|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 14:51 Temat postu: Opoka [22.VIII - KONIEC]+ |
|
|
Na początku chcę zaznaczyć, że fanką TH - na dodatek dość umiarkowaną - jestem od niedawna, więc jeśli w tym opowiadaniu pojawią się jakieś gafy, coś się nie będzie zgadzać z rzeczywistością, to już teraz proszę o wybaczenie.
Ten tekst jest właściwie wstępem do dłuższego opowiadania, które na razie istnieje tylko w mojej głowie, a pewnie dopiero w wakacje przybierze widzialny kształt (jeśli w ogóle się to stanie). Bardzo bym chciała je napisać, ale może się zdarzyć, że temat po prostu przestanie mnie fascynować, a wtedy nic z tego nie wyjdzie.
Na razie jednak nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość. Serdecznie zapraszam do czytania - i komentowania
---------------------------------------------------
OPOKA
* * *
- No, i co ci powiedział?
Bill zamknął drzwi gabinetu dyrektora może nieco głośniej niżby należało i spojrzał na swego brata bliźniaka siedzącego pod ścianą po przeciwnej stronie korytarza.
- Że jeszcze jeden taki numer, a mam wylot ze szkoły – odrzekł na poły wściekle, na poły z rezygnacją, podnosząc z podłogi swój czarny plecak z napisem NIKE. – „Panie Kaulitz, pańskie zachowanie jest skandaliczne! To, że codziennie mogę zobaczyć pańską twarz na okładce jakiegoś czasopisma, nie upoważnia pana do wszczynania bójek” – zaczął przedrzeźniać dyrektora, nie pomijając charakterystycznego sapania. – Palant jeden!... Chodź, Tom, spadamy stąd.
Jasnowłosy dredziarz podniósł się z podłogi i zarzucił na ramię swój plecak, po czym razem z bratem ruszył przez puste szkolne korytarze.
- Nie mam pojęcia, czemu nie wezwał Marcusa, przecież to on zaczął się mnie czepiać – narzekał nadal Bill. – Jakby dał mi spokój, to by nie dostał w ryj.
- Nie wezwał Marcusa, bo jego ciotka uczy to matmy – uświadomił brata Tom. – To ta stara prukwa Lötzer… A poza tym – dodał po chwili – jakby opieprzył Marcusa za dokuczanie nam, to by musiał opieprzyć trzy czwarte szkoły… Bill, krew ci znowu leci z nosa.
Czarnowłosy przystanął i przejrzał się w jakiejś gablocie.
- f***! – syknął wściekle, ocierając nos wierzchem dłoni. – W ogóle wyglądam jak siedem nieszczęść!
Niestety, miał rację – zwykle perfekcyjnie ułożone włosy były teraz w nieładzie, na lewym policzku widniał siniak, a z nosa sączyła się krew; jej zakrzepłe krople nadawały przystojnej twarzy makabryczny wygląd. No cóż, oberwał kilka razy od odznaczającego się znacznie potężniejszą posturą Marcusa. I niewielką pociechę stanowił fakt, iż przeciwnik też nie wyszedł z bijatyki bez szwanku.
- Masz, wytrzyj to porządnie. – Tom wyciągnął z kieszeni obszernych dżinsów chusteczkę higieniczną i podał ją bratu.
- Dzięki.
Chwilę później znowu szli pustym korytarzem. Bill co chwilę sprawdzał, czy znowu nie cieknie mu krew.
- Wiesz, tak sobie niekiedy myślę, czy nie rzucić tego w cholerę – westchnął. – Czy to w ogóle ma sens…?
- Czy co ma sens?... Hej, ty chyba nie chcesz rzucić zespołu? – zaniepokoił się Tom.
- Popieprzyło cię? – Bill spojrzał na brata, jakby naprawdę wątpił w jego zdolności umysłowe. – Ostatnią rzeczą, jaką bym zrobił, byłoby odejście z TH! Mówiłem o szkole…
Starszy z braci zatrzymał się zdezorientowany.
- Bill, ty gadasz serio?
- Jak najbardziej. Sam zobacz, przez koncerty, wywiady i inne tego typu rzeczy ciągle mamy zaległości, belfrzy się potem czepiają, nikt nas tu nie lubi – z zazdrości, czy cholera wie, dlaczego…
- Bo wszystkie panny na nas lecą – zaśmiał się Tom. – Jesteśmy za silną konkurencją…
- A ty ciągle tylko o jednym – w głosie Billa zabrzmiało znudzenie.
- A co, może nieprawdę mówię?
- No, może i prawdę, ale to też mnie, szczerze powiedziawszy, wkurza. Dość mam tych powłóczystych spojrzeń, chichotów, szeptów i znajdowanych przypiętych do szafki karteczek w stylu: „Bill, spotkajmy się w toalecie na trzeciej przerwie”. Rzygać się chce!
- Fakt, zwłaszcza, jak autorką propozycji jest Hilda Görner. Bleee…
- Ja mówię poważnie, Tom, a ty ciągle o jakichś głupotach pieprzysz! – zdenerwował się Bill. – Co mnie obchodzi Hilda Görner! Chcę się stąd wynieść, zanim pewnego dnia ktoś nam gardła poderżnie, bo mu się nie spodoba na przykład, że noszę kolczyk w brwi…
Wyszli przez frontowe drzwi na szkolne podwórze. Kręciło się po nim parę osób. Niektóre z nich, widząc Kaulitzów, uśmiechnęły się szyderczo. Bracia doskonale wiedzieli, dlaczego – informacja, że Bill wdał się w bójkę i został wezwany „na dywanik”, rozeszła się szybko. Większość „życzliwych” miała nadzieję, że nie wymiga się z tej afery tak łatwo i bezboleśnie…
Czarnowłosy westchnął, poprawił plecak na ramieniu i z bratem u boku ruszył ku bramie. Zupełnie nie zwrócił uwagi na siedzącą przy schodach drobną szatynkę z blokiem rysunkowym na kolanach, która powiodła za nim smutnym wzrokiem…
* * *
- Bill, gadaj mi tu zaraz, kto ci to zrobił! – krzyczała pani Kaulitz, usiłując zetrzeć zakrzepłą krew z twarzy młodszego syna, podczas gdy ten uparcie odwracał głowę.
- Mamo, daj mu spokój. – Straszy z bliźniaków próbował powstrzymać jej zapędy.
- Cicho bądź, Tom! Nie będę tolerować tego, że ktoś was bije! I do tego w szkole! Czy tam naprawdę nie było nikogo, kto by zareagował?
- Chcesz znać prawdę, mamo? – nie wytrzymał Tom. – Tam wszyscy, jakby mogli, to by nas jeszcze lepiej urządzili! Ludzie, którzy jeszcze parę miesięcy temu byli naszymi przyjaciółmi!... k****, niech to wszystko szlag! - Z całej siły cisnął plecak na kuchenne krzesło.
- Nie klnij! – skarciła go ostro matka.
Tom za jej placami zrobił minę pod tytułem: „Słyszałem to już tysiąc razy”. Na szczęście rodzicielka nie zauważyła grymasu, bo zajęta była Billem.
- No, już prawie czyste… A na ten policzek to dam ci lód.
Podeszła do lodówki, a potem zaczęła kruszyć przezroczyste kostki. W tym czasie Tom przysiadł obok brata.
- Powiesz jej o tym pomyśle? – szepnął tak, by matka nie słyszała. – No wiesz, o rzuceniu szkoły…
- Ja nie myślałem o rzuceniu tak na dobre – wyjaśnił Bill. – Moglibyśmy mieć jakieś indywidualne nauczanie, albo coś…
- I myślisz, że się zgodzi?
- Po tym dzisiejszym sądzę, że tak…
Więcej nie zdążył powiedzieć, gdyż w tym samym momencie podeszła matka i podała mu niewielki tłumoczek. Bill bez słowa przytknął go sobie do lewego policzka. Syknął, gdy zimno poraziło mu skórę.
- Jutro pójdę do szkoły i porozmawiam sobie z dyrektorem – oświadczyła pani Kaulitz. – Tak dłużej być nie może.
Bill zadrżał na samą myśl, że matka mogłaby zrobić awanturę panu Loppe, który na sam dźwięk nazwiska Kaulitz niemal dostawał wysypki i palpitacji serca.
- Mamo, daj spokój – skrzywił się. – To nic nie da, a my będziemy mieć jeszcze bardziej przerąbane.
- Co ty wygadujesz! – wykrzyknęła ze zgrozą. – Na litość boską, nie każdy musi lubić waszą muzykę, ale to nie daje mu prawa, by was bić!
- Mamo, proszę cię, nie idź nigdzie – powiedział Bill zbolałym głosem. – To naprawdę nie jest dobry pomysł, wiem, co mówię… Dobra, pójdę na górę, położę się na chwilę.
- Wołaj mnie, jakbyś czegoś potrzebował.
Jedyne, czego potrzebuję, to święty spokój, pomyślał.
- Jasne, mamo.
Bill zabrał z podłogi swój czarny plecak i powlókł się na piętro. Wcale nie był przekonany, że udało mu się wyperswadować matce pomysł interwencji w szkole, nie miał już jednak siły, by się wykłócać. Liczył, że sama dojdzie ona do wniosku, iż awantura w gabinecie dyrektora szkoły nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. Wiedział bowiem, że informacja ta błyskawicznie rozniosłaby się po całej szkole, a wtedy… lepiej nie mówić. Już słyszał w głowie te docinki: „Biedny Billuś poskarżył się mamusi, a ta wzięła syneczka w obronę”. I nie da się tym idiotom wytłumaczyć, że wcale się nikomu nie skarżył!
Że też matka akurat musiała być w domu i zauważyć, jak wrócił!
Wszedł do swojego pokoju, rzucił plecak i położył się na łóżku, nadal przyciskając lód do spuchniętego policzka. Kostki zaczynały już topnieć i chłodne strużki spływały Billowi po twarzy.
Gapił się w sufit i rozmyślał o swojej – i Toma – parszywej sytuacji. Chodzenie do szkoły coraz częściej zaczynało dla nich obu przypominać koszmar przeżywany na jawie. Odkąd Tokio Hotel stało się sławne, nie mieli ani chwili spokoju. Główna wina leżała po stronie fanek, które niemal każdego dnia zasadzały się na młodych Kaulitzów pod bramą gimnazjum. Te piski, krzyki, prośby o autografy czy wspólne zdjęcia powodowały, że dawni przyjaciele coraz częściej spoglądali na nastoletnich piosenkarzy z politowaniem, ironicznym uśmiechem, czy nawet niechęcią. Na porządku dziennym były złośliwe komentarze, pomówienia i plotki.
Owszem, byli ludzie, którzy stali po stronie jego i Toma, ale to grono szybko topniało i ulegało naciskowi ogółu.
Co z tym fantem zrobić?
Niekiedy w Billu narastał bunt. Czasem miał ochotę stanąć pośrodku szkolnego placu i krzyknąć na cały głos: „Mam was gdzieś! Jestem sławny, mam tysiące fanów, kupę kasy na koncie i do niczego nie jesteście mi potrzebni!” Zdawał sobie jednak sprawę, że to nie rozwiązałoby problemu, a wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej by go zaogniło. Nie, to zdecydowanie nie było dobre rozwiązanie. Poza tym wyszedłby na totalnego buraka.
Rzucenie szkoły? Hmm, niby spokój i koniec docinków ze strony znajomych, ale czy nie jednocześnie przyznanie się do porażki? Wycofanie się bez walki? Danie wszystkim satysfakcji?
Bill odłożył zawiniątko z lodem, bo woda coraz obficiej sączyła się spod materiału i zaczynała mu wciekać za koszulkę. Dotknął twarzy i skrzywił się. Opuchnięty policzek zapulsował tępym bólem. Nie było szans, że siniec i opuchlizna zejdą do jutra.
Z powrotem rzucił się na poduszki i ponownie pogrążył w niewesołych rozmyślaniach. Czy matka zgodzi się na prywatnego nauczyciela? Jak się takie rzeczy w ogóle załatwia pod względem formalnym? Czy potem trzeba zdawać jakieś szczególne egzaminy?
Ach, jutro o tym pomyślę, powiedział do siebie. Pogadam jeszcze z chłopakami, a potem z mamą. Dziś już na nic nie mam siły…
c.d.n.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Wtorek 22-08-2006, 19:47, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Free
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 916
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: pomiędzy rzeczywistością, a wyobraźnią.
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 15:00 Temat postu: |
|
|
czytam..
EDICIK:
hmn..
no nie wiem co o tym myślec...
troche mi to coś pzypomina..ale..może to tylko moje przypuszczenia?
nawet ładnie...
troche nie podobaja mi się te przekleństwa rzucane przez Billa..
ale ogólnie spoko..
to czekam na nastepnego parta!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Free dnia Wtorek 02-05-2006, 15:23, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ALEX-SZAFKA
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 15:21 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się, masz fajny styl i lekko się to czyta. Nie będę pisać nic więcej i poczekam na c.d Ale myslę, że to bedzie fajne opo
Pzdr. i duzo weny zyczę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 15:28 Temat postu: |
|
|
Hm...
No calkiem niezle musze przyznac. Podoba mi sie sposob w jaki piszesz, bezposrednie zwroty do osob...
Jak na poczatek to bardzo duzo. Narazie jednak nie wypowiem sie o fabule, bo to dla mnie za malo.
Pozdrawiam, jak zawsze pokorna i oddana, czekam na kolejne czesci:
~ddm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 16:00 Temat postu: |
|
|
No, no a ja muszę przyznać, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Może tylko pomysł narazie mi średnio podchodzi ale poza tym jest naprawdę dobrze. mam nadzieję, że szybko zobaczę tu nowy odcinek i przekonam się w 100% co do tego opka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MaDziu$ka
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kątowni :P
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 22:04 Temat postu: |
|
|
nawet fajnpe ale jutro cos niapisze bo mi we ldbei szumi i literki siem yla. Skutki9 a;koi zmęczenies.
POzdreo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fistashek
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z worka uczuć...
|
Wysłany: Wtorek 02-05-2006, 23:14 Temat postu: |
|
|
No ja przeczytałam, co prawda o tej godzinie mój mózg nie jest skory do myślenia, ale postaram się coś napisać. A więc tak. O fabule nie mam co mówić, bo muszę więcej przeczytać by się obszerniej wypowiedzieć. Ogolnie lekko się czyta. Nie ma żadnych poetyckich wierszy ani nic w tym stylu, ale niekiedy oczy potrzebują trochę przerwy od tej poezji. W ogóle pierwsza część mi się "nawet" spodobała. Ale powtórzę się, ja potrzebuję więcej. Napisz szybko nową część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 10:57 Temat postu: |
|
|
Bardzo Wam dziekuję za miłe komentarze Oto kolejny odcinek. Zaznaczam, że to nie jest kolejne szkolne love-story;)
Niestety, nie mogę pisać tak często, jak bym chciała (sesja się zbliża ), ale staram się. Pozdrawiam serdecznie.
---------------
* * *
Nazajutrz szkolny dzień Kaulitzów wyglądał jak zwykle. Rano Bill znalazł na swojej szafce trzy karteczki z miłosnymi wyznaniami, jedną każącą mu odpier****ć się od niejakiej Amelie (nawet nie miał pojęcia, co to za jedna) i jedną, której autor informował go, że ma go za „wypacykowanego pedała”. Zdołowany chłopak zdarł je wszystkie, zastanawiając się, ile jeszcze kopniaków będzie w stanie znieść, po czym powlókł się na lekcję historii sztuki.
Na przerwach trzymał się z dala od swoich znajomych. Jego wczorajsza bójka z Marcusem nadal była szeroko komentowana i Bill wolał nie dawać swoim widokiem okazji do jeszcze większej ilości plotek, tym bardziej, że gruba warstwa fluidu, jaką rano nałożył na twarz, nie kryła wszystkich śladów. A zatem, podczas gdy kolorowy, rozgadany tłum wyległ z sal lekcyjnych na korytarze, usiadł pod ścianą i wyciągnął z plecaka czarno-zielony notatnik, w którym w wolnych chwilach rysował i projektował ciuchy. Mijały kolejne minuty i na szczęście nikt go nie zaczepiał.
Do czasu.
- Te, Kaulitz, podobno wczoraj Blotter nieźle ci pysk obtłukł – usłyszał nad sobą szyderczy głos.
Podniósł wzrok znad notesu i zobaczył nad sobą wysokiego, barczystego blondyna. Obok niego natychmiast pojawiło się dwóch następnych chłopaków.
I znowu się zaczyna, pomyślał Bill.
Trochę się przestraszył, ale postanowił nie dać nic po sobie poznać.
- Odwal się ode mnie.
- Ho, ho, jaki chojrak się znalazł – zaśmiał się kulturysta. – A wczoraj taki zbolały chodził. Ale mamusia pewnie utuliła swojego Billusia, co? A może któraś z twoich panienek ją wyręczyła?
Obok rozległy się chichoty. Uczniowie przystawali, by popatrzeć, kto i w jaki sposób da dziś popalić jednemu z Kaulitzów.
Bill miał już tego dość. Zerwał się z podłogi.
- Czy ja ci coś zrobiłem, do cholery? – powiedział agresywnie. – Masz coś do mnie?
- Owszem. – Blondyn przysunął swoją twarz do jego tak, że niemal stykali się nosami. – Zostaw w spokoju Amelie, bo cię urządzę tak, że to, co ci wczoraj zrobił Blotter, wyda ci się pieszczotą. Myślisz, że jak jesteś jakąś pożal się Boże gwiazdą, to możesz stukać wszystkie panienki? No to ci oświadczam, że od mojej Amelie łapy z daleka!
- Nie znam żadnej Amelie – oświadczył Bill stanowczo. – Ktoś cię zrobił w balona, koleś! A twoja panna widocznie nie ze mną się puściła.
Twarz chłopaka w jednej chwili zrobiła się czerwona z wściekłości; na skroni zapulsowała mu żyła.
- Ty wypindrzony pedale! – ryknął. – Odpowiesz mi za to!
Złapał Billa za gardło i przycisnął do ściany. Oczy młodszego Kaulitza zaszły łzami; ledwo mógł złapać oddech. Ze wszystkich sił starał się oderwać ręce mięśniaka od swojej szyi, ale na próżno – tamten był silniejszy.
Tom, gdzie jesteś???, pomyślał rozpaczliwie.
Niektórzy z przyglądających się całej sytuacji byli wyraźnie ucieszeni z takiego obrotu sprawy, ale inni chyba uznali, że napastnik jednak posunął się za daleko.
- Lars, zostaw go!
- Daj spokój, narobisz sobie syfu. – Jakiś chłopak w granatowej bluzie usiłował odciągnąć wspomnianego Larsa od Billa.
- Spieprzaj! – Blondyn odtrącił jego ręce, jednoczenie nadal dusząc swą ofiarę. – Dam temu lalusiowi nauczkę!
Bill z trudem łapał oddech, tłum na korytarzu zaczął się mu rozpływać w bezkształtną, wielobarwną masę.
- Puść go!!!
Bill poczuł, że ucisk na gardle jakby nieco zelżał. Na tyle, na ile było to możliwe, odwrócił głowę w lewo, w stronę, skąd doszedł go krzyk. Przez zaszklone łzami oczy zobaczył jakąś dziewczynę w dżinsach i czerwonej koszulce. Była dość niska i szczupła, ale w tej chwili każdy by się jej przestraszył. W jej postawie było coś niesłychanie zdecydowanego, a oczy, utkwione w Larsie, zdawały się ciskać pioruny.
- Puść go, słyszysz! – powtórzyła. – Nie waż się go tykać!
- Tak, a co mi zrobisz? – zaśmiał się szyderczo. – Pobijesz mnie, Himmler?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko nadal wpatrywała się w Larsa wściekłym wzrokiem. Billowi przez moment przemknęło przez myśl, że to jego ostatnie minuty, bo przecież ten kulturysta nie przestraszy się spojrzenia istotki dwa razy od siebie mniejszej. Tym większe było jego zaskoczenie, a zarazem ulga, gdy poczuł, że żylaste dłonie, zaciskające mu gardło, odsuwają się. Zaczerpnął powietrza gwałtownym haustem i zgiął się w pół, charcząc.
Przez tłum gapiów przeszedł pomruk. Niektórzy – nie wiedzieć, czemu – zachichotali.
- No już, koniec widowiska – odezwał się ktoś. Bill poznał głos tego chłopaka w granatowej bluzie, który bezskutecznie próbował odciągnąć od niego Larsa.
Wyprostował się powoli, nadal z trudem łapiąc oddech i rozcierając sobie gardło. Był pewien, że ślady na szyi będzie nosił przez parę ładnych dni.
- To jeszcze nie koniec, Kaulitz! – krzyknął na odchodnym Lars. – Pewnego dnia cię dopadnę!
Zbiegowisko zaczęło się rozpraszać. Na obolałego chłopaka pod ścianą nikt nie zwracał uwagi.
- Nic ci nie zrobił?
Bill spojrzał w lewo i zobaczył tuż obok zatroskaną twarz tej dziewczyny, która przyszła mu z dość nieoczekiwaną pomocą.
Oprócz tego, że prawie zostałem uduszony, to nic, pomyślał. Szybko jednak uznał, że to nie byłaby zbyt grzeczna odpowiedź.
- Nie, nic – powiedział. – Dzięki.
Dziewczyna wyraźnie chciała mu pomóc „stanąć na nogi”, ale wyglądała, jakby onieśmielenie przeszkadzało jej go dotknąć. Bill zebrał z podłogi swój notatnik, długopis i plecak.
- Dlaczego mi pomogłaś? – zapytał.
- A miałam pozwolić, by cię udusił? – dziewczyna uniosła brwi.
Bill, choć nieźle pokiereszowany, zdołał zauważyć, że ma bardzo ładne, niebieskie oczy. Nie miał natomiast pojęcia, jak jego wybawczyni ma na imię.
- Jak się nazywasz?
- Elli – odpowiedziała. – Elli Himmler.
Bill usilnie starał się przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek słyszał w szkole o jakiejś Elli, ale za nic nie mógł skojarzyć. Doszedł do szybkiego wniosku, że dziewczyna musi być jedną z tych szarych myszek, na które nikt nie zwraca uwagi, chyba, że przypadkiem na nie nadepnie. Nie miał nawet pojęcia, z której ona jest klasy! Nie chodził też z nią na żadne zajęcia.
- Ja jestem Bill. – Wyciągnął w jej stronę rękę, bo tego wymagała grzeczność.
- Wiem.
- No, tak, wszyscy wiedzą… - mruknął, posmutniawszy.
Dziewczyna dla odmiany się uśmiechnęła przelotnie i z lekkim wahaniem uścisnęła jego szczupłą dłoń. Billowi wydawało się, że lekko przy tym zadrżała…
W tej samej chwili rozległ się dzwonek. Elli puściła rękę chłopaka.
- No, to trzymaj się.
Odwróciła się i powoli ruszyła przed siebie korytarzem. Bill dopiero po kilku sekundach zorientował się, że odeszła.
- Hej, Elli! – zawołał. Spojrzała w jego stronę. – Spotkamy się jeszcze?
- A po co? – uniosła brwi. – Pomogłam ci w opałach, to wszystko. Zapomnij o tym.
Bill stał lekko oniemiały i patrzył, jak czerwona koszulka znika w kolorowym tłumie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WaRiAtKa
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przyczajki -krk
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 12:56 Temat postu: |
|
|
Biedny Bill...
Kurde jakiś mięśniak go chce bić...
Nie podoba mi się tylko jedno: ciągle piszesz "Bill", a może tak czasem napisać np. "czarnowłosy"?
A poza tym była naprawdę fajnie
Pozdrawiam i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Negai
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 15:16 Temat postu: |
|
|
Bardzo ladny part.
Szkoda mi tego Billa. Taki pokrzywdzony.
No, ale nic. Zobaczymy co dalej.
Pisz no szybko, ja czekam.
Pzodrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Niedziela 07-05-2006, 15:49 Temat postu: |
|
|
ehh podoba mi sie
a ta dziewczyna taka ... niesmiala
ale
Cytat: |
Pomogłam ci w opałach, to wszystko. Zapomnij o tym. |
taka niezainteresowana xD
czekam na njuu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ancia_13
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Poniedziałek 08-05-2006, 20:06 Temat postu: |
|
|
Zaczyna sie ciekawie jestem ciekawa co będzie dalej.Czekam i pozdro;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Sobota 13-05-2006, 20:57 Temat postu: |
|
|
Dzięki za motywujące komentarze. Jednocześnie bardzo przepraszam, że nie komentuję Waszych tekstów - naprawdę bym chciała, ale zwyczajnie nie mam czasu, a zależy mi, aby napisać coś więcej niż: "Ale fajny part. Daj następny". Jak tylko będą wakacje, to nadrobię zaległości Możecie być jednak pewne, że czytam opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie.
-----------------
* * *
Bill sam nie wiedział czemu, ale nie umiał wyrzucić z pamięci tej dziwnej dziewczyny. Przez resztę wtorkowych zajęć nie potrafił się na niczym skoncentrować, za nieuwagę na matematyce dostał niezły ochrzan, ale niezbyt się tym przejął.
Tomowi o całym zdarzeniu nie pisnął ani słowa, nie chciał go niepotrzebnie denerwować. Ten jednak spostrzegł, że młodszy brat jest jakoś dziwnie przygaszony, lecz na pytanie, co się stało, czarnowłosy odpowiedział, że nic.
Nadaremnie wypatrywał na korytarzach i szkolnym placu tej Elli – dziewczyna jakby się zapadła pod ziemię. Na dodatek nie miał pojęcia, kogo zapytać, gdzie można ją znaleźć.
Dlaczego nie chciała się z nim ponownie spotkać? Czyżby bała się plotek? A może po prostu należała do tej części szkolnej społeczności, która nie cierpiała Kaulitzów, a pomocy udzieliła ze zwykłej grzeczności?
Na te pytania – i wiele innych – Bill usiłował znaleźć odpowiedź w ciągu czterech lekcji, nic jednak z tych prób nie wynikało.
Okazja, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczej Elli, pojawiła się sama, i to dość nieoczekiwanie.
Gdy po skończonych zajęciach Bill poszedł jeszcze do swojej szafki by przepakować książki, usłyszał za sobą jakiś dziewczęcy głos.
- Bill…
Odwrócił się i zobaczył koleżankę, z którą chodził na geografię i angielski, Idę Nositz. Nie utrzymywał z nią, co prawda, bliższych kontaktów, ale lubił dziewczynę za jej „normalność”; nie traktowała go bowiem jak wielką gwiazdę, lecz zwykłego chłopaka. Była to rzadkość wśród przedstawicielek płci pięknej w gimnazjum, do którego uczęszczał.
- Tak?
- Słuchaj, mam do ciebie sprawę… - Podeszła bliżej. – Wiem, że cię to drażni, ale… no… mogłabym cię prosić o autograf?
Bill wytrzeszczył oczy. Ida prosi go o autograf??? Czyżby jej także poprzestawiało się w głowie?
Dziewczyna w mig pojęła jego spojrzenie.
- Nie, źle mnie zrozumiałeś – uśmiechnęła się. – Nie chcę go dla siebie. Po prostu na weekend przyjeżdża do mnie kuzynka z Ulm, a ona jest waszą wielką fanką, zwłaszcza twoją, no i strasznie mnie błagała, bym załatwiła jej twój autograf… Wie, że chodzę do tej samej szkoły co ty i nie daje mi spokoju…
Bill odetchnął z ulgą – jednak Ida zachowała swój naturalny poziom „normalności”.
- Jasne, że dam ci… to znaczy, twojej kuzynce… ten autograf – jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Masz jakąś kartkę?
Dziewczyna w odpowiedzi wyciągnęła w jego stronę przygotowany wcześniej notes oraz długopis.
- Jak ona ma na imię? – zapytał Bill.
- Yvonne.
Chłopak przechylił głowę i napisał na podsuniętej mu kartce w błękitne serduszka: Dla Yvonne, z najlepszymi pozdrowieniami – Bill Kaulitz.
- Dzięki wielkie – odetchnęła demonstracyjnie Ida. – Może wreszcie ta maruda przestanie mnie zamęczać. Choć, oczywiście, bez odpowiedzi na dziesiątki pytań dotyczących ciebie się nie obędzie… Aha, i radzę ci nie wychodzić w weekend z domu, bo ona na pewno będzie na ciebie polować…
Bill roześmiał się serdecznie.
- Dzięki, wezmę sobie ostrzeżenie do serca.
Ida uśmiechnęła się przelotnie, jednocześnie chowając niebieski notes do torby.
- No, to na razie, Bill, do jutra…
Dziewczyna zdążyła zrobić może z pięć kroków, kiedy Billowi coś zaświtało w głowie. Ona mu mogła pomóc, a także, co najważniejsze, zachować dyskrecję!
- Ida!
- Tak? – odwróciła się.
Bill zatrzasnął szafkę i podszedł do koleżanki.
- Słuchaj, chciałbym cię o coś zapytać… Ale obiecaj, że nic nikomu nie chlapniesz, bo… wiesz, jak to jest ze mną… Zrobię coś, a cała szkoła zaraz o tym gada…
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Cóż to za tajemnice chce jej powierzyć sławny Bill Kaulitz?
- Słucham, o co chodzi?
Bill odetchnął głęboko, jakby właśnie miał skoczyć w morską otchłań.
- Znasz może Elli Himmler?
Ida wysoko uniosła równo wyskubane brwi.
- Elli? A co ty chcesz od niej?... Nie, sorry, tego ostatniego pytania nie było – zreflektowała się szybko, po czym dodała. – Znam ją, chodzimy razem na matmę do Lötzer…
- Naprawdę? – rozpromienił się Bill. – To super! A wiesz może, gdzie ją można znaleźć?
- Eee, to zależy, co masz na myśli… Nie wiem, gdzie mieszka, jeśli o to ci chodzi, a w szkole też nie utrzymuję z nią jakichś bliższych kontaktów… Ale czekaj – powiedziała szybko, zauważywszy smutek na twarzy chłopaka – ona ma takie miejsce, gdzie często przesiaduje. Między wejściem do budy a pracownią historyczną jest taki załom ściany… niski murek… Kojarzysz, gdzie?
- No, kojarzę.
- To możesz zobaczyć tam, ale nie gwarantuję, że ją spotkasz.
Mimo wątpliwości, jakie miała Ida, na twarz Billa wypłynął szeroki uśmiech. Dziewczyna popatrzyła na niego spod lekko zmarszczonych brwi. Bill spostrzegł ten wzrok.
- Chcę z nią tylko pogadać – powiedział. – Pomogła mi dzisiaj, ale potem poszła tak szybko, że w zasadzie nie zdążyłem jej nawet podziękować.
- Spoko, nie musisz się mi tłumaczyć – uśmiechnęła się Ida. – Pytałeś o Elli, więc ci powiedziałam, co wiem. Nic mi do tego, czego od niej chcesz.
Bill odwzajemnił jej uśmiech.
Jakby to było pięknie, gdyby wszystkie dziewczyny były takie jak Ida – zwykłe kumpelki, z którymi można spokojnie pogadać bez narażania się na chichoty, czerwienienie się, sztuczne uśmiechy i niby przypadkowe dotknięcia z ich strony.
- Dzięki, Ida – powiedział. – Jesteś super. Tylko, proszę, nie mów nikomu, że pytałem o Elli, dobra?...
- Jasne – odparła swobodnie dziewczyna. – Możesz polegać na mojej dyskrecji… Dobra, Bill, ja uciekam, Daniel na mnie czeka…
- Pa!... I dzięki jeszcze raz! – zawołał za nią.
Ida odwróciła jeszcze głowę i posłała mu ostatni przyjacielski uśmiech, po czym pobiegła korytarzem, na końcu którego stał wysoki blondyn w szerokich dżinsach. Powitali się czule…
Bill jednak nie zwracał już na to uwagi; zarzucił plecak na ramię i ruszył w kierunku wyjścia ze szkoły. Cieszył się, że akurat spotkał Idę. No i że ona znała Elli…
Może jednak mam dziś trochę szczęścia, pomyślał.
Poszedł tam, gdzie go wysłała koleżanka, licząc w duchu, że to szczęście znów się do niego uśmiechnie. I faktycznie, chyba los postanowił mu wynagrodzić poranne upokorzenia i nieprzyjemności. W załomie ściany, na niskim murku, opierając się o mur siedziała dziewczyna w dżinsach i czerwonej koszulce; na ramiona miała zarzucony czarny sweter, a kolana trzymała podkurczone, bo opierała o nie coś jakby notatnik formatu A4, w którym chyba rysowała.
Bill uśmiechnął się sam do siebie i skierował w jej stronę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Poniedziałek 15-05-2006, 20:44 Temat postu: |
|
|
Hmm, nikt nie komentuje, ale i tak wklejam. Nie lubię pisać do szuflady. Tam już na pewno nikt nie przeczyta.
-----------------
- Elli?
Dziewczyna na dźwięk swojego imienia gwałtownie podniosła oczy znad kartki i nieco wystraszonym wzrokiem popatrzyła na stojącego kilka metrów od niej chłopaka.
- Bill… Co… co ty tu robisz?
Podszedł bliżej, czując w tym momencie ogromną wdzięczność do Idy Nositz.
- Właśnie miałem iść do domu, ale zauważyłem ciebie – powiedział, dość znacznie rozmijając się z prawdą. Uśmiechnął się ciepło. – Mogę się przysiąść?
Spojrzała na niego podejrzliwie, jednocześnie zamykając notatnik, jak gdyby nie chciała, by zobaczył, co rysowała.
- Po co?
- Tak po prostu. Ale jeśli nie chcesz, to sobie pójdę.
- Nie, nie idź – zaprotestowała gorąco, ale zaraz się opamiętała. – To znaczy… proszę, siadaj.
Bill przysiadł na niskim murku obok Elli. Przez kilka sekund panowała krępująca cisza.
- Co rysujesz? – zapytała w końcu chłopak, wskazując na teczkę, którą Elli trzymała na kolanach.
- Takie tam, nic ciekawego – odparła wymijająco.
- Mogę zobaczyć?
- Nie, lepiej nie. – Przycisnęła rysownik do piersi. – To zwykłe bazgroły. Maluję je dla zabicia czasu.
- Wstydzisz się swoich prac?
- Nie, nie o to chodzi, ale…
- Spoko, nie musisz się tłumaczyć – uśmiechnął się, widząc jej nieporadne tłumaczenia. – Rozumiem cię. Sam też nie lubię pokazywać tego, co rysuję.
- Ty rysujesz? – Elli uniosła brwi. – Nie wiedziałam…
- Czyżby jeszcze w gazetach nie napisali? – Bill wyszczerzył zęby. – A myślałem, że wiedzą już nawet, jaki jest mój ulubiony kolor bokserek.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Nie śmiej się – Bill niby usiłował przybrać groźny ton. – To nie jest zabawne, jak w którymś z kolei wywiadzie pytają cię o takie rzeczy.
- Nie mów, że pytają cię o kolor bokserek? – wydusiła siebie Elli.
- No, w wywiadach to może nie – uśmiechnął się zawadiacko, jednocześnie ciesząc się wduszy, że udało mu się choć trochę rozruszać speszoną dziewczynę. – Ale na czacie się trafiło… Potem dostałem kilkanaście par w prezencie…
Elli roześmiała się, ale potem spoważniała i spojrzała na Billa uważnie.
- Wiesz, masz bardzo fajne podejście do swojej sławy. Żadnego pozerstwa, gwiazdowania… Myślała, że jesteś inny.
- Tak? To znaczy, jaki?
- No właśnie taki zblazowany gwiazdorek, co to uważna, że nikt mu do pięt nie dorasta i nikt nie jest godzien odezwać się do niego.
- Interesująca charakterystyka – mruknął. A zaraz potem zapytał: - Dlaczego w takim razie pomogłaś mi dzisiaj? Nie lepiej by było, gdyby „gwiazdorka” ktoś sprowadził do parteru?
Elli milczała przez moment, w zamyślaniu skubiąc okładkę notatnika.
- Doszłam do wniosku, że się myliłam w ocenie – powiedziała cicho, nadal nie patrząc na Billa, mimo iż czarnowłosy uparcie się jej przyglądał. – Widziałam wczoraj, jak urządził cię ten Marcus Blotter i uświadomiłam sobie, że tak naprawdę masz nieźle przerąbane tu, w szkole. A ja nienawidzę, jak kogoś dręczą.
Kaulitz popatrzył przed siebie, na szkolne podwórze zalane popołudniowym słońcem.
- Masz rację, mamy tu nieźle przerąbane, ja i Tom… Nie byłoby może tak źle, gdyby nie te wszystkie dziewczyny, które czatują na nas przed bramą i wymalowują miłosne wyznania na murach. Wiesz, gdy ktoś jest sławny, to musi się liczyć z tym, że oprócz fanów ma też całą rzeszę przeciwników. Byłem na to przygotowany, ale nie sądziłem, że to nabierze aż takiego rozmachu.
- Ludzie nie lubią, gdy ktoś w jakikolwiek sposób się wyróżnia – powiedziała Elli, również patrząc w jakąś bliżej nieokreśloną dal. – Najbezpieczniej stać w szeregu. Fajnie się ubierać, chodzić na imprezy, mieć super znajomych, a zero zainteresowań… Jeżeli choć trochę odstajesz od schematu, to od razu jesteś dziwakiem, z którego wszyscy się wyśmiewają.
Bill w pierwszym momencie nie pojął sensu tej dziwnej wypowiedzi. Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna mówi o sobie, w zaszyfrowany, ale jednocześnie bardzo czytelny dla wnikliwego obserwatora sposób. Uzmysłowił też sobie, że ona ani trochę nie wpasowuje się w schemat typowej gimnazjalistki. Nie nosiła supermodnych ciuchów i tony makijażu na twarzy, jej włosy nie były w odcieniu tlenionego blondu, a szyi, uszu, nadgarstków i placów nie zdobiła ilość biżuterii, której starczyłoby na otwarcie sklepu jubilerskiego. Była naturalna.
Zwyczajna aż do bólu.
- Ciebie też nie lubią w szkole? – zapytał.
Elli spojrzała na niego kątem oka. Zrozumiała, iż pojął, o co jej chodziło.
- Owszem – potwierdziła jego przypuszczenia. – A może raczej nie tyle nie lubią, co nie zauważają. No wiesz, typowa szara myszka. Dziwaczka, co to do nikogo nie zagada, nie powygłupia się na lekcji, nie wyskoczy po szkole do knajpy… Ja z nikim nie szukam kontaktu, to i mnie wszyscy ignorują. Rozumiesz, tak na zasadzie – jest Elli, to jest, ale jak by jej nie było, to nikt by nawet nie zauważył.
Bill usiłował nadążyć za jej tokiem myślenia, ale przychodziło mu to z trudem. To jak w końcu – ona chciała mieć znajomych, czy też świadomie i z własnej woli izolowała się od ludzi? A może to się wzajemnie nakręcało?
Rany, jaka dziwna dziewczyna, pomyślał.
A jednocześnie intrygująca, dodał natychmiast drugi głosik w jego głowie. Chłopak stłumił go od razu.
Elli, widząc przedłużającą się ciszę, podniosła się z murku. Dopiero teraz Bill się ocknął.
- Idziesz już?
- Milczysz, czyli nie masz już nic do powiedzenia – stwierdziła na pozór swobodnie, unikając jednak wzroku czarnowłosego. - Nie będę cię dłużej zanudzać. Zresztą twój brat właśnie wychodzi ze szkoły.
Bill wychylił się zza załomu ściany i zerknął w prawo. Faktycznie, Tom w towarzystwie jakiegoś kolegi właśnie schodził po kamiennych schodkach.
- Cześć – rzuciła szybko Elli i, przełożywszy przez ramię szkolną torbę, ruszyła przed siebie, przez zielony, zadbany trawnik.
- Do zobaczenia! – krzyknął za nią Bill, ale dziewczyna nie obejrzała się za siebie.
Młodszy Kaulitz patrzył jak odchodzi i postanowił, że musi się jeszcze z nią spotkać. Na swój sposób zaintrygowała go. Nie, nie podobała mu się jako dziewczyna, ale bił od niej taki niezwykły spokój, łagodność, ciepło. Prawie wcale jej nie znał, ale mimo to poczuł, że mogłaby stać się jego bratnią duszą. Może nawet czymś w rodzaju przyjaciółki…?
Musiał ją tylko lepiej poznać.
Pierwszy krok został już uczyniony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 10:47 Temat postu: |
|
|
hehhh...
opuscilam
ahhh przepraszam ...
no coz
podoba mi sie xD
czekam na njuuu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*AnIoŁeK*
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 845
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: TaRnÓw
|
Wysłany: Wtorek 16-05-2006, 11:22 Temat postu: |
|
|
uff przecyztalam wsyzstko fajnie mnie sie podoba , tylko ze jak nikt ne komnetuje a chcesz dac nowy odcinek to poprostu zaedutuj go bede sie starac czesciej wpadac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 23-06-2006, 17:37 Temat postu: |
|
|
No, wreszcie się zebrałam i napisałam kolejny odcinek. Opowiadanie to jest lekko beznadzieje, bo piszę je w zasadzie dla rozrywki, dla odprężenia od tych ponuractw, jakie zwykle wychodzą spod mojej ręki Ale coś takiego też jest potrzebne.
Buźka
---------------------
* * *
W środę Bill robił wszystko by odnaleźć Elli. Nie mógł oczywiście nikogo zapytać, bo szkolne plotkary nie dałyby mu żyć, więc był zdany tylko na siebie. Podczas każdej przerwy chodził do miejsca, w którym poprzedniego dnia rozmawiał z dziewczyną, ale nie zastał jej tam. Na próżno też rozglądał się po korytarzach.
Cholera, czy ona ma czapkę-niewidkę?!, myślał na poły ze złością, na poły z żalem.
W końcu postanowił o wszystkim powiedzieć Tomowi.
Siedzieli właśnie na historii – jednej z niewielu lekcji, na które chodzili razem – i w teorii powinni słuchać „fascynującego” wykładu na temat wojny trzydziestoletniej. Właśnie – w teorii, bo w praktyce cała klasa zajmowała się wszystkim, tylko nie kolejnymi etapami krwawych starć katolicko-protestanckich.
- Tom, muszę z tobą pogadać – zaczął Bill, dochodząc do wniosku, że raz kozie śmierć. Jeśli brat go wyśmieje, to trudno.
- O czym? – starszy Kaulitz nie wydawał się szczególnie zainteresowany. Właśnie był zajęty wymianą tajemniczych liścików z ładną blondynką siedzącą w ławce obok. Dziewczyna i jej koleżanka chichotały czytając kolejną wiadomość, a Tom uśmiechał się szelmowsko.
Bill wziął głęboki oddech.
- O pewnej dziewczynie.
Starszy z bliźniaków natychmiast stracił zainteresowanie blondynką.
- O dziewczynie? – wytrzeszczył oczy. – Tylko nie mów, że się zakochałeś?
- Nie, nie – czarnowłosy zaprzeczył gwałtownie. – Nic z tych rzeczy. Po prostu ona jest fajna… to znaczy, nie, że mi się podoba… Ja tylko… - zaczął się motać.
- Stary, powiedz mi to wszystko od początku, ale tak, bym coś zrozumiał.
Bill, który początkowo wcale nie miał zamiaru zwierzać się bratu – zwłaszcza, iż nie dało się pominąć motywu Larsa i tego poniżającego ataku – skapitulował. Wiedział, że jeśli nie wyjaśni całej sprawy od A do Z, to nie ma co liczyć na radę.
Opowiedział.
Tom, który chyba liczył na nieco pikantniejszą opowieść, popatrzył na bliźniaka jakby w ogóle nie rozumiał problemu.
- Ale zaraz, bo ja tu czegoś nie jarzę. Czego ty właściwie chcesz od tej dziewczyny?
- Niczego. Chciałbym się z nią tylko zobaczyć. Znasz ją?
- Elli Himmler, Elli Himmler… - powtarzał blondyn, marszcząc brwi. – Coś mi się obiło o uszy, ale nie kojarzę dokładnie, która to. Aż tak strasznie chcesz ją spotkać? Może jej nie szukaj, tylko spokojnie poczekaj, aż sama się napatoczy, co?
No tak, nie ma to jak „dobra rada” brata, pomyślał sarkastycznie czarnowłosy.
- Wiesz co, Tom, zajmij się lepiej wymianą tych liścików. Zanim Sabine Blau i jej przyjaciółka zachichoczą się na śmierć.
* * *
Billa rozczarowała rozmowa z bratem. Liczył, że Tom, który zawsze miał więcej znajomych i rozleglejsze szkolne kontakty, powie mu coś o Elli. Tymczasem klapa. Bliźniak nawet nie był szczególnie zainteresowany całą sprawą.
Trochę smutny, trochę zły, ale przede wszystkim strasznie głodny Bill szedł w stronę szkolnego baru. Elli na moment wywietrzała mu z głowy – teraz miał tam tylko obraz talerza frytek i puszki coli.
Ci, którzy twierdzili, że młodszy Kaulitz cierpi na anoreksję, byli w dużym błędzie. Tak naprawdę potrafił zjeść za czterech. A szeroko komentowana szczupłość? Cóż, szybka przemiana materii to dar od losu – można jeść ile się chce, a sylwetka pozostaje nienaganna. Bill z tego daru czerpał pełną garścią.
Stanął w kolejce, słysząc za plecami stłumione chichoty dwóch dziewczyn z niższej klasy. Nie zareagował. Takie zachowania już go po prostu nudziły. Wypatrywał Toma, ale nigdzie go nie dostrzegł. Brat pewnie jak zwykle wykorzystywał długą przerwę, by choć przez kilka minut pograć w kosza.
Dojrzał za to kogoś zupełnie innego.
* * *
- Ej, Himmler, jak się czuje obrończyni wymalowanych pedałków?
Kilka osób, słysząc te słowa Larsa Breitela parsknęło krótkim, ostrym śmiechem. Jednak adresatka chamskiego pytania nie zareagowała – nadal siedziała przy stoliku i, spuściwszy głowę, grzebała plastikowym widelcem w sałatce ze szparagów.
- Co, głucha jesteś? – potężny blondyn nachylił się nad dziewczyną. – Może wycie tych lalusiów tak rzuciło ci się na uszy?
Znowu śmiechy.
I nadal brak reakcji ze strony drobnej szatynki.
Was tu nie ma, mówiła do siebie, mocniej zaciskając palce na widelcu. Was nie ma, jestem sama, zupełnie sama…
Nie mogła jednak nie słyszeć.
- Lars, nie rozumiesz, że ona jest jeszcze pod wrażeniem wczorajszego spotkania z Kaulitzem? – wtrąciła wymalowana blondynka w obcisłym fioletowym sweterku. – Pewnie powiedział do niej dwa słowa i do tej pory to przeżywa.
- A może podziękował jej nie tylko słowami – twarz Larsa przybrała obleśny wyraz.
Poczuła, że policzki zaczynają ją piec. Czy oni muszą być tacy okrutni?...
- Dajcie jej spokój.
Lars, blondynka i jeszcze kilka osób odwrócili się, a Elli gwałtownie podniosła głowę. Przed nimi stał Bill, trzymając w ręce talerz frytek i wysoką szklankę z colą.
- Czego od niej chcecie? – zapytał agresywnie.
- Nic, taka mała pogawędka – zachichotał Fioletowy Sweterek.
Bill nawet nie spojrzał na dziewczynę; jego wzrok był utkwiony w Larsie.
- Odczep się od niej, słyszysz? – podszedł bliżej i z głośnym stukotem postawił talerz i szklankę na stolik. Kilka kropel coli chlapnęło na blat.
Tymczasem masywny blondyn odzyskał mores.
- Ooo, i oto przybył rycerz biednej sierotki Elli Himmler! – zakpił. – Obroni jej honor, a ona z wdzięczności zrobi mu dobrze na następnej przerwie.
To był odruch – nim Bill zdołał pomyśleć, co robi, przyskoczył do Larsa i złapał go za koszulkę na piersi.
- Bill, nie! – Elli zerwała się z krzesła.
Nie zwrócił na nią uwagi – oczy miał utkwione w barczystym przeciwniku, a wzrok ten nie wyrażał nic poza czystą nienawiścią.
- Jeszcze jedno słowo… - wycedził.
Ludzie w szkolnej stołówce z zainteresowaniem przyglądali się całej sytuacji. Zupełnie jakby śledzili przedstawienie w teatrze.
Nie wiadomo, jak by wyglądał następny akt tej sztuki, gdyby nagle nie wkroczył swoisty Deus – a konktertnie Dea – ex machina. Dea przybrała postać nieco przysadzistej kobiety z rudymi, spiętymi w kok włosami i ogromnymi okularami osadzonymi na czubku nosa.
- Co tu się dzieje? – zapytała ostro, omiatając wzrokiem całą scenę. – Kaulitz, co ty wyprawiasz?
Bill nie zareagował.
- To przeze mnie, pani profesor – wtrąciła Elli.
- Cicho, Himmler. A ty, Kaulitz, może byś go puścił, co?
Bill, nadal z żądzą mordu w oczach, ogromnym wysiłkiem woli zdołał rozewrzeć palce zaciśnięte na niebieskim T-shircie Larsa Breitela.
- Nie będę tolerować takiego zachowania – grzmiała profesorka. – Obojętnie, jakie by były tego przyczyny, zrozumiano? Wbijcie to sobie do głów. A teraz rozejść się, bo za chwilę wszyscy możecie wylądować u dyrektora. Ty, Kaulitz, chyba byś tego nie chciał, prawda?
Bill nie zadał sobie trudu, by odpowiedzieć na to retoryczne pytanie.
Zbiegowisko powoli zaczęło się rozpraszać. Lars wykrzywił jeszcze wargi w szyderczym grymasie, po czym zabrał swą potężna postać sprzed oczu czarnowłosego. Poszła sobie także blondynka w fioletowym sweterku. Pozostali uczniowie wracali do przerwanego posiłku i konwersacji.
Nauczycielka posłała Billowi groźne spojrzenie znad rogowych okularów, ale na szczęście powstrzymała się od komentarzy.
- Dobrze, że ona wkroczyła – odezwała się Elli, gdy profesorka była już dostatecznie daleko, by jej nie słyszeć. – Mógłbyś narobić sobie kłopotów.
- Stłukłbym tego palanta na kwaśne jabłko – oświadczył Bill buntowniczym tonem. Widać było, że złość nadal kipi mu w żyłach.
Elli wolała powstrzymać się od cisnącej się na usta uwagi, że bilans stłuczonych mógłby być zgoła odmienny. Młody gwiazdor był drażliwy, wolała nie wjeżdżać mu na ambicję.
- Siadaj, bo frytki ci wystygną – uśmiechnęła się lekko. – To znaczy, jeżeli oczywiście chcesz dotrzymać mi towarzystwa…
Bill poczuł, jak powoli spływa na niego spokój dziewczyny. Odwzajemnił uśmiech.
- Jasne, że chcę.
Usiadł i zaczął wycierać papierową chusteczką colę, której krople roztrysnęły się na stół. Elli zajęła swe poprzednie miejsce, naprzeciw piosenkarza. Kątem oka zauważyła, że ludzie przy kilku sąsiednich stolikach przyglądają się im niby dyskretnie. Zignorowała to.
- Szukałem cię cały dzień – odezwał się chłopak. – Gdzie byłaś?
- Miałam dziś dopiero na dziesiątą. Po co mnie szukałeś? – jej brwi nieznacznie powędrowały w górę.
- Tak po prostu, chciałem pogadać – nagle bardzo zainteresował się frytkami na plastikowym talerzyku. – Wczoraj tak szybko sobie poszłaś… Fajnie cię znowu widzieć. Szkoda tylko, że spotykamy się w takich niemiłych okolicznościach.
- No… A w ogóle to dzięki za wstawiennictwo.
- Odwdzięczyłem ci się za wczoraj – Bill mrugnął do dziewczyny. – Poza tym, nie sądzisz chyba, że bym pozwolił, by ten tępy mięśniak cię obrażał?
Elli spuściła wzrok i pogrzebała widelcem w swojej szparagowej sałatce.
- Dla mnie to w sumie nic nowego.
- Nie mów, że ten śmieć już wcześniej cię zaczepiał! – oburzył się Bill.
- Nie… To znaczy, niekiedy coś tam powie uszczypliwego, ale się nie przejmuję. Nie mówmy już o tym… Jak twoja szyja? Nadal boli?
- Szyja?... Ehm, nie, w sumie już nie boli, tylko jak gwałtownie ruszę głową. Dzięki za troskę.
- Proszę.
Zapanowała krępująca cisza. Elli raz po raz unosiła do ust widelec, uparcie starając się uniknąć wzroku czarnowłosego. On w tym czasie pociągnął kilka łyków coli, zastanawiając się, czy powiedzieć to, co go dręczyło.
- Elli – odezwał się w końcu – ty… ty, mam nadzieję, nie poczułaś się urażona tym, co ten palant gadał?
- Co masz na myśli? – spojrzała na niego nieco podejrzliwie.
Na policzki Billa wypłynął lekki rumieniec.
- No… że za wczorajszą pomoc podziękowałem ci nie tylko słowami i… że za obronę twojego honoru, ty…
Elli pojęła, o czym chłopak chce jej w nieco nieporadny sposób powiedzieć. Szparag stanął jej w gardle. Nie chciała mówić o takich rzeczach. Nie z Billem Kaulitzem.
- To tylko głupie gadanie – odparła szybko, nie wiedząc, gdzie skierować wzrok, by nie napotkać spojrzenia tych piwnych, przenikliwych oczu. – Głupie gadanie tego, jak sam powiedziałeś, palanta. Zresztą, bardziej ubliżył tobie niż mi…
- Na mnie to już nie robi wrażenia – wzruszył ramionami czarnowłosy. – Niezależnie od tego jak bym zaprzeczał, i tak wszyscy myślą, że wykorzystuję sławę do tego, by zdobywać coraz to nowe dziewczyny. Przyzwyczaiłem się do takich komentarzy.
- Ale to chyba nie jest miłe, prawda? – Elli, wbrew samej sobie, ciągnęła ten „niebezpieczny” temat.
- Pewnie, że nie! Komu by się podobało, że ludzie traktuję cię jak seks-maszynę?
Elli parsknęła cichym śmiechem.
- Ehm, sorry za wyrażenie – Bill się zreflektował. – Nie chciałem…
- Daj spokój – dziewczyna nieco się ośmieliła. – Nie jesteśmy w klasztorze. Jeżeli masz potrzebę, żeby się wygadać, to mów, obojętnie na jaki temat.
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to powiedziała. Może po prostu chciała podtrzymać rozmowę? Bill nieco ją onieśmielał, ale jednocześnie zdążyła się już przekonać, że to niezwykle sympatyczny chłopak. Dobrze się czuła w jego towarzystwie i to mimo iż wrodzona ostrożność i nabyta nieufność do ludzi nie pozwalała jej całkowicie się przed nim otworzyć.
Zachęcony przez Elli czarnowłosy już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy do uszu obojga dotarł dźwięk szkolnego dzwonka oznaczający koniec długiej przerwy.
- Cholera, nie spisałem zadania z chemii! – przeraził się Bill. W pośpiechu pochłonął ostatnie frytki i wypił resztkę coli. - Słuchaj, Elli, może spotkamy się po lekcjach, co ty na to? Moglibyśmy, na przykład, iść na lody… - Przerwał na chwilę nerwową krzątaniną i spojrzał na towarzyszkę z lekką niepewnością. – Tu niedaleko jest taka budka, pyszne tam sprzedają… A potem możemy iść do parku, pogadamy…
Elli przygryzła wargę. Sam na sam z Billem Kaulitzem? Perspektywa kusząca, ale jeżeli ktoś ich zobaczy…
Czarnowłosy czekał na odpowiedź, mimo iż cenne chwile, w czasie których mógłby już spisywać pracę domową, uciekały.
W końcu Elli uśmiechnęła się lekko.
- Będę czekać o trzeciej przed szkołą.
Twarz Billa momentalnie się rozpromieniła.
Jeszcze nigdy nie szedł na chemię z taką lekkością w sercu – nawet, gdy zadanie miał odrobione.
C.D.N.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Astray DemoniC
Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 1459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tont =D
|
Wysłany: Piątek 23-06-2006, 18:30 Temat postu: |
|
|
Ty skomentowałaś moje opo, to teraz moja kolej.
Bardzo mi się podoba.
Lekko się je czyta.
Bardzo lubię takie opowiadania, w których akcja toczy się w szkole.
Błędów nie zauważyłam.
Czekam na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
olka_th
Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z butelki
|
Wysłany: Piątek 23-06-2006, 19:07 Temat postu: |
|
|
Przed chwila wszystkie czesci przeczytalam... Brak mi slow! Bardzo mi sie podobalo! Poprostu boskie! Bede napewno czytac twoje opko! Pozdro!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Świstuś
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster.
|
Wysłany: Piątek 23-06-2006, 19:56 Temat postu: |
|
|
ooooo
Ciekawe, ciekawe!
Podoba mi się.
Tak sie fajnie czytaa... xP
fajna fabuła...
I wogóle git.
Oby tak dalej.
Edit:
Mam nadzieje, że sie w sobie tak szybko nie zakochająą. xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laribett
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie odchodzą białe elfy...
|
Wysłany: Sobota 01-07-2006, 20:22 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się!!!
Naprawdę mi się podoba...
Masz ciekawy, oryginalny pomysł , a to już duży plus!!
Pozostaje mi czekać niecierpliwie na nową częsć!
Pozdrawiam:
...Laribett ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lunna
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 10:22 Temat postu: |
|
|
Zachęcona Twoim innym opowiadaniem, postanowiłam poszukać innego.. i co? Nie rozczarowałaś mnie.
Kolejny raz ciekawa opowieść, na dodatek bardzo wciągająca i intrygująca.
Bici Kaulitzowie? Hmm.. Sądząc po ich wypowiedziach, pewnie nie raz było tak jak w twoim opowiadaniu. Chociaż pewnie bójki nie kończyły się tak, jak w Twoim opowiadaniu.
Czekam na kolejną częśc..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
TaniecDuszy
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imielin (śląskie)
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 10:52 Temat postu: |
|
|
bardzo fajne.
Ciekawie się zapowiada...
Czy to będzie TYLKO przyjaźń? Oto jest pytanie...
Czkeam na nju:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SimplePlanowa
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 2037
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cartoon Network. ^.-
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 11:31 Temat postu: |
|
|
noo podobało mi się...
to jest takie inne..
nie tak jak te wszystkie oklepane
czekam na nju
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rosenrot
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 944
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Utopii
|
Wysłany: Niedziela 02-07-2006, 12:39 Temat postu: |
|
|
Loreley!
Wszystko przczytałam za jednym tchem!
Opowiadanie fantastyczne!
Młodzi, niewinni...
Ach, piękne!
Naprawde mnie wciągło i mam nadzieję, że szybko coś dodasz!
Zdobyłaś wierną fankę!
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|