Forum Tokio Hotel
Forum o zespole Tokio Hotel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lisa Hertelt i jej świat, mały świat.... Część 2

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
magi




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: daleko....

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 12:15    Temat postu: Lisa Hertelt i jej świat, mały świat.... Część 2

To moje pierwsze opowiadanie na forum, nie mam pojęcia czy jest dobre, może tragiczne? Czekam na wasze szczere opinie, krytykę oczywiście też zrozumiem. Nie jest one na pewno doskonałe i nigdy nie dorówna najlepszym na tym forum, ale mam nadziej, że znajdzie się choć jedna osoba której się spodoba Smile. Miłego czytania Wink


Część 1.

Kolejny pochmurny dzień, co było dość nietypowe w maju. Pewna wysoka ciemnowłosa dziewczyna idąca krętymi uliczkami. Jak zwykle przebywa tą samą nudną drogę. Dom, potem szkoła, z powrotem dom, spać i znów szkoła, i tak zawsze. Od dłuższego czasu zadaje sobie te pytania: Dlaczego moje życie jest takie nudne? Czy ja naprawdę nie mam nic do roboty? Czemu nie mam przyjaciół? Dlaczego musze być inna?
Z tym dręczyła się całymi dniami i to był jej największy problem. Była ładna, lecz nikt na nią nie zwracał uwagi, bo jak to mówili była dziwaczką. Nikt nie doceniał tego, co robiła, bo nawet nie wiedział, że ktoś taki jak ona istniej. Nie liczyła się, była jak powietrze.
Dziś, jak co dzień szła szarymi uliczkami Krakowa, żadna nowość. Może wreszcie by się coś zmieniło? Ale cóż nic tego nie zapowiadało, bo co mogłoby się zdarzyć w jej nudnym, wręcz bezbarwnym życiu? Nic? Przecież nic nie dzieje się nagle, a zwłaszcza, gdy jest to związane z Lisą Hertelt. No cóż, niby nic a jednak coś się zmieni.
Lekcje ciągnęły się nieubłaganie. Polski, czyli katorga, nigdy nie lubiła tego przedmiotu, później kolejny „ukochany” przedmiot, czyli historia, może bardziej by ją lubiła gdyby miał inna nauczycielkę. Cóż na razie nic się na to nie zapowiadało, ale zawsze można się wyspać. Tak jak to zazwyczaj, no może często bywa przesiedział wszystkie lekcje, bo musiała, nie, nie myślcie, że była zła uczennica wręcz odwrotnie, była jedną z lepszych, ale nie z historii cóż babką ja nie lubiła i tyle, choć ona się starała i to nie raz. W szkole uważali ją za dziwaczkę i kujona, zawsze sama, co prawda bez jakiś książek czy innych pomocy naukowych, ale i tak uważali, że nie robi nic innego prócz uczenia i czytania. I to był ich błąd. Dziewczyna uwielbiała muzykę, słuchała czegoś w stylu rocka i metalu. Wyróżniała się z tłumu, nie aż tak gwałtownie jak inni metalowcy, czyli nie cała czarna i wyglądająca jak satanista, ubierała się po prostu na ciemno. Nawet jej klasa za nią nie przepadała a zwłaszcza dziewczyny, te wszystkie, które zwracają uwagę tylko na swój wygląd. Nikt nie zna naszej bohaterki od środka, wszyscy oceniają ja z zewnątrz i tu popełniają błąd. Żadna osoba nie chciała odkryć jej tajemnic czy choćby dowiedzieć się coś o niej czy jej życiu, nikogo to nie interesowało, woleli pogadać o nowych modnych, ciuchach obgadać wszystko dokoła. Nie miała w szkole wrogów, ale przyjaciół też nie, była po prostu sama i to jej odpowiadała, a raczej wmawiała sobie, że jej to odpowiada.
Wreszcie koniec katorgi, koniec lekcji koniec tygodnia, czyli to, co tygryski lubią najbardziej…. Wróć, czyli to, co nastolatki lubią najbardziej. Każda normalna osoba cieszyła się z weekendu, ale nie Lisa, jej wolne kojarzy się z odrobieniem lekcji i siedzeniem przed komputerem czy telewizorem. Jedyną według niej rozrywką w jej życiu była muzyka, a konkretniej granie na jej kochanej gitarze. W czasie wolnym nie chodziła na jakieś balangi jak inni, chciała, ale nie mogła, nie to nie, że rodzice jej nie pozwolili, z tym nie byłoby problemu, problem był inny nikt jej nie zapraszał. No, bo kto by to miał zrobić? Odpowiedź prosta nikt.
Co robi Li? A co może robić? To, co zwykle, czyli idzie uliczkami swojej już znienawidzonej miejscowości, ogląda wystawy zaraz wejdzie do sklepu muzycznego, wyśmieje mandaryne i pójdzie do działu metal a potem rock, przesłucha płyty i wróci do domu. Norma. A może nie? Może coś się zmieni? Zawsze miała taką nadzieje. Chciał żeby coś się wydarzyło, albo wsiąść do pierwszego lepszego autobusu czy innego środka komunikacji miejskiej i pojechać gdzieś tam, tam daleko, gdzieś za jej mur, jej mały świat. Tyle, że ten jej mały świat podobno jej się podobał, wątpię. Niestety nigdy nie zrobiła tego, na co miała ochotę, po prostu nie miała odwagi, a może miała tylko bała się konsekwencji tego wybryku? Nie mogła tego zrobić rodzicom, była ich grzeczną córeczką, która nigdy nie robiła kłopotów, nie miała wielu znajomych, co nie przysparzało jej kłopotów i zmartwień. Z bratem Lisy było inaczej, on miał dużo przyjaciół często próbował wyciągnąć siostrę z jej skorupy, ale na daremnie. Mark, tak właśnie nazywa się ten przystojniak, straszy od Lisy o dwa lat. Wysoki brunet z blond pasemkami, nieźle umięśniony, która dziewczyna by go nie chciała? Nie ma takiej, chyba musiałaby być głupia.
Przystanęła przed bramą, jak zwykle zajrzała do skrzynki. Kolejna kupka listów, na pewno nic do niej nie ma. Może się założyć, że połowa do Marka od tych pustych różowych panienek, a reszta do rodziców. Już nawet ich nie przegląda. Weszła na podwórze, piękny ogród, dużo zadbanych kwiatów, większość to róże, ulubione kwiaty Li, tak właśnie nazywali ją w domu. Dosyć długo grzebała w kieszeni zanim wyciągnęła z powrotem pęk kluczy. Dom był średniej wielkości w kolorze piaskowym, piętro i poddasze oraz śliczny czerwony dach. Marzenie każdego przeciętnego człowieka. Pieniądze wiele dają, lecz nie zawsze szczęście, tak właśnie było w przypadku Lisy. I co z tego ze mieli pieniądze, jeśli rodzice nie mieli dla niej w ogóle czasu? Inni też go nie mieli, a jeśli już ktoś go trochę znalazł to i tak chodziło mu tylko o to ze ma przystojnego brata, zazwyczaj tak było w przypadku dziewczyn, chłopcy kompletnie ją olewali.
Lisa w końcu odnalazła upragnione klucze, przekręciła jednym z nich w zamku i weszła do holu. Był mały i przytulny, urządzony w nowoczesnym stylu. Był to styl, który podoba się jej matce, chciała mieć mieszkanie jak z katalogu czy tez innego pisemka, to, że jej się to podobało nie oznaczało, że reszta domowników to popierała. Po lewej drzwi do salonu. Spore pomieszczenie również w nowoczesnym stylu, na ścianie naprzeciwko wisiał dość duży telewizor plazmowy, stylowa kanapa, niski szklany stolik oraz wieża ze sporymi głośnikami podpiętymi również do telewizora. Na oknie stały dziwaczne według Lisy i Marka donice z równie dziwnymi roślinami. Naprzeciwko drzwi do salonu było wejście do kuchni i jadalni oczywiście też urządzonych w nowoczesnym stylu. W kuchni przeważał kolor czerwony i biały, kolejny wytwór wyobraźni pani domu. Wyposażona tak jak w amerykańskich filmach czy też innych programach, wiszące pod sufitem błyszczące patelnie i garnki, wysokie krzesła wokół lady, wszystko to oczywiście w różnych odzieniach czerwieni połączone z bielą. Z kuchni można przejść do jadalni. Tu było już mniej nowoczesnych sprzętów. Był śliczny dębowy kredens z piękna zastawą, w tym samym stylu ogromny stół i krzesła. Wszystko to połączone z kremowymi firankami i podobnym kolorem ścian. Wielki okno wychodziło na drogą część ogrodu, widać przez nie było duży basen, piękny ogród, oraz altankę i huśtawkę. Z tego pomieszczenia można było przejść z powrotem do holu. Na dole była jeszcze łazienka i mały składzik po schodami. Schody prowadziły na dół do królestwa Marka i nie tylko a na górę do pokoi domowników oraz innych pomieszczeń. Piwnice zostawmy na później. Przejdźmy na piętro. Po lewej była sypialnia państwa Hertelt, obok gabinet pana Andreasa. Naprzeciwko gabinetu pokój gościnny oraz pokój gosposi. Na ostatniej kondygnacji domu, czyli poddaszu był pokój Lisy i Marka oraz ich wspólny salon połączony z małą kuchnią. Młodzież mogła sama robić sobie posiłki czy też wspólnie spędzać czas przed telewizorem, podczas gry w bilard czy też innej. Lisa miała pokój po lewej, był on trochę ciemny, lecz ładny. Znajdowało się tam duże łóżko, biurko z laptopem, kilka ciemnych szafek, mały stoliczek na środku i ciemna kanapa a naprzeciwko niej telewizor. Ściany oblepione plakatami różnych zespołów, nie tylko metalowe czy rockowe, słuchała również innej muzyki może nie często, ale też, nie było tam raczej zespołów pokroju mandaryny czy też dody, było one, bowiem znienawidzone przez Lise i jej brata również. W rogu tał największy jej skarb, czerwono czarna z elementami bieli gitara elektryczna. Grą zaraził ją brat, miała wtedy dziesięć lat, od tamtego czasu było to jej jedyne hobby nie licząc jej amatorskiego jak to nazywała malowania. Nikomu nie pokazywała swoich prac, bo twierdziła ze nie ma w ogóle talentu. I tu się myliła, ładnie malowała. Po prawej od wejścia były drzwi do łazienki, tam jednak było jasno, trochę świeczek, duża wanna, prysznic i wszystko ci powinno się tam znajdować. Przejedzmy do pokoju Marka. Pokój równie duży w podobnych rozmiarach jak Li, może nawet identyczny, tylko, że trochę inne kolory ścian, trochę jaśniejsze, gitara też, ale nie jedna, kilka na ścianie i jedna przy oknie, łóżko tak samo jak u siostry, kanapa, stolik i telewizor, łazienka trochę w innej tonacji.
Salon i kuchnia w kolorze soczystej czerwieni, taki kolor im się podobał, nawet Lisa się zastanawiała czy nie przemalować sobie pokoju właśnie na taki kolor może nie cały, ale jakąś część.
Lisa rozebrała się i weszła jak zwykle z listami do kuchni.
-Hej Halinko, jest ktoś w domu?
-Witaj Li, nie nikogo nie ma, Laura zostanie dziś dłużej w biurze ma jakąś papierkową robotę, Andreas w kancelarii, zje dziś na mieście a Mark jak zwykle wybył z jakąś nową dziewczyną.
-Aha. Czyli to, co zawsze. A co dziś na obiad?
- Jeszcze nie wiem, ale to się jeszcze zobaczy..
- Dobra to ja lece do siebie.
- Leć, leć.

Jak zwykle musi się śpieszyć. Cóż Li zawsze tak robiła nie lubiła dużo rozmawiać, nawet z gosposią, jedna osoba, z którą miała dobry kontakt był Mark. Zawsze od razu po szkole robiła zadanie i tym razem tak było. Najpierw szkoła potem rozrywka, tak zawsze sobie powtarzała tyle, że tej rozrywki raczej nie był a jeśli była to bardzo mała. Zadanie zrobione, uczyć się nie uczyła, bo i po co? Weekend, czas wolności i beztroski, choć później znów nauka i kolejny tydzień harowania, ale czego się nie robi przez tydzień żeby w końcu był ten upragniony dzień wolny? Zrobić, odhaczyć, byle było, nie ważne jak, byle się nie czepiali. W pewnym sensie Lisa taka była, choć nie do końca, w szkole dobra, ale chodziła, bo musiała, nie cieszyła się z nauki tak jak to inni myśleli. Była normalna, czego inny nie widzieli a może ona nie wiedziała o tym, że ktoś to wie? Może jest taka osoba, a może dopiero będzie? Nigdy nic nie wiadomo? Ciekawe, kiedy wróci Mark, a może się go już dziś nie doczekam? Znając życie tak będzie na pewno kolejna lala z mojej klasy się do niego przykleiła, ale jest nadzieja, że wróci na obiad.
-Lisa!
-Już!

C.D.N. o ile będzie wam się podobać Wink czekam na opinie Wink za wszelkie błędy przepraszam….


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez magi dnia Czwartek 07-12-2006, 19:25, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loreley




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: chyba bardziej Opole

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 13:39    Temat postu:

Dobra, jedziemy z tym koksem.

W dziury w logice tego opowiadania można by wjechać TIR-em i zawrócić.
Po pierwsze: akcja dzieje się w Krakowie, a wszyscy bohaterowie (oprócz gosposi) mają zagraniczne imiona. Jakim cudem?
Po drugie: bohaterka jest stereotypowa do bólu (bogata, córka lekarki i prawnika, a mimo to nierozumiana, wyróżnająca się z tłumu, nienawidząca 'różowych' koleżanek, itp. itd.)
Po trzecie: niepotrzebny tak szczegółowy opis wnętrza domu, rozkładu pomieszczeń i rozstawienia wszystkich przedmiotów. Przyznam, że nawet tego nie przeczytałam dokładnie. Po co komu wiedzieć, że "w dużym pokoiku, na małym stoliku stała srebrna flaszka od wujaszka Staszka"? Zostaw czytelnikom trochę pola do wyobraźni. To, czy laptop stał obok lampy, a wieszaki były czerwone nie ma żadnego wpływu na akcję, więc można sobie takie szczegóły darować (zwłaszcza w takiej ilości).
Po czwarte: przemyśl dialogi. Czy gosposia mówiłaby po imieniu o swoich pracodawcach w obecności ich córki? Chyba raczej tytułowałaby ich "pani/pan", ewentualnie - mówiąc do tej dziewczyny - "twoja matka/twój ojciec".
Po piąte: braki interpunkcyjne. Tylko w tym zdaniu
Cytat:
Dom potem szkoła z powrotem dom spać i znów szkoła i tak zawsze.
brakuje bodajże sześciu przecinków. Na szczęście poważniejszych błędów nie robisz, nawet literówki rzadko się trafiały. Tylko te przecinki!
Po szóste: emotikonki w ogóle nie mają prawa widnieć w opowiadaniach

Uff, to by chyba było na tyle. Mam nadzieję, że się obrazisz za te dość ostre słowa. Nie napisałam Ci "Beznadzieja! Skasuj to, zanim więcej osób przeczyta", bo nie na tym rzecz polega. Trzeba się uczyć i dokonalić; nikt uczony z księżyca nie spadł.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej pracy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magi




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: daleko....

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 14:17    Temat postu:

Droga Loreley nie spodziewałam się, że tu zajrzysz. Cenie twoją twórczość i wiem, że nigdy Ci nie dorównam. Co do twojej krytyki, rozumiem, nie obrażam się. Cieszcie się, że uświadamiasz mi moje błędy. Co do zagranicznych imion to wyjaśni się w kolejnej notce. Co do opisu to chciałam trochę pobudzić swoją wyobraźnie o czytelnikach nie pomyślałam. Rodzina faktycznie jest przesłodzona, ale zawsze można marzyć, ja takiej nie mam, nie jestem bogata, ale to zazwyczaj wszystkich kręci. I co najważniejsze Li nie jest rozpieszczona, co zazwyczaj się zdarza w takich rodzinach. Nie wiem co jeszcze chciałam Ci napisać, zapomniała najwyżej potem dopisze i dzięki za komentarz Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzydeRcia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 19:45    Temat postu:

nie przeczytałam dokładnie.
śmignęłam po opisie, bo był strasznie szczegółowy i... nudnawy, bo naprawdę - kogo obchodzi gdzie stoi gitara i co jest obok niej.
myślałam, że to ja mam problemy z przecinkami, ale Ty to miszczu jesteś.
widziałam pare zjedzonych literek, ale ortografia nie rzuciła mi sie w oczy.

no i została bohaterka:
do kitu.
przepraszam, ale kojarzy mi się z onetowymi bohaterkami, które w trzecim parcie zakochują się, w którymś z bliźniaków.
nie lubi pudernic, sama jest bogata, ładna, ale nierozumiana.
powiewa nudą.

i jeszcze jedno: za nic w świecie nie stawiaj emotów w treści notki! to po prostu grzech.

ale jak napisałaś to Twoje pierwsze opowiadanie, więc nie jest źle.
życzę powodzenia w pisaniu. Smile

pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellona




Dołączył: 23 Wrz 2006
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce ;)

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 20:04    Temat postu:

Jak na Twoje pierwsze opowiadanie to nie było źle.
Jednak w zupełnosci zgadzam się z poprzedniczkami...

Opisy są zbyt długie i nudne.
Bohatera nie za ciekawa...
Ogólnie fabuła wydaje się być oklepana...
No cóż... Może coś zmienisz i zacznie robić się coraz ciekawiaj Twisted Evil

Jak narazie jestem na nie...
Lecz może będę na "tak", jak popracujesz nad druga notką Wink

Po prostu nie pozostaje mi czekać na to jak akcja dalej się potoczy.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magi




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: daleko....

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 20:58    Temat postu:

No cóż, po prostu jest tragicznie Razz Myślałam, że będzie trochę lepiej. Stwierdzam, że albo to usunę, zmienię, albo będę pisać dla siebie. Macie racje, choć inna osoba która to czytała, nie miała zastrzeżeń do opisu, ale nie będę mówić kim była Smile. Jeszcze się zastanowię, może napisze mniej więcej o tym samym tylko nie popełniając tych samych błędów i trochę z „uboższym” życiem bohaterki. To się zobaczy, ale raczej dalej nie pociągnę Razz. Na pewno pomyślicie, że nie umiem przyjmować krytyki, nie to nie o to chodzi, po prostu jeśli teraz jest już beznadziejnie to się z tego nie wygrzebie. No to chyba zabieram się od nowa, czy wyjdzie lepiej? Nie, wiem, wątpię. Jednak miałam racje nie mam do tego talentu. A teraz wyjdzie że jestem histeryczką Razz. A jest wręcz przewinie, ale ok., coś z tym zrobię, usunę i po sprawie, może za jakiś czas pojawię się tu z powrotem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Piątek 24-11-2006, 21:05    Temat postu:

Czyli nei potrzebnie czytałam? Ech... no dobra i tak skomentuję.

Pierwsze zdanie mnei rozbawiło, dosłownie. Pogoda, pogoda, dziewczyna. Śmiech na sali. Jeżeli opisujesz pogodę to w jednym zdaniu na niej poprzestań. Taka rada na przyszłość.
Rzecz która mnie odrzuciła jak zawsze, mianowicie emotikona. Ratunku! Wszystko tylko nie eotikony!
Złe odmiany, literówki... jęzzyk zbyt potoczny ("babka ja nie lubiła")
Co do fabuły to kocham Kraków, ale nie lubie opowiadań z Krakowem. Poza tym... ten motyw zapowiada wielce tragicznie oklepaną fabułę. Dziewczyna przeprowadzi się z Polski do kraju TH, później ich pozna, a na koniec będzie z jednym z nich.
Och, ech i ach. Takiemu rozwojowi wydarzeń mówię nie.
No ale jak na pierwsze opowiadanie koszmarnie nie jest zapewniam.
Radziłabym nie pisać tego parta od nowa tylko po prostu wziać się za drugi i postarać sie aby był lepszy.
Pozdrawiam,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magi




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: daleko....

PostWysłany: Wtorek 28-11-2006, 15:13    Temat postu: Lisa Hertelt i jej świat, mały świat.... Część2

Kolejna część Smile Nie wiem czy jest lepsza, może gorsza? Same oceńcie Smile Już się boje, ale nie ma źle, przeżyje. Wiem, że to takie trochę onetowe Razz jakoś tak wyszło, choć tego nie chciałam, tamtą notkę trochę zmieniłam, jest mniej opisów i trochę przerobiona Wink Co najważniejsze w tym odcinku chyba nie ma takiego nudnego opisu Razz No to życzę miłego czytania Smile

Część 2.
....
-Lisa!
-Już!

Zbiegła na dół, była ciekawa, co chce Halinka, znając życie znowu się spyta, co na obiad.
Weszła do kuchni. Na krześle siedziała kolega Marka, chyba Mateusz z tego, co pamięta. Fajny, a nawet przystojny Lisa nie mogła zaprzeczyć, że jej się podobał, ale on według niej nie zwracał na nią uwag.
- O jesteś. Mateusz przyszedł do Marka mieli robić próbę, ale go jeszcze nie mam pomyślałam, że może posiedzicie razem. Co ty na to?
Nie zbyt podobał jej się ten pomysł. Ona i on? Razem? Mają rozmawiać? A niby, o czym? Nastolatka w środku była przerażona, ale musiała jak zwykle ukryć uczucia, tego nauczyło ją życie, nie ufaj nikomu i nie okazuj swoich uczuć. Uśmiechnęła się promiennie i podeszła do kolego swojego brata.
-Nie ma sprawy Halinko, lepiej żebyśmy posiedzieli razem niż sierdzili osobno i się nudzili. Choć idziemy do pokoju prób.
Chłopak pomaszerował posłuchanie jak pies, widział coś w tej dziewczynie, nie tylko zwykła siostrę przyjaciela, on widział w niej dziewczynę. Zeszli do piwnicy. Był tam długo korytarz po lewej była spiżarnia, królestwo Halinki, miała tam wszystko, co potrzebowała i to co Lisa potrzebowała w długie zimowe wieczory, czyli różnie słodkie powidła albo pyszne soki, a najlepszy był malinowy, Lisa uwielbiała herbatę z tym sokiem wręcz ubóstwiała Halinkę za jej pyszne soki i łakocie. Po prawej wejście do kotłowni tam Li raczej nie zaglądała, zresztą mało, kto tam zaglądał, no może pan domu raz na tydzień żeby przypilnować czy wszystko działa jak należy. Kolejne drzwi po lewej prowadziły do siłowni, to tam Mark spędzał wolny czas, jeśli nie było kumpli i nie robili próby ich zespołu, a naprzeciwko niej pralnia. Dotarli do ostatnich drzwi na końcu korytarza, to właśnie tam jej brata i jego kapela spędzali wieczory i popołudnia.
-Rozgość się a ja pójdę po kilka rzeczy, zaraz wrócę.
Jak zwykle uśmiechnęła się miło i wyszła. Boże, jaka katorga. I ja mam z nim tak siedzieć? Dzwonie do Marka, niech się spręży. Jak pomyślałam tak zrobiła, jeszcze po drodze zahaczyła o kuchnie i poprosiła Halinkę żeby zaniosła na dół jakieś smakołyki i coś do picia, no i oczywiście górę chipsów, bo bez tego kapela nie mogła prowadzić próby. Okazało się, że Mark jest chwilowo w kinie z jakąś „koleżanką” i wróci jak najszybciej tylko się da. Ta jasne koleżanką… Pff… Weszła do swojego pokoju wzięła swoją gitarę i laptopa i poczłapała do Mateusza. Gdy weszła chłopak grał już w najlepsze, a słodkości i innych smakołyków było tyle, że nawet Mark z Li nie zjedliby tego podczas świąt. Trzeba przyznać, że on i ona byli wyjątkowo szczupli, choć uwielbiali słodycze mogli jeść i jeść.
- O! Już się rozluźniłeś. Niezłe. To wasz kolejny nowy kawałek?
- Owszem rozluźniłem. Powiedziałaś, że mam się zagościć a dobrze wiesz, że znam wasz dom jak własną kieszeń no może nie licząc twojego pokoju i sypialni twoich rodziców.
- Masz racje. Mojego pokoju nikt nie zna. I raczej nie pozna, ale to już inna historia. Zagraj mi jeszcze raz to ci grałeś przed chwilą.

Chłopak wziął w rękę gitarę i zaczął grać szybką punk rockową muzykę. I to właśnie podobało się Li, cieszyła się, że brat nie założył jakiegoś boys bendu (czy jakoś tak…), za którym latałyby same różowe panienki, no może i tak latały, ale nie same. Lisa odłożyła laptopa na stół a gitarę przewiesiła przez ramię. Przyglądała się, co gra jej kolega, po chwili grała już razem z nim szybko załapała chwyty i już śmigała na swoim skarbie. Zagrali jeszcze kilka innych utworów, choć Li nigdy wcześniej nie grała na próbach zespołu dziś jak na pierwszy raz było całkiem nieźle.
- Młoda, ja nie wiedziałem, że ty dajesz takie czadu, myślałam ze ty tylko sobie tak trzymasz to cudo.
- Ha. Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. A to cudo jest używane znacznie częściej niż twoje.
-To był cios po niżej pasa. Skąd możesz wiedzieć jak często na niej gram?
-Proste, ona zawsze jest tutaj, chyba, że masz drugą w domu, ale wątpię żebyś na niej grał. A tu gracie kilka razy w tygodniu z godzinę, dwie a ja gram dziennie i to dość długo, bo co mam innego robić? Czasem Mark mnie ma dość i wyrzuca tutaj, bo na górze mu przeszkadzam, ale nie wzrusza mnie to.
- To ty nie siedzisz nad książkami?
- Chyba marzysz. Ja i książki? No może czasami jak mi się strasznie nudzi, ale tak to, co ty. Ja się nie uczę całymi dniami, prawie w ogóle się nie uczę.
- To, jakim cudem zawsze masz takie oceny?
- Tak jakoś, po prostu pamiętam z lekcji, czasem uczę się na sprawdzian, ale to rzadko. A w wolnych chwilach uczę się niemieckiego.
- Jesteś niemożliwa.- Uśmiechnął się promiennie, co spowodowało, że przez ciało Li przeszedł jakiś dziwny dreszcz- A niemca uczysz się sama?
- Jasne, po co mi ktoś do pomocy? Czasem gadam sobie z różnymi dziewczynami przez ICQ. Ale dobra koniec tego tematu. Znasz Nightwish - Angels Fall First?
- Jasne. – i znowu te dziwne uczucie.
Co się ze mną dzieje?
- To gramy.
- Ale ty śpiewasz.
- Marzysz.

Zagrali świetnie. Później jeszcze Nemo. Li zaczęła na keyboardzie potem dołączyła do Mata, tak do niego mówiła zresztą wszyscy tak do niego mówili twierdzili, że jego imię jest za długie. Jeszcze w kilku momentach grała na keyboardzie a później znowu na gitarze. Widać było w jego oczach jakieś dziwne iskierki, migotały i tak jakby uśmiechały się do Li. W trakcie piosenki do pokoju wpadł zgrzany Mark. Już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał, gdy zobaczył i usłyszał to, co wyrabiała jego siostra. Był w szoku nigdy jej nie doceniał, a teraz chyba przejrzał na oczy.
-Li! Ty tak grasz?! Od kiedy?! Ja wiem, że hodowałem mistrza, ale żeby aż tak dobrze ci szło?
- Och! Jaki mój braciszek skromny. Wiadomo, że mistrza gitary hodowałeś a raczej to ja się hodowałam a ty tylko zaglądałeś czy dobrze rosnę, ale dobra niech ci będzie.
- O! Patrzcie, patrzcie. Jaki moja siostra ma cięty język. Boże wychowałam potwora.
- Nie narzekaj stary, fajną masz siostrę, i do tego nieźle daje czadu. Potem musze z tobą pogadać, mam sprawę. Ale to jak chłopaki już przyjdą. Li zostaniesz z nami na próbie?
- Spytaj lepiej hodowcy.
- Pff… też mi coś. Możesz i już się nie bocz na mnie mój ty cukiereczku.
Podszedł i dał jej buziaka w policzek
- Łe… weź się odsuń ode mnie i nie rób mi obciachu i idź się umyj z tego ohydnego różowego błyszczyka.
Mat wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Pierwszy raz zobaczył taką akcje rodzeństwa, zresztą rzadko widywał ich razem. Mark posłusznie poczłapał się umyć, Mat musiał się trochę uspokoić a Li odłożyła gitarę i bawiła się swoim laptopem. Po chwili cała kapela grała przed Li swój „koncert” jak to nazwali. Nie było źle, ale czegoś im brakowało. Mark śpiewał i grał na gitarze elektrycznej, musiał przyznać, że miał niezły glos, Mat też na elektrycznej, Michał grał na perkusji, Wojtek zajmował się keyboardem a Max basem. Wszystko był ok. tylko czegoś brak, nie mogła sobie jednak uświadomić, czego. Próba trwała już pond godzinę a Li w tym czasie zdążyła zrobić zakupy na Allegro, a konkretniej kupić sobie kilka nowych pieszczoch, dwa paski z ćwiekami i jeden z czachą, kolejna płytę Apocalypticy, tą, na którą tak długo polowała i nową super gitarę dla Marka na jego osiemnaste urodziny, już woli się zaopatrzyć w prezent, bo znając ją to później zapomni. Mark miał urodziny w czerwcu a dokładniej 25, a był już początek maja, czyli według Li bardzo niewiele czasu, do świąt zawsze się przygotowywała od początki listopada. Z rozmyślań wyrwał ją okrzyk brata.
- Li idź po cole!
- A ładniej się nie dało?
- No Li prosimy.
Każdy zrobił błagający wzrok, więc co biedna miała zrobić, musiała ruszyć swój tyłeczek z wygodnego skórzanego fotele i poczłapać do kuchni.
- Jest cola?
- Jest, w lodówce, przy was to chyba trzeba by wykupić firmę coca-coli.- Zaśmiała się Helenka
- Masz racje, oni tylko to piją, no ja też, ale chyba najmniej. Kiedy wracają rodzice?
- Na 20 kolacja. Chcecie pizze?
- Jasne, znając ich to zaraz będą obgryzać blat stołu z głodu. Zamów tak jak zwykle a ja lecę z colą na dół.
- Dobrze jak zwykle 3? I jedną wegetariańska?
- Tak. Wiesz, że nie lubię mięsa.
Wzięła zimną dwu litrową cole i zbiegła po schodach do spragnionych chłopców.
- Proszę, zastanawiam się, czemu ja wam tak usługuje. Mam ja coś z tego?
- Nie marudź jesteś pierwszy raz na próbie, także to jeszcze nic zacznij się przyzwyczajać.
- Chcesz coś przez to powiedzieć?
- Owszem, stwierdziliśmy, że brakuje nam kogoś w zespole, do chórku i kogoś, kto nieźle gra na elektryku wypadło na ciebie. Co ty na to?
- Ja? Ja z wami?
- Tak ty. – Odpowiedzieli chórkiem, na co Li wybuchła śmiechem. Mało, kto słyszał jej śmiech. Nie śmiała się przy „obcych”, ci chłopcy dziwnie na nią działali, tak jakby wyciągali ja powoli z jej skorupy.
- Ale na pewno mnie chcecie?
- Jasne, kto inny dalej tak na gitarze i fajnie śpiewa?
- Co do gitary może się zgodzę, wiem, wiem skromna jestem, ale co do śpiewania to skąd możecie wiedzieć?
- Wiesz siostra jak mi ktoś przez 16 lat wyje koło ucha to chyba wiem.
- Ty zdrajco, miałeś nie mówić, że śpiewam pod prysznicem, jak cię dopadnę, marny będzie twój los, ciesz się, że oni tu są bo nie wiadomo co by z tobą się stało.
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałem, sama to powiedziałaś, ale może kilka osób wie.
- Kilka niech zgadane całe oto tu zgromadzone zoo?
- Zoo?! Li jesteś okropna, ale i tak cię lubimy, to, co będziesz z nami czy nie? Prosimy.
- Niech pomyśle.
- Musicie trochę poczekać, bo zanim moja siostra się rozpędzi to wiecie, ale jak coś to ona nie ma tego po mnie.
- A ja myślałam, że wy się tak kochacie.
Ten komentarz Mata powalił rodzeństwo na kolana, owszem kochali się, ale uwielbiali sobie dogryzać a zwłaszcza Li Markowi, nie wiedziała skąd to umie, ale podobało jej się to, uwielbiała w ten sposób droczyć się z bratem.
- Owszem, ale kochamy również sobie dogryzać, a zwłaszcza ja Markowi, no, co nie rób takich oczu niech wszyscy wiedzą.
Wszyscy wybuchneli śmiechem, oczywiście nie licząc Marka, który walnął focha, ale to nic, po chwil już sam się z nimi śmiał.
- No dobra zgadzam się z wami grać, ale najpierw niespodzianka. – Uśmiechnęła się chytrze i wyszła z pokoju.
- Niespodzianka? Co ta twoja siostra znowu wymyśliła?
- Bóg jedne wie, może zraz będzie mieć zielone włosy? Nie wiem, już kiedyś takie maiła, także to raczej niespodzianka nie będzie, ona nie może mnie już niczym zaskoczyć.
- Zielone włosy? Chłopie my się tyle jat przyjaźnimy i ty mi nic nie powiedziałeś?
- Sam je widziałeś Mat. Tylko nawet o tym nie wiesz.
- Kiedy?
- Pamiętasz jak chodziła po domu cały czas w czapce tej takie czarnej?
- No, pamiętam.
- To właśnie, dlatego ją nosiła, żeby nikt nie widział, jej włosów, dobrze, że były ferie.
- A już wiem, nie no, nieźle. Ale gdzie ta niespodzianka?
- Już jestem, pizza przyszła, i co wy na to?
- Jedzonko!
Wszyscy rzucili się na Li, a konkretniej na pizze, oczywiście Li wcinała swoją małą wegetariańska.
- Jesteś kochana, takiego kogoś trzeba nam było w zespole, oto nasza nowa chórzystka, gitarzystka i matka.
- Miło mi, ale nie myślcie, że zawsze tak będzie. A! Mark, na 20 kolacja, może zostaniecie?
- Nie, my pójdziemy. To jak mamy jeszcze jakieś pół godziny czasu?
- No, może trochę więcej.
- To daje mała, jedziemy z tym kosem, umiesz chwyty?
- Się nauczy, zdolną mam siostrzyczkę, także spoko.

Trochę jeszcze pograli, Li szło całkiem nieźle, chwyty załapała szybko, a teksty znała, bo czasem sama pomagała je pisać Markowi. Po 19 chłopcy zebrali się do domu, a Li z Markiem sprzątali w pokoju prób. Czyżby moje życie nabierało sensu?
- Choć wyniesiemy te śmieci i idziemy się przebrać, musze jeszcze wziąć prysznic, bo nie wytrzymam.
- Ok. zwijamy się.
Pół godziny później, cała rodzina Hertelt siedziała przy stole w jadalni Kolacja odbywała się w ciszy, nie licząc stukania widelca Lisy podczas szukania w potrawie mięsa. Po kolacji Andreas powiedział to, co już od dawana planowali z żoną.
- Słuchajcie, zaistniała taka sytuacja, a konkretniej już jakiś czas temu, postanowiliśmy z waszą matką, że przeprowadzimy się do Niemiec, a konkretniej to do Magdeburga, tam będziemy mieli lepsza prace a wy przecież potraficie po niemiecku, jeździcie tam na wakacje także nie będziecie mieli problemów z językiem. I co wy na to?
Każda normalna nastolatka zaczęłaby się sprzeciwiać, bo ma przyjaciół, tu jej dobrze i takie tam, ale Li nie miała przyjaciół i to jej nie przeszkadzało w przeprowadzce, jedyne, czego było jej szkoda to zespołu, dopiero ją przygarnęli, a już musi go opuszczać.
- No dla mnie to żadna nowość, nie wiem jak Li, ja wiedziała, tylko mam pytanie załatwiliście wszystko z rodzicami chłopaków z zespołu?
- Co ty wiedziałeś? I czemu mi nic nie powiedziałeś? A tak w ogóle to mi ta przeprowadzka nie przeszkadza, nic mnie tu nie trzyma, tylko, o co chodzi z zespołem?
- Nie mogłem ci nic powiedzieć, bo to nie było pewne, ale o tym pogadamy potem. To jak załatwiliście?
- Tak chłopcy jada z nami, macie tydzień czasu na spakowanie i takie tam. Dom mamy załatwiony, byliśmy już tam z Andereasem, a wy na razie będziecie wszyscy mieszkać na jednym piętrze, ale o tym później zobaczycie jak już tam będziemy, a teraz dobranoc, idę spać jestem wykończona.
- Dobranoc, ja tez już pójdę, a wy jak chcecie to sobie gadajcie.

Trochę pogadali, owszem, ale Li była już wykończona, już dawno nie chodziła tak wcześnie spać, ale cóż ten dzień pełen jak dla niej wrażeń był strasznie męczący. Spała jak małe dziecko.


To już wszystko Smile. Jeśli się wam będzie podobać to dodam kolejną notkę, mam trochę napisanych na zapas WinkA jeśli mam być szczera to bardziej mi się podoba kolejna notka Laughing Za komentarze bardzo dziękuje i za wszelkie błędy przepraszam Smile. (mam nadzieje, że teraz już jest lepiej z przecinkami Razz)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Śmietnik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin