|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 10:33 Temat postu: Razem choćby do piekła |
|
|
To jest - nietypowo dla mnie - jednoczęściówka. Napisana w ciągu dwóch wieczorów, pod wpływem wrażeń z tego filmiku, a zwłaszcza piosenki "Understanding" Evanescence, w czasie pisania tego tekstu przesłuchanej chyba ze dwadzieścia razy.
Może niektórym z Was się spodoba, inne mnie zjadą i wyślą do psychiatry. Wasze prawo. Ja czułam potrzebę napisania tej miniaturki.
Dedykacja dla Kicki i Maxime - wielbicielek takich tematów.
------------
RAZEM CHOĆBY DO PIEKŁA
Każda miłość jest piękna, nawet ta zakazana...
* * *
Tom…
Nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć, dlatego piszę. Nie przeszłoby mi to przez gardło. Tak strasznie się boję Twojej reakcji. Boję się obrzydzenia w Twoich oczach. Nie chcę, żebyś mnie znienawidził, ale to, co chcę Ci powiedzieć, pewnie spowoduje, że nie będziesz mnie już uważał za brata. Wiem to i zdaję sobie sprawę, co robię i jakie to może mieć konsekwencje. Ale ja już nie umiem wytrzymać!!! Nie potrafię wytrzymać sam ze sobą! Mam ochotę się zabić, żeby tylko nie czuć tego, co czuję.
To było niezależne ode mnie, uwierz mi. Długo walczyłem ze sobą, próbowałem zapomnieć, stłumić w sobie to uczucie. Ale nie potrafię! To jest za silne. Ja tego nie chciałem, nie chciałem, Tom!
Pamiętasz, wiele razy pytałeś mnie, dlaczego nie mam dziewczyny, dlaczego nawet nie próbuję sobie jakiejś znaleźć. A ja po prostu nie chcę! Nie chcę oszukiwać jej ani tym bardziej siebie. Bo ja, Tom, potrafię kochać tylko jedną osobę, tylko do jednej osoby należę…
Czarnowłosy chłopak siedzący na łóżku przeczytał to, co przed chwilą napisał na kartce, po czym gwałtownymi ruchami zgniótł papier i wyrzucił go gdzieś w przestrzeń. Po podłodze walało się już kilka podobnych papierowych kul… Chłopak objął głowę ramionami i zaczął się kiwać jak dziecko mające chorobę sierocą. Jego drobnym ciałem wstrząsały spazmy szlochu…
Hotelowy pokój tonął w ciemności, tylko zza okna dobiegało nikłe światło księżyca, który zbliżał się do pełni. Lodowaty poblask oświetlał niektóre sprzęty oraz powodował, że od innych ścieliły się na podłodze i ścianach długie cienie. Stojąca w rogu dekoracja z suszonych kwiatów zdawała się ożywać; rośliny wyciągały długie pnącza niczym ramiona chcące pochwycić nieostrożnego obserwatora, by potem zdusić go wśród ciszy.
Cisza… Upiorna, dzwoniąca w uszach cisza, przywołująca wizje i najdziksze fantazje znękanemu umysłowi.
Umysł czarnowłosego chłopca leżącego na łóżku wśród zburzonej pościeli był opętany jedną myślą, i to już od dawna. Zwłaszcza nocą, gdy zostawał sam w swoim hotelowym pokoju, nastolatkowi wydawało się, że zjawy wychylają się z ciemnych rogów apartamentu i zbliżają do niego, coraz bliżej i bliżej. Może były to wyrzuty sumienia…? Tak, możliwe, bo to uczucie, które nosił w sercu, było złe, niegodne, odrzucające, jakieś takie… brudne. Dla innych. Bo dla niego było najcenniejszym skarbem, pielęgnowanym z niemal mistycznym kultem. A jednocześnie sprawiało mu niesamowity ból, bo chłopak wiedział, że nigdy nie będzie spełnione. Strach go paraliżował na samą myśl, że mógłby wyznać je ukochanej osobie. Nie, nie mogło do tego dojść! Nigdy! A zatem biedny nastolatek był skazany na cierpienie, bo nie potrafił wymazać z serca tej… miłości? Fascynacji? Pożądania? Nie wiedział sam, jak określić to uczucie. Wiedział jednak jedno – cokolwiek to było, potwornie bolało.
Ból przychodził zwłaszcza nocą, bo w dzień udawało się zachować pozory. W świetle dnia byli tylko braćmi – najpopularniejszymi w Niemczech, uwielbianymi, podziwianymi przez tysiące dziewczyn. Bill i Tom Kaulitzowie. Niesamowici bliźniacy, gwiazdy rocka u szczytu kariery. Zawsze w wywiadach twierdzili zgodnie, że są dla siebie nawzajem najważniejszymi osobami na świecie. W przypadku Billa słowa te były stuprocentową prawdą.
Nie potrafił dokładnie określić momentu, w którym zaczął patrzeć na Toma inaczej niż wcześniej. Początkowo było to delikatne, niemal niewyczuwalne i takie… nienazwane. Po prostu chciał mieć brata jak najczęściej przy sobie, chciał widzieć jego niepowtarzalny uśmiech słany w swoim kierunku, pragnął, by ten stawał obok niego, gdy pozowali do zdjęć. Wówczas jeszcze mógł to sobie tłumaczyć zwykłym uczuciem czułości w stosunku do człowieka, który w pewnym sensie był jego druga połówką. Choć już wtedy czuł dziwny niepokój…
Potem było coraz gorzej. Na widok Toma w towarzystwie jakiejś dziewczyny w młodym sercu czarnowłosego chłopca pojawiał się niezrozumiały ból, a także swoista zazdrość, że to owa Sandra, Jessica czy Katrin może się przytulać do blondyna, a nie on. Odwracał wówczas wzrok, by nie dodawać sobie cierpień. Stał się markotny, odcinał się od ludzi, a na pytania „Co się dzieje?” odpowiadał wzruszeniem ramion, albo stwierdzał, że jest zmęczony, boli go głowa, czy coś podobnego. Można było znaleźć tysiące wytłumaczeń. Zamykał się w sobie, zmizerniał, choć na zewnątrz wszystko było jak dawniej. Nadal był uwielbianym przez tłumy Billem Kaulitzem z Tokio Hotel, uśmiechniętym, zwariowanym, spontanicznym. Wszystko to, to gra pozorów, które młody wokalista ze wszystkich sił starał się zachowywać.
I tylko nocą, leżąc sam w swoim hotelowym łóżku pozwalał sobie na chwilę słabości. Wtedy już nie musiał udawać, bo wtedy nikt nie widział łez płynących z piwnych oczu, dłoni zaciskających się z bezsilności ani ust raz za razem szepczących pytanie, na które nie było odpowiedzi: „Dlaczego mnie to spotkało?” Tak bardzo pragnął by Tom był wówczas przy nim, by przytulił, otoczył ramionami, ukoił cierpienie, ale tak się nie działo. Drzwi pozostawały zamknięte, pokój nadal tonął w mroku. Bywało, że brat znajdował się w sąsiednim apartamencie, tuż za ścianą, ale ta ściana dzieląca ich pokoje rozdzielała także ich samych niewidzialną barierą. Nie dało się jej zburzyć.
Wiele razy Bill próbował sobie wyobrazić sytuację, w której wyjawia Tomowi wszystko. I zawsze widział to samo, a raczej trzy wersje takiej sceny. W pierwszej blondyn wybucha mu w twarz szyderczym śmiechem, po czym stwierdza: „Ty jesteś chory! Idź się lecz!”, w drugiej – patrzy z obrzydzeniem i pogardą w swoich orzechowych oczach, a w trzeciej – po prostu bez słowa daje w pysk. W żadnej z tych sytuacji młodszy z braci nie chciał się nigdy w życiu znaleźć.
Męczył się sam ze sobą i swoimi uczuciami, których nawet nie potrafił dokładnie zdefiniować. Czy to prawdziwa miłość? Na litość boską, przecież wcześniej miał dziewczyny, czyli gejem nie był! Do Toma zawsze żywił specyficzne uczucie, zawsze chciał mieć go blisko siebie, ale nie mógł tego nazwać miłością. Dopiero potem wszystko się zmieniło…
Jedno czarnowłosego chłopca bolało najbardziej: obojętność Toma. Już od dłuższego czasu blondyn unikał jakiegokolwiek fizycznego kontaktu z bratem. Skończyły się chociażby łaskotki, przyjacielskie szturchańce czy takie zwykłe przytulenie, gdy młodszy bliźniak był smutny. Nic, ani jednego dotyku, choćby przelotnego. Niekiedy Billa ogarniał strach, czy Tom przypadkiem się czegoś nie domyśla. Na samą myśl o takiej ewentualności oblewał go zimny pot. Ale chyba nie… Przecież za dobrze się z tym krył. Choć z drugiej strony, byli bliźniakami. Rozumieli się bez słów, potrafili bezbłędnie wyczuwać emocje drugiego, ba, nawet często śnili o tym samym! Czy Tom wiedział…? Nie! Nie mógł!
Księżyc zaglądał do hotelowego pokoju i oświetlał swym zimnym blaskiem chłopca leżącego na łóżku. Chłopak był piękny. Szczupła sylwetka, roztrzepane w uroczym nieładzie czarne jak smoła włosy, delikatna twarz, niezwykłe oczy koloru gorzkiej czekolady, teraz skryte za przymkniętymi powiekami. Wyglądał jak anioł. Mógł wzbudzić uczucia nawet zimnego, nieczułego księżyca. Ale on pragnął miłości tylko od jednej osoby.
Od swojego brata.
Tej nocy sen spłynął na znękanego Billa szybciej niż zazwyczaj. Niekiedy dopiero gdy niebo za oknem zaczynało już szarzeć, udawało mu się pogrążyć w niebycie. Bywało, że godzinami przewracał się po łóżku, nie umiejąc zasnąć. I myśląc.
Jego myśli biegły ku Tomowi, choć tego nie chciał. Nie chciał? Czy na pewno? Czyż nie zamykał oczu i nie wyobrażał sobie, że brat jest tutaj, tuż obok niego? Że powoli odsuwa kołdrę i kładzie się przy jego stęsknionym, spragnionym ciele? Że obejmuje, delikatnie gładząc po plecach? A potem całuje, a pocałunek ten jest niczym muśnięcie letniego wiatru? I szepcze: „Jestem przy tobie, braciszku. Kocham cię…”?
Te wyobrażenia wystarczały, by Bill zaczynał drżeć jak liść na wietrze, ale nie ze strachu, oj, nie. On drżał z podniecenia. Dziwne ciepło zalewało jego ciało, rozrzewniało serce, opanowywało umysł. Szaleństwo zmysłów… I wówczas niemal rzeczywiście widział obok siebie Toma, którego dłonie tak cudownie muskały skórę, a usta fundowały niespieszną podróż do nieba, do raju ekstazy. I bywało, że wtedy, myśląc o bracie, sam dawał sobie kilka chwil dzikiej przyjemności, po której przychodziły długie godziny wyrzutów sumienia, połączone z tępym wpatrywaniem się w ciemny sufit i łzami spływającymi po policzkach.
Tak jednak zdarzało się rzadko. Najczęściej wystarczała mu sama myśl o spokojnej obecności Toma, jego uśmiechu i kojącym dotyku. Nic więcej Billowi nie było potrzebne. A nie miał nawet tego. I wiedział, że nigdy mieć nie będzie. Bo przecież TAKA miłość żywiona do brata to grzech, coś plugawego i ohydnego, coś, co należało w sobie stłumić, ukryć w najdalszym zakątku podświadomości.
Tylko, że był pewien problem: Bill tego nie potrafił.
Chciał to spalające go uczucie wyjawić, ale nie wprost, podczas rozmowy, tylko pisząc list. Stworzył kilka wersji, ale żadna mu nie odpowiadała. Bo jak takie coś ująć w słowa??? Tego nie potrafiłby chyba nawet najwytrawniejszy pisarz czy poeta, a co dopiero on – szesnastoletni wokalista rockowy, który uczucia na papier umiał przelewać tylko w postaci piosenek. Nie mógł już jednak wytrzymać tego, jak Tom go ranił, może nieświadomie, ale za to trafiając prosto w serce.
Tego popołudnia było nie inaczej.
* * *
Widok brata w objęciach jakiejś przygodnej dziewczyny zawsze wywoływał w Billu ból, a tym razem dodatkowo wściekłość. Przecież na własne oczy widział jak ta panna jeszcze nie tak dawno migdaliła się z Georgiem! Nie spotkawszy się z większym zainteresowaniem basisty, najwyraźniej postanowiła zabrać się za gitarzystę. Dlatego właśnie widok tej dwójki na kanapie apartamentowego salonu, całującej się namiętnie, wywołał w czarnowłosym atak dzikiej furii. Nikt nie miał prawa wykorzystywać jego brata!
- Mało ci było Georga? – zapytał, stając w drzwiach, gdy już nieco ochłonął po pierwszym wrażeniu. Bo w pierwotnym odruchu miał ochotę rzucić się na tę lafiryndę i siłą odciągnąć ją od Toma.
Gitarzysta i blondynka oderwali się od siebie.
- Zostaw go w spokoju. – Bill podszedł bliżej. – To do niczego nie prowadzi.
- Braciszku, wyluzuj – Tom uśmiechnął się pobłażliwie. – Przecież niczego złego nie robimy, a Tammy wie, jakie są reguły tej gry, prawda, skarbie? – poufale cmoknął blondynkę w policzek.
Dziewczyna zachichotała, potwierdzając tym samym ogólny sens wypowiedzi gitarzysty.
- Jesteś żałosny, Tom – Bill spojrzał na brata pogardliwie.
Ten z trudem zdołał się pohamować.
- Tammy, mogłabyś poczekać na mnie w barze na dole? – próbował zachować opanowanie. – Chciałbym pogadać z moim ‘kochanym braciszkiem’… - Och, mój Boże, jak bardzo Bill pragnął, by Tom nie wypowiedział tych dwóch słów z ironią! – …na osobności…
Blondynka wydęła usta, ale posłuchała. Po chwili bracia zostali w pokoju sami.
- Czy ty musisz się zawsze wcinać? – Gitarzysta podniósł się z kanapy. W jego głosie znać było agresję. – Nic ci do tego, co robię.
- Ale musisz za każdym razem z inną laską? Daj spokój, ta panna to zdzira! Sam widziałem jak niedawno miziała się w barze z Georgiem!
- No i co z tego, do cholery! Przecież nie zamierzam się z nią żenić! Nie zabawiaj się w mojego strażnika moralności! Święty Billuś romantyk!... Sam byś sobie znalazł jakąś lalę, a nie marudził cały czas.
Bill nie kontrolował już drżenia własnego ciała. Ani słów.
- A nie pomyślałeś, że nie chcę, co?! – krzyknął. – Że może nie mam ochoty każdego dnia lądować w łóżku z kimś innym?! Wykorzystywać coraz to nowe naiwne fanki?! Co?! Nie przyszło ci to do tego zakutego łba?!
Jego wątłe ciało całe dygotało ze złości, a oczy przysłoniła podejrzana szklista kurtyna.
- Bill…
- Może ja jestem zakochany! – Młodszy Kaulitz nie pozwalał bratu dojść do głosu. Wiedział, że może potem żałować swoich słów, ale nie potrafił się już powstrzymać. Czara goryczy się przelała. – Może jestem zakochany w kimś, kto na to nie zasługuje! Ale ja, ostatni idiota i naiwniak, nie potrafię przestać tego kogoś kochać! Chociaż wiem, że to beznadziejne!... Cholera, do diabła z tobą, Tom!
Nie panował już nad łzami; popłynęły mu po policzkach. Nie chciał już patrzeć na brata. To sprawiało mu niemal fizyczny ból. Odwrócił się na pięcie i pobiegł w kierunku swojego pokoju.
- Bill, czekaj! Ja…
Równie dobrze gitarzysta mógłby mówić te słowa do ściany. Drzwi za jego bratem zatrzasnęły się z hukiem.
Bill osunął się na podłogę i objął głowę ramionami. Łzy niekontrolowanym strumieniem ciekły mu po twarzy, wsiąkały w materiał spodni.
Tom, dlaczego mi to robisz???
Pytanie pozostało bez odpowiedzi.
A Tom stał na środku pokoju, bezsilnie gapiąc się w drzwi do pokoju Billa. Znowu go skrzywdził. Po raz kolejny zranił paroma głupimi słowami. A przecież nie chciał!
Czego zatem chciał? W tym momencie jednego: pobiec za bratem, paść przed nim na kolana i błagać o wybaczenie, a potem długo tulić w ramionach i scałowywać łzy z jego delikatnej twarzy. Tak wiele pragnął, a nie zrobił nic. Nadal stał w miejscu, nie umiejąc się zdobyć na jakikolwiek ruch. I kompletnie zapominając o jakiejś głupiej Tammy, czekającej na niego w barze.
* * *
W ciemności zachybotał jakiś niewyraźny cień. Cień ów zrobił kilka kroków i niepewnie położył dłoń na klamce. Przez chwilę się nie ruszał, po czym… cofnął rękę. Ale nie odszedł. Stał przez moment bez najmniejszego drgnienia, po czym ponownie wyciągnął dłoń w stronę klamki. Zatrzymał ją kilka milimetrów nad metalowym przedmiotem. Znów wahanie…
Otaczała go cisza, ponura nocna cisza. Wszystko jak gdyby zamarło w oczekiwaniu. Wokół panowała ciemność, tylko z okna salonu dobiegał srebrny blask księżyca. Nie docierał on jednak do wąskiego korytarzyka; tam wszystko spowijała nieprzenikniona czerń.
Za drzwiami, przed którymi zatrzymał się cień, znajdował się pokój. A w tym pokoju, na łóżku spał, a raczej drzemał niespokojnie, czarnowłosy chłopiec, zmęczony płaczem i własną, przytłaczającą go bezsilnością. Cień przysunął ucho do drzwi. Cisza. Zaniepokoiło go to. Wiele by dał, aby wiedzieć, co też dzieje się w pokoju, ale nie umiał się zdobyć na to, by pociągnąć za klamkę.
Bill, braciszku, co ja ci zrobiłem?
Zaczął się zmagać z wyrzutami własnego sumienia.
Bill… Jego kochany brat, jak gdyby lustrzane odbicie jego samego, druga połówka tego samego jabłka. Bez niego nic nie znaczył. Zawsze byli razem, wszystko robili razem. I nie wyobrażali sobie, by mogło być inaczej.
Jego piękny Bill z tymi swoimi wymalowanymi na czarno oczami i roztrzepanymi włosami, wywołujący drżenie serc u tysięcy dziewczyn. Jego piękny Bill, który zawsze budził w nim dziwną, niezrozumiałą czułość. Ten niezwykły chłopak, który, gdy był smutny, sprawiał, że cały świat zdawał się płakać, ale gdy się śmiał, powodował, iż słońce wydawało się świecić jaśniej, a drzewa szumieć bardziej melodyjnie. Jedyny w swoim rodzaju. Jego kochany, piękny Bill.
Znał go niby jak samego siebie, ale nie potrafił do końca przeniknąć tajemnic duszy, poznać sekretów serca, zwłaszcza ostatnio. Oddalali się od siebie, coś wyraźnie się psuło. Bill coraz częściej był smutny, przygaszony, a on… On nie potrafił go pocieszyć. Głupie żarty wydawały mu się niestosowne, a inny sposób… wywoływał strach. Okropny, paraliżujący, skręcający trzewia strach. Ilekroć o tym pomyślał, czuł się wstrętnie z samym sobą. Przecież to jego brat! Krew z jego krwi, kość z jego kości! I on miałby… Nie!!! Nigdy w życiu!
To dlatego ostatnio unikał swego bliźniaka, starał się ograniczyć jakikolwiek fizyczny kontakt z nim. Bał się, że gdy go choćby przytuli, ot tak, przyjacielsko, straci nad sobą kontrolę. Że gdy poczuje to ciepłe, ufne ciało przy swoim, zrobi coś niewyobrażalnie głupiego.
To dlatego te wszystkie dziewczyny… Aby zapomnieć, zatrzeć w sobie niezdrową czułość żywioną w stosunku do Billa. W ich ramionach szukał ukojenia. Łudził się, że w wyniku tych „poszukiwań”, jak je nazywał nawet w wywiadach, znajdzie tę, która pomoże mu uporządkować własne uczucia. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo rani to Billa. Aż do dzisiejszego popołudnia.
A teraz stał przed drzwiami jego pokoju, nie mając odwagi pociągnąć za klamkę. Ale jednocześnie pragnął przeprosić Billa za swoje zachowanie. Nie, przeprosiny to był tylko pretekst. On marzył o zobaczeniu tych niesamowitych iskierek w oczach brata, zanurzeniu dłoni w jego kruczoczarnych włosach, muśnięciu ustami jego zarumienionego policzka. Jego piękny Bill…
Zawsze chciał go chronić, osłonić przed całym złem tego świata. Choć był tylko o dziesięć minut starszy, w dziwny sposób czuł się odpowiedzialny za młodszego brata, już odkąd byli dziećmi. Bill wydawał mu się zawsze taki delikatny, kruchy, starający się ukryć wrażliwą duszę za maską zwariowanego nastolatka i silnego lidera Tokio Hotel. Ale z jego oczu można było czytać jak z otwartej książki. A teraz te piękne, czekoladowe oczy były wypełnione łzami, i to z jego, Toma, powodu.
On, Tom Kaulitz, pozornie taki wyrachowany flirciarz, za nic mający ludzkie uczucia, miał jedną osobę, dla której był gotów poświęcić wszystko.
Czego ja się boję?, pomyślał. Przecież to mój Bill. Może tak miało być od zawsze…?
Mimo to serce biło mu nienaturalnie szybko, gdy nacisnął klamkę i powoli popchnął drzwi.
* * *
Zimne światło księżyca oświetlało postać chłopca leżącego na łóżku. Spał, nadal w swoim dziennym ubraniu, lekko tylko przyrzucony cienką kołdrą, z twarzą przytuloną do poduszki. Na jego widok postać stojąca w progu uśmiechnęła się leciutko.
Drzwi zamknęły się równie cicho, jak się otworzyły. Postać powoli podeszła do łóżka i przysiadła na nim. Wówczas czarnowłosy chłopiec podniósł powieki, początkowo leniwie, ale w końcu otworzył oczy gwałtownie, gdy zdał sobie sprawę, kto przed nim siedzi.
- Tom…
Wspomnienia popołudnia, chwilowo stłumione przez niespokojną drzemkę, znów napłynęły z całą intensywnością do znękanego umysłu. Ciało zwinęło się w kłębek, a usta zadrżały lekko.
- Idź sobie… Nie chcę twoich kolejnych żartów i docinków.
Tom pochylił się odrobinę nad bratem, owiewając jego policzek ciepłym oddechem.
- Naprawdę sądzisz, że przychodziłbym do ciebie w środku nocy, aby grać ci na nerwach?
Bill zadrżał, gdy zobaczył leciutki, na wpół drwiący, na wpół czuły uśmiech na ustach brata.
- Po co w takim razie…
Nie zdołał dokończyć pytania, gdyż wszelką zdolność wydobycia głosu z krtani odebrała mu dłoń Toma, delikatnie gładząca jego policzek.
- Przepraszam za wszystko, Bill. Za wszystkie przykrości, jakie ci sprawiłem. – Głos blondyna był taki ciepły, kojący. – Już nigdy więcej tego nie zrobię, obiecuję.
- Tom…
- Mój piękny Bill… - Gitarzysta obrysował opuszkiem palca usta brata. – Już nigdy nie będziesz sam.
Bill, choć serce waliło mu z emocji niczym młot, zerwał się gwałtownie, siadając na łóżku i odsuwając od Toma.
- Nie żartuj sobie ze mnie! To nie jest zabawne!
- Jest, Bill. Zabawna jest twoja walka z samym sobą. – Ponownie przysunął się do brata i dodał szeptem: - Ale ja nie żartuję. Myślisz, że potrafiłbym robić sobie żarty z czegoś takiego?
Czarnowłosy nie odpowiedział. Przemógł się tylko i popatrzył w ciemne, tak bardzo go fascynujące oczy brata. Nie dostrzegł w nich fałszu. Były przepełnione dziwną mieszanką subtelnego smutku i niezwykłej czułości. I wpatrywały się w jego twarz.
- Mój piękny Bill – powtórzył Tom, delikatnie gładząc go po niesfornych kosmykach czarnych włosów. – Naprawdę chcesz, żebym sobie poszedł? Nie wolisz, żebym został tutaj? Z tobą?
Dla Billa było już tego za wiele. Nie potrafił dłużej opierać się swoim zmysłom. Przylgnął całym ciałem do Toma, nadal siedzącego na krawędzi łóżka. Nie obchodziło go, jak ten zareaguje. Nic go nie obchodziło. Za tę chwilę był skłonny zgodzić się, by jutro świat przestał istnieć. Był gotów iść do piekła, na samo dno otchłani, byle móc trzymać przy sobie ciało Toma. Nie liczyło się nic innego. Tak długo na to czekał!
Tom go nie odepchnął, co więcej, zanurzył usta i nos w jego włosach, wdychając zapach kokosowego szamponu. Bill westchnął, czując zniewalające ciepło rozlewające się po jego ciele. Było mu cudownie, tak cudownie! Miał ochotę krzyczeć z radości.
- Już nigdy cię nie zostawię – szept Toma zaszemrał tuż przy jego uchu. – Jeśli pójdziemy za to do piekła, to razem.
I znów wszystko było jak dawniej. Znów Tom potrafił czytać w jego myślach i wydobyć stamtąd najpilniej skrywane sekrety. Tak, jeśli czeka ich piekło, to wspólnie. Razem od początku do końca. Nie ma i nigdy nie było innych opcji.
Delikatne usta Toma zaczęły się przesuwać, muskając skroń, policzek, nos niczym letni deszcz. Dobrze, tak niebiańsko dobrze... I wreszcie spełnione marzenie – usta Toma na jego własnych. Boże, co za rozkosz! Nie do opisania. Magia.
Cichy pomruk rozkoszy wydobył się z gardła czarnowłosego, a dłoń ułożyła na karku Toma, zmuszając go tym samym do pogłębienia pocałunku. Blondyn zafascynowany był reakcją brata. Bill stanowił niesamowite połączenie czułej niepewności i drapieżnego pożądania, kobiecej delikatności i męskiej siły. W ogóle był ideałem. Był niczym kobieta i mężczyzna w jednym ciele.
Tom zanurzył dłoń w jego czarnych włosach, na których igrały księżycowe blaski. Bill jęknął, gdy ręka blondyna wślizgnęła się pod jego koszulkę i przesunęła wzdłuż kręgosłupa. Ciało młodszego z braci wygięło się w delikatny łuk. Jego zmysły szalały. Nareszcie miał to, o czym marzył – miał swojego ukochanego Toma przy sobie, słyszał bicie jego serca przy swoim, czuł ciepło jego ciała. W ramionach Toma znikały wszystkie smutki tego świata, rozpraszały się wszystkie strachy. Wreszcie Bill mógł poczuć się potrzebny i bezpieczny. Nie było mu potrzebne nic więcej.
Tej nocy po raz pierwszy od bardzo dawna nie był sam.
* * *
Przez okno zaglądały do hotelowego pokoju słoneczne blaski, spowijając go świetlistą, ciepłą poświatą. Jakiś jeden zabłąkany promyk ułożył się na policzku śpiącego czarnowłosego chłopca. Nastolatkowi to nie przeszkadzało – pogrążony był spokojnym, kojącym śnie. Zdawał się nawet uśmiechać delikatnie, jak gdyby śnił jakiś piękny sen. Leżący obok niego chłopak z jasnymi draedami, przypatrywał się mu uważnie. Również na jego ustach błąkał się czuły, subtelny uśmiech. Mógłby tak leżeć do końca życia, wpatrując się w tę delikatną, niemal anielską twarz. Twarz jego ukochanego brata.
Wyciągnął dłoń i pogładził policzek czarnowłosego, ostrożnie, tak, by go nie zbudzić. Ale tamten, wyczulony na najlżejszy nawet dotyk, zamruczał coś przez sen i mocniej wtulił się w poduszkę. Draedziarz uśmiechnął się do siebie.
- Bill, wstawaj, śpiochu – szepnął tuż nad jego uchem.
Odpowiedzią był głośniejszy, rozkoszny pomruk i zadowolony uśmiech na słodkich ustach. Bill przeciągnął się, nadal nie otwierając oczu. A gdy wreszcie uniósł powieki, zobaczył nad sobą najukochańszą twarz pod słońcem.
- Cześć…
- Jak się spało? – Tom musnął ustami czubek jego nosa.
- Cudownie. Która godzina?
- Prawie jedenasta.
- Jedenasta? – Bill zrobił niezadowoloną minkę. – Czemu mnie budzisz tak wcześnie?
- Bo na czternastą mamy zaplanowaną sesję zdjęciową.
- Nie mam ochoty na sesję zdjęciową – ponownie przeciągnął się i ziewnął szeroko.
- A na co masz ochotę? – Pytanie Toma, zadane lekko rozbawionym tonem, wydało się jego bratu dość prowokacyjne.
- Uhm… na ciebie – przyciągnął go do leniwego pocałunku, udowadniając, że jest wyjątkowo podatny na podobne prowokacje.
Gdy wreszcie ponownie położyli się obok siebie, a Tom delikatnie gładził włosy, szyję i ramię brata, Bill popatrzył na niego, ale w oczach miał cień smutku.
- Tom, czy to wszystko jest prawdą?
- Prawdą? – blondyn zmarszczył brwi. – Ale co?
- No… to, że przyszedłeś do mnie – jego głos był cichy, niepewny. – Że jesteśmy teraz tutaj, razem…
- Oczywiście, że jest prawdą – Tom pogłaskał brata po policzku. – I powiem ci więcej. Tak może być każdej nocy, jeśli tylko zechcesz.
Ciało Billa zalała nagła fala cudownego rozrzewnienia. Nie, on nadal nie mógł w to uwierzyć. Wydawało mu się, że śni, jak już wczesniej wielokrotnie, z tym, że ten sen jest wyjątkowo realistyczny. Ale przecież Tom zapewniał, że to prawda. Chyba należało mu wierzyć, czyż nie?
- Tom?
- Uhm?
- Powiedz mi jeszcze tylko jedno – spojrzał w orzechowe oczy brata. – Dlaczego?
Na wargi Toma wystąpił uśmiech, który wydał się czarnowłosemu najpiękniejszy na świecie.
- Może tak musi być, że każdy potrzebuje czasu, by dostrzec prawdziwe uczucie. I aby przestać się go bać.
Bill przymknął powieki, w myślach powtarzając te słowa po raz drugi, trzeci, dziesiąty… Tak szczęśliwy nie czuł się nigdy wcześniej w życiu. Aż bał się tego szczęścia. Wiedział, że on i Tom będą musieli się bardzo pilnować, by nie zdradzić się ze swoimi uczuciami. Za dnia będą tylko, a może aż, braćmi. Będą podróżować, dawać koncerty, udzielać wywiadów, pozować do zdjęć, spotykać się z fanami. Wszystko jak dawniej. Ale noce już nigdy nie będą takie jak wcześniej. Bo nocą Tom przyjdzie do jego pokoju, przytuli, obejmie i pozwoli zasnąć w swoich ramionach. A wtedy znikną wszystkie żale, wątpliwości i troski dnia codziennego. Nic więcej Billowi nie było potrzebne. Tom był jego niebem, nawet jeśli to uczucie miałoby prowadzić ich obu do piekła. Bill był gotów tam zstąpić, byle Tom kroczył u jego boku.
Uśmiechnął się sam do siebie.
I wreszcie wszystko było na swoim miejscu, tak jak powinno być od zawsze.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loreley dnia Środa 07-02-2007, 11:18, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kay
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wherever...
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 10:57 Temat postu: |
|
|
Ooo... jejku 8-|
Sama się sobie dziwię [bez obrazy], ale podobało mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 11:58 Temat postu: |
|
|
To jest jedna z najpiękniejszych jednoczęściówek, jakie przeczytałam. Z każdego słowa biło to uczucie i jednocześnie niepewność, a potem ta błogość budzenia się przy swoim, zdawałoby się nie do spełnienia, marzeniu...
Prawdę mówiąc to nie spodziewałam się dobrego zakończenia. Nie wiem dlaczego, ale w moim wyobrażeniu takie historie kończą się źle, smutno, ale z iskierką nadziei na lepsze jutro i zmiany. Ty naprawasz mnie jakimś pozytywnym uczuciem, które pozwala mi choć trochę uwierzyć, że to ma sens.
Dziękuję Ci, Loreley, za tak piękne opowiadanie, które na długo pozostanie w mojej pamięci. Od teraz ta piosenka Understanding będzie mi się kojarzyła z Twoim opowiadaniem i miłością Billa i Toma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*JoFy*
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z wyobraźni :)
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 12:46 Temat postu: |
|
|
wiesz....to było niesamowite
naprawde brak mi słów...
wysłać do psychiatry?
a kto by nam taki super opa pisał?
nie no naprawdę jestem pod wrażeniem
tak wspaniale i dokładnie opisałaś emocje
nie było żadnych dzikich 'orgii' itp., za co wielki plus
po prostu subtelne, ale jakże silne uczucie bliźniaków
aby tylko byli przy sobie i dla siebie
i jak Tom mówił "mój piękny Bill' - bosko
a Bill tu naprawdę wydaje się tu taki bezbronny i beradny
nic tylko przytulić
po prostu pomysł gites< widocznie tez jestem zwolenniczką takich akcji>
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasiana
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krainka miminków xD
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 12:51 Temat postu: |
|
|
Ja pierdziele..zajebi*** bardzo mi się podobało.Wybudzało we mnie łzy i śmiech.Smutek,rozpacz..nie da się opisać..zzajjebifajnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julie
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z zaświatów =)
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 13:02 Temat postu: |
|
|
Ładne. Piękne.
Dużo uczuć i to mi się podoba.
Lubię takie opowiadania .
Pozdr ;*!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kazia
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: od Bloo
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 13:08 Temat postu: |
|
|
...
...
...
jestem pod wrażeniem.
i muszę to powiedzieć - wielki, wielki plus za fabułę.
za to, że się odważyłaś i po prostu napisałaś...
wszystko było takie... perfekcyjne.
śliczne, nie naciągane... realne.
ta więź między nimi.
miłość Billa i ta obojętność Toma, który potem zrozumiał swój błąd.
tutaj wystarczyły tylko uczucia.
żadnych szaleńczych posunięć.
tylko to, co obydwoje czują.
gratuluję i mam nadzieję, że jeszcze nie raz, ani nie dwa zaskoczysz mnie tak śliczną jednoczęściówką...
pozdrawiam,
ciocia kazia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yunis
Dołączył: 26 Cze 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam, gdzie sypiają Anioły...
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 13:24 Temat postu: |
|
|
wdech, wydech, wdech, wydech....
8-0 ... WOW !!!
Biła nie będę, wrecz przeciwnie
Super !!! Świetne !!!
Inaczej nie jestem w stanie wyrazić mojego skromnego zdania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 14:50 Temat postu: |
|
|
Czytałam już kilka jednoczęściówek o tej tematyce, ale Twoja była najlepsza. Po pierwsze długość. Uwielbiam dobrze napisane długie opowiadania. Po drugie te emocje... To było coś niesamowitego. Tak jakbym widziała ich wszystkie myśli.
I to zakończenie, bardzo lubię szczęsliwe zakończenia, bo przeciez na świecie jest także wiele radości, dlaczego nie miałoby jej być w opowiadaniach.
Śliczne opowiadanie.
Jak zresztą wszystko, co napiszesz.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schwungfeder
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 16:53 Temat postu: |
|
|
Loreley.
Brak mi słów.
Nie jestem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Po prostu nie wiem co powiedzieć.
Nie ma przymiotników, epitetów żeby opisać moje wrażenia.
Po pierwsze...
Czytałam wiele, mnóstwo, takich prac, ale tylko TYLKO ta, pozwoliła mi naprawdę w głowię zobaczyć Toma i Billa razem.
Inne miały zawsze jakoś tworzyły niewidzialną barierę w mojej głowię... a tu?
Po raz pierwsze wyobraziłam sobie ich razem. Widziałam wszystko dokładnie.
Blask księżyca, pokój, w którym byli, każdy tuch.
Niesamowite.
Po drugie...
Gdyby wydawano książki, w których język i styl byłby taki jak Twój, to byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Opisy... Piękne. Po prostu piękne.
Jesteś wielka.
Stoisz na czele moich mistrzyń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mod-Troskliwy Miś
TH FC Forum Team
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 1568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Tesco
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 20:34 Temat postu: |
|
|
cudnie pieknie
operujesz słowami jak malarz farbami
wybeirasz te naidealniejsze, najcudowniejsze
pieknie
jestem zauroczona
słowa ktore uzyłąś były peiken, pozwalały mi byc obok tam widziałam płacz Billa i złość i rozpacz
fabuła hmm bałam sie jej bo baąłm sie opowiadan kazirodczych, ale twoje było inne
piekne
ejstem zauroczona az dziwnie mi cos powiesdziec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fuken
Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 20:56 Temat postu: |
|
|
Loreley...
Jestem bardzo mile zszokowana... xD
Napisałaś kolejne boskie opowiadanie
Nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam przy tym opku twój nick...
Dużo było opowiadań tego typu, ale to jest jedno z lepszych!
Szkoda, że to jednoczęściówka. Ale kij
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Immortelle
Gość
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 21:14 Temat postu: |
|
|
O matko...
Wiesz, że to jest świetne?
Muszę przyznać, że lubię ten temat, ale ostatnio był taki popularny... I żadne opowiadanie o miłości Billa i Toma nie dorastało do pięt temu Twojemu. Tego jestem pewna.
Śliczne opisy, wszystko takie realistyczne... Cudownie opisane... Bardzo ładny styl...
Same plusy.
Aż brak mi słów.
Powaliłaś mnie na kolana, tak.
Jeszcze raz. Świetne.
Podziwiam.
Życzę weny, czekam (!) na Twoje kolejne dzieła,
Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
hamletka
Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: częstochowa
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 22:14 Temat postu: |
|
|
ja chyba jako jedyna troche sie przyczepie, nie do szczegułów natury technicznej- stylu itd. błędów nie było, narracja wspaniale poprowadzona, opowiadanie trtzyma w napieciu, mialm dreszcze, temat uczucia piękny, ale... no właśnie, jakoś dziwnie mi sie czuytało o miłości kazirodczej, bo jakos nikt tego nie zauważył... czy mi sie wydaje, czy faktycznie podczas przemilczanego fragmentu wydarzyło sie coś wiuecej niz głaskanie po głowie? dziwnie mi sie czytało o tym, nie culam obrzydzenia, ale coś mnie odrzucało w moze w kwestji barier mentalnych, bo u mnie takie występują... dobre były opisy tych uczuc Billa, które on odrzucał, ale jak dla mnie pokazanie happy endu miłości kazirodczej to już prezesada, bardzo fajnie napisane, śliczne opowiadanie, ale może gdyby miało nieszczesliwe zakonczenie... ehhh moze jestem staroświecka, aletak sądzę, byłabym w stanie zakceptować, gdyby była to miłość homoseksualna, ale nie do brata... ale generalnie pod względem technicznym świetnie napisane... pozdrawiam
ps. Obejrzałam filmik... świetny, bardzo mi sie podobał, opowiadanie cudowne, dużo emocji, co nie zmienai faktu, ze nadal uważam, co uważam... moze zbyt na serio je biorę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beata
Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 28-12-2006, 23:34 Temat postu: |
|
|
Po przeczytaniu wstępu, od razu domyśliłam się jaka będzie tematyka tej jednoczęściówki. Następnie obejrzałam filmik i z wypiekami na twarzy, z otwartymi ustami, aż zaschło mi w gardle, prześledziłam tak pięknie opisane przez Ciebie uczucia chłopaków względem siebie.
Najpierw zagubionego i osamotnionego, nieszczęśliwego w swojej miłości Billa, potem, próbującego się bronić przed uczuciem Toma, który nie radzi sobie sam ze swoimi emocjami, chce za wszelką cenę zabić w sobie miłość do brata, znieczula ból coraz to nowymi romansami z dziewczynami. Uczucie jednak zwycięża.
Przyznaję; miałam dreszcze, ale to przecież piękne, że Twoje pisane słowo tak może zawładnąć człowiekiem. Cudownie wyraziłaś nim tę miłość.
Kilka lat temu, wstrząsnął mną pewien artykuł w gazecie. Pisała 18-letnia dziewczyna, że kocha z wzajemnością swojego 20-letniego brata. Rodzice się cieszą, bo dla wszystkich są tylko wspaniałym, kochającym się rodzeństwem i nikt nie wie jak bardzo cierpią i co czują. Wieczorami tulą się do siebie i z trudem powstrzymują od zbliżenia. Wyobraziłam sobie, jaką ta sytuacja musi być dla nich tragiczną. Teraz to wspomnienie wróciło, wygrzebałam je z pamięci przy okazji lektury Twojego opowiadania. To nic, że w tym wypadku był to chłopak i dziewczyna; uczucie tak samo trudne i zakazane.
Niestety, takie rzeczy się zdarzają, są tragedią dla wielu ludzi, bo taki związek nie ma przyszłości, jest z góry skazany na niepowodzenie, utrzymywanie go w tajemnicy. Jest to wielkie cierpienie, które u Ciebie przeradza się w szczęście. Szkoda, że w życiu nie kończy się happy endem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisq
Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 0:04 Temat postu: |
|
|
Zazwyczaj otwieram opka tylko po to, aby odznaczyc "posty nieprzeczytane". Tutaj spojrzałem też tylko na komentarz Beaty, bo ona fajnie komentuje, a opka jakoś nie chciało mi się czytać. Ani tego, ani żadnego. Po przeczytaniu jej komentarza zaciekawił mnie filmik. Obejrzałem go.. Z otwartymi ustami.. Jestem w szoku.. Miałem łzy w oczach.. Mimo, że nie znam angielskiego dobrze, zrozumiałem.. Smutne.. Rzadko mnie coś doprowadza do płaczu... Co prawda nie płakałem, ale bylem bardzo bliski. Miałem już szklane oczy.. Rodzice mnie zganiają z kompa.. Miałem zamiar przeczytać jutro opka, ale nie wytrzymam.. Przeczytałem 1 akapit i ... Nie mogę... Właśnie drukuję to opko.. Poczytam sobie w łóżku.. Domyślam się o czym jest to opko i jakie jest zakończenie.. Chciałaś wywołać płacz u czytelników.. Chyba Ci się to uda.. Zwłaszcza u mnie.. A ja bardzo rzadko płaczę.. Już mi gorąco jak to pisze.. Idę.. Skomentuję jutro.. Pozdrawiam..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annette
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 1:41 Temat postu: |
|
|
OoOo..
Twój styl pisania jak zwykle niesamowity.
Bardzo lekki.
Ale szczerze to fabuła nie bardzo. Nie chodzi o twoje wykonanie, bo już pisałam wcześniej, że było cudowne.
Tylko.. ja po prostu nie lubię wątku "Bill i Tom razem".
Jakiś niesmak czuję, gdy czytam takie opowiadania.
Ale jeszcze raz powtórzę, że zniewala mnie twój kunszt literacki.
Oby tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 10:41 Temat postu: |
|
|
Dobra, widzę, że trochę namieszałam, zresztą mogłam się tego spodziewać wybierając taki temat. Nie będę odpowiadać na wszystkie komentarze po kolei (choć za każdy jeden serdecznie dziękuję ), odpowiem jedynie tak zbiorowo.
Po pierwsze bardzo się cieszę, że aż tak wielu z Was odebrało ten tekst pozytywnie. Powiem szczerze, miała potworne obawy przed wklejaniem go na forum i jestem mile zaskoczona, że nie wywołał w Was obrzydzenia. Bo różne mogą być reakcje na tego typu tematy...
Po drugie - kieruję to głównie do hamletki - chodziło mi nie tyle o pokazanie miłości w pełnym jej wymiarze, ale bardziej o bliskość, czułość, miłość bardziej platoniczną niż fizyczną. I tego oczekuje od brata 'mój' Bill. Zresztą chyba dwa razy jest wspomniane, że nic więcej nie jest mu potrzebne poza poczuciem, że Tom jest przy nim, nie ignoruje go, przytuli, pocieszy.
Masz rację, przemilczałam fragment mówiący o tym, co się wydarzyło po pocałunku. Przemilczałam z całą premedytacją. Nie chodzi nawet o to, że bym nie umiała opisać ich ewentualnego zbliżenia (nie wiem, może bym umiała, nigdy nie próbowałam napisać takiej sceny), ale zwyczajnie nie chciałam stawiać kropki nad i. Chciałam pozostawić każdemu pewne pole do domysłów. Mogłam przecież napisać - nawet bez szczegółowego opisu, ale zwyczajnie wspomnieć - że działania Billa i Toma wyszły daleko poza pocałunki, czy też nie. Nie napisałam. Niech każdy stworzy własną wersję. Ja też mam swoją.
Po trzecie - zdaję sobie sprawę, że miłość kazirodcza to przekleństwo i straszna męka. I przecież Bill i Tom w tym opowiadaniu też się męczą ze swoim uczuciem, przez dłuższy czas nie potrafią zaakaceptować tego, co ich spotkało, chcą jakoś zatrzeć w sobie tę miłość. Jeśli nie zbyt wystarczająco tragicznie to przedstawiłam - wybaczcie. Ale ja nie potrafię epatować tragizmem z każdego zdania i rozdzierać szat.
A to szczęśliwe zakończenie... Przecież nie wiadomo, co będzie się działo później. Ja mam co do tego mieszane uczucia, a, wydaje mi się, Bill i Tom, też doszliby w pewnym momencie do wniosku, że to nie jest takie proste, jakby się na początku wydawało.
Sequelu nie będzie. Również w tym przypadku pozostawiam Wam wolną rekę w wyobrażaniu sobie dalszego ciągu.
Dlaczego zatem skończyłam to szczęśliwie? Żeby było inaczej niż przeważnie bywa w tego typu opowiadaniach. Zresztą, pamiętacie opowiadania Minq? U niej też było szczęśliwie.
Poza tym do końca życia zapamiętam jedno zdanie, które przeczytałam w jakimś opowiadaniu, nie tutaj, ale nie pamiętam już gdzie. "Każda miłość jest piękna, nawet ta zakazana". I nawet jeśli można z tym polemizować, to niewątpliwie zdanie to wywarło na mnie wrażenie.
Lisq, wybacz, że zakończenie Cię rozczaruje
Na zakończenie chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować za komentarze i za, mimo wszystko, dobry odbiór tego opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie
Loreley
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mala
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: juz kazdy chcialby wiedziec
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 13:03 Temat postu: |
|
|
Bosze...
Moze ja jakas glupia jestem ale sie poplakalam
jak to czytalam
to bylo piekne
a ich uczucia tak wspaniale opisane
masz talent
gratuluje
piekne....
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tajniaczka
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2638
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Kraków *.*
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 14:19 Temat postu: |
|
|
O tak.. przeczytałam.
Weszłam, popatrzyłam na dedykację i już wiedziałam o czym to będzie.
Zaraz sobie filmik oglądnę..
Wydrukowałam, włączyłam nastrojową muzykę i poszłam do łóżka, zeby czytać.
Czytałam chyba każde opowiadanie o tej tematyce i.. to było najpiękniejsze.
Wyjątkowe.
Opisało każdy szczegół..
Tak pięknie opisujesz. Chłonęłam każde słowo z coraz szybciej bijącym sercem.
Nie płakałam.
Na koniec się uśmiechnęłam..
Tak, ta miłość jest zakazana. Ale każda jest piękna.. tak jak napisałaś.
Jejku, nie wiedziałam, że tak dobrze piszesz^^
Piękne opisy, mistrzowski styl.. nic tylko zazdrościć.
Wiesz, ja się cieszę, że nie opisałaś ich stosunku. Pozostawiłaś tą nutkę tajemnicy..bo to mogło zepsuć wszystko.
A teraz jest dobrze.
Nie, ja nie potrafię ubrać w słowa, to co czuję..
Chyba to jest najlepsza jednoczęściówka jaką tu czytałam.
I mówię to z pełną odpowiedzialnoscią.
Była Minq, była Sick, teraz jesteś Ty.
To było napisane naprawdę mistrzowsko.
Nic bym nie zmieniła..
Kończę, bo i tak nie zdołam napisać tego co czuję i myślę.
Cudownie.
Czekam na następne i życzę weny..
Oczarowałaś mnie.
Magia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sylvaticca
Dołączył: 11 Gru 2006
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 15:04 Temat postu: |
|
|
Jestem w szoku. To było śliczne Zmieściłas w tym tyle emocji... Strach, pożadanie, miłość, gniew, troskę... No po prostu cudo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loreley
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chyba bardziej Opole
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 15:34 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, wzruszyłam się. Nie prawcie mi tylu komplementów, bo wpadnę w samozachwyt
Aha, wiele z Was pisze, że zna dużo opowiadań o takiej tematyce. Mogłabym prosić o jakieś linki na PW? Chciałabym sobie porównać...
Tylko nie po niemiecku proszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kokotka
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Częstochowa xD
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 16:01 Temat postu: |
|
|
Niby czytałam juz wiele opowiadań o tej tematyce ...
ale to jest niesamowite ...
takie inne i chyba najlepsze z nich wszystkich
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hamletka
Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: częstochowa
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 18:08 Temat postu: |
|
|
hmmm... wiem, ze potrafilabyś opisać ich zbliżenie, ale w tym momencie było to zupełniie niepotrzebne, jeżeli chodzi o opisanie uczuć, emocji, tego, co siedzi im w głowie, że tak strasznie cierpią i nie mogą być jak normalna zakochana para, jak dwoje ludzi, ktorzy nie umieja bez siebie życ, nie umieja oddychac innym powietrzem niż to, które powstaje po ogrzaniu przez ich miłość... wspaniale ci sie udało to ukazac i naprawde jest to bardzo kunsztowne opowiadanie... tylko generalnie jakos ten temat... hmmm... nie wiem sama co mam myśleć, wywołałaś u mnie burzę mózgu, nie wiem co mam sadzić, wspaniałe było to co nam opublikowałas, ale... nie wiem, jakieś ale we mnie jest i chyba pozostaniue... aha jeszcze cos... tu jest wystarczajaca ilość tragizmu, nei musisz go dawac wiecej, szkoda mi ich, bo najbardziej krzywdza samych siebie... nie chodzi tu o przeklenstwo [jezeli ktos ma inny poglad ma do tego prawo] ale wewnetrzna mękę i coś w tym jest z jakiegos psychologicznego blędu, bo jezeli dwoje ososbnikow wychowuje sie razem od dziecka to generalnie nie czuja do siebie popedu i miłości jak dwoje zakochanych, chodzi mi tu o rodzenstwo, ale niekiedy i u "nierodzenstwa" tak jest odnosze sie tu do postawy, nie do opowiadania, ktore jest świetne i nie ulega to wątpliwości... podjęłaś trudny temat i chyab fajnie by było, gdyby ludzie zatrzymali sie nad nim, a nie nad twoim- droga autorko kunsztem i talentem, co do któłrego nikt nie kwestionuje...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ave_ziemniak
Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: White100-k
|
Wysłany: Piątek 29-12-2006, 20:02 Temat postu: |
|
|
obejrzałam filmik i... się popłakałam
czytałam opo i co robiłam?? płakałam xD
dopiero przy drugim podejściu byłam zdolna wyłapać kilka błędów stylistycznych...ale stwierdziłam, że są nie warte uwagi pod względem całości...
może jestem jakimś małym zboczuchem ale kocham op o takiej tematyce...a te jest jednym z najlepszych jakie dane mi było przeczytać...
dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|