|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 12:30 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam że tak będzie...próbowałam Wióre powstrzymać ale sie nie dało Dia nie denerwuj się już..święta są Ale cóż... w każdym razie Roxy obiecałaś że dzisiaj dodasz new part, trzymamy cie za słowo i ma być długaśny bo kalesonek nie dostaniesz! Buźka:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 18:42 Temat postu: |
|
|
JA JUSH NIE ŻYJE. Ha Roxy teraz cie beda dreczyc wyrzuty sumienia do końca życia Nie no a tak serio to nie chce was martwic ale siedze od 10.00 na GG cały dzień i jej nie ma cały dzień! Ani widu ani słuchu...ja sie zaczynam naprawde martwic Może biedną Roxy zalali wiadrem i sie utopiła? Boshe, nie! ROXYY!!!! ŻYJESZ JESZCZE??? Gdzie new part??ROXY!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WiÓrA
Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ja tu się wzięłam???
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 18:51 Temat postu: |
|
|
T_M: Od kiedy od wiadra wody sie umiera? Ja znowu o czymś nie wiem, prawda?
Ale tak nawiasem to ja siedzeo od 7 rano i jezyk mi wisi jak dywan z 11 pietra a tu New Parta, jak nie było, tak nie ma. Roxy, bo mi ten jezyk i szczęka już zdrętwiały.
JA KCE NASTEMPNOM CENŚĆ OPOWIADŃKA!!!!!!!!
<Tess rzuca sie w rozpaczy po wszytskich ścianach, zdesperowana Wióra zaczyna ją naśladować>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Free
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 916
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: pomiędzy rzeczywistością, a wyobraźnią.
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 18:57 Temat postu: |
|
|
Ja już nie żyję ________________________________________________________
Tak oto Roxy doczkeala sie mojej śmierci...będzie miec wyżuty sumienia...
Tajniaczka, ja też wciąż okupuje gg, a Roxy jak nie bylo tak nie ma...beee
WiÓra : moze ktoś wylał spore wiadro ( tak z 10 litrowe) na glowę Roxy, a ta się utopiła, nie sądzisz?
Dobra ludziki...moi rodzice mnie wyganiają...jak będzie notka piszcie na gg ( 8692350)
A jak nie bedzie...hmn...to też piszcie!
"Błagam...mamo..tato...zlitujcie się i dajcie mi klikać!!!!!!!!!!!
A oni na to: nigdy w życiu!"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
misuage
Gość
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 19:46 Temat postu: |
|
|
Posmutnialam... A wiecie dlaczego? Bo skonczylam czytac dotychczasowo napisane opowiadanie. I teraz rozpoczyna sie wielkie oczekiwanie na dalsze czesci... Wczesniej wchodzilam tu zadowolona, wiedzac ze czytam dopiero 8 czy 10 czesc. Potem juz byla 14, wiec w glowie zaczely sie klebic mysli "Kurcze, juz niedlugo koniec..." Potem 18 i "Nie no, jeszcze troche do czytania mam", 20 "Mało zostalo...", no i wkoncu 21, z swietnym zakonczeniem (taniec z Billem ) Teraz bede tu wchodzic rowniez codziennie, ale z nadzieja ze znajde tu kolejna emocjonujaca czesc Oczywiscie dajmy Roxy czas... Nie wiem jak u was dziewczyny, ale ja wole jak notka jest napisana rzadziej ale b. dluga niz co chwila i napisana, ot tak, na "odwal sie"... Czekam i pozdrawiam!
|
|
Powrót do góry |
|
|
mia
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam to wiedzieć?
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 19:49 Temat postu: |
|
|
JA wiem że przynudzam.Wiem,że moje jojcenie (jak mówi moja rodzicielka) niczego nie wnosi,a za pewne autorke drażni.A mimo to ja jojce...o nowa notke! Nie wiem co jest takiego w tym opowiadaniu,ale ono uzależnia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: świat Aniołków xD
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:02 Temat postu: |
|
|
Ehh...dzisiaj nowej części chyba nie dodam.
Postaram się coś napisać, ale niewiem, czy coś z tego wyjdzie [jest już 4,5 strony]
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
veylett
Dołączył: 18 Mar 2006
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:12 Temat postu: |
|
|
No czemu nie!!(płacze) jak moożesz!! Tak długo na nią wszyscy czekamy!! a ty nie dodasz? 4,5 strony to durzo!! Chcociaż tyle dodaj- plooosie!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
manhattan_girl
Gość
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:12 Temat postu: |
|
|
U mnie to samo...trafiłam niedawno na TO opko i czytam...czytam...a tu BACH koniec..no i teraz tak jak Wy- drogie i stałe czytelniczki- muszę czekać na next part...no ale cóż, wiem, że jeżeli poczekam trochę, to i tak się nie zawiodę bo nasza koffaniutka Roxy jest BoSKa...buziaczki
|
|
Powrót do góry |
|
|
mia
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam to wiedzieć?
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:15 Temat postu: |
|
|
To nie jest tylko 4,5 strony.To jest całe 4,5 strony.4,5 strony mojego ukojenia,mojego nałogu,mojego przeklieństwa i mojej przyjemności...ech..mogłabym tak długo.Więc dawaj ile masz! Ja się bedę cieszyć nawet z 2 zdań.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SeLeNe
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z NiEbA =]
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 20:48 Temat postu: |
|
|
Ja osobiście wolalabym poczekac, az Roxy bedzie miala wiecej... ale ona i tak zrobi jak bedzie chciala =]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 21:14 Temat postu: |
|
|
Nie doda dziś nie liczcie na to:P nie wiadomo czy nawet jutro doda^^ nie ma dalej weny.. ale ma pomysł I jest dobrze..:> trzeba czekac..byle nie za długo:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Rose
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: SZAJZEEEEE!!!
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 21:18 Temat postu: |
|
|
Roxy, skarbie, ja cię nie popędzam, ale czekamy już dosyć długo, i nie dodasz dziś. ok, ale ta nocia ma być długa!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
misuage
Gość
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 7:05 Temat postu: |
|
|
Ej no dziewczyny, mysle, ze zdecydowanie lepiej poczekac na 7 czy 8 stron niz na 4,5! Wtedy Roxy opisze wiecej zdarzen, a nam sie napewno bedzie lepiej czytac
|
|
Powrót do góry |
|
|
WiÓrA
Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ja tu się wzięłam???
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:27 Temat postu: |
|
|
Roxy sprawdza już błędy <jupi><jupi><radocz><hura>
dzisiaj ukaże sie new part!!!
<Tess ze szczęscie wyskakuje z zamrazalnika, i rzuca je po całym pokoju>
EDIT
Seri, serio, ja wam mówie. Roxy to koffana dzieffczyna. I ona nam ten part napisze, wklei jak tylko sprawdzi błędy. Normalnie, ja już motywacji dostałam, ja wam mówie, to bediz enjalepszy part wszechczasów, ale nie pytajcie sie mnie skąd wiem, bo sama tego nie wiem. xD xP ^_^ , ^.^, - Kocham was ludzie
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:43 Temat postu: |
|
|
Roxy !
wiem wiem troche sie zapomnialam
przepraszam ... ale , aleee ... to moj internet
no wiec mam prezent
ohh tak zastanawiam sie po co to
obiecalam ze kiedys tu wkleje to teraz
prosze mozecie sie smiac :
[link widoczny dla zalogowanych] -RoxyI
[link widoczny dla zalogowanych]
-RoxyII
[link widoczny dla zalogowanych]
-LainaI
[link widoczny dla zalogowanych]
-LainaII
no to teraz sie chowam daleko xD
ahh ! czekam na next parta bo dzis juz po swietach xD
mozemy na cos liczyc ?
EDIT: przepraszam wrocilam linki zmienilam bo to nie te mialy byc xD
ale teraz dzialac powinny xD wiec dalej ide sie chowac
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SimplePlanowa dnia Wtorek 18-04-2006, 12:08, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sunssilk71
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zza trzeciej bramy piekieł...
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:54 Temat postu: |
|
|
Linki nr 1, 2, 3, 4 nie działają
Wychodź z tego kibelka i naprawiaj
A ta część niech se będzie, jaka będzie. i tak stanie się the best xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Free
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 916
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: pomiędzy rzeczywistością, a wyobraźnią.
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 11:58 Temat postu: |
|
|
Błagam żeby tylko była długa...tak z 7 str....
Nie pytałam sie Roxy na gg , ile ta wyczekiwana część ma stron, bo jakoś takoś nie chcę mi się...ach...
Niech Roxy szybko da tą część...plose < robi minę w stylu kota ze Shreka>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ashleyka
Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: ...
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:08 Temat postu: |
|
|
OMG ale ona doda dziś tak serio serio serio??:>
<ash siedzi z bananem na twarzy> je je je cieszmy się radujmy ludzie buahah
Widzisz Roxy jak ty na nas działasz?? Każdemu odwala jak przeczyta 'roxy dziś doda niu parta' chyba zacznę wciskać jeden przcisk 'odśwież'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gona
Gość
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:20 Temat postu: |
|
|
Roxy...Kiedy będzie nowa część?Ile można czekać?(Długo, długo, bo warto...=D)
A i jeszcze coś...wiem że juz po świętach, ale chciałam Ci złożycz zyczenia A więc, życzę Ci:
Weny
Inspiracji
Żeby komputer Ci nie nawalił
Żeby Cie ręcę od pisania nie bolały
Weny
Żeby żaden virus nie dostał się na Twojego kompa
Żeby Twoje opo czytało jak najwiecej loodzióff
Żeby nic nie wylało się na klawiature
Weny (czy ja to juz mówiłam?)
No i przedewszystkim siły do pisania =*
Pozdro dla wszystkich czytajacych, i dla Ciebie oczywiscie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Hazel
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 1474
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:24 Temat postu: |
|
|
No nareszcie będzie nowa część Puć jor hens ap!!
A oto prezenty które obiecywalam, powiedz czy ci sie podobają
[link widoczny dla zalogowanych] dom
[link widoczny dla zalogowanych] drugi dom^^
Wybierz który ci się bardziej podoba
Jeśli chodzi o samochód to wolisz:
[link widoczny dla zalogowanych] to ferrari??
czy [link widoczny dla zalogowanych] tego mercedesa
[link widoczny dla zalogowanych] oto żelki
[link widoczny dla zalogowanych] różowe kalesony^^
i na koniec.......
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: świat Aniołków xD
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:27 Temat postu: |
|
|
Ok, macie...6,5 strony xD
Dedykacja:
Toksyczne Herbatki [Tajniaczka, Antośka, Divalecorvo, Wióra] - Słońca, Wy doskonale wiecie, jak ja Was kocham!
Chloe - ja już sama niewiem, czy komentujesz, czy nie, czy też w ogóle czytasz, ale grunt, że nasza zryta psychika daje sobie we znaki podczas rozmówek na gg xD [trzeba opisać jesczcze te 10 sposobów na doprowadzenie łyżki do orgazmu xD]
Stove - moja droga, pisz 'Feel chill in my kiss' xP Mobilizacja!
Sick - świetna z ciebie lasencja, która pięknie rysuje, bosko prowadzi rozmówki i jest napalona na gwałty^^
SimplePlanowa - co ty ludziom wmawiasz! Też fajnie rysujesz! Gdybyś moje rysunki zobaczyła, to..uch Mam nadzieję, że palce od rysowania nie bolą :]
Schwarz ist klasse - komunizm, komunizm kiedyś trzeba będzie dokończyć tą jakże ciekawą konwersację na ten temat, no nie? xD
SeLeNe - nie miałam okazji z Tobą pogadać, ale i tak sądzę że fajna z ciebie dziewuszka:]
Black Rose - tak samo, jak u Selene. Cieszę się, że czytasz i komentujesz to opowiadanie!
No i oczywiście dla wszystkich pozostałych! Bez wyjątków!
A teraz nowa część xD [Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA PRZEKLEŃSTWA, JEŚLI ICH NADUŻYWAŁAM xP]
CZĘŚĆ 22
Roxy obudziły pierwsze promienie słońca. Wdarły się one do pokoju, brutalnie uderzając mocnym światłem w jej zamknięte powieki, które leniwie po chwili otworzyła. Podniosła lekko głowę z miękkiej poduszki i rozejrzała się po dziwnie znanym jej pomieszczeniu, po którego podłodze waliły się puste puszki po browarze, RedBullu, niedopałki papierosów, szkło, śpiący ludzie i zużyta, żółta prezerwatywa. No tak, dopiero teraz przypomniała jej się impreza, która odbyła się w domu. Chociaż dużo z niej nie pamiętała, w myślach jednak utkwiła jej scena, gdy Tom zaciąga ją na górę. Przewróciła oczami i z powrotem opadła na poduszkę, wtulając się w nią, by powstrzymać ostry ból głowy, nasilający się z każdą chwilą i z każdym ruchem. Nie umiała wyleżeć na miejscu. Co chwilę wierciła się, czy też przeklinała pod nosem. Natarczywe pikanie budzika totalnie ją zdenerwowało. Zacisnęła mocno pięści, po czym z całą siłą uderzyła w urządzenie, które wydało z siebie dziwny dźwięk, jednocześnie przełamując się na pół. Zamknęła oczy i westchnęła ciężko, wsłuchując się w głośne chrapania, dochodzące od ludzi śpiących na podłodze, powstrzymując się od wybuchu złości. Drażniło ją wszystko. Począwszy od zużytego kondoma, a kończąc na dłoni, spoczywającej na jej talii.
Dłoni na jej talii?
Gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na czyjeś palce, które co chwilę błądziły pod bluzką, a konkretnie po brzuchu, tym samym wywołując na nim mały dreszczyk. Nasilił się on, gdy osobnik leżący za nią poruszył się, przypadkowo muskając jej szyję ustami, oraz drażniąc ją zimnym kolczykiem. Wtulił się w jej plecy swoim nagim torsem i ponownie musnął jej ciało. Serce blondyny, niczym potężny, kościelny dzwon, zaczęło bić w jej klatce piersiowej w zadziwiającym tempie, oraz sile. Niepewnie odwróciła się na drugi bok. Jęknęła cicho, co jednak nie było spowodowane tylko przez bolącą głowę, lecz również przez obecność śpiącego bez koszuli Kaulitza, na którego twarzy widniał delikatny uśmiech.
-Aż rzygać mi się chce na widok jego przesłodzonej minki – mruknęła niewyraźnie dziewczyna, zrzucając z siebie rękę Toma i z trudem przechodząc do pozycji siedzącej. Spuściła wzrok, przyglądając się sobie. Z ulgą stwierdziła, że jej ubrania są w nienaruszonym stanie, pomijając bluzkę, pod którą Kaulitz trzymał swoją rękę, oraz jeansy, których pasek był odpięty.
Nic nie pamiętała. Zupełnie nic.
Chociażby tego, jak znalazła się w swoim łóżku z Tomem i czy to on bawił się zapięciami od jej paska. Od razu na myśl zaczęły jej przychodzić przerażające wyobrażenia. Krótkie rozmyślania przerwał jej ból, który jak ostry sztylet przeszedł przez jej głowę na wylot, oraz ręka chłopaka, która ponownie objęła ją w talii i pociągnęła z powrotem na łóżko. Chciała się wyrwać, zaprotestować...Lecz brak siły nie pozwalał jej na to. Zrezygnowana niezgrabnie opadła na łóżko, mając wrażenie, że twarz jej, oraz Toma znalazła się bardzo blisko siebie. Jej przypuszczenia zostały potwierdzone, gdy chłopak delikatnie ucałował jej skroń.
-Kaulitz, co ty zno... – zaczęła, lecz brązowooki przerwał jej.
-Wyluzuj – mruknął, przymykając powieki. Wyluzuj!? Tak on do tego wszystkiego podchodzi? Ma to wszystko gdzieś? A ona jeszcze się tym przejmuje, bo nic nie pamięta! Nie rozumiała jego zachowania.
Westchnęła ciężko, z grymasem na twarzy patrząc na spokojną minę Toma, który przyciągnął jej ciało jeszcze bardziej do siebie. Próbowała się wyrwać, lecz mocny uścisk uniemożliwiał jej to.
-Czy z łaski swojej możesz mnie puścić? Muszę do toalety – warknęła, a chłopak z wyraźnym pomrukiem niezadowolenia, o dziwo wykonał jej polecenie. Roxy z trudem wstała i jeszcze raz mu się przyjrzała – Jak wrócę, to ma cię nie być w moim łóżku – powiedziawszy to, chwiejnym krokiem skierowała się do drzwi. Wdepnęła w prezerwatywę, na co prychnęła – Ałć, sorry – warknęła, potykając się o leżącą na podłodze osobę. Skaleczyła stopę, wchodząc na szkło – Ja pierdole! – przeklnęła głośno, trzaskając drzwiami i idąc do łazienki. Zamknęła się w niej, przelatując ją wzrokiem. Na mokrych kafelkach leżały popękane i rozlane butelki po kosmetykach, mydłach, oraz szamponach, zasłona była zerwana i znajdowała się w porysowanej wannie, lustro pęknięte, kurek od prysznica odkręcony, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny odór dymu tytoniowego. Skrzywiła się i podeszła do lecącej z prysznica wody, obmywając nią twarz. Zakręciła ją i udała się do lustra, przyglądając się swojemu odbiciu.
-O Boże – zdołała wydusić, przejeżdżając opuszkami palców po swoim policzku, na którym znajdował się rozmazany tusz do rzęs. Ale nie przejęła się tym bardzo, gdy na myśl przyszedł jej widok doszczętnie ubrudzonej twarzy Lany. Nagle poczuła dziwną sensację w brzuchu. Jedną ręką chwyciła się za bolące miejsce, a drugą podparła o umywalkę, by nie zemdleć. Miała wrażenie, że jej żołądek zaraz się rozerwie, oraz podniesie aż do gardła. Znajdował się w nim niemiły uścisk, a na jej ciele powstały drgawki. Nie wytrzymała. Upadła na kolana i wypuściła z ust jego zawartość, prosto do ubikacji.
Za dużo alkoholu. Nigdy z nim nie przesadzała, ale teraz było inaczej. Sama się dziwiła, a szczególnie temu, kiedy go tyle spożyła.
-Tom – syknęła, zwalając wszystko na chłopaka. Z trudem wstała i ponownie przemyła twarz, oraz usta wodą. Opuściła pomieszczenie. Weszła do pokoju. Idąc do łóżka, patrzała pod nogi, by nie narobić szkód. Spojrzała na materac, na którym smacznie spał Tom. Przybliżyła się do niego, próbując zignorować dokuczliwy ból głowy i suchość w gardle, po czym zaczęła potrząsać chłopaka za ramię.
-Wstawaj wstrętny pijaku. Chyba przesadziliśmy. Wstawaj, słyszysz? Już ranek! No otwórz rzesz te swoje oczęta! Słyszysz?...Kur*a, jaki ty jesteś beznadziejny...KAULITZ! Mówię do ciebie! – mamrotała, podnosząc ton i coraz to mocniej szarpiąc dredowatym.
-Och, cicho bądź, kobieto. Regeneruję siły. Wy i ten pierdolony alkohol... – warknął, energicznie poruszając ręką i przekręcając się na drugi bok.
-Spieprzaj z mojego łóżka – zażądała, ledwo trzymając się na nogach. Chłopak podniósł się i zaspanym wzrokiem zilustrował pokój.
-Ej...A gdzie pozostali? – zdziwił się – Gdzie David? Przecież kręcił się obok nas...
-David? – uniosła wysoko brwi, opadając na miękki materac – Pieprzył się z jakąś dziwką...To akurat pamiętam...
Tom przytaknął i wtulił się w szyję Roxy. Ta drgnęła, lecz nie odsunęła się. Dopiero teraz zaczęły do niej docierać sceny z imprezy. Pieszczoty w łazience, zerwanie Toma z Laną, pójście do pokoju, gra z innymi w pokera na rozbieranie...Było tego aż za dużo. Sama nie mogła uwierzyć w rzeczy, które robiła.
Poker na rozbieranie? O nie! Niemożliwe! Przecież nie umie nawet w niego grać! Grunt, że nie została zgwałcona. Lecz nadal nie wiedziała, jakim cudem wylądowała z Tomem w łóżku. I czyja jest ta prezerwatywa. Spojrzała na dredowatego, który spał i jeszcze bardziej się do niej tulił. Przewróciła oczami, po chwili je zamykając i lekko przejeżdżając kciukiem po jego policzkach.
-A niech stracę – szepnęła, obejmując chłopaka ramieniem, który zamruczał cicho z zadowolenia.
***
Krążyła bez celu po kuchni, trzymając na głowie ręce i pojękując cicho. Po raz kolejny zatrzymała się i rozejrzała dookoła, chcąc, by obraz, który napotkała w pomieszczeniu, okazał się tylko fikcją. Że tak naprawdę, lodówka nie została w całości opróżniona, a połowa jej zawartości waliła się po podłodze, razem z jakimiś narkotykami, które znalazły się tam z niewyjaśnionych przyczyn, że drzwiczki od półek nie trzymają się ledwo w zawiasach, a roboty kuchenne nie znajdowały się w opłakanym stanie. Schyliła się, chwytając przezroczystą saszetkę, w której znajdował się biały proszek. Z obrzydzeniem upuściła ją, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
Co robić? Co robić!?
Szybko odwróciła głowę w stronę kalendarza, a potem zerknęła na zegar.
-3 październik, wtorek, godzina 10:15, lekcja: historia – wyrecytowała przerażona Laina, posyłając przestraszone spojrzenie Billowi, który właśnie stanął w progu drzwi, drapiąc się po głowie.
-Dzień dobry – uśmiechnął się krzywo, odsuwając od stołu jedno krzesło i niezgrabnie na nie opadając. Chwycił sok, oraz pierwszą, lepszą szklankę, nie zważając na to, czy jest brudna, czy też nie i nalał do niej pomarańczowego płynu – Mogę, no nie?
-Jasne, bierz – powiedziała, dosiadając się do czarnowłosego i ukrywając twarz w dłoniach.
-Co jest? – spytał, odkładając na bok naczynie.
-Co jest!? – zawyła, zataczając ręką wielkie koło – Zobacz! – zawołała z pretensją. Dopiero teraz Bill zorientował się, w jakim stanie znajduje się pomieszczenie.
-Widać, impreza była udana – zaśmiał się, lecz zacisnął wargi, czując na sobie ostrzegawcze spojrzenie Lainy. Wziął duży łyk soku, próbując jakoś złagodzić małego kaca i wypuścił z ust powietrze – Czy mi się tylko wydaje, albo...teraz powinniśmy być na historii?
-Nie wydaje ci się – burknęła, chwytając jego szklankę i napijając się napoju. Z hukiem położyła naczynie na stole – Ja nawet w tydzień tego nie posprzątam!
-Och, nie przejmuj się – powiedział, wzruszając ramionami – Kiedyś się z tym uwiniesz...
-Wiesz, jakoś mnie twoje słowa nie zmobilizowały – prychnęła, na co chłopak wyszczerzył się. Jednak widząc to, Laina nie mogła powstrzymać się od szerokiego uśmiechu – Wypadałoby kiedyś zacząć to robić...
Gdy Bill to usłyszał, wstał i ze stojącego na parapecie wazonu, wyjął kwiatek, a jego końcem podniósł w górę zużytą prezerwatywę, mocno się krzywiąc.
-Aż się boję wiedzieć, ile takich pląta się po całym domu – mruknął. Po tych słowach, oboje usłyszeli, jak ktoś schodzi po schodach, wymawiając co chwilę jakieś przekleństwa. Zerknęli na korytarz, na którym pojawiła się Roxy. Dziewczyna z obrzydzeniem na twarzy i wyciągniętą przed siebie ręką, patrzała na koniec pędzla z kolekcji Lainy, na którego końcówce zwisał mokry kondom.
-Cholerstwo – warknęła – Cztery razy pod rząd w to wdepnęłam!
-Mój...mój pędzel – załkała Laina, a Bill momentalnie wybuchnął histerycznym śmiechem. Roxy zgromiła go wzrokiem i podeszła do niego.
-Nie będzie ci tak wesoło, kiedy zrzucę ci to na twarz – powiedziała, wymachując mu pędzlem przed oczami. Chłopak spoważniał i wycofał się w tył, przez co wpadł na drugą bliźniaczkę. Roxy zaśmiała się złowieszczo i wyrzuciła przedmiot przez otwarte okno – Idę do kibla – oznajmiła, wychodząc z kuchni, gdy poczuła, jak jej żołądek ponownie się ściska. Nie chciało jej się wchodzić na górę, więc postanowiła skorzystać z tej małej i jeszcze nie wyremontowanej do końca toalety znajdującej się na parterze. Szarpnęła za klamkę i energicznie ją puściła, pozwalając, by drzwi z hukiem uderzyły o ścianę. Zmrużyła gniewnie oczy, gdy w pomieszczeniu zastała całującą się parę, której ubrania wszędzie się plątały – Wyłazić mi stąd, i to już! Szybciej! Won, won, won! WON, k****! WON! – krzyczała, palcem wskazującym pokazując, by opuścili pomieszczenie. Przestraszeni i niezadowoleni pozbierali swoje rzeczy i szybko opuścili łazienkę, oraz dom. Blondyna pokręciła głową i weszła do środka, zdejmując z wieszaka na pranie koronkowy stanik i nieznanej jej dziewczyny.
-Jest zbyt przewrażliwiona na punkcie mojego brata – skomentował Bill, również wyrzucając za okno swój badyl.
-A skąd wiesz, że na jego punkcie? – spytała Laina, nie kryjąc zdziwienia.
-Wczoraj ich razem widziałem w waszym pokoju – zachichotał – Czemu twoja siostra jest taka...niedostępna?
Zielonooka wzniosła bezradnie ręce ku górze, po chwili je opuszczając i biorąc się za zbieranie potłuczonego szkła.
-Po prostu taka już jest – powiedziała – Feministka.
-Feministka? – powtórzył chłopak, schylając się, by pomóc dziewczynie. Ta przytaknęła – To wiele wyjaśnia. Tom będzie miał duży orzech do zgryzienia – zaśmiał się. Laina spojrzała na niego pytająco – Widać, że Roxy jest inna. I to go kręci. Będzie miał tą satysfakcję, kiedy uda mu się ją usidlić – wyjaśnił.
-No to się trochę natrudzi – uśmiechnęła się i wyprostowała. Wrzuciła szkło do pojemnika na śmieci i włożyła ręce pod zimną wodę, która przybrała lekko czerwonej barwy. Czarnowłosy zauważył to, a Laina widząc, że chwyta leżącą na blacie chusteczkę i chce jej pomóc w zatamowaniu niewielkiego krwotoku, szybko wyjęła spod kranu swoje dłonie, po czym oddaliła je od chłopaka.
-Nie – powiedziała stanowczo. Wkurzało ją zachowanie Billa. Jeszcze niedawno mógł na nią nawrzeszczeć, nawet wysyłać pod jej adresem najgorsze wyzwiska, a teraz, gdy się pogodzili, gra dzielnego chłopczyka, który myśli, że ona nie poradzi sobie chociażby z umyciem łyżki. Tak było przez całą imprezę – Nie jestem małym dzieckiem, wiem, jak powstrzymać krwotok.
Chłopak podniósł wysoko brwi, po czym położył chusteczkę na blacie.
-Jak chcesz – warknął – Znowu nie doceniasz mojej pomocy.
-Bill – zaczęła, podchodząc do niego, w tym samym czasie przykładając do dłoni watę – Nie zaczynaj. Wiesz, że doceniam to – położyła ręce na jego ramionach – Rozumiem, jak się czujesz, ale ja sama nie wiem, dlaczego odrzucam tą pomoc! Może...jest to zbyt natarczywe...
-Natarczywe? – odsunął się od niej – A może robię to już z przyzwyczajenia? – na jego twarzy wymalowała się złość – Mam przestać ci w niemcu pomagać?
-Wiesz co? – spojrzała na niego uważnie – Udawajmy, że nic się nie stało. Bo nasze kłótnie nadal krążą wokół jednego i tego samego tematu! Zliczyć ich nawet nie idzie! To nie ma sensu...
-Zachowujecie się, jak stare małżeństwo – stwierdziła Roxy, która w tym samym czasie weszła do kuchni, strzepując mokre od wody ręce i przerywając ich rozmowę. Oboje jej się przyjrzeli. Sińce pod oczami stały się mniej widoczne, włosy nie były już w takim nieładzie, jak poprzednio, a rozmazany na policzkach tusz, zniknął – Kto się czubi, ten się lubi – wyszczerzyła się, otwierając na oścież drzwi od ogrodu. Przyjemny i ciepły podmuch wiatru od razu ogarnął całe pomieszczenie. Czując go, wszyscy głęboko odetchnęli, gdy zapach alkoholu zastąpiło świeże powietrze.
-Ty nie bądź taka mądra – oburzył się Bill – Wolałbym nie wspominać, w jakich stosunkach znajdujesz się z moim bratem – parsknął, ponownie nalewając do szklanki, soku.
-Co ty chcesz, bardzo dobrze się dogadujemy – cała trójka gwałtownie się obróciła. Dopiero teraz zorientowali się, że przy stole siedzi Tom. Spodnie miał nieco poszarpane, już nie wspominając o tym, że koszuli w ogóle, dredy rozpuszczone, oraz niewyraźną minę.
-O, cześć pijaku – powiedziała rozbawiona Laina, patrząc do opróżnionej lodówki i szukając w niej wody. Gdy ją dorwała, rzuciła w stronę blondyna. Ten pomimo, że ledwo kontaktował, zwinnie złapał butelkę i zaczął pochłaniać jej zawartość.
-Och, widzę, że za to twoje kontakty z Kaulitzami z biegiem czasu stają cię coraz to lepsze – zakpiła Roxy, zbierając puszki.
-Jak widać, tak – odparła siostra – Do otoczenia idzie się przyzwyczaić.
-Zdrajca – burknęła pod nosem zielonooka. Zawiązała czarny worek, w którym znajdowały się śmieci, podniosła go i udała się do drzwi wyjściowych z domu. Gdy znalazła się na korytarzu, widok zasłoniła jej tleniona, blond czupryna. Roxy z wrzaskiem upuściła odpadki na dywan, gdy zobaczyła opuchnięte i mocno rozmazane oczy Lany, jej zacieki po fluidzie na czole, otaczający jej usta błyszczyk, oraz ślady na rękach, pozostawione po powbijanych sztucznych paznokciach.
-On mnie rzucił – pisnęła cheerleaderka, spuszczając nisko głowę. Roxy chciała ją zignorować, lecz sama nie wiedziała, dlaczego, chciała również w jakiś sposób jej pomóc. Tak, chciała wesprzeć na duchu tą sztuczną dziewczynę. Ale dlaczego? Co ona ją tak naprawdę obchodziła?
-Ależ mi przykro – westchnęła Silver, robiąc głupią minę i wymijając dziewczynę, która właśnie weszła do kuchni. Gdy Tom ją zauważył, zawył głośno i runął głową o blat stołu. Lana podbiegła do niego, po czym wbiła mu w plecy swoje tipsy, łkając.
-Ałłł...Lana, przestań – jęknął, odwracając się w jej stronę i powoli od siebie odpychając.
-Nie przestanę, dopóki mi nie powiesz, dlaczego już mnie nie chcesz! – zawołała, zaciskając mocno pięści, oraz zęby. Dredowaty zacmokał i zignorował jej natarczywe warczenie – No mów! Wiesz, ile wycierpiałam tego wieczoru!? Co jest ze mną nie tak! Jestem brzydka? Za mało seksowna? Zła w łóżku?
Chłopak zakrztusił się wodą, Bill swoim sokiem, a Laina zaniosła się na niepohamowany śmiech. Podeszła do Toma, klepiąc go po ramieniu ze współczuciem i wyszła do ogrodu, wciąż chichocząc. Postanowiła się nie wtrącać do tej kłótni, a szczególnie teraz, gdy usłyszała złowieszczy krzyk Lany i odgłos rzucanego naczynia. Podeszła do płotu, opierając się o niego i patrząc na ulicę, przez którą przechodzili sąsiedzi, próbując uspokoić swój płytki oddech.
-A ty, młoda damo, nie powinnaś być czasem w szkole? – spytał starszy mężczyzna, który właśnie mijał blondynę, idąc wąskim chodnikiem, tuż obok niskiego płotu, otaczającego jej ogród.
-No...my dziś mieliśmy mieć wycieczkę, ale ja nie jechałam i zostałam w domu – powiedziała szybko Laina, dziwiąc się, jak w tak krótkim czasie zdołała wymyślić kłamstwo. Staruszek przyjrzał jej się, po czym prychnął i ruszył dalej – No to już masz zawód na przyszłość! – roześmiała się, widząc, jak jej siostra stając na palcach, próbuje wrzucić odpadki do kontenera na śmieci. Gdy Roxy się to w końcu udało, sapnęła i spojrzała wilkiem na blondynę, która z uśmiechem na twarzy weszła do kuchni. Otrzepała ręce i odprowadziła wzrokiem Lainę do domu. Nie będzie się z nią kłóciła, o nie. Już i tak dziś się jej naraziła. Jak mogła polubić Kaulitzów? Rozumiała, żeby Billa, bo dużo czasu ze sobą ostatnio spędzają, ale Toma!? Tego idiotę, z którym dziś rano leżała w łóżku?
-W jaki sposób to się stało? – główkowała, stojąc na środku ulicy i przykładając sobie dłoń do czoła. Zamyśliła się, nawet nie zauważając nadjeżdżających samochodów – Przecież ten kondom na podłodze nie mógł być nasz! – zawołała na głos, przez co ludzie spojrzeli na nią dziwnie, a pojazdy na szczęście wyminęły. Zignorowała gapiów i obróciła się wokół własnej osi – Chwila, chwila. Mieliśmy na sobie ubrania...No, Kaulitz nie miał koszulki, ale to nie o tą część garderoby mi chodzi – zacmokała - Więc jak tego kondoma sobie założył? I czy w ogóle założył...Nie mógł założyć! – powoli zaczęła panikować. Odetchnęła ciężko i spuściła na dół rękę, przymykając oczy. Musiała się uspokoić. Sprawa może wydawać się teraz komiczna, ale nie dla niej. No cóż, bo to w końcu ona mogła zostać pozbawiona dziewictwa przez Kaulitza. Przez niego. Przez osobę, która w jej przypadku znajdowała się na ostatnim miejscu listy wszystkich znanych jej chłopaków, którzy mieliby to zrobić.
Usłyszała czyjeś krzyki. Otworzyła oczy i spojrzała w stronę frontowych drzwi od swojego domu, przed którymi stało dwóch, zdezorientowanych chłopaków.
-Jesteś pewien, że to tutaj? – spytał niski blondyn, który nerwowo gniótł w dłoniach swoją granatową czapkę z daszkiem.
-Przeszliśmy już całe miasto i dodatkowo trzy ulice! Muszą gdzieś tu mieszkać! – krzyknął zrozpaczony szatyn. Wszedł po schodkach i wystawił palec, by wcisnąć dzwonek.
-Ej, ej, ej! – zawołała Roxy, przyglądając się nieznajomym, a jeden z nich przerwał swoje czynności – Czego tu? – spytała niemile, wciąż stojąc na ulicy i nie zważając na trąbiące samochody, które co chwile ją wymijały – Jeśli znowu przyszliście z propozycją kupna nowego żwirku dla kota, czy też chcecie mi wcisnąć kolejne 50 ulotek z tego gównianego sklepu, który niedawno wybudowali w centrum, to dziękuję i pozwolę wam sobie pójść!
-Ty tu mieszkasz? – spytał zaskoczony blondyn, nakładając na głowę swoją czapkę.
-No popatrz, jaki z ciebie bystrzak – prychnęła. Zeszła z ulicy, nabierając rozpędu i zwinnie przeskoczyła przez niski płot, już po chwili znajdując się w swoim ogrodzie. Chłopcy wzruszyli ramionami i ponownie podjęli próbę zadzwonienia do drzwi. Usłyszeli dźwięk dzwonka, rozchodzącego się po całym domu, krzyki, czyjeś niezadowolone warczenie, oraz otwieranie zamka. Im oczom ukazała się ta sama, niska i blondwłosa dziewczyna, tyle, że w jej zielonych oczach nie widniały teraz niebezpieczne ogniki, tylko zmęczenie.
-Słucham? – wysapała, unosząc wysoko brwi i jednocześnie przymykając lekko powieki.
-Eee...bo my... – jąkał się wyższy chłopak.
-Jeśli przysłał was dyrektor, z tego powodu, że połowy uczniów nie było w szkole, to przekażcie mu, że...A zresztą, nie wiem. Wymyślcie coś – mruknęła, ledwo słyszalnym tonem i zamknęła drzwi. Oboje stali, tępo wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się dziewczyna.
-Nie ma sensu ponownie dzwonić – powiedział szatyn widząc, że jego kolega znowu chce przycisnąć guzik. Odwrócił się, zbiegł ze schodków i przeszedł przez trawnik czując, że zaraz się przewróci, gdy wdepnął w coś śliskiego – A fuuj! – zawył, skacząc na jednej nodze, a drugą wymachując na wszystkie strony, by strzepnąć z niej psią kupę. Niestety stracił równowagę i upadł na błoto, a przejeżdżający obok samochód wjechał w kałużę, tym samym ochlapując chłopaka. Scena jak z filmu. Blondyn nie widział tego, gdyż był odwrócony tyłem do szatyna, który wstał z ziemi i podszedł do niego, soczyście klnąc. Niższy chłopak zadzwonił do drzwi, w których pojawiła się ta sama dziewczyna. Chociaż...to tylko oni przypuszczali, że ta sama.
-Znowu wy? – warknęła Roxy – Nie chcę żadnych ulotek! – nim się zorientowali, jej już nie było.
-Cholera jasna! – krzyknął szatyn. Zaczął walić pięścią w drzwi, w których stanęła zmęczona zielonooka, której uwagę przykuł ubrudzony chłopak.
-Widzę, że jednak nie przyszliście z powodu Bantleya. Jeśli jesteście biedakami, to bardzo mi przykro, ale nic wam do żarcia nie dam, bo po nocnej imprezie moja lodówka została doszczętnie opróżniona, a jej zawartość bezczelnie wyniesiona z domu – wystawiła rękę, wskazując na małą uliczkę – Tam na samym końcu ulicy jest przytułek, znajdziecie w nim jedzenie, schronienie i czysty kibel – zatrzasnęła im przed nosem drzwi. Dopiero teraz blondynek zauważył, w jakim stanie znajduje się jego kolega, na co wybuchnął śmiechem.
-Bardzo zabawne – prychnął, natarczywie wciskając dzwonek. Za drzwiami można było usłyszeć krzyki i huki. Pojawiła się w nich blondyna, tyle, że nie ta, co poprzednio. Jej twarz ozdabiały liczne zadrapania i porozmazywany makijaż.
-Wy do kogo? – spytała, trzepocząc rzęsami i uginając lekko prawą nogę tak, by jej spódniczka podwinęła się w górę. Blondyn odetchnął z ulgą.
-Szukamy braci Kaulitz. Wiesz, gdzie mieszkają? – zignorował jej zachowanie i spojrzał na nią z nadzieją. Lana zamyśliła się.
-Kaulitz, Kaulitz... – powtórzyła kilka razy melodyjnym tonem – Coś kojarzę...Ach! Bliźniacy! Jasne, że znam! – zapiszczała, lecz nagle przybrała wrogiego wyrazu twarzy – Jeden z nich parę godzin temu mnie rzucił – warknęła.
-A który? – odezwał się szatyn.
-TOOOM! – wrzasnęła do wnętrza domu – JAKIEŚ DWA FAJDUSY DO CIEBIE!
Po chwili oboje dostrzegli sylwetkę wysokiego chłopaka, który wiązał sobie dredy i szeroko ziewał. Oparł się o framugę drzwi, nie zważając na to, że popycha Lanę i zilustrował wyszczerzonych chłopców zaspanym wzrokiem. Nagle otworzył szeroko buzię i wydał z siebie dziwny odgłos. Zamrugał powiekami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
-Gustav! Georg! – krzyknął z niedowierzaniem i uradowany rzucił się kolegom na szyję. Cała trójka ze śmiechem znalazła się na trawniku, krzycząc w niebogłosy.
-Co tu się... – na dwór wyszła Roxy, a gdy dostrzegła tarzających się po ziemi chłopców, uderzyła się w czoło i pokręciła głową, rozpoznając z nieznajomych pozostałych członków zespołu – Pedzie...
-Nie jestem Pedziem! – oburzył się Tom, wstając. Otrzepał się z brudu, który pozostawił Georg na jego ubraniu i podszedł do zielonookiej – Po prostu długo się nie widzieliśmy – spojrzał znacząco na Billa, który również wybiegł na dwór, dostrzegając przyjaciół.
-Jesteś, jesteś – wyśpiewała, mrużąc oczy – I nie wmawiaj mi, że to zwykłe powitanie, bo jaki normalny chłopak rzuca się na swoich kumpli w taki sposób, jakby chciał ich pocałować? – posłała Kaulitzowi całusa w powietrze, głupio się uśmiechając. Ten przybliżył się do niej tak, że ich nosy zaczęły się ze sobą stykać, a oddech dziewczyny momentalnie stał się płytszy.
-To jak wyjaśnisz to, w jaki sposób znalazłaś się ze mną w łóżku? - podniósł ku górze jedną brew i przejechał dłonią po plecach Roxy, lekko podwijając jej koszulkę, na co zamarła, a wszyscy zgromadzeni umilkli i spojrzeli na nich ze zdziwieniem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roxy dnia Wtorek 18-04-2006, 12:37, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Free
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 916
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: pomiędzy rzeczywistością, a wyobraźnią.
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:28 Temat postu: |
|
|
JEST
ide (wdech)
czytać ( wydech)
ach...jestem pierwsza!!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Free dnia Wtorek 18-04-2006, 13:05, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Divalecorvo
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Królestwo Ciszy
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:29 Temat postu: |
|
|
zamawiam miejsce:p
Mraaau... o matko jakie ciary xD z pwoodow ze wiekszosc rzeczy przeslla ci juz antos<zapomniala oczywiscie o lionie i laptopie;/ i zupkach w porszku a Riczi nie byl rozowy:p> to ja juz nic ni bede wysylac bo i tak spoznilas sie z nota xD ale warto bylo czekac.. gdybys widziala tego banana kiedy sie dowiedzialam ze to Gustav i Georg o matko xD nie jestem w stanie powiedziec nic wiecej xD tworz dalej:D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Divalecorvo dnia Wtorek 18-04-2006, 13:16, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Świstuś
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster.
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 12:29 Temat postu: |
|
|
trzecia czytam!
Edit:
Roooooooxy! Rozwaliła mnie ta część kompletnie!
a najlepsze momenty to:
Cytat: |
-Jesteś pewien, że to tutaj? – spytał niski blondyn, który nerwowo gniótł w dłoniach swoją granatową czapkę z daszkiem.
-Przeszliśmy już całe miasto i dodatkowo trzy ulice! Muszą gdzieś tu mieszkać! – krzyknął zrozpaczony szatyn. Wszedł po schodkach i wystawił palec, by wcisnąć dzwonek.
-Ej, ej, ej! – zawołała Roxy, przyglądając się nieznajomym, a jeden z nich przerwał swoje czynności – Czego tu? – spytała niemile, wciąż stojąc na ulicy i nie zważając na trąbiące samochody, które co chwile ją wymijały – Jeśli znowu przyszliście z propozycją kupna nowego żwirku dla kota, czy też chcecie mi wcisnąć kolejne 50 ulotek z tego gównianego sklepu, który niedawno wybudowali w centrum, to dziękuję i pozwolę wam sobie pójść!
-Ty tu mieszkasz? – spytał zaskoczony blondyn, nakładając na głowę swoją czapkę.
-No popatrz, jaki z ciebie bystrzak – prychnęła. Zeszła z ulicy, nabierając rozpędu i zwinnie przeskoczyła przez niski płot, już po chwili znajdując się w swoim ogrodzie. Chłopcy wzruszyli ramionami i ponownie podjęli próbę zadzwonienia do drzwi. Usłyszeli dźwięk dzwonka, rozchodzącego się po całym domu, krzyki, czyjeś niezadowolone warczenie, oraz otwieranie zamka. Im oczom ukazała się ta sama, niska i blondwłosa dziewczyna, tyle, że w jej zielonych oczach nie widniały teraz niebezpieczne ogniki, tylko zmęczenie.
-Słucham? – wysapała, unosząc wysoko brwi i jednocześnie przymykając lekko powieki.
-Eee...bo my... – jąkał się wyższy chłopak.
-Jeśli przysłał was dyrektor, z tego powodu, że połowy uczniów nie było w szkole, to przekażcie mu, że...A zresztą, nie wiem. Wymyślcie coś – mruknęła, ledwo słyszalnym tonem i zamknęła drzwi. Oboje stali, tępo wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się dziewczyna.
-Nie ma sensu ponownie dzwonić – powiedział szatyn widząc, że jego kolega znowu chce przycisnąć guzik. Odwrócił się, zbiegł ze schodków i przeszedł przez trawnik czując, że zaraz się przewróci, gdy wdepnął w coś śliskiego – A fuuj! – zawył, skacząc na jednej nodze, a drugą wymachując na wszystkie strony, by strzepnąć z niej psią kupę. Niestety stracił równowagę i upadł na błoto, a przejeżdżający obok samochód wjechał w kałużę, tym samym ochlapując chłopaka. Scena jak z filmu. Blondyn nie widział tego, gdyż był odwrócony tyłem do szatyna, który wstał z ziemi i podszedł do niego, soczyście klnąc. Niższy chłopak zadzwonił do drzwi, w których pojawiła się ta sama dziewczyna. Chociaż...to tylko oni przypuszczali, że ta sama.
-Znowu wy? – warknęła Roxy – Nie chcę żadnych ulotek! – nim się zorientowali, jej już nie było.
-Cholera jasna! – krzyknął szatyn. Zaczął walić pięścią w drzwi, w których stanęła zmęczona zielonooka, której uwagę przykuł ubrudzony chłopak.
-Widzę, że jednak nie przyszliście z powodu Bantleya. Jeśli jesteście biedakami, to bardzo mi przykro, ale nic wam do żarcia nie dam, bo po nocnej imprezie moja lodówka została doszczętnie opróżniona, a jej zawartość bezczelnie wyniesiona z domu – wystawiła rękę, wskazując na małą uliczkę – Tam na samym końcu ulicy jest przytułek, znajdziecie w nim jedzenie, schronienie i czysty kibel – zatrzasnęła im przed nosem drzwi. Dopiero teraz blondynek zauważył, w jakim stanie znajduje się jego kolega, na co wybuchnął śmiechem.
|
i:
Cytat: |
-TOOOM! – wrzasnęła do wnętrza domu – JAKIEŚ DWA FAJDUSY DO CIEBIE!
Po chwili oboje dostrzegli sylwetkę wysokiego chłopaka, który wiązał sobie dredy i szeroko ziewał. Oparł się o framugę drzwi, nie zważając na to, że popycha Lanę i zilustrował wyszczerzonych chłopców zaspanym wzrokiem. Nagle otworzył szeroko buzię i wydał z siebie dziwny odgłos. Zamrugał powiekami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
-Gustav! Georg! – krzyknął z niedowierzaniem i uradowany rzucił się kolegom na szyję. Cała trójka ze śmiechem znalazła się na trawniku, krzycząc w niebogłosy.
|
O bosz... to było śmiechowe. Opłacało sie czekać.
O taaaak.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Świstuś dnia Wtorek 18-04-2006, 12:52, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|