|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 15:21 Temat postu: Światła Amsterdamu (odc. 4-ost. - 7.XI.) |
|
|
Historia tego, dość naiwnego w gruncie rzeczy opowiadania jest wyjątkowo dziwna. Wymyśliłam je podczas podbytu u kuzynki, konkretnie pod prysznicem;) Pisałam głównie podczas nudnych wykładów oraz w uniwersyteckiej czytelni, na tylnych stronach notatników. Powstawało z myślą o konkursie w BRAVO na opowidanie o Tokio Hotel. Może to obciach pisać do BRAVO, ale od dawna marzyłam o takim konkursie, więc nie darowałabym sobie, gdybym go przegapiła.
"Światła" skończyłam pisać w ubiegły czwartek wieczorem. Następnego dnia o tej samej porze zmarła moja ukochana babcia...
Goniona terminem nadsyłania prac przepisywałam je na komputerze, niemal cały czas z oczami piekącymi od płaczu. Ktoś może uznać, że dramatyzuję - jego prawo. Ja wiem swoje.
Z tego powodu "Światła" są dla mnie opowiadaniem na swój sposób wyjątkowym. I dlatego też dedykuję je właśnie Mojej Babci. Innej dedykacji nie ma i nie będzie.
Moja siostra, a zarazem pierwszy krytyk, powiedziała, że tekst ten jest 'przefilozofowany', a zaraz potem dodała: "Ładne, ale nie wygrasz". Nie liczę na wygraną, wiem, że to dziwaczne opowiadanie i, jak napisałam na początku, trochę naiwne. Mimo to może komuś się spodoba. Zapraszam do czytania
---------------------
Odcinek 1
Światła Amsterdamu
Musimy zmykać, musimy gnać
Nim świt zapali pochodnię dnia...
Amsterdamski klub „Paradiso” rozbrzmiewał jeszcze krzykami rozentuzjazmowanych fanów, a konkretnie fanek. Wrzawa, choć w stłumionej postaci, docierała nawet za kulisy, jednakże Bill Kaulitz nie zwracał już na to uwagi. Zrobił swoje – dał brawurowy show przy wtórze pisków i krzyków półtoratysięcznej publiczności i nic więcej go nie obchodziło. Czym tu się przejmować? Przecież to tylko kolejny koncert, kolejne wygłupy na scenie, kolejne dziewczyny za barierkami, które dla niego nie są niczym więcej jak tylko anonimową ścianą krzyczących ust. Tylko jednej z nich znał imię – tej, która wraz z nim śpiewała „Schrei”. Zaraz, jak to ona się nazywała? Dina? Diana?... Jakoś tak. Nie usłyszał dokładnie. A zresztą, co to za różnica? Ona nic nie znaczyła, podobnie jak wszystkie inne, które na koncertach wyławiał z morza publiczności i zapraszał na scenę. Wszystkie były identyczne; każda dumna, blada, zapłakana i drżąca z emocji spoglądała na koleżanki, a zarazem konkurentki, za barierkami poniżej. Przecież od tej chwili jej życie się zmieni! Każdemu będzie mogła powiedzieć, że podczas koncertu poznała Billa Kaulitza osobiście. I co z tego, że on, gdy już przebrzmią ostatnie akordy „Schrei” pożegna ją wesołym „No to cześć”, a po dwóch dniach zapomni jej imienia…
Bill był zmęczony i znudzony. Już od jakiegoś czasu to, co robił – koncerty, wywiady, sesje zdjęciowe – nie sprawiało mu radości. Bezskutecznie starał się wykrzesać z siebie iskry tego dawnego, młodzieńczego entuzjazmu, jakiego był pełen na początku kariery. Lecz to już minęło, pozostała zawodowa rutyna. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej każde zaproszenie do telewizji czy na galę rozdania nagród stanowiło dla niego źródło radości i dumy. Teraz wszelkie zaszczyty i wyrazy uznania uważał za coś… należnego Tokio Hotel. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś inny może stać w światłach jupiterów, zbierać pochwały, cieszyć się uwielbieniem nastolatek.
Bill Kaulitz przyzwyczaił się do sławy.
- Cholera, nie ma już coli – głos Toma wyrwał jego młodszego brata z rozmyślań. – Zaraz zdechnę z pragnienia.
- Ja mam ochotę na piwo. – Georg klapnął na fotel, ocierając spocone czoło ręcznikiem.
- Nie wiem, kto tu wszystko przygotowywał, ale się nie przyłożył. Żeby głupiej coli nie było! – Oprócz sławy Bill przyzwyczaił się też do luksusu. Gdy coś było nie po jego myśli, do razu zaczynały strzelać pioruny.
- W hotelu będzie wszystko – Gustav próbował załagodzić sytuację.
- W takim razie jedziemy. Zrobimy imprezę – wokalista podjął arbitralną decyzję. – Mam ochotę się zabawić.
Nie zapytał reszty o zdanie, już od dawna tego nie robił. On, lider, decydował, a pozostała trójka musiała się zgadzać. Nawet jeśli w myślach podsumowywała młodszego Kaulitza epitetami w stylu „parszywy egoista”.
- Zaki, zaopatrzyłeś barek? – Bill zwrócił się do ochroniarza.
- Jak zawsze – postawny, prawie dwumetrowy mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust. – Ale możemy jeszcze coś dokupić, jeśli chcecie.
- Nie mam nic przeciwko – Tom wyszczerzył białe ząbki.
- No to postanowione. – Jego brat podniósł się z fotela. – Spadamy, zanim fanki kapną się, że już po koncercie. Nie mam ochoty przez dwie godziny rozdawać autografów.
W wywiadach zawsze deklarował miłość i podziw dla fanów. Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej: męczył go rozkrzyczany tłum, przerażał ów niebezpieczny żywioł, niepohamowany w swych emocjach i nieposkromiony w działaniach. Bał się i coraz częściej złościł, bowiem tego nie potrafił opanować, podporządkować sobie, kontrolować. Wolał zatem nie stawać twarzą w twarz z setkami gotowych na wszystko fanów.
Wolał zabawę – chwilowe zapomnienie, odcięcie od świata, spełnienie swych egoistycznych zachcianek zaprawione drogim winem i szampanem. Zawsze twierdził, że żyje chwilą, łapie sekundę, ale czy zdawał sobie sprawę, iż coraz więcej tych chwil marnuje…?
* * *
Czarny van przemierzał ulice Amsterdamu wioząc członków Tokio Hotel w stronę hotelu. Był już późny wieczór. Świat za szybą przesuwał się w obrazach domów, witryn sklepowych, skwerów i klubów; migały światła, błyszczały neony, szosy rozświetlone były czerwonym i białym blaskiem rzucanym przez reflektory samochodów. Gdzieś w oddali rozpościerał się gwarny nawet o tej porze port, łodzie kołysały się na wodach kanałów.
Holenderska stolica tętniła życiem, mamiła tysiącami świateł, kusiła rozrywkami, zdawała się wręcz zapraszać do zaciągnięcia się marihuanowym dymem w jednej z niezliczonych dyskotek. Wielkie miasto, które oferowało wszystko, o czym tylko można zamarzyć, ale i było niebezpieczne, groziło zatraceniem samego siebie w morzu przyjemności. Pozornie niewinne, skąpane w światłach, jednak pełne ciemnych, niebezpiecznych miejsc.
Żaden z czterech chłopaków nie zwracał jednak uwagi na widoki przesuwające się za szybą. Tom zanurzył się świecie muzyki, odcinając się od rzeczywistości słuchawkami odtwarzacza mp3, Gustav i Georg pogrążeni byli w rozmowie, a Bill gapił się w okno, jednak nie po to, aby podziwiać nocny Amsterdam. Czynił to raczej bezwiednie, bowiem jego myśli zaprzątnięte były czymś innym.
Bill nie lubił nocy. Nienawidził tych chwil, kiedy leżąc w hotelowym łóżku i bezskutecznie zmagając się z bezsennością, gapił się w ciemny sufit. Często, mimo pokoncertowego zmęczenia, upragniony sen nie chciał spłynąć na wokalistę. Kolejne obce miasto, jeszcze jeden hotel, tak strasznie daleko od domu… Billa ogarniał wówczas jakiś niewytłumaczalny smutek. Tak bardzo pragnął przytulić się do matki, zamknąć w jej ramionach, wyrzucić z siebie cały żal, całą złość, rozgoryczenie, obawy. Wręcz maniakalnie chciał pozbyć się dręczących go nocą wyrzutów sumienia. Na próżno. Ukochana mama była daleko, a on tutaj, sam, samotny, zmagający się z upiorami zdającymi się wychylać z ciemnych rogów hotelowego pokoju.
Nikt, nawet Tom, nie wiedział, co dręczy Billa Kaulitza. A on po prostu się bał, że to wszystko, co osiągnął, pewnego dnia rozpłynie się w nicości, zniknie, pozostawiając po sobie zaledwie mgliste wspomnienie, a on, sławny wokalista Tokio Hotel, będzie musiał wrócić do swej sennej wioski i wieść zwykłe, do bólu nudne życie.
Bill już od jakiegoś czasu czuł się zmęczony karierą, ale jednocześnie uzależnił się od świateł sceny, poklasku, uwielbienia tłumów, pieniędzy płynących na konto nieprzerwanym strumieniem. Chciał brać, niewiele dając w zamian. Utwierdzał się w – jakże fałszywym! – przekonaniu, iż cały świat istnieje po to, aby spełniać zachcianki jego, Billa Kaulitza, nastoletniej gwiazdy muzyki. Ciągle pragnął więcej i więcej, wyznaczał sobie kolejne cele. O ile kiedyś marzył o karierze w Niemczech, o tyle teraz pragnął już popularności w całej Europie, a nawet poza nią. Porażek nie uznawał i nie przyjmował do wiadomości. Idealną dla niego sytuacją byłaby taka, w której inni – menadżerowie, producenci, spece od reklamy pracują na popularność Tokio Hotel, a on może z tego korzystać. Chciał wszystko mieć, ale tak, by się zbytnio nie przemęczać. Niestety, obie intencje znosiły się wzajemnie.
Najgorsze było to, iż Bill zdawał sobie sprawę, że staje się nieznośny, zamienia się w rozkapryszonego, rozpieszczonego gwiazdorka, ale własną siłą woli nie potrafił zmienić tego stanu rzeczy. Niekiedy tylko – najczęściej właśnie nocą – przychodziła chwila refleksji i wyrzuty sumienia kazały mu zachowywać się inaczej. Jednak był to stan krótkotrwały. Częściej Bill po prostu zagłuszał swój wewnętrzny głos szalonymi imprezami i alkoholem. Dlaczego? Może po prostu tak było łatwiej…?
- Bill, słuchaj, mam dobrą wiadomość – odezwał się Georg. Młodszy Kaulitz ze średnim zainteresowaniem odwrócił się w stronę basisty. – Pamiętasz tę fajną blondynkę, którą poznałem w hotelu?
Bill w milczeniu kiwnął głową. Jak mógłby zapomnieć o tej wymalowanej pannicy, która uczepiła się Georga w hotelowej kawiarni…?
- Dzwoniłem do niej i powiedziałem, że organizujemy imprę. Przyjdzie z przyjaciółkami..
- A wpuszczą je? – wokalista z powątpiewaniem spojrzał na kolegę.
- Spoko – wyszczerzył zęby Georg. – Monica jest siostrzenicą właściciela tego hotelu.
Billowi błysnęły oczy.
- I przyprowadzi inne dziewczyny? Czyli będzie bal na całego! Zaki, zatrzymaj się przed jakimś monopolowym. Trzeba uzupełnić zapasy.
W obliczu zakrapianej imprezy duchowe rozterki zeszły zdecydowanie na dalszy plan. Tak zdarzało się coraz częściej.
* * *
Po dwóch godzinach Bill miał już dość. Dość muzyki rozchodzącej się z wieży, alkoholu szumiącego mu w głowie, roznegliżowanych dziewczyn chichoczących pod wpływem paru drinków za dużo.
Rozejrzał się po apartamencie.
Tom siedział rozparty na kanapie, trzymając w ręce szklaneczkę z wódką i śladowymi ilościami soku pomarańczowego, otoczony przez dwie blondynki, z których jedna dość sugestywnie gładziła go po udzie. Georg tańczył z jakąś płomiennowłosą dziewczyną, która co chwilę wybuchała głośnym śmiechem, odchylając się przy tym do tyłu i znacząco prezentując piersi ukryte pod obcisłą bluzką. Basista podtrzymywał swą partnerkę w pasie. Gustav gdzieś zniknął, a Bill zauważył też brak pewnej szczupłej szatynki, która od początku imprezy wpadła perkusiście w oko. Wolał nie zastanawiać się, gdzie ta dwójka się teraz znajduje.
Z głośników popłynęły dźwięki „Hung up” Madonny. Dwie wyraźnie już podpite dziewczyny zaczęły imitować specyficzny taniec piosenkarki znany z teledysku. Nie bardzo im to wychodziło, ale wszyscy pokładali się ze śmiechu, zwłaszcza, gdy jedna z „tancerek” na czworakach, zmysłowo oblizując wargi, podpełzła do Toma. Gitarzysta poczuł się nieco speszony, jednak już po chwili, z szelmowskim uśmiechem na twarzy, podał dziewczynie swojego drinka, którego ona z chęcią wypiła, siedząc przed Kaulitzem w wyjątkowo wyzywającej pozie. Bill mimowolnie przygryzł wargę obserwując to widowisko.
- Też miałbyś ochotę? – zmysłowy szept tuż przy prawym uchu rozlał się po jego umyśle. Owiał go zapach alkoholu… - Mogę ci zapewnić nawet lepszy pokaz.
Bill spojrzał na autorkę niedwuznacznej propozycji. Szczupła brunetka w czarnej, kusej sukience, jak dobrze pamiętał, miała na imię Tina. Widać było, że drinków sobie tego wieczoru nie żałowała; źrenice miała podejrzanie zamglone.
- To jak, masz ochotę? – powtórzyła, przysuwając się bliżej. – Zobaczysz, będzie fajnie. Towarzystwo pewnie niedługo rozejdzie się po pokojach. Chyba nie chcesz zostać sam?
Bill poczuł, jak rozpalona dłoń wsuwa się pod jego koszulkę tuż nad paskiem spodni. Gorący oddech parzył go w szyję… O ile początkowo chciał zaprotestować, o tyle teraz powoli zaczął się poddawać. Obraz przed oczami coraz bardziej mu się rozmywał, dziewczęca dłoń przyjemnie pieściła skórę na brzuchu…
W sumie, co mu zależy? Przecież to ona, Tina, proponuje mu przygodę na jedną noc, nie musi mieć wyrzutów sumienia. Może naprawdę „będzie fajnie”? A przynajmniej nie będzie sam tej nocy. Może zaśnie spokojnie, czując przy sobie obecność drugiej osoby, nawet tak kompletnie obojętnej jego sercu?
Nagle umysł Billa podsunął mu inną myśl. Przecież coś takiego oznacza już totalny upadek. Miłostka na jedną noc, w hotelowym, obcym pokoju, po suto zakrapianej imprezie… Ostateczna utrata szacunku do samego siebie, ostatni krok w drodze na moralne dno. Czy naprawdę nie będzie miał potem wyrzutów sumienia? Czy rzeczywiście, gdy skacowany obudzi się rano u boku praktycznie nieznajomej dziewczyny, żaden wewnętrzny głos nie powie mu, że popełnił świństwo?
Stał na krawędzi. Mógł zrobić krok do przodu – przyjąć „ofertę” Tiny, a tym samym skoczyć w przepaść, lub wycofać się, spróbować zachować godność.
To był odruch.
- Nie, Tina. – Odsunął rękę dziewczyny, powoli zmierzającą za pasek jego spodni.
Brunetka chyba nie spodziewała się takiej reakcji. Zamrugała szybko.
- Co?
- Nic z tego nie będzie. Nie chcę cię krzywdzić.
- Ależ, Bill, nie musisz mieć wyrzutów sumienia – uśmiechnęła się nieco ironicznie. – Ja nie oczekuję, że będziemy razem do końca życia. Wiem, jakie są reguły tej gry. Po prostu chcę, żeby ci było… miło.
- Ale ja nie chcę, nie rozumiesz tego? – Kaulitza zaczynała już denerwować natarczywość dziewczyny. – Nie potrafisz pojąć prostego słowa „nie”?
- Czyli jednak to prawda, co o sobie mówisz – ponownie posłała wokaliście na wpół złośliwy, na wpół uwodzicielski uśmiech. – To, że nie jesteś typem na jedną noc. A myślałam, że mimo wszystko uda mi się zmienić ten stan.
- To źle myślałaś.
Wiedząc, że nici z planu uwiedzenia wokalisty, Tina nie zamierzała jednak odejść pokonana i upokorzona. Nachyliła się ku twarzy Billa, ponownie owiewając chłopaka alkoholowym oddechem.
- Ale nie zaprzeczysz, że byłam blisko.
Bill popatrzył na nią z obrzydzeniem. Nagle wszystko, co go otaczało, wydało mu się ohydne: te puszczalskie dziewczyny, zasyfiony apartament, butelki walające się po stole, muzyka Bushido dobiegająca z wieży, nawet koledzy z zespołu. Wypity tego wieczora alkohol podszedł chłopakowi do gardła. Bill poczuł, że jeszcze chwila w tym pokoju, a się porzyga.
Niewiele myśląc, złapał z wieszaka swą skórzaną kurtkę i, nic nikomu nie mówiąc, wyszedł z apartamentu.
* * *
W środku nocy park wyglądał niesamowicie. Drzewa, pokryte delikatnymi wiosennymi liśćmi zdawały się wyciągać swe gałęzie by pochwycić nieostrożnego spacerowicza, gdyby tylko ośmielił się zakłócić nocną ciszę. Spłukana niedawnym deszczem alejka, oświetlona pomarańczowym światłem stojących po obu stronach latarni, wyglądała jak świetlisty szlak prowadzący w jakimś nieokreślonym kierunku. Sylwetki drzew kładły się zniekształconymi cieniami na chropowatym chodniku. Panowała cisza, w niewielki stopniu zakłócana tylko szumem wody w fontannie i odgłosami samochodów przejeżdżających od czasu do czasu po ulicy za ogrodzeniem.
Wydawało się, że o tak późnej godzinie w parku nie będzie już nikogo. Wszak porządni obywatele od dawna powinni przebywać w swoich łóżkach, pogrążenie w słodkim śnie, a ci bardziej spragnieni rozrywek z pewnością mogliby znaleźć sobie ciekawsze miejsce na zabawę niż niewielki park. Jednakże jedna osoba właśnie to miejsce i właśnie tę godzinę wybrała – choć raczej przypadkowo – na cel swej przechadzki.
Bill Kaulitz, trzymając ręce w kieszeniach swej skórzanej kurtki, szedł powoli rozświetloną alejką. Wzrok miał utkwiony w czubkach butów; z cichym chlupotem stawiał kolejne kroki, nie patrząc nawet, dokąd zmierza. Wypite wino nadal lekko szumiało mu w głowie, choć nocne, rześkie powietrze zdążyło już nieco otrzeźwić chłopaka.
Musiał się wyrwać z hotelu, dość miał tych uczepiających się go dziewczyn, morza alkoholu, zapachu papierosów, głupich dowcipów. Nie obchodziło go, że nikomu nie powiedział, iż wychodzi. Chciał być sam. I choć nie lubił samotności nocą, tym razem nie miał nic przeciwko.
Wiatr cicho szumiał w gałęziach drzew, opowiadając jakąś dla siebie tylko zrozumiałą historię. Przy silniejszych podmuchach maleńkie kropelki wody spadały z liści, pokrywając skórzaną kurtkę spacerującego chłopaka coraz gęstszą siecią mokrych punkcików. Bill nie miał nic przeciwko temu. Lubił deszcz. Żałował, że nie wyszedł z hotelu trochę wcześniej…
Szedł powoli przed siebie, aż nagle zatrzymał się w pół kroku. Jakieś trzydzieści metrów od siebie zauważył siedzącą na ławce drobną postać. Przez chwilę wydawało mu się, że ma przywidzenia, ale nie – postać nie znikła, a co więcej, poruszyła się lekko. Przestraszył się, bo przypuszczał, iż nikt ‘normalny’ nie spędza nocy w parku. Wyobraźnia natychmiast podsunęła Billowi wizję jakiegoś bezdomnego, narkomana lub zboczeńca, i to mimo iż na razie nic nie wskazywało, że osoba na ławce może być niebezpieczna. Bill powoli zrobił kilka kroków naprzód… Pomarańczowe światło latarni padało tak, że postać przed nim jawiła się jedynie jako czarna plama na nieco jaśniejszym tle. Wokalista ze zdziwieniem stwierdził, że chyba jest to dziewczyna.
Co ona robi sama w parku o tej godzinie?
Niepewnie podszedł jeszcze trochę bliżej. Postać na ławce, słysząc odgłos kroków na betonie, odwróciła głowę w stronę, skąd ów dobiegał. Bill był coraz bardziej pewny, że to dziewczyna, mimo iż jej twarz nadal pozostawała skryta w cieniu. Nieznajoma przechyliła nieco głowę i zdawała się przypatrywać zmierzającemu w jej kierunku chłopakowi. Kaulitza zdziwiło, że nie okazuje strachu, nie próbuje uciekać lub krzyczeć. Zatrzymał się kilka kroków od niej.
Zastanawiał się, co powiedzieć – i czy w ogóle zaczynać rozmowę – kiedy ona odezwała się pierwsza.
- Pewnie się zastanawiasz, co tu robię sama? – bardziej stwierdziła niż zapytała, wprawiając tym Billa w kompletne zaskoczenie. Czy ona posiadała umiejętność czytania w myślach???
- Ehm, no… trochę… - bąknął.
- O to samo ja mogłabym zapytać ciebie. Czemu sławny piosenkarz włóczy się nocą po parku…
- Poznałaś mnie… - w głosie Billa zabrzmiało rozczarowanie. Tak bardzo chciałby dla kogoś, choćby dla dziwnej dziewczyny z amsterdamskiego parku, pozostać anonimowy. Na próżno.
- Spokojnie, nie jestem jedną z twoich zwariowanych fanek. – Na jej ustach zagościł cień uśmiechu. – Po prostu… znam twoją twarz.
To ostatnie stwierdzenie zabrzmiało nieco osobliwie, ale jednocześnie miało swój urok, niosło w sobie specyficzne, dziwne ciepło.
Bill uważniej przyjrzał się dziewczynie. Miała szczupłą twarz, pół długie, chyba ciemne włosy – choć w sztucznym świetle latarni trudno było określić ich właściwy kolor – mały, zadarty nosek i duże oczy o przenikliwym spojrzeniu. Ubrana była raczej skromnie i dość dziwacznie: lniana spódnica za kolana, w jakieś śmieszne kwiatowe motywy, niemodny granatowy płaszczyk, który wydawał się niewiele krótszy od spódnicy, pod nim luźny sweterek, a na nogach pozwijane skarpetki i ciężkie martensy, które dziwnie kontrastowały ze szczupłymi, nagimi łydkami.
Zdecydowanie nie była ładna, ale mimo to miała w sobie coś interesującego, oryginalnego, przyciągającego.
- Nie patrz tak na mnie.
- Jak? – Bill uniósł brwi.
- Jakbyś oceniał. Nie lubię, gdy ktoś tak mi się przygląda. Ponadto masz zbyt przeszywające spojrzenie.
- Prze…Przeszywające?
- Tak. Elektryzujesz, przewiercasz na wylot.
Gdyby Bill miał czas na zastanowienie, dotarłaby do niego cała abstrakcyjność tej sytuacji. Oto nie mówiąc nikomu ani słowa wyszedł z hotelu i włóczy się po opustoszałym parku, gdzie spotyka dziewczynę, która po półminutowej rozmowie określa jego spojrzenie mianem ‘elektryzującego’. To wszystko było niczym żywcem wyjęte z groteski.
- Dziwna jesteś – stwierdził, lecz bez złośliwości czy pogardy, raczej z ukrytym podziwem.
- Wszyscy to mówią – odparła z prostotą. – To znaczy wszyscy, którzy chcą mieć ze mną do czynienia.
- A dlaczego inni nie chcą? – Bill zawahał się, zanim zadał to pytanie.
Wzruszyła ramionami.
- Bo ludzie patrzą oczami, a nie duszą. Widzą to, co chcą widzieć. Przeżera ich przyziemność.
Słysząc te słowa, Bill posmutniał. Kierowany jak gdyby nie własną wolą przysiadł na ławce obok dziewczyny.
- Masz rację – powiedział, zwieszając głowę i wpatrując się w czubki swoich butów. Kosmyki czarnych włosów opadły mu na oczy. – Masz rację, ludzie nie lubią inności. Mi też się nieraz oberwało za makijaż, fryzurę, styl ubierania…
Zdał sobie sprawę, jak banalnie i żałośnie zabrzmiało to, co powiedział i już oczekiwał ze strony dziewczyny salwy śmiechu. Pomylił się – ona się nie zaśmiała. Wyciągnęła dłoń i delikatnym gestem założyła wokaliście włosy za lewe ucho, chcąc zobaczyć wyraz jego twarzy. Drgnął, zdziwiony jej bezpośredniością, ale nie zaprotestował.
- Łatwiej zwierzać się obcej osobie, prawda? – powiedziała.
Bill, zmieszany jeszcze swoimi poprzednimi – w jego mniemaniu zbyt głębokimi – słowami, zareagował nieco ostrzej niż zamierzał.
- Wcale ci się nie zwierzam. Tak po prostu palnąłem głupotę.
Nie zdawał sobie sprawy, że owa ‘głupota’ była pierwszymi od dawna szczerymi słowami, jakie opuściły jego usta. Nie lubił, gdy ktoś starał się odkrywać jego duszę i odczytywać myśli. Pozornie otwarty i bezpośredni, miał swój świat, do którego nikogo nie dopuszczał.
- Chyba lepiej będzie, jak już sobie pójdę.
Chciał wstać, ale słowa dziewczyny ponownie jak gdyby przykuły go do ławki.
- A co czego chcesz wracać? Do dzikiej balangi w hotelowym apartamencie, na którą tak naprawdę wcale nie masz ochoty?
Bill wytrzeszczył oczy w bezgranicznym zdumieniu.
- Skąd wiesz, że…
- Umiem patrzeć, Bill. Twoje ubranie, na wpół rozmazany makijaż, zapach alkoholu i papierosów…
- A skąd pewność, że nie mam ochoty na tę imprezę?
- A gdybyś miał, to włóczyłbyś się sam po parku o pierwszej w nocy?
Milczał.
- Widziałeś kiedyś Amsterdam nocą? – zapytała niespodziewanie.
- Co…? Nie, jestem tu pierwszy raz.
- Amsterdam jest piękny nocą – uśmiechnęła się lekko, nieco rozmarzona. – Skąpany w światłach, inny niż za dnia. Noc odrealnia wszystko, ukrywa brzydotę, a eksponuje piękno. To miasto powinno się zwiedzać tylko nocą.
Kaulitz jak zauroczony słuchał jej słów. Z głowy kompletnie wywietrzała mu hotelowa impreza, koledzy z zespołu, którzy pewnie już zauważyli jego zniknięcie, menadżer, który może odchodzić od zmysłów. Wszystko przestało mieć znaczenie.
- Pokażesz mi Amsterdam? – Te słowa opuściły usta Billa niemalże bez jego wiedzy.
- Pokażę ci inny świat.
Wyciągnęła w jego stronę rękę, a Bill zawahał się tylko na sekundę, zanim ujął jej dłoń.
c.d.n.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Wtorek 07-11-2006, 16:03, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 15:40 Temat postu: |
|
|
Pierwsza???
EDIT...
Loreley, bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dodałaś kolejne opowiadanie. Uwielbiam czytać wszystko, co piszesz, a to opowiadanie nie będzie żadnym wyjątkiem.
Po pierwsze cudowny tytuł. Naprawdę jest świetny, przyciąga uwagę, skrywa jakąś tajemnicę.
Po drugie posatć tej dziewczyny. Bardzo mi się podoba, lubię takie osoby, może dlatego, ze mi brakuje takiej bezpośredniości.
Po trzecie nie uważam, żeby to było przefilozofowane. Niesamowcie przypadły mi do gustu opisy myśli i odczuć Billa, coś takiego wzbogaca treść opowiadania.
Jeśli chodzi o fabułę, to wcale nie wydaje mi się taka banalna. Przypomina mi trochę "Przed wschodem słońca", ale tam były inne realia. Fakt, że napisane bez błędów i świetnym stylem pomijam, bo czytając Twoje opowiadanie już się do tego przyzwyczaiłam.
Ogólnie rzecz biorąc, jestem pod wrażeniem, podobało mi się bardzo i czekam na nową część.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mod-Falka dnia Piątek 27-10-2006, 16:00, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwunnia
Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z bajkowego świata dla małych dziewczynek*
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 15:57 Temat postu: |
|
|
Długie. Tak, to pierwsza myśl jaka przyszła mi po przeczytaniu tego odcinka.
Podobało mi się. Nawet bardzo... Czytało mi się bardzo lekko. Na błędy- jeżeli jakiekowiek się pojawiły- nie zwracałam uwagi, bo byłam zauroczona treścią.
Ta dziewczyna, którą Bill spotkał w parku wydawała mi się dziwnie...znajoma. O tak. To chyba dobra nazwa. Zauważyłam, że jestem do niej podobna...
Czekam na kolejną część i pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
"UKL...A"
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mchu i paproci
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 16:08 Temat postu: |
|
|
Naprawde dobra część w bez wątpienia dobrym stylu...
Na takie opowiadania jak to po prostu chce sie czekać...
Proste słowa tworzące realny świat bez pisków i krzyku, upiększeń i idealizacji...
Wyraziste charaktery odkrywane powoli, "kartka po kartce" jak w prawdziwym życiu...
Widać, że piszesz tak naprawdę dla siebie, nie dla ludzkich upodobań, co naprawdę podziwiam...
Piękna część, w której każdym kolejnym słowem zwiększasz apetyt na więcej...
Pozdrawiam gorąco
Sweet for you
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Domena
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 17:19 Temat postu: |
|
|
ojeju, ojeju, ojeju...
Padam na twarz.
Jakie cudowne... Jakie fenomenalne...
JAK JA TO KOCHAM!
Jeju... Ja... chcę... dalej...czytać!!!
Jeżeli Ty nie wygrasz, to kto?
Jakaś głupia dziecinka opisująca w swoim opowiadanku pięć zdań o genialnie fantastycznym Tokio Hotel?
Pokazujesz prawdę.
Prawdę się ceni.
Jeśli nie wygrasz albo przynajmniej Cię nie wyróżnią, stracę wiarę w ludzi.
Tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 17:23 Temat postu: |
|
|
Weszłam tu ot tak, od niechcenia, a kiedy zobaczyłam, że dodałaś tę nowość o której najprawdopodobniej pisałaś u mnie w swoim poście, wielki uśmiech rozjaśnił moją twarz.
Powtórzę to po raz kolejny; piszesz niesamowicie.
Opowiadanie to kryje w sobie może nie filozofię, ale ukazuje problemy i wątpliwości z jakimi być może, naprawdę borykają sławni ludzie, ukazujący mediom roześmianą, szczęśliwą twarz, zdawałoby się, że mają wszystko, kiedy tymczasem w głębi duszy są samotni i nieszczęśliwi, przytłoczeni sławą i wyniszczającym trybem życia.
Ty wspaniale to ukazałaś, w taki sposób, że można niemal utożsamić się z głównym bohaterem i jego rozterkami.
I jeszcze te wspaniałe opisy, Amsterdam nocą, opis parku, wszystko to sprawia, że przenosisz do swojego świata literackiej fikcji, która staje sie rzeczywistością wręcz namacalną.
Z ogromną jak zawsze niecierpliwością, będę wyczekiwała kolejnej części.
Pozdrawiam cieplutko:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hela_z_wesela
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze starej reklamy telewizorów BRAVIA
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 17:51 Temat postu: |
|
|
A mi spodobal się tytuł.
I bardzo mi się podoba. Mi wszystko ostatnio sie podoba.
Z poważaniem:
hela_z_wesela
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DiabLess
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Los Diabeles
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 17:53 Temat postu: |
|
|
Cholera, podobało mi się...
Od dawna nie czytałam już tych opowiadań, co gorsza sama nie wkleiłam kolejnej części.
Weszłam na pierwszy lepszy tytuł i ucieszyłam się, że dopiero jeden odcinek.
Przeczytałam i kur...
Dlaczego tylko jeden?
Loreley, chyba jestem Twoją nową czytelniczką...
Uch, nie sądziłam, że jeszcze to kiedyś napiszę...
Bless up
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 18:14 Temat postu: |
|
|
Zajmuję. przeczytam jutro
EDIT
Gdy zobaczyłam, ze dodałaś nowość musiałam wejść.
Bo wiedziałam, że nas nie zawiedziesz.
I tego nie zrobiłas.
Jest pięknie. Widać że mamy doczynienia z humanistką.
To widać.
Czekam na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Courtney dnia Sobota 28-10-2006, 17:55, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nevermind
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 18:36 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam 30 minut temu. Musiałam odczekac.
Pozbierac porozrzucane myśli w jedną całośc.
Przebrnęłam przez to wsyztsko. Ta częsc była długa jak na początek, ale to bardzo dobrze. Przyjemnie mi się czytało. Będów nie widziałam. Stylistycznie też wszystko grało. Jak miałabym oceniac dałabym 5 ( :
Mówisz, że wysyłasz to na konkyrs Bravo? A twoja siostra mówi , że nie wygrasz?
Ja nie jestem prorokiem i nie pwoiem Ci, że wygraną masz w banku. Ale sądze , że naprawde masz szansę. Zapewne będzie tam mało 'naprawde dobrych' opowiadań.
Większosc z nich będzie się składała z samych dialogów i pojedynczych opisów, a może się mylę? Czytałam już wiele opowiadań ( nie koniecznie na forum ) i tylko z jakieś 5 % tego miało sens. Można się załamac poziomem pisania młodzieży polskiej
Jak dla mnie to opowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie. Zaiscie będę śledzic następne częsci. Oby tak dobre jak ta ( ;.
Nie będę czasu więcej zajmowac . I tak pewnie mój komentarz będzie Ci zbędny.
Weny życzę.
No i proszę o jak najszybszą, następną częsc.
Nevermind.
Zapomniałam dodac...
Przykro mi z powodu Babci [*].
Trzymaj się cieplutko *;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Admin-Black Swan
TH FC Forum Team
Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 885
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: Piątek 27-10-2006, 22:24 Temat postu: |
|
|
Loreley... No po porstu brak mi słów...
Swobodny język... świetnie dobrane słownictwo... opisy tak bardzo obrazowe... całość przesiąknięta refleksjami... trochę chłodne... obiektywne... i takie prawdziwe... -> to moje spostrzeżenia ,,na gorąco".
Masz we mnie wierną czytelniczkę...
Kłaniam się nisko,
Łabądek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pauline...
Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW
|
Wysłany: Sobota 28-10-2006, 8:13 Temat postu: |
|
|
Badzo ładny styl pisania, idsealnie dobrane słowa i ta płynność podczas czytania.
Wyszło Ci niesamowicie.
Mogłam zobaczyć wyraz twarzy Billa, jego rozczochrane włosy, dziewczyny tańczące w hotelu.
poprostu wszystko!
Wydawało mi się, że nie dałaś nam tego do zytania, ale puściąś film.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kathleen
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sobota 28-10-2006, 12:31 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam to opowiadanie jednym tchem.
Każde zdanie, każde zawarte w nim słowo przepłynęło przeze mnie niczym fala. Zawładnęło mną tak niespodziewanie.
Wszystkie opisy, refleksje są wspaniale ułożone. Każdy przecinek, kropka, myslnik na swoim miejscu.
Pozostaje mi tylko chylić czoło.
Dziękuję za wszystko.
Poddana.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
After_Eight
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Niedziela 29-10-2006, 13:52 Temat postu: |
|
|
Loreley, nie wiem czy wygrasz, ale życzę ci tego z całego serca.
Wszystko jest na swoim miejscu. Słowa, są właściwie dobrane. Opisy są wspaniałe. Zinteresowała mnie postać tej dziewczyny. Nie, nie przypomina mi kogoś, mimo to wydaje się inteligentna.
Tak więc, pozdrawiam i czekam na następną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 29-10-2006, 14:23 Temat postu: |
|
|
Och... oczarowałaś mnie.
Pamiętam twopje opowiadanie, które czytałam kiedyś... to zapowiada się równie dobrze.
Tak realnie opisywałaś uczucia Billa... bardzo mi się podobało.
W przeciwieństwie do twojej siostry, wierzę w Ciebie.
A teraz kilka szczegółów...
Wtrącenia po dialogach, jeśli nie zaczynają się od "powiedział" "zapytał" itd. to piszemy z dużych liter.
Nie wiem... np. - Idź do sklepu. - Szatyn rzucił pogardliwe spojrzenie, po czym bez słowa wyszedł.
Gdzieś widziałam powtórzenie...
I ostatnie to jedno źle skonstruowane zdanie. Jakoś w pierwszym akapicie...
Pozdrawiam,
Holly Blue.
P.S.
Jeśli to było na konkurs do Bravo, to znaczy, że masz już skończone...
Może nowa notka jeszcze dzisiaj?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teallin
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: księżycowy pył w otchłani piekieł
|
Wysłany: Niedziela 29-10-2006, 14:56 Temat postu: |
|
|
A ja, chociaż przeczytałam bardzo dawno dopiero teraz komentuje
Po prostu trzeba mnie ukarać i tyle, bo ostatnimi czasy bardzo się rozleniwiłam
No i co ja mam ci tu napisać?
Przecież to, że umiesz pisać wiesz. Wiele osób ci to powtarza i powoli się to staje nudne, ale taka prawda
Piszesz cudownie. Oddajesz uczucia, zagłębiasz się w najdrobniejsze detale. Podziwiam cię. Bo do czegoś takiego naprawdę trzeba mieć wielki talent.
Początek mi się podoba. Inny niż wszystkie...
Więcej nie napiszę. Wybacz, mam zły dzień.
Dodatkowo słońce mnie razi w oczy...
Reszta jest milczeniem...
[b]Tea[b]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Niedziela 29-10-2006, 20:52 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam za cudowne komentarze Przepraszam, że nie odpowiem na wszystkie po kolei, ale jestem zmęczona dniem spędzonym nad książkami i kserami. Jednak najważniejsze kwestie...
- tytuł: miał być tytułem innego opowiadania, nie o TH, jednak tamten projekt (trylogia) upadł, a tytuł pozostał i - powiem nieskromnie - spodobał mi się; nie chciałam, żeby się zmarnował i właściwie treść wymyślałam pod niego;)
- konkurs w BRAVO: hi,hi, ja BRAVO nie czytam, a o tym konkursie powiedziała mi kuzynka (a zarazem konkurentka, bo ona też swój tekst wysyłała). Wysłałam, ale, jak już wspominałam, na wygraną nie liczę. Po pierwsze, to trochę za długie, a po drugie, chyba nie w tym stylu (brak wątku miłosnego). Poza tym nie sądzę, żeby w redakcji czytali wszystkie nadesłane prace i obiektywnie oceniali; pewnie wezmą pierwsze opowiadanie z brzegu;) Podobnie uważa moja siostra, i o to jej chodziło z tym "nie wygrasz".
Dziękuję Wam, że mimo wszystko we mnie wierzycie:)
- opisy: zawsze uważałam, że opisy wychodzą mi tragicznie, naprawdę. Często mam tak, że niemal widzę jakąś scenę przed oczami, a opisać jej nie umiem, bo brakuje mi słów. Męczę się z opisami. Cały czas się uczę. I cieszę się, że to doceniacie:)
- nowy odcinek: będzie jutro wieczorem:) Chętnie bym dała dzisiaj, ale "Światła" mam zapisane na dyskietce, a na laptopie nie ma wejścia na dyskietki. Ale jutro będę w domu... Końcówkę dam, jak minie termin nadsyłania prac na konkurs (czyli po 1 listopada).
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze. A teraz wracam do spokojnego oglądania "Titanica" po raz nie wiadomo który
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 20:32 Temat postu: |
|
|
Zgodnie z obietnicą - nowy odcinek Niech Was zęby nie rozbolą.
-----------------
Odcinek 2
* * *
- ...Przed nami trwogi, za nami strachy, a nasze łoże pod nieba dachem. Aż wreszcie koniec znojów i łez, aż wreszcie naszej wędrówki kres. Musimy zmykać, musimy gnać, nim świt zapali pochodnię dnia...
Biegła, obracając się wokół własnej osi, tańcząc swój specyficzny taniec w rytm słów piosenki. Jej głos niósł się na cały park, a stopy, mimo iż obute w ciężkie martensy, zdawały się niemal nie dotykać ziemi.
- Hej, zaczekaj! – Bill z trudem łapał oddech.
Zatrzymała się, w zabawny sposób przekrzywiając głowę.
- Pospiesz się, noc ucieka.
Wokalista podbiegł do dziewczyny.
- Dokąd ty mnie prowadzisz? O co tu w ogóle chodzi? Ja cię kompletnie nie znam, a mam z tobą nocą wędrować po mieście?
- Przecież sam chciałeś.
- I chcę nadal – Bill poczuł się nieco speszony. – Tylko że... Przecież ja nawet nie wiem, jak masz na imię!
- Po co ci moje imię?
- Przecież muszę się do ciebie jakoś zwracać...
- Anja.
- Co…?
- Mam na imię Anja. Najbardziej pospolicie, jak się da.
- Wcale nie jesteś pospolita – Bill posłał dziewczynie lekki uśmiech. – Jesteś najbardziej oryginalną, niezwykłą osobą, jaką znam.
- Mylisz się – odparła wprost.
- Mylę? – Bill poczuł się trochę zdezorientowany. – W jakiej kwestii?
- Wcale mnie nie znasz – Anja spojrzała mu prosto w oczy. – Podobnie jak ja nie znam ciebie. Znamy tylko swoje imiona. To nic nie znaczy.
Stali naprzeciw siebie, w parkowej alejce oświetlonej pomarańczowym blaskiem latarni. Sami. Sławny piosenkarz i amsterdamska dziewczyna. Ich sylwetki kładły się długimi cieniami na chodniku. Nocny wiatr rozwiewał włosy. Powietrze pachniało majowym deszczem. Gdzieś w oddali szumiała jednostajnie parkowa fontanna.
- Idziesz ze mną? – dziewczyna ponownie wyciągnęła dłoń w stronę Billa. – „Nim świt zapali pochodnię dnia”?
- Z czego to cytat? – zapytał zaciekawiony.
- Z „Władcy Pierścieni”. Czytałeś?
- Ehm... Oglądałem film.
- Film to nie to samo – rzekła z wyrzutem. – Filmy ogłupiają, bo wszystko jest w nich podane jak na tacy. Zero miejsca na wyobraźnię. Zresztą tej piosenki w filmie nie ma.
Trwała z dłonią nadal wyciągniętą w kierunku Kaulitza, który tym razem nie kwapił się, by ją uchwycić; by dać się porwać w cudaczny, odrealniony świat tej dziwnej dziewczyny, świat, który, jak mu się wydawało, zniknie, gdy tylko słońce wychynie zza linii horyzontu.
Zauważyła jego wahanie.
- Czy ty się mnie boisz, Bill?
- A mam powody?
- Nie, jeśli tylko nie boisz się samego siebie.
- Co... Co masz na myśli...?
- Jeżeli jesteś sobą niezależnie od sytuacji, nie udajesz, nie uciekasz, potrafisz okazywać uczucia.
- A jeżeli jest inaczej?
Popatrzyła na niego ze smutkiem.
- Wówczas musisz być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Mimo tego całego zbytku, jaki cię otacza, pięknych ludzi, w towarzystwie których się obracasz, tysięcy fanów i milionów na koncie. Zgubiłeś siebie, Bill. I nie odnajdziesz spacerując samotnie po parku... Lękasz się nocy, prawda? Bo nocą, wbrew pozorom, niczego nie da się ukryć. Przed samym sobą.
- Kim ty jesteś? – zdezorientowany i zszokowany tym, co przed chwila usłyszał, utkwił spojrzenie w twarzy dziewczyny. W jej oczach maleńkimi iskierkami odbijało się pomarańczowe światło latarni.
- Jestem Anja – odparła z prostotą. – Po prostu Anja. To ty chcesz we mnie widzieć kogoś osobliwego. Wszystko niepotrzebnie komplikujesz. Po co?
- Życie jest skomplikowane – opuścił wzrok.
- Bo ludzie je sobie takim stworzyli. Wymyślają tysiące słów, by nazwać to, co w danym momencie czują, a w następnym dodają kolejne setki, podczas gdy można powiedzieć prosto. Chcą uchodzić za takich mądrych, uczonych, elokwentnych. A i tak nie potrafią wyrazić swoich uczuć. Motają się, gubią, bo nie są nauczeni mówić na głos tego, co im leży na sercu. Nie są nauczeni spontaniczności. Wieczna samokontrola, ciągłe stwarzanie pozorów, sztuczność przez całe życie. Jak ja tego nienawidzę! – W kącikach jej oczu błysnęły łzy. – Całego tego plastikowego świata, w którym ludzie-mutanty nie dostrzegają krzty piękna!
- Ja taki jestem – Bill zwiesił głowę. – O mnie mówisz, prawda?
- Nie, Bill – ujęła go delikatnie pod brodę; jej głos złagodniał. – Ty taki nie jesteś. Nie tutaj – dotknęła kurtki chłopaka na wysokości serca. Wokalista poczuł, jakby od jej dłoni promieniowało dziwne ciepło, rozlewając się przyjemna falą po całym ciele.
- A jaki jestem? – zapytał cicho. – Przecież sama mówiłaś, że mnie nie znasz...
- Na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć.
- Tej nocy?
- Jeśli uznasz, że potrafisz...
* * *
Fontanna rozpryskiwała krople wody, które migotliwym deszczem spadały na taflę sadzawki. Światło latarni omiatało wszystko pomarańczowym blaskiem, a dwie wierzby płaczące zanurzały swe gałęzie w wodzie. Nad parkiem zalegała cisza, zakłócana tylko pluskiem fontanny i szumem drzew.
Nagle po brukowanej alejce rozległ się tupot ciężkich butów, a zaraz potem nocną ciszę zmącił dziewczęcy głos.
- Chodź, Bill! Zobacz, jak tu pięknie.
Dziewczyna podbiegła do murku okalającego fontannę i, unosząc długą spódnicę, wspięła się na niego. Rozłożyła ramiona, jak gdyby przygotowywała się do skoku do wody, z tą tylko różnicą, że twarzą zwrócona była w kierunku idącego ku niej chłopaka.
- Uważaj, możesz spaść – ostrzegł ją, podchodząc bliżej.
- Żartujesz? – zaśmiała się radośnie. – Mogę tu nawet biegać.
Murek był wąski, ale dziewczyna, mimo swych szerokich ubrań i niezgrabnych butów, poruszała się po nim wyjątkowo zwinnie. Przebiegła kilka kroków, nadal z szeroko rozłożonymi ramionami.
- Anja, ostrożnie!
Zatrzymała się i, znów w swój śmieszy sposób przekrzywiając głowę, spojrzała na czarnowłosego chłopaka.
- Dlaczego się o mnie boisz?
- Nie chcę, żebyś spadła, zraniła się…
- Ale dlaczego?
- Bo… - zawahał się na moment – bo tak po prostu.
Anja zeskoczyła z murku i podeszła do Billa.
- I widzisz, nie jesteś takim egoistą, na jakiego się kreujesz – stwierdziła wprost.
Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Co masz na myśli?
- Gdybyś był egoistą, nie zależałoby ci, czy spadnę, złamię rękę, rozwalę sobie głowę, nawet zabiję się… Byłoby ci wszystko jedno, przecież nic dla ciebie nie znaczę. Ale ty podświadomie troszczysz się o ludzi, chcesz ich dobra. Dlaczego zatem w swoim świecie udajesz kogoś, kim nie jesteś? Dobrze ci z tym?
Bill ponownie stał jak zahipnotyzowany jej słowami. Zaczęło mu się wydawać, że ta dziewczyna jest jakimś ucieleśnieniem jego sumienia. Mówiła słowa, które wielokrotnie pojawiały się w głowie wokalisty, ale nigdy nie opuściły jego ust. Zmuszała do myślenia, zastanowienia się nad sobą, jednak nie czyniła tego nachalnie, nie moralizowała na siłę. Poprzez proste przykłady, jak chociażby ten z chodzeniem wokół fontanny, oraz kilka mających wielką moc słów, oddziaływała dużo silniej. Potrafiła obserwować ludzi i szybko wyciągać wnioski. Powolutku, ale konsekwentnie czyniła wyrwy w murach, jakie ludzie budowali wokół siebie ukrywając swe prawdziwe „ja”. Sama takiego muru nie posiadała, i w tym tkwiła jej siła, ale i największa słabość. Niektórzy myśleli, że nie można jej zranić, ale mylili się. Oj, bardzo się mylili.
Bill zastanawiał się przez chwilę, jaką dać odpowiedź na zadane przez dziewczynę pytanie. Czy dobrze mu z udawaniem egoisty? I na ile w ogóle jest to udawanie, a na ile rzeczywista cecha jego charakteru?
Ona chyba jednak nie czekała na odpowiedź. Może po prostu chciała, by piosenkarz rozważył to sam w swoim sercu…?
- Nie uważasz, że tu jest pięknie – zatoczyła ręką szeroki krąg w powietrzu. – Zwłaszcza nocą czuję się tu jak w magicznej krainie.
Billa zdziwiła, ale i ucieszyła ta nagła zmiana tematu. Ten był bardziej neutralny.
- Często tutaj przychodzisz w nocy?
- Często.
- I nie boisz się?
- Są gorsze miejsca – odparła dziwnym, trochę wymijającym tonem. – Tu mogę sobie wyobrazić, że niebezpieczeństwo i zło nie istnieje, bo w tym miejscu jest nieokreślone, takie mgliste, nienazwane.
Bill posłał jej pytające spojrzenie, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Ta fontanna jest śliczna, nieprawdaż? – Podeszła bliżej sadzawki i oparła szczupłe dłonie o murek, po którym jeszcze niedawno chodziła. – Niby taka zwykła, ale ma w sobie magię.
- Magię? – Bill stanął obok dziewczyny.
- Tak. Wszystko ma w sobie magię, tylko trzeba umieć ją dostrzec. Ja na przykład uwielbiam fontanny. Zwróciłeś uwagę na tę grę świateł? – Wyciągnęła rękę w stronę rozświetlonego pióropusza wody. Kilka kropel osiadło na jej dłoni. – Gdy świeci słońce, prawie nie da się na to patrzeć, bo wszystko migocze, ale teraz jest pięknie, nie sądzisz?
Bill nie odpowiedział, tylko spojrzał przed siebie. Przez moment wydawało mu się, że poczuł ową „magię”, o której mówiła Anja. Ważniejsze było jednak coś innego: nagle rozpieszczonemu, sławnemu piosenkarzowi nocne podziwianie fontanny w towarzystwie nieznajomej dziewczyny wydało się czymś najbardziej naturalnym na świecie. I pięknym.
c.d.n.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 20:45 Temat postu: |
|
|
1?
Edit:
Ach... mogłabym tak czytać i czytać.
Bardzo mi się podoba.
Tak swoją drogą, to to będzie krótkie opowiadanie, prawda?
Trzymam kciuki, żebyś wygrała, ale tak,
też uważam, że wygra miłość, rozstanie i zdrada...
Takie życie.
Jeszcze raz: Bardzo mi sie podobało.
A teraz kończę i pozdrawiam,
Holly Blue.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Poniedziałek 30-10-2006, 20:55, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Domena
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 20:53 Temat postu: |
|
|
Ładne.
Ładne, bo pozornie proste.
Prostota może być piękna.
Bo czasami komplikacje są zbyt... banalne?
To ludzka historia normalnego człowieka.
Nigdy nie myślałam, że przeczytam opowiadanie, w którym Bill samodzielnie schodzi z wyimaginowanego pułapu wyższości.
Coś jak 'dziękuję'?...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kathleen
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 20:54 Temat postu: |
|
|
I znowu udało Ci się zawładnąć mną całkowicie.
I znowu mogłabym pisać, że wszystkie opisy piękne są.
Każdy skrawek treści sprawił, że czułam się, jakbym własnie tam wystepowała.
Nie wiem, co pisać.
Naprawdę dziękuję Ci za to opowiadanie.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KokosowaPalma
Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z oazy
|
Wysłany: Poniedziałek 30-10-2006, 23:57 Temat postu: |
|
|
Podoba mi sie bardzo
Trzymam kciuki zebys wygrala
To opowiadanie bedzie taka lekcja zycia dla Billa?
Tak to zrozumialam.
I podoba mi sie ze jest cytat z "Wladcy Pierscieni" czytalam i ciesze sie ze jest tu taki nawet maly watek z ksiazki(ksiazek).
Pozdrawiam
Kokosowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noire
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Wtorek 31-10-2006, 8:23 Temat postu: |
|
|
o gash.
przeczytałam.
teraz.
a za pół godziny idę na autobus.
i do szkoły.
juz wiem, o czym będę myslała.
przez wszystkie lekcje.
to było genialne.
Podoba mi się Twój styl.
pisania oczywiście xD
tak łatwo dobierasz słowa.
zero błedów.
choć nie.
widziałam jeden.
w pierwszej części na końcu.
ale puściłam to 'mimo uszu'
chociaż..zaraz znajdę go.
o.! jest.
Cytat: |
- A co czego chcesz wracać? |
miało być 'do'
tyle.
jestem w szoku po przeczytaniu.
chcę nju.
Pozdrawiam i życzę wygranej.
chociaż jak dla mnie juz mozesz się czuć zwycięszczynią(ee. jak to się pisze. ).
ponieważ jezeli tak się nie stanie (tj. nie wygrasz)
to tylko z powodu, ze opowiadanie jest za długie.
~Rok$@n@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Wtorek 31-10-2006, 14:09 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się ta część podobała.
Postać Anji jest świetna, naprawdę ją lubię. Chciałabym ich oboje zobaczyć jak stoją obok tej fontanny.
Szkoda, ze ta część trochę krótsza była niż poprzednia. Ale mam nadzieję, ze następną notką nam to wynagrodzisz
I bardzo bym chciała, zebyś wygrała ten konkurs. Każda Twoja praca bije na głowę standardowe, blogowe opowiadania o TH. Trzymam kciuki.
I pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Netka
Dołączył: 07 Sie 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: spod sterty śmieci..
|
Wysłany: Wtorek 31-10-2006, 15:23 Temat postu: |
|
|
naturalne. i piękne.
jesli coś naprawdę zasługuje na podziw, to nie trzeba do tego wielu słów.
rozumiesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|