|
Tokio Hotel Forum o zespole Tokio Hotel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sol
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam Diabeł młode chowa.
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 14:49 Temat postu: Pycha przychodzi przed upadkiem+ |
|
|
Ta partówka została usunięta...ha dzisiaj dopiero to zauważyłam, dlatego umieszczam ją jeszcze raz, ponieważ doszłam do wniosku, że ona przekazuje dużą moc mądrości. Ukrytej. Powstała wieki temu, chwila uchwycona w proste słowa.
Miłego czytania po raz..któryś?
Pycha przychodzi przed upadkiem
Dziękuję Fridzie – mojej przyjaciółce
Przepraszam przyjaciół Fridy
Oddaję hołd szaleństwu
- ....Czasami chciałam wszystko rzucić! Miałam pomagać, nie pozwolić się im zagubić, być na każde ich skinienie. W moim umyśle ciągle siedzi chochlik, który szepcze: „Nancy, przynieś mi to! Nancy, kończy się pasta do zębów! Nancy, gdzie są moje okulary przeciwsłoneczne?! Nancy!” Byłam dziewczyną na posyłki, w pewnych momentach nawet popychadłem. Starszą od nich a czująca się jak zawstydzona małolatka, która dowiedziała się, że to nie bocian przynosi dzieci.
Wiem, wiem! Przepraszam! Mam mówić o nich. Jacy byli, jaka była ona. Poniosło mnie. Przecież jestem tutaj, żeby ona mogła ponownie zabłysnąć. Być w centrum, z tymi swoimi kpiącymi uśmieszkami i doskonałą linią bioder. Ustami gotowymi roześmiać się w każdej chwili, zasypać pocałunkami lub wygiąć w grymas. Grymas sławy. Miała takie zmysłowe usta...nikt tego nie dostrzegał, widzieli tylko egocentryczną piosenkarkę. No chyba, że on. Dla niego, ona była idealna; najlepsza, najpiękniejsza, najmądrzejsza. Żadna kobieta się nie liczyła. Tylko ona. Przyznam, że flirtował z wieloma, nawet ze mną. Wieczorami, w kuchni. Rozmawialiśmy, a on mnie adorował... Chwalił moją ciężką pracę, podziwiał moją wytrzymałość. Czasami miałam wrażenie, że chce mnie przelecieć, że zostawi ją, dla mnie. Niespełnione marzenia.
Czy byłam zazdrosna? Ależ skąd! O nią? No może czasami...
Pani rozumie, że nie pamiętam tego wszystkiego. Tyle tego było...koncerty, imprezy, wywiady, meetingi, zabawy z fanami, sesje zdjęciowe i konferencje prasowe. Oczywiście mnie tam z nimi nie było, ale przecież byłam ich powiernicą. To mi mogli się wygadać ze wszystkich problemów, które niespodziewanie zaczynały ich przerastać.
Wszędzie ich było pełno, nie sądzi pani?
Nigdy nie zapomnę jej triumfalnych uśmieszków, gdy na pierwszych stronach gazet pisano o niej, nie o nich. Cały dzień chodziła w skowronkach, co jakiś czas dogryzając im, że uczeń przerósł mistrza.
Bo oni ją uczyli, chyba pani to wie. No tak, pisze pani przecież książkę. Wy pisarze…lubiła czytać, on także.
Ale nie mieli czas. Ciągle w biegu…
Chyba, że się kłócili. Potrafili do tego stopnia skakać sobie do oczu, że jedno wynosiło się na drugi koniec hotelu.
Ah...to były burzliwe czasy! Derrick musiał prosić kierownika o wyrozumiałość, i do tego płacił za nowy apartament!
Czy mu się chciało? Nie mam pojęcia! Oni zarabiali miliony. Byli gwiazdami, a on ich menadżerem. Jej menadżerem. Musiał znosić ich kaprysy, jeżeli chciał się utrzymać. Ta sama zależność. Musiał znosić wszystko z opuszczoną głową i pokorną miną... O czym to ja miałam mówić?
A, zazdrość.
Czułam jak kiełkuje, gdy nie kryli się ze swoim pożądaniem. Byłam zgorszona! Jawnie ze mnie kpili. Naśmiewali się.
To ich bawiło, wręcz podniecało.
Robili to nawet w salonie, gdzie wszyscy mogli ich zobaczyć. Nakryć parę kochanków, uprawiających seks na drogiej, skórzanej kanapie. Bo apartamenty, w których się zatrzymywaliśmy były bardzo ekskluzywne, i tak piekielnie drogie, że sam Rockefeller wahałby się czy „tu” zamieszkać.
Przesadzam?
Możliwe, ale to nie zmienia faktu, że jedną z rzeczy, którą kochali zaraz po sobie i sławie był luksus. Zapełniony barek, służba – bo tak nazywali personel hotelu i sądzę, że mnie też. Dla nich Nancy znaczyło to samo, co uprzywilejowana pokojówka. Wygodne łóżko, dwuosobowe oczywiście, i dużo przestrzeni... To pewnie brzmi banalnie, lecz tak naprawdę było i przyznam szczerze, że ja także po jakimś czasie zwracałam na te wszystkie banały uwagę. Przyzwyczaiłam się. Skłonność wyolbrzymiania również przejęłam od nich. Jeżeli tyle się przebywa w towarzystwie tak podobnych do siebie osób, a zarazem tak innych, trzeba się przystosować. Ona zawsze wszystko ubarwiała, a oni nie byli lepsi. Kłamstwo towarzyszy showbiznesowi. Sądzę, że widzieli to już przed poznaniem mnie.
Czasami zastanawiałam się czy ona naprawdę obok mnie siedzi, czy to nie iluzja, którą tak doskonale potrafiła stworzyć. Bo nic do końca nie jest takie, jakie być powinno. Błysk flesza – zatrzymany uśmiech. Światło kamery– uwieczniona wypowiedź. Wciskali wszystkim gówno warta prawdę, która była imitacją rzeczywistości. Jest króliczek, nie ma króliczka. Szczególnie ona lubiła wprowadzać ludzi w zakłopotanie,a
nawet osłupienie. Jej pikantnym wyznaniom, prowokującym strojom i lubieżnym uśmiechom towarzyszyło zażenowanie. W tym bezkonkurencyjnie była najlepsza! Potrafiła oczarować tłum, by móc go później zmieszać z błotem i jednym uśmiechem odzyskać ich serca.
Jill nie była pięknością na miarę Marylin Monroe. Nie miała złotych loków i nienagannych manier. Nie była słodka i urocza, choć tak, niektórzy twierdzą do dziś. Za to była niską brunetką nie rozstającą się ze swoją kolekcją szpilek i barwnych chust. Jill z tymi swoimi szmatkami przewieszonymi luźno przez biodra. Jill z dużymi brązowymi oczami, które skrywały gęste rzęsy.
Ja teraz tylko wiem jaka była naprawdę Jill Mocarsky.
Mogłabym powiedzieć, że była spontaniczna. Ale to zbyt małe słowo, żeby określić …jej szaleństwo. Potrafiła się zmienić w jednej chwili. Z oddanej przyjaciółki i uśmiechniętej dziewczyny, w zimnokrwistą sukę. Gdy coś nie szło po jej myśli, można było się spodziewać gradu spojrzeń, które jak mi się wtedy wydawało potrafiły zabijać samym chłodem. Umrzeć z zimna.
Pamiętam, jak kiedyś jedną z jej chust oddałam z resztą nie noszonych ubrać, które po prostu się tylko walały i nikt ich nawet stopą nie tykał. Nie znosiła tej chusty! Co więcej nawet kilka razy wspominała mi, że musi ją komuś oddać. Tego dnia coś ją wzięło, żeby przewiesić ją sobie przez biodra. Miała taką króciutką Dior’owską sukieneczkę, z dużym dekoltem w kolorze dojrzałego bzu. Fioletowa chusta ze śmiesznymi frędzelkami idealnie by współgrała z fikuśną sukienką.
Pyta się pani czy była zła jak się dowiedziała.
Ona była po prostu wściekła!
Nigdy nie zapomnę jak nazwała mnie tępą kurwą. Zapisuje pani? Powiedziała do mnie „ty tępa kurwo”! Chciałam się jej odgryźć, chociaż odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą. Ale nie mogłam! On stał w drzwiach sypialni i przyglądał się całej scenie. On.
Gdy ponownie zaczęła otwierać usta sądziłam, że sypnie kolejną wiązanką przekleństw. Wie pani co zrobiła? Wybuchnęła śmiechem i przytuliła się do mnie przepraszając, że ją poniosło. Czysta Jill. W jednej chwili zbulwersowana i żadna mordu, w następnej ogłaszająca światu swoje wielkie szczęście.
W ostateczności nie założyła tego skąpego stroju. Poszła na gale rozdania nagród MTV w zwykłych ciemnych dżinsach i jego T-shirtcie! Zrobiła furorę. Media trąbiły o ich romansie, gazety prześcigały się w co raz bardziej kontrowersyjnych nagłówkach, a pierwsze miejsca list przebojów należały do nich. Byli na szczycie.
Nie mogła się opędzić od dziennikarzy bombardujących ją pytaniami, w stylu: „co znaczy ta koszulka?”, „czy sypiacie ze sobą?”, a ona? Śmiała im się w twarz i zostawiała bez żadnej odpowiedzi. To ją cholernie bawiło! Jego zresztą też. Zrobili pułapkę, w którą wpadł showbiznes.
Czy pasowali do siebie? Hm...ona była ogniem, on wodą. Ona krzyczała, on uspokajał. Ona prosiła o przebaczenie, on wybaczał. Byli dla siebie stworzeni. Dwie dusze należące do siebie. Razem przecież zawojowali świat. Bonnie i Clyde naszych czasów. Nawet imiona mieli podobne, co zgrabnie wykorzystywały brukowce. Bill i Jill.
Kochali się. Od momentu kiedy się poznali, do końca. Do ostatniego dnia.
Mam go opisać?
Czternasty lipiec był takim samym dniem jak wszystkie, ale jak się miało okazać…bardzo tragicznym. Dla mnie, dla wszystkich. Mieliśmy lecieć do Chicago, negocjować warunki rocznej trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Wszyscy byli lekko podenerwowani, i nie mogli usiedzieć na miejscu.
Bill non stop rozmawiał przez telefon, próbując nie zwracać uwagi na Jill, która leżała na kolanach jego brata i bezkarnie rozpinała mu spodnie. Chciała zwrócić na siebie uwagę. Nie raz już naruszała moralne podłoże jej związku z Billem, by ten rzucił wszystko i zabrał ją ze sobą. Igrała z ogniem. Bez umiaru, bez zasad.
Tom był jej odskocznią. Gdy miała dość humorów Billa, szła do Toma. Rozumieli się bez słów. Wydaje mi się, że to nic dziwnego, przecież był bratem bliźniakiem Billa.
Przyłapałam ich nawet na całowaniu. Choć, nie wiem czy to było same w sobie łapanie…ale proszę posłuchać.
Szukałam Jill po całym dwupiętrowym apartamencie, który wynajmowaliśmy w Paryżu. Na prośbę Billa miałam ją zabrać na zakupy, żeby się trochę rozerwała i spędziła czas w damskim towarzystwie. Zgodziłam się. Bo jak mogłam odmówić mężczyźnie o najpiękniejszym uśmiechu na świecie?
Już podirytowana skierowałam się na taras. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy zobaczyłam Jill dającą się całować bratu jej chłopaka. Nogi się pod mną ugięły. Myślałam o tym jak ona mogła zdradzać wspaniałego Billa? Przecież tacy byli zakochani. Wtedy zadręczałam się tym pytaniem. Dzisiaj znam odpowiedź.
Pocałował ją w czoło i powiedział:
„-Kocham cię moja mała”
Ona się uśmiechnęła i odpowiedziała:
"- Ja ciebie też. Ja ciebie też..."
Puścił ją i jak gdyby nigdy nic nie zaszło ruszyła w moją stronę, z szelmowskim uśmiechem igrającym w kącikach ust. I ten błysk w oku! Policzki piekły mnie żywym ogniem i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Czyżby kolejny skandal?
Jeszcze tego samego dnia, wieczorem powiedziałam o wszystkim Billowi, nie szczędząc szczegółów. To była dla mnie szansa. Poprosiłam go o dyskrecję i szeptem wyznawałam co widziałam na tarasie. Bałam się, że będzie chciał zabić Toma.
On z pobłażliwym uśmieszkiem, położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
„-Ah Nancy, Nancy. Czasami mam wrażenie, że jesteś głupiutką dziewczynką”.
Nic z tego nie rozumiałam, oprócz tego, że po raz kolejny straciłam w oczach Billa Kaulitza.
Tej nocy całe piętro wypełniał krzyk Jill. Krzyk rozkoszy. Wsłuchiwałam się w rytmiczne skrzypienie łóżka i stłumione pojękiwania Billa.
Żadne puste całusy nie były w stanie stłumić ich miłości. Bo wszystkie inne związki to przyjaźń, ich łączyła czysta miłość.
Wtedy w samolocie, Jill znowu dopięła swego. Po paru minutach Bill odłożył telefon i zabrał brunetkę na swoje kolana. Ona jak spragniona miłości kochanka całowała każdy centymetr jego twarzy. Zmysłowo rozchylała usta i lizała jego blade policzki.
Starałam się nie patrzeć w ich stronę, ale taki widok przykuwa wzrok!
Szeptała mu coś do ucha i zgrabnie wsuwała mu dłoń w spodnie. Nikt oprócz mnie nie zwracał na to uwagi, może dlatego, że tylko ja siedziałam z zapiętymi pasami na swoim miejscu.
Georg siedział z przodu samolotu i patrzył nieprzytomnym wzrokiem w ekran laptopa. Zawsze podczas podróży nadrabiał towarzyskie zaległości. Odpisywał na maile przyjaciół, przepraszał za brak czasu.
Gustav rysował. Tak zabijał nudę. Pochylony nad czystą kartką papieru szkicował Toma, który z zamkniętymi oczami słuchał muzyki.
Naprawdę miał talent i wyczucie! Najczęściej malował Jill. W objęciach Billa, samą, to znowu z Billem. Kiedyś namalował też mój portret. Mam go do dziś. Siedzę oparta o blat stołu w kuchni, bo to zazwyczaj robiłam przez ponad trzy lata.
Gdy zaczęły się lekki turbulencje Jill siedziała już bez bluzki i wyginała się jak kotka, gdy jego jasne dłonie wędrowały po jej opalonym ciele.
Lizał jej skórę na brzuchu i rowek pomiędzy pełnymi piersiami. Językiem z góry, na dół. Po nagim ciele…
Wiedziałam, że za chwilę zaczną dziko się kochać, i poruszyłam się niespokojnie w wygodnym fotelu.
Ich usta się złączyły, a jego ręce zgrabnie zsunęły dżinsy z jej bioder. Odwróciłam speszona wzrok gdy Jill ujęła w dłonie jego…jego męskość. Zawsze była bezwstydna, wyprana z uczucia nieśmiałości. Ja do dziś czuję zmieszanie, gdy przychodzi mi mówić o tym co przeżyłam, i co widziałam. A widziałam wiele…
Kątem oka dostrzegłam jak jej ponętne ciało unosi się i opada. Splecieni w ekstazie miłości, nie odczuwali nasilających się turbulencji. Przyznam, że sama się nimi nie przejęłam, już kilka razy podczas lotu nam się przytrafiały, ale te były zdecydowanie silniejsze.
Ciężko mi o tym mówić…Po tylu latach ujawnić się ze swoimi uczuciami…Chciałam tam być zamiast niej. Całować jego ciepłe usta, które wydawały mi się taki kruche. Dotykać niecierpliwymi palcami miękkiej skóry, a przede wszystkim móc patrzeć mu w oczy. Pragnęłam go całym sercem! Wie pani jak się czułam, musząc patrzeć jak się pieprzą? Mogłabym oddać wszystko, czyli nic co miałam, by być przy nim. Umierałam słuchając ich cichych westchnień. Czternaści minut trwał ich stosunek i przez każdą sekundę byłam rozpruwana nożem, od wewnątrz.
W głośnikach rozbrzmiał stłumiony głos pilota. Ostrzegał nas, jednocześnie prosząc o zachowanie spokoju. „Proszę zapiąć pasy i się nie denerwować”. Popatrzyliśmy po sobie nic nie rozumiejąc.
Jill naciągnęła pośpiesznie spodnie i wtuliła się w wątłą klatkę piersiową swojego mężczyzny.
Powinna usiąść obok. Powinna zapiąć pasy, ale tego do jasnej cholery nie zrobiła! Nikt tego nie zrobił! Myśleli, że są panami świata, że nic się im nie stanie! Przecież byli niezniszczalni, prawda?
Wyszła do nas długonoga blondynka. Stewardesa, która zazwyczaj siedziała w kabinie pilota i nie wychylała nawet nosa. Nasza stewardesa, która winna umilać nam długi lot.
Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wymuszony uśmiech blondynki, nerwowe uwagi dotyczące rozpiętych pasów.
Otwierałam usta, żeby przemówić im do rozumu. Niech zapną te cholerne pasy!
Zrozumieli gdy było za późno.
Przód samolotu gwałtowanie opadł w dół i Gustav, który siedział przewieszony przez oparcie z impetem przeleciał przez wszystkie przednie siedzenia. Z hukiem uderzył o drzwi do kolejnej kabiny i osunął się na podłogę.
Panika.
Wszystkich ogarną strach. Podskakiwałam na fotelu, a samolot kręcił się jak na karuzeli. Georg wraz z Tomem nad ciałem Gustava.
To był koniec. Rozdzierającym krzyk Jill. Wołanie o pomoc. I krzyk…krzyk Jill.
Nic więcej nie pamiętam.
Dzisiaj jest rok 2014, trzy lata po wypadku, i nadal nie umiem pogodzić się z myślą, że…że ich nie ma. Nie żyją. Zginęli. Zostałam sama. Dlaczego ja nadal żyje? Dlaczego musiałam przeżyć? Powie mi pani…?
Nagle świat sobie o mnie przypomniał. „To ta przyjaciółka Tokio Hotel i Jill Mocarsky!”, słyszałam to często. Zbyt często.
Sława mnie już nie pociągała.
Nie ma Billa.
Nie ma Jill.
A ja już nie umiem żyć. Nie umiem oddychać, tak jak kiedyś.
Bo…ja ich kochałam. Całym sercem. To dzięki im poznałam smak miłości, goryczy, szczęścia i szalonej zabawy. Niech świat wie, że wszystko obok nich zamieniało się w złoto, bo sami byli wyjątkowi. Ja jestem przykładem nadzwyczajnej przemiany. Z brzydkiego kaczątka wrósł piękny łabędź? Możliwe, ale to ich zasługa.
Nie jestem już głupiutką Nancy, Nie wiedzącą jak się zachować, peszącą się przy każdym głębokim spojrzeniu kierowanym w jej stronę.
Teraz ja mogę uczyć wschodzące gwiazdy showbiznesu. Ludzie mnie kochają, a ja nadal żyję chwilami z przeszłości…
Bo przeszłość to dziś, a szaleństwo jest lekkim grzechem. Szaleństwo to oni.
Ja upadłam, myśląc, że oni spadają.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Piątek 05-05-2006, 9:26, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
AgNiEsZkA=)
Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z domu:)
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 15:11 Temat postu: |
|
|
Wiem, że to może głupio zabrzmiec, ale wzruszyłam się czytając to opowiadanie.
Masz talent do pisania, WIELKI talent.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia_m
Dołączył: 04 Lut 2006
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 16:01 Temat postu: |
|
|
Czytałam to opowiadanie jeszcze przed jego usunięciem, ale nie zdążyłam go skomentować.
Powiem może tak: pięknie to opisałaś. Jestem pod wrażeniem.
Chciałabym coś mądrego jeszcze napisać, ale mi nie wychodzi, więc pozwól, że odejdę w milczeniu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nomed
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 16:07 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam to już po raz...no, właśnie...
Po raz który?
Nie wiem.
Straciłam rachubę.
I po raz "któryś" mną to wstrząsnęło.
Bo jest takie...
Inne.
Bo odkrywa dziwny świat miłości.
Ale nie takiej normalnej, pospolitej miłości.
Uzaleznienia.
I myślę, że podoba mi się także dlatego, że potrafię się postawić na miejscu naszej biednej Nancy.
"Dla niego, ona była idealna; najlepsza, najpiękniejsza, najmądrzejsza. Żadna kobieta się nie liczyła. Tylko ona. Przyznam, że flirtował z wieloma, nawet ze mną. (...) Czy byłam zazdrosna? Ależ skąd! O nią? No może czasami..."
Witaj w moim popieprzonym świecie.
Mam nadzieję, że za niedługo napiszesz nowa część "Trafiony - zatopiony"
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lotte
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc ;)
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 19:53 Temat postu: |
|
|
No to teraz czas na moją jakże inteligentną opinię...
Sol gratuluję przede wszystkim tego, że umiesz świetnie opisać nawet "najdziwniejsze" uczucia. Myślisz sobie pewnie, że to nic trudnego, no tak dla Ciebie, ale dla mnie to nie lada sztuka.
Czytelnik ( choć chyba nie każdy) może z łatwością wczuć się w postać tej dziewczyny.
Choć bym nawet nie wiem jak bardzo chciała nie mam się do czego przyczepić. Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować ogromnego talentu.
( wiem, że nie umiem nawet napisac głupiego komenta, ale cóż takie beztalencie ze mnie i nic na to nie poradzę)
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SeLeNe
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z NiEbA =]
|
Wysłany: Poniedziałek 17-04-2006, 22:14 Temat postu: |
|
|
kurde... ile ja razy to czytalam... i za kazdym razem dziala tak samo... czasem przechodzi mnie przyjemny dresz... czasem sie wzrusham, czasem smieje sie do kompa... i tak zawshe... to chyba swiadczy samo o sobie =]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Milusia
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 647
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka (śląsk xD)
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 0:18 Temat postu: |
|
|
Sam tytuł jest porywający ale to co przeczytałam....jest...nawet nie wiemjak to wyrazić..
mozna by powiedzieć że Jill dostała za swoje..bo naprawde moim zdaniem była głupią s**ą...
Ale reszta.. teraz to juz legenda..
myśleli ze są niezniszczalni..a..tu prosze...
Naprawde pieknie opisana historia.troche wstrząsająca..
"Ja upadłam, myśląc, że oni spadają."..to zdanie to po prostu ...jest P I Ę K N E ! ! !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
RoKsAnQa...=*
Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 18:44 Temat postu: |
|
|
nie skomentuje tego....tylko powiem co teraz robie, a więc ja PŁACZE...chce zgrywać twardą,wredną, mroczną dziewczynę lecz taka nie jestem... jestem strasznie słaba i wrażliwa...wszyscy udowadniają mi to na kazdym kroku(nawet to opko to udowodniło), a ja niechce taka byc...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyMakbet(niezalog.)
Gość
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 18:45 Temat postu: |
|
|
Nie jestem w stanie wyrazić swojego podziwu.
Śliczne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sunia
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 19:47 Temat postu: |
|
|
O matko i córko! Powiem szczerze, że nie przeczytałam do tej pory takiego opowiadania. Które by mną tak poruszyło. NIESAMOWITE! Wszystko. Pomysł, Twój styl. Każde słowo, uczucia poprzeplatane gdzieś pomiędzy zdaniami. Genialnie... Genialnie.
Chyla czoła...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Owca
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 20:20 Temat postu: |
|
|
Mocny tekst.
W zasadzie w tym momencie powinnam skończyć ten komentarz, bo te dwa słowa oddają (o ile jest to możliwe) wszystko co o tym opowiadaniu chciałam powiedzieć.
Nie będę lała wody o stylu i tym podobnych pierdołach, bo nie są już ważne.
Emocje.
Tekst jest przepełniony emocjami jak kąpielowa gąbka nasiąknięta wodą do tego stopnia ze przy każdym, nawet najmniejszym poruszeniu i naciśnięciu, woda wylewa się z niej na dłonie trzymającej ją osoby. Opisujesz uczucia w bardzo dobry? frapujący? sposób. Bez sztucznego patosu i przerysowanych róż. Prosto, brutalnie stawiasz emocjonalną kawę na ławę.
Paradoksy.
„Pycha (…)” przedstawia nam prawdziwy, realny świat pełen paradoksów i mentalnych oksymoronów. I nie chodzi mi tu tylko o paradoksy podszyte show biznesem, ale także te „pospolite”. Paradoks życia codziennego, paradoks dumy, nienawiści, zazdrości, paradoks bycia Bogiem.
W zasadzie mogłabym pisać jeszcze dużo, bogato i filozoficznie. Ale po co? Niech dzieło broni się samo, a Autor odczuje satysfakcję odwalenia kawałka dobrej, literackiej roboty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
merc
Gość
|
Wysłany: Wtorek 18-04-2006, 22:24 Temat postu: |
|
|
wowo to mi sie naprawde podobało!!!!!!!!!!1
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaheri
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Środa 19-04-2006, 11:22 Temat postu: |
|
|
Miło zobaczyć znajome literki. Co za kretyn śmiał usunąć tak swetny text?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asiulc!
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Środa 19-04-2006, 16:04 Temat postu: |
|
|
oo jaaaa... szczena mi opadla.. świetne!!! sie wciagnelam hehhe... wyobrazalam sobie kazda scene.. nie no poprostu swietne.. nie wiem co powiedziec nie.. POZDRO =]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sol
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam Diabeł młode chowa.
|
Wysłany: Środa 26-04-2006, 17:16 Temat postu: Dziękuję :} |
|
|
Hm. Dziękuję za przychylne opinie...to miłe, że ktoś docenia to co piszę i może to wzbudzać takie emocje. Czuję satysfakcje. Poruszyłam swoim pisarstwem i ktoś będzie mógł z tego wynieść 'jakąś' życiową prawdę zapisaną w kilku akapitach...na może kilkunastu ; >
Chyba tak się czują pisarze gdy poszczególne jednostki widzą w tym coś wielkiego, nie tylko bzdurne słowa zlepione w zdanie.
Niech to służy ówczesnym i potomności...Sztuka nad sztuką :}
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
polly chce krakersa
Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: zza krat
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 7:53 Temat postu: |
|
|
Niesamowicie cenie Ciebie, za Twoje dzieło. Żałowałam całym sercem, że jest ono tak krótkie. Spodobało mi się. Mało powiedziane. Mogę to czytać wiele razy, a i tak mi się nie znudzi. Wszystkie emocje, które tu zawarłaś, były odczuwalne przeze mnie, całym mym umysłem. Poprawiłaś mi humor i za to Tobie jestem wdzięczna.
http://thpoland.fora.pl/viewtopic.php?t=1757
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żyrafa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czwartek 04-05-2006, 19:22 Temat postu: |
|
|
Hmmm...
Czytałam to kilka razy i przed sprzątaniem komentowałam
Długo wahałam się czy zajrzeć tu po raz drugi
Dlaczego?
Bo nie chciałam się powtarzać i znów zaniemówić
Jednak wtedy jako przezorna osóbka spisałam sobie to dzieło i ukryłam gdzieś w kąciku.
Teraz stwierdziłam, że skoro i tak nie wiem co powiedzieć, to przynajmniej coś napiszę, na znak że byłam , przeczytałam i podziwiam
bo to jest chyba moja ulubiona jednoczęściówka
długa i wyczerpująca
z charakterem
emocjonalna
trafia wprost do serca
kłuje boleśnie i przyjemnie zarazem
Tak wśród tylu wspaniałych jednoczęściówek i wśród wielu słabych, średnich i przeciętnyvh opowiadań; to się wybija i dla mnie jest najlepsze
mocne
ostre
wstrząsające
Sol, jesteś wspaniałą pisarką
i to opowiadanie to kolejny dowód na to,
a pomysł - pomysł jest światny
Jill, choć niby okropna, to mimo wszystko inna, orginalna, odmienna, polubiłam ją
idę stąd, bo tak jak podejrzewałam; znów stworzyłam jakiś dziwny bełkot, gdyż nie potrafię napisać nic logicznego
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Żyrafa dnia Wtorek 30-05-2006, 16:23, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sol
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam Diabeł młode chowa.
|
Wysłany: Poniedziałek 29-05-2006, 21:07 Temat postu: |
|
|
Wielkie dzięki dziewcyzny, że cenicie moją jednoczęściówkę, która jak twierdzicie (i ja też) COŚ przekazuje i nie jest kolejnym bezwartościowym banałem.
Bo uważam, że to co teraz się dzieje w dzale jednoczęściówke to nic dobrego. Zrobiłabym całkowity przesiew tych "cudwonych opowiadań" bo większość mówi o tym samym, a wykonanie też nie zachwyca. Nie dostrzega się nie wiadomo jak genialnego stylu czy innego środku przekazu od standartowych opisów.
Ah...gdzie są te wszystkie dobre partówki Cherry...? No gdzie? Utonęły pod nawałem NOWYCH...co nie znaczy lepszych.
Zalewa mnie złość gdy przeglądam całą masę tego badziewa i powielających się pomysłów. Gdzie sie podział prawdziwy koncpet? Szokowanie? Zwalnie z nóg? Stopniowo narastająca euforia?
Ja nie chce wracać do przeszłości...oj nie. Ale chcę podkreślać niezniszczlne wartości, które zanikają!
Zróbmy wszystko, żeby nie utonęły w kiczu i matactwach tego forum!
Kłaniam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żyrafa
Dołączył: 11 Sty 2006
Posty: 585
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 30-05-2006, 15:29 Temat postu: |
|
|
offtop, może , ale muszę
Sol, rozumiem, ale co my możemy zrobić
Niestety nie każdy umie pisac i znakomita większość ( w tym ja ) bazuje na gotowcach , do których trzeba tylko wymyślić nowe słowa, a jak nie na gotowcach to i tak wykonanie do życzenia pozostawia dużo. Ci co pisac umieli odeszli stąd z całą gamą nowych pomysłów i pięknych opowiadań. te , które zostały leżą gdzieś pod stertą innych. Gorszych.
A , żeby nie było całkowitego off topu, to doadam jeszcze , że ta jednczęściówka nie jest banałem nigdy nie była i nie bedzię. Bo jest warta więcej niż setki innych jednoczęściówek. Ma charakter.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
i$Qa
Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wtorek 30-05-2006, 16:14 Temat postu: |
|
|
...
"And if you go,
I wanna go with you,
And if you die,
I wanna die with you.
Take you hand and walk away."
Tak.
Teraz podnieś wzrok. Kilka linijek wyżej.
Widzisz to co napisałam?
Tak, zapewne.
Teraz wyjaśnie dlaczego...
Ona też chciałaby z nimi iść.
Ona też chciałaby z nimi umrzeć.
Ale nie chwyci ich rąk, nie poprowadzi ich.
Bo nie może, bo Bóg zaplanował dla niej cierpienie.
Cierpienie z tęsknoty, bólu.
Będzie próbowała zrozumieć "dlaczego?".
Aż w końcu pojmie, że nie na wszystkie pytania jest odpowiedź.
Przepraszam, wybacz.
Cisza...
Znów oddam jej głos.
Tak cichy i spokojny.
Dziękuję, że mogłąm to przeczytać.
Pozdrawiam...
Głupia i nic nie znacząca i$Qa...
Gorzka łza, inna ja...
Głupie sny, bez tej łzy...
Znów wspomnienia...
Złudne, paszywe żmije...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|