|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fistashek
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z worka uczuć...
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 12:24 Temat postu: "Obiecała, że do mnie wróci..." 14.10 NEW PART[3] |
|
|
Odrazu mówię, ze tutaj th nie było, nie jest i nie będzie zespołem.
>Miłego czytania<
"Obiecała, że do mnie wróci..."
Część 1.
- Nie Wiktorio, nigdzie dzisiaj wieczorem nie wyjdziesz! - Zielone oczy Borgny Lid były ziemne i obojętne a nawet, gdy spotkały pełne nienawiści spojrzenie córki, nie nabrały łagodniejszego wyrazu. - Dość nasłuchaliśmy się o tobie - kontynuowała, akcentując każdą sylabę. - Dosyć już zrobiłaś, żeby zaszkodzić i swojemu, i naszemu dobremu imieniu. Nieraz już udowodniłaś, że nie jesteś jeszcze wystarczająco dorosła, żeby chodzić gdzieś sama. Dlatego twój ojciec i ja postanowiliśmy, że nie pójdziesz dzisiaj na ta imprezę - ani żadnego innego dnia - bez nas albo bez kogoś, komu ufamy.
Wiktoria zacisnęła pięści. Czuła nieprzepartą chęć, by napluć im w twarz, im obojgu. Niech ich diabli wezmą! Że też musi z nimi mieszkać! Do czego to podobne, żeby tacy ludzie jak oni mieli decydować o człowieku. Okropne snoby - ot, kim oni są.
- Czy to jest dla Ciebie zrozumiałe? - Wilhelm Lid usiłował nadać swojemu głosowi jak najłagodniejszy ton, ale w ogóle mu się to nie udało. - Do póki nie staniesz się pełnoletnia, to my będziemy o tobie decydować, pamiętaj o tym.
Oczywiście, jakżeby mogła zapomnieć. Wiktoria znała swoje prawa - i nienawidziła każdej zasady i każdej reguły, jakie jej narzucali.
Ojciec nie skończył jeszcze swojej przemowy skierowanej do córki.
- Dopóki nie osiągniesz pełnoletniości, moja mała, nie chcemy więcej słyszeć o twoich wyczynach mieście. Żadnych dyskotek, żadnych imprez ani wyjść do kina, żadnych przejażdżek samochodem z tymi ludźmi, którymi się otaczasz. Mówiąc krótko: masz siedzieć w domu i odrabiać lekcje.
- To wolno mi chodzić do szkoły? - Trudno było nie usłyszeć sarkazmu w głosie Wiktorii.
- Nie bądź bezczelna! - Wykrzyknął Wilhelm Lid z taką siłą, jakby chciał wymierzyć córce policzek.
Był znany jako twardy i nieugięty biznesmen, niepozwalający na żadne niestosowne zachowanie ani w pracy, ani w życiu prywatnym.
- A co, miałabyś ochotę powagarować, tak? Nic z tego, rozumiesz? Życzę sobie, żebyś w przyszłości nie tylko siedziała w domu, ale żeby twoje świadectwo było też na przyzwoitym poziomie. Jeszcze nikt dotąd nie przyniósł wstydu naszej rodzinie i tobie też się to nie uda. A teraz ić do swojego pokoju i nie pokazuj się tutaj. Przykro mi, ale z dzisiejszej zabawy nici. - Jego pełen samozadowolenia uśmiech nie świadczył bynajmniej o tym, że jest mu przykro.
W Wiktorii wezbrała się fala nienawiści. Miałaby ochotę zamordować ich oboje. Stali przed nią pełni wyczekiwania - zimni i cyniczni, przekonani, że się im przeciwstawi. Ale nic z tego, niech sobie tak stoją z tymi swoimi uśmieszkami na twarzy. Myśleli pewnie, że ją złamią, ale nikt nie jest wstanie złamać Wiktorii. A za pół roku, kiedy skończy osiemnaście lat, gorzko tego pożałują!
Nie powiedziawszy ani słowa, odwróciła się na pięcie i wyszła z salonu. Nawet nie trzasnęła za sobą drzwiami - nie chciała dostarczyć im kolejnych powodów do rozmowy tego dnia. Nie da im tej satysfakcji.
Kiedy jednak zamknęła na klucz drzwi swojego pokoju, tłumione emocje dały o sobie znać ze zdwojoną siłą. Podczas gdy z magnetofonu dobywała się donośna muzyka nastawiona na najwyższą głośność, ona ciskała raz po raz poduszkami w ściany i przeklinała swoich rodziców, społeczeństwo, świat i znowu rodziców, aż wreszcie opadła wyczerpana na łóżko i ze smutkiem zaczęła się wpatrywać we własne odbicie w drzwiach szafy.
Twarz, którą widziała przed sobą, była ładna - Duże brązowe oczy pod wyraźnie zarysowanymi brwiami, wprost nieprawdopodobne długie rzęsy, nieco dziecięce, okrągłe policzki, lekko wygięty nos i zmysłowe usta o troche zbyt szerokiej dolnej wardze - a wszystko to w efektownej oprawie figlarnych loków, układających się we fryzurę doskonale dobraną do jej urody i ciemnej karnacji.
Wiktoria była ubrana w płomiennie czerwoną koszule, która na kimś innym wyglądałaby krzykliwie i wulgarnie, ale jej było do twarzy w mocnych kolorach. Lubiła je i dobrze się w nich czuła. Inni, ubrani tak jak ona, przypominaliby może choinkę, ona natomiast wyglądała jak królowa. I doskonale o tym wiedziała. Upajała się świadomością tego faktu.
Życie nie zawsze było dla niej łatwe i promienne. Miała za sobą dzieciństwo dokładnie takie samo jak inni, ale nie wspominała go z radością. Była córką odnoszącego sukcesy importera samochodów, Wilhelma Lida, i jego czarującej żony, ale fakt ten nie zapewniał jej lepszego statusu wśród innych dzieci. Wręcz przeciwnie. Ktoś, bowiem szepnął komuś do ucha, że Wiktoria nie jest rodzoną córką Lidów, i to spowodowało, że uważano ją za jeszcze bardziej odmienną.
Jakby nie było dosyć, że wyśmiewali się z niej i z powodu nadmiernej wagi, krzywych zębów i sterczących włosów. Bardzo ją też bolało, kiedy szydzili z jej staromodnego imienia - ale to było nic w porównaniu z dotkliwym bólem, jaki odczuwała, gdy jej koledzy, z bezwzględnością typową dla dzieci, rzucili w jej strone kilka razy, że nie ma prawdziwej matki i prawdziwego ojca. Ci, których nazywała mamą i tatą, nie są jej rodzicami.
Nie pamięta, ile miała lat, kiedy pierwszy raz cisnęli jej to w twarz. Ale wszystko poza tym, wryło jej się głęboko w pamięć. To stało się na placu zabaw. Podczas gdy inne dzieci bawiły się wesoło, ona jak zwykle skazana była na miejsce widza.
Ten wyjątkowy raz wolno jej było popychać Georga, który bujał się na huśtawce. Była ubrany w koszulę w kratę. Jeszcze dziś miała przed oczami jego plecy okryte kraciastą koszula. Do tej pory słyszała także ostry, pełen drwiny głos, kiedy rozkazywał jej, żeby popychała go mocniej, aż wreszcie zabrakło jej siły. Wtedy on spojrzał na nią z pogardą i z szyderstwem, na jakie potrafił się zdobyć mały chłopiec, i obwieścił wszystkim wokoło donośnym głosem, że Wiktoria nie jest rodzonym dzieckiem Lidów. Tak powiedziała jego mama, czyli to musi być prawda. Zadowolony z siebie ogarnął spojrzeniem swa publiczność.
- Może ona jest z domu dziecka!
Słowa te zapoczątkowały lawinę obelg i zniewag, jakie musiała znosić przez całe swoje dzieciństwo. To on rozpoczął to wszystko.
Krzykiem i drwinami zgraja dzieci wypłoszyła ją z placu zabaw. Najszybciej jak tylko mogły ja unieść jej małe i grube nóżki, popędziła do domu, żeby zatrzasnąć za sobą bezpieczną, wykutą w żelazie furtkę, która odgradzała ja od całego świata. Ze łzami na okrągłych, opalonych policzkach wpadła do salonu, gdzie mama siedziała przy kawie ze swoimi przyjaciółkami.
Z gardłem wciąż ściśniętym szlochem spytała o to, co w tamtej chwili było dla niej najważniejsze na świecie.
- Czy to prawda, że nie jesteś moją mamą?
Czego ona się wtedy spodziewała? Paru słów pocieszenia i zapewnień, że to wszystko to kłamstwo? Tego nie wie. Nawet jeszcze dziś, tyle lat później, nie umie odpowiedzieć sobie na pytanie, czego oczekiwała w to słoneczne przedpołudni dawno temu. Tak czy inaczej, została szybko wyproszona z salonu. Nie bez zdenerwowania mama powiedziała, że takie małe, ładne dziewczynki nie wpadają do domu w ten sposób. Po czym wyprowadziła ja do kuchni, przygotowała kanapkę i dała szklankę mleka. Najważniejsze pozostało bez odpowiedzi. Kiedy Wiktoria usłyszała szepty przyjaciółek mamy i gdy zamknęły się drzwi do salonu, wówczas zaczęła bezwstydnie podsłuchiwać.
- To ty jej jeszcze nie powiedziałaś? - Usłyszała głos jednej z kobiet, niekryjącej zdziwienia. Potem niepewną odpowiedź matki - i wreszcie ktoś bąknął, że to bardzo smutna historia i najlepiej o niej zapomnieć.
Mimo wszystko uznano widocznie, że należy jednak poinformować Wiktorię o tym, jak naprawdę mają się sprawy. Tego samego wieczoru oboje rodzice przyszli do niej z bardzo poważnymi minami i potwierdzili, że nie są jej rodzicami.
Jej prawdziwą mamą była siostra Wilhelma, Ingerid, która umarła, kiedy Wiktoria była jeszcze bardzo mała. Wówczas nie mający własnych dzieci brat i jego żona wzięli do siebie osierocone maleństwo. Ta niezwykła historia odrazy rozbudziła wyobraźnię dziewczynki. O czymś taki słyszało się tylko przecież w telewizji.
- Jak umarła… moja mama? - Właściwie już miała na końcu języka "Ingerid", jednakże pod wpływem jakiegoś impulsu w zupełnie naturalny sposób nazwała ten wytwór fantazji, którego nigdy nie znała, mamą. Ale ledwie wypowiedziała to słowo, zrozumiała, że popełniła błąd. Twarz Borgny Lid zamieniła się w niewzruszoną maskę, Wilhelm zaś zaczął błądzić gdzieś wzrokiem, a czoło pokryło mu krople potu.
- To był nieszczęśliwy wypadek - wymamrotał, po czym oboje wycofali się z podjętego tematu, prosząc ją, by już o tym nie myślała. Wiktoria jednak nie potrafiła przestać myśleć. Wciąż nasuwały jej się kolejne pytania, a odpowiedzi, jakie uzyskiwała, nie czyniły jej wcale mądrzejszej. Wreszcie zrozumiała, że wszystko, co wiązało się z jej matką, stanowi tabu. Niejasne aluzje kazały przypuszczać, że owa Ingerid, będąca jej prawdziwą matką, dopuściła się czegoś niewybaczalnego, o czym nikt nie powinien mówić. Znacznie później zaś pojęła, że tym niewybaczalnym czynem było to, że urodziła nieślubne dziecko. Córki z przyzwoitych domów nie robią czegoś takiego…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fistashek dnia Sobota 14-10-2006, 15:34, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 12:37 Temat postu: |
|
|
Dobrze, więc po dokładnym przeczytaniu, czas na komentarz .
Znalazłam chyba dwie literówki, ale ogólnie tekst w porządku. Ładnie napisane, rzeczywiście w innej formie, niż ta, którą nam prezentowałaś wcześniej.
Ale to bardzo dobrze.
Cóż. Widać, że Wiktoria to dziewczyna z charakterem. Ale to wręcz logiczne, patrząc w jaki sposób wpływają na nią rodzice. Tylko prowokują w niej bunt.
I powiem to - podoba mi się.
Cieszę się, że nie porzuciłaś pisania, ale brniesz dalej. Nie poddajesz się.
To ważne, żebyś się rozwijała.
I wreszcie złapałaś ciotkę wenę, przycisnęłaś i oto efekty. Ciekawi mnie co dalej. Czekam na więcej i życzę dużo czasu na pisanie.
Negai
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazia
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: od Bloo
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 12:44 Temat postu: Re: "Obiecała, że do mnie wróci..." {part number o |
|
|
Cóż. Muszę przyznać, że jak na pierwszą część, odcinek był długi. Ale cóż. Pomysł niby dobry. Ale zraziły mnie niektóre błędy. Pozwolisz, że pare przytoczę, prawda?
Fistashek napisał: |
A teraz ić do swojego pokoju |
idź
Fistashek napisał: |
Była ubrany w koszulę w kratę. |
To w końcu on był ubrany w tą koszulę, czy ona?
Bywały jeszcze wyrazy w których zabrakło tzw. kresek, ogonków, czy kropek. Ale ogólnie mi się podobało. Pozostaje mi czekać na kolejną część
Pozdrawiam,
Kat
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 13:20 Temat postu: |
|
|
Całkiem niezłe. Po pierwsze ładnie napisane i dobrze się czyta, było kilka literówek i to nieszczęsne "ić", ale nic poza tym.
Podoba mi się to, że oni nie są jej rodzicami. Bunt Wiktorii nabiera realności, po pierwsze ma za co być zła, a po drugie, jej przybrani rodzice są bardzo dobrze przedstawieni. Niby chcą dla niej dobrze, ale tak naprawdę są zwykłymi egoistami.
Jak na pierwszą notkę to było dobrze. Zobaczymy co będzie dalej:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noire
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 13:45 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się.
Bardzo ładnie napisane.
Ciekawie.
Wiele opisów.
A zachęciło mnie to:
"Odrazu mówię, ze tutaj th nie było, nie jest i nie będzie zespołem."
Nie spotkałam sie z opowiadaniem gdzie TH nie było zespołem.
Ciekawa jestem co wymyslisz w następnych częściach.
Pozdrawiam,
~Rok$@n@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(3971)
Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 14:10 Temat postu: |
|
|
No cóż, znalazłam dużo literówek w tekście, dużo błędów interpunkcyjnych i chyba dwa błędy gramatyczne. Po tym względem powinnaś się poprawić.
A reszta?
MIOOOOODZIO!!!
Masz bardzo ładny styl, ślicznie piszesz opisy i uczucia Wiktorii.
Po prostu cudnie.
Troszkę dużo tekstu jak na pierwszą część, ale co ja się będę czepiać
Pozdrawiam i czekam na naxt parta
PS. Koniecznie popraw te błędy i na przyszłość czytaj tekst po kilka razy, aby je znaleźć. Ewentualnie znajdź kogoś, kto by Ci je poprawiał przed opublikowaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 14:31 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się.
Naprawde.
Lecz to narazie początek więc z byt dużo nie moge powiedzieć.
Pozdrawiam.
Ciocia Samo Zło xD
PeeS. Przepraszam, ze tak krótko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Niedziela 10-09-2006, 18:07 Temat postu: Re: "Obiecała, że do mnie wróci..." {part number o |
|
|
A teraz kolej na mnie Zacznę od tego jak bardzo się cieszę, że dodałaś już nowe opko
Znalazłam kilka literówek...
Cytat: |
Zielone oczy Borgny Lid były ziemne i obojętne |
Cytat: |
Najszybciej jak tylko mogły ja unieść jej małe i grube nóżki |
i kilka innych, których teraz nie widzę
Zabrakło mi tylko jednego, może nie jest to zbyt ważne, ale ja bardzo to sobie cenię- zbyt mało opisów pomieszczeń. Inne opisy są, jak zawsze, świetne
Ogólnie mi się podobało. Jeszcze nie bardzo, ale podobało I jestem pewna, że z czasem spodoba mi się nawet bardziej niż bardzo xD Tylko akcja musi się rozkręcić, bo narazie to dopiero pierwsza część, więc jeszcze jest na to trochę czasu
pozdrawiam i czekam na next parcika
wariatka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fistashek
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z worka uczuć...
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 15:36 Temat postu: |
|
|
Och, nie wierzę <fistashek skacze wysoko, aż pod sam sufit ze szczęścia, a potem opada bezwładnie na podłoge, wbijając zęby w nowy dywan> Jejku, ale jestem podjarana, przez cały dzień pewnie taka będę. W końcu po przeczytaniu TAKICH komentarzy nie można być smutnym czy zawiedzionym.
Mod-Negai - Oj tak... Złapałam ciotke wenke, no bo mi skubana ciągle uciekała, przycisnełam do ściany chwytając za gardło i powiedzialam, że jak nie da mi jakiegoś pomysłu, to jej wkompie, że jej własna matka nie pozna, no to co bidaczka miala zrobić, przecież nie przeciwstawi się Fistashkowi <lol2> no to mi zapodała, jeden fajny pomysł. Ciesze się, cholernie sie ciesze, że zaraz zaczne podniecać, że tobie... ddm moja drogo się spodobało. Dziękuje ;*
Kat - Starałam się, by błędów było jak najmniej, ale w końcu na nich się człowiek uczy. Mój word coś ostatnio niezbyt dobrze chodzi i nie wyłapuje mi wszystkich błędów. Ale ciesze sie, że Ci się spodobało... I mam nadzieję, że Cię tutaj jeszcze kiedyś zobacze.
Mod-Falka - Och... <fistashek rumieni się do kolorów buraczków> Naprawde Ci się podobało? Aaaaaa<fistashek skacze z radości> Och... ale mam radoche... Dzięki;*
RoK$@n@ - A mi się właśnie wydawało, że to, że th tutaj nie będzie nigdy zespołem i nim nigdy nie było, właśnie więcej osób zniechęci. Miło mi, baaa, mi jest CHOLERNIE miło, że Ci się spodobało. Dzięki ;*
Kot_W_Butach - Tak wiem, jest dużo błędów, i postaram się pod tym względem poprawić. A co do reszty? No nie wierze, że się już podoba 5 osobie z koleji I wiem, że troche długa ta część nie była, ale no nie mialam jej gdzie skrócić. A co do tych błędów, to jak będe miala czas to je poprawie ;*
Hell's Angel - O żesz ty w morde tego już biednego jeża... Kochana(moge tak? Bo ja już tak do wszystkich) jak ja zobaczyłam twój nick, to już mi szczena opadła. A jak przeczytałam, że Ci się spodobało, to już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. A to, że krótko to nic nie szkodzi, ważne, (bynajmniej dla mnie)ze jest chociaż te kilka słów.
WaRiAtKa - Wiedzialam... ja to poprostu wiedzialam, że ty mi wyłapiesz jakieś blędy,ale to dobrze. Och... ciesze sie niemiłosiernie skacząc do sufitu, że Ci się spodobało. Dzieki ;*
Dziex wielkie, wszystkim tym, którzy przeczytali i dali bardzo mile komentarze. Ciesze sie, ze się wam spodobało. A następna część powinna być na dniach... Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 16:57 Temat postu: |
|
|
Ech no niestety taka już moja złośliwa natura, że przeważnie (bo nie zawsze- pamiętasz ostatnie otcinki "Pamiętaj..." ) a swoją drogą to przecież nie ma innej opcji, aby mogło mi się to nie podaobać. Jest tak świetnie napisane, że już kompletnie walnięta bym musiałą być, żebu mi się to nie podobało
Pozdrawiam
wariatka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżampara
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 2108
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 18:02 Temat postu: |
|
|
Mod-Negai napisał: |
Dobrze, więc po dokładnym przeczytaniu, czas na komentarz .
Znalazłam chyba dwie literówki, ale ogólnie tekst w porządku. Ładnie napisane, rzeczywiście w innej formie, niż ta, którą nam prezentowałaś wcześniej.
Ale to bardzo dobrze.
Cóż. Widać, że Wiktoria to dziewczyna z charakterem. Ale to wręcz logiczne, patrząc w jaki sposób wpływają na nią rodzice. Tylko prowokują w niej bunt.
I powiem to - podoba mi się.
Cieszę się, że nie porzuciłaś pisania, ale brniesz dalej. Nie poddajesz się.
To ważne, żebyś się rozwijała.
I wreszcie złapałaś ciotkę wenę, przycisnęłaś i oto efekty. Ciekawi mnie co dalej. Czekam na więcej i życzę dużo czasu na pisanie.
Negai |
Nie mam siły na ocenianie Ale powiem ze zgadzam się z Negai
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BlackAngel
Dołączył: 09 Cze 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź.
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 18:12 Temat postu: |
|
|
Cóż, czas na mnie.
Ładnie budujesz zdania. TO najbardziej mi się podoba.
Th nie jest zespołem?
Świetnie. Coś nowego.
Cóż jeszcze Ci powiedzieć...
Nie icie jeszczę.
Hmm...
Czekam na następny part, bo o fabule jeszcze nie mogę nic powiedzieć.
Kilka podejrzeć, których nie będę wymieniać, sączy się w mojej głowie.
Zaczekam.
Spokojnie wypiję herbatę i będę śledzić twoje poczynania...
~Black.
Przyszedłam, przeczytłam i piszysłam komentarza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FAILUREKID
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Starożytna Belgia. Średniowieczny Tarnów. Nowoczesny Londyn.
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 18:48 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się. Zgadzam się z Black Angel że ładnie budujesz zdania i to NAJBARDZIEJ przyciągneło moją uwage, pozatym nigdy niebyłam fanką opowiadań typu `Niekochana Zbuntowana Sierotka`
Pozdrawiam - Żeby ładnie wyglądało.
Życze Weny - Bo to najważniejsze. (?)
Czekam na następny Odcinek - bo jak inaczej.
Failure - Bo kto inny?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beatrine
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 11-09-2006, 20:16 Temat postu: |
|
|
Zobaczyłam Twój nick i aż poskoczyłam z radości na krześle, no i jak zwykle się nie zawiodłam.
Podoba mi się i to bardzo
Błędów nie będę Ci wytykać, bo zrobili to już inni a i ja za dobra nie jestem z orgografii i takich innych.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i życzę weny
B.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 14-09-2006, 21:27 Temat postu: |
|
|
Cóż.
Nareszcie powróciła ta magiczna chęć na cokolwiek.
W końcu.
I w końcu przeczytałam.
Hmm...
1. Liczyłam na coś innego...
2. Stać Cię na więcej.
3. Chyba nie mój typ.
Takie średnie.
Ale w końcu to pierwsza część. A jak wszyscy wiedzą początki są najgorsze.
Wiem że mnbie nie zawiedziesz...
Szkoda tylko... że to będzie o Georgu.
A więc czekam na następną notkę... mam nadzieję że lepszą i bez tylu błędów.
Pozdrawiam,
Holly Blue.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fistashek
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z worka uczuć...
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 14:31 Temat postu: |
|
|
Część jest "trochę" długa, i pewnie nikomu sie nie zechce jej przeczytać.
Ale dedykuje ją :
Mod-Negai
Kat
Mod-Falka
RoK$@n@
Kot_W_Butach
Hell's Angel
WaRiAtKa
Dżampara
BlackAngel
FAILUREKID
Beatrine
Holly Blue
Jedyne zdjęcie matki, jakie Wiktoria znalazła, było starannie ukryte między starymi książkami na strychu. Ingerid, lat 18 – widniało na odwrocie. Patrzyła z niego jasnowłosa, młoda dziewczyna o ciemnych oczach, śmiejąca się szczerze ku fotografowi. Takie subtelniejsze wydanie tego człowieka, którego ona nazywała ojcem. Wiktoria poczuła instynktownie, że na pewno by ją pokochała. Równie instynktownie pojęła ponadto, że nie wolno jej wspomnieć im, którzy mimo wszystko są jej rodzicami, o swym odkryciu. Nadal będzie musiała nazywać ich mamą i tatą – niewątpliwie nie spodobałoby im się wcale, gdyby się dowiedzieli, że ona ma to zdjęcie.
Trzymała więc język za zębami i strzegła fotografii jak bezcennego skarbu. Przestała wypytywać o matkę. Ale to do niczego nie prowadziło. Obydwoje unikali pytań, jakie próbowała czasami wpleść w ich rozmowę; milkli zwłaszcza wtedy, gdy odważyła się zadać pytanie o swego ojca.
Było wiele tajemnic w rodzinie Lidów. Tyle pytań spotkało się z lodowatą obojętnością. Na przykład wtedy, gdy próbowała dociec, skąd pochodzą blizny na jej szyji i skroni. Potem przeszła do następnego etapu i stwierdziła, że ma prawo dowiedzieć się i tego. I znowu odpowiedź, jaką otrzymywała, była wymijająca, a ich spojrzenie spłoszone.
- Jak byłaś mała, wypadłaś przez okno. Możesz za to podziękować swojej mamie! – Wyjaśniono jej.
Wiktoria częściowo zadowoliła się tą odpowiedzią. Przecież nie była w stanie udowodnić, że kłamią, choć czuła, że nie powinna im była wierzyć. W każdym razie nie miała wątpliwości, że nie powiedzieli jej całej prawdy. Zrozumiała tylko tyle, że przeszłość była czymś, co za wszelką cenę należało przed nią ukryć. Odkrycie to sprawiło, że stała się jeszcze bardziej jej ciekawa i jeszcze bardziej sceptyczna wobec rodziców. Ów brak ufności z czasem przerodził się w pogardę, a w ciągu ostatnich lat – w nienawiść.
Dzieciństwo wlokło się bardzo powoli, trwało niemal wieczność, przepełnione bólem i smutkiem, łzami i szyderstwami. Nie potrafiła go zapomnieć i wybaczyć tym, którzy zniszczyli coś, co mogło być najszczęśliwszym i najjaśniejszym okresem jej życia. To było przekleństwem…
Kiedy wszystko się odmieniło? Nie stało się to ani konkretnego dnia, ani konkretnej nocy, nie przyszła do niej wróżka i nie uniosła nad nią swej czarodziejskiej różdżki, aby przemienić ją w piękną księżniczkę. Przemiana trwała jedno długie lato i Wiktoria w ogóle jej nie zauważyła, dopóki metamorfoza nie dokonała się w pełni do końca, a było to dawno temu. Gdy kiedyś spojrzała na swe odbicie w lustrze, nie zobaczyła już brzydkiego kaczątka. Być może nie przerodziła się w cudownego łabędzia – bo nigdy nie miała stać się skończoną pięknością – czuła jednak, że ma możliwości. I potem nauczyła się je wykorzystywać.
Gdy kończyła szkołę podstawową, była nieśmiała nastolatką o brzydkiej cerze, niezgrabną i oszpeconą aparatem na zęby. Tymczasem do pierwszej klasy gimnazjum poszła już całkiem inna Wiktoria. Koledzy z klasy, którzy znali ją przez tyle lat jako brzydkie dziecko, wprost zaniemówili, gdy dotarło do nich, że ta smukła dziewczyna w obcisłych spodniach z burzą włosów na głowie, to ta „beznadziejna” Wiktoria.
Dziecięcy tłuszczyk zniknął jak rosa w promieniach słońca, a cera nabrała cudownego, złocistego blasku, który nadawał jej nieco egzotycznego wyglądu. Wiktoria podkreśliła go jeszcze, zaznaczając swe nieco ukośne brązowe oczy. Po aparacie został rząd zębów pięknych jak perełki, przepełniających dumą jej dentystów, a kaskady miękkich loków wyglądały niczym trwała ondulacja. Wszystko to razem złożyło się na prawdziwy cud. Cud, który odmienił życie Wiktorii.
Nagle znalazła się w centrum tego, co działo się dookoła. Nieoczekiwanie spełniło się jej marzenie: stała się osobą lubianą, popularną i zapraszaną. Była intrygująca, a chłopcy niemal stali w kolejce, aby się z nią umówić. Wiktoria, która do tej pory pozostawiona była samej sobie, całkowicie samotna i opuszczona przez rówieśników, teraz miała wszystkie wieczory zajęte. Chłopcy padali przed nią jak dojrzałe śliwki – została po prostu niekoronowaną królową wszystkich dziewcząt w szkole.
Przed Wiktorią otworzyło się życie przez duże Ż. Wszędzie tam, gdzie cokolwiek się działo, można było na pewno ja spotkać. W ciągu kilku zwariowanych miesięcy starała się za wszelką cenę nadgonić to, co straciła wcześniej. Próbowała swych sił, w czym tylko mogła, zyskując w ten sposób status nieporównywalny z innymi rówieśnikami i awansując do najwyższych kręgów w mieście. Cieszyła się wszystkim – tym, że jest ładna, że jest obiektem podziwu i zazdrości, radość sprawiała jej też świadomość, że matki błagały swych synów, by trzymały się jak najdalej od Wiktorii Lid. Ale wszystkie przybierały na jej widok fałszywie miły uśmiech, gdy spotykała je w mieście lub, gdy przychodziły na wykwintne przyjęcia jej matki – właśnie, dlatego, że była Wiktorią Lid. Korzystała w pełni z życia – z jazdy samochodem, muzyki, zabawy.
Jednakże ów fałsz, który przenikał całe jej otoczenie z czasów młodości, napawał ją niesmakiem. Odkryła wtedy, że chociaż jej życie stało się wesołe, czegoś w nim mimo wszystko brakuje. Cieszyć się życiem tylko w pewnych jego fragmentach to nie to samo, co być szczęśliwym. A Wiktoria nie umiała być szczęśliwą, ponieważ nie potrafiła zapomnieć. Dźwigała za sobą wielkie brzemię swojego dzieciństwa – i to uniemożliwiało jej doznawanie prawdziwego szczęścia.
Pod twardą skorupą kryła się gorycz – gorycz i nienawiść. Wiktoria doskonale pamiętała wszelkie poniżenia i szydercze słowa. Ci, którzy jako dzieci śmiali się na jej widok, teraz uważają się za jej przyjaciół. Wtedy odwrócili się od niej plecami, wykluczyli ją ze swojego świata i zniszczyli jej naturalną spontaniczność, podobnie jak jej marzenia. A teraz zachowywali się tak, jakby nic się nie stało – przyciskali ją do piersi i nie pamiętali. Tak niewiele znaczyło dla nich to, że zniszczyli jej tyle lat.
Jak bardzo niesprawiedliwe jest życie. Oni przecież nigdy nie doczekają się kary, na jaką zasłużyli – nigdy nie będą prześladować ich bolesne wizje mające swe źródło w koszmarach wczesnego dzieciństwa.
To właśnie wtedy zrodziła się w niej ta myśl. Powzięła plan zemsty. Od tamtej pory nic nie było już takie jak przedtem. Wiktoria rozpoczęła swą małą krucjatę przeciwko tym, którzy zniszczyli jej dzieciństwo. Było to tak śmiesznie proste i nikt niczego się nie domyślał. Jej broń stanowiła jej własna uroda i udawane uczucia.
W metodyczny sposób zdobywała swych najgorszych ciemiężycieli, a jeśli nie należeli oni jeszcze do jej „haremu”, nie szczędziła wysiłku, by stracili dla niej głowę. Następnie jednego za drugim doprowadzała do przekonania, że to on jest tym wybranym, przez kilka tygodni grała bezgranicznie zakochaną – aż wreszcie z całą premedytacja zabijała w biedaku wszelką nadzieję i wiarę w siebie.
Jednego z nich zmusiła, aby poczołgał się za nią na najbardziej popularną w mieście dyskotekę – ale i tak nic mu to nie pomogło. Po paru minutach już ktoś inny zajął jego miejsce w roli jej opiekuna. Ów nieszczęśnik zaś doczekał się od niej za swe poświęcenie w potoku szyderczych słów i pełnego pogardy spojrzenia, a od kolegów zadowolonych z jego porażki śmiechu. Innego z kolei sprowokowała do tego stopnia, że czuł się zmuszony odpowiedzieć jej w sposób bardzo gwałtowny. Czy to przypadek, czy Wiktoria tak zawsze aranżowała, że nikt nigdy nie słyszał jej prowokacji, za to wielu widziało pojedynek? Sympatia wszystkich kierowała się wtedy ku szlochającej dziewczynie, która – co się samo przez się rozumie – bez namysłu zrywała z takim tyranem. A potem zawsze znalazł się ktoś, kto przypomniał sobie, ze to nie było bynajmniej pierwsze takie brutalne zachowanie owego osobnika. Oboje będą to pamiętać do końca życia – a może ktoś przypomni sobie także samotną małą dziewczynkę, którą tak wyśmiewał, przypomni sobie i zrozumie.
Oczywiście niektórzy z tych chłopców, nim na scenie pojawiła się Wiktoria, mieli już swoje dziewczyny, co jednak nigdy jej nie martwiło. Nierzadko, bowiem byli związani z dziewczynami, które jeszcze kilka lat temu chętnie wykorzystywały każdą okazje, by się z niej pośmiać. Wtedy zemsta stawała się w dwójnasób słodka: dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Wiktoria zrobiła się po prostu cyniczna. Tłumione od dawna emocje znalazły wreszcie dla siebie ujście; nie uważała, że robi coś złego, gdy raniła i deptała szczere uczucia chłopców, z którymi tak brutalnie zrywała. A ich więcej ich porzucała, tym liczniejszych zyskiwała wielbicieli. Niemało było takich, którzy uważali, że im uda się to, co nie udało się innym: zdobyć serce Wiktorii. Wiktoria, bowiem nie wierzyła w miłość. Motywem jej działania była nienawiść.
Na te imprezę czekała już o kilku tygodni. Miało to być preludium jej wielkiego finału. Przygotowała się na to, że wieczór ten będzie wspanialszy niż pozostałe – bo stanie się początkiem finału jej wielkiej zemsty. Podczas niego miało dokonać się spełnienie dzieła. Knut, Ivar i Lasse – wszyscy trzej dostali już to, na co zasłużyli. Podobnie Jon, Kristen i Fredrik. Ale oni byli zawsze jedynie kimś w rodzaju statystów – również w dzieciństwie nie odgrywali najważniejszej roli. Najważniejsza osobą, najpodlejszym ciemiężycielem z nich wszystkich był mały chłopak o ciemnych włosach. Mały aniołek o brązowych oczach i różowych policzkach, ale o naturze iście diabelskiej, o czym Wiktoria miała okazje przekonać się niejednokrotnie. To on przewodził jej prześladowcom, to on ciskał najbardziej bolesne słowa, on dostrzegał wszystkie jej słabe punkty – i wytykał je jeden za drugim. Do dziś słyszała jego głos czysty jak dzwoneczek i jego śmiech.
Tylko on jeszcze został. Georg. Nawet nie sądziła, że jeszcze kiedyś go spotka. Zemsta nie będzie pełna, jeśli i on nie dostanie za swoje. Co przyjdzie jej po niszczeniu pewności siebie tych, którzy byli jedynie narzędziem w jego rękach? To on był wielkim organizatorem – właściwie to on i tylko on powinien odpokutować za to wszystko.
Na ten wieczór zaplanowała coś specjalnego właśnie dla niego. Los zaczął wreszcie jej sprzyjać. Georg wrócił do Berlina, aby skończyć szkołę i znalazł się w jej klasie.
Choć minęło parę lat i Georg nie miał już różowych policzków anielskich loków, nadal był niezwykle uroczy. Emanował pewnością siebie i wdziękiem i każda dziewczyna z klasy była gotowa ulec u jego stóp. Każda oprócz jednej – Wiktorii.
Być może, dlatego, że była ona jednocześnie tą jedyną, która wydawała mu się warta zainteresowania. Zdążył przyzwyczaić się do tego, że zdobywał każdą dziewczynę, na którą rzucił spojrzenie swych brązowych oczu – albo tylko mu się tak wydawało. Tak czy inaczej, robił wszystko by zdobyć Wiktorię. Tymczasem ona ani go nie zachęcała, ani go nie odtrącała. Cieszyło ją niezmiernie, gdy widziała, jak on mięknie – raz widziała rozpacz w jego oczach, kiedy sądził, że nie ma dla niego nadziei, innym znowu razem, kiedy posyłała w jego stronę swój rzadki promienny uśmiech, szczęście. Widziała, że Georg zaczyna okazywać jej coś więcej, niż tylko przelotne zainteresowanie. Uważała, że powinien zostać dotkliwie ukarany za jej zmarnowane dzieciństwo. Tak, więc role się odwróciły. Ona była tą silną, on zaś okazał słabość, zakochując się w niej. Zdaniem Wiktorii, miłość to coś dla ludzi słabych. A ona gardziła wszelką słabością. Może jednak nosiła gdzieś w sobie głęboko ukrytą tęsknotę za tym, czym pogardzała? Jeśli nawet tak było, nienawiść i gorycz okazywały się mimo wszystko silniejsze. Wiktoria nie znała, żadnych ciepłych uczuć. Nigdy nie zaznała nawet odrobiny dobrych uczuć – nikt nie uchylił przed nią drzwi miłości. W jej rodzinie nie okazywało się nawzajem serca, panowała w niej wyłącznie obojętność. W otoczeniu, w jakim obracali się rodzice Wiktorii, nie było miejsca na miłość. Dziecko urodzone z miłości, lecz wychowane w uczuciowym chłodzie i ograbione z odrobiny przyrodzonej my spontaniczności stanowi dowód na to, że chłód rodzi chłód. Dziecku, któremu się nie okazuje miłości, nie jest zdolne w nią wierzyć. Może nawet nie potrafi jej odczuwać.
Zegar wybił ósmą. Wiktoria wróciła do rzeczywistości. Wiedziała, że wszystkie drzwi na dole są pozamykane i że na dodatek rodzice pilnie ich strzegą. Czuła do nich coraz większą niechęć. Myśleli pewnie, że w ten sposób ja zatrzymają. Mylili się i to bardzo.
Wstała i spakowała strój, który przygotowała sobie na dzisiejszy wieczór. Buty schowała do tej samej torby. Uśmiechając się, podeszła do okna. Wyraźnie jej nie doceniali, sądząc, że wystarczy zamknąć ją na klucz na piętrze.
Wprawdzie przed oknem jej pokoju nie rosło żadne wysokie drzewo, a do ziemi było trzy, cztery metry, mimo to Wiktoria otworzyła okno i rzuciła torbę na dół. Nikt nie ma prawa jej zatrzymać!
Nie zwlekając, przełożyła nogi przez futrynę i trzymając się rękami parapetu zawisła nad ziemią. Miała około metra sześćdziesięciu wzrostu, czyli będzie musiała skoczyć z wysokości ponad dwóch metrów. Wolała nie zastanawiać się nad tym długo i… skoczyła. Wylądowała na ziemi – bez gracji i nie bezboleśnie – ale najważniejsze, że była na zewnątrz i miała nogi i ręce w całości. Teraz już nikt nie zdoła jej powstrzymać. Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, nie zapowiadał niczego dobrego.
- No, Georg. Dostaniesz teraz za swoje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 14:34 Temat postu: |
|
|
pierwsza!
EDIT:
Fistashek napisał: |
Wszędzie tam, gdzie cokolwiek się działo, można było na pewno ja spotkać. |
Literówka
gdzieś jeszcze coś było, ale wybacz, nie pamiętam gdzie, a nie mam czasu, aby dokłądnie prześledzić cały tekst.
Ciągle piszesz "Wiktoria", przecież umiesz to zastąpić innymi określenaimi
Fistashek napisał: |
oszpeconą aparatem na zęby. |
Ja sobie wypraszam jakoby aparat miał szpecić
no to chyba tyle...
Pozdrawiam i czekam na kolejną (krótszą? xD) część
wariatka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiuleczek
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 16:19 Temat postu: |
|
|
2? czytam xD
LoL, aparat to ja tesh nosze, ale chyba aż tak źłe nie wyglądam xP Początek mi się podoba (tzn. te dwa odcinki) i jestem strrasznie ciekawa w jaki sposób zemści się na Georgu i w ogóle jak rozwinie sie akcja xD Czekam na kolejny parcik mam nadzieje że nie będzie krótszy Pozdrawiam i życze weny oraz czasu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kasiuleczek dnia Niedziela 17-09-2006, 16:39, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(3971)
Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 16:36 Temat postu: |
|
|
No cóż, tym razem było mniej błędów, aczkolwiek takowe pojawiły się. Po drugie to bardzo ładnie to opisałaś, tylko trochę... przydługo. Zastanawiałam się w pewnym momencie, czy nie przestać czytać, ale zmobilizowałam się i doczytałam do końca. I nie zawiodłam się, bo naprawdę dobrze piszesz. Tylko następnym razem radzę Ci trochę porozdzielać tekst na fragmenty, to będzie mi się łatwiej czytać .
Pomysł fajny, o fabule na razie nic nie powiem, bo tak naprawdę to się jeszcze nie rozwinęła.
Bardzo dziękuję za dedykację
Pozdrawiam serdecznie i czekam na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Courtney
Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa.
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 16:38 Temat postu: |
|
|
3? Orzesz w morde. jakie to długie xD
EDIT:
A jednak 4...
Przeczytałam i gratuluje.
Naprawde. Ładnie napisane.
No i moge powiedzieć, że masz stałą czytelniczke
Pozdrawiam i całuje
Hell's Angel
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Courtney dnia Niedziela 17-09-2006, 17:02, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Niedziela 17-09-2006, 16:41 Temat postu: |
|
|
Ta część wcale aż taka długa nie była. A w każdym razie przyjemnie napisana i szybko przeczytałam.
Może były jakieś błędy, nie wiem, nie zwracałam na to uwagi. Pochłonęłam sobie opowiadanie. Podoba mi się. Ciekawi mnie tatajemnica skrywana przed Wiktorią, tak sie zastanawiam czy to faktycznie coś poważnego.
Bardzo dobrze, że to o Georgu. Naprawdę oryginalnie
No i dziękuję za de-de
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noire
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 2087
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Tychy
|
Wysłany: Wtorek 19-09-2006, 9:50 Temat postu: |
|
|
Oj. przeczytałam juz dawno.
tylko nie mogłam skomentować
wiedz,
ze podobało mi się.
ciekawie.
opisy.
podoba mi się styl jakim piszesz
czekam na next.
Pozdrawiam
~Rok$@n@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miss Izabela
Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z otchłani
|
Wysłany: Wtorek 19-09-2006, 13:28 Temat postu: |
|
|
Zaintrygowało mnie... Na początku nie rozumiałam: rodzice zakazują jej wyjść z przyjaciółmi, chodzić na dyskoteki itede, a następnie było opisane że wszyscy się z niej naśmiewają. Dopiero w trakcie czytania drugiej części kapnęłam się o co kaman.
Wątki z zemstą są wyczesane=]. Biedny Georg...
I ta tajemnica... Co się stało z matką Wiktorii? Może przyszywani rodzice dziewczyny ją zaciachali?
O, i nie uważam, by imię Wiktoria było staroświeckie. Jadzia i Józia - to tak, ale Wiktoria?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly Blue
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 20-09-2006, 17:22 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tak późno... miałam lenia.
Dziękuję za dedykacje. Jesteś kochana xD
Proszę... nie zlinczujcie mnie, ale... zawsze wydawało mi się (I Bravo przy przedstawianiu TH kiedyś tam mnbie przy tym utwierdziło), że Georg ma zielone oczy! Zawsze wszyscy pisali ze Georg wyróżnia się właśnie innym kolorem oczu.
Na starych plakatach to widać!
Mówiłam że będzsie zapewne o Georgu xD Tyle że... dopiero dwie notki... co będzie jak ona sie na nim w końcu zemści xD?
Gustav?
Bill?
Tom?
W pewnym momencie się trochę pogubiłam, ale w porę odnalazłam
Fistashku nadal nie jestem ostatecznie przekonana wiesz?
Chciałabym żeby następna część była 100% dobra.
Aha a długość wcale mi nie przeszkadzała. Jak dla mnie była w sam raz ;]
Pozdrawiam,
Holly Blue.
P.S.
Czy ja już zawsze będę na końcu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sanndra
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Środa 20-09-2006, 18:09 Temat postu: |
|
|
Hmm opko mmmm
Świetnaste xDD
A keidy nowy?;>
o.O
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|