi lenary i jest dziwna. Zachowuje się jak sześcioletnie dziewczynka, której mama kupiła stanik – skrzywił się
- Powiedz po prostu, że jej nie lubisz – zatrzymali się przed wyjściem z budynku, by zadzwonić do szofera, że już wychodzą. – Nawyzywała cię wtedy z tą akcją z policją i masz do niej żal, prawda? – spytał Georg. – Zapominasz stary, że szaleństwo wciąż jest seksowne.
- Mam ją w dupie – spojrzał mu w oczy niejaki Bill – Co mnie obchodzi jakaś...jakaś córka słynnego projektant? – machnął ręką, udając znudzonego.
- Jasne, nic. – Tom przyjrzał mu się z politowaniem, po czym przeniósł wzrok na dwie długonogie dziewczyny, które szły przez holl, rozmawiając o czymś zawzięcie. – Jaka smaczna...
- Mona! – krzyknął z zadowoleniem blond perkusista.
Dwie piękności odwrócił się ze zdziwieniem, a jedna z nich otworzyła szerzej swoje i tak duże oczy. Uniosła zgrabnie lewą brew, po czym podeszła płynnym krokiem do chłopców.
- Gustav? – zamrugała firaną rzęs, skrywającą melancholijny wraz oczu. – To ty? – zatrzymała się przed chłopcem w czapeczce, który był od niej niższy o głowę.
- Mona! – szepnął znowu i uściskał dziewczynę.
- Skarbie, uważaj na moją fryzurę – odsunęła się z gracją – Właśnie zeszłam z wybiegu – wyjaśniła.
- Pracujesz u R&R? Gratuluje – basista mało się nie ukłonił wymawiając te słowa, lecz szybko się opanował, przecież teraz był całkiem innym człowiekiem. Nie będzie się przed nikim płaszczył. - Mamy podpisany z nim kontrakt – wystrzelił w ramach kontrataku.
- Ahh, tak? – zainteresowała się jego osobą, przestając świdrować wzrokiem klatkę piersiową Georga – Musicie być naprawdę interesujący jeżeli R&R chce z wami współpracować – stwierdziła bez większego entuzjazmu. – Wyładniałeś Guciu. - blondyn zmarszczył brwi i momentalnie spojrzał w ciemne oczy koleżanki Mony, która go uważnie obserwowała.
- Dzięki – skrzywił się, wycofując się w stronę wyjścia – Tom dzwoniłeś po szofera – rzucił nerwowe spojrzenie gitarzyście.
- Szofera? – zdziwił się Tom, odrywając z trudem wzrok od dziewczyn – Ah, szofera, tak tak, dzwoniłem – odparł przeciągle, rzucając uroczy uśmiech ciemnowłosym pięknościom.
- To zadzwoń jeszcze raz - burknął Gustav.
- Przedstawisz nas... – zaczęła spokojnie Mona.
- Nie, wybacz, śpieszymy się – pociągnął za sobą Toma i przelecieli z hukiem przez drzwi.

***


- Floro, przynieś mi aspirynę – Julius Rasander masował energicznie skronie, palcami wskazującymi – Głowa mi dziś pęka.
- To pewnie przez te upały – odparła młoda asystentka.
- To przez moje dziecko! Upały są od kilku dni i jakoś wytrzymałem, a gdy Bonita zaczęła znowu broić i łaknąć pomocy tatusia, czuje jakbym miał siedemdziesiąt lat i siedemnastoletnią córkę – mężczyzna zmarszczył brwi.
- O niewiele się pan pomylił. Siedemnastoletnia córka i czterdzieści osiem – Flora położyła aspirynę na białym talerzyku i podała szefowi.
- Myślałem, że nie ma nikogo bardziej niezrównoważonego od Ruth. Jak taka beztroska Bonita poradzi sobie w tym całym wyścigu szczurów – z rezygnacją połknął tabletkę i popił wodą mineralną.
- Może nie będzie musiała w nim brać udziału – spojrzała na zmęczoną twarz Rasendera.
- I pewnie nie będzie, jej matce się to nie podoba – skrzywił się – To z jednej strony dobrze, gazety nie piszą o jej wybrykach – odetchnął i usiadł wygodniej, w czarnym skórzanym fotelu – Nie wiem co mam z nią zrobić.
- Może by tak na modelkę? – podsunęła z entuzjazmem.
- Nie – pokręcił głową.
- A do kampanii reklamowej? Może gdzieś do telewizji? – wyliczała.
- Odpada. Flor, to moja córka. Bonita Rasander – podkreślił, po czym wstał i podszedł do okna, z którego rozciągał się widok na całą panoramę Berlina.

***

- Gdzie są wszyscy? – spytałam Colina, który z zainteresowaniem obserwował lufę, którą obracał w palcach.
- Zaraz powinni być – odparł – Nathan będzie na pewno – zerknął na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
- Oh, daruj sobie mały frajerku – parsknęłam zajmując drugą część kanapy – To, że mi się podoba nie znaczy, że nie mogę przestać o nim myśleć – przewróciłam oczami, perfidnie go okłamując.
- Jasne, jasne – roześmiał się – Ja bym też w ogóle nie myślał o pannie, dla której robię wszystko, dosłownie wszystko – zaakcentował dwa ostatnie słowa.
- Pizda z ciebie – spojrzała na niego pobłażliwie i podciągnęłam spodnie.
- A z ciebie paniusia – uśmiechnął się lekko – Masz nowego fryza. Niedługo zaczniesz nosić szpilki i czerwone sukienki? – spytał z ironicznym uśmiechem.
- Przymknij się skarbie, wiem, że i tak będziesz miał na mnie ochotę – fuknęłam – Zresztą musiałam to zrobić.
- Niby dlaczego? – uśmiechnął się podstępnie – Dla tatusia czy kogoś innego? Przecież bardzo dobrze wiesz, że za długo się znacie żeby coś z tego wyszło. Nat lubi szaloną zabawę i szalone dziewczyny, ale... – urwał.
- Ale co? – zmarszczyłam nos.
- Ale nie ciebie – dokończył z westchnieniem.
- Skąd wiesz? – zmarszczyłam brwi.
- Bo wiem, to mój kumpel, gadamy ze sobą o laskach. On na ciebie nie leci – zmrużył oczy.
- To na kogo leci? – dopytywałam się – Przecież nie ma panny już od kilku lat i do żadnej nie zarywa!
- jeny, Rilla jakie ty cholerna problemy stwarzasz – jęknął – Czy ty kumasz, że czasami są faceci, którym nie zależy tylko na ruchaniu, ale musi się zakochać żeby coś po między nimi było. Czasami jesteś cholernie płytka.
- To ty czasami mnie nie rozumiesz – fuknęłam.
- Dobra. Spróbuj zarywać Nathana. Idę o 40 euro, że da ci kosza po maksymalnie dwóch tygodniach i to takiego, że się przekręcisz.
- Dobra. Umowa stoi – uścisnęliśmy sobie ręce, a moje oczy zaświeciły się z podniecenia. Musze wygrać. Chcę wygrać.
- A teraz zajarajmy – wyjął samarę pełną magicznych ziół – Mam Szklarską, kopie najbardziej, a wiesz dlaczego? – spytał z cwaniackim uśmiechem.
- Nie wiem – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bo jacyś frajerzy mieszają jointa z zmielonymi drobinami, które gdy dostają się do płuc to kopią jak koń i zajebiście długo trzymają. – nabijał lufę - To jest tylko w Berlinie, bo nigdzie indziej nie bawią się w takie rzeczy. No może jeszcze w Polsce – zachichotał.
- A co to za drobiny?
- Hm...wolisz nie wiedzieć, ale jak pójdziesz spać zastanów się nad nazwą – mrugnął i podał mi nabitą lufę, wraz z zapalniczką.
- Zjarajmy się jak świnie...no chociaż jak asfalty – parsknął.


***

- Nigdy więcej, nigdy! Rozumiecie, nigdy! – wyrzucił z siebie Gustav, opadając na fotel – Nigdy...
- Ale co nigdy? – mruknął Bill, zerkając na niego z nad grzywy czarnych włosów.
- Nie pozwólcie żebym od niej uciekł – westchnął.
- Od tej modelki? – zainteresował się Georg.
- W ogolę skąd ty ją znasz? – Tom zmrużył oczy i przysiadł na poręczy fotela.
- Oh, ona chodzi, a raczej chodziła ze mną na dodatkowej zajęcia z angielskiego – westchnął – Była ślicznotką, która nawet nie raczyła na mnie spojrzeć – skrzywił się – Ale jak widać, nieźle się wyrobiła – dodał z kwaśną miną.
- Fiu, fiu. Wiesz jak to jest stary, gdy stajesz się sławny wszyscy zaczynają cię lubić – odezwał się Bill wpychając całą garść winogron do ust – Widzisz co robię z włosami, żeby tylko dziewczyny przestały napadać mnie na ulicy. Ja cenię wiernych fanów, mam gdzieś to, że nie podobają się im moje ciuchy i wizerunek – wzruszył ramionami
- Oszpecasz się? – parsknął Georg.
- Nazwij to jak chcesz – burknął Bill.
- Czy może testujesz swoją sławę? – zagadną Tom – Coś w stylu, oh ciekawe czy mnie będą kochać jak przefarbuje się na blond? – spytał z ironią w głosie.
- Pieprz się. To idzie inaczej – odburknął jego brat bliźniak.
- No mógłbym się pieprzyć, jasne, fajnie by było, tylko najpierw trzeba cos zarwać, zabajerować a to zajmuje sporo czasu – mówił z miną znawcy.
- To właśnie dla osób takich jak ty, stworzone są prostytutki – podsumował Gustav, a Georg ryknął śmiechem.
- Dobra, dobra jeszcze raz pójdziemy do tej obłąkanej Marylli od ciuchów, czy jak ona tam miała i zarwę tą twoją modeleczkę – mrugnął do Gustava – Z reguły modelki to łatwa zdobycz. Są samotne, daleko od domu...szukają przyjaciela – uniósł brwi – I wtedy pojawiam się ja – rycerz na białym koniu
- Ta, one wolą tego konia od ciebie – mruknął Bill.
- Dobra nie wnikaj, ale rucham? Rucham. I to się liczy.

***

- Gdzie byłaś? – usłyszałam głos matki. Na schodach zapaliło się światło i zobaczyłam Ruth w całej swojej drobnej okazałości.
- U Colina – zmrużyłam oczy - Zgaś te cholerne światło, bo nic nie widzę – warknęłam, zasłaniając oczy.
- Co tam robiłaś? – pytała oschle.
- Bajerowałam Nathana, ale słabo mi to wychodziło – mruknęłam, stając nadal w hollu.
- Do drugiej w nocy? – powiedziała piskliwie – Ojciec dzwonił! A ciebie nie było! Szumu narobił, jakby na komórkę twoją nie mógł zadzwonić. Boże, dostane z wami nerwicy – włożyła ręce do czerwonego szlafroku. – Powiedział, że cię zwolni jak będziesz się gdzieś szlajać po pracy.
- Dobra, dobra, niech spada – zrzuciłam niedbale buty chcąc iść szybko na górę, ponieważ obraz zaczął niebezpiecznie podskakiwać. – Mogę robić co chcę po pracy.
- Doprawdy? – matka niebezpiecznie zbliżyła się do mnie. A może tylko mi się zdawało?
- Zostaw mnie – machnęłam ręką, chcąc ją odgonić.
- Rilla? Paliłaś trawkę? – usłyszałam jak drobne stópki zbiegają ze schodów, a sufit niebezpiecznie opadał, wraz z kryształowym żyrandolem.
- Trawkę? – zaśmiałam się histerycznie – Trawkę się paliło sto pięćdziesiąt lat temu – westchnęłam, idąc z wystawioną ręką by nie przegapić poręczy.
- Pokaż oczy – matka złapała mnie za brodę i zniżyła o kilkanaście centymetrów, by mogła mi w nie spojrzeć.
- Oh mamo, ja nie chcę nosić okularów. Puść mnie, słyszysz?
- Śmierdzisz papierosami, fuj – skrzywiła się.
- A ty, tymi kurewskimi olejkami eterycznymi – ziewnęłam przeciągle i zaczęłam osuwać się na ziemię.
- Przeklinasz! Nie wolno tak! Rilla! CO ty robisz? Wstawaj, do jasnej Anielki! Naćpałaś się! Na pewno! Albo napiłaś! Co piłaś? Wino! Zadzwonię do...
Ah...kafelki w hollu były tak wygodne, że nic więcej się nie liczyło. Chciałam poczuć ich zimną bliskość i odpocząć w spokoju.

***

Poczułam jak palące zimno rozchodzi się wzdłuż prawego policzka. Napełniło całą moją głowę nieznośnym bólem, którego nie mogłam się pozbyć. Otworzyłam lewe oko i dostrzegłam nad sobą szklany żyrandol, który subtelnie kołysał się nad sufitem.
- Oh w dupę – mruknęłam odklejając twarz od posadzki. Wyjęłam włosy, które w nieznany sposób dostały mi się do buzi i ze ściśniętym gardłem, wstałam na nogi. Bolało mnie udo, bo telefon wbijał mi się ciągle w nogę, a cała prawa strona mojego ciała była przemarznięta.
Zatoczyłam się idąc w stronę kuchni, ale szybko odzyskałam równowagę i już w pełni świadoma oraz sprawna powędrowałam coś zjeść.
Pchnęłam drzwi od kuchni i pierwsze co mnie uderzyło, to znajoma twarz, która zupełnie nie pasowała do kuchennego otoczenia.
- Tatuś? – otworzyłam szerzej oczy.
- Siadaj, słuchaj i się nie odzywaj – syknął.
- Ale ja głodna jestem – zacisnęłam usta.
- Oh dobra, jedz ale siedź cicho – powiedział z irytacją.
- A co tu robisz? – spytałam wyjmując z lodówki wszystkie jogurty.
- Twoja matka do mnie zadzwoniła, bo to już jest nie do wytrzymania, żebyś przychodziła do domu w takim stanie. Z tego co mi powiedziała to nie pierwszy raz – spojrzał na mnie spod byka.
- Oj tatuś, zdarza się – wzruszyłam ramionami i zaczęłam pochłaniać jogurty, jeden za drugim.
- Zdarza? Zdarza ci się ćpać? To może wysłać cię na odwyk? – zaczął podnosić głos.
- Oh bez przesady! Przecież to tylko trawa, a wy już afera – mówiłam beznamiętnie.
- Afera? Ty zaraz będziesz miała aferę! Szlajasz się gdzieś z tymi rozpuszczonymi chłopaczyskami, przez co sama zachowujesz się jak chłopak! Ja porozmawiam z ojcem Colina, bo on pewnie też ma coś z tym wspólnego, nie mam racji? Bonita, zabraniam ci się spotykać z tymi ludźmi, rozumiesz? To nie jest dobre!
- A co jest dobre? – przymknęłam powieki i przyjrzałam mu się.
- Nie zaczynaj. Ostrzegam cię. Jeszcze raz przyjdziesz do domu pod wpływem alkoholu, bądź narkotyków będziesz miała sporo problemów – nie miałam wątpliwości, że mówi prawdę. – Masz być jutro o szesnastej w pracy i nawet nie waż się spóźnić. Flora cię wcześniej porządnie ubierze.
- Czemu ona ma mnie porządnie ubierać, jak ten zespól to jakaś banda przymułów, do tego mnie nie lubią – wykrztusiłam.
- Bonita…chcesz mi coś powiedzieć? Co im zrobiłaś? – spytał raptownie.
- Oh nic! Po prostu za mną nie przepadają . To długa historia – odstawiłam puste opakowania po jogurtach i sięgnęłam po parówki.
- Ja chyba chcę ją usłyszeć – przełknął głosno slinę i przyglądał mi się uważnie.
- A tam, ecie pecie takie. Jak mnie gliny złapały, to tak naprawdę by mnie nie złapały gdyby nie ten wyjec z ich zespołu, bo on mnie przytrzymał psom – wzruszyłam ramionami – I go wtedy nawyzywałam. Nooo…mamy znajomość z przeszłością.
- Czy ty wiesz, co ty zrobiłaś? Jak on opowie wszystko swojemu menadżerowi to tracimy kontrakt! – krzyknął.
- Ale jego menadżer to widział – uśmiehcnęłam się promiennie.
- O Chryste – jęknął.
- Ale chyba nie wie, że ich ubieram czy co tam robię – zamyśliłam się – No może już wie.
- Chyba będę miał zawał – złapał się za prawą stronę klatki piersiowej.
- Tato, chyba masz kolkę – parsknęłam śmiechem.
- Jezu… Musze zadzwonić, koniecznie. - otarł pot z czoła – Ah, co do tego kolegi twojego co u nas pracuje…
- O nie! Nie kraj go za mnie! – powiedziałam pośpiesznie. – Błagam, proszę!
Ojciec zamyślił się i i westchnął przeciągle, po czym odezwał się:
- Okej, ale nie mów matce.
- Jeeest! – przybiłam mu piątkę i ucałowałam policzek. – Supcio!
- Skończ z tymi żenującymi odzywkami – skrzywił się z niesmakiem. – Zacznij poważnieć, przecież już jesteś prawie dorosła.
- Prawie.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FAILUREKID




Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Starożytna Belgia. Średniowieczny Tarnów. Nowoczesny Londyn.

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 19:51    Temat postu:

Przeczytałam.

Uwielbiam twój styl pisania.
Błędów nie chciałam sprawdzać.
Ciekawe, co będzie w następnej części.

G.Bohaterka będzie z Billem?
Tak mi się wydaje, ale ty Potrafisz zaskoczyć więc niczego nie obstawiam.

Czekam na następną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
herbatka




Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 20:37    Temat postu:

czytam..

edit:
Bonita jest.. roztrzepana? rozpieszczona? szalona?
Wszystko razem. Koktajl zabójczy.
Ale nadal nie wiem co bedzie dalej, bo na rzadne milostki z chlopcami z th sie nie zanosi xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divalecorvo




Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królestwo Ciszy

PostWysłany: Piątek 09-02-2007, 23:44    Temat postu:

Cytat:
Ja cenię wiernych fanów, mam gdzieś to, że nie podobają się im moje ciuchy i wizerunek

Mwah xD Podoba mi sie ten kawalek xD

Cytat:
- No mógłbym się pieprzyć, jasne, fajnie by było, tylko najpierw trzeba cos zarwać, zabajerować a to zajmuje sporo czasu – mówił z miną znawcy.
- To właśnie dla osób takich jak ty, stworzone są prostytutki – podsumował Gustav, a Georg ryknął śmiechem.


Buwaah Laughing

Cytat:
Dobra, dobra jeszcze raz pójdziemy do tej obłąkanej Marylli od ciuchów, czy jak ona tam miała i zarwę tą twoją modeleczkę – mrugnął do Gustava – Z reguły modelki to łatwa zdobycz. Są samotne, daleko od domu...szukają przyjaciela – uniósł brwi – I wtedy pojawiam się ja – rycerz na białym koniu
- Ta, one wolą tego konia od ciebie – mruknął Bill.
- Dobra nie wnikaj, ale rucham? Rucham. I to się liczy


<lol2>

Cytat:
- Chyba będę miał zawał – złapał się za prawą stronę klatki piersiowej.
- Tato, chyba masz kolkę – parsknęłam śmiechem


<lol2>

Mwah x)
Nadal poznaje charakter Bonity,
Nie znam go jeszcze na tyle,
zeby stwierdzic czy w danym momencie zartuje,
czy mowi powaznie, jezeli nie jest to napisane wprost xD
OMG nie pamietam poprzednich czesci.
Tzn mam zarys sytuacji ale nie calkiem dokladny :p
Ojciec Rylli boi sie o kontrakt?
Z postawy Billa wydaje mi sie ze jego menager tez.
Lubie to opowiadanie,
choc wielce z niego jeszcze nic nie wiem.
Wiec ten... czekam na ciag dalszy Wink
Tyle bo znow nieskladny komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Indra




Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z co piątej kinder niespodzianki

PostWysłany: Niedziela 06-05-2007, 13:44    Temat postu:

Hm, tak się zastanawiam, czy będziesz kontynuowac to opowiadanie?
Liczę na to bardzo, bo Bonita jest zabójcza

Pozdrawiam
I.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin