|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 19:53 Temat postu: |
|
|
Ta część jest wspaniała. Wszystko się zmieniło. Piosenka, o której mówiłaś wspaniale pasuje. No normalnie nie wiem co dalej powiedzieć. A koncówka wspaniała ''Kocham cię ty wredny dupku''.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Reckless
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 20:01 Temat postu: |
|
|
po raz pierwszy sprawilas, ze płakałam.. plakałam nad ta nieszczesna miloscia Cross do Kaulitza i nad tym jaki z Kaulitza dupek..
brawo Sol.. widze, ze powracasz z duzym hukiem, bo ta czesc była świetna.. była by idealna gdyby nie te przeklete literowki
pozdrawiam i życze wiecej takiej boskiej weny...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beatrine
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 20:54 Temat postu: |
|
|
Boże to było piękne!!
Koncowa scena na tym molo była poprostu genialna!
Uzależniam się powoli od tego opowiadania.
Kocham je!
I wiem, że napewno wiele razy podczas mojego życia będe do niego wracać.
Wydrukuje, zapisze, schowam, ukryje
To było piękne
Pozdrawiam, przepraszam za moją głupotę i życzę weny
Beatrine
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sanndra
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 21:00 Temat postu: |
|
|
Łaaa
Sol..
BosSkie
Totalnie zajoo
hehe pzdr
weny zycze
i czekam na next parta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nomed
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 21:06 Temat postu: |
|
|
Podrzędną pisarczyną i wstrętna krytykantką?
Buahaha...
Daj listę, a każdemu powiem, co o nim myślę.
No, ale cóż... Zazdrość to ludzka rzecz.
Śmieszą mnie osoby o zawyżonym ego, którym sie wydaje, że są najlepsza, a jeśli ktoś im wytknie błędy, to rzucają się na tę osobę z wyzwiskami...
Szkoda słów po prostu.
;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noli
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 9:36 Temat postu: |
|
|
sol sol sol.
nie wiem co powiedziec.
poplakalam sie.
ale to moze dlatego ze jestem w takiej samej sytuacji jak pauline.
i to nie bedzie mialo happy endu niestety =(
czy nie uwazasz ze na swiecie jest za duzo lez i cierpienia?
prosze nie spisuj ich na straty.
nie wytrzymam jesli z nimi bedzie tak samo jak ze mna.
wiem ze przesadzam ale co ja poradze ze tak przezywam to opowiadanie.
prosze napisz dobra zakonczenie.
skoro tak nie moze byc w zyciu to chociaz pociesz nas opowiadaniem.
prosze.
teraz juz bardziej trzezwo :
duzo literowek i ciagle gubisz ogonki.
piekna akcja odprowadzania do lekarza.
nie bylo wiadomo ktory kaulitz to robi.
bardzo umiejetnie przeprowadzone.
weny zycze i szybko pisz next parta.
jeszcze raz blagam o szczesliwe zakonczenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mimowkaaa
Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Rypin;\
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 15:34 Temat postu: |
|
|
No dużo, dużo błędów... ale treść wszystko wynagradza... normalnie przepiękna... A ten Tom... Oni będą razem, prawda? Chociaż, jeśli nie będą, to na pewno to opowiadanie na długi długi czas zostanie w mojej pamięci jako najlepsze.
Przemyśl to.
Buźka i dzięki..;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ashleyka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 18:50 Temat postu: |
|
|
Soool
zgodzę się z kimś tam wyżej..ta część podobała mi się najbardziej z całego opowiadania. Jak narazie xP
Zszokowało mnie to ,że Pauline powiedziała Tomowi że go kocha. Haha każdy by się tam spodziewał tego samego od niego ,ale cieszę się ,ze on tego nie zrobił. Bo przez to jest jeszcze bardziej ciekawie.
Szczerze mowiąc to aż miałam tzw. szklanki w oczach jak to czytałam.
Bosko! i cieszę się ,że jeszcze nie koniec
pozdrawiam i czekam na nowy odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alara
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
Wysłany: Środa 17-05-2006, 9:28 Temat postu: |
|
|
Brak mi słów. Od dziś stajesz się moją mistrzynią.
Nie spotkałam jeszcze osoby piszącej lepiej od ciebie.
To była chyba najlepsza część twojego opowiadania.
Najlepiej podobała mi się końcówka i te słowa "Kocham cię...ty wredny dupku."
Biedna ta Cross, że kocha takiego kretyna jakim jest Kaulitz...
Aż sobie tą część wydrukuje, żeby jeszcze raz na spokojnie ją przeczytać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
herbatka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Środa 17-05-2006, 11:05 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy mozna/moge czy nie. Wiec dlatego kulturalnie spytam czy moge sobie to opko zapisac na dysku? No i oczywiscie kiedy bedziemy mogli przeczytac dalej? w weekend?
pozdrawiam oddana czytelniczka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sol
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam Diabeł młode chowa.
|
Wysłany: Środa 17-05-2006, 13:46 Temat postu: |
|
|
Ym. Zapisać? Proszę bardzo, tylko wszelkie prawa zastrzezone.
Nowa część? A gdybym ja wiedziała. Jak mnie najdzie ochota na pisanie i znajdę czas to się pojawi, bo mam dużo roboty w szkole i na forum ; /
Uh....Sol mistrzynią? A to Ci niespodzianka...
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 17-05-2006, 13:53 Temat postu: |
|
|
Uratował ją i na tym koniec dobrych uczynków pana Toma Kaulitza... . Wyznaje mu miłość, w końcu decyduje się na taki krok, a do niego jakby nie dociera sens słów wypowiedzianych przez nią. Co prawda mówi że to najpiękniejsze wyznanie miłosne jakie słyszał, ale jak mógł? Ja bym chyba udusiła! A może z powrotem skoczyłą do jeziora? Ale nie panna Cross ona ma silną psychikę z tego co widać Czekam na next. Zlituj się i niech będzie szybko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mond
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze stolicy
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 17:06 Temat postu: |
|
|
Zawsze jak przeczytam kolejna czesc twojego opowiadanie to nie pisze od razu komentarza tylko mowie sobie ze musze sie troche zastanowic co wlasciwie mysle i co chce napisac, bo przeciez nie bede byle czego pisac Sol;) to chyba wyjatkowy szacunek i uznanie...
tym razem jednak nawet chwila refleksji nie podzialala... po prostu ta czesc mnie kompletnie rozbila... az sie wzruszylam... bo to wyznanie milosci bylo naprawde szczegolne, bylo w nim tyle emocji, ktore pieknie przekazalas:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
herbatka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Czwartek 18-05-2006, 19:15 Temat postu: |
|
|
Sol napisał: |
Zamknęłam oczy i nieprzygotowana na śmierć, nieprzygotowana na zakończenie życia, wkraczałam w nieznaną krainę, do której każdy kiedyś zawita.
Już otwierałam usta by zakończyć tą beznadziejną walkę i pozwolić wodzie wedrzeć się w moje wnętrzności, gdy zamiast wody poczułam nową dawkę powietrza. Czystego powietrza. Ktoś złapał mnie za włosy i brutalnie przyciągnął do siebie przylegając do moich ust swoimi.
Z zaskoczeniem otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą niezidentyfikowaną postać, która właśnie ratowała mi życie. Fala euforii przeszła przez moje ciało i poczułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Będe żyła! Bez zastanowienia uczepiłam się tej osoby i mocniej przycisnęłam swoje wargi nie przejmując się tym, że nasze języki spotykają się w tańcu życia i śmierci.Liczy się tylko chwila. Nie ważne kim jesteś, będę ci oddana do końca. Na zawsze. Nawet jeżeli...jeżeli co? (Brednie...)
Poczułam jasne promienie słońca przebijające się przez taflę wody i piekący ból w płucach. Uśmiechnęłam się lekko i zrozumiałam zbyt późno, że to woda wpływa przez mój nos.
Dalej nie było już nic. Tylko jasne promienie słońca igrające z wodą.
Euforia życia... |
Moze mi ktos wytłumaczy, to z tym powietrzem to jej sie tak jakby pomieszało tzn Pauline i to jest to co było po tym jak ja wyciągneli czy o co chodzi? czy to tak w mózgu sie zrobiło jej z braku tlenu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blondyneeeczka
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 0:27 Temat postu: |
|
|
Sol... nie czytałam jeszcze opowiadania, przynajmniej nie całe... Urywki, które przeczytałam kopiując to do worda były świetne, więc na pewno przeczytam całość, a to, że nie czytan tego teraz wynika z faktu, że jestem niecierpliwa jak skończysz całość to zawalę jakąś noc (chyba raczej kilka bo to już jest prawie 70 stron) i na 100% przeczytam całość
Życzę owocnego pisania, czyli po prostu weny
I czekam!
Buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 11:31 Temat postu: |
|
|
herbatka napisał: |
Sol napisał: |
Zamknęłam oczy i nieprzygotowana na śmierć, nieprzygotowana na zakończenie życia, wkraczałam w nieznaną krainę, do której każdy kiedyś zawita.
Już otwierałam usta by zakończyć tą beznadziejną walkę i pozwolić wodzie wedrzeć się w moje wnętrzności, gdy zamiast wody poczułam nową dawkę powietrza. Czystego powietrza. Ktoś złapał mnie za włosy i brutalnie przyciągnął do siebie przylegając do moich ust swoimi.
Z zaskoczeniem otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą niezidentyfikowaną postać, która właśnie ratowała mi życie. Fala euforii przeszła przez moje ciało i poczułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Będe żyła! Bez zastanowienia uczepiłam się tej osoby i mocniej przycisnęłam swoje wargi nie przejmując się tym, że nasze języki spotykają się w tańcu życia i śmierci.Liczy się tylko chwila. Nie ważne kim jesteś, będę ci oddana do końca. Na zawsze. Nawet jeżeli...jeżeli co? (Brednie...)
Poczułam jasne promienie słońca przebijające się przez taflę wody i piekący ból w płucach. Uśmiechnęłam się lekko i zrozumiałam zbyt późno, że to woda wpływa przez mój nos.
Dalej nie było już nic. Tylko jasne promienie słońca igrające z wodą.
Euforia życia... |
Moze mi ktos wytłumaczy, to z tym powietrzem to jej sie tak jakby pomieszało tzn Pauline i to jest to co było po tym jak ja wyciągneli czy o co chodzi? czy to tak w mózgu sie zrobiło jej z braku tlenu? |
Ja tak mysle, że ten fragment co cytujesz mówi o tym jak ją wyciągneli z wody. Pauline nie była przygotowana na smierć. Gdy była w wodzie wiedziała, że umrze lecz ktos ją wyciągnął i powietrze niespodziewanie wdarło sie do jej płuc. Ja tak uważam. Jesli ma inne znaczenie prosze mnie poprawić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sol
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam Diabeł młode chowa.
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 20:51 Temat postu: Part XIX |
|
|
O matko...siedziałam dzisiaj cały dzien i TO pisałam. Przed chwilą skończyłam i nawet nie chce mi się jakiejkolwiek korekty robić bo pisałam to pod wpływem weny dlatego nie przerazcie się gdy zobaczycie do czego jestem zdolna ; D A błędy... po prostu wybaczcie.
A co do kwesti tego fragmentu poprzedniej części...to jest moment topienia się drogie panie. A ta ekhm..osoba dostarcza jej tlenu, a na koniec bohaterka mdleje bo woda wpływa przez nos. Może trochę nierealne ale w każdym razie prawdziwe. No cóż...na początku mojej kariery pisarskiej (czyli w pierwszej części) wspominałam coś, że to opowiadanie dla inteligentnych jednostek.
A...zapomniałam..Yellowcard do czytania: http://www.youtube.com/watch?v=SqvTD5FKvUE&search=yellowcard
Nie przepadam za nimi...ale tą piosenkę lubię.
Part XIX
- Pauline, dzwoniłem do twoich rodziców..i - ciągnął nauczyciel, a ja bezczelnie mu przerwałam.
- Mojej mamy - poprawiłam go akcentując wyraźnie te dwa słowa.
- Tak, twojej mamy - przyznał mi racja opierając się dłonią o stół.
- I? - spytałam unosząc prawą brew - Co pan jej powiedział?
- Że miałaś wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Przyjedzie po ciebie wieczorem. Spakuj się. - rzucił odwracając się w drugą stronę.
- Ale...tak po prostu? - wykrztusiłam - Przecież obóz się jeszcze nie skończył! - krzyknęłam.
- Pauline, nie denerwuj się. Musiałem powiadomić twoich rodziców - powiedział ze spokojem.
- Moją mamę! - warknęłam uderzając pięścią w oparcie drewnianego krzesła.
- Tak, twoją mamę! A teraz przestań wariować i grzecznie idź pakować manatki dziewczynko! - odwrócił się gwałtowanie i spojrzał w moją stronę. Na jego twarzy malowała się wściekłość, która spowodowała, że jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
Obrzuciłam go zimnym spojrzeniem i wyszłam demonstracyjnie trzaskając drzwiami.
- Faceci to palanci - syknęłam idąc wąską ścieżką w stronę pola namiotowego. Zacisnęłam pięści i nie oglądając się za siebie szłam dalej. Wszystkie klasy wyjeżdżają jutro po południu, a mnie ominie ostatnia noc w tym niezwykłum miejscu. Nie, nie mogę na to pozwolić. Nie chce wracać do zatłoczonego Berlia, który przytłacza mnie swoją obłudą. Jeszcze przez jedną noc chce czuć wolnośc rozpierającą moje ciało i duszę.
Ustałam i z irytacją spojrzałam na plaże gdzie grupka młodzieży doskonale bawiła się w swoim towarzystwie. Głośno oznajomywali światu, że są szczęśliwi. Chyba tylko z pozoru...
Był tam też znenawidzony przeze mnie blondyn. Roześmiany i rozgadany. Jak zawsze. Poczułam niemiły skurcz w podbrzuszu gdy przyciągnął do siebie Sally, z tym uwodzącym uśmiechem igrającym na ustach.
Przewróciłam oczami i odetchnęłam. To Kaulitz. On się przecież nie zakochuje w pierwszej lepszej dziewczynie ze szkolnego korytarza. On zwodzi, tylko i wyłącznie potrafi zwodzić.
- Piękny widok, prawda? - usłyszałam za sobą głos, który spowodował przypływ niezidentyfikowanych uczuć. Podniecenie połączone ze strachem? Kto jeszcze mógł tak na mnie działać nie licząc brązowookiego gitarzysty?
- Śliczny - odpowiedziałam z ironią i odwróciłam się w stronę rozmówcy.
- Nie zazdrościsz im? - dziewczyna uśmiechnęła się drapieżnie i spojrzała na mnie z nad burzy włosów, która zasłaniała bliznę oszpecającą twarz. Teraz wiedziałam dlaczego nie dostrzegałam w szkole tej niezwykłej osobowości, która ukrywała się za zasłoną hebanowych włosów.
- Nie - odparłam twardo świdrując wzrokiem Sally, która prężyła się przed Tomem jak oswojona kotka.
- A nie czujesz złości rozsadzającej twoje ciało gdy na nich patrzysz? - zawiesiła na chwilę głos - Gdy patrzysz na niego. - dodała.
Zwróciłam w jej kierunku wzrok i przyjrzałam się jej dokładnie sądząc, że ze mnie żartuje. Pomyliłam się. Była pewna tego co mówi. Tak jak zawsze. Ona nie rzucała słów na wiatr, zdołałam się już o tym przekonać, choć nie znałam nawet jej imienia.
- Czasami - szepnęłam. - Często...zawsze.
- Ja też to czuję. Moje zmarnowane szanse...ale ty nie powinnaś tego czuć. Ja tak, ale ty nie - zciszyła głos.
- Dlaczego ja nie? - zmrużyłam oczy nie rozmiejąc o co jej chodzi.
- Masz przed sobą przyszłość, tylko musisz umieć wykorzystywać okazje, które będzie zrzucał ci los - delikatny podmuch wiatru odsłonił blizne skrywaną za zaczesanymi włosami. Serce zabiło mi szybciej i nakazało słuchać jej uważnie. - Ja zmarnowałam wszystkie swoje szanse a byłam w drodze na szczyt. Przyszłośc malowała mi się w jaskrawych barwach ale zmarnowałam wszystko, bo kariera potrafi być okrutna gdy starasz się za bardzo. - uśmiechnęła się gorzko.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - stałyśmy na niewielkim wzniesieniu, a naszej rozmowie przysłuchiwał się wścibski wiatr, który wczepiał się w nasze włosy i poruszał małymi gałązkami sosen.
- Bo masz przed sobą coś wielkiego i pięknego co mi uciekło - przymknęła oczy, które zdawały się być czarna jak dwa błyszczące węgielki. Rozłożyła ręce i wystawiła twarz do wszystko wiedzącego wiatru. Jeden podmuch spowodował, że stała się całkiem inną osobą. Dziewczyną z blizną.
Przyglądałam się tej scenie jak zaczarowana. Zauroczona jej osobą i tą mistyczną przemianą. Ona sama miała w sobie coś piekielnego, nie z tego świata. Była tak piękna, że aż obrzydliwa z tym swoim naznaczeniu na twarzy. To wszystko przytłaczało moją banalną osobę. Ona była księżycem w pełni a ja niewielkim sierpem. Jedną setną całości. Tak beznadziejną, że aż żałosną jednostką. - Widzisz...pewnie sądzisz, że jesteś zwyczajna - rzekła a ja przestraszyłam się swoich myśli - Każdy tak sądzi...ale tylko na początku. Później będziesz pewna swoich racji i siebie..lecz pamiętaj, że to pycha pierwsza przychodzi przed upadkiem. Ona niszczy, nie pozwój jej się wkraść - wpatrywała się intensywnie w moje oczy, jakby próbowała mi coś powiedzieć, ale nie mogła tego wymówić. Milczałam dalej - Dasz sobie radę. Jesteś nadzwyczajna, choć pewnie sądzisz co innego - uśmiechnęła się blado.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - przyglądałam się jej z podziwem.
- Nie pytaj i tak nie zrozumiesz - odwróciła głowę, a promienie słoneczne odbijały się od jej lśniących czarnych włosów - Życie jest brutalne...ja tego nie rozumiałam, ale ty to bardzo dobrze wiesz i będzie ci łatwiej. Nie słuchaj durnych rad specjalistów, ufaj tylko sobie i zwierzaj się przyjaciołom - powiedziała ponownie patrząc mi w oczy - Jesteś do mnie podobna, Pauline. Taka podobna... - jej oczy się zaszkliły.
- Ale...- chciałam zadać pytanie lecz ona mi przerwała.
- Już dość powiedziałam. Żegnaj i zapomnij, że ja ci to mówiłam - powiedziała z pośpiechem.
- Ja nie wiem nawet jak masz na imię - szepnęłam gorączkowo, próbując złapać ją za rękę.
- Tym lepiej dla ciebie. Nie znasz mnie, pamiętaj, że mnie nie znasz - powiedziała odchodząc w drugą stronę - Nie tłum krzyczącego serca...nie tłum.
Chciałam za nią biec, ale nie widziałam w tym żadnego sensu. Mogłam krzyczeć...ale na co to się zda? Ona odeszła wolnym krokiem w stronę ośrodka, a ja obserowowałam uważnie jej sylwetke, która znikała za drzewami. Zgrabnie poruszała biodrami i z precyzją stawiała kolejne kroki. Z tyłu wyglądała jak kobieta prosto z dramatu. Nieszczęśliwa piękność nie umiejąca pogodzić się ze swoim losem.
Ale tylko z pozoru...
***
- Mamo, nie ja nigdzie nie jadę. Wracam jutro i chrzani mnie to, że już wyjechałaś z domu! - krzyknęłam w słuchawkę jedynej budki telefonicznej znajdującej się na terenie całego pola namiotowego.
- Pauline ty całkiem zdurniałaś? Jak ty się od mnie odzywasz? - usłyszałam zdeformowany głos matki i skrzywiłam się mimowolnie.
- Całkiem zwariuje jak tu po mnie dzisiaj przyjedziesz! Nie rozumiesz, że to jest MÓJ obóz? Chcę jeszcze przez jeden dzień odpocząć od tego wszystkiego - powiedziałam ze zmęczeniem.
- Nie wierze, że jesteś moją córką, po prostu nie wierze! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że mogło ci się coś stać gdy się topiłaś? - dalej upierała się przy swoim, jakby nie słysząc moich próśb.
- Mamo - oparłam się o szklaną ściane budki - Spróbuj choć raz nie słuchać się Carla i pomyśl o tym co ja mogę czuć jeżeli siłą mnie stąd wywieziesz - powiedziałam z nutką zmęczenia w głosie - Proszę cię przestań mnie traktować jak nieporadną córeczkę.
Na chwilę zapadła cisza. Matka nie odzywała się i pewnie starała się przemyśleć całą sprawę.
- Niech będzie. Ale jutro od razu jak przyjedziesz idziemy do lekarza!
- Dobra, dobra. Zadzwoń tylko do wychowawcy i powiedz, że zostaję - odetchnęłam z ulgą i na moich ustach zawitał szczery uśmiech - Ja kończę - odparłam z rozbawieniem.
- Uważaj na siebie!
Nie czekając na słowa pożegnania odwiesiłam słuchawkę i krzyknęłam w przypływie szczęścia. Udało mi się, udało mi się! Zostaję! Wiedziałam, że to może początek czegoś dobrego. Lepszego.
Zmrużyłam oczy i założyłam ręce na piersi pozwalając moim myślą swobodnie przepływać przez umysł. Już dawno nie czułam smaku zwycięstwa. Wszystkie przegrane powodowały, że traciłam z każdą chwilą wiarę w siebie. Za każdym razem jak patrzyłam na Kaulitza zapadałam się w sobie, bo nie widziałam żadnego wyjścia. Ta rozmowa udowodniła mi, że jednak potrafie wygrywać. Powinnam umieć walczyć o szczęście, bo przecież to nieodwzajemniona miłość jest najsilniejsza. Ja jakoś nie umiałam się w tym odnaleźć...nie umiałam.
Ktoś z impetem uderzył pięścią o drzwi budki, a ja podskoczyłam mało nie dostając zawału. Usłyszałam śmiech i spojrzałam na Billa Kaulitza, który nie mógł się powstrzymać od uwag na temat mojej miny.
- Ale śmieszne - burknęłam wychodząc z ciasnego pomieszczenia.
- Mówię ci, wyglądałaś jakby cię Tom przegadał - parskał śmiechem i przytrzymywał się budki żeby nie stracić równowagi.
- Normalnie staczasz się Bill z tymi żartami - przewróciłam oczami z posępną miną.
- Ucze się od brata - puścił mi oczko - A swoją drogą to dzisiaj jest zielona noc.
- Wiem - uśmiechnęłam się chytro.
- Bądź po 23 na starym placu zabaw. Robimy sobie małe pożegnanie w wąskim gronie - wszedł do budki opierając się biodrem o tą samą szklaną ścianę co ja wcześniej.
- Stary plac zabaw? - zdziwiłam się. - Gdzie to jest?
- Za ośrodkiem.Trafisz na pewno - zapewnił - Będzi Tom - uniósł brwi uśmiechając się przebiegle.
- Daruj sobie. Do kur*wy nędzy daruj sobie, dobra? - wydusiłam z irytacją - Miał nikomu nie gadać, parszywy palant!
- Wyluzuj. To mój brat bliźniak, prędzej czy później bym się dowiedział złotko - wsadził ręce do kieszeni i przyglądał mi się z zaciekawieniem - Trochę mu się dziwię...ale to jego wybór.
- Ja też mu się dziwię - szepnęłam z pogardą - Racja. To jego wybór a ty sobie z tego nie żartuj bo to poważna i ciężka sprawa. Szczególnie dla mnie - zacisnęłam usta.
- Może za poważna? - spytał z lekką ironią, przez co przypominał mi Toma, a to mówiło samo za siebie. - Nie przejmuj się nim tak. Może i zachowuje się czasami jak dzieciak i nic nie rozumie, ale jest w porządku.
- Mówisz tak bo to twój brat - stwierdziłam.
- Mówie tak bo to przede wszystkim mój najlepszy kumpel a później brat. Znam go lepiej od ciebie, Pauline.
- I co z tego? W życiu nie będziemy razem - uśmiechnęłam się obojętnie, ale w tym uśmiechu była cała czara żalu.
- I ty go niby kochasz? Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby wybić ci to z głowy - spojrzał mi w oczy - A pierwszym krokiem będzie załatwienie wszytskiego co możliwe żebyś pojechała z nam, w tygodniowe ferie w wrześniu, do Hamburga. Wtedy się przekonasz, jakie herezje dzisiaj głosisz - uśmiechnął się szeroko a ja zaniemówiła.
- Bill? - wydusiłam z trudem - Do Hamburga? Z wami? Chyba coś cię pogrzało. Nigdzie z wami nie pojade!
- Pojedziesz. Przepuścisz taką okazje? Zakochane kobiety tego nie robią - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- No tak, tak - odparłam zmieszana - Ale mnie z wami nikt nie puści. Kumasz? Nawet nie ma co marzyć.
- Puści, puści. Coś wymyślimy. Przecież możesz wkręcić, że jedziesz na turniej...bo przecież trenujesz.
- No tak...ale cały tydzień - pokręciłam głową - To nie przejdzie. Nawet nie ma mowy żeby przeszło.
- Zobaczymy - wzruszył ramionami - A teraz wybacz bo musze wykonać pare telefonów - uśmiechnął się przepraszająco a ja skinęłam głową.
- To do zobaczenia wieczorem - wycofałam się w stronę obozowiska.
- Strzałka - zamknął drzwi od budki i odwrócił się w stronę automatu.
Westchnęłam myśląc nad tym co mi powiedział Bill. Hamburg? Wspaniale, ale nie w tym życiu. Już widzę minę rodzicielki na wieść o tym, że chcę jechać do Hamburga. Przecież to czyste szaleństwo! Nie ma co robić sobie zbędnych nadziei, by później czuć zawód i ten kłując ból gdzieś w środku.
Szłam dalej nie myśląc o chmurze problemów kłębiących się nad moją głową.
Zatrzymałam sie przy wysokiej sosnie i uśmiechnęłam się do siebie widząc dobrze znaną mi blondynka w objęciach pewnego przystojnego bruneta. Wymieniali między sobą nieśmiałe spojrzenia i niepewnie dotykali swoich ciał. Poznawali się na nowo i było to dla nich takie oczywiste...
" We were both 16 and it felt so right"
Nie musieli się przed sobą tłumaczyć i wyrzucać z siebie wyznań miłosnych. Byli przyjaciółmi i wiedzieli.
Wiedzieli, że to ich szansa, że ktoś dał im możliwośc wyboru. Od dzisiaj mogą być szczęśliwi, od dziś na zawsze.
Chłopak pociągnął ją za rękę i wylądowali na złotym piasku zanosząc się śmiechem. To wydawało się takie prawidłowe...
"(There's a place on the corner of Cherry Street)
We would walk on the beach in our bare feet "
Jak to nazwać? Szczęście, beztroskość, miłość? Idylla pośród nieszczęśliwych historii. Ten widok cieszył oczy ale serce rozdzierał na kawałki i zdawało się pytać "Dlaczego to nie mogę być ja?", "Dlaczego oni mogą, a ja nie?".
Zmarszczyłam brwi i odgoniłam te myśli. Pomogłam jej. Ja nie czuję się spełniona lecz dzięki mnie ona teraz przeżywa najpiękniejsze chwile swojego życia. Ktoś musi ciepieć by inny był szczęśliwi? Na to wygląda.
Pauline pociesz się tym, że w końcu na coś się przydałaś. Może Bóg zaliczy to do dobrych uczynków? Może wpisze na moją listę przywilej do jednego 'szczęścia', i pozwoli zrzucić na mnie deszcz przychylności? Czy to tak się odbywa? Ząb za ząb, oko za oko?
Niezbadane są wyroki boskie.
Stłumiłam westchnienie i odwróciłam wzrok od pary nastolatków. Wszechświat szeptał, że ja już zmarnowała swoje jedno 'szczęście', a drugiego nikt nie dostaje.
Wszechświat szeptał, ale ja go nie słuchałam...
***
- Pauline ja mam prośbę - usłyszałam głos Lucy pośród ciemności zalegającej w namiocie- Mogłoby to zostać między nami, że..że ja wychodzę? - spytała błagalnym tonem.
- A wychodzisz? - zdziwiłam się unosząc głowę z nad poduszki i podpierając się łokciem.
- No właśnie chciałabym - powiedziała odkrywając śpiwór i siadając na materacu - Ale nie wiem co sobie pomyślisz....i w ogole to jest głupia sytuacja - jęknęła.
- Lucy daj spokój - roześmiałam się - Jak chcesz to wychodź, nie ma problemu. Nikt się nie dowiem o tym, że będziesz nocować w innym namiocie - uśmiechnęłam się pobłażliwie, a ona zawstydziła się moją bezpośredniością.
- Dzięki Pauline. Serdeczne dzięki! Jak coś...to ja będę u Damisa - szepnęła narzucając na ramiona sweter.
- Wiem, wiem...
- Wrócę rano - ucałowała mnie w policzek i wyszła cicho z namiotu.
Słyszałam jak ostrożnie stąpa po trawie by nie narobić hałasu. Omija namioty i wszystko co stoi jej na drodze do ukochanego.
Usiadłam na materacu podginając kolana i opuszczając głowę.
Iść czy nie iść?
Podniosłam głowę i wygrzebałam z torby obszerną, szarą bluzę, którą niedbale założyłam. Nałożyłam na biodra luźne szorty i związałam w ciasny kok włosy. Robiłam to bez zastanowienia, bo wiedziałam, że lada moment moge się rozmyślić.
Wyszłam z namiotu niosąc w ręku parę adidasów i wolno zasunęłam wejście, żeby nie rzucało się w oczy. Rozejrzałam się po okolicy. Cicho i przyjemnie.
Nic nie świadczyło o tym, że poszczególni uczniowie wymykają się ze swoich tymczasowych miejsc zamieszkania.
Nie bacząc na to, że mogę sobie pokaleczyć stopy o ostre szyszki, szłam w samych cienkich, białych bawełnianych skarpetkach, by nie narobić zbyt dużo szumu.
Kierowałam się w stronę ośrodka, z którym miałam znaleźć stary plac zabaw. Podbiegłam do budynku i zatrzymałam się by móc założyć buty. Wyprostowałam się i dla pewności naciągnęłam na głowę kaptur. Teraz nikt we mnie nie rozpozna Pauline Cross.
Z niepewną miną wkroczyłam za ośrodek rozglądając się za jakimiś oznakami, które przypominałyby mi plac zabaw. Jedyną rzeczą jaką dostrzegałam była brukowa ścieżka. Nie mając innego wyboru wkroczyłam na wąską drogę. Niepewnie spoglądałam z nad kaptura stwierdzając, ze z każdym krokiem co raz mniej widzę. Pożałowałam, że nie wzięłam latarki.
Nie zatrzymując się ani na chwilę przemierzałam brukową ścieżkę gdy poczułam jak wbija mi się w brzuch metalowa pręt.
Jęknęłam z bólu i przeklnęłam soczyście zdając sobie sprawę z tego, że to tylko malutkie drzwiczki do ogrodzonego placu zabaw.
Usłyszałam szmery i urywki zdań.
Otworzyłam drzwiczki, które żałośnie zaskrzypiały, a rozmowy momentalnie ucichły.
Niepewnie wkroczyłam na ogrodzony teren dostrzegając zarysy huśtawek, zjeżdżalni i małych karuzel, lecz nigdzie nie widziałam ludzkich sylwetek. Obracałam się wokół własnej osi starając się kogoś znaleźć, lecz bez skutku.
- Heeej...jest tu ktoś? - zdobyłam się na odwagę i odezwałam się niepewnym tonem.
Ponownie cisza.
- P-pauline? - ktoś wyłonił się zza kurtyny gęstych gałęzi.
- No ja, ja. A kto inny - odetchnęłam z ulgą i podeszłam do chłopaka.
- Nie poznaliśmy cię - rzekł czarnowłosy, którego też z trudem poznałam z powodu czapeczki, która zasłaniała mu pół twarzy.
Złapał mnie za rękę i przeprowadził przez labirynt drzew do jeszcze bardziej opustoszałej części placu, która różniła się tylko tym, że byli tam ludzie.Sporo ludzi.
- To jest te wąskie grono? - zakpiłam przyglądając się dwóm grupkom osób.
- Małe niedopatrzenie. Nie pomysleliśmy o tym, że ktoś jeszcze może znać tą miejscówke - wytłumaczył, a ja parsknęłam śmiechem.
Podeszliśmy do niskiej ławeczki, na której siedziało dwóch chłopaków, z czego ja rozpoznałam tylko Toma. Bo jak mogłbym go nie poznać jeżeli całym swoim ubiorem zjamował większą część ławki.
- Kto to jest? - spytał blondyn mierząc mnie do góry do dołu wzrokiem.
- Byś się posunął Kaulitz - warknęłam - Bo twoje spodnie zajmują połowę ławki - zakpiłam zdejmując kaptur.
- Cross? - wykrztusił - W życiu bym cię nie poznał w..w tych ciuchach - próbował opanować swoje zdziwienie, bo niezbyt atrakcyjnie wyglądał z tą zaskoczoną miną.
- Jezu, ty wyglądasz jak ten napaleniec siedzący na ławce! - usłyszałam za sobą głos Andreasa i odwróciłam się z niesmaczoną miną.
- To był komplement? - spytałam krzywiąc się.
- A no...faktyko. Tylko jeszcze dać ci czapke i będziesz mogła wyrywać te laski po lewej - odezwał się Jack, który siedział obok Toma, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Tylko ja miałam ochotę go zabić.
- Idioci - przewróciłam oczami chowając ręce do kieszeni.
- W sumie to te luźne ciuchy działają na wyobraźnie - podsumował Andreas dumny z tego, że nawiązał do tematu, który potencjalnie może być podrywem.
- Dobra, dobra. Nie wysilaj się Andreas - uśmiechnęłam się z politowaniem - Lepiej mi powiedzcie czy jestem tu jedyną dziewczyną? - spytałam.
- Hm...w sumie to Alex jest jak dziewczyna - parsknął śmiechem, a niski szatyn, którego pamiętam jako kapitana przeciwnej drużyny sprzedał dla Billa bolesnaego mięśniaka - Dobra, żart! W tym gronie jesteś jedyną dziewczyną, ale tam masz pięć podobnych do siebie - Bill uśmiechnął się rozbrajająco i wskazał na lewo.
- Kto to jest? - spytałam ponownie.
- Nie wiem...ale chyba jakieś feministki - wzruszył ramionami podając mi otwarte piwo.
- Feministki?
- No bo nas wyzywają od jakiś tam świń - odpowiedział a reszta chłopaków potwierdziła. Coś mi zaświtało w głowie i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. - A szkoda bo takie nienajgorsze.
- Z czego rżysz? Jeszcze pijana nie jesteś - zauważył złośliwie Tom, który niechętnie się dzisiaj udzielał.
- Pop/rockowych świn? - upewniłam się a Bill pokiwał głową. Wzięłam porządnego łyka i podeszłam do grupki znajomych dziewczyn, które jeszcze mnie nie poznały.
- Witaj Kiro - rzuciłam z lubieżnym uśmieszkiem.
- Pauline..? - otworzyła szerzej oczy, reagując podobnie do Billa - Ale..ja..Co ty tu robisz? - spytała rzucając mi się na szyje.
- To samo co ty - puściłam jej oczko i uniosłam wyżej butelkę.
- Wariatka..- zaśmiała się, a ja próbowałam odnaleźć wzrokiem dziewczynę z blizną lecz bez skutku. Widocznie jej tu dzisiaj nie było. - Marlene już znasz - wskazała na długonogą dziewczynę, którą pamiętałam z ogniska. Tylko, że teraz była bardziej świadoma swoich decyzji, czyli po prostu w miarę trzeźwa. - To jest Angel - drobna blondynka z równą grzywką opadającą na czoło uśmiehcnęła się do mnie promiennie i nie miałam wątpliwości, że to prawdziwy anioł. Przynajmniej tak wyglądała - To Tina - pozazdrościłam jej burzy małych loczków skręcających się w około kształtnej twarzyczki - A to Melek - jak jedyna nie zrobiła żadnego gestu w moją stronę, tylko spojrzała na mnie z nad okularów i uśmiechnęła się kpiąco.
- Miło mi - rzuciłam odwzajemniając Melek uśmiech, tylko bardziej ironiczny i przepełniony jadowitą słodyczą.
- Przyszłaś z tymi gnojkami? - spytała Melek zaczepnie.
- Tak, a coś ci nie pasuje? - oblizałam usta, które były wygięte w szelmowskim uśmiechu.
- Nie..skąd! Ale my ich tu za bardzo nie lubimy - szepnęła nachylając się nade mną.
- Oh co ty nie powiesz - zakpiłam - Jeżeli się nie myle to zielona noc - zwróciłam się do reszty dziewczyn - Może byśmy połączyli imprezy ze względu na ten fakt.
- Może lepiej nie - Kira pokręciła głową z dezaprobatą - Lepiej się nie mieszajmy.
- To tylko jedna noc - trafie zauważyłam - Czego się boicie? - podpuszczałam je.
- Czemu nie - odezwała się Tina - Przecież i tak nikt się nie dowie - powiedziała nieśmiało, patrząc na reakcje koleżanek.
- Racja, nie mamy nic do stracenia...a impreza i tak się ne kręci - skrzywiła się Angela trzymając w dłoni szklaną butelkę, której zawartośc była mi dobrze znana. Wzdrygnęłam się przypominając sobie brutalny kontakt z tym alkoholem i odruchowo napiłam się piwa.
- No dobra - zgodziła się Kira a ja klasnęłam w dłonie mało nie upuszczając swojej butelki.
- Zwariowałyście..tam jest.. - Melek starała się zatrzymać dziewczyny, które szły w kierunku chłopaków, ale urwała gdy wyłapałam jej spojrzenie.
- Kto tam jest? - spytałam z błyskiem w oku.
- Nie twój interes puszczalska - syknęła idąc za koleżankami.
- Miałam sie przejąć? - spytałam wymijając ją.
- Głupi rudzielec - wysyczała mi do ucha a ja roześmiałam się.
- W przedszkolu kolorów nie uczyli okularnico? - spytałam zaczepnie - Czy może te bryle przysłaniają ci co nie co - powiedziałam z cynizmem.
- Jesteś taka tępa czy tylko udajesz? - spytała popychając mnie.
- A ty jesteś brzydką kurwą czy tylko na taką wyglądasz? - parsknęłam śmiechem patrząc jej w oczy.
- Ej..ej dziewczyny! - rozległ się głos Billa, a on sam w mgnieniu oka ustał między nami - Przestańcie się wyzywać.
- To ona ma jakiś problem - kiwnęłam na dziewczyne głową.
- Dobra, ale nie psujcie wieczoru z łaski swojej - Bill obrzudził nas zimnym spojrzeniem i odciągnął mnie na pare metrów.
- Ty zawsze musisz wpaść w jakieś kłopoty? - spytał ze zdenerwowaniem.
- Ona zaczęła! - broniłam się.
- A wiesz kto to jest? - spytał z wyższością.
- Melek? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Dokładnie, czyli była panna mojego brata - wyszeptał - Nieźle trafiłaś - uśmiechnął się ironicznie i nie czekając na moją rekacje kazał
mi usiąść na trawie w bezpiecznej odległości od Melek. Bo jak zdążyłam zauważyć, towarzystwo rozgościło się na dobre i faze zapoznania mieli już za sobą.
Nerowo obrywałam etykiete na butelce i spuściłam głowe przyglądając się swoim gołym łydkom.
- Co jest Cross? Nie w humorze? - spojrzałam na Toma, który rozłozył się na trawie po kolei przyglądając się każdej istocie rodzaju żeńskiego.
- Taa...- odparłam spowrotem zajmując się obrywaniem.
- Witaj w pieprzonym klubie złych humorów - uśmiechnął się kwaśno - Jeszcze do tego ta... a zresztą nie ważne. - urwał przystawiając do ust butelkę.
- Dokończ - rzuciłam.
- Hej, co wy tak z boku - zawołał Bill - Przysiądźcie się bliżej, bo nam się kułeczko rozwala - nakazał Bill, a dziewczyny, o dziwo roześmiały się.
Przewróciłam oczami chcąc przesunąć się bliżej Angeli, ale Kaulitz złapał mnie za nadgarstek
- Nam jest tu dobrze - odpowiedział za nas oboje a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Chyba nic ci się nie stanie jak tu posiedzisz - powiedział wyjmując z kieszeni zapalniczkę. Wyciągając nogi na trawie i oparł się o pień drzewa.
- Chyba nie - zagryzłam wargę.
- Właśnie - podusnął mi pod nos paczkę Malboro - Chcesz?
- Chcę. - wyjęłam papierosa i czekałam aż mi go podpali.
- Mało rozmowna dzisiaj jesteś - zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam dym prosto na jego twarz.
- Ty też - skrzyżowałam nogi patrząc na niego ukradkiem.
- Dobra, mogłabyś przestać? - spytał unosząc głowę do góry i wypuszczając chmurę dymu w atmosferę.
- A co ja takiego robię? - obserowałam chłopców, którzy byli zafascynowani dziewczynami. Co chwilę wybuchali śmiechem i wspaniale bawili się w swoim towarzystwie.
- Udajesz, że nic się nie stało - odpowiedział odwracając głowę w moją stronę.
- A coś się stało? - uniosłam prawą brew, trzymając w dłoni papierosa i piwo pomiędzy nogami.
- Tak - powiedział przez zęby.
- Ciekawe kiedy? Przecież i tak nic z tego nie będzie, to dlaczego zaczynasz wszystko od nowa? - poczułam na sobie czyjś badawczy wzrok i nie myliłam się sądząc, że to Melek.
- A co odkochałaś się? - spytał z pogardą.
- A jeżeli nawet to co z tego?
- To, że chciałbym wiedzieć czy jeszcze cię ranie - zacisnął usta patrząc mi w oczy. Jego piękne oczy...
- A od kiedy ty się mną przejmujesz? - spytałam ze śmiechem - Lepiej zainteresują się swoją byłą - zmrużyłam oczy.
- Już zdążyłaś się dowiedzieć, która to? - obracał papierosa w palcach.
- No jeżeli się nie mylę to właśnie się na nas patrzy z nad swoich bryli - zacisnęłam rękę na zimnej butelce by ostudzić swoje zdenerwowanie.
- Słaby gust miałem - oblizał wargi dysktetnie przyglądając się Melek.
- Teraz masz nie lepszy - odgryzłam się dopijając piwo.
- Dlaczego tak sądzisz? - uniósł prawy kącik ust w charakterystycznym uśmiechu.
- Bo mnie nie doceniasz, a co gorsza w ogole cię nie rajcuje - odparłam odsawiając pustą butelkę. - Taka brzydka jestem?
- Kto ci tak powiedział? - spytał z oburzeniem.
- Nikt mi nie musiał tego mówić. To chyba oczywiste Kaulitz - zmrużyłam oczy obserwując każdy fragment jego twarzy.
- Widocznie nie jest oczywiste. To jakaś totalna bzdura Cross - jego usta zadrżały. On się ze mnie nabija? - W życiu ci nie powiedziałem, że brzydka jesteś!
- Nie tłumacz się - wypuściłam dym z płuc i podparłam się rękoma o ziemię.
- W cale się nie tłumacze. Po prostu masz jakieś błędne odczucia. Jesteś cholernie sexowna nawet w tych za dużych ciuchach - uśmiechnął się lekko a ja parsknęłam śmiechem.
- A ty jesteś cholernie szarmancki - odchyliłam głowę i spojrzałam w niebo usłane gwiazdami, które po części było zasłonięte koronami drzew, co dawało niesamowity widok.
- Cross, no bo ty sobie nie myśl, że ja nic do ciebie nie czuje tylko dlatego, że mnie nie podniecasz - mówił a ja dalej patrzyłam w gwiazdy i marzyłam o tym żeby jedna spadła, i przyniosła mi księcia z bajki, który mnie pokocha - Bo to nie jest tak. Coś we mnie wariuje gdy na ciebie patrze, ale to nie jest miłość. To tylko żądza. To tylko żądza mała... - poczułam na swojej dłoni jego ciepłe palce i odwróciłam zaszklone oczy w jego stronę.
- Jakoś mi się w to wszystko wierzyć nie chce - zagryzłam boleśnie wargi i spojrzałam na niego ze wstrętem - Będziesz kiedyś ze mną szczery? Bo jak na razie sprzedajesz mi same kłamstwa w dobrej wierze - syknęłam nachylając się nad nim.
- Jestem z tobą szczery - powiedział ze spokojem.
- Gówno prawda - zgasiłam niedopałek.
- Muszę ci wszystko udowadniać? - złapał mnie za podbródek patrząc na mnie z irytacją - Pytam się czy muszę ci wszystko udowadniać?
- Nic nie musisz - prychnęłam - Ty i tak robisz co tylko chcesz - wydełam usta.
- Masz racje - szepnął - Podnoś swój zgrabny tyłek idziemy się przejść - wstał strzepując z siebie igliwie.
- Powaliło cię? Nigdzie z tobą nie idę - pokręciłam głową ale za parę sekund ciągnął mnie za sobą
- No wyluzuj - rzucił uchylając się przed wystającymi gałęziami.
- Gdzie my idziemy Kaulitz? - spytałam niecierpliwie ciesząc się w duchu, że trzyma mnie za rękę.
- Masz wolny namiot? - szedł co raz szybciej, przez co musiałam za nim truchtać.
- Że co? - parksnęłam śmiechem.
- No to co słyszałaś panno zakochana - powiedział z cynizmem.
- Nawet jeżeli mam to co z tego?
- Chyba można tam w spokoju pogadać - wyszliśmy na tyły ośrodka.
- A tam gdzie byliśmy nie było można? - zmarszczyłam brwi.
- Ptrzyłaczała mnie obecność mojej byłej dziewczyny - roześmiał się ukazując rząd białych zębów.
- Jesteś chory i to poważnie - spojrzałam na niego z niesmakiem ale w głębi duszy sie śmiałam.
- Chyba za to mnie kochasz - szepnął.
- Nie wiem - odparłam niespokojna z powodu obrania takiego tematu.
Mieliśmy przed sobą polane usłaną namiotami.
- Mam nadzieję, że wszyscy śpią - wolnym krokiem - do celu.
- Jest pierwsza. Wątpię żeby ktoś jeszcze oprócz nas wytrzymał do tej godziny - mówił ściszonym głosem.
- Pierwsza? - zawiesiłam głos na kilka sekund - To prawdziwa godzina duchów, wiesz Kaulitz?
- I co boisz się? - szepnął mi do ucha tym swoim głębokim głosem.
- Jasne. Bardziej się boje twoich głupich pomysłów niż duchów - prychnęłam zatrzymując się przed swoim namiotem. Kucnęłam rozpinając powolnymi ruchami wejście i weszłam do przytulnego schronienia, w którym nie była wcale tak bezpiecznie, bo zaraz za mną wszedł Tom. A czy to nie było mi na rękę? A może powinno być?
- Gdzie twoja współlokatorka? - spytał a ja panicznie szukałam latarki.
- U chłopaka - odpowiedziałam, a Kaulitz zagwizdał z podziwem.
- Niezłą noc pewnie mają..i raczej nie zieloną - parsknął śmiechem.
- O matko nie dość, że siedzę tu z tobą i dostaje nerwicy to jeszcze nie mogę znaleźć latarki - warknęłam przeszukując namiot.
- Po co ci latarka? - ułożył się na moim materacu chowając ręce po głowę.
- Bo chcę widzieć jak mnie będziesz zabijał, bo o tym marzysz od początku roku - wyrzucałam wszystko z torby.
- Może ta twoja koleżanka ją wzięła...
- A... - przestałam szukać i spojrzałam na niego - Może...może i masz racje - z głupią miną usiadłam obok niego i tępo wpatrywałam się w jeden punkt.
- Cross co ty byś beze mnie zrobiła - pociągnął mnie za ramię i wylądowałam obok niego.
- Nie wiem i to jest najwspanialsze - syknęłam próbując spowrotem wstać.
- Taaaak? - przytrzymał mnie na materacu - Czyli wolałabyś mnie nie poznać? - nachylił się nade mną z chytrą miną.
- Dokładnie Kaulitz - zmrużyłam oczy - Męczysz mnie tylko i nic więcej.
- A chcesz coś więcej? - zwilżył usta.
- Nawet jeżeli chce to i tak tego mieć nie będę - powiedziałam ze spokojem - Bo ci nie staje na mój widok - wypaliłam z udawaną powagą.
- A skąd ty to kur*wa możesz wiedzieć? - przysunął się, miażdżac mnie wzrokiem.
- No bo sam mi tak powiedziałeś - mówiłam prowokując go jeszcze bardziej.
- Kiedy?
- Wtedy, na molo.
- A co ma, ja pierdziele, miłość do tego czy mi staje jak cię widzę czy nie? - zacisnął usta czekając na moją odpowiedź.
- Nooo...bardzo dużo - kręciłam.
- Na przykład? Mogę się z tobą pieprzyć ale jakoś cię nie kocham. Podobasz mi się ale nie chcę z tobą być. Mogę cię całować myśląc o jakieś kurewskiej modelce i powiedz mi co to ma wspólnego z miłością! - przybliżył swoją twarz do mojej nie spuszczając ze mnie wzroku.
- No to...-urwałam.
- No co?
- Pstro! Może faktycznie masz trochę racji...
- O Boże. Nie wierze, że w końcu przyznałaś mi racje - wypuścił powietrze z płuc i położył rękę na czole - Muszę ten moment zapisać w pamiętniku - parsknął śmiechem.
- Masz pamiętnik? - uderzyłam palcami w jego daszek, który ani drgnął.
- No pewnie. I zapisze tam, że Pauline Cross pierwszy i chyba ostatni raz się ze mną w czymś zgodziła. W nawiasie dodam, że masz fajne, duże cycki - roześmiał się złośliwie co spowodowało, że odepchnęłam go od siebie próbując strzelić mu przez głowę.
- Wcale nie są duże - zaprzeczyłam starając się go uderzyć, ale złapał moje ręce zatrzymując je w powietrzu.
- Są. Zakładam, że to 80C - przycisnął mnie do siebie - Może nawet większe...
- Wredny dupek! 75C palancie! - mało nie krzyknęłam zbulwersowana tym, że odkrył mój czuły punkt.
- 75C? O Chryste...Cross nie wierzę ci. Na pewno masz większe - igrał ze mną a ja co raz bardziej się wkurzałam.
- Zamknij się Kaulitz - szarpałam się z nim, nie mogąc uwolnić rąk.
- Cross jak ty sobie rade dajsze z takimi balonami? Przecież jak tańczysz to... - urwał gdy z impetem runęłam na niego mało nie przewracając namiotu. Przygniotłam go całym ciałem modląc się, że nikogo nie obudziłam.
- Teraz się przymkniesz? - spojrzałam na jego usta.
- Czuje na sobie twoje duże piersi - zacisnął wargi by nie wybuchnąć śmiechem.
- Jak ci się tak podobają moje cycki to sobie je weź - burknęłam schodząc z niego i odwracając się plecami.
- Dobra...Cross trochę przesadziłem - położył mi rękę na ramieniu.
- Spierdalaj.
- Wybacz mi?
- Spierdalaj? - zacinęłam ręce na bluzie i powstrzymywałam się przed wybuchnięciem płaczem. Ostatnio zrobiłam się strasznie płaczliwa. Przez kogo? Przez niego.
- Kochasz mnie? - zacisnął drugą dłoń na moim ramieniu, wbijając w nie palce.
- Spierdalaj - powiedziałam twardo, z czego byłam dumna.
- Pragniesz mnie? - przejechał kciuckiem po mojej szyi.
- Pierdol się - syknęłam.
- To chodź się pokochamy. Teraz. Tutaj - poczułam jak łapie mnie w pasie i przejżdża językiem po moim policzku. - Teraz...
- Co ty..ty..tyy.. - nie mogłam nic z siebie wyksztusić gdy spłynęła na mnie fala paraliżującego gorąca. Pulsujący ból w podbrzuszu, który tak lubiłam odzywal się ze zdwojoną siłą, niż zazwyczaj. Nie mogłam złapać tchu, przez co nie umiałam zaprotestować. Poruszyłam się niespokojnie ale on właśnie rozpinał mi bluze. Moją za dużą bluzę, pod którą się wszystko skrywało!
- Zabawimy się w tą jedną noc. W godzinę duchów, o której się nikt nie dowie - szepnął zsuwając z moich ramiona bluzę., pieszcząc moją opaloną skórę. Wszystko przede mną zawirowało. Dam się zgwałcić dla takiego palanta. Czy to jest szczęście, które zrzucił mi Bóg? Czy to to? Czy to ta szansa, o której mówiła dziewczyna z blizną? Jak ja mam to rozpoznać?! Jak...
- Tom. - wydusiłam z wielkim tudem - Czy ciebie coś jebnęło w głowę? - spytałam drżącym głosem czując na swoim policzku jego ciepły oddech i zapach perfum wirujący między nami mieszający się z pożądaniem.
- To tylko seks. Od seksu jeszcze nikomu się nic nie stało - rozpuścił mi jednym ruchem włosy i wczepił w nie palce.
- Nic? - spytałam gorzko - Nic...- powtórzyłam bezmyślnie gdy obrócił mnie w swoją stronę i uklęknęłam na przeciwko niego - A co się z nami stanie - widziałam go jak przez mgłe. Jak senne marzenie...nieosiągalne.
- No chyba się nie zakocham od czegoś takiego - powiedział to tak lekko i swobodnie a zapiekło mnie to bardziej niż uderzenie w twarz. Chciałam szepnąc "szkoda", lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam. Oczy zaszły mi łzami i z trudem dostrzegałam jego kontury.
Zdjął czapkę i uniósł wyżej moją brodę całując nie w usta.
- Nie rób tego - odwróciłam głowę - Pocałunki są zarezerowane dla kochających się ludzi - otarłam ukradkiem łzy.
- Dobra - wesctchnął - Jak chcesz.
Pomogłam mu zdjąć bluzę, która kolorystycznie była taka sama jak moja i nieśmiało położyłam mu ręce na piersi.
- Wiesz co? - szpnęłam zdejmując mu białą koszulkę.
- Co? - rozpiął mi szorty, które same opadły ukazując czarne wyzywająco wycięte figi.
- Mam ochotę cię przelecieć - niecierpliwiego go do siebie przyciągnęłam, i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się pewny tego, ze nie mogę mu się oprzeć.
Stanowczym ruchem rozpiął i stanik i koniuszkiem języka drażnił moje twarde już sutki, przygryzał je i delikatnie ssał czym doprowadzał mnie do szaleństwa.
Błędził rękoma po moich biodrach, ściskał jędrne pośladki i muskał ustami moje ramiona. Zawiesiłam ręce na jego szyi i pozwoliłam mu zdjąć ze mnie ostatnią część garderoby. Wygięłam się do tyłu by mógł nacieszyć wzrok.
- Jesteś piękna - szepnął wsuwając dłoń po między moje rozgrzane uda. Pieścił palcami moją łechtaczke i sprawiał, że nie mogłam nad sobą zapanować.
- Pieprz mnie, pieprz mnie, pierz mnie - szeptałam gorączkowo wijąc się w spazmach podniecenia
- A kochasz mnie? - spytał wymując z tylnej kieszeni paczkę prezerwatyw i sprawnie rozpinając spodnie. Nerwowo rozerwał opakowanie i wyjął jedną gumkę.
- Kocham cię - wyjęczałam rozchylając uda i czekając aż założy prezerwatywe by mógł dać upust podnieceniu, które zawładnęło naszymi ciałami. - Kocham cię - powtarzałam jak szalona pragnąc poczuć go w sobie. Objął dłońmi moje piersi i ścisnął tak bardzo, że jęknęłam bardziej z zaskoczenie niż bólu. Nie czekajać na moją kolejną rekacje nachylił się nade mną zamykając swoje orzechowe oczy, i wchodząc we mnie stopniowo. Ugryzłam go w ramię tłumiąc krzyk. Bardzo dobrze wiedział co robi, chciał żebym zwariowała nie mogąc uzyskać spełnienia.
Oplotłam jego biodra nogami, przez co ruchy stały się głębsze i pewniejsze, a moja miednica cierpiała niesamowite katusze musząc zderzać się z jego.
Oddychał szybo... tak szybko jak się kochaliśmy nie bacząc na nic.
- Już? - Otworzył oczy by przyglądać się jak szczytuje. Potwierdziłam jednym mrugnięciem i lepka substancja zalała mi uda. Odpłynęłam w krainę rozkoszy, której nie odwiedzałam już prawie rok. Miałam kilka raz w życiu orgazm ale ten był najrealniejszą kopią tego co opisują w książkach. Na kilka minut moja świadomośc się rozpłynęła i poczułam się jak prawdziwa kobieta osiagająca to czego chce. Piekielna piękność łapiąca orgazm. Westchnęłam przeciągle i otworzyłam oczy czując na swoim policzku zimny kolczyk.
- I jak? - spytał schodząc ze mnie.
- Doobrze - wyszeptałam widząc, że się mi przygląda.
- Miałaś orgazm? - dotknął palcami mojego łona lustrując jeszcze raz każdy centymetr mojego ciała.
- A jak powiem, że nie? - usiadłam nie mogąc znieść jego dotyku.
- To ci nie uwierze - uniósł prawy kącik ust naciągając spodnie - Musze zajarać - powiedział gdy spojrzałam na niego pytająco. - Mam nadzieje, że nie obrazisz się jak zostawie cię samą...po prostu po seksie zawsze muszę - powiedział nie zakładając nawet koszulki i wychodząc bez butów na dwór.
Gdy tylko wyszedł wytarłam uda całą paczką chusteczek wyrzucając wszystko na dwór, nie zastnawiając się na kogo spodnie za nie odpowiedzialność. Wzięłam głęboki oddech i założyłam czystą bieliznę marząc o prysznicu, o którym musiałam teraz zapomnieć. W całym namiocie było czuć seksem i tego wrażenia niestety pozbyć się nie mogłam.
Skuliłam się nie mogąc pozbyć się myśli związanych z tym co przed chwilą zrobiłam. Kochałam się z Tomem Kaulitzem. Jak ja mogłam się na coś takiego zgodzić? Przecież on zyskał potwierdzenie tego, że może zorbić ze mną wszystko co mu się żywnie podoba. Spokojnie. Nikt się o tym nie dowie. To nic, że znikneliśmy razem, na pewno nikt nie zauważy. Potrząsnęłam głową odganiając te myśli i spojrzałam na jasną koszulkę leżającą w kącie namiotu. Sięgnęłam po nią czując zapach perfum Toma. Korzystając z okazji, ze jeszcze nie wracał schowałam ją do swojego bagażu. Niech to będzie pamiątka, którą będę się pocieszać w bezsenne noce.
Wejście poruszyło się i pojawił się mężczyzna, który właśnie mnie przeleciał.
- Już zaczyna świtać - szepnął biorąc szarą bluze i nakładając buty.
- Już? - przyglądałam się temu ze skrywanym smutkiem.
- Trochę długo...to trwało - uśmiechnął się blado szukając wzrokiem swojej czapki.
- Trzymaj - podałam mu błękitną czapeczkę i spuściłam wzrok.
- Nie ma tu nigdzie mojej koszulki? - szukał rzeczy, która leżała u mnie na dnie torby.
- Nie widziałam jej - skłamałam błagając go w duchu, żeby został do rana, choć wiedziałam, że tak się nie stanie.
- Dobra jak ją znajdziesz to mi kiedyś tam oddasz - powiedział jakbyśmy mieli się już nigdy nie widzieć.
- Jasne - męczyła mnie ta formalna rozmowa. Dlaczego nie żartuje? Nie nabija się ze mnie? Niech krzyczy i mnie wzywa tylko proszę niech zmieni ton!
- To...do dzisiaj - spojrzał na mnie niepewnie.
- Mógłbyś mi chociaż dać buziaka - zmrużyłam oczy.
- A no...racja - przysunął się do mnie i ucałował mój policzek trwając tak przez parę sekund.
- Muszę już iść - odsunął się ode mnie i bez słowa wyszedł z namiotu zostawiając mnie samą.
Jak on mógł mi to robić? Ale przecież sama się na to zgadzałam. Wykorzystywał mnie? Nie. To ja go wykorzystywałam.
" We were both 16 and it felt so right"
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Poniedziałek 22-05-2006, 7:21, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lenka
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1799
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 20:52 Temat postu: |
|
|
o kurde
byłam pewna, ze odmówi mu.... ale sie przeliczyłam.
Aż nie wiem co mam napisać. Zatkało mnie.
To było świetne.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lenka dnia Poniedziałek 22-05-2006, 6:35, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mimowkaaa
Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Rypin;\
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 21:45 Temat postu: |
|
|
O matko..
Przepiękne.. Zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiej części, ale to dobrze...
Nie no rewelka po prostu..
Oczywiście trafiło się sporo błędów ("wiatra" itp.) ale liczę, że poprawisz;P dla mnie i tak najważniejsza jest treść..
po prostu cód miód i orzeszki;D
Buziaki:*
PS na moje to Pauline będzie z Billem.
PS2 druga jestem xP yeaah!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AfterAll
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 596
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Piąte iglo od przerębla
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 21:58 Temat postu: |
|
|
O jaa...
Kochana Sol... przy ostatnim odcinku sprawiłaś, że byłam w szoku.
Teraz to już leże i nie mogę się ruszyc
To było i super i... cholera dramatyczne
Jak on.. jak ona mogła... moja główka jest na to stanowczo za mała
Cudne.
Odpłynęłam.
Niemal byłam w tym namiocie
Dziwny ten Kaulitz... bardzo dziwny.
I chce i nie chce... boi się?
Czyżby się bronił?
Tego się jeszzce nie dowiem... nie od razu, nie jutro i niestety nie dziś
Literówki i inne błędy umknęły niestety (a może stety) mojej uwadze.
Może źle ale bardziej zwracam uwagę na treść niż na błędy.
Kim jest tajemnicza persona z blizną? Oh i ta Melek ochydna
Sol... rozpływam się pod wpływem tego, co piszesz.
Zazdroszczę Ci talentu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LnD
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: LbN
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 22:23 Temat postu: |
|
|
Jezu...ja zdycham...Tak strasznie mi sie podoba.Tak strasznie ze nie przezyje do jutra.Tule czekalam ale wart bylo.Moze naucze sie dzieki tobie cierpliowsci Słonko?Hmmm...
Muuuaaa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Crispi_Jones
Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łęczna
|
Wysłany: Niedziela 21-05-2006, 23:06 Temat postu: |
|
|
Wszystko co powiem może zabrzmi banalnie, ale tak jak bez większego entuzjazmu czekałam na powrót tego opowiadania, tak teraz poprostu nie mogę się wyrazić normalnie... Zachwyt i te sprawy.
Długość tej części, opisy, wszystko to poprostu marzenie. Marzenie kogoś, które zagląda do tego działu, coraz rzadziej...
Pozdrawiam. I dziękuję, że pisałaś to dla nas. I za to, że nie zamierzasz tego zarzucić. I za link do piosenki. Za... (użyję trzeci raz tego słowa, ale co z tego xD) za wszystko. ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Irys
Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 22-05-2006, 9:10 Temat postu: |
|
|
o rany!!!! zgodziła się!!!! zaskoczyła mnie na maxa, a Tom to cholerny drań, że ją tak wykożystał. rozdział super z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NATALCIA
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Metropolian of America
|
Wysłany: Poniedziałek 22-05-2006, 14:23 Temat postu: |
|
|
Alle mie zatkało. OMG zgodziła się. Ta część podobała mi się jeszcze bardziej niż poprzednia. Dobra ide to przeżywać w samotności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cheza
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 22-05-2006, 15:09 Temat postu: |
|
|
Eh taki długi post napisałam, a mi prąd bezlitośnie wyłączyli.
Z każdym odcinkiem coraz bardziej mnie zaskakujesz, a to plus. Odpowiednio dobierasz słowa, niczego tutaj nie jest za mało, ani za dużo. Sprawiasz, iż trzeba przemyśleć treść, sięgnąć głębiej, zrozumieć ukryty sens. Bardzo podobają mi się sceny Cross z tajemniczą dziewczyną z blizną. Jak dla mnie jest ona symbolem, ważną postacią dla Pauline, którą naprowadza, daje wskazówki. Cóż mogę więcej napisać.
Błędy były, ale usprawiedliwiłaś się
Czekam na kolejną równie zaskakującą część.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cheza dnia Poniedziałek 22-05-2006, 15:10, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|