|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 05-11-2006, 20:25 Temat postu: ~~Sens życia~~(11),,zapach świeżo skoszonej trawy" |
|
|
Witam wszystkich forumowiczów !
Jestem nowa na forum i mam zamiar pisać opowiadanie wieloczęściowe. Odrazu chciałam napisać, że nie jestem fanką TH, w sumie są mi obojętni. Czytając opowiadania innych użytkowników tego forum stwierdziłam, że to dobry materiał na takowe opowiadanie. Opinie innych pomagają w dokształcaniu się i mam nadzieje, że Wasze komentarze również mi w tym pomogą
A na razie zapraszam do czytania. Miłej lektury
PROLOG
Ciepły, letni wieczór na Majorce. Słońce właśnie chyli się ku upadkowi, a księżyc wraz ze swoją armią gwiazd zajmuje należne mu o tej porze miejsce na niebie. Mimo iż nie na długo, to jednak liczy się tu i teraz. Pomarańczowa kula ostatnimi swymi promieniami dzisiejszego dnia, muska twarze wielu spacerujących brzegiem morza zakochanych par. Jedno z promieni pieści twarz samotnie spacerującej dziewczyny. Letni, wieczorny wietrzyk delikatnie rozwiewa jej ciemno-blond włosy do talii, a bose stopy masuje i trochę pali gorący jeszcze piasek. Ale ukojenie jej stopom daje woda, która opłukuje je, by po chwili się cofnąć. Czynność tak powtarza się co parę sekund, jakby raz uciekała do księżyca, a innym razem chciała ratować słońce przed utonięciem.
W pewnym momencie owa dziewczyna imieniem Katarzyna pochyliła się i wzięła do ręki pięknie wyszlifowany przez wodę bursztyn. ,,Tylko piękne rzeczy potrafią stworzyć coś dorównującego ich wartości, to jest dzieło Natury. Ona jest nieoceniona” – pomyślała, a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Włożyła znalezisko do kieszonki na piersi od flanelowej koszuli w szkocką kratę, zawiązanej w talii tak by odsłaniał jej płaski, wyrzeźbiony brzuch. Spod koszuli natomiast wystawał czarny stanik od stroju kąpielowego.
Ręce włożyła do przednich kieszeni swoich dżinsowych szortów biodrówek, które podkreślały jej kształtne biodra. Kasia nie jest jakaś wybitnie piękna, nie uważała się nawet za ładną, ale mimo to ma wielu adoratorów. Jest średniego wzrostu, za to figury pozazdrościłaby jej nie jedna gwiazda Hollywood. Nie ma nóg do szyli, ani piersi niczym Pamela Anderson. Natomiast z całą pewnością ma w sobie to „coś”, do czego mężczyźni lgną jak ćmy do ognia. I jak ćmy po spotkaniu z nim ulegają poważnym obrażeniom, tyle, że nie fizycznym lecz psychicznym. Wielu daje owej nastolatce minimum wiek 18 lat, a w rzeczywistości ma 16.
Swój spacer zakończyła siadając na końcu mola i mocząc stopy w letniej wodzie oceanu. Po chwili skrzyżowała dłonie za głową i położyła się kierujące swoje spojrzenie w ciemne już niebo rozświetlane białą kulą i tysiącami jego towarzyszy zwanymi gwiazdami. Jej twarz zaczął lekko muskać wiatr, a księżyc począł drażnić jej tęczówki swoimi promieniami.
Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, że każdy jej najmniejszy ruch jest uważnie śledzony przez parę ciemnych tęczówek.
[/b]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Poniedziałek 08-01-2007, 21:20, w całości zmieniany 14 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lov.
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Niedziela 05-11-2006, 20:47 Temat postu: |
|
|
oh oh ... kto ją tak uważnie śledźi ??
pozostaje się jedynie domyslac narazie ....
muszę ci przyznać, że jedno opowiadnie czytałam co się podobnie zaczynało ale było nie o dziewczynie a o blizniakach, że oni spacerowali po plaży
chyba było kilka błędów, ale nie pamiętam gdzie.
To dopiero prolog za dużo narazie nie umiem napisać
Pozdrawiam
Lov.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Niedziela 05-11-2006, 20:57 Temat postu: |
|
|
Ktoś ją śledzi...
Chyba wiem o kogo chodzi.
Prolog, hmm.
Nie wiele jak narazie mogę napisać.
Tak więc czekam na pierwszego parta.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 06-11-2006, 19:35 Temat postu: Sens Życia - part 1 |
|
|
CZĘŚĆ 1
Słońce nieśmiało wychyla swe oblicze zza horyzontu, wiatr delikatnie mąci spokojną tafle wody, a cały ten klimat psuje donośny krzyk młodego mężczyzny. Przeszywa ciszę drażniąc ucho, aż ma się ochotę odkrzyknąć by ci, do których owe słowa są skierowane go posłuchały.
- Wstawać śpiochy ! – wysoki blondyn ponowił swoje nawoływania, tym razem wchodząc kolejno do każdego pokoju.
- Tomek! – powiedział, wkraczając do pierwszego pomieszczenia zamieszkiwanego przez, zapewne jego znajomego.
- mmm… - wydobył się pomruk niezadowolenia. Na łóżku leżała postać zamaskowana w pościel. Skąd wiem, że ktoś tam leży skoro jest zamaskowany ? Otóż, spod kołdry wystaje stopa oraz czarne pukle włosów, mniemam, iż wyrastające z głowy. Ale ręki uciąć sobie nie dam, że akurat z tej części ciała.
- Paweł! – w następnym pokoju odpowiedź była bardziej rozwinięta.
- cicho.– Łukasz ledwie dosłyszał zachrypnięty głos stłumiony poduszką.
- Edward! – wpadając do trzeciej sypialni, prawie potkną się o własne nogi, tak poraził go olśniewający porządek (którego nie można było doszukać się w żadnym z wcześniej odwiedzonych sypialni). Mimo, iż został umeblowany jak każdy inny pokój w tym apartamencie, to prezentował się zupełnie inaczej. Kremowe ściany i tego samego koloru wykładzinę oświetlały pierwsze promienie słońca wpadające przez okno z widokiem na ocean. Firanki oraz zasłony powieszone w pokoju nadawały pomieszczeniu przytulności. Na wprost od drzwi znajdowało się duże, równo zaścielone białą pościelą dwuosobowe łóżko. Zaraz po jego lewej stronie umieszczona została mała szafeczka nocna, a na niej lampka oraz zegarek, na którym dużymi czerwonymi liczbami wyświetlana była godzinę 7 : 32. Po prawej stronie mebla służącego do, zarówno snu, jak i wielu innych ciekawych rzeczy stała szafa. Zaraz obok niej były drzwi do łazienki, z której dochodziły niezidentyfikowane dźwięki. Gdyby ktoś był na tyle mało roztropny i zechciał się dosłuchiwać, mógłby rozpoznać w nich słowa do piosenki „We’re the champions” Queena. Ale na szczęście nikt nie jest na tyle nieroztropny by to uczynić. Gdyby nie fakt, że Fredie Mercury nie żyje, to po usłyszeniu tego jazgotu z całą pewnością, przeszedł by się na drugi świat, ale pomińmy. ,,Ciekawe jak długo już siedzi w łazience? Mam nadzieję, że dostatecznie długo byśmy się nie spóźnili na śniadanie na 9.00 ” – z takimi myślami Łukasz udał się do ostatniego pokoju.
- Kasieńko – chcąc wejść do następnego pomieszczenia wcześniej zapukał, by zakomunikować i ostrzec osobę w nim się znajdującą o swoich zamiarach. Następnie powoli uchylił drzwi i wsuną głowę do środka, na którą już czekała niezmiernie miła niespodzianka w postaci mięciutkiej poduszeczki lecącej w jego stronę. Na szczęście Łukasza w ostatniej chwili zdążył uchylić część ciała, w której według biologii powinno znajdować się coś takiego jak mózg, przed uderzeniem szybko przemieszczającej się poduszki. Lot przedmiotu zakończył się bezwładnym osunięciem po ścianie ku podłodze, a z głębi pokoju dotarł do niego stanowczy głos koleżanki.
- Odejdź, jeśli Ci życie miłe – Chłopak stwierdzając, że dziewczyna jest rozdrażniona chyba zrezygnował z zamiaru wyciągnięcia jej z łóżka, gdyż posłusznie oddalił się od sypialni Złośnicy.
Jednak, jak się okazało nie na długo. Po niecałych 15 minutach wraz z dwoma towarzyszami, po cichu i bez zbędnych ceregieli wtargnęli do jej pokoju. Porwali jej nieprzytomne ciało na ręce, by po sekundzie cucić pod zimnym prysznicem. Dziewczyna nie zdążyła wypowiedzieć nawet krótkiego ,,aaa…”, a już była cała mokra. Gdy chłopcy zakręcili lodowatą wodę, obrzuciła ich twarze, na których widniały szerokie uśmiechy satysfakcji surowym spojrzeniem. Jednakże, oni nawet tego nie zauważyli, będąc tak zapatrzonymi w jej ciało, a zwłaszcza w górne części jej sylwetki. Dziewczyna miała na sobie tylko biały podkoszulek oraz czarne obcisłe bokserki, które przylgnęły do jej ciała pod wpływem wody. Pod prześwitującą górną częścią ubrania widniały dobrze zarysowane piersi i sterczące sutki. Na całym ciele dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Mokre włosy przykleiły się do jej twarzy, szyi, ramion oraz pleców tworząc coś, na obraz kaptura z peleryną. Dolna szczęka niebezpiecznie drgała pod wpływem zimna, a chłopcy wciąż się wpatrywali w jeden punkt na jej ciele. Dziewczyna ze zdegustowaną miną przyjęła pozę wyczekiwania. Ręce skrzyżowała na piersi, wcześniej chwytając w prawą dłoń słuchawkę od prysznica, przeniosła cały ciężar ciała na lewą nogę, a prawą wysunęła lekko do przodu. Stopą zaczęła tupać rozchlapując lekko wodę zgromadzoną w brodziku. Jako pierwszy z całej trójki oprzytomniał Łukasz, przeniósł swoje niebieskie tęczówki na twarz poszkodowanej. Której wyraz nie wróżył nic dobrego. Z jego wnętrze wydał się niemy jęk, a lewym łokciem szturchną stojącego obok Tomka. Przeniósł na niego spojrzenie i jego oczom ukazał obraz śliniącego kolegi z maślanym wzrokiem utkwionym w Kasi. Łukasz pomachał mu ręką przed oczami, ale to nic nie pomogło, następnie zamkną mu usta dłonią i szturchną trochę mocniej niż poprzednio. Dopiero to poskutkowało, Tomek automatycznie rozejrzał się dookoła ze wzrokiem mówiącym „co jest grane?”. Z Pawłem nie było podobnych problemów co z Tomkiem, mianowicie zareagował natychmiast i zaszczycił kolegów swoim spojrzeniem. Gdy cała trójka ponownie utkwiła wzrok w młodszej koleżance, miny im zrzedły. W ręce dziewczyny tkwiła słuchawka od prysznica nakierowana na nich, a prawa dłoń spoczywała na kurku od zimnej wody. Usta dziewczyny wyginały się w cwaniackim uśmiechu, a w oczach można było dostrzec iskierkę satysfakcji.
Po paru minutach z łazienki kolejno wyszły trzy zmokłe kury z minami jakby ich osioł przeleciał. Wychodząc pozostawili za sobą mokrą ścieżkę. Paweł, który wychodził jako ostatni, zamkną drzwi, mówiąc
- A nie mówiłem, że to zły pomysł. Znowu będę musiał się przebierać.
- Czemu znowu? To, który już raz się dzisiaj przebierałeś? – Łukasz skierował zaciekawione spojrzenie na rozmówce.
- No… - zastanawiał się Paweł – tak, chyba już czwarty.
- Co?! Czemu, aż tyle? – spojrzał na zegarek - Dochodzi dopiero ósma rano. Co Ty, w modelkę się bawiłeś czy jak? – Tomek, który do tej pory się nie odzywał, włączył się do rozmowy i wybałuszył oczy na kolegę.
- Nie umiałem dopasować żadnego ciuchu do tych fajnych, różowych szortów. – stwierdził ze smutną miną i ze spuszczoną głową udał się do swojego lokum. Jego towarzysze spojrzeli na siebie, wzruszyli ramionami i udali do swoich sypialni.
Około godziny ósmej trzydzieści, Łukasz, Tomek, Paweł i Kasia siedzieli w salonie przed telewizorem. Czekali na jaśnie pana Edwarda, aż zechce zaszczycić ich swoją obecnością i będą mogli pójść razem na śniadanie. Po około pół godzinie śmiania się, rzucania czym popadnie i robieniu wielu innych dziwnych rzeczy w drzwiach do salonu staną Edward. Był to wysoki, miernej postury 17-latek z zielonymi dredami i brązowymi oczami.
- wow ! – zawołała Kasia patrząc na Eda – wyszedłeś z łazienki już po – tu zerknęła na zegarek – półtorej godzinie, jak nie dłużej. Nie ma co bracie, brawa Ci się należą – stwierdziła z przekąsem i leniwie uderzyła trzy razy dłońmi o siebie. Chłopcy jej zawtórowali, równie beznamiętnie. Ed na oklaski zareagował niskim ukłonem, tak głębokim, że stracił równowagę i upadł. Towarzysze parsknęli śmiechem, gdy on niezgrabnie podnosił się z podłogi. Stojąc już na równych nogach, szeroko się uśmiechnął i odgarną z twarzy dredy. Zrobił to tak narcystycznie, że śmiech stał się donośniejszy.
- Kurczę! Muszę iść poprawił włosy. – powiedział zdenerwowany. Śmiech natychmiastowo ucichł, wszyscy schowali zęby za wargami i zatrzymali tlen w płucach.
- Żartowałem. – wyszczerzył się zielonowłosy widząc miny i spojrzenie przyjaciół. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- To nie było śmieszne. – mrukną z kwaśną miną Łukasz.
- Dobra! Czas na śniadanie.– zawyrokowała jedyna w tym towarzystwie kobieta – Ruszać tyłki!
Pięcioosobowa grupa nastolatków z głośnym hukiem wypadła z windy. Wkraczając do hotelowej restauracji zwróciła na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych tam ludzi. Przy jednym ze stolików znajdował się również, właściciel brązowych oczu, które zabłysły na widok przybyszy. A raczej przybyszki, która znajdowała się w gronie swoich towarzyszy. Wchodzący zajęli stolik, tuż obok czterech nastolatków z Niemiec, w tym brązowookiego chłopaka.
- Bill – nic
- Bill – powtórzył szatyn z włosami do ramion imieniem Georg. Wciąż zero reakcji. Chłopak zareagował dopiero, gdy Tom – jego brat bliźniak delikatnym ruchem ręki zamkną mu buzię.
- Ej! Bill, co z Tobą? Dlaczego od 15 minut lampisz się, na tą laskę z sąsiedniego stolika? – spytał zdegustowany blondyn.
- aaa… wcale się na nią nie lampię – odrzekł – co najwyżej patrzę – wystawił język bratu.
- ta… jasne. A Ty jesteś dziewczyną.
- weźcie dajcie sobie siana. Co ode mnie chcieliście?
- powiedzieć Ci tylko tyle, że masz jajecznice na policzku – Gustav oświecił przyjaciela. Na te słowa Bill, od razu złapał za chusteczkę leżącą obok talerza. Nie zauważył jednak, że na chusteczce stoi kubek i podczas mocnego szarpnięcia, zrzucił naczynie ze stolika. Wszyscy siedzący obok zwrócili swoje spojrzenia na niego. Chłopak przestraszony, zerkną kątem oka na stolik obok. Odetchnął z ulgą, stwierdzając, że dziewczyna i jej towarzysze nie zwrócili najmniejszej uwagi na cały incydent. Gdy te informacje dotarły z niewielkim poślizgiem do jego mózgu, usiadł i wytarł chusteczką policzek. Materiał jednak okazał się czysty, co świadczyło o podobnym stanie jego twarzy. Przeanalizowawszy całe zdarzenie stwierdził, że został oszukany. Karcącym spojrzeniem poczęstował swoich chichoczących znajomych. W ciszy dokończył konsumpcje posiłku i nie czekając na przyjaciół wstał od stołu i wyszedł ze stołówki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Niedziela 10-12-2006, 17:14, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 09-11-2006, 15:44 Temat postu: |
|
|
ech, widzę, że prawie nikt nie komentuje (żeby nie mówić, że nikt, bo Lov. i FaNkA MaNsOnA coś napisały, za co im serdecznie dziękuję ).
Ale widze, że zaglądają tutaj jakieś osoby. Mam nadzięję, że po to żeby przeczytać, a nie tylko zajrzeć.
W każdym bądź razie, dodaję nową część, może coś się rozrusza w tym temacie i zaczniecie komentować
Pozdrawiam
CZĘŚĆ 2
Piątka przyjaciół siedząc przy stoliku w hotelowej restauracji konsumowała śniadanie w ciszy. Każdy był pochłonięty rozmyślaniem na inny temat. ,,Ciekawe ile jeszcze wytrzymamy w takiej ciszy” – zastanawiał się Łukasz. ,,mniami… niezłe te parówki, a bułeczki jak smakowicie wyglądają. A jak pachną! Normalnie tylko karmelków i budyniu mi tu brakuje. A może kisielu? E tam, nieważne.” – delektował się Tomek jedzeniem. ,,Mam ochotę popływać, ciekawe co będziemy robić po śniadaniu?” – Paweł. ,,Raju, same wysoko kaloryczne jedzenie tu podają, chyba musze porozmawiać z szefem kuchni. Ale to później, teraz zjem tą bułeczkę. Mam nadzieję, że nie jest z czosnkiem. Będę musiał znowu umyć zęby, a co gorsza wysypki dostane. Nie, wole nie ryzykować, napije się tylko gorzkiej herbaty. ” – Edward jak zwykle rozważał na poważne temat, natomiast Kasia o czym myślała? ,,…” – o niczym, też rozwiązanie.
Jako pierwszy przerwał ciszę Paweł.
- Co dzisiaj robimy po śniadaniu?
- No… ja bym proponowała pójść na plaże, odetchnąć świeżym powietrzem. Wy byście sobie pozarywali panienki, poopalalibyście się – Tu spojrzała znacząco na Edka, który od razu się rozpromienił.
- W sumie to, to nie głupi pomysł – Stwierdził Łukasz.
- A kiedy i gdzie dajemy jakiś koncercik? – Wtrącił się do rozmowy Paweł. Wszyscy spojrzeli na Kaśkę, w końcu to ona była od tych spraw.
- Nie wiem, wieczorem pójdziemy do klubu „Evento” się trochę zabawić, to pogadam z kierownikiem i postaram się załatwić jakiś występ.
- No to, w takim razie przydałaby się jakaś próba – Tomek spojrzał pytająco na „Szefuńcia”
- Gadałam już z właścicielem hotelu, dzisiaj o 16 na godzinę udostępni nam dużą sale. Potem jakiś tam inny zespół ma próbę. Jest wyremontowana na kształt klubu, który otwierają jakoś o 19. Czasami organizują tam też jakieś bankiety. W każdym bądź razie jest fajna, spora scena.
- No coś Ty? za darmo? – Niedowierzał Łukasz. Odpowiedzią na jego pytanie było tylko kiwnięcie głowy na boki.
- Ile za to bulimy? – Dopytywał się Paweł.
- Pan Casillas i Fernandez wpadną na próbę i ocenią, czy chcą żebyśmy zagrali u nich na jakiejś tam prestiżowej imprezie. Jak dobrze pójdzie, to może nawet nam zmniejszą cenę za wynajem apartamentu. Albo, po prostu zapłacimy za wynajem sali na godzinę. Tyle.
- No to wypadałoby się postarać na tej próbie.
Cisza znowu zagościła w ich towarzystwie, usiadła sobie na dzbanku z herbatą. Na środku, żeby być w centrum zainteresowania każdego z osobna. Nie była ona tą, z rodziny niezręcznych, przygniatających. Była z tych fajnych, w których towarzystwie, czasem przyjemnie jest posiedzieć.
- Idziemy po piwo, kto chce? – Łukasz z Tomkiem zwlekli się z koca poczym, każdego po kolei obrzucili badawczym spojrzeniem. Kasia, która leżała na kocu w cieniu, nawet na nich nie patrząc zapytała:
- Wy macie po kolei w głowach? – Chłopcy już otwierali buzie by coś powiedzieć, ale dziewczyna im nie pozwoliła – Dobra, złe pytanie. Macie.
- O co Ci chodzi?
- Chcecie wymiotować? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie, ale jest gorąco i mamy ochotę na zimne piwo – Na samą myśl o tym, Łukasz się rozmarzył.
- Skoro nie chcecie rzygać, to nie radze Wam pić piwa. – Zwróciła swoje teraz, morskie tęczówki na kolegów. – jest około trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza, a Wy chcecie pić alkohol. Jesteście rozgrzani, słoneczko Wam przyświeciło w łepetynki i skutkami spożycia procentów mogą być wymioty – Zrobiła zniesmaczoną minę jak ksiądz, który tłumaczy dzieciom, na czym polega stosunek seksualny między kobietą, a mężczyzną. Nie angażując do tego, pszczółek czy innych owadów. Chłopcy popatrzyli na siebie porozumiewawczo i spytali:
- Chcesz piwo?
- Nie pogardzę.
Dochodziła godzina czternasta, kiedy nasi bohaterowie zaczęli się zbierać do hotelu. Wszystkie rzeczy były pozbierane, kiedy Tomek porwał blondynkę na ręce i przerzucił ją sobie przez ramię. Kierując się z nią do wody, usłyszał:
- Tomek! Postaw mnie. – Spokojnym głosem powiedziała dziewczyna.
- Kasiu, wytrzymaj jeszcze trochę to Cię puszczę.
- Ale Słońce, masz cholernie niewygodne ramię! – Mówiąc to nadała swojemu głosowi zbulwersowany ton.
- To nie moje ramię jest niewygodne, tylko Ty się tak wiercisz.
- A skąd wiesz, siedziałeś? – Zaciekawiła się i uniosła przy tym prawą brew do góry.
- Nie – Odpowiedział jej treściwie.
- Więc się nie odzywaj. A tak poza tym, to mnie niesiesz wbrew mojej woli. – Stwierdziła znudzonym głosem, wyrywając mu jednego włosa z pleców.
- Ałć! Oszalałaś?!
- Nie, taka się urodziłam – Z chytrym uśmiechem odpowiedziała mu dziewczyna.
- Przegięłaś. Już Cię nie lubię! Foch! – Powiedział poczym wrzucił ją do wody. Zaczął się wycofywać, z obrażoną miną, ale nie dane mu było wyjść na brzeg. Reszta chłopaków mu na to nie pozwoliła, przewracając go. W taki oto sposób, rozpoczęła się wojna. Wszyscy nawzajem się topili, opryskiwali wodą, chlapali. Wszystkim tym czynnościom towarzyszył donośny, męski śmiech.
- Gdzie moje pałeczki?!
- Gdzie moje piórko?!
- Gdzie moja koszulka?!
- Gdzie mój kabel?!
- Gdzie moja głowa?! – Przedrzeźniła kolegów Kasia, spokojnie siedząca na kanapie w salonie. Wszyscy kolejno posłali jej mordercze spojrzenie, na co ona, wzruszyła ramionami i się niewinnie uśmiechnęła. Dziewczyna w przeciwieństwie do swoich znajomych była już gotowa. Siedziała spokojnie i obserwowała poczynania kolegów. Z nudów zaczęła liczyć ćwieki na swojej pieszczosze na lewej ręce. Na prawej miała czarną frotkę z dużym, srebrnym napisem „NIRVANA”. Na szyi zawieszony srebrny liść marihuany, w środku którego było błękitno-zielone oczko. Miała na sobie bokserkę moro, z pod której wystawały czerwone ramiączka od stanika. Czarne spodnie trzy czwarte, których jedna nogawka mogła robić za całkiem szeroką spódnice, na tyłku trzymał jej pas z dziurkami ułożonymi w dwóch rzędach. Na nogach miała czarne trampki z czerwonymi sznurówkami. Pewnie najchętniej ubrałaby glany, ale uznała, że jest trochę za ciepło.
- Ludzie pośpieszcie się! Musimy jeszcze sprzęt znieść i podłączyć. – Niecierpliwiła się Kasia – A mówi się, że to dziewczyny potrzebują dwóch godzin na wyszykowanie się. – Dodała po chwili zastanowienia.
- My też musimy dobrze wyglądać – Mrukną pod nosem Ed do Kaśki, który jako jedyny usłyszał ostatnią część jej wypowiedzi.
- Przecież się śpieszymy! Nie widzisz jak biegamy w te i we w te. – Z jednej z sypialni odkrzykną jej Paweł.
Po niecałych 15 minutach w salonie zjawili się wszyscy jej koledzy. Tomek jak zwykle cały na czarno, ubrał T-shirt i luźne, przyduże szorty. Do tego ledwo trzymające się na nogach, zmasakrowane trampki.
Łukasz przywdział zieloną koszulkę i zwykłe dżinsy, a na nogi włożył adidasy. Paweł jak reszta nie komponował jakoś specjalnie swojego stroju, ubrał luźną czarną koszulkę i beżowe sztruksy oraz adidasy. Edzio włożył na siebie amarantową koszulę w lekkie, pionowe „maźnięcia” o różnych odcieniach bieli, żółci, szarości i różu. Na swój kościsty tyłek założył czarne sztruksy, które na miejscu trzymał mu pasek z ćwiekami o kształcie piramid. Wskoczył w trampki i związał dredy frotką.
- Wszyscy gotowi?
- Tak – Odpowiedział jej zgodny chór.
- No to zabierać swoje klamoty i na dół – Wszyscy posłusznie wykonali jej polecenie. Kasia chwyciła w ręce swoją gitarę i mikrofon. Jako, że wychodził ostatnia zamknęła drzwi na klucz.
- Czekajcie – Poleciła gdy stanęli w holu i poszła do recepcjonistki po klucz.
- No to prowadź – Powiedział Łukasz, gdy dziewczyna do nich wróciła. Kasia tylko wzruszyła ramionami i mruknęła:
- Za mną – Poczłapała w stronę schodów prowadzących na dół. Stanęli przed ogromnymi szklanymi drzwiami. Włożyła kluczyk do dziurki i przekręciła nim kilka razy. Pchnęła drzwi i wszyscy weszli do ciemnego pomieszczenia. Dziewczyna odłączyła się na chwilę od grupy. Po chwili w sali zapanował półmrok. Zrobiła się na tyle widno bo zobaczyć ją całą.
Pomieszczenie rzeczywiście zostało zaprojektowane w stylu klubowym. Panował tam klimat raczej bluesowy. Ściany miały kolor granatowy, tak samo jak sufit, co tworzyło wrażenie znajdowania się w klatce. Podłoga była wyłożona panelami. Z prawej strony tej dużej, przestronnej sali znajdował się podłużny drewniany bar w kolorze róży indyjskiej. Stały przy nim wysokie stołki, których siedzenia zostały pokryte czarną tapicerką. Pod ścianą w której były zamieszczone drzwi i pod lewą znajdowało się wzniesienie gdzie zrobiono boksy. Każdy pomieściły by po dziesięć osób. Siedzenia zostały obite ciemno-zieloną tapicerką. Schody prowadzące do boksów znajdowały się zaraz obok wejścia i co parę metrów wzdłuż wzniesienia. Kwadratowe stoliki zajmowały całą długość pomiędzy barem a boksami. Na każdym z nich była ustawiona popielniczka, serwetki i mała stojąca karta z drinkami oraz koktajlami. Naprzeciwko wejścia znajdowała się pokaźnych rozmiarów scena a pod nią nielichy parkiet.
Wszyscy ruszyli w jej stronę rozglądając się na boki.
- Fajny klimacik – Pochwalił Łukasz.
- Ma gust, ten, co to urządzał.
- Niezłe oświetlenie. – Zachwycał się Edward.
- Podłączajcie sprzęt. – Ponagliła ich Kasia, stojąca na scenie i umieszczająca mikrofon w stojaku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-eLPika_FM
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dom uciech ciotki Helgi...
|
Wysłany: Czwartek 09-11-2006, 18:37 Temat postu: |
|
|
Przemknelam przez wszystkie czesci opowiadania i...
Nie powalilo mnie...
Zadnych bledow nie zauwazylam...
Nie lubie tego typu opowiadan bo przemknelam przez wiele o podobnej fabule...
Pozdrawiam i zycze weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 11-11-2006, 1:57 Temat postu: |
|
|
Rozumiem Cię eLPika_FM, czytanie opowiadań z podobnymi fabułami zaczyna się nudzić po pewnym czasie, może nawet odrzucać, niezależnie od stylu pisania autora. A zwłaszcza jakiegoś niezbyt ciekawego stylu. Bądź nieudolnych prób pisania
Chociaż zdarzają się takie talenty, które we wspaniały sposób potrafią pisać i wciągać w lekture. Ze zwykłej nudnej fabuły stworzyć dzieło (do których ja się nie zaliczam xD)
Ale w moim przypadku to dopiero coś w formie wprowadzenia, przedstawienia postaci.
Prawdziwa fabuła się zacznie za ileś tam odcinków Wtedy dopiero się rozkręci akcja jakoś bardziej
Ale nie naciskam i mimo wszystko zapraszam.
W ramach reklamacji można mnie zbić
A na razie dodaje nowy odcinek i proszę o komentarze
CZĘŚĆ 3
Po całym holu i restauracji rozbrzmiewała muzyka. Spokojne dźwięki i delikatny, aczkolwiek mocny kobiecy głos koił skołatane nerwy. Subtelnie wdzierała się w ucho każdej przechodzącej, bądź będącej w tych pomieszczeniach osoby. Wabiła swoją tajemniczością. Recepcjonistka zaczęła swoimi zgrabnymi palcami wystukiwać rytm na blacie. Sprzątaczka nucić. Hotelowy boy kołysać się w rytm.
Czwórka chłopaków weszła do holu z ulicy, o którą odbijały się łzy niebios. Do ich świadomości dotarł
kobiecy głos i melodia, która chwytała za serca. Tyle uczuć. Młodzi mężczyźni spojrzeli na siebie, a jeden z nich poszedł do recepcji.
- Przepraszam bardzo, skąd dochodzi ta muzyka? – uprzejmie zapytał recepcjonistkę.
- Jakiś zespół ma próbę na dolę. Prawda, że są całkiem nieźli? – rozmarzyła się kobieta.
- Owszem, nie są najgorsi – uśmiechną się pobłażliwie na widok jej miny.
- O ile się nie mylę, Państwo macie próbę po nich – tutaj wskazała głową na niego i trzech chłopaków stojących gdzieś, za nim.
- Tak, rzeczywiście. Nie myli się Pani, mamy próbę po nich. – uśmiechną się na pożegnanie i odszedł do swoich towarzyszy.
Krocząc do swojego apartamentu, uzgodnili, że za chwilę idą na dół. W końcu trzeba się dowiedzieć, kto spowodował taki refleksyjny i senny nastrój w hotelu. Oprócz deszczu.
Po dziesięciu minutach trójka towarzyszy stała już przy recepcji, czekając na ostatniego kolegę. Bill, wysoki, szczupły chłopak z czarnymi półdługimi włosami. Jego delikatne rysy twarzy pozwalały myśleć, że to kobieta. W jego brązowych oczach chciałaby się zatopić niejedna dziewczyna. Miał kolczyk w prawym łuku brwiowym oraz języku. Chłopak z niebanalnym stylem bycia właśnie stał z mikrofonem w ręku i rozmawiał z Tomem.
Niby bracia bliźniacy w prawie wcale do siebie nie podobni. Sylwetka, rysy twarzy, oczy i to chyba wszystko.
Tom w przeciwieństwie do brata miał kolczyk w dolnej wardze i blond dredy związane frotką w kitkę i wystające spod czapki z daszkiem.
Chodził w, o jakieś 3 numery za dużych ciuchach, dodatkowo teraz w ręce trzymał futerał na gitarę. Tom kreował się na skate, gdy jego brat wyglądał raczej na rockmana.
Do ich rozmowy włączył się George, wysoki, dobrze zbudowany szatyn o zielonych oczach. Obcisła koszulka podkreślała jego umięśniony tors, do tego obcisłe, wytarte dżinsy ładnie wyglądały. On również stał z futerałem na gitarę w ręce.
Po chwili doszedł do nich ostatni chłopak, najniższy z całej czwórki, pucowaty blondynek o brązowych oczach. Ubrany był w zwykły, luźny t-shirt i starte, gdzie, niegdzie dziurawe dżinsy. W ręce trzymał pałeczki do gry na perkusji.
Jak tylko Gustav dołączył do grupy, wszyscy ruszyli w stronę, skąd dochodziła muzyka. Teraz nie była już taka, delikatna, subtelna. Poprzednią melodie zastąpiły ostre, głośne dźwięki. Do tego ten głos, taki drapieżny z lekką chrypką. Po wejściu do pomieszczenia, w którym za jakieś 20 minut miała się odbyć ich próba, na scenie zobaczyli 3 postacie. Które znali z widzenia. Średniego wzrostu blondynkę stojącą przed mikrofonem z gitarą w ręku. Wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta z basem i za perkusją siedzącego blondyna.
Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, po cichu przeszli na przód sali i dosiedli się do stolika, przy którym siedział kierownik hotelu i tego lokalu. Przywitali się podaniem ręki i zajęli miejsca kierując swoje tęczówki na zespół.
Dziewczyna łapała kontakt wzrokowy ze wszystkimi kolejno. Łukasz, Edward, Pan Casillas, Pan Fernandez, Gustav, George, Tom i Bill. Temu ostatniemu chyba najdłużej zaglądała w duszę.
Gdy skończyli grać piosenkę, dziewczyna odwróciła się od widowni i podeszła do perkusji. Stał tam również Tomek.
- Czarnulku, weź się skup. Tutaj chodzi o coś więcej niż o kasę. – zwróciła się do Tomka.
- Dobra, dobra – odpowiedział jej beznamiętnie.
- To co teraz gramy? – zapytał Paweł.
- Hm… coś ostrego, może ,,Śmierci Aniołowie”.
- Dobra, ale nie mamy jeszcze wersji angielskiej, nie zrozumieją tekstu – zwrócił uwagę Paweł, krzywiąc się.
- Mówi się trudno, to próba, a nie koncert. Poza tym, pewnie nawet się nie wsłuchują jakoś specjalnie w tekst.
- Czekajcie, ja nie pamiętam jak to leciało. – zmieszał się Czarnulek.
Kasia spojrzała na niego przenikliwie. Odsunęła się od kolegów, ustawiając przodem do Tomka. Tak, żeby mógł patrzeć na jej dłonie błądzące po instrumencie.
- Już pamiętasz? – zapytała, gdy skończyła grać 1 zwrotkę i refren.
- Mniej więcej, ale na wszelki wypadek grając ustawmy się naprzeciwko siebie, tak, żebym widział Twoje dłonie.
- Spoko majonez.
~~TYM CZASEM NA WIDOWNI~~
Dziewczyna obrzucała kolejno wszystkich spojrzeniem. Gdy zatrzymała się na czekoladowych tęczówkach Billa, przeszedł go dreszcz. Jej spojrzenie było zimne, beznamiętne. Patrzyła na niego jakby pustymi oczami. W jej głosie tyle uczuć, tyle życia, a w oczach nic. Dziwne. Straszne.
Piosenka się skończyła, cały zespół zebrał się przy perkusji i zaczęli rozmawiać. W tym czasie Tom zagadną do brata.
- Nie dość, że niezła laska to jeszcze jak po gryfie śmiga. Łoch, aż mi się ciepło zrobiło. Normalnie, nie miałbym nic przeciwko, żeby jej paluszki zajęły się mną. – podniecał się Tom. Widząc brak reakcji ze strony bruneta, zaniepokoił się.
- Ej, co z Tobą?
- Nic. – Bill usiłował spławić brata, ale widząc jego wyczekujące spojrzenie skapitulował. Wiedział, że jego brat jest tak samo uparty jak on i nie da się zbyć byle czym. Po krótkiej ciszy, westchną i zapytał.
- Widziałeś jej oczy?
- Tak, ma zielone i co z tego? – nie rozumiał.
- Nie o to mi chodzi, patrzyła Ci się w oczy – brat mu tylko kiwną. – Czyli wychwyciłeś jej spojrzenie, czy nie wydało Ci się takie … - szukał odpowiedniego słowa – dziwne?
- Dziwne, czyli jakie? – Chłopak uniósł jedną brew do góry.
- Zimne, puste, beznamiętne, martwe – zaczął wymieniać czarnowłosy.
- Nie zwróciłem uwagi – zmarszczył brwi.
- Przeszły Cię dreszcze? – Po chwili Bill zwrócił się do brata.
- Nie. – krótka, aczkolwiek treściwie odpowiedział mu Tom. - Znowu zaczynają grać, może tym razem coś poczuje – dodał, widząc jak grupka na scenie się rozchodzi.
Dziewczyna ustawiła stojak z mikrofonem dalej od krawędzi, chłopak zrobił to samo. Ustawili się naprzeciwko siebie. Blondynka zaczęła delikatnie szarpać struny i szeptać w innym języku, jak podejrzewał był to polski.
Jej przerażony szept i dźwięki zaczęły się rozchodzić po całym pomieszczeniu. Wszyscy zgromadzeni zaprzestali rozmów i zwrócili twarze ku muzykom.
- Czy ja już umarłam? – szeptała gorączkowo dziewczyna.
- Nie – Chłopak z basem jej odpowiedział, podobnym tonem głosu.
- Więc czemu jestem w piekle? – kolejne ciche pytanie wypłynęło z jej ust.
Paweł zaczął wystukiwać rytm, uderzając pałeczkami o siebie. Po chwili dołączył bas. Dziewczyna zaczęła śpiewać cicho i smutno. Potem coraz głośniej, bardziej stanowczo, z żalem, w końcu z gniewem. Z cichej smutnej melodii, piosenka przerodziła się w pełną żalu, agresywną. Nikt nie rozumiał o czym grają, ale wszyscy czuli, że o czymś poważnym.
Po skończonej piosence, dziewczyna spojrzała na zegarek. Zawołała dwóch pozostałych chłopaków, którzy siedzieli przy stoliku obok ludzi, od których zależało, czy dostaną szanse czy nie. Cały komplet zaczął się zbierać, pakować sprzęt.
- Łukasz, możesz wziąć moją gitarę i mikrofon na górę? Ja idę pogadać z Panem Casillasem i Pan Fernandezem. – Chłopak kiwną jej tylko głowa na znak zgody i wrócił do pomagania Pawłowi z perkusją.
Dziewczyna, zamiast zejść ze sceny po schodach, zeskoczyła. Podeszła do stolika przy którym siedział właściciel hotelu oraz klubu. Wszyscy od razu wstali widząc, że zbliża się do nich kobieta.
- Hello Mr. Casillas and Mr. Fernbandez – zwróciła się po angielsku i podała każdemu z nich rękę.
- Hello Mss. Catalin - kolejno ucałowali jej dłoń. Do pozostałych mężczyzn zgromadzonych przy stoliku tylko się uśmiechnęła na powitanie i kiwnęła głową. Odwzajemnili gest. Tokio Hotelowcy usiedli, a ona zwróciła się spowrotem do średniego wzrostu mężczyzny po czterdziestce. Siwe włosy gdzie niegdzie dawały o sobie znać, w blond czuprynie pana Casillasa. Po błysku w błękitnych oczach i uroczym uśmiechu, można było twierdzić, że już nie jednej kobiecie złamał serce. Oraz jego towarzysza, wysokiego, postawnego, czarnookiego szatyna o olśniewająco białych zębach.
- Jak podoba się panom nasza muzyka? – usiedli przy stoliku.
- Może porozmawiamy o tym, przy lampce czerwonego wina – zignorował jej pytanie pan Casillas patrząc na nią zachęcająco.
- Podziękuje. Jestem nieletnia i nie chciałabym robić panom problemu z tej przyczyny. – uśmiechnęła się obrzucając spojrzeniem każdego z osobna.
- Ależ to nie problem, w końcu to ja jestem właścicielem tego lokalu. – wtrącił się do rozmowy pan Fernandez. – a panowie napiją się czegoś ? – zwrócił się do chłopców.
- Nie, dziękujemy. Musimy zacząć podłączać sprzęt, w końcu mamy teraz próbę. – powiedział Gustav i uśmiechając się przepraszająco wstał. W jego ślad podążyła reszta zespołu. Po chwili w całym pomieszczeniu rozbrzmiewała muzyka. Pan Fernandez przywołał barmana do siebie, zamawiając czerwone wino. Lokal powoli budził się do życia, w końcu za parę godzin mają zacząć przychodzić tu ludzie by się rozerwać. Za barem zaczęli krzątać się barmani, kelnerki chodziły po całej sali sprawdzając stoliki i boksy, czy wszystko jest w porządku.
Jedna z kobiet przyniosła trzy kieliszki wypełnione czerwoną substancją i odeszła. Dwóch mężczyzn i kobieta wrócili do rozmowy na temat jej zespołu i najbliższych planach z nim związanych.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Niedziela 10-12-2006, 17:23, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sobota 11-11-2006, 2:36 Temat postu: |
|
|
Jestem Niv.
Nie komentowałam pierwszej i drugiej notki, bo nie miałam czasu.
Może tak:
1 part mi się wydawał nudny.
2 part trochę lepszy.
3 part podobał mi się już w pełni.
Czekam na kolejny odcinek:)
Jakoś lubię tutaj wpadać
Pozdrawiam:)
...FM^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sobota 11-11-2006, 20:10 Temat postu: |
|
|
Niv, i gdzie nowy part?
Czekam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 12-11-2006, 0:21 Temat postu: |
|
|
FaNkA MaNsOnA dzięki za komentarz i proszę o cierpliwość
Dopiero wczoraj dodałam nową część, a Ty już domagasz się więcej.
Jak dobrze pójdzie, to new part pojawi się dzisiaj, ewentualnie pojutrze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Niedziela 12-11-2006, 1:51 Temat postu: |
|
|
Dobrze, będe cierpliwa.
Czekam:)
Pozdrawiam.
..FM^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 12-11-2006, 14:44 Temat postu: |
|
|
FaNkA MaNsOnA część specjalnie dla Ciebie
CZĘŚĆ 4
Zziajana blondynka wpadła do apartamentu, tym samym przykuwając uwagę wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu. Chłopcy siedzący na tapczanie i fotelach przed telewizorem zwrócili swoje pytające spojrzenia w jej stronę. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko machnęła ręką i poszła do siebie. Po chwili dało się słyszeć odgłos płynącej wody. Zdezorientowani spojrzeli na siebie, wzruszyli ramionami i wrócili do oglądania telewizji.
Po niecałych 20 minutach, blondynka wyszła ze swojego pokoju. Ubrana w dziurawe, prawie na całej długości nogawek dżinsy biodrówki, do tego zgniło-zieloną koszulkę wiązaną na szyi z wizerunkiem złotego orła. I tymi samymi ozdobami, które miała na próbie. Na ramiona zarzuciła ręcznik, by nie zmoczyć ubrań, swoimi długimi, mokrymi włosami.
- No to co chłopcy? – zwróciła się do towarzyszy – Zbierajcie się, mieliśmy przecież iść do klubu.
- Yhy – mruknął Edward i już go nie było.
- A powiesz nam, dlaczego wpadłaś do apartamentu zmaltretowana jak po maratonie? – zapytał Paweł.
- ta… biegłam po schodach. Nie chciało mi się czekać na windę – wzruszyła ramionami i podeszła do lodówki.
- Chce ktoś coś do picia? - zapytała nie patrząc na chłopaków.
- Nie – odpowiedzieli zgodnie, a ona wyjęła dla siebie wodę mineralną nie gazowaną. Chłopcy poszli do swoich komnat, a ona przystąpiła do suszenia głowy nie używając do tego suszarki. Mianowicie stanęła sobie na środku pokoju, tak, że jakby straciła równowagę to w nic nie walnęła i zaczęła machać łepetynką. Tak, jak to się robi podczas rockotek, bądź koncertów gwiazd rocka, metalu czy innych podobnego gatunku muzyki. Następnie rozczesała włosy i zrobiła sobie makijaż, polegający na pomalowaniu rzęs, zrobieniu kresek pod oczami i bezbarwną pomadką maźnięcia ust.
Po niecałej półgodzinie wszyscy byli już gotowi do wyjścia.
W klubie nasza piątka rozsiadła się wygodnie w boksie o strategicznym położeniu. Mianowicie mieli blisko do baru oraz widok na cały parkiet oraz wejście. Również nie mieli za daleko do łazienki. Tak, że jakby co to blisko, a jednocześnie na tyle daleko, żeby im nie śmierdziało. Gdy wszyscy rozsiedli się już wygodnie i przyzwyczaili do zapachu papierosów, potu i alkoholu, Łukasz i Tomek poszli po coś o picia.
- To co? Opowiesz nam co załatwiłaś w związku z zapłatą za udostępnienie sali? – zagadał Tomek podając jej piwo.
- Dzięki. Ta… - mruknęła znudzona. Wszyscy zaczęli się jej przyglądać i czekać, aż zacznie. Dziewczyna westchnęła. – Za dwa dni odbędzie się ta balanga – przewróciła oczami, unosząc jednocześnie oby dwie dłonie do góry z wyprostowanymi palcami jak do znaku „peace” i zgięła je parę razy – na której oczywiście mamy zagrać, więc za sale i dwa dni wynajmu apartamentu nie płacimy. Z tego co mi gadali, to na niej mają się pojawić jakieś tam osobistości, co może być dla nas szansą na szersze rozpostarcie skrzydeł. – tutaj uśmiechnęła się znacząco, a w oczach chłopców pojawiły się iskierki. – acha i jeszcze jedno. Po nas gra Tokio Hotel, te gostki co byli u nas na próbie. – Towarzysze jej tylko kiwnęli.
- To co? Będziesz załatwiać koncert w tej knajpie? – zapytał Paweł, gdy Kasia przyssała się do butelki z piwem.
- A mam? – uniosła pytająco brwi do góry.
- Chyba tak – powiedział patrząc kolejno na wszystkich zgromadzonych.
- No dobra, to idę pogadać z właścicielem – mruknęła znudzona. – o ile jest. – dodała po chwili zastanowienia. – Wrócę kiedyś tam. Acha i jak nie przyjdę tutaj i nie znajdziecie mnie jutro w łóżku, to szukajcie moich zwłok w śmietniku w zaułku za zakrętem. – mówiąc to wychodziła z boksu. – albo w jakimś burdelu – dodała na odchodne. W tym momencie złapał ją za rękę Łukasz.
- No to się chociaż pożegnaj jakoś przyzwoicie – powiedział.
- Ta, wypadałoby – odchrząknęła, wyprostowała się i przybrała poważny wyraz twarzy – Nara. – i poszła śpiewając ,,Nie płacz kiedy odjadę”.
Dochodziła północ, a Bill nie mogąc spać stał w salonie swojego apartamentu i przyglądał się sylwetce dziewczyny chodzącej po plaży, co rusz popijającej coś z butelki. Usiadła na pomoście mocząc stopy w wodzie. Usłyszał otwierające się drzwi od jednej z sypialń i kroki coraz bardziej nasilające się.
- Nie możesz spać? – usłyszał za sobą głos brata.
- Tak, co chwilę się budzę.
- Może masz za duszno w pokoju?
- Raczej nie, okno mam otwarte na oścież.
- No to co z Tobą? Zawsze byłeś takim śpiochem, tylko główka do podusi, a Ty już lulu. Czasami nawet zanim na łóżko się dostałeś to już spałeś – Chłopcy uśmiechnęli się na samo wspomnienie.
- Bill, to idź już do łóżka, ja jeszcze tylko umyje Toma i przyjdę Wam poczytać – Simone uśmiechnęła się ciepło do swojego młodszego syna i zabrała się, za pomaganie Tomowi w toalecie. Gdy Tom był już gotowy wzięła pięciolatka na ręce i poszła z nim do pokoju bliźniaków. Gdy weszli do sypialni, zastał ich słodki widok. Bill był tak zmęczony, że nie zdążył się nawet wdrapać na łóżko, a już spał. Chłopiec leżał na meblu jedynie głową, jedną ręką, której palec tkwił w ustach dziecka i częścią tułowia. Reszta zwisała z posłania i wydawało się, jakby zaraz cały miał runąć na podłogę. Mama brzdąców położyła Toma na jego łóżku, a następnie ułożyła śpiącego Billa na poduszce i opatuliła kołdrą.
- Ciągle mi się śnią oczy tej dziewczyny. - mówiąc to, Bill otworzył drzwi od balkonu i wyszedł na niego. Tom poszedł w jego ślad.
- Co tak zawzięcie obserwujesz? – zapytał.
- Ta dziewczyna, czy nie wydaje Ci się jakaś znajoma? – odwrócił się przodem do brata.
- Ta… trochę. Jak ten gość zwrócił się do niej?
- Catalin.
- Na dodatek jedną z piosenek, śpiewała po polsku. – zaczęli wytężać pamięć.
- Czy myślisz, że to może być ona?
- Nie, raczej nie. Za ładna. – zażartował – A poza tym, ona pewnie jest gdzieś w Polsce, albo już nie żyje. – skrzywił się Tom. - Dobra brat, chodź spać i nie myśl tyle. – poklepał Billa po plecach.
5 lipiec. Słońce pali, jest parno, wiatr praktycznie w ogóle nie wieje. Do domku obok mają dzisiaj się znowu wprowadzić starzy znajomi z Polski. Pod ich nieobecność nikt nie zamieszkiwał tego budynku, więc trochę podupadł. Nadjeżdża ciężarówka i samochód osobowy.
- O! Patrz Bill, już przyjechali – Tom poklepał brata po plecach i wstał.
- Kto przyjechał? – zagadną Gustav.
- Starzy sąsiedzi z polski. – uśmiechną się Bill – chodźcie poznacie ich i może pomożemy się im wpakować z meblami do środka.
Chłopcy podeszli do ogrodzenia, przywitali się z Panią, jej syn do nich podszedł.
- Cześć Paweł! Kopę lat – wyszczerzył się Tom.. – poznaj naszych kumpli. – wskazał ręką kolejno - Ten loczek tutaj to Georg, ten maluszek to Gustav, a ta panienka to Bill – jego usta rozciągnęły się jeszcze bardziej na widok miny brata, po chwili dostał w potylice. - Tą panienkę, jak go nazwałeś to znam, a resztę miło mi poznać. – podał każdemu rękę.
- Ty, a gdzie ten mały szczyl? To znaczy Twoja kochana siostrzyczka – zakpi Tom, a na jego twarzy i Billa pojawiły się diabelskie uśmieszki.
- A… nie wiem, nie widziałem jej od jakiegoś roku. Została porwana czy tam sama uciekła. Nie wiem, nawet czy jeszcze żyje. – mina Pawła zrzedła. Widać, że coś go trapi.
- Przykro nam. – powiedzieli zgodnie z prawdą chłopcy.
- Może Wam pomóc we wnoszeniu mebli? – zagadną George, zmieniając temat.
- Miło by było, jestem tyko ja i mama. Adam mieszka i pracuje w Anglii.
- Jasne, a jak dalej nie będę mógł zasnąć to mogę wpaść do Ciebie? – wyszczerzył się Bill zamykając za sobą drzwi na balkon. - Ta… tylko się nie przytulaj. Tutaj i tak jest bardzo ciepło – Tom wystawił mu język.
Ciemna noc u babi. Dom, w którym się znajdują jest ustawiony na pograniczu lasu. Na pierwszym piętrze, w jednej z sypialni mały chłopiec cały zakryty kołdrą trzęsie się ze strachu. O okiennice uderzają rozkołysane gałęzie drzew. O szyby stukają krople deszczu. Co jakiś czas niebo rozjaśnia piorun. Las nocą wygląda strasznie, gdzie niegdzie krzaki wyglądają jak zwierz. W oddali widać, żółte ślepia. Na parapet usiadła sowa i zagląda swymi dużymi ślepiami do środka, na łóżko. Uderza dziobem o szybę co jakiś czas wydając z siebie dziwne odgłosy. Chłopca sparaliżował jeszcze większy strach. Na jakiś czas wszystko ucichło, sowa odleciała. Gdy wychylił głowę spod kołdry i spojrzał w okno, zobaczył jakąś dziwną postać i duże ślepia. Z krzykiem, cały zapłakany pobiegł do pokoju obok. Do sypialni Toma. Bez pardonu wpadł do pomieszczenia i wdarł się pod ciepłą kołdrę. Cały roztrzęsiony wtulił się w ciało brata. Tom czule głaska młodszego o całe 10 minut brata po głowie, plecach. Po jakimś czasie szloch ucicha. Bill zasnął.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Środa 15-11-2006, 20:15, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krzykliwa
Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: biorą się dzieci? ;-)
|
Wysłany: Środa 15-11-2006, 19:31 Temat postu: |
|
|
Błędów nie ma.
ładnie jest napisane )
nie mam się czego uczepic, może tego, że za bardzo paru momentów nie rozumiem.
a notki długie.
prawie 3 strony w łordzie
Pięknie
czekam na następną czesc
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 15-11-2006, 20:23 Temat postu: |
|
|
A czego nie rozumiesz? chętnie wytłumacze
o ile te niejasności z tekstu nie będą specjalnym zamierzeniem z mojej strony
acha, i chciałam napisać, że zmieniłam kilka faktów, mianowicie:
główna bochaterka ma 16 lat
a Paweł (ten ze wspomnień) nie widział jej rok.
To na tyle, przepraszam za zmiany, ale coś by mi się nie zgadzało w opowiadaniu, gdybym tego nie zmieniła
Part powinien pojawić się najpóźniej do soboty
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krzykliwa
Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: biorą się dzieci? ;-)
|
Wysłany: Środa 15-11-2006, 22:33 Temat postu: |
|
|
słodko xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 16-11-2006, 22:29 Temat postu: |
|
|
I oto nowy part!
Zapraszam do czytania i proszę o komentarze
Pozdrawiam
CZĘŚĆ 5
Przed mini koncertem jaki ma dać zespół Kasi, jej grupa miała jeszcze dwie próby. Ustalono na nich jakie piosenki mają zaprezentować. Zbliżała się godzina 15:00, a wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Jeszcze tylko Tokio Hotel miało próbę. Impreza miała się zaczynać o 18:00; wejście jej zespołu na scenę o 19.00,a następnie Tokio Hotel o 19:30 i grają też przez pół godziny. Kasia i jej kompani wsłuchiwali się w dźwięki i słowa jakie prezentowało Tokio Hotel, gdy Bill puścił do dziewczyny oczko. W zamian został tylko staksowany zimnym spojrzeniem. Nastolatka widząc zmieszanie chłopaka po chwili puściła mu oczko i posłała buziaka w powietrzu z wrednym wyrazem twarzy. Gdy skończyła się próba, dziewczyna i jej towarzysze udali się do apartamentu by trochę odpocząć i przygotować się do występu. Mieli zejść do sali na godzinę wpół do osiemnastej ze sprzętem i żeby omówić jeszcze raz, dokładnie przebieg całej imprezy.
Siedemnasta trzydzieści, wszyscy odstawieni na swój sposób podążają w stronę dużej sali. Ledwo wkroczyli do pomieszczenia to podszedł do nich Pan Casillas z Fernandezem wraz z członkami Tokio Hotel. Dziewczyna przywitała się kiwnięciem głowy, nawet się nie zatrzymując i pokierowała w stronę sceny. Weszła na nią położyła z tyłu gitarę w raz z mikrofonem i pomogła Pawłowi z perkusją. Następnie przywołała do siebie chłopców, podeszła do skraju sceny i usiadła na niej. Panowie wraz z Tokio Hotel ponownie ich zaatakowali by jeszcze raz, dokładnie omówić przebieg imprezy. Wciąż powtarzali jakie to dla nich ważne, żeby się postarali i nie popełnili jakiejś gafy, bo skutki tego mogą być nie przyjemne. Co brzmiało trochę jak groźba. Gdy Kasia zwróciła na to uwagę, zmieszali się trochę i wykręcali obecnością dziennikarzy i ważnych szych. Dziewczyna z kpina wymalowaną na twarzy tylko powiedziała.
- Proszę się wyluzować, jesteśmy profesjonalistami. – mówiąc to rzuciła przelotne spojrzenie na chłopców z drugiego zespołu i zmieniła temat. – to który boks jest przeznaczony dla nas?
- Ten najbliżej sceny i mam nadzieję, że się zgodzicie na dzielenie go z tymi chłopcami – tutaj wskazał na bruneta, dredowatego, szatyna i blondyna.
- A co Wy na to? – skierowała swoje tęczówki na czwórkę przyjaciół, domagając się od nich odpowiedzi.
- My nie mamy nic przeciwko. – uśmiechną się zawadiacko Tom.
- No to ok. – zawyrokowała Kasia, wcześniej konsultując się ze swoimi znajomymi. – Skoro już wszystko ustalone – spojrzała pytająco na kierownika i właściciela, a odpowiedzią było tylko krótkie kiwnięcie głową - to my się zajmiemy rozpakowaniem sprzętu.
Wstała i podeszła ze znajomymi do instrumentów.
Dochodziła 19, oby dwa zespoły siedziały w swoim boksie. Usiedli dzieląc stół jakby na dwie części, Tokio Hotel po lewej, przodem do sceny, Obscurity po prawej – tyłem. Panowała cisza. Prawie każdy, co jakiś czas zerkał na zegarek sprawdzając ile jeszcze do występu pierwszego zespołu. Tylko Kasia siedząca na skraju siłowała się spojrzeniem z Tomem –który zajmował miejsce naprzeciwko niej. Bill co jakiś czas zerkał na nich nie wiedząc o co chodzi. Szturchał nawet brata, żeby zwrócił na niego uwagę, choć przez chwilę. Wszyscy inni wydawali się być zajęci własnymi myślami. Tom widząc, wciąż obojętną minę dziewczyny i bezuczuciowe spojrzenie zaczął robić dziwne, głupie miny. Zwrócił tym samym na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych przy stoliku. Co chwilę dawało się słyszeć głośną salwę śmiechu. On jednak się tym nie przejmował, wciąż dążąc do swego celu. Dziewczyna nadal była niewzruszona.
Równo o dziewiętnastej, na scenę wszedł właściciel hotelu zapowiadając pierwszy występ tego wieczoru. Kasia słysząc nazwę swojego bandu wstała, uwcześniej obdarowując dredziarza pogardliwym spojrzeniem. Udając się w stronę sceny, usłyszeli jeszcze ,,powodzenia” od chłopaków. Tomek i Paweł odwrócili się jeszcze do nich i posłali przyjazny uśmiech. Weszli na scenę, dziewczyna przywołała sztuczny uśmiech na usta, ale to jaki on jest wiedziała tylko ona. Chwycili za swoje instrumenty, nastolatka podeszła do mikrofonu, przywitała się i podała tytuł pierwszej piosenki. Rozpoczął się koncert.
Po półgodzinnym występie, zapowiedziała Tokio Hotel i zeszła ze sceny. Mijając się z nimi tym razem Tomek i Paweł, życzyli im powodzenia.
- Dwudziesta trzydzieści – mruknęła pod nosem Kasia zerkając na zegarek i idąc w stronę boksu.
- Hej – zagadnęli do niej chłopy gdy opadła na siedzenie. Machnęła im ręką na odczepne. Wzięła najbliższą szklankę z jakimś wysoko procentowym napojem i zanurzyła w nim swoje ponętne usta.
- I jak? Masz kogoś na oku? – zapytał Paweł.
- Ja nie, za to nie jeden ma na oku mnie. – skrzywiła się.
- ech… są jacyś goście, którzy mogliby nam pomóc się wybić?
- Ta… są. Ale nie mam zamiaru z żadnym z nich iść do łóżka. Ale jeśli tylko Ty masz na to ochotę, to proszę Cię bardzo, Słońce.
- A ze mną? – wtrącił się do rozmowy lekko podchmielony Tom, usiłując przywołać uśmiech numer 5.
- Nie bierz tego do serca Złotko, ale obawiam się, że nie jesteś w moim typie – odpowiedział mu filuternie Paweł. Chłopak zrobił głupią minę, a Kasia na niego zerknęła.
- Idę do kibla. – powiedziała po chwili wstając.
Wracając z łazienki, usiadła przy barze i zamówiła swoją ukochaną whisky. Czekając na trunek przywędrował do niej Tom i usiadł obok.
- Poproszę Martini. – zwrócił się do barmana. – daliście niezły koncert – zwrócił się do dziewczyny.
- Dzięki – odpowiedziała beznamiętnie, nie chcąc kontynuować rozmowy.
- Masz ładny głos – odpowiedziała mu cisza - i ciałko. – zlustrował ją od góry do dołu.
- Yhy – wzięła swój napój i poszła do boksu, zupełnie ignorując fakt jego istnienia.
Chłopak jednak nie dał się tak łatwo. Wziął swoją szklankę i podszedł do niej, narzucając na jej ramiona swoja rękę. Dziewczyna najpierw popatrzyła na dłoń, spoczywająca na jej prawym ramieniu, a następnie zwróciła twarz w stronę chłopaka. Jego oblicze znajdowało się tylko parę centymetrów do jej. Za blisko.
- Czego Ty ode mnie chcesz? – spytała spokojnie.
- Od Ciebie? Niczego. Ja po prostu chce Ciebie. – mrukną jej do ucha, poczuła woń alkoholu i papierosów.
- Weź, idź poszukać jakiejś różowej, cycatej fanki. Ona na pewno chętnie pójdzie z Tobą do łóżka. Nawet zrobisz dobry uczynek – spełnisz jej marzenie – odpowiedziała mu sarkastycznie i strzepnęła jego rękę ze swych ramion. – dam Ci nawet podpowiedź gdzie jej szukać i małą radę. – wspięła się na palce kładąc wolną dłoń na jego torsie, i szepcząc na ucho – Odśwież oddech, zanim podejdziesz do tego pokemona przy barze.
Chłopak odwrócił głowę w stronę baru, kiedy dziewczyna się zmyła do boksu.
- Bill, lepiej idź zająć się swoim niedorozwiniętym bratem, zanim wujkiem zostaniesz – zwróciła się sarkastycznie do czarnulka, siadając. – jest tak wstawiony, że wątpię by pamiętał o prezerwatywie.
Chłopak wstał, kierując się do baru.
- Acha, i tak przy okazji. – zlustrowała jego całą sylwetkę. – podciągnij spodnie nim Cię zgwałci jakiś biznesmen. – uśmiechnęła się ironicznie. Do chłopaka jakby nie dotarły te słowa, odwrócił się poszedł.
- Kaśka, czemu ich tak traktujesz? – zapytał się gniewnie Łukasz – nawet ich nie znasz i przecież nic Ci nie zrobili.
- A zdziwiłbyś się. – spojrzała w jego tęczówki, przeszywając go wzrokiem na wylot. – Poza tym Was wcale nie traktuje lepiej, więc sobie daruj. Zresztą, co Ty się tak o nich troszczysz, hę?
Chłopak jej nie odpowiedział. Ugiął się pod jej spojrzeniem. Nastolatka dopiła swój trunek, po czym wyszła z sali nie żegnając się z nikim.
Szła spokojnie plażą, z dwoma brizerkami limonkowymi w dłoni. Co chwila popijała z jednej butelki. Jej stopy delikatnie masował piasek i woda. Włosy subtelnie rozwiewał wiatr. Wydawała się być nieobecna. Zamyślona. Jak co wieczór, jej wędrówka kończyła się na pomoście. Położyła się na nim, zanurzając stopy w ciepłym oceanie. Przed jej oczami kolejno zaczynały poruszać się obrazy. Bolesne wspomnienia. W większości tylko takie posiadała. Następstwami wszystkich radosnych, szczęśliwych zdarzeń w jej życiu było cierpienie. Niewiadomo czemu, one bolały jeszcze bardziej. Może dlatego, że są przeszłością, bo były i nie wrócą. Nigdy. Bo nie potrafiła się pogodzić z ich odejściem. Może, dlatego, że w tych wydarzeniach uczestniczyli ludzie, którzy zadali jej najwięcej bólu. Teraz, gdy część wspomnień wróciła, ona nie czuła nic. Żadnego bólu, cierpienia, rozczarowania, żalu, smutku. Kompletnie nic, żadnych uczuć. Jak co dzień.
Symbolicznie, uważa się, że to serce jest odpowiedzialne, za uczucia. Zatem, jak ktoś jej powiedział kiedyś - ,, Ty nie masz serca”. Jeśli to ono za nie odpowiada, to owszem. Nie ma serca. Ale ona uważała, że to nie serce tym kieruje. Tylko umysł. To tam się wszystko lokalizuje, uczucia, osobowość, wspomnienia, wszystko. To właśnie ten narząd, według niej, jest tak zwaną ,,Duszą”. Dlatego, oczy są zwierciadłem duszy, to one stwarzają jedną z paru barier prowadzących do mózgu. Do tego dochodzą, jeszcze usta, nos, uczy. Ale one nie są na tyle romantyczne, by można sformułować takie powiedzenie. Mówi się też, co z oczu to z serca, a jeśli to co z niego, to z umysłu. To ta sama bajka. Z nosa leci katar – mało romantyczne, no nie?. Z ust ślina i słowa, nie rzadko słowa bez pokrycia, oszczerstwa, bolesne stwierdzenia, a czasami zbyt piękne by mogły odzwierciedlić rzeczywistość. Uszy – woskowina, coś gorzkiego, też nie za bardzo. Więc zostały tylko oczy jako uznanie ich za zwierciadło duszy. Bo co? Bo najbardziej romantyczne? Bo lecą z nich łzy? Naturalne oczyszczanie oczu (duszy?). Są białe, czarne i jeszcze jakiś kolorek. Czyli są ładne, jeszcze jeden argument, który przemawiał za uznaniem ich zwierciadłem. Gdy się zaszklą, tworzą wodną tamę, błyszczą, są podobne do lustra ! Jeszcze jeden.
Dziewczyna będąc pogrążoną w myślach, nawet nie zauważyła gdy zaczęło świtać. Widząc wschodzące słońce, zebrała się i wróciła do hotelu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Czwartek 23-11-2006, 23:36 Temat postu: |
|
|
Oh, zupełnie o Tobie zapomniałam!
Niv, wybacz mi.
Ostatnio rzadko bywam na forum, a jak już jestem to tylko po to, aby przeczytać konkretne opowiadania.
Dziękuję, że 4 part był specjalnie dla mnie.
To miłe z Twojej strony.
Part 5...ciekawy.
Pijany Bill?
Nieźle.
Starałam się to sobie jakoś wyobrazić...i jest!
Stanął mi przed oczami na maksa wstawiony Bill, z niepoukładanymi kudłami i rozmazanym makijażem od któego wali alkoholem.
Brawo pomysłu.
W każdym razie czekam na nowy part
Pozdrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 25-11-2006, 20:09 Temat postu: |
|
|
CZĘŚĆ 6
Mijały dni, a chłopcy z Tokio Hotel coraz bardziej się dziwili nieobecności Obscurity. Nie widzieli już ich od dłuższego czasu ani w restauracji, ani w żadnej knajpie, nawet Kaśki spacerującej po plaży. Od pamiętnego występu minął już ponad tydzień, a ich ani widu, ani słychu. Po pewnym czasie, doszli do wniosku, że wyjechali.
Dochodziła 6 rano, a Bill, Tom, Gustav i George byli już na nogach i wyszykowani. Dzisiaj mieli urządzić sobie wypad na pełne morze, co ciekawsze żaglówką. O 6.30 mieli się stawić w wypożyczali jachtów, byli tam umówieni ze sternikiem, który miał ich zabrać na wycieczkę. Równo o podanej godzinie stawili się w wypożyczalni, wrzucili rzeczy na jacht, obgadali przebieg całej wycieczki. Sternik w skrócie streścił im, co jak się nazywa i jaki brzmią komendy. W końcu w pewnym momencie może potrzebować ich pomocy. A zawsze lepiej dmuchać na zimne. Jeszcze przed siódmą wypłynęli.
***
Dochodziła 16, plaża znowu zaczęła się zaludniać po fieście. Kasia właśnie sobie siedziała na poręczy od budki ratownika. Obserwowała przez lornetkę brzeg oceanu. Paweł siedział obok w pomarańczowych spodenkach, na krzesełku ratownika i przyglądał się ludziom chodzącym po plaży. Wiał bardzo silny wiatr, więc ludzie tylko spacerowali. Raczej nie wchodzili do wody by popływać. Nie rozbierali się też do opalania. Na plaży było spokojnie.
- Miło z Twojej strony, że czekasz aż skończę prace – usiłował nawiązać rozmowę Paweł.
- yhym – w odpowiedzi nie padły żadne słowa.
Dziewczyna odłożyła lornetkę. Oparła się o ścianę budki nadal siedząc na poręczy, jedną nogę zgięła w kolanie i trochę przysunęła do klatki piersiowej, druga zaś bezwładnie zwisała z barierki. Miała zamknięte oczy, włosy opadały jej na ramiona, zakrywając czarny stanik od stroju kąpielowego i sporą część skóry. Grzywkę do połowy policzka rozwiewał jej wiatr, drażniąc twarz. Promienie słońca rozgrzewały jej skórę i opalały nogi blade jak mleko. Jak to możliwe, żeby dziewczyna będąca w Hiszpanii od paru tygodni wcale się nie opalił? No, chyba, że była jeszcze bledsza.
W pewnym momencie poczuła na swoim udzie czyichś delikatny dotyk. Zadziałało to na nią bardziej niż porządne uderzenie w twarz. Automatycznie, otworzyła oczy i spojrzała na dłoń gładzącą jej nogę. Po chwili przeniosła swoje tęczówki na właściciela owej ręki.
- Paweł – zaczęła ostro – nie dotykaj mnie – zmierzyła go ostrzegawczym spojrzeniem.
Chłopak na jej słowa nie zareagował, nie przestał jej dotykać.
- Ja naprawdę NIE mam zamiaru brać udziału w sprowadzaniu Ciebie na drogę heteroseksualisty. – mówiła powoli i wyraźnie.
- Oj, Shadow, Shadow – zwrócił się do niej po nicku, patrząc w oczy – Wcale nie chce, żeby ktokolwiek na cokolwiek mnie nawracał. – powiedział przyjaźnie.
- W takim razie mnie nie dotykaj z łaski swojej – warknęła.
- Dlaczego taka jesteś? – zapytał, zupełnie ignorując ton jej głosu. Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała wymownie na jego rękę, wciąż spoczywającą na jej nodze. Jednym ruchem strąciła ją i zapytała:
- Jaka jestem? I co znowu Ci we mnie nie pasuje?
Niestety nie dane im było dokończyć tej rozmowy, bo w pobliżu ni stąd, ni zowąd pojawiła się reszta ich znajomych.
- Hejyo! – przywitali się chórem wchodząc pod zadaszenie budki. Paweł przywitał się z chłopakami uściśnięciem dłoni, a Kasia tylko kiwnęła. Nie zaszczycając ich nawet słowem.
- Do której masz zmianę ? – zapytał Łukasz.
- Do 17.
- No to jeszcze parę minut zostało – uśmiechnął się blondyn.
Łukasz usadowił się na poręczy obok Kasi, Ed na przeciwległej, Paweł na krzesełku ratownika, Tomek na trapie.
- ech… jak myślicie, jak długo jeszcze tu będziemy? – znienacka zapytał się Tomek patrząc na ocean.
- Się zobaczy, ale nie długo. Za parę tygodni będziecie musieli wracać do szkółek się uczyć – Łukasz spojrzał na wszystkich kolejno.
- Ta, a Ty szczęściarzu będziesz miał jeszcze miesiąc wolnego.
- I gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie. – dopowiedział Czarnulek.
- Się studiuje się ma. – wyszczerzył się Łukasz.
- Się uczy się nie ma – z przekąsem powiedziała Kasia. – ale Ty jesteś studentem, a nie studiujesz, to jest pewna różnica. – uniosła jedną brew do góry.
- Czepiasz się.
- A poza tym Słoneczko, zaliczyłeś wszystkie sesje? – dopytywała się Kasia z przekąsem.
- Ty to potrafisz człowiekowi popsuć humor. – chłopak zmarkotniał.
Przybliżyła się do niego, położyła jedną dłoń na jego ramieniu i szepnęła do ucha:
- Staram się.
***
- Podaj mi moją torbę sportową – poprosiła Kasia Pawła, ten wziął ją i rzucił dziewczynie.
- Dzięki – odpowiedziała łapiąc ją i wyjmując z niej pochwę z dużym nożem w środku. Zaczęła się nim bawić.
Cała piątka rozmawiała jeszcze ze sobą na temat reszty wakacji, planów, szkoły, muzyki. Dopóki nie przerwał im krzyk jakiejś kobiety. Kasia automatycznie wyszukała ją wzrokiem, ta wskazywała ręką na coś na morzu. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku, wcześniej przykładając do oczu lornetkę.
Poderwała się na równe nogi widząc przewróconą żaglówkę i jakąś postać w wodzie machającą rękami.
- Mamy robotę – zwróciła się do Pawła, zdejmując spodnie i przyczepiając do uda pochwę z nożem. Chłopak widząc jej reakcje zaczął przygotować się do wejścia do wody. – Ed, zadzwoń po pomoc, karetka i łódź, będą potrzebne. Tomek będziesz musiał nam pomóc, Łukasz czekaj na pomoc i powiedz co jest grane. – wydawała wszystkim polecenia, po czym chwyciła w ręce deskę do surfingu i zaczęła biec w stronę wody. Tomek też wziął deskę i pobiegł za nią, Paweł uczynił to samo biorąc bojkę.
Wskoczyli do wody. Zaczęli płynąc w stronę przewróconej żaglówki. Była oddalona od brzegu o spory kawałek. Zanim dopłynęli do jachtu minęło trochę czasu. Masztu trzymał się jakiś mężczyzna, obok niego przerażony blondyn. Krzyczeli coś. Kasia do nich podpłynęła wpław trzymając jedną ręką deskę. Gustav - jak się po chwili okazało, rzucił się jej na szyje, podtapiając przy tym. Przez chwilę się szarpała z przerażonym chłopakiem. W końcu go uderzyła i obezwładniła. Uspokoił się trochę. Wsadziła go i mężczyznę na deskę. Paweł i Tomek byli obok niej.
- Czy jest jeszcze ktoś ? – zapytała.
- Bill, Tom, George! – wykrzykiwali przerażeni.
- Gdzie?
- Woda. Zaplątani. Kabina. Dziób. Uwaga bom! Lewy szot foka wybierz! Zwrot przez dziób! Balast na prawą burtę! – nie byli w stanie wypowiedzieć sensownego zdania. Kasia słysząc to, kazała Tomkowi ich wziąć na brzeg. Popłynęli.
Dziewczyna od razu zanurkowała. Zobaczyła postać szarpiącą się z linami. Podpłynęła do niej. To był Tom, dredy poruszały się pod wpływami jego gwałtownych ruchów. Złapała go za ramię. Przerażony się odwrócił.
Miał wielkie, przerażone oczy. Nadęte policzki. Trzymał tlen. Dusił się. Dziewczyna złapała jego twarz w dłonie. Uspokoił się trochę. Próbowała wyplątać go z liny. Nie udawało się. Tlen jej się kończył. Chłopak wypuścił z ust powietrze. Pęcherze wypłynęły na powierzchnię. Tom tracił przytomność. Znowu uwięziła jego twarz w dłoniach. Przybliżyła swoje usta do jego. Dotknęły się. Rozwarła mu wargi swoim językiem. Dmuchnęła. Oddała mu powietrze, które trzymała w płucach. Zaciągnął się nim, jakby to miał być ostatni oddech w jego życiu. Wyciągnęła z pochwy nóż i próbowała rozciąć linę. Nareszcie się udało. Chwyciła go za przedramię. Wypłynęli na powierzchnię. Chłopak od razu zaczerpną powietrza. Był w szoku. Posadziła go na desce, którą zostawił Tomek.
- Gdzie jest Bill i George? – chłopak zachowywał się, jakby nic nie rozumiał. Rozglądał się wokół. Dziewczyna potrząsnęła nim. Spojrzał na nią niewidzącym spojrzeniem. Ponowiła pytanie. Wskazał dłonią na wodę. Po chwil, cały się trzęsąc, zaczął płakać. Krzyczał.
- Ratuj ich! Ratuj Billa! Nie pozwól mu utonąć! Ratuj! Pomóż im! – głos mu się łamał, łzy spływały po policzkach. Panikował.
***
Paweł opłynął żaglówkę dookoła. Łudził się, że ktoś jest na powierzchni. Niestety. Zanurkował. Nikogo nie zauważył. Popłyną bardziej w dół. Dostrzegł zamazaną sylwetkę. Podpłynął, bezwładnie spadało w dół ciało gitarzysty. Złapał go i czym prędzej wynurzył się na powierzchnię. Dostrzegł Kasię i Toma. Podholował basistę do deski. Przy pomocy Kasi ułożył go na niej. Tomowi dał bojkę. Wszedł na deskę i zaczął reanimować Georga. Po chwili się udało. Wypluł wodę. Zabrał chłopaków na ląd.
Dziewczyna spowrotem zanurkowała. Nie umiała znaleźć Billa. Opłynęła całą łódkę. Pod żaglami, liny, dziób, rufa. Nigdzie go nie było. Wynurzyła się na powierzchnię. Wzięła oddech. Zanurkowała ponownie. Popłynęła w stronę rufy. Wpłynęła do kabiny. Wszystko tam pływało, materace, poduszki, ubrania, ręczniki. Z jaskółek jakieś mniejsze przedmioty się wydostawały. Przedostała się głębiej. Dostrzegła ciało bruneta. Szarpał się z jakąś liną. ,,Jak to możliwe, że jeszcze oddycha” – przemknęło jej przez myśl. Podpłynęła do niego. Dotknęła jego pleców. Gwałtownym ruchem odwrócił głowę w jej stronę. Włosy odsłoniły mu na chwilę twarz. Zauważyła jego przerażone spojrzenie. Brązowe oczy były zamglone. Chyba płakał. Gdy zauważył dziewczynę w otoczce burzy blond włosów, oczy zabłysły iskierką nadziei. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Pęcherze powietrza wydobyły się z otworu pomiędzy wargami. Od razu zacisną je. Lustrował dziewczynę, zgrabnie poruszającą rękami i nogami. Patrzyła na niego. Widział w jej oczach spokój i opanowanie. ,,Ona mi pomoże, wie co robi” – przemknęło mu przez myśli. Szarpną nogami. Rękami machał, wskazując na swoje dolne koniczyny. Dziewczyna spojrzała w tym kierunku. Delikatnie dotknęła jego nóg. Przeszedł go dreszcz. Próbowała rozplątać mu nogi, lina była za bardzo poplątana.
Dusił się. Oby dwojgu zaczęło brakować powietrza. Zostawiła jego nogi. Chłopak opadał z sił. Złapała jego twarz w dłonie, złączyli wargi. Dała mu resztę powietrza, którą miała. Odsunęła się. Pogłaskała go po głowie uspokajającym ruchem. Odpłynęła. Zostawiła go samego.
Wypłynęła na powierzchnię ,,gdzie jest ta cholerna łódź” - pomyślała zirytowana ich prędkością reakcji. Zaczerpnęła tylko powietrza i znowu zanurkowała. Będąc już przy nim, zaczęła rozplątywać linę. Po chwili sama się w nią zaplątała. Chłopak spojrzał na nią przerażony. Zaczął panikować. Rzucał się w te i we w te. Otworzył usta. Woda zaczęła wypełniać jego płuca. Stracił przytomność.
Dziewczyna, podciągnęła prawe udo do rąk. Udało jej się wyjąć z pochwy nóż. Usiłowała rozciąć linę. Udało się. Uwolniła ręce. Następnie rozcięła linę, która więziła Billa. Spojrzała na chłopaka. Nie oddychał. Objęła go jedną ręką za klatkę piersiową pod pachami. Wypłynęli na powierzchnię. Łodzi wciąż nie było, chłopak nie oddychał. Przyłożyła ucho do jego klatki. Serce biło. Puls? Jest. Jedną rękę trzymała pod głową chłopaka, żeby się nie zanurzył. Zgięła ją w łokciu i zatkała mu nos. Drugą rozwarła mu usta, próbowała dać mu trochę powietrza.
- No dalej chłopie, oddychaj! - Spróbowała ponownie. Nic nie działało. Chłopak wciąż nie oddychał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Niedziela 26-11-2006, 2:29, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sobota 25-11-2006, 22:45 Temat postu: |
|
|
Witaj Niv.
Weszłam tak na chwilę na forum i zobaczyłam nowy part u Ciebie.
Zadowolona weszłam.
Czytałam i czytałam.
Bardzo dokłądnie wszystko opisałaś.
Mam tylko nadzieję, że Bill jakoś z tego wyjdzie.
Ładnie.
Podoba mi się coraz bardziej.
Zastanawia mnie tylko, czemu praktycznie nikt tu nie zagląda i nie komentuje...
Cóż, przynajmniej masz mnie:).
Pozdrawiam i czekam na kolejny part:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 03-12-2006, 15:28 Temat postu: |
|
|
Dziękuję FaNkA MaNsOnA
Ciesze się, że mam Ciebie i że podoba Ci się moje opowiadanie
Pozdrawiam
CZĘŚĆ 7
Na brzegu zrobiło się już małe zbiegowisko gapiów. Wszyscy patrzyli to na zalanego łzami chłopaka w dredach, to na żaglówkę w wodzie odwróconą na pozycje „grzyba”.
Tom bez przerwy się szarpał i wrzeszczał, łzy strumieniami spływały po jego bladej twarzy. Co jakiś czas usiłował wyrwać się do wody, ale Tomek skutecznie go przytrzymywał i sadzał na ciepłym piasku. Minęło już trochę czasu odkąd przypłynęli na brzeg. Georg leżał półprzytomny przykryty kocem, czuwał przy nim Paweł. Gustavam i sternikiem zajmowali się Łukasz i Ed, chociaż oni nie potrzebowali zbyt dużej pomocy.
- Gdzie on jest?! Co się dzieje?! Czemu jeszcze nie wrócili?! Ratujcie go do cholery ! – Kolejny napad histerii Toma. Obłąkanym wzrokiem patrzył w stronę wywróconej żaglówki. W pewnym momencie z determinacją poderwał się z piasku i zaczął biec w stronę wody. Ledwo dotknął jej stopami, a Tomek złapał go za ramię i zagrodził drogę. Przez chwilę się szarpali, ale w końcu wycieńczony chłopak upadł na kolana. Patrzył na ocean, a łzy ściekały po bladej jak kreda twarzy. Schował buzię w dłoniach i położył ją na kolanach.
Poczuł na swoich ramionach coś ciepłego, to był ręcznik. Czyjeś silne dłonie podniosły go do góry, a następnie poprowadziły na plaże. Cały obraz miał zamazany przez łzy.
***
Zobaczyli dwie postacie płynące w stronę lądu, a właściwie jedną holującą drugą. Kasia ledwo oddychając usiłowała nieprzytomnego Billa wyciągnąć na brzeg. Z ratunkiem przyszedł Paweł, pochwycił chłopaka na ręce przerzucając go sobie przez ramiona i wbiegli na plażę. Ułożyli go delikatnie na ciepłym piasku i Kasia przystąpiła do próby przywrócenia mu oddechu, akcja usta-usta. Paweł w tym czasie sprawdził mu puls – słaby.
Serce powoli przestawało bić, w końcu akcja serca się zatrzymała.
- Masarz serca ! – zakomunikował Paweł.
- Raz – wydech w usta Billa – dwa – wydech.
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć – Paweł z każdym słowem, uciskał dłońmi klatkę piersiową chłopaka w okolicach mostka.
- Raz – wdech – dwa – wdech.
- Raz – uciśnięcie – dwa – uciśnięcie – trzy – uciśnięcie – cztery – uciśnięcie – pięć – uciśnięcie.
Co chwilę było słychać ich wykrzykujące słowa głosy.
Tom patrzył na to wszystko nieświadomym wzrokiem. Obserwował to wszystko i miał wrażenie jakby to jego nie dotyczyło, jakby to nie był jego brat, żadnych uczuć. Miał wrażenie jakby to się nigdy nie działo ,,to jakiś cholerny koszmar, to musi być sen, a ja chcę się z niego wybudzić, jak najszybciej! teraz! To nie może być prawda, nie może… On nie może… to niemożliwe, za wcześnie, jeszcze nie jego czas. Nie może, nie! Nie! Nie!...”
- Słuchaj stary, jeszcze ani jeden topielec, którego wyciągnęłam z wody nie umarł na moich oczach i zaręczam, że Ty nie będziesz pierwszy. No dalej Bill, obudź się, to jeszcze nie twój czas! Pomóż nam sobie pomóc! Dalej, oddychaj! Obudź się cholero jedna! – krzyczała Kasia, pomiędzy próbami reanimacji. Do blondyna dochodziły te słowa jakby z innego świata. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem wokół siebie, zobaczył niedaleko siedzącego Georga, obok niego Gustawa. Oby dwaj bladzi jak kreda, patrzyli na to jak usiłują uratować życie ich przyjacielowi. Tom podążył wzrokiem tam, gdzie były wpatrzone ich tęczówki. Zobaczył pomiędzy ludźmi drobne ciało, identyczne do tego jakie sam miał, trzęsące się pod wpływem ucisków w jego klatkę piersiową przez Pawła i ruchów Kasi.
Wszystko go zaczęło boleć i piec jakby to on tam bezwładnie leżał i poddawał się poczynaniom innych. Ale nie to go bolało najbardziej tylko serce i świadomość, że dzisiaj może stracić kogoś, kogo kocha najmocniej na świecie. Cząstkę siebie, kawałek serca i umysłu, że wszystkie wspaniałe wspomnienia z nim związane, które wzbudzały w nim tyle radości, teraz będą jak nie gojąca się rana. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że dzisiaj, tego pięknego, wietrznego, słonecznego dnia, może stracić najbliższą mu osobę. Człowieka, którego kocha, szanuję, brata bliźniaka, jednocześnie przyjaciela, współpracownika z którym rozumiał się bez słów. Kogoś na kim zawsze mógł polegać, kto zawsze pomoże, pochwali gdy się coś dobrze zrobi albo ochrzani by przywrócić do pionu i uświadomić błędy. W jednym momencie zaczęły mu przelatywać wszystkie szczęśliwe chwilę spędzone z Billem przed oczyma. Po chwili poderwał się na równe nogi i podszedł do bezwładnego ciała brata i osób go ratujących, zaczął szeptać do Billa.
***
Widział jak dziewczyna próbuję rozplątać go z wiążących węzłów. Miał przed sobą rozmazany obraz, ale dobrze widział jak sama się zaplątała. Przeraził się, zaczął się szarpać, otworzył usta. Chciał jej coś powiedzieć ale nagle woda wdarła się do jego ust, powoli zaczęła wypełniać jego płuca. Poczuł niesamowity, piekący ból od środka. Zaczęła pochłaniać go ciemność, już nie walczył, oddał się w jej władanie.
Stał cały nagi w jednej wielkiej pustce, pod, nad i wokół niego, wszędzie widział ciemność. Jakby jakieś pudełko, zrobił jeden krok w bok, do przodu, w lewo, do tyłu. Zaczął iść prosto. To nie było pudło, to był bezgraniczna pustka. W takiej chwili powinien czuć się przerażony, zagubiony, powinien płakać? Nie, on nic nie czuł oprócz spokoju, który ograną całe jego ciało, umysł, serce. Nic tylko spokój. Żadnego bólu, cierpienia, radości, żadnych myśli, uczuć. Tylko on, cisza, pustka i wewnętrzny spokój.
Powoli w tej ciemności jakby wisząc, zaczęły pojawiać się obrazy. Jeden wieli pokaz slajdów z jego życia, krótkich czarno-białych filmów bez dźwięku. Obrazy otaczały go z każdej strony. Z zaciekawieniem zaczął przyglądać się każdej fotografii, filmowi.
Na pierwszym zdjęciu były dwa noworodki w rękach młodej, pięknej kobiety o burzy rudych włosów na głowie. Uśmiechnięta leżąca w szpitalnym łóżku. Bill rozpoznał w niej swoją matkę.
Zaraz obok fotografii film, ten sam szpital, ten sam czas. Kobieta uśmiecha się do aparatu tuląc do piersi nowo narodzonych bliźniaków. Widać, że jest bardzo zmęczona ale też szczęśliwa.
- No kochanie, jeszcze tylko jedno zdjęcia, odsłoń trochę buzię Billa i popatrz się w obiektyw – poprosił uśmiechnięty od ucha do ucha wysoki blondyn. Świeżo upieczony tata Billa i Toma a jednocześnie mąż kobiety leżącej na łóżku.
Drugie zdjęcia, pierwsze urodziny chłopców. Mężczyzna opierający głowę na ramieniu Simone i obejmujący ją w pasie. Kobieta trzyma w swych rękach, dwójkę uśmiechniętych chłopców, o blond włoskach. Na pierwszym planie widać tort owocowy z białym kremem na wierzchu i napisem Tom & Bill i jedna paląca się świeczka.
Obok tej fotografii następny film do tego zdarzenia i kolejne zdjęcie, film, zdjęcie, film, zdjęcie…
Chłopak jakby przeżywał kolejny raz wybrane fragmenty ze swojego życia, a nawet nie tylko. Tutaj widział, też to co robili inni po ich np. wspólnej kłótni, jak mama płacze, jak cierpi była dziewczyna po zerwaniu.
W pewnym momencie wszystko zaczęło wokół niego wirować, coraz szybciej i szybciej. Wydawało mu się jakby był w samym środku tornada. Zaczął słyszeć jakieś głosy. Spojrzał w górę, zaczął dostrzegać światło. Słyszał niewyraźny krzyk:
- Słuchaj stary, jeszcze ani jeden topielec, którego wyciągnęłam z wody nie umarł na moich oczach i zaręczam, że Ty nie będziesz pierwszy – usłyszał gdzieś w oddali ciche słowa wypowiedziane przez Kasię w których było słychać determinację i moc - no dalej Bill, obudź się, to jeszcze nie twój czas! Pomóż nam sobie pomóc! Dalej, oddychaj! Obudź się Ty cholero jedna!…
Nagle wszystko ucichło. Znowu pustka i cisza ale tym razem jego twarz oświetlał jeden promień światła. Patrzył w górę.
- Bill... Bill, wiem, że mnie słyszysz, obudź się, proszę. Nie umieraj, nie zostawiaj mnie samego. Kocham Cię mój mały braciszku, oddychaj, proszę. Zrób to dla siebie, nie tylko dla nas, dla mnie. Przecież, Ty tak kochasz życie, pamiętasz „Leb die sekunde“ ? Ba! o co ja pytam, na pewno pamiętasz, w końcu to twoje motto, braciszku. Wracaj do nas, to jeszcze nie twój czas, chodź. Proszę, wróć. Kocham Cię, Mecki. – rozpoznał smutny, łamiący się szept Toma.
Znowu, tylko on, cisza i pustka ale już bez wewnętrznego spokoju.
- Ratujcie go!
Naglę znowu wszystko zaczęło wirować wokół niego, po chwili i on wirował, unosił się do góry, do tego światła, coraz wyraźniej słyszał głosy.
Cisza…
Widział zarys jakiejś postaci w wielkim blasku czegoś. Mówiła coś, ale już nic nie słyszał. Za nią malowała się wielka jasność, z kolei ona była cała czarna, tylko kontury były jasne, miała blond włosy. Poczuł czyjeś delikatne dłonie, a potem ból. Przeraźliwy ból rozpierający go od środka, płuca, serce, gardło, usta, głowa. Ucisk w klatkę piersiową. Czuł wszystkie swoje narządy, teraz spokojnie mógłby zdawać egzamin z anatomii. W głowie mu huczało.
Już nie było tylko jego, pustki, ciszy i spokoju. To wszystko się skończyło, odeszło tak szybko jak przyszło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niv dnia Wtorek 05-12-2006, 16:13, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Poniedziałek 04-12-2006, 22:36 Temat postu: |
|
|
Oh, Niv, nie masz za co dziękować.
Po prostu lubię Ciebie i Twoje opowiadanie:).
Przypadło mi do gustu i czytam:).
Dramatyczny part.
Ale mam nadzieję, że odratujesz Billa.
No ba, wkońcu on musi żyć.
Bardzo podobały mi się opisy.
Brawo.
Czekam na nowy part:).
Pozdrawiam^^
Twoja stała czytelniczka, FaNkA MaNsOnA
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 06-12-2006, 15:47 Temat postu: |
|
|
Witam
Z okazji dnia Św. Mikołaja, chciałam wszystkim złożyć życzenia, zatem życzę Wam:
- dużo wymarzonych prezentów
- spełnienia marzeń
- dobrych ocen w szkole
- wytrwałości w dążeniu do celu
- więcej wolnego czasu
- miłego spędzania czasu
- wspaniałych, szczerych i oddanych przyjaciół, na których zawsze możecie liczyć
- żeby nie otaczali Was sami ignoranci, hipokryci, niefajni (wg Was) ludzie
- spotkania swojej "drugiej połówki" a chociaż, fajnego partnera/ke
- wyrozumiałości ze strony nauczycieli, rodziców i innych ludzi
- żebyście byli szczęśliwi
A oto mały prezencik ode mnie z tej okazji, następny part
Pozdrawiam, zapraszam do czytania i komentowania
CZĘŚĆ 8
- Kasiu, to już chyba nie ma sensu – usłyszała z boku smutny głos Pawła.
- Ratujcie go! – znowu wrzasną Tom – nie dajcie mu… nie pozwólcie… – chłopakowi zalanemu łzami łamał się głos.
- Że niby co nie ma sensu? – powiedziała karcącym głosem – ratowanie ludzkiego życia?!
Chłopak spojrzał na nią zmieszany.
- Nie to miałem na myśli, po prostu… tak długo to już trwa, że… – wbił tęczówki w piasek.
Tom upadł na kolana jeszcze bardziej zanosząc się płaczem. Kasia spojrzała na niego ze współczuciem, a następnie na mówiącego, stanowczo mu przerywając:
- Nie chrzań mi tutaj, że to nie ma sensu. Nie miał drgawek przedśmiertelnych więc jeszcze wszystko jest możliwe. A jak nie wierzysz to się odsuń… Sama dokończę – powiedziała zdenerwowana i wbiła swoje morskie tęczówki w młodego ratownika.
Paweł znowu zaczął uciskać klatkę piersiową Billa. Utkwiła spojrzenie w sylwetce chłopaka bezwładnie leżącego u jej stup. Wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie. Przeniosła tęczówki na bladą twarz topielca, na której malował się spokój ,,A może Paweł ma racje? Czyżby to był już jego koniec?” przemknęło jej przez myśli ale zaraz się skarciła za nią. ,,Nie, nie może być. Ty nie będziesz pierwszym ”.
- Pięć – usłyszała głos Pawła.
Przyłożyła usta do spierzchniętych i powoli siniejących warg bruneta, dmuchnęła. Oderwała się by zaczerpnąć powietrza i ponownie. To wszystko trwało sekundy. Odsunęła się od twarzy chłopaka.
Po tylu minutach trwania reanimacji nareszcie usłyszeli tak wyczekiwany odgłos kaszlenia. Bill zaczął wypluwać wodę. Kasia od razu złapała go jedną ręką pod pachą, a drugą przewróciła go na bok tak, że jej przedramię i ramię podtrzymywało go przed spotkaniem z piaskiem, a jemu łatwiej było wypluwać wodę. Leżał taki pół przytomny na jej ręce zwracając życiodajną wodę, która teraz o mało nie okazała się jego mordercą. Spod zamkniętych powiek, zaczęły mu wypływać łzy bólu. Dziewczyna delikatnie klepała go po plecach. Jak skończył już wypluwać wodę, spowrotem się położył. Otworzył oczy i chciał coś powiedzieć, ale ból skutecznie mu to uniemożliwiał. Nie widział twarzy dziewczyny, bo siedziała tyłem do słońca. Dostrzegał tylko kontur jej sylwetki. Szlochał jeszcze bardziej. Gdzieś w oddali słyszał masę głosów. Bał się, wszystko go bolało, nie wiedział gdzie jest, co się dzieje. Nic nie pamiętał. Teraz widział profil dziewczyny, coś do kogoś mówiła. Po głosie wydawało mu się, że to…
- Mama? – wychrypiał i podniósł się do pozycji siedzącej wtulając się w nią, szukając w jej ramionach schronienia i uśmierzenia bólu. Ufnie położył głowę na jej piersi i zaczął jeszcze głośniej płakać.
Shadow zaskoczona jego reakcją najpierw nie zareagowała, a po chwili objęła go opiekuńczo i zaczęła delikatnie głaskać po głowie i plecach.
- Podajcie mi jakiś z ręczników, wiszących na barierce od budki ratownika, on cały się trzęsie. – wydała polecenie.
- Cicho, już wszystko dobrze… - zaczęła szeptać uspakajające słowa po do ucha bruneta. Był taki bezbronny i przerażony. Blondyn podał jej ręcznik, który przyniósł, mówiąc:
- To Twój, sorry, ale tylko on jest suchy.
Bill poczuł na swoich ramionach i plecach, ciepły przyjemny materiał. Jeszcze bardziej i ufniej się wtulił w dziewczynę. Czuł, że ona go ochroni przed złem, że się nim zaopiekuje i pomoże.
Tom patrzył na to wszystko i jakby nic do niego nie docierało. ,,On żyje, mój mały braciszek żyje…” z transu wyrwał go głos Kasi, która powiedziała mu żeby podszedł i zajął się uspokajaniem Billa.
Brunet poczuł jak osoba, w którą się wtula delikatnie go od siebie odsuwa, w końcu wstaje i odchodzi. Zaraz po tym, ktoś inny wziął go w ramiona i zaczął uspokajać, nie wiedział co się dzieje. Był kompletnie zdezorientowany.
- Kiedy przyjedzie to pieprzone pogotowie. – Blondynka była podirytowana maksymalnie, podchodząc do swoich znajomych.
- Ed, czy Ty w ogóle ich zawiadomiłeś? – zapytał się Tomek stojący obok.
- Tak.
- Zaręczam Wam, że jak przyjadą to tak ich opierdole, że… - nie dokończyła, bo przerwało jej wołanie Toma:
- Chodźcie tutaj, Bill, on… on…! – wrzeszczał coś dredowaty . Kasia i Paweł od razu podbiegli do niego.
- Co się dzieje? – zapytała dziewczyna klękając przy chłopakach.
- On przestał płakać, uspokoił się, a teraz nie umiem go obudzić! – znowu zaczął panikować Tom.
- Spokojnie, połóż go. – kazał Paweł.
Tom delikatnie ułożył bruneta na ziemi. Młodzi ratownicy zaczęli sprawdzać puls, bicie serca, źrenice, oddech itd. Próbowali go ocucić. Po kilku nieudanych próbach zrezygnowali, a Paweł wstał i zwrócił się do Toma:
- Spokojnie, on tylko zasnął z wyczerpania, teraz raczej się nie obudzi przez parę dni. – położył pokrzepiająco dłoń na ramieniu chłopaka.
Po chwili usłyszeli wycie samochodu ratowniczego. Odwrócili się i zobaczyli kilka nadjeżdżających żółtych pojazdów. Kasia zacisnęła mocno dłonie w pięści. Gdy tylko ratownicy wysiedli i wpakowali Billa na nosze i włożyli do samochodu, Paweł do nich podszedł i zaczął mówić co i jak. Ile minut był nie przytomny, ile trwała reanimacja, masarz serca, czas bycia pod wodą itd. Inny ratownik z tego samego samochodu zajął się Tomem. Chłopak usiadł obok leżącego Billa w pojeździe. Inni sanitariusze zajęli się Georgem, Gustavem i sternikiem.
Gdy wszyscy byli już przebadani na tyle na ile pozwalały warunki, do Kasi podszedł jeden z ratowników, pytając czy nic jej nie jest.
- Bardzo wcześnie się zainteresowaliście całą sprawą i łaskawie przywieźliście tu swoje tyłki – zaczęła mówić oburzonym tonem. – Naprawdę, muszę Wam pogratulować szybkości reakcji. Ach, gdyby nie Wy to na pewno byśmy sobie nie poradzili. – mówiła z sarkazmem – Do kurwy nędzy, gdzie byliście kiedy traciliśmy jednego z poszkodowanych?! – prawie krzyczała – Mieliście przerwę i nie mogliście się oderwać od jakiegoś pieprzonego telewizora? Czy musieliście dopić herbatkę i zapomnieliście o zgłoszeniu o wypadku?! Co było ważniejsze od ludzkiego życia?!... – zaczęła ich opieprzać (przepraszam za wulgaryzm, ale to jest najtrafniejsze określenie tego co robiła – dopis autorka).
Po skończeniu monologu dziewczyna przeszywała ratownika swoim spojrzeniem, mężczyzna zaczął się jąkać ale w gruncie rzeczy nic nie odpowiedział. Spuścił wzrok w dół, po chwili się pożegnał, wpakował do samochodu i odjechały wszystkie wozy.
- Tak też myślałam – dopowiedziała patrząc za odjeżdżającymi autami.
- Przepraszam. – usłyszała za sobą cichy głos Pawła.
Odwróciła się i uniosła głowę by spojrzeć w jego oczy.
- Niby za co? – odpowiedziała beznamiętnie.
- Za to, że zwątpiłem, że chciałem go przekreślić, poddać się przy ratowaniu jego życia.– mówił patrząc w piasek.
- Każdy ma czasem chwilę zwątpienia – mówiła chłodno i bez uczuć.
- Tak, ale moje zwątpienie mogło się skończyć jego śmiercią.
- Ale nie skończyło.
- Bo Ty byłaś przy nim, dzięki Tobie on żyje.
Kasia jakby nie usłyszała tych słów, uniosła jego podbródek do góry, tak by spojrzał w jej oczy.
- Patrz mi w oczy, ja rozmawiam z Tobą, a nie z Twoją czupryną. – upomniała go – A poza tym, to powinieneś był lepiej uważać na kursie. – posłała mu wymowne spojrzenie.
Paweł lekko się uśmiechną słysząc te słowa. Dziewczyna widząc jego reakcje dodała:
- A co do przeprosin, to powinieneś je kierować do Billa i Toma, bo myślałam, że chłopak po tym tekście pójdzie się utopić, albo na miejscu zawału dostanie.
Paweł puścił te słowa mimo uszu.
- I mam dla Ciebie jeszcze jedną małą lekcję: Nigdy nie mów, że ratowanie czyjegoś życia jest bezsensu, nawet jeśli szansa, że przeżyje będzie wynosić 1 %. Potem mógłbyś żałować, że nic nie zrobiłeś chociaż mogłeś.
Dziewczyna zaczęła się od niego oddalać w kierunku budki ratownika, żeby się wysuszyć i ubrać. Robiło się już coraz później i zimniej, na jej ciele pojawiła się lekka gęsia skórka. Wytarła się pierwszym lepszym ręcznikiem, w końcu jej miał przy sobie Bill. Ubrała się i usiadła na poręczy, opierając o budkę. Siedziała tak, obserwując jak w oddali ludzie usiłują odwrócić żaglówkę. Co jakiś czas w duchu wybuchała śmiechem widząc, co oni wyprawiają i jak wlatują do wody. Po około pół godzinie, dziewczyna zdecydowała, że da im małą radę, jak wyciągnąć tą żaglówkę. Wstała, rozebrała się do stroju i popłynęła do nich.
Gdy wreszcie doszli do wniosku, że im się nie uda bo są za słabi i po kolejnych kilku próbach i lądowaniu na nowo w wodzie, zdecydowali się jej usłuchać i wezwać dużą łódź do pomocy, minęło kolejne pół godziny. Nim łódź przypłynęła minęło trochę czasu.
Dziewczyna wyszła z wody, osuszyła się, ubrała i zajęła swoje poprzednie miejsce. Gdy słońce chyliło się ku upadkowi, by odstąpić swoje miejsce księżycowi i jego kompanom, łodzi już nie było, tak samo jak i żaglówki.
Jej spojrzenie przykuło kilka spacerujących zakochanym par, spojrzała na nich z politowaniem i zamknęła oczy. Otwierając je zauważyła zbliżającą się w jej stronę sylwetkę jakiegoś wysokiego, długowłosego blondyna. Będąc już bliżej niej, rozpoznała w nim Łukasza, szedł jakiś przygaszony. Podszedł do niej nic nie mówiąc, tylko ją przytulił jednym ramieniem. Nie widząc z jej strony żadnej reakcji, odsunął się. Miała lekką gęsią skórkę, więc zarzucił na jej ramiona bluzę, którą wziął ze sobą dla niej.
- Dziękuję – spojrzała na niego – Co się stało?
Chłopak studiował spojrzeniem każdy minimetr jej twarzy, a najdłużej zerkał w jej oczy.
- A czy musiało się od razu coś stać? – zapytał jak najdłużej odciągnąć tą rozmowę w czasie. Nie chciał jej tego mówić, ale wiedział, że musi.
- Musiało. Nigdy mnie nie szukasz, a tym bardziej nie przychodzisz, już nie wspominając o tym, że mnie teraz przytuliłeś, czego raczej nie robisz bez powodu, bo wiesz, że tego nie lubię. No i jesteś smutny. – powiedziała spoglądając na niego. Chłopak głęboko westchnął i powiadomił ją o telefonie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FaNkA MaNsOnA
Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Środa 06-12-2006, 22:34 Temat postu: |
|
|
Jestem;).
Dziękuję w imieniu swoim i wszystkich:).
Part jak zwykle cudny.
Już traciłam nadzieję, że Shadow uratuje Billa, a jednak xD.
Ciekawe, o jakim telefonie musi jej powiedziec Łukasz.
Nie lubię niepewności, dlatego szybko (oczywiście w miare możliwości) dodaj new parta:).
Pozdrawiam;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niv
Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 17-12-2006, 13:21 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Ci, FaNkA MaNsOnA, nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam dla kogo pisać i wstawiać nowe odcinki tutaj
Wybacz, że musiałaś tak długo czekać, ale mam straszny nawał pracy i rzadko znajduję czas na jakąkolwiek rozrywkę taką jak pisanie
Pozdrawiam.
CZĘŚĆ 9
Leciała samolotem do Polski. Zastanawiacie się co czuła, wracając z wakacji o dwa tygodnie za wcześnie? Zawód? Rozczarowanie? Rozgoryczenie? Zdenerwowanie? Nic z tych rzeczy. Ona nie czuła nic, w końcu to był jej naturalny stan emocjonalny. Jej wszelkie uczucia zostały zamrożone. A serce kiedyś tam, wyrwane z piersi, wypłukane w occie i wsadzone na właściwe mu miejsce. Zdezynfekowane z takich pasożytów jakimi są uczucia. Ale zaraz, zaraz… przecież ośrodek emocjonalny nie mieści się w sercu! Jego miejsce jest w płacie czołowym! Z czego wynika, że ona musi mieć uczucia. Zatem je ma. Tylko gdzie one się podziewają w tej chwili? Stan bezmyślnego zawieszenia. Czyżby to było powodem jej znieczulenia?
Obserwowała widoki zza okna, opierając czoło o zimną szybę. Gdzieś obok, płakało ze strachu dziecko. Jeszcze trochę dalej ktoś prosił o tabletki na uspokojenie. Ktoś wymiotował w łazience. Każdy w jakiś sposób przeżywał ten lot. A ona nic. Wciąż wlepiała swoje nieobecne spojrzenie w chmury.
Wszystko co działo się wokół niej, jakby jej nie dotyczyło. Nagle, jej lewy kącik ust uniósł się lekko ku górze. Tworząc tym samym nikły zarys półuśmiechu.
W tym samym momencie, całym samolotem wstrząsnęło. Nastąpiły mocne turbulencje. Gdzieś w oddali nasilił się płacz dziecka, usłyszała krzyk jakiejś kobiety. Z głośników dobiegł ją głos pilota, przez co przeniosła swoje zielone tęczówki na głąb samolotu. Wzrokiem szukała stewardesy ale jej nie znalazła. Jej oczy przykuł głośnik, z którego wydobywał się niewyraźny, zdeformowany głos pilota. Wstrząsy się powtórzyły.
A ona patrzyła na to wszystko obojętnie.
*
Minął już tydzień od pamiętnego wypadku. Bill wrócił do apartamentu ze szpitala, w którym profilaktycznie przetrzymali go kilka dni. George miał się dobrze, tak samo Tom i Gustav toteż trzymali ich pod obserwacją jedną noc. Całe to zdarzenie wydawało im się już tak odległe, że byli gotowi o nim zapomnieć. Jeszcze tylko jedną rzecz chcieli zrobić nim puszczą je w niepamięć. Mianowicie podziękować za uratowanie tym, którzy ich wybawili. Tylko jak to zrobić? Skoro nie wiedzą gdzie ich znaleźć. W końcu z hotelu już się wyprowadzili.
*
Ich problem sam się rozwiązał, gdy spotkali chłopaków z klubie ,,Evento”. Podeszli do nich i się przywitali. Łukasz zaprosił ich gestem ręki by się do nich dosiedli. Uczynili to bez żadnych dodatkowych słów.
- A gdzie jest Catalin? – zapytał się Tom, błądząc wzrokiem po zgromadzonych, a następnie po całej sali.
- Wyjechała tydzień temu w nocy – odpowiedział Łukasz, któremu mina zrzedła. Tokio Hotelowcy się trochę zdziwili. Spojrzeli po sobie, a po chwili Bill zwrócił się nieśmiało do Pawła, Tomka, Łukasza i Edwarda.
- Bo ja… to znaczy my, chcieliśmy Wam podziękować za uratowanie życia. – westchnął – szkoda, że Catalin nie ma – posmutniał.
Znajomi z Polski uśmiechnęli się tylko i Paweł powiedział.
- No cóż, taka praca – puścił im oczko – zresztą swoje życie głównie zawdzięczacie Kasi, której niestety dzisiaj z nami nie ma.
- Ale sama by sobie nie poradziła. Zresztą nie ma co się wdawać w dyskusje. Uratowaliście nam tyłki i tyle – uśmiechnął się George.
Polacy spojrzeli po sobie i się uśmiechnęli szczerze, a po chwili zaczęli śmiać.
- Oj, zdziwilibyście się – powiedział Łukasz puszczając oczko – z niej jest niezła agentka.
- A macie z nią jakiś kontakt? To znaczy, czy moglibyście dać nam jakieś namiary? Jej również chcielibyśmy podziękować. – włączył się do rozmowy Gustav.
- Owszem, mamy. Ale nie wiemy, czy możemy Wam je dać. Znając ją, obdarłaby nas ze skóry za to. – mówiąc to, Tomek się uśmiechną.
- Jakby co, możemy powiedzieć, że dali nam je w bazie ratowników. W końcu ona chyba też tam pracowała, tak? – zapytał Tom.
- Tak, ale oni by Wam ich nie dali. Zresztą, pewnie ich już nie mają. W końcu odeszła z pracy. – Stwierdził Edward.
- To nie dacie nam namiarów?
- Nie, bo ona by tego nie chciała. Poza tym, jedyne co ewentualnie moglibyśmy Wam dać to numer jej komórki. Bo z adresem to jest zagmatwana sprawa, a teraz pewnie jeszcze bardziej pokręcona. – stwierdził Łukasz, widać było, że wie więcej niż inni. Nawet Paweł, Tomek i Edward spojrzeli na niego zdziwieni, gdy mówił o tym, co może być teraz.
- A moglibyście się z nią jakoś skontaktować i spytać czy możecie? Bardzo nam zależy – Tom przejął inicjatywę.
- Możemy. Tyle, że jest mały problem. Miała do nas zadzwonić gdy doleci. A do tej pory tego nie zrobiła. Zresztą jak my dzwonimy to jej komórka nie odpowiada. – Łukasz wydawał się być zaniepokojony.
- Ech… szkoda, wielka szkoda. – Bill się wreszcie odezwał, ale nie wniósł niczego nowego do rozmowy. Wydawał się być zamyślony i trochę jakby smutny.
- A właściwie, to jak tam Wasze zdrowie? – zagadną Tomek.
- Dobrze, dzięki – powiedzieli wszyscy zgodnie i się lekko uśmiechnęli.
- W ramach podziękowania, chcieliśmy Wam coś zaproponować. W sumie to nic pewnego, ale wydaje mi się, ze się uda. – George aż wypiął klatę do przodu z racji, że coś wymyślił w ramach podziękowania.
- Ale my nic nie chcemy – zdziwił się Paweł. - jakby to powiedziała Kasia: ,,dla nas największą nagrodą jest to, że żyjecie”.
- Ale Catalin teraz nie ma i nie może tego powiedzieć. Zresztą pozwólcie, że najpierw Wam powiem o co chodzi.
- Ale…
- Kelner, poproszę jedno piwo, a co dla Was chłopcy? – zapytał, przyglądając się każdemu kolejno.
- George, powiesz nam wreszcie, co żeś wykombinował? – zapytał się ciekawy Bill. Znajomi Kasi nie byli tym jakoś specjalnie zainteresowani.
- Otóż… Słyszeliśmy jak gracie. I muszę przyznać, że nieźli jesteście w te klocki – uśmiechnął się – Chcieliśmy Wam zaproponować pomoc w wybiciu się, prawda chłopaki? – zwrócił się do swoich przyjaciół.
- Tak – stwierdzili wszyscy zgodnie i się uśmiechnęli pochwalając pomysł kolegi z zespołu. Dopiero teraz Polacy zaciekawili się ich propozycją. George widząc zainteresowanie z ich strony zaczął kontynuować…
- Wybacz, ale bez Kasi nie możemy podjąć żadnej decyzji. W końcu to ona jest liderką, to raz. A dwa, nie wiemy co się z nią dzieje. Zresztą znając ją, pewnie nie chciałaby skorzystać z Waszej propozycji. – powiedział Łukasz. Po tych słowach, Tokio Hotelowcy podali im tylko numery swoich telefonów, żeby zadzwonili jak podejmą jakąś decyzje. Albo chociaż, jak dostaną jakąś wiadomość od Catalin. Potem jeszcze długo rozmawiali o wszystkim i o niczym, bawili się. Było już zdrowo po północy kiedy telefon Łukasza zawibrował w jego kieszeni. Odruchowo po niego sięgnął i odczytał wiadomość. To był sms od Kasi. Po chwili przeczytał go na głos po polsku.
- ,,Wybaczcie proszę, że dopiero teraz się odzywam, ale wcześniej nie mogłam. Były małe kłopoty z samolotem. Ja to normalnie mam szczęście. Zawsze musi się coś stać. Ze mną jest ok. Mam nadzieję, że się dobrze bawicie. Dajcie znać jak tam u Was i odezwijcie się jak wrócicie. Pozdrowienia z polski. Kasia”
- heh… ,,Małe kłopoty z samolotem”? ,,Ze mną jest ok.”? i odzywa się dopiero teraz? Znając ją i jej podejście do sprawy to samolot się gdzieś rozbił a ona jest w gipsie. – stwierdził Tomek ze skwaszoną miną. Łukasz wydawał się bardzo zaniepokojony tą wiadomością. Niemcy widząc to, zapytali się o co chodzi. Padła krótka odpowiedź:
- Kasia.
Po tych słowach Łukasz wyszedł z lokalu i usiłował się do niej dodzwonić. Niestety, jej komórka już nie odpowiadała.
Wrócił po chwili do środka.
- I co, gadałeś z nią? Co jest? – zapytał Tomek.
- Jej komórka nie odpowiada – wyburczał Łukasz ze zdenerwowaną i zmartwioną miną jednocześnie. Po tych słowach poszedł do baru i przyniósł sobie i innym po drinku.
Dochodziła druga, kiedy Bill stwierdził, że się nie najlepiej czuje. Niemcy się pożegnali i poszli do hotelu.
*
Stała przed ogromnymi, drewnianymi drzwiami. Dopiero teraz dostrzegła jakie one są stare i wielkie. Ile już przetrwały, a doświadczyły całą pewnością wiele. Aż dziw, że nie zostały zniszczone podczas drugiej wojny światowej. Stała tak przed nimi i myślała, o ich historii. O tym, że są zrobione w stylu renesansowym z paroma barokowymi zdobieniami. Ach, jak ona nie lubi sztuki barokowej. Dlaczego? Bo kojarzy się jej z amerykańską. Wszędzie, wszystkiego pełno. Za dużo. Przygniatające. A ona lubi przestrzeń, wolność. Poza tym, w baroku było pełno różnych drobiazgów typu wstążki i inne takie duperela. Jak ona ich nie cierpiała. Kojarzyły jej się z lalusiami od różu.
Wyjęła z kieszeni bluzy klucze do mieszkania i otworzyła drzwi. Weszła do środka. Pachniało pustką. Czyli tak jak zwykle. Teraz nie umiała sobie wyobrazić, jak mogła kiedyś lubić ten zapach i to mieszkanie. Nawet nie chciała sobie tego wyobrazić. Wciągnęła powietrze do nosa z odrazą. Ponownie wyszła z mieszkania. Zeszła piętro w dół do skrzynki pocztowej. Otworzyła ją kluczem. Przeglądała pocztę szukając czegoś konkretnego. Ulotka, ulotka, ulotka, pocztówka, ulotka, szczurze zwłoki… ,,No tak, gówniarzom z dołu wciąż się nudzi” – pomyślała z irytacją. Ulotka, ulotka, list, ulotka, pismo sądowe. Jest! Zamknęła skrzynkę i kierując się do mieszkania, otwarła kopertę. Najpierw wyszukała wzrokiem datę, 23 sierpnia 2007. Fiu… to jutro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alojza
Dołączył: 11 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Wtorek 19-12-2006, 12:46 Temat postu: |
|
|
Siemson:)
tak w sumie nie wiem co mam napisac. Po przeczytaniu wszystkich czesci mialam zamiar dac komenentarz.
Nie umiem okreslic jak mi sie podoba, bo takiego telentu nie okresla sie slowami, no ale tutaj nie ma sie wyboru
I jedynie na co mnie teraz stac by napisac, to, ze jest wspaniale... podoba mi sie niesamowicie, to ma takie wewnetrzne cos, co mnie przyciagnelo po przeczytaniu pierwszego parta
no, a jesli chodzi o teraz to nie pozostaje mi nic innego, ja czekanie na 10 parta i dowiedzeniem sie, o co chodzi z tym sadem, i w ogole, zeby sie powyjasnialo wszysciotko co i jak
wiec czekam z niecieprliwoscia na nowego parta
pozdrowionka:)
Bu$ka:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|