|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leb die sekunde
Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z rzeczywistości, która nie istnieje
|
Wysłany: Czwartek 01-02-2007, 18:18 Temat postu: |
|
|
Mój komentarz będzie krótki, nieskłądny i bez sensu, bo jestem, na kompie nielegalnie xD
Jak zwykle mi się podobało. Świetnie było.
Ale wiesz co... jednak przeżyłam rozczarowanie
No, bo... jak mogłaś?
Ja tu już się napalam na ich pocałunek a tu takie coś.
Jak tak można w ogóle? xD
Nie no dobra, zartuję xD
Śmiałam się jak zwykle, a do tego moja kumpela, której czytałam najfajniejsze teksty
Pozdrawiam, życze weny i czekam na new
edit: Zaczynam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
~melody_kaulitz~
Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Tokio Hotelu :D
|
Wysłany: Czwartek 01-02-2007, 19:04 Temat postu: |
|
|
A mnie się podobało! O!
Fajne i już!
Czekam na szybki next
Pozdrawiam.
Melody
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała Mi
Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z krainy Marzeń :)
|
Wysłany: Piątek 02-02-2007, 12:13 Temat postu: |
|
|
Nie noo Maxi... powaliłaś mnie tą częścią na kolana
Najlepsze było jak się Bill odpłacił. Już, już miał go pocałować a tu nagle Tom z AUUU wyskakuje.
Myślałam, że padnę. No, ale w sumie są kwita. Wychodzi ci świetny pół twincest. Miałaś rację, że napiszesz PÓŁ.
Bo z jednej strony Bill i Tom na siebie "lecą", a z drugiej się podpuszczają i chcą udowodnić, który jest gejem. (To w przypadku, że Tom mówi, że Bill jest gejem )
Czytałam też z niedowierzaniem jak Bill nie mógł sie wysłowić i z jakim przejęciem mówił Tomowi, że czuje do niego miłość. Myślałam, że zaraz doda, że miłość braterską, a tu suprise
Fajne, dajne
Czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 03-02-2007, 12:18 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze, pozytywne lub mniej pozytywne
Niestety następny part będzie najprawdopodobniej dopiero w marcu.
Tak, dobrze czytacie
Wyjeżdżam do Niemiec w sobotę za tydzień, na ferie. Tam nie będę mieć neta.
Tak, że...
Pisać będę, ale dam dopiero w marcu.
Będę tęsknić za wami
A, no, a w tym tygodniu nie będę mogła dać, bo mam dużo na głowie.
Pakowanie się, egzaminy próbne
Nie dam rady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kicka
Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z ramion Geosia *^^*
|
Wysłany: Sobota 03-02-2007, 15:19 Temat postu: |
|
|
Życzymy miłego pobytu, Maxia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Polzi
Dołączył: 27 Gru 2006
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: From The Darkness
|
Wysłany: Sobota 03-02-2007, 16:02 Temat postu: |
|
|
No part jak zwykle powalajacy xDD
A najbardziej rzbroilo mnie liczenie na koniec dnia
Albo to z silikonami xD
Cytat: |
Ale najwidoczniej silikony mają zbyt małą moc, żeby zmęczyć moją psychikę. |
Chce new czesc no
i czekam
Cytat: |
Seks to rozwiązanie na wszystkie problemy życia.
|
nowe motto ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noire
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Sobota 03-02-2007, 16:49 Temat postu: |
|
|
och, świetnie *.*
tak twincestowo.
Biedy Tom, będzie miał uraz do końca życia.
a ja się cieszę, że to była tylko zemsta.
bo jak by go pocoałował.
cholera no!
nie wiem, tak jakoś dziwnie by było.
w końcu ja kocham Billa nie?
a tu by było, że on się mamla z Tomem.
kurde no.
dobrze jest - jak jest.
uff.
Pozdrawiam.
Noire.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delicate
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 04-02-2007, 19:02 Temat postu: |
|
|
Haa.
przeczytałam sobie wszystkie party.
bd czekać do marca
genialne opo.
miłego pobytu w Niemczech
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 07-02-2007, 16:22 Temat postu: |
|
|
Kickuś, Delcia - dzięki Na pewno będę się fajnie bawić w Niemczech {ah, ten raj Tokio Hotelowy }
Polzi, trochę sobie jeszcze poczekasz niestety na nowego parta ^.^
Ale obiecuję {wam wszystkim}, że się postaram coś skrobnąć, jak będę w DE:)
A Noire...
Ja bym tam chciała, żeby się pocałowali {}
Ah, ten twincest.
Mania.
xD
Mania całowania xD
W każdym razie - jestem wam wdzięczna za wszystkie komenciki i że tak cierpliwie sobie poczekacie
Paaa, do marca ^.^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
"UKL...A"
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mchu i paproci
|
Wysłany: Środa 07-02-2007, 20:22 Temat postu: |
|
|
Przylazłam, znowu spóźniona, ale to już raczej norma
Studia mnie wykończą tak, jak Toma problem z zasypianiem
albo nawet bardziej...
Mam ich dość całkowicie ...
Część mi się podobała jak zawsze, a zwłaszcza to,
w jak wspaniały sposób Bill zrobił z Toma idiotę...
Ta scena mnie po prostu rozwaliła,
tak jak i Tomaszowy opis dyrektorki,
który zawsze jest taki obrazowy...
Muszę chyba zastosować motto Toma z ostatnich linijek,
bo wydaje się ono bardzo mądre i poparte niezbitym dowodem ...
Idę więc na polowanie cały czas oczekując na marzec,
czyli następną część...
A tak w ogóle to baw się dobrze ...
Pozdrawiam gorąco
Sweet for you
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 05-05-2007, 19:39 Temat postu: |
|
|
Skoro wracamy chwilowo na to forum... Dodam tu moje dwa ostatnie party SML, których tutaj ni ma ^.^
PeEs. Dziwnie jakoś, znowu na starym forum...
xD
Część szesnasta
Znów nastał okres cierpiernia i męki, czas doznawania okropnej trwogi i poczucia beznadziejności...
Jednym słowem: poniedziałek, początek nowego tygodnia, pięciu dni szkolnych.
Siedmiu dni spędzonych w jednym pokoju z bojowniczo nastawionym bratem, siedem dni mijania się na korytarzu z panią dyrektorką, siedem dni chodzenia z Laurą, o ile ja jej nie rzucę/ona mnie nie rzuci/nie umrzemy z "miłości" (idę za wzorem Billa i posługuję się słowami z jego, a raczej naszej, piosenki - "Totgeliebt").
Raj na Ziemi.
***
Dziś czekał nas szczególny dzień. Oczywiście zaczynał się równie monotonnie jak każdy inny - nudnym apelem - ale potem miało się dziać.
Pod koniec tego tygodnia miały się odbyć wybory do samorządu szkolnego, a jakiś dowcipniś zgłosił mnie na kandydata, jak się rano, podczas śniadania, dowiedziałem.
No powiedzcie: czy on sobie chciał ze mnie zakpić? Chciał mnie wymieszać z błotem, ośmieszyć przed całą szkołą? Narazić mnie na pośmiewisko? Sprawić, że Billowi nadejdzie materiał do kolejnych kpin ze mnie (chociaż, gdy tak pomyślę - to ja częściej z niego kpię. To ciągłe wyzywanie od homo-niewiadomo i takie tam - to też się wlicza do kpin?).
Życie nie mogło być cudowniejsze, naprawdę.
- Tom, do środy podaj mi plan twojej kampanii wyborczej, dobrze? Muszę ją przejrzeć, a potem omówić z dyrektorką. - Piłem sobie spokojnie herbatę, gdy usłyszałem za sobą głos mojego wychowawcę, tego głupiego matematyka, który myślał, że każdy idiota na świecie wie, kto to Tales. Uniosłem wzrok znad ciepłego napoju i obdarowałem go zdziwionym spojrzeniem.
- Jaka kampania? O co chodzi?
- Nie wiesz? Kaulitz, jak chcesz startować do samorządu szkolnego, to rzecz jasna, że musisz ustalić jakąś kampanię wyborczą...
Zakrztusiłem się herbatą.
- A kto powiedział, że chcę startować do samorządu szkolnego?!
- No... Podpisałeś się na papierku. Tym, który wisiał na korytarzu przez cały ubiegły tydzień. - Pokazał mi jakiś kawałek kartki, na której widniał zdecydowanie nie mój podpis, który miał jednak robić za mój. Choć, rzecz biorąc i o dziwo - był całkiem podobny do mojego i wiarygodny.
- JA? Nie. To nie mój podpis.
- Trudno. - Wychowawca wzruszył ironicznie ramionami, po czym poklepał mnie po plecach. - Do środy, pamiętaj.
- Ty, nie wierzę. Startujesz do samorządu szkolnego? Jezu, ja też! - krzyknął Georg, gdy nauczyciel odszedł.
Sprawił on tym samym, że mój oczny wyszczerz się pogłębił i musiałem wyglądać w tamtej chwili jak prawdziwy kretyn. Może dlatego dziewczyny wskazywały na mnie palcami i się śmiały? Nie, żebym nie był do tego przyzwyczajony, ale... To mnie irytowało.
Georg do samorządu? O nie, nie.
Rozumiem już ten dowcip ze mną, ale ON?! To koń by prędzej wygrał w wyborach. Przecież on jest taką łamagą, że nawet wypracowania napisać nie umie. To znaczy, jak się przyłoży, to potrafi. Ale nigdy nie wie, na jaki temat. Zero ambicji. Zero starania. To ja mu zawsze wymyślałem różne tematy: jak poderwać dziewczynę, ile Gibson ma strun, czy ludzkość potrzebuje miśków-żelków, kiedy wyginiemy, czy alieny wreszcie odwiedzą nasza planetę, czemu słuchanie hip-hopu podczas kąpieli jest korzystne dla naszego zdrowia... i takie tam.
Same ciekawostki. W końcu co związane ze mną nie jest ciekawe?
- Zawiesiłeś się, czy się we mnie zakochałeś? - spytał Georg w końcu speszony, machając mi jak opętany przed nosem. Zrozumiałem, że się na niego zagapiłem i zamyśliłem. Łops.
- Chciałbyś, ale nic z tego. Zastanawiałem się, jaki tępak mógł nas dopisać do listy.
- Ale ja się sam zapisałem! - obronił się szatyn zdziwiony.
- No to przecież mówię - odparłem nonszalancko, wytykając mu język i dobierając się z powrotem do mojej herbaty.
Powracając do tematu: samorząd szkolny + Georg : Tom Kaulitz = Upadek cywilizacji?
I co, mam teraz kandydować przeciwko mojemu przyjacielowi? Hej, to całkiem niezła myśl... Teoretycznie... To mi się całkiem podoba!
A jak już zostanę wybrany na przewodniczącego szkoły (a rzecz jasna, zostanę), to dyrektorka nie będzie się już niczego czepiała i może będę mógł wypisać się z tego cholernego kółka psychologicznego, które mnie jeszcze czeka w tym tygodniu? W końcu będę miał wtedy już inne zajęcie: dowodzić tymi kujonkowatymi uczniami w szkole. Może zostanę nawet prezydentem? No dobra, przesadziłem.
W każdym razie - czemu miałoby to być takie złe, aby startować w tych wyborach? Przynajmniej jest to jakaś odmiana w moim życiu. A już w ogóle, jak Georg też startuje - uwielbiam taką konkurencję pomiędzy mną i którymś z moich przyjaciół. Już zawsze lubiłem się ścigać z nimi w różnych sprawach i potem - wygrywać i spoczywać na laurach. Ah, o piękny losie, o święty kurczaku, który wstąpiłeś w ducha tego cudownego człeka, który raczył mnie dopisać do listy!
O kurczę. Ja już wiem.
Już wiem, kto mnie dopisał.
Jezus, ale idiota ze mnie. Że też prędzej na to nie wpadłem!
***
Moją pierwszą lekcją miała być fizyka. Nie wiem, co za drań układał mój plan lekcji; jest masakryczny! Żeby poniedziałki zaczynać fizyką? No nie...
Złożyło się tak pięknie, że ta lekcja znajdowała się akurat obok sali, w której Gustav dzisiaj również zaczynał lekcje. Stałem więc przed jego klasą i czekałem. W końcu trzeba kogoś znajomego zaciągnąć na swoją stronę, zanim przejdzie na tą czarną - czytaj Billa lub Georga.
Gdy zobaczyłem go już z daleka, jak kroczył w moim kierunku, a za nim kilka wielbicielek, pokiwałem mu ręką. Uśmiechnął się i stanąwszy przede mną, uścisnął mi rękę.
- Co, masz tu również lekcje? - spytał, odtrącając łokciem jedną dziewczynę, która przykleiła się do niego niczym świętej pamięci Michele do mnie. - A fe!
- Nie, eee, to znaczy, tak. Gust, mam sprawę do ciebie - powiedziałem z poważną minę, opuszczając brwi, aby wyglądać groźniej.
- O nie! Już ja znam te twoje "sprawy". Którą dziewczynę mam namówić?
- Oj Gustav, Gustav, ty mnie najwyraźniej nie doceniasz. Tym razem nie chodzi o seks. Tym razem... jest to sprawa życia lub śmierci.
- O, brzmi intrygująco. O co chodzi?
- Ach. Nic takiego. Bądź mężczyzną! - krzyknąłem, wbijając symbolicznie pięść w powietrze.
- Eee... że co? - spytał z niekumatą miną, po czym podrapał się po głowie i westchnął.
- Wiem, może to trudne dla ciebie zadanie... W końcu jeszcze nie przyzwyczaiłeś się do swojej dorosłości...
- Tom! Mów po ludzku! - zbeształ mnie, rozglądając się z niepokojem wokół.
- Niech zwycięży twój rozsądek, Gustav... Pomyśl mądrze, przecież ty wiesz, co dla ciebie dobrze. Zrób to dla mnie, dla ciebie... Zrozum, to nie łatwe, może i dziwne i potępiane przez ludzkość, ale...
- Tylko mi nie mów, że mam zostać gejem! - pisnął i odsunął się o parę kroków w tył.
Czemu on nie rozumiał powagi sytuacji?
- Co? Oj, Gustav, żartownisiu. Masz mi po prostu pomóc w kampanii wyborczej. Strzeż się diabła, niech cię Georg nie weźmie w swoje szpony! Pomóż MI! Proooooooszę - Teraz nastała pora na moje słynne "płaszczenie się". Tym zawsze udawało mi się przekonywać niepewnych ludzi. Trochę poprosić, trochę pobiadolić - sprawa gotowa.
Zrobiłem oczy kota z Shreka 2. Osiągnęły rozmiary monet, parę sztuczny łez wzruszenia i smutku pokręciło się w nich. Gustav chwycił się za serce.
- Wystraszyłeś mnie, człowieku, nie na żarty. Tu chodzi tylko o kampanię wyborczą! Ha, ha, ha! - uśmiał się, wzdychając głęboko.
- Czyli załatwione? Pomagasz mi?
- Ja? Nie ma mowy - odkiwnął mi i poklepał mnie po ramieniu.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Nasz fizyk, punktualny jak zegarek, oczywiście w sekundzie znalazł się już pod klasą. Uczniowie zaczynali wchodzić, a ja nadal stałem przed Gustavem, z obolałą miną. Czułem się, jakby mi ktoś nóżem dźgnął w samo serce.
- Czemu? Mi tak bardzo zależy...
- Tobie na czymś zależy? Dziwne. Tak czy siak, nie mogę, bo Georg mnie już poprosił o pomoc.
Ten... drań! Ja mu już pokażę! Oczywiście, skorzystał z okazji jak najprędzej i chwycił sobie już swojego najlepszego kumpla, którego mi teraz nie chce oddać! Do kogo ja się teraz skieruję z pomocą? Przecież Gustav, kreatywny człowiek, zrobi Georgowi pewnie wspaniałą kampanię... Już widzę te plakaty, te szyldy, a nawet cukierki rozdawane na korytarzach, w kształcie głowy Georga, o smaku jego potu...
- Gustav! Dałeś się zaciągnąć na stronę zła?! - krzyknąłem z niedowierzaniem. Wzruszył ramionami i powiedział krótkie "cześć". I zniknął w swojej klasie.
***
Świetnie, świetnie. Georg ma swoją wygraną już teoretycznie w kieszeni. Gustav mu zrobi kampanię, Bill go pewnie wesprze... A ja? Ja będę potem stał jak taki debil, wymachiwał ręcznie zrobioną przeze mnie tabliczką z napisem "Głosuj na Boga Seksu!", a w efekcie końcowym zostanę zdyskwalifikowany, za "używanie niecenzuralnych słów". Buahahaha! No ale co mogę na to poradzić, że dyrektorka jest taką głupią babą?
Przecież nie spytam o pomoc Paula. On jest równie tępy jak Georg - na nic się nie przyda. Z matematyki jest dobry, ale to mi nic a nic nie pomoże w mojej kampanii. Potrzebuję... kreatywną głowę.
Moja dziewczyna (o ble...)? Za nic na świecie. Przecież jestem na nią obrażony, nie?
Pozostała mi jeszcze jedna osoba, która dziwnym zrządzeniem losu właśnie po lekcji fizyki czekała na mnie na korytarzu...
- Cześć, Michele - powitałem ją beznamiętnie, myślami krążąc gdzieś indziej, między krainą nudności a światem upojnych nocy. - Już się na mnie nie gniewasz?
- Należy przebaczać ludziom, których się kocha - westchnęła i poprawiła pasemko włosów, które opadało jej na twarz. Zauważyłem, że ona się jakoś zmieniła. Była ładniejsza. Rozpuściła włosy, co nadało im taką puszystość. Pomalowała powieki delikatnymi cieniami i pociągnęła rzęsy odrobiną tuszu do rzęs. Na bluzkę z mundurka ubrała oliwkowy sweterek (co było teoretycznie zabronione), który podkreślał jej świetną figurę i swoim kolorem zwracał uwagę na jej śliczne, zielone oczy. Stałem przed nią zszokowany, ilustrując ją od stóp do głów. Musiałem przyznać - wyglądała naprawdę, naprawdę...
- Pięknie. Cieszę się - odparłem, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- To co? Mam ci pomóc w twojej kampanii wyborczej? - spytała i zatrzepotała rzęsami. Kiedyś wyśmiewałem się z niej, gdy tak robiła, ale teraz... to nadawało jej tylko takiego seksownego (o cholera, nie myślałem, że kiedyś użyję tego słowa wobec Michele!) wdzięku.
- Jesteś alienem, czy co? Skąd wiesz? - wydusiłem z siebie, patrząc się na jej usta, które pokryła warstwą koralowego błyszczyka. Wyglądały.... smacznie.
- Jeeeeej, przecież potrafię się domyśleć, mój drogi. Przecież wiadomo, że nie masz innego do pomocy, pozostałam tobie już tylko ja... - pokręciła figlarnie biodrami, przy czym powiewiała jej krótka spódniczka mundurkowa. Niech już przestanie, pfiut! Po pierwsze, mam dziewczynę, po drugie, to MICHELE, do jasnej ciasnej, po trzecie, mam teraz inne sprawy na głowie, niż seeee... eeee... seeeeee..... ksssssssss...
Rzuciłem się na nią z otwartymi ramionami i wyściskałem serdecznie. Na chwilę przestałem myśleć o moich przesądach co do niej, o tym, że mam dziewczynę (a co mi tam dziewczyna...) i wtopiłem nos w jej cudownych włosach, które pachniały na brzoskwinie...
- Sorki, kolego, ale... co ty wyprawiasz? - wydukała, a po tonie jej głosu zrozumiałem, że ją dusiłem. Puściłem ją więc, złapałem za ręce i stojąc tak przed nią, patrzyłem się w jej twarz, z wielkim uśmiechem.
- Przyjmuję... pomoc - odpowiedziałem, robiąc moją słynną minę lowelasa.
Świat staje się piękny.
Michele, moja nowa ofiaro! Już ja wiem, do czego cię wykorzystam...
Część siedemnasta
Nadal nie potrafię uwierzyć w cudowną metamorfozę Michele. Jak teraz pomyślę o tym, że uciekałem kiedyś od niej, to chce mi się śmiać.
Piękny wygląd tej dziewczyny oślepił mi cały umysł, muszę przyznać. Zapomniałem kompletnie o jej negatywnych cechach charakteru... a co mi po charakterze, skoro wygląda jak bóstwo? Ona mnie kocha - powtarzałem sobie w myślach - ona mnie kocha, więc nareszcie będę miał z kim się przespać.
Co z tego, że to Michele - TA Michele. Trzeba zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.
Chyba pora na zrobienie zaktualizowanej listy rzeczy do zrobienia...
Przespać się z Billem, pfu, co ja to gadam, z Michele. Zerwać z Laurą. Uciekać przed matką. Zaprzyjaźnić się z Francuzkami i zrobić naradę dotyczącą wypędzenia Simone z szkoły, a jednocześnie nie mogę dać się nim uwieść. Ustalić kampanię wyborczą i ją prowadzić. Nakopać Georgowi, aby jego kampania wyszła jak najgorzej. Obrazić się na Gustava. Nakłamać Paulowi (ojej, w końcu teraz mu już Michele nie oddam... ha, ha! Co on ma w ogóle za szanse u niej, przy mnie? Żadne, wręcz ujemne.) w związku z Michele. No i prowadzić wojnę z Billem. Aha, i zadzwonić do Josta. Dawno z nim nie gadałem. A muszę się w końcu dowiedzieć, czy zapłodnił moją matkę, czy nie...
***
- Jutro przybędzie do naszej szkoły prezydent miasta i musimy go serdecznie powitać - oznajmiła nasza nauczycielka języka niemieckiego na lekcji, ilustrując nas z rozbawieniem. Nie wiem, skąd się ono brało, ale ona najwidoczniej coś knuła. No i jak zwykle miałem rację.
- Było losowanie wśród klas i waszej przytrafiło się zrobienie małego przedstawienia, a raczej kilku małych skeczy. W końcu to już jutro, więc czas na ćwiczenie macie rozłożony tylko na dzień dzisiejszy... Dlatego też zwalniam was dzisiaj z reszty lekcji.
Zacząłem klaskać w dłonie, krzyczeć i wiwatować. Kujonki z klasy zrobiły wystraszoną minę - jak zwykle bali się o to, że cała klasa dostanie opieprz z mojego powodu. Że niby jak? Przecież babka z niemieckiego nie dość, że mnie lubi (a wręcz obawiam się, że kocha - kurczę, jakoś wszyscy mnie kochają), to jeszcze by to opieprzu nie była zdolna. Jest na to zbyt kulturalna.
- Proszę pani? - krzyknął jakiś okularnik, wznosząc rękę do góry.
- Tak?
- A po co ten prezydent tu do nas przyjdzie? Czy coś się stało? - spytał z zatroskaniem, na co parsknąłem dyskretnie śmiechem i potrąciłem przez to niechcący Paula w bok.
- Nie, nie. W tym roku odbywa się przegląd szkół, przez co jest zobowiązany obejrzeć również naszą. Macie jeszcze jakieś pytania? Nie? To do roboty.
***
- O Julio, ma Julio, jak ja cię kocham! - wydzierałem się na całe gardło, z trudem powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem. - Kocham, kocham, kocham! Kur.wa, Julio, cycki ci odpadły - Palcem wskazałem na klatkę piersiową mojej partnerki, z którą miałem zagrać mój skecz, przerobioną sytuację z "Romea i Julii". Była to nieśmiała dziewczyna o imieniu Regina (brzmi jak nazwa papieru toaletowego - zrywam boki ze śmiechu), która na moje słowa oblała się rumieńcem i zaczęła grzebać pod bluzką, aby poprawić wypchany stanik. Niestety, jako że Julia miała być piękna, w całym tego słowa znaczeniu, trzeba było spenetrować nieco moją partnerkę. Czytaj - wypchać stanik, żeby dzieweczce się też coś z życia dostało.
- Romeo, czemuś ty nie jest Tom Kaulitz? To znaczy - Romeo, oj, Romeo, czemuś ty nie jest... to jest, jest... eee... masło maślane... - Regina zaczęła się gubić w tekście, przez co kolejny rumieniec zagościł na jej urodziwej twarzyczce.
- Tak, Romeo, czemuś nie jest masłem? - zawołał ktoś zaczepnie, unosząc się śmiechem. Obejrzałem się z irytacją dokoła i kogo zauważyłem? Billa, opierającego się o framugę drzwi naszej klasy i wyszczerzającego zęby.
- Odwal się, Julio - krzyknąłem do niego ostrą ripostę, przez co jednak moja partnerka zrozumiała sytuację w zły sposób i spochmurniała na twarzy. Nie mówiąc już o rumieńcach.
Jednak po sekundzie zdałem sobie sprawę, że nazwanie Billa "Julią" było nieco niestosowne do sytuacji. Pewnie przyjął to do siebie nie w sposób "jesteś dziewczyną" - co było moim celem - lecz pewnie uznał to za wyznanie miłosne z mojej strony, jako, że to on pierwszy nazwał mnie "Romeo". Walnąłem się więc ręką w czoło i pozostałem w takiej pozycji, dopóki nie poczułem delikatnego szturchnięcia w bok. Uniosłem oczy do niebios i skierowałem je następnie na sprawcę tego kontaktu cielesnego z moją osobą.
- Haaaaaaaalloooo, Tooooooom, ja nie chcę przez ciebie dostać złej oceny, jasne? Nie możemy najeść się wstydem przed samym prezydentem miasta! - syknęła moja partnerka skeczowa z zdenerwowaniem, poprawiając ciągle nerwowo włosy.
- Właśnie, Tom, przed wielebnym PREZYDENTEM MIASTA, WOW! - Bill nadal nie dał za wygraną.
- To prezydent MIASTA, nie Stanów Zjednoczonych, do cholery - odparłem mojej towarzyszce. - Nie możemy po prostu uznać sprawę za zakończoną? Powiemy babce, że jesteśmy gotowi, jutro z naszej strony pokażemy świeży freestyle i załatwione. To ćwiczenie i tak NIE MA SENSU!
- Nie.
- CZEMU?!
- Ja się boję o moje oceny. I nie mogę nic na to poradzić, że przyszło mi grać w parze z takim... takim...
Tu zaczerwieniła się znowu i opuściła głowę. Jako, że nie mogłem dłużej patrzeć na męki tej beznadziejnej pilnej uczennicy, przewróciłem oczyma i oznajmiłem:
- Skoro ci tak bardzo zależy... Ale robię to tylko dla ciebie, pamiętaj!
Chyba już wiadomo, czemu dziewczyny nie potrafią mi się oprzeć.
***
Po godzinie nareszcie wyćwiczyliśmy nasz skecz i Regina z zadowoleniem oznajmiła nauczycielce, że jesteśmy przygotowani. Uwolniłem się z męk przebywania z moją klasą i wybiegłem na korytarz, zastanawiając się jednocześnie, co począć dzisiejszego dnia. Jedyna myśl, która przyszła mi do głowy, to - pójście do Michele i zacząć z nią układać plany dotyczące mojej "kampanii wyborczej".
...chyba wiecie, co mam na myśli, he, he, he.
- Cześć, samorządzie. Czy mam tobie już mówić per "pan"? - usłyszałem znów ten znajomy głos, który dręczył mnie już przez całą ubiegłą godzinę, wrzeszcząc do mnie "Romeo, rozporek ci się otwarł!". Dziwię się sam sobie, że w takich warunkach potrafiłem w ogóle grać. Osoba ta umyślnie robiła wszystko, aby wytrącić mnie z równowagi. Jednak ja się tak szybko nie dam!
Obdarowałem Billa wzrokiem pełnym współczucia i ignorując go, pędziłem dalej w kierunku pokoju Michele.
- Zgadnij, na kogo pójdzie mój głos. Znasz tego kogoś bardzo dobrze, chrapie on w nocy i jego imię zaczyna się na G.
Kroczył obok mnie, gadając ciągle przed siebie. Zacisnąłem pięści w kieszeniach, aby powstrzymać się jakoś przed rzuceniem się na niego. Po raz pierwszy chyba w życiu miałem w tamtej chwili taką potrzebę; chciałem mu zrobić krzywdę. Nie ważne, w jaki sposób, nie ważne, jakie by były z tego konsekwencje - byle zrobić mu krzywdę.
Wypuściłem głośno powietrze z ust i nadal go ignorowałem.
Zakręciliśmy w korytarz, w którym znajdowały się pokoje dziewczęce.
- Idzie się do kolejnej, tak? Życzę upojnej nocy, ups, upojnego dnia. O ile w twoim przypadku takie coś jest w ogóle możliwe.
- KUR.WA MAĆ, BILL, ODCZEP SIĘ! Lepiej zaraz się przyznaj, że jesteś zazdrosny o to, że ktoś o mnie pomyślał i zgłosił mnie na kandydata do samorządu, a ty jesteś w tej szkole samotny jak palec i o tobie by ostatni dupek nie pomyślał!
Dobra, może przesadziłem z tym wybuchem. Możliwe. Jednak nawet nerwy Toma Kaulitza mają pewną wytrzymałość, granicę, której nie powinno się przekroczyć - a mój brat właśnie to uczynił.
Wydawało się, że moje krzyki nie zrobiły na nim żadnego większego wrażenia. To były tylko pozory, ja to wiedziałem. Bill rzadko kiedy lubił okazywać, że poczuł się dotknięty, albo coś w tym stylu. Zawsze dusił takie coś w sobie. Zawsze.
Fuknął jedynie pod nosem coś w stylu "jak chcesz" i odwróciwszy się na pięcie, zostawił mnie nareszcie w spokoju. Czułem się wtedy okropnie.
Nie lubię wrzeszczeć na osoby, które kocham i potrzebuję bardziej, niż by się na pozór wydawało...
W końcu to nadal mój brat, nie?
Bliźniak na dodatek.
***
Zapukałem do drzwi pokoju spod numeru 233, na co odpowiedziało mi głośne "proszę!". Nacisnąłem na klamkę i z dumą wkroczyłem do wnętrza. W oczy zaraz rzuciły mi się pomalowane na różowo ściany, na widok których się skrzywiłem. Mam spać z dziewczyną, patrząc się na znienawidziony przeze mnie kolor? Cóż... Trzeba przejść przez różne męki w życiu.
- Heeeeejoo! - Michele natychmiast znalazła się obok mnie, chwyciła mnie pod ramię i zaczęła ciągnąć w kierunku łóżka. Hola, hola, gdzież się to pani tak śpieszy? To przecież ja nawet nie jestem taki szybki! A tą niewinną dziewczynę to bym już w ogóle nie osądzał o takie sprawy... Nieźle, nieźle...
- Patrz, przygotowałam tobie już plakaty wyborcze! - pisnęła.
Ah, plakaty!!
No tak.
Tego mogłem się spodziewać.
...
- Są bardzo... yhm... ładne - skłamałem szybko, aby nie zrobić jej przykrości. Obróciłem się na chwilkę plecami do niej i wytknąłem język. Jak miałem zrobić inaczej? Trzy razy możecie zgadnąć, jakiego - również - koloru były owe plakaty. Widzieć swoje zdjęcie na takim oczojebnym, różowym tle... to prawdziwa kompromitacja.
Powinienem się naprawdę poważnie zastanowić, do jakiej dziewczyny zarywam. W końcu schizofrenia z wiatrem jej nie przeminie. To chyba też przez tą chorobę tak się uwzięła na, fuj, róż.
- Innego koloru papieru nie było? Wiesz, ja jestem chłopakiem, a chłopakom z różowym tak... niezbyt do twarzy... - spróbowałem jej delikatnie zrobić wyrzut.
- Wyglądasz słodko na tym różowym papierze! Powinieneś się tak ubierać - Usłyszawszy owe słowa, zacząłem kaszleć jak szalony. Widać, że ta laska ma schizofrenię.
- A nie można by tak jednak...?
- Ty W OGÓLE nie doceniasz mojej pracy! - zaczęło się już lamentowanie, za którym wcale a wcale nie tęskniłem.
- Doceniam, Michele, doceniam, ale... Nie myślisz, że czarny, albo taki granatowy nie byłby lepszym kolorem?
Boże, jak Bill zobaczy te różowe plakaty!
Jak Georg je zobaczy!!
Jak dyrcia je zobaczy!!!
- Człowiek specjalnie zwalnia się z lekcji, napracuje się jak głupi, tylko po to, żeby zrobić jakieś pieprzone plakaty dla jakiegoś pieprzonego dupka, a ty tego nawet nie doceniasz! - krzyknęła i poleciało jej parę łez. Wygramoliłem z kieszeni paczkę chusteczek i podałem ją Michele. Ta spojrzała na mnie najpierw ze zdziwieniem, a potem wdzięcznie przyjęła ów podarunek.
Wtedy usłyszałem trzask drzwi i ktoś wkroczył do pomieszczenia. Goście? Nie są tu mile widziani, sądzę... Odwróciłem się i wbiłem wzrok w postacie stojące przy wejściu do pokoju.
O nie, jeszcze tego mi brakowało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gabrielle
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Niedziela 06-05-2007, 16:16 Temat postu: |
|
|
Ahh pamiętam te części.
Wszystko fajnie, pieknie
Ale...
Przecież to już było dawno temu xD
I tak sobie czekam i czekam na nowe części ale jakoś tak się doczekać nie mogę.
Zrobisz coś z tym czy mam dalej czekać? xD
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Funny Otherwise
Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z łóżka.
|
Wysłany: Poniedziałek 07-05-2007, 18:05 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, ja - Funny - komentowałam na fcthp. Że to moje ulubione opowiadanie, że czekam na nexta itp. Co to treści - nie mam zastrzeżeń xD Jestem bardzo ciekawa, kto wygra tą kampanię wyborczą. I jak. O taa ... x)
Maxime, wierzę w ciebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Spring
Dołączył: 11 Maj 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 9:36 Temat postu: |
|
|
heeey! kiedy będzie news?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 1952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 15:58 Temat postu: |
|
|
Niedobry człowiek ze mnie x_X
Zaniedbuję to opowiadanie teraz już totalnie ... No ale... ale... no. xD
Mam nową część. Ale... Jest taka...
Sami zobaczcie ;D
PeEs. Piszę coraz gorzej.
PePeEs. Coś chciałam powiedzieć, ale zapomniałam co (...). Skleroza. A, już wiem! Wybaczcie za wszelkie błędy zawarte w tej części, ale ja już Worda nie mam, także...
Część osiemnasta
W progu drzwi stały dwie osoby, jakże dobrze mi znane. Pierwsza była moją matką, z rozczochraną czupryną i wyszczerzem na twarzy. Druga? Moja, wbrew mojej woli, dziewczyna, jasnowłosa Laura. Tak... Parka, którą chciałbym w tym momencie najchętniej wyrzucić z mojej głowy. Wygonić na takie miejsce na Ziemi, z którego by już nie wróciły i pozostawiłyby mnie w świętym spokoju. Może Madagaskar? Spodobałoby im się, dużo opalania się i dzikości...
- Tom! - krzyknęła Simone od progu, cała rozpromieniona i z szeroko rozchylonymi ramionami. - Michele nam mówiła, że tu będziesz. Dzięki Bogu! Mam ważne wieści dla ciebie.
Wieści hiobskie? Nie, proszę, tylko nie to. Gdy tylko słyszę z ust matki takie słowa, robi mi się niedobrze. Na dodatek zrobiła po wypowiedzeniu tego taką minę, jakby właśnie jej auto nogę przejechało. Czyli chce mi uczynić jakiś zarzut, tak jak to lubi robić zawsze, gdy mnie widzi? O nie... Może to coś związanego z Billem? Może dowiedziała się, że rywalizujemy ze sobą?
- O co chodzi? - mruknąłem niezbyt zainteresowany jej informacjami.
- Scotty zachorował. Jest źle z nim... Bardzo. - wymamrotała i opuściła wzrok. Stojąca obok niej Laura chwyciła ją za ramię i pogłaskała, aby dodać jej otuchy. Zmrużyłem oczy, niedowierzając.
- Nie żartuj sobie ze mnie! - wyrzuciłem z siebie.
Simone przysłała mi bombardujące spojrzenie.
- To nie żarty! On jest naprawdę poważnie chory! Być może umrze za parę dni! - Omal mojej mamuśce nie poleciały łzy.
Zaszokowała mnie tą wiadomością. Scotty, nasz słodki piesek, mój kochany towarzysz życiowy... Miałby tak nagle odejść do zaświatów? Nie! To niemożliwe. Za bardzo go kochałem, aby mnie miał teraz po prostu opuścić...
Scottiego mieliśmy już, odkąd byłem małym kurduplem. Zawsze razem goniliśmy się po podwórku, zawsze to ja sprzątałem po nim kupy, ja go myłem, szedłem z nim to weterynarza. Zawrzeliśmy prawdziwą, zwierzęco-ludzką przyjaźń. Byłem z nim bardziej związany niż Bill. Ten też uwielbiał naszego psa, lecz szybko się nim znudził na rzecz małego kotka sąsiadów. Ja byłem Scottiemu jednak zawsze wierny. Zawsze.
Jęknąłem i podniosłem ręce do nieba. Ty Tam Na Górze, proszę, uchroń naszego ukochanego zwierzaczka przed śmiercią!
- Będę teraz częściej przebywać w domu, aby być przy nim. Chyba nie masz nic przeciwko?
Olśniło mnie. Matka będzie częściej opuszczała szkołę? Hip hip, hura!
- Oczywiście że nie, to znaczy, skoro Scotty jest chory, to lepiej się nim zajmij – wydukałem, nie kryjąc małego uśmieszka, który wpełzł mi na twarz. Co nie oznacza, że mój smutek związany z naszym psem już minął.
- Tak w ogóle to cześć, cytrynko moja – Laura przydreptała do mnie i objęła mnie swoimi delikatnymi dłońmi za szyję. Zerknąłem na Michele. Spochmurniała i bez słów wzięła do ręki jeden z tych paskudnych plakatów, wymachując nim wściekle w moim kierunku. Odwróciłem się znów do mojej dziewczyny i posłałem jej sztuczny uśmiech. Niech myśli, że jestem nią zafascynowany! Trzeba tym dziewczynom trochę tej radości dać. W końcu czym by był świat bez osobników płci żeńskiej... Ojej. No, ale Laura mi do tego szczęścia nie jest potrzebna.
- Cześć... - odpowiedziałem i szybko wyrwałem się z jej objęć, udając, że złapał mnie atak drgawek. Zadrżałem całym ciałem, otrzepywałem się dłońmi z jakiegoś niewidocznego pyłu, skakałem, jęczałem. Blondynka obserwowała mnie z podniesionymi brwiami.
- Coś ci się stało? - spytała z czułością.
- Nie, nic. To przez wiosnę. Czasem łapią mnie takie ataki – załgałem jej w żywe oczy, obejmując się rękami, aby się rzekomo ogrzać. - Brr, ale zimno.
- To może cię przytu...
- Nie, nie, niepotrzebne! Już mi jest ciepło, o, patrz! - przerwałem jej z okrzykiem, zaczynając uprawiać jogging w miejscu. Dodatkowo dyszałem przy tym, aby był lepszy efekt.
- Skoro tak uważasz...
Wtedy doszedł do naszych uszu głośny wrzask. Szybko się obróciłem, aby dowiedzieć się, kto i czemu tak wrzeszczy. Okazało się, że to moja matka – a jakże inaczej. Właśnie dostrzegła plakaty Michele i chwytała się za głowę, mocno nią potrząsając. Dziewczyna siedząca na łóżku zrobiła kwaśną minę i wyglądała na bliską załamania nerwowego.
- Co to ma być?! - krzyknęła Simone, wbijając palec wskazujący w karton koloru truskawkowej gumy do żucia. - To, to, to!
- Co? Ah, to! To są moje... yy... plakaty wyborcze! - oznajmiłem, drapiąc się po głowie.
- Jakie plakaty wyborcze? Co to ma oznaczać? - spytała moja matka z okrągłymi oczyma. Dobrze, rozumiem, może owe plakaty nie są jakieś cudowne, sam przecież tak uważam, ale... Nie musiała robić takich scen! Mogła się zwyczajnie spytać, czemu są zrobione z takiego, a nie innego materiału.
- Tom startuje jako kandydat do samorządu szkolnego! Nie wiedziałaś? - Laura zwróciła się do Simone, która na owe słowe się cała rozpromieniła. Wyszczerzyła się jak koń i klasnęła w dłonie.
- Mój Tomiś będzie przywódcą szkolnym! Będzie rządził! Będzie najlepszy! Łii! - pisnęła rudowłosa i oczy jej się zaszkliły. - Jestem dumna z ciebie, synku...
- Tak, a jak „Durch den Monsun” wbiło się z zera na miejsce pierwsze list przebojów, to się tak nie radowałaś – wysapałem i wydymałem ze złością policzki.
- Co? Ah, mój Tomuś dowódcą samorządu! Jaka radość! Trzeba mu w tym pomóc! Michele, Laura, przygotujmy mu porządną kampanię, co wy na to?
ŻE CO? ONE miały mi przygotować kampanię?
No świetnie! No to jestem stracony. Mogę sobie wybić z głowy samorząd. Różowe plakaty i rozdawane na korytarzu landrynki mi też nie pomogą w wbiciu się na szczyt szkolny. Trzy babki przygotowujące swojemu ulubieńcowi kampanię... Nie, nie chcę tego nawet widzieć. Mogę się wynieść z tej szkoły? Jak najprędzej?
Chryste! Pójdę do Paula, ten mi na pewno pomoże. Chyba, że będzie na mnie obrażony z powodów „michelowskich”. Ale raczej nie, bo on nie wie, co to złość.
- A ty dokąd, misiu? - zapytała moja słodka blondyneczka, gdy skierowany do drzwi byłem właśnie w trakcie naciśnięcia klamki, aby opuścić to piekielne pomieszczenie.
Aaaaa! Misiu? Mam dość, nie, trzeba wreszcie zakończyć te męki! Czemu mam być z dziewczyną, której nie kocham i która nazywa mnie MISIEM? Po kiego grzyba mi to!
- Lauro, wybacz, zrywam z tobą. Nie kocham ciebie. Moje serce należy do kogoś innego – zmyśliłem na szybko, aby mieć to wreszcie za sobą. Zamknąłem powieki i postanowiłem zaczekać na dalszy bieg wydarzeń.
Usłyszałem szlochy i krzyki. Nikt nic nie mówił, jedynie Laura płakała. Gdy na chwilę otwarłem oczy, ujrzałem przed sobą bardzo ciekawe widowisko. Simone głaskała blondynkę po głowie, ta wypłakiwała się w jej pierś, a Michele na łóżku szczerzyła zęby, pewnie myśląc, że słowami „moje serce należy do kogoś innego” (Matko Jedyna!) miałem na myśli ją. Najlepsze jest to, że sam nie wiem, do kogo należy moje serce. Po prostu ściemniałem! Musiałem coś sensownego wymyśleć, aby Laura wiedziała, że mam jakiś powód do zerwania z nią.
- Ty draniu, dupku! - krzyknęła blondynka i załkała głośno. Moja matka posyłała w moim kierunku przeszywające spojrzenia. Michele nadal się uśmiechała.
- Nie chciałem cię dalej okłamywać, Laura! Robię to tylko dla twojego dobra...
- Nie odzywaj się już do mnie! Idź, nie chcę cię widzieć na oczy!!! - wrzasnęła i ryknęła takim płaczem, że gdyby zamienić jej szlochy na krople wody, oblałaby nas właśnie potężna fala tsunami.
Michele posłała mi z daleka buziaka, zmarszczyłem czoło i obróciłem się na pięcie. Zawahałem się jeszcze chwilę. Może jednak lepiej być trochę milszym wobec tej dziewczyny...?
Chwyciłem klamkę, nacisnąłem na nią i opuściłem pokój, wyszeptawszy jeszcze pod koniec, tak dla uprzejmości:
- Przepraszam.
***
Korytarz. Miejsce, w którym chyba spędzam większość mojego czasu. Zawsze wychodzę od kogoś z pokoju lub zamierzam się dokądś udać. To tam zaczyna mnie gryźć sumienie, to tam zaczynają nachodzić mnie nieprzyjemne myśli i rozważania. Tutaj również najczęściej miewam Myśli Dozwolone Od Lat Osiemnastu (najśmieszniejsze jest to, że sam tyle jeszcze nie mam), no, powiedzmy, poza łóżkiem. Powinni uczynić z tego miejsca moją osobistą świątynię.
Czemu ranię tyle osób? Mam to chyba we krwi. Najpierw Bill, potem Michele, teraz Laura. Może powinienem się dołączyć do jakiejś mafii? Na pewno miałbym tam wielkie powodzenie. Jak to ja.
Po krótkim namyśle, co robić (życie w tej szkole jest takie nudne...), postanowiłem wyjść na chwilę na świeże powietrze, przed budynek szkolny. Usiąść na ławce i porozważać sobie o życiu i śmierci, jak prawdziwy filozof. Pomyśleć, jaki jest sens w ludzkim istnieniu i po co w ogóle żyjemy. I takie tam... kij z tym.
W każdym razie, wyszedłem na ten dwór i ugościłem mój zgrabny tyłeczek na drewnianej ławeczce, pragnąc doznać chwili spokoju. Jednakże zauważyłem już po chwili niesamowitą rzecz. Tak niesamowitą, że po chwili aż powstałem znów z wrażenia.
Nieco dalej od mojej ławeczki, o parę metrów, stała dyrektorka, odwrócona do mnie tyłem. Cóż, sam jej widok oczywiście nie był dla mnie niezwykły, ponieważ muszę oglądać jej niezbyt piekną mordkę dzień w dzień, odkąd powitałem Szkołę imienia Friedricha Schillera. Nie, to nie ona mnie zadziwiła. Nie ona, tylko osoba znajdująca się obok niej. Laura.
No właśnie, teraz mnie wyśmiejcie, no bo jak Laura mogła tam być, skoro dosłownie pięć minut wcześniej wypłakiwała się w pierś mojej matki? I to mnie właśnie wytrąciło z równowagi. Myślałem, że mam zwidy. Kto by tak nie pomyślał na moim miejscu? Ale ona tam, istotnie, BYŁA. Widziałem ją na własne oczy, które mało kiedy mnie okłamywały (choć nie, cofam to, przypominam sobie dni, kiedy twierdziłem, że przydałyby mi się okulary czy szkła kontaktowe). Kurde. Ona jest jakaś wszechobcena, czy co?
Do moich uszu docierały fragmenty intrygującej rozmowy pani Frauke z moją byłą dziewczyną:
- Jak to? Ile? Co? Nie! Jak?
- No normalnie, mówię ci, on już zawsze taki był...
- Ten drań! Jak mógł? O nie, ja mu jeszcze pokażę!
- Ale to nie wszystko, wiesz, co on jeszcze zrobił?
- Nie?
- Porzucił mnie!
- Nie!!!
Czułem, jak przelewa mi się w brzuchu. One rozmawiały na bank o mnie! W końcu o kim innym mogłaby Laura mówić, że ją porzucił? To ja przed chwilą z nią zerwałem, więc to tylko o mnie mogła być mowa... Psia mać, cholera! Czy to aż tak wielki powód, żeby skarżyć się dyrektorce? To chyba taka forma zemsty, chce mi dokopać, bo wie, że dyrektorka jest do tego najlepszym narzędziem, narzędziem zła i męki, cierpienia, tortur, bla bla... Co teraz będzie? Wyrzucą mnie ze szkoły? Tylko dlatego, że zerwałem z Laurą? Nie, to niemożliwe. W ogóle, co dyrcię obchodzi moje życie prywatne? Niech się lepiej zajmie swoim, bardzo ciekawym zresztą (khym, khym, u boku innej kobiety)!
- On mnie teraz nie cierpi! Pogardza mną i wyśmiewa mnie na każdym kroku! Nie wiem, jak człowiek może się tak zmienić...
Hm. Ciekawe, skąd ona wie, że jej niby nie cierpię. Może wyciągnęła takie wnioski z faktu, że ją opuściłem? Jeju, przecież mogłem mieć różne powody na zerwanie. Przecież nawet jej go podałem! Nie, że jej nie cierpię, ale...
- On teraz kocha inną...
No więc właśnie! Czytasz mi w myślach, skarbie. Taki podałem ci powód. Niezadowolona? Ciesz się, że zerwałem z tobą w sposób delikatny, a nie wygarnąłem ci prosto w twarz, co o tobie myślę. Tak samo mogłem tobie powiedzieć, że jesteś głupią, naiwną idiotką, która wkurza mnie wszystkim, co tylko jest z nią związane. Mogłem dodać, że żałuję, że cię kiedykolwiek poznałem i że nie lecę już na twoje cycki, bo... A bo duże już są niemodne. Tak!
- Własnej córce? To jest wprost nie do pomyślenia...
Słucham?! Teraz to już niczego nie rozumiem...!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
After_Eight
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 16:10 Temat postu: |
|
|
Zaklepuję! xD
Edit.
Coś tak... mało śmiesznie.
Roześmiałam się tylko wtedy kiedy Tom uwalniał się z objęć Laury.
Ogółem tak trochę... przynudnawo, że tak powiem.
Mam nadzieję że kolejne odcinki będą lepsze
A, no i wiem że bardzo długo nie komentowałam, ale... no nieważne xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez After_Eight dnia Piątek 11-05-2007, 16:36, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mary-kate
Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 16:18 Temat postu: |
|
|
HAAAAAAA!!!!!!!! KOCHAM TO OPOWIADANIE.
czytam czytam:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shaday
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Kielc
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 17:45 Temat postu: |
|
|
czytam
No tak... niby mi się podobało.Jednak bez jakiegoś większego entuzjazmu. Może to przez mój humor dzisiejszy... nie wiem.
Coś zaczyna się dziać... widać.
Fajno... czekam na next.
pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leb die sekunde
Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z rzeczywistości, która nie istnieje
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 18:47 Temat postu: |
|
|
Matko, mój pierwszy post na tym forum od przeniesienia xD
Och, cudnie, że dodałaś nowy part.
Jak zawsze świetnie, tylko... czemu tak krótko?
Czuję niedosyt, i to spory.
Ale mam nadzieję, że nastepna będzie dłuższa
I, że się to wszystko nieco rozkręci.
Pozdrawiam i życze weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Funny Otherwise
Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z łóżka.
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 18:48 Temat postu: |
|
|
KLEP!
EDIT:
Jak zobaczyłam osiemnastkę, przy tytule "sex my life", podnieciłam się tak, że wylałam na wykładzinę herbatę.
A jednak...
Nie powiem, że było złe.
Ale w porównaniu do poprzednich, mało śmieszne.
Nie śmiałam się tak jak z innych - np. o kaczkach, którym szykuje się mała przygoda. Właśnie. Im dalej, tym mniej śmieszne. Widzę, że kończą Ci się pomysły, i kult - Sex my life - robi się nudnawe.
Mam nadzieję, że to dlatego, że mało weny było.
Napewno przeczytam dziewiętanstkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anth92
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Piątek 11-05-2007, 19:59 Temat postu: |
|
|
Czytam.
EDIT
Wreszcie.
Ta dziewucha na końcu to pewnie Cycata - siostra tej, z którą on chodził. Czyli Cycata nr 1, poznana na koncercie, o!
Na peeeewno.
Swoją drogą, to było świetne.
Faktycznie Ci się chyba odrobinę styl zmienił. Jest jakby bardziej poważny, ale mimo to nadal śmieszy.
Więcej z siebie nie wycisnę, prócz tego, że mi się podobało.
I dziękuję za powód do uśmiechu dzisiejszego dnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny anioł
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)
|
Wysłany: Sobota 12-05-2007, 17:28 Temat postu: |
|
|
podejme się tego bo cos mnie podkusiło, zabieram się za czytanie i bede tak długo dzisiaj siedzieć póki nie skończe ale to tak zaczne gdzieś tak po 20, bo wtedy dostaje dopiero powera potem zrobie editejszyn i walne długi komentarz
z poważaniem
mroczny anioł
Edit:
no i nastąpiła mała zmiana planów zgonili mnie z kompa i nic nie dało rady zrobić postaram się dzisiaj
Edit2:
zaczęłam i juz mam za sobą siedem części, nom to teraz koment do nich bo potem się pogubię
Pierwsza część, ciekawa nie powiem a tekst z prawiczkiem odmawiania mnie rozwalił i tak szczerze jak Tom nawijał o sexie to strasznie mnie się zachciało choć jestem jeszcze na to za młoda
Druga część, tu akcja się rozkręca nasi kochani chłopcy wylatują do Internatu, biedaczki i co tez dalej będzie? Powiem, ze ta część jakoś zbytnio mnie nie zachwyciła, ale tekst z mrówką w spodniach mnie rozwalił Biedny Tomasz zgwałcony przez mrówkę po śmierci
Część trzecia,ach tu to miałam typowy napad śmiechawki, która trwała dobre 10 minut A Tom bez dredów, o nie nie wyobrażam go sobie w innej fryzurce a Tomasz zawsze do jednego istny nimfoman a mam pytanie a z tym "małym" to prawda?
Czwarta, zaczyna się ostro, ma nasz Tomasz sny i te różowe stringi o mój Boże Dalej musi być boski widok Tom w samych jeansach i podkoszulku miodzio a lekcja matematyki istna śmiechawa
Piaty odcineczek, ups... mała gleba Co ma wspólnego mama cycatej z dyrką? czyżby flircik? no i pojawiła się napalona fanka chyba tak łatwo się jej Tomasz nie pozbędzie dla mnie odcineczek przeciętny no i jak mogłabym zapomnieć o poezji Tomasza
Do szóstego odcineczka krótki komentarzyk
śpij Tomaszku śpij bo dzisiaj się narobiłeś
Część siódma Tom w roli swatki?,ciekawe co z tego wyniknie? no i jedz ostrożnie tomaszku bo nam sie zadławisz na śmierć
lecę dalej czytać co też będzie z Tomaszkiem potem kolejny edit
EDIT2:
przeczytałam wczoraj wszystko ale już sił nie miałam na komentowanie przepraszam ale robię to teraz
Część ósma: Ach ma chłopak szczęście Pająk fuj... i to w dodatku tłusty pająk bleee... no i te skarpetki odcineczek śmieszny i ciekawy
Dziewięć(liczba szatana a może to 6 było? <myśli> ) och biedne jądro Toma no i muszę to ci przyznać jesteś Tomaszu Bogiem Sexu
no i jaki się Bill ostry zrobił nice odcineczek
Dziesiąta część jak dobrze jest mieć przyjaciół a dyrce co? od kiedy się zrobiła taka uprzejma a fragmenty z książki ciekawe dowiedziałam się czegoś nowego
Jedenasta część o co chodzi z tymi naleśnikami bo jakoś nie jarzę świetnie opisane wspomnienie z dawnych, dziecięcych lat i ten obrazeczek cudo tylko troszkę smutne to wszystko było
Dwunasty no to się nam Tomasz wpakował w niezłe gówienko i tak skończyła się wyprawa do kościoła, Bóg im w tym dopomógł
Trzynasty najbardziej rozwaliła mnie propozycja Laury od kiedy ktoś chce tak chętnie poznać matkę swojego chłopaka i to jeszcze nie boi się niczego przypadł mi ten odcinek do gustu
Czternasty jakoś nie zapałałam do tego odcinka sympatią, jak dla mnie nie był zbytnio interesujący, chociaż muszę przyznać że końcówka była cudo ach ta kłótnia bliźniaków a Tomaszowa furia dobrze że się chłopak wyżył
No i piętnasty nareszcie wydusili co im na wątrobie leży no i o to chodzi no to mamy REMIS!!! tylko jak mogłaś ta chwila była tak cudnie opisana a ty ją odpicowałaś jak przeczytałam o dredzie to leżałam na ziemi ze śmiechu : Niech żyje Bill i jego inteligencja no i Tomasz nie może zbytnio głębiej myśleć bo biedak się śpiący robi
Ten odcinek(czyt. szesnasty) po prostu chyba był jak na razie najlepszy najbardziej śmiechowy nom bo jakoś Tom i samorząd szkolny mi do niego nie pasuje no bo jak on zostanie przewodniczącym to się pozmienia w tej szkole oj się pozmienia a Gustav już przeszedł na ciemną stronę mocy no i ta szokująca zmiana Michele toż to po prostu szok czyżby coś się święciło???
Część siedemnasta "Ach Tomie, mój Tomie, gdzie żeś się podział mój Tomie" trochę zmienione przeze mnie ale nieźle by brzmiało bo sam początek już pasował Nom i ten róż fuj... (nie przepadam za tym kolorem) no ale jaki z niego dżentelmen byłam w szoku : aż szczena mi opadła w dół
No i jak na razie ostatnia część: Simone zachowuje się jak taki jakiś dzieciak i troszkę mnie wnerwia Brawa dla Tomasz wreszcie pozbył się jednego punktu ze swojej listy ale już chce wiedzieć o co kaman z dyrcią, bo podejrzewam, że ta laska to nie Laura a Cycata z koncertu (ale ze mnie intelektualista)
Podsumowywując (yh... nie wiem czy w ogóle takie słowo istnieje) jest to zarąbiste opko, z ogromnym poczuciem humoru, a za razem takie inne masz kolejną stałą czytelniczkę nom to chyba na tyle
z poważaniem
mroczny anioł
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mroczny anioł dnia Poniedziałek 14-05-2007, 11:38, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gabrielle
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sobota 12-05-2007, 22:43 Temat postu: |
|
|
Kurcze. Nie powiem, że źle. Bo było dobrze. Ale stać Cię na więcej. Pisałaś lepiej, dużo.
I takie to jakieś mniej śmieszne było.
Miejscami głupawe.
Zawarliśmy.
Chyba, że napisałaś tak specjalnie.
No nic, jeszcze raz mówię, dobrze ale nie najlepiej.
Pozdrawiam i WENY życzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Funny Otherwise
Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z łóżka.
|
Wysłany: Poniedziałek 14-05-2007, 8:53 Temat postu: |
|
|
Mam taką małą propozycję dla Maxime - lepiej niech nie pisze dwóch wieloczęściówek na raz. Myślę, że Zoo Prisoner był pisany jakoś mniej więcej na równi z osiemnastym SML, dlatego oba są mało śmieszne. Oczywiście ZP jest absolutnie genialne, tylko pierwsze dziesięć SML było dwa razy lepsze... Może lepiej życzyć Maxime weny, i nie oczekiwać, by pisała po pięć części różnych wieloczęściówek na dzień?
Chyba, że skończyły się pomysły. Wtedy radzę zawiesić obie.
Lepiej nie napisać wcale, niż napisać źle.
Jeśli komentarz wyszedł za ostry - przepraszam. Moją największą wadą jest to, że nie umiem dobrać odpowiednich słów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Salida
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Biedronki ;P
|
Wysłany: Poniedziałek 14-05-2007, 21:15 Temat postu: |
|
|
Przeczytała całego Seks maj lajfa w jeden dzień! Nom <szczerzy się>. Teraz siedzę na d rozprawką z Ani z Zielonego Wzgórza, ale mnie nie kręci coś do pisania jej. Wolałam skończyć czytać więc:
Część pierwsza:
Cytat: |
- Zaki... Bo zdradzę gazetom, że jak byłeś pijany to tańczyłeś u nas na stole... |
Biedny Zaki
Cytat: |
Już nie jestem Prawiczkiem Odmów!
Boże, ale to kompromitujące. |
Biedny Tomaszek
Druga część:
Cytat: |
Założę się, że na przykład Billie Joe z Green Day, to jak by mu powiedzieli, że ma iść do internatu, to by im pokopał w tyłki albo coś. |
mwhahahahahah
Część trzecia/czawrta/piąta/szósta:
Cytat: |
Będę robił to z kujonkami. Fajnie, przynajmniej jakaś odmiana... |
Buehehehehe
Cytat: |
Wielkie imprezki, porcje jedzenia, penisy, cycki... |
moja krew
Cytat: |
- Dzień Dobry... i Do Widzenia! - wydukałem i obróciłem się na pięcie skutek zobaczenia klasę pełną geniuszków-okularników. |
ZgOn na miejscu! Kiedyś to na jekiejś lekcji wykorzystam
Cytat: |
Frauke tańczyła przy rurze na dachu naszego vana w różowych stringach, a na głowie miała założoną opaskę z króliczymi uszkami. |
Wspułczuje, ja mam szekszi dyrkę! SERIO!
Ja też!
Cytat: |
Gustav VIII Brodaty miał brodę, a Krystyna z gazowni nie, |
pierwsze słyszę...
Cytat: |
A gdyby pilot okazał się arabskim terrorystą, który sprzedałby moje martwe ciało za wódkę? |
Sprzedałby w dobre ręce, czyli MNIE!
Cytat: |
- Cieszysz się na jogging? - spytał się.
- Jak ch.uj.
- Ja teeeż!! |
Ómarłam
Part number sevan i inne:
Cytat: |
Na dupę Georga i skrzypiące pióro dyrektorki! |
Amen
Cytat: |
-I tak cię dorwę, ptaszyno moja! |
Ja też!!
Teraz trzy ostatnie party
Cytat: |
-Tak, Romeo, czemuś nie jest masłem? |
Zgon! Przez ciebie!
Cytat: |
Ja będę potem stał jak taki debil, wymachiwał ręcznie zrobioną przeze mnie tabliczką z napisem "Głosuj na Boga Seksu!" |
Dżizys wyobraziłam to sobie
Cytat: |
Przespać się z Billem, pfu, co ja to gadam, z Michele. |
Będziesz mnie miała na sumieniu!
To By ByŁo Na TyLe! Ja KcE JeScE!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|