|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
funny-feeling
Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warshauuu.
|
Wysłany: Sobota 09-12-2006, 22:35 Temat postu: Red Blues. :) |
|
|
Red Blues to tytuł płyty Mary Coughlan. Składa się na nią jedenaście utworów, autorstwa różnych artystów, jednak to ekspresja i wyjątkowy styl Mary sprowokował mnie do napisania tego opowiadania.
można posłuchać w trakcie np.
Mary Coughlan Band - Meet me where they play the blues-1985
lub
Mary Coughlan Band - Ain't nobody's business
Red Blues
"Every place that I go,
Well, it seems so strange.Without your love, baby, baby,
Things have changed."
Było jeszcze wcześnie, gdy ujrzałem Ją kątem oka. Ustawiałem brzmienie, wciskając dźwięki między ruch pokręteł, starając się znaleźć to coś. Stanęła obok bez słowa. Wiedziała, że już Ją zauważyłem. Nie obróciłem się od razu. Wymuskałem kolejną zagrywkę i oparłem gitarę o piec. Basy mi nie odpowiadały.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- Nie zostanę na koncercie - odparła chłodno. Znałem ten chłód. Przez ostatnie tygodnie często gościł w Jej głosie. Wczoraj. Przedwczoraj. Przed-przedwczoraj nie, ale wtedy się kochaliśmy i staraliśmy się nie myśleć o niczym. I dzisiaj znowu.
- Szkoda - powiedziałem i prawie w to uwierzyłem. Ona prychnęła, jakby zniecierpliwiona.
- To koniec, prawda? - zapytałem po krótkim milczeniu. Odwróciła wzrok.
- Na to wygląda - odparła cicho. Pokiwałem głową i znowu chwyciłem gitarę.
Męczyłem się chwilę z ustawieniami, uporczywie nie patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała. Czułem ulgę, dziwny rodzaj ulgi zmieszanej z brudem i wstydem. To wszystko?, pytała część mnie. Tak, odpowiadała inna część.
W końcu obróciłem głowę, ale Jej już tam nie było. Pokręciłem głową i wróciłem do ustawiania brzmienia.
Basy mi nie odpowiadały.
"They did the Boogie
real slow
with the blue lights
way down low"
Podszedłem do baru i poprosiłem o colę. Ktoś klepnął mnie w plecy. Gdy obróciłem głowę, trafiłem na promienny uśmiech Gustava.
- Jak tam? Cola? Walnij sobie piwko.
- Ktoś musi trzymać pion.
- To rock. Tu chodzi o feeling, a nie o pion - parsknął śmiechem. Później łyknął piwo z kufla i dodał - Widziałem tę twoją…
- Tak.
- Będzie na koncercie?
- Nie.
Pokiwał głową w sposób, w który tylko przyjaciel może pokiwać. Później milczał w sposób, w jaki tylko przyjaciel może milczeć. Knajpa powoli się zapełniała, a my staliśmy przy barze racząc się kofeiną i chmielem.
- Już czas - rzucił i odstawił puste szkło.
- OK - odparłem dopiwszy colę.
- Be cool.
- Stay cool..
Chwilę później byliśmy już na scenie.
"Baby, take off your coat, real slow.
Baby, take off your shoes.
I'll help you take off your shoes.
Baby, take off your dress.
But you can leave your hat on"
Podłączyłem gitarę i usłyszałem to niesamowite buczenie, to coś, co sprawia, że ciarki przechodzą po plecach, a palce same układają się na gryfie. Wydobyłem jeden przeciągły dźwięk i przez chwilę byłem gdzie indziej. Byłem tam, gdzie tańczyłem z Nią, blisko, tak blisko, ach, jak blisko w knajpie, gdzie nikt nigdy nie tańczył, obracając się w rytm powolnego, smętnego, leniwego bluesa. Byłem tam, gdzie chciałem Jej, a Ona mnie. Byłem tam, gdzie wszystko się zaczynało, gdzie w rytmie tego leniwego bluesa byłem gotów powiedzieć Jej wszystko, byleby ta chwila trwała, byleby ten blues nie kończył się po 5:12, byleby ta noc miała nigdy nie minąć. Byłem tam, gdzie nie było pocałunków, nie było seksu, nie było zawsze, nigdy, nie i może, gdzie było tylko i wyłącznie tak i gdzie było mi tak dobrze. Chyba wtedy byłem zakochany. Chyba tak.
Szybkie nabicie i uderzyliśmy szybko, ostro, pół-rockowegy kawałek, bez zbędnej gadaniny, konferansjerki i innego mordującego muzykę szajsu. Graliśmy i - dzięki Bogu - nie miałem czasu na myślenie i wspomnienia.
"Start the motor, shut the motor off,
Start the motor, shut the motor off,
Start the motor, shut the motor off,
It's a toy for all the little girls and boys."
Krótka przerwa i tym razem wolniej, funkowo, wprawiając obleczone w obcisłe dżinsy damskie biodra w ruch. Spoglądałem po twarzach i widziałem ten wyraz mistycznego niemal uniesienia, umalowane oczy przymknięte, by pełniej rozkoszować się dźwiękami, wymowną grę dłoni na wpół mamiących jadowitego węża, na wpół naśladujących tarantinowskiego twista. Były młode, były ładne i w jakiś sposób niezwykle pociągające. Na siłę szukałem wzrokiem takiej, z którą mógłbym mieć ochotę spędzić tę noc.
A jednak oczy uparcie poszukiwały znajomego filaru, pod którym zwykle stała, sącząc drinka i z politowaniem spoglądała na te młode, ładne, pociągające dziewczyny. Nie było kpiny w jej oczach, nie było wystudiowanego wyrazu znużenia na twarzy, nie było spojrzenia, które złośliwie zawsze patrzyło gdzie indziej.
Nie było Jej.
"Cos you see, I love you so much
And I don't want you to leave me, boy
Most of all, I don't want you to set me free"
Krótka przebierzka po garach, na tyle długa, bym wyciągnął z kieszeni slide i wślizgnął się jękliwie w pierwsze takty nastrojowego podkładu. Płaczliwe dźwięki, pomyślałem. Chciałem skończyć grać, wrócić do domu, usiąść na łóżku i płakać. Ale wiedziałem, że tak nie będzie. Nigdy nie płakałem. Teraz też nie będę. Nie z Jej powodu. Grałem więc, bo nic mi więcej nie pozostało. Zatopiłem się w grze…
Siedzieliśmy u Niej w pokoju, zasłuchani w panującą ciszę. Nie lubiła muzyki. Nie rozumiała jej.
- Co chcesz porobić?
- Nic - odpowiedziała. Patrzyła na swoje nierówno pomalowane paznokcie, po trosze z odrazą, po trosze ze znudzeniem.
- Moglibyśmy jutro skoczyć do kina.
Prychnęła tylko w odpowiedzi. Filmów też zbytnio nie lubiła.
- Chciałabyś? - zapytałem mimo wszystko.
- Pewnie - odparła bez entuzjazmu.
- Na co?
Znowu parsknięcie, tym razem głośne, znaczące.
- Nawet nie wiem, co grają - odpowiedziała.
- Właściwie chyba nic ciekawego.
- No to pewnie, chodźmy - rzekła przymilnym głosem. Obojętność ustąpiła drwinie.
- Jak nie chcesz, wystarczy powiedzieć.
- Nie chcę.
Wyszedłem dziesięć minut później i ruszyłem prosto w kierunku autobusu. Wiedziałem, że obserwuje mnie z okna. Zawsze to robiła. Zawsze obracałem się i machałem jej na pożegnanie. Tym razem nie obróciłem się. Chciałem coś zamanifestować. Nie wiem co. Coś. Że jest mi źle. Nie wiem. Nie obróciłem się.
Skończyłem solówkę i usłyszałem gwałtowne brawa. Bill pokiwał z uznaniem głową i przeszedł gładko w kolejną zwrotkę. Nie myślałem o solówce, nie myślałem o nim, o koncercie i o muzyce.
Myślałem o tym, jak wiele bym dał, żeby jednak się obrócić i Jej pomachać.
"I'm mooning all the morning
and mourning all the night
And in between it's nicotine
And not much heart to fight
Black coffee
Feelin' low as the ground
It's driving me crazy just waiting for my baby
To maybe come around..."
Przerwa. Nienaturalnie zmęczony odłożyłem gitarę i stanąłem przy barze. Kiwałem tylko głową, gdy jakaś pryszczata nastolatka siliła się na komplementy względem mojej gry.
- Super… ta solówka slidem, po prostu ekstra. Normalnie wymiękłam jak to usłyszałam…
- Mhm.
- Chciałabym kiedyś tak grać… ale do tego na pewno trzeba talentu i dużo, dużo ćwiczeń…
Umilkła jakby oczekiwała, że powiem jej, że istnieje jakiś trik, pstryknięcie palcami, lub królik z kapelusza, który czyni gitarzystą. Ale triku nie ma. Są za to zdarte opuszki palców.
- Co będzie? - włączył się barman.
Poprosiłem o kawę i przeciągnąłem dłonią po dredach, spoglądając w mętne odbicie w brudnym lustrze wiszącym nad barem. Czego oczekiwałem? Dredowaty gość z gitarą w dłoni i irracjonalną ambicją znalezienia kogoś, kto zrozumie. Kogoś, kto…
- Co będzie? - włączył się barman, wtedy, w tym wiejącym pustką barze, gdzie Ją poznałem.
- Kawa - odparłem i wyciągnąłem fajkę z paczki. Kawa i papierosy. Cudownie dekadenckie.
- Kawa i papierosy - odezwała się, z uśmiechem na ustach - Cudownie dekadenckie.
- Bezbłędne - odparłem i odpaliłem Jej fajkę. Spoglądaliśmy na siebie w milczeniu. Podobała mi się. Jej za mocny makijaż, niedokładnie zafarbowane włosy, to jak nerwowo obracała w dłoni zapalniczkę. Podobało mi się Jej milczenie.
- Idziesz? - odezwał się do mnie znajomy. Chciał przenieść się gdzieś, gdzie będą ludzie, dziewczyny, wrzawa.
Nie odpowiedziałem od razu. Spojrzałem Jej w oczy, a uśmiech stopniowo znikł z Jej pokrytych tandetnym błyszczykiem ust.
- Znajdę was później - odparłem w końcu.
Kłamałem.
"Pull up to my bumper baby,
In your long black limosine,
Pull up to my bumper baby,
And drive it in between."
Gustav skinął na mnie dłonią i podszedłem do niego i dwóch dziewczyn, których nie znałem. Były całkiem ładne, wesołe i nieco pijane. Mrugnięcie oka ze strony bębniarza powiedziało mi wszystko. Fanki.
Przywitałem się uprzejmie i zacząłem klasyczną pozbawioną większego sensu gadkę. Jak się bawicie, dobrze, że fajnie, miła atmosfera, tak, tak, mhm, jak ten bluesman? B.B. King? nie no, tak strzelałem, ha cha, he he, pewnie, piwo jak nic się nadaje do rocka, ja kawę, nie, nie jestem chory, ha cha, napiję się po koncercie, z wami? pewnie, że tak, z przyjemnością, co poza tym robicie? studia? liceum? itd. itp. etc.
Przeprosiłem na moment, położyłem pusty kubek na kontuarze i poszedłem do toalety. Gdy wyszedłem z niej, zauważyłem, że jedna z tej dwójki, ta studiująca, stoi oparta o ścianę. Paliła papierosa i uśmiechała się do mnie. Zbliżyłem się i spojrzałem na zegarek. Zdążę jeszcze puścić dymka przed powrotem na scenę. Zapaliłem sobie Camela i zaciągnąłem się z lubością.- Jakie palisz? - spytała.
- Camele. A ty?
- LMy - odparła strzepując popiół na zabrudzoną podłogę. Miała ładne, pełne usta i zgrabne łydki wystające spod niedługiej spódnicy. Pogłaskałem ją dłonią po policzku. Uśmiechnęła się. Pocałowałem ją, krótko i ostrożnie. Wsunęła dłoń w moje dredy i tym razem całowaliśmy się długo i namiętnie, ściskając wzajemnie ramiona i gładząc plecy. Przez moment moje dłonie wędrowały po jej piersiach okrytych cienką bluzeczką. Przestaliśmy, gdy usłyszałem, że chłopaki wracają na scenę. Zgasiłem papierosa i mrugnąłem do niej, po czym ruszyłem ich śladem.
"At last
My love has come along
My lonely days are over
And life is like a song"
Zaczęliśmy tym razem spokojnie, klimatycznie, cedząc rozmyte, kołyszące dźwięki i ostrożnie dobierając akcenty. Pogodny nastrój utworu natychmiast mi się udzielił. Grałem gładko przechodząc z taktu w takt, poszukując wzrokiem dziewczyny z LMem w dłoni. Znalazłem ją, mimo świateł bijących po oczach, w drugim rzędzie zgromadzonych przed sceną ludzi, kręcącą biodrami do rytmu. Podobała mi się. Grałem z przyjemnością, czekając na koniec koncertu, gdy usiądę z nią gdzieś, zapalę fajkę, wypiję piwo i będę się długo całował. Gdy zapomnę o Niej.
Skończyliśmy kawałek i kiwnąłem do Billa, żeby dopuścił mnie do mikrofonu.
- Ten kawałek dedykuję wszystkim pięknym dziewczynom palącym LMy. Dzięki - sporo zgromadzonych przed sceną dziewczyn zawyło z radości, a my wystartowaliśmy z kopa, z najenergiczniejszą miłosną piosenką w naszym repertuarze.
Śledziłem ją wzrokiem, i przez moment byłem szczęśliwy, bo nie musiałem myśleć, musiałem tylko grać i patrzyć na nią. Na to jak szaleje w tańcu, jak nasze spojrzenia się spotkały, jak włożyła fajkę w usta i zaciągnęła się głęboko, jak przymknęła oczy w muzycznym uniesieniu, jak czyjeś ramiona objęły ją i przyciągnęły do siebie, jak spojrzała zdziwiona na wysokiego blondyna, by wybuchnąć śmiechem i obsypać go pocałunkami. Gdy kończyliśmy numer, oni całowali się zapamiętale, a ja czułem jak nogi zamieniają mi się w galaretę. Musiałem być blady.
Gdy skończyła się całować, chwyciła go za rękę i zapaliła kolejnego cholernego LMa i była cholernie piękna, a ja byłem na scenie, sam, znowu cholernie sam.
"She walks right, she talks right
She knows how to make the boys feel fine
She's got a way with men
And she just got away with mine"
- Ostatni utwór, tak, ostatni utwór dzisiejszego wieczoru! - ryknął nasz wokal. Oklaski, gwizdy, ludzi wciąż mnóstwo. Nabicie na cztery i klasyczny rock n' rollowy schemat ulatuje w zadymione klubowe powietrze. Skończyłem grać ostatnią solówkę i wyłączyłem się, jako że utwór kończy sam wokal z sekcją rytmiczną. Stałem na scenie, wiedząc, że kolejny wieczór dobiega końca, że za chwilę wrócę do życia i natarczywe myśli znajdą drogę przez moją świadomość prosto do serca czy gdzie tam indziej. Myślałem. Wspominałem ostatni raz, kiedy też czułem się tak wyprany, tak pusty.
Leżeliśmy u niej, jeszcze nadzy po paru chwilach czysto cielesnej rozkoszy. Czułem Jej ciepło, ale coś mówiło mi, że Ona sama jest daleko. Bardzo daleko.
- Idę dzisiaj do knajpy - milczenie - Może wybrałabyś się ze mną?
- Mówiłam ci, że przyjeżdża mój znajomy z Francji.
- A tak. Mógłby pójść z nami.
- Pewnie. Z twoimi kolegami "artystami", na niekończące się debaty o muzyce - zakpiła.
- Nie przesadzaj. Lepsze to niż jego poezja.
- Nawet jej nie czytałeś! - odburknęła. Ot, kolejna rozmowa, pomyślałem. Co się stało z tym "kocham cię" sprzed dziesięciu minut?
- Jest po francusku, a Ty nie chcesz mi jej przetłumaczyć.
- I tak byś nie zrozumiał.
Umilkliśmy. Przestałem gładzić Ją po plecach. Było coś surrealistycznego, nawet chorego w kontraście tej rozmowy i pieszczot jakimi Ją obdarzałem.
- Co będziecie robić? - spytałem.
- Nie wiem. Rozmawiać. Pieprzyć się. Jeszcze nie wiem - kpina, cały czas kpina. A kiedyś przecież to w Niej kochałem.
- Muszę iść - stwierdziłem. Nie odpowiedziała. Wstałem i ubrałem się, po czym ruszyłem do drzwi. Czekałem na coś. Na cokolwiek.
- Hej - krzyknęła z pokoju. Może jednak?
- Tak?
- Zamknij od zewnątrz. Idę do łazienki.
Przez chwilę stałem tam, przy drzwiach, gotowy przekreślić jednym słowem wszystko, co nas łączyło.
- Dobrze - odpowiedziałem.
"It's quarter to three, there's no one in the place except you and me
So, set 'em up, Joe, I got a little story you oughta know
We're drinkin', my friend, to the end of a brief episode
Make it one for my baby and one more for the road"
Knajpa szybko pustoszała. Siedziałem przy barze, spijając pospiesznie trzecie piwo. Kiwnąłem na pożegnanie perkusiście i wokalowi. Z zespołu zostałem sam.
Rozejrzałem się wokół, ale pozostały ze trzy parki w stanie ośmielającego upojenia i totalnie zapity gość w kącie sali. Skończyłem piwo i zamówiłem kolejne.
- Jak koncert? - zagadnął barman.
- Ty mi powiedz.
- Jak by mi się nie podobał, to bym was więcej nie zapraszał. Pytam jak się grało.
- Nieźle. Chyba - pociągnąłem konkretnie i zostało mi pół kufla. Chciałem zapalić fajkę, ale zauważyłem, że mi się skończyły. Barman poratował mnie swoją i mrugnął porozumiewawczo.
- Dopiszę ci do rachunku - powiedział. Zerknął na liżącą się parkę i westchnął. Wyłączył lecącą płytę i wrzucił nową, w której ze zdziwieniem rozpoznałem jazzujące "Spectrum" Cobhama.
- Mam dość dwunastotaktowców na dzisiaj - odpowiedział na moje spojrzenie. Kiwnąłem głową. Coś w tym jest, pomyślałem.
Siedziałem, piłem, paliłem i starałem się jeszcze na parę godzin odegnać myśli. Barman nalał sobie kufelek i spojrzał na mnie zza lady. Stuknęliśmy się bez toastu, jak bardzo starzy przyjaciele.
- Ciężki dzień? - zapytałem. Skinął głową i zapalił papierosa.
- A u ciebie? - zainteresował się.
- Podobnie. Dziewczyna mnie zostawiła - rzuciłem nie wiedzieć czemu.
- Moja jedzie do Irlandii - odparł.
- A ty?
- Mi się tu podoba. Ale ona nie może znaleźć roboty.
- Cóż, życie.
- Ano, życie.
Stuknęliśmy się raz jeszcze, po czym skończyłem browar i odstawiłem pusty kufel. Chwyciłem pokrowiec z gitarą i pożegnałem się z barmanem.
- Do zobaczenia za dwa tygodnie.
- Do zobaczenia.
"Scent of magnolia
Clean and fresh
Then the sudden smell
Of burnin' flesh"
Wychodząc z knajpy miałem nadzieję, że będzie tam. Że stoi gdzieś w cieniu i czeka na mnie. Nie wiem, co miałaby powiedzieć. Nie wiem, co ja miałbym powiedzieć. Ważna była sama nadzieja, że stoi i czeka, że jednak tam jest. To by coś znaczyło. To by wiele znaczyło. Nie musiałaby nic mówić. Chciałbym Ją po prostu zobaczyć. Tylko zobaczyć.
Na zewnątrz było ciemno, cicho i pusto, a zimny wiatr mknął ulicami. Nie było nikogo. Na co ja liczyłem? Dredowaty gość z gitarą w dłoni i irracjonalną ambicją znalezienia kogoś, kto zrozumie. Kpina. Chciałbym zobaczyć tę kpinę w Jej oczach.
Wiedziałem, że rano będę musiał stawić czoła rzeczywistości, ale na razie na szczęście byłem wstawiony i nie musiałem myśleć. W głowie szumiały takty i mieszały się wspomnienia całego wieczoru. Rano pewnie zrozumiem, że to już koniec. Rano. Na razie zasnę i mam nadzieję, że ujrzę Ją we śnie.
Zapaliłem Camela i ruszyłem przed siebie, dredowaty gość z gitarą w dłoni, a w głowie brzmiał mi rock.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mod-Falka
TH FC Forum Team
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza światów...
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 10:56 Temat postu: |
|
|
Świetne.
Naprawdę świetnie napisana jednoczęściówka.
Po pierwsze była długa, mogłam sobie czytać i zatopić się w niej na kilka minut, nie przejmując się tym, że za chwilę się skończy.
Po drugie napisałaś to naprawdę bardzo dobrym stylem. Płynęłam sobie przez tekst, wszystko mi do siebie pasowało i jeszcze te teksty piosenek...
Po trzecie ta jednoczęściówka ma niesamowity nastrój. Nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi się ksiażka Kinga "Christine". Tam też było dużo rocka... I miało podobny charakter. Naprawdę wprowadziłaś świetną atmosferę.
Po czwarte fabuła była super. Zwłaszcza zakończenie mi się podobało, to ostatnie zdanie...
Jedna z najlepszych jednoczęściówek jakie kiedykolwiek czytałąm na tym forum.
Gratuluję, naprawdę to było świetnie. Każde słowo idealnie dobrane, nastrój, postacie, wszystko.
Po prostu bosko było.
Do takich opowiadań najbardziej lubie pisać komentarze. Bo jest o czym pisać.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leb die sekunde
Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z rzeczywistości, która nie istnieje
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 12:46 Temat postu: |
|
|
Niesamowite.
Jeszcze nigdy nie miałam okazji czytac opowiadania o tak zarąbistym klimacie. Od pierwszych słów wprowadziłas mnie w to dzieło. A ono na końcu nie chciało mnie wypuścić. Mogłabym je tak czytać i czytac bez przerwy.
Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać.
Może tyle wystarczy.
Strasznie mi się podobało. Tylko przez cały czas miałam wrażenie, ze to Georg Choć wiem, że nie, on mi tu przypasował.
Pozdrawiam i więcej takich dzieł prosze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cherry
Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dna szafy.
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 14:15 Temat postu: |
|
|
I na to czekałam od dawna.
Prawdziwa literatura, choćby w wydaniu mini.
Żadnych wymyślnych metafor i poetyckiego pieprzenia.
Czyste słowa i esencja.
O, tego mi od dawna brakowało.
Świetny nastrój, świetna muzyka. Wręcz czułam papierosiany dym i smak kofeiny.
Prawdziwa literacka podróż.
och-ach.
Co jeszcze mogę dodać?
To zdecydowanie jedno z najlepszych opowiadań na tym forum.
Dziękuję, że w końcu się tego doczekałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(3099)
Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 1285
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 14:21 Temat postu: |
|
|
Fajny pomysł, ale powiem szczerze, że to było trochę za długie.
Czytałam, czytałam i były momenty, które poprostu omijałam... i czytałam dalej.
I tak wiedziałam o co chodzi.
Jednak ładnie.
Masz talent.
Fajny pomysł.
Trochę smutne, ale nawet ciekawe.
Ojej. Chyba jestem pierwszą osobą, której się to do końca nie podobało.
Przepraszam i pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Immortelle
Gość
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 14:43 Temat postu: |
|
|
Tak.
Świetnie.
Brak błędów, dobra fabuła, wszystko.
Jestem jak najbardziej na tak.
I już teraz czekam niecierpliwie na Twoje kolejne dzieła, wiem, że się nie zawiodę .
Jedyne, co mnie drażni to ten emotek w tytule ^.^
Życzę weny,
Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
~tricky
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: les tournelless.
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 15:56 Temat postu: |
|
|
sympatycznie się tą partówkę czytało.
chociać trochę mi działało na nerwy, że pisałaś "wszedł, był i wyszedł" .
oczywiście nie dosłownie, ale w dużej ilośći czasowników było.
Bóg zapłać, że się nie powtarzały, to czyni opowiadanie, cóż, bardziej uroczym.
twoje miało z pewnością ten urok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żyrafa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 16:40 Temat postu: |
|
|
Boskie, boskie i jeszcze raz wspaniałe.
Prawdziwa literatura, piękna.
NA początku przeszkadzały mi powtórzenia, ale potem i one przestały się liczyć. Skupiłam się na lekturze. Wspaniałej. Bez owijania w bawełnę, używania 2000 trudnych słów i bez pisania tak niezrozumiale aby mądrze zabrzmiało.
I długość, och tak. Lubię długie opowiadania. Lubię je kiedy są dobre, bo wtedy mogę delektować się lekturą. Idealnie. Nie powinno być krótsze, bo nie ma za długich opowiadań, są jedynie za krótkie. Och tak.
I przypomiało mi się moje stare opowiadanie, w którym też pisałam o podobnej dziewczynie. Ale ono było zupełnie inne. I przypomniała mi się książka, jedna z moich ukochanych, w której jedna z bohaterek także miała podobny charakter. Nie mówię tu o tej książce, co Falka, ale tytuł tu nie jest ważny.
Tak zdecydowanie to było "coś". Zaraz dodam do rankingu i tylko spytam cichutko: Czy mogę sobie je wydrukować?
Bo to opowaiadanie było Jak kwiaty na Niebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
funny-feeling
Dołączył: 05 Sie 2006
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warshauuu.
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 17:38 Temat postu: |
|
|
Dawno nie zebrałam aż tylu pozytywnych opinii. Dziękuje.
W sumie praca była pisana na j.polski, przerobiłam trochę na potrzeby regulaminowe tego działu
A pisałam 'prosto' bo nie lubie jak ktoś robi z siebie na siłę bardzo elokwentną osobe, jeśli nią nie jest. Słowniki w domu też mam i o dziwo potrafię wejść na Wikipedię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny anioł
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: za górami za lasami.... w domku z piernika :)
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 21:11 Temat postu: |
|
|
ładne i długaśne aż wpadłam w trans
ach jak mnie wciągło
masz kobitko talent
brak błędów normalnie szokens
fabuła ładna i podobało mi sie ostatnie zdanie podsumowywyujące
śliczne urzekło ale ie powaliło
może innym razem bo jak by powaliło to później bym miała jeszcze większe wymagania w stosunku do twoich dzieł
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Die rot Kerze
Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: in love
|
Wysłany: Niedziela 10-12-2006, 21:24 Temat postu: |
|
|
Ech...cudne, poruszyło mnie. Gdy czytałam, to odniosłam wrażenie jakby mówił to wszystko takim znudzeniem, bez przejęcia. Być może się mylę ale to tylko moje odczucia.
A tak ogólnie to jednoczęściówka super.
Dla mnie nie miała żadnych wad ani niedociągnięć.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
helcia
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co? a po co? a dlaczego?
|
Wysłany: Poniedziałek 11-12-2006, 12:39 Temat postu: |
|
|
Śliczne.
Poprostu brak mi słów.
Troszkę długie ale nie dało się oderwać.
Zazwyczaj jak jest długie to czytam tak o, na odwal się.
Ale teraz było całkowicie inaczej.
Nawet nie spuściłam wzroku.
Mistrzostwo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pauline...
Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 994
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Deutschland - (RFNRD) ein Volk der Dichter und Denker / Była Kraina Mordoru / Poprostu KRAKÓW
|
Wysłany: Poniedziałek 11-12-2006, 21:55 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze weszłam na ranking jednoczęściówek by sprawdzić,
'kto jest na topie'.
Cóż ja widzę... funny-feeling.
Odrazu, bez wahania klikłam.
Genialny nastój podczas czytania, czy nastój w dziele czytanym?
Myślę, że i jedno i drugie mnie urzekło.
Oczywiście opowiadanie bardziej.
Momentami tylko trudno się czytało. aczęłaś płynnie, potem trochę
popsułaś.
I nie pasowała mi kreacja Toma.
Tzn. bohater opowiadania mi się podobał, ale jego charakter i tak myślenia,
nie pasował mi do żadnego z członków zespołu Tokio Hotel.
Ale pozatym,,, można tylko chwalić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czosneq_91
Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: masz lizaka?
|
Wysłany: Poniedziałek 11-12-2006, 22:39 Temat postu: |
|
|
Cudowne.
Nie wiem co napisać.
Te zdania, ta fabuła, nastój.
To wszystko tworzy wspaniałą całość.
Dawno już nie czytałam tak dobrej jednoczęściówki - naprawdę.
Gratuluje i kłaniam się.
/ Musze pomysleć`
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misfit
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: na wschód od szkoły, a na prawo od przedszkola ^.^
|
Wysłany: Poniedziałek 01-01-2007, 20:57 Temat postu: |
|
|
Poprzedniczki wypowiadajace się powiedzały wszystkie pochwały jakie można było powiedzieć.
Ja nie będe oryginalna i powiem skromnie.
Podobało mi się (:
Styl pisania Twój jest rewelacyjny (:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|